odwiedzamy przychodnię dentystyczną, zachodzimy do supermarketu, wpadamy na pływalnię, wieczorem idziemy do filharmonii, potem na kolację do restauracji, by wrócić na noc do domu. A i tu korzystamy jeszcze - w bardziej pośredni sposób - z usług kolejnych bardzo skomplikowanych organizacji, gdy włączamy telewizor, zaglądamy do Inter-netu czy telefonujemy do przyjaciela. Nawet sobie nie uświadamiamy, jak bardzo złożone dalsze organizacje czuwają, abyśmy mieli ciepłą wodę w łazience i światło w pokoju. Przemieszczamy się też między rozmaitymi organizacjami w skali roku, gdy na przykład w lecie jedziemy na urlop i trafiamy do sanatorium czy domu wczasowego, a po drodze nocujemy w hotelu. A podczas podróży wchodzimy w obręb działania kolei państwowych linii lotniczych i dystrybutorów benzyny. Różne zmieniające się organizacje towarzyszą nam także kolejno w toku całego żyda: przedszkole,szkoła, uniwersytet, zakład pracy, dom starców, hospicjum, zakład pogrzebowy. Jesteśmy rzeczywiśde „ludźmi organizacji" w tym sensie, że bez nich nie potrafilibyśmy już przeżyć, a nawet nie potrafimy bez nich umrzeć.
Obok ogromnego pomnożenia i zróżnicowania organizacji w toku rozwoju społecznego socjologowie zauważają też inną tendencję. Max Weber twierdził, że organizacje stają się coraz bardziej racjonalne, to znaczy podporządkowują swoją działalność instrumentalnej efektywnośd: dążeniu do uzyskania jak największych rezultatów w możliwie najmniej kosztowny sposób. Służy temu odpowiednie konstruowanie pozycji społecznych i związanych z nimi ról, a także odpowiednie kształtowanie stosunków’ społecznych między pozycjami. Organizacje nieustannie się też reformują, odchodząc od tradycji, zrywając z zakorzenionymi wzorami czy emocjonalnymi nawykami, ulegają dągłemu - jak powiadał Weber - „odczarow'aniu".