1352737956

1352737956



OD 8. DO 15. GRUDNIA 1914 R. 263

waliły bezustannie armaty. Mężczyźni łamiąc ręce wołali: „Cóż teraz po naszem życiu, kiedy Pasterzy nam brakło'/4

Ranna przed trzema dniami kobieta na wiadomość o zabiciu Ojców, wzniosła w słup oczy, zawoławszy : ,,Cóż po mnie, jak Ojców nie ma!“ i w tej chwili skonała. Namyślałam się długo, gdzie ustawić katafalk z czcigodnemi zwłokami naszych Oj ców, gdyż kule tak gęsto na klasztor padały, iż obawiałam się, by szczątki jeszcze po śmierci nie były poszarpane. Najbezpieczniejszą wydała mi się cela furtyańska, tam też złożyliśmy obydwóch Ojców. Wyglądali jakby spali uśmiechnięci, spokojni. Zaiste! chwalebna to śmierć! bo padli na posterunku swej pracy.

4

Ostatnie chwile Ojców*

-

Wszyscy trzej nasi Ojcowie w tym strasznym dniu wstawszy w południe od stołu, przy którym prawie nic nie jedli, poszli na nawiedzenie pod kaplicę. Stamtąd zaś udali się do cel swoich dla odprawienia brewiarza. Potem O. Superyor Wojciech Płu-kasz został u siebie w celi, a dwaj inni Ojcowie modlili się chodząc po korytarzu. Następnie Ks. Holik poszedł na odprawienie Drogi krzyżowej, a O. Kurcz wrócił do swego mieszkania.

Gdy granat padł na rezydencyę przerażeni obaj Ojcowie wyszli z cel swoich, aby zobaczyć przez okno co to się stało. Służąca, którą spotkali, oznajmiła im, że ich rezydencya zwalona i otworzyła im drzwi do przełożeńskiego pokoju, by stamtąd przyglądnęli się zniszczeniu. Chwilkę tam bawili, a wyszedłszy zatrzymali się przed pokojem i Ks. Superyor, patrząc oknem na Moskali, wyrzekł: ,,Mój Boże! poco oni tak tu siedzą, tyle nieszczęścia przez nich ma klasztor!“ Były to ostatnie słowa, które dziewuzyna słyszała. Rozmawiając ze sobą szli ku swoim celom, zatrzymując się co parę kroków.

Równocześnie inna służąca szła w tę samą stronę, niosąc lampę Ojcu. Postawuła ją na progu celi, a nie chcąc przeszka-

•p

dzać i wejść w drogę idącym Ojcom — umyśliła zejść na dół przeciwną stroną dormitarza. Zaledwie uszła kawałek, w tem



Wyszukiwarka