246 OD 8. DO 15. GRUDNIA. 1914 R.
trafiona kulką karabinową. Kuła przeszyła jej piersi i wyleciała za łopatką. Zraniona kobieta powlekła się z wysiłkiem jeszcze kawałek i na korytarzu szkolnym upadła na ziemię, brocząc we krwi. Powstał straszny krzyk i płacz, przerażeni ludzie i mąż jej przybiegli co prędzej — nie było ratunku, więc poprosiłam Księdza, aby zaopatrzy! chorą. Leżąc na gołej podłodze, spowiadała się na głos i polecała swą duszę Bogu i modlitwie obecnych. Ojciec Holik na klęczkach słuchał ją spowiedzi, udzielił Komunii św. i ostatniego Olejem św. namaszczenia * Następnie przeniesiono ją do pokoju na łóżko, gdzie' siostra Służebniczka opatrzyła jej rany. Chora bardzo cierpiała z powodu postrzału i mimo starannej opieki w trzecim dniu u nas wśród huku armat życie zakończyła.
Tegoż dnia przed południem także na korytarzu u drzwi kościelnych zaopatrywał O. Kurcz T. J. staruszka z Podłęża ciężko chorego, którego przywiozła żona na małym wózeczku, ciągnąc takowy własnemi rękami, a córka z tyłu wózek popychała, bo w całej wsi nie można było dostać koni, a ci co je jeszcze mieli, nie chcieli jechać dla gradu kul lecących. Staruszka chorego położono zaraz do łóżka w pokoju, po inwazyi rosyjskiej ■przeniesiono do domu, gdzie wkrótce umarł.
Olbrzymi granat padł na podwórzec klauzurowy, przed refektarz, przebił sklepienie kanałowe i eksplodował w kanale, rozbiwszy tam sklepienie na kilka metrów. Inny znów granat uderzył w ścianę szkoły, rozpękł się w kawałki, podziurawił mur, wpadł do wnętrza, podziurawił ściany i powybijał okna na 2 salach. Również w refektarzu zostało dużo szyb wybitych.
■V
Na domiar nieszczęścia, jeszcze w każdej chwili groziło niebezpieczeństwo ognia od szrapneli. Wreszcie przyszła do nas straszna wiadomość, że na naszym folwarku w Zagórzu