��Bogdan Banasiak
Kim byB Markiz de Sade?1
Kim jestem? (& ). Powiedz mi, prosz,
bo ja sam nic o tym nie wiem.
D. A. F. de Sade
Kwestia Markiza de Sade to kwestia paradoksalna. Choby dlatego, |e niemal
ka|dy co[ o nim sByszaB i nawet je[li nie zawsze wprost skojarzy jego nazwisko, to
prawdopodobnie przynajmniej ukute od tego nazwiska miano sadyzm nie bdzie mu
obce. Czy jednak naprawd wiemy co[ o Markizie? A je[li tak, to co wiemy?
ChciaB wiedzie wiek XVIII i XIX. I dlatego nazywaB, a poniewa| tylko chory
umysB mo|e roi takie wizje, tylko przestpca mo|e ujawnia tak zbrodnicze zamysBy,
to nazywaB Markiza szaleDcem, zboczeDcem i morderc. Mamy bowiem zwyczaj
etykietkowa. Sam akt nazwania czego[ niezrozumiaBego czy nieznanego i dlatego
budzcego groz wzmacnia nasze poczucie bezpieczeDstwa. ZwBaszcza je[li s to
proste formuBy wykluczajce Innego ze zbiorowo[ci zBo zostaje zidentyfikowane i
odrzucone, a to utwierdza nas w przekonaniu, |e dobro jest naszym udziaBem:
mo|emy zatem spa spokojnie.
Czy Sade byB szaleDcem? Tak, je[li szaleDcami byli Nietzsche, Artaud, Nerval,
H�lderlin, van Gogh, Goya& , nazwiska najwikszych pisarzy, malarzy, poet�w
mo|na by tutaj wymienia niemal w nieskoDczono[. Bo to oni, wyrastajcy ponad
przecitno[ i wyprzedzajcy swe czasy, z uznaniem swego geniuszu czsto musieli
czeka na p�znego wnuka , dla syn�w bowiem byli zazwyczaj tylko szaleDcami .
Przecie| to proste: odebra prawo do rozumno[ci tym, kt�rych jasnowzroczno[ jest
tak przenikliwa, |e a| bolesna, gdy m�wi nam jak[ czstk prawdy o nas. A prawda
jak wiadomo w oczy kole .
Czy Sade byB zboczeDcem? Tak, podobnie jak zboczony byB caBy wiek XVIII
wiek libertynizmu, swobody obyczajowej, idcej czsto w parze z
wolnomy[licielstwem (wystarczy wymieni Casanov, Rivarola, Besanvala, obu
Cr�billon�w, Bretonne`a, z caB pewno[ci gBo[niejszych od Sade`a libertyn�w) z
dworem kr�lewskim na czele, zwBaszcza za czas�w regenta Filipa OrleaDskiego,
1
Tekst ten stanowi poszerzon wersj posBowia do ksi|ki: D. Thomas, Markiz de Sade, przeB. J. Korpanty, red.
nauk. B. Banasiak, Bertelsmann, Warszawa 2003, s. 371-382; w wydaniu ksi|kowym za sugesti wydawcy
usunite zostaBy koDcowe partie tekstu, mocno krytyczne w stosunku do biografii autorstwa Thomasa.
klasztorami i domami publicznymi, gdzie wrcz mo|na byBo otrzyma menu, zdolne
zaspokoi najbardziej nawet wyszukane gusta. A czy| udziaBem wBa[nie naszych
czas�w nie byBa rewolucja seksualna, czy| uznawanie praw mniejszo[ciom
seksualnym nie jest dowodem naszej obyczajowej i [wiatopogldowej tolerancji?
Czy byB morderc? Niewtpliwie, podobnie jak w sprawie marsylskiej : nie
ma ofiary, nie ma zwBok, nie ma dowod�w, ale jest wyrok [mierci& Niewtpliwie, bo
Markiz zamordowaB caB gam naszych prze[wiadczeD, przekonaD i mit�w, choby
na temat idei Boga, religii, Ko[cioBa, spoBeczeDstwa, natury, a nawet ateizmu. Nawet
nas samych.
To zdumiewajce. Przecie| od zbrodni a| roi si u Racine`a, Shakespeare`a, w
greckich tragediach, a wreszcie w Biblii, nie m�wic ju| o Conan Doyle`u, Christie
czy Chandlerze, nikt jednak, kto jest przy zdrowych zmysBach, nie bdzie oskar|aB
Dostojewskiego za zbrodni Raskolnikowa ani Shakespeare`a za mordy Makbeta. I
przecie| da si te| wskaza przynajmniej jedno dzieBo, kt�re przewy|sza pisma Sade`a
ilo[ci opis�w zbrodni: Kr�tka relacja o wyniszczeniu Indian Ojca Bartolom� de Las
Casas.
Wraz z upBywem czasu zBagodzono jednak inwektywy wypowiadane pod
adresem Markiza, pr�bujc widzie go w kategoriach nowoczesnej nauki, chwytajcej
swymi etykietkami niepokojc anormalno[ ludzk, a przecie| o nieludzkiej
twarzy. Std dopeBniajce skali obiegowego widzenia Sade`a, neutralizujce formuBy:
skandal, sadyzm, pornografia.
Skandal? Niewtpliwie. Sade chciaB skandalizowa, chciaB bulwersowa swym
pisarstwem wstrz[nicie czytelnikiem to doskonaBy spos�b dotarcia doD. Czy
jednak nie wywoBywaB skandali obyczajowych? Nawet je[li Sade oddawaB si
ekscesom, to skandalami czyniBa je opinia publiczna plotka m�wiBa o kr|cym noc
po ulicach potworze, a |dna sensacji prasa wypisywaBa rzeczy niestworzone.
Prawdziwym skandalem byBo jednak to, |e Markiz spdziB w 12 wizieniach
wszystkich re|im�w (monarchia, demokracja, rewolucja, konsulat, republika) blisko
28 i p�B roku& bez prawomocnego wyroku sdu.
Czy Markiz byB sadyst? Tak, je[li sadysta to, kto[, kto ratuje skazanego na
rozstrzelanie dezertera, kto ryzykujc wBasn gBow, chroni przed gilotyn
prezydentow de Montreuil (sprawczyni jego nieszcz[), kto jest obiektem
uwielbienia ze strony poddanych oraz uwodzonych przez siebie kobiet. OpisywaB
zachowania sadystyczne. To prawda, ale te| caB gam innych. Zgoda, wychBostaB par
tyBk�w, ale flagelacja byBa w�wczas popularnym afrodyzjakiem: zwikszajc
ukrwienie, wzmagaBa doznania seksualne. Po prostu jego nazwisku zawdziczamy
fatalnie z tym nazwiskiem skojarzony psychiatryczny termin. W jednym wszak
aspekcie byB sadyst: gdy przerywaB igraszki z kobietami i biegB do kominka czyni
zapiski na temat miBosnego aktu. Kt�ra| kobieta spokojnie zniesie taki afront!
Czy Sade byB pornografem? Niewtpliwie, tyle |e pornografia posiada dwie
istotne cechy, kt�re nie wystpuj w pisarstwie Sade`a: ma ona przyciga odbiorc i
wyczerpuje si na poziomie ekscesu seksualnego. Tymczasem Sade w swych
najlepszych dzieBach jest czsto wrcz odpychajcy, a �w poziom ekscesu nie jest
jedynym ani nawet najwa|niejszym wymiarem jego dzieBa.
Dlaczego zatem Sade ponad 28 lat spdziB w wizieniu? Powod�w byBo wiele.
Po pierwsze, byB nieostro|ny, gBo[no wyra|aB swe pogldy, a przecie| w wieku, kt�ry
zasBynB z krytyki religii i Ko[cioBa, nikt oficjalnie nie przyznawaB si do ateizmu. Po
drugie, znaczn cz[ swego pobytu w wizieniu zawdziczaB Markiz te[ciowej.
Spekulowano nawet, |e m[ciBa si ona na nim za to, |e przedBo|yB nad ni jej c�rk, a
[ci[lej, obie jej c�rki. Bardziej prawdopodobna wydaje si jednak hipoteza, zgodnie z
kt�r prezydentowa, nie majc zrozumienia dla modelu postpowania wielkiego pana
libertyna, lansowaBa ograniczony intelektualnie i obyczajowo model mieszczaDski,
tote| w trosce o dobre imi rodziny nie tylko wyjednaBa u kr�la lettre de cachet
(bezterminowy nakaz zatrzymania), ale nawet opBacaBa pobyt Markiza za kratkami. I
kto tu byB sadyst?! Po trzecie, Sade staB si typowym kozBem ofiarnym epoki: kim[,
za czyim po[rednictwem zbiorowo[ postanowiBa odkupi wBasne winy.
Kim zatem byB Markiz de Sade? Niewtpliwie pisarzem, jakkolwiek pisarzem
nier�wnym. Cho uwielbiaB teatr, to jego dramaty w najlepszym razie s przecitnych
lot�w. Tak|e w prozie miewaB sBabsze momenty, jak choby nie dokoDczone partie Stu
dwudziestu dni Sodomy. Ale wznosiB si te| na szczyty pisarstwa: i w maBych formach
(tom Historiettes, Contes et Fabliaux), i w opowiadaniach (zbi�r Les Crimes de
l`amour), i w powie[ciach (zwBaszcza La Nouvelle Justine i Histoire de Juliette), jego
Aline et Valcour konstrukcyjnie znacznie przewy|sza Niebezpieczne zwizki Laclosa,
uchodzce za niedo[cigBy wz�r powie[ci epistolarnej, a historia pisarstwa nie zna
r�wnie niezwykBego dzieBa jak Sodoma. Dzi[ ju| nikt nie neguje literackich walor�w
pisarstwa Markiza. Historycy literatury uznali go za najwiksze odkrycie w pisarstwie
XVIII wieku i dzi[ stawiaj w jednym rzdzie z Cervantesem, Kafk czy
Dostojewskim, a wyrazem tej nobilitacji byBo opublikowanie w latach 90.
trzytomowego wyboru dzieB Markiza w bodaj najbardziej presti|owej serii
wydawniczej na [wiecie Biblioth�que de la Pl�iade w wydawnictwie Gallimard.
Cho Markiz wyra|aB si w formie literackiej, to jednak przede wszystkim byB
filozofem. Nie ma jednak racji Thomas, gdy powtarza tez Gorera, i| nadmierne
znaczenie, jakie Sade przywizuje do spraw zwizanych z seksem, stanowi raczej
przeszkod ni| uBatwienie we wBa[ciwym zrozumieniu jego powie[ci . Wprost
przeciwnie, bo warstwa pornograficzna , przesdzajc o specyfice i
niekonwencjonalno[ci pisarstwa Markiza, rozmy[lnie atakujcego czytelnicze
przyzwyczajenia, stanowi jedynie pBaszczyzn porozumienia, zewntrzn tkank, za
pomoc kt�rej Sade usiBuje komunikowa to, co istotne, a co ukryte pod powierzchni
obscenu, powierzchni przebrania. Kto czytaB w dziele Sade`a tylko to, co jest tam
czytelnego, nie czytaB nic (Blanchot).
Ale warstwa ta jest tak|e niezbywaln skBadow dzieBa nie tylko no[nikiem
filozoficznych tre[ci, ale te| tych tre[ci istotnym elementem: filozoficzny projekt
markiza obejmuje jako nieodzowne to wszystko, co ekscesywne. A Sade warstw
ekscesu stara si zewidencjonowa i zbada w caBej rozcigBo[ci, tote| ewidencjonuje
zachowania nale|ce do sfery seksu (erotyzmu), zboczenia czy perwersje, namitno[ci
czy manie, akty gwaBtu i przemocy, rodzaje tortur i akt�w [witokradztwa, typy
zbrodni, innymi sBowy, wszelkie przejawy zBa . Chcc przenikn chBodn my[l
sfer, kt�r nasza kultura uczyniBa dla tej|e my[li niedostpn, sfer sacrum
(erotyzmu, przemocy i zbrodni), Sade tworzy zatem swego rodzaju sBownik perwersji,
leksykon przemocy bdz kompendium libertynizmu.
W tym kontek[cie Markiza mo|na widzie jako bezkompromisowego
moralist: kto[, kto bez ogr�dek pokazaB caBe zBo, do czynienia jakiego czBowiek jest
zdolny. Ale nie do[ na tym: Sade pokazaB, |e czBowiek czyni zBo nie dlatego, |e
zmuszaj go do tego kraDcowe okoliczno[ci albo |e zBo to kwestia jakiej[ wyjtkowej
patologii czy odlegBego (historycznie bdz geograficznie) barbarzyDstwa, lecz dlatego,
|e lubi je czyni, a tylko chtnie odwoBuje si do uwznio[lajcych jego czyny
usprawiedliwieD (ideologii) czuje si usprawiedliwiony, gdy morduje, gwaBci i grabi
w imi miBo[ci blizniego, dobra og�Bu, wy|szo[ci rasy, w imi religii, ojczyzny itd.
Innymi sBowy, Sade pozwoliB, by przem�wiBa przemoc, a t skBonno[ do przemocy
dostrzegB w ka|dym z nas. Tote| nic dziwnego, |e nawet jako moralista � rebours
budziB sprzeciw. NajBatwiej jest przecie| bi si w cudze piersi. Ale historia od
wypraw krzy|owych, wojen religijnych i Inkwizycji poczwszy, a na obozach
koncentracyjnych skoDczywszy wprost dowiodBa, |e to Markiz miaB racj.
Pewnego rodzaju kontrowersj budziBa kwestia ateizmu Sade`a. Niekt�rzy
komentatorzy (w tym Thomas) wyra|ali zdziwienie, |e Markiz tak czsto nawizuje
do idei Boga, i dopatrywali si w tym ukrytej wyznaniowo[ci. Tymczasem Sade
poddaje t ide upartej, gruntownej i kompleksowej filozoficznej krytyce (antycypujc
dokonania Marksa i Freuda).
Uznaje j zatem za spoBecznie opresywn (stymuluje ona wojny i konflikty na
tle religijnym, sBu|y wyBcznie kapBanom do manipulowania ludzmi i ich niewolenia),
emocjonalnie nie satysfakcjonujc (uwolnionej pasji nie mo|e zaspokoi |aden
realny czy inteligibilny obiekt), a teoretycznie nie dajc si uzasadni (gdy| B�g
niczego nie wyja[nia, lecz sam potrzebuje wyja[nienia [Dialog], a do wyja[nienia
rzeczywisto[ci wystarcz prawa natury), by jednoznacznie i caBkowicie t ide
odrzuci. Wyznaj konstatuje Sade |e idea takiej chimery jest jedynym bBdem,
jakiego nie mog wybaczy czBowiekowi [Histoire de Juliette].
Sade zatem przywdziaB mask ateizmu, a|eby zwalczy ateizm (Klossowski),
ale nie z pozycji wyznaniowo[ci, lecz ateizmu integralnego. Pr�bowaB bowiem i to
na dBugo przed Nietzschem przemy[le konsekwencje [mierci Boga , czyli
odpowiedzie na pytanie, jakie nastpstwa dla [wiata i czBowieka ma rozpad
Najwy|szej To|samo[ci. Paralelnie do owego przedsiwzicia kwestionowania
kolejnych podstaw, majcych sBu|y jako zasada wyja[niania [wiata, uzasadniania
jego Badu oraz zakorzenienia czBowieka w tym|e [wiecie, Sade rysuje projekt
suwerenno[ci integralnej jako efekt edukacji na drodze libertynizmu (edukacji dla
wybranych) libertyn przezwyci|a kolejno wszystko, co ogranicza t suwerenno[:
Boga, Natur, Innego, Ja.
Markiz nie podziela optymistycznej wiary o[wieceniowych materialist�w, i|
czBowiek, uwolniony od Boga, odzyska tym samym suwerenno[ i zdoBa zbudowa w
oparciu o racjonalne zasady, dla wyznaczenia kt�rych wystarczy Natura, harmonijn
(bo woln od wszelkich konflikt�w na tle religijnym), now wsp�lnot, zdoln
zarazem zapewni szcz[cie indywidualne.
Rewindykacja Natury, czyli uwolnienie naturalnych skBonno[ci czBowieka to
ruch nie dajcy si zatrzyma. Je[li dla my[licieli o[wieceniowych namitno[ci
wzbieraj jak szemrzcy strumyk, to dla Sade`a pot|niej niczym wodospad. Okazuje
si zatem, |e zasad Natury jest nie tyle harmonia i r�wnowaga, ile destrukcja. W tej
za[ mierze, w jakiej czBowiek sBu|y naturze, jego poczynania zyskuj uzasadnienie, on
sam za[ jest usprawiedliwiony: swobodnie zaspokajajc po|danie, realizuje przecie|
tylko podszepty natury. Najpotworniejsza anomalia czy perwersja jest zatem [ci[le
naturalna, bo wynika z natury i przyczynia si do realizacji jej zamysB�w.
Sadyczny libertyn szybko jednak dostrzega, |e uwolnienie si od Boga nie
zapewnia mu suwerenno[ci, to bowiem, co go usprawiedliwia i uzasadnia jego
poczynania podszepty Natury zarazem czyni go jej niewolnikiem, bo przecie|
jest on w stanie czyni tylko to, czego |da odeD [lepa i obojtna Natura. Tote|
bohaterowie Sade`a stale pragn zaatakowa natur i marz o zbrodniach, kt�re byByby
w ni wymierzone.
Usunicie Boga na rzecz Natury, jawny, zdawa by si mogBo, gest ateizmu jest
wic w istocie gestem pozornym, gdy| naturalne prawa i zasady, majce wyznaczy
nowy Bad, okazuj si normami moralnymi wywodzcymi si od zabitego Boga, i
nawet rewolucja, skazujca na [mier kr�la, doczesnego reprezentanta Boga, i rodzca
anarchi, szybko przechodzi od stanu rozkBadu do stanu rekompozycji i przywraca
dawne normy i instytucje, jeszcze bardziej opresywne.
Ateizm okazuje si zatem aktem racjonalnej wiary w Boga, kt�ry
zmartwychwstaB pod now postaci a ludzka inwencja w wymy[laniu tych postaci
jest niewyczerpana, filozofowie stale bowiem intronizuj nowych bog�w: Arche,
Logos, Telos, Byt, Histori itd. Sade musi zatem caBkowicie oderwa czBowieka od
natury. Dotychczas, przypisujc jej cele, intencje, zamysBy, kt�rych realizacji miaBby
sBu|y czBowiek, stale dokonywaB jej antropomorfizacji, teraz za[ zmienia perspektyw
jej widzenia, by dostrzec w niej podobnie jak w idei Boga fantazmat kultury (iluzj
rzutowan na rzeczywisto[).
To za[ oznacza, |e nawet dotychczasowy stymulator suwerenno[ci
namitno[ musi zosta zakwestionowana, bo ulegajc jej jako zakorzenionej w
naturze, a zatem naturalnej libertyn nadal dziaBa pod dyktando natury. Pozostaje mu
tylko, podlegajca jego wBasnej decyzji, rozkosz, kt�rej powie[ciowym symbolem jest
akt sodomii: jaBowa rozkosz pBynca z jaBowego przedmiotu, szydzcy z reprodukcji
gest destrukcji norm, wprost wymierzony w natur i zasad jej funkcjonowania, w tym
wic sensie gest [ci[le anty-naturalny, suwerenny.
Wydawa by si mogBo, |e zmierzajcy do suwerenno[ci libertyn napotyka na
swej drodze przeszkod nie do pokonania: blizniego, Innego, kt�ry jest mu
nieodzowny w dostarczaniu sobie rozkoszy. Ale ofiary nie s dlaD ludzkimi bytami,
lecz raczej majcymi sBu|y zwierztami, kt�re w stosownej chwili si usuwa, lub
rzeczami bdz liczbami, a ich niszczenie jest rachunkiem matematycznym, czyst
operacj odejmowania, nie posiadaj one |adnej podmiotowo[ci, s raczej znakami
ideologicznych i spoBecznych warto[ci i norm, kt�re, jako |e stanowi
[lady zmarBego Boga, a zatem ograniczaj wolno[ Pana, nale|y zniszczy. W
gruncie rzeczy s one, bo zawsze byBy, [ci[le niczym. Tote| libertyn w istocie ich nie
potrzebuje: najwikszymi i [ci[le suwerennymi rozkoszami s rozkosze wyobrazni
(tote| Sade opisuje wszelkie mo|liwe wystpki , a nie popeBnia ich; jak|e bowiem
trywialno[ wszystkiego, co osigalne w [wiecie, mo|e si mierzy z niewyczerpan
imaginacj).
Czy| jednak Sade nie przyznaje podmiotowo[ci innym libertynom? Ci bowiem
stale si grupuj, zawizuj stowarzyszenia, ustalaj normy porozumienia, zasady i
prawa, niekiedy wrcz drobiazgowo skodyfikowane jakby w intencji
zagwarantowania sobie wzajem opartej na szacunku nietykalno[ci. Ale przy pierwszej
nadarzajcej si okazji wizi te i tak zerw, czynic to zreszt z najwiksz
przyjemno[ci, przyjemno[ci pBync z naruszania zasad, norm i praw, z transgresji.
Nie mamy tu bowiem do czynienia ze spoBeczn relacj Ja Inny, lecz ze starciem
jednego quantum mocy z innym. Ten, kto nie cofnie si przed niczym, komu nie
zadr|y rka i serce, kto got�w bdzie popeBni caBe zBo, zawsze bdzie braB g�r w
konfrontacji z innym libertynem zwyci|y libertyn dysponujcy wiksz doz siBy i
energii. A dla niego nawet rozkosz jest [ci[le niepodzielna, gdy| |yje on w [wiecie
totalnej i absolutnej samotno[ci, na okre[lenie kt�rej Markiz ukuB nawet termin
isolisme.
Czy jednak libertyn nie zawaha si, gdy zmuszony zostanie zaryzykowa
wBasnym Ja? Jedna z powie[ciowych bohaterek Sade`a, Amelia, ju| u progu dorosBo[ci
formuBuje idee mogce stanowi wrcz zwieDczenie Sadycznego libertynizmu:
Odkd skoDczyBam pitna[cie lat, moj gBow zaprzta jedna my[l: pa[ ofiar
okrutnych namitno[ci libertynizmu. (& ) Chc umrze w ten wBa[nie spos�b:
umierajc da okazj do zbrodni, ta wBa[nie idea zawr�ciBa mi w gBowie [Histoire de
Juliette]. W imi zasad libertynizmu sadyczny libertyn got�w jest rzuci na szal
wBasne istnienie i szuka rozkoszy we wBasnej [mierci.
Droga ku suwerenno[ci, prowadzca od konwencjonalnego ateizmu poprzez
ateistyczny naturalizm ku nihilistycznemu immoralizmowi, kulminuje w fazie apatii,
fazie integralnego ateizmu czy te| integralnej potworno[ci, fazie bdcej dezintegracj
czBowieka (uwolnionego od konstytuujcych ludzk racjonalno[ stadnych popd�w i
stadnych warto[ci, regulujcych i porczajcych egzystencj wsp�lnoty) i powoBaniem
potwora, kt�ry nie respektuje wBa[ciwego czBowiekowi pragnienia przetrwania,
przedBu|ania gatunku i zakorzenienia w zbiorowo[ci. W apatii libertyn staje si panem
|ycia i [mierci, a zatem jest r�wny bogom.
W tym kontek[cie Sadyczna wizja czBowieka suwerennego, potwora, koncepcja
integralnego ateizmu, bdc nie tylko aludzka (potworno[), ale te| antyludzka
(perspektywa autodestrukcji), okazuje si pozorem i parodi systemu, nie mo|e
bowiem sta si doktryn spoBecznie akceptowan, nie wykraczajc za[ poza
jednostkowy przypadek Markiza de Sade, nie mo|e w og�le pretendowa do miana
doktryny, czyli uniwersalnego, powszechnie prawomocnego projektu.
Je[li jednak chcemy z caB konsekwencj pyta o podstaw [wiata i my[lenia w
tym|e [wiecie, je[li chcemy choby pomy[le o prawdziwej suwerenno[ci, to musimy
si liczy z destrukcyjnymi, nihilistycznymi wnioskami, do jakich dochodzi Markiz de
Sade (nawet je[li jego projekt jest [ci[le nierealizowalny).
I by mo|e dlatego cho byBo tylu pornograf�w i libertyn�w, tylu my[licieli
i pisarzy, a nawet tylu generaB�w i wodz�w wBa[nie Sade [cignB na siebie caB
ludzk nienawi[. Jak gdyby jego czytelnicy przeczuwali nieodpart prawd my[li
Markiza i w odruchu obronnym [cigali wBa[nie jego i jego dzieBa.
I dlatego racj ma Bataille, gdy m�wi, |e dla kogo[, kto pytajc o czBowieka,
chce dotrze do samych podstaw, lektura Sade`a nie tylko godna jest polecenia, ale
absolutnie konieczna .
A jak na tle wsp�Bczesnej wiedzy o Markizie wypada ksi|ka Thomasa?
Niewtpliwie Thomas daje do[ wierny, momentami nawet szczeg�Bowy obraz
okoliczno[ci |ycia Sade`a, wzbogacony kr�tkimi opisami piknych okolic La Coste i
Saumane, czsto ujawniajc wrcz niejak atencj dla region�w, w jakich Markiz
przebywaB, i potrafic dostrzec ich wpByw na jego osob i dzieBo. Ale na tym, niestety,
zalety tej biografii si wyczerpuj. To prawda, |e Thomas poprawiB i uzupeBniB sw
ksi|k. Wydanie pierwsze z roku 1976 ponownie ukazaBo si w roku 1992 po
zapoznaniu si autora z now wersj biografii Lely`ego oraz trzytomow biografi
Pauverta. Cho pierwsz, do[ such, bardziej opisow wersj pracy Thomas ubarwiB i
o|ywiB du| ilo[ci cytat�w z list�w Sade`a i jego bliskich, to jednak nie ustrzegB si
powa|nych mankament�w: po pierwsze, nazbyt blisko trzyma si on toku wywod�w
Pauverta i Lely`ego, zwBaszcza tego pierwszego, niejednokrotnie wprost idc za nim i
powtarzajc jego konkluzje, po drugie za[ wielokrotnie powtarza wBasne
spostrze|enia, a nawet wcze[niej u|yte zwroty i sformuBowania.
Tak|e owo szczeg�Bowe podej[cie budzi pewne wtpliwo[ci, jest bowiem
wybi�rcze: Thomas koncentruje si zwBaszcza na aferach Markiza (korzystajc w tym
wzgldzie z wrcz pietystycznych ustaleD Heine`ego), znacznie bardziej pobie|nie
natomiast traktuje inne momenty biografii Sade`a, m. in. podr�| do WBoch, okres
Rewolucji czy pobyt w Charenton, a w pewnej mierze dotyczy to tak|e rodziny i
mBodo[ci Markiza.
Cho bowiem Thomas przypomina o Laurze, muzie Petrarki, to ani sBowem
nie m�wi o Louisie de Sade, fundatorze w 1177 roku sBynnego mostu w Awinionie,
oraz o Hugues`u de Sade, wsp�Bfundatorze w roku 1355 kamiennej wersji tego mostu,
kt�rego znaczn cz[ dzi[ jeszcze mo|na podziwia, wBcznie z herbem rodowym
Sade`a pod pierwszym Bukiem. Thomas nie pisze te|, |e kilkunastoletni Sade spdzaB
wakacje u byBych kochanek ojca, hrabiny de Raimond i pani de Vernouillet.
Dopatrujc si w ksidzu Dubois wzoru dla bohater�w powie[ci Markiza, tylko
wymienia z nazwiska hrabiego de Charolais, jednego z najbardziej sadycznych ludzi
tamtych czas�w, z kt�rym Sade kilkakrotnie stykaB si w dzieciDstwie i kt�rym tym
bardziej m�gB sBu|y mu za model.
Z kolei hrabia de Sade jawi si z kart biografii Thomasa kim[ innym ni| byB w
rzeczywisto[ci. Thomas konstatuje np.: honor rodziny nie byB raczej zagro|ony ze
strony ojca Sade`a . Tymczasem hrabia zmieniaB kochanki jak rkawiczki, by
nastpnie czyni z nich swe przyjaci�Bki, a kroniki policyjne odnotowuj, i| zostaB
przyBapany w Tuileries (tradycyjnym miejscu tego rodzaju spotkaD w Pary|u) na
podrywie homoseksualnym. Natomiast abb� de Sade m. in. zostaB zatrzymany przez
policj na obcowaniu& z niejak Teres Dieu (dieu to b�g w jz. franc.). Pomija te|
Thomas fakt, i| Markiz podczas pobytu we WBoszech Florencj zwiedzaB w
towarzystwie pani Moldetti i jej m|a, malarza Tierce`a, kt�ry wykonaB ok. setki
rysunk�w do dzieBa Sade`a, bdcego opisem tej podr�|y: Voyage d`Italie. Choby
predylekcja Thomasa do sigania po anegdot powinna go skBoni do przywoBania
tych pikantnych epizod�w. Gdyby je znaB&
Pocztk�w prozatorskich poczynaD Sade`a Thomas dopatruje si w latach 80.,
po pierwszych niepowodzeniach jego dramat�w, gdy tymczasem pierwsze pr�by
pisarskie Markiz czyniB ju| w roku 1763, zaraz po wystpieniu z armii, i ju| w�wczas
zamy[liB zbi�r majcy nosi tytuB Ruvres diverses. Thomas powtarza te| za Lelym
przekonanie, i| Sade`a przed gilotyn uratowaBo przeludnienie wizieD, gdy
tymczasem |ycie zawdziczaB on Sensible, towarzyszce jego ostatnich lat, kt�ra
korzystajc ze swych koneksji, sprawiBa, |e stra|nik wizienny miaB Markiza nie
znalez& i nie znalazB (przy jego nazwisku na li[cie wizni�w kto[ dopisaB:
nieobecny ).
Nie czytajc doskonaBej biografii Levera (kt�remu Xavier i Thibault de Sade
udostpnili rodzinne archiwa, a przeszukiwaB on tak|e archiwa w Niemczech i
Austrii), miaB Thomas prawo wielu fakt�w nie zna, ale wykazuje on istotny brak
uwra|liwienia historycznego: zdarza si bowiem, |e nie[ci[le podaje daty i nazwiska
albo myli charakterystyki postaci (np. jego zdaniem, Julietta wierzy w Najwy|sz
Niegodziw Istot, gdy tymczasem �w b�g zBa jest przedmiotem wiary Saint-Fonda;
Minskiemu z kolei ka|e Thomas gustowa w ekskrementach, podczas gdy ten ma
podniebienie kanibala). Do tego wszystkiego ugruntowany w tradycji i w prawie akt
ukarania zbrodniarza pod jego nieobecno[ en effigie (Bac. in effigie, tj. w
wizerunku ) Thomas nazywa po prostu dziwaczn fars(!).
Bodaj jeszcze powa|niejszy jest u Thomasa brak uwra|liwienia historyczno-
literackiego. Z uporem por�wnuje on Sade`a z Richardsonem, Fieldingiem i Radcliff,
z angielsk tradycj powie[ci gotyckiej i pornograficznej, zupeBnie natomiast
zapomina o francuskiej tradycji literackiej, w tym powie[ci Botrzykowskiej i
erotycznej, tote| nazwisk MaBgorzaty z Navarry, Duchesne`a, Cazotte`a, Nougareta,
Cr�billona, Gil Blasa i wielu innych nie znajdziemy w jego biografii. Dopatrujc si u
Markiza inspiracji czerpanych nawet od Cooka, zupeBnie nie zauwa|a, |e w opisach
eksces�w Sade peBnymi gar[ciami korzysta z quasi-etnologicznego zbioru
D�meuniera, L`esprit des usages et des coutumes des diff�rents peuples. Thomas
najwyrazniej nie dostrzega, |e to Sade zapanowaB nad wiekiem XX (Apollinaire),
gdy tymczasem o Fieldingu i Richardsonie pamitaj tylko historycy literatury
angielskiej.
Wychwala te| Thomas nimi-powie[ Niedole cnoty, kt�ra jednak podobnie
jak opowiadania z tomu Les Crimes de l`amour jest konwencjonalnym produktem z
hollywoodzkim happy endem, napisanym przez Sade`a bardzo sprawnie, ale
obliczonym po prostu na zarobienie pienidzy. Rozwodzi si te| nad jednostronicow
(si!) opowiastk L`epoux complaisant, a jedyne w swoim rodzaju dzieBa, kt�rym Sade
zawdzicza sBaw i pozycj liczce blisko 3 tysice stron La Nouvelle Justine oraz
Histoire de Juliette traktuje jako nieudan, bo przeBadowan filozoficznymi
rozprawami i opisami eksces�w, przer�bk pierwszej wersji przyg�d Justyny/Zofii.
Do tego jeszcze powie[ Aline et Valcour, zawierajc sBynn czarn utopi , czyli
opowie[ o kr�lestwie Butua, a tak|e ekscesywne przygody Leonory trafiajcej m. in.
w rce Inkwizycji, uznaje za mniej odwa|n pod wzgldem erotycznym ni|
Niebezpieczne zwizki .
Poza tym Thomas zastrzega, by nie robi prostych uproszczeD
psychobiograficznych, dopatrujc si bezpo[redniego oddzwiku okoliczno[ci |ycia
Markiza w jego dziele, a ju| w nastpnym akapicie, i wielokrotnie dalej, postpuje
dokBadnie na odwr�t.
Jeszcze bardziej wyrazny jest brak uwra|liwienia Thomasa na problematyk
filozoficzn. Poczwszy od tego, |e podkre[la on, i| sadyczny charakter miaB gest
wychBostania R�|y Keller i innych dziewczt, nie za[ zbrodnie, o jakich donosiBa
prasa, ale sam raz po raz przywoBuje gBo[ne morderstwa, i te, w kt�rych kontek[cie
pojawiaBo si nazwisko Sade`a (m. in. mordercy z wrzosowisk ), i te, w kt�rych
nawet nie padBo, a skoDczywszy na tym, |e cho wielokrotnie siga po sBowo
filozofia , to o walorze refleksyjnym dzieBa Sade`a nie jest w stanie nic powiedzie,
gdy za[ to pr�buje uczyni, to wypisuje jawne niedorzeczno[ci w rodzaju przekonania,
|e Sade pokazuje mo|liwo[ stworzenia [wiata opartego na boskim porzdku , bdz
proponuje wewntrznie sprzeczne wyra|enie ateizm religijny i my[l Markiza
postrzega w ramach alternatywy: albo chciaB on usprawiedliwi Opatrzno[ , albo
byB propagatorem zbrodni i wystpku . Zapewne podobnie widziaBa swego zicia
prezydentowa de Montreuil dlatego zamknBa go na kilkana[cie lat.
Ostatecznie mo|na by rzec, i| Thomas nazbyt si Markizowi nie przysBu|yB, bo
cho w aspekcie faktograficznym daje poszerzony obraz okoliczno[ci |ycia Sade, to
na wy|szym poziomie og�lno[ci wyraznie si gubi. O Markizie za[ zwa|ywszy na
skal nieporozumieD i niezrozumienia, zwizanych z jego osob i dzieBem nale|y
m�wi tym bardziej precyzyjnie i kompetentnie. Thomas w swym dziele nie jest zatem
ani wnikliwym historykiem, ani oczytanym literaturoznawc, a ju| tym bardziej
filozofem. Czsto nie jest nawet ciekawym gawdziarzem, bo obok dobrych
moment�w ma znacznie gorsze, choby w�wczas, gdy sw opowie[ uzupeBnia
anegdotkami o postaciach nie majcego nic wsp�lnego ani z Sade`em, ani z
jakkolwiek pojt sadyczno[ci.
Dowodem na to, |e mo|na jednak napisa |yw, barwn, oryginaln, a przy
tym doskonaB literacko i wykazujc uwra|liwienie filozoficzne biografi Sade`a, nie
powielajc zarazem dokonaD niezr�wnanych w tym wzgldzie Lely`ego, Pauverta
i Levera, jest choby praca Raymonda Jeana, Un portrait de Sade.