Z przedwojennej prasy
Wybory, wybory...
Minęły wybory parlamentarne na Ukrainie. To poważne wydarzenie określi drogę państwa na przyszłe lata. Ale o wyborach można też pisać z przymrużeniem oka. W okresie międzywojennym we Lwowie Henryk Zbierzchowski redagował tygodnik satyrycz-no-polityczny „Szczutek”. W 1922 roku w czerwcu niezwykle aktualnym tematem też były ogłoszone na 5 listopada wybory parlamentarne. Wiele z tych uszczypliwych i satyrycznych tekstów pasują jak ulał do dzisiejszej sytuacji na Ukrainie.
- Śmiało można powiedzieć, że nasz śp. sejm był szkołą wymyślania, złorzeczenia, klątw, obelg, burd i awantur...
- Pan ubliża sejmowi! To nie była szkoła, to była - akade
Wicemarszałek Sejmu z listopada 1922 roku Zygmunt Seyda (stoi)
Autor, podpisany jako Figlarz, takie oto życzenia złożył Nowemu sejmowi:
- Czego należy życzyć przyszłemu sejmowi?
- Tylko jednej rzeczy: by w niczem - broń Boże - nie naśladował swego poprzednika.
Natomiast St. Brandowski w rubryce Kronika tygodniowa
przedstawił swoje „Medytacje o nadchodzących wyborach":
Bracia! jeżeli dożyjemy jeszcze polskiej jesieni - jeśli do tej pory nie zgubi mór nas lub siarczyste deszcze, to mieć będziemy sejmowe wybory; i wierzcie - trzeba być poselską głową, aby zrozumieć co znaczy to słowo.
Bój się rozpęta, że aż Polska zadrży, i partjoci, wzięci tą imprezą, będą nieść gromy z Zeusowych zanadrzy; że niejednemu wszy na wierzch wy lezą...
Proszę wybaczyć mi tę mowę srogą, lecz to Stapiński tak grozi swym wrogom.
Runą ludowcy jak krwiożercze sępy, by znów dla siebie wydrzeć ziemi połać.
Zjawią się karne endeków zastępy i „hańba!" będą pepesowcy wołać i będą padać na walecznych
Sarmat assa foetida z papierowych armat.
Teraz się stanie prawdą nieomylną, czyja to ręka była w tern szatańska, co chciała sprzedać naszym wrogom Wilno Galicję wschodnią i wierzeje Gdańska! Lub jest -że iv Polsce taki mąż katoński, który by ziemi nie sprzedawał śląskiej?
Sami więc zdrajcy i sami zbrodniarze lęgną się w Polsce - i nie zdziwi nas też jeśli się wielkim grzesznikiem okaże najpobożniejszy nawet arcypasterz, bo tern, że będzie się
0 mandat porał, już świętokradztwem plami swój pastorał.
Uwidzim tedy, że do sejmu pcha się sama mizerja i sama hołota,
1 zobaczymy pewnie po niewczasie, że Polska nie ma biblijnego Lota, że wychowało społeczeństwo nasze same Kainy i same Judasze!
Albo... odwrotnie. W jaką stronę spojrzysz, zobaczysz glorję, usłyszysz hosannę, każdy kandydat to prawdziwy Mojżesz, który nam
z nieba sprokuruje mannę.
(Manna ta, niby dla wyborczych zrzeszeń, napełnia potem delegacką kieszeń).
Każdy zasłużył na głośne Te Deum, a nawet będzie takich mężów wielu, których należy chować w mauzoleum albo i w kryptach królewskich na Wawelu...
Naród się zgodzi i na ten ambaras, byleby tylko stało się to zaraz.
Satyrycznie Z Sejmu donoszono...
Prawica, jak nas informują, celem podtrzymania swego autorytetu, zamierza na najbliższem posiedzeniu Sejmu postawić nagły wniosek, ażeby papier hygieniczny jak: „Leda", „Ekstra" itp. używać lewą ręką, a nie, jak dotąd prawą.
Sam redaktor naczelny „Szczut-ka" w formie wierszowanej przedstawił letni wypoczynek posłów:
Ferje sejmowe
Rozjechali się do domów,
Do swych Rzepich, żon, kochanie, Do miasteczek, wsi i dworów,
Do najdalszych Polski granic.
Będą babom opowiadać, Spoczywając na pierzynach,
O prześwietnych swoich mowach O rozgłośnych swoich czynach. Jakto żarli się ze sobą Niby psy na weselisku,
Jak się ślicznie przezywali,
Jakto prali się po pysku.
Jakto w szalach przesilenia Wpadli w wir kołowacizny - Wszystko zaś z patryjotyzmu Dla miłości swej ojczyzny.
A Rzepichy przysadziste A kochanki z kształtem wężów, Będą cieszyć się, iż mają,
Takich jurnych, dzielnych mężów. Lecz na pewno po tygodniu Ból serduszka im pokraje,
Bo kto dużo ryczy w Sejmie W domu mało mleka daje.
Ze świata polityki przedstawiono wypowiedzi (autentyczne lub nie zawsze) znanych polityków...
W dyskusji nad ekspose prem-jera Nowaka pierwszy zabrał głos p. Thon, odzywając się w te słowa:
- Gdy Lewiatany milczą - muszą mówić małe rybki...
Usłyszawszy to, zapisał się do głosu poseł Okoń.
Nie święci garnki lepią - rzekł sentencjonalnie do p. Narutowicza, posądzanego o brak fachowej polityki, premjer Nowak. - Najlepszym dowodem, że jestem premjerem.
Teraz ja tu za wszystko odpowiadam - rzekł p. Jastrzębski w Min.
skarbu i postanowił w na nowo drukowanych banknotach umieszczać zamiast orłów - jastrzębie, jako widomy znak swej władzy.
Obowiązkową rubryką czasopisma były Odpowiedzi redakcji, w których redaktor, ukrywający się pod skrótem „Mar.", dawał krótkie odpowiedzi na pytania czytelników. Te również dotyczyły świata polityki i tematyki zbliżonej...
Czytelnikowi „Rzeczypospolitej": Pan ma doskonałą pamięć. W istocie numer „Rzeczypospolitej" miał z początku 48 stronic, potem 36, następnie 24 itd. aż zeszedł do 6 stron druku. Przypomina się anegdota o człowieku, który chciał odzwyczaić swego konia od jedzenia i kradł mu owies...
Kandydatowi na posła: Aby zostać nauczycielem ludowym, musi się wedle obowiązujących przepisów ukończyć seminarium nauczycielskie. Poseł na Sejm Ustawodawczy nie musi umieć ani czytać ani pisać!
Posłowi St. D.: Ani krótka ani długa konstytucja nie mówi nic o tern, jak długo trwać może przesilenie gabinetowe. Miejmy nadzieję, że obecne skończy się jeszcze w roku bieżącym.
X. Y. Z.: Myli się Pan. Prezes ministrów Śliwiński nie jest spokrewniony ze znanym reżyserem operetki warszawskiej.
Lewicowcowi: Mylnie nazywa Pan gabinet Korfantego „nieuznanem nie-ślubnem dzieckiem Naczelnika Państwa". Należałoby go raczej nazwać „pozamacicznym płodem endecji’.
Czytelnikowi gazet: Warszawa ma obecnie tylko pięć „Kurjerów": „Kurjer Warszawski", „Kurjer Polski", „Kurjer Poranny", „Nasz Kurjer" i „Kurjer’. Nie każda zatem partja polityczna ma już obecnie swego „Kurjera’. Prawdopodobnie to wkrótce nastąpi.
Paderewskiemu: Za szybko Pan przyjechał do Europy. Belweder dalej zajęty i zdaje się nie tak rychło będzie wolny.
Prezydentowi Rzeszy Niemieckiej: Sądzimy, że tym razem Francja nie żartuje i na nic się nie zdadzą dalsze wykręty. Trzeba płacić!
Urzędnikowi państwowemu: Zapytujesz Pan, dokądby wyjechać z rodziną na lato za 250.000 mk. Przejedź się Pan trochę dorożką!
Profesorowi Uniwersytetu: Wierzymy, że Pan nie możesz z liczniejszą rodziną wyżyć ze swych skromnych poborów. Prosisz Pan o udzielenie rady. Może by Pańska szanowna małżonka (proszę się tylko nie obrazić!) zechciała otworzyć choćby najskromniejszy sklepik z artykułami spożywczymi. Ręczymy, że zarabiać będzie Pan conajmniej dziesięć razy tyle, panie profesorze.
Młodej panience: Helena Mniszkówna w bieżącym miesiącu wyjątkowo nie napisała żadnej powieści.
Było też satyrycznie o prasie: Przecież raz zgoda, czyli Mickiewiczowskie „kochajmy się”
Złośliwe języki prawią, że u nas w Polsce zawsze tylko kłótnie, żarcia się, lania po mordach (wyrażenie monopolowe Sejmu - przyp. zecera), jedna partja drugiej wsadza szpilki gdzie tylko może. Chcąc zaś udowodnić, że to jest brednia, rzecze pan radca Pchesowski do mecenasa Mendeckiego:
- Wiesz pan, że teraz to już wszystkie partje są razem.
- Przepraszam - ale czy pan nie chory przypadkiem?