OD 8. DO 15. GRUDNIA 1914 R. 245
ścieli konwikt orek, poprzewracali koszyki i kufry, szukając za pieniądz mi. Próbowali bagnetami wyważyć drzwi żelazne klauzurowe, ale już im czasu zabrakło do tej operacyi. Gospodarze ze wsi będący z swymi rodzinami w pokojach konwik-
V
torskich wprost szkoły, widzieli w klasach światło w nocy, dziwili się temu, lecz żaden nie miał odwagi przekonać się co tam się dzieje.
Nowe pociski — pierwsza ofiara strzałów w klasztorze.
Od wczesnego rana do ciemnej nocy armaty, karabiny maszynowe i gwery huczały nad naszemi głowami; jęk, świst, trzask i huk przeraźliwy rozlegał się w powietrzu, wstrząsał oknami i otwierał wszystkie drzwi. Kule armatnie padały na klasztor i przed klasztorem w różnych miejscach, jak n p.. w ogród zakonny, gdzie wybiły wszystkie szyby w oranżeryi i w cieplarni; połamały krzewy, mirty, azalie i kosztowne kwiaty, robiąc szkodę na tysiące. Wyrwały kilka olbrzymich jam w ogrodzie, wysadzając drzewa i krzewy. Zrobiły wielką wyrwę w szpalerze grabowym. Jeden granat wielkiego kalibru rozwalił mur ogrodowy od drogi na długości parę metrów. Na podwórcu przed kuchnią zakonną jedna kula, uderzywszy o róg budynku klasztornego, wyrwała kawał muru; inna uderzyła w ścianę klasztoru przy refektarzu, nad oknem kuchni zakonnej zrobiła dziurę, nie przeleciała jednak do kuchni, lecz odbiwszy się od muru eksplodowała, wyrzucając z siebie mnóstwo drobnych kulek, które podziurawiły ścianę zewnętrzną klasztoru, a przeleciawszy górą nad klasztorem — spadały w ogrodzie konwiktorek razem z gałęziami drzew, wydając szum i trzask nie do opisania. Kilka z tych kulek, wybiwszy okno, wpadło do kuchni zakonnej i przeleciały tuż koło stojącej tam siostry Eufrozyny (konwerski).
Nie obeszło się jednak bez tragicznego wypadku. Helena Szewczykowa, kobieta ze wsi, wraz z innymi ludźmi schroniła się do naszego klasztoru. Podczas strzelania wyszła na podwórzec klauzurowy, aby dać jeść swej krowie. Wracając do klasztoru, w samych drzwiach wchodowych, nieszczęściem, została