OD 8. DO Kk GRUDNIA 1914 R. 20 V
Przed trzema laty, przy odnawianiu całego klasztoru, odrestaurowano także gruntownie dzwonnicę. Była ona zawsze na klucz zamykana, a klucz znajdował się w klasztorze. Dzisiaj oficer rosyjski domagał się stanowczo klucza od niej dla obserwowania pozycyi wojska austryackiego. Wzbraniałam się dać mu klucza, ale gdy groził wysadzeniem drzwi, z bólem serca zmuszoną zostałam uczynić zadość jego żądaniu, dodając mu za towarzysza zaufanego wieśniaka z poleceniem, by oficera jak najprędzej z dzwonnicy sprowadził. Bawił tam zaledwie kilka minut,-bo sam ze strachu przed strzałami uciekł. Lepsze jednak od jego szkieł były lornetki austryackiej artyleryi * spostrzegła go bowiem i wkrótce na pozdrowienie przysłała mu olbrzymi granat. Kula ta ogromna wyjąc i hucząc leciała ponad
ogrodem zakonnym i runęła w sam środek górnego piętra dzwon-
%
nicy. Zrobiła przytem ogrofnną wyrwę w ścianie, rozbiła filar, poszarpała okno, zgruchotała schody i belki, uszkodziła dach, a całe wnętrze zasypała rumowiskiem. Skutkiem tych uszkodzeń, dzwony zamilknąć musiały na długie czasy.
a 4-ty dzień bombardowania klasztoru.
Dzień dzisiejszy robi wrażenie dnia sądnego. Jak klasztor stoi od 700 lat, podobnego dnia nie zaznał jeszcze i może już nigdy nie dozna! Jakby się całe piekło rozpętało, aby nasz klasztor zniszczyć do fundamentu, wszystko zmiażdżyć, zgru-chotać, przewrócić. Cał^ ten dzień był już nie do wytrzymania, groza przechodziła wszelkie pojęcie. Przez całą noc Austryacy bezustannie strzelali z armat, Moskale zaś kuli w ziemi w po-
s
bliżu klasztoru nowe dla siebie „dekunki“ do samego rana.
O 6-tej godz. z rana wyszedł Ks. Superior Wojciech Płu-kasz ze Mszą św. do Wielkiego Ołtarza. Mszę tę prawie całą przepłakał, co bardzo ludzi obecnych rozrzewniło. Kiedy mi-