plik


ÿþBogdan Banasiak Kim byB Markiz de Sade?1 Kim jestem? (& ). Powiedz mi, prosz, bo ja sam nic o tym nie wiem. D. A. F. de Sade Kwestia Markiza de Sade to kwestia paradoksalna. Choby dlatego, |e niemal ka|dy co[ o nim sByszaB i nawet je[li nie zawsze wprost skojarzy jego nazwisko, to prawdopodobnie przynajmniej ukute od tego nazwiska miano  sadyzm nie bdzie mu obce. Czy jednak naprawd wiemy co[ o Markizie? A je[li tak, to co wiemy? ChciaB wiedzie wiek XVIII i XIX. I dlatego nazywaB, a poniewa| tylko chory umysB mo|e roi takie wizje, tylko przestpca mo|e ujawnia tak zbrodnicze zamysBy, to nazywaB Markiza szaleDcem, zboczeDcem i morderc. Mamy bowiem zwyczaj etykietkowa. Sam akt nazwania czego[ niezrozumiaBego czy nieznanego i dlatego budzcego groz wzmacnia nasze poczucie bezpieczeDstwa. ZwBaszcza je[li s to proste formuBy wykluczajce Innego ze zbiorowo[ci   zBo zostaje zidentyfikowane i odrzucone, a to utwierdza nas w przekonaniu, |e  dobro jest naszym udziaBem: mo|emy zatem spa spokojnie. Czy Sade byB szaleDcem? Tak, je[li szaleDcami byli Nietzsche, Artaud, Nerval, Hölderlin, van Gogh, Goya& , nazwiska najwikszych pisarzy, malarzy, poetów mo|na by tutaj wymienia niemal w nieskoDczono[. Bo to oni, wyrastajcy ponad przecitno[ i wyprzedzajcy swe czasy, z uznaniem swego geniuszu czsto musieli czeka na  póznego wnuka , dla  synów bowiem byli zazwyczaj tylko  szaleDcami . Przecie| to proste: odebra prawo do rozumno[ci tym, których jasnowzroczno[ jest tak przenikliwa, |e a| bolesna, gdy mówi nam jak[ czstk prawdy o nas. A prawda  jak wiadomo   w oczy kole . Czy Sade byB zboczeDcem? Tak, podobnie jak  zboczony byB caBy wiek XVIII  wiek libertynizmu, swobody obyczajowej, idcej czsto w parze z wolnomy[licielstwem (wystarczy wymieni Casanov, Rivarola, Besanvala, obu Crébillonów, Bretonne`a, z caB pewno[ci gBo[niejszych od Sade`a libertynów)  z dworem królewskim na czele, zwBaszcza za czasów regenta Filipa OrleaDskiego, 1 Tekst ten stanowi poszerzon wersj posBowia do ksi|ki: D. Thomas, Markiz de Sade, przeB. J. Korpanty, red. nauk. B. Banasiak, Bertelsmann, Warszawa 2003, s. 371-382; w wydaniu ksi|kowym za sugesti wydawcy usunite zostaBy koDcowe partie tekstu, mocno krytyczne w stosunku do biografii autorstwa Thomasa. klasztorami i domami publicznymi, gdzie wrcz mo|na byBo otrzyma menu, zdolne zaspokoi najbardziej nawet wyszukane gusta. A czy| udziaBem wBa[nie naszych czasów nie byBa rewolucja seksualna, czy| uznawanie praw mniejszo[ciom seksualnym nie jest dowodem naszej obyczajowej i [wiatopogldowej tolerancji? Czy byB morderc? Niewtpliwie, podobnie jak w  sprawie marsylskiej : nie ma ofiary, nie ma zwBok, nie ma dowodów, ale jest wyrok [mierci& Niewtpliwie, bo Markiz  zamordowaB caB gam naszych prze[wiadczeD, przekonaD i mitów, choby na temat idei Boga, religii, Ko[cioBa, spoBeczeDstwa, natury, a nawet ateizmu. Nawet nas samych. To zdumiewajce. Przecie| od zbrodni a| roi si u Racine`a, Shakespeare`a, w greckich tragediach, a wreszcie w Biblii, nie mówic ju| o Conan Doyle`u, Christie czy Chandlerze, nikt jednak, kto jest przy zdrowych zmysBach, nie bdzie oskar|aB Dostojewskiego za zbrodni Raskolnikowa ani Shakespeare`a za mordy Makbeta. I przecie| da si te| wskaza przynajmniej jedno dzieBo, które przewy|sza pisma Sade`a ilo[ci opisów zbrodni: Krótka relacja o wyniszczeniu Indian Ojca Bartolomé de Las Casas. Wraz z upBywem czasu zBagodzono jednak inwektywy wypowiadane pod adresem Markiza, próbujc widzie go w kategoriach nowoczesnej nauki, chwytajcej swymi etykietkami niepokojc anormalno[  ludzk, a przecie| o nieludzkiej twarzy. Std dopeBniajce skali obiegowego widzenia Sade`a, neutralizujce formuBy: skandal, sadyzm, pornografia. Skandal? Niewtpliwie. Sade chciaB skandalizowa, chciaB bulwersowa swym pisarstwem  wstrz[nicie czytelnikiem to doskonaBy sposób dotarcia doD. Czy jednak nie wywoBywaB skandali obyczajowych? Nawet je[li Sade oddawaB si ekscesom, to skandalami czyniBa je opinia publiczna  plotka mówiBa o kr|cym noc po ulicach potworze, a |dna sensacji prasa wypisywaBa rzeczy niestworzone. Prawdziwym skandalem byBo jednak to, |e Markiz spdziB w 12 wizieniach wszystkich re|imów (monarchia, demokracja, rewolucja, konsulat, republika) blisko 28 i póB roku& bez prawomocnego wyroku sdu. Czy Markiz byB sadyst? Tak, je[li sadysta to, kto[, kto ratuje skazanego na rozstrzelanie dezertera, kto ryzykujc wBasn gBow, chroni przed gilotyn prezydentow de Montreuil (sprawczyni jego nieszcz[), kto jest obiektem uwielbienia ze strony poddanych oraz uwodzonych przez siebie kobiet. OpisywaB zachowania sadystyczne. To prawda, ale te| caB gam innych. Zgoda, wychBostaB par tyBków, ale flagelacja byBa wówczas popularnym afrodyzjakiem: zwikszajc ukrwienie, wzmagaBa doznania seksualne. Po prostu jego nazwisku zawdziczamy  fatalnie z tym nazwiskiem skojarzony  psychiatryczny termin. W jednym wszak aspekcie byB sadyst: gdy przerywaB igraszki z kobietami i biegB do kominka czyni zapiski na temat miBosnego aktu. Która| kobieta spokojnie zniesie taki afront! Czy Sade byB pornografem? Niewtpliwie, tyle |e pornografia posiada dwie istotne cechy, które nie wystpuj w pisarstwie Sade`a: ma ona przyciga odbiorc i wyczerpuje si na poziomie ekscesu seksualnego. Tymczasem Sade w swych najlepszych dzieBach jest czsto wrcz odpychajcy, a ów poziom ekscesu nie jest jedynym ani nawet najwa|niejszym wymiarem jego dzieBa. Dlaczego zatem Sade ponad 28 lat spdziB w wizieniu? Powodów byBo wiele. Po pierwsze, byB nieostro|ny, gBo[no wyra|aB swe pogldy, a przecie| w wieku, który zasBynB z krytyki religii i Ko[cioBa, nikt oficjalnie nie przyznawaB si do ateizmu. Po drugie, znaczn cz[ swego pobytu w wizieniu zawdziczaB Markiz te[ciowej. Spekulowano nawet, |e m[ciBa si ona na nim za to, |e przedBo|yB nad ni jej córk, a [ci[lej, obie jej córki. Bardziej prawdopodobna wydaje si jednak hipoteza, zgodnie z któr prezydentowa, nie majc zrozumienia dla modelu postpowania wielkiego pana libertyna, lansowaBa ograniczony intelektualnie i obyczajowo model mieszczaDski, tote| w trosce o dobre imi rodziny nie tylko wyjednaBa u króla lettre de cachet (bezterminowy nakaz zatrzymania), ale nawet opBacaBa pobyt Markiza za kratkami. I kto tu byB sadyst?! Po trzecie, Sade staB si typowym  kozBem ofiarnym epoki: kim[, za czyim po[rednictwem zbiorowo[ postanowiBa odkupi wBasne winy. Kim zatem byB Markiz de Sade? Niewtpliwie pisarzem, jakkolwiek pisarzem nierównym. Cho uwielbiaB teatr, to jego dramaty w najlepszym razie s przecitnych lotów. Tak|e w prozie miewaB sBabsze momenty, jak choby nie dokoDczone partie Stu dwudziestu dni Sodomy. Ale wznosiB si te| na szczyty pisarstwa: i w maBych formach (tom Historiettes, Contes et Fabliaux), i w opowiadaniach (zbiór Les Crimes de l`amour), i w powie[ciach (zwBaszcza La Nouvelle Justine i Histoire de Juliette), jego Aline et Valcour konstrukcyjnie znacznie przewy|sza Niebezpieczne zwizki Laclosa, uchodzce za niedo[cigBy wzór powie[ci epistolarnej, a historia pisarstwa nie zna równie niezwykBego dzieBa jak Sodoma. Dzi[ ju| nikt nie neguje literackich walorów pisarstwa Markiza. Historycy literatury uznali go za najwiksze odkrycie w pisarstwie XVIII wieku i dzi[ stawiaj w jednym rzdzie z Cervantesem, Kafk czy Dostojewskim, a wyrazem tej nobilitacji byBo opublikowanie w latach 90. trzytomowego wyboru dzieB Markiza w bodaj najbardziej presti|owej serii wydawniczej na [wiecie   Bibliothèque de la Pléiade w wydawnictwie Gallimard. Cho Markiz wyra|aB si w formie literackiej, to jednak przede wszystkim byB filozofem. Nie ma jednak racji Thomas, gdy powtarza tez Gorera, i|  nadmierne znaczenie, jakie Sade przywizuje do spraw zwizanych z seksem, stanowi raczej przeszkod ni| uBatwienie we wBa[ciwym zrozumieniu jego powie[ci . Wprost przeciwnie, bo warstwa  pornograficzna , przesdzajc o specyfice i niekonwencjonalno[ci pisarstwa Markiza, rozmy[lnie atakujcego czytelnicze przyzwyczajenia, stanowi jedynie pBaszczyzn porozumienia, zewntrzn tkank, za pomoc której Sade usiBuje komunikowa to, co istotne, a co ukryte pod powierzchni obscenu, powierzchni przebrania.  Kto czytaB w dziele Sade`a tylko to, co jest tam czytelnego, nie czytaB nic (Blanchot). Ale warstwa ta jest tak|e niezbywaln skBadow dzieBa  nie tylko no[nikiem filozoficznych tre[ci, ale te| tych tre[ci istotnym elementem: filozoficzny projekt markiza obejmuje jako nieodzowne to wszystko, co ekscesywne. A Sade warstw ekscesu stara si zewidencjonowa i zbada w caBej rozcigBo[ci, tote| ewidencjonuje zachowania nale|ce do sfery seksu (erotyzmu), zboczenia czy perwersje, namitno[ci czy manie, akty gwaBtu i przemocy, rodzaje tortur i aktów [witokradztwa, typy zbrodni, innymi sBowy, wszelkie przejawy  zBa . Chcc przenikn chBodn my[l sfer, któr nasza kultura uczyniBa dla tej|e my[li niedostpn, sfer sacrum (erotyzmu, przemocy i zbrodni), Sade tworzy zatem swego rodzaju sBownik perwersji, leksykon przemocy bdz kompendium libertynizmu. W tym kontek[cie Markiza mo|na widzie jako bezkompromisowego moralist: kto[, kto bez ogródek pokazaB caBe zBo, do czynienia jakiego czBowiek jest zdolny. Ale nie do[ na tym: Sade pokazaB, |e czBowiek czyni zBo nie dlatego, |e zmuszaj go do tego kraDcowe okoliczno[ci albo |e zBo to kwestia jakiej[ wyjtkowej patologii czy odlegBego (historycznie bdz geograficznie) barbarzyDstwa, lecz dlatego, |e lubi je czyni, a tylko chtnie odwoBuje si do uwznio[lajcych jego czyny usprawiedliwieD (ideologii)  czuje si usprawiedliwiony, gdy morduje, gwaBci i grabi w imi miBo[ci blizniego, dobra ogóBu, wy|szo[ci rasy, w imi religii, ojczyzny itd. Innymi sBowy, Sade pozwoliB, by przemówiBa przemoc, a t skBonno[ do przemocy dostrzegB w ka|dym z nas. Tote| nic dziwnego, |e nawet jako moralista à rebours budziB sprzeciw. NajBatwiej jest przecie| bi si w cudze piersi. Ale historia  od wypraw krzy|owych, wojen religijnych i Inkwizycji poczwszy, a na obozach koncentracyjnych skoDczywszy  wprost dowiodBa, |e to Markiz miaB racj. Pewnego rodzaju kontrowersj budziBa kwestia ateizmu Sade`a. Niektórzy komentatorzy (w tym Thomas) wyra|ali zdziwienie, |e Markiz tak czsto nawizuje do idei Boga, i dopatrywali si w tym ukrytej wyznaniowo[ci. Tymczasem Sade poddaje t ide upartej, gruntownej i kompleksowej filozoficznej krytyce (antycypujc dokonania Marksa i Freuda). Uznaje j zatem za spoBecznie opresywn (stymuluje ona wojny i konflikty na tle religijnym, sBu|y wyBcznie kapBanom do manipulowania ludzmi i ich niewolenia), emocjonalnie nie satysfakcjonujc (uwolnionej pasji nie mo|e zaspokoi |aden realny czy inteligibilny obiekt), a teoretycznie nie dajc si uzasadni (gdy| Bóg  niczego nie wyja[nia, lecz sam potrzebuje wyja[nienia [Dialog], a do wyja[nienia rzeczywisto[ci wystarcz prawa natury), by jednoznacznie i caBkowicie t ide odrzuci.  Wyznaj  konstatuje Sade  |e idea takiej chimery jest jedynym bBdem, jakiego nie mog wybaczy czBowiekowi [Histoire de Juliette]. Sade zatem  przywdziaB mask ateizmu, a|eby zwalczy ateizm (Klossowski), ale nie z pozycji wyznaniowo[ci, lecz ateizmu integralnego. PróbowaB bowiem  i to na dBugo przed Nietzschem  przemy[le konsekwencje  [mierci Boga , czyli odpowiedzie na pytanie, jakie nastpstwa dla [wiata i czBowieka ma rozpad Najwy|szej To|samo[ci. Paralelnie do owego przedsiwzicia kwestionowania kolejnych podstaw, majcych sBu|y jako zasada wyja[niania [wiata, uzasadniania jego Badu oraz zakorzenienia czBowieka w tym|e [wiecie, Sade rysuje projekt suwerenno[ci integralnej jako efekt  edukacji na drodze libertynizmu (edukacji dla wybranych)  libertyn przezwyci|a kolejno wszystko, co ogranicza t suwerenno[: Boga, Natur, Innego, Ja. Markiz nie podziela optymistycznej wiary o[wieceniowych materialistów, i| czBowiek, uwolniony od Boga, odzyska tym samym suwerenno[ i zdoBa zbudowa w oparciu o racjonalne zasady, dla wyznaczenia których wystarczy Natura, harmonijn (bo woln od wszelkich konfliktów na tle religijnym), now wspólnot, zdoln zarazem zapewni szcz[cie indywidualne. Rewindykacja Natury, czyli uwolnienie naturalnych skBonno[ci czBowieka to ruch nie dajcy si zatrzyma. Je[li dla my[licieli o[wieceniowych namitno[ci wzbieraj jak szemrzcy strumyk, to dla Sade`a pot|niej niczym wodospad. Okazuje si zatem, |e zasad Natury jest nie tyle harmonia i równowaga, ile destrukcja. W tej za[ mierze, w jakiej czBowiek sBu|y naturze, jego poczynania zyskuj uzasadnienie, on sam za[ jest usprawiedliwiony: swobodnie zaspokajajc po|danie, realizuje przecie| tylko  podszepty natury. Najpotworniejsza anomalia czy perwersja jest zatem [ci[le naturalna, bo wynika z natury i przyczynia si do realizacji jej zamysBów. Sadyczny libertyn szybko jednak dostrzega, |e uwolnienie si od Boga nie zapewnia mu suwerenno[ci, to bowiem, co go usprawiedliwia i uzasadnia jego poczynania   podszepty Natury  zarazem czyni go jej niewolnikiem, bo przecie| jest on w stanie czyni tylko to, czego |da odeD [lepa i obojtna Natura. Tote| bohaterowie Sade`a stale pragn zaatakowa natur i marz o zbrodniach, które byByby w ni wymierzone. Usunicie Boga na rzecz Natury, jawny, zdawa by si mogBo, gest ateizmu jest wic w istocie gestem pozornym, gdy|  naturalne prawa i zasady, majce wyznaczy nowy Bad, okazuj si normami moralnymi wywodzcymi si od  zabitego Boga, i nawet rewolucja, skazujca na [mier króla, doczesnego reprezentanta Boga, i rodzca anarchi, szybko przechodzi od stanu rozkBadu do stanu rekompozycji i przywraca dawne normy i instytucje, jeszcze bardziej opresywne. Ateizm okazuje si zatem aktem racjonalnej wiary w Boga, który zmartwychwstaB pod now postaci  a ludzka inwencja w wymy[laniu tych postaci jest niewyczerpana, filozofowie stale bowiem intronizuj nowych bogów: Arche, Logos, Telos, Byt, Histori itd. Sade musi zatem caBkowicie oderwa czBowieka od natury. Dotychczas, przypisujc jej cele, intencje, zamysBy, których realizacji miaBby sBu|y czBowiek, stale dokonywaB jej antropomorfizacji, teraz za[ zmienia perspektyw jej widzenia, by dostrzec w niej  podobnie jak w idei Boga  fantazmat kultury (iluzj rzutowan na rzeczywisto[). To za[ oznacza, |e nawet dotychczasowy stymulator suwerenno[ci  namitno[  musi zosta zakwestionowana, bo ulegajc jej  jako zakorzenionej w naturze, a zatem naturalnej  libertyn nadal dziaBa pod dyktando natury. Pozostaje mu tylko, podlegajca jego wBasnej decyzji, rozkosz, której powie[ciowym symbolem jest akt sodomii: jaBowa rozkosz pBynca z jaBowego przedmiotu, szydzcy z reprodukcji gest destrukcji norm, wprost wymierzony w natur i zasad jej funkcjonowania, w tym wic sensie gest [ci[le anty-naturalny, suwerenny. Wydawa by si mogBo, |e zmierzajcy do suwerenno[ci libertyn napotyka na swej drodze przeszkod nie do pokonania: blizniego, Innego, który jest mu nieodzowny w dostarczaniu sobie rozkoszy. Ale ofiary nie s dlaD ludzkimi bytami, lecz raczej majcymi sBu|y zwierztami, które w stosownej chwili si usuwa, lub rzeczami bdz liczbami, a ich niszczenie jest rachunkiem matematycznym, czyst operacj odejmowania, nie posiadaj one |adnej podmiotowo[ci, s raczej znakami ideologicznych i spoBecznych warto[ci i norm, które, jako |e stanowi  [lady  zmarBego Boga, a zatem ograniczaj wolno[ Pana, nale|y zniszczy. W gruncie rzeczy s one, bo zawsze byBy, [ci[le niczym. Tote| libertyn w istocie ich nie potrzebuje: najwikszymi i [ci[le suwerennymi rozkoszami s rozkosze wyobrazni (tote| Sade opisuje wszelkie mo|liwe  wystpki , a nie popeBnia ich; jak|e bowiem trywialno[ wszystkiego, co osigalne w [wiecie, mo|e si mierzy z niewyczerpan imaginacj). Czy| jednak Sade nie przyznaje podmiotowo[ci innym libertynom? Ci bowiem stale si grupuj, zawizuj stowarzyszenia, ustalaj normy porozumienia, zasady i prawa, niekiedy wrcz drobiazgowo skodyfikowane  jakby w intencji zagwarantowania sobie wzajem opartej na szacunku nietykalno[ci. Ale przy pierwszej nadarzajcej si okazji wizi te i tak zerw, czynic to zreszt z najwiksz przyjemno[ci, przyjemno[ci pBync z naruszania zasad, norm i praw, z transgresji. Nie mamy tu bowiem do czynienia ze spoBeczn relacj Ja  Inny, lecz ze starciem jednego quantum mocy z innym. Ten, kto nie cofnie si przed niczym, komu nie zadr|y rka i serce, kto gotów bdzie popeBni caBe zBo, zawsze bdzie braB gór w konfrontacji z innym libertynem  zwyci|y libertyn dysponujcy wiksz doz siBy i energii. A dla niego nawet rozkosz jest [ci[le niepodzielna, gdy| |yje on w [wiecie totalnej i absolutnej samotno[ci, na okre[lenie której Markiz ukuB nawet termin isolisme. Czy jednak libertyn nie zawaha si, gdy zmuszony zostanie zaryzykowa wBasnym Ja? Jedna z powie[ciowych bohaterek Sade`a, Amelia, ju| u progu dorosBo[ci formuBuje idee mogce stanowi wrcz zwieDczenie Sadycznego libertynizmu:  Odkd skoDczyBam pitna[cie lat, moj gBow zaprzta jedna my[l: pa[ ofiar okrutnych namitno[ci libertynizmu. (& ) Chc umrze w ten wBa[nie sposób: umierajc da okazj do zbrodni, ta wBa[nie idea zawróciBa mi w gBowie [Histoire de Juliette]. W imi zasad libertynizmu sadyczny libertyn gotów jest rzuci na szal wBasne istnienie i szuka rozkoszy we wBasnej [mierci. Droga ku suwerenno[ci, prowadzca od konwencjonalnego ateizmu poprzez ateistyczny naturalizm ku nihilistycznemu immoralizmowi, kulminuje w fazie apatii, fazie integralnego ateizmu czy te| integralnej potworno[ci, fazie bdcej dezintegracj czBowieka (uwolnionego od konstytuujcych ludzk racjonalno[ stadnych popdów i stadnych warto[ci, regulujcych i porczajcych egzystencj wspólnoty) i powoBaniem potwora, który nie respektuje wBa[ciwego czBowiekowi pragnienia przetrwania, przedBu|ania gatunku i zakorzenienia w zbiorowo[ci. W apatii libertyn staje si panem |ycia i [mierci, a zatem jest równy bogom. W tym kontek[cie Sadyczna wizja czBowieka suwerennego, potwora, koncepcja integralnego ateizmu, bdc nie tylko aludzka (potworno[), ale te| antyludzka (perspektywa autodestrukcji), okazuje si pozorem i parodi systemu, nie mo|e bowiem sta si doktryn spoBecznie akceptowan, nie wykraczajc za[ poza jednostkowy przypadek Markiza de Sade, nie mo|e w ogóle pretendowa do miana doktryny, czyli uniwersalnego, powszechnie prawomocnego projektu. Je[li jednak chcemy z caB konsekwencj pyta o podstaw [wiata i my[lenia w tym|e [wiecie, je[li chcemy choby pomy[le o prawdziwej suwerenno[ci, to musimy si liczy z destrukcyjnymi, nihilistycznymi wnioskami, do jakich dochodzi Markiz de Sade (nawet je[li jego projekt jest [ci[le nierealizowalny). I by mo|e dlatego  cho byBo tylu  pornografów i libertynów, tylu my[licieli i pisarzy, a nawet tylu generaBów i wodzów  wBa[nie Sade [cignB na siebie caB ludzk nienawi[. Jak gdyby jego czytelnicy przeczuwali nieodpart prawd my[li Markiza i w odruchu obronnym [cigali wBa[nie jego i jego dzieBa. I dlatego racj ma Bataille, gdy mówi, |e  dla kogo[, kto pytajc o czBowieka, chce dotrze do samych podstaw, lektura Sade`a nie tylko godna jest polecenia, ale absolutnie konieczna . A jak na tle wspóBczesnej wiedzy o Markizie wypada ksi|ka Thomasa? Niewtpliwie Thomas daje do[ wierny, momentami nawet szczegóBowy obraz okoliczno[ci |ycia Sade`a, wzbogacony krótkimi opisami piknych okolic La Coste i Saumane, czsto ujawniajc wrcz niejak atencj dla regionów, w jakich Markiz przebywaB, i potrafic dostrzec ich wpByw na jego osob i dzieBo. Ale na tym, niestety, zalety tej biografii si wyczerpuj. To prawda, |e Thomas poprawiB i uzupeBniB sw ksi|k. Wydanie pierwsze z roku 1976 ponownie ukazaBo si w roku 1992 po zapoznaniu si autora z now wersj biografii Lely`ego oraz trzytomow biografi Pauverta. Cho pierwsz, do[ such, bardziej opisow wersj pracy Thomas ubarwiB i o|ywiB du| ilo[ci cytatów z listów Sade`a i jego bliskich, to jednak nie ustrzegB si powa|nych mankamentów: po pierwsze, nazbyt blisko trzyma si on toku wywodów Pauverta i Lely`ego, zwBaszcza tego pierwszego, niejednokrotnie wprost idc za nim i powtarzajc jego konkluzje, po drugie za[  wielokrotnie powtarza wBasne spostrze|enia, a nawet wcze[niej u|yte zwroty i sformuBowania. Tak|e owo szczegóBowe podej[cie budzi pewne wtpliwo[ci, jest bowiem wybiórcze: Thomas koncentruje si zwBaszcza na aferach Markiza (korzystajc w tym wzgldzie z wrcz pietystycznych ustaleD Heine`ego), znacznie bardziej pobie|nie natomiast traktuje inne momenty biografii Sade`a, m. in. podró| do WBoch, okres Rewolucji czy pobyt w Charenton, a w pewnej mierze dotyczy to tak|e rodziny i mBodo[ci Markiza. Cho bowiem Thomas przypomina o Laurze,  muzie Petrarki, to ani sBowem nie mówi o Louisie de Sade, fundatorze w 1177 roku sBynnego mostu w Awinionie, oraz o Hugues`u de Sade, wspóBfundatorze w roku 1355 kamiennej wersji tego mostu, którego znaczn cz[ dzi[ jeszcze mo|na podziwia, wBcznie z herbem rodowym Sade`a pod pierwszym Bukiem. Thomas nie pisze te|, |e kilkunastoletni Sade spdzaB wakacje u byBych kochanek ojca, hrabiny de Raimond i pani de Vernouillet. Dopatrujc si w ksidzu Dubois wzoru dla bohaterów powie[ci Markiza, tylko wymienia z nazwiska hrabiego de Charolais, jednego z najbardziej  sadycznych ludzi tamtych czasów, z którym Sade kilkakrotnie stykaB si w dzieciDstwie i którym tym bardziej mógB sBu|y mu za model. Z kolei hrabia de Sade jawi si z kart biografii Thomasa kim[ innym ni| byB w rzeczywisto[ci. Thomas konstatuje np.:  honor rodziny nie byB raczej zagro|ony ze strony ojca Sade`a . Tymczasem hrabia zmieniaB kochanki jak rkawiczki, by nastpnie czyni z nich swe przyjacióBki, a kroniki policyjne odnotowuj, i| zostaB przyBapany w Tuileries (tradycyjnym miejscu tego rodzaju spotkaD w Pary|u) na podrywie homoseksualnym. Natomiast abbé de Sade m. in. zostaB zatrzymany przez policj na obcowaniu& z niejak Teres Dieu (dieu to  bóg w jz. franc.). Pomija te| Thomas fakt, i| Markiz podczas pobytu we WBoszech Florencj zwiedzaB w towarzystwie pani Moldetti i jej m|a, malarza Tierce`a, który wykonaB ok. setki rysunków do dzieBa Sade`a, bdcego opisem tej podró|y: Voyage d`Italie. Choby predylekcja Thomasa do sigania po anegdot powinna go skBoni do przywoBania tych pikantnych epizodów. Gdyby je znaB& Pocztków prozatorskich poczynaD Sade`a Thomas dopatruje si w latach 80., po pierwszych niepowodzeniach jego dramatów, gdy tymczasem pierwsze próby pisarskie Markiz czyniB ju| w roku 1763, zaraz po wystpieniu z armii, i ju| wówczas zamy[liB zbiór majcy nosi tytuB Ruvres diverses. Thomas powtarza te| za Lelym przekonanie, i| Sade`a przed gilotyn uratowaBo przeludnienie wizieD, gdy tymczasem |ycie zawdziczaB on Sensible, towarzyszce jego ostatnich lat, która korzystajc ze swych koneksji, sprawiBa, |e stra|nik wizienny miaB Markiza nie znalez& i nie znalazB (przy jego nazwisku na li[cie wizniów kto[ dopisaB:  nieobecny ). Nie czytajc doskonaBej biografii Levera (któremu Xavier i Thibault de Sade udostpnili rodzinne archiwa, a przeszukiwaB on tak|e archiwa w Niemczech i Austrii), miaB Thomas prawo wielu faktów nie zna, ale wykazuje on istotny brak uwra|liwienia historycznego: zdarza si bowiem, |e nie[ci[le podaje daty i nazwiska albo myli charakterystyki postaci (np. jego zdaniem, Julietta wierzy w Najwy|sz Niegodziw Istot, gdy tymczasem ów bóg zBa jest przedmiotem wiary Saint-Fonda; Minskiemu z kolei ka|e Thomas gustowa w ekskrementach, podczas gdy ten ma podniebienie kanibala). Do tego wszystkiego ugruntowany w tradycji i w prawie akt ukarania zbrodniarza pod jego nieobecno[ en effigie (Bac. in effigie, tj.  w wizerunku ) Thomas nazywa po prostu dziwaczn fars(!). Bodaj jeszcze powa|niejszy jest u Thomasa brak uwra|liwienia historyczno- literackiego. Z uporem porównuje on Sade`a z Richardsonem, Fieldingiem i Radcliff, z angielsk tradycj powie[ci gotyckiej i pornograficznej, zupeBnie natomiast zapomina o francuskiej tradycji literackiej, w tym powie[ci Botrzykowskiej i erotycznej, tote| nazwisk MaBgorzaty z Navarry, Duchesne`a, Cazotte`a, Nougareta, Crébillona, Gil Blasa i wielu innych nie znajdziemy w jego biografii. Dopatrujc si u Markiza inspiracji czerpanych nawet od Cooka, zupeBnie nie zauwa|a, |e w opisach ekscesów Sade peBnymi gar[ciami korzysta z quasi-etnologicznego zbioru Démeuniera, L`esprit des usages et des coutumes des différents peuples. Thomas najwyrazniej nie dostrzega, |e to Sade  zapanowaB nad wiekiem XX (Apollinaire), gdy tymczasem o Fieldingu i Richardsonie pamitaj tylko historycy literatury angielskiej. Wychwala te| Thomas nimi-powie[ Niedole cnoty, która jednak  podobnie jak opowiadania z tomu Les Crimes de l`amour  jest konwencjonalnym produktem z hollywoodzkim happy endem, napisanym przez Sade`a bardzo sprawnie, ale obliczonym po prostu na zarobienie pienidzy. Rozwodzi si te| nad jednostronicow (si!) opowiastk L`epoux complaisant, a jedyne w swoim rodzaju dzieBa, którym Sade zawdzicza sBaw i pozycj  liczce blisko 3 tysice stron La Nouvelle Justine oraz Histoire de Juliette  traktuje jako nieudan, bo przeBadowan filozoficznymi rozprawami i opisami ekscesów, przeróbk pierwszej wersji przygód Justyny/Zofii. Do tego jeszcze powie[ Aline et Valcour, zawierajc sBynn  czarn utopi , czyli opowie[ o królestwie Butua, a tak|e ekscesywne przygody Leonory trafiajcej m. in. w rce Inkwizycji, uznaje za mniej  odwa|n pod wzgldem erotycznym ni| Niebezpieczne zwizki . Poza tym Thomas zastrzega, by nie robi prostych uproszczeD psychobiograficznych, dopatrujc si bezpo[redniego oddzwiku okoliczno[ci |ycia Markiza w jego dziele, a ju| w nastpnym akapicie, i wielokrotnie dalej, postpuje dokBadnie na odwrót. Jeszcze bardziej wyrazny jest brak uwra|liwienia Thomasa na problematyk filozoficzn. Poczwszy od tego, |e podkre[la on, i| sadyczny charakter miaB gest wychBostania Ró|y Keller i innych dziewczt, nie za[ zbrodnie, o jakich donosiBa prasa, ale sam raz po raz przywoBuje gBo[ne morderstwa, i te, w których kontek[cie pojawiaBo si nazwisko Sade`a (m. in.  mordercy z wrzosowisk ), i te, w których nawet nie padBo, a skoDczywszy na tym, |e cho wielokrotnie siga po sBowo  filozofia , to o walorze refleksyjnym dzieBa Sade`a nie jest w stanie nic powiedzie, gdy za[ to próbuje uczyni, to wypisuje jawne niedorzeczno[ci w rodzaju przekonania, |e Sade  pokazuje mo|liwo[ stworzenia [wiata opartego na boskim porzdku , bdz proponuje wewntrznie sprzeczne wyra|enie  ateizm religijny i my[l Markiza postrzega w ramach alternatywy: albo chciaB on  usprawiedliwi Opatrzno[ , albo byB  propagatorem zbrodni i wystpku . Zapewne podobnie widziaBa swego zicia prezydentowa de Montreuil  dlatego zamknBa go na kilkana[cie lat. Ostatecznie mo|na by rzec, i| Thomas nazbyt si Markizowi nie przysBu|yB, bo cho w aspekcie faktograficznym daje poszerzony obraz okoliczno[ci |ycia Sade, to na wy|szym poziomie ogólno[ci wyraznie si gubi. O Markizie za[  zwa|ywszy na skal nieporozumieD i niezrozumienia, zwizanych z jego osob i dzieBem  nale|y mówi tym bardziej precyzyjnie i kompetentnie. Thomas w swym dziele nie jest zatem ani wnikliwym historykiem, ani oczytanym literaturoznawc, a ju| tym bardziej filozofem. Czsto nie jest nawet ciekawym gawdziarzem, bo obok dobrych momentów ma znacznie gorsze, choby wówczas, gdy sw opowie[ uzupeBnia anegdotkami o postaciach nie majcego nic wspólnego ani z Sade`em, ani z jakkolwiek pojt sadyczno[ci. Dowodem na to, |e mo|na jednak napisa |yw, barwn, oryginaln, a przy tym doskonaB literacko i wykazujc uwra|liwienie filozoficzne biografi Sade`a, nie powielajc zarazem dokonaD  niezrównanych w tym wzgldzie  Lely`ego, Pauverta i Levera, jest choby praca Raymonda Jeana, Un portrait de Sade.

Wyszukiwarka