I
ANIMACJA JAKO DOKUMENT... ♦♦♦♦♦♦♦♦♦
Pod pojęciem „film animowany" rozumiemy repertuar rozmaitych technik kreowania i produkowania ruchomych obrazów ekranowych. Animacja nie jest zatem rodzajem filmowym w takim rozumieniu, w jakim są nimi film faktów i film fikcji. Pozostaje natomiast od końca XIX wieku (Emile Reynaud i jego Paryski Teatr Optyczny) osobną dziedziną twórczości. Animacja jako domena kreacji artystycznej nie ogranicza się do samego filmu. Stanowi ona odmianę twórczości wykorzystującą do swych celów bardzo szeroką gamę możliwości i tworzyw: rysunki, klatki filmowe, wideogramy, dwuwymiarowe i trójwymiarowe obiekty (z refleksami świetlnymi włącznie), wreszcie fantomy cyfrowe.
Pod względem genologicznym animacja nie sprowadza się zatem do jakiegoś jednego rodzaju czy gatunku kina, lecz może „obsługiwać", wykorzystywać i kojarzyć ze sobą praktycznie wszystkie gatunki filmowe. Nie ogranicza się też do utworów o charakterze fikcjonalnym. Od pewnego czasu, rzecz dla nas szczególnie ważna, jej domenę stanowią nie tylko przekazy spod znaku filmu fikcji, lecz coraz częściej także komunikaty o charakterze dokumentalnym, co traktujemy jako swoisty przełom i rewelację. Mówimy w tym miejscu o aktualnie istniejącej praktyce komunikacyjnej kina, telewizji i nowych mediów, która w istotny sposób stymuluje zmiany zachodzące w antropologii kulturowej ruchomych obrazów na przełomie XX i XXI wieku. Prekursorskie koncepcje teoretyków filmu, jak się za chwilę okaże, wyprzedziły o wiele dziesiątków lat dzisiejszą praktykę, przewidując ów dokumentalny zwrot dawno temu.
Irzykowski i magia animacji
Przed blisko stu laty w XXXIII rozdziale Dziesiątej muzy zatytułowanym Film rysunkowy Karol Irzykowski - powołując się na przykład Gabinetu doktora Caligari (1920) oraz na starszą o dekadę animowaną groteskę francuską Dwanaście prac Herkulesa (1910), nakręconą przez Emile'a Cohla dla wytwórni Gaumont - napisał: „w kinie film rysunkowy nie miał prób tak świetnych, pamiętają go tylko historycy, i dopiero fotografia, torując drogę kinu opartemu na fotograficznej reprodukcji rzeczywistości, obudziła i film rysunkowy do życia [...]", dodając w osobnym przypisie: „Pod względem technicznym także film rysunkowy wymaga reprodukcji fotograficznej, gdy się go adaptuje dla kina - ale przedmiotem zdjęcia są rysunki, a nie surowa rzeczywistość"1.
Ten sam teoretyk kina niemego na początku cytowanego rozdziału nazwał, dziś widać że proroczo, film rysunkowy „embrionem, z którego kiedyś rozwinie się wielki, właściwy film p rzy szło śc i" (podkr. - K.l.)2. A polemizując z an-tykinowymi filipikami niemieckiego estetyka Konrada Langego, który w ogóle nie dostrzegał filmu rysunkowego w swoich rozważaniach na temat kina, nakreślił jego status następująco:
KW_NR3.indb
171
K. Irzykowski, Dziesiąta Muza. Zagadnienia estetyczne kina, Krakowska Spotka Wydawnicza, Kraków 1924, s. 211.
K. Irzykowski, Dziesiątą Muza..., s. 210.