Na wysokim płaskowyżu. 47
Serdecznie dziękuję przypadkowemu zbawcy b z niemniejszą wdzięcznością, oglądam starego Forda. Pomimo wdzięczności, trudno powstrzymać się od śmiechu, patrząc na to stare pudło, które jeśli nie pamięta czasów powstania boerskiego, to napewno — czasy powstania murzynów w Angoli. Ruszamy z miejsca, „Ford” prosto, „Chevrolet” na prawo.
Szosa zaczyna raptownie wspinać się wgórę, a w pewnem miejscu zaczyna się niesamowity, piekielny wprost wjazd.
Wielokrotnie przebyłem już samochodem Alpy i Szwajcarję, jeździłem po okropnych drogach Persji, zrobiłem setki kilometrów trudnych szos, które sam wybudowałem w Turcji, i tysiące kilometrów niebezpiecznych dróg, zbudowanych przez Turków, ale nic podobnego do obecnej drogi nie widziałem jeszcze. Wąziutka w tem miejscu szosa wspina się pod kątem, jakiego nie posiada prawdopodobnie żadna inna droga samochodowa. Zakręty są tak ostre, że koło sterowe, wykręcone do ostatnich granic możliwości,
z trudem utrzymuje maszynę w obrębie drogi, z prawej strony przylega do ogromnej, zwisającej nad samochód skały; po lewej zaś ręce widnieje przepaść, której głębokość miejscami dochodzi do pół kilometra.
Żeby
krętu
- ..myślę nadół.
jaki samochód nie wyleciał z za za-
napewno jeden z nas musiałby
Naciskam guzik elektrycznego sygnału i w tym
światłem
► 1 111 111 111 V 111 W A a KJ 1 KJ /i w, XI L XV (X XXX 4
dwóch ogromnych reflektorów.
v --' T * •
Instynktownie z całej siły naciskam ręczny i noż-