PHILIPP VANDENBERG: AKTA GOLGOTY: Z j�zyka niemieckiego prze�o�y�Julian Brudzewski  Tytu� orygina�u: DIEAKTEGOLGATHA Copyright 2003 by Yerlagsgmppe Lubbe GmbH Co. KG, Bergisch GladbachCopyright2009 for thePolish edition by Wydawnictwo Sonia Dr�gaCopyright 2009 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Dr�ga Projekt ok�adki: Wydawnictwo Sonia Dr�gaZdj�cie na ok�adce: Sonia Dr�ga Redakcja: MarcinGrabski, Olga RutkowskaKorekta:Jolanta Olejniczak-Kulan, Mariusz Kulan, Magdalena Barg�owska ISBN: 978-83-7508-157-2 Sprzeda� wysy�kowa: www.merlin. com.plwww. empik. comwww. soniadraga. pl WYDAWNICTWO SONIA DR�GA Sp. z o. o.Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-950 Katowicetel. (32) 782 6477, fax [phone]e-mail: infosoniadraga. plwww. soniadraga. pl Sk�ad i �amanie: DT Studio s. c"tel. [phone], fax[phone] Katowice2009. Wydanie I DrukarniaWZDZ Lega, Opole STRACH PRZED LATANIEM By� tojeden z tych przera�aj�cych lot�w, kt�re wywo�uj� w cz�owieku�al, �e w og�le przyszed� na �wiat. Przy tym wszystkozacz�o si� bardzo niewinnie. Samolot Lufthansy, obs�uguj�cy rejsnumer 963, wystartowa� punktualnie o godzinie pi�tnastejprzy s�onecznej jesiennej pogodzie,a lot nad Alpami w kierunku Rzymu obiecywa� czyst� przyjemno��. Zarezerwowa�em sobie pok�j w hotelu w Tivoli w G�rach Alba�skich, �ebywsamotno�ci, otoczony malowniczym krajobrazem,przemy�le� swoj�now� powie��- materia�, kt�rym chcia�em si� tw�rczo zaj�� ju� od dw�chlat. Sta�o si� jednak inaczej. Ledwieprzekroczyli�my �a�cuchAlp, samolot Lufthansy, nowiutkiairbus, nagle zacz�� si� trz���i dr�e�. Nad siedzeniami zapali�y si� napisy: "Prosz� zapi�� pasy", a zg�o�nik�w pok�adowych wydoby�a si� informacjaprzekazana przez kapitana: "Szanowni pa�stwo, prosz� na raziepozosta� na miejscachi nie odpina� pas�w. Nad p�nocnymi W�ochami rozbudowa� si� obszar skrajnieniskiego ci�nienia i spodziewamy si� bardzo powa�nych turbulencji". Je�li chodzi o podr�owanie samolotem, nie zaliczam si� do najodwa�niejszych prze�y�emswoje w Afryce i Azjidlatego dawno wyrobi�em w sobie nawyk,�eby zawsze lata�z zapi�tym pasem. Lekko zaniepokojony, spojrza�em za okno na niesamowitypejza� utworzony z szarychspi�trzonych chmur, widok ten jednak szybko przes�oni�a wilgotna mg�a.  Niebo pociemnia�o, ale sk�ama�bym, twierdz�c, �e przyj��em t� sytuacj�z oboj�tno�ci�. W podobnych okoliczno�ciach wykorzystuj� technik�, kt�r� wiele lat temu zdradzi� mi pewien ameryka�ski psychiatra podczas lotudo Kalifornii - chwytam jaki� przedmiot i �ciskam go w d�oni tak mocno, �e czuj� b�l. Skupienie na b�lu pozwala zapomnie� o ca�ym strachuprzedlataniem. Samolotemzn�w wstrz�sn�o. W wewn�trznejkieszenimarynarki znalaz�em jedynie kart� kredytow�, po�o�y�em j� na d�oni i zacisn��em palce. Przez chwil� zdawa�o mi si�, jakbym �ciska� n� o dw�chostrzach, b�l ten jednak wystarczy�, �eby zapomnie� na chwil� o niebezpiecze�stwie. Jakby z odleg�o�ci dostrzeg�em szklanki, tace i sztu�ce, kt�re nagle-wyzwolone spod dzia�ania si�y ci�ko�ci -nabra�y�ycia, uderzy�y o sufiti przyklei�y si�do niego, jakby to by�anajbardziej oczywista rzecz na�wiecie. Z tylnych rz�d�w rozleg�y si�przestraszone okrzyki pasa�er�w. Dziura powietrzna. Samolot swobodnie zacz�� spada�. Nie by�em w staniestwierdzi�, jak d�ugo znajdowali�my si� w stanieniewa�ko�ci. Siedzia�embez ruchu z kart� kredytow� w d�oni. Po chwilijednak obudzi�em si� z letargu, kt�ry sam sobiezaaplikowa�em: m�j s�siadpo prawej, na kt�rego wcze�niej w og�le nie zwr�ci�em uwagi, gwa�townieuchwyci� si�mojegoprzedramienia i z ca�ej si�y zacisn�� d�o�, jakby szuka�oparcia w tym zatrwa�aj�cym stanie niewa�ko�ci. Spojrza�em na niego,ale m�czyzna nieruchomo patrzy� przed siebie. Twarz mia�bladoszar�,usta lekko otwarte i by�o wida�, jak dr�y mu siwyw�sik. Swobodne spadanie maszyny trwa�odziesi��, mo�e pi�tna�cie sekund -mnie i tak wyda�o si� to wieczno�ci� - p�niej samolotem targn�opot�ne szarpni�cie, us�ysza�em huk, a przyklejone dosufitu przedmioty upad�yna pod�og�. Niekt�rzy pasa�erowie, ugodzeni nimi, krzykn�liz b�lu. Po chwiliby�o ju� po wszystkim. Spokojnie, jakby nicsi� nie sta�o,samolot kontynuowa� lot. - Prosz� miwybaczy� niestosowne zachowanie- odezwa� si� siedz�cyobok mnie pasa�er, pu�ciwszy moj� r�k�. - Naprawd� s�dzi�em, �e spadamy. -Ju�w porz�dku odpowiedzia�em �askawie, staraj�c si� schowa� bol�c�d�o�,w kt�rej wci�� znajdowa�a si� karta kredytowa z ostrymi kraw�dziami. - Panu nie jestpewnie znany strach przedlataniem? - zacz�� podr�nypo chwiliprzerwy, podczas kt�rej nas�uchiwa�em d�wi�k�w lotu, zastanawiaj�c si�,czy nie nale�y si� spodziewa� kolejnych turbulencji. "Poj�cia pan nie ma,jak znany"- chcia�em odpowiedzie� spontanicznie, ale z obawy, �e pozosta�y czas lotu mo�e si� zamieni� w wymian� lotniczych do�wiadcze�, odpar�em kr�tko: -Nie. Kiedy jeszcze raz mrugn��em do niego, �eby mu doda� otuchy, zwr�ci�omoj�uwag�, �edrug� r�k� przyciska dosiebie r�kopis albo zbi�r rycin,jak dziecko, kt�re si� boi, �e kto� odbierze mu ulubion� zabawk�. W ko�cukiwn��na stewardes�,niezwykle pi�kn�, ciemnow�os� dziewczyn�, uni�s�w g�r� palec wskazuj�cy oraz �rodkowy i zam�wi� dwie whisky. -Napije si� pan? - spyta�. - Nie pij� whisky - powstrzyma�em go. -Nie szkodzi. Po tych prze�yciach znios� i dwie. Kiedy siedz�cy obok mnie pasa�er z namys�em,cho� niejednym haustem, jak si� spodziewa�em, opr�nia� obie szklaneczki whisky, mia�emsposobno�� dok�adniej mu si� przyjrze�. Jego inteligentna twarz i drogiebuty pozostawa�yw sprzeczno�ciz zaniedbanymwygl�dem. Zrobi� na mnie wra�enie cz�owieka nie mniejzagadkowego ni� jego osobliwe zachowanie: m�czyzna w �rednim wieku,o delikatnych rysach, nerwowych ruchach i niepewnym zachowaniu, typosoby, na kt�rej czas odcisn�� swoje pi�tno. Chyba zauwa�y�moje badawcze spojrzenie, bo po chwili milczenia zn�w zwr�ci� si� w moim kierunku,wyprostowa� na fotelu i nieznacznie sk�oni�, co by�o gestem niepozbawionym komizmu, po czympowiedzia� zwyszukan�uprzejmo�ci�: - Nazywam si� Gropius, profesor Gregor Gropius. Ale ju� po wszystkim,wybaczy pan. - Schyli� si� i w�o�y� r�kopis do br�zowej sk�rzanejteczki stoj�cejpod siedzeniem. �eby konwencjista�o si�zado��, r�wnie� si� przedstawi�em i z czystej ciekawo�ci zagadn��em: -Jakmam to rozumie�, profesorze? Po jakim "wszystkim"? Gropius machn�� r�k�, jakby chcia� powiedzie�, �e nie chceo tym rozmawia�. Poniewa� jednak nadal patrzy�em na niego z wyczekiwaniem, odpar� w ko�cu: -Jestem chirurgiem, a raczej by�em. A pan? Chwileczk�, niech zgadn�. Przyznam, �epoczu�em si� troch� nieswojo,ale rozmowa ju� si� rozwin�a i nie by�o mo�liwo�ci jej przerwania. Poza tymna swoim siedzeniuprzyoknie wci�� by�em przypi�ty pasem, siedzia�emwi�c w pozycji, kt�ra.  sprawia�a, �e wygl�da�em tak, jakbym chcia�, �eby kto� zrobi� mi zdj�cie,przy tym u�miecha�em si� s�siadowi prosto w twarz. - Czy pan jest pisarzem? - zapyta� nagle Gropius. Wzdrygn��em si�. - Tak. Sk�d pan wie? Czyta� pan kt�r�� z moich ksi��ek? - Szczerze m�wi�c,nie. Ale kiedy� s�ysza�em pa�skie nazwisko - Gropius si� u�miechn��. - Aco panasprowadza do Rzymu? Nowa powie��? - Nagle w tego cz�owieka, kt�ry jeszcze przed chwil�siedzia� obok mnieblady jak �ciana i na wp� �ywy, wst�pi�o �ycie. Z do�wiadczenia wiedzia�em, �ezaraz us�ysz� od niego to, com�wi dziewi�ciuna dziesi�ciuludzi,spotykaj�c pisarza, czyli: "Moje �ycie jest pe�ne tak niezwyk�ych zdarze�,�e mo�na by o tym napisa� powie��! ".Tak jednak si�nie sta�o. Zapanowa�a cisza -w powietrzu wisia�o pytanie zadaneprzez profesora. - Nie lec� do Rzymu - odpar�emzgodnie z prawd�. - Nalotniskuczeka namnie wynaj�ty samoch�d, kt�rym pojad�do Tivoli. - Ach, Tivoli - powiedzia� Gropiusz uznaniem. -Pan zna Tivoli? - Tylko ze zdj��. Pewniejest cudowne, to Tivoli. - O tej porze roku jestprzede wszystkim spokojne. Znam tam hotelik "San Pi�tro", w pobli�u Piazza Trento. W�a�cicielka, typowa w�oskamamma, robi najlepsze spaghetti alla pesca�ore, awidok z hotelowego tarasu jest po prostu boski. W�a�nie tam spr�buj�po�wi�ci� si�mojejnowej powie�ci. Gropius w zadumie pokiwa� g�ow�: - Mi�e zaj�cie! -To prawda - powiedzia�em. - Nie znam milszego. Zaskoczy�o mnie troch� to, �e profesor nie wydawa� si� w �aden spos�b zainteresowanytre�ci� mojej nowej powie�ci, cho� - z drugiej strony - by� mo�epoczu� si� dotkni�ty tym, �eja nie wyrazi�emnajmniejszego zainteresowania przyczyn� jego podr�y ani szczeg�amijego �ycia. Do��,�e raptem przerwa� nasz� rozmow� i dalsze zapoznawanie si�, m�wi�c jeszcze: - Ale nie ma mi pan za z�e, �e przed chwil� tak si� uczepi�em pa�skiej r�ki? -Nie,sk�d�e. Wszystko w porz�dku! - pr�bowa�em u�agodzi� Gropiusa. -Skoro to pana uspokoi�o. Z g�o�nik�w pok�adowych pop�yn�a informacja, �e zakilka minutb�dziemyl�dowa� na lotnisku Leonardoda Vinci, i nied�ugo potem samolot zatrzyma� si� przed oszklonym terminalem. Wporcie lotniczym ka�dyz nas poszed� w swoj� stron�. Mia�empoczucie, �e drobny incydent w samolocie by� dla Gropiusa do�� przykry, aleju� nast�pnego ranka zd��y�em o nim niemalzapomnie� - niemal, poniewa�stwierdzenie profesora, �e "ju� po wszystkim", wci�� dawa�o mido my�lenia. Zaraz po �niadaniu, ze stosem bia�ych kartek, zmor� ka�dego autora,zasiad�em przy drewnianym stole pomalowanym na zielono, kt�ry signoraMoretti,w�a�cicielka hotelu, wysun�a nataras przy balustradzie. Rozci�ga� si� st�d widok nadachy Tivoli w kierunku zachodnim, gdzie w jesiennych mg�ach kry� si�Rzym. W pracy, kt�r�przerywa�y jedynie d�ugie spacery, poczyni�em powa�ne post�py. Pi�tegodnia - a siedzia�em w�a�nie w po�udniowym s�o�cui pisa�em ostatni� stron�szkicu powie�ci - us�ysza�emnagle za sob� krokina tarasie. Kto� wyra�nieniezdecydowanie si� zbli�a�, a� w ko�cu si�zatrzyma�. Na plecach dos�ownie poczu�em czyj� wzrok, �eby wi�czako�czy� nieprzyjemn� sytuacj�, odwr�ci�emsi�. To pan, profesorze? od�o�y�em o��wek, wyra�aj�c zdziwienie. Zatopiony g��boko we w�asnych my�lach i skupiony na fabule mojej powie�ci,na nieoczekiwanym go�ciu zrobi�em zapewne wra�enie zmieszanego. W ka�dym razie Gropius stara� si� mnieuspokoi� kilkoma nieporadnymigestami r�ki, a po paru uprzejmo�ciach, w�a�ciwych jedyniecz�owiekowio nienagannych manierach, przeszed� w ko�cu do rzeczy: Pewnie si� pan dziwi,dlaczego pana tak po prostu odwiedzam? - zacz��, kiedy podsun��em mukrzes�o, on za� usiad� na nim sztywno. Wzruszy�emramionami, wskazuj�c, �e jest mi tow�a�ciwie oboj�tne - reakcja,kt�rejju� po chwili �a�owa�em (nic dziwnego, skoro wtedyjeszczenie wiedzia�em, co mnie czeka). Po raz pierwszy od naszego spotkania w samolocie kilkadni wcze�niej dok�adnie przyjrza�em si�profesorowi. Szukam powiernika! powiedzia� cicho, ale dobitnie. Ton jego g�osu przydawa� pewnej tajemniczo�ci tym prostym s�owom. Powiernika? zapyta�em zdumiony. A dlaczegoakurat ja przyszed�empanu do g�owy?  Gropius si� rozejrza�, jakby wypatrywa� niechcianych �wiadk�w naszej rozmowy. Ba� si�, szybko to zrozumia�em, i nie�atwo by�o mu odpowiedzie�. - Wiem, prawie si� nie znamy, w�a�ciwie w og�le si�nie znamy, ale tomo�e by� korzystne, bior�c pod uwag� sytuacj�, w kt�rej si� znajduj�. -Doprawdy? - Przyznam, �e patrz�c z perspektywy czasu, moja reakcja musia�awygl�da� do�� arogancko, i ciesz�si�, �e nie zareagowa�emtak spontanicznie, jak mia�em zamiar to uczyni�. Konspiracyjne uwagiprofesora zacz�ymnie denerwowa� i ju� zamierza�em powiedzie�: "Drogiprofesorze, zabiera mi pan czas. Jestem tutaj,�eby pracowa�. �egnam",ale na szcz�cie si�powstrzyma�em. - D�ugo si� zastanawia�em, czy obarcza� pana moj� histori�- ci�gn��Gropius - ale jest pan pisarzem, cz�owiekiemz fantazj�, �eby za� m�c sobie wyobrazi�to, co mamdo opowiedzenia, trzeba naprawd� wiele fantazji. Przy tym ka�de s�owo jestprawd�, jakkolwiekniewiarygodnie bybrzmia�o. By� mo�epan tak�e minie uwierzy,mo�e uzna mnie pan zaob��kanego albo alkoholikaw zaawansowanym stadium. Szczerze m�wi�c, jeszcze rok temu sam bymnie zareagowa� inaczej. Dobitna przemowa profesora szczerze mnie zaskoczy�a. Zauwa�y�em,�e nagle obudzi�a si� moja ciekawo��, a pocz�tkowa nieufno�� ust�pi�amiejsca zainteresowaniu tym, cochce opowiedzie� osobliwy profesor. - Trzeba panu wiedzie� us�ysza�em nagle w�asny g�os �e najlepsze powie�ci nadal pisze samo �ycie. Wiem, co m�wi�. �adenpisarznie jest wstanie wymy�li� tak zwariowanych czy niezwyk�ych historiijak te, kt�rych dostarczasamo �ycie. Zreszt� do moich nielicznych dobrychcechnale�y umiej�tno�� s�uchania. Ostatecznie �yj�z opowie�ci,a prawd� m�wi�c, jestem od nich uzale�niony. Co chcia�bypan zatemopowiedzie�? Profesor zacz��nieporadnie rozpina� guziki swojej marynarki,coz pocz�tku by�o czynno�ci� nieistotn�, kt�ra mnie nieszczeg�lnie ciekawi�a,nagle jednak pod ubraniem dostrzeg�em plik kartek. Na tle wszystkiego, co prze�y�em w kontaktach z lud�mi, by�a toz pewno�ci� najbardziej niezwyk�a historia,jaka mi si� kiedykolwiek przydarzy�a, i nawet uruchomiwszy najg��bsze pok�ady fantazji,nie znajdowa�em wyja�nienia dla zaskakuj�cego zachowania profesora. Musz�przyzna�,�e by�bym mniej zdumiony, gdyby Gropius wyci�gn��pistolet iwycelowa� 10 we mnie z jakim� bezpodstawnym��daniem. Profesorjednak uderzy� lekko w r�kopis zaci�ni�t� pi�ci� i powiedzia� nie bez dumy: -Jest to co� w rodzaju pami�tnika z dwustu najgorszych dnimojego�ycia. Kiedy go czytam, sam siebie nie poznaj�. Ze zdziwieniem, wr�czbezradnie patrzy�em to na plik kartek, to natwarz profesora, kt�ry bez w�tpienia delektowa� si� moj� niepewno�ci�, jakuczestnik pojedynku, kt�ry pokona� przeciwnika. Up�yn�o jednak troch�czasu, zanim zada�emrozm�wcyoczywiste wtakiej sytuacji pytanie: - Co jesttre�ci�tego r�kopisu? Tymczasem zrobi�o si� po�udnie i nataras skierowany na zach�d pad�y pierwsze promienie s�o�ca. We wn�trzu hotelu, wkt�rym o tej porzeroku by�y zaj�te zaledwie trzy pokoje, pojawi�asi� signora. Zapomoc� potoku s��w zaoferowa�asi�, �e dla mnie i mojego go�cia przygotuje makaron, oczywi�cie, spaghetti allapescatore. Kiedy signora Morettiodesz�a, powt�rzy�em pytanie, Gropiusjednak machn�� r�k� i odpowiedzia� pytaniem, kt�rego pocz�tkowo nie zrozumia�em: - Czyjest pancz�owiekiem pobo�nym? -Na Boga,nie! - odpar�em. -O ile, oczywi�cie, chodzi panu o to, czyjestem sympatykiem Ko�cio�a. Profesorprzytakn��. - O to mi chodzi�o. - Po kr�tkim wahaniu doda�: - Mo�e by�bowiem tak, �e moja opowie�� panawewn�trznie zrani, co wi�cej, �ewstrz��nie do g��bi pa�sk� wiar� i p�niej b�dzie pan ogl�da��wiat ju�innymi oczami. Pora�ony pewn� bezradno�ci� wobec osobliwego profesora, stara�emsi�wyci�gn�� jakie�wnioskiz jego sposobu m�wienia,z jego oszcz�dnychgest�w- m�wi�cszczerze, zmarnym skutkiem. Im d�u�ej po�wi�ca�emGropiusowi moj� uwag�,tym bardziej zagadkowe wydawa�o mi si� jegozachowanie i z tym wi�ksz� fascynacj� go s�ucha�em. Nie mia�em najmniejszego poj�cia, doczego zmierza, zak�adaj�c jednak, �e Gropius nieby� ob��kany- a rzeczywi�cienie sprawia� takiego wra�enia - musia� widocznie dokona� jakiego� nies�ychanego odkrycia. - Zaproponowano mi dziesi�� milion�w euro za milczenie - o�wiadczy� profesor tonem, kt�ry nie zdradza� niemal �adnych emocji. -Mam nadziej�, �e przyj�� pan te pieni�dze -odpar�em zlekk� ironi�. 11.  - Pan mi nie wierzy - powiedzia� profesor. W jego g�osie by�os�ycha� rozczarowanie. - Ale� wierz�,wierz� - po�pieszy�em z zapewnieniem. - Chcia�bymsi� tylko dowiedzie�, ocow�a�ciwie chodzi. Jego pytanie o stopie� mojej pobo�no�ci wskazywa�o przecie� pewienkierunek. W swoim �yciuwidzia�em ju� jednak sporo skandali zwi�zanychz Ko�cio�em, z kt�rych kilka opisano w ksi��kach, jak skandale finansoweBanku Watyka�skiego, klasztor dla ci�arnych zakonnic czy katalog specjalnej odzie�y dla masochistycznych mnich�w. C� jeszcze mog�o mnietutaj zaszokowa�? Nie wstaj�c z krzes�a, Gropius wyci�gn�� szyj� i spojrza� przez balustrad�w kierunku Piazza Trento. Pochwili odwr�ci� si�do mnie i powiedzia�: - Prosz� mi wybaczy� moje dziwne zachowanie. Wci�� jeszcze troch�cierpi� na mani� prze�ladowcz�, ale kiedy wys�ucha panmojej historii, nieb�dzie mi pan mia� tego za z�e. Widzipan tam w dole dw�ch m�czyzn? Gropius wskaza�ruchem g�owy na ulic� poni�ej, gdzie sta�a niepozorna lancia, a przy niej rozmawia�o dw�ch m�czyzn w ciemnych ubraniach. Kiedy wychyli�em si�przez balustrad�, �eby rzuci� okiem na ulic�,odwr�cili si� w moim kierunku, jakby przypadkiem. Na pewien czas nasza rozmowa zamar�a, poniewa� signora zszerokim u�miechem i szczebiotem w�a�ciwym w�oskiej kucharce, przynios�aspaghetti. Do tego wyp'dismyfrascafi, miejscowym zwyczajem zmieszanez wod�, p�niej za�, jak nale�y, gorzkieczarne espresso. Zrobi�o si� cicho, w okolicznych domach pozamykano wysokie okiennice, przewa�nie pomalowane na zielono. Sjesta. M�czy�ni przed domemrozdzielili si�. Stali teraz na ulicy w odleg�o�ci stu metr�w od siebie, pal�cpapierosy. Po bruku t�uk�si� tr�jko�owy samochodzik dostawczy. Gdzie�pia� gard�owo kogut, jakby si� ba�o swoje �ycie. Z parteru,gdzie znajdowa�asi� kuchnia, da�o si�s�ysze� ha�as zmywarki do naczy�. Cz�owiek, kt�ry by� ze mn�, przesta� mipodsuwa� kolejnezagadki,i naprawd�nie wiedzia�em, jak si� wobec niego zachowa�. Podczas posi�ku rozmawiali�my o b�ahych sprawach, cho�, �ci�le rzecz bior�c, Gropiusjeszczenie uchyli� przede mn� nawet szparki w drzwiach do swojego �ycia. Po d�u�szej chwili, z oci�ganiem, sam si� wprosi�em - ostatecznie toon do mnie przyszed�, �ebymi si� zwierzy�z czego� wa�nego. 12 - Kim pan jest, profesorze Gropius? Nie jestem nawet pewien, czy tojest pa�skie prawdziwenazwisko. Aleprzede wszystkim, co ma mi pan dopowiedzenia? Prosz�, niech�e pan w ko�cu co� powie! Gropius si� wzdrygn��. Niemalby�owida�, jak pu�ci�y wszystkie tamy,kt�re do tej pory go powstrzymywa�y. Ostro�nie po�o�y� r�kopis przednami nastole i przykry� obiemar�kami. - Naprawd�nazywam si� Gropius, Gregor Gropius. - Zacz�� takcicho, �e musia�em si� do niego nachyli�, �eby co� zrozumie�. W wiekudwudziestuczterech latzrobi�em doktorat z medycyny, w wieku trzydziestu o�miu zosta�em profesorem w du�ej klinice na po�udniu Niemiec. Wtym czasie przez dwa lata by�em rezydentem w renomowanych klinikachw Kapsztadzie i Bostonie. S�owem - karierajak z obrazka. Aha, dotego by�a jeszcze Veronique. Spotka�em j� na kongresie w Salzburgu,gdziepracowa�a jakohostessa. W�a�ciwieto mia�a na imi�Weronika, a jej rodzice, prowadz�cy poza miastem firm� doro�karsk�, wo�ali na ni� Wronka. O tym jednakwola�aniepami�ta�. Pobrali�my si� cztery tygodnie po tym,jak mia�em ju� w kieszeni doktorat. By�o wesele w zamku Mirabell, by�pow�z ci�gni�typrzez cztery siwe konie. Z pocz�tku w naszymma��e�stwiewszystkosi� uk�ada�o. Veronique by�a niezwykle atrakcyjna. Uwielbia�emj�,ona za� traktowa�a mnie jakjakie� cudowne dziecko, co oczywi�cie mipochlebia�o. Patrz�c z perspektywyczasu, musz� jednak powiedzie�, �eby�oto za ma�o na solidny fundament ma��e�stwa. W g�owie mia�em wy��cznie moj� karier�, a dla Veronique by�emnie tyle partnerem, ile trampolin�,kt�ra mia�a jej pozwoli� wskoczy� w wy�sze sfery. Jedynie bardzo rzadko,albo kiedy potrzebowa�awi�kszych pieni�dzy, pozorowa�a mi�o�� - takiepizod musia� jednak wystarczy� na kolejne sze��tygodni. Dzieci w og�lenie wchodzi�y w gr�. "Dzieci,jak zwyk�a mawia�, powinny by� wdzi�czne,je�lisi� ich niewyda na tenokropny�wiat". W rzeczywisto�ci Veroniqueobawia�asi� o swoj� figur�, tego jestem najzupe�niej pewien. Szybko, boju� podziesi�ciu latach, nast�pi� koniec naszegoma��e�stwa, cho� �adne z nas nie chcia�o tegoprzyzna�. Wprawdzie mieszkali�my w naszymwsp�lnym domu w najlepszej dzielnicy miasta, ale chodzili�my w�asnymidrogami i �adne nie podj�o nawet pr�by ratowaniama��e�stwa. �ebyw ko�cu si� zrealizowa� - tak si� wyra�a�a- Veroniqueotworzy�a agencj� public relations, w kt�rej opracowywa�a kampanie reklamowedla firm,wydawnictw i aktor�w. To, �e ju� przypierwszym wi�kszymkontrakcie 13.  mnie zdradzi�a, uwa�am za tandetne. I to z fabrykantem konserw z kiszon� kapust�. Zgoda,mia� mn�stwopieni�dzy i zasypywa� j� kosztownymi podarkami, ale przecie� u mnie tak�e nigdy jej tego nie brakowa�o. Zem�ci�em si� po swojemu, sprowadzaj�c do domu �liczniutk� asystentk� od rentgena. By�a odemniem�odsza o prawie dwadzie�cialat, a kiedyVeronique nas nakry�a wr�ciwszy niespodziewanie z podr�ys�u�bowej- wieloletnia oboj�tno�� z dnia na dzie� zmieni�a si� w nienawi��. Nigdynie zapomn� ognia w jejoczach, kiedy wysycza�a: "Zap�acisz mi za tenbrak smaku! Zniszcz�ci�". Musz� przyzna�, �e wtedynie potraktowa�emtej gro�by powa�nie. P�niej jednak,nieca�e trzytygodnie potem, awi�cczternastego wrze�nia. Nigdy nie zapomn� tamtego dnia, zmieni� bowiem ca�e moje �ycie, przypomnia�emsobie nagle o pogr�kach Veronique i stara�em si�. W tym miejscu przerwa�em profesorowi, kt�ry opowiada� z rosn�cymo�ywieniem, wywo�anym jakim� dziwnym niepokojem. Ju� od d�u�szego czasu by�em przekonany, �e cz�owiekten daleki jest od opowiadania zmy�lonych historii. W ka�dym razie jego opowie��niezwykle mniezafascynowa�a, a do�wiadczenie albo m�jsz�sty zmys� w kontaktachz lud�mi podpowiada�o mi, �e za t� histori� kryje si� co� wi�cejni� tylkobanalny dramat ma��e�ski. Gropius nie wygl�da� na osob�, kt�ra obcegocz�owieka - aprzecie� dla profesoraby�em nadal obcymcz�owiekiem - bezpowodu b�dzie wprowadza�a wswoje nie doko�ca udane �ycie prywatne. Nie dostrzega�em te� w nim egoisty �ebrz�cego o lito��,kt�ry op�akujesw�j los jako co� najgorszego na �wiecie. Dlatego poprosi�em profesora,�ebypozwoli� mirobi� notatki. - Nie matakiej potrzeby - powiedzia� profesor. - Przyszed�em, abyzostawi� panu moje notatki. S�dz�, oddaje je we w�a�ciwe r�ce. -Je�li dobrze rozumiem, profesorze, chcia�by pan otrzyma� zaswoj�histori�pieni�dze! - Pieni�dze? - za�mia� si� Gropius z gorycz�. -Pieni�dzy toja mampod dostatkiem. Jak ju� m�wi�em, za dziesi�� milion�w zamkni�tomiusta. W ka�dym razie wczasie, kiedy jeszczenikt nie m�g� przewidzie�,jak si� ta historia potoczy. Nie, chcia�bymjedynie, aby prawda wysz�a na�wiat�odzienne, a pan zpewno�ci� b�dziej� umia� lepiejodemnie ubra�w s�owa. - Prawda? 14 Gropius zacz�� opowiada� dalszy ci�g historii, pocz�tkowo urywanymizdaniami,p�niej jednak coraz szybciej, m�wi�c o wzajemnychpowi�zaniachw jakiej� potwornejgmatwaninie przyg�d i intryg. Kiedy sko�czy�,by�a niemal p�noc. D�ugopatrzyli�my nasiebie. Gropius opr�ni�sw�jkieliszek i powiedzia�: - Dzi�kuj�, �e po�wi�ci� pan takdu�o czasu, �eby mnie wys�ucha�. Po czym wsta�. S�dz�,�e w tym �yciu ju� si� nie zobaczymy. U�miechn��emsi�. - Mo�e w przysz�ym? Gropius poda� mi r�k� i znikn�� w mroku. Przeszed� mnie dreszcz. "Do�� osobliwe - pomy�la�em. - Oto jad� doW�och, �eby napisa�now�powie��, a otrzymuj� w prezencie prawdziw� histori�, kt�ra przebijawszystko,cow og�le mo�na by wymy�li�".  ROZDZIA� 1 Tysi�csze��set gram�w brunatnej, trz�s�cej si� tkanki w zimnym roztworze krystaloidu - ludzka w�troba umieszczona w du�ej aluminiowej walizce z napisem Eurotransplant, przewo�onej z Frankfurtu nadMenem do Monachium. O godzinie wp�do trzeciej w nocyw klinicefrankfurckiegoUniwersytetu JohannaWolfganga Goethego przy Theodor-Stern-Kaikierowcaodebra� narz�d przewidziany doprzeszczepu. Teraz prowadzony przez niego specjalny samoch�d jecha� bardzo szybkoautostrad� w kierunku Monachium. Narz�dy do przeszczep�w zwykle dostarcza si� samolotem, ale zewzgl�du na zakaznocnych lot�w nad Monachium tym razem wybranoinne rozwi�zanie - transport samochodem. Komputer ELAS, obs�uguj�cy w ramach Eurotransplantu systemprzydzielaniaorgan�w chorym, wyznaczy� archeologa Arna Schlesingerajako potencjalnego biorc�. Zesp� trzech lekarzy monachijskiejkliniki zaaprobowa� ten wyb�r. Arno Schlesinger, lat czterdzie�ci sze��, od czterech miesi�cy by� na li�cie oczekuj�cych, a od sze�ciu tygodni jego stan pozwala�na przypisaniedo poziomu priorytetu T2. Jegow�troba uleg�a powa�nemu uszkodzeniu podczas wypadku. Nazwisko dawcy, jak zwykle, pozostawa�o nieznane. Wiadomoby�ojedynie, �e zgin�� w wypadku. �mier� m�zgu nast�pi�aoko�o godzinydwudziestej trzeciej poprzedniegodnia. Grupa krwi dawcy: AB Rh-, 16 wz�r antygenowy: zgodny z wzorem Arno Schlesingera, miejsce wykonania operacji: klinika w Monachium - tyle b�yskawicznie przekaza� komputer ELAS. Profesora Gregora Gropiusa mimom�odego wieku uznawanego ju�za koryfeusza transplantologii - oko�o godzinywp� do sz�stej rano zerwa� z ��ka telefon od dy�uruj�cegointernisty, doktoraLinharta. Gropiuswzi�� prysznic, wypi� fili�ank�mocnejkawy, za�o�y� dwurz�dowy garnitur,poprawi� przed lustrem odpowiedniodobrany krawat i terazwyje�d�a�swoimgranatowym jaguarem z monachijskiej dzielnicy willowej Grunwald w kierunku p�nocnym. Ulice by�y mokre, cho� nie pada�o. Pos�pne niebo zapowiada�omglisty dzie�. By� to szesnasty lub siedemnastyprzeszczep w�troby w kr�tkiej, ale b�yskotliwej karierze Gregora Gropiusa, kt�ry jednak, jak zawszew takiej chwili, by� spi�ty. Niemalnie zwraca� uwagi na budz�cy si� ruchdrogowy, bezwiednieprzejecha� na czerwonym �wietle i wy��czy� radio,gdy� informowano o kolejnychatakach w Izraelu. Lekarz dy�urny zd��y� ju� zwo�a� zesp�operacyjny. Na podobn�okoliczno�� by� przygotowany specjalny plan dzia�ania, kt�ry raz ustalony, uruchamia�si� nast�pnie jak precyzyjny automat. Nocna piel�gniarkaobudzi�a Schlesingera oko�o godzinysz�stej, lekarz dy�uruj�cy na oddziale po razostatni zapozna� pacjentaz przebiegiem zbli�aj�cejsi� operacji. Pani anestezjolog zaaplikowa�a mu zastrzyk uspokajaj�cy. W odst�pie kilku minut kierowca Eurotransplantu i profesor Gropius skr�cili w lipow� alej� prowadz�c� do kliniki. Gropius skierowa� si�do swojego miejsca parkingowego po�o�onego zty�u. Kierowca z Frankfurtu dostarczy� aluminiow� walizeczk� z w�trob� do przeszczepu na oddzia� operacyjny. Czekano tam ju� na niego. Od przywiezienianarz�du dawcy do kliniki do rozpocz�ciaoperacjiz regu�y mija oko�o czterdziestu pi�ciu minut. R�wnie� tego ranka ostatnie badania i przygotowanie w�troby do przeszczepu nie zabra�o wi�cejczasu. O godzinie si�dmejdziesi�� gotowy do wszczepienia narz�d znalaz� si� na sali operacyjnej numer trzy. W pomieszczeniu socjalnym trzeciego oddzia�u kliniki Gropius prze�kn�� dwie bu�ki z seremoraz jogurt, popi� to du��kaw�, po czym uda�si� do pomieszczenia przygotowania lekarzy, �eby si� przebra�i umy�. Nie by� rannym ptaszkiem,ale pracownicy z jego otoczenia wiedzie17.  li o tym i zachowywali si� stosownie, ograniczaj�c si� do zdawkowego"dzie� dobry". Zesp� z�o�ony z pi�ciu lekarzy, dw�ch anestezjolog�w i czterech piel�gniarek sta� w gotowo�ci, kiedy kwadrans po si�dmej profesor wkracza�na sal� operacyjn�. Pacjent le�a�przykrytyzielonym prze�cierad�em. Gropiusda� r�k� znak pani anestezjolog, �eby zaczyna�. Kilka minut p�niejanestezjolog kiwn�ag�ow�i profesor wykona� pierwsze ci�cie. By�o niemal po�udnie, gdy profesor Gregor Gropius pierwszy opu�ci�sal� operacyjn� i wszed� do przedsionka. Zdj�� maseczk�, r�ceza� trzyma� wg�rze jak gangster zatrzymany przez policj�. Jego zielony fartuchby�poplamiony krwi�. Podesz�a piel�gniarka i uwolni�a profesoraod gumowych r�kawiczek oraz stroju operacyjnego. R�wnie� pozostali cz�onkowie zespo�u operacyjnego pojawiali si� kolejno w przedsionku. Zapanowa� swobodny nastr�j. M�j pacjent i ja dzi�kujemy ca�emu zespo�owi za �wietn� wsp�prac�! - Gropius zasalutowa� po wojskowemu, nast�pnie znikn�� w swoimpokoju, wyczerpany, z podkr��onymi oczami. W ci�gu ostatnich dni Gropius ma�o spa�, a kiedy mu si�zasn��udawa�o, spa� �le. Mia�o to zwi�zeknie tyle z jego odpowiedzialnymzaj�ciem, ile z Veronique,kt�ra jego�ycie zamieni�a w piek�o. Dopierowostatnich dniachsam z�apa� si� na tym, �e zastanawiasi� nad usuni�ciemVeronique - niewa�ne, w jaki spos�b, lekarze znaj� przecie�rozmaitemetody. P�niej jednak, my�l�c rozs�dnie, po�a�owa� tych rozwa�a�, i odtamtej pory mia� niez�y m�tlik w g�owie, dr�czy�y go koszmarne sny, a do tego by� pewien, �e walk� t� przetrwa tylko jedno z nich: albo Veronique, albo on. Osiemna�cie latma��e�stwa to d�ugo- wi�kszo�� wsp�czesnychzwi�zk�w ma��e�skich nie wytrzymujetakiej pr�by czasu - teraz jednak by�toju�koniec. Ale czy z tego powodu musieli walczy� na no�e? Czy musieli wszelkimi sposobami pr�bowa� niszczy� �ycie drugiej strony? Zbudowaniekariery kosztowa�o go wiele wysi�ku, nie m�wi�c ju�opieni�dzach. A teraz Veroniquechce zrobi�wszystko,�eby t� karier�zniszczy�. Gropius za�y� tabletk�kaptagonu i ju� mia�zadzwoni� do piel�gniarkidy�urnej, �eby mu przyniesiono kaw�, gdy szare urz�dzenie samo wyda�oz siebie pisk. Profesor podni�s� s�uchawk� telefonu. 18 - Przez najbli�szep� godziny prosz� mi nie przeszkadza�. -1przerwa�. A po d�ugiej, okropnej chwili powiedzia� cicho z bezradno�ci�w g�osie: - Toprzecie�niemo�liwe. Ju� id�. W tym samym czasie Veronique Gropius wchodzi�a dobistro w pobli�uAngielskiego Ogrodu. By�akobiet� tego rodzaju, �e wszystkie oczy kierowa�y si� na ni�, kiedy wkracza�a do lokalu - i to nietylko oczym�czyzn. Chocia� wbrew swojemu przyzwyczajeniu by�a ubrana raczej skromnie,jejpojawienie si� wciemnymkostiumie i tak wywo�a�o niema�eporuszenie. W lokalu, typowym miejscu spotka� student�w i intelektualist�w,w porze po�udniowej by�o zaj�tych tylko kilka stolik�w, i Veronique odrazuzwr�ci�a uwag� na �ysego,szczup�ego m�czyzn� siedz�cego po�rodku sali. Wygl�da�tak, jaksam siebie opisa� przez telefon, w ka�dym razienie tak, jak cz�owiek wyobra�a�by sobie prywatnego detektywa. - Madame Gropius? - odezwa� si� pytaj�co, wstaj�c od stolika. Tenspos�bzwracania si� do kobiet sprawia� troch�niezwyk�ewra�enie,alepasowa� do elegancko ubranego, zadbanego m�czyzny. - Pan Lewezow? odpowiedzia�a Veronique pytaniemna pytanie. Lewezow przytakn�� i podsun�� jej krzes�o. Zmierzyli si� wzajemnie niezr�cznym spojrzeniem, po czym Veroniquepowiedzia�az u�miechem: - A zatemtak wygl�da prywatny detektyw. Prosz� mi nie mie� za z�e,�eto powiem, ale zupe�nie inaczej ni� w telewizji. Lewezowkiwn�� g�ow�. - Pewnie spodziewa�a si� pani niechlujnego typa z fajk�, w sk�rzanejkurtce i d�insach! - Oburzony uni�s� brwi. -Nie zajmuj� si� tym zbyt d�ugo, co jednak nieobni�a jako�ci prowadzonychprzeze mnie dochodze�,wr�cz przeciwnie. Pozwol� sobie. Lewezow wyj�� spod sto�ucienk�akt�wk�. - Pozwol� sobie przedstawi� pani moje referencje. Przegl�daj�c w akt�wce kontrakty,listyz podzi�kowaniami i cenniki(rzeczywi�cie, by�y to dowody powa�nych osi�gni�� na polu pracy detektywistycznej), Veronique Gropius, �ebyzyska� na czasie, zapyta�a: -Jak d�ugo pansi� tym zajmuje? Chodzi mio to, �e w ko�cu nikt si�nie rodzi prywatnym detektywem. - Cztery lata -odpar� Lewezow. - Przedtem prowadzi�em terapi�ta�cem,a jeszcze wcze�niej by�em tancerzem w Operze Narodowej. 19.  Po �mierci mojego przyjaciela dos�ownie ziemia usun�a mi si� spod n�g. Ale nie chcia�bympani zanudza� histori�mojego �ycia. - Ale� wcale mnie pannie nudzi! - Veroniqueu�miechn�a si� i odda�a Lewezowowi akt�wk�. - Przez telefon wspomnia�a pani o pewnej sprawie zauwa�y� detektyw, �eby nawi�za� do tematu. Veronique wzi�a g��boki oddechi szperaj�c w p�askiej czarnej torebce,zacz�a opowiada� o swoim problemie, dostosowuj�c mimik� do poruszanej w danym momencie kwestii. Jej twarz, przed chwil�jeszcze �agodna,nabra�a naglewyrazu surowo�ci, zrobi�a si� wr�cz twarda. Nast�pnie wyj�az torebki fotografi� i wr�czy�a detektywowi. - To jest profesorGregor Gropius, m�jm��, a w�a�ciwie by�y m��,powinnam powiedzie�. Nasz zwi�zek ju� od dawna istnieje jedyniena papierze, nasze ma��e�stwo trwa jeszcze tylko przez telefon. - Je�li wolnomi zapyta�, madame, dlaczego si�pani po prostu nierozwiedzie? Veronique splot�a d�onie, a� pobiela�a jej sk�ra na kostkach. - Jest pewien k�opot. Osiemna�cie lat temu przed zawarciem ma��e�stwauzgodnili�my podzia� maj�tku. Pan wie, coto oznacza, panie Le\ wezow? - Mog� sobie wyobrazi�,madame. -M�j m�� wyjdzie z rozwodu jako bogaty cz�owiek bez zobowi�za�,a jab�d� mog�a zaczyna� od pocz�tku. - Pani nie uprawia�adnego zawodu? -Ale� tak. Od dw�ch lat prowadz� agencj� public relations. Interesidzienie�le, ale w por�wnaniuz maj�tkiem, jaki tymczasem zgromadzi�Gregor. Lewezow zamkn�� oczy. - Obawiam si�, �e w razie rozwodu w�a�ciwie nie ma mo�liwo�ci,�eby zgodnie z prawem zbli�y� si� do pieni�dzy pani m�a,czy cho�bydo ich cz�ci. -Tego jestem �wiadoma - Veroniquewpad�a detektywowi w s�owo. - I takie jest te� stanowisko moich prawnik�w. Jak panpowiedzia�, nie istnieje mo�liwo�� zgodna zprawem. Trzeba by Gropiusa doprowadzi� do tego,�eby dobrowolnie o�wiadczy�, �e podzieli si�ze mn�. Oczywi�cie, mam namy�li to, �e "dobrowolnie" nie musi oznacza� "bez odpowiedniej zach�ty". 20 -Teraz rozumiem. R�wnie� w �yciu profesora, jakka�dego, istniej�jakie�ciemne sprawy,kt�re lepiej,�eby nie wychodzi�y na �wiat�o dzienne. Mam racj�? Twarz Veronique rozchmurzy�a si� w mgnieniu oka i przemkn�� przezni� chytry u�mieszek. - Tak, ma pan racj�. W tymkonkretnym wypadku Gropiusa mo�e tokosztowa� bardzo du�o. Problem w tym, �e nie mam �adnych dowod�w. - Dowod�w czego? Veroniquerozejrza�a si� uwa�nie, czy nikt nie pods�uchujeich rozmowy, i zacz�a cicho: - Gropius jest profesorem w klinice uniwersyteckiej. Przeprowadzarocznie kilkadziesi�t transplantacji narz�d�w. Przeszczepia nerki,w�troby i p�uca jednego cz�owieka drugiemu, przy czym dawcajest najcz�ciejmartwy. Lewezow prze�kn�� �lin�. -Tak czy inaczej,zapotrzebowanie nanarz�dy do przeszczep�w jestwielokrotnie wy�sze ni� ich poda�, dlatego na czarnym rynkuhandlujesi� tymi narz�damijak u�ywanymi samochodami czy antykami, a cenydochodz� do stu tysi�cy euro. Lewezow zacz�� sobie robi� notatki, potem podni�s� wzrok ipowiedzia�: -Je�li dobrze pani� rozumiem, przypuszczapani, �e by�y m�� patrzyna handlarzy organamiprzez palce. Veronique spojrza�ana Lewezowa bez cienia emocji na twarzy. - I je�li dalej pani� dobrze rozumiem - kontynuowa� detektyw - zak�adaj�c, �e pani przypuszczenie mia�oby si�okaza� trafne, chcia�aby panit� wiedz� Gropiusa. - ... szanta�owa�! Niech pan to spokojnie wym�wi. Nie chc�,�ebym�j m�� po osiemnastu latach ma��e�stwa ze mn� w roli s�u��cejpozby�si� mnie, daj�c na odczepnego trzy miesi�czne pensje, rozumie pan? Lewezow pog�adzi�d�oni� swoj� wypiel�gnowan� �ys� czaszk�. Jegowzrok spoczywa� nanotatkach le��cych nastole. - Zadanie nie jest �atwe - mrukn�� do siebie w zadumie. - Chcia�bymwi�c uprzedzi�, �e b�dziewymaga�o do�� powa�nychnak�ad�w. - Pieni�dze nie b�d� przeszkod� - odpar�a Veronique. - W ko�cuchodzi tutaj o du�� kwot�. 21.  Lewezow w milczeniu pokiwa� g�ow�. - Zdj�ciemo�e pan zatrzyma�. A tutaj - wyj�az torebki z�o�on�kartk� - tutaj mam zapisane wszystkie nazwiska i adresy os�b z otoczeniamojego m�a, ��cznie z t� ma�� dziwk� z kliniki, z kt�r� dwa razy w tygodniu dzieli �o�e. Zdziwiony Lewezow przebieg� wzrokiem dane i zauwa�y�z uznaniem: - Bardzo profesjonalnie, madame, naprawd�bardzo profesjonalnie! Veronique uczyni�a gest niech�ci, jakby chcia�apowiedzie�: "Prosz�sobiedarowa� komplementy". Zamiast tego podsun�arozm�wcy po blacie wype�niony czek i powiedzia�a: - Pi�� tysi�cy. Powinno wystarczy� na pocz�tek. P�niejsi� rozliczymy. Nic chyba nie mog�o bardziej poprawi� nastroju Lewezowa ni�pieni�dze. Zgodnie ze starym przyzwyczajeniem, zawsze ca�owa� czeki. Zrobi� to tak�e tym razem, po czym znikn��ze s�owami: - Madame, jestempewien, �e zdo�am by� pani pomocny. Kiedy profesor Gropius wchodzi� na oddzia�intensywnej opieki medycznej, Arno Schlesingerju� nie �y�. Elektrokardiogram wydawa� ci�g�y,wysoki pisk. Gropius odsun�� na bok ksi�dza, wysok� czarn� posta�w bia�ejkoloratce,kt�ryszepta� jak�� niezrozumia�� modlitw�. - Jak tosi� mog�o sta�? - warkn�� profesor do lekarza naczelnego,doktora Fichtego. Lekarz, m�czyzna wtypie ch�opi�cym, ciemny, k�dzierzawy, w wieku Gropiusa, pokr�ci� g�ow�. Bezradnie patrzy� na Schlesingera, kt�ry le�a� z przymkni�tymi oczami i otwartymi ustami, z g�ow� przekr�con� nabok, po�r�d pl�taniny przewod�w i rurek. Cicho, niemal szeptem, doktorFichte powiedzia�: - Nag�atachykardia, kr�tkotrwa�y pulsus dicrotus, chwil� p�ni zatrzymanie akcji serca. Nie mam �adnego wyja�nienia. - Dlaczego nie wezwa�a mnie paniwcze�niej? - Gropiuszwr�ci� si�do piel�gniarki. Piel�gniarka, korpulentna blondynka, kt�ra widzia�a ju� wielu umieraj�cychpacjent�w, odpar�ado�� beznami�tnie: - Przykro mi,profesorze, to wszystkosta�o si� tak nagle. - Poczym, wskazuj�c palcemna przewody, do kt�rych zmar�y wci�� by� 22 podpi�ty, nie mniej oboj�tniedoda�a: - Teraz mo�naju� to spokojnie roz��czy�. Kiedy piel�gniarka wy��cza�a elektrokardiogram i zwija�aprzewody,Gropius wraz z lekarzem naczelnym podeszli do okna ispojrzeli w dal. Nie patrz�c na koleg�, profesor zapyta�: - Jakie jest pa�skie zdanie, doktorze Fichte? Lekarz naczelny si� zawaha�. - Nie musi mniepan oszcz�dza�! - zach�ci� go Gropius. - Przypuszczalnie krwotok z �ylak�w prze�yku. Gropius kiwn�� g�ow�. - Najwidoczniej. Ale nie s�dz�. W takimwypadku musia�bymsobierobi�wyrzuty. - W �adnym razie nie chcia�bym przypisywa� panu �adnej winy. -po�piesznie doda� lekarz naczelny, lecz Gropius mu przerwa�. - Ju� dobrze. Ma pan ca�kowit� racj�. Krwotok jest oczywisty. I dlatego zlec� sekcj� zw�ok. -Pan chce. - Jestem to winien swojej reputacji. Nie chcia�bym, �eby kiedy� zacz�y kr��y� pog�oski, jakoby w pewnym konkretnymwypadku Gropiuswykona� swoj�prac� niestarannie. Nalegam na sekcj�. Kiedy blondpiel�gniarka zauwa�y�a, �e rozmowa zaczyna dotyka�kwestiizasadniczych, postanowi�a opu�ci�oddzia� intensywnej opieki medycznej. Wieloletnie do�wiadczenie nauczy�o j�, �e tego rodzaju rozmowymi�dzy lekarzami prowadz� zwykle do ma�o chwalebnego ko�ca, cho�niepada wyra�nie stwierdzenie, o kt�re tu chodzi: b��d w sztuce. Swoim postanowieniem zlecenia sekcji zw�okGropius chcia� od razuukr�ci� ewentualne plotki. Dla niego od pocz�tku by�o pewne, �e �adnegob��du nie zrobi�. Z jakiegojednak powodu Schlesinger tak nagle zmar�? Pytanie to nie zaprz�ta�o ju� dalejuwagi Gropiusa, mia� bowiem uzyska� odpowied� nazajutrz. "Kto cierpi zpowodu �mierci pacjenta - zwyk�mawia� - nie powinien zostawa� lekarzem". Nie mia�o to nic wsp�lnegozwyrachowaniem czy wr�czbrakiem ludzkich uczu� -po prostu klinikaby�a wielkoprzemys�owymprzedsi�biorstwem us�ugowym,w kt�rym niewszystko si� udawa�o. Mimowy�wiczonego spokoju wobec losu cz�owieczego przypadekSchlesingera wprowadzi� profesora w stan niejasnego niepokoju. Przecie� 23.  by�a to rutynowa operacja, kt�ra w ca�o�ci przebieg�a bez �adnych komplikacji. Pacjent jednak zmar�, a przeczucie podpowiada�o Gropiusowi, �eco� tutaj chyba si� nie zgadza. W marnymnastroju oko�ogodziny dwudziestej Gropius wr�ci� dodomu. Od czasu, kiedyVeronique go opu�ci�a, dom robi� na nim wra�enieopustosza�ego,cho�zabra�a ze sob� jedynie meble ze swojego pokoju. Odtamtej pory nie wchodzi� do tamtegopomieszczenia- sam nie wiedzia�,dlaczego. Bezmy�lnie w��czy� telewizor,z kuchni przyni�s� sobie kieliszekczerwonego wina, po czym wyczerpany opad�na g��boki fotel i spojrza�pustym wzrokiem po prostu przed siebie. W gronie przyjaci� okre�la� tenstan samotno�ci�artobliwie skr�tem DT, przy czym "D" oznacza�o delirium, a"T"- tremens. By�o to jednak tylko �art naopisaniestanu,wjakimka�dy m�czyzna s�dzi,�e si� znalaz�, kiedy ucieka od niego �ona. Gropius dopi� wino i odstawi� kieliszek, gdy zadzwoni�telefon. Spojrza� na zegari postanowi� nie wstawa�, poniewa� nie mia� ochoty z nikimrozmawia�,gdyby za� by�a to Rita, asystentka zajmuj�ca si� obs�ug� rentgena, to nie mia� ochoty tak�e na seks. Po niesko�czonej liczbie dzwonk�w telefon wko�cu zamilk�, alewy��czniepo to, �eby po kr�tkiej przerwie na nowo zacz�� dzia�a� mu nanerwy. Rozz�oszczony Gropius odebra� telefon. - Tak? - warkn�� do s�uchawki. Nikt nie odpowiedzia�. Gropiusju� mia� od�o�y� s�uchawk�, kiedyus�ysza� jaki� g�os. - Kto m�wi? szczekn��, teraz ju� nie�le rozw�cieczony. -Wiadomo�� dla profesora Gropiusa - us�ysza� lekko zniekszta�conyg�os. - Chodzi o zgon Schlesingera. W jednej chwili Gropius by� czujny i zwarty. -Kim panjest? Co pan wie na temat tego pacjenta? Prosz�m�wi�! - Schlesinger zmar� na �pi�czk� w�trobow�. Pan nie ponosi winy. Dlategopowinien pan powstrzyma� wszelkie dalsze badania. Le�y to w panaw�asnym interesie. - Do cholery, kim�e pan jest? - krzykn�� zdenerwowany Gropius. Rozm�wca od�o�y� s�uchawk�. Sko�owany GregorGropius przycisn�� s�uchawk� do telefonu, jakbychcia� nie dopu�ci� do tego, �eby ten cz�owiek zadzwoni� ponownie. Kimby� ten dziwny rozm�wca? Z poczuciabezradno�ci Gropius przywo�ywa� 24 wszystkie g�osy, jakiemia� zapami�tane w m�zgu. Proces ten trwa� kilkaminut, po czym usta�. Gropius si�gn�� po kieliszek, dola� sobie wina, wypi� jejednym haustem iwy��czy� telewizor. Nie maj�c charakteru osoby tch�rzliwej, nagle stan�� oko w oko ze strachem, poczu� si� obserwowanyi jednym naci�ni�ciemguzika na pilocie opu�ci� wszystkie �aluzje wpomieszczeniu. "Kt�, u diab�a, wiedzia� o �mierci Schlesingera? I ktom�g� poda�przyczyn�mierci tak precyzyjn�, a przy tym zupe�nie mo�liw�? " Istnia�otylkojedno wyja�nienie: musia� to by� kto� z kr�gu koleg�w. Rywalizacj� w�r�dlekarzy przewy�sza jedynie konkurencja mi�dzy gwiazdami Hollywood. "Fichte, ordynator doktorFichte" - mrukn�� dosiebie p�g�osem Gropius. Lecz ju�w nast�pnej chwili odrzuci� t� my�l. "Gdyby Fichte chcia� mniewygry�� i zaj�� m�j fotel, mia�by przecie� najwi�kszy interesw wyja�nieniu�mierciSchlesingera, a w ka�dym razieniedorzeczno�ci� by�aby jego sugestiaodwo�ania wszystkich poszukiwa� przyczyny �mierci tego pacjenta". Niespokojnie jak drapie�ne zwierz�Gropius chodzi� tam i z powrotem po salonie. R�ce mia� splecione na plecach i bezradnie kr�ci� g�ow�. "Veronique! " Wielokrotnie m�wi�a mu prostow oczy, �e go nienawidzi. Za pierwszym razem zabola�o, kiedy� j�przecie� naprawd� kocha�, alepowtarzane bez przerwy, nawet te ciosy przesta�y dzia�a�. Bez w�tpieniaVeronique by�azdolna do intrygi na du�� skal�. Przecie� j� nawet zapowiedzia�a. Czy jednak by�a wstanie zorganizowa�mier� pacjenta? Veronique nie utrzymywa�a �adnych kontakt�w z klinik�. Nie ceni�a sobieznajomo�ci z lekarzami. "Drobnomieszcza�stwo - powiedzia�a kiedy� kt�remu w g�owie tylko wn�trzno�cii kariera. Obrzydlistwo! " Nie, Veronique tak�e nale�a�o wykluczy� jako sprawc�. W tejsytuacji tajemniczytelefon stawa� si� jeszcze mniej zrozumia�y. Z takimi chaotycznymi ustaleniami Gropius po�o�y� si� do ��ka,d�ugo jednak nie zasypia�. Zgon pacjenta poruszy� go bardziej, ni� pocz�tkowo s�dzi�. A� do �witu drzema� w p�nie. Nazajutrz w klinice jego sekretarka,pi��dziesi�cioletnia kobieta w typie mamu�ki - na inn�Veroniquenigdy by si� niezgodzi�a - przywita�a gojak zawsze sztucznymdobrym humorem oraz informacj�, �ewyniki sekcjiSchlesingera s� ju� znane, a profesor Lagermann prosi o telefon. "Lagermann! " Mimo �e jeszcze znim nie rozmawia�, Gropius natychmiast przypomnia� sobie jegog�os. Lagermann m�g� by� tamtymta25.  jemniczym rozm�wc�! Z udawanym spokojem Gropius wszed� do swojego pokoju i zamkn�� za sob� drzwi. Widzia�, jak dr�y mu d�o�, kiedywybiera� numer patologa. - Nie b�dzie wielk� niespodziank�, panie kolego, kiedy podam panuprzyczyn� �mierci Arno Schlesingera - zacz�� tamten bez wst�p�w. - Wynik bada� anatomicznych brzmi: �pi�czka w�trobowa. Gropius nic nie odpowiedzia�, dlatego Lagermann zapyta�: -Jest pan tam jeszcze? -Tak,tak - wyj�ka� Gropius, staraj�c si� usilnie, cho� bezskutecznie,zachowa� jasno�� umys�u. - Co jednak pana zaskoczy, to wynik bada� histologicznych: narz�ddo przeszczepu nie by� czysty. Uda�o mi si� wykaza� obecno�� du�ych ilo�ci chlorfenwinfosu. Przypuszczalnie pestycydy wstrzykni�to ju� w przygotowany narz�d. Pacjent nie mia� szans naprze�ycie. W tych okoliczno�ciachmoim obowi�zkiemby�opowiadomienie prokuratora. Otrzymapan m�j raport na pi�mie. - Lagermann! - wymrucza� Gropius, od�o�ywszy s�uchawk�. Poczu�zimnypot na karku. - Lagermann? Nast�pne dni przynios�y takie zag�szczenie wydarze�, �e Gropiusowitrudno by�o p�niej pouk�ada� je chronologicznie. Zacz�osi� od pewnejniezr�cznej sytuacji,jaka powsta�aw wyniku �a�cuchaniesprzyjaj�cychokoliczno�ci, kt�re w�a�ciwie nie mog�y u�o�y� si� gorzej. Niemal jak we �nie profesor Gropius wykonywa� swoj� codzienn� prac� i kilka razy z�apa� si� na tym, �e ka�d� napotkan� osob� podejrzliwiebada� wzrokiem, staraj�c si� dociec, czy wie ju� ona o sprawie zmar�egopacjenta. Jednocze�nieraz po raz odnosi� wra�enie, �e wi�kszo�� koleg�wpilnie schodzi mu z drogi. P�nym popo�udniem w swoim gabinecie, surowourz�dzonympomieszczeniu z meblami ze stalowych rurek i czarnymi sk�rzanymifotelami, Gropius zasiad� za biurkiem, na kt�rym le�a�adokumentacjatransplantacjiArna Schlesingera. �ama�sobie g�ow� nad wci�� powracaj�cymipytaniami: Jak to si� mog�o sta�? " i "Kto mia� interesw tym,�eby skazi�narz�d do przeszczepu? ". Niewiele brakowa�o,a zupe�nie zignorowa�bydelikatne pukaniedo drzwi. Zmieszany zawo�a�: - Tak, prosz�! 26 Nagle stan�a przed nimRita, asystentka obs�uguj�ca rentgen. By�aniemal opo�ow�od niego m�odsza, �liczna jak z obrazka i wierzy�a w horoskopy - rzadkie po��czenie, gdy� przewa�nie to wi�ksze lub mniejszedeficyty kieruj�ludzi ku astrologii. W ka�dym razie od czasu, kiedy si�bli�ej poznali tak, mieliromans wiedzia�, �e jest spod znaku PannyzLwem w ascendencie i S�o�cem w pierwszym domu. Teraz jednak naniewiele si� tozda�o. Kiedy Gropiuszobaczy� rudow�os� dziewczyn� w bia�ym kitlu, wyszed�zza biurka i zaskoczony podszed� do niej: - Przecie� ci m�wi�em, �e w klinice si� nie znamy sykn�� cicho. -Wiem - odpar�a Rita -alenaoddzialeszepcz� po k�tach, �e wydarzy�o si� co� okropnego, jakie� morderstwo! - Owin�a r�cewok�szyiGropiusa. Obroni� si�, chwytaj�c j� za nadgarstki. - Tak, ludzie, jak to ludzie, gadaj� - zauwa�y� niech�tnie. -A co w tych pog�oskach jest prawd�? -zawo�a�a dziewczyna s�abymg�osem. - Nic! To znaczy. Tak, co� si� wydarzy�o. Pewien narz�d do przeszczepu zosta� ska�ony. Zaraz po operacji pacjent zmar�. Terazju�wiesz! - W s�owach Gropiusa brzmia�a z�o�� i mo�na by�o wyczu� napi�cie. Wzdenerwowaniu �adnez nich nie zauwa�y�o, �e do gabinetu wesz�y jeszcze dwie osoby. Jak spod ziemi wyros�a przed nimi sekretarkaGropiusa i nieznany profesorowim�czyzna. Gropius wci�� trzyma� r�ceasystentki przyci�ni�te dopiersi. - Puka�am powiedzia�asekretarka tonem usprawiedliwienia, karc�cym wzrokiem mierz�c kompromituj�ce zachowanieszefa. -Ju� dobrze - odpar� Gropius. Pu�ci� r�ce asystentki i zwr�ci� si� doRity: - P�niej porozmawiamy o paniproblemie! Rita lekko dygn�a i wysz�a. -To prokurator Renner- przedstawi�a sekretarka,wskazuj�c na przyby�egoz ni� urz�dnika. Gropius zmierzy� wzrokiem prokuratora, m�odego �ylastegom�czyzn�w okularach bez oprawek, kr�tko ostrzy�onego naje�a. R�wnocze�nie u�wiadomi� sobie, jak grubymi ni�mi szyta by�a jego uwaga skierowana do Rity. - Spodziewa�em si� pana zwr�ci�si� do m�odego cz�owieka. Prosz�, niechpan usi�dzie. 27.  Markus Renner by� dopiero u progu swojej kariery, jego zachowaniejednak z pewno�ci� nie mog�o by� uznane za pow�ci�gliwe. - Pan wie, o co chodzi! - zacz�� bez zb�dnych wst�p�w. -Jakie ma panwyja�nienie dla tego wydarzenia? Nie musi si� pan sam oskar�a� i mo�epan zawsze odm�wi� zezna�. Pragn� tylkozauwa�y�, �e prowadz� �ledztwo w sprawie nieumy�lnego zab�jstwa. Prawdopodobnie b�d� postawione zarzuty. Czy chce pan zeznawa�? Wypowiedzi prokuratora, jak wypuszczone z �uku strza�y, przelecia�yprzez pok�j prosto do celu, trafiaj�cGropiusa w samo serce. - Nie mam nawet cienia wyja�nienia dla tego, co si� sta�o - odpowiedzia�z wahaniem. - A mo�emi panwierzy�, �e to przede wszystkim jajestem zainteresowany wyja�nieniem tegotajemniczego zdarzenia. Ostatecznie chodzi o moj�reputacj� jako lekarza. Renner z zadowoleniempokiwa� g�ow�. - W takim razie chcia�bym prosi� o przekazanie mi dokumentacjidotycz�cej tej operacji przeszczepu. Musz� zna� nazwisko chirurga, kt�ry pobra� w�trob� do transplantacji, nazwiska wszystkich uczestnicz�cychw transporcienarz�du z Frankfurtu nad Menem do Monachium oraz nazwiska wszystkich os�b z tej kliniki, kt�re mia�y kontakt z narz�dem albomog�y uzyska� dost�p do wszczepianego organu. Z kwa�nym u�miechem Gropius przesun�� po biurku dokumentyw kierunku prokuratora. -Tutaj znajdzie panwszystkie informacje. Niemaloboj�tniei z ch�odem, kt�rego nikt by si�nie spodziewa�po takm�odym cz�owieku, Renner wzi�� dokumentacj�. Jakby chodzi�oofolder reklamowy lub podobne druki, przekartkowa� materia�, po czymwsta� zes�owami: - Profesorze, chcia�bym, �eby pozosta� pan do dyspozycji prokuratury. Czy mog� prosi� o to, �eby wci�gu najbli�szych dni nie wyje�d�a�pan z miasta? Gropius zniech�ci�kiwn�� g�ow� i r�wnie niech�tnie mrukn��: - Skorotak trzeba. ProkuratorRenner po�egna� si� rozbudowanym frazesem, nie podaj�c profesorowi r�ki. Ledwie zamkn�� za sob� drzwi, Gropius zawo�a� zanimp�g�osem: - M�drali�ski! 28 W �rodku a� gotowa� si�ze z�o�ci. Nerwowo przetar� wierzchem d�oni po czole, jakby chcia� wymaza�ponure my�li. W ko�cu na arkuszu papieru zacz�� rysowa�prostok�ty, linie i strza�ki, kt�re pokazywa�ydrog�, jak� przeby�a walizka z narz�dem do przeszczepu od momentu przywiezieniajej do kliniki a� pochwil�,gdy znalaz�a si� nasali operacyjnej. Wkilku miejscach Gropiuswpisa� liter� "X", w innych wstawi� znak zapytania. Prostok�t odpowiadaj�cy laboratorium na trzecim pi�trze, w kt�rym przeprowadzonoostatnie badanie histologiczne, obrysowa� du�ym k�kiem. Wykrzyknikami oznaczy� wszystkie drzwi,kt�re by�y po drodze z laboratoriumdo sali operacyjnej. Po tym jak raport laboratoryjny potwierdzi� idealnystan organu i nie wykaza��adnych nieprawid�owo�ci, zaka�eniaw�troby musiano dokona� podczas ostatniego etapu transportu narz�du dosali operacyjnej. Gropiuspoczeka� a�do godziny dwudziestej, gdy nast�powa�a zmiana dy�uru. Wtedy na wszystkie oddzia�ypowraca� spok�j. Cichowyruszy� ze swoimi notatkami. Nigdy wcze�niej nie przypuszcza�, �e b�dziesi� przemyka�potajemnie po w�asnym oddziale jak z�odziej, �eby uzupe�ni� zapiski. Aby unikn�� przy�apania podczas tej do�� dziwnej w�dr�wki,kilka razy przeszed� jakby bez celu po korytarzach, sprawiaj�c wra�enie,�e studiuje jakie� wa�ne dokumenty. W rzeczywisto�ci rysowa� pomini�tewcze�niej drzwi i przeznaczenie pomieszcze� za nimi, nie pomijaj�c anitoalet, ani sk�adzik�w. Ul�y�o mu, poniewa� nie spotka� nikogo, kto m�g�bynabra� jakich�podejrze�. Kiedyjednak szed� do windy, zza rogu wy�oni� si� cz�owiek,kt�rego o tej porzenajmniej si� spodziewa�. - Pan tutaj,prokuratorze? Markus Renner u�miechn�� si�nieszczerze i poprawi� okulary. Zmru�onymi oczami wpatrywa� si� w kartki, kt�re Gropius trzyma� wd�oni,po czym rzuci�z wy�szo�ci�: - Zdaje si�, �e obaj pomy�leli�my o tym samym! Gropiuswola�milcze�. Cokolwiek prokurator chcia� przez to powiedzie�, profesor nie mia� ochotyniczego wyja�nia�. To wci�� by�a jegoklinika. Odsamegopocz�tku odbiera� tego m�drali�skiego karierowiczaJako osob� ze wszech miar niesympatyczn�, na co wp�yn�o nie tylko to,�e �mier� pacjenta zrobi�az nich przeciwnik�w. Nie podoba�o mu si� bez29 ,.  czelne zachowanie m�odego urz�dnika. Po chwili nieprzyjemnegomilczenia ka�dy poszed� w swoj� stron�. Kiedy Gropius kr�tko przed godzin�dwudziest� drug�dotar�dodomu, przed drzwiami czeka�a na niego Rita. Nawet go to nie zdziwi�o. Wcze�niejzacz�opada�, dziewczyna by�a wi�c przemoczona do suchejnitki. - Pomy�la�am sobie, �ew taki dzie� jakten zechcesz si� troch� rozweseli�. Ale je�li masz inne plany, r�wniedobrze mog� sobie p�j��. By�ow tym co� ujmuj�cego. - Nie, nie, wejd�! Wtakich chwilach Gropius zadawa� sobie pytanie, czyw ich romansienie ma jednakczego� wi�cej ni�tylko czysty seks. Tak bowiem - bez owijania w bawe�n� -przedstawi� ca�� spraw� Ricie. Niechcia� nawet s�ysze�o powa�nym zwi�zku. Oczywi�cie, po��da� jej,ale o mi�o�ci nie mog�o by�mowy. Na Ricie nie zrobi�o to jednak wi�kszego wra�enia. Jego szczero��skwitowa�a uwag�, �e mo�e poczeka�. - Musisz zrozumie� - zacz�� Gregor Gropius, gdy weszli do �rodka- �e nie ma to nic wsp�lnego z tob�,ale w tej chwili nie jestem w nastroju skowronka. -Hm.. - Rita unios�a g�rn� warg�jak ma�a dziewczynka. Nawetwtakiej sytuacji potrafi�a zagra� rol�. - Powinna� wzi�� gor�c� k�piel irozwiesi� ubranie, �eby troch� podesch�o- powiedzia� Gregor i przytuli�dziewczyn�. Rita rozebra�a si� przynim, cojednak tegowieczoru nieszczeg�lnie goporuszy�o, po czym rozwiesi�a mokre rzeczy na grzejniku w przedpokoju. "Jaka ona jest�liczna"- pomy�la� Gropius. Dalej si� jednak nie posun��, bo do rzeczywisto�ci przywo�a� gotelefon. Zanimzd��y� si� przedstawi�, ze s�uchawki pop�yn��g�os, kt�ry ju� raz s�ysza�: - Wiadomo�� dla profesora Gropiusa. Chodzi o zgon Arna Schlesingera. Schlesinger zmar� na �pi�czk� w�trobow�. Pan nie ponosi winy. Dlatego powinien pan zaniecha�wszelkich dalszych poszukiwa�. Le�y tow pana w�asnym interesie. Gropius jak skamienia�y patrzy� na rozebran� Rit�. Wci�� mia�w pami�ci pierwszy telefon. Terazwszystko brzmia�o identycznie. "G�os nagranyna ta�m�! " - Co� nieprzyjemnego? - spyta�a Rita. 30 - Tak - odpowiedzia� nieobecnym g�osem. -Chcesz, �ebym sobieposz�a? Gropius spojrza� w bok i kiwn��g�ow�. Mniej wi�cej w tymsamym czasie profesor Lagermann i lekarz naczelnydoktor Fichte siedzieli przy kontuarze piwiarni w centrummiasta. Lokalnazywa� si� "Extrablatt"i by� w r�wnym stopniu ulubionym co zadymionym miejscem spotka� dziennikarzy, gdy� redakcje najwa�niejszych gazetby�y oddalone zaledwie o kilka minut drogi. Fichte i Lagermann nigdyw �yciu bysi� nie zaprzyja�nili, za bardzo si� od siebie r�nili, los jednakpo��czy� ich ze sob�, gdy� ojciec Fichtego i matka Lagermanna bylirodze�stwem - tym sposobem byli spokrewnieni jako kuzyni, chocia� tylkoz najwi�kszym trudem mo�na by�o to dostrzec. W klinice obaj przemilczali tenfakt, z r�nych zreszt� powod�w. O ile Fichte, nazywany "Drzewkiem", by�strasznym kobieciarzem,o tyle Lagermann ju� dawno wyrzek� si� kobiet. Nikt, r�wnie� Fichte,nieby� w stanie stwierdzi�, czy wynika�o to z przekonania, czy te�konieczno�ci. Lagermann okre�la� sam siebie�artobliwie jako p�odnego protestanta. Wyzna� zreszt� kiedy� kuzynowi, �e nie wie, jaka kobieta z wolnej wolizaanga�owa�abysi� w zwi�zek z kim�, ktorozcinaludzkie cia�a. Nie by�bysobie w stanie wyobrazi�- t�umaczy� - �eby �ona pyta�a go wieczorem: "I jak dzi� by�o w pracy? ",on za� mi�dzy zup� a drugim daniem odpowiada�jej, �e dzi� zn�wmia� na stole serce i nerki albo jelita. Lagermann traktowa� swoje zaj�cie jak spos�b na zarabianie pieni�dzy, absolutnie nie jak powo�anie. Jak wi�kszo�� patolog�w,zaj�� si� tym,bo przecie� kto� musi to robi�. Jego ambicje by�y ograniczonei nie nale�a�o o tymwspomina�,podobnie jak o tym, �e wlewa� w siebie wi�cejalkoholu, ni� jestw stanie znie�� organizm doros�ego cz�owieka. Fichte by� jego zupe�nym przeciwie�stwem: niewysoki �wiatowieckochaj�cy �ycie, m��atrakcyjnej kobiety i ojciec dw�ch ukochanych c�rek. Na li�ciejego cel�w �yciowych kariera zajmowa�a bardzo wysok�pozycj�. I chocia� Gropius w�a�ciwie stanowi� w tej karierze przeszkod�, Fichtezdawa� si� lubi� profesora, a w ka�dym razie zapewnia� otymprzy ka�dej okazji. Z kolei Walter Lagermann ze swojej niech�cido Gropiusa nie czyni� sekretu, cho� nie uzasadnia� dok�adnie swoich odczu�. Kiedy za31.  dzwoni� do niego znany mu ju� wcze�niej Daniel Breddin, dziennikarzgazety "Bild", prosz�c o rozmow�, zgodzi� si� spontanicznie. Fakt, �e by�przy tym Fichte,nie stanowi� �adnej przeszkody, przynajmniejz punktuwidzeniaLagermanna. Obaj spotykali si� co kilka tygodni przypiwiei Lagermann nie widzia� powodu, �eby mia�a go omin�� ta nieszkodliwa przyjemno��. Daniel Breddin,zwany "Dannym", kt�rego leniwie wygl�daj�ce okr�glutkie cia�o stanowi�o wyra�ny kontrast do czujnego wzroku i przenikliwego intelektu, od razu przeszed� do rzeczy: - Agencja DPA poda�adzi� wiadomo�� na temat tajemniczego zgonu w klinice uniwersyteckiej. C� to si� sta�o, profesorze? - Toby�o morderstwo - o�wiadczy� Lagermann rzeczowo, a Fichtezaraz wpad�mu w s�owo: -Ale� Walterze! Tegonie mo�na jeszcze przes�dzi�. Lagermann pojednawczo uni�s� r�ce. - W porz�dku, w takimrazie ujm� rzecz inaczej. Pacjent po transplantacjiw�troby prze�y� zaledwie godzin�. W trakcie stosownej obdukcjiw przeszczepionej w�trobie stwierdzi�em wysok�zawarto�� �rodka owadob�jczego. Innymi s�owy, narz�d zosta� ska�ony! Breddinowi zab�ys�y oczy, zwietrzy� bowiem sensacyjn� histori�. - �mier� ta nie jest wi�cwynikiem b��du w sztuce lekarskiej? - zapyta� prowokuj�co. Lagermann teatralnie wzruszy� ramionami, kt�re niemal przes�oni�yjego szerok� czaszk�. - Gregor Gropius ma absolutnie znakomit�reputacj�! - odpowiedzia�tonem, kt�ry stawia� t� wypowied� pod znakiem zapytania. Potej sugestii do dyskusji w��czy� si�Fichte i wyja�ni�, zwracaj�c si�do reportera: -Trzeba panu wiedzie�, �e m�j kuzyn, Walter Lagermann, iGregorGropius nie cierpi� si� nawzajem, cho� powinienem raczej powiedzie�,�e Walter nie lubi Gropiusa, rozumie pan. Prawd�jest,�e przeszczepionynarz�d by� ska�ony, prawdopodobnie za pomoc�zastrzyku. Na tematsprawcy i jego motywu mo�na tylko spekulowa�. W ka�dym razie dla renomy naszej kliniki ten wypadek nie jest szczeg�lnie korzystny. Chcia�bym jednak prosi�, �eby nie wspomina� pan o mnie wswoimartykule. By�aby to dla mnie bardzoniezr�czna sytuacja, gdyby powsta�o podejrze32 nie, �e pragn� Gropiusowi wbi� n� w plecy. Moim zdaniem Gropius nieponosi �adnej winy. Lagermann u�miechn�� si� szyderczo, poci�gn��porz�dny �yk piwai wybuchn��,a jego z�y wzrok w�drowa� od Breddinado Fichtego i z powrotem. -To Gropius przeprowadzi� operacj� jako szef zespo�u,musiwi�c odpowiada� zar�wnoza sukces,jak i za pora�k�. Co, mo�e si� myl�? Zreszt�nie rozumiem, dlaczego chcesz broni�Gropiusa. Jestem przekonany, �egdyby tylko znalaz� spos�b, zrzuci�by zsiebie odpowiedzialno��. - Chybazwariowa�e�! - rozz�oszczony Fichte z hukiem postawi�sw�jkufel na kontuarze, nachyli� si� do Lagermanna isykn�� tak, �eby Breddin nie m�g�s�ysze�: Przesta� pi�, Walter. Znowu co� wypaplesz i b�dziesz mia� k�opoty! Lagermann skrzywi� si�i odepchn�� Fichtego. - Bzdura. M�wi� to, co chc�powiedzie� i komu chc� to powiedzie�! Fichtesi�gn��do kieszeni, po�o�y� na kontuarze banknot i zwr�ci�si� do Breddina: - Nie mo�e pan wierzy� wewszystko, co m�j kuzyn opowiadaprzezca�y wiecz�r. Czasem wypijetroszk� za du�o i nast�pnego ranka nie wie,co wygadywa�. A teraz prosz� mi wybaczy�. Nierzadko bywa�o tak, �e Fichtepo prostu zostawia� kuzyna przykontuarze. Podsycane odpowiedni� ilo�ci� alkoholu wywody Lagermannastawa�y si� s�owotokiem nie do powstrzymania, do tego patolog stawa�si� cz�stoporywczy i agresywny. Ledwie Fichte znikn��,Breddin spostrzeg�, �e pojawi�a si� �wietnaokazja, �eby wydoby� zLagermanna wi�cej informacji, ni� mia�by ochot�sam p�niejzdradzi�. Dlatego bez ogr�dek postawi�kolejne pytanie: - Czy profesor Gropius ma w�a�ciwie jakich� wrog�w? -Wrog�w? - Lagermann prze�kn���lin�. Dotar� ju� do tego punktu,w kt�rymnie�atwomu by�o udzieli� m�drej odpowiedzi. Po chwili udawanego zastanawiania si� rzuci�: - Tak, mnie,oczywi�cie. W ka�dym razie za przyjaciela bymgo nie uzna�. -Za�mia�si� przy tym bardzo d�ugoi sztucznie, a� inni go�cie w lokalu zwr�cili na touwag�. - A poza panem? Lagermann machn��r�k�. 33.  - Musi pan wiedzie�, �e w�r�d lekarzy kliniki co rano wybucha trzecia wojna �wiatowa. Dla ludziz zewn�trzprzyczynytej wojny s� �mieszne: lepsze miejsce parkingowe, dro�szy samoch�d, lepiej po�o�ony gabinet,�adniejsza sekretarka, prominentni pacjenci. Zawi�� i ��dza s�awy przyjmuj�najrozmaitszeformy. Ubogiemupatologowi, takiemu jak ja, to wszystkojest zaoszcz�dzone. Nie mam konkurencji, a s�awa nie wywo�uje konflikt�w, bo nie ma tutaj �adnej s�awy. Chyba �e pan zna jakiego� s�ynnego patologa? Nie musz� swoichpacjent�wtraktowa�szczeg�lnie ostro�nie,boi takwszyscy ju� s� martwi. Oboj�tnie, czy w��cz�ga, czy dygnitarz, r�ni�si� jedynie tabliczk� z nazwiskiem przymocowan� do palcau nogi. Lagermann spod ci�kich powiek spojrza� przed siebie na kontuari nieodwracaj�c si� do Breddina, kontynuowa�: - Czy panw og�le ma poj�cie, jak obrzydliwie wygl�dacz�owiek odwewn�trz? Nad jego zewn�trzem pracowano tysi�ce lat, cz�owiek robi� si�coraz �adniejszy, corazatrakcyjniejszy. Prosz� pomy�le� cho�by o DyskoboluMyrona czy Dawidzie Micha�a Anio�a! Pod sk�r� wci��jednak jeste�myr�wnie szkaradni i niedoskonalijak milion lat temu. Czywidzia� pan kiedy�ludzkie serce, tak� bezkszta�tn� bry�� mi�ni otoczon���tym t�uszczem, albo w�trob� podobn� do zaple�nia�ej g�bki, albo zwapnia�e t�tnice,wygl�daj�ce jak wodorosty w bajorze? I to wszystko mi�dzy �niadaniema obiadem! -Lagermann wetkn�� palec wskazuj�cy do kufla i p�aczliwiem�wi� dalej: - Powiadam panu, panieBreddin, wszystko to mo�na znie��tylko przy odpowiedniej dawce alkoholu. Panie Breddin? Lagermann podni�s� wzrok i sko�owanyrozejrza�si� doko�a. AleBreddina dawnoju� tam nie by�o. Nazajutrz w gazecie "Bild"pojawi� si� nag��wek: "Tajemniczy zgon w klinice uniwersyteckiej". W artykulezacytowano s�owa profesoraLagermanna: "Ten wypadek nie stawia naszej kliniki w dobrym �wietle! By�oby dobrze,gdyby winnego szybko wykryto". Kiedy Gropius jecha�rano do kliniki, z kiosku zgazetami na ka�dymrogu ulicy rzuca�y mu si� w oczy te nag��wki. Czu�si� tak,jakby ludzie nachodnikachpatrzyli na niego, aniekt�rzy jak mu si� wydawa�o, wskazywali na niego palcem i u�miechali si� z�o�liwie. Aby unikn�� rozpoznania,przycisn�� czo�o do kierownicy,nie patrz�cna sygnalizacj�. Gdyw��czy�osi� zielone �wiat�o, niecierpliwe tr�bienie klakson�w stoj�cych z ty�u sa34 mochod�w przywo�a�o go do rzeczywisto�ci. Jad�c wzd�u� Izary, Gropiusca�kiem powa�nie zastanawia� si� nad tym, czy nieskierowa� swojego jaguaraprzez nabrze�nymurek do rzeki. Upadek do rzeki z wysoko�ci kilkumetr�w niedawa� jednakpewno�ci, �e zginie. I czy nieby�oby toprzedewszystkim przyznanie si� do winy? Ogarni�ty takimi my�lami, jecha� do kliniki prowadzony starym przyzwyczajeniem, jak osio�, kt�ry nawet �lepy trafi do swojej stajni. Potemju�nie pami�ta�, jak pokona� t� tras�. Nie wiedzia� r�wnie�,jak dosz�o dop�niejszych wydarze�. Wbrew bowiem sta�emu zwyczajowi Gregor Gropius po wyj�ciuz samochodu nie przywo�a� windy jad�cejw g�r�, ale nacisn�� guzik zestrza�k� w d�, do przyziemia,gdzie by�a patologia. Na ko�cu korytarzaprowadz�cegodo salisekcyjnej pojawi� si� Lagermann w d�ugim bia�ymfartuchu, jak jaki� duch. Kiedy Gropius wsiada� do windy, postanowi� rozm�wi� si� z Lagermannem,tylko tyle. Terazjednak wkorytarzu jaskrawoo�wietlonymneon�wkami, gdzie oczy znika�y w zacienionych oczodo�ach, stan�li nagle naprzeciw siebie jakuczestnicy pojedynku, �miertelni wrogowie wypatruj�cy, kto pierwszy si�gnie po bro�. RozpoznawszyLagermanna, Gropius przyspieszy� kroku. "Tylko nie ujawnia� strachu". Ale Lagermann nie my�la� inaczej. Dosz�o do tego, �e Lagermann i Gropius, jak dwa jelenie w okresie godowym,byli zdecydowani rzuci� si� nasiebie, nie zastanawiaj�c si� nawet przez chwil�, czym to spotkanie mo�esi� sko�czy�. Wtedy Gropius zamachn�� si� iuderzy� przeciwnikapraw� pi�ci�w twarz. Lagermann, kt�remu d�ugi kitel nie pozwala� na swobod� ruch�w, straci� r�wnowag�, r�bn�� g�ow� w �cian� i osun�� si� na ziemi� jakworek m�ki. Na szcz�cie dla Gropiusanie by�o �wiadk�w tegoincydentu, a Lagermann nie odni�s� powa�nych ran. Jeszcze tego samego dnia dyrekcjakliniki urlopowa�a jednakGropiusa do czasu ostatecznego wyja�nieniasprawy nieudanejtransplantacji. Artyku� na �amach "Bildu"wywo�a� sensacj�. Breddin, kt�remunie mo�naby�o odm�wi� nosa do skandali, przeczuwa�, �e za ca�� t� spraw�kryje si�zupe�nie inna historia. Gropius,telefonicznie poproszony o wywiad,odm�wi� rozmowy, Breddin szuka�wi�c teraz innego punktu zaczepienia. 35.  Okaza�o si� to jednak znacznie trudniejsze ni� pocz�tkowo zak�ada�. Je�li chodzi odawc� narz�du, to pracownicyEurotransplantumilczeli jakgr�b, a monachijska klinika obawiaj�c si� problem�w po prowokacyjnymartykule w gazecie "Bild" - wyda�a zakaz udzielania jakichkolwiek informacji. Nawet Lagermann, do kt�regoBreddin dodzwoni� si� jeszcze tegosamego dnia,okaza� si� mrukliwy i o�wiadczy�,�e rzeczywi�cie poprzedniego wieczoru wypi� za du�o i zawiele powiedzia�, przede wszystkim za�nie spodziewa� si� tego, �e Breddin b�dzie go cytowa� dos�ownie. A to jakdoda�, mo�emu bardzo zaszkodzi� w pracy w klinice. Tymczasem w ramach codziennejtelekonferencji wszystkie lokalneredakcje "Hamburger Zeitung" uzna�y, �e spraw� trzeba bada� i opisywa�dalej, czylizapewnia�czytelnikom codziennie nowyartyku�na temat skandaluz transplantacj� ska�onej w�troby. Siedz�c na obrotowym fotelu z nogami na biurku, Breddin obserwowa� monitor swojego laptopa, przegl�daj�c artyku�y zdnia. Gryzmoli�o��wkiem po arkuszubia�egopapieru, jakby w nadziei, �e o��wek naglezrobisi� samodzielny i opisze t�o tajemniczej �mierci. Podsumowuj�c w my�lach dotychczasowe ustalenia, Breddin opracowa� dwie teorie. Najbardziejoczywista by�a oczywi�cie ta, �e pacjentau�miercono. To jednak by�oby bezsprzecznie najdziwniejsze morderstwow historii kryminalistyki, bo w ko�cu istniej� znacznie prostsze sposoby na wyprawienie cz�owieka na tamten�wiat. Ponadto wymaga�oby towsp�udzia�u przynajmniej jednego pracownika kliniki, co jestryzykowne iw gruncierzeczy mo�liwe do udowodnienia. Druga teoria wydawa�asi� bardziejprzekonuj�ca. Zgodnie z tym, co Breddin us�ysza� od Lagermanna, w�r�d p�bog�w w bia�ychkitlach panowa�a za�arta rywalizacja. Czy by�owi�c co� bardziej oczywistego ni� to, �e jeden zlekarzy postanowi� skompromitowa� drugiego w tak efektowny spos�b? Perfidny plan,kt�ry od kogo� wtajemniczonegoniewymaga� szczeg�lnie ryzykownychdzia�a�. Breddin by� starym wyg�, je�li chodzi o takie historie. Wiedzia�, �eprowadzeniedziennikarskiego dochodzenia w klinice jestniezwykle trudne,por�wnywalne jedynieze �ledztwem w Watykanie, gdzie milczenie zaliczasi� do dziesi�ciu przykaza�. Rozwa�a� wi�c, jak mimo wszystko sk�oni�Lagermanna dom�wienia. W my�lach przegl�da� wi�c nazwiska licznego grona przyjaci� i znajomych, kt�rych kontakty i pomoc u�atwiaj� �y36 ci� w�a�ciwie ka�demureporterowi, istara� si� odnale�� wszystkie osobymaj�ce ewentualne powi�zania z klinik�. Jak to czasem bywa, rozwa�aniaprzerwa�o mu zjawienie si� cudownej m�odej kobiety. Mia�a faluj�cew�osy o barwie miedzi, a jej bujny biust zaznacza� si�nawetpod sportowym trenczem. Wchodz�c do pokojuBreddina,sprawia�a wra�enie wzburzonej. Zapyta�azdenerwowana: - Czy to pan napisa� artyku� na tematskandalu zwi�zanego z niedawn� transplantacj�? -Tak - odpar� reporter. - Nazywam si� Danny Breddin. Zkim mamprzyjemno��? - To nie ma nic do rzeczy - odpar�a dziewczyna. - Mam na imi�Rita, i tyle. - Dobrze,Rito. Czym mog� s�u�y�? - Chodzi oprofesoraGropiusa. -Pani gozna? - Tak- odpowiedzia�a Rita. -To bezczelno��, �eby obwinia� profesora Gropiusa. To zwyk�e znies�awienie. Gropius pad� ofiar� spisku! - podnios�a g�os. Do tej chwili na Breddinie wra�enie robi�a jedynie powierzchowno��nieznajomej, teraz jednak zainteresowa�o go to, com�wi�a. - Spisek? Musi mi to paniwyja�ni� dok�adniej! - Tutaj niema wiele do wyja�niania. Profesor od kilku miesi�cymieszka sam, porzucony przez �on�. Nie by�oby w tym nic szczeg�lnego. Ale jego �onagrozi�a,�e go za�atwi. Jak znam Veronique Gropius, p�jdzie potrupach. Breddin nastawi� uszu. Kim jest ta rudow�osa kobieta i w jakim celuopowiada mu to wszystko? Dramat ma��e�ski jakot�o skandaluby�by wod�na m�yn dla gazety. Niecodziennie dziej� si�takie historiejak ta. - Rito - zacz�� przymilnie. - Bardzo si� ciesz�, �e pani przysz�a. Najwidoczniej wie pani wi�cej o tej sprawie. Mo�e zechce mi pani wszystkoopowiedzie�, �eby prawda wysz�a na jaw? Rita pokr�ci�a g�ow�z niech�ci�, a na jejustach pojawi� si� mimowolny u�mieszek, kt�ry ju� w nast�pnej chwilizmieni� si� w wyraz b�lu. - Chcia�abym tylko - powiedzia�aprawie z p�aczem - �ebypan potraktowa� powa�nie moje s�owai przedwcze�nie nie os�dza� profesora. -Ja tego nieuczyni�em! 37.  - Zacytowa� pan Lagermanna, o kt�rym ka�dy wie, �e Gropiusowinajch�tniej skoczy�by do gard�a. Lagermann rozpu�ci� nawet plotk�, jakoby Gropius wsp�dzia�a� z mafi� handluj�c� narz�dami. Nie ma w tyms�owa prawdy. A gdyby pan mnie zapyta�. - W�a�nie pytam! -.. . to bym panu powiedzia�a, �e po by�ej �onie profesora mo�na si�spodziewa�, �e przeci�gn�a na swoj� stron� kt�rego� z lekarzy, mo�e nawet dw�ch czy trzech, kt�rym s�awa profesora jest sol� w oku. S�dz�jednak, �e powiedzia�am ju� zadu�o. �egnam, panie Breddin! I jak tajemnicza zjawa Rita opu�ci�a pok�j. Pogr��ony w my�lach Breddinobserwowa� informacje wy�wietlaj�ce si� na monitorze. U�miecha� si� z zadowoleniem. Wygl�da�ona to,�esprawa przejmie zupe�nie nowy obr�t. Danny nie mia� w�tpliwo�ci - rudow�osa dziewczyna to kochankaprofesora, a mo�e nawet osoba odpowiedzialna za rozbicie jego ma��e�stwa. W trzech wypadkach na pi��przyczyna rozwodu ze strony m�a ma rude w�osy. Tym jednak co go zainteresowa�o jeszcze bardziej, by�a pog�oska, �e za tym zab�jstwem stoimafia handluj�ca narz�dami. Temat handlu narz�dami cz�sto pojawia� si� na �amach jego gazety. Tysi�ce zrozpaczonych pacjent�w du�ychklinik znajdowa�o si� na li�cieoczekuj�cych, co czwarty za� umiera� jeszcze przed operacj� ratuj�c� �ycie. Handlarze, przewa�nie z Rosji,oferowali narz�dy za wariack� cen�- sto tysi�cy euro, wliczaj�c w to profesjonaln�operacj�. W obliczu zbli�aj�cejsi� �mierci ludzies� gotowi zap�aci� ka�d� cen�. Czy Gropius by�uwik�any w ten handel narz�dami? Czyraczej odm�wi� wsp�lnych interes�w z mafi�? Tymczasem zrobi�o si� po�udnie - pora dnia, kiedyBreddin zaczyna� my�le� jasno. ROZDZIA� 2 Wiadomo�� o �mierci m�a FeliciaSchlesingerprzyj�a spokojnie, niemal jak w transie. Szok pojawi� si� dopiero nast�pnego dnia,kiedy dowiedzia�a si� z gazety,�e jej m�� pad� ofiar� zamachu. Co gorsza,prowadz�cy �ledztwo prokurator poinformowa� j� bez cienia emocji, �ezw�oki Schlesingera nie zostan� na razie wydane. Dopiero wtedy dotar�odo niej,�e Arno nigdy ju� nie wr�cido domu. Przez nast�pnegodziny i dni my�la�a ozupe�nie drugorz�dnychsprawach:�e nawetsi� z nimnie po�egna�a, kiedy starym citroenem jecha� dokliniki, �e mia� na sobie pr��kowany krawat do koszuli w kratk� i �e zapomnia�a da� mu klucze do domu. Od czasu wypadku w Jerozolimie kwestia�mierci dla nich obojga w�a�ciwie nigdy nie istnia�a, nawet kiedy Arnomusia� czeka�miesi�cami na narz�d do przeszczepu. I prawdopodobniedzi�ki temu �yli nawet szcz�liwiej. Schlesinger zawsze macha� r�k�, kiedy dopytywa�a si� oprzebieg wypadku. "Wypadek- powiada�- mo�e si�cz�owiekowi zdarzy� wsz�dzie". Felicia siedzia�a teraz wswoim domu przyTegernsee nad stosemstarych zdj��, list�w i dokument�w, szperaj�c w przesz�o�ci, jakby w tenspos�b mog�a uzyska� odpowied� na pytanie o�mier� Arna. Pobrali si�zaledwie cztery lata wcze�niej w Las Vegas. Tamten adres pami�ta�a takdobrze jak w�asn�dat�urodzenia: Las Vegas Boulevard 1717, Chapel ofthe Flowers. 39.  Po raz pierwszy spotkali si� zaledwie trzy miesi�ce przed �lubem,w Pary�u, u kolekcjonera sztuki, u kt�rego pracowa�a. Nie mo�na m�wi�o mi�o�ci odpierwszego wejrzenia, raczej o ciekawo�ci i fascynacji, gdy�oboje byli na sw�j spos�b samolubni i wybredni. Teraz Felicia mia�a czterdzie�ci lat i by�a wdow� wizja przera�aj�ca,skoro wdowy uwa�a si� powszechnie za kobiety stare ipe�ne trosk. Felicia Schlesinger nie musia�a si� przynajmniej martwi� o swoj�przysz�o��. Od m�odo�ci sta�a na w�asnych nogach i wyrobi�asobie nazwisko jako po�redniczka wobrocie dzie�ami sztuki. To, �e czasem zarabia�a wi�cej ni� Arno, mia�o wielewsp�lnegoz jego sposobem na�ycie. Naukowcy rzadko bywaj� bogaczami. Ale tamtego pi�tkowegoporanka jej wizja �wiata dozna�a wstrz�su. Felicia niewiedzia�a, czego w�a�ciwie szuka, przegl�daj�c dokumentym�a, nie mieli przecie� z Arnem przed sob� �adnych tajemnic. Nagle jednak, podczas sortowania pozosta�ejpo m�u poczty, chwyci�aw d�oniebr�zow� kopert�z napisem UBS,bez dodatkowych informacjio nadawcy czy adresacie. Do�� oboj�tnie otworzy�a kopert�i wyj�a plikdokument�w, jak si� okaza�o - wyci�g z konta wSzwajcarskim Towarzystwie Bankowym. Felicia musia�a dwukrotnie dok�adnie przyjrze� si�wydrukowi,�ebysi� upewni�, �e w�a�ciwieodczyta�a dziesi�ciocyfrow�kwot�: 10 327 416,46 euro. Dziesi��milion�wtrzysta dwadzie�cia siedem tysi�cy czterysta szesna�cie euro i czterdzie�ci sze�� cent�w - by�o to saldo rachunku na nazwisko Arno Schlesinger. Felicia z niedowierzaniem pokr�ci�ag�ow�. "O co tutaj chodzi? Dziesi�� milion�w trzysta dwadzie�cia siedem tysi�cy czterysta szesna�cie euro! Maj�tek. Jakim to, do diab�a, sposobem Arno dorobi� si� takiej sumy? Nieby� toprzecie� kto�, komu zarabianie pieni�dzy przychodzi z�atwo�ci�,jak ch�odno kalkuluj�cy biznesmen, kt�ry mimochodem powi�ksza stanposiadania o milion czy dwa". Niepewna, a w�a�ciwie bezradna Felicia od�o�y�a wyci�g z konta i powr�ci�a do ogl�dania starych zdj��: Arnoi Felicia w NowymJorku, obojena Mauritiusie albo przed hotelem w Ravello. W pewnejchwili odnios�awra�enie, jakby ten cz�owiek na zdj�ciach by� kim�innym, jej smutek za�nagle przerodzi� si� w z�o�� z�o��na sam� siebie, �e nawet w po�owie nie 40 jest tak sprytna, jak s�dzi�a, �eby�a po prostu zbytnaiwna, �eby zauwa�y�,�e Arno prowadzi jakie� dochodowe interesy. Aledlaczego, dlaczego niepowiedzia� jejnic o tym koncie? Przygl�daj�c si� zdj�ciu Arna na pla�y w egipskiej Hurghadzie,Felicia stwierdzi�a, �e tak naprawd� nie jestw stanie odpowiedzie� sobie napytanie,kimw�a�ciwie by� jej m��, ten m�czyzna w k�piel�wkach, z kt�rym prze�y�a cztery lata w ma��e�stwie. Hochsztaplerem? Zrezygnowana, musia�a przyzna�, �e najwidoczniej zupe�nie nie zna�aswojego m�a. "By�o nam razem dobrze, kochali�my si� - pomy�la�a. W ��ku iw codziennym �yciu wszystko uk�ada�o si� niemalidealnie, prawie w og�le nieby�ok��tni. Czy jednakmogli�my twierdzi�, �esi� znamy? " Patrz�c obiektywnie, mieli dlasiebiezbyt ma�o czasu. Arno w��czy� si� ca�ymi miesi�cami po Dalekim Wschodzie, prowadzi� wykopaliska wSyrii i Izraelu, a kiedy wraca� dodomu, bez ko�ca przygotowywa� sprawozdaniai raporty albo �l�cza� nad ksi��kami. Jej �ycie bieg�ozreszt�do�� podobnie. Stale w drodze, po�redniczy�a przecie� w handluobrazami,rze�bami imeblami mi�dzy kolekcjonerami z ca�ej Europy. Jejdyskrecj� ceniono i dobrzeop�acano. Dzi�ki pomocy Felicii kolekcjonerm�g� pozosta� anonimowy, zaoszcz�dzi� napodatkach w poszczeg�lnych krajach i omin�� kosztowne domy aukcyjne, ��daj�ce do dwudziestu pi�ciu procent zaswoje us�ugi. Ona sama dzia�a�a za siedem procentceny szacunkowej, dlatego w okre�lonych kr�gachnazywano j� "Pann�Siedem Procent". Tamtego pi�tkowegoporanka u�wiadomi�a sobie z ca�� wyrazisto�ci�,�e ona i Arno byli po�lubionymi sobie samotnikami. Mieli przyjaci�, aleka�de tylko swoich. Ona nie mog�a �cierpie�jegoznajomych, on nie lubi�os�b z jej kr�gutowarzyskiego. Ona uwa�a�a jego przyjaci� za nudziarzy, kt�rzy �yj�wy��cznie dla nauki - przy czym "dla nauki" nale�y szczeg�lnie podkre�li�,gdy�z tej nauki tak naprawd� nie bardzo mogli si� utrzyma�. On z koleiokre�la� jej przyjaci� jako wiecznie spi�tych go�ci, kt�rzy niewiedz�, corobi�z kas�. To, �e nigdy si� ztegopowodu nie pok��cili - cho� niejednoma��e�stwo rozpad�o si�z podobnej przyczyny graniczy�o zcudem, aletak w�a�nieby�o. I to da�o jej domy�lenia. �mier� Arna Schlesingera jawi�a si� teraz winnym �wietle. 41 �.  �wiat Gropiusa rozpad� si� na kawa�ki. Kiedy siedz�cw domu, stara� si�bezradnie wszystko przemy�le�, coraz wyra�niej u�wiadamia� sobie w�asn� s�abo��, a nawet bezsilno��. Zadzwoni� telefon. - Prokurator Renner. "Ach, to pan, akurat pana mijeszcze brakowa�o"- chcia� powiedzie�Gropius, ale wymy�li� co�lepszego i zapyta� uprzejmie: - Czym mog� s�u�y�? Co nowego? - Nowego? Czy�by pan nie czyta� porannych gazet, profesorze? - Nie -odpar� Gropius. - I nie mam ochoty zag��bia� si�w te bzdury. - Apowinienpan, cho�by we w�asnyminteresie. Co pan powie nataki nag��wek: "Pacjent ofiar� mafii handluj�cej narz�dami? ".Rozmow� przerwa�a d�uga cisza. - Czy panmnie zrozumia�? - zagadn�� wko�cu Renner. - Tak - odpowiedzia� Gropius niepewnie. Wiedzia�, �e musi bardzostarannie wa�y� ka�des�owo. - I co pan na to, profesorze? - Uwa�am to za absolutnie niemo�liwe. Nie w naszej klinice! Pozatym nie widz� sensu w tym, �eby preparowa� narz�d do przeszczepu i zabija� pacjenta. - Ja spogl�dam na t� spraw� z innej perspektywy. By�bym w staniewyobrazi� sobie najrozmaitsze motywy dzia�ania ludzi z mafii. - Zaciekawia mnie pan, panie prokuratorze! -Na przyk�adtaki sprytnie zaaran�owany zgon pacjentam�g�by by�ostrze�eniem, �eby pan z nimi wsp�dzia�a�. - Ale przecie� nie m�wi pan tego powa�nie, panie prokuratorze. Niechce mi pan chyba zarzuci� wsp�pracy z mafi�. - Absolutnie niczego panu nie zarzucam, profesorze Gropius! Czyzna pan niejakiego doktora Prasskova? Gropiussi� przerazi�. Zam�t, kt�ry od kilkudni panowa� w jego umy�le, uczyni� go trwo�liwym. - Prasskova? - niepewnie odpowiedzia�Gropius pytaniem na pytanie. -Co wsp�lnego z t� spraw� ma Prasskov? - Pyta�em, czyjest panu znanydoktor Prasskov! -Tak. Znamy si�troch�. Od czasu do czasugrywali�my w golfa i czasem po grze wypijali�my po drinku. 42 - Tak, tak. Powszechniewiadomo, �e przygolfie robi si� najlepsze interesy. - Co to znaczy "interesy"? Prasskov jestchirurgiem plastycznym. Zarabia pieni�dze na tym, �e bogatym damomusuwa z twarzy zmarszczkii wprowadza silikon w pewne miejsca. On wykonuje swoj�robot�, jazajmuj� si� swoj�. Nie rozumiem pa�skiego pytania. Co Prasskov mia�bymie�wsp�lnego z moj�spraw�? - W�a�nie tochc� panu powiedzie�, profesorze. Mafia handluj�canarz�dami jest wr�kach rosyjskich. Wed�ug danych FederalnegoUrz�du Kryminalnego, w Europie Zachodniej dzia�aj� trzy rywalizuj�cegangi, kt�re za du�e pieni�dze dostarcz� panu ka�dy potrzebny narz�d. Serce czy w�troba na zam�wienie,z dwutygodniowymterminemdostawy. Morderstwo to dla nich �aden problem. Oni dos�ownieid� potrupach. - Ca�kiem mo�liwe, ale nie ka�dy rosyjski lekarz w Niemczech tomafioso! -Pewnie, �e nie - odpar� Renner. Po czymz pewnym triumfem w g�osie doda�:- Mo�e mipan jednakwyja�ni�, dlaczego doktor Prasskov taknagle rozp�yn�� si� w powietrzu? - Czy to znaczy,�e Prasskovznikn��? -Nie ma go, wyjecha� dok�d� ostatniej nocy. Przeszukali�my dzi�rano jego gabinetw dzielnicy Grunwald. Umeblowanie i aparaturarobiwra�enie, wszystko najwy�szej jako�ci. Ale nie znale�li�my �adnych dokument�w, �adnego archiwumpodr�cznego,s�owem: niczego,co dawa�oby cho�bynajmniejsz� wskaz�wk� na temat jego dzia�alno�ci zawodowej. Co pan na to, profesorze? Gropius ztrudem oddycha�. - To doprawdy zagadkowe. Nagle przypomnia� sobie tajemnicze telefony, g�os z ta�my magnetofonowej i powtarzan� gro�b� - wszystko to rzeczywi�cie nosi�o znamionadzia�alno�ci przest�pczej. Ale �eby zaraz Aleksiej Prasskov by� cz�onkiemmafii? Gropius pozna�Prasskovajako mi�ego cz�owieka, zawsze ch�tnegodo rozmowyprzy drinku, czasem nawet dowcipnego i bystrego, chocia� mo�e to w�a�nie by�a maska, za kt�r� kry� si� mafioso. Mordercy rzadko wygl�daj� tak, jak ich sobie wyobra�amy. Osobistedramaty, o czymGroPIUS wiedzia� w�a�ciwie od zawsze, s�pozbawione wszelkiejlogiki i nie 43.  poddaj� si� prawom prawdopodobie�stwa. Spadaj� nacz�owieka jak burza w �rodku lata - nieobliczalne i nieuniknione. Mam ju�w g�owie zupe�nym�tlikpowiedzia� Gropius, �eby przerwa� d�ugie milczenie. -Te�bym mia� na pa�skim miejscu - odpowiedzia� ch�odnoprokurator. - W ka�dym razie dla pana nie wygl�da to dobrze, profesorze. Alemo�e pan poprawi�swoj�sytuacj�, przyznaj�c si�. - Przyznaj�csi�? - G�os Gropiusa si� za�ama�. -Przyznaj�c si�doczego? Podsuni�to mi ska�ony narz�d, a pan ��da ode mnie, �ebym si�przyzna�. Co, u diab�a,chce panus�ysze�? Niewiem. Mo�e, �e pr�bowano pana szanta�owa�, �e namawianopana dowsp�pracy z tymi lud�mi. Czyjawiem? Ale nie by�o �adnej pr�by szanta�u! Poza tym niebardzo wiem,jak m�g�bym to wykorzysta� w swojej pracy. System Eurotransplantujest otwarty dlawszystkich zainteresowanych. Dane oka�dej procedurzei ka�dym oczekuj�cym biorcy s� dost�pne w Internecie. Pozatym pobranie narz�duwymaga pracy zespo�u specjalist�w, a wszczepienie choremutego narz�du - kolejnego zespo�u specjalist�w. Renner za�mia� si� z�o�liwie. - Ja to wszystko wiem, profesorze! Zapomina pan tylko, �e chodzio du�e pieni�dze, nawet o bardzo du�e pieni�dze. W obliczu kwot, jakiewchodz� tutaj w gr�, nawet specjali�ci mi�kn�. Szczeg�lnie gdypochodz�z Polski lub Rosji. Polska granica le�y zaledwie sto dwadzie�cia kilometr�w od Berlina, a pi��set kilometr�w dalej jest ju� Rosja. Kardiochirurgza pomoc� jednej nielegalnej transplantacji narz�du mo�ezarobi� tamwi�cej, ni� przez pi�� lat zwyk�ej pracy w klinice. W tych okoliczno�ciachskrupu�y moralne ulatniaj� si� szybciej ni� tanie perfumy. Dobrze. Czy jednak mo�e mi pan powiedzie�,jak�rol� ja mia�bymw tym odgrywa�? Po raz pierwszy si�wydawa�o, �e Rennerowi nie jest �atwo sformu�owa� odpowied�. Wko�cu odpar�: - Pozwoli pan, �e odpowiem pytaniem na pytanie, profesorze. Czymo�e pan przysi�c, �e wszyscy pacjenci, kt�rzy w pa�skiej klinice odeszliz tego �wiata, opu�cili klinik� ze wszystkimi swoimi narz�dami? Gropius natychmiast zrozumia�, o co chodzi Rennerowi, i wpad�w wielk�z�o��. Ten m�odzik zadzieraj�cy nosa, tenkarierowicz potrzebo 44 wa� sukcesu,szuka� sprawy, przykt�rej m�g�by zab�ysn��. Prawdopodobnie nienawidzi� wszystkich lekarzy z powodu pewnych traumatycznychdo�wiadcze� lub mo�e dlatego, �e kiedy� sam chcia� zosta� lekarzem. Wiadomo przecie�, �e lekarzy albo si� ub�stwia, albo si� nimi pogardza mi�dzy tymi biegunami nie ma niczego, co w relacjilekarzado reszty�wiata mo�na by uzna� za normalne. Oczywi�cie Gropius by� zdenerwowany,by� nawet w�ciek�y,kt� jednak mia�by muto zaz�e w takiej sytuacjii przy takim oponencie? Tak czy inaczej, na koniec postanowi� powiedzie�zuchwa�emu prokuratorowi kilkas��w do s�uchu,co akurat nie polepszy�o ani jego sytuacji, ani og�lnego samopoczucia. Gropiuswydar� si� poprostudo s�uchawki: - Renner, jestpan idiot�, a ja nie musz� znosi� pa�skich bezczelnychpodejrze�! - I trzasn�� s�uchawk�. Wydawa�o si�, �e telefonrozpadniesi�na tysi�c kawa�k�w. - Prasskov - mrukn�� i pokr�ci� g�ow�. Skonsternowana FeliciaSchlesinger wpatrywa�a si� w nag��wek z ostatniego numeru gazety"Bild". Informacja, �e jej m�� m�g� by� ofiar� mafiihandluj�cej narz�dami, spad�a na ni� jak niespodziewany cios. Ca�y dzie�ica�� noc sp�dzi�a nask�adaniu w ca�o�� urywk�w z �ycia Arna Schlesingera,kt�re mog�y mie� jaki�zwi�zek z jego �mierci�. Podobnie jednakjak przy uk�adaniu puzzli, kiedy brakuje jednego fragmentu do u�o�eniaobrazu, nie zrobi�a post�p�w, gdy� nie mia�a w�a�nie tego decyduj�cegoelementu, kt�ry po��czy�by wszystko w sensown� ca�o��. Przede wszystkim pieni�dze dziesi�� milion�w euro na koncie m�atak zbi�oj� z tropu, �e podczas rozwa�ania tej zagadki nie potrafi�a logiczniemy�le�. By�o oczywi�ciemo�liwe, �eArno pad�ofiar� jakich� przest�pczych machinacji,przecie� sam fakt morderstwa mia�w sobie bez w�tpienia co� mafijnego, ale uwierzy�aby wto, gdyby nie odkry�a przypadkiemtajemniczego konta m�a w banku szwajcarskim. Mafiosi rzadko p�ac�komu� dziesi�� milion�w za us�ug�, �eby p�niej go zabi�, nie pr�buj�codzyska� pieni�dzy, aju� napewno nie zabijaj�w tak dziwny i skomplikowany spos�b, wi���cy si� zreszt� z du�ym prawdopodobie�stwem wykryciasprawcy. Poza tym Arno Schlesingernie nale�a� do os�b, kt�re zadawa�yby si� z mafi�. Ju� drobna niezgodno�� w zeznaniu podatkowym chodzi�o raptem otysi�ceuro - nie dawa�a mu zasn�� przez kilka dni. 45.  Nie, Arno nie mia� w�a�ciwego podej�cia do pieni�dzy, i gdyby ona samadobrze nie zarabia�a, poziom ich �ycia by�by znacznie skromniejszy. Felicia wielokrotnie wyjmowa�a z br�zowej koperty wyci�g z kontaip�g�osem odczytywa�a kwot�, jakby chcia�a nauczy� si� jejna pami��. - Dziesi�� milion�w trzysta dwadzie�cia siedem tysi�cy czterystaszesna�cieeuro. Dla badacza zabytk�w archeologicznych kwota taby�a takwielkai nieosi�galna, �e �mier� Arna musia�a wi�za� si� w jakiej�mierzez tymipieni�dzmi. "By� mo�e -pomy�la�aFelicia - by�oby lepiejzostawi� ca�� t� spraw�w spokoju". Powinna po prostu zorganizowa� dla Arna porz�dny poch�wek i z milionami rozpocz�� nowe �ycie. Dr�cz�ca ciekawo�� kaza�a jejjednak poszuka� zab�jczego �r�d�a tych pieni�dzy. Nawet gdyby - tegoFeliciaby�a �wiadoma od pocz�tku - mia�a si�przezto sama znale��w niebezpiecze�stwie. W gabinecie Arna, je�li nie liczy� szerokiego okna z widokiem na jezioro, wszystkie �ciany wype�nia�y rega�y z ksi��kami. W otoczeniu wsp�czesnych publikacji i starych folia��w znajdowa�a si� tam otwartaszafkazdokumentami, w kt�rej ledwie si� mie�ci�y stosy g�sto zapisanych arkuszy - dzie�o po�owy �ycia m�a. Nigdy wcze�niej nie o�mieli�aby si� wyj�� cho�by jednejkartki czy zapoznawa� si� z tre�ci� tej czy innej notatki. Na to mia�a zbytdu�yszacunek do pracy Arna. Felicia nigdy te� nie by�aoboj�tna wobec jego bada�, przeciwnie -wiele razy mia�a ochot� wzi��udzia� w jego fascynuj�cychwyprawach. Arno raczej rzadkoopowiada� o swoich wykopaliskach i teoriach, kt�rerodzi�y si� napodstawie analizy r�nych znalezisk. Schlesinger m�wi� wtedytakimtonem, jakby by� kim�innym,jakby przyby� z innego �wiata, ona za� s�ucha�a go z b�yszcz�cymi oczami, jak dziecko, kt�remu opowiada si� bajk�. Felicia u�miechn�a si� mimowolnie,kiedy przypomnia�o si� jejzdanie, kt�re Arno powiedzia�na pocz�tku ich ma��e�stwa: "Archeolodzy- oznajmi� zpowa�n� min� - mog� by� wczorajsi i jutrzejsi, ale nie mog�by� dzisiejsi". Wtedy zaj�o jej troch� czasu zrozumienie s��w m�a,alestopniowo zacz�o do niej dociera�, co chcia�przez to powiedzie�, i pogodzi�a si� z jego - czasem dziwnym- zachowaniem. Ba�agan, jakiego mo�na by si� spodziewa�, spogl�daj�c na zapiskiidokumenty, by� jedynie pozorny, podobnie jakpozorny jestchaos w mro 46 wisku. W rzeczywisto�ci Schlesingerujawnia� od czasu do czasu wr�czgroteskow� pedantyczno�� -do�� powiedzie�, �e ka�dy przedmiot najego biurku w styluWilhelma I mia� swoje �ci�le okre�lone miejsce. Arnom�g� z zawi�zanymi oczami podej�� do szafki z dokumentami i pewnymgestem si�gn��po potrzebn� teczk�. By�a to zdolno��, kt�r� Felicia podziwia�a u m�a. Dok�adniejsze zapoznawanie si� zdokumentamim�a wyda�o si�Felicii bez sensu, zw�aszcza �e poszczeg�lne przegr�dki na p�kach by�ystarannieopisane, a teczki i segregatory oklejone samoprzylepnymi karteczkami. Umieszczono na nich napisy typu: D�abal Musa, Synaj, Kumran czy Boghazk�i, kt�re m�wi�y co� jedynie wtajemniczonym. �eby tajemniczedziesi�� milion�w euro akurat tutaj, mi�dzy tymi dokumentami, mia�o zostawi� jaki� �lad - tego Felicia doprawdy nie mog�a sobiewyobrazi�. Przede wszystkim nie wiedzia�a jednak, jakiego rodzaju wskaz�wki powinna szuka�. �wiate�ko w mrokumog�o zapewni�Szwajcarskie TowarzystwoBankowe w Zurychu,kt�re zarz�dza�o kontem Arna Schlesingera. Felicia wybra�a si� wi�c w podr� samolotem do miasta po�o�onego nadjeziorem o tej samejnazwie,kt�redobrze zna�a, poniewa� mieszka�otamkilku jej klient�w. B�yszcz�cy �wiat Bahnhofstrasse, gdzie mi�dzypa�acamibank�w i towarzystw ubezpieczeniowych t�oczy�y si� salonyCartiera, Ferragamo i Louisa Vuittona, zawsze fascynowa� j� znaczniemniej ni� to, �e pod tym brukiem spoczywa do�� z�ota i waluty, �ebykupi� p� �wiata. G��wne pomieszczenie obs�ugi klient�w UBS przypomina�o raczejogl�dan� w �wietle dziennym sal� balow�ni� nale��ce do banku sale operacyjne zokienkami. Uprzejmo��, z jak� pracownicy obs�ugiwali klient�w,by�a proporcjonalnado obrot�w osi�ganych przez firm�. Stoj�c naprzeciwstarszego pana w okularach bez oprawek,w ciemnym garniturze i srebrzystym krawacie, nabiera�o si� podejrzenia, czy jego g��wnym zaj�ciem nieJest przypadkiem dyrygowanie orkiestr�kameraln�. W�tpliwo�ci te rozwiewa� dopierosrebrny identyfikator w klapie, z napisem REFERENT Nebel. To w�a�nie panureferentowi Neblowi, kt�rego trudno by�o prze�cign��w uduchowionej wytworno�ci, Felicia przedstawi�a si� jako spadkobierczy- ni, pokazuj�c dokumenty�wiadcz�ce ozgonie m�a. Pan Nebelzareagowa� niezwykle uprzejmie ipoprosi� o chwil� cierpliwo�ci, nast�pnie znikn�� 47.  z dokumentami, zanim Felicia zd��y�a go o cokolwiek zapyta� lub poda� przyczyn� swojej wizyty. Po pi�ciuminutach pracownik banku wr�ci� i odda� jej dokumenty. Z pewn� nie�mia�o�ci�, niezbyt pasuj�c� dojego wygl�du, powiedzia� dialektem typowym dla mieszka�c�w Zurychu: -Zdarzy�o si� tutaj co� dziwnego, o ilewolno mi cokolwiek komentowa�. - Nie ma pieni�dzy - Felicia wpad�amu w s�owo. Pan Nebel z�o�y� r�ce i z u�miechem odpowiedzia�: - Ale� sk�d�e, szanownapani! W szwajcarskim banku nie ginie nawetcent. Nie, nie, jestjednakkoperta pozostawiona przez w�a�ciciela konta,kt�r� w wypadku jego zgonu nale�y wyda� �onie, Felicii Schlesinger, czyli pani. To dziwne, nie. - Dziwne? - Felicia nie wiedzia�a, jak zareagowa�. - Tak, dziwne,cho� w�a�ciwie to nie moja sprawa. Mo�naby s�dzi�,�ew�a�cicielkonta przeczuwa� swoj� �mier�, nieprawda�? Tak czyinaczej,mog� pani wr�czy�t� kopert�,a je�li pani sobie �yczy, to zostawi�pani�sam� na kilkaminut. Felicii dr�a�y d�onie, kiedy wzi�akopert�. By�o na niej napisaner�k�Arna: "W wypadku mojego zgonu przekaza� pani Felicii Schlesinger". "Co to wszystko mia�o znaczy�? " Felicia czu�a, �e krew uderza jej dog�owy. Nieporadnie, niemal z czu�o�ci� otworzy�a list, rozrywaj�c kopert�. Rozgl�da�a si� przy tym trwo�liwie doko�a,czy nikt jej nie obserwuje. Na firmowym papierze banku skre�lono szybko, co sugerowa�onier�wne pismo, kilka linijek: Felicio, moja dziewuszko! Kiedy otrzymasz do przeczytania ten list, przypuszczalnie b�dzieszmia�a ju� za sob� wstrz�saj�ce dni i tygodnie (mo�e nawetmiesi�ce). Tego, moja dziewuszko, niestety nie mog�em Ci oszcz�dzi�. Nawet mam wyrzuty sumienia. Pr�dzej czy p�niej wszyscy musimy umrze�. Jeste� m�oda i mo�esz zacz�� nowe �ycie, a tepieni�dzeCi w tym pomog�. Wiedzia�em, �ew ko�cuodkryjesz tokonto. Niepytaj o pochodzenie pieni�dzy. S� tutaji teraz nale��do Ciebie. Powodzenia. Kochaj�cy A. 48 Linijki listu zla�y si� jej przed oczami jak krople deszczuw beczce z deszcz�wk�. Feliciaukradkiem otar�a�zy. Nikt nie powinien zauwa�y�, �e p�aka�a. KiedyNebel wr�ci� na swoje miejsce, zapyta� s�u�bowym tonem: - Ile mam wyp�aci�, szanowna pani? Sto tysi�cy, p� miliona? Felicia zignorowa�a pytanie. Jej zainteresowanie nie dotyczy�o pieni�dzy jako takich, lecz kwestii, sk�d i jakim sposobem dziesi��milion�w euro trafi�o na rachunek m�a. Zapyta�a wi�c, staraj�csi� zachowa�oboj�tnyton: - Czy mo�e mi pan powiedzie�, od kogo pochodz� te pieni�dze? Chodzi mio to, czy mo�na stwierdzi�,kto t� kwot�na konto przela�? Nebel spojrza� w komputer, a jego palce przebieg�y po klawiaturze,jakbygra� naklawesynie. - To powinno by�mo�liwe powiedzia� zaciekawiony, a po chwilidoda�: - Dziesi�� milion�w euro wp�aci� dziewi�tnastego lipca zesz�egorokugot�wk� Arno Schlesinger. Autentyczno�� banknot�wzosta�a sprawdzona. Nie musi si� wi�c pani martwi�. Kiedy Feliciawysz�a z banku na Bahnhofstrasse, �wieci�o s�o�ce, alewci�� wia� mocny, ch�odnywiatr. Dobrze jej to zrobi�o, mia�a bowiemuczucie, �e za chwil� p�knie jej g�owa. Ruchliwa ulica odp�yn�a gdzie�w dal. Felicia s�ysza�a jedynieciche d�wi�ki i widzia�a wszystko w kolorzeochry, jakby przez welon. "Dlaczego - szepta�a do siebie, id�c w kierunkupostoju taks�wek - dlaczego Arnomi to zrobi�? Dlaczego nie powiedzia�prawdy? " I o ilejeszcze przed chwil� wci�� go kocha�a, o tyle teraz zacz�a odczuwa� na niego z�o��. Ogarn�a j� w�ciek�o��, �e nawet po �miercibawi si� zni� w swoje gierki. Wr�ciwszydo domu, Felicia znalaz�a wskrzynce list odprofesora Gropiusa, w kt�rymprosi�o rozmow�. Okoliczno�ci oboje postawi�y w sytuacji,kt�ra pilnie wymaga�a wyja�nienia. Poniewa� profesor do��czy� do swojej pro�by wyrazy g��bokiegowsp�czucia, Felicia nie widzia�a powodu,�eby mu odm�wi�. Telefonicznie um�wili si� wpalmiarni zespo�uparkowo-pa�acowegoNymphenburg. Gropius zaproponowa�miejsce spotkania na drugim ko�cu miasta, gdy� uzna�, �e b�dzie lepiej, je�li nikt ichniezobaczy razem. Felicia natychmiast si� zgodzi�a. 49.  Kiedy jesie� zabarwia li�cie ��ci� i czerwieni�, w parku Nymphenburg rozpoczyna si� najpi�kniejszy okres w roku. Japo�czycy,Amerykanie i W�osizwr�cili ju� mieszka�com Monachium cisz� zadbanychogrod�w, jedynie�ab�dzie w stawach zaczynaj� t�skni� za turystami, poniewa� zn�w musz�same stara� si� o po�ywienie. Gropius zaparkowa� jaguara przed lewymskrzyd�em pa�acu, a wchodz�c na teren parku przez kunsztownie wykut�bram�, z�apa� si� na tym,�e tworzy sobiew g�owie obrazwdowy Schlesinger. Po kr�tkiej rozmowie telefonicznej spodziewa� si� kobiety naznaczonej losem, zamkni�tejw sobie, ze�zami w oczach, w �a�obie. Dlatego wydawa� si� zdziwiony, kiedy zaraz po tym,gdy zaj�� miejsceprzy kawiarnianym stoliku w palmiarni, podesz�adoniego kobieta dyskretnieumalowana, z rozpuszczonymi w�osami, w szarej sp�dnicy i ciemnoczerwonym blezerze, i powiedzia�a z uprzejmym u�miechem: Z pewno�ci� pan profesor Gropius. Jestem Felicia Schlesinger. To pani? Gropius poczu� si� wyra�nie niezr�cznie,�e zareagowa�w ten spos�b, szybko wi�c doda� na swoje usprawiedliwienie: - Prosz� miwybaczy�, szanowna pani,ale by�em pogr��ony w my�lach. Szczerzem�wi�c,inaczej sobiepani� wyobra�a�em. Prosz�, niech pani usi�dzie! Felicia z u�miechemspe�ni�a pro�b�i odpar�a uprzejmie: Chodzipanu o to, �e nie pojawi�am si� zdruzgotana? C�, widzipan, uwa�am, �e �a�oba to kwestia serca, a nie stroju. Przezszklane �ciany palmiarni wpada�y do �rodka jasnepromienies�o�ca, a z�bkowane li�cie palm rysowa�y na bia�ych obrusach przedziwnewzory. Przez d�u�sz� chwil� oboje siedzielinaprzeciw siebie w milczeniu- kobieta i m�czyzna, kt�rych drogi takniespodziewanie ifatalnie si�skrzy�owa�y. W ko�cu odezwa� si� Gropius. Mo�e by� pani pewna, �e jest mi niezmiernie przykro z powodu tegowszystkiego. Prosz� raz jeszcze przyj�� wyrazy g��bokiego wsp�czucia. Chcia�bym m�c cofn�� czas. O rozmow� poprosi�em pani�w nadziei, �ewe dwoje zdo�amy co� wnie�� do wyja�nienia tej sprawy. Wka�dym razieju� teraz dzi�kuj�, �e pani przysz�a. Felicia,nic nie m�wi�c,wzruszy�a ramionami. Kiedy oboje zam�wilicappuccino,Gropius doda�: Chcia�bym pani� prosi�, �eby nie wierzy�a pani we wszystko,co pisz� gazety. Jak dot�dnie dowiedziono niczego, ale to absolutnie niczego 50 ponad to, �e narz�d, kt�ry wszczepionopani m�owi, by� ska�ony. Bli�sze szczeg�y, jak dotego mog�o doj��, oraz motywy sprawcy s� obecnieprzedmiotem prokuratorskiego �ledztwa. To, �e mog�a bra� w tym udzia�mafiahandluj�ca narz�dami do przeszczep�w, jest spekulacj� pozbawion�jakichkolwiek sensownych podstaw. Feliciawyd�austa,spojrza�a w bok i milcza�a. By� to ten rodzaj milczenia,kt�ry potrafi zrani� r�wniemocno jak z�e s�owa. Niew�tpliwieFelicia wiedzia�a, jaki skutek to wywo�uje, i delektowa�a si� osi�gni�tymefektem. A przy tym wcale nie planowa�atakiego zachowania, nie zamierza�a bowiem kara� Gropiusa swoim milczeniem. Jej rezerwa mia�a swoje�r�d�o raczej w zak�opotaniu wobecno�ci cz�owieka, kt�ry mia� na sumieniu Schlesingera. Aleczy rzeczywi�cie? Milczenie zdawa�o si� przeci�ga� w niesko�czono��. Zanim jednakFelicia zdo�a�a sformu�owa� jak�� wypowied�, kt�razako�czy�aby t� niezr�czn� sytuacj�, Gropius j� uprzedzi�, m�wi�c: -To w �adnym razie nie mia�oby� usprawiedliwienie, ale pani z pewno�ci� wie, �e m�� bez przeszczepuprze�y�by najwy�ej dwamiesi�ce. Felicia spojrza�a na Gropiusa. - Nie wiedzia�am. Arnozawsze bagatelizowa� wypadek i swoje obra�enia. Nie chcia�mnie niepokoi�. - Wypadek? Co to znaczy "wypadek"? Szanowna pani, moim zdaniem, pani m�� pad� ofiar� zamachu. - Co to ma znaczy�? Arno m�wi� mi, �e wpad� pod samoch�d terenowy, a pan twierdzi teraz, �e to by�zamach. Ju� sama nie wiem, comy�le�. - Tak, todziwna historia. W klinice ArnoSchlesinger stara� si�namwm�wi�,�ejegoobra�eniawewn�trznes� skutkiem wypadku. Od samegopocz�tku mia�em co do tego w�tpliwo�ci. Charakter uszkodze� tkanki wskazywa� raczej na jak�� eksplozj�. W rozerwanej w�trobie wykry�em w ko�cu dow�d moich przypuszcze�, mianowicie od�amek granatu,a mo�e wr�cz od�amek bomby. Ciekawe, �e pani r�wnie� nic otym niewiedzia�a. Wyra�nie zdenerwowana Feliciaodpowiedzia�a: - Prosz�mnie dobrze zrozumie�, profesorze. Kocha�am swojego m�a. Ale on by� po prostu - jak by to powiedzie�? - samotnikiem. Czasami zadawa�am sobie pytanie, czy o�eni� si� zemn� czy z nauk�. 51.  Gropius u�miechn�� si� uprzejmie i zamiesza� kaw� w fili�ance, poczym powiedzia�, znosz�c dzielnie nieust�pliwe spojrzenie Felicii: - Nie twierdz� oczywi�cie, �e istnieje zwi�zek mi�dzy gro�nymidla�ycia obra�eniami od wybuchu i ska�onym narz�dem do przeszczepu. Przyzna pani jednak, �e ca�a ta sprawanie wygl�da do ko�ca zwyczajnie. Feliciaopar�a podbr�dekna splecionych d�oniach i spojrza�aprzezszklanydach na niebo, jakby mog�o ono zes�a� odpowied�, kt�ra wszystkowyja�ni. Niebiosa jednak odm�wi�ypomocy. Zamiast tego odkry�a w sobie osobliwe poczucie wsp�lnoty. O ile jej pocz�tkowezachowanie by�onaznaczone nieufno�ci�, o tyle teraz podejrzliwo�� ta stopniowo zanika�a,a w jej miejscepojawi�a si� �wiadomo��, �e profesor we w�asnym interesie mo�e pom�c rozja�ni� mrok otaczaj�cy zgon Arna Schlesingera. Bezw�tpienia oboje jechali na tym samym w�zku. Gropius ponownie zabra� g�os. - Prosz� pozwoli� mi zada� jedno pytanie, szanowna pani. Czy patrz�c z perspektywyczasu,w �yciu pani m�a by�y jeszcze jakie� inne zbiegi okoliczno�ci lub osobliwe zdarzenia? Spontanicznie Felicia chcia�a odpowiedzie�, �e sama odkry�a wieleniejasnych sytuacji i tajemniczych spraw, nie nale�a�a jednak do kobiet,kt�re najpierwm�wi�, a dopiero p�niej my�l�. I chocia� s�owa Gropiusaporuszy�y j� do g��bi, zapanowa�a nad sob� i odpar�a: - Po tym, co panteraz powiedzia�, wy�ania mi si� ca�kiem nowy obraz. �eby jednakodpowiedzie� na pa�skie pytanie,musia�abym si� d�u�ej zastanowi�. Gropius kiwn�� g�ow�. Spotkanie przebiega�o lepiej, ni� si� tego spodziewa�. Felicia Schlesinger mog�a przecie� przywita� go ch�odem lub nieprzyjemnymi wyrzutami. Po�egna� si�, uca�owa� jej d�o� i obiecali sobie,�e si�jeszcze spotkaj�. Ani Gropius, ani Felicia Schlesinger nie zauwa�yli jednak, �e zpewnej odleg�o�ci s� obserwowani i fotografowani przez teleobiektyw. Zdziwi si� panipowiedzia� Lewezow zdum�. W ka�dym razie mo�na uzna�, �e nie wyda�a pani pieni�dzy na pr�no. Detektyw i Veronique Gropiusprzyszli do tego samego bistro wOgrodzie Angielskim,w kt�rym si� pierwszy raz spotkali. 52 - Prosz�, niech pan m�wi! - rzuci�a Veronique zniecierpliwiona. - Wspomina� pan o jakim� odkryciu. Lewezow trzyma�w d�oni du�� kopert� i nie mia� �mia�o�ci spojrze�na Veronique. Chcia�powiedzie� co� wa�nego, co� wa�nego dlaniego. W ko�cu wydusi� zsiebie: -Jest zwyczajowo przyj�te, �e w wypadku nadzwyczajnego sukcesuprac�detektywa op�aca si� ponad uzgodnion� sum�. Czy wolno mi zak�ada�. .. - Ach, w tym rzecz! - Niepewne ruchy Veronique zdradza�y ogromne zdenerwowanie. Szukaj�c ksi��eczki czekowej w torebce, doda�a zjadliwie: - Panie Lewezow, przecie� m�wi�am,�e w razie sukcesu nie b�d�ma�ostkowa. Ile zatem pan chce? Detektyw mia� w�tpliwo�ci, czy by�o to pytanie tylko retoryczne, czyte� klientka rzeczywi�cie chce us�ysze� konkretn� kwot�. Poniewa� chodzi�o mu wy��cznie o pieni�dze, by� tak�e przekonany o donios�o�ci swoich ustale�, odpowiedzia� bez zaj�kni�cia: - Jeszczeraz pi�� tysi�cy. Veronique unios�aciemne brwi, kt�re utworzy�y dwa p�ksi�yce,i spojrza�a na detektywaspod oka. - W porz�dku. Je�li pa�skie obserwacje maj� mi pom�c w rozwi�zaniu mojego problemu, tojestem gotowa dodatkowo zap�aci� t�kwot�. Najpierw jednak chcia�abym si�dowiedzie�,co pan odkry�. Lewezow wyci�gn�� z koperty sze�� fotografii �redniego formatu i jedn�po drugiej u�o�y� przed Veronique na stoliku. Na zdj�ciach by�GregorGropius i nieznana Veronique kobieta, sfotografowani z ukrycia wzespoleparkowo-pa�acowym Nymphenburg. Veronique rzuci�a Lewezowowi podejrzliwe spojrzenie, po czympowiedzia�a: - Gropiusto oczywi�cie kobieciarz, ma wiele znajomo�ci,ale tej niezna�am. C�, w tymwypadku niespos�b mu odm�wi� pewnego gustu. Rozczarowana przesun�a zdj�cia po stoliku w kierunku Lewezowa. Ten jednak dostrzeg�, �eteraz przysz�a poranajego wielki wyst�p,i z u�miechemwy�szo�ci o�wiadczy�: - Nie by�o�atwo ustali�, kim jest ta kobieta na fotografiach. Ponosz�c okre�lone wydatki,uda�omi si� w ko�cutego dokona�. Z kieszenimarynarki wyj�� artyku�na temat skandalu zwi�zanego ztransplantacj� 53.  i wskaza� na zdj�cie: - Prosz� spojrze�, o. tutaj. Ta kobieta jest t� sam�dam�, z kt�r� spotka� si� pani m�� w zespole parkowo-pa�acowym. Veronique przeczyta�a podpis pod fotografi�: "Felicia Schlesinger,wdowa po tajemniczo zamordowanym pacjencie. " To nie mo�e by� prawda! szepn�a Veronique, niespokojnie spogl�daj�c to na zdj�cie w gazecie, to na fotografie Lewezowa. -Oboje rozumiemy znaczenie podejrzenia, kt�re si�tutaj narzucazauwa�y� detektyw z powa�n� min�. Nie mog� uwierzy� Veronique pokr�ci�ag�ow�. Mog�a si� wielespodziewa� poGregorze, ale raczej nie tego, �e by� zdolny do pope�nieniamorderstwa. Wszystko jednak doskonaledo siebie pasowa�o: Gropiusmia�z �on� Schlesingeraromans i szuka� jakiej� wyrafinowanej mo�liwo�ci, �ebywyeliminowa� jej m�a. Za takimplanem przemawia�a inteligencja Gropiusa. Nie by� to cz�owiek, kt�rydokona�by zwyczajnego morderstwa, jakpospolity �ajdak. Gropiusanalizowa� wszystkie sprawy na ch�odno inigdynie zmierza� do celubezpo�rednio. Nale�a� do ludzi m�drych, kt�rzy wiedz�,�e jedynie w geometrii najkr�tsza droga mi�dzy dwoma punktami prowadzipolinii prostej i �e �ycie dzie� w dzie� obala t� zasad�. "Tylko taki cz�owiekjak Gropius - pomy�la�a Veronique - m�g� uknu� taki szata�ski plan". zz Lewezowprzywo�a� j� na powr�t dorzeczywisto�ci. - Chc� podkre�li�, �e te zdj�cia nie s� jeszcze �adnymdowodemnato, jakoby profesormia� Schlesingera nasumieniu. Nie m�g� to by� jednak przypadek, �e tych dwoje najwidoczniej do�� dobrze si� zna. Do tegodochodziniezwyk�e miejsce spotkania i to, �e Gropius wybra�okr�n�drog�, �eby si� dosta� dozespo�u Nymphenburg, jakby chcia� zgubi� kogo�, kto by� mo�e go �ledzi. A pana nie zauwa�y�? - Niemo�liwe. �ledz�c go, tylko przez kilka sekund by�emw zasi�guwzroku. - Lewezow wyci�gn�� z kieszeni srebrzyste urz�dzenie przypominaj�ce guzik i przytrzyma� je Veronique przed oczami. -To jest lokalizator. Uda�o mi si� przyczepi� to urz�dzenie pod zderzakiem jegosamochodu, kiedy jaguar by�zaparkowany przed budynkiem kliniki. Zapomoc� odbiornika w moimsamochodzie w ka�dej chwili mog� sprawdzi� jego po�o�enie. Veroniquez uznaniem pokiwa�a g�ow�, wype�ni�a czek i wr�czy�a goLewezowowize s�owami: 54 - Dobra robota, naprawd� dobra. Zak�adam jednak, �e nikt, podkre�lam, nikt otej sprawie si� nie dowie! Ale� to si� rozumiesamo przez si�! Lewezow w�o�y� zdj�ciado koperty i poda� Veronique. - Co pani z nimi zrobi, to ju� panisprawa. Gdybyjednakpotrzebowa�apani zn�w mojej pomocy, zawsze jestem dous�ug. Z tymi s�owami wsta� i po�piesznie wyszed� z lokalu. Veronique w og�le si� nie spodziewa�a, �e Lewezow tak szybko zapewnijej kompromituj�ce Gropiusa materia�y, dzi�ki kt�rym b�dzie mog�a przycisn�� by�ego m�a domuru. Wystarczaj�co d�ugo czeka�a na okazj�, �ebyrzuci� gona kolana. W ko�cu nadarzy�a si� taka sposobno��. Teraz, je�linie chce reszty �ycia sp�dzi� w wi�zieniu,musi zgodzi� si�na wszystkiejej��dania -te za� nie mia�y by� ma�e. G�os Gregora by�znu�ony i niepewny, kiedy Veronique zadzwoni�a do niego do domu. Ichostatniarozmowa telefoniczna odby�a si� sze��czy siedem tygodni wcze�niej, a jej tematem znowu by�y wy��cznie pieni�dze. Dla Gropiusa by�o wi�c oczywiste, �e itym razem nieb�dzie chodzi�oo nic innego. Dlatego odm�wi� Veronique, stwierdzaj�c, �e obecniezaprz�ta go mn�stwo r�nych spraw i nie ma ochoty rozmawia� opieni�dzach. To co by�o do powiedzenia,zosta�o ju� wcze�niej wielokrotnieprzedyskutowane. W�a�nie mia� zako�czy� rozmow� i od�o�y� s�uchawk�, kiedy us�ysza�, jak na drugim ko�culinii Veronique krzyczy: - Lepiej nieodk�adaj s�uchawki, tylko zg�d� si� na moje ��dania,je�li nie chcesz reszty �ycia sp�dzi� za kratami! - Gregor znieruchomia�,a Veronique dola�a jeszczeoliwydo ognia: - Chytrze wykombinowa�e�sobie t� spraw�ze Schlesingerem, chocia� niedo�� chytrze, jak dla mnie! Teraz mamci� w gar�ci! W innej sytuacji Gropius po prostu zako�czy�by rozmow� - bez s�owaod�o�y�by s�uchawk� i odreagowa� cichym przekle�stwem. W tej chwilipoczu� si� jednak jakznokautowanybokser, a ciosy, kt�re wcze�niej przyj��by bez s�owa, terazwytr�ci�y go z r�wnowagi. Tak czy inaczej, pozwoli�si� Veronique wygada� i odpar� z udawanym spokojem: Poj�cianie mam, o czym m�wisz! Veronique zanios�asi� �miechem, by�a jednak marn�aktork�i jejsztuczny wybuch weso�o�ci zabrzmia� g�upio i �enuj�co. 55.  - Le�� przede mn� zdj�cia, kt�re oznaczaj� nie tylko koniec twojejkariery, ale r�wnie� koniec twojej wolno�ci! -Zdj�cia? - Tak, fotografie�redniegoformatu o doskona�ejostro�ci. Gropius si� zamy�li�. Nie m�g� sobie wyobrazi�, jakie zdj�cia mog�yby wskazywa� na jego powi�zanie ze �mierci� Arna Schlesingera. Alew�a�nie t� niepewno�ci� karmi� si� jego niepok�j. Widzia�, jak dr�y mud�o�, w kt�rej trzyma�s�uchawk�. - Dobrze - odpar� i od razu zacz�� tego �a�owa�. - Za godzin� w hotelu"Cztery PoryRoku". Hol hotelu "Cztery Pory Roku"- po�o�onego w sercu miasta przywytwornej Maximilianstrasse - by�ulubionym miejscem popo�udniowychspotka� artyst�w i os�b z wy�szych sfer. Agenci i aktorzy z pobliskiegoteatru podpisywalitutaj kontrakty, mi�dzy nimi kr�cili si� za� przedstawiciele artystycznego p�wiatka, wypatruj�cy swoich ofiar,kt�re maj�schadzk�. Kiedy Veronique,kwadrans sp�niona, pojawi�a si� w obrotowych drzwiach,Gropius ostentacyjniewyci�gn�� r�k� ispojrza� na zegarek. Niepunktualno�� nie by�ajedyn� wad�jego �ony. Gregor zam�wi� kaw� i klasycznego pernoda dla Veronique. Wystarczaj�cod�ugoby� jej m�em,�eby wiedzie�, na co ma ochot� o tej porzednia. Przywitanie wypad�o ch�odno. Kiedy tylkoGropius uczyni� gestsugeruj�cy, �e wstajez krzes�a,cho� wog�le si� nie podni�s� z miejsca,Veronique unios�a k�cik ust w sztucznym u�miechu wyra�aj�cym jedyniepogard�, po czym usiad�a. Chc�c jak najszybciej mie� to za sob�, Gregor zapyta� otwarcie: - Czego zatem chcesz? Veronique uciek�a wzrokiem. Chocia� by�a przekonana, �e ma w r�kupot�n�bro� przeciwko m�owi,wci�� wjegoobecno�ci czu�asi� troch�niepewnie. Przez wiele lat podziwia�a go jak dziecko podziwia ojca, ceni�ajego m�dro�� i ambicj�,a jego w�adczy spos�b obcowania z lud�mi zawszeby� dlaniej wzorem. Terazjednakpoczu�a, �e tych uczu�nie uda si� tak �atwo wy��czy�, mimo �e teraz go znienawidzi�a. W odr�nieniu od Gropiusaprzygotowa�a si� nato spotkanie, u�o�y�a w g�owie odpowiednie sformu�owaniai wyobrazi�a sobiejakjej m�� na nie zareaguje. Ale z tego wszystkiegozosta�o jej w pami�ci tylko jedno zdanie, iw�a�nie to jedno zdanie wypowiedzia�a tak, jak zrobi�by to bandytaobrabowuj�cy bank lub porywacz: 56 - Chc�milion! Gregor pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem, dalej ju� nie wypytuj�c. Veronique niczego innego si� zreszt�nie spodziewa�a. Wiedzia�a, �e niepotraktuje jej powa�nie z takim ��daniem, dlatego sprecyzowa�a swoj� propozycj�, dodaj�c drwi�co: - Oczywi�cie poza kompensat�ju� wynegocjowan� przez naszychadwokat�w. M�wi�c to, Veronique wyj�a z torebki zdj�ciawykonane przez Lewezowa i po�o�y�a na stoliku przed Gregorem. Zdezorientowany Gropius wpatrywa� si�w fotografie. Chocia� potrafi� ukrywa� swoje zdenerwowanie, przez g�ow� przelatywa�y mu jakb�yskawice tysi�cemy�li: "Jak, u diab�a, Veronique zdoby�a te zdj�cia? Odjak dawna on sam jest ju� pod obserwacj�? Czy FeliciaSchlesinger i Veronique wsp�dzia�aj�? ". Kiedy rozwa�a� t� ostatni� mo�liwo��, us�ysza� s�owaVeronique: - Masz romans z �on� Schlesingera i wsp�lnie uknuli�cie plan zabicia jej m�a. Niez�y pomys�,�eby pozwoli� rywalowi umrze�podczasoperacji. I nie lada gratka dla prokuratora! -u�miechn�a si� triumfalnie, nie przeczuwaj�c, �e tre�� jej s��w przynios�a niespodziewan� ulg�jej m�owi. Gropius milcza�. D�ugo trwa�o, zanim uporz�dkowa� my�li. Veroniqueza� ju� �wi�towa�a jegomilczenie jako swoje zwyci�stwo. -Je�li dobrzeci� rozumiem, chcia�aby� mi sprzeda� te zdj�cia i swoje milczenie za milion euro odezwa� si� w ko�cu Gregor, a jego g�osbrzmia� dziwnieoboj�tnie. - Skoro tak chcesz to uj��, to tak. Wiedzia�am, �e si� porozumiemy. Do tej chwili rozmawiali do�� cicho. Terazjednak g�os Gropiusa sta�si� nagleg�o�ny i dobitny: - Czy ciebiew og�le obchodzi cokolwiek innego ni� tylko kasa,kasa, kasa? -Przyznaj� - odpar�a Veronique i kokieteryjnie wykrzywi�a wargi �epieni�dze s�obecnie g��wnymprzedmiotem mojego zainteresowania. Jako samotna kobieta musz� wiedzie�, na czym stoj�. "I z tak� kobiet� by�e� przez osiemna�cie latw zwi�zku ma��e�skim" pomy�la�z odraz� Gropius. Po czym spojrza�na ni�i powiedzia� dobitnie, �eby jejdopiec: 57.  -Twoja histeria zaczyna mnie powoli nudzi�. Gdybym mia� romansze wszystkimi kobietami, kt�re spotka�em w ci�gu ostatnich lat, to pewnie ju� bym nie �y�, bo pad�bym z wyczerpania. - A oddaj�cjej fotografie,doda�: - Jedyniecz�owiek o spro�nej fantazji albo kto�,ktonie ma r�wnopodsu�tem, dostrzega w tych zdj�ciach dow�d intymnego zwi�zku. Je�liza� chodzi o twoj� teori� morderstwa, to my�ltajest tak absurdalna, �enawet nie chce mi si� w to wnika�. Gropius kiwn�� na kelnera, eleganckiego siwow�osego cz�owiekasprawiaj�cego wra�enie, jakbyprzyszed�na �wiat ju� w czarnym garniturze,iuregulowa� rachunek. Twarz Veronique by�a tak napi�ta, �e wydawa�osi�, i� zaraz p�knie, a z oczu wyziera�a czysta nienawi��. - Dopilnuj�, �eby te zdj�cia opublikowano w gazecie -sykn�a - i wtedy b�dziesz zrujnowany naca�e �ycie! - Po czym doda�ajeszcze niemalz p�aczem:- Milion im�g�by� by�szcz�liwy z t� dziwk�! Tego jednak Gropius ju� nie s�ucha�. Wsta� bez po�egnania iskierowa� si� ku obrotowymdrzwiom holu. ROZDZIA� 3 Heilmannstrasse numer 30. Pod tym adresem na monachijskimprzedmie�ciu Pullach znajduje si� siedzibaniezwykle wa�nejinstytucji - FederalnejS�u�by Wywiadowczej. Z zewn�trz sprawiawra�enie do�� prowincjonalnej jakna drug� co do wielko�ci tajn� s�u�b�wiata Zachodu, po ameryka�skiej Central Intelligence Agency, czyliCIA. Za wysokim, szarym betonowym murem z czarnym or�em i ci�k��elazn� bram�, odsuwaj�c� si� co jaki� czas na bok, �eby zrobi� przejazddla ciemnych limuzyn, kryj� si� wys�u�one budynki z lat sze��dziesi�tych. Ma�o kto bysi� domy�li�, �e wchodz� tutaj i wychodz�st�d szpiedzy i agenci z ca�ego �wiata,�e pods�uchujesi� tu rozmowy telefonicznez Alaski, przechwytuje faksy ie-maile z Ameryki �aci�skiej oraz zapisuje si� je i analizuje pod k�tem znaczenia politycznego, gospodarczegoczy militarnego. Szpieg�w wyobra�amy sobiezwykle jakoprzystojnych facet�w,kt�rzyw jednej d�onitrzymaj� pistolet, a drug� r�k� obejmuj� pi�kn� i kszta�tn�blondynk�. Z tego punktu widzenia m�czyzna, kt�ry kr�tko przed godzin� �sm� wyszed� z domu szeregowego we wspomnianejdzielnicyi wsiad�do swojego granatowego bmw, nie wydawa� si� wnajmniejszym stopniugodny uwagi. Nie nazywa� si� te� szczeg�lnie interesuj�co, ale poprostuMeyer, przez igrek - tak w ka�dym razie g�osi�a tabliczka przed niepozornym wej�ciem do domu. Jad�c od stronyMargarethenstrasse, Meyer 59.  skr�ci� w Heilmannstrasse i po siedmiu minutach dotar� do pot�nej kraty,kt�ra otworzy�a si� us�u�nie, jakby poruszona r�k� ducha. Nazwisko:Meyer, imi�: Heinrich,wiek: pi��dziesi�t pi��lat, stanowisko: szef Wydzia�u Drugiego Federalnej S�u�by Wywiadowczej, prze�o�ony ponad tysi�ca specjalist�w, informatyk�w, elektronik�w i technik�wtelekomunikacji, dla kt�rych nie ma �adnych tajemnic w tym, co przemykaniewidzialnie w powietrzu mi�dzy biegunem p�nocnym i po�udniowym. Meyer dostarcza� danych Wydzia�owi Pi�temu, czyliWydzia�owi do sprawRozpoznania Operacyjnego. By� to jeden z sze�ciuwydzia��w FederalnejS�u�by Wywiadowczej, zajmuj�cy si� przest�pczo�ci� zorganizowan�,mi�dzynarodowym handlem narkotykami, nielegaln� migracj�, praniembrudnych pieni�dzyi mi�dzynarodowym terroryzmem - dziedzin�, kt�rapo 11 wrze�nia 2001 roku nabra�a szczeg�lnego znaczenia. SIGINT,bo taki kryptonim - utworzony od angielskiej nazwy SignalIntelligence - nosi� wydzia� kierowany przez Meyera, pracowa� z u�yciemnajkosztowniejszych �rodk�w technicznych, dlatego nierzadko by� przedmiotem zazdro�cipracownik�w innych wydzia��w, kt�re zajmowa�y si�r�d�ami osobowymi lub analiz�medi�w publicznych. Maj�c pi��dziesi�t pi�� lat, Meyer zalicza� si� do starszych specjalist�w w swojej dziedzinie, by� wi�c, je�li mo�natak powiedzie�, starymwyjadaczem, kt�rego w�a�ciwie nikt i nic nie by�o w stanie zaskoczy�. �aden pracownik nie m�g� powiedzie�, �e widzia� szefa ubranego inaczej, ni�w szary garnitur, stosowny dla pi��dziesi�ciopi�ciolatka, oraz odpowiedniodobranydo tego krawat. Jego biuro znajduj�ce si� na najwy�szympi�trzebetonowego budynku Federalnej S�u�byWywiadowczej pami�ta�o lepszeczasy, nie by�o tam �ladu high-tech, a jedynym ust�pstwem na rzecznowoczesnejtechniki by� p�aski monitor przy szarym biurku. Kiedy Meyerwszed� do biura, pod monitorem mrugn�a diodaLED. Wystuka� na klawiaturze has�o, wtedy na monitorze pojawi� si� komunikat PILNE, a sekund� p�niej wy�wietli� si� nast�puj�cy tekst: E-mail godz. 4.37,telefonia kom�rkowa, zachodnia �r�dziemnomorska klinika wielospecjalistyczna MUC: Naprawd� dobrarobota, ale niew�tpliwie jest to zaledwie pierwszy krok. Dlatego zosta�na miejscu i usu� ostatnie �lady. W raziepotrzebyzastosuj C4. IND. 60 Meyer dwukrotnie przeczyta� tekst, po czym chwyci� zatelefon,wybra�numer i po po��czeniu przedstawi� si� nazwiskiem. Na drugim ko�culinii by� pracownik dy�urny nazwiskiem Hoveller. - Wsprawiee-maila z kliniki. Dlaczego nie otrzymuj� dok�adniejszych danych na temat nadawcy i odbiorcy? - zapyta� Meyer szorstko. Napomnianypracownik odpowiedzia� zawile: - Szefie, mamy tutaj pewien problem. Nadawca wys�a� e-mail przeztelefon kom�rkowy,a odbiorca jest pod��czony do numeru wewn�trznegokliniki uniwersyteckiej. Powiedzia�bym,�e dzia�ali tu zawodowcy, kt�rzyznaj� wszystkie sztuczki. - Na to wygl�da -mrukn�� Meyer zamy�lony. - Ludzie ci nie widz�potrzebyszyfrowania swoich wiadomo�ci. Plastik jako materia� wybuchowy od dawnaju� niepojawia si� pod nazw� kodow� "C4". Przecie�mafia wie dobrze, �e z przep�ywu ich informacji nic nam nie umknie. Aleu diab�a, co to jest "IND"? - Odpowied� negatywna, szefie. Kodu "IND"nie ma w naszej bazie. Nasze urz�dzeniarozpoznawania tekstu zareagowa�y jedynie nakod "C4". - Nie u�atwia nam to sprawy. -Wiem. Wydaje mi si�, �e mamy tutaj do czynienia z nowymi klientami. Albo chodzi o niewiarygodnych dyletant�w,albo osoby dzia�aj�ceze szczeg�lnym wyrafinowaniem. Meyerwykrzywi�twarz w grymasie, jakby my�lenieo tym problemiesprawia�o mu b�l. Na koniec powiedzia�: - C�. I ten orzech rozgryziemy. Wka�dym razie s�dz�, �e zalecany by�by po�piech. Z kopi� przej�tego e-maila Meyer uda� si� na briefing. Codziennierano punktualnie o godzinie dziewi�tej szefowie r�nych wydzia��w spotykali si� w sali konferencyjnej g��wnego budynku, abyom�wi� i skoordynowa� poszczeg�lne dzia�ania. Odkrycie Meyeraby�o niepokoj�ce. Ulf Peters, w rozpi�tej koszuli i czarnej sk�rzanej kurtce - idealne wyobra�enie prawdziwego agenta - mimo m�odego wiekuby� szefem Wydzia�uPi�tego, czyli Wydzia�udo spraw Rozpoznania Operacyjnego,i tym samymby� odpowiedzialnyzaspraw�. Po kr�tkiejnaradzie postanowi� przyporz�dkowa� obiektowidocelowemu pierwszy poziom bezpiecze�stwa, couruchomi�o skomplikowan� procedur�. 61.  Poniewa� Federalna S�u�ba Wywiadowcza podlega urz�dowi kanclerskiemu, Peters powiadomi� szefa tego urz�du, wskazuj�c na pierwszypoziom bezpiecze�stwa i stosowne ograniczenia, kt�re wynika�y st�d, �enie by�o jeszcze dok�adniejszych informacji. Poruszony tym, �eobiektemdocelowym jest klinika wielospecjalistyczna, urz�dkanclerski przekaza�meldunek do BawarskiegoMinisterstwa Spraw Wewn�trznych,kt�re zeswojej strony powiadomi�o Okr�gowy Urz�d Kryminalny. W Okr�gowym Urz�dzie Kryminalnym skandalw klinice zwi�zanyz nieudan� transplantacj� by� ju� znany i analizowany, dlatego podejrzenia, �e mo�e istnie� zwi�zek mi�dzy tajemnicz� �mierci�Arna Schlesingera i r�wnie tajemniczym e-mailem, cho� si� nie narzuca�o, nie spos�bby�o wykluczy�. Po kr�tkiej naradzie ministra spraw wewn�trznychBawarii z szefem Okr�gowego Urz�duKryminalnego uzgodniono powo�anieo�mioosobowej komisji specjalnej. Jej szefem mia� zosta� Wolf Ingram,m�czyzna przypominaj�cy ogromn� szaf�, owielkiej czaszce i kr�tkoprzystrzy�onych ciemnych w�osach. S�dz�c po postawie i zachowaniu,mo�na by uzna�, �e Ingram to p�atny zab�jca, ale w rzeczywisto�ci podt� monstrualn�postur� kry�o si� niezwykle wra�liwe wn�trze. W ka�dymrazie Ingram, wicedyrektor DepartamentuTrzynastego -Departamentudo sprawPrzest�pczo�ci Zorganizowanej - przewodniczy� ju� kilku komisjom specjalnym i dowi�d�, �e ma wyczucie do zawi�ych powi�za�. Ingram mia� niewiele czasu na zapoznanie si� ze spraw�, a jego o�mioosobowyzesp� bardzo zdolnych m�odych ludzi nie okaza� si�w tymszczeg�lnie pomocny. Mimo to zaw�a�ciwe uznanopodj�cie szybkichdzia�a� wyprzedzaj�cych. Ingram potrzebowa�do tego sze�ciups�w wyszkolonych w wykrywaniu plastikowych materia��wwybuchowych. Swoichludzi przydzieli� do o�miu oddzia��w kliniki, gdzie mielisporz�dzi�listy pracownik�w i pacjent�w obecnych namiejscuw ci�gu ostatnichdwudziestu czterechgodzin. Chocia� e-mail adresowany na ��cze w klinice raczej oczyszcza� Gropiusa, ni� goobci��a�, skoro od ponadtygodnia profesor nie przychodzi� dokliniki, Ingram uzna� chirurga uwik�anego wskandal za posta� kluczow�. Instynkt i do�wiadczenie wzmacnia�y w nim przekonanie, �e pozorne zbiegiokoliczno�ci wok� zbrodni rzadko bywaj� rzeczywi�cie przypadkami. Podczas gdy Ingram przy u�yciu wszystkichdost�pnych �rodk�wzajmowa� si� stworzeniem profilu osobowo�ciowego profesora Gregora 62 Gropiusa, sytuacjasi� zaostrzy�a. E-mail wspominaj�cy o C4 przej�a National Security Agency w Crypto City w ameryka�skim stanie Marylandi wszcz�a alarm. National Security Agencyto najtajniejsza tajna s�u�bana �wiecie, dla kt�rej szpieguje trzydzie�ci osiem tysi�cy pracownik�w, stodwadzie�cia satelit�w oraz setki stanowisk pods�uchowych - pot�nych anten parabolicznych - rozmieszczonych na wszystkich kontynentach. Z odpowiedniego wydzia�u kwadrans p�niej wys�ano informacj� do CounterTerrorism Center, centraliCIA w Langley w stanie Wirginia. Kiedy niezdo�ano odszyfrowa� koduIND wspomnianegow e-mailu, natychmiastprzekazano spraw�z uwag�: "Wymaga pilnegodzia�ania" do FederalnejS�u�by Wywiadowczej w Pultach. Kiedy informacja z Wirginii dotar�a do Federalnej S�u�by Wywiadowczej, eksperci z Wydzia�uPi�tego�l�czelinad analiz�, terazju�zintegrowanego obrazu sytuacji. Starali si� mianowicie z�o�y� wszelkie dost�pne informacje w sensown�ca�o��, na razie jeszcze mocno chaotyczn�,dzi�ki kt�rej mo�na by stworzy� baz� operacyjn� dla zapobie�enia atakowi terrorystycznemu. Najwa�niejsze, a przez to r�wnie� najtrudniejszepytanie, kt�re stawiali sobieeksperci z Federalnej S�u�by Wywiadowczeji Okr�gowegoUrz�du Kryminalnego, dotyczy�o motywu. Dlaczego na celataku terrorystycznego obrano akurat t� klinik�? Dlaczegow�a�nie klinik� ciesz�c�si� uznaniemna ca�ym �wiecie, instytucj� bez charakteru symbolicznego,nie m�wi�c ju� oratowaniu i leczeniu ludzi wszystkich ras? Noc�, nie wzbudzaj�c sensacji, eksperci od materia��wwybuchowych wraz z psamiprzeszukaliklinik�. Wynikby� jednak niezadowalaj�cy,okaza�osi�bowiem, �e klinika jest pe�naniezliczonych zapach�w, kt�reuszkadzaj� w�ch tropi�cych ps�w. �ledczyuzasadnili swoje dzia�ania, powo�uj�c si�na skandal zwi�zany z nieudan� transplantacj�, o kt�rym i takby�o g�o�no we wszystkich gazetach,nie by�o wi�c obawy, �e ich praca,obejmuj�ca wszystkie oddzia�y kliniki, wywo�a panik�. Wszyscy otrzymaliinstrukcj�, �eby okre�lenia"atak terrorystyczny" nieu�ywa� nawet w formie zawoalowanejaluzji. Tymczasem profesor Gropius by� podobserwacj� przezdwadzie�ciacztery godziny na dob�. Zauwa�y�to ju� nadrugi dzie�. W takiej dzielnicywillowej jak Grunwald, nawet komu� o przeci�tnymzmy�le obserwacyjnym trudno si� nie zorientowa�, �e jest �ledzony. Zmieniaj�ce si� co sze�� 63.  godzin szare audi i be�owe bmw dokucza�y zreszt� mniej profesorowi ni�innym mieszka�com ulicy, kt�rym obce samochody blokowa�y miejscaparkingowe. Gropius musia� wi�c przyj��, �e jego spotkanie z Veronique,a mo�enawet spotkanie z Felici� Schlesinger, by�o obserwowane. W tejsytuacji profesor uzna�narad� zVeronique zanieprzemy�lan�, a spotkanie z wdow� po Schlesingerze - za wydarzenie, kt�re mog�o prowadzi�do nieporozumie�. To za� co nast�pi�o w ci�gu kolejnych dni, r�wnie� niepomog�o rozwia� tych w�tpliwo�ci. Zacz�osi�od telefonu Felicii Schlesinger czwartegodnia po ichpierwszym spotkaniu. Gropius niemia� dobrych przeczu�, kiedy Felicia z drugiego ko�ca liniio�wiadczy�a, �e profesor musi si� liczy� z tym,�e jegotelefon jest na pods�uchu. G�os Felicii brzmia� inaczej ni� podczasspotkania w palmiarni. Wtedy profesor podziwia�, zjak�pewno�ci� siebie takobieta radzi sobie z losem, nierobi�c przy tym wra�enia zimnej czy oboj�tnej. Tym razem jednak Gropiusowi zdawa�o si�,�e s�yszy niepok�j, a nawet rozpacz, kiedyFelicia poprosi�a o kolejne spotkanie. M�wi�a, �e ostatnim razem odnios�awra�enie, �e mo�e Gropiusowi zaufa�. Z koleina jego pytanie, czy w �yciu jej m�a by�y jakie� osobliwo�ci, pocz�tkowo nie odpowiada�a. Uzna�ajednak, �e - patrz�c z perspektywy - �ycie Schlesingera wydaje si� r�wniewielk� zagadk� co jegotajemnicza �mier�. Gdyby Gropius przeczuwa�, �e przeciwko niemu jestprowadzone�ledztwo przezFederaln� S�u�b� Wywiadowcz� i Okr�gowyUrz�d Kryminalny, natychmiast od�o�y�by s�uchawk�. W sugestiachFelicii Schlesinger dojrza� jednak nowy promyczek nadziei na odsuni�cie od siebiepodejrze�. By� mo�e wystarczy�aby jedna ma�a wskaz�wka, �eby rzuci�wiat�o na nieprzenikniony mrok spowijaj�cy ca�� afer�. Dlatego nie mia��adnych opor�w, kiedy Felicia poprosi�a, �eby j� odwiedzi� w jej domunad jeziorem Tegern. Dom by� po�o�ony wysoko nad jeziorem imo�na by�o do niegodojecha�jedynie nadbrze�n� drog�, w�sk� istrom�, kt�ra kilkakrotnie zmienia�a kierunek. Gropius z trudem prowadzi�samoch�d zakosami. Kiedydotar� na g�r�, roztoczy� si�przed nim zapieraj�cy dech w piersiach widokna jezioro i otaczaj�ce jeg�ry. Kto�, kto po�o�ony tutaj dom m�g� nazwa�swoim, nie nale�a� do ubo�szej cz�ci spo�ecze�stwa. 64 Ku swojemuzdumieniuGropius nie dostrzeg� �adnego podejrzanegosamochodu,kt�ry jecha�by za nim nad jezioro Tegern. Kiedy teraz dzwoni� do drzwi opatrzonych tabliczk� z nazwiskiem Schlesinger, raz jeszczerozejrza� si� wok� siebie, ale nieodkry� niczego podejrzanego. Felicia zaprosi�a go�cia do wielkiego salonu z uko�nym drewnianymstropem i szklanymi �cianami, kt�re zapewnia�y widok nadolin�. - Musi pan zrozumie� powiedzia�a Felicia, stawiaj�c kaw� na okr�g�ym stoliku - �e nie jest mi�atwo pogodzi� si� z now� sytuacj�. I oczywi�cieby�am nieufna, kiedypoprosi� mnie pan ospotkanie. Tymczasem jednakodnios�am wra�enie, �e zpowodu �mierci Schlesingera cierpi panniemaltak samo jak ja. W ka�dym razie nie mog� sobie wyobrazi�, �eby by� panzamieszany w handel narz�dami, kt�rym zajmuje si� mafia. Zdziwionyi uradowany Gropius zapyta�: - Z czego jednak wynika panipewno�� w tejsprawie? Felicia lekko zmieszanaspojrza�a nakrajobraz za szyb�. W�a�nie zaczyna�a pada� lekka m�awka. - Pewno��? - powt�rzy�a. -Nie, nie mog� m�wi� o pewno�ci. Chodziraczej om�j instynkt, z nim za� wi���si�pewne okoliczno�ci. Profesor spojrza� na Felici�Schlesinger pytaj�co. - Ach, wie pan, kilka dni temu zacz�amprzegl�da� dokumenty, notatki, listy. S�owem: wszystko, cozosta�o po m�u. Pocz�tkowo czyni�am to niech�tnie, czu�am si� jak intruz wdzieraj�cysi� w �ycie drugiegocz�owieka. P�niej jednak powiedzia�am sobie:"Arno by� twoimm�em,pr�dzej czy p�niej i tak b�dziesz musia�a uporz�dkowa� jego spu�cizn�". Szpera�am wi�c w jego �yciu przez ca�� noc, a im wi�cej dokument�w zobaczy�am, tym bardziej obcy stawa� si� m�jm��, z kt�rym prze�y�am czterylata w ma��e�stwie. Tak, �y�am po�lubiona obcemu cz�owiekowi. Nie chodzio to, �e ka�de z nas mia�o swojezaj�cie, zarabia�o w�asne pieni�dzei �eczasem nie widzieli�my si� ca�ymitygodniami. Doskonale odpowiada�o tonaszejwizji zwi�zku, w kt�rym ka�dy partnerma przestrze� tylko dla siebie i spor� doz� wolno�ci. Chodzi raczej o to, �e nagle musia�am uzna�,�eArno Schlesinger wi�d� �ycie zupe�nie inne, ni� udawa�, �e prowadzi. -Jaka� inna kobieta? - Gropius przerazi� si� w�asnego pytania i po�piesznie doda�: - Och,prosz�mi wybaczy� niedyskrecj�! Felicia w skupieniu miesza�a w fili�ance,poczym nie podnosz�cwzroku, powiedzia�a: 65.  - Inna kobieta? Kto wie, cho� wcale bym si� nie zdziwi�a, gdybymi w tej kwesti co� jeszcze odkry�a. - M�wi pani, �e m�� prowadzi� podw�jne �ycie? W kilku miejscach,w innym otoczeniu? Inne zainteresowania? : i Chyba mo�na tak powiedzie�. A czyjego �mier� mo�e by� z tym powi�zana? "- Takiew ka�dym razie jest moje wyja�nienie. Gropius zrobi� zmartwion� min�, jakby chcia� powiedzie�:"Ch�tniebymw to uwierzy�. ". Wtedy Felicia Schlesingerwsta�ai posz�a do pokoju obok. Wracaj�c,trzyma�a w d�oni kilkazszytych kartek papieru. Ju� mia�a si� odezwa�, gdydzwonek przy drzwiach wej�ciowych zapowiedzia� jakiego� go�cia. Feliciaod�o�y�a dokumenty na okr�g�y stolik i posz�a otworzy�. - Poczta kurierska - wyja�ni�a przepraszaj�co po powrocie i od�o�y�a��t�paczk�. Po czymwzi�a do r�ki plik kartek i powiedzia�a: - Prosz�spojrze�, do�� przypadkowo na to natrafi�am. Szwajcarskie konto nanazwisko Arno Schlesinger zwk�adem ponad dziesi�ciu milion�w euro. Gropius cichogwizdn�� przez z�by, co nie by�o wjego zwyczaju, alebywaj� sytuacje, kt�re wyzwalaj� nietypowe reakcje. To w�a�nie by�a takasytuacja. Nast�pnie zapyta�: - I pani nic nie wiedzia�a o tym koncie? Chodzi mi oto, �e dziesi��milion�w to w�a�ciwie suma wystarczaj�ca, �eby m�odo przej��na emerytur�. Jest panipewna, �e to konto w og�le istnieje? Felicia unios�a r�ce ikiwn�a g�ow�: -Ju� si� dowiadywa�am. Z kontem wszystko jest jak nale�y. Poza tymuda�o mi si� dowiedzie�, jak te pieni�dze trafi�y na konto. Arnowp�aci� jew got�wce, tak po prostu,z walizki! - I m�� nigdynie sugerowa�, �ew istocie jest pani obrzydliwie bogata, prosz� wybaczy� okre�lenie. - Nigdy. W przeciwie�stwie do mnie, Arno �y� raczejskromnie. Jawydaj� sporo pieni�dzy na ubraniai buty. Ale te� dobrzezarabiam. Powinnam zanosi� pieni�dze do banku i codziennie g�aska� wyci�gi z konta? - Pani m�� najwidoczniej torobi�! -Na towygl�da - potwierdzi�a Felicia. - Ale to jeszcze nie wszystko. Zabra�a ze stolika wyci�gi bankowe i znikn�a w tym samympokoju,zkt�rego jewcze�niejprzynios�a. 66 Wzrok Gropiusa mimowolnie spocz�� na��tej paczce. Wydarzeniaostatnich dni uczuli�ygo, �eby podejrzewa� wszystko i ka�dego, a w�a�nieuzyskane informacje nie rozwia�y jego w�tpliwo�ci. Dlatego ukradkiemzerkn�� na paczk�,przeczyta� etykietk� z adresem odbiorcy, by�a nim Felicia Schlesinger,oraz danymi nadawcy- znanej firmy wysy�kowej. -W tym domu jest wi�cej zagadek! -M�wi�c to, Felicia wr�ci�a z s�siedniego pokoju. W d�oniach trzyma�aplik bilet�w lotniczych. -Wszyst- kie na nazwisko Arno Schlesinger, w wi�kszo�ciz zesz�egoroku. Rzym,Pary�, Turyn, Londyn,TelAwiw-Jafa, jeden do Miami, a ten na KeyWest,nawet nie u�yty. Arno jednaktwierdzi�, �e w tym czasie rzekomoprzebywa� nawykopaliskach w Izraelu. - Jest pani pewna? - Gropius spojrza� naFelici� badawczo. - Pewna? Co znaczy"pewna"? - mrukn�a Feliciaze z�o�ci�i Gropius po raz pierwszy zauwa�y� ciemn� �y��, kt�ra nabrzmia�ajej na czole. Regularniedzwonili�my do siebie i od czasu do czasu przychodzi� listzIzraela. Dlaczego Arno mia�by przede mn�odgrywa� taki teatr? Byli�myniez�ym ma��e�stwem,tak przynajmniej s�dzi�am do jego �mierci. Alemo�e by�am zbyt �atwowiernai ufna, mo�e by�am po prostu zbyt g�upia. - G�os Feliciipobrzmiewa� z�o�ci� i smutkiem, gdy� kobiety nic bardziejnie rani, ni� nadu�ycie zaufania. Wydawa�o si�, �e Gropius przesta�s�ucha�. - Czy pani spodziewa�a si� paczki? - zapyta�prosto z mostu. Zatopiona w my�lach, spojrza�a na niego, po czym wzi�a paczk�, odczyta�a nadawc�, pokr�ci�a g�ow� i odpar�a: - Nie. Poj�cia nie mam, czemu w og�le przysz�a. Jaki� dom wysy�kowy. Zdenerwowanie profesoranie ukry�o si� nawet przed Felici�. Pozna�a Gropiusa jako cz�owieka do�wiadczonego, kt�ry potrafi si� znale��w ka�dejsytuacji. Teraz zauwa�y�a na jego czole kropelki potu i dostrzeg�a, �e r�cemu dr��. - Co zpanem, profesorze? zaniepokoi�a si� Felicia i zacz�a otwiera�paczk�, ale Gropius podszed� doniej,wyrwa� jej zd�oni przesy�k� i po�o�y�pod oknemna pod�odze. Nast�pnie chwyci� Felici� za przeguby i spojrza�nani� przenikliwie. - Pani Felicio! To jest bomba! W �adnym razie niewolno paniotwiera� tej paczki. Felicia wpatrywa�a si� wniego z przera�eniem. 67.  - Co robi�? -Trzeba si� tego pozby�, wyrzuci�! - Ale gdzie? - zapyta�a Felicia, teraz tak�e ogarni�ta niepokojem. - Usun�� st�d. Przede wszystkim usun��! - Gropius wybieg� przeddom, otworzy� baga�nik swojego samochodu, wr�ci� i wyni�s� paczk� nazewn�trz, �eby umie�ci� j� w baga�niku. - Czy nie powinni�my zawiadomi� policji? - zawo�a�a Felicia,podczas gdyGropius wsiada�do samochodu i uruchamia� silnik. - P�niej! us�ysza�a jeszcze odpowied� Gropiusa. Po czym samoch�d znikn�� zanajbli�szym zakr�tem. Jaksparali�owany,Gropius prowadzi� jaguara w d� po w�skiej g�rskiej drodze. Kierowa� si� ku po�o�onej w oddali samotnej�wirowni. W tejchwili nieby� do ko�capewien,czy dzia�a s�usznie. Pomy�la�, �e by� mo�ezap�aci za t� akcj� o�mieszeniem si�. Mo�e tego, co spad�o na niego wci�guostatnich dni, by�o po prostu za du�o, �eby znie�� to bez urazu na psychice. By� mo�e by�oto najbardziej bezsensowne dzia�anie,jakiemo�na by�opodj�� - jecha� samochodem zbomb� w baga�niku, bez szansy prze�ycia,gdyby nast�pi�a eksplozja. By�o mu niedobrze ze strachu. Chcia� zwymiotowa�, ale gard�o mia� jakzasznurowane. Przed oczami, w m��cym deszczu, rozmywa�a si� w�ska wst�ga drogi. Gropius si� za�mia�, za�mia� si�g�o�no i zuchwale, jak to bywa w chwilachogromnego strachu. �mia� si�,poniewa� przesz�o mu przez g�ow�, �e otow panice wyprowadzi� na spacer bardzo wybuchow� paczk� i zako�czy�ywot na najbli�szym drzewie,bez powodu i niczego nie osi�gn�wszy. Tym sposobem dotar�do nabrze�nej szosy i skr�ci� w prawo. Wiedzia�,�ekilka kilometr�w na p�noc, w Gmund,odchodzi droga w kierunkuSchliersee. Zaraz za odga��zieniem le�a�a �wirownia. W�a�nie tam chcia�odstawi� samoch�d z niebezpiecznym �adunkiem i zawiadomi� policj�. Kiedy Gropius by� ju� prawie przy odga��zieniu drogi,zadzwoni�adoniego Felicia, ��cz�c si� z telefonem w samochodzie. G�osjej si� �ama�: - ProfesorzeGropius, jaki� nieznajomy w�a�nie do mnie zadzwoni�z pytaniem, czy otrzyma�am paczk�. Powiedzia�am, �e tak, a on o�wiadczy�,�e je�li mi �ycie mi�e, to powinnamjak najszybciejopu�ci� dom. O godzinie szesnastejpaczka wraz z ca�ymdomem wyleci w powietrze. Gropius us�ysza� ka�de s�owo, alenie by� zdolny do �adnej reakcji. Jecha� dalej przed siebie z du�� pr�dko�ci�. 68 - Gropius! - us�ysza� stanowczy g�os Felicii. -Gropius, czy pan mniezrozumia�? - Tak - odpowiedzia� powoli. - A kt�ra jest godzina? - Dok�adnie szesnasta. Gropius nacisn�� na hamulec. Po prawej stronie rozpozna� poln� drog�prowadz�c�do �wirowni. Zachowuj�c si� jak automat,skierowa� tam samoch�d, zatrzyma� go w p� drogi,wy��czy� silnik, wysiad�,zastanowi� si� jeszcze,czy ma zamkn�� drzwi, ale wybra�ucieczk�. Gropius bieg�,a raczej p�dzi� cosi� w nogach w kierunku, z kt�rego przyby�. Przebieg� przezszos� ipobieg�dalej w mokre od deszczu zaro�la. Samoch�d ju� dawno by� poza zasi�giemjego wzroku, kiedy szar�wk� rozdar� b�ysk, po czym nast�pi� g�uchy huki przesz�a fala uderzeniowa, kt�ra przewr�ci�a Gropiusa na ziemi�. Instynktownie zakry� g�ow� obiema r�kami i ukry� twarz w wilgotnym mchu. S�dzi�,�e straci� przytomno��, ale sama tamy�l wskaza�a,�e nie jest tak �le. Po pewnym czasie, kt�rego nie by� ju� w stanie oszacowa�, Gropiusodwa�y�si� podnie�� g�ow�. Przed sob� zobaczy� pot�ne p�omienie. Wtedyzacz�� p�aka� jak ma�edziecko. Pewny siebie profesor,o kt�rym niktz jego najbli�szego otoczenia nie m�g� powiedzie�, �e widzia�go spi�tegoczy cho�byzmieszanego, terazzwyczajnie szlocha�. Pocz�tkowo Gropius z przykurczonymi nogamikuca� przy ziemi, nast�pniepodni�s� si� troch� na r�kach i niezdolny do �adnego dzia�ania,skierowa� wzrok na �un� za drzewami. G�o�ny trzask p�omieni i niewielkie wybuchy robi�y niesamowite wra�enie. - Profesorze Gropius! Przerazi� si�, s�ysz�c obok siebie g�os. Sko�owany, nie zmieniaj�c pozycji, spojrza�w bok. Jakby wyro�li spod ziemi,w mglistym p�mrokustaliprzed nim dwaj m�czy�ni w ciemnych p�aszczach. - Nic si� panunie sta�o? - zapyta� jeden,a drugi wyci�gn�� co� z kieszeni p�aszcza,pokaza� Gropiusowi i powiedzia�: - Policja kryminalna. Ale� mia� pan szcz�cie. M�czyznapodszed� do wci�� kucaj�cego profesora ipom�g� muwsta�. - Szcz�cie, jak to szcz�cie? - zapyta� Gropius wyra�nie zdezorientowany. Obaj policjanci mieli do�wiadczenie w post�powaniu w takich sytuacjach, dlategonie zwr�ciliuwagi na s�owa Gropiusa. 69.  - Ogie�! - wymrucza� Gropius i wskaza� wyci�gni�t� r�k� na p�omienie, jakby tych dw�ch m�czyzn ich nie zauwa�y�o. Jeden z nichchwyci� Gropiusa pod rami�, �eby goodci�gn��. - Ju�dobrze - powiedzia� uspokajaj�co. - Stra� po�arna jest zawiadomiona. Niech si� pan cieszy, �e prze�y� zamach. Prosz� z nami! Jakby sprawdzenie czasu mia�o w tej chwili jakie� znaczenie, Gropiusspojrza� na zegarek. Wskaz�wki pokazywa�y godzin�szesnast� dziewi�tna�cie. W milczeniu poszed� za policjantami wstron� drogi. Czeka�o tambe�owe bmw,jeden z tych niepozornych samochod�w,kt�re �ledzi�y goodkilku dni. W tej jednak chwili nie zwr�ci�o to jego uwagi. Drzwi samochodu by�yotwarte, jakby pojazdopuszczano w ogromnym po�piechu. Poproszono Gropiusa, �eby zaj�� miejsce na tylnym siedzeniu. Nast�pniesamoch�d zawr�ci� i pojecha� w kierunkuautostrady. Podczas jazdy policjant siedz�cy obokkierowcy rozmawia� telefonicznie z r�nymiurz�dami. Z przeciwnej strony nadje�d�a� samoch�d z niebieskim kogutem i stra� po�arna na syrenie. Kiedy bmw skr�ci�o na autostrad� w kierunku Monachium, Gropiusdoszed� do siebie. Dopiero teraz by� w stanie jasnomy�le�. Zupe�niewypad�o muz pami�ci, co si� dzia�o od jego po�piesznegowyj�ciaz domu Felicii. Teraz z ca�ychsi� stara� si� to sobie przypomnie�,ale bezskutecznie. Przedoczami ci�gle mia� ��t� paczk� z adresem Felicii i nadawc�, jednym z dom�w wysy�kowych. - ��ta paczka - mrukn��pod nosem. - ��ta paczka. - Co panpowiedzia�? policjant odwr�ci� si� do niego. - A, nic. Usi�uj� tylko co� sobie przypomnie�. Bomba by�a ukrytaw ��tej paczce. Tak, by�a to ��tapaczka zaadresowana na Felici� Schlesinger. Policjanciwymienili bardzo znacz�ce spojrzenia, po czym m�czyzna siedz�cy obok kierowcy chwyci� za telefon i przekaza� komu� t� informacj�. Gropius przys�uchiwa� si�oboj�tnie, jakby ca�asprawa zupe�niego nie dotyczy�a. Nagle jednak zada� pytanie: - W�a�ciwie,to jakim sposobem znale�li si�panowie takszybko namiejscu? Nie odrywaj�c wzrokuod drogi - samoch�d jecha� zespor� pr�dko�ci� kierowca odpar�: 70 - W pa�skim samochodzie od kilku dni jest lokalizator. Ca�y czaswiedzieli�my,gdzie si�pan znajduje. Czy wie pan, kto m�g� panu zamontowa� t� pluskw�? - Jak to? - zdziwi� si� Gropius. -Chce panprzez to powiedzie�, �elokalizator zosta� zainstalowanyprzez kogo� innego? Kierowca, m�odycz�owiek z d�ugimi t�ustymi w�osami,za�mia� si�sztucznie. - Ot� to. Tani gad�et o niewielkimzasi�gu,do zlokalizowania przezpierwsz� z brzegu anten� przeszukuj�c�. - Dok�d w�a�ciwie panowie mnie zabieraj�? - zapyta� Gropius pod�u�szym namy�le, kt�ry jednak niczego nowegonie wni�s�. - Do naszego urz�du - odpowiedzia� policjant. - S�dz�, �ejest pannam teraz winien kilka wyja�nie�! - Wyja�nie�? - Gropius pokr�ci� g�ow� i zatopi� si� w rozmy�laniach. Budynek stoj�cy w pobli�udworca g��wnego sprawia� wra�enie ciasnego,zimnego i opuszczonego. Wolf Ingram, szefspecjalnej komisji do sprawyzab�jstwa Schlesingera, okaza�si� jednak uprzejmy iniezwykle grzecznydla Gropiusa, w ka�dym razie zupe�nie inny ni� prokurator Renner, kt�rego profesor wci�� wspomina� bardzo nieprzyjemnie. Z rutyn� w�a�ciw� do�wiadczonemu funkcjonariuszowi policji kryminalnej Ingram przedstawi� Gropiusowi jegoprawa, poprosi� o mo�liwo��nagrywaniarozmowy ina pocz�tek zada� pytanie: -W jakich stosunkach pozostaje pan z pani� Schlesinger? Pytanie by�o a� nadto oczywiste i Gropius spodziewa� si�, �e pr�dzej czy p�niej zostaniemu ono zadane. Dlatego udaj�codpr�onego, odpowiedzia�: -W absolutnie �adnych, je�li mapan na my�li to, co s�dz�,�e chce panzasugerowa�. Zna pan zapewne nieszcz�liwe okoliczno�ci, jakiesprawi�y, �e pozna�em pani� Schlesinger. Spotka�em si� zni� po raz pierwszy kilkadnitemu. S�dzi�em,�e wdowa zdo�a rzuci� jakie� �wiat�o na okoliczno�ci �miercim�a. Podobnie jak wcze�niej,nadal jestem zdania, �e kluczado tej zbrodni nale�y szuka� u samegoSchlesingera. Na dzi� um�wili�my si� na drugie spotkanie. - Kto o nim wiedzia�? -Niktpoza pani� Schlesinger i mn�. 71.  - A jak bomba znalaz�a si� w pa�skim samochodzie? -Sam w�o�y�empaczk� dobaga�nika. Ingram, siedz�cy zaswoim biurkiem naprzeciw profesora, spojrza�na niego przenikliwie. - Musi mi pan towyja�ni�dok�adniej! -C�, rozmawiali�my i pani Schlesinger zasugerowa�a, �e jej m��prowadzi� w�asne �ycie, je�li mo�na si� tak wyrazi�, do�� osobliwe �ycie,kt�re prowokuje pewne pytania. Mnieto jednak nie dotyczy. Nagle kto�zadzwoni� do drzwi. Kurier przyni�s� paczk�, wielko�ci oko�o dwudziestuna trzydzie�ci centymetr�w,zaadresowan� na nazwisko Felicii Schlesinger. Nadawc�by� jaki� dom wysy�kowy o nazwie "Fontana". -Tym bardziej zdumiewaj�ce, �epan t� paczk� w�o�y� do baga�nikaswojego samochodu. - Nie zrobi�em tego od razu! Na moje pytanie, czy spodziewa�asi�jakiej�przesy�ki z domu wysy�kowego, pani Schlesinger zaprzeczy�a. Towzbudzi�o moj�nieufno��. Mia�em z�e przeczucie, i cho� pan mi nie uwierzy, jaki� wewn�trzny g�osm�wi�mi: "W paczce jest bomba". Ingram zmierzy� Gropiusa przenikliwymwzrokiem. - Wiem, co pan teraz my�li - podj�� Gropius swoj� opowie��. - S�dzi pan, �e jestem ob��kany albo �e wymy�li�em sobie jak�� przygodow�histori�,r�wnie w�tpliw� jak humor w Biblii. - Ale� sk�d! - przerwa� mu Ingram. -Dochodzenie w takich sprawach jak ta to ci�g rzeczy w�tpliwych, kt�re jednak odpowiednio po��czone, tworz�logiczn� ca�o��. Dlatego wierz�panu, profesorze. I o iledobrze pana rozumiem, chcia� pan mo�liwie szybko pozby� si� z domupaczki, w kt�rejjak si� pandomy�la�, znajduje si� bomba. Jakna to zareagowa�a pani Schlesinger? Gropius si� zawaha�. -Teraz ju� nie wiem. W tymmiejscu pami�� mnie zawodzi. Mojedzia�anie by�o podyktowane jedn� tylko my�l�: "Pozby� si� bomby! ". -Jak to si� sta�o, �e wysiad� pan z samochodu zaraz przed wybuchem? Gropiuswzruszy� ramionami. Od kilku godzinFelicia Schlesinger stara�a si� dodzwoni� do Gtropiusana telefon wsamochodzie. S�ysza�a jednak wci��ten sam sztuczny g�osm�wi�cy: . Abonent jest chwilowo niedost�pny". Ogarni�ta niepokojem, 72 z za�o�onymi r�kami chodzi�a tam i z powrotem po salonie. Co kilka chwilzatrzymywa�a si� i przez wielkie szyby patrzy�a w d�, na jezioro, gdziena przeciwleg�ym brzegu�wiat�a o�wietla�y promenad�. Jej my�li kr��y�y wok� ��tejpaczki, z kt�r� Gropius tak po�piesznie znikn��, atak�ewok� telefonicznej gro�by nieznajomego. Wci�� jeszcze wydarzenia tegopopo�udniazdawa�y jej si� nierealne, aledwie fili�anki po kawie na stoliku uzmys�awia�y jej wyra�nie, �e ten koszmar by� rzeczywisty. Im d�u�ejnie mog�a si� dodzwoni� do Gropiusa, tym bardziej by�a przekonana, �eco� musia�o musi�sta�. Oko�o godzinydziewi�tnastej w��czy�atelewizor. W codziennychwiadomo�ciachby�a omawiana awaria tankowca u zachodnich wybrze�yAfryki, samob�jczy zamach w Izraelu i wko�cu pojawi�asi�wiadomo��,nakt�r� Felicia bezwiednie czeka�a: - P�nym popo�udniem na drodze regionalnej nad jeziorem Tegerneksplodowa� samoch�d. Zgodniez danymi policji, chodzi�o o zamachbombowy. Detonacja by�a tak pot�na, �e szcz�tki samochodu zosta�yrozrzucone w promieniu ponad stu metr�w. Po pasa�erach jak dot�d niema �ladu. Felicia wpatrywa�asi� w mrok za oknem. Przez chwil� nic do niej niedociera�o. Dopiero stopniowo, gdy dostrzeg�a swojeodbicie w szybie, ponura rzeczywisto�� wtargn�a wjej �wiadomo��. �eby nie upa��, obiemar�kami opar�a si� o okno. Gropius nie �yje. "Ale w�a�ciwie - pomy�la�a- to przecie�ona by�a celem zamachu! " Jej�o��dek si� buntowa�, jakby . po�kn�a stado szara�czy. Patrz�cmartwoprzed siebie, Felicia z trudemdosz�a do fotela i zapad�a si� w nim. Po g�owie kr��y�y jej strz�py niepowi�zanych my�li: "Pieni�dze szcz�cia nie daj�, a pieni�dze nieznanegopochodzenia tym bardziej. Kto raz zabi�, zabijepo raz drugi! Co Schlesingerprzed ni�tai�? ". Nagle Felicia poczu�a si� obca i opuszczona wtym wielkim domu. Przeszed� j� dreszcz. Ogarnia�j� strach, jakie� rozmyte wyobra�enie ludzi, kt�rzy nani� polowali. I jak we �nie, kiedy niewyja�niona si�a powoduje, �enogi s�ci�kie i nie spos�b biecdalej, Felicia by�a �miertelnieprzera�ona. Popewnym czasie, kiedy napi�cie wreszcieust�pi�o, wzi�a dr��cyg��boki oddech i wsta�a. W sypialni zapakowa�ado torby bielizn� i kilkasukienek,narzuci�a lekki p�aszczi przez przedpok�j zesz�ado gara�u. Tor 73.  b� po�o�y�a w swoim golfie na siedzeniu obok kierowcy, nacisn�a przyciski drzwi gara�owe unios�y si� w g�r�. Ju� chcia�a wsiada�, kiedy od stronydrogi podesz�o doniej dw�chm�czyzn. - Pani Schlesinger? -Tak? - powiedzia�a ze z�o�ci�. - Nazywam si� Ingram, jestem szefem specjalnej komisji, kt�ra mawyja�ni� �mier� pani m�a. To jest m�j kolega Murau. Wynikn�a nowasytuacja. - Czy on nie �yje? - przerwa�amu Felicia. - Kto? -Gropius! - �yje. Profesor Gropius opu�ci� pojazd nachwil� przed wybuchembomby. Sko�czy�o si�, jak to m�wi�, nastrachu. Poniewa� Felicia mia�auczucie, �e zaraz upadnie, opar�a si� o mask�swojego volkswagena. Z�o�oned�onie �cisn�a mi�dzykolanami i wpatrywa�a si�t�pow pod�og�. Ingram okaza� zrozumienie dla zachowaniaFelicii i da� jej troch�czasu, zanim zada� pytanie: - Paniwyje�d�a? -Wyje�d�am? - Felicia spojrza�a z irytacj�. -Musz� st�d znikn��! S�yszy pan, boj� si�. Boj� si�, boj�! - Rozumiempani� - odpar� Ingram spokojnym g�osem. - Mimo tochcia�bym prosi�, abyodpowiedzia�a pani na kilka pyta�. To wa�ne. W tychokoliczno�ciach r�wnie� dla pani! Felicia wraz z policjantami wr�ci�a do domu i poprosi�a, �eby usiedli. - Rozmawiali�my z profesorem Gropiusemo szczeg�ach zaj�cia -zacz�� Ingram -i przedstawi� nam przebieg wypadk�w ze swojego punktuwidzenia. Teraz chcia�bym us�ysze� pani wersj�. - I naprawd� Gropiusowi nic si� nie sta�o? zapyta�a raz jeszcze Felicia. - Nic - odpar� Murau. - Znale�li�mygo kl�cz�cego na skraju lasu,z twarz�w mchu, oddalonego o dobresto metr�w od p�on�cego wrakusamochodu. - Pani wie - ci�gn�� Ingram- �e profesor uratowa� pani �ycie. /Felicia wygl�da�a na zdenerwowan�. Rozczapierzonymi palcami stara�a si� przyczesa� w�osyzwi�zane z ty�u, chocia� nie by�otakiej potrzeby. - To wie pan ju� prawie wszystko zaperzy�a si�. 74 Ingram pokr�ci� g�ow�. - Prosz� uwierzy� do�wiadczonemupolicjantowi. Kiedy jest dw�ch�wiadk�wjakiego� wydarzenia, tos� trzy wersjejego przebiegu. Czy ma panijakie� podejrzenie, kto m�g�by sta� zatym zamachem? Musz� o to zapyta�: Czy mapani wrog�w, po kt�rych mog�aby si� pani tego spodziewa�? �adnemu z m�czyznnieusz�o uwagi, �e kiedy Felicia si� zastanawia�a, przyciska�a do siebie zaci�ni�te pi�ci, jakby mia�a tam ukryt� jak�� tajemnic�. - Nie -odpowiedzia�a wreszcie. - Naco dzie� mam doczynieniaz kolekcjonerami sztuki, dla kt�rych dzia�am jako po�rednik. Istnieje rywalizacja, taka jak wsz�dzie, aleu�ywa si� tutaj raczej ksi��eczekczekowychni�materia��w wybuchowych. Zwyci�aten, kto zap�aci wi�cej. - A pani m��. Czy on mia� wrog�w? - Arno? By� archeologiem i zajmowa� si� inskrypcjami na staro�ytnych murach. By�y czasem wa�niew kr�gachkoleg�w, kiedy broni� jakiej�teorii, kt�r� kto� inny odrzuca�. Ale czy to s� wrogowie? Wrogowie, kt�rzy czyhaj� na czyje� �ycie? Ingram wyj�� z kieszeni notatnik. - Czy mo�e pani opisa� kuriera, kt�ry przyni�s� paczk�? Jakimia�samoch�d? Felicia prychn�a. - Sama sobie zadawa�amju� to pytanie. Jedyne co pami�tam, to �eby� wysoki i szczup�yi �e mia� na sobie szary lubniebieski kombinezon. Samoch�d, taki furgon, zaparkowa� w pewnej odleg�o�ci oddomu. Niezajmowa�amsi� tym. - Po kr�tkim zastanowieniu doda�a:- Jedyne czegonie pojmuj�, to tamtego telefonu! - Telefonu? Jakiego telefonu? - Gropius z paczk� w�a�nie wybieg� zdomu, gdy nagle zadzwoni�telefon. Czyj� g�ospowiedzia�, �e o godzinie szesnastej wybuchnie bombaw paczce i �e mam jaknajszybciej wyj�� z domu. - Kiedy to by�o? -Minut�lubdwie minuty przedgodzin� szesnast�! Jaki pow�d mia�nieznajomy, �eby mnie ostrzega�? Jaki� pomyleniec przysy�a mi dodomubomb�, a potem ostrzega mnieprzed ni�! Nie mie�ci mi si� to w g�owie. Ingram nie wnika� dalejw rozwa�anie w�tpliwo�ci Felicii. Jako ekspertw dziedzinie terroryzmu widzia� tewydarzenia zinnego punktu widzenia. 75.  - Czyli wiedzia�a ju� pani - zacz�� w ko�cu - �e w paczce jest ukrytabomba. Wiedzia�a pani r�wnie�, �e profesor Gropius jedzie z ni�swoimsamochodem. Musia�o to by�dla pani okropne uczucie! - Uczucie? - zawo�a�aFeliciaSchlesinger zirytowana. - Nie by�o czasu na �adne uczucia. W g�owie ko�ata�a mi si�tylko jedna my�l: "Trzebaostrzec Gropiusa". Mia�am gdzie� jego wizyt�wk�. Wydawa�o mi si�, �etrwa�o ca�� wieczno��,zanim j� znalaz�am w torebce, cho� up�yn�a najwy�ej minuta. W ko�cu dodzwoni�am si� do Gropiusa na telefonw samochodzie. - Zdo�a�a pani ostrzec Gropiusa? - zdziwi� si�Ingram. -Profesornic o tym nie m�wi�. Przez chwil� Felicia sprawia�a wra�eniezdezorientowanej. "Oczywi�cie, �e dzwoni�a do Gropiusa! A mo�e jednak nie? " Absurdalno��ca�egowydarzenia spowodowa�a, �e zacz�a w�tpi� w siebie i w�asne dzia�ania. P�niej jednak przypomnia�a co� sobie. - Gropius zapyta� jeszcze, kt�ra godzina. "Szesnasta"- powiedzia�am. Potem po��czenie si� przerwa�o. Ingram i Murau wymienili spojrzenie, kt�rego Felicia nie umia�azinterpretowa�. Przezkilka sekund trwa�o niezr�cznemilczenie, a Feliciazadawa�a sobie niepewnie pytanie, jakie wnioski mog� wyci�gn�� urz�dnicypolicji kryminalnej z jej zeznania. - Wci�� jestem do�� mocnozdezorientowana - doda�a w ko�cu. -Z pewno�ci� pan torozumie. Idlatego wola�abym nie sp�dza� nocyw tym domu, lecz w jakim� hotelu wmie�cie. W ci�gu najbli�szych dnib�d� osi�galna w"Park-Hilton"w Monachium. Jeszcze m�wi�a, kiedyzadzwoni� telefon. Felicia si� wzdrygn�a. R�wnie�Ingram zrobi� zatroskan� min�. - Czy ma pani co� przeciwko temu, �ebym si� przys�uchiwa�? - zapyta� prawieszeptem. Felicia si� zgodzi�a, po czym podnios�as�uchawk� i przy�o�y�a j� doucha. Ingrampodszed� bli�ej i nas�uchiwa�. W s�uchawce odezwa� si� Gropius. - M�j Bo�e! - zawo�a�a Felicia z ulg�. -Nie�le mnie pan przestraszy�. Kiedy Ingram pozna� g�os Gropiusa, dyskretnie odszed� na bok. - Ju� ba�am si� najgorszego, kiedy nie mog�am si� dodzwoni� - powiedzia�a Felicia. Jej s�owa zabrzmia�y patetycznie i nienaturalnie. 76 - W�a �nie przes�uchiwa�o mnie dw�ch policjant�w. Teraz chc� si� st�d wynie��. B�d� nocowa� w hotelu "Park-Hilton", chocia� jestem pewna, �e nie zasn� nawet na minut�. A jak pan si�ma, profesorze? Udaj�coboj�tno��,policjanci starali si� sprawia� wra�enie,�e ta rozmowa zupe�nie ich nie interesuje, w rzeczywisto�ci jednak na podstawiereakcji Felicii pr�bowali zbudowa� obraz relacji mi�dzy ni� i Gropiusem. Nie przeoczyli wi�c faktu, �e tych dwoje um�wi�osi� na spotkanie jeszcze tego samegowieczoru. Tu�przed godzin� dwudziest� drug� profesor Gropius wszed� do dyskretnie o�wietlonego holu hotelu "Park-Hilton"w Ogrodzie Angielskim. Mimop�nej porypanowa� tutaj du�y ruch. Japo�ska wycieczka wraz z mn�stwem baga�yzastawi�a Gropiusowi przej�cie, tak �e musia� pomaga� sobier�kami, �eby dotrze� do upatrzonego celu, czyli foteli pod pot�n� ro�lin�. W�a�nie mia� siada�, kiedyzza tej d�ungli wysz�a Felicia. Zrobi�ana nim wra�enie ma�ej,s�abej i kruchej istoty, zupe�nieinnejni� tamta pewna siebie kobieta, kt�r� mia� w pami�ci. By�o wida�, �e tendzie� wstrz�sn��ni� do g��bi. "Przykro mi- m�wi�o jejsp�oszone spojrzenie - �e wci�gn�am pana w t�spraw�". A mo�e m�wi�o te�: "Uratowa� mi pan �ycie. Jak mam dzi�kowa�? ". W chwilach takich jak ta zwykle nie ma stosownychs��w, dlategoobojemilczelijedyniespogl�daj�c na siebie. Pod�wiadomie Gropiuszrobi�krokw kierunku Felicii. I nagle gwa�townym ruchem wpadli sobie wobj�cia. Gropiusokrywa� twarz Felicii poca�unkami, mocno i nami�tnie, onaza� odwzajemni�a ten wybuch uczu�, przytulaj�csi� do niego zapami�tale. Oboje zupe�nie zapomnieli, �ekieruj� si� na nichniezliczone spojrzenialudzi w zat�oczonym holu hotelowym. Pierwszy opami�ta� si� Gropius. Zmieszany, jakby posun�� si� do czego� niestosownego, niezgrabnie odsun�� Felici� od siebie. Wtedy i ona dosz�a do siebie. Z zak�opotaniem Felicia skuba�aubranie, �ci�gn�a twarz,Jak kobiety przedlustrem w trakcie wykonywania makija�u. Us�ysza�a,jak Gropius m�wi: - Prosz� mi wybaczy� moje niestosowne zachowanie. Nie wiem, coWe mniewst�pi�o. W pierwszej chwili Felicia uzna�a t� uwag� za niemal obra�liw�. Jeszcze nigdy �adenm�czyzna nie przeprasza� jej za poca�unek, w dodatku 77.  nami�tnie odwzajemniony. P�niej jednak pomy�la�a o szczeg�lnych okoliczno�ciach, w kt�rych nast�pi� ich nami�tny u�cisk, i odpowiedzia�a: - Ja tak�e powinnam przeprosi�. Kiedy nast�pnie usiedli naprzeciw siebiew fotelach z czarnej sk�ry,z �okciami napod�okietnikach iz�o�onymi r�kami, oboje wygl�dali naspi�tych i wycofanych. �adne nie umia�o odpowiednio zacz�� rozmowy. - Musia�amstamt�dwyj�� odezwa�a si�wreszcie Felicia. Nie mog�am ju� wytrzyma� w tym domu. Gropius bezs�owa pokiwa� g�ow�. - Przykro mi, �ewci�gn�am pana w co�, z czym najwidoczniej niema pan nic wsp�lnego. Zastanawia�am si� nad tym, a po naszej rozmowie i po zamachu bombowym u�wiadomi�am sobie, �e pan naprawd�niemia� nic wsp�lnego ze�mierci� mojego m�a. Gropius, kt�rysiedzia�prosto i sztywno,patrz�c na swoje niewyczyszczone buty, terazpodni�s� wzrok. Bardzo chcia� uwierzy� Felicii, tymczasem jednaknabra�ca�kowicie odmiennego przekonania. By�o dla niegoniepoj�te, �eby kto� najpierw chcia� usun�� Arna Schlesingeraw tak bardzo ryzykowny, nietypowy spos�b,by potem r�wnie niezwykle pr�bowa�zabi� jego �on�. Wprawdzie po przes�uchaniu napolicji odni�s� wra�enie, �enawetIngram nie uwa�a go ju� za kluczow� posta� tych tajemniczych wydarze�, lecz on sam nie m�g� wierzy�, �e to przypadek zrzuci�na niego to wszystko. By� przecie�lokalizator w jego samochodzie, by�g�os w telefonie, kt�ry mu sugerowa� powstrzymaniebada�, i by�a Veronique zpr�b� szanta�u. My�li te przerwa� gadatliwy kelner - szcz�liwa okoliczno��, gdy�dzi�kitemu Gropius nie musia� reagowa� nauwag�Felicii. - Szampana? - zapyta� Gropius. -Oboje mamy do�� powod�w, �ebyobchodzi� urodziny. Feliciaprzytakn�a. Gropius zam�wi� butelk� Veuve Cliquot i �eby rozerwa� troch�siebiei Felici�, opowiedzia�, jak �wietnie mo�na zje�� w piwnicach wdowy CliquotwReims, gdzie w ka�dym korytarzu podaj�inny gatunek szampana. Wspomnienia Gropiusa w najmniejszym stopniu nie zainteresowa�y jednak Felicii. - Czy mo�e mi pan wyja�ni�, co mog�o sk�oni� tamtego m�czyzn�dotego,�eby mnie telefonicznie uprzedzi�o bombie? - przerwa�a jegowybie 78 gi. - Przecie� to jest wewn�trznie sprzeczne, �eby przysy�a� mi do domu�adunekwybuchowy i jednocze�nie m�wi�: "Uwaga, tu jest bomba! ". Gropius w zamy�leniu �ledzi�, jak kelner otwiera butelk� szampanainape�nia kieliszki. - Chcianopani� nastraszy�, prawdopodobnie po to,�eby spe�ni�a panijakie� ��dania. Czy jest paniszanta�owana? -Nie. - Albo sprawca chcia� wysadzi� w powietrze tylko dom, poniewa�przypuszcza�, �e jest tamjaki� dow�d przeciwko niemu. -A dlaczego chciano mnie przy tym oszcz�dzi�? Gropius si�u�miechn��. - By� mo�e z powodu chrze�cija�skiej mi�o�ci bli�niego. Kto wie? Albo. -Albo? - Nie jestempewien,czy ten zamach nie by� jednak skierowany przeciwko mnie. W moim samochodzie znajdowa� si�lokalizator. Rzekomonie zainstalowany przez policj�. Ca�y czas wiedziano wi�c, gdzie si� akurat znajduj�. - A czy pan ma wrog�w, profesorze? Gropiusmachn��r�k�. - Najwidoczniej wi�cej, ni� si� obawia�em. Ale teraz musimywznie��toast. Za nasze nowe �ycie! Kieliszkiwyda�y z siebie d�wi�cz�cyj�k.  ROZDZIA� 4 Zamach na Gropiusa, skierowany w�a�ciwie przeciwko Felicii Schlesinger, wprowadzi� stan najwy�szej gotowo�ci we wszystkich urz�dach uczestnicz�cych w wyja�nianiu sprawy. Eksperciod materia��w wybuchowych z Okr�gowego Urz�du Kryminalnego wykryli w szcz�tkachwraku jaguara �lady wybuchowego plastiku C4, tym samym sprawanabra�a nowego wymiaru. Ostatni wypadek u�yciaw Niemczech tego niebezpiecznegomateria�uwybuchowego odnotowano jednak prawie dziesi�� lat wcze�niej. Nieoczekiwane pojawienie si� plastikuw arsenale grup przest�pczych uruchomi�o wi�c wszystkie dzwonki alarmowe. W Federalnej S�u�bie Wywiadowczej w Pullach czteroosobowy zesp� zajmowa� si�odszyfrowaniem kodu"IND", pod kt�rym, jak si� domy�lano, kry� si� nadawca przej�tego e-maila. Deszyfranci pos�ugiwali si� opracowanym na w�asne potrzebynajnowszym programem komputerowym,kt�ry w ci�gu sekundy zamienia systemy literowena uk�ady liczb, a przesuwaj�c ci�gi liczbowe oraz zamieniaj�cz powrotem na alfabet, mo�e uzyskiwa� nowe kombinacje liter. "IND" zamieni� si� na przyk�ad w kod "KPF"przy czynniku +2 albo"FKA"przy czynniku -3. 1 chocia� eksperciprzystosowali system do analizy alfabeturosyjskiego i ameryka�skich skr�t�w, nie trafili w swoich komputerach na�adn� kombinacj� liter, kt�ra mia�aby jaki� sens lub pozwala�azidentyfikowa� nadawc�. 80 Zak�adaj�c, �e za zamachami na Arna Schlesingera i profesora Gropiusastoi ten sam sprawca, w Okr�gowym Urz�dzie Kryminalnym przyMaillingerstrasse tak zwany profiler wykona�operacyjn� analiz� zdarze�. O analitykunazwiskiem Mewes, doradcy kryminalnymz takim do�wiadczeniem, jakbyswoje �ycie prze�y� co najmniej trzykrotnie, koledzy m�wili, �e jestchyba jasnowidzem. By�o tak od czasu, kiedy dwa lata wcze�niejmorderc� dziecka - bestialskiego zab�jc� bezskutecznie poszukiwanego odtrzechmiesi�cy- opisa�takprecyzyjnie, �e uj�to goju� po kilku dniach. Meweskorzysta� przytym z bazydanych VICLAS, w kt�rejgromadzisi�informacje o gwa�cicielach i seryjnych mordercach. W tym jednak wypadku przeszukiwanie bazy danych da�o wynik negatywny. Dotychczas nieby�o por�wnywalnych spraw tego rodzaju. R�wnie� specjalna komisja pod kierownictwem Wolfa Ingrama dzia�a�a jak dot�d po omacku. Przys�owiowe szukanie ig�y wstogu siana by�ozadaniem �atwym w por�wnaniu z tropieniem rozwo��cej bomby firmykurierskiej i tajemniczego kuriera, o kt�rym by�o wiadomo tylko tyle, �eby� wysoki i szczup�y oraz �e mia� szary lub niebieski kombinezon. By�yto wskaz�wki bezu�yteczne dlakryminologa. Ingramza jedyn� mo�liwo��rozwik�ania tej zagadki uzna� wi�cdalsze prze�wietlanie kr�gu bliskichiznajomych Felicii Schlesinger i profesora Gropiusa. Po pierwszym przes�uchaniu szef komisji specjalnej odni�s� wra�enie, �e Gropius jest bardzo zainteresowanywyja�nieniem sprawy ska�enianarz�du i zamachu bombowego, z kolei wzachowaniu Felicii Schlesingermo�naby�o zauwa�y� pewn� rezerw�,jakby wcale nie chcia�a si� dowiedzie�, kto zabi� jej m�a. Wtej sytuacji podejrzeniaskupi�y si� mniej nask�onnym do wsp�pracyprofesorze,a bardziej na nieprzeniknionej wdowie. Ingram zarz�dzi� sta�� obserwacj� jej domunad jeziorem Tegern. Je�li chodzi o Gropiusa, to dopiero znacznie p�niej dotar�o do niego, �e przeprowadzono zamach na jego �ycie. Spo�r�d mn�stwa wydarze�z tamtego dnia najwi�ksze wra�enie zrobi�a na nim bowiem nieoczekiwana nami�tno�� Felicii. Nie by�jednak wstanie jednoznacznie okre�li�,czy kry�o si�za tym prawdziwe po��danie, czy po prostu ulga,�e szcz�liwie uda�o mu si� unikn��mierci. W g�owie Gropiusa zagnie�dzi�o si�mn�stwo ponurych my�li i nie by�o tam miejsca na prawdziweuczucia. Odich pierwszego spotkania Felicia za ka�dym razem traktowa�a go z re81.  zerw�, jak zakonnica, on za� widzia� w niej towarzysza niedoli. I cho� jejatrakcyjnywygl�d nie uszed�jego uwadze, daleki by� od tego, �eby uzna�j� za poci�gaj�c� czy wr�cz godn� po��dania. Pytanie, jak mimo wszystko mog�o doj�� mi�dzy nimido takiego wybuchu uczu�,zajmowa�o przez nast�pne dni Gropiusa chyba bardziej ni�przyczyna, dla kt�rej si� zbli�yli, i okoliczno�ci, kt�re na chwil� wyzwoli�y tak siln� blisko��. On sam by� rozdarty mi�dzy skruch�, �e pozwoli�sobie na co�takiego,a nie�mia�ym przyznaniem, �e ogarn�a go ch��, abyj� czu� przy sobie i pie�ci�. Oczywi�cie,niedaj�cysi� przewidzie� pech je�li mo�natakto okre�li� -ich sytuacji nie by� zbyt pomy�lnym znakiem, poniewa� odczasuprzes�uchania Gropius wiedzia�, �e jest pod obserwacj�. I z pewno�ci� ludzie Ingrama dyskretnieprzygl�dali si� Gropiusowi i Felicii pij�cym szampana w hotelowym holu i my�leli wy��cznie o tym, jakiez tego wszystkiegomo�na wyci�gn�� wnioski. Wtakich chwilach jakta Gropius by�jednak w stanie dostrzec pozytywne stronystanu, wjakim si�znalaz�. Odczasudo czasu my�la�nawet o zabawie w kotka i myszk� z lud�mi, kt�rzy go �ledzili, i snu� plany, jak si� pozby� ich niewygodnejobecno�ci. Alepo chwili takich rozwa�a� rzeczywisto�� przywo�ywa�a go do porz�dku,a jednocze�nie pojawia� si�niepok�j, �e wyja�nianie skandalu zwi�zanegoztransplantacj� mo�e si� ci�gn�� w niesko�czono�� i utrudni�, a nawetuniemo�liwi� mu powr�t do kliniki. Gropius nie nale�a� do ludzi,kt�rzy zostawiaj� sprawy w�asnemubiegowi, a ju� na pewno nie w sytuacji, kiedy stawk� jest by�albo nieby�. A stawk� by�o w�a�niejego istnienie! Nie wiedzia�,�e tymczasemjego osob� zajmuj� si� cztery r�ne s�u�by, nie dostrzega� te� �adnegozwi�zku mi�dzy nieudan�operacj�i zamachem bombowym, cho� przecie� mia� pe�n� �wiadomo��, �e ta zbie�no�� niebardzo mog�a by� dzie�em przypadku. Gropius dowiedzia� si� od Felicii, �e nie powiedzia�a �ledczym wszystkiego, co mog�omie�znaczenie dla rozwi�zania sprawy. To, �eprzemilcza�a kwesti� dziesi�ciu milion�w euro na szwajcarskim koncie, wyda�o si�Gropiusowizrozumia�e w �wietle ogromnego podatku, jaki w tych okoliczno�ciach musia�aby zap�aci� pa�stwu. Mniej jednak rozumia� fakt, �ezachowa�a w sekrecie oczywiste podw�jne �ycieSchlesingera, bo w�a�niew tym Gropius widzia� kluczdo rozwi�zaniasprawy. 82 Profesor bezskuteczniestara�si� powi�za�informacje o prywatnym�yciu Arna Schlesingera, jakieprzekaza�a muFelicia,z dzia�aniami przest�pczymi, nie m�g� jednak znale�� �adnego punktu zaczepienia, �adnejdaj�cej si� logicznie uzasadni� poszlaki. Po ca�ym dniu intensywnychrozmy�la� musia� przyzna�, �e kr�ci si� w k�ko, nie posuwaj�c si� naweto krok naprz�d. By�ju� wiecz�r, kiedy znu�ony, od�o�ywszy na bok kartki,na kt�rychnotowa� iszkicowa� wszystkie mo�liwo�ci, zadzwoni� po Rit�. Rita zawszeprzychodzi�a, kiedy by�a potrzebna, i tak te� by�o tamtego wieczoru. Przysz�a w ciemnym kostiumie, nieprzyzwoicie kr�tkiejsp�dnicyiczarnychrajstopach. Poczyni�auwag�, �e Merkury iWenus stoj� w�a�niew pewnej koniunkcji, co - pomijaj�c inne znaczenia astrologiczne - korzystnie wp�ywa na seks,kt�ry Rita i Gregor wsp�lnie uprawiaj�. Z tejokazji wypi�akieliszek barolo z najlepszegorocznika. W nieunikniony spos�b rozmowa zesz�a na nastroje w klinice i Ritaszczebiota�a beztrosko. Lekarz naczelny, doktor Fichte, jakg�osi�y plotki, stara�si� o stanowisko Gropiusa, chocia� na razie wcale nie by�o tamwakatu. "Fichte? Akurat Fichte? " Gropius uwa�a� Fichtego za lojalnego wsp�pracownika. Fichte lepiej ni� inni zna�okoliczno�ci, kt�re doprowadzi�yGropiusa do przymusowegourlopu. Lepiejte� ni�ktokolwiek inny wiedzia�, �e �mier� Schlesingera ma pod�o�e kryminalne, i dlategoGropiusza ni� nie odpowiada. - Daj spok�j, Gregor, przecie� to tylkoplotki. Pewnie nic wtym niema - powiedzia�a Rita, spostrzeg�szy, jak pociemnia�atwarz Gropiusa. Ju�po�a�owa�a, �e w og�le opowiedzia�a Gregorowi o tym, co m�wi si� w klinice. Powinna by�a wiedzie�, �enie b�dzie szczeg�lnie z tego zadowolony, i najch�tniej ugryz�aby si� w j�zyk. W ka�dym razie wiecz�r, kt�ry takprzyjemnie si�zacz��,szlag trafi�. Gropius zamy�lony kiwa� g�ow�,przygryza� wargi i usilnie si�nadczym� zastanawia� konieczniemusia�porozmawia�z Fichtem i rozwa�a�,�eby zadzwoni� doniegop�niej, ale wtedyprzypomnia� sobie, �e matelefon na pods�uchu, postanowi� wi�c odwiedzi� Fichtego jeszcze tego samego wieczoru. Po szybkim po�egnaniu z Rit� Gropius wyszed� z domu i piechot�uda� si� na post�j taks�wek przy g��wnej ulicy osiedla. Fichte mieszka� 83.  w jednym z szeregowych dom�w po drugiej stronie Izary, nieopodal kliniki. Kilka razy spotkali si� u niego, ale rozwojowikontakt�w towarzyskichczy przyja�ni stan�a na przeszkodzie zaci�ta rywalizacja ich �on. Wszystkie stoj�ce przy ulicy domyby�ypodobne do siebie. "Prawdopodobnie - pomy�la� Gropius w przyp�ywie dobregohumoru - tak�ewszystkie wy��czniki�wiat�a znajdowa�y si� wtym samym miejscu". Niemaj�c pewno�ci, gdzie dok�adniemieszka Fichte, Gropius kaza�zatrzyma�taks�wk�. W tej samej chwiliz jednego z dom�w, oddalonego onieca�edwadzie�cia metr�w, wysz�o dw�ch m�czyzn. Fichtego Gropius pozna�od razu po jego niepozornej sylwetce, lecz drugi m�czyzna tak�e nie wygl�da� ca�kiem obco! Gropius poprosi� taks�wkarza, �ebywy��czy� reflektory, a sam obserwowa�,jak tych dw�ch przechodzi�o przez ulic� do samochodu zaparkowanego pod latarni�. Tam po�egnali si� u�ciskiem d�oni i wtedy�wiat�opad�onatwarz drugiego m�czyzny, wy�szego od Fichtego conajmniejog�ow�. - Prasskov! - sykn�� cicho Gropius i ju� chcia�wyskoczy� z taks�wki,ale rozs�dek nakaza� mu si� powstrzyma�. "Prasskovi Fichte? Co ci dwaj mieli ze sob�wsp�lnego? " Gropiusprzysi�g�by, �e nawet si� nie znali. W konfrontacji z now� sytuacj� przezg�ow� przebiega�y mu tysi�ce my�li, kt�re jeszcze kilka chwil wcze�niejodrzuci�by jako absurdalne, nierealne i fantastyczne. "Prasskov, kt�regoposzukuje policja, bywau Fichtego! " Nie maj�c pewno�ci, jak si� zachowa�,Gropius obserwowa�, jak Fichte wchodzi z powrotemdo domu, podczas gdy Prasskov uruchamia silnikswojego samochodu, wielkiego, starego mercedesa. W pu�apce w�asnychmy�li Gropius nie by� w stanie podj��decyzji. Jak sparali�owany przygl�da� si�, jak samoch�d odje�d�a, kieruj�c si� do centrum miasta. Dopiero taks�wkarzprzywo�a� go do rzeczywisto�ci. - Wysiada pan w ko�cu, czy zmieni� pan zdanie? - zapyta� z wrodzonymwdzi�kiem. -Tak - odpar� Gropius, b�d�c my�lami gdzie indziej. - Co"tak"? - dr��y� kierowca taks�wki. Gropius widzia�, jak tylne �wiat�a staregomercedesa robi�si� corazmniejsze. - Prosz� jecha� za tamtym wozem! - powiedzia� wko�cu. 84 Na to taks�wkarz o�wiadczy� cynicznie: -Jak pan sobie �yczy. - Dojrza� jeszcze, jak samoch�d na najbli�szymskrzy�owaniu skr�ca w prawo. Kiedy jednak dotar� do tego miejsca i rozejrza� si� za mercedesem,samoch�d jakbyzapad� si� pod ziemi�. Gropius obudzi� si� w �rodkunocy. Spa� niespokojnie,wci�� m�czy�y gokoszmarne sny, w kt�rych kto� go �ledzi,a on ma ze sob� aluminiow�walizeczk� pe�n� ludzkich narz�d�w, brylastych serc, wodnistych w�tr�bi ot�uszczonych nerek. Nie widzia� twarzy swoich prze�ladowc�w, ale ju�same ich cieniesprawia�y z�owieszczewra�enie. Nieby� mu znany r�wnie� cel, do kt�rego stara� si� dotrze� z t� niesamowit� walizeczk�, obudziwszy si� wi�c zlany potem, by� szcz�liwy, �e zdo�a�si� pozby� tychmrocznych postaci. Po g�owie wci�� chodzi� mu Prasskov. Czy�by a� tak bardzo pomyli�si� co do tego sympatycznego chirurga plastycznego? By� mo�e Prasskovdlatego zabiega� o jego przyja��, �eby w odpowiednim czasie j� wykorzysta� do swoich cel�w? Alejakieto mog�y by� cele? Tak czy inaczej,bardzo g��boko poruszy� nim fakt, �e Prasskov i Fichte wyra�niemaj� jakie�wsp�lne sprawy. Niewiedzia� ju�, co mamy�le�, tymczasemjednak przesta�a mu si� wydawa�niedorzeczn� my�l, �e Schlesinger i on znale�li si�podostrza�em mafiihandluj�cej narz�dami. Jak odurzony, ogarni�ty tylko t� jedn� my�l�, Gropius z trudem zszed�do kuchni na parterze, wyci�gn�� z lod�wki butelk� piwa i opr�ni� j�, bardziej z rozpaczy ni� z pragnienia. Po�o�y� si� z powrotemdo ��ka i z r�kami pod g�ow� gapi� si�na geometryczne wzory, kt�re �wiat�a z ulicymalowa�y na suficie. Wbrew oczekiwaniom zasn��. Jasny blask wschodz�cego s�o�caobudzi� Gropiusa, kt�ry zdziwi�si�, �e mimo wszystko si� przespa�. Po kr�tkimpobycie w �azience zrobi�sobie �niadanie, oile mo�na nazwa� �niadaniem fili�ank� kawy rozpuszczalnej i dwaprzypalone tosty. Walczy� z my�l�, czy powinien podzieli�si� z policj� swoimi obserwacjami z poprzedniego wieczoru. W ko�cuPrasskov by� poszukiwany. Potajemne spotkaniePrasskovazjego najbardziej lojalnym pracownikiem, �wiadkiem kt�rego - chc�c nie chc�c - si�sta�, tak go zdenerwowa�o, �e nie znalaz� w sobie odwagi, �eby Fichtegozadenuncjowa�. Poza tym nie mia� najmniejszego nawet dowodu na poparcie swoich s��w. A imd�u�ej my�la�o tym niespodziewanym odkry85.  ciu, tym wyra�niej sobie uzmys�awia�, �e to odkrycie rodzi wi�cej pyta�,ni� przynosi odpowiedzi. By�aju� zapewne godzina dziesi�ta, kiedydzwonek wyrwa� go z tychrozmy�la�. Gropius si� wystraszy�. Od kilku dni wszystko, co by�o niespodziewane,wywo�ywa�ow nim l�k. Przed drzwiami sta� szczup�y, �ysym�czyzna, dobrze ubrany, oujmuj�cym wygl�dzie, tak �e Gropius niemia� �adnych opor�w, �eby otworzy�. - Mojenazwisko Lewezow. Prosz� o wybaczenie mi tej niezapowiedzianejwizyty - powiedzia� nieznajomy, k�aniaj�csi�uprzejmie. Zanimprofesor zd��y� zapyta�, czego obcy facet chce,ten kontynuowa�: - Chcia�bym z panem porozmawia�. Chodzi o pa�sk� by���on� i o zamachbombowy. Czyta�emo tym wgazecie. - Veronique pana przysy�a? - niech�tnie zapyta� Gropius. - Och nie, wr�cz przeciwnie! odpar� nieznajomy. Pa�ska �onamnie przeklnie, kiedy si� o tym dowie. Nie, przychodz� z w�asnej woli,a tak�e dlatego, �e takijest m�j obowi�zek. Gropius zmierzy�nieznajomego wzrokiem od st�p dog��w i wreszcie powiedzia�: - Dobrze, niech pan wejdzie. Mam tylko nadziej�, �e nie zmarnujepan mojego czasu. Kiedy usiedli w salonie, Lewezow zacz��opowiada�. - Fotografie,nakt�rych wida� pana z pani� Schlesinger,zosta�y wykonane przeze mnie. Ale zanim rzuci si� pan na mnie,prosz� usilnie,�eby mnie panwys�ucha�. Jestem prywatnym detektywem, �yj� z tego, �eszpieguj� ludzi. P�ac� mi za dostarczanie informacji, kt�re czasem bywaj�warte sporo pieni�dzy. Istniej�przyzwoitsze zaj�cia, wiem. Ale co powiedzia� rzymski cesarz Wespazjando swojego syna Tytusa, kt�ry skrytykowa� opodatkowanie przez ojca miejskich toalet? Pieni�dze nie �mierdz�. W ka�dym razieniedawno zadzwoni�ado mnie pa�ska by�a �ona i zleci�a�ledzenie pana. Mia�em dostarczy� jejmateria��w, kt�rymi mog�aby panaszanta�owa�. Ona s�dzi, �e panumy�lnie spowodowa� �mier� Schlesingera, bo ma pan romans z jego �on�. - A co panaprzekona�o, �e jest inaczej, panie. -Lewezow. Nic. Ale kiedy us�ysza�em o zamachu bombowym, nasun�o mi si� podejrzenie, �e mog�a zatym sta� pana by�a �ona. - Spodziewa�by si� pan tego po Veronique? 86 Lewezow z zak�opotaniem zaciera� r�ce. - Jest tobardzo zimna, wyrachowana kobieta, w ka�dym razie by�ataka, kiedy j� pozna�em. I je�li mog� sobie pozwoli� na uwag�, jej nienawi��do pana jest bezgraniczna. Kciukiemi palcem wskazuj�cymGropius pociera� grzbiet nosa wg�r�iw d�, co oznacza�o wielkie napi�cie. "Niez�a niespodzianka w ten s�oneczny poranek - pomy�la�. - Czemujednak on mi to wszystko opowiada? " Jakby umiej�c czyta�w my�lach, Lewezow ci�gn��: - Oczywi�cie,zadaje pan sobie pytanie,dlaczego to panu ujawniam. Widzi pan, nie jestem do�� cyniczny jak na zajmowanie si� w�szeniem. Wizja, �e m�g�bym by�zamieszany w zbrodni�, przyprawia mnie o md�o�ci,co wi�cej, boj� si�. Kto toleruje zbrodni�, sam stajesi� wsp�lnikiem. Ju� nie pracuj� dla pa�skiej �ony. Gropiusby� nieufny. S�owa Lewezowa brzmia�y zbyt szlachetnie. Dlaczego mia�bymu wierzy�? Detektywi �yj� ze z�o�liwo�ci ludzi, a z�o�liwo�� jest zara�liwa jak d�uma. Milcza�. Lewezow zrobi� cierpi�c� min�. - Bior�c to pod uwag�, chcia�bym panao czym� poinformowa�. Powinien pan wiedzie�, �e to japrzymocowa�em lokalizator pod zderzakiempa�skiego jaguara. Gropius spojrza� na Lewezowa ze zdziwieniem. -Pan? - Od kilku dni wiedzia�em, gdzie si� pan znajduje w danejchwili. R�wnie� wi�c tego dnia, kiedy odwiedzi� pan pani�Schlesinger nad jeziorem Tegern. Czeka�em w pobli�u jejdomu iwidzia�em kuriera, kt�ry przyni�s� paczk�. �ci�le rzecz bior�c, by�o ich dw�ch -jeden siedzia�wsamochodzie, a drugidostarczy� paczk�. To mnie zastanowi�o. Nigdyjeszcze nie widzia�em, �eby kurierzy je�dzili we dw�ch. Nie mog�em jednak przewidzie�, �e chodzi tutaj o zamach. Gropius poczu� nag�y przyp�yw adrenaliny. - Czy mo�e panopisa�tego cz�owieka lub samoch�dsprawcy? -Oczywi�cie, prowadzenietakich obserwacji to przecie� m�j zaw�d. M�czyzna by� wysoki, mia� na sobie czarny kombinezoni czapk� z daszkiem. Samoch�dby� marki Ford Transit z napisem GT-German Transport. Kiedy przeczyta�em w gazecie obombie w paczce, spr�bowa�em si�dowiedzie� czego� o tej firmie. 87.  - I? Niech pan m�wi! Lewezow pokiwa� g�ow� i za�mia� si� pysza�kowato. - Firmao takiejnazwienie istnieje inigdy nie istnia�a. Moim zdaniem dzia�ali tutaj zawodowcy. Gropius zamy�li� si� na kilka chwil, w ko�cupowiedzia�: - Czy przekaza� pan swoje obserwacjepolicji? -Nie,a niby dlaczego? Profesor wsta� i podszed�do okna. -Je�li dobrze pana rozumiem, chcia�by pan za swoje informacje otrzyma� honorarium? zapyta�, nie patrz�c na Lewezowa. -Powiedzmytak:by� mo�ew tej nieszcz�liwej sytuacji m�g�bympanu p�j�� na r�k�. Propozycja Lewezowa pad�a nieoczekiwanie iGropius przez chwil�si� zastanawia�, czy rozs�dnie jest zaufa� temu cz�owiekowi, kt�rego taktrudno przejrze�. Z drugiejstrony Lewezow zna� jego sytuacj� lepiej ni�ktokolwiek inny i by�by milewidzian� pomoc�. Gregor Gropius iFelicia Schlesinger byli um�wieni na lunch w restauracji naprzeciw opery. Od czasu gwa�townego wybuchu uczu�w hotelowym holu panowa�omi�dzy nimi dziwne napi�cie, w�adnym jednakwypadku nie nieprzyjemne, ale wcze�niejszy ch�odny dystans - je�li w tejsytuacji mo�na m�wi� o dystansie - ust�pi� miejsca pewnej niepewno�ciwobec siebie. By�mo�e by�oby lepiej, gdyby przez kilka dni si� nie spotykali, aleich sytuacja by�a zbyt skomplikowana. Felicia mia�aza sob� kolejne przes�uchanie,w trakcie kt�rego nie zdradzi�a policji nic nowego. Nie spe�ni�asi�tak�enadziejapolicjant�w, �e Felicia uwik�a si� wzeznania sprzecznez poprzednimi. Z�o�y�a te� Gropiusowi zadziwiaj�ce o�wiadczenie, �eim cz�ciej pyta si�j� o Schlesingera i jego tajemnicze drugie �ycie, tymwi�ksza wzbiera w niej z�o�� na Arna. Sam� j�to przestraszy�o, lecz Gropius, kt�remu zwierzy�a si� zeswoich niekontrolowanych uczu�, uspokoi�j� stwierdzeniem, �e wstrz�s po �miercinajbli�szejosoby potrafi zamieni�uczuciew swoje przeciwie�stwo. Nie jest rzadko�ci�, �e naglezaczyna si�odczuwa� nienawi�� wobec zmar�ego wsp�ma��onka. Kiedy kelner posprz�ta� po posi�ku, Felicia wyj�a z torebki terminarzi przesun�a go po stole. 88 -Jegoterminarz - powiedzia�a jakby mimochodem. - Wr�czono migow klinice wraz z jego teczk�, zegarkiem i kilkoma ubraniami. Gropius spojrza� na Felici� pytaj�cymwzrokiem. - Prosz� mnie �le nie zrozumie� - rzek�a Felicia - ale poprostu niechc� wiedzie�, co tamjest napisane. Mo�e znajdzie pan tam informacj�o czym�, co mog�oby nas posun�� do przodu. Profesor mia� opory, �eby wzi�� i przejrze� czarny terminarz Schlesingera. Przewa�y�a jednak my�l, �e �mier� Schlesingera i jego dalsze losys� ze sob� �ci�le powi�zane, zacz�� wi�canalizowa� zapiskiminionych dnii tygodni z �ycia archeologa. Kiedy Felicia demonstracyjnie spogl�da�aprzez okno, za kt�rym w s�o�cub�yszcza�a fasada opery, Gropius stara�si� odcyfrowa� poszczeg�lne wpisy. Nie by�o to �atwe, gdy� notatki Schlesingera by�y prawie nieczytelne, a niekt�reby�y wr�cz zapisane alfabetem� greckim czy hebrajskim. - Pani m�� by� bardzo wykszta�cony, zna� wiele j�zyk�w? - zauwa�y�Gropius z pytaniem w g�osie. Felicia przytakn�a. - Ponadsze��, siedem albo osiem. Czasem wykorzystywa� to do zabawy, pisz�c do mnie kartk�obcym alfabetemlub u�ywaj�c liczb w zapisiearabskim. W�cieka�o mnie to, ajemu sprawia�oprzyjemno��. Dok�adnie i czytelnie by�a zapisana notatka w dzie�, w kt�rym Schlesinger odwiedzi� klinik�,nawet termin transplantacjizosta� zaznaczonysymbolem "X". Na tym wpisy si� ko�czy�y. Gropius przesta�czyta�. -Tutaj jestjeszcze jeden wpis: dwudziesty trzeci listopada, godzina szesnasta, hotel "Adlon", profesor de Luca. Czy m�wi pani co�to nazwisko? Felicia zastanowi�a si� przez chwil�, po czym pokr�ci�a g�ow� i powiedzia�a: - Nigdynie s�ysza�am. Jak ju� m�wi�am, ma�o zajmowa�y mniespotkania Arna. Szczerze m�wi�c,nie interesowa�o mnie to wcale. Gropius przekartkowa� terminarz wstecz. - Profesor de Luca pojawia si� w zapiskach kilkakrotnie. Przez chwil� obojemilczeli, ka�de zaj�te t� sam� my�l�: "Kim by� profesor de Luca? Czy wiedzia� co� wi�cej o podw�jnym �yciu Schlesingera? ". - Poprostu trzebago o tozapyta� - zauwa�y�nagle Gropius, pozornebez zwi�zku. Felicia spojrza�a na Gropiusa. 89.  - Chodzi mi o to - ci�gn�� Gregor- ze by� mo�e jest to jedyna szansa,jak� mamy. Dzisiajjest dwudziesty pierwszy listopada. Je�li si� pani zgodzi,to pojutrze polec� do Berlina, �eby si� spotka� z de Luc�. - Zrobi�bypan to? Oczywi�cie, ja ponios� wszelkie koszty! - Nonsens! - skrzywi� si�Gropius. -Prosz� nie zapomina�, �e wyja�nieniem ca�ej tej nieprzyjemnej sprawyjajestem zainteresowany taksamo jak pani. Gropius by� zadowolony,�e na dwa dni zmieni swojezwyk�e otoczenie. Zarezerwowa� pok�j w hotelu "Adlon" i postanowi� wieczorem p�j�� doopery. Po prostu potrzebowa� jakiej� rozrywki. Wylatuj�cyw po�udnie samolot zMonachium do Berlina by� zaj�tytylko w po�owie. S�oneczny lot nad morzem mg�y, kt�ra ju� od kilkudnispowija�a p�nocne Niemcy, by� przyjemny. Jad�c z lotniska do centrumBerlina, Gropiusdowiedzia� si� od taks�wkarza, typowegoberli�czykaz sercem nad�oni, wszystkiego, co denerwuje kogo� o jego pozycji: o wysokich czynszach mimo tysi�cy pustych mieszka�, o niesko�czonych objazdach i o tym, �e to miasto jest w�a�ciwie bankrutem. W hotelu"Adlon", najlepszym w mie�cie, wprowadzi� si� do pokoju na pi�tym pi�trze, z widokiem na Bram�Brandenbursk�, b�yszcz�c�jasn� ochr� po wieloletniej renowacji. Zam�wi� do pokoju kanapk�ikaw�, zdrzemn�� si� p� godziny w wygodnym fotelu, po czym razjeszczeprzebieg� w my�lach sw�j plan, kt�ryprzygotowa� na spotkaniez profesorem de Luc�. Nast�pnie uda� si� do holu na parterze, szokuj�cej nowoczesnej konstrukcji, z p�pi�trem i szklan� kopu��,przypominaj�c� secesj�. Gropius zaj�� miejsceprzy stoliku na lewo od recepcji,w fotelubarwy lila. Mia� st�d bezpo�redni widok na wej�cie - czeka�,co si� wydarzy. Przezkwadrans, podczaskt�rego godzina szesnasta dawno min�a,nie sta�o si� nic. Gropius obserwowa� wchodz�cych i wychodz�cych,znaneinieznane twarze, aktor�w, ludzi telewizji i anonimowe osoby z wypchanymi teczkami. Z uprzejmym u�miechem torowa� sobie przej�cie przez foyerboyhotelowy, a w�a�ciwie dziewczyna,w ciemnoczerwonej liberii i czapeczce przypi�tej do g�adkich blond w�os�w. Dziewczyna mia�a r�kawiczkii nios�atabliczk� w mosi�nej ramce. Gropius a�podskoczy� - na tabliczceby�o napisane kred�: "Pan Schlesinger proszonyDO RECEPCJI". 90 A zatem de Luca jeszcze si� nie dowiedzia�o �mierciSchlesingerai teraz na niego, Gropiusa, spad�o przekazanie tejwiadomo�ci. Podszed�do recepcji: - Szukaj� pa�stwo pana Schlesingera? Recepcjonista zapraszaj�cym gestem wskaza� ciemnow�os� kobiet�w okularach bez oprawek, kt�ra sta�a obok, przy recepcji. Gropius niezdo�a� ukry� zak�opotania, zanim jednak zd��y� cokolwiek powiedzie�,kobieta go ubieg�ai podesz�a,m�wi�c: - Pan Schlesinger? Nazywam si� Francesca Colella. Przychodz�wimieniu profesora de Luki. Profesor uzna�, �elepiej b�dzienie pojawia�si� osobi�cie. Kaza� przeprosi� i przesy�a najlepsze pozdrowienia. Przez kr�tk� chwil�Gropius si� waha�, czy nie poda� si� za Schlesingera, mia� jednak opory, a przede wszystkim nie widzia� dobrego powodudla takiego zachowania. Powiedzia� wi�c: - Prosz� wybaczy�, ale nazywamsi� Gropius. Przychodz� w imieniuSchlesingera. W�oszka spojrza�a powa�nie. Nie podoba�a jejsi� ta sytuacja. Wreszcie odpowiedzia�a�wietn� niemczyzn�, cho� z wyra�nymw�oskim akcentem i pewnym wysi�kiem: - Mam nadziej�, �e posiada panupowa�nienie. S�owate troch� zmiesza�y Gropiusa, ale zaniepokoi� si� dopiero, kiedy usiedli. Powodem by�y jednak niedoskona�e nogiW�oszki, tylko to,�e w lewej r�ce trzyma�a czarn� akt�wk�, kajdankami przyczepion� doprzegubu d�oni. - Nie potrzebuj� �adnego upowa�nienia - odpar�Gropius z udawan�oboj�tno�ci�, po czym doda� to, co mu w�a�nie wpad�o do g�owy: - Jestemszwagrem Schlesingera i jego najlepszym przyjacielem. W�oszka pokiwa�ag�ow�, po czym zapyta�a: - Co totakiego "szwagier"? -Jestem bratem�ony Schlesingera. - Aha, cognato. W�oskiGropiusa wystarcza� na trzy dni pobytu we Florencji albo pi��dni w Rzymie, gdzie niepojawia�o si� s�owo cognato. �eby jednak zako�czy� nieprzyjemn� sytuacj�, stwierdzi� uspokajaj�co: - W�a�nie, cognato. Czy Arno Schlesinger nigdy o mnie nie opowiada�? 91.  Francesca Colella po�o�y�a wypiel�gnowan� d�o� na sercu, przesadnym gestem w�a�ciwym wy��cznie W�oszkom, i wyja�ni�a: -W og�le nie znampana Schlesingera. Profesor deLuca zaanga�owa� mnie tylko do tego jednego zadania. Jestem pracowniczk� tury�skiejfirmy ubezpieczeniowej VIGILANZA, zajmuj�cej si� transportem dzielsztuki i antyk�w. Wzrok Gropiusa mimowolnie prze�lizgn�� si� od jej lewego przegubu do okaza�ego biustu, kt�ry z trudem mie�ci� si� pod czarnym blezerem. Zada�sobie pytanie, czy mo�na si� tam spodziewa� hojno�ci stworzenia,czy raczej pistoletu du�ego kalibru. - Ach, to tak si� maj� sprawy- odpowiedzia� Gropius, z trudemukrywaj�c rozczarowanie. A zatem antyki idzie�a sztuki. By�o tobardziej prawdopodobne ni� to, �e Schlesinger zdoby� sw�j tajny maj�tekna przemycie cennych wykopalisk. Mo�ejednak sprawa Schlesingera nieby�a jego spraw�. - Z pewno�ci� pragnie pan najpierw obejrze� towar - powiedzia�aFrancesca Colella jako co� oczywistego, Gropius za� odpar� zmieszany: -Tak, oczywi�cie. -Jesttutaj jakie� pomieszczenie, gdzie niktnie b�dzie nam przeszkadza�? Pan mieszka w tym hotelu? - Tak - odrzek� Gropius zdziwiony. -To na co jeszcze czekamy? W�oszkawsta�a. Gropius nie czu� si� dobrze w tej roli, uwa�a�bowiem,�e wpl�ta� si�w jakie� oszustwo,a pewna siebie W�oszka wydawa�a mu si� dziwna. Mia�nadziej� dowiedzie� si� czego� o Schlesingerze, teraz jednak wychodzi�ona to, �e uwik�a� si� wpodejrzany przemyt antyk�w. Skoro jednakzacz��t� gr�, musia� j� teraz jako� zako�czy�. Bez s�owa przeszli przez hol w prawo, do wind, iwjechali na pi�tepi�tro. Dotar�szy do pokoju Gropiusa,Francesca za pomoc� kluczyka uwolni�a si� od przykutej akt�wki i postawi�a j� na biurkupod oknem. - Ma pan pieni�dze? - upewni�a si� W�oszka. - Ile? - rzuci� oschle Gropius. -Jak uzgodniono:dwadzie�cia tysi�cy! Gropius wzdrygn�� si� niezauwa�alnie, wystarczy�amu jednakkr�tkachwila,�eby z pokerow� min� wypowiedzie�bezczeln� propozycj�: - Powiedzmy: dziesi��tysi�cy! 92 -To niezgodne z umow�! - odpar�a Francesca gwa�townie, a jej ciemne oczy zza okular�w bez oprawekzab�ys�y z�owieszczo. -Mam polecenie, �eby towar wyda� jedynie w zamianza dwadzie�cia tysi�cy euro. S�dzi�am, �e wszystko jestjasne. Gropiusowisytuacja ta wyda�a si� groteskowa. Negocjowa� przedmiot,kt�rego nigdy nie widzia� i kt�rego warto�ci w og�le nie zna�. A wszystkoto z powodu wpisu w terminarzu Schlesingera. Profesor, z trudem powstrzymuj�c ciekawo��, co znajduje si� w zabezpieczonej akt�wce, u�ywaj�c sformu�owa� us�yszanych od W�oszki, zapyta�: - Czy mog� obejrze� towar? Gropius nie mia� �adnego do�wiadczenia w prowadzeniu ciemnychinteres�w i spodziewa� si�, �e W�oszka b�dziechcia�a najpierw otrzyma�pieni�dze, a dopiero p�niej przeka�e mu towar, dlatego jej reakcja zdumia�a go. Francesca powiedzia�a: - Ale� oczywi�cie, przecie� nie mo�e pankupowa� kotaw worku! Drugimkluczykiem Francesca Colella otworzy�a zatrzaskowy zamekwalizeczki. W przeciwie�stwie do Gropiusa, nie ujawnia�a przy tym �adnych oznak zdenerwowania. Wakt�wce by�a kasetaz matowegometalu, wielko�ci dwadzie�cia na trzydzie�ci centymetr�w,podobna troch� dozabezpieczonych skrzynek, jakich u�ywasi� w bankach. Dost�pu do kasety chroni� sze�ciocyfrowy zamek numeryczny, umieszczony w w�skiejprzedniej �ciance. Gropiusspojrza� pytaj�co na W�oszk�. - Szyfrem jest data urodzenia pana Schlesingera. To, �e tak powiem,dla bezpiecze�stwa. Tymsposobem nawet ja nie mam dost�pu do cennejzawarto�ci. Zna pan przecie� dat� urodzenia swojegocognatoi - Francesca u�miechn�a si� chytrze. - Tak, to znaczy nie, w ka�dym razie nie znam dok�adnie -j�ka� si�Gropius, kt�ry poczu� si� zmia�d�onyi g��boko zdezorientowany. Prawd�m�wi�c, po razpierwszy zacz��w�tpi�, czy w og�lejest w stanie zrealizowa� zamys� samodzielnego rozwi�zania sprawy Schlesingera, bezpomocyz zewn�trz. Wszystko to wpewnej mierze przypomina�o muwydarzeniaw domu, gdzie tak�e dzia�ysi� rzeczy dziwne. "Czy jednak- jak powiedzia� mu g�os wewn�trzny - nie jest to w�a�nie dow�d, �e wszystkieteWydarzenia s� powi�zane? Gropius i W�oszkastali niezdecydowanie naprzeciw siebie. Z ka�d� chwil� ros�a mi�dzy nimi niewidzialna �ciana nieufno�ci. Wko�cu Fran- 93.  cesca Colella przej�a inicjatyw�, wzi�a telefon i poda�a Gropiusowi s�uchawk�. - Niech wi�c pan po prostu zadzwoni do swojego cognato\Gropius kiwn��g�ow�. Teraz chodzi�o o to, by zyska� na czasie. W tej trudnej sytuacji wpad� na pomys�: wybra� w�asny numer i niby cierpliwie czeka�. Po chwili o�wiadczy�: - Przykro mi, ale nikt si� nie zg�asza. - R�wnocze�nie u�o�y�sobiew g�owie planpost�powania i powiedzia�: - Proponuj�, �eby�my nasz interes przesun�li na jutro. Do jutra b�d� ju� zna� szyfr otwieraj�cy zameki razjeszcze skontaktuj� si� z profesorem de Luc� w kwestii ceny. Wydymaj�custa i patrz�cw sufit, jakby �ama�a sobie g�ow� nad w�a�nie wypowiedzianym s�owami, Francesca Colella odpar�a: - Wprawdzie jest to wbrew uzgodnieniom, ale w tej chwilinie widz� innej mo�liwo�ci. -Pani mieszka w jakim� innym hotelu? - ostro�nie zasi�gn��informacji Gropius. W�oszka przytakn�a i si� u�miechn�a: - Hotel, taki jak ten, znacznie przekracza dopuszczalne wydatki kurieradostarczaj�cego warto�ciowe rzeczy! Prosz� mnie zrozumie�, �e przemilcz� nazw� mojego hotelu. Ze wzgl�d�wbezpiecze�stwa, pan rozumie. "Absolutnie profesjonalna" - pomy�la� Gropius i przygl�da� si�,jakW�oszka zamyka kaset� w akt�wce,t� za� przykuwa do przegubu. - Zatem r�wnie� nie mog� pani zaprosi� wieczorem, ze wzgl�d�wbezpiecze�stwa? By�obymi bardzo mi�o. - Oczywi�cie, �enie! - oburzy�a si� Francesca Colella. -Takie rzeczy s� nam surowo zabronione - powiedzia�a to takim tonem, jakbyzrobi� jej jak�� nieprzyzwoit� propozycj�, a przecie� naprawd� chodzi�o mu tylko o sympatyczny wsp�lny posi�ek. Bez w�tpieniaW�oszkaemanowa�a czym� tajemniczym i surowym, cou m�czyzny wyzwalaniskie instynkty, lecz Gropius by� do�� m�dry, �eby wiedzie�, �e takiekobiety przewa�nieswoich r�l nie graj�, lecz je prze�ywaj�. Je�li za�chodzi o surow� W�oszk�, to pewnie sypia�a z walizeczk� przykut� doprzegubu d�oni. - Pozostaje mi wi�c tylko�yczy� pani mi�ego wieczoru- powiedzia�,po czym um�wili si� na nast�pny dzie�, ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa w lokalu, kt�rego adres Francesca napisa�a nakartce. 94 Gregorowi Gropiusowi przesz�a ochotana oper�. Nawet kabaret w Europacenter, kt�regowyst�p�w nie opuszcza� podczas ka�dego pobytu w Berlinie, nie zdo�a� go wywabi� z pokoju w hotelu. Zamiast tego zadzwoni�do Felicii Schlesinger,aby j� poinformowa�, jak wygl�da sytuacja. Tymczasem Felicia wyprowadzi�a si� z hotelu, z�apa� j� wi�c w domunad jezioremTegern. Felicia by�a zdenerwowana i bliska p�aczu. Wolf Ingram, szef specjalnejkomisji, wraz zeswoim o�mioosobowym zespo�emprzewr�cili dom do g�rynogami, przeszukali ka�dy zak�tek, nawet �azienk� i kot�owni�. Gabinet Arna przypomina� pole bitwy: rozrzuconeksi��ki, dokumenty i lu�ne kartki, rozgrzebana zawarto�� pude�. Felicianie by�a w staniesobiewyobrazi�, �eby dziewi�ciuoficer�w policji mog�osi� zachowywa� wten spos�b. Przy tym wyra�niezgodzi�a si� na to przeszukanie, po tym jak Ingram j� przekona�, �e zamachowiecnie czyha na�ycieani Gropiusa, ani jej. Celem by�o zapewne wysadzeniew powietrzedomu, gdzie prawdopodobnie znajdowa�y si�jakie� �lady lub dowody innego przest�pstwa. Ani jedna,ani druga informacjanie mia� w sobie nicuspokajaj�cego. Po dziewi�ciugodzinach policjanciopu�cili dom,wynosz�c pi�� skrzynek dokument�w i materia��w archiwalnych z gabinetuArna. Zostawili formalne potwierdzenie czasowego przej�cia na potrzeby �ledztwa siedemdziesi�ciu czterech jednostek dokument�w. Felicia niemog�a uwierzy�, �e w tych papierach znajdowa�a si� jakakolwiekwskaz�wka dotycz�ca zamordowania Schlesingera. Gropius, kt�ry sam chcia�opowiedzie�o sukcesie, przerwa� jej potok s��w. Felicia s�dzi�a, �eGropius chce j� pogn�bi�, kiedy powiedzia�, �eewentualnemu sukcesowi przeszkodzi�o jedynie to, �e nie zna� daty urodzenia Schlesingera. Nast�pnie zrelacjonowa�, co si� tego dnia wydarzy�o, opowiedzia� o kurierce i metalowej kasecie, kt�ra otwiera si� tylko powprowadzeniu szyfru, jakim jest data urodzenia Schlesingera. Wprawdziebrakowa�o mu dowod�w, mia� jednak podejrzenie, �e Schlesinger by�uwik�any w mi�dzynarodowy przemyt antyk�w, a tutaj w gr� wchodzi�yniekiedy olbrzymie sumy. Podczas gdy Felicias�ucha�a relacji Gropiusa, stara�a si� uzyskaneprzezprofesora informacje sp�jnie powi�za�z rozmowami, spostrze�eniami i zagadkami z przesz�o�ci. Domys�y Gropiusa nie by�y ca�kowiciebezpodstawne. Sama doskonale wiedzia�a,jakimi kwotami operuje si� na rynku dzie� sztuki. Nie by�o te� dla niej tajemnic�, �e istnieje szara stre- 95.  fa obrotu dobrami kultury zrabowanymi przez nazist�w, a tak�e czarnyrynek trefnych towar�w pochodz�cych z w�ama�. Jej samej proponowano kiedy� obraz Rafaela, dwadzie�cia lat wcze�niej wisz�cy w muzeumz Dre�nie, a od tamtej pory uwa�any za zaginiony. Na ka�dymrynku s�czarne owce. Czemu nie mia�oby ich zabrakn�� tak�e w�r�darcheolog�wikolekcjoner�w antyk�w? Tymczasem Gropiusanajwidoczniej opanowa�a gor�czka poszukiwa�. Jak psa go�czego, kt�ry z�apa�trop, nie spos�b goby�o powstrzyma�. Kiedy wspomnia� o��daniu dwudziestutysi�cy euro za tajemnicz�kaset�,Felicia ostrzeg�a go, �eby zostawi� t� spraw�w spokoju albo zawiadomi� policj�. Gropius jednak,oburzony,odm�wi�. Od kilku dni samis� �wiadkami tego, co zostaje ujawnione w trakcie policyjnego dochodzenia. Nic! On, Gregor Gropius,dostarczy dowodu, �e �mier�Schlesingeraby�a dzie�em przest�pczej organizacji, i dlategonie mo�na jego czyni�zani� odpowiedzialnym. Za co� takiego kwota dwudziestu tysi�cyeuro niejest wyg�rowana. Rozmowazako�czy�a si�wi�c drobnym zgrzytem. Mimo to Gropius od�o�y� s�uchawk� zadowolony. Zdoby� cyfry szyfru, kt�ry mia� muotworzy� tajemnicz� kaset�: 12. 10.57. Wcze�niej ni�by�o to um�wione, Gropius pojawi� si� w lokalu, kt�regoadres Francesca Colella zanotowa�a mu na kartce. Znajdowa� si� pod wiaduktem szybkiej kolejki miejskiej przyFriedrichstrasse, otoczony licznymiantykwariatami o r�nym charakterze oferowanych dzie� sztuki i archiwali�w. Mo�na tu by�okupi� stare ksi��ki i czasopisma, zabytkowe meble,a tak�e kosztowne secesyjne lampy, przykurzone malowid�a, historycznekufry podr�ne i dawnezestawy do gry w golfa. W zwyk�ych okoliczno�ciach Gropius sp�dzi�by tutaj p� dnia, uwielbia� bowiem antyki, tym razem wola� jednak tylko zasi�gn�� j�zyka, z trudem bowiem przysz�o mu trafi� podwskazany adres. Lokal ten, ulubionemiejsce spotka� aktor�w,by� niezwykle oryginalny. Na �cianach, a nawetna suficie, wisia�y stare lustra i dawne szyldy reklamowe takichfirm, jakNivea, Persil,Maggi czy 4711. Bia�e kuliste lampy z dwudziestego wieku rzuca�y t�umione �wiat�o na staromodne stoliki ikrzes�a. M�czy�niz brodami,bardzo swobodnie ubrani, na kt�rych czas odcisn��wyra�nepi�tno, g�o�no, jakby mieli co� istotnegodo oznajmienia,rozmawiali o no 96 wych nabytkach albo dobrych interesach z bardzo�adnymi dziewczynami,kt�re pracowa�yw okolicy jakoekspedientki. Wsz�dzie unosi� si� zimnydym z w�dzarnii zapach czosnku, kt�ry zapewnia�naprawd� pikantnysmak zrazom, z jakich s�yn�� ten lokal. Gropius zaj�� miejsce przy pod�u�nym pustym stoliku w ostatnimrz�dzie i zam�wi� berli�skie piwo Weissemit Schuss, czyli z dodatkiemmarzanny. Zastanawia� si�, dlaczegoW�oszka wybra�a w�a�nie tenlokal,w kt�rym co minut� nast�powa� wstrz�s, jakby dochodzi�o do trz�sieniaziemi o sile od czterech do pi�ciu stopni w skali Richtera, spowodowanyprzejazdem przez wiadukt kolejki. Wydawa�o si� to jednak nie przeszkadza� tym, kt�rzy sp�dzali tutajsw�j dzie�. W og�le Francesca Colella stanowi�a dlaGropiusa zagadk�. Jej zachowanie zmusza�o wpewien spos�bdo szacunku, gdy� cho�czu�a si� bardzo niezr�cznie w swojej rolii musia�a pow�ci�ga� swoj� nieufno�� wobec zupe�nie obcego cz�owieka, kt�rywtargn�� w jej prywatne �ycie, to jednak wydawa�a si� obyta z takimi sytuacjami. Zademonstrowa�a opanowanie listonosza, kt�rego w najmniejszymstopniu nie interesuje zawarto�� poczty. Przy tym wiedzia�a zapewnedoskonale, co nosi ze sob� w akt�wce, i napewno nie by�o to jej pierwszezlecenie. Gropius zadawa� sobie nawet pytanie,czyFrancesca naprawd�pracowa�a w firmie dostarczaj�cej przesy�ki warto�ciowe i czy nieby�a bli�ej zwi�zana zprofesorem de Luc�. Nazwiskoprofesora w terminarzu Schlesingera by�o jedyn� wskaz�wk�, jak� posiada�. Oczywi�cie, by�oum�wione spotkanie Schlesingeraz de Luc�. Dlaczego jednak profesornie przyszed� osobi�cie,a zamiasttego przys�a��wiatow�, atrakcyjn�kobiet�? Im wi�cejrozmy�la� o wczorajszym dniu,tym bardziejsobie uzmys�awia�, �e nie zachowa� si� zbyt zr�cznie. Gdzie podzia�a si� jego pewno��siebie, jego swoboda w kontaktach z lud�mi? Ch�odna W�oszka nie�lego onie�mieli�a. Teraz by� z�y na siebie,�e zareagowa� tak� niepewno�ci�,zmieszaniem i wahaniem. Up�yn�o mo�e p�godziny niespokojnegooczekiwania, podczas kt�rego Gropius mierzy� wzrokiem ka�d� kobiet� wchodz�c�do lokalu. A�podskoczy�, kiedy po jego lewej stronie za kontuarem zadzwoni� telefon. Pikantny aromat zraz�w,kt�ry rozchodzi� si� od d�u�szego czasu, wzbudzi�w nim g��d, zam�wi� wi�cdwa klopsy i sa�atk� ziemniaczan�. Dziewczyna, kt�ra przyj�a zam�wienie, mia�a blond w�osy d�ugie do pasa ibia�y 97.  fartuszek si�gaj�cy a� do kostek. Gropius patrzy� nadziewczyn� od ty�ui zastanawia� si�, czy ma �adne nogi. Nerwowomi�tosi�w palcach karteczk�, na kt�rej zanotowa� szyfrmaj�cyotworzy� tajemnicz� kaset�. Wtedyblond kelnerka wr�ci�a do jegostolika i zapyta�a: - Czy pan Gropius? Zirytowany Gropius podni�s� wzrok: - Tak, bo co? Blondynkaw d�ugim fartuszkupo�o�y�a na stoliku przed Gropiusem jaki� papier. - Faks dlapana! -Dla mnie? - zdumiony Gropius wzi�� wydruk dor�ki i przeczyta�: Szanowny Panie/Nie s�dz�,�e jestPan tym, za kogo si� podaje. Je�elipan Schlesingerjest nadal zainteresowany transakcj�, niech si� skontaktuje bezpo�rednio z profesorem deLuc�. FrancescaColella Na chodnikach wzd�u� Unterden Linden wia� zimnywiatr i porywa� li�cie,kt�re jesie� pozostawi�apo�rodku du�ej alei. Gropius postanowi� drog�powrotn� dohotelu "Adlon" pokona� pieszo. Niezbytmocne porywy wiatrusprzyja�y rozmy�laniu, Gropius wykorzysta� wi�c t� okoliczno�� i kontynuowa� wcze�niejsze rozwa�ania. Stopniowo u�wiadamia� sobie jednak,�ema tutaj doczynienia z si��, z kt�r�niejest chyba wstanie sobie poradzi�. Ogarn�� goprzy tym niepok�j,kt�ry szybkoprzerodzi� si� w obaw�, �etakimi samodzielnymi pr�bami rozwi�zania zagadki �mierci Schlesingeramo�e si� jeszcze bardziej uwik�a� w jakie� ciemne kombinacje. Z r�kami w kieszeniach p�aszcza szed� �rodkiem alei, kiedy naglewiatr sypn�� mu w twarz tumanem kurzu. Gropiuswierzchem d�oni pr�bowa� otrze� �zy, kt�re wywo�a�podmuch. Kawiarenki i eleganckie sklepy po obu stronach alei odbija�y si� w ka�u�ach, dlatego niezbyt wyra�niedostrzeg� obok siebie ciemno ubranegom�czyzn�, kt�ry ju� o d�u�szejchwili szed� wtym samym kierunku. Nie przeszkadza�o mu tojednak a�do momentu, gdy m�czyzna ten nagle si� odezwa�: - Profesor Gropius? Do�� ch�odno dzisiaj, prawda? Zbityz tropu niespodziewanym pytaniem, Gropius szed� dalej. Niewiedzia�, co si� dzieje,nie wiedzia� te�, jak zareagowa�. W g�owie jedno pytanie goni�o drugie: "Sk�d nieznajomy zna jego nazwisko? Aje�li 98 go zna, czemu wybra� tak niezwyk�y spos�b nawi�zania kontaktu? Sk�dw og�le wiedzia�, �e on, Gregor Gropius, w�a�nie w tej chwili przechadza si� alej� Unterden Linden? Czy�by by� obserwowany dzie�i noc? Przez kogo i z jakim zamiarem? Czy w�a�nienie wydarzy�o si� to, czegosi� jeszcze obawia�? ". Nie zatrzymuj�csi�, Gropius spojrza� na id�cego obok nieznajomego. Niewysoki kr�py m�czyzna ocienkich,lecz d�ugich ciemnych w�osach,starannie zaczesanychna bok. Twarz mia� uderzaj�co blad�, co ostro kontrastowa�o z jego czarnym ubraniem. Dwurz�dowyp�aszcz, kt�ry mia� nasobie, by� stanowczo za d�ugi dla kogo� jego wzrostu, coczyni�ojego ch�dniemaluroczystym. W�a�ciwie nie robi� wra�enia niesympatycznego, nieby� to jednak kto�, kogo Gropius zaczepi�by na ulicy, pytaj�c o drog�. - Czego pan chce? zapyta� wreszcie, przyjrzawszy si� dok�adniejzewn�trznemu wygl�dowi nieznajomego. Nie chcia� sprawia� wra�enia,�e m�czyzna mocno go wystraszy�. - Ach, nic szczeg�lnego - odpar�nieznajomy. - Przy okazji, mojenazwisko Rodriguez. - Mam nadziej�,�e nie liczy pan na to, �e powiem: "Bardzo mi przyjemnie! "- burkn�� Gropius zez�o�ci� i przy�pieszy� kroku, jakby chcia�si� pozby� towarzystwa Rodrigueza. Ale niski,ubrany na czarno m�czyzna �wawo dotrzyma� mu kroku i wci�� m�wi�, mimo wiatru coraz silniej wiej�cegoodstrony BramyBrandenburskiej. - Chc� pana ostrzec, profesorze Gropius. Powinien pan zaniecha�swojego dochodzeniaw sprawie Schlesingera. Jego �mier� nie ma z panemnicwsp�lnego, szansa za�, �e wyja�ni pan t�o tej sprawy, jestr�wna zeru. Pocz�tkowo Gropius tego nie zauwa�y�, ale terazby� ju� pewien. G��boki g�os i rozwlek�y spos�b m�wienia- tak w�a�niebrzmia� z�owieszczyg�os w telefonie, kt�ry go ostrzega� bezpo�rednio po �mierci Schlesingera. Najch�tniej rzuci�by si�temu niewysokiemum�czy�nie do gard�ai wydusi� z niego, dla kogo pracuje idlaczego Schlesinger musia� umrze�,powstrzyma�o gojednakpozornie nieistotne spostrze�enie. Dotychczaswierzy� w przypadek, ale teraz odrzuci� t� my�l. Od d�u�szego czasu,kiedyRodriguez szed� przy nim,prawym pasem alei powoli jecha�a obok nich ciemna limuzynaz zaciemnionymi szybami. Gropius udawa�, �e nie zauwa�y� tego samochodu, i twardo szed� dalej. Czu� si� jednakmarnie. 99.  - Ta historia nigdy nie doczeka si� wyja�nienia - oznajmi� nieznajomy, patrz�c do�� oboj�tnie przed siebie. Gropius nie zdo�a� ukry� z�o�ci. - Chce pan przez to powiedzie�, �e ju� zawsze b�dzie na mnie ci��y�b��d w sztuce, okt�ry si� mnie oskar�a? Prosz� pos�ucha�! Kimkolwiekpan jest, ani pan, ani �adna organizacja niepowstrzyma mnie przed udowodnieniem mojej niewinno�ci! M�czyzna spojrza� na Gropiusa i u�miechn�� si� ze wsp�czuciem. - �ebym tylko wiedzia�, jak panuto wyperswadowa�. Przecie� poza tymjest pan �wiat�ym cz�owiekiem, azachowuje si� pan jak jaki� Don Kichot. - Kt�ry walczy� z wiatrakami, o ilewiem! -W�a�nie. I wie pan, jaksi� ta walka sko�czy�a! Tymczasem dotarli przed hotel "Adlon", gdzie pewnego podstarza�ego gwiazdora pop wita�a grupa m�odych dziewcz�t. Gropius obejrza�si�za siebie, ale Rodrigueza ju� nie by�o. Dojrza�jeszcze, jak ciemna limuzyna przy�piesza i odje�d�a. W drodze do pokoju na pi�tym pi�trzeGropiusa ogarn�o z�e przeczucie. Winda jecha�a niesko�czenied�ugo, zanim dotar�a na miejsce. Gropius szybkim krokiem przeszed�korytarzem do swojego pokoju, w�o�y�klucz do zamka, otworzy� drzwi pchni�ciem i w��czy� �wiat�o. Waha� si�,czy wej�� do pokoju. Od wielu dni �y� w�r�dl�k�w i wyobra�e�, kt�reniejednokrotnie si� urzeczywistni�y. Teraz Gropius cierpia� na urojenie, �epodczas jego nieobecno�ci kto� wszed� do pokoju. Oczywi�cie nerwy mia�napi�te i nie by�o mu �atwo poradzi� sobieze sprzeczno�ciami, kt�re odniedawnawyznacza�y jego �ycie. "We� si� wgar��! " - powiedzia� w my�lach do siebie i wkroczy� do hotelowego pokoju. �wiat�o sprawi�o, �e atmosfera sta�asi� przytulna, nie by�ote� wida�niczego niepokoj�cego. Gropius zatrzyma� si� i nas�uchiwa�. Za oknemszumia� jesienny wiatr, z �azienki dochodzi�obrz�czenie �wietl�wki. Pchn��drzwi prowadz�ce do �azienki. Jeden z r�cznik�w zsun�� si� z wieszaka. Tajemniczy znak? Gropius otworzy� wbudowan� w�cian� szaf�. Zadawa�sobie pytanie, czy koszule nie wisz� jako� inaczej, ale nie by� w stanie tegostwierdzi�. �adnych �lad�w rewizji nie ujawnia�a r�wnie� jegowalizka,wkt�rej mia� rzeczy napodr�. Gropius wzi�� g��boki wdechi g�o�no wypu�ci� powietrze z p�uc. By�bliski p�aczu, nie z powodu smutku, ale z rozpaczy. S�dzi�, �e w Berlinie, 100 trzymilionowym mie�cie, b�dzie bezpieczny, z dala od wydarze�, kt�re takgo dr�czy�y. Teraz poczu� si� jeszcze bardziej obserwowany ni� kiedykolwiek wcze�niej. Chwyci� za telefon. - Prosz�mi przygotowa� rachunek- powiedzia� cicho. - Wyje�d�am. Natychmiast.  ROZDZIA� 5 Z lotniska w Monachium Gropius pojecha� prosto do Felicii nad jezioroTegern. Od dwudziestu siedmiudni �y� w stanie ogromnego napi�cia. Ju� nie umia�sobie przypomnie�, jak si� funkcjonuje bez tegostrachu i niepokoju, kt�ry teraz stale mu towarzyszy�. Czasem mia� wra�enie,jakby �ruba okr�towa wkr�ca�a mu si� w g�ow�, mieszaj�c wspomnienia,prze�yciai domys�y w jedn� g�st�, nieprzejrzyst� brej�. Kiedy Gregorprzyby� do domuSchlesinger�w, Felicia zd��y�a ju�usun��najbardziej ra��ce �lady przeszukania. Zrelacjonowa� jej swoj�nieudan� podr�, nast�pnie Felicia opowiedzia�a o pewnym ciekawymodkryciu. W teczce m�a, kt�r� oddano jejw klinice, znalaz�a karteczk� z numeremtelefonu. Poniewa�nie by�o przy nim �adnego nazwiska,pocz�tkowo nie zwr�ci�a uwagi na t� karteczk�, ale potem numer zprefiksem kierunkowym Monte Carlo wzbudzi� jej ciekawo��, po prostuwi�c tam zadzwoni�a. W tym miejscu Feliciazrobi�a bardzo wymown� pauz�. -1co? - zapyta� niecierpliwie Gropius. Po dw�ch do�� frustruj�cychdniach wBerlinie, kt�re zamiast co� wnie�� dosprawyi umo�liwi�wyja�nienie w�tpliwo�ci, wp�dzi�y go w jeszcze wi�ksz� bezradno��, Gropiusnie mia� ju� nerw�w, �eby znosi� takie tortury. Kto si�zg�osi�? -S�u��ca niejakiego doktora Fichtego. - Fichtego? Naszego Fichtego? Niemo�liwe. 102 - S�u��ca powiedzia�a, �e doktor Fichte przebywa obecnie w Monachium. Chyba �echc� rozmawia� zpani� Fichte. "Tak - powiedzia�am. - Chc� rozmawia�". Wtedyodezwa� si� kobiecy g�os. Powt�rzy�am swojepytanieo doktora Fichtego, a tamta kobieta odpowiedzia�a �amanym niemieckim, pewniejest Francuzk�, �e doktorFichte jest uchwytny w Monachium, i poda�a mi jegomonachijski numer. Po czym od�o�y�a s�uchawk�. Wybra�amwi�c ten numer i niech panzgadnie, ktosi� zg�osi�? - Poj�cia nie mam! -Pani Fichte! W ka�dym razie twierdzi�a, �ejest pani� Fichte. Tutaj jest tennumer. Gropius potar� twarz d�oni�i j�kn��. Tego by�o troch� zadu�o na jeden raz. Nie,tego by�o poprostu zbyt wiele! Po chwilizastanowienia Gropius pokr�ci� g�ow� i powiedzia�: - Lekarz naczelny doktor Fichte? Ten pedant, ten drobnomieszczanin parexcellence? Tenma�ostkowy m�d�ek? Nie, nie chcemi si� w to wierzy�. Felicia wzruszy�a ramionami. - W ka�dym drobnomieszczaninie tkwi ma�y �wiatowiec! -Ale przecie� nie Fichte! Fichte w Monte Carlo to jak Eskimos napla�y Copacabana czy kardyna� w domu rozpusty. Chocia�. - Chocia� co? -C�, gdytak pomy�l�,�e widzia�em razem Prasskova i Fichtego, i �enajwidoczniej istnieje powi�zanie mi�dzy Prasskovem a mafi� handluj�c�narz�dami, to m�j pogl�d jednak zaczyna si� chwia�. Czy�bym si�a� takpomyli� co do Fichtego? Z wielkim trudem Gropius oswoi�si� z my�l�, �e lekarz naczelnyzkliniki by� mo�eodgrywa� zupe�nie inn� rol�ni� ta, kt�r� Gropius muprzypisywa�. Tak czy inaczej, prowadzi� podw�jne�ycie. Nawet arty�ciesprawia trudno��, �eby z twarzyuczciwego cz�owieka wyczarowa� szata�skieoblicze. Wi�c jednak? Fichte pacho�kiem mafii? Felicia�ledzi�a my�li Gropiusa, jakbyumia�a czyta� ze zmarszczek najego czole. Po chwili milczenia zapyta�a: - Ale Schlesingerowiwszczepiono przecie� narz�d zgodnie z procedurami medyczno-prawnymi? Prosz� mi powiedzie� prawd�, profesorze! -Tak, oczywi�cie, co te� panichodzi po g�owie! - zirytowa� si� Gropius. -Przy mojejpozycji nie musz� pl�ta� si� w �adne m�tne interesy. Nie, to wykluczone. To ca�kowicie absurdalne! 103.  -Tak tylko sobie pomy�la�am - powiedzia�a Felicia usprawiedliWIaj�co. - Wiemy ju� teraz, �e Arno mia� do�� pieni�dzy. M�g� sobiekupi� w�trob� na czarnym rynku, nawet gdyby cena wynosi�a milion. Nie mia�abym mutego za z�e, zwa�ywszy na niedob�r narz�d�wdo przeszczep�w. Chcia� �y�. Gropius si� rozz�o�ci�. - W niemieckiej klinice co� takiego jest nie do pomy�lenia. Arno Schlesinger zosta� wybrany przez system przydzielaj�cy ELAS, by�a potwierdzonazgodno�� mi�dzy dawc� i biorc�. I mia� odpowiedni poziom priorytetu. Feliciaodebra�a tojako wyrzut. Milcza�a. Zn�w wi�c powr�ci�a tasama nieufno��, kt�ra zawsze wkrada�a si�mi�dzy nich, kiedy tylko pojawia�y si� trudno�ci. W�a�ciwie musieli by�sprzymierze�cami, zjednoczonymi przezwsp�lny problem,ale niepewno��tego, jak dalece jedno mog�o drugiemu naprawd� zaufa�, oddala�a ich odsiebie. Ka�de wi�c odda�osi� w�asnym rozmy�laniom. Felicia nie chcia�a przyj�� do wiadomo�ci, �e Gropius wr�ci� z Berlina z pustymi r�kami - podejrzewa�a, �e jednak wydarzy�o si� tamco�, co profesor przemilcza. Gropiusowi z koleitrudno by�o pogodzi� si� z pora�k�. Gryz�o go, �e Felicia odkryciem jednego numeru telefonicznego osi�gn�a w tych okoliczno�ciach wi�cej ni� on swoimi pracoch�onnymi poszukiwaniami. W tym stanie u�alania si� nad sob�, co dotychczas by�o mu ca�kowicieobcei czym u innych pogardza�, Gropiuswpad� jednak na pewien pomys�. Zafascynowany w�asnymkonceptem, wsta�,mrukn�� kr�tkie przeprosinyi pojecha� dodomu. W siedzibie Federalnej S�u�by Wywiadowczej w Pullach panowa�o wielkienapi�cie. P�nym popo�udniem SIGINT wy�apa� kolejnye-mail, kt�regotre�� w normalnych warunkach nie zainteresowa�aby Wydzia�u Drugiego,alarm wywo�a� jednak kod "IND"jako podpis elektronicznej wiadomo�ci,kt�r� tymczasem do pami�ci urz�dze� poszukuj�cych wprowadzi� Heinrich Meyer, szef Signal Intelligence. Meyer, jak zawsze wszarym garniturze, nie by� w stanie powstrzyma�u�mieszku, kiedy tu� pogodzinie siedemnastej przes�a� przej�ty e-mail namonitorUlfaPetersa, szefa Wydzia�u Pi�tego - Wydzia�u do spraw Rozpoznania Operacyjnego. Peters, oficjalnie odpowiedzialny zaspraw�, ju�sobie po�ama� z�by na kodzie"IND". Poszed�ka�dym mo�liwym tropem, 104 kt�ry od szpiegostwa przemys�owegoprzez handel narkotykami prowadzi�do mi�dzynarodowego terroryzmu. Peters by� naprawd�wytrwa�ym psemgo�czym, kt�ry szybko si� nie poddaje, ale w tym wypadku szybko si� zniech�ci�, �eby nie powiedzie�: zw�tpi�, niemal si� podda�. Po prostu nie mia�ju� ochotyzajmowa� si� problemem, zakt�rym by� mo�e kryjesi� jaka�niewinna historia. W g��bi duszymia� nadziej�, �e sprawa si� rozmydli,takjak tosi� dzieje z dwiema trzecimi wiadomo�ci przej�tych przez s�u�by. Jego nadzieja jednak si� niespe�ni�a. Niezadowolony, wsparty na �okciach, odczyta� tekst na monitorze: E-mail, godz. 16.20,IND, klinika MUC: Nadal czekamy na meldunek o wykonaniu. Mamywra�enie, �ena �wieciejest zbyt wielu szperaczy. By�oby wskazane pozby�si� ich �agodn� perswazj�. Cel u�wi�ca �rodki. IND. Peters uderza� palcami po biurku. - "IND", "IND"- powtarza�szeptem, wpatruj�c si� nieprzerwaniew monitor. Chwil� p�niej w drzwiach pojawi�a si� przypr�szona siwizn� g�owa Meyera. - I co? - zapyta� wyzywaj�co, zamkn�wszy za sob� drzwi. - Co "i co"? - odpar� zdenerwowanyPeters. - Pytam, czy ma pan jaki� trop, jaki� punkt zaczepienia. Peters ponownieprzeczyta�tekst na monitorze, powoli, s�owo po s�owie, jak modlitw�, jakbychcia� si� go nauczy� na pami��. W ko�cu wskaza� palcem s�owa "�agodn� perswazj�". Meyer pokiwa� g�ow�. -Wprawdzie tonie nale�ydo moich obowi�zk�w, ale nie jest to tak�e zakazane. To znaczy, �ledzenie pa�skiegotoku my�li. Zestawienie s��w"�agodna perswazja". - Wiem - przerwa� mu Peters. -To sformu�owanie wskazuje do��Jednoznacznie na "szacowne towarzystwo". - Czyli mafi�. -Dawniej ludzie cim�wili o zabijaniu, dzi� s�bardziej eleganccyw sformu�owaniach, m�wi� o �agodnej perswazji, alechodzi im o to samo. S�dz�, �e musimy si� z czym� takim liczy�! 105.  - A kod "IND"? -Tonie jest �aden kod, w ka�dym razie nie w sensie szyfru u�ywanego przez tajn� organizacj�. Dzi�ki analizie komputerowej stworzyli�mylist� wszystkich mo�liwych do stworzenia, przede wszystkim wszystkichlogicznych kombinacji s��w niemieckich i angielskich. Wynik by� bardzo. komiczny: z ponad tysi�ca mo�liwych kombinacji system poda� dwie�ciekombinacji o znanych znaczeniach, kt�re posegregowanena dziedzinyterroryzm, narkotyki, handel i przemys� nie przynios�y w kwerendzie anijednego sensownego skr�tu. Sorry, wynik negatywny. Niemal z obrzydzeniem Meyer patrzy�na monitor. Mru�y� przy tymoczy i marszczy� nos. - I podobniejak tamta pierwsza wiadomo��, ten e-mail jest utrzymany w tonie absolutnie niezwyk�ym dlatych kr�g�w. Brzmi raczej jaktelegram od z�ej te�ciowej. - Kt�rym jednak z pewno�ci� nie jest! -Oczywi�cie, �enie jest. Musi tutaj chodzi� o organizacj�, kt�ra mapoczucie pe�nego bezpiecze�stwa. Nadawc� jest, jak zapierwszym razem,telefon satelitarny lub kom�rka w sieci wschodniego Morza �r�dziemnego, a odbiorc� ��cze w klinice. Peters za�mia�si� z gorycz�. - Jak ju� m�wi�em, s� to zimnizawodowcy. Stosuj� zupe�nie nowystyl przest�pczo�ci. - Pan m�wi w liczbie mnogiej, Peters? -C�,w pierwszym e-mailu nie pojawi� si� �aden zaimek osobowy,kt�ry pozwala�by wnioskowa� o jednym lub kilkunadawcach. Przy tymdo adresata zwracano si� per "ty". Tutaj- Peters wskaza� na monitor - jestdok�adnie odwrotnie. W og�le nie ma zwracania si� doadresata. Za tonadawcy ujawniaj� si� wliczbie mnogiej: "my czekamy" i "my odnosimywra�enie". Innymi s�owy, mamy tutaj do czynienia z jednym u�pionymszpiegiem w klinice, kierowanym prawdopodobnieprzez jak�� organizacj�z siedzib� w Hiszpanii. - By�o nie by�o, zawsze co� nowego - zauwa�y� Meyer w przyp�ywiesarkazmu. Jak zamierza pan dalejdzia�a�? - Najpierw przeanalizujemy dob�r s��w w tym nowym e-mailu i por�wnamy z pierwszym, a nast�pnie wsp�lnie b�dziemy si� modli�, �ebymafiosi wys�ali jeszcze wiele e-maili, kt�re naprowadz� nas na ich trop. 106 - W takim razie prosz� mnie zawiadomi� o terminie. -Coma panna my�li? - Termin tych wsp�lnych mod��w, Peters! Ch�tniewezm�w nichudzia�. Rita zawsze by�a na miejscu, kiedy by�a potrzebna, i Gropius czasem wstydzi� si� swojego egoistycznego zachowania. Co prawda by� zawsze wobecniej uczciwyi nie robi�jej �adnych nadziei, �e z ich romansu mo�e kiedykolwiek powsta� powa�ny zwi�zek. Rudow�osaasystentka zajmuj�casi� zdj�ciami rentgenowskimi wydawa�a si� jednak zadowolona z tego,co by�o mi�dzy nimi, a gdy nazywa� j� the sexiest girl in theworld, by�aszcz�liwa. By� mo�e mia�a te� nadziej�, �e Gropius z czasem zmieni nastawienie. Istniej�takie kobiety, na kt�renie zas�u�y� sobie �adenm�czyzna na �wiecie. Kiedy Rita przyjecha�a do Gregora tu� po tym, gdy do niej zadzwoni�, liczy�a w�a�ciwie na to,�e sp�dz� wsp�lnie noc. Dlatego nie zdo�a�a ukry�rozczarowania,kiedyGropiuswtajemniczy� j� w sw�jplan. Potrzebowa�kopii listy oczekuj�cych z ELAS - Eurotransplant Liver AUocation System,czyli z systemu przydzielania narz�d�w do przeszczepu,w dodatkurejestru o poziomach priorytetu od T2do T4, z uwzgl�dnieniem regionupo�udniowych Niemiec. To co brzmi tak zawile, mo�na by�o minimalnymwysi�kiem wydoby� z dowolnego komputera w klinice podwarunkiemwpisania has�aPUGH. Gropius poprosi� Rit�, aby wykona�a to zadaniemo�liwiedyskretnie. Nazajutrz Rita zjawi�a si� u Gropiusa wobcis�ym zielonym pulowerze, zapieraj�cym dechw piersiach - takim, �e normalnemu facetowi po prostu odebra�oby rozum. Gregor jednakod d�u�szegoczasu nieby� normalnyi wypatrywa� tylko co oczywi�cienie usz�o uwadzeRity-- wydruku komputerowego, nakt�rym by�o blisko trzysta nazwisk i adres�w, numery telefon�w, poziomy priorytetu i punktacje. Trzysta los�wludzi, z kt�rych wielu marnie sko�czy, poniewa� jestza ma�o narz�d�wdo przeszczepu. Istnia�ytylko dwie mo�liwo�ci,�eby by� wykre�lonym ztej listy- mo�liwo�ciskrajnie r�ne. Mo�liwo�� numer jeden: dzi�ki udanej transplantacji narz�du. Mo�liwo��numer dwa: wskutek �mierci,gdy� nie by�o narz�du do dyspozycji. 107.  Gropius wiedzia�, �e prawdopodobie�stwo sukcesu nie jest szczeg�lnie du�e, ale jego pomys� nie wydawa� si� tak zupe�nie beznadziejny. Czyta�alfabetyczny wykaz, a� jego wzrok zatrzyma� si� nagle na pozycji numer dwadzie�cia siedem: Werner Beck,urodzony w 1960 roku,zamieszka�y w Starnbergu przy Wiesensteig 2, poziom priorytetu T2. "Werner Beck? " Zdziwiony Gropiusprzesta� czyta�. "Ten fabrykant konserw z kiszon� kapust� i kochanek Veronique? " Wprawdzie niezna� jegowieku, zato wiedzia�, �e Beck mieszka w ogromnej willi nad jezioremStarnberg. Zdumia�o go nie tylko to, �e nazwisko Becka by�o na li�cieos�boczekuj�cych, ale tak�e poziom priorytetuT2. Oznacza�on ostr�dekompensacj� narz�du, czyli ca�kowite za�amanie funkcji w�troby cz�owiek z T2 to p� cz�owieka, albonawet mniej. "I z kim� takim Veroniquemia�a mie� romans? " Ju�dawno Gropiusrozwin�� w sobie zmys� wyczuwania niezgodno�ci, to za� by�a w�a�nie sytuacja, kt�ra rodzi�a wielepyta�. Wsiad� wi�c dostarego japo�skiego samochodu terenowego, kt�ry zostawi�a muVeronique, i pojecha� autostrad�na po�udnie. P�na jesie� przypomnia�a o swojej lepszej stronie i pozwoli�a b�yszcze� �a�cuchowi alpejskich szczyt�w. Po dziesi�ciuminutach Gropius zjecha� z autostrady i z trudem przedar�si�przez korkido zat�oczonej miejscowo�ci, w kt�rej mieszka�o wi�cejmilioner�w ni� w jakimkolwiek innym niemieckim mie�cie. Po kr�tkimposzukiwaniu odnalaz� Wiesensteig, eleganck� ulic�ze wspania�ymi willami, izaraz na jejpocz�tku dom znumerem dwa. Wysoka brama wjazdowa zkutego �elaza by�a otwarta, a natrawnikuz �ywop�otami i niskimi drzewami otaczaj�cym jednopi�trowy dom by�owida� starszego, elegancko ubranego kamerdynera, kt�ryby� zaj�ty sk�adaniem bia�ych mebli ogrodowych i ustawianiem ich w stos przed wej�ciemdo piwnicy. Na drodze wjazdowej sta� zaparkowany bentley azure w kolorze butelkowej zieleni, samoch�d, kt�ry nawet w takim miejscu �ci�ga�na siebie uwag� i podziw. R�wnie� Gropius zapatrzy�si� z podziwem na pot�ny samoch�d,dlatego nie zauwa�y�,�e od ty�upodszed� do niego gospodarz. Pan pozwoli! Profesor przerazi� si� tym, cozobaczy�,przy czym bez w�tpienia musia�o chodzi� o Becka. Przerazi� si�, poniewa� wyobra�a� sobie wysportowanego m�odego m�czyzn�, ponadto m�odszego od siebieo kilka lat. 108 Tymczasem sta� przed nim cz�owiek przedwcze�nie postarza�y, wymizerowany, �ysawy, o zniszczonej twarzy i zapadni�tej piersi - cz�owieknaznaczony ci�k� chorob� w�troby. Po�o�y� swoj� torb� z kijami do golfana tylne siedzenie bentleya inawet nie zwr�ci� uwagi, kiedy Gropius powiedzia� doniego: - Czy pan Beck? Nazywam si� GregorGropius. Beck znieruchomia�. Trwa�o d�u�sz� chwil�, zanim wyszed� sl? z otwartych drzwi swojego wozu i odezwa� niezbyt przyjaznyn tonem: -No i? Dopiero teraz Gropiusowi przysz�o do g�owy, �e w �aden spos�b niejest przygotowany narozmow�z kochankiem swojej by�ej Odpowiedzia� wi�c r�wnie niestosownie co bezradnie: - Mia�em przyjemno�� odst�pi� panu moj� �on�. -Ach! - odpar� Beck i zmierzy� Gropiusawzrokiem od st�p do g��w. - By�o j�sobielepiej zatrzyma�, doprawdy! - Zamkn�� prawe drzwi i przeszed� na drug� stron�samochodu. Gropius os�upia�. - Nie rozumiem pana. -C� tu jest do rozumienia? - w�ciek� si� Beck. -By�o, min�o. I tonie wczoraj! -Po czym nagle wybuch�: - Kiedy czu�em si� okropnie, kiedy lekarze dawali mi nieca�e p� roku,wtedy Veronique udawa�a wielk�mi�o��. Niestetyo wiele za p�no zrozumia�em, �e polowa�a wy��cznie na spadek. By� mo�e powinienem cz�ciej spogl�da� wlustro, wtedy bymsobie u�wiadomi�,�e ona chcia�a nie mnie, tylko moich pieni�- dzy.Kiedyp�niej zacz�o si� moje nowe �ycie, mi�o�� szybko si� sko�czy�a. Co pan ma na my�li,m�wi�co rozpoczynaniu nowego �ycia? Beck wzdrygn�� si�, po czym oznajmi� bezczelnie: - Nie s�dz�, �eby panato dotyczy�o. Nie mamy zesob� absolutnie nic wsp�lnego. Prosz� mnie niezatrzymywa�, musz� jecha� na golfa! Gropiusby� sobie w stanie wyobrazi�, jak nieprzyjemne dla Becka by�oto niespodziewane spotkanie. Nie wzi�� mu wi�c za z�e,gdy tamten bez po�egnania wsiad� do bentleya i odjecha�, zmuszaj�c silnikdo g�o�nego warkotu. Samochody cz�stomusz� cierpie� za sfrustrowanych pasa�er�w. W ogrodzieprzy domu wci�� uwija� si� kamerdyner. �ledzi� spotkanie z oddali, nies�ysz�c, o czym mowa. W nadziei, �e dowie si� wi�cej natemat jego szefa, Gropius podszed� dostarszego m�czyzny i nawi�za� 109.  niewinn� rozmow�. Kamerdyner, �wiadomy swoich obowi�zk�w, odpowiada� uprzejmie, a� w ko�cu zapyta�: - Pan jest znajomym pana Becka? -Tak,przezpewn� wsp�ln� znajom�. Jak s�ysz�, znowu dobrze musi� wiedzie,mam na my�li zdrowie! - Bogu dzi�kowa�! Okropne by�o przygl�danie si�,jak pan Beckz ka�dym dniem coraz bardziej si� rozsypywa�. - W�troba, prawda? Kamerdynerw zamy�leniu pokiwa� g�ow� ipowiedzia�, patrz�cw ziemi�: - Ci�ka operacja, alewszystkoposz�odobrze, pan Beck przecie�wci�� jest m�ody. -I kosztowna! - �e jak? -C�, operacja nietylko ci�ka, ale tak�e kosztowna. Kamerdyner za�mia� si�,po�o�y� d�o�na brzuchu i powiedzia�: - Pan Beckmawia zawsze z r�k� na brzuchu: "Karolu - bo mam naimi� Karol- tutaj nosz� ze sob� p� domu". -A� tak to kosztowne? - Gropiusuda� zdziwienie. Kamerdyner Karol machn�� r�k�. - Nie trafi�o nabiedaka,pan Beckm�g� sobie pozwoli�na now�w�trob�. Kto�taki jakja poszed�by n�dznie dopiachu. Takie jest �ycie - Karolzabra� si� zn�w za swoj� robot�. - Panwybaczy! - Wie pan mo�e, gdzie operowanopanaBecka? - dopytywa� si� Gropius. Kamerdyner znieruchomia�, odwr�ci� si� i spojrza�na Gropiusa podejrzliwie. - Po co topanu wiedzie�? -Po prostu mnie to ciekawi, i tyle. Cz�owiek ten, przed chwil� jeszcze taki przyjazny, odchyli� g�ow� doty�u, przymkn�� oczy i odpowiedzia� ch�odno: - Drogi panie, nie jestem upowa�niony do udzielania informacji o prywatnych sprawach pana Becka. I tak ju� za wiele powiedzia�em. Ateraz prosz� uprzejmie opu�ci� teren. -Ju� dobrze - mrukn�� Gropius pojednawczo. -To nie jest nic wa�nego. Gropiusodwr�ci� si� i odszed�. Do�� ju� us�ysza�,a nawet wi�cej ni� do��. "Chciwe babsko z tej Veronique". 110 W siedzibie specjalnej komisji przy Bayerstrasse panowa�a atmosfera rozdra�nienia. Biuro Ingrama przypomina�o zakurzone archiwum niezale�nego naukowca. W k�cie fikus, pod oknem kaktusy. Akta, notatki,planyi dokumenty, kt�re zabraliz gabinetu Schlesingera, ��cznie siedemdziesi�t cztery jednostki, le�a�y roz�o�one na sto�ach i na pod�odze lub by�yprzyczepione pinezkami do �cian i szafek. W�r�dnich znajdowa� si� wycinekz gazety z nag��wkiem: "Tajemniczy zgon w klinice uniwersyteckiej". Sze�ciu policjant�w stara�o si�, powtarzaj�c szeptem niezrozumia�eteksty,znale�� w tej masie notatekco�, co przynios�oby odpowied� na pytanie,dlaczego Arna Schlesingera zabito w tak niezwyk�y spos�b. Wolf Ingram, szef komisji dosprawy zab�jstwa Schlesingera, niemalznikn�� za stosem papier�w, kt�ry pi�trzy� si� na jego biurku. By� w szczeg�lnie z�ym nastroju,doszed� bowiem do wniosku, �e analiza tych dokument�w nie posuwaich naweto krok do przodu. Ponadto rozszyfrowaniedokument�w wymaga�o udzia�uspecjalisty,kt�ry rzekomeskr�ty czykodyjakjabrud lub KaraT�pe,zidentyfikowa�by jakoniewinne miejscawykopalisk, oszcz�dzaj�c im wielu zgadywanek. To, �e Schlesinger rozmaitym instytutom naukowym zleci� analiz� znalezisk, nie czyni�o jeszczearcheologa szczeg�lnie podejrzanym. Ingramograniczy� si� wi�c dotego,�eby na podstawie dokument�w stworzy� list� miejsc na�wiecie, w kt�rychprzebywa� Schlesinger. By�a to zatem najmniej sprzyjaj�ca chwila, na jak� m�g� trafi�prokurator Markus Renner, kt�ry wciemnej dwurz�dowce, z czarn� akt�wk� w r�ce, odwiedzi� komisj� specjaln�, abydowiedzie� si� o aktualny standochodzenia. - Minister spraw wewn�trznych za��da� okresowego sprawozdania! -powiedzia� z dum�. Przy tym szk�a w jego okularach bez oprawek b�yska�y z�owieszczo. - To niech sobie za��da�! - burkn��rozstrojony Ingram. -W takimrazie prosz�przekaza� panu ministrowi, �e dotarli�my do informacji natemat czterech fragment�w czaszki pewnego cz�owieka! M�ody prokurator zrobi� zaciekawion� min�. - Fragmenty czaszki? To niesamowite! -Tutaj, prosz� spojrze�! - Ingram z niesmakiem pomacha� Rennerowiprzed nosem arkuszempapieru. -Cz�owiek,z kt�rego czaszki pochodz�te fragmenty, �y� w Galilei i nale�a� do paleoantrop�w,chocia� wykazywa� 111.  ju� cechy neoantrop�w. Schlesinger zajmowa� si� zagadnieniem, czy pierwotny posiadacz tej czaszki by� raczej neandertalczykiem, czy ju� homosapiens. Pan minister mo�e sobie zreszt� obejrze� t� czaszk� w MuzeumArcheologicznym w Jerozolimie! Cz�onkowie specjalnej komisji wybuchn�li g�o�nym �miechem, a Renner poczerwienia� na twarzy. Z nagan� w g�osie oznajmi�: - Moi panowie, uwa�am, �e by�oby wskazane, gdyby�cie zwi�ksz� powag�podeszli do sprawy. Nie chodzi tylko o morderstwo. Je�li si� oka�e,�eSchlesinger by� cz�onkiem jakiej�siatki terrorystycznej, a my prowadzili�my dochodzenie tylko jednotorowo, to i pan, i ja mo�emy si� po�egna� z robot�. Na to Ingram wsta�, prezentuj�c Rennerowi swoje stukilogramowecielsko, i z za�o�onymi r�kami powiedzia�: - Panie prokuratorze! W ci�gu ostatnich dni mia�em do czynieniawi�cej ze starymi ko��mi ni�z �ywymi lud�mi. Pan jest pierwszym �ywym cz�owiekiem od wielu dni. Niebawemb�d� m�g� jecha�na BliskiWsch�djako kopacz. Niech�e si� pan pogodzi z tym, �e te zabezpieczonedokumenty to tylko strata czasu. - To by�eksperyment. -Eksperyment! - powt�rzy� Ingram z gorycz�. -Ten eksperymentkosztowa� nas p�tygodnia! Sprawa Schlesingera od samegopocz�tkuwykazywa�a tak niezwyk�e cechy,�e tylko niezwyk�ymi �rodkami mo�nauzyska� rozwi�zanie. - Co pan zatem proponuje? - zapyta� Renner wynio�le. Ingram pokiwa� g�ow�, jakby chcia� powiedzie�: "Te� bym chcia�wiedzie�". Nie odpowiedzia� jednak. - Sam pan widzi -stwierdzi�Renner arogancko. Zdj�� okulary i zacz�� polerowa�szk�a bia�� chusteczk�. - Sampan widzi - powt�rzy�triumfalnie. Ingram usiad� zpowrotem za biurkiem i poprawi� monitor, modelnale��cy ju� do przesz�o�ci. Naglepodskoczy� jak ra�ony pr�dem,nachyli�si�i przeczyta� na monitorze e-mail, kt�ry w�a�nie przyszed�: BND - SIGINT, Wydzia� Pi�ty, Specjalna Komisja do sprawy zab�jstwa Schlesingera, WolfIngram: Dzi� rano o godzinie 6. 50przechwycono nast�puj�cy e-mail z kodem "IND", nadawca: numer wewn�trzny kliniki wMonachium, adres docelowy: 112 Hiszpania, szczeg��w nie ustalono. Cytat: "Niestety naszeplany spe�z�yna niczym. Akta idokumenty w niew�a�ciwychr�kach. Teraz nale�y si� liczy� z najgorszym. Prosz� o noweinstrukcje. IND". Ingram rzuci� Rennerowi trudne do zinterpretowania spojrzenie, po czym odwr�ci� monitor w jegokierunku. Przeczytawszy wiadomo��, prokurator zmarszczy� czo�o i w�a�ciwymsobie tonem wy�szo�ci stwierdzi�: - Ingram, to jest wyzwanie dla panai pa�skiegozespo�u. Zatem powodzenia! Ingram, zwykle do�� opanowany i uprzejmy, cho� nikt by si� po nimtakich cech nie spodziewa�, teraz poblad�. Murau za�, kt�ry zna� go lepiejni� kt�rykolwiek z pozosta�ych policjant�w, czeka� trwo�liwie na reakcj�Ingrama. Wiedzia�, co to oznacza,kiedy Ingram robi� si� blady jak umywalka w dworcowej toalecie. I tym razem nieby�o inaczej. - M�ody cz�owieku - zacz�� cicho Ingram, czyni�c aluzj� do m�odegowieku Rennera, po czym kontynuowa� z wi�ksz� gwa�towno�ci�:- Odstworzenia specjalnej komisji dziesi�� dni temu harujemy jak wo�y, �ebypowoli zbli�y� si� do rozwi�zania tej sprawy. P� kliniki przewr�cili�my dog�ry nogami, opr�niali�my szafki i przeszukali�my�mietniki. Wszyscy,jaktu jeste�my, mamy serdecznie do�� zapachu karbolu. Sprawdzili�my- wzi�� z biurka pi�� grubych skoroszyt�w i rzuci� je przed Rennerem nast� - prawie dwustu pracownik�w kliniki,kt�rzy mogli nam dostarczy�jakiej� wskaz�wki na temat zbrodni. Zrekonstruowali�my, minuta pominucie, drog� narz�du doprzeszczepu od jego pobrania we Frankfurciedochwili jego wszczepienia Schlesingerowi, rozmawiali�my z ka�dym, ktom�g� mie� kontakt z walizeczk� do transportu narz�d�w. I na to przychodzi pan, �wie�o ogolony, w tym swoimdyrektorskim p�aszczyku, i gadao wyzwaniach! Jak pans�dzi, co robili�my przez ostatniedni,kiedy pan naswoim biurku przek�ada� papiery z prawa na lewo? Ta sprawa ju�taka jest: niezwyczajna i niepor�wnywalna z �adn� inn�. A je�li mamby� szczery,to do tej poryw�a�ciwie niewiemy nic. Nic ponad to, �e pewien cz�owiekzosta� zabity w osobliwy spos�b, cz�owiek, kt�rego mo�naby�o wyeliminowa� mniejszym nak�adem si� i mniej ryzykownie. A teraz prosz� naszostawi� w spokoju, mamy robot�! 113.  Podczas gdy wsp�pracownicy Ingrama, tworz�c wok� prokuratorap�kole, z u�mieszkami �ledzili to besztanie, ten sta� tam jak zmok�y pudel. Gdy jednak tylko Ingram sko�czy�, chwyci� swoj� akt�wk�, odwr�ci� si� napi�cie i pomaszerowa�ku drzwiom. Zanim je za sob� zatrzasn��, powiedzia�jeszczecicho, st�umionym g�osem zdradzaj�cym wewn�trzneporuszenie: - To b�dzie mia�ojeszcze ci�gdalszy! Jestem prokuratorem, a nie jakim� g�upim uczniakiem! 7 Budynekprzy Hohenzollernstrasse pilnie wymaga� remontu. ��tej farby,kt�r� by� pomalowany kilkadziesi�t lat wcze�niej, mo�na si� by�o jedyniedomy�la�. Przy oknach obramowanych szerokimi pilastrami kruszy� si�tynk. S�owem: dom, kt�ry Gropius odwiedzi� w �rod�,nie by� elegancki. Tutaj jednak mieszka� Lewezow. Jego nazwisko, wyci�te z wizyt�wki i przyklejone obokdzwonka,profesorznalaz� na samej g�rze, nad trzydziestoma przyciskami dzwonk�w. Nieby�o tak�edomofonu, uda� si� wi�c po wydeptanych schodachna g�r�. Ciasna klatka schodowa, �ciany pomalowane br�zow� farb� olejn�, ostre mosi�ne�ruby na por�czy,kt�rej �adne dziecko nie u�y�obyjako zje�d�alni. Kiedy na czwartym pi�trze Gropius nacisn��dzwonek,za drzwiami,kt�re przetrwa�y pierwsz�wojn� �wiatow� i mia�y na wysoko�ci oczu w�skie okienko z mleczn� szybk�, odezwa� si� gong na melodi� Dla Elizy. Jest to zreszt� fenomen, poniewa�dwie trzecie gong�ww Niemczech zapowiada go�ci t� w�a�nie melodi�, ama�o ktoznajej tytu�. Lewezowspodziewa� si� Gropiusa. Mieszkanie sk�ada�o si� z dw�chpo��czonych pomieszcze� o sko�nych �cianach i dw�ch mansard z oknami na podw�rze. By�o zastawione dziwacznymi meblami, jakiesprzedajesi�napchlim targu w dzielnicy Miinchener Osten. Gropius usiad� w starodawnym fotelu,wy�szym od doros�ego cz�owieka wkapeluszu, izacz��bez wst�p�w: - Jak ju� m�wi�empanu przez telefon, wracam do pa�skiej propozycji pracy dla mnie. -To mnie cieszy, profesorze! - uk�oni� si� Lewezow, mimo p�nejpory ubranyw b�yszcz�cy jedwabiem czerwony szlafrok i stosown� apaszk� w niebieskie kropeczki. -Je�li tylko mog� by� panu pomocny, oto wykaz cen moich us�ug. 114 Gropiusnie zwr�ci�uwagi na cennik, z�o�y� go wp� i schowa� dokieszeni marynarki. Z wewn�trznej kieszeniwyj�� inny dokument iprzesun�� go w kierunku Lewezowa po stole nawysokich nogach. -Jest to listaoczekuj�cych, oko�otrzystu os�b, kt�re czekaj� na w�"trob� do przeszczepu. Prosz�,aby pan potraktowa�t� list� w najwy�szymstopniu poufnie. Mam �wiadomo��, �e poruszamysi� tutaj troch� poza prawem. Jest to jednak by�mo�e jedyna mo�liwo��, �eby dopa�� ludzi odpowiedzialnych za skandal zwi�zanyz transplantacj� ska�onego narz�du. Gestem marnego aktora Lewezow uni�s� r�ce. - Mo�epan liczy� na moj� dyskrecj�, profesorze. I b�dziepan zadowolony. Co mam zrobi�? - Przyznaj�, �e sprawa nie jest prosta. Na pocz�tekchodzi o to, �ebywy�uska� z tej listy ludzi, kt�rym sytuacja finansowa pozwala wy�o�y� p�miliona zanow� w�trob�. Zak�adam, �e nie b�dzieich zn�w tak wielu. Ale pa�skie w�a�ciwe zadanie polega na ustaleniu,czy kto� z nich rzeczywi�cie podda� si� ju� transplantacji, a je�litak, to gdzie. Lewezow zakry� twarzd�o�mi, jakby si� chcia� przed profesorem schowa�. Kiedy zn�w si� pojawi�, oznajmi�w zamy�leniu: - Rzeczywi�cie zadanie nie jest �atwe. Ile czasu mi pan daje? Gropius wzruszy� ramionami. -W pierwszym rz�dzie chcia�bym dowie��, �e r�ce mafii handluj�cejnarz�dami si�gaj� a� donaszej kliniki. Wtym celu wystarczyjeden jedynypacjent, kt�ry z�o�y zeznanie: "Tak, kupi�em sobienarz�d i wszczepionomi go tam a tam". - Rozumiem. Tylko �e. - Lewezow zrobi� wielkieoczy i znacz�copotar�kciuk o palec wskazuj�cy. Nale�a� do tego gatunku ludzi,kt�rzyw kwestii pieni�dzy trac� wszelk� godno��. - Tak, oczywi�cie! - Gropius wyj�� kopert�i wr�czy� j� detektywowi. - Bardzo �askawie - powiedzia� uni�enie Lewezow. - Bardzo �askawie! Pogardliwy ton Gropiusa nie uszed� jegouwadze, ale �ycieto niebajka i nauczy�o go ignorowa� takie ciosy poni�ejpasa. - Da pan sobierad� - powiedzia� Gropius, przy czymby�o to tylkopobo�ne �yczenie. Zabrzmia�o niemaljak zakl�cie. Wstaj�c, doda� jeszcze: Zreszt� Wernera Becka mo�e pan skre�li�z listy! Ta sprawa si� wyja�ni�a. - Po czymsi� poprawi�: - T� spraw� ja wyja�ni�em. 115.  Kiedy wyszed� przed bram� domu, w kt�rym mieszka� Lewezow,�wieci�o s�o�ce. Sw�jsamoch�dterenowy zaparkowa� po drugiej stronieulicy, przed kwiaciarni�. W stron� placu Elektorskiego t�uk�si� tramwaj,ci�gn�c zasob� tumany zimnego kurzu. Pod�o�e dr�a�opod �elaznymiko�ami. "Istniej� milsze ulice ni� ta - pomy�la� Gropius. - W ka�dym razieta ulica nie zas�ugiwa�ana tak wa�n� nazw�". Ju�prawie by� po drugiejstronie i szuka� wkieszeni p�aszcza przeciwdeszczowego kluczyk�w dosamochodu, kiedy dostrzeg� k�tem oka, jak jaka� ciemna limuzyna gwa�townie ruszy�a na niego. Intuicyjnie odskoczy� w bok, �ebyunikn��p�dz�cego pojazdu, manewr ten jednak nie do ko�ca si� uda�. Prawy b�otnikuderzy� gow udoi rzuci� na mask� zaparkowanego samochodu. Gropiusna chwil� straci�przytomno��. Wszystko sta�o si� tak nagle, �e z ca�ego zdarzenia do Gropiusa dotar�o tylkotyle. Nogi mudr�a�y. Uczepi� si� lusterka swojegosamochoduterenowego i ostro�nie porusza� wszystkimi cz�ciamicia�a, �eby sprawdzi�, czy wyszed�z tego ca�o. Kiedy wr�ci� do pe�nej �wiadomo�ci, zacz��wypatrywa� ciemnej limuzyny - oczywi�cie, na pr�no. Na ulicy o napuszonej nazwie odbywa� si� ruch, jakbynic si� nie wydarzy�o. Gropius, wyczerpany, wsiad� do samochodu i opar� g�ow� na kierownicy. Oddycha� z trudem, mia� uczucie, �e brakuje mu powietrza. My�lik��bi�y mu si� w g�owie i �adnej nie m�g�przeanalizowa� do ko�ca. Alejedno wiedzia� bardzo dobrze: ten wypadek nie by� przypadkow� kolizj�drogow�. Dr��c� d�oni� Gropius przekr�ci� kluczyk w stacyjce iodjecha�. Niezwraca� uwagi na �ywy ruch uliczny. Bola�y go plecy i ledwiem�g� rusza�lew�nog�. Jak we�nie, mechanicznie, Gropius przejecha� przezcentrum,kieruj�c si� na po�udnie,do domu. Bezskutecznie szuka� wyja�nienia tego wypadku. Umys� kilkakrotniepodsuwa� mu nazwiska tych, kt�rzy mogli mie� interesw usuni�ciu go. Napotwierdzenie ka�dego z tych podejrze� brakowa�o mu jednak dowodu. Ju� zbyt d�ugo kr�ci� si� w ko�owrotku podejrze�, domys��w i bezradno�ci, znalaz� si� w ko�cu w stanie, kt�ry stopniowo czyni� go chorym, niepewnym, trwo�liwym, wr�czhisterycznym. Tego, w jaki spos�b dotar� do domu w dzielnicy Grunwald, nieumia�ju� powiedzie�. Pami�ta� tylko, �epodni�s� do ustbutelk� burbona. Potem pociemnia�o mu w oczach. 116 Kiedy Gropius doszed�dosiebie, straci� zupe�nie poczucieczasu. Mia�uczucie,jakby przez sen s�ysza� telefon czy dzwonek do drzwi. "Mo�e totylko sen" - pomy�la�. Bola�a go g�owa i czu� jakby �elazn� obr�czwok�czaszki. M�tnymwzrokiem dostrzeg� butelk� whisky le��c� na pod�odzeprzy ��ku i widok tenda� mudo my�lenia. Wtedy zadzwoni� dzwonekudrzwi. W jego uszach brzmia� bezlito�nie ostro. Gropius z trudem pr�bowa� wsta�, a k�uj�cy b�lw g�owie spowodowa�, �e cicho j�kn��. Kiedydzwonienie zrobi�o si� bardziej natarczywe, postanowi� stan��na nogi. Okaza�o si� to nie�atwe. Dopiero terazGropius zauwa�y�, �e spa� ca�kiemubrany. Dzwonekjazgota� coraz gwa�towniej. -Ju� id� warkn�� Gropius, schodz�c w cierpieniu po schodach. Kiedyotworzy�, przed drzwiami sta�a Felicia. Wygl�da�a na bardzo zm�czon�. - Gdzie pan by� przez ca�y czas? - zawo�a�azdenerwowana. -Odwczoraj pr�buj� pana z�apa�! - Dopiero teraz zauwa�y�a rozpaczliwy stan,w jakimznajdowa� si� profesor. Gropius uczyni� gest, zapraszaj�c j� do �rodka, kt�ry jednakwypad� do��niezgrabnie, jakbyw��cz�ga �wiczy� zachowania os�b z wy�szych sfer. - Burbon usprawiedliwi� si�, czuj�cna sobie wzrok Felicii. - Pewnieby�o za du�o tego dobrego, ale nie bez powodu! Felicia nie widzia�a jeszcze profesora w takim stanie, nawet wtedy,gdy o ma�y w�os nie zgin�� w zamachu bombowym. - Co si� sta�o? - zapyta�a ostro�nie. -Naprawd� nie wygl�da pan dobrze. - Z niepokojem przygl�da�a si� profesorowi. Gropius raz po raz kr�ci� g�ow�. Sam nie rozumia�,co zasz�o wczorajszego dnia. A potem, chodz�c posalonietam i z powrotem, jak dzikizwierzw klatce, zacz�� opowiada�, jak zleci� detektywowi nazwiskiemLewezow dochodzenie w sprawie mafii handluj�cej narz�dami, jak przechodzi� przez ulic� do samochodu i jak ciemna limuzyna z du�� pr�dko�ci�wjecha�a w niego, po czym upad� na mask� swojego samochodu terenowego i na chwil� straci� przytomno��. Felicia zprzera�eniem s�ucha�aopowie�ci. Niepok�j Gregora wywo�a� u niej strach, mimo tozastanawia�a si�, jakgo uspokoi�. - W�a�ciwie przysz�am po to, �eby pana przeprosi� - powiedzia�a,�eby nie my�la� ju� o wypadku z poprzedniego dnia. -Przeprosi�? Za co? - Gropius zatrzyma� si�po�rodku salonu i rzuci� Felicii spojrzenie budz�ce lito��. 117.  - Za pa�skie po�pieszne wyj�cie przedwczoraj! Rozumiem, �e by� panz�y z powodu mojej nieufno�ci. Z pewno�ci� bardzo panaurazi�o, kiedyzapyta�am, czy przy operacji m�a wszystko posz�o zgodnie z zasadamisztuki lekarskiej. Prosz� mi wybaczy�! Feliciapodesz�a do Gropiusa, chwyci�a go za r�cei spojrza�a na niego powa�nie. Tak samo jak wtedy w hotelu, kiedy nieoczekiwanie wpadli sobie w obj�cia, nagleGropiuspoczu� elektryzuj�c� si��przyci�ganiapochodz�c� od Felicii. Inaczej jednak ni�wtedy, teraz nieo�mieli� si� jejobj��. Nie zd��y� jeszcze zobaczy� si� w lustrze,ale m�g� sobie wyobrazi�, jak wygl�da. Zmieszany odwr�ci�g�ow� w bok. -Ju� dobrze - mrukn��. - Nie by�em z�y na pani�,naprawd�nie by�emz�y. Ateraz prosz� mi wybaczy�, ale musz�natychmiast wzi�� prysznic! Kiedy Gropius stara� si� naprzemian zimn� i gor�c� wod� zlikwidowa� uczucie kaca, Felicia szuka�a w kuchni czego� jadalnego, z czego mog�aby wyczarowa� co� na kszta�t �niadania. Kuchnia i stan zapas�w wykazywa�y cechy typowe dla porzuconego m�a - kilka konserw, aleg��wniebrak wszystkiego. Dlategoby�o niemal czarodziejsk� sztuk�to, co Feliciapo kr�tkim czasie postawi�a na stole w jadalni. Kawa wydziela�a cudowny aromat, podobnie tost,do tego dwa jajkana twardo, mi�d i konserwa wo�owa. Wszystko czeka�o ju� na Gropiusa,kiedy �wie�o wyk�pany iz now� ch�ci� do�yciawyszed� z �azienki. Gregor nie umia�ukry� zachwytu i poca�owa� Felici� w policzek. Ju� bardzodawno nie jad� �niadania przy tak zastawionym stole. Oboje przez chwil� siedzieli naprzeciw siebie w milczeniu. Po czymFelicia zapyta�a ostro�nie: - S�dzi pan, �echcieli pana zabi�? Pytanieto, tak po prostu zadane przy �niadaniu,w swojej prostociezabrzmia�o brutalniei Felicia natychmiast zauwa�y�a sw�j b��d. Dlategoszybkododa�a: - Chodzi mi o to, czy ten incydent nie m�g� by� ostrze�eniem, �ebypan zaniecha� swojego dochodzenia? -Jestem o tymwr�cz przekonany! - odpar�Gropius. -Ci ludzie niechcieli mnie zabi�,chcieli mi tylko da� nauczk�, kopa,�e tak powiem, �ebyich ��dania brzmia�y bardziej dobitnie. Gdyby w ich zamiarachle�a�o zabicie mnie, mieli do tego niejednokrotnie okazj�. Nie, stopniowo ro�niewe mnie podejrzenie,�e ci ludzie mnie potrzebuj�. 118 Felicia za�mia�a si� z udr�k�. - Absurdalna wizja. -W rzeczy samej, aleprosz� poda� jaki� inny pow�d takiego dziwnego zachowania! Przy ka�dym nowym odkryciu w moich poszukiwaniachdochodzi do jakiego� niespodziewanego spotkania, kt�re ma mi pokaza�, �e niewielkie s� moje szans� nazdekonspirowanie tych ludzi. Patrz�cz dystansuna wczorajsze spotkanie, s�dz�, �e jego celem by�o po�amaniemi wszystkich ko�ci,�eby ograniczy� moj� ruchliwo��. - Tak spokojnie pan to m�wi! - Felicia przyjrza�a si� Gropiusowi,kt�ryteraz zn�wwygl�da� lepiej. Potem powiedzia�a: -Prokurator zezwoli� na zabranie cia�a mojego m�a. Zorganizowa�am kameraln� kremacj�, bez �adnej pompy. Gropius pokiwa�g�ow�, bole�nie poruszony. Nie mog�c dowie�� swojej niewinno�ci, nadal czu� si� winny. - I otrzyma�am z powrotem skonfiskowanedokumenty. Podobno nieznaleziono nic, co posun�oby dochodzeniepolicyjne. Gropius w zamy�leniu ugryz�kawa�ek tosta. By�o wida�, �e my�lamijest gdzie�daleko. Nagle zapyta�: - A tak przy okazji, czy profesor de Luca si� odzywa�? Zdziwiona Felicia podnios�a wzrok. - Nie. Poza tymzupe�niezapomnia�am o tym ca�ym de Luce. Gropius zacisn�� usta, potempowiedzia�: - Dziwne, nie s�dzi pani? W ko�cu chodzi�o odwadzie�cia tysi�cyeuro. �adnegolistu, faksu, telefonu? - Przykro mi -Feliciapotar�a nasad� nosa. Robi�a tak zwykle wtedy,kiedy si� zastanawia�a, a Gropius uwa�a�to za zabawne. - Bardzo by mnieciekawi�o - odezwa�a si� w ko�cu - c� tak cennegoby�o zamkni�te w tamtej kasecie. Mo�e diamenty? M�j m�� wiedzia� o kamieniach szlachetnychtyle co nic. Tenpier�cionek- rozczapierzy�a na stole palce d�oni, na kt�rejb�yszcza� pier�cionek z brylantem ten pier�cioneksama sobie podarowa�am. Arno kupi�by mipewnie bi�uteri� zpaciorkami. Chocia�. Gregor spojrza� pytaj�co na Felici�. - Chocia�? -Kiedy pomy�l� o tym, cona temat jego podw�jnego �ycia ju� wysz�o na �wiat�o dzienne, to nie mog�wykluczy�, �e zajmowa� si�r�wnie�diamentami i tylkoudawa� laika. 119.  - Ma pani racj�. W tej sytuacji dwadzie�cia tysi�cy euro przy transakcji w Berlinie to, oczywi�cie, drobiazg. Mimo to jest zagadk�, dlaczego Francesca Colella ni z tego, ni z owegoznikn�a, a de Luca wcale si�nie odezwa�. - Czeka na telefon od Schlesingera! -Mo�e. Kiedy Gropius patrzy�za okno, Felicia go obserwowa�a. - Wydaje mi si�, �e wiem, co panu chodzipo g�owie - powiedzia�az wyrazem twarzy,kt�rywyra�nie ujawnia� dezaprobat�. -Tak? Tak pani uwa�a? - Gropius zmusi� si� to gorzkiego u�miechu. A Felicia odpar�a: -Jak d�ugo w�a�ciwie zamierza pan jeszcze dzia�a�naw�asn� r�k�? Lepiej by�oby zostawi� to policji. Nie s�dzi pan? Profesor zrobi� g��boki wdech. Daleki by� od tego, �eby po prostu wyrazi� tylko przeciwne zdanie. Niew�tpliwie by�y rzeczywarte zrobieniaw walce znieznanym przeciwnikiem, kt�ry zmierza do nieznanego celu. Swoje dochodzenie posun�� jednak tak daleko, �enie by�o ju� mo�liwo�cizaniechania poszukiwa� bez wzbudzania podejrze�. Nagle powiedzia�: - Lec�jutro do Turynu. Felicia spojrza�a na Gropiusa, jakbyzrobi� jej nieoczekiwane wyznanie. Przeczuwa�a przy tym, �e ich rozmowa w�a�nie na tym si� sko�czy. - Nie rezygnuje pan -zauwa�y�a z rezygnacj�. -Nie,nigdy! - o�wiadczy� Gropius. -A w tym wypadku na pewnonie zrezygnuj�. Felicia przez chwil�si� zastanawia�a, po czym powiedzia�a stanowczo: - Dobrze, skoro nie mog� pana od tegoodwie��,to lec� z panem. Wko�cu przede wszystkim jest to moja sprawa! - Nie by�bym tego taki pewien -zaoponowa� Gropius. S�dz�, �etahistoria dotyczy nas obojga. Poza tym nie uwa�amza dobrypomys�,�eby�my razem lecieli do Turynu. Wcze�niej czy p�niejrzecz si� wydai wywo�a mylne wra�enie. Na to Felicia nie mia�a kontrargumentu. - Aleb�dzie mnie pan informowa� na bie��co -napomnia�a profesora, po czym po�egna�a si� i wysz�a. ROZDZIA� 6 Samolot Lufthansy, obs�uguj�cy lotnumer 2760, wystartowa� z Monachiumo godzinie dziesi�tej trzydzie�ci pi��. By� toCanada Airjet z czterdziestoma o�miomamiejscami dla pasa�er�w ijedn� toalet� z ty�umaszyny. Gropiusnienawidzi� tych odrzutowc�w kursuj�cych na kr�tkich trasach, o ma�ej rozpi�to�ci skrzyde�, poniewa� w powietrzu s� niestabilne i na najmniejsze turbulencje reaguj� tak gwa�townym spadaniem, �e zawarto�� �o��dka podchodzi do gard�a. Niewiele brakowa�o, a Gropius musia�by si� pos�u�y� specjaln�szar� torebk�, kt�ra znajdowa�a si� przy jego siedzeniu. Po p�toragodzinnymlocie samolot wyl�dowa�przed czasem na tury�skim lotnisku Caselle. Zm�czony lotem Gropius wsiad� dotaks�wki i zam�wi� kurs wkierunku Lingotta, po�o�onego dziesi�� minutna po�udnie od �r�dmie�cia. Podobnie jak wi�kszo�� miast na p�nocy W�och, tak�e Turyn wita�przyjezdnychogromnymi zak�adami przemys�owymi, pot�nymi blokamimieszkalnymii wysokimi domami na przedmie�ciach. Taks�wkarz,gwa�towniegestykuluj�c, zapewnia�,�e mimo germa�skiej urody, czyli blondw�os�w i niebieskich oczu,jest rodowitym tury�czykiem. O�wiadczy� tak�e,�e pasa�er musi si� liczy� z godzin� jazdy, mimo skr�t�w, kt�re zna tylkoon. Mrugn�� przy tym doGropiusa, kt�ry usiad� zprzodu, nasiedzeniuobok kierowcy. Okaza�osi�, �e taks�wkarz mia� racj�. Byli w drodze ju� ponad godzin�, kiedy taks�wkarz, jad�c od stronyCorso Vittorio Emanuele, skr�ci� w ViaNizza. Hotel"Le Meridien Lin 121.  gotto", najwi�kszy w mie�cie, z zewn�trz nie sprawia� wra�enia szczeg�lnieluksusowego, co wynika�o zapewne st�d, �e wzniesiono go, wykorzystuj�czabudowania dawnej fabryki samochod�w marki Rat. Najwy�sze pi�trotego prostopad�o�cianu s�u�y�o wcze�niej jakopowierzchnia do przeprowadzania test�w samochod�w,dzi� za� go�cie hotelowi mogli uprawia�tam r�ne dyscypliny sportu. Gropius wynaj�� na dwa dni s�oneczny, komfortowo urz�dzony pok�jz widokiemna podw�rze. S�dzi�, �e w tym czasie namierzy profesora de Lucei dowiesi�, coby�o ukrytew kasecie wartej dwadzie�cia tysi�cy euro. Zadaniaodnalezienia tajemniczegoprofesora nieu�atwia�o ani to, �e nie mia� jego adresu czy numeru telefonu, anito, �e nie zna�nawet jego imienia. Nie przynios�otak�eoczekiwanego skutku poproszenie portiera, �ebywyszuka� numertelefonu profesorade Luki w dost�pnychw recepcji ksi��kach telefonicznych. By�ajednak jeszcze Francesca Colella i firma ubezpieczeniowa VIGILANZA. W ksi��cetelefonicznej uda�o si� portierowiodszuka� trzyosoby o nazwisku Colella. Pierwszy numer by� ju�nieaktualny, pod drugimnikt si� nie zg�asza�, trzeci za� okaza� si� pomy�k�, gdy� w�a�ciciel stacjibenzynowej, do kt�rego Gropius si� dodzwoni�, przysi�ga� naMadonn�i wszystkich w�oskich �wi�tych, �e nie ma ani �ony, ani c�rki imieniemFrancesca, a jego te�ciowa, od sze��dziesi�ciu czterech lat nosi imi� Klara. Pozostawa�a zatem VIGILANZA. Gropius mia� przed oczami obraz zimnej W�oszki poznanej w Berlinie, kiedy wybiera� sze�ciocyfrowy numer firmy VIGILANZA. FrancescaColella w dziwny spos�b go zafascynowa�a. Poprzez pewne siebie spojrzenie zzaokular�w bez oprawek przypomina�a mu jego nauczycielk� biologii, w kt�rejkocha� si� na zab�j. Mia� wtedy trzyna�cie czy czterna�cie lat,aona wyja�nia�a, jak dzikitulipan,kt�rego nazwa�a Tulipa silvestris, rozmna�a si� przez zapylanie. Wtedy jegozainteresowaniedotyczy�o g��wniepodwi�zek nauczycielki, odznaczaj�cych si� wyra�nie pod obcis�� czarn�sp�dnic�. Na nieszcz�cie pani Lankwitz, bo tak si� nazywa�a w�a�cicielkakusz�cych podwi�zek, dostrzeg�a jego niestosowne roztargnienie. Wprawdzie nie powiedzia�a s�owa, ale przez ca�e cia�o przeszed� mu przyjemnydreszczpod wp�ywemspojrzenia, jakiemu rzuci�a przez te swoje b�yszcz�ce szk�a, daj�c do zrozumienia, �e zauwa�y�a jego niegrzeczne zachowanie. Skutkiem tegozdarzenia, niedostrze�onego przez innychuczni�w,by�o to, �e pani Lankwitznie nosi�a ju� podwi�zek, wka�dym razie nie 122 w szkole. Od tamtej pory Gropiusapoci�ga�y kobietynieprzyst�pne, takiejak Francesca Colella. - Pronto\ - odezwa�a si� w telefonie Francesca surowym g�osem. Kiedy Gropius poda� swoje nazwisko, zapad�a cisza. - Zdaje si�, �e jest mi pani winna jakie� wyja�nienie - powiedzia� pochwili. - Byli�my um�wieni,a pani si� niezjawi�a. - Wys�a�ampanu faks -oznajmi�arzeczowo. - Zbyt marniezagra�pan swoj� rol�. Od samego pocz�tku niewierzy�am, �e jest pan cognatoSchlesingera,nie zna� pan nawet szyfru do zamka w kasecie. A przecie�to w�a�nie by� znak rozpoznawczy. Nie, panie Gropius, czy jak si� pantam nazywa, nasz zleceniodawca uzna�, �e post�pi�am s�usznie. Czegopan wog�le odemniechce? - Adresu de Luki! Francesca Colella za�mia�a si� g�o�no. - Skoro jest pan upowa�niony przez panaSchlesingera,to z pewno�ci�zna panr�wnie� adres de Luki! Czego zatempan naprawd� chce? "Nie -pomy�la� Gropius. - Ta kobieta nie da si�nabra� na jak�� wymy�lon� historyjk�". Dlatego spr�bowa� innej strategii. - Droga pani - zacz�� przymilnie - chcia�bym pani� zaprosi� dzi�wiecz�r na kolacj�. Prosz�nie odmawia�. Na to Francesca zn�w wybuchn�a gwa�townym �miechem. Gropiusodni�s�jednak wra�enie,�e u�ywa �miechu jako tarczy. Tak czy inaczej,nie brzmia� on wiarygodnie. - Nie, dzi�kuj�! - odpar�a kr�tko. - Dlaczegonie? - zapyta� Gropius. - Wszystkie osobistekontaktyz kt�rymkolwiek z naszych klient�w s� nam zakazane ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa. VIGILANZA tofirma renomowana, a ja nie mog� sobie pozwoli� nato,�ebyryzykowa�posad� z powodu jednej kolacji. A teraz pan wybaczy! -I od�o�y�as�uchawk�. "Cholera! " Gregor Gropius �ciska� s�uchawk� w d�oni, jakby chcia�j� zmia�d�y�. Francesca Colella by�a jedyn� osob�w tym obcym mie�cie,kt�ra mog�a mu pom�c. Musia� j�sk�oni� do m�wienia. I ju� wiedzia�, jakto osi�gnie. Zksi��ki telefonicznej przepisa� adres firmy: VIGILANZAArt Logistics,Via Foligno. Dowiedzia� si� od portiera, �e ulica ta znajdujesi� w p�nocno-zachodniej cz�ci miasta. 123.  Siedziba firmy, niepozorny budynek z lat sze��dziesi�tych, z wej�ciemmonitorowanym przez dobrze widoczne kamery, sprawia�a z zewn�trz wra�enie tak powa�ne i nudne jak plebania. Jedyniebia�e neon�wki za szerokimi oknami wskazywa�y, �e mie�ci si� tutaj jakie� przedsi�biorstwo. Jakporuszoner�k� ducha, nieprzezroczyste drzwi odsun�y si� na bok,kiedyGropius zbli�y� si� do wej�cia. We wn�trzu przestronnejsali, z pod�og�wy�o�on�marmurem w szachownic�, po prawejstronie znajdowa�a si� recepcja z kilkoma monitorami. Niezwykle elegancko ubrana recepcjonistka, w czarnej jedwabnej bluzcei czerwonym blezerze, zapyta�a Gropiusa,czym mo�e s�u�y�. Profesor przedstawi�si�, podaj�c prawdziwe nazwisko, i poprosi�o rozmow� z Francesc� Colell�. Wskazano mu miejsce na sk�rzanej kanapie,kt�ra sta�a po lewej stronie, naprzeciw recepcji. Min�y mo�e dwie minuty, gdy Francesca Colell� pojawi�a si� namarmurowych schodach. Surowo patrz�c st�umionym g�osem, odezwa�asi�do Gropiusa: - Usilnie pana prosz�, �eby mi si�pan wi�cej nienaprzykrza�. Sprowadzi panna mnie naprawd�du�e k�opoty! - Jednocze�nie poda�a Gropiusowi karteczk� z kilkoma skre�lonymi pospiesznie linijkami. Gropiuss�dzi� pocz�tkowo, �e chodzi o adres de Luki. Dopiero kiedyFrancesca odwr�ci�a si� i powiedzia�a jeszcze: - O dziewi�tnastej! - Gropius odczyta�nazw� lokalu:"Osteria Tr� Fontane", CorsoLombardia. Zdziwiony, popatrzy� zaFrancesc�, kt�raznik�a na g�rze, za zakr�tem schod�w. Ulica o g�rnolotnej nazwie Corso Lombardia w mroku nie wygl�da�a szczeg�lnie zach�caj�co, podobnie jak lokal w suterenie naro�negodomu, kt�ry - dop�ki niewesz�o si� do �rodka - tak�e nie sprawia�najlepszego wra�enia. Tym bardziej zaskoczy�o Gropiusa eleganckieurz�dzeniewn�trza: �ciany pokryte boazeri� i gustowne meble w stylu rustykalnym. Gropius wszed� do gospody z mieszanymi uczuciami, gdy� wci�� zbytdobrze pami�ta� nieudane spotkanie na berli�skiej Friedrichstrasse. Tymrazem jednak Francesca go zadziwi�a - by�a ju� na miejscu i wygl�da�a naodmienion�, wydawa�a si� bowiem swobodna, niemal weso�a. -Je�li mam by� szczery- zacz�� Gropius rozmow�- wcalenie by�empewien, czypani przyjdzie. Po moich do�wiadczeniach z Berlina. 124 Francesca uciek�a wzrokiem, jakby to wspomnieniesprawi�o jej przykro��, po czym powiedzia�a ze skrywanym u�miechem: - W Berlinie odm�wi�am panu z przyczyn czysto zawodowych, tutajjestem prywatnie. Chcia�am, �eby to od razu by�o jasne. Ponadto pa�skawizytaw firmie by�a poniek�d szanta�em. - Przykro mi, je�li pani tak to odebra�a. Tak czy inaczej odnios�emsukces. - Skoro zjedzenie ze mn� ma��, kt�rych notabene koniecznie musipan spr�bowa�, nazywa pan sukcesem, to naprawd� �atwo pana zadowoli�. Ale o ile wiem, nieprzyszed� pan tutaj bez powodu. Od razumusz� pana jednak rozczarowa�. Ode mnie niedowiesi� panadresude Luki. - W takimrazie i tak b�dzie to przemi�y wiecz�r - odpar� Gropiusszarmancko, cho� przecie� wcale nie zamierza� rezygnowa� ze swojego zamiaru zdobycia tej informacji. Francesca wydawa�a si� zaskoczona. Ogolony na �yso kelnerprzyj�� zam�wienie. Pili bia�esoave. - Musi pan to zrozumie� - podj�a w�tek Francesca. - Potrzebuj�tejpracy iciesz� si�, �e j� mam. D�ugo musia�am o ni�walczy�. Wcze�niejzajmowa�am si� czym� zupe�nie innym. Gropius nie odwa�y� si� zapyta� o szczeg�y. Z przyjemno�ci� przygl�da� si�towarzyszce. Francesca mia�ana sobie kurteczk� z mi�kkiej zielonej sk�rki, ubran� na go�e cia�o, dlatego zignorowa� pytanie, kt�re zadawa� sobie ju� przy pierwszym spotkaniu w Berlinie, czy za to wyra�newybrzuszenie naklatce piersiowej jest odpowiedzialna kabura z pistoletem, czy te� co� zupe�nie innego. - Pracowa�am w banku - rzuci�a, jakby Gropiuszapyta� j� o wcze�niejsze �ycie. -I by�o to dlapani zbyt nudne! - W �adnymrazie! - Francesca przerwa�a na chwil�, po czym m�wi�a dalej:Wyrzucono mnie z dnia na dzie�, bez wypowiedzenia. To by�amojawina. Przekaza�am pewnemu dziennikarzowi informacj� ozad�u�eniu jednego z prominentnych klient�w. Rzecz si� wyda�a i mnie zwolniono. Terazby� mo�e pan pojmuje, dlaczego ode mnie nic pan nie wydob�dzie. Po prostu niesta�mnie na to, �eby zn�w znale�� si� na ulicy. Musz� zadba� o siebie i jeszcze dwie osoby. - Pani jest m�atk�? 125.  Nie. To znaczy. tak. Ach, nie chc� o tym rozmawia�, rozumie pan? - Rozumiem. -Niczego pan nierozumie! - Francesca, zak�opotana, spojrza�a mupo raz pierwszy prosto w oczy. -Prosz� mi wybaczy�, ale nie jest to temat,okt�rym ch�tnie rozmawiam. Gropius kiwn�� g�ow�. - Chcia�em powiedzie�, �eto rozumiem. Znajduj� si� w podobnejsytuacji. - Jest pan �onaty? -Nie. To znaczy. tak - wzruszy� ramionami. Oboje si� roze�mieli. W �miechu Franceski pobrzmiewa�a jednakjaka� melancholia. �ysy kelner poda� ma��e, a Francesca podziwia�a zr�czno��, z jak�Gropius wy�uskiwa� mi�so z muszli. - Czym pan si� zajmuje? Czy to tajemnica? -Jestemchirurgiem, profesorem w klinice w Monachium. Przeszczepiam narz�dy: serca, nerki, w�troby. Ale chyba niejest to temat stosownydo rozmowy przy jedzeniu. - Ale� nie, uwa�am, �e to nadzwyczaj ciekawe! - odpar�a Francesca. - Musi mi pan opowiedzie�o swojej pracy, profesorze! W�a�ciwieGropius wcale niezamierza� opowiada� o sobie, nastr�jw tej ma�ej gospodziesk�ania�jednak do tego, �eby si� otworzy�. Poza tymby�a tutaj pi�kna W�oszka,kt�ra z tak�uwag� go s�ucha�a. Gropius opowiedzia� wi�c o swojej pracy, o tajemniczej�mierci Schlesingera i swoich bezowocnych wysi�kach, �eby spraw� wyja�ni�. Francesca by�a zdumiona. - Przyznaj� doda� na zako�czenie swojej opowie�ci �e brzmi toniewiarygodnie, ale taka jest prawda. Chc�c nie chc�c, zosta�em wci�gni�ty w spraw�, z kt�rej wywik�am si� dopiero z najwi�kszym trudem, czyli wtedy,kiedy znajd� wyja�nienie wszystkich element�w tej tajemniczejuk�adanki. Przy tym jestem chirurgiem, a nie tajnym agentem. - Pokr�ci�g�ow�, wydaj�c si� nieco bezradny. Gospoda stopniowozape�nia�a si� lud�mi najwidoczniej lokal cieszy� si� dobr�s�aw� - Francesca za� uwa�nie przypatrywa�a si�profesorowi,jakby wci��w�tpi�a w jegohistori�. Gropius dostrzeg� jej krytycznespojrzenie i powt�rzy� swoje zapewnienie: 126 - Taka jest prawda. Francesca wzadumie jad�a ma��e. Gregor zfascynacj� �ledzi�, jakwargami wysysa zawarto�� muszli. Nigdy wcze�niej nie s�dzi�,�e kobietajedz�ca ma��e mo�ewywo�ywa� tak erotyczne skojarzenia. - I s�dzi pan, �e kaseta, kt�r� na zlecenie de Lukiprzywioz�am doBerlina, ma zwi�zek z pa�sk� spraw�? - zapyta�a i podnios�a do ust kieliszek z winem. Gropius u�wiadomi� sobie nagle, �e kobietasiedz�ca naprzeciw niegowyda�a mu si� wa�niejsza ni� pow�d, dla kt�rego przyjecha� do Turynu. Zauwa�y�, �e fantazja tazacz�a�y�w�asnym �yciem, chocia� szans� nazdobycietej ch�odnej pi�kno�ci by�y r�wnie obiecuj�ce, copr�by roztopieniaArktyki za pomoc� kominka. Dlatego na pytanie Franceski odpowiedzia� uprzejmie: - Musz� p�j�� ka�dym tropem. -Ale� profesorze, czy nie jest to zadanie policji? - Oczywi�cie, alezdaj�c si� napolicj�, sprawa b�dzie rozwi�zana,gdy ja b�d� ju� emerytem. U nas jest nie inaczejni� we W�oszech. Policjapowo�a�a komisj� specjaln�, kt�ra z zami�owaniem studiuje dokumenty,a prokurator zajmuje si� g��wnie rachowaniem dni do wcze�niejszej emerytury. Ma trzydzie�ci lat. Jaza� si� boj�, �e strac� prac� i r�wnocze�nieprofesur�, je�li nie dostarcz�dowodu, �e za �mier� Schlesingera jest odpowiedzialna jaka� zorganizowana grupa przest�pcza. Francesca nachyli�asi� przez stolik i zbli�y�a usta do ucha Gropiusa. - Dobrze,�e nie wypowiedzia�pan pewnego s�owa,profesorze. Niktnie maodwagi nawet go wspomnie�, chyba �e sam jest cz�onkiem tej organizacji. Gropius zrozumia�, co Francesca ma namy�li,i kiwn�� g�ow�. U�miechn�a si�. Potem zni�y�a g�os. - Luciano de Luca jest szefem instytutu badawczego po drugiej; stronie rzeki. To uprzejmy, t�gawy m�czyzna z przerzedzonymi w�o-? sami. De Luca nosiokularyz bardzo silnymi szk�ami, przez kt�re jegooczy wygl�daj � jak �wi�skieoczka. Jest tomi�y, towarzyski starszy pan. Instytut znajduje si� przy jednej z przecznicCorso Chieri. Oto jegonumer telefonu. Je�li pan mnie zdradzi, pojutrzenie b�d� ju� mia�apracy. Przy tych s�owach poda�aGropiusowi swoj� wizyt�wk�. 127.  Zdumiony profesor chwyci� d�o� Franceski i uca�owa� j�. Ta kobietaby�a jedn� wielk� zagadk�, a jej zachowanie zadziwia�o go. Wzi�� wizyt�wk� i schowa� do marynarki. - Prosz� mnie jednak nie pyta� o zawarto�� tamtej kasety powiedzia�a Francesca po chwili milczenia. Naprawd� jejnie znam. A zauwa�ywszy u�miech niedowierzania Gropiusa, doda�a:-W zesz�ym rokumia�am zlecenie zawiezienia podobnej kasety z Mediolanu do Londynu. Niezna�am zawarto�ci, jedynie warto�� ubezpieczenia: p� miliona. Odbiorc�by� dom aukcyjny Sotheby. Miesi�c p�niejprzeczyta�am w gazecie, co transportowa�am: star� kopert� z b��kitnym mauritiusem. Wylicytowano za niego milion,milion funt�w! Do dzi� na sam�my�l kr�ci misi� w g�owie. Podsto�em Gropius wsun�� swoj� nog� mi�dzy nogi Franceski. Jestmi teraz wszystko jedno, mo�e mi nawet da�w twarz"- pomy�la�i spojrza�na ni� wyzywaj�co. Francesca, oczywi�cie,zauwa�y�a jego zuchwa�o��,mimo to nie da�asi� wytr�ci� z r�wnowagi. Przeciwnie, z min� trudn� do zinterpretowania powiedzia�a: - ProfesorzeGropius, czy zechce pan odprowadzi� mnie do domu? Zabrzmia�o to tak, jakbychcia�apowiedzie�: "Do�� tego, chod�myju�! ". R�wnie dobrze mog�o to jednak znaczy�: "Chod�, p�jdziemy poprostu do mnie! ".Dlategoodpowied�, jakiej udzieli� Gropius, r�wnie�wymaga�a szczeg�owej interpretacji: - Nie m�g�bym sobiewyobrazi� niczego pi�kniejszego, droga pani! Przy tych s�owach kiwn�� na kelnera i uregulowa� rachunek. Kiedyzmierzali do wyj�cia,Francesca powiedzia�a: - Niech pana nie przerazi stan mojego mieszkania. Z pewno�ci�jestpan przyzwyczajony doczego� lepszego. Mieszkania w Turynie s� drogie,a jak ju� m�wi�am, musz� si� troszczy� nie tylko o siebie. Ale teraz mojamatka ju��pi. Zreszt� to niedaleko, dwie przecznice st�d. Na CorsoLombardia panowa� otej porze -dochodzi�a w�a�niegodzina dwudziestadruga o�ywiony ruch. Jakby to by�o czym� oczywistym,Francesca wzi�aGropiusa pod r�k�. Zrobi�o si� ch�odnoi oboje dr�eli. Przywlocie jednej z w�skich przecznic Francesca poci�gn�a Gregora w prawoi wskazuj�c palcem stary siedmiopi�trowy budynek, powiedzia�a: -Jeste�my na miejscu. Prosz�. 128 Klatka schodowa by�a wy�o�ona niebieskozielonymikafelkami idawa�a pog�os jakw ko�ciele. W �rodku by�a winda, �elaznaklatka obci�gni�tadrucian� siatk�. Ha�asjakiego narobi�o otwieranie zakratowanych drzwi,rozni�s� si� echempo schodach. Francesca nacisn�a guzik z cyfr� pi��i u�miechn�a si� do Gropiusa. Ten odebra� gest jako zaproszeniei przysun�� si� doniejtakblisko, �e czu�ciep�o jej cia�a. Francesca odwr�ci�ag�ow�, lecz go nie odepchn�a. D�ugi korytarz, oszcz�dnieo�wietlony, prowadzi� do pomalowanych nabia�o drzwi, iFrancesca niemym gestem zaprosi�a Gropiusa, �eby wszed�. - Mama? - zawo�a�a cicho z pytaniem w g�osie, a zwracaj�csi� doGropiusa, wyja�ni�a: -O tej porzerzadko jest jeszcze na nogach. Prosz�si� rozgo�ci�! W salonie by�o tylko jedno okno, za toczworo drzwi, dwoje po ka�dej stronie. Dlatego by�o tutaj niewiele miejsca na meble. Po�rodku sta�ynaprzeciw siebie dwienowoczesne sofy, a mi�dzy nimi znajdowa� si� niski stolik ze szklanym blatem. - M�wi�a pani, �e mieszkaj� tutaj trzy osoby odezwa� si� Gropiuswciszy panuj�cej w pokoju. -Tak - odpar�aFrancesca. - Moja matka, ja i m�j m��. Gropiusniezauwa�alnie si� wzdrygn��. Po czym powiedzia� tonemusprawiedliwienia: - S�dzi�em, �e pani. -Co pan s�dzi�, profesorze? - podesz�a do Gropiusa i poprowadzi�a go do drzwi poprawej, a nast�pnie je otworzy�a. Wpokoiku pali�o si� �wiat�o. Gropius si� przerazi�. W ��ku pod przeciwleg�� �cian� p� siedzia�, p� le�a� m�czyznao ciemnychw�osach i bladej twarzy. By� nieruchomy. Oczy mia� szerokootwarte, ustatak�e, r�ce by�y r�wno u�o�one na bia�ej ko�drze. - M�jm�� Constantino - powiedzia�a cicho Francesca i nie patrz�cna Gropiusa, wyja�ni�a: P� roku temu mia� wypadek samochodowy. Odtamtej pory znajduje si� w takim stanie. Nie musz� panu wyja�nia�, cotooznacza - doda�a bez jakiejkolwiek goryczy. Gropius poczu� si� wytr�cony z r�wnowagica�� t�sytuacj�. Jeszczekilka chwil temu po��da� tej kobiety. Bez skrupu��w poszed� za ni� dojejmieszkania, licz�c na mi�e sp�dzenie nocy, Francescaza�, jak s�dzi�, nieby�a niech�tna jednorazowej przygodzie. Aleteraz? 129.  Gregor Gropius poczu� si� �a�o�nie. Uzmys�owi� sobie, �eFrancescaca�� t� nieprzyjemn� sytuacj� wyre�yserowa�a, �eby raz na zawsze si� odniej odczepi�. Teraz jegolubie�no�� przes�oni� wstyd. - Prosz� mi wybaczy� moje niestosowne zachowanie -wyj�ka� cicho, ledwie zrozumiale. -Mo�e pan spokojnie m�wi�g�o�no - odpar�a Francesca. - Onnasnie s�yszy. Tak przynajmniej twierdz� lekarze. Gropius si� odwr�ci�, w�o�y� r�ce do kieszeni i kieruj�c wzrok naciemneokno, powiedzia�: - Nie wiem,co pani teraz o mnie my�li, ale przecie� nie mog�emprzypuszcza�. -Oczywi�cie, �e nie - przerwa�amu Francesca. Nie robi� panu �adnych wyrzut�w. S� w�yciu takiesytuacje, kiedy znika wszelkie poczucierzeczywisto�ci. - Zacz�apowoli zamyka� drzwi,zanim jednak nacisn�aklamk�, w�o�y�a g�ow� wszpar�, jakby chcia�a raz jeszcze sprawdzi�, czywszystko jest w porz�dku. Nie maj�c poj�cia, jak si� zachowa�,Gropiussta� bezradnie i nie by�wstaniepodj�� �adnej decyzji. Francesca wyra�nie pokaza�a mu jego miejscew szeregu. Da�a mu wtwarz, nie rani�c go w widoczny spos�b. Wiedzia�a przytym doskonale, �eciosy, kt�re nie bol� fizycznie, powoduj� w duszy znaczniewi�kszyb�l,udr�k�, kt�r� si� ci�gnie ze sob� cz�sto ca�ymi latami. Chcia� co�powiedzie�,wyja�ni� Francesce, jakie zrobi�a na nim wra�enie, i �e w �adnymrazie nie mia� zamiaru. I tak dalej, i tak dalej. Ka�dewyja�nienie wydawa�omu si� jednak niestosowne. I z tej bezradno�ci, z poczucia, �e sytuacja jeszczenie dojrza�a, Gropiuszareagowa� niezr�cznie, jak jaki� sztubak: - C�, chyba b�dzie lepiej, je�liju�sobie p�jd� - wyj�ka�. Francesca tylko spojrza�a na niego bez s�owa. Jak odurzony, Gropius zjecha� na d� j�cz�c� wind�. Kawa�ek do Corso Lombardia pokona� truchtem. Mia� wra�enie, �e ucieka przed samymsob�. Na rogu z�apa�taks�wk� ipojecha� do hotelu. Nast�pnego ranka, przezchwil�, podczas kt�rej Gropius przechodzi� z fazysnu do stanuprzebudzenia,pojawi�o si� w jego my�lach przyjemnewspomnienie Franceski. Nagle jednak odezwa�a si� pami�� i jak wielki ci�arprzygniot�a gowydarzeniami zesz�ej nocy. Poczu� z�o��na siebie, czyliodkry�w sobie uczucie, kt�re normalnie by�o mu obce. 130 Skromne�niadanie, jak to jest we w�oskim zwyczaju, Gropius zam�wi� do pokoju. Nie chcia� nikogo widzie�. Rozsmarowuj�c brzoskwiniow�marmolad� popodsma�onym to�cie, wpatrywa�si� w wizyt�wk� Franceski, studiuj�cjej tyln� stron�, na kt�rej dziewczyna zanotowa�a imi�, nazwisko, adres i telefon de Luki. Gropius zastanawia� si� przez moment,czy nie zadzwoni� do Luciana de Luki i nie zapowiedzie� swojej wizyty, p�niej jednakpostano'wi�, �e postawi profesora przed faktem dokonanym. Ostatecznie nie wiedzia�, czy uda mu si� z nim porozumie� i jak de Luca zareaguje na wie��o�mierciSchlesingera. Taks�wkarz, kt�ry wi�z� Gropiusa do instytutu de Luki na drug�stron� Padu, by� w dobrym humorze. Prowadzi� starego fiata z lat osiemdziesi�tych, co jednak nie os�abia�o jegowiary w to, �e jest w�a�cicielemsamochodu wy�cigowego. Przy ka�dej zmianie �wiat�a sygnalizacji ulicznejnazielonerusza� z piskiem opon i wo�a� przy tymekstatycznie: - Och, la, la, ferrari! PrzekroczywszyPad, pojecha� kawa�ek CorsoCasale w d� rzeki, skr�ci� w prawo w Corso Chieri izatrzyma� samoch�d przed siedzib� instytutuBy�a to dwupi�trowawilla,kryj�c�si� za niewysokim murem i szerokim�ywop�otem. Na skorodowanej mosi�nej tabliczce znajdowa� si� napisInstituto Prof. Luciano de Luca, kt�ra poza tym niedawa�a �adnej wskaz�wki na temat dzia�alno�ci, jak� de Luca prowadzi za tymi murami. Kiedy Gropius zbli�y� si� dowej�cia, kt�rego strzeg�a drewniana brama, wewn�trz zacz�� ujada� pies. By�ato ostatnia rzecz, jak� dostrzeg� jasnym umys�em. Zanim bowiem zd��y� nacisn�� dzwonek przy domofonie? zosta�powalony pot�nym ciosem w kark. Straci� r�wnowag� i przytomno��. Jakby zwielkiej odleg�o�ci s�ysza� g�o�nekomendy i czu�, �e za�o�ono mu worek na g�ow� i wci�gni�to do samochodu. R�wnie� p�niej Gropius nieby� w stanie powiedzie�,jak d�ugo znajdowa� si� w tym stanieomdlenia. Mia� tylko wra�enie, siedz�c zwi�zany jak tobo�ek na tylnym siedzeniusamochodu,�e Francesca siedzi obokniego. Nie by�o dla niego jasne, jak doszed�do tego wniosku, gdy� jej nie widzia�. By�o to tylko przeczucie. Z oddali dochodzi� dziwny, przenikliwypisk. Potem zn�w wpad� wg��boki mrok. Po up�ywie nieokre�lonego czasu Gropius odzyska� przytomno��. Dr�a� z zimna. Znajdowa� si� w kwadratowym, wysokim pomieszczeniu 131.  bez mebli. Przez niewielkie okienka wpada�o s�abe �wiat�o dzienne. Jedyne, co w tympomieszczeniu rzuca�o si� w oczy, to niebieskozielona farbaolejna, odpadaj�ca w wielu miejscach ze �cian. Pr�ba poruszenia nogami lub r�kami si�nie powiod�a, Gropius by�bowiem przywi�zany do masywnegodrewnianego krzes�a. Szorstkie,szerokie rzemienie ze sk�ry przyciska�y jego golenie do n�g krzes�a. Pasprzytrzymywa� jego tors przyoparciu. Bola�y go ramiona, gdy� r�ce mia�zwi�zane w przegubachza oparciemkrzes�a. Prawienieoddycha�. Nas�uchiwa� w ciszy. Kiedy umys� Gropiusa powoli powraca� do normalnego funkcjonowania, pozwalaj�c mu zastanowi� si� nad tym, jakim sposobem i dlaczego zabrano go w to zupe�nie obce miejsce, jego wzrok pad� na zbutwia�y taboret, kt�rego wcze�niej nie widzia�. Na taborecie sta�a smuk�a bia�abutelkaz plastiku. Obok le�a�a strzykawka z wci�ni�tym t�oczkiem. Podok�adniejszym przyjrzeniu si� Gropius odczyta� czerwony napis na plastikowejbutelce: "Chlorfen\vinfos". "Nie! " Nie chcia� przyj�� do wiadomo�ci tego, co zobaczy�. Buntowa�si�przeciwko okropnemu odkryciu, ag�os wewn�trzny krzycza� przera�liwie: "Nie, nie, nie! ". Przy u�yciu chlorfenwinfosu zabito Arna Schlesingera. Wci�gusekundyzwi�zane cia�o Gropiusaobla�zimny pot. Wbrewzdrowemu rozs�dkowi i zadaj�c sobie niepotrzebny b�l, stara� si� uwolni�z rzemieni. Szybko si� jednak podda�. "To ju�koniec"- pomy�la� Gropius, patrz�ct�po przed siebie. W obliczu �mierci ludzie zachowuj� si� cz�sto w dziwny spos�b, dlatego zapewneGropius zacz�� formu�owa� v my�lach wiadomo��, jak� za kilka dni b�dziemo�na przeczyta� wniemieckichgazetachw dziale ROZMAITO�CI: "Wokolicach Turynuspacerowicze znale�lizw�oki cz�owieka. Zmar�y to czterdziestodwuletni niemiecki chirurg, profesor Gregor Gropius, kt�rego wi��e si� z dzia�alno�ci� mafii handluj�cejnarz�dami do przeszczep�w. Sekcja wykaza�a, �e Gropius zosta� zabity �rodkiem owadob�jczym. C� za �a�osna �mier� dla lekarza ratuj�cego innym �ycie! Gropiusowi brakowa�o tchu. W powietrzu rozchodzi� si� przenikliwy zapach janowca. Jak si� wydawa�o, jego organizm ju� zamkn�� kwesti�ycia. P�uca odmawia�y przyjmowania powietrza. Kilkarazy sam ze sob�przedyskutowa� kwesti� w�adnej �mierci, wyobra�a� sobie, jakto b�dzie,kiedy wyda ostatnie tchnienie. Wm�wi� sobie,�e nie zauwa�y, gdy spra132 wy zajd� tak daleko. Umieranie, jak s�dzi�, to wydarzenie spokojne, przypominaj�ce zapadni�cie w sen i zako�czenie wszystkiego. Potem jestju�tylko niewyobra�alnie wielka pustka. W odr�nieniu od wi�kszo�ci koleg�w nie wybra� swojego zawoduze strachu przed �mierci�, lecz z ciekawo�ci, teraz jednak, jak wszystkich innych, ogarnia� gol�k - �a�osny,obrzydliwy, parali�uj�cy l�k. Pokilku minutach Gropius wyobrazi� sobie, �e dotego pustego pomieszczenia przyjdzie jaki� cz�owiek w masce albo kapturze na g�owie - takprzecie�zwykle dzieje si�w filmach - nape�ni strzykawk�, zrobi zastrzykw r�k�. I koniec! Sta�o si� jednak inaczej. W pustym budynkuodezwa�ysi� nagleg�osy, kt�rych Gropius w swoim zdenerwowaniu nie rozumia�. By�o mu zreszt� wszystko jedno, jakie s�owa us�yszy jakoostatniew tejwiecznej nirwanie, stanie wolno�ci odwszelkich ziemskich cierpie�. Kto�pchn�� drzwi znajduj�ce si�z ty�u, za plecami Gropiusa. Podesz�o do niego dw�ch m�czyzn, jeden z prawej, drugi z lewej,�adenjednak nie mia� kaptura czy maskina twarzy. Ich pojawienie si� przypomina�o raczej niespodziewane wej�cie aktor�w podczas przedstawieniateatralnego. M�czyzna z prawej- niski i kr�py - mia� na sobie staranniewyprasowany str�j monsignore z purpurow� szarf� w pasie. Jego poczerwienia�atwarz zdradza�a przewlek�e nadci�nienie (sto dziewi��dziesi�tna sto dziesi��, jak mimowolnie oceni� w my�lach Gropius). U�miecha�si� podst�pnie. Drugi m�czyzna wygl�da� mniej jakduchowny, mimo�e z czarn� koszul� i czarnym garniturem wyra�nie kontrastowa�abia�akoloratka. By� m�ody i silny, mia� d�ugieczarne w�osy,jak m�odzie� z latsiedemdziesi�tych. Przez chwil�Gropiusowi za�wita�a nadzieja, chocia� ca�a tamaskarada nie zapowiada�a nic dobrego. Obajduchowni z za�o�onymi r�kamistan�li przed Gropiusem i obserwowali jego bezsilno��. Gropius czu�, jakkrew pulsuje mu w uszach. Czy ci dwaj oczekiwali, �e si� b�dzie usprawiedliwia�? Czego chcieli od niego? Gropius wola�milcze�. Duma - tylko to mu pozosta�o. Przezdwie, mo�e trzy niezno�nied�ugie minuty m�czy�ni stali naprzeciwniegobez s�owa, a� m�odszy, jakby na jaki� tajny rozkaz, nagle znikn��Gropiusowiz pola widzenia. Ledwie tonast�pi�o,monsignore si�gn�� postrzykawk� le��c� na taborecie. Z wytrzeszczonymi oczyma, niezdolny, �ebykrzycze� lub b�aga�o �ycie, Gropius obserwowa�, jak monsignore otwiera 133.  plastikow� butelk� i umieszcza w niej ig��. Spos�b, wjaki obchodzi� si� zestrzykawk�, zdradza�, �e nie robi tego po raz pierwszy. Z plastikowejbutelkiwci�gn�� do strzykawki pi�� centymetr�w sze�ciennych p�ynu, po czym skierowa� j� w g�r� i lekko nacisn�� t�oczek. Nast�pnie podszed� do Gropiusa. "M�j Bo�e - pomy�la� Gropius. - Pi�� centymetr�w! Tyle wystarcza, �eby zabi� s�onia". Dr�a� na ca�ym ciele, wszystko w nim wibrowa�o. Zamkn�� oczy, czeka� na ostateczne uk�ucie, kt�re zako�czy to wszystko,i zastanawia� si�, jak d�ugo mo�e trwa�, zanim straci przytomno��. Oczekiwanie ci�gn�osi�w niesko�czono��. Gropius czu�, �e za chwil� zwymiotuje. Wn�trzno�ci zacz�ymu si� skr�ca�, jakby po�kn��pytona. Wtedy us�ysza� g�os. Brzmia� nieprzyjemniewysoko, jak g�os kastrata,a kiedy Gropius otworzy�oczy, zobaczy� tu� przed sob� czerwon� twarzmonsignore, kt�ry po niemiecku, cho� z obcym akcentem, zapyta�: - Gdzie s� akta? "Akta? Akta? "Gropiusowi przez g�ow� przelatywa�y tysi�ce r�nychmy�li. "Akta! Na Boga, ojakichaktachon m�wi? " Wtej chwili nie wiedzia� nawet, czy to on,Gropius, czy te� Schlesinger jestg��wn� postaci� tejintrygi. Naglejednak pomy�la� o strategiipost�powania, kt�raby�mo�e mog�a uratowa� mu �ycie. - Akta? - odpowiedzia�, nie b�d�c w stanie st�umi� dr�enia w g�osie. - Chyba si� pan nie spodziewa, �e mam te akta przy sobie. -Oczywi�cie, �enie! - odpar� monsignore. Zuchwa�areakcja profesorazrobi�ajednak na nim wra�enie. �eby podkre�li�powag� swojego pytania,monsignore pomacha� Gropiusowi przed nosem strzykawk�. - Chc� wiedzie�, gdzie s� ukryte akta. Je�li nam pan tozdradzi, b�dzie pan wolnymcz�owiekiem! W przeciwnym razie. -U�miechn�� si� z�o�liwie. Gropius w jednejchwili u�wiadomi� sobie, �e te akta, cokolwiek w nichby�o, �e te przekl�te akta, rzekomo znajduj�ce si� w jego posiadaniu, uchroni�go przed �mierci�. Ci ludzie nie zabij� go, nie mog� go zabi�, zanim nieznajd� tych akt. Ch�� �ycia, kt�ra w�a�nie goopuszcza�a, nagle powr�ci�a. Pr�bowa� nawet u�miecha� si� z wy�szo�ci�, m�wi�c: - Kimkolwiek pan jest i cokolwiek sk�oni�opana do tej dziwacznejmaskarady,nies�dzi pan chyba serio, �e wyjawi� miejsce ukryciaakt. Wtedy moje �ycienie by�oby ju� warte funta k�ak�w! Monsignorewydawa� si� zdumionywyrafinowanym post�powaniemprofesora. 134 - Prosz� wi�c powiedzie�, ile pan chce? - zachrypia�z niech�ci�. - Kolejne dziesi�� milion�w? Gropius nie wiedzia�, co przerazi�o go bardziej - hojna oferta finansowa czy te� to, co sobie w�a�nie uzmys�owi�: "Z pewno�ci� ci ludzie zabili Schlesingera". To jednak rodzi�o kolejne pytania:"Dlaczego najpierwprzekazali Schlesingerowi tak wielk� kwot�? Czy Schlesinger by� jednymz nich, ale z jakiego� powodu postanowi� odej�� z ich szereg�w? ". - Nie chc� pieni�dzy- odpowiedzia�Gropius z udawanym spokojem. Maj�c strzykawk� przed oczami, nie liczy� na pomy�lny rozw�j wypadk�w. - Jedyne, czego chc�, to rehabilitacji jako chirurga. Wtedy mo�epan dosta� akta. Dla mnie nie maj� one �adnej warto�ci. - Tonie b�dzie mo�liwe- o�wiadczy� ostro monsignore. -W takim raziedla mnie nie b�dzie mo�liwe, �eby panu zdradzi�miejsce ukryciaakt. Nie ma pan wyboru, pozostaje tylko mnie u�mierci�. Na co pan jeszcze czeka? Zreszt�, �eby nieby�o nieporozumie�, paniSchlesinger nie ma o niczym poj�cia. Nie zna ani znaczeniatych akt, animiejsca ich ukrycia. Monsignore ze z�o�ci� rzuci� strzykawk� o �cian� i wyszed� zpomieszczenia. Zza �ciany dobieg�y Gropiusa zdenerwowane g�osy. Musia�y nale�e� do dw�ch albo nawet trzech os�b. Min�a d�uga chwila w niepewno�ci. Gropius zadawa� sobiepytanie, czy nie za wysoko stawia� wtejrozgrywce, ostatecznie nie mia� przecie�do czynieniaz amatorami. Prawienie oddycha� i mia� nadziej�, �e zrozumiejakie� strz�py rozmowy toczonej za �cian�. Na pr�no. M�czy�ni rozmawialize sob� w nieznanym muj�zyku, nieby� to ani niemiecki, aniangielski, ani w�oski. Gwa�towno��, z jak� nagle pchni�to drzwi, nie wr�y�a nicdobrego. Gropius nie widzia�, co dzieje si�za nim,i musia� si�liczy� z najgorszym. Jednym szarpni�ciem na g�ow� za�o�ono mu worek, zkt�rym ju�wcze�niej si� zaznajomi�, nast�pnie uwolniono go od wi�z�w. Kto� brutalniez�apa� go za r�k� i postawi� na nogi. Ciospa�k� lub kijem baseballowymwymierzonydok�adnie w pierwszy kr�gkr�gos�upa powali� Gropiusa. Zn�w straci� przytomno��. Klakson g�o�ny jak wrzask niemowl�cia przywr�ci� Gropiusa do �ycia. Profesor nie m�g� porusza� g�ow�, a niecierpliwetr�bienieniemal rozrywa�o mu czaszk�. Le��c na plecachi opieraj�c si� na�okciach, pr�bowa� 135 h.  zorientowa� si� w sytuacji. Znajdowa� si� po�rodku w�skiej polnej drogi,z rodzaju tych, jakie ��cz� samotnie po�o�one gospodarstwa na p�nocyW�och. Przed nimna wolnym biegu warkota� silnik tr�jko�owegopojazdus�u��cego hodowcom warzyw do transportu towaru. Kierowca, przekonany, �ejaki� pijak odsypia na drodze swoje wcze�niejsze upojenie, stara�si� obudzi� go klaksonem. Z najwi�kszym trudem uda�o si�Gropiusowi wsta�. Zatoczy� si�w kierunku kierowcy tr�jko�owego pojazdu i stara� si� wyja�ni� mu, �enie jest pijany, tylkogo napadni�to. Pr�ba porozumienia si�spe�z�a na niczym z powodu trudno�ci naturyj�zykowej, znajomo�� j�zyka w�oskiegoprofesora by�a bowiem niewystarczaj�ca, a gwara miejscowych hodowc�w warzyw - niezrozumia�a dla obcokrajowca. Banknot wyra�nie rozja�ni� oblicze rolnika. A kiedyGropius si�gn�� po drugi banknot, kierowcatr�jko�owca zaoFIarowa� si�nawet, �e podwiezie dziwnego obcokrajowcana peryferia Turynu, kt�re,jak stwierdzi�, s�odleg�e odwadzie�cia kilometr�w. B�d� potrzebowali p� godziny. Podczas jazdy przez t�opustosza��, pag�rkowat� okolic� Gropiuszorientowa� si�, �e porywacze wywie�li go na po�udnie, w kierunku Asti,gdzie na obszarze wielu kilometr�w pojedyncze wiejskie domy gubi�si�w krajobrazie. Droga do po�udniowych przedmie�� Turynu trwa�a bliskogodzin�. P�niej Gropius wsiad� do taks�wki i oko�o godziny osiemnastej dotar� dohotelu. Zupe�niewyczerpany, zam�wi� do pokojukolacj�. Nast�pnie wzi��gor�c� k�piel. Woda dobrze zrobi�a jego zmaltretowanemu cia�u. W przyjemnym cieplesi� zdrzemn��. Dopiero powoli, stopniowo zacz�� sobieu�wiadamia�,co si� wydarzy�o. "Nie - powiedzia� do siebie. - Tonie by�sen, to nie by� nim, to by�a rzeczywisto��: chcieli ci� zabi�, i w ostatniejchwili uda�oci si�zbiec spodgilotyny". Podejrzana zacz�a mu si� wydawa� rola Franceski. Ch�odna W�oszka wzbudzi�a wcze�niej jego nami�tno��, ale terazprzewa�y�a podejrzliwo��. Dlaczego na pocz�tku si� waha�a, a p�niej ju� bez �adnych opor�w da�a mu adres profesora de Luki? Czy rzeczywi�cie by�to przypadek,�e porywacze czekali na niego przed instytutem? R�wnie� w Berlinie, pospotkaniu um�wionym z Francesc�, kto� z mafii zaczepi� go na ulicy i radzi�, �eby zrezygnowa� z poszukiwa�. Jak to zawsze w �yciu bywa, nawetnajpi�kniejsze nogi maj� jak�� wad�. 136 Niewiele brakowa�o, a Gropius zasn��by w wannie. Nagle jednakus�ysza�jaki� ha�as przy drzwiach. Znowupojawi� si� strach przed nieznanym, uczucie, kt�regokilka tygodni wcze�niej jeszczenie zna�. Wyszed� ostro�nie z wanny, �eby nie narobi� ha�asu. Bezszelestnie w�lizgn��si�w szlafrok i przez szpar� zajrza� dopokoju. Jego nerwy nie by�y ju�w najlepszym stanie. Nie dzisiaj! Zapomnia� zamkn�� drzwi do pokoju na�a�cuch. Teraz robi� sobiewyrzuty. Nie mia� ochoty otrzyma� kolejnegouderzenia w kark. Delikatnie popchn�� drzwi od �azienki i popatrzy� nadrzwi wej�ciowe. Na pod�odze le�a�a karteczka- wsuni�ta pod drzwiamiwiadomo�� hotelowa. Podni�s� karteczk�: "Informacja z godziny 17. 30: Dzwoni�a pani Colella. Prosi o telefon". Wiadomo�� pochodzi�a sprzed dw�ch godzin. Gropius by� przyzwyczajonydo takiej niefrasobliwo�ci obs�ugi, zna� to bowiem z innych hoteli. "Co, u diab�a, mia�o to znaczy�? CzyFrancesca chce go o�mieszy�, poni�y�? Czy mo�e po raz drugi chce go wystawi� jako przyn�t�? " Wzburzonyi zm�czony, Gropius po�o�y� si� do ��ka. Wtedy zadzwoni� telefon. Gropius przykry� go poduszk�. Nie chcia� ju� mie�doczynienia z Francesc�. Pragn�� jedynie wr�ci� do domu. Najbli�szy samolot odlatywa� nast�pnego dnia o godzinie dziewi�tejdziesi��. Lot Lufthansy numer 5613.  ROZDZIA� 7 Po powrocie do Monachium Gropius by� bliski rozpaczy. Nawet przymobilizacji wszystkich si� nie uda�o mu si� skupi� na zadaniu, kt�resam sobie postawi�. Jak bowiem sprowadzi�do wsp�lnego mianownika�mier� Schlesingera, dziwne zachowanie i znikni�cie Prasskova, wyra�niepodw�jn� gr� Fichtego, niejasn� rol� de Luki, obrzydliwe pr�by szanta�u przez Veronique, a przede wszystkim poszukiwanie tajemniczych akt,kt�re niemal przyp�aci� �yciem? Ludzkie �ycie jest wypadkow� r�nych przypadk�w, krzy�owania si�los�w i zdarze�. Je�li nale�a�oby dowie�� s�uszno�citego spostrze�enia,to w�a�nie by�o najlepszym dowodem. Gropius ju� dawno zrozumia�, �eca�a sztuka polega na tym, �eby -rozpoczynaj�c odmiejsc, w kt�rych wydarzenia si� zbiegaj� -zwin�� wszystkie nitki,docieraj�c do punktu wyj�cia. Dla jednegocz�owieka by�o tojednak zadaniepo prostu niewykonalne. I po raz pierwszy odrozpocz�cia poszukiwa� Gropius zacz�� my�le�o tym, �eby si� podda�. Zamach bombowy potraktowa� jako wydarzenie mniej wa�ne, poniewa� s�dzi�, �e nie by� on skierowany przeciwko niemu. Z kolei napa�� przeddomemLewezowa, a przede wszystkim porwanie w Turynie, wzbudzi�yw nim strach,kt�ry teraz sta� si� jegonieod��cznym towarzyszem. Gdyby jednak si� podda�, gdyby z dniana dzie� zaprzesta� wszelkich poszukiwa�, to i tak nie zapewni�bysobie spokoju duszy. �y�by da138 lej w niepokoju i strachu. Jakostudent, id�c za panuj�c�w�wczas mod�,przeczyta� kilka dzie� Sartre'a, kt�rytwierdzi�,�e strach jest obaw� przed ; samym sob�, przed w�asnymi nieprzewidywalnymi zachowaniami. Dopiero teraz Gropius odkry� prawd� zawart� w tych s�owach. Nie, nigdysi� nie podda! W zamiarze tymumocni� go jeszcze telefon od Lewezowa. By� onna tropie du�ej sprawy i twierdzi�, �e Gropius jest uwik�any w co�, coprzekracza jego wyobra�enie. Lewezow sprawia� wra�enie bardzo zdenerwowanego. Gropius zaprosi� prywatnego detektywa do siebie. Nieca�e dwadzie�cia minut p�niej Lewezow zadzwoni� do drzwi. - Nie by�o to �atwe zadanie - zacz�� Lewezow, zanim jeszcze Gropiuszaproponowa� mu, �eby usiad� w fotelu. - Gdzie nie poszed�em,wsz�dzie trafia�em na �cian�milczenia i niech�ci. Ale dobry detektyw si�nie poddaje! - Pokolei,panie Lewezow! Co pan robi�? - Pocz�tkowo trzyma�em si�pa�skiej rady iz listy oczekuj�cych wy�uska�em dwunastu potencjalnychbiorc�w narz�d�w, kt�rzy nie nale�elidobiedak�w. Przedsi�biorca budowlany ze Stuttgartu, w�a�ciciel cegielni z Dolnej Bawarii, makler gie�dowy, w�a�ciciel hotelu i takdalej. Samibogacze. Gropius niecierpliwie kiwn��g�ow�. -Wyobra�am sobie, �e ludzie ci nie byli szczeg�lniesk�onni do udzielania informacji, kiedy pyta� ich pan ostan ich narz�d�w wewn�trznych. Lewezow machn�� r�k�. - Pierwszy, z kt�rym chcia�em porozmawia�, przedsi�biorca budowlany, wyrzuci� mnie zdomu iposzczu� psami. Doszed�em wi�c do wniosku, �e musz� popyta� w�r�d zwyk�ych pacjent�w. Ale i to nie posun�omnie do przodu. Ju�nastawia�em si� na d�u�sze i ci�gn�ce si� w niesko�czono�� �ledztwo, kiedy do�� przypadkowo nawi�za�em rozmow�ze s�u��c� w�a�ciciela browaru, cz�owieka, kt�ry r�wnie� by� na li�cie. By�a toprawdziwa ho�awiejska dziewczyna z grubym warkoczem. I okaza�a si�bardzo rozmowna. Przyzna�a, �e Gruber, bo tak nazywa si�ten browarnik, otrzyma� niedawnonow� w�trob�. Stara w�troba, jak miwyja�ni�a,ju� nie dzia�a�a. By�o to jednakbardzo kosztowne i troch� poza prawem. W tymmomencie przewr�ci�a oczami. 139.  Gropius si� zaniepokoi�. - I zdo�a� si� pan dowiedzie� jakich� szczeg��w? Prosz� m�wi�! Lewezowdelektowa�si� takimi chwilami. Chwilami, kt�re jego- n�dznego szpicla �yj�cego z niedyskrecji - czyni� wa�nym i daj� poczucie, �e jest potrzebny. Dlatego m�wi� dalej wyra�nie ibardzo wolno. , - Zasugerowa�em, �e r�wnie�czekam na przeszczep w�troby, �eprzeklinam alkohol, i da�em do zrozumienia,�e na tej z�owieszczej li�cieoczekuj�cych mam numer osiemdziesi�ty pi�ty. Wtedy zapyta�em, jakimsposobem browarnik otrzyma� narz�d. S�u��ca spojrza�a w lewo i w prawo,bo rozmowa toczy�a si� w przej�ciu,i odpowiedzia�a szeptem, �e w Monachium jest jeden doktor, kt�ry mo�e za�atwi�i przeszczepi� ka�dy potrzebny narz�d, ale za nieprawdopodobnie wielk� sum�. Pacjenci musz�podpisa�, �epozabiegu zachowaj�milczenie. Dziewczyna nie pami�ta�aadresu kliniki, ale zosta�o jej wpami�ci nazwisko tego profesora: Fichte. Gropius a� podskoczy�. Przeczuwa� to. Ten �a�osny, ma�y Fichte, kt�rego czule nazywali "Drzewkiem", wsp�dzia�a z mafi� handluj�c� narz�dami! Profesor, zacz�� chodzi�po pokoju tam i z powrotem, g�o�no tupi�c. Gotowa� si� ze z�o�ci - z�o�ci na siebiesamego, �e nigdy nie podejrzewa�tego podst�pnego doktorzyny i zwyczajnie zignorowa� niejasno�cizwi�zane z jegoosob�. Teraz ju� w innym �wietle widzia� te nadgodziny, kt�re Fichte tak ch�tnie bra�, i te wolne dni, kt�re regularnie wykorzystywa�. Tutaj zacny lekarznaczelnyze skromn� pensj�, a tam - tajemniczy chirurgtransplantolog, kt�ry za swoje us�ugi pobiera bajo�skie wynagrodzenie. "Zazdroszcz� mu - pomy�la� Gropius -stalowych nerw�w, gdy� systemtaki m�g� funkcjonowa� tylko wtedy, gdy nieby�o �adnych komplikacji. Jedna nieudana operacja oznacza�aby dla Fichtego koniec". Teraz�mier� Schlesingera nabiera�a sensu. Najwidoczniej Fichtemugrunt zacz�� si� pali� pod nogami. By� mo�e to on, Gropius, nie�wiadomie powiedzia�co�, co tak zaalarmowa�o Fichtego, �e wymy�li� to szata�skie rozwi�zanie, �eby go usun�� ze stanowiska. Oczywi�cie,Fichtemuby�o bardzo �atwo skazi� wybran� w�trob�zastrzykiem! Fakt, �e musia�umrze� akurat Schlesinger - cz�owiek, kt�ry wyra�nie sam by� uwik�anywjakie� ciemne interesy to by� przypadek albodow�d na to, �e ka�dyz nas znajdzie kiedy� w �yciu trupa w szafie. Nic pan nie m�wi! zauwa�y� Lewezow delikatnie. Przecie� tow�a�nie chcia� pan wiedzie�. 140 -Tak, tak- odpar� Gropius zamy�lony. - Dobrze pan to za�atwi�, Lewezow. �wietna robota. Ale nieuda�o si� panu dowiedzie�, gdzie Fichteprzeprowadza� swoje transplantacje? - Przykro mi. Mia�em wra�enie,�e tamta s�u��ca naprawd� tego niewiedzia�a. Je�li pan sobie �yczy, to wezm� pod lup� kolejne osoby z listy. Profesor chwil� si� zastanowi�, po czym powiedzia�: - S�dz�,�e powinienpan raczej �ledzi� Fichtego. Ale niechpan to robimo�liwiedyskretnie. Fichte nie domy�la si�, �e ja cokolwiek wiem. Niechma poczucie bezpiecze�stwa, zw�aszcza �e jego plan jak dot�d dobrze dzia�a. I prosz�informowa� mnie na bie��co o ka�dymnowym odkryciu! Chwil� po tym, gdyLewezow opu�ci� dom Gropiusa, w g�owie profesora pojawi�y si� w�tpliwo�ci,czy to odkrycie wyja�nia ju� wszystkiewydarzenia, jakie wcze�niej nast�pi�y. Tajemnicze operacje przeprowadzane przez Fichtego i jego dwulicowo�� by�y dostatecznie przera�aj�ce,rozwa�ywszy jednak uzyskane informacje na trze�wo, Gropius uzna�, �esamo ustalenie, �e Fichte pracuje dla mafii, nie wyja�nia�o nawet po�owyproblem�w. Przede wszystkim trudno by�o powi�za� z Fichtem kaset� odprofesora de Luki i porwanie w Turynie. Poza tym istnia�y gdzie� jeszczete przekl�te akta, dlapewnych ludzi warte dziesi�� milion�w euro. A je�li Lewezow wodzi go za nos? Detektyw jest ��dny pieni�dzyi m�g�by dla nich zrobi� wszystko! Mo�e ca�� t� histori� wyssa� zpalca,�eby mu poprawi� nastr�j i otrzyma� kolejny czek? Lewezow wydawa� si�zbyt perfekcyjny. Ledwie dosta� zlecenie,a ju� kilka dni p�niej dostarczy�oczekiwanych wynik�w. A przytym niemia� do czynienia z niewiern��on�, ale przebieg�ymi cz�onkami mafii. Sprawa tanie dawa�a Gropiusowispokoju. Chcia�mie� jasno�� w tej kwestii, uzna� wi�c, �e musi Lewezowa podda� pr�bie. Sposobno�� nadarzy�a si� ju� nast�pnego dnia. Zreszt� sam detektywda�oczekiwany impuls. Lewezow zadzwoni�. - Mia�em pana informowa� na bie��co, gdyby by�y jakie�nowo�ci,profesorze! Nie wiem, czy to jest istotne. Aleczy wiedzia� pan, �e Fichtema w�asny samolot? Gropiusprze�kn���lin�. - Po wszystkim, czego si� pan ju�zd��y� dowiedzie� o Fichtem, nic mnie nie zdziwi. Sk�d ma pan t� informacj�? 141 M.  - To wyja�ni� p�niej. Dwusilnikowypiper Fichtego stoi na lotniskuJesenwang, czterdzie�ci kilometr�w na zach�d od Monachium. Ma dzi�na godzin�czternast� zaplanowany lot do Nizzy. Mo�e pan z tego wyci�gn�� pewne wnioski, profesorze! A teraz prosz� wybaczy�, ale musz�wraca�do pracy. Gropius podzi�kowa� i od�o�y�s�uchawk�. Wiadomo��, �e Fichtema samolot, nie mog�a go ju� zdenerwowa�. Mimo to wsiad� do swojegosamochodu terenowego i ruszy� w kierunkuzachodnim. Gdyby kto� gozapyta�, czemu to robi, Gropius odpowiedzia�by: "Nie wiem". Tu� przed godzin� trzynast� Gropius zjecha� na autostrad� A96. Zimny grudniowy wiatr goni�pierwszep�atki �niegu. Przejechawszy trzydzie�ci kilometr�w, Gropius zjecha� z autostrady na ruchliw� szos� biegn�c� na p�noc. O Jesenwang - wiosce, jakich wiele w G�rnej Bawarii - nie warto by�obywspomina�, gdyby nie mia�a lotniska, kt�re s�u�y�o lotnikom sportowym, biznesmenom i maj�tnym monachijczykom jako baza dla ich prywatnych maszyn. Gropius zaparkowa� samoch�dw pewnejodleg�o�ci odhangaru,sk�d mia� dobry widok na pas ko�owania. Jednosilnikowa cessna, starybeechcraft oraz dwusilnikowy piper, kt�re w�a�nietankowano,czeka�y przed budynkiem odpraw, a kilkadziesi�t innych awioneteksta�ow pewnym oddaleniu napasach startowych. Nie by�o �ladugor�czkowegopo�piechu, jaki zazwyczaj panuje na publicznych lotniskach. Gropius czeka� oko�o dwudziestu minut. Tankowanie samolotuPiper Seneca II w�a�nie si� zako�czy�o,kiedy z budynkuodpraw wyszed�Fichte w towarzystwie kobiety. Oboje podbiegli do samolotu. Fichte by�ubrany wsk�rzan� kurtk�,na g�owie mia� wojskow� czapk� z daszkiem,w d�oni za� trzyma�eleganck� walizeczk�, typow� dla pilot�w. Kobieta mia�a nag�owie chustk� dla ochrony przedpadaj�cym�niegiem. By�aubrana w jasny trencz. Kiedy Fichte otworzy� drzwiczkinad prawym skrzyd�em i pomaga� kobiecie wsi���,lodowaty podmuch wiatru zerwa� jej chustk� z g�owy. Gropius skamienia�. To, co zobaczy�, niemie�ci�o mu si� w g�owie. Rozum opiera� si�przed uwierzeniem wto, co zobaczy�. Kobiet� u bokuFichtego by�a Veronique. Bez tchui jakby przez zas�on� Gropius obserwowa�, jakuruchamiaj�si� silniki i samolot przeje�d�a kawa�ek do pasastartowego. S�ysza� huk 142 silnik�w, widzia�, jak maszyna po kr�tkim rozbiegu odrywa si� od ziemijak ptak. Potem zapad�a cisza. Koniec przedstawienia. Pustka. Gropius nie odczuwa� nic, �adnego gniewu, �adnej z�o�ci,nawetnie u�ala� si� nad sob�- odczuwa� jedynie wielk� pustk�. Straci�w�tek, zupe�nie straci� w�tek. Bez cienia emocji prze�ledzi� nerwowe l�dowanie ma�egosamolotu, kt�ry dwukrotnie si� podrywa�,zanim nadobre pozosta� na ziemi. Wtedy obok Gropiusa zatrzyma� si� stary volkswagen. Przyjecha� Lewezow. Lewezow wysiad�, a Gropius opu�ci� boczn� szyb�. - Nie spodziewa�emsi� panatutaj - powiedzia� detektyw. - Czy widzia� pan, kto wsiada�dosamolotu razem z Fichtem? Gropius przytakn�� w milczeniu. C� mia� powiedzie�. - Dosy� tu mokro - zauwa�y� Lewezow i zas�oni� oczy d�oni� jakdaszkiem. - Prosz� ze mn�. Jest tutaj kawiarenka dla pilot�w. Co� ciep�ego dobrze nam zrobi. W restauracjipod nazw� "Fly in" prawie wszystkie stoliki by�y zaj�te. Jedyne dwa wolnemiejsca znajdowa�y si�z ty�u, pod zaparowanymoknem,przez kt�re nie by�o nic wida�. Zam�wili gor�c� herbat� z rumem. - Rum z odrobin�herbaty - u�ci�li�Gropius. -Pewienm�j stary przyjaciel jest tutaj kontrolerem lot�w - zacz��Lewezow- i kiedy z nimrozmawia�em, przypadkiem zesz�o na samoloty i ich w�a�cicieli. Wtedy pad�o nazwisko doktora Fichtego. Oczywi�cie,natychmiast zrobi�em si� czujny i stara�em si�dowiedzie� czego�wi�cejo tym Fichtem. Peter Geller, bo tak si� nazywam�j przyjaciel, wiedzia�jedynie, �e taki samolot kosztuje grubo ponad milion euro i jest zarejestrowany na nazwisko Fichte. Je�lipan chce, mo�e pan osobi�cie pogada�z Gellerem. Prosz� za mn�,profesorze! Biuro Gellera znajdowa�o si� na najwy�szym pi�trze wie�y kontrolilot�w. Charakteryzowa�o si� straszn� ciasnot�. Kiedy Lewezow i Gropiusweszlido tej klitki, nie by�o ju� w�a�ciwie miejsca. Geller, m�odowygl�daj�cy m�czyzna po czterdziestce,w sportowym ubraniu, siedzia� przedmonitorem i trzema telefonami. Prawie nie podni�s� wzroku. - A ciebie znowu przynios�o! - powiedzia� z ironicznym u�miechem,po czym zwracaj�csi� do profesora, wyja�ni�: - Trzeba panu wiedzie�, �ebez uszczypliwo�ci u nas si� nie obejdzie. Czym mog� s�u�y�? Lewezow przedstawi� profesora, a Gropius powiedzia�, �e chodzio Fichtego i �e na pewno Lewezow ju� m�wi�,w czymrzecz. 143.  - Fichte? -zdziwi� si� Geller. - W�a�nie odlecia�! -Wskaza� r�k�na niebo. - Wiem - odpar� Gropius. - Z moj� �on�. By�� �on� - poprawi�si�. - Achtak. Wsp�czuj� panu, profesorze! Je�li Gropius czego� nie znosi�, to wsp�czucia. Dlatego po�pieszy�zapewni�: - Doprawdy, nie ma powodu do wsp�czucia. Geller kiwn�� g�ow�. - Rozumiem. -Prosz� mi powiedzie�. - zacz�� Gropius ostro�nie. -Czy w pa�skim komputerze s� zapisane dane o wszystkich startach i l�dowaniach? -Tak. - I ka�dy pilotjest zobowi�zany do podania lotniska docelowego? -Tak, ju�cho�by ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa. -W takim razie mo�e mi pan te� powiedzie�, dok�d Fichte lata�, powiedzmy, w ci�gu ostatnich trzech miesi�cy. Geller spojrza� pytaj�co na Lewezowa, na co ten kiwn�� g�ow�. Z pewn� niech�ci� Gellermrukn��: -Dobrze, skoro w ten spos�b zrobi� panu przys�ug�. Ale ta informacja nie pochodzi ode mnie! - Wprawnymi ruchami palc�w przebieg�po klawiaturze, az drukarki wysun�� si� arkusz z cyframi i kolumnaminazw. Jeden z telefon�w wyda� z siebie cichebrz�czenie, zaraz potem zadzwoni�drugi. Lewezow wyj�� Gellerowi z d�oni wydruk komputerowy, Gropiuspodzi�kowa� za pomoc i obaj zeszlinad�. Ich miejsca przy oknie kawiarnikto� tymczasem zaj��, ale by� wolnyinnystolik i tam Lewezow z Gropiusem usiedli, aby przeanalizowa� wydruk z komputera kontroli lot�w. Zapisy by�y uporz�dkowane od wrze�nia do grudnia i obejmowa�y ��cznie dwadzie�ciasze�� lot�w: dwana�ciedo Nizzy i czterna�cie do Pragi. Lewezowpodni�s� wzrok i spojrza� pytaj�cona Gropiusa. - Rozumie pan to, profesorze? Chodzi mi o to, �e Nizza nie powinnanas dziwi�. To lotniskow pobli�u Monte Carlo. Gdybym mia� apartamentw Monte Carlo, te� bym tam sp�dza� ka�d� woln� chwil�. Ale Praga? CoFichte robi� w Pradze czterna�cie razy w ci�gu trzech miesi�cy? 144 - Te� chcia�bym to wiedzie� - powiedzia�Gropius zamy�lony. - Zrobiliby�mydzi�ki temu du�y krok do przodu. Gropiusowi kot�owa�o si� wg�owie. Odczuwa� na przemian niepewno��, nieufno��, podejrzliwo�� i najgorsze obawy. I jakby tego wszystkiegoby�o ma�o, okaza�o si� jeszcze, �e Fichte musia� mie� romans akurat z jego�on� ostatecznie na papierze wci�� byli ma��e�stwem. Napasie startowym zacz�o si�robi� t�oczno. W kr�tkim odst�pieczasu wyl�dowa�y dwie jednosilnikowe maszyny, trzeci�wyci�gni�to przedhangar i rozpocz�to tankowanie. R�kawem marynarki Gropius przetar�zaparowan� szyb�. - Czasami, w takich chwilach jak ta - powiedzia�, patrz�c przez okno- chcia�bym wsi��� do samolotu i po prostu odlecie� gdzie� daleko, a przesz�o�� zostawi� za sob�. Ju� od dw�chgodzin Gropius stara� si�dodzwoni� doRity. By� wbeznadziejnym nastroju, a po g�owie chodzi�o mu tylko jedno -jej grzesznecia�o. Musia� j� mie�, i to jeszczedzisiaj. Wreszcie,po czwartejczy pi�tejpr�bie, Rita odebra�a. By�a godzina dwudziestadruga. - Przyjd� - powiedzia�a po prostu Rita, jakm�wi�a zreszt� zawsze,kiedydo niej dzwoni�. Przyjd�. Min�o p� godziny i Rita - z rozwianymi w�osami i ujmuj�cymu�miechem - zadzwoni�a do drzwi. Gropius poca�owa�j�niezobowi�zuj�co, coczyni� zawsze, gdy si� spotykali, i r�wnierutynowo zapyta�: - Czego si� napijesz? Rita pokr�ci�a g�ow�. Gropius spojrza� na ni� pytaj�cym wzrokiem. - Chc� si� z tob�przespa� - o�wiadczy� bez ogr�dek. Zirytowa�si�jednak po chwili, bo Ritazosta�a w p�aszczu iobiema d�o�mi �ciska�apodniesiony ko�nierz. R�wnie� jej spojrzenie, zwykle wyzywaj�ce, by�ojakby nieobecne. Rita by�a po prostu inna, po raz pierwszy od czasu, kiedy si� poznali. -Wiem- zacz��Gropius- �e ostatnionie zachowywa�em si� szczeg�lnie mi�o. Ale znasz pow�d tegostanu. To nie maz tob�nic wsp�lnego. Wci�� wp�aszczu, Rita usiad�a na fotelu w salonie. Gwa�townym ruchem za�o�y�a nog�na nog�, po czym oznajmi�a spokojnie: - Gregor, musz� cico� powiedzie�! Gropius usiad� naprzeciw niej i odpar� cicho: 145.  - S�ucham. Rita odchrz�kn�a. Potem powiedzia�a stanowczym g�osem: - Wychodz� za m��. Jej s�owa zawis�y w powietrzujak jakie� z�owieszcze proroctwo - taksi� przynajmniej wydawa�o Gropiusowi. Nie wiedzia�, jak zareagowa�,w ko�cu nie co dzie� kobieta, zkt�r� w�a�nie zamierza� p�j�� do ��ka,zaskakiwa�a go informacj�, �e wychodzi za m��. - Gratuluj�! - odpar�, staraj�c si� zachowa� spok�j. -Naprawd�si�ciesz�! - doda�, a ton jego g�osu zdradza�, jak bardzo zrani�a go ta nowina. -Dlaczego jednak dowiaduj� si� o tym dopiero teraz? - Bo decyzj� podj�am dopiero wzesz�ym tygodniu. -Aha! - Gropius wzruszy� ramionamii ze zgorszeniem odwr�ci�wzrok. "Nie, dzisiejszy dzie� nie by� udany. Najpierw Veronique, a terazto! " A kt� jest tym szcz�liwcem? zapyta�. -Jest in�ynierem geodet� w urz�dzie budowlanym. Robi�am mu prze�wietlenieklatki piersiowej i wtedy to si� sta�o. - Od kiedy to zakochujemy si� wewn�trzno�ciach drugiego cz�owieka? - burkn��z�o�liwie Gropius. Rita si� roze�mia�a. - Najpierw uj�a mnie jego aparycja. jego serdeczno��w obej�ciu. Dopiero p�niej ujawni�o si� jego wn�trze. Rozumiem twoje rozczarowanie,Gregor, zw�aszcza w twojej trudnej sytuacji,oboje jednak wiemy,�e naszromans nie by�niczym wi�cej jak ��kow� przygod�. - Ale cholerniedobr� ��kow� przygod�! Czy mo�e tymczasemzmieni�a�zdanie? - W �adnym razie. Nie mog� nawet wykluczy�, �e kiedy� jeszcze zat�skni� do naszych wsp�lnych nocy. Mimo to nie mog� do ko�ca�ycia by� ch�tn� kochank�, kt�ra jest zawsze do dyspozycji, wed�ugupodobania. "Oczywi�cie,Rita na s�uszno��" pomy�la� Gropius. W gruncie rzeczy nie m�g� mie� jej tego za z�e. Ale czy musia�o to nast�pi� akuratteraz? W okresie, kiedyjego �ycie tak czy inaczej by�o w rozsypce, kiedy ka�d�kobiet� traktowa� z nieufno�ci�? Gdy patrzy� na Rit�, przed oczamiprzesuwa�y musi�, jak na filmie,nami�tne sceny, prze�ycia, jakie z Veroniquenawet w najlepszych czasach ich ma��e�stwa by�y nie do pomy�lenia. Naprzyk�ad podczas lotu doHamburga, kiedy kochali si� na siedzeniach 146 w ostatnim rz�dzie,albo w paryskim hotelu,w kt�rymca�ydzie� niewychodziliz pokoju i nie umieli tegowyja�ni� maroka�skiej pokoj�wce. Albo w samochodzie na autostradziemi�dzy Florencj� a Weron�, kiedyGropius o ma�o nie wjecha� na barierki, gdy� Rita chcia�a wiedzie�, jak tojest, kocha� si�podczasjazdy. - Mo�emogliby�my zosta� przyjaci�mi - sprowadzi�agoz powrotem na ziemi�. -Tak, mo�e - mrukn�� Gropius pod nosem. Nie znosi� tego wy�wiechtanego tekstu, wykorzystywanego nagminnie w kiczowatychfilmach, a jegorozczarowanie by�o wtym momencie za du�e, �eby m�g� t�propozycj� potraktowa� powa�nie. Na po�egnanie by�o nawet kilka �ez i czu�e obj�cie. Itak romans z Rit� dobieg� ko�ca. Po dwugodzinnym locie Felicia Schlesinger wyl�dowa�a na monachijskimlotnisku. Wraca�a z Amsterdamu, gdzie z powodzeniem po�redniczy�a w sprzeda�y dw�ch p��cien malarzyniderlandzkich z XVII wieku,kt�re z kolekcji handlarza diament�w przesz�y w r�ce fabrykantaz Kolonii. Transakcja ta, poza przyniesieniem prowizji w wysoko�cistupi��dziesi�ciu tysi�cy euro, znacznie poprawi�ajej reputacj� na rynkusprzeda�y dzie� sztuki. Felicia zaprosi�a Gropiusa na herbat� nad jezioro Tegern, aby si� dowiedzie�, jakie informacje zdoby� w Turynie u profesora de Luki. - De Luca by� w podr�y, wka�dym razie nie uda�o mi si� znim porozmawia� - Gropius uprzedzi� jej pytanie, gdy tylko usiedliw salonie. -Czyli zupe�nieniepotrzebnie by�pan w Turynie! - Felicia zrobi�apowa�n� min�. - Nie powiedzia�bym tego odpar� Gropius. Teraz przynajmniejwiem,�e de Luca jest postaci�bardzo dwuznaczn�, a Francesca Colella,kt�r�pozna�em jeszcze w Berlinie, jest z nim w zmowie. - Dziesi�� milion�w euro pochodzi�o zatem od de Luki? -Nie mog� tego stwierdzi� z ca�� pewno�ci�, niena tym etapie naszegodochodzenia. Na razieobrazwydarze� jestzbyt zagmatwany. Pozatym pojawi� si� nowy w�tek, kt�ry - przynajmniejna razie - nie wydajesi� zwi�zany z osob� de Luki. Mo�liwe, �e wiem ju�, kto jest morderc�pani m�a! 147.  Twarz Felicii skamienia�a. Bez s�owa wpatrywa�a si� w Gropiusa. - C� - powiedzia� Gropius zak�opotany, uzmys�owi� sobie bowiem,�e troch� przeszar�owa� z tym o�wiadczeniem. - Powiedzia�em: "mo�liwe". Wka�dym razie s� pewne wskaz�wki, cho�nie ma dowod�w. - Niech�e pan m�wi, profesorze! -Fichte! Lekarz naczelny z mojej kliniki. Przeprowadza potajemnietransplantacje na w�asny rachunek. Mog� mu udowodni� wykonanie conajmniej dw�ch takich operacji. - Aletransplantacja wymaga przecie� specjalistycznego sprz�tu, du�ego zespo�u, wielu �rodk�w. Chodzi mi o to, �enie spos�b jej przeprowadzi� w ramach normalnej praktyki lekarskiej! W ko�cu Arno zmar� pooperacji w pa�skiej klinice. Nie widz� zwi�zku. Gropius przygl�da� si�, jak Felicia nalewa herbat�. W ko�cu odpowiedzia�: - Istnieje na to proste wyja�nienie. Zamach Fichtegona panim�amia� tak naprawd� wyeliminowa� mnie. Innymis�owy, Fichte zaryzykowa� �mier� Schlesingera, �eby mnie usun�� ze stanowiska. - Spodziewa�by si� pan tego po Fichtem? -Nie tylko tego! - Gropiusspojrza�w pod�og�. Zastanawia� si�, czyzachowa� w tajemnicy swoje obserwacjena lotnisku,u�wiadomi� sobiejednak, �e Felicia i tak dowie si� o tym pr�dzej czy p�niej, doda� wi�c powa�nym g�osem: - Najwidoczniej jego pewno�� siebie ro�nie tak�e dzi�ki temu, �e ma romans z moj� �on�. Przepraszam, by�� �on�. Felicia spojrza�a na Gropiusaz niedowierzaniem. - Sk�d pan o tym wie? -Sk�d? za�mia� si� Gropius z gorycz�. Na w�asne oczy widzia�em, jak Fichte wsiada� do samolotu, zreszt� w�asnego, �eby polecie� doNizzy, oddalonej o p� godziny odMonte Carlo. Tamta dama w Monte Carlo,z kt�r� pani rozmawia�a telefonicznie i kt�ra m�wi�a niezrozumia�ym francuskim, to by�a przypuszczalnie Veronique. Terazrozumiem te�,dlaczegonagle nie chcia�a ju� mie� na imi� Weronika,tylkoVeronique. Felicia milcza�a przez d�u�sz� chwil�. Usilnie szuka�ajakiego� ewentualnego powi�zaniami�dzy Fichtem a jej m�em, im d�u�ej jednak si�zastanawia�a, tymmniej prawdopodobny wydawa� jej si� takizwi�zek i tymbardziej prawdopodobna zdawa�asi� teoria Gropiusa. 148 - Mo�e Arno Schlesinger pr�bowa� jednak zdoby� now� w�trob� naczarnym rynku? - zapyta� Gropius. -W ka�dymrazie znalaz�em w jegoteczce numer Fichtego w Monte Carlo. W ge�cie bezradno�ci Felicia roz�o�y�ar�ce. -Arno bardzo rzadko m�wi� natemat swojego stanu. Nawet aluzyjnie nie da� do zrozumienia, jak z nim �le. O przewidywanejtransplantacjiw�troby dowiedzia�amsi� dopierokilka dni przed operacj�. - Ale po co te sekrety? -Tak�ju�mia� natur�. Arno nie nale�a� do ludzi, kt�rzy przyznaj�, �e z nimi co� nie tak. Nie lubi�, gdy mu si� zagl�da�o wkarty, i bardzoch�tnie otacza� si� tajemnicami. Dzi� s�dz�, �eby�o toswoiste sprawowanie w�adzy. Diabeln� przyjemno�� sprawia�o mu wiedzie� wi�cej ni� inni. Przypuszczalnie dlatego zosta� te�archeologiem, chcia�odkrywa� rzeczy,o kt�rych przed nim nikt nie wiedzia�. Gropius pokiwa�g�ow�, po czym zapyta� niby mimochodem: - Czy Arno Schlesinger wspomina� kiedy� o aktach szczeg�lnej wa�no�ci lub szczeg�lnejwarto�ci? -Nie przypominam sobie- odpar�a Felicianiepewnie. - Owszem,nosi� czasem jakie� skoroszyty, w kt�rych trzyma� wyniki swoichbada�,notatki, fotografiei opisy. Ale to nic niezwyk�ego dla poszukiwacza staro�ytno�ci. - Ruchem g�owy wskaza�apok�j obok. -Przecie� widzia� panjego szafy z dokumentacjami bada�. Arno utrzymywa�,�e zastosowa� tamznany tylko sobie system porz�dkowania dokument�w. Ja to okre�la�amraczej jako chaos. Ale dlaczego pan pyta? - Dlaczego? - Gropius poczu�si� przy�apany. Skrzywi� si�, jakbychcia� si� uchyli� od odpowiedzi. W ko�cu powiedzia�: - W Turynie pytano mnie o jakie� wa�ne akta, kt�re podobno znajdowa�y si� w posiadaniu Schlesingera. Niestety, nie uda�omisi� ustali�, o cochodzi�o. Ich zawarto��musi by� jednak bardzocenna. Felicia przekrzywi�a g�ow� i unios�a brwi. - C� tak cennego mia�by mie� do zaproponowania archeolog? -Tak czy inaczej,zaoferowano mi dziesi�� milion�w euro, je�li dostarcz�te akta. - Dziesi�� milion�w? Kto zaoferowa�? - DeLuca i jego ludzie. -Przecie� m�wi�pan, �e nie spotka� de Luki? 149.  - De Luki nie spotka�em. Widzia�em si� za to z jego wys�anniczk�. By�a to FrancescaColella, chytra kobieta! - Ach! - odpar�a Felicia prowokacyjnie. By�o to tylko "ach", zabrzmia�o ono jednak tak uszczypliwie, niemal pogardliwie, �e Gropius wychwyci�w nim nieufno��. Nie po raz pierwszy nasz�y go w�tpliwo�ci,czy w og�lenadaje si� do k�amania. Kiedy jeszcze to rozwa�a�, Felicia bez s�owa posz�a do gabinetu Schlesingera i wr�ci�a z jakim� listem. - Przyszed� wtych dniach poczt�. Pocz�tkowonie przywi�zywa�amdo niego �adnejwagi, ale teraz zaczynam si� nadtym zastanawia�. - Wyj�a listz koperty i poda�a Gropiusowi. Napapierze firmowym BankuAustrii, z central� w Wiedniu, wydrukowano wezwanie downiesienia zaleg�ej op�aty rocznej za skrytk� bankow� numer 1157. Je�li nienast�pi to w ci�gu trzechmiesi�cy,skrytkazostanie otwartasi��, a jej zawarto�� b�dzie usuni�ta. - Wiedzia�a pani o tejskrytce? - zainteresowa�si� ostro�nie Gropius. - Nie - odpar�a Felicia - niemia�am o niej poj�cia, tak samo jak o milionowym koncie w Zurychu. -Retoryczne jest zatem pytanie o ewentualn� zawarto��, a tak�e oto,dlaczego Schlesinger wynaj�� skrytk� bankow� akurat w Wiedniu. Felicia w milczeniu pokiwa�a g�ow�, w ko�cupowiedzia�a: - Kiedypan m�wi� o tych aktach. -Wydaje misi� - przerwa� jej Gropius - �e mamy to samo podejrzenie. - A czymo�e mamy tak�e ten sam plan? - Felicia spojrza�a na Gropiusa wyzywaj�co. -To znaczy, mogliby�myprzecie� razem pojecha�doWiednia, �eby zajrze� do tej skrytki. Gropius gwa�townie zareagowa�: - Wybaczy pani, Felicio, nie uwa�am, �eby to by� dobry pomys�! -A dlaczego nie? - C�, s�dz�, �e oboje jeste�my pod sta��obserwacj�. -Ma pan na my�lipolicj�? Policja ju� dawno zako�czy�a obserwacj�. - Nie, nie ich mamna my�li. -W takim raziekogo? Gropius prze�kn�� �lin�. 150 - Kiedyby�em w Berlinie, zauwa�y�em, �e kto� mnie �ledzi. W Turynie mia�em na ogonie ca�� zgraj�podejrzanych typ�w. S�dzi pani, �ew Wiedniu nas niewykryj�? - Po prostu trzeba b�dzie podj�� pewne �rodki ostro�no�ci! -Tak, tak -zgodzi�si� Gropius, nieobecny duchem. Pomys� Feliciizabrzmia� w jego uszach naiwnie, a zarazem przebiegle. Naiwnie, gdy� niemieli doczynienia z drobnymi przest�pcami, ale prawdziwymigangsterami. Przebiegle, poniewa� musia� przyzna�, �e jak dot�d nie przedsi�wzi���adnych �rodk�w, �eby wyrwa� si� spod obserwacji ludzi mafii czy wyprowadzi� ich w pole. Im d�u�ej nad tym rozmy�la�, tym wyra�niej sobieu�wiadamia�, �e nie mo�e w tej sytuacji zostawi�Felicii samej. - W�a�ciwie. dlaczego nie? - odezwa� si� wreszcie ze znacz�cymu�miechem, kt�ry mia� oznacza� zach�t� do wsp�lnego planowania tejakcji. Jednocze�nie Gropius nie mia� poj�cia, jak powiniensi� zachowa�,gdyby tajemnicze akta rzeczywi�cie by�y ukryte w skrytce bankowej. Kolejne dwie i p� godziny sp�dzili oboje, planuj�c wyjazd tak, �ebynie by�o �adnych �wiadk�w ich wyprawy. Felicia ujawni�a przy tymnadspodziewan� fantazj� ipsychologiczne wyrafinowanie. B�d� podr�owa� -argumentowa�a - rankiem, w tajemnicy, powinni wi�c wyruszy� poprzedniego dnia wieczorem, sugeruj�c ewentualnym�ledz�cym, �e wsp�lniebior� udzia� w jakiej� wieczornej imprezie. Operawystawia�a akurat Czarodziejski flet Mozarta. Przedstawienie rozpoczyna�o si� o dziewi�tnastej. Nast�pnego wieczoru oko�o godziny osiemnastej Felicia Schlesingeri Gregor Gropius, jad�c samochodem terenowym profesora, min�li bramk�podziemnego gara�u pod oper�. Gropius zaparkowa�obok szarego volkswagena na hamburskich numerach. Oboje byli w strojach wieczorowych, tak�eby ich zamiar p�j�cia do opery nie budzi� w�tpliwo�ci. Zaledwie dziesi��minut p�niej w podziemnymgara�u zapanowa� t�ok. Gropius i Felicia wykorzystalitozamieszanie, aby wr�ci� do samochodu, przenie�� dwie ma�ewalizki do starego volkswagenawynaj�tego wwypo�yczalni Avis i wyjecha�z gara�u t�sam� drog�,kt�r� p� godziny wcze�niej przyjechali. Godzin�p�niej znajdowali si� ju� na autostradzie w kierunku Wiednia. Gropius uwielbia� Wiede� -place i uliczki, gdzie czas si� zatrzyma� sto lattemu,deptak Wienzeile,przy kt�rymprzepych spotyka� si� z dekadencj�, 151.  elegancj� Karntnerstrasse i tandet� przedmie��. Oczywi�cie, kocha� tak�ewiede�skiekawiarnie, w kt�rych do kawy podawano szklaneczk� - albonawet dwie czy trzy szklaneczki - wody mineralnej oraz najnowsz� gazet� i w kt�rych nikt nie ma nic przeciwko temu, �eby nad fili�ank� wspania�ego espresso sp�dzi� ca�e popo�udnie. Z budki telefonicznej Felicia zarezerwowa�a dwajednoosobowe pokoje w hotelu "Interconti". Tu� przed p�noc� dotarli dohotelu po�o�onego mi�dzy parkiem miejskim a lodowiskiem i �miertelnie zm�czenid�ug� podr� poszli spa�. Podczas wsp�lnego �niadania nast�pnego ranka Gropius z�apa� si� natym,�eka�dego go�ciaw restauracji - a nie by�oich wielu, gdy�o tej porzeroku, na pocz�tkugrudnia, hotel nie by� nawetw po�owie pe�ny -mierzywzrokiem i poddaje wnikliwemu badaniu. Inni go�cie bylijednak zaj�cig��wnie sob� lub lektur� porannejgazety, dlatego Gropius,uspokojony,zacz�� rozmy�la� o czekaj�cym ich dniu. Oko�ogodzinydziesi�tej weszli do wystawnego budynku banku przyOpernplatz. Stanowiska obs�ugi wygl�da�ytakprofesjonalnie i solidnie, �enawet maj�tny w�a�ciciel konta musia� mie� poczucie, �eprzychodzi doprawdziwego skarbca. Zanim Felicia podesz�a do jednego ze stanowisk,Gropius przypomnia� z powa�n� min�: - Pozwol� sobie raz jeszcze przypomnie�, �e cokolwiek b�d� zawiera�y te akta,wk�adamyje z powrotemdo skrytki. I �adnych dyskusjina g�os! Wszystkie te pomieszczenia s� monitorowane przez kamery i mikrofony. - Tak. Zgodnie z ustaleniami - odpar�a Felicia r�wnie powa�nie. Kiedy Felicia pokazywa�asw�j dow�d to�samo�ci, akt zgonu ArnaSchlesingera i postanowienieo nabyciu spadku, Gropius z bezpiecznej odleg�o�ci,na poz�r oboj�tnie, obserwowa� t�scen�. Za�atwienie formalno�ci trwa�o pi�tna�cie minut, po czym Felicia gestem przywo�a�a Gropiusai powiedzia�a,wskazuj�c na czarnow�os� pracownic� banku w okularachw czerwonych oprawkach: - Ta m�oda dama odprowadzi nas do skrytek. Po marmurowych schodach, kt�rewydziela�y siln� wo� �rodkado dezynfekcji i wygl�da�ytak, jakbyprowadzi�y na sal� operacyjn� w szpitalu, zeszli do piwnic banku i stan�li przed zakratowanym wej�ciem. Licznekamery systemu monitorowania mia�y wywo�a� wra�enie,�e ka�dy krokika�dy ruch jest obserwowany i odnotowywany. 152 Gropius by� zdenerwowany i w tym stanie podekscytowania nie by�nawet w stanie dostrzec emocji Felicii. �ama� sobie g�ow�, pr�buj�csobiewyobrazi�, jak� niezwykle cenn� tajemnic� mog� zawiera� te akta i jak�rol� mo�e tutaj odgrywa� Wiede� jako miejsce ich ukrycia. Rozmy�laniatenie doprowadzi�y go jednak do�adnych logicznych wniosk�w. Min�wszykrat�, pracownica banku skierowa�a si� w lewo, gdziena ko�cu w�skiegokorytarza wy�ania�si� jasno o�wietlony skarbiec zsetkamiskrytek. Gropius czu� rosn�cy niepok�j. Skrytka 1157 znajdowa�a si� z ty�u, na wysoko�ci ramion. Otworzywszyskrytk�, czarnow�osa pracownica banku dyskretnie opu�ci�apomieszczenie. Gropius �ledzi� w napi�ciu, jakFelicia wyjmuje aluminiow� kaset� i stawiaj� na blacie sto�u. Nie bezpowodu kaseta mia�a takie wymiary,�eby zmie�ci� akta du�egoformatu. Felicia wygl�da�a na spokojn�, w ka�dym razie na mniej zdenerwowan� od Gropiusa, kiedyotwiera�a pokryw� na zawiasachprzymocowanychdo tylnej �ciankii zagl�da�a do kasety. W �rodku le�a�o co�osobliwego,co by�o zawini�tew watowane p��tno. Kiedy Felicia ods�oni�a skrawekp��tna, ich oczomukaza�a si� jakby podkowa wielko�ci d�oni, wykonanaz ko�ci s�oniowej, ��tawo-br�zowa, miejscami zwietrza�a. - Co to jest? - zapyta�a Felicia bezradnie, nie spodziewaj�c si� odpowiedzi od Gropiusa. - Prawdopodobnie jakie� odkrycie archeologiczne. Archeolodzy s�wstanie pisa� wielkie traktaty naukowe o takichprzedmiotach. - Ale dlaczego przechowywa� to co� wskarbcu? I dlaczego w�a�nietutaj? - To, co nam si� wydaje przedmiotem bez znaczenia, dla archeologa,takiego jak Schlesinger, mo�e mie� du�� warto��. Podkowa! - pokr�ci�g�ow�. -Podkowa - powt�rzy� Gropius rozczarowany i spojrza� w bok. Gdzie� z oddali dobieg� go szyderczy �miech,jakby Schlesinger robi� impsikusai potajemnie obserwowa�ich reakcje. Gropiusczu�, jak krew uderza mu do g�owy. - To wszystko? -mrukn�� ze z�o�ci� pod nosem. - Czyto naprawd� wszystko? - Na to wygl�da -odpar�a Felicia, przeszukuj�c p��tno, w kt�re by�azawini�ta podkowa. - Obiecywa� pan sobie wi�cej po zawarto�ci tej skrytki,prawda, profesorze? Amo�e jednak potrafi pan co�z tego wywnioskowa�? Gropius uni�s� brwi. 153.  - Nie - odpar�. - Mimonajlepszych ch�ci, nie. Chod�my! Felicia po�piesznie zamkn�a kaset� i wsun�a j� z powrotem do skrytki. �eby uciec przed grudniow� mg�� spowijaj�c� malowniczy Opernplatz pos�pn� szaro�ci�, przez kt�r� tu i �wdzie przeb�yskiwa�y �wi�tecznedekoracje, wyszukali "Cafe Sacher", do kt�rej wchodzi�o si� przez drzwiukryte na lewo od wej�cia do hotelu. Niebywalewytworny recepcjonista,czuwaj�cy za szklanymi drzwiami,�eby do s�ynnego lokalu wchodzi�a tylko klientela stosownej rangi, w drodze do stolika pod oknem prawi� imkomplementy. Kelner przyj�� zam�wienie, dwa razy melange,przy czymchodzi�o o mocn� kaw� z mleczn� piank�, podan� zgodnie ze star� wiede�sk� tradycj�. Feliciasprawia�a wra�enie przygn�bionej. W ka�dym razie min�o kilka minut, a� uwolni�a twarz od kamiennej maski i wprowadzi�a najej miejscezamy�lony u�miech, kt�rego Gropius nie by� w staniew tychokoliczno�ciach zinterpretowa�. Zanim jednak jeszcze nadarzy�a si�okazja, �ebyzada� pytanie o t� nag�� zmian� nastroju, Felicia, kr�c�c g�ow�,oznajmi�a: - To do�� absurdalne,�e przeprowadzili�my akcj� w stylu JamesaBonda, �eby zgubi� ewentualny po�cig tajemniczych przest�pc�w, icoznajdujemy? Star�, zwietrza�� podkow� z ko�ci s�oniowej! Gropiusw zadumie miesza� �y�eczk� kaw�. Nast�pnie odpowiedzia�,nie patrz�c na Felici�: - Prawdopodobnie jest cenniejsza ni� na to wygl�da. Ale kto to mo�eoceni�? Je�li za� chodzi o Wiede�, to Schlesingerzapewne my�la� tak samojakmy: chcia� zatrze� �lady. Zamy�lony Gropiuspatrzy� przedsiebie. Przy s�siednim stoliku zadbany starszy pan walczy� z porann� gazet�, przy czym mniej czasu zajmowa�o mu samo czytanie, wi�cej za� ha�a�liwe przewracanie stron, a nast�pnieich wyg�adzanie. Jednocze�nie komentowa� nag��wki, aprobuj�cje lub nie zgadzaj�c si� ze sformu�owanymi w nich tezami,g�o�no sycz�club mrucz�c. Siedzia� plecami do okien, z czego mo�na by�ownosi�, �ebardzo dobrze zna roztaczaj�cysi� z nich widok. Gorliwemu czytelnikowikelnerbez wezwaniaprzyni�s� ju� trzeci�kaw�, przy czym nie zaniedba�doda�us�u�nego: "Prosz� uprzejmie, panie profesorze". Na takie tytu�owanie zas�uguje si� w wiede�skich kawiarniach ju� tylko ze wzgl�du nanoszenie okular�w. 154 Po szybkim przejrzeniu gazet, "profesor" od�o�y� je na krzes�o. Wtedywzrok Gropiusa pad� na jeden z nag��wk�w w"Kronezeitung". Pocz�tkowonie zwr�ci� naniego �adnej uwagi, gdy jednak tylko dotar�o do niegoznaczenie wiadomo�ci, jakby jaka� iskra przeskoczy�a mu w m�zgu. - Pan pozwoli! - zawo�a� Gropius i nie czekaj�c na reakcj�starszegopana, porwa� gazet�i zacz�� czyta�: "Tajemnicze mafijne morderstwo w Turynie. W p�nocnej cz�ciTurynu, gdzie��cz� si� rzeki Stura i Pad, w pi�tek wyci�gni�to z wodysamoch�d zezw�okami. By� to biochemik Luciano de Luca. Samoch�dwy�ama� barierkiprzy nadbrze�nejdrodzei wpad� do uj�cia rzeki. Policjapierwotnie zak�ada�a,�e profesor de Luca, kt�ry prowadzi� w Turynie laboratorium genetyczne, dozna� zawa�u serca za kierownic�. Zgodnie jednak z opublikowanymwczoraj protoko�emz sekcji zw�ok, deLuca zosta�zabity zastrzykiem ze �rodka owadob�jczegoo nazwie chlorfenwinfos. Sfingowany wypadek nosi cechy typowe dla dzia�aniaw�oskiej mafii. Badanie kryminalistyczne wraku pojazdu powinno wyja�ni�, jak dosz�o dotego zdarzenia". Blady jak �ciana Gropius bez s�owa wr�czy� Felicii gazet�. - M�jBo�e! - powiedzia�a cicho po przeczytaniu doniesienia. -Czyto nie jest tende Luca, z kt�rym Arno mia� si� spotka� wBerlinie? - Ten sam de Luca, kt�rego niespotka�em w Turynie! Ma�otego: de Luca zosta� u�miercony takim samym zastrzykiem jak Schlesinger. Z chlorfenwinfosem! -Co to ma znaczy�? - Felicia d�ugo i przenikliwiepatrzy�a na Gropiusa. -Co to maznaczy�? - powt�rzy�a cicho. - Nie wiem - niemal szeptem odpar� Gropius. - Wiem tylko, �e niejestemszczeg�lnie daleki od stanu, kt�ry okre�la si� jako ob��d. Jeszczekilka minut temu by�em pewien,�e to de Luca poci�ga za sznurki, aterazon sam sta� si� ofiar�. Felicio, niepojmuj� tego wszystkiego. Dotychczass�dzi�em,�e mog� zaufa� w�asnemurozumowii regu�om logiki, ale, jakwida�, to by� b��d. Kim s� ci ludzi i jaki maj� cel? Feliciachwyci�a Gregoraza r�k�, ten jednak by� my�lami tak daleko,�enawetnie zauwa�y� uspokajaj�cego gestu. - Troch� rozrywki dobrze nam zrobi - zauwa�y�anie�mia�o Felicia. -W programie Wiede�skiejOpery Pa�stwowej jest Nabucco. Lubi panVerdiego? M. 155.  Gropius wci�� patrzy� na gazet� le��c� przed nim na stole. - Czy lubi� Verdiego? - zirytowa� si�. -Tak, oczywi�cie. - Dobrze, w takim razie postaram si� obilety. Zobaczymy si� w hotelu. P�niej Gropius jedynie jak przez mg�� pami�ta� tamten wiecz�r w Wiede�skiej Operze Pa�stwowej. I mia�ku temu zrozumia�y pow�d. Podczasgdy jego oczy i uszy oboj�tnie�ledzi�y wydarzenia rozgrywaj�ce si� nascenie- chodzi�o o niewol� Izraelit�w w Babilonie i rywalizacj� dw�chkobiet o kr�la Ismaela - Gropius wci�� na nowo analizowa� w my�lachprzebieg ostatnich tygodni. Jak na przy�pieszonym filmie porz�dkowa�zdarzenia w nadziei, �e co� ztegowywnioskuje. Rozczarowa� si� jednak. Ani Nabucco,kr�lBabilonu, anijego c�rki Fenena i Abigail, niezdo�aliodci�gn�� go od my�lenia o Lucianiede Luce i Francesce Colelli. - Ta wizyta w operze wcale nie by�a takim dobrympomys�em-mrukn�a Felicia, kiedypo powrocie dohotelu "Interconti" siedzieliprzy drinku w barze. -Nie, nie! - przerwa�Gropius -Musz� przeprosi� za swoje rozkojarzenie, ale naprawd� nie by�omi �atwo skupi� si� na operze. Zamordowanie de Luki bardzo mnie poruszy�o. Po raz pierwszy tego wieczoru Gropius dok�adnie przyjrza� si� Felicii. Mia�a na sobie prost� czarn� sukni� zjedwabnym ko�nierzemi w�skim,ostrym dekoltem w kszta�cie litery "V", wchodz�cym g��boko mi�dzy jejbujne piersi. Powodowany jednocze�nie strachem iciekawo�ci�, odgoni�natr�tn� my�l, �eFelicia jest kobiet�,i to niezwykle atrakcyjn� kobiet�. Przez kilkaminut panowa�o niezr�czne milczenie. �enuj�cy incydent z Francesc� w Turynie (najch�tniej zapad�by si�wtedy pod ziemi�) iniespodziewana odmowa Rity pog��bi�y jego brakpewno�ci siebie w stosunku do kobiet. Dlategowiecz�r wWiedniu zapewne zako�czy�by si� w spos�b niegodny wspomnienia, gdyby nie Felicia,kt�ra zupe�nie nieoczekiwanie przej�a inicjatyw�. Tu� po p�nocy,kiedy Gropius le�a� ju� w ��ku, nie mog�czasn��,rozleg�o si� pukanie do drzwi ��cz�cychjego pok�j i pok�j Felicii. Gdynie zareagowa�, pukanie sta�o si� bardziej natarczywe. Gropius wyskoczy�z��ka, narzuci� szlafrok i odsun�� zasuwk� przy drzwiach. Nast�pnie jeotworzy�. Przed nimsta�a Felicia wcienkiej bia�ej koszulce bawe�nianej,kt�ra si�ga�a jej akurat do �ona. Nie mia�a na sobie nicwi�cej. 156 - Boj� si�- powiedzia�a cicho i w�lizgn�a si� dopokoju Gropiusa. -Czego? - zapyta� Gropius, zbyt zdumiony, �eby odrazuzrozumie�,�e Felicia tylko szuka�a pretekstu. - Kto� jest za moimi drzwiami. Wyra�nie s�ysza�am! Gropius odwa�nie wszed� do jej pokoju, jednym szarpni�ciemotworzy�drzwi i wyszed� na korytarz. Nic. - Pewnie si� pani przes�ysza�a- powiedzia� Gropius, wr�ciwszy doswojegopokoju. Dopiero teraz, kiedy zasta� Felici� w swoim ��ku, poJ�� �e Musia�a zauwa�y� u�miech w k�ciku jego ust,chocia�bardzo si� stara� zbagatelizowa� ca�� sytuacj�. Kiedy zach�caj�co unios�ako�dr�,�ebysi� przy niej po�o�y�, powiedzia�a: - Nie uwa�a mnie pan za cho� troch� poci�gaj�c�, profesorzeGropius? "Ale� uwa�am, uwa�am"- chcia�powiedzie�, oboje jednak czuli si�niepewnie w tej wyra�nie dwuznacznej sytuacji, wola� wi�c bez s�owa w�lizgn�� si� do Felicii pod ko�dr�. Z g�ow� podpart� na �okciu, Felicia z zainteresowaniem patrzy�a naGregora. Ten przyj�� t� sam�pozycj�,a kiedy pod ko�dr� dotkn�� jej piersi,kt�re fascynowa�y go ju� od ich pierwszego spotkania, odwzajemni� zapraszaj�cespojrzenie. Felicia delektowa�a si� jegodelikatnymi, czu�ymi pieszczotami, a jejcia�o ca�e dr�a�ood przyjemnych dreszczy, kt�re przebiega�y odramiona� po palce u st�p. Nagle Gropius poczu�, jak jej d�o� przesuwa si�po jegobrzuchuw d�, a potem -tu by� got�w krzycze�- odwa�nieobejmuje jegom�sko��. Gregor poczu�si� zarazem b�ogo i jak w niewoli. - A ju�my�la�am, �e jeste� gejem! - u�miechn�a si� Felicia. - Bo jestem - odparowa� Gropius. - Aty mo�ejeste� dziewic�? -Ja? Jak na to wpad�e�? - zawo�a�aFelicia weso�o, �ci�gn�a koszulk� i usiad�a okrakiem na Gregora,kt�ry udawa�, �e jest zupe�nie zaskoczony i �e nigdy by si� tego nie spodziewa�. Cia�o Gregora zacz�o dr�e�, kiedy jego cz�onek zanurzy� si� w wilgotnych wargach sromowych Felicii. Widzia�, jak zamkn�aoczy z po��dania. R�ce splot�aza g�ow� i porusza�a delikatnie cia�em na boki. Gropiuschciwiech�on�� widok jej wielkich, poruszaj�cych si� rytmicznie piersizako�czonych ciemnymi sutkami. 157.  - Podoba ci si�? - szepn�aFelicia i nagle znieruchomia�a. -Powiedz,�e ci si� podoba! - Tak, podoba mi si� - odpar� szybko Gregor. By�o gotowy udzieli� ka�dej odpowiedzi, byle tylko kontynuowa�a sw�j nami�tny taniec najego ciele. Jakbyzgaduj�c jego my�li, Felicia podj�a zn�w frywoln� gr�, poruszaj�c si� w �agodnym rytmie. By�a bardzo cicha. Jedynie jejoddech zdradza�, jakie po��danie j� trawi. Gregor w ekstaziezamkn�� oczy. Nagle zosta�y zapomnianei odp�yn�y gdzie� w dal wydarzeniaostatnich tygodni,gwa�towny koniec jego kariery i ci�g�y strach. A przecie� w�a�nie te okoliczno�ci zbli�y�y ich do siebie. Nami�tno��,jak� obdarzy� Felici�, trwa�a mo�e p� godziny, a mo�etylko pi�� minut - w ka�dym razie by�a takwielka i tak przemo�na, �eGropius nie my�la� o niczym innym, a ju� na pewno nie o czasie. Kiedy wreszciedoszed� ipoczu�, �e eksplodujegdzie� w g��bi swojego jestestwa, wyda� z siebie krzyk, jakby trafi�agostrza�a, wypr�y� si� i opad�jak nie�ywy. Felicia dr�a�a z podniecenia naca�ym ciele. Opartana Gregorze, nachyli�a si� nad jego twarz�, wodzi�a j�zykiempo jego wargach idelikatnieporusza�a miednic� do przodu i w ty�, a� zjej ust wyrwa� si� st�umiony j�kiszcz�liwa opad�ananiego. Kiedy Gropius si� obudzi�, potrzebowa� kilku sekund, �eby poj��, �etowszystko nie by�o snem. Obokniego le�a�ana plecach Felicia, zko�dr�mi�dzy nogami, nagimbiustem i rozczochranymi w�osami. Gregorcicho uni�s�g�ow� i w bladym �wietle poranka, kt�rewpada�o przezszerokie okno, studiowa� jej pi�knie ukszta�towane cia�o. Wcze�niej nie mia�okazji,�eby dok�adniej mu si� przyjrze�, czu� je tylko i oddawa� si� temuuczuciu. Teraz jednak poch�ania� jej widok jak podgl�dacz, przekonany,�enikt go niewidzi i �e przedmiot jego ciekawo�ci nie mo�e si� przedtymispojrzeniami obroni�. Felicia by�a pi�kn� kobiet�. P�och�m�odo�� mia�a ju� za sob�, by�ateraz w kwiecie wieku. Uda mia�a zaokr�glone, biodra by�y wyra�ne, a piersipe�ne s�odkich obietnic. Jejsk�ra b�yszcza�a jak najwspanialszy jedwab,zapraszaj�cdo czu�ych pieszczot. - Zawsze si� podkr�casz,podgl�daj�c bezbronne, nagie kobiety? odezwa�a si� nagle Felicia, nie otwieraj�c oczu. 158 Gropius poczu� si� przy�apany nagor�cym uczynku i d�u�sz� chwil�milcza�, zanim znalaz� godn� tego pytania odpowied�. - Tylkowtedy, gdy s� tak podniecaj�ce jak ty! Wtedy Feliciaotworzy�a oczy, a Gregorpoca�owa� j�w usta. Obojed�ugo na siebie patrzyli. - Chcia�bym- powiedzia� Gropius - �eby�my si� spotkali w innychokoliczno�ciach.  ROZDZIA� 8 Kobiety r�nie reaguj� na pierwsz� mi�osn� noc z m�czyzn�. Je�lichodzi oFelici� Schlesinger,to potraktowa�a to jako sposobno��,�eby rozsta� si� ze wszystkim, co pozosta�o po Schlesingerze. Arnowci�� by� obecnyw domu, kt�ry dzieli�a z nimprzez cztery lata, przynajmniej w tych okresach, kiedy akurat nie przebywa� za granic�. Niemog�a otworzy� �adnej szafy, �eby nie natkn�� si� na jegoubrania i bielizn�. Przedmioty osobiste, zdj�cia, drobnepodarunki z podr�yi ksi��ki specjalistyczne le�a�y wsz�dziei nie pozwala�y zapomnie� ozmar�ym m�u. W my�lach czu�a si� obserwowana przez te wszystkie drobnerzeczy,a uczucie to wzmaga�o jej niepok�j. Min�o Bo�e Narodzeniei sylwester. Felicia sp�dzi�a �wi�taz Gropiusem. Teraz chcia�a spali� zasob� wszystkiemosty z przesz�o�ci, przynajmniej te, kt�re utrudnia�ynowy pocz�tek. Zadanie nie by�o jednak �atwe. Felicia nie mia�a pewno�ci, czy op�akiwa� los Schlesingera, czy raczejda� upust swojej z�o�ci na jego sekretne�ycie. Wtedy przyszed� jej z pomoc� list. Odkry�a go, upychaj�cubraniam�a do sze�ciu du�ych karton�w, i to w�a�niew tym bia�ym garniturze,kt�ry Arno mia� na sobiepodczas ich �lubu w Las Vegas. Na kopercieby�izraelski znaczek i piecz�tka, kt�rej nie umia�aodcyfrowa�. Nadawc� by�aSheba Vadin. �adnegomiasta, �adnej ulicy. Sheba Vadin? Felicia nigdy nie s�ysza�a tegonazwiska. 160 Przez chwil� si� waha�a, czy wyj�� list z koperty, czy go zniszczy�, nieczytaj�c. Na pewno jego tre�� mog�abysi� okaza� dla niej nieprzyjemna. Niebez powodu Arno w�o�y� list do kieszenitego w�a�nie garnituru. P�niej jednak ciekawo��wzi�a g�r�. Feliciapragn�a jasno�ci, chcia�a wiedzie�, co si� kryje za tymi wszystkimi zagadkami, na kt�re si� natkn�apo �mierci Schlesingera. Tego bowiem, �eArno prowadzi� jeszcze jedno,tajemnicze �ycie, Felicia by�a ju� pewna. Pospiesznie wyj�a zawarto�� koperty. List by� napisanyw j�zyku niemieckim,zielonym atramentem, wyra�nie kobiecym pismem. Na ko�culistu znajdowa� si� czerwony odcisk ust. TelAwiw-Jafa, 3 marca. M�j ukochanynad �ycie kreciku! Siedem dniw�a�nie mija, siedem dni, kiedy nie czuje Ci� wsobie, i nie wiem,jakd�ugo towytrzymam. Nie matakiej minuty, �ebym niemy�la�a o Tobiei chwilachwsp�lniesp�dzonych w Jerozolimie. Dlaczego ka�eszmi tak cierpie�? Czy nie masz takiej samej potrzeby kochania mnie? Czy mo�etymczasem zmieni�e� plany? Czy Twoja �ona jest mo�elepsza odemnie? Powiedz, je�litak jest. Dla Ciebie zrobi�wszystko. Z tymi milionami mo�emy rozpocz�� nowe �ycie, gdzie� w Europiealbo w Ameryce. Mo�esz by� pewien, �e umiem milcze� jak gr�b. Gdyby�jednak nie dotrzyma� obietnicy i wr�ci� do �ony, b�d� zmuszonarozwa�y� swoje zachowanie. Ty wiesz, ile warta jest ta wiedza. Ale o tym w og�le nie chce my�le�. Kocham Ci� i chc�Ci� mie�. Ciebie, Ciebie, Ciebie! Loiie, Szalom. Sheba Zdania zapisane zielonym atramentem zacz�y dr�e�Felicii przed oczami. - M�j ukochany nad �yciekreciku! - sykn�a podnosem, a po chwili doda�a z wyra�n� nienawi�ci� w g�osie: - Przebrzyd�a, ma�a, izraelskadziwka! W z�o�ci zmi�a listw kulk�, po kr�tkiej chwili jednak rozprostowa�ago i wyg�adzi�a jak cenny dokument. Potem przeczyta�a list raz jeszcze. "Tu durna suko - �aja�asamasiebie, gdy sko�czy�a czyta�. - Czemu ufa�a� Schlesingerowi. �aden m�czyzna, kt�ry po�ow� �ycia sp�dzapoza domem, nie zas�uguje na takie zaufanie! " Zabola�o j� to,czego si�w�a�nie dowiedzia�a, nie dlategojednak, �eby�to pisemny dow�d zdradyArna, tylko dlatego, �e okaza�a si� tak �atwowiernai naiwna. I o ile my�l, 161.  ze Arno zako�czy� �ycie z powodu Gropiusa, jeszcze przed chwil� by�aproblemem, o tyle ten list zniszczy� wszelkie skrupu�y. Przeciwnie, Feliciauwa�a�a teraz Gregora za m�ciciela. W jej mroczne my�li wdar� si� nagle dzwonek telefonu. M�odzie�czymg�osemodezwa� si� doktor Rauthmann z Instytutu ArcheologiiUniwersytetu Humboldta w Berlinie. Najpierw uprzejmie przeprosi�, �eprzeszkadza, nast�pnie nieporadnie wyrazi� kondolencje z powodu �mierciSchlesingera, kt�rego on i jego koledzy bardzo cenili. - A jaki jest rzeczywisty pow�dpa�skiego telefonu? przerwa�a Felicia jego udawane wsp�czucie. Doktor Rauthmann milcza� przez d�u�sz� chwil�, zanim udzieli� odpowiedzi. - Nie musz� m�wi�, �e m�� panizalicza�si� do najwybitniejszychnaukowc�w w swojej dziedzinie. Uchodzi� za samotnika, jakich w naucedzi� raczej rzadko si� spotyka. Samotnicy jednak, ludzie, kt�rzy zmierzaj�do celu, nie ogl�daj�c si� na konwencje, to prawdziwi bohaterowie nauki. M�� pani, jak panizapewne wiadomo, mia� te� kilku wrog�w, kt�rzy niemogli przebole�uzyskiwanych przez niego dotacji nabadania. Pozwala�y muone zajmowa�si� projektami, kt�re w pa�stwowych instytucjachzawsze odk�ada si� na p�niej. Dlatego wszyscymu zazdro�cili�my. O ilebowiem wi�kszo�� z nas swoje praceprowadziza biurkiem,o tyle panim�� dzia�a� jakoarcheolog w terenie. Zna� Bliskii �rodkowyWsch�djak w�asn� kiesze� i odwiedza� miejsca, o kt�rych wi�kszo�� z nas tylkos�ysza�a. Godne pozazdroszczenia, doprawdy, godne pozazdroszczenia! M�g� sobie wybiera� zlecenia i instytucje wsp�pracuj�ce. Alepo co ja tom�wi�, pani to wszystko sama doskonale wie! Te hymny pochwalne natematSchlesingerazdumia�y Felici�, kiedy bowiem Arno w og�le m�wi�o pracy, s�ysza�a co� wr�cz przeciwnego. Niejednokrotnie wypowiada� si� niekorzystnie oludziach odpowiedzialnych za nauk� w pa�stwowych urz�dach i instytutach, nawet kpi�sobiez ich jednostronnego my�lenia i ograniczonych mo�liwo�ci. - I czym mog� panu s�u�y�,doktorze Rauthmann? - zapyta�a Felicia z naciskiem. Rauthmann odchrz�kn��zak�opotany iodpowiedzia� dyplomatycznie: - Jak pani wie, pani m�� ostatnio pracowa� przy projekcie badawczym uniwersytetuw Jerozolimie. Dotychczas niema naten temat �ad162 nych publikacji. Byliby�my, to znaczy nasz instytut, bardzo zainteresowanimateria�ami z bada�. Z pewno�ci� m�� wiele ichpozostawi�. Co zamierzapaniz nimizrobi�? - Jeszcze o tym nie my�la�am - odpar�a Felicia. -Rozumiem. Prosz� wybaczy� moj� natarczywo��. Chcieliby�mytylko uprzedzi� inne instytuty, kt�re r�wnie� zwr�c� si�dopani. Jestemo tym przekonany. Czy by�oby zatem mo�liwe rzucenie okiem na spu�cizn� naukow� pani m�a? Nieznajomy rozm�wca wzbudzi� jej nieufno��,a zarazem ciekawo��. Wydawa�o si�, �e ten doktor Rauthmann wie wi�cej na temat pracy Schlesingera, ni�s�dzi�a. - Tak, oczywi�cie - zgodzi�a si� Felicia. - Prosz� zaproponowa� jaki�termin. - Mo�e jutro o czternastej? -Jutro? - zdziwi�a si� Felicia. - Tak si� sk�ada, �e mam jutro do za�atwienia sprawy w Monachium. By�aby tosprzyjaj�caokoliczno��. Nie chc� te� pani zabiera� du�o czasu,chodzijedynieo og�lne przejrzenie dokumentacji. Wyobra�am sobie, �epani m�� pozostawi� sporo notateki innych materia��w. A zatem do jutra. Ibardzodzi�kuj� za paniprzychylno��. Ledwie od�o�y�a s�uchawk�, a ju� nasz�yj� w�tpliwo�ci,czy mo�e ufa�doktorowi Rauthmannowi. Zadzwoni�a do informacji ponumer InstytutuArcheologii w Berlinie. Wybra�a podany numer i poprosi�az doktoremRauthmannem. Kiedy si� odezwa�, od�o�y�a s�uchawk�. Wtedyzadzwoni�a doGropiusa. - Jak ci leci? Co� nowego? - zapyta� Gropius, us�yszawszy g�os Felicii. - Mn�stwo nowego! - odpar�a Felicia. -Schlesinger by� �wini�. - Na lito�� bosk�, co si� sta�o? - Gropius us�ysza� przeztelefon, �eFelicia z trudem stara si� powstrzyma� �zy. - Mia� romans z jak�� izraelsk� wyw�ok�! -Sk�d wiesz? - Pakowa�am jego ubrania do karton�w i akuratw garniturze,kt�rymia� na naszym �lubie w Las Vegas, znalaz�am list mi�osny od niejakiejSheby Vadin. "M�j ukochany nad �yciekreciku! " - tak si� rozpoczyna�. �a�osne! 163.  - Przykro mi powiedzia� Gropius. -Nie ma potrzeby! - odpar�a Felicia. -Je�li w og�le by� jeszcze jaki� pow�d, �eby op�akiwa� Arna, to w�a�nie znikn��. Bezczelnie mniezdradza�, aja, durna suka, ufa�am temu cz�owiekowi. Jak mog�amby�tak naiwna! - Jak mog� ci� pocieszy�? - zapyta�Gropius z czu�o�ci�. - Przyjd� do mniei zosta� na noc. By�oby mi mi�o, gdyby� m�g�by�tutajtak�e jutro. Pewiennaukowiecz Berlina zapowiedzia� swoj� wizyt�. Jest zainteresowany spu�cizn� naukow� Arna. Nazywa si� doktor Rauthmann. Zasi�gn�am informacji: rzeczywi�ciejest pracownik uniwersytetuo takim nazwisku. Mimo to czuj� si� troch� niepewnie, cho�on bardzodu�o wie na temat pracy Arna. - Przyjd� - powiedzia� Gropius. Kiedy nast�pnego rankaGropius obudzi� si� w��ku Felicii, potrzebowa�kilku sekund na przypomnienie sobie, gdzie jest. P�niej jednak rado�niesi� u�miechn��. Min�o sporo czasu, odk�d ostatni raz budzi� si� w ��kukobiety. Z kuchni dochodzi�ociche syczenieekspresu dokawyi ni�s�si� przyjemny aromat gor�cych tost�w. Gregor poczu� si� dobrze, co niezdarza�o mu si� ju� od dawna. Los kaza� mu spotka� Felici�w okropnychokoliczno�ciach. Aleteraz nagle wysz�o na to, �e oboje mog� z tej sytuacjiwydoby� co�pozytywnego. Widok z tarasu na przeciwleg�y brzeg jeziora Tegern by� fantastyczny. Porannes�o�ce by�o jeszcze nisko i o�wietla�o g�rskie granie przez drzewa ogo�ocone zli�ci. By�o zimno, ale wtym rokunie by�o�niegu, co nieprzeszkadza�o ani Gregorowi, ani Felicii. �adne z nich nie mia�o zaci�ciado sport�w zimowych. W sypialni pojawi�a si�Felicia z tac� tak wielk�, �e z trudemj� trzyma�a. Mia�a na sobie bia�� bluzk� iby�a w �wietnym humorze. - Dzie� dobry, dyrekcja hotelu pozwala sobie poda� �niadanie razemz pokoj�wk�! Gropiusmusia� si� roze�mia�. Dopiero teraz zauwa�y�, �e Felicia niema nasobie nic wi�cej. - B�d� musia� zapami�ta�adres tego hotelu- odpar�Gropius �artobliwie, przygl�daj�c si�, jak Felicia stawia tac�na stoliku przy ��ku. Weso�o wyci�gn�� r�k�, lecz Felicia zaprotestowa�a: 164 - Personelowi tego hotelu surowo zakazuje si� prywatnychkontakt�w z go��mi. Gropius i Felicia zjedli �niadanie w ��ku. Gropius co prawda nieznosi� jadaniaczegokolwiek w ��ku ze wzgl�duna okruszki, ale z Felici� wszystko wygl�da�o inaczej. Mia� wra�enie, jakby prowadzi� nowe �ycie. W takich chwilach stara� si� zapomnie� o przesz�o�ci, ale udawa�o mu si�to zaledwienakilka minut. Potem powraca�y dr�cz�ce gopytania, kt�ret�uk�y mu si� po g�owieod tygodni i na kt�re nieby�o odpowiedzi. Wtedypatrzy� przed siebie bez wyrazu i pr�bowa�uporz�dkowa� my�li. - O czym my�lisz? zapyta�a Felicia, kt�ra od d�u�szegoczasu obserwowa�a go w milczeniu. Gregor niezauwa�alnie si� wzdrygn��. Poczu� si� przy�apany nagor�cym uczynku. Oto siedzia� z cudown� p�nag� kobiet� w ��ku, delektowa�si� obfitym �niadaniem i bajecznym widokiem na jezioro Tegern,ale my�lami by� bardzo daleko - w Turynie. - Wci�� nie daje mi spokoju �mier� de Luki odpowiedzia� Gregor,nie patrz�c na Felici�. - M�g�bym przysi�c, �e nale�a� domafii, wka�dym razie wszystko na to wskazywa�o, a teraz sammarnie sko�czy�. Cotam si�dzieje? Nie rozumiem! - Mo�e s� jakie� konflikty mi�dzy rodzinami mafijnymi,k��tnie albozwyczajne r�nicezda�. Wiadomo przecie�, �e ci ludzie nie wahaj� si�zbyt d�ugo. - Mo�liwe, ale w takich wypadkach cz�owiekzwykle znika bez �ladu i bez ha�asu. P�niej ju� si�o nim po prostu nie s�yszy. �mier� de Lukiby�a spektakularna. Nieprzypadkowo wszystkie gazety pisa�y o tym morderstwie. Jestem przekonany, �e �mier� deLuki mia�a stanowi� znak. - Dla kogo? Gropius spojrza� Felicii w oczy. - By� mo�e dla mnie. Ostatecznie nie by�oby topierwsze ostrze�enie. Trwo�liwie, jakby chcia�a go ochroni�, Felicia wzi�a praw� d�o�Gregora w obie r�ce. -W�a�ciwie,jak d�ugo jeszczechcesz to ci�gn��? Czasem mam wra�enie, �e masz obsesj�, �eby zniszczy�samegosiebie. Czemu si� nie poddasz inie przeka�eszdalszego dochodzenia policji? - Policji? - za�mia� si�z gorycz� Gropius. -Przecie�sama widzisz,doczego dosz�a policja do tej pory. Dla nich wci�� ja jestem jednym z g��w165.  nych podejrzanych. Ju�dawno siedzia�bym za kratkami, gdyby tylko mielicho�by najmniejszy dow�d. Odnosz� wra�enie, �ew policji grasi� naczas. Liczy si� na komisarzanazwiskiem Przypadek, kt�ry rozwi�zuje po�ow�spraw. P�kico jednak moja kariera leg�a w gruzachi jak inni lekarze, kt�rzy pami�taj� lepsze czasy, mog� chodzi� jako akwizytor farmaceutyczny i wiejskim lekarzom wciska� ciemnot� na temat zalet nowego �rodkaprzeczyszczaj�cego firmy Bayer czy Schering. - Je�linajpierw wy�owi� ci�z rzeki jako zw�oki, jak de Luk�, to nawettego nie b�dzieszm�g� robi� -zaoponowa�a Felicia. - Prosz�, b�d�rozs�dny! - Ale Felicio! Ci ludzie mogli ju� dziesi�� razymnie zabi� i tegoniezrobili. Dlaczego? Bo mnie potrzebuj�. Z jakiego� powodu jestem dlanichwa�niejszy �ywy ni� martwy! - Brzmi to bardzo zach�caj�co! Gropiuswzruszy� ramionami i spojrza� przez okno na jezioro. - Mogli ju� dziesi�� razymnie zabi� - powt�rzy�pogr��ony w my�lach. Zgodniez zapowiedzi�, doktor Rauthmann przyby� punktualnieo czternastej. Jego ubranie by�o r�wnie nieskazitelne jak wypowiadane przeze�formu�ki grzeczno�ciowe: szary garnitur, bia�akoszula i - c� za arogancja - czerwono-czarny pr��kowany krawat. Ciemne k�dzierzawe w�osyi krzaczaste w�sy powodowa�y, �e wygl�da� na starszego, ni� by� w rzeczywisto�ci. Felicia oceni�a gona czterdzie�ci pi�� lat. Z lekkimuk�onem wr�czy� jej swoj� wizyt�wk�, Felicia za� przedstawi�aGropiusa jako przyjaciela domu, kt�ry pomaga jej ogarn�� sprawy,jakie spad�y na ni� w zwi�zku ze �mierci� m�a. Rauthmann powt�rzy� swoje przeprosiny, kt�reju� raz wyrazi� telefonicznie, �etak szybko po odej�ciu Arna Schlesingeraprzychodziz pro�b�. - Prosz� jednak zrozumie�- o�wiadczy� z powa�n�min�- �e materia� naukowy, jaki pani m��pozostawi�, jest zbyt wa�ny, �eby zostawi� goinnym. Nasz instytut jest zreszt� got�w w wypadku darowizny czy przekazania wystawi�stosowne potwierdzenie donacji. Gregor i Felicia spojrzeli po sobieze zdziwieniem. - Zaraz,zaraz! - sprzeciwi� si� Gropius. - Przecie� pan jeszcze nawetnie wie, co Arno Schlesinger zostawi�! 166 - Prosz� pana - Rauthmann roz�o�y� r�ce- wiemy, czym si�zajmowa�. A jego sporadyczne publikacje by�y niezwykle interesuj�ce! - Czym wi�c Schlesinger zajmowa� si� ostatnio? chcia� wiedzie�Gropius. Rauthmann zrobi� si� pow�ci�gliwy. Z u�miechem, kt�rego ani Gropius, ani Felicia nie umieli zinterpretowa�, odpar�: - C�, Schlesinger po�wi�ci� si� staro�ytno�ciBliskiego Wschodu,ale nazwisko wyrobi� sobie jako archeolog biblijny. Czy� nie tak, paniSchlesinger? Felicia przytomnie przytakn�a. To, �eArno zajmowa� si� g��wniearcheologi� biblijn�, by�o dla niejczym� nowym, w ka�dym razie Schlesinger nigdy o tym nie m�wi�. - Trzeba panu wiedzie� -ci�gn�� Rauthmann, zwracaj�c si� do Gropiusa - �e Palestyna i miejsca wydarze� opisanychw Nowym Testamencieby�y do ko�ca dziewi�tnastego wieku zupe�nie niezbadane archeologicznie. Obecniesytuacja zmieni�a si� diametralnie. Dzi� Izrael i Palestynazaliczaj� si� do kraj�w najlepiej zbadanych archeologicznie. W wielkimstopniu przyczyni� si� do tegow�a�nieArno Schlesinger. Zap�aci� za tojednak wysok�cen�. - Wysok� cen�? - Gropius spojrza� na Rauthmanna. -Jak pan to rozumie, �e zap�aci� wysok� cen�? Rauthmannzwr�ci� si� do Felicii, szukaj�c pomocy, jakby mia� jakie�opory, �eby odpowiedzie� na pytanieGropiusa. - C� - zacz�� zwahaniem. - Tasprawa z wypadkiem. Najpierw si�m�wi�o, �e Schlesinger wjecha� samochodem na min�. Ale to zpewno�ci� paniSchlesinger lepiej panu wyt�umaczy. - Raczej nie! - zaprotestowa�a Felicia. -Trzeba panu wiedzie�, �e m��nigdy nie opowiada� o przebiegu tamtego wypadku. M�wi�, �e nie chcemniedodatkowo niepokoi�. Nie by� to wi�c wypadek? Rauthmann nerwowo poprawi� krawat, po czym odpowiedzia� cicho: -To by� zamach bombowy. Tak twierdzi Pierre Contenau, m�jfrancuski kolega po fachu, kt�ry prowadzi wykopaliska w BeerSzewie. By�w pobli�u, kiedyto si� sta�o. - Zamach bombowy? - skrzywi� si� Gropius. -Przecie� w tamtymzak�tku�wiata codzienniewybuchaj� bomby. Niekoniecznie musia�o towi�c mie� co� wsp�lnego z pr�b� zabicia Schlesingera! 167.  - Prosz� mi wierzy�, jest tak, jak m�wi�. Tam, gdzieSchlesinger prowadzi� wykopaliska, jeszcze nigdy nie wybuch�a �adna bomba - powiedzia� Rauthmann z naciskiem. Gropius si� zastanowi�. - To bywi�cznaczy�o, �e zamach by� przeprowadzony przeciwkoArnowi Schlesingerowi! -Lubprzeciwko jego pracom. - Albo przeciwko jednemu i drugiemu! Gropius przez chwil� milcza�. To wszystko nie mia�o �adnego sensu! Kt�, u diab�a, m�g� by� seriozainteresowany tym,�eby wysadzi� w powietrze jakiego� niemieckiego archeologaprzy wykopaliskach? Chyba �e. - Czy mog� panuzada�powa�ne pytanie? - zacz�� Gropius nieporadnie. -Czy w waszej dziedzinie istnieje co� takiego, jak zawi�� zawodowa? Wiem, o czym m�wi�. Jestem lekarzem i s�dz�,�e nie madrugiejtakiejprofesji, wkt�rej tak panoszy�aby si� zawi��. - Oczywi�cie, �eistnieje! Dzia�alno�� naukowa to ci�ki kawa�ek chleba, wszystkiestanowiska s� zaj�te, naiwno�ci� by�oby si� tego wypiera�. Gropius pokiwa� g�ow� iodwr�ci� wzrok,nast�pnie zada� Rauthmannowikolejne pytanie: - Czy Arno Schlesinger by� lubiany w kr�gach archeolog�w? Rauthmann spojrza� ukradkiem na Felici�, onaza� odwzajemni�aspojrzenie i o�wiadczy�a: - Prosz� si� nie kr�powa�, doktorze Rauthmann, nie musi mnie panoszcz�dza�! Rauthmann prze�kn�� �lin�. - Prawd� m�wi�c, w naszych kr�gach Arna Schlesingera nienawidzono r�wnie mocno jak go szanowano. Szanowano ze wzgl�du na jegowiedz� i wielk� inteligencj�. Nienawidzono, poniewa�,przepraszamzados�owno��, wyk�ada� mn�stwopieni�dzy, �eby otrzymywa� pozwolenianawykopaliska. Pozwolenia, na kt�re inni archeologowie na pr�no czekaj� przez po�ow� �ycia. - Uwa�a pan zatem za mo�liwe, �e. -Nie! - wpad� muw s�owo Rauthmann. -Przy ca�ejtej rywalizacji�adnego badacza nie uwa�am za zdolnego do pope�nieniamorderstwa,�adnego! - Zwracaj�c si� do Felicii, powiedzia�: -Je�li mog� przypomnie�pow�d mojej wizyty. 168 - Oczywi�cie- Felicia wsta�ai poprosi�a doktoraRauthmanna, �ebyposzed� za ni�. Gropius do��czy� chwil� p�niej, �eby go�� nie mia� poczucia, �e jestpodsta�� obserwacj�. Rauthmannowi za�wieci�y si� oczy,kiedyzobaczy� skoroszyty, kt�re ca�ymi setkami pi�trzy�y si� na rega�ach w gabinecie. Przewa�nie by�yoznakowane ��tymi karteczkamiz has�em opisuj�cym zawarto��. Opr�czwskaza� geograficznych, jakSalamina,Tyr czyTellEl-Farah, mo�na by�oodczyta� odwo�ania do okre�lonychepok, jak kultura myke�ska III A, kultura Villanova czy kultura Badari. - Cz�� dokumentacji jest pomieszana - odezwa�a si� Felicia, zauwa�ywszy zdziwionespojrzenieRauthmanna. - Policja na pewienczasskonfiskowa�a niekt�re materia�y, ale szybko je oddano. Prawdopodobnieterminologia specjalistyczna niewiele im powiedzia�a. Co pewien czas Rauthmann wyci�ga� kt�ry� zeskoroszyt�w,kartkowa� dokumenty, kiwa� z uznaniem g�ow�, po czym odk�ada�na miejsce. Gropiusauderzy�o to, �einformacj� Felicii o konfiskacie dokument�w przez policj�Rauthmann przyj�� do wiadomo�ci bez �adnychdodatkowych pyta�. Nic nie mog�o zm�ci�jego spokoju,interesowa�si� za� pozornie przypadkowoto tym, to tamtym. U�ywa� przy tymokular�w do czytania, kt�re powi�ksza�y mu oczy tak, �e przypomina�sow�. - Ale napijesi� pan z nami kawy? - zapyta�a Feliciai nie czekaj�c naodpowied�, wysz�a zgabinetu. - To tragiczne, �e Schlesinger musia� sko�czy�w ten spos�b - zauwa�y� Rauthmann, kiedy zostali sami. Gropius zastanawia� si�, czy doktor Rauthmann wiedzia�, w jakispos�b on, Gropius, by� powi�zany ze Schlesingerem. Pozostawi� jednakuwag� archeologa bez komentarza. Zamiast tego zapyta�, zupe�nie mimochodem: -Je�li wolno spyta�, czy pan szuka czego� konkretnego? - Oczywi�cie- odpar�Rauthmann, nadal si� rozgl�daj�c. - Chodzio dzie�o �ycia wybitnego badacza, dzie�o, kt�rymnasz instytut jest zainteresowany. -A po kr�tkim zastanowieniu doda�: - Czy nie m�g�by panszepn�� s��wkaw naszej obronie? Gdybypani Schlesinger ju� teraz si�zdeklarowa�a, �echce naukow� spu�cizn� m�a przekaza� jako darowizn�,oznacza�oby to dla niej niema��ulg� podatkow�! 169.  - Rozumiem! - powiedzia� Gropius, tak naprawd� nie rozumiej�c, o co chodzi Rauthmannowi. -Zobacz�, coda si� zrobi�. Ale je�lipan pozwoli, to chcia�bymjeszcze zapyta� o tego francuskiego archeologa. - Contenau. Pierre Contenau! - Tak, tego Contenau. Czy pana zdaniem jestmo�liwe, �e zna on jakie� bli�sze szczeg�y rzekomego zamachu na Schlesingera? - S�dz�, �e tak -odpowiedzia� Rauthmann bez wahania. - Mia�emjednakwra�enie, �e nie jest ch�tny, �eby co� ujawni�. Contenau rzuca�tylko jakie� aluzje,kt�re, szczerze m�wi�c, nie ciekawi�y mnie. Dziwnycz�owiek, ten Contenau, jak wszyscyarcheolodzy. - A gdzie mieszka ten Contenau? -O ile wiem, przez po�ow� roku w Jerozolimie, lato za� sp�dza regularnie z �on� i c�rk� w Pary�u. Tylkopozazdro�ci�. - A pan? Prosz� wybaczy� ciekawo��. - Ja jestem po�lubiony nauce, je�li to mia� pan namy�li. Nauka absorbuje mnie ca�kowicie. Niestety, naszemu instytutowi brakuje�rodk�wnaprowadzenie wykopalisk zagranic�, tym sposobem moje badania ograniczaj� si� do terenu o wymiarach metr na dwa metry, czyli do mojegobiurka! - za�mia�si� troch� sm�tnie. Przysz�a Felicia z kaw� i Rauthmann zako�czy� prac�. Zwracaj�c si�doFelicii, powiedzia�: - Pani m��pozostawi� cenne wyniki bada�. Je�lipani pozwoli, w ci�gu najbli�szych dni nasz instytutz�o�y pani pisemn� propozycj�, jak i najakich warunkach spu�cizna ta mog�abyby� przekazana w formie darowizny. Taka procedura mia�aby dlapani t� zalet�, �e nazwisko Arno Schlesinger zostanie nale�ycie docenione, aponadto pani b�dzie mog�a przezca�e lata korzysta� z ulgi podatkowej. Nie musi pani podejmowa� decyzjinatychmiast. -Jakgo odebra�e�? - zapyta�a Gregora Felicia po wyj�ciu doktora Rauthmanna. - Trudno powiedzie�- odpar�Gropius. - Na pocz�tku wyda�mi si�troch� podejrzany, jakby nie do ko�ca wiedzia�, czego w�a�ciwie chce. - A teraz? Gropius wzruszy� ramionami. 170 -W rozmowie wydawa� si� zupe�niewiarygodny. Rauthmann ma racj�, w tych skoroszytach tkwi dzie�o po�owy �ycia twojegom�a iwida�,�e Schlesinger rzeczywi�cie by� bardzo uznanym naukowcem. - By� �wini�! -Jedno nie wyklucza drugiego. R�wnie� Schliemannmia� pod�y charakter,ale by� genialnym archeologiem. Napoleon jako cz�owiekby� �wini�,mimo to by� wielkim wodzem. Albo Klaus Kinski czy� nie by� wstr�tny,a mimo to by� wspania�ym aktorem? Z za�o�onymi r�kami Felicia patrzy�a przez okno. Cicho zapyta�a: - Jaki pow�d mia� Arno, �ebyprzemilcze�, �eto by� celowy zamach bombowy, a nie �aden wypadek? Gropiuspodszed� doniej ipo�o�y� jej d�o� na ramieniu. - Gdyby�my to wiedzieli, zrobiliby�my du�y krok naprz�d. Tu� przedgodzin� dwudziest� drug� Gropiuswr�ci� znad jeziora Tegern do Monachium. Jakie� nieokre�lone uczucie powstrzyma�o go przed sp�dzeniem kolejnej nocy z Felici�. Ju� z daleka dostrzeg� samoch�d na�wiat�ach postojowych, zaparkowany przywje�dzie dojego gara�u, i przez chwil� waha�si�, czy nie zawr�ci� i nieodjecha�. W kierowcy samochodu rozpozna� jednak Dirka Lewezowa, kt�ry od kilku dni nie dawa� zna- ku �ycia. Kiedy Lewezow zobaczy� Gropiusa, wysiad� z samochodu. - Ca�y dzie� pr�buj� pana z�apa�, profesorze! Sprawa jestpilna! - Prosz� do �rodka -powiedzia� Gropius. Zd��y� ju�na tylepozna�prywatnego detektywa, �e wiedzia� ojego sk�onno�ci do dramatyzowania. Prawdopodobnie chodzi�o mu r�wnie� o pieni�dze. C� jest takiego pilnego? -Potrzebuj� pieni�dzy! - o�wiadczy� detektyw tonem ��dania. - Tak, tak, pieni�dzy pan potrzebuje - powiedzia� Gropiusdrwi�co. - A ju� my�la�em, �edokona� pan jakich� istotnych obserwacji, kt�reb�d� mi pomocne. Lewezow u�miechn��si� wynio�le i usiad� na kanapie. Nast�pnie oznajmi�, podkre�laj�c wag� swoich s��w zamaszyst� gestykulacj�: - Pa�ski kolega, doktor Fichte, zaplanowa� na pojutrze lot do Pragi. Wiem to od mojego przyjaciela Gellera. Piper Seneca II Fichtego wystartuje oko�odziesi�tej rano. 171.  - Ciekawe! - Gropius zrobi� zamy�lon� min�. - Chcia�bym zaproponowa�, �e polec� jutro do Pragi, �eby mu depta� po pi�tach od chwili, kiedy przyleci. -Niez�a my�l, Lewezow, a nawet genialna. Ile panu trzeba? - Pi�� tysi�cy? - odpowiedzia� detektywostro�nym pytaniem. -Ostatecznie nie wiem, co mnie czeka w Czechach, ahotele wPradze nies�szczeg�lnie tanie! Gropius wypisa� czek i wr�czy� Lewezowowi. - Chc� wiedzie�o ka�dym kroku Fichtego w Pradze. Ka�dyszczeg�mo�e mie�znaczenie. Ufam panu. Prosz� mnie informowa� na bie��co. Przede wszystkim chcia�bymwiedzie�, kiedy m�j szanowny pan kolegab�dzie wraca�! - Mo�esi� pan spokojnie zda� na mnie, profesorze. Sprawi mi przyjemno�� obserwowanie, jak p�tla b�dzie si� coraz silniejzaciska� naszyiFichtego. Nast�pnegoranka Lewezow polecia� przez Wiede� do Pragi. Port lotniczy Ruzyne, po�o�ony czterna�cie kilometr�w nazach�dod Pragi, przyszosie na Kladno, jest okropn� budowl�, jak wi�kszo�� lotnisk z czas�wkomunizmu. Jednocze�nie jednak jest funkcjonalnie zaprojektowanyi niespos�bsi� w nim zgubi�, jakna lotnisku we Frankfurcie czyna paryskimporcie lotniczym imienia Charles'a de Gaulle'a. Szybko wi�c uda�o si� Lewezowowi ustali� po�o�enie bramki u�ywanej przez pilot�w i pasa�er�wprywatnych samolot�w. W PRAGOCAR wynaj�� samoch�d, nierzucaj�c� si� w oczy be�ow� skod�. Przez Brevnov Lewezow pojecha� do �r�dmie�ciai dalejna po�udnie, w kierunku Pa�acuKultury w Wyszehradzie,sk�d wida� ju� hotel "Corinthia Towers". Jest to zesp� hotelowy z�o�onyz dw�ch s�siaduj�cych, oszklonychwie�, z pi�ciuset pokojami i bezpo�rednim po��czeniem zmetrem, czyli miejsce pod ka�dym wzgl�demidealnedla prywatnego detektywa. Lewezow by� ju�wcze�niejw Pradze,ale miasta nie zna�, sp�dzi� wi�cpopo�udnie w s�ynnych lokalach w �r�dmie�ciu. Na jego li�cie znalaz�asi� "Kajetanka" przy placu Hradcza�skim, "Slavia", sk�d rozpo�ciera si�widok na Teatr Narodowy, Hradczany i most Karola, a tak�e"Alfa" przyplacu Wac�awa. W pi��setletniej piwiarni "U Fleku" przy ulicy Kremencovej, gdzie w zadymionejsali panuje niepowtarzalna atmosfera, Lewe172 zow zjad� posi�eki wypi� kufel ciemnego piwa, nast�pnie wycofa� si� doswojego pokoju w hotelu, najpierw zaleciwszy portierowi, �ebyobudzi� gopunktualnie o godzinie si�dmej rano. Jaksi� okaza�o, dobrze zrobi�,zlecaj�c budzenie, gdy� mocne czeskiepiwo skutecznie go odurzy�o. W ka�dym raziedopieroza drugim razemrecepcjonistka zdo�a�adobudzi� zaspanego Lewezowa. Oko�o godziny wp� do jedenastej Lewezow taks�wk� dotar� do portu lotniczego Ruzyne. Ruchby� niewielki, co detektywowi bardzo odpowiada�o. Lewezowraz jeszczeobejrza� port lotniczy, przeszed� wszystkimidrogami, kt�re m�g�by wybra� po odprawieprzybysz z Niemiec, a tak�eupewni� si�, �e nie ma�adnych wind ani drzwi, kt�re mog�yby mu przeszkodzi� w bezpo�redniej obserwacji. O godzinie dziesi�tej pi��dziesi�t na lotnisku pojawi� si� m�czyznaw czarnymp�aszczu z drogiego materia�u, wysoki, o mrocznym spojrzeniu. Wydawa�o si�, �e obserwuje to samo wyj�cie coLewezow,gdy nibymimochodem spacerowa�, demonstruj�c znudzenie. Lewezow nie zna�tego cz�owieka, nie wiedzia� wi�c, czyjego obecno�� jest przypadkowa, czypowi�zana z wykonywanym przez detektywa zleceniem. Wycofawszy si�na bezpieczn� odleg�o��, Lewezow wyci�gn�� spod p�aszcza aparat z teleobiektywem i zrobi� nieznajomemu kilka zdj��. W�a�nie mia� schowa� aparat,gdy z bramki, kt�r�od d�u�szego czasu obserwowa�, wyszed� doktor Fichte w towarzystwie nieznanego m�czyzny i podszed�prosto do cz�owiekaw ciemnym p�aszczu. Lewezowprzytomnie nacisn�� spustmigawki w aparacie. Potem schowa� aparatz powrotem pod p�aszcz. �ywo rozmawiaj�c, trzej m�czy�ni udali si� do wyj�cia, sk�d skierowali si� na pobliski parking. Lewezow z�apa� taks�wk� i wr�czaj�c kierowcy banknot owarto�ci dwudziestu euro, da� mudo zrozumienia, �echcia�by�ledzi� tych trzech m�czyzn. Po chwili Fichte i jego dwaj towarzysze wsiedli do ciemnego mercedesa. - Niech pan jedzieza tym samochodem! - poleci� Lewezow kierowcy taks�wki. Taks�wkarzowi o pomarszczonej twarzy i nieuczesanych, d�ugichw�osach po�cig sprawi� widoczn� rado��. Zachwycony otrzymanym zadaniem, zmienia� ci�gle pas ruchu, kilka razy przejecha� na czerwonym�wietle i, siedz�c na ogonie czarnego mercedesa, dotar� na plac Wac�awa, 173.  gdzie samoch�d zatrzyma� si� pod hotelem "Europa", okaza�ym gmachem z zbytkown� secesyjn� fasad�. Z bezpieczniejodleg�o�ciLewezow obserwowa�, jak portier wnosido �rodka baga�e przyby�ychgo�ci. Nast�pnie wszed� do holu i usiad� najednymze sk�rzanych foteli, sk�d mia� widok na recepcj�. Fichte i jegotowarzysz wype�nili formularz meldunkowy, ale trzeci m�czyzna tegonieuczyni�. Albo mieszka� ju� w tym hotelu,albo jego zadaniem by�o tylkoprzywie�� tu tamtych dw�ch. Lewezow czu� si� bezpiecznie, wiedzia� bowiem, �e Fichte go niezna, nigdynie widzia� te� tamtych dw�ch m�czyzn. Dlatego wsta� izacz�� z za�o�onymi r�kami przechadza� si� tam i z powrotem po holu,jakby czeka�na jakiego� hotelowego go�cia. W rzeczywisto�ci za� stara� si�uchwyci� jakie� strz�py rozmowy. Zapewne niezbyt umiej�tnie udawa�, do��,�e nagle recepcjonista zapyta� go po niemiecku: - Czy mog� czym� s�u�y� szanownemupanu? Lewezow przerazi� si�, poczu� si� z�apany,po chwili jednak opanowa� si� iodpar� spokojnie: - Nie, dzi�kuj�, czekam na kogo�. Wtej samej chwili trzejm�czy�ni po�egnali si� i udali do swoichpokoi. Robili wra�enie zdenerwowanych. Lewezow us�ysza� tylko, �e umawiaj� si� na pi�tnast�,�eby razem pojecha� do Pode. Pe�nej nazwy niedos�ysza�. Potem znikn�li w windzie. "Jak najlepiej post�pi� w takiej sytuacji? " Lewezow pomy�la� przezchwil�. W ko�cu podszed� do recepcjonisty, z kt�rym wcze�niej wymieni�dwa zdania. Wprawdzie Lewezow wykonywa� zaw�d detektywadopiero odkilku lat, ale doskonale wiedzia�, jak najlepiej wyci�ga si� informacje: nigdynie za pomoc� bezpo�redniego pytania, ale zawsze w formie odpowiednioprzygotowanego stwierdzenia. Dlatego powiedzia� do recepcjonisty: - W�a�nie przyjecha� tutaj doktor Fichte z Monachium. A kim w�a�ciwie s� ci dwaj m�czy�ni w jego towarzystwie? -Tak w�a�nie, szanownypanie! - odpar� recepcjonista, rzuciwszy okiemna monitor komputera. -Czy mampana po��czy� zjego pokojem? - Nie, dzi�kuj�! - powiedzia� Lewezow. -Interesuj� mnie jedynienazwiska tych dw�ch m�czyzn, kt�rzy przed chwil� byli w jego towarzystwie. 174 - Nie jestemupowa�niony, �eby nazwiskanaszych go�ci. -Wiem- przerwa� Lewezow sumiennemu recepcjoni�cie,wyj�� z kieszeni banknoti dyskretnieprzesun�� go po kontuarze. Pi��dziesi�t euro to du�o pieni�dzy dla praskiego recepcjonist�w ka�dym razie wystarczaj�co wiele,�eby zapomnie� oprzepisach idyskrecji. - Prosz� sobie usi��� na chwilk� - szepn�� recepcjonista i wskaza�g�ow�na fotele w tylnej cz�ci holu. Lewezow wykona� polecenie. Chwil�p�niej zjawi� si� recepcjonistaz karteczk� i bezs�owa mu j� wr�czy�. - Jeszcze jedno! - Lewezow przytrzyma� recepcjonist� za r�kaw. - Czy zna pan miejscowo�� o nazwie zaczynaj�cej si� na Pode. czy jako� tak podobnie. - Chodzi panu o Podebrady! -W�a�nie, Podebrady. - Ka�de dziecko zna Podebrady nad �ab�, jedno znaszychnajs�ynniejszych uzdrowisk. Miejscowo�� le�y czterdzie�ci kilometr�w na wsch�d. Szanowny pankoniecznie powinien tam pojecha�! Lewezow uprzejmie skin�� g�ow� i recepcjonista wr�ci� za kontuar. Wtedy Lewezow rzuci� okiem na karteczk�. By�ytam niezgrabnienapisane trzy nazwiska: doktor Fichte, doktor Aleksiej Prasskov,Thomas Bertram. I pod spodem: "Je�eli to Pana interesuje, to niemal ka�dego wieczoru znajdzie mniePan oddziewi�tnastej UZlatehoTygra, czyli Pod Z�otym Tygrysem,ulica Husova 17". Lewezowprzejecha� metrem trzy stacje do przystanku Wyszehradprzy swoim hotelu, wsiad� dowynaj�tego wcze�niej samochodu iulic�Lagerov� pojecha�z powrotem na placWac�awa, gdzie uda�omusi� zaparkowa� zaledwie kilka metr�w od hotelu "Europa". Wychylony przezkierownic�, obserwowa� wej�cie do hotelu, pod kt�rym wci�� parkowa�czarny mercedes. Tak jak si� um�wili, trzej m�czy�ni tu� po pi�tnastej wyszliz hotelu: Fichte,kt�rego Lewezow zna� ju� z obserwacji w Monachium, Prasskov,pasuj�cy do opisu przedstawionego przez Gropiusa, iBertram, kt�rego nazwiskoby�o na li�cie os�b oczekuj�cych na transplantacj�. Prasskov prowadzi� samoch�d szerok� drog� ekspresow� Wilsonoya w kierunku p�nocnymi zaraz za dworcem autobusowym Florenc skr�ci� w ulic� Sokolovsk�, 175.  d�ug� ulic� wylotow� w kierunku wschodnim. Prasskov nie po razpierwszypokonywa� t� drog�, Lewezowowi nie by�o wi�c �atwo za nim jecha�. Po nieca�ej p�godzinie jazdy autostrad�, kiedyLewezow bezskutecznie pr�bowa� si�dodzwoni� z kom�rki do Gropiusa, jad�cy przed nimmercedes wybra� zjazd na Podebrady w kierunku centrum. W porze zimowej ten wspania�ykurort, wrazze swoimi starymi romantycznymi domami i opustosza�ym parkiem zdrojowym,robi� wra�eniezaspanego. Jedynie w kawiarenkach, kt�re jak sznur pere� otacza�y terenuzdrowiska,panowa�ruch. Zachowuj�c bezpieczn� odleg�o��, Lewezow�ledzi� czarnego mercedesa. Samoch�d prowadzony przez Prasskova zatrzyma� si� przed reprezentacyjnym budynkiem, nieopodal parku zdrojowego, dok�d prowadzi�awillowa ulica. Cicho bucz�c, otworzy�a si� ci�ka�elazna brama,po czymsamoch�d wjecha�do �rodka. Lewezow wy��czy� silnik w skodzie, wzi�� aparat i piechot� podszed�pi��dziesi�t metr�w do willi, nakt�rej terenwcze�niej wjecha� mercedes. Z przeciwleg�ej strony ulicy dostrzeg� tabliczk� z napisem: "Klinika zdrojowa dr Prasskov". Patrzcie go! mrukn��Lewezow pod nosem ispojrza� przez obiektyw aparatu. Budynek z prze�omu dziewi�tnastego i dwudziestego wiekusprawia� wra�enie zadbanego. Po obu stronach wej�cia, otoczonego czterema pot�nymi kolumnami z architrawem, wznosi�y si� skrzyd�a budynku z trzycz�ciowymioknami, z kt�rychtylko w jednym pali�osi� �wiat�o. Og�lnieklinika zdrojowa wygl�da�a nawymar��, a przynajmniej nie natak�, w kt�rejprzebywaj� jacy� pacjenci. Poniewa� zapada� ju� zmierzch, Lewezow po rozpoznaniu terenui wykonaniulicznych zdj�� postanowi�wraca� do Pragi. Na autostradzie do Pragi Lewezow zastanawia� si� nad tre�ci� karteczki, kt�r� wr�czy�mu recepcjonista. Zarejestrowa� w pami�cinazwiskatrzech m�czyzn - z tym nie mia� �adnych trudno�ci. Pewne zdenerwowanie, wr�cz niepok�j wzbudza� wnim jednak dopisek, kt�ryrecepcjonista umie�ci� pod nazwiskami: "Je�lito Pana interesuje, to niemal ka�dego wieczoru znajdzie mniePan. " Po powrocie do Pragi Lewezowuda� si� do zak�adu fotograficznego,�eby wywo�a� zdj�cia. Po nieca�ej godzinie, podczas kt�rej chodzi� bez celu 176 po rynku Ma�e namesti,z gotowymi zdj�ciami wr�ci�do hotelu. Wrecepcji poprosi� o kopert�, w�o�y� do niej fotografie oraz karteczk� z nazwiskami otrzyman�w hotelu "Europa", napisa� na kopercie adres Gropiusa i poprosi� portiera, �eby za suty napiwek wys�a� ten list jutro rano, mo�liwie jak najwcze�niej. By� to ostatni znak�ycia od Dirka Lewezowa.  ROZDZIA� 9 Po trzech dniach oczekiwania na wiadomo�� od Lewezowa GregorGropius si� zaniepokoi�. Kiedy dzwoni� do niego, wybieraj�c numertelefonu kom�rkowego, s�ysza� tylko kobiecy g�os automatycznej sekretarki, kt�ry z usypiaj�c� monotoni� informowa�, �e abonent jest chwilowo niedost�pny. Robi�sobie wyrzuty, �e powierzy� Lewezowowi t� niebezpieczn� spraw�, rozwa�a� nawetzawiadomienie policji, uprzytomni�sobiejednak w�asn� sytuacj� i zaniecha� tej my�li. Wynaj�ty przez niegoprywatny detektyw znikaz dnia na dzie� -z tego powodu sta�by si� jeszcze bardziej podejrzany, nie przyczyni�oby si�to przecie�do uwolnieniago od podejrze�. Czwartegodnia przyszed� list z Pragi. Gropius odczyta� nadawc�: Hotel "Corinthia Towers", Kongresova 1, Praha4. W kopercie by�ooko�odwudziestu fotografii i karteczka z wypisanyminazwiskami: doktorFichte, doktor Aleksiej Prasskov,Thomas Bertram, a pod spodem: Je�eli to Pana interesuje, to niemal ka�degowieczoru znajdzie mniePan od dziewi�tnastej U Zlateho Tygra, czyli Pod Z�otym Tygrysem,ulica Husova 17". Gropius dok�adnie przyjrza� si� zdj�ciom: Prasskov wsali przylot�w,Prasskov wita si� z Fichtem nalotnisku, Prasskov, Fichte i jaki� nieznajomy w trudnym do zidentyfikowania miejscu. Kim by� ten trzeci m�czyzna? Ktoto jest Thomas Bertram? 178 Fotografie ukazywa�y m�czyzn� z lekk� nadwag�, o pe�nejtwarzy. Wianuszek ciemnych w�os�w otacza� �ysyczubek jegog�owy. W por�wnaniu z Fichtem iPrasskovem sprawia�wra�enie niepewnego, niemal zatrwo�onego. Bertram - tonazwisko wyda�o si� Gropiusowi znajome. Gdzieju� je s�ysza�? Nie, nies�ysza�, widzia� je! By�ona jakiej� li�cie. Przypomnia�sobie wydruk listy pacjent�w czekaj�cych na transplantacj�. Lista, kt�r�Rita(swoj� drog�,ciekawe jak si� jej wiedzie) zdoby�a dla niego. Poszuka� gor�czkowo kartki nabiurku. Pod numerem 56 widnia�o imi� i nazwiskopacjenta:Thomas Bertram. Gropius kilkakrotnie powt�rzy� w my�lach to nazwisko. "Ale� oczywi�cie - koncern Bertram Hochtief, potentat budowlany, filie w ca�ychNiemczech! " Thomas Bertram doskonale pasowa� do wzoru maj�tnego pacjenta, kt�ry za zdrowy narz�d do przeszczepu jestgot�w zap�aci� ka�d�cen�. Kolejny raz Gropius spr�bowa� si� dodzwoni�do Lewezowa zn�wbezskutku. Postanowi�natychmiast pojecha� do Pragi. Lot samolotem czeskichlinii lotniczych z Monachium do Pragi trwa� godzin� i pi�� minut. W Pradze Gropius odnalaz� hotel "Corinthia Towers",sk�d Lewezow wys�a� mu zdj�cia. Kiedy zapyta� w recepcji o Lewezowa, spotka�a go przykra niespodzianka. Recepcjonistka,surowa i wysokapi�kno��, jakbyspodziewaj�c si� Gropiusa, zaprowadzi�a go do skromnie urz�dzonego gabinetu dyrektorai poprosi�ao chwil� cierpliwo�ci, poczym znikn�a. Po kilku minutach przyszed� energiczny, g�adko ogolony m�ody cz�owiek w ciemnym trzycz�ciowym garniturze i przedstawi� si� jako Hollar dyrektor hotelu. M�wi� poniemiecku z czeskim akcentem, co mog�okojarzy� si� ze Szwejkiem. - Mog�zapyta�, czyjest pan spokrewniony zpanem Lewezowem? -zapyta� uprzejmie, ale stanowczo. - Nie - odpowiedzia� Gropius. - Dlaczego pan pyta? - By� pan mo�e um�wiony z panem Lewezowem? -Tak�e nie. Lewezow nie wie, �e tujestem. On pracuje dla mnie. Niewidz� jednakpowodu, �ebym mia� panu si� t�umaczy� ze swoichprywatnych spraw. Mo�e mipan wreszcie powie, co maoznacza� to przes�uchanie? 179.  Hollar, kt�ry spl�t� r�ce za plecami, podszed� do Gropiusa i jakbychcia� mu wyjawi� tajemnic�, powiedzia� cicho: - Pan Lewezowznikn��trzy dnitemu bez �ladu. Jegobaga� zosta�w pokoju, a wynaj�ty samoch�dstoi w gara�u. Nie wygl�da na to, �eby by�naci�gaczem, kt�ry niechce zap�aci� rachunkuza hotel. - Czy zawiadomi� pan policj�? -Jeszcze nie, panie Gropius. Pan chyba rozumie,nie wp�ynie to dobrzena wizerunek hotelu, nie powinna kr�ci� si�tutaj policja. - Rozumiem- zgodzi� si� profesor. - Oto mojakarta kredytowa. Prosz� mnie obci��y� rachunkiem Lewezowa. - Ale dlaczego, skoronie jeste�cie spokrewnieni? - Hollarowi niespodoba�o si� to rozwi�zanie. Gropius wzi�� g��boki oddech,po czym powiedzia�: - Niechpan pos�ucha, Lewezow toprywatny detektyw i znalaz� si�w Pradze na moje zlecenie. Nie jest przecie� niczym niezwyk�ym, �e detektyw wyja�niaj�cy spraw� zwi�zan�z przest�pstwem znika naglenadwa lub trzy dni. - Teraz rozumiem! - zawo�a� Hollar z ulg�. -Nie musz� wi�c zawiadamia� policji. - Nie! - stanowczo rzek� Gropius. Pe�en z�ych przeczu� Gropiusjeszcze tegosamego wieczoru uda� si�na Stare Miasto, �eby zajrze�do gospody "Pod Z�otym Tygrysem", lokaluwymienionego na tajemniczej kartce, kt�r� Lewezow do��czy� do zdj��. Sytuacji nie u�atwia�o mu to, �e nie zna� ani nazwiska,ani wygl�duautoratej notatki -mo�e by�a to nawetjaka�prowokacja? Pojecha�taks�wk� w pobli�e starego ratusza zes�ynnym astronomicznym zegarem. Ostatni odcinekdrogi Gropius pokona� piechot�, kieruj�csi� szczeg�owymi wskaz�wkami uzyskanymi wcze�niej od taks�wkarza. O tej porze, prawie noc�, ulice praskiego Starego Miasta przypomina�yjedyne w swoim rodzaju kulisy teatralne - tu i �wdzie by�o s�ycha� krokii urywki rozm�w prowadzonych w ciasnych uliczkach,a odleg�e odg�osyulicznego ruchu brzmia�y obco. Gropius, kt�ry skr�ci� wulic� Husov�, niezdziwi�by si�,gdyby wyszed� mu naprzeciw Golem albo doktor Caligarizniemego filmu Gabinet doktora Caligari. W gospodzie "U Zlat�ho Tygra" podawanonajlepszego pilzneraw mie�cie -co do tego mieszka�cy Pragi i tury�ci byli zgodni. Z tego po180 wodu w lokalu cz�sto brakowa�o wolnych miejsc. Tego wieczoru Gropiusmia� szcz�cie. W wielkiej sali naprzeciwwej�cia znalaz� wolny stolik, idealny do obserwacji wchodz�cych i wychodz�cych go�ci. Z�o�y� u kelnerazam�wienie: kachna se ze/im a knedlikem - kaczka z kapust� iknedlikami - oraz du�y kufel piwa. Wkr�tce do gospody wesz�a eleganckoubrana damaw obszernymp�aszczunarzuconymna kostiumik iw kozaczkach nawysokim obcasie. Rozejrza�asi�, szukaj�c wolnego miejsca, i ruszy�a w stron� Gropiusa. Poangielsku zapyta�a, czy mo�esi� dosi���, a kiedy Gropiusgestem j� zaprosi�, m�wi�a dalej ju� niemiecku: -Jak si� panu podoba Praga? - I nie czekaj�c na odpowied�: -Jestpan tutajsam? W interesach? - To trzy pytania naraz - u�miechn�� si� Gropius i pom�g� jej zdj��p�aszcz. - Moja odpowied�na pierwsze pytaniebrzmi: owszem,chocia�,jaks�dz� na podstawie przewodnika, kt�ry dosta�em w hotelu "CorinthiaTowers", niewiele jeszcze widzia�em. Na drugie pytanie odpowiem,�e tak,a na trzecie, �e nie. Cojeszczechce pani wiedzie�? Troch� zak�opotana,w ka�dym razie tak to mia�o wygl�da�, pi�knapra�anka zakry�austa d�oni�, po czym powiedzia�a: - Prosz� mi wybaczy�, ale ju� taka jestem ciekawska, szczeg�lnie je�elichodzi o facet�w. Gropius uni�s� brwi. - Sk�d tak dobrze znapaniniemiecki? -C�, m�j angielski jest lepszy ni� niemiecki. Jestem nauczycielk�. Po chwili doda�a: By�am. Gregor spojrza� jejprosto w oczy. Ta m�oda kobieta by�a zdecydowanieza �adna jak na nauczycielk�. Mia�a niezbyt skromnymakija�, zadbane i ufarbowane w�osy upi�a wysoko, pewniechcia�a sprawia� wra�eniewy�szej, �akiet wyra�nie podkre�la� te� jej zgrabn� figur�. Energicznymgestem, co podkre�li�y jejd�ugie, czerwone paznokcie, przywo�a�a kelnerai z�o�y�a zam�wienie, nawet nie zajrzawszy do menu. - Cz�sto tu pani bywa? - zagadn��Gropius. Kokieteryjnie wzruszy�a ramionami i odpar�a: - Tak, czasami. -Dlaczego powiedzia�a pani, �e by�anauczycielk�? Kobieta wyj�a z torebki paczk� papieros�w i zapali�a jednego. 181.  - Nie przeszkadza panu, �e zapal�? Chocia� Gropius nie znosi�dymu papierosowego, a kelner przyni�s�w�a�nie zam�wione dania, pokr�ci� przecz�co g�ow�. W innej sytuacji zaproponowa�by jej z oburzeniem, �e mo�e sobie dymi� gdzie indziej, kobieta ta jednak go zainteresowa�a. - Zrezygnowa�am zzawodu wr�ci�ado zadanego pytania. Spos�b,w jaki trzyma�apapierosa mi�dzy ko�cami palc�w wskazuj�cego i �rodkowego, r�wnocze�nie dotykaj�c lekko kciukiem k�cika ust, zdradza� lekkie zdenerwowanie. - Nie b�d� zar�wnowarto�� trzystu eurosta�a przedprzem�drza�ymi dzieciakami, kt�re i tak nie chc� si� niczegonauczy�. Wol� znale�� sobie kilka razy w tygodniu jakiego� hojnego faceta. �wietna zabawa i poznaje si�ludzi. - Jej �miech zabrzmia� raczej gorzko. -Przyokazji:nazywam si� Milena Ple�nikova. - Gregor Gropius - przedstawi� si� zbarania�y Gropius. Jej bezceremonialno�� ra��co k��ci�a si� z eleganckim wygl�dem. - Tona wypadek, gdyby si� pannudzi� wPradze- wyj�a z torebkiczarn� wizyt�wk�i poda�aGropiusowi. - Od stu euro w g�r�- doda�ach�odno tonem profesjonalistki. "W�a�ciwie mog�em si� sam zorientowa� - pomy�la� Gropius. - Takatrakcyjna kobieta nie przysiad�aby si� dostolika tak po prostu, �eby nawi�za� rozmow�. Naprawd� szkoda. Chocia�. " - O czym pan my�li? - Milena przywo�a�a go do rzeczywisto�ci. - Zastanawia si� pan, ile kosztuje ca�a noc ze mn�, prawda? -Nie, nie - zapewni� Gropius zmieszany. Nagle doda�: - Czy niesprawi�oby pani k�opotu, gdybym poprosi�, �eby mnie pani poca�owa�a? Teraz,natychmiast! Milena z ironicznymu�miechem spe�ni�a pro�b�. Nachyli�a si� nadstolikiem i musn�austami wargi Gregora. - Wystarczy? - spyta�a po tej pokazowejwymianie czu�o�ci. -Czyzda�am test? Gropius uj�� jej twarz w obie d�onie i zerkn�� w bok. - W�a�ciwie to chcia�bymprosi� o jeszcze jedenpoca�unek. Rozbawiona zachciankami zwariowanego Niemca, Milena energicznie spe�ni�a jego pro�b�, a� Gregor musia�jej przerwa�: - Dzi�kuj�, to wystarczy! Milena spojrza�a na niego zdziwiona. 182 - Musz� co� paniwyja�ni� - zacz�� Gropius zmieszany. - W�a�nie odda�a mi pani wielk� przys�ug�. Do gospody weszli dwaj m�czy�ni, kt�rzynie powinni mnie rozpozna�. Wydawa�o mi si�, �e jest to jedyny spos�b,�eby mnienie odkryto. - Czy�by? - Milena zrobi�amin� pe�n� niedowierzania. -Jeszcze nies�ysza�amr�wnieoryginalnego wyt�umaczenia. Gratuluj�! - Nie, to nie to. Gdybysi�paniostro�nie obejrza�a, to tamci m�czy�ni zapani�. Milena ostro�nie spojrza�a przez lewe rami�. - Chodzi panu o doktora Prasskova i tego drugiego faceta? -Pani zna Prasskova? - Jasne -odpar�a Milenai obie d�onie po�o�y�a na biu�cie. - Mad�by Prasskov - za�mia�asi� beztrosko. -Uwa�a si� go za jednego z najlepszych chirurg�w plastycznych w Czechach, tak�e jednegoz najbogatszych. M�wi�, �e dorobi�si� na ciemnych interesach. Przypisuje mu si� kontaktyz mafi� handluj�c� organami do przeszczep�w. Jego uk�ady na najwy�szych szczeblach wymiaru sprawiedliwo�ci s� jednak tak dobre, �e nigdynie dosz�o dooskar�enia. Prasskov prowadzi kilka klinik w pobli�u Pragi. Oficjalnie dzia�aj� onepod szyldem Kliniki Zdrojowej albo InstytutuChirurgii Estetycznej. Co si� tamnaprawd� dzieje,pozostaje tajemnic�. - Aten cz�owiek obok Prasskova? - Gropius dyskretnie skin�� g�ow�w stron� drugiego go�cia. - Nigdy gonie widzia�am - o�wiadczy�a Milena oboj�tnie. Gdy kelner stawia� przed ni� svestkove knedliky - czyli po prostu knedle ze �liwkami - Gropius wyci�gn�� z kieszeni karteczk�,kt�r�przys�a� mu Lewezow, i przytrzyma� Milenie przed nosem. - Czy pani tonapisa�a? - zapyta�, kiedy kelner si� oddali�. - Ja? - oburzy�asi� Milena, aGropius uciszy�j�, k�ad�cpalec naustach. �eby j� uspokoi�, doda�: -Tylko pytam. T� notatk� przys�a� mi prywatny detektyw,nazywasi� Lewezow i dzia�a tutaj na moje zlecenie. Nie bardzowiem, co mamz tym zrobi�. - Pan jest mo�e z policji? - g�os Mileny nagle zabrzmia� lodowatoi gro�nie. - Ale� sk�d! - zapewni� Gropius i rozejrza� si�, czyich rozmowaniezwr�ci�a niczyjej uwagi. Na szcz�cie w zadymionym lokalu panowa� g�o 183.  sny gwar i raczej nikt si� ich rozmow� nie zainteresowa�. - Zatrudni�emdetektywa, bo �ona mnie zdradza. - Ach, rozumiem! - Ta odpowied� chyba uspokoi�a Milen�. -Rywalnazywa si� Prasskov? Bardzo mo�liwe! Prasskov podobnodu�o czasu sp�dza w Niemczech. Skoro �ona pana zdradza, to czemupan po prostu te�jej nie zdradzi? Dzisiaj jest �wietna okazja! Poprawi�a swoje poka�nepiersi pod �akietem. - Co do ceny, napewno si� dogadamy. Spojrza�a na niego obiecuj�co, ale Gropius uprzejmie pokr�ci� g�ow�: - Mo�e p�niej. W tejchwili nie mam na to czasu. M�j prywatnydetektyw znikn�� kilka dni temu bez �ladu. Gdyby by�a pani na moimmiejscu, gdzie szuka�abypani Lewezowa? Ach, powinienemco�wyja�ni�. Lewezow jest. C�, jest homoseksualist�. Ach,tak! g�os Mileny zn�w zrobi� si� zimny i oboj�tny. A pan? Mo�e pan tak�e jest o�enionymgejem,dla kt�rego inna p�e� to tylkostrata czasu? Z godno�ci� do�wiadczonej kobiety lekkich obyczaj�wMilena wyj�a z torebki banknot, rzuci�a go na stolik nonszalanckim gestem, chwyci�ap�aszcz i zanim Gropius zdo�a� zaprotestowa�, po�egna�a go s�owami: W takim razie �ycz� sukces�w, panie pedalski papierowy tygrysie! Gropius nie zdo�a� nawet podnie�� si� z krzes�a, tak by� zaskoczonytym, copowiedzia�a ta farbowana blondyna. Musia�zreszt� uwa�a�, �ebynie zwraca� na siebieuwagi. Po wyj�ciu Mileny skupi� si� na obserwowaniu Prasskova iFichtego. Sprawiali wra�enie pogr��onych w o�ywionej rozmowie. Gregor, na poz�rznudzony, patrzy� przed siebie. Kiedy odni�s� wra�enie, �e zbieraj� si�dowyj�cia z lokalu "Pod Z�otym Tygrysem", r�wnie� uregulowa� rachunek,po czym �ledzi� ich dalej. Prasskov i Fichte ruszyli piechot� mrocznymi uliczkami Starego Miasta. Nie by�o �ladu zimy, z powodu kt�rej cz�stoo tej porze roku zamiera�ycie. Uliczkami snu�y si� w�t�e zapachy unosz�ce si� zmijanych przeznich knajpek, w niekt�rychlokalach by�o s�ycha� strz�py muzyki. Zachowuj�c bezpieczn� odleg�o��, Gropius pod��a� za oboma m�czyznami. Mniej wi�cej po pi�tnastu minutach dotarli na plac Wac�awa, by kilkaset metr�wdalej wej�� do hotelu "Europa". Przez szklane drzwi Gropiusobserwowa�, jak Prasskov i Fichte rozmawiaj� z recepcjonist�. W ko�cuweszlido windy i zamkn�y si� za nimi drzwi. 184 Nie spuszczaj�c oka z wej�cia do hotelu,Gropius przechadza� si� tami z powrotem po przeciwleg�ej stronie ulicy. Nie min�o jeszczep� godziny, a ju� zmarz� porz�dnie, postanowi� wi�c wr�ci� taks�wk� do swojego hotelu. Nazajutrz obudzi�o Gropiusa g�o�ne pukanie do drzwi, a�zerwa� si� z ��ka. Le��cy na nocnym stoliku zegarek wskazywa� �sm�. - PanieGropius, prosz� otworzy�! us�ysza� g�os dyrektora hotelu. Po�piesznie narzuci� ubranie, przyczesa� r�k� w�osy,po czym otworzy�drzwi. Za nimi sta� Hollarw towarzystwie dw�chm�czyzn, kt�rych zaniedbany str�j wyra�nie kontrastowa� zeleganckim garniturem dyrektorahotelu. - Panowie s� z policji kryminalnej- powiedzia� Hollar, dyskretniewskazuj�cr�k�. -Tak? spyta� Gropius zdziwiony. Hollar podsun�� Gropiusowi pod twarz gazet�. - Czy zna pan tego cz�owieka? "M�j Bo�e, tak! ". By�a tonapuchni�ta twarz Lewezowa. Hollarwskaza� na tekst podzdj�ciem. - Nieznanego topielca wydobyto z We�tawy! - przet�umaczy�, nieco si� j�kaj�c. - Tak, oczywi�cie, to Lewezow! - potwierdzi� Gropius, po czym zwr�ci� si� dopolicjant�w: - Przyby�em tutaj, do Pragi, �eby skontaktowa� si�z Lewezowem! Co si� sta�o? Jeden zpolicjant�w, w tandetnejkurtce zczarnej sk�ry, wypchanychna kolanach sztruksowych spodniach i butach nagrubej podeszwie, poda�swoje nazwisko: -Mucha. - Czypan Gropius? zada� pytanie starann� niemczyzn�. - Profesor Gregor Gropius! - poprawi� go Gropius. - Dobrze, profesorze Gropius. Czy patrz�c na to zdj�cie, mo�e panpotwierdzi�, �e jest to pan Dirk Lewezow? - Ale� bez w�tpienia. Jestem ca�kowicie pewien! - Co pana ��czy, araczej ��czy�o, z panem Lewezowem, profesorze? -Co to znaczy "��czy�o"? Lewezow to prywatny detektyw i by�w Pradze na moje zlecenie. - Dlatego postanowi�pan uregulowa� rachunekLewezowaza hotel? Czy� nie jest to, c�, �e tak powiem, nieco dziwne? 185.  - Mo�e i tak to wygl�da, gdybym jednak dok�adniej opisa� okoliczno�ci, z pewno�ci� by panowie zrozumieli moje zachowanie. Mucha bez przekonania pokiwa� g�ow�, jakby nie by�o ju� co wyja�nia�, boi tak Gropiusjest podejrzany, poczym o�wiadczy�: - Chcia�bym prosi�, �eby pan poszed�z nami. Musi pan zidentyfikowa�zw�oki. Pozatym dobrze b�dzie, je�li zabierze pan ze sob� niezb�dnerzeczy. Tylko na wypadek, gdyby sprawa si� przeci�gn�a! "Chc� ci�aresztowa� - przemkn�o Gropiusowi przez g�ow�. - Chc�ci� wrobi� wmorderstwo! Chc� ci� wyko�czy�". Wpad� w panik�, przezmoment chcia� uciec korytarzem na schody, pokona� p�demjedena�ciepi�ter i przezhol wybiec na ulic�. Zarazjednak uzmys�owi� sobie, �e �ci�gn��by tylko na siebie jeszcze wi�ksze podejrzenia, zgarn�� wi�c najpotrzebniejsze rzeczy do podr�cznej torby. Podczas jazdy wiekow� skod� pos�pnymi, zamglonymi ulicami doInstytutu Medycyny S�dowej nie pad�o nawetjedno s�owo. Mucha siedzia�obok Gropiusa na tylnymsiedzeniu. Kierowca jecha� wolno, nie spieszy�si� wcale, codoprowadza�o Gropiusa niemal do rozpaczy. By� poirytowany,nerwowy, chcia� to wszystko mie� ju� za sob�, samoch�d wl�k�si�jednak ostentacyjnie od skrzy�owania do skrzy�owania, zatrzymuj�c si� nawszystkich �wiat�ach. Wreszcie samoch�d zatrzyma� si� podpot�nym,starym gmachem,budz�cym w przechodniach respekt. Gropiustylko z film�w zna�scenyidentyfikacji zw�ok zazwyczaj robi�tokrewni w jakiej� ostro o�wietlonejsuterenie. Nagle Gropius prawie uwierzy�, �e to film. Poczucie rzeczywisto�ci powr�ci�odopiero wtedy, gdy ponury, �ysy i pozbawiony rz�s, mniejwi�cej pi��dziesi�cioletnipatolog �ci�gn�� pomi�te prze�cierad�o ze zw�okle��cych na jednym z trzech sekcyjnych sto��w po�rodku wykafelkowanejsali. Ukaza�o si� cia�o Lewezowa. - Tak, to jest Dirk Lewezow - o�wiadczy� Gropiusbez oznak zdenerwowania. -Prosz� ze mn�! - Mucha chwyci� Gregora pod rami� i wyprowadzi� z pomieszczenia. Z Instytutu Medycyny S�dowejzabrano Gropiusa do komendy policji, budynku o setkach drzwi, kilometrowych korytarzach pachn�cych dziewi�tnastym wiekiem. W ponurym pomieszczeniu na trzecimpi�trze Mucha 186 zaproponowa� Gropiusowi krzes�o, a sam usiad� za biurkiem, kt�reby�o ju�pewnie �wiadkiem wielu przes�ucha�. Opar� g�ow�na d�oni i z min� zdradzaj�c�, �eprzychodzi dopracy jedynie powodowany poczuciem obowi�zku,odsun�� na bok kilka skoroszyt�w i bezs�owa zag��bi� si� w lekturze jakiego� dokumentu. Krzywi� si� przy tym z obrzydzeniem, jakby nie chcia� mie�z t�spraw� nic wsp�lnego. W ko�cupodni�s� wzrok i powiedzia�: - G�upia sprawa,wie pan? Gropius skin�� g�ow� i zada� pytanie: - Czy mo�e ma pan chocia� jakie� podejrzenia, jak to si� mog�o sta�? Czy Lewezow by� pijany? Mia� alkohol we krwi? Muchawsta�, zdj�� sk�rzan� kurtk� i powiesi� j� na oparciu krzes�a. Usiad� i niewielemy�l�c, poda� Gropiusowi protok�z sekcji. - �mier�nast�pi�a wskutek jednego, jedynego uderzenia wymierzonego w kark, przypuszczalnie jakim� specjalnym narz�dziem, kt�re przerwa�o rdze� kr�gowy. Nie by�o krwi, nic. Nast�pnie wrzucono trupadoWe�tawy. �adnych poszlak natemat miejsca czy przebiegu zdarzenia. Czysta, profesjonalna robota. Gropiusa przeszed� dreszcz, gdy us�ysza� oboj�tny ton komisarza. W pewnymsensie on sam czu� si� winny �mierci Lewezowa. Ostatecznietoon wys�a� godo Pragi. "Dlaczego ten Mucha nie interesuje si� zadaniem,kt�re zleci�em Lewezowowi? "- przemkn�o mu przez my�l. Gropiusa niezdziwi�oby nawet, gdyby Mucha w�a�nie jego oskar�y� o morderstwo, policjant jednak tego nie zrobi�. Zamiast tego Mucha zada� pytanie: - W�a�ciwie, to w jakiej dziedzinie jest pan profesorem, panieGropius? -Jestem lekarzem w monachijskiej klinice- odpar� Gropius. Mucha spojrza� przez okno, jakbyprzes�uchiwany nie powiedzia� nicnowego. Bardziej z uprzejmo�ci stwierdzi�: - No, no,jest pan lekarzem! Od jak dawnaprzebywa pan w Pradze,profesorze Gropius? - Od wczorajszego po�udnia. Otojest m�j bilet lotniczy! - Gropiuswydoby� bilet z wewn�trznej kieszeni marynarki i podstawi� komisarzowi pod nos. - Jak d�ugo zamierza pan pozosta�? -Mam zarezerwowany biletna lot powrotny na jutro. Gdyby jednakokoliczno�ci tegowymaga�y,to oczywi�cie, jestem got�w zosta� d�u�ej. 187.  Mucha ze zrozumieniem pokiwa� g�ow� i milcza�. Po d�u�szej chwili powiedzia�: - S�dz�, �e nie b�dzie to konieczne, profesorze. Przeciwnie, niech panpostara si� wr�ci� do domu. Dzi�kuj� panu. - Czy to znaczy. -Mo�epani��, panieGropius. Prosz� wybaczy�: profesorze Gropius! Gropiusby� zupe�nie sko�owany. Liczy� si� ju� z najgorszym, z oskar�eniami, a nic takiego go nie spotka�o! Szybkowsta�, wzi�� torb�, kt�r�postawi� przybiurku, mrukn�� kr�tkie po�egnanie i po�piesznym krokiemwyszed� z budynku. Id�c do hotelu "Corinthia Towers", Gropius prze�ywa�prawdziw�udr�k�. My�li kot�owa�y mu si� wg�owie. Jest w Pradze od dwudziestuczterech godzin, a zn�w si� wydaje, �e wszystko si�przeciw niemu sprzysi�g�o! Pr�bowa� sobie wmawia�, �e takie my�lenie jest �mieszne, po prostusta� si�k��bkiem nerw�w. By� mo�eLewezow zgin�� w jakim� okropnymwypadku. Natychmiast jednak nasz�y go w�tpliwo�ci. "Dlaczego Muchanawet nie wspomnia� o zleceniu Lewezowa? zadawa� sobie pytanie Gropius. - Dlaczego specjalnie stara� si� sprawia� wra�enie oboj�tnego, skoroprowadzi� �ledztwo maj�ce wyja�ni� �mier�Lewezowa? Czy� nie wyra�a�si� opost�powaniu mordercy niemal z uznaniem? " Po powrocie do hotelu Gropius odnalaz� w kieszeni marynarki czarn�wizyt�wk�, kt�r� Milena wetkn�a mu poprzedniego dnia. Chocia� niepotraktowa� jej zbyt uprzejmie, by�a jedyn� osob�, kt�ra by� mo�e mog�a mu pom�c. Zna�a Prasskova i wiedzia�a o jego ciemnych interesach. Nie spodziewa� si�, �e prostytutka dobrze zareaguje, mimo to zadzwoni�doniej. - M�wi pedalski papierowy tygrys! - przedstawi� si� do s�uchawki. Nadrugim ko�culinii rozleg� si� weso�y �miech. - Musi mi pan wybaczy�, nieby�am wczoraj w szczeg�lnie dobrymnastroju. Interesyid� marnie. Konkurencjajest du�a zpowodu tanich dziwek z Rosji. Kiedy ju� raz spotkasi� go�cia z klas� i nicz tego nie wychodzi, to si� cz�owiek denerwuje. - Przeprosiny przyj�te! - powiedzia�Gropius. -Chcia�bym si� z pani� zn�w zobaczy�. - Och! Jeste� mo�e z tych nie�mia�ych, co to nad wszystkim musz�si� dwarazy zastanowi�? Zreszt� niewa�ne. To kiedy? 188 - Natychmiast! -Hej! Nie mam nic przeciwko temu. Jakmy�lisz,jak d�ugo b�dziemy dzi�razem? - Ca�e popo�udnie. -W porz�dku! Pi��set. Popo�udnie i ca�a noc, papierowy tygrysie! - Zgoda. Ma pani samoch�d? Najpierwzapad�a cisza, po czym Milena odpar�a: - A, rozumiem, chcesz to robi�w wozie! Ma to pewien urok. - Spotkajmy si� zatemza p� godziny w holu hotelu "CorinthiaTowers". -B�d� punktualnie! - zapowiedzia�a, zabawnie wymawiaj�cniemieckie samog�oski. Gropius nie m�g�si� powstrzyma� od �miechu. Milena przysz�a do hotelu "Corinthia Towers" ubrana w szeroki, zwiewnyp�aszcz ze sztucznego futerka, a jej rozpuszczone w�osy przytrzymywa�aopaska. Nic, ale to nic wjej wygl�dzie nie zdradza�o, czymsi� tak naprawd� zajmuje. Gropiusowi by�oto bardzo na r�k�. Z wielkim trudem uda�o musi�przekona� Milen�, �e nie zamierzauprawia� z ni� seksu. Na pocz�tku mina jej zrzed�a i Gropius ju� obawia�si� wybuchu z�o�cipodobnego do wczorajszego, kiedy jednak wyj�� z kieszenipi�� zielonych banknot�w po sto euro ka�dy, z�o�y�a je na p� i dyskretnie schowa�a do kieszeni p�aszcza. Pojej �licznej twarzy przemkn��u�miechulgii powiedzia�a: - Je�li o mnie chodzi,papierowy tygrysie, skoro samo patrzenienamnie jest dla ciebie warte pi��st�w, wcale mi to nieprzeszkadza. -O tym nie ma mowy - odpar� ze �miechem Gropius. -Chwileczk�-doda�, przygl�daj�c si� jej efektownemubiustowi. - Chodzi mi o Prasskova. M�wi�a pani,�e mia�a ju� z nim panido czynienia i zna jego kliniki. - Wiem co najmniej o dw�ch,jedna jest na p�noc,w miejscowo�ciMlada Boleslay,druga wPodebradach na wsch�d od Pragi. Na pewnonie jest pan glin�? - Nie, nie jestemglin�! - zapewni� Gropius. -Interesuje mnie tylkodzia�alno�� doktora Prasskova. Milena d�ugopatrzy�a na Gregora. - Aha,teraz ju� rozumiem, pan wcale nie kaza� �ledzi� �ony - odezwa�asi� po d�u�szym milczeniu. - Potrzebuje pan nowego. Jak to si� m�wi? 189.  - Narz�du? -Tak, serca, w�troby, nerki, czego�, co jest we wn�trzu cz�owieka. Nie wiedzia�am! W ka�dym razie jest to bardzo kosztowne! Jak ja mog�panu pom�c? - Chcia�bym si� bli�ej przyjrze� klinikom doktora Prasskova. -Je�eli to wszystko. - Na razietak. -Rzeczywi�cie �adnego seksu? - Na razie �adnego. -Dobrze, to dok�d jedziemy najpierw? - Gdzie jest �adniej? -Oczywi�cie,w Podebradach. To jest uzdrowisko. W MladaBoleslavjest tylko fabryka Skody,stare domy i smr�d. - To jedziemy do Podebrad�w. Ma�asportowa toyota nie by�a zbyt wygodna, aleniezwykle szybka, a Milena gna�a ni� po autostradzie z wyra�n� przyjemno�ci�. - Czy to abybezpieczne? - odezwa� si� Gropius ostro�nie,kiedy pr�dko�ciomierz zata�czy� w okolicy stupi��dziesi�ciu kilometr�w na godzin�. - Chodzi mi o ograniczenie pr�dko�ci. -Co tam - machn�a r�k� Milena. - W tym kraju ka�dego mo�na przekupi�. Za kilka dolar�w czy euro ka�dy policjant przymknie oko,a nawetoba. Gregor milcza�. Zastanawia� si� nad �mierci� Lewezowa. Wszystkie dotychczasowe wydarzenia zwi�zane z mafi�uda�o mu si� co prawdau�o�y� w pewn� ca�o��, czy Lewezow nie by� jednak zbyt ma�o znacz�c�postaci�, �eby go tak szybko i bezlito�nie usuwa� z drogi? Gropius oczywi�cie nie wiedzia�, co Lewezowodkry� w ci�gu tych ostatnich dni. "By�mo�e Lewezow tak depta� mafii po pi�tach, �e sam na siebiewyda� wyrok" - pomy�la�. Gropiusa ogarn�� niepok�j, nagle u�wiadomi� sobie, �esampod��ar�wnieniebezpieczn� drog�. - Ile miesi�cy �ycia ci zosta�o? - odezwa�a si� Milena,przerywaj�cmilczenie, kt�retowarzyszy�o im ju� pewnie od dwudziestu kilometr�w. Pytanie trafi�oGropiusa jak obuchem w �eb. - Przepraszam, o co pyta�a�? - wybe�kota�. 190 Milena zacisn�austa, po czym powiedzia�a: - Przepraszam. Takich pyta� nie wolno zadawa�. Gropiusmilcza�. - Pytam dlatego, �e narz�d jest tym dro�szy,im pilniej potrzebny-podj�a temat Milena. -Sk�d wiesz? - Tainformacja go zaskoczy�a. - Dobrze wi�c -Milena zwolni�a nieco i o�wiadczy�a: -Wydajeszsi� sympatyczny, papierowy tygrysie. Powiem ci prawd�. Musiszjednakprzysi�c, �e nikomu niepowiesz, �e wiesz to ode mnie. Znam Prasskovado�� dobrze i wiem, co si� dzieje w jego klinikach. Zainteresowany dalszym rozwojem sytuacji Gropiusspojrza� z ukosa na Milen�: - Ode mnie nikt si� niczego niedowie. Przysi�gam. Milena nieruchomo wpatrywa�a si� w autostrad� przed sob�, po czymzacz�a opowiada�, najpierw zacinaj�c si�, w ko�cu coraz szybciej: - By�am kochank� Prasskova. Nie, �ebym go kocha�a, w og�le nie by�w moimtypie. Pragn�� nietypowego seksu i hojniep�aci�. Po p� roku zacz�� kaprysi�. Tomu nie pasowa�o,tamto mu nie pasowa�o. Ustamia�am,jego zdaniem, za w�skie, piersi zbyt obwis�e,pup� za grub�. Powiedzia�: "Zrobi� z ciebiepi�kno��". Rezultaty wida�. Komiczne w ca�ej sytuacjijest tylkoto, �e kiedyju� by�am gotowa, kiedy usta mia�ampe�ne, piersibujne i zgrabn� pup�, Prasskov przesta� mnie pragn��. Z dnia na dzie�. Rozumiesz,�e go nienawidz�? - Tak, potrafi�to zrozumie�. Ale co wiesz o Prasskovie? Milena wzi�ag��boki wdech, jakby przedodpowiedzi� musia�a wzi��rozbieg: - Prasskov to dobry chirurgplastyczny. Ale to tylkojedna strona medalu. Jest r�wnie� szefem mafii handluj�cej narz�dami, prowadzikilka klinik z najnowocze�niejszym wyposa�eniem i op�aca ca�e zespo�y chirurg�wspecjalizuj�cych si� wprzeszczepach, przewa�nieNiemc�w. -Jak zdobywa narz�dy? - Gropius niespokojnie wierci� si� naswoim siedzeniu. - Z Pragi jest niedaleko do Polski i Rosji. Codziennie gin� tam setki ludzi na drogach i nikt nie pyta, czy zmar�y na pogrzebie ma jeszczeserce albow�trob�. - Krewni w og�lewi�cnie wiedz�, �e. 191.  Milena bez s�owa pokr�ci�a przecz�co g�ow�. - Lekarze pogotowia, lekarze w klinikach. Wszyscy s� op�acaniprzez Prasskova. Wszyscys� w zmowie. Kiedy Milenazajecha�a z autostrady i ruszy�a w kierunku centrumPodebrad�w, Gropius zapyta�: - Ile��da Prasskov zatransplantacj� jednego narz�du? -R�nie. Co najmniej sto tysi�cy euro. Je�li sprawa jest pilna, wtedykosztuje to kilkakrotniewi�cej. Podobno nawet manipulujesi� przy samochodach, co powoduje zaplanowane wypadki, dzi�ki czemu pozyskujeon organy od nie�wiadomych dawc�w. - S�ysza�em ju� o tym. -Jest to prawda, taka sama jak to, �e nazywam si�Milena Ple�nikova. Ale obieca�e� milcze�! - Zpowa�n� min� po�o�y�a palec naustach,a Gropius powiedzia�: - S�owo honoru. Niebo si� zachmurzy�o i nawet promyk, s�o�ca nie przebi� mlecznejmg�y,kiedy Milena skr�ci�a w ulic� w pobli�u parku zdrojowego, gdzieznajdowa�a si� Klinika Zdrojowa Prasskova. Milena wola�a zaparkowa�w pewnej odleg�o�ciod budynku. - Nie chc� by�widziana, w razie gdyby Prasskovby� obecny- wyja�ni�a. Parkowe tereny otaczaj�cewill� by�y jasno o�wietlone, podobniejak sam budynek. Z naprzeciwkanadje�d�a�a ciemna limuzynai Milena wci�gn�a Gropiusa za pie� jednego z s�katych drzewrosn�cychprzy ulicy. Przez chwil� stali obj�ci i Gropius uzna�to za ca�kiem przyjemne prze�ycie. Chcia� jednak rzuci� okiem na czarny samoch�d,wi�cwydoby� si� z jej obj�� i pod os�on� drzewa obserwowa� wjazd dokliniki. W�z zatrzyma�si� na kr�tko, po czym ci�ka �elazna brama samasi�otworzy�a. Gropius dojrza� Prasskova iFichtego siedz�cych z przodu. M�czyzn� siedz�cego z ty�u zna� ju� z gazet: by� to potentat budowlany Thomas Bertram. Nagle wszystkie niepowi�zane szczeg�y, kt�reodkry� w ci�gu minionych tygodni,po��czy�y si� w jedn� logiczn� ca�o��. - Fichte, ta �winia! - sykn�� Gropius przez z�by. Kiedy brama zamkn�a si� za wje�d�aj�cym samochodem,Gropius i Milenawyszli z kryj�wki za drzewem. 192 -Mog�em si� domy�la�! z�o�ci� si� Gropius. Wreszciemia�dow�d: Fichte zrezygnowa� z pracy, poniewa� obawia� si�, �e jego dzia�alno��poza klinik� uniwersyteck� pr�dzej czy p�niej zostanie wykryta. Zab�jcza inscenizacja �mierci Schlesingeraby�a skonstruowana prosto, a jednaksubtelnie pod wzgl�dem psychologicznym. Fichte zna� Gropiusa bardzodobrze i wiedzia�, �e Gropiusowi nie�atwob�dzie zaakceptowa� �mier�pacjenta po transplantacji, �e zrobi wszystko, �eby ustali� przyczyn�. Zamachmusia� by� zatem ujawniony,sprawca za� - nie. Nikt poza Fichtemnie m�g� skazi� organu do transplantacji �mierciono�nym zastrzykiem. Nikt te� nie mia� takwielumo�liwo�ci, �eby zatrze� po sobie wszystkie�lady albo w og�le nie zostawia� �adnych �lad�w! Jaksi� okaza�o, plandzia�a�. Przynajmniej dodzisiaj. - Hej, papierowy tygrysie! - Milena wzi�aGropiusa pod r�k� i poci�gn�a w kierunku samochodu. -Wszystko w porz�dku? - spyta�azaniepokojona,kiedy szli obok siebie. -Powoli zaczynasz mnie martwi�. - Bzdura! - odparowa� Gropius i pr�bowa� si� u�miechn��. -Po prostu za wielespraw chodzi mipo g�owie. Musisz to zrozumie�. - W porz�dku, papierowy tygrysie. Postaram si�. Czy pojedziemy teraz do Mlada Boleslav, do kolejnej kliniki Prasskova? Gropius przecz�co pokr�ci� g�ow�. - Nie, chcia�bym wr�ci� dohotelu. Do�� ju� widzia�em. Zerkn�� za siebie na jasno o�wietlony budynek i powiedzia�: - Chod�!  ROZDZIA� 10 Kiedynast�pnego dnia Gregor Gropius wyl�dowa� na lotnisku w MoNachium, czekano ju� na niego. - Ach, profesorze! Pan zn�w w kraju? - z�o�liwie przywita� go WolfIngram, szef specjalnej komisji do sprawy zab�jstwa Schlesingera. -Jakby�o w Pradze? Kr�tki urlop? Gropiusze zdumieniem popatrzy� na tego cz�owieka o kr�tko przystrzy�onych, ciemnych w�osach. - Sk�d pan wie? -M�j Bo�e! - Ingram zrobi� zm�czon� min�. -Przecie� ma pan sw�jpomy�lunek,profesorze, i niepowinien pan uwa�a� policji za g�upsz� ni�jest w rzeczywisto�ci. - Przepraszam, panie Ingram, nie mia�em takiego zamiaru. M�jwyjazd do Pragi mia� jeden tylko cel, mianowicie postanowi�em zrobi�co�, �eby si� zrehabilitowa� jako lekarz, i s�dz�, �e nawet troch� mi si� to uda�o. - Interesuj�ce - zauwa�y� Ingram, tym razem ju� nie tyle z�o�liwie,ile z pewn� wy�szo�ci�. - Musi mi pandok�adniej to wyja�ni�. Zechcemipan towarzyszy�na komend�? - Czy to znaczy, �e jestemaresztowany? - spyta� Gropius oburzony. - W �adnym razie - odpar� oboj�tnie Ingram. - Jak panpowiedzia�,ma pan jakie� rozs�dne wyja�nienie swojego pobytuw Pradze. 194 Gropius przytakn�� i razem podeszli do samochodu Ingrama, stoj�cego na zakazie postoju. By�o p�ne przedpo�udnie, szybko i bezkork�w dotarli wi�cg��wnymi ulicami do celu. - Naprawd�pan s�dzi�, �e w ramach naszego dochodzenia zupe�nieprzestaniemy si� panem zajmowa�? - odezwa� si� Ingram, kiedy wreszcieusiedli w jego pokoju po obu stronachbiurka. My�li Gropiusaniezmiennie kr��y�y wok� �mierci Lewezowa. CzyIngram o niej wiedzia�? A je�li wiedzia�, to czy zna� bli�ej okoliczno�ci? I czy on, Gropius,w jakikolwiek spos�b podlega karze, skoro nie zawiadomi� policji iby� mo�e dlategonast�pi�o morderstwo? Postanowi� podej��do sprawy ostro�nie. - Prosz� mnie �le niezrozumie�, ale do wyja�nienia �mierci Schlesingera wynaj��em prywatnegodetektywa, kt�ry bardzo powa�nie zbli�y�si� dorozwi�zania sprawy. -Tylko, niestety,teraz sam nie �yje. -Ju� pan wie? -Jakju� m�wi�em, b��dem jest uwa�a� policj� za g�upi� i leniw�. Pewnie, nasze m�yny miel� czasem troch� powoli, ale zato solidniej. - Dalekijestemod tego, �eby krytykowa� wasze dzia�ania. Ingram spojrza� nieufnie naGropiusa, po chwili za� zacz��b�bni�palcami po biurku. Po czym zapyta� Gropiusa: - Azatemwys�a� pan tego prywatnego detektywa do Pragi, �ebyw pa�skim imieniu si� rozejrza�? Czy mo�e mi pan wyja�ni�, dlaczegotrzy dni p�niej pan sam te� tam polecia�? - Nie mia�emod niego �adnych wiadomo�cii martwi�em si�. Czytak trudnoto poj��? Ingram w milczeniu kiwa� g�ow�. - A kiedy dotar� pan do hotelu, najpierwuregulowa�pan rachunek,jakby pan wiedzia�, �e ten prywatny detektyw ju� samgo nie ureguluje. -Ale� to nonsens! - wybuchn�� Gropius. -Lewezow by� w podr�yna moje zlecenie. Pr�dzej czy p�niej i tak bymzap�aci� rachunek zahotel. Zreszt�wykona� kawa� dobrej roboty - Gropius wyci�gn�� z torbyfotografie i po�o�y� na biurku przed Ingramem. - Na wypadek, gdyby cipanowie bylipanu nieznani: to jestlekarz naczelny z kliniki,doktor Fichte,nalotnisku po przylocie do Pragi. Cz�owiek, kt�ry mu towarzyszy, nazywa 195.  si� Thomas Bertram. A z lotniska odbiera ich doktor Aleksiej Prasskov. Celem tych trzech m�czyzn by�a prywatna klinika w jednej z miejscowo�ci uzdrowiskowych w pobli�u Pragi. Ingram ogl�da� jedno zdj�cie zadrugim i kiwa� z uznaniem g�ow�. - Dobra robota. Naprawd�. I czego chce pan tymi zdj�ciami dowie��,profesorze? Gropius nie umia�ukry�swojego zdenerwowania. Wyj�� z torby z�o�ony arkuszpapieru i podstawi� Ingramowi pod nos: - To jest lista Eurotransplantu. Zawiera nazwiska pacjent�w, kt�rzypilnie potrzebuj� nowego narz�du. A terazprosz� zwr�ci� uwag�na pozycj� numer pi��dziesi�t sze��! Ingram przeczyta�: , -Thomas Bertram. -Ten sam Bertram, kt�ry z Fichtem polecia� do Pragi! - Gropiustrzyma� wpowietrzu zdj�cie jak kart�atutow�. -Przypadek? Nie! Na w�asneoczy widzia�em, jak Fichte, Prasskov i Bertram wchodzili do prywatnejkliniki w miejscowo�ci Podebrady. - Kiedy to by�o? -Wczoraj! - I jest pan najzupe�niejpewien, �e ten cz�owiekto Thomas Bertram? -Coto znaczy"pewien"? Nie znam Bertrama osobi�cie, ale jego podobizny wype�niaj� od lat dzia� plotek w gazetach. Dlaczegopan pyta,komisarzu? - Bertram nie �yje. Zmar� wczoraj w pobli�u Pragi naatak serca. - Sk�dpan to mo�e wiedzie�? Po twarzyIngrama przemkn�� u�miech. - Od Interpolu wWiesbaden. To,co mi pan w�a�nie opowiedzia� i zilustrowa� zdj�ciami, niejestdla mnie niczymnowym, profesorze. Mo�eto pana zdziwi, ale Prasskova i Fichtego od d�u�szegoczasu mamy podobserwacj�, r�wnie� za granic�. Prasskov jest jednym z szef�w mafiihandluj�cej narz�dami, a lekarz naczelny z pa�skiej kliniki, doktor Fichte,pracuje dla niego, pobieraj�c za swoje us�ugi honorarium. Jednak honoraria, jakie otrzymuje za przeprowadzone operacje, s� ogromne. A mo�e,pa�skim zdaniem,nie zwr�cili�my uwagi na to,�e Fichte ma apartamentwMonte Carloi w�asny samolot, a ponadto prowadzi kosztowne �ycie 196 playboya? My�l�, profesorze, �e powinien pan zrewidowa� swoj� opini� na temat policji. Ingram gwa�townie wsta� zza biurka i zacz�� zamaszy�cie chodzi� tam i z powrotem. - Obrzydliwe w naszej robocie jestto- sykn��, nie patrz�c na Gropiusa - �e wi�kszo�� uwa�a nas za ograniczonych i naiwnych,je�li nieschwytamy mordercy w ci�gu trzech dni od zbrodni. Teraz przekona� si�pan na w�asnej sk�rze, ile si� trzebanam�czy� i ile�mudnej pracywymagawyja�nienie jednej sprawy. Przy tym w pa�skiej sprawie jeste�my taksamo dalecy od rozwi�zania, jak byli�my na pocz�tku. - S�ucham? - Gropius rzuci� Ingramowi w�ciek�e spojrzenie. -Jakpan to rozumie, komisarzu? Dla mnie nie podlega kwestii, �e toFichtema Schlesingera na sumieniu. Chcia� mnie wyeliminowa�, �eby dosta�moje stanowisko. R�wnocze�nie przy minimalnym ryzyku prowadzi� swoje ciemne interesy. I, jak wida�, uda�o mu si� to. Przeliczy� si� tylko co dojednego, s�dzi�, �esi� poddam bez walki. - To jest pa�ska hipoteza, profesorze. Niema pan �adnego dowodu napoparcie swojejteorii, kt�razreszt�, za pozwoleniem,jest troch� naci�gana. Gdyby pa�ski lekarz naczelny rzeczywi�cie chcia� pana wyeliminowa� raz nazawsze, by�oby znaczniej pro�ciej doprowadzi� pacjenta do �mierci w taki spos�b, �ebywygl�da�a naprawd� na b��d w sztuce. Po co wi�c ca�y ten k�opot zeska�onym narz�dem? Przecie� to od razukierujewzrok na jakie� przest�pczemachinacje. A sam pan m�wi�, �e Fichte chcia� bez przeszk�d pracowa�. - Przyznaj�. Ale je�li pan nie dostarczy dowodu i nie posunie tego�ledztwa do przodu, to b�d� zmuszony prowadzi� dochodzenie na w�asn�r�k�,�eby w ko�cu wr�ci� do normalnego �ycia. - Wolno topanu, profesorze, o ile b�dzie si� pan porusza� w granicach prawa. Ale je�li chcepan us�ysze�moje zdanie, niech pan lepiej namzostawi t� spraw�. Mia� pan chyba okazj� si� przekona�, �e z tymi lud�minie ma �art�w. Bez w�tpienia doktor Fichte jest na mafijnej li�cie p�ac,brak nam jednak jakiegokolwiek dowodu, �e jest odpowiedzialny tak�eza �mier� Schlesingera. Gropius si� zamy�li�. - Powiedzia� pan, �e Thomas Bertram zmar� na atak serca? -Taka jest oficjalnaprzyczyna �mierci, przynajmniej wed�ug informacji naszych koleg�w z Interpolu. 197.  - Moim zdaniem, co� posz�o nie tak podczas transplantacji. Bertramzmar� wtrakcie lubpo operacji. Nale�y zrobi� sekcj� zw�ok. - Na tojest potrzebnazgoda rodziny! -Onisi� niezgodz�, wiedz� w ko�cu, �e operacja by�a nielegalna. - W taki razie musimy zawiadomi� prokuratora! Jak znam prokuratoraRennera, z pewno�ci� zarz�dzi sekcj�. Nieprzeoczy �adnej okazji,�ebysi� czym� wykaza�. Przez nast�pne dni Gropiusa nie opuszcza�o poczucie bezradno�ci. Wci��rozmy�la� nad wydarzeniami, jakich sta� si� mimowolnym uczestnikiem. Rzekomy atut, kt�rym, jak s�dzi�,by�a dekonspiracja Fichtego,wprawdziewprowadzi� troch� �wiat�a w mroki tej sprawy, nie przyni�s� jednak rozwi�zania. Wci�� by�o zbyt du�oniejasno�ci. Rozwa�aj�c w�tekdoktora Fichtego, Gropius zupe�nie przesta� my�le� o tropach, kt�re zaprowadzi�y go do Turynu, a tak�e o w�asnym porwaniu i tajemniczej �mierci profesora de Luki. Je�li za� chodzi o Felici�, to odkrycie mi�osnegolistu do Schlesingeramia�o taki skutek, �e przepe�nia�a j� prawdziwanienawi�� do zmar�egom�a. W mieszaninie ura�onej godno�ci i z�o�ci na w�asn� g�upot�, zniewa�a�a goprzy ka�dej okazji, nazywa�a dziwkarzem, a czasem jeszcze gorzej, twierdzi�atak�e, �eju� nie interesuje jej wyja�nienie okoliczno�ci �mierci Arna. Wtej sprawie Gropius nawet si� z ni� pok��ci�, poniewa� odm�wi�zaprzestania poszukiwa�. Z�o�ci�o go, �e Felicia wykazuje tak ma�o zrozumienia dla jego sytuacji. Ostatecznie swoje dobreimi� m�g�odzyska�jedynie przezpe�ne wyja�nienie zbrodni. Do tego by�o jednak jeszczedaleko, co pokaza� ju� nast�pnydzie�. Nast�pnego ranka poddrzwiami Gropiusa bez zapowiedzi i mocno zdenerwowany pojawi� si� reporter DanielBreddin. Przywita�si� kr�tko i odrazu przeszed� do rzeczy. - Co mo�e panpowiedzie� na temat ostatnichwydarze�? Chodzio spraw� Schlesingera. - Popatrzy� wyczekuj�co na Gropiusa. Ten, jeszczew szlafroku i nieogolony, najpierw burkn��co� o natr�tnym naj�ciu wcze�nie rano, po chwili jednak g�r�wzi�a ciekawo�� i �wiadomo��, �e by�obyrzecz�niem�dr� psu� uk�ady z dziennikarzem du�ejgazety. Zaprosi� Breddina do �rodka. 198 - Fichte! - zacz�� Breddin wzburzony. -Fichte si� wymkn��. Odlecia�w�asnym samolotem. Rozes�ano za nim europejski list go�czy. ProkuratorRennerprzygotowa�akt oskar�enia. Co pan na to, profesorze? Gropiuspotrzebowa� kilku sekund, �eby ogarn�� te nowiny. W g�owie miesza�ymu si�z�o��, rozpacz i pewno��. - W�a�ciwie nie jestem zaskoczony - odpowiedzia�. - W ko�cuwpewnym stopniu sam si�przyczyni�em do zdemaskowania Fichtego. - Czy pan ju� wcze�niej wiedzia�, �e Fichte by� zamieszany w machinacje mafiihandluj�cej narz�dami? -Rzeczywi�cie, pewne przeczucie mia�em ju� od dawna. Brakowa�o mitylko dowodu. - Czy doktor Fichtew og�le by� w stanie prowadzi� operacjeprzeszczep�w zgodnie ze sztuk�lekarsk�? -Bez w�tpienia tak. Wielokrotnie mi asystowa�i kilka operacji przeprowadzi� samodzielnie. Fichte jest niez�ym chirurgiem transplantacyjnym. Przypuszczam, �e totak�e by� pow�d, dla kt�rego Prasskov i mafiazwr�cili si� w�a�nie do niego. - A kiedy po raz pierwszynabra� pan podejrze�, �e z Fichtemco�jest nie tak? Gropius zmieszany popatrzy� w pod�og�. - Niestety, o wiele za p�no. Po prostu muufa�em, wka�dym raziea� do tajemniczej�mierci Schlesingera. - Czy to oznacza, �enadal uwa�a pan doktora Fichtego za zab�jc�Schlesingera? -A pan mo�e nie? -Gropius zrobi� zdziwion� min�. - O czymmyw�a�ciwie rozmawiamy przez ca�y czas? Breddin z zak�opotaniem potar� nos. - To s�dwie zupe�nie r�ne sprawy: zamordowanie Schlesingerai zwi�zki Fichtego z mafi� handluj�c� narz�dami. -S�ucham? - Gropius by� wyra�nie zdezorientowany. -Fichte mia� oczywistymotyw dla swojej zbrodni. Przy tym chodzi�o mu nie tyle oSchlesingera,ile o mnie. To ja by�em tym, kt�ry przeszkadza� mu w ciemnychinteresach! - Profesorze, brzmi to zupe�nie przekonuj�co, ale najnowsze odkryciawsprawie �wiadcz�,niestety, oczym� innym. -Nie rozumiem, o czym pan m�wi. Mo�e m�g�by panwyra�a� si�ja�niej, panie Breddin! 199.  - Prokurator Renner poda� dzisiaj do publicznej wiadomo�ci wynikisekcji Thomasa Bertrama - odpar� spokojnie Breddin. - Bertram zmar�po przeszczepie w�troby. Aprzyczyna �mierci by�a ta sama, co w wypadku Schlesingera. Narz�d by�ska�ony zastrzykiem ze�rodkiem owadob�jczym o nazwie chlorfenwinfbs. Gropiusa� podskoczy� na fotelu. Zatka�o go. Cicho, niemal bezg�o�nie wyj�ka�: - To byprzecie� znaczy�o. -Takczy inaczej, jest ma�o prawdopodobne i raczej absurdalne, �ebyFichte najpierw mordowa�pa�skiego pacjenta, a p�niej w�asnego, i w obuwypadkach dzia�a� w taki sam spos�b i t� sam� trucizn�. Co panteraz powie, profesorze? Gropius kr�ci� g�ow�, jakby nie chcia� przyj�� dowiadomo�ci tego, cow�a�nie us�ysza�. Potem ukry� twarz w d�oniach. Znowu, tu� przed spodziewanym rozwi�zaniem, sprawy przybra�y nowy obr�t i ponownie znalaz� si� w �lepym zau�ku. Kolejnye-mail z nieznanym skr�tem "IND" uruchomi� tryby FederalnejS�u�byWywiadowczej w Pullach. Jak wi�kszo�� spraw, kt�re z okre�lonych przyczyn wzbudzaj� zainteresowanie s�u�b specjalnych, poszukiwanie rozwi�zania tajemniczegokodu "IND" utkn�o w martwympunkcie. Tegoranka jednak Heinrich Meyer, szef Wydzia�u Drugiego, SIGINT,pojawi� si� na porannym zebraniu w towarzystwie Wolfa Ingrama. W d�oni trzyma�wydruk z komputera, ze z�o�ci�pomacha� nim w powietrzu,po czymrzuci� kartk� na st� konferencyjny stoj�cy po�rodku pomieszczenia i zawo�a�: - Mia�emnadziej�, �e sprawa w odpowiednim czasie sama si� rozwi��e i p�jdzie w zapomnienie. Teraz �arty zaczynaj� si� odnowa. "Zadanie wykonane. IND". Niech minikt nie m�wi, �eta wiadomo�� nie mat�akryminalnego. Peters, twoja kolej! Ulf Peters, szef Wydzia�u Pi�tego, Wydzia�u do spraw RozpoznaniaOperacyjnego, jak zwykle w czarnej sk�rzanej kurtce, skrzywi� si�,co robi� zawsze,kiedy czu� si� niezr�cznie. Tego rankaczu� si� szczeg�lnie niezr�cznie. Nie znosi�, kiedy Meyer, cho� dwadzie�cia latstarszy, upomina�go przy ca�ym zespole. Przewa�nie reagowa� na to wybuchem z�o�ci, dzi�jednakdo�� spokojnie wyja�ni�: 200 - Nie musz�chyba dowodzi�,�e w tej sprawie problem jest szczeg�lnie skomplikowany. Mamytutaj do czynienia z r�wnaniem z trzemaniewiadomymi. Po pierwsze,jest ten przekl�ty kod"IND", co do kt�regonie ma �adnej wskaz�wki, chocia� przyznaj�,�e pachniemi to organizacj�terrorystyczn�, poza tym istnieje jaki� nieznany nadawca i nieznanyodbiorca. Doprawdy, znam �atwiejsze problemy. Meyer spojrza� z niesmakiem. - Czyli wynik negatywny? -Negatywny- burkn�� Peters. - Przynajmniej dla Wydzia�u do sprawRozpoznaniaOperacyjnego. -W takim raziepos�uchajmy, co ma do przekazania Wolf Ingram,szef specjalnej komisji do sprawy zab�jstwa Schlesingera - Meyer uprzejmie skin�� na Ingrama. Ingram odchrz�kn�� i zacz��: - Panowie! Jak panowie doskonale wiedz�, pierwszego e-maila z zagadkowym podpisem "IND" wys�ano z kom�rki na wewn�trzne ��cze internetowe w klinice, conasuwa�o podejrzenie, �e by� mo�e ma to jaki�zwi�zek z morderstwem ujawnionym tam w tym samym czasie. Drugiego e-maila nadano z wewn�trznego ��cza kliniki na nieznan� kom�rk�pod��czon� do Internetu, prawdopodobnie namorzu. I to bezpo�redniopo atakubombowym na �on� Schlesingera,wzgl�dniena profesora Gropiusa. Znane s� bli�sze szczeg�y. Naszedochodzenieujawni�o, �e lekarznaczelny w klinice, nazwiskiem Fichte, jest powi�zany z mi�dzynarodow�mafi� handluj�c� narz�dami, kt�ra w okolicyPragi prowadzi kilkanielegalnych klinik. Po kolejnym morderstwie wmafijnym p�wiatku,zreszt�morderstwie otych samych znamionach cozab�jstwo Schlesingera, Fichtewyjecha� do Monte Carlo. Tenostatni e-mail mo�na wi�c chybapowi�za�ze �mierci� Bertrama, jako melduneko wykonaniuzadania. Wszystko tojednak nie sk�ada si� w logiczn�ca�o��. Przecie�Fichte nie zabija�byw�asnego pacjenta! St�d wnioskujemy. - .. . �e Schlesinger i Bertram padli ofiar�nie tego samego mordercy! - uni�s� brwi Meyer. Ingram kontynuowa�: - A toz kolei oznacza, �e mamydo czynienia z dwiema r�nymisprawami. Meyer zuznaniem pokiwa� g�ow�. Zwr�ci� si� doIngrama z pytaniem: 201.  - A ten prywatny detektyw? Jak muby�o? - Lewezow! -Lewezow zgin�� przecie� podczas �ledzenia Fichtego. Jak pan powi��ez naszym �ledztwem t� spraw�? Ingram u�miechn�� si� zwy�szo�ci�. - Oczywi�cie pocz�tkowo wychodzili�my z za�o�enia, �e Lewezowzosta� namierzony i zabity przez ludzi powi�zanych z mafi� handluj�c� narz�dami do przeszczep�w. By�o to logiczne. Ale,jakpanowie wiedz�,bywa, �e przy naszych �ledztwach logika przeszkadza. Mordercy rzadkodzia�aj� logicznie, przewa�nie morduj� pod wp�ywem emocji. Tak by�or�wnie� w tej sprawie. Trzy dni po zbrodni praska policjaschwyta�a portiera,geja, kt�ry mia� przy sobie przedmioty nale��ce do Lewezowa: aparat, karty kredytowe idu�� sum� pieni�dzy. Przyzna�si�zreszt� do zab�jstwa. By�o to zwyk�e morderstwo na tle rabunkowym, poza tym dotycz�ce�rodowiska gejowskiego. - Dobra robota - mrukn�� pod nosem Peters. - Naprawd� dobra robota. -R�wnocze�nie u�wiadomi� sobie, �e dla niegonie jest to dobrydzie�. Oczywi�cie z�o�ci�o go, �e przyszed� szef policyjnejkomisji specjalnej i ca�y jego wydzia� ma widowisko. Dlatego podj�� pr�b� umieszczeniasytuacjiw innej perspektywie: -Je�li chodzi oostatni e-mail, komisarzu Ingram, to wyniki pa�skiego �ledztwa ani okrok nieposuwaj� nas do przodu. - Bo te� nie jest to zadanie Ingrama! - wtr�ci� Meyer. -Je�li si�orientuj�, jest to sprawa Federalnej S�u�by Wywiadowczej,czyli naszezadanie. M�czy�ni przy stole konferencyjnym na tak wyra�n� krytyk� szefawydzia�u zareagowali pomrukiem oburzenia. Peters odpowiedzia�: - Przykro mi, ale nie potrafi� wymy�li� rozwi�zania kodu. W ka�dymrazie kryj�ca si� podnim organizacja, o ile w og�le chodzi o jak�� organizacj�, jeszcze si� nie pojawi�a w naszych bazach danych. Teraz Meyer si� w�ciek�. - Na Boga! - wykrzykn��. -Gdyby ten skr�t by� powszechnieznany,nie trzeba by�oby uruchamia�tajnych s�u�b. Wtedy wystarczy�by spacer dobiblioteki publicznej, a zamiast doskonale wyszkolonej armii agent�w, potrzebowaliby�my jedynie kilkuarchiwist�w naetatach, wypatruj�cych emerytury. A teraz panowie wybacz�, czeka mnie mn�stwo papierkowej pracy! 202 Meyer skin�� na Ingrama iobaj wyszliz sali konferencyjnej. Szef Wydzia�u Drugiego uwielbia� takie wyj�cia. Naznaczony ponad dwudziestoma latami pracy w FederalnejS�u�bie Wywiadowczej, sta� si� cyniczny. - M�drala! - warkn�� za nim Peters. "Mimo wszystko jest to cudowna kobieta"- pomy�la� Gropius, kiedynast�pnego ranka wraca� swoim samochodem terenowym znad jeziora Tegerndo Monachium. Ciemnoniebieskie niebo g�rowa�o nad Alpami, a resztki�niegu w zacienionych kotlinkach twardobroni�y si�przed cieplejszymtchnieniem nadchodz�cej wiosny. Noce z Felici� by�y niezwykle intensywne, lepsze ni� wszystko,co kiedykolwiek prze�y� z Veronique. Wcze�niej zjedli kr�lewski posi�ek w lokalupo�o�onym na po�udniowym brzegu jeziora, gdzie niegdy� mieszka� piosenkarz i aktor Leo Slezak. Napili si� czerwonego winai na kr�tk� chwil�zapomnieli o k��tniach. I oczywi�cie spali zesob�. Co to znaczy"spali"! Felicia zna�a najskrytsze pragnienia m�czyzny i jedno kr�tkie spojrzenie,jedno dotkni�ciewystarcza�o, �ebyspe�nia�y si�marzenia. W jej obecno�ci nigdy o tym nie pomy�la�, ale teraz, wdrodze dodomu, przysz�o mu do g�owy, �e ich romans nigdy by nie zaistnia�, gdybynie zab�jstwo Schlesingera. Dziwne, ale �wiadomo��ta wywo�a�a w nimosobliw� eufori� i Gropius nie po razpierwszy zada� sobiepytanie, co bysi� sta�o, gdyby Schlesinger by� cz�owiekiem porz�dnym,czy jak to nazwa�,i nie prowadzi� podw�jnego �ycia. W takich chwilach wszystko wydawa�osi� Gropiusowi - reali�cie, kt�ry zawsze planowa�swoje �ycie i panowa�nad nim -jakby snem, zar�wno koszmarem, jak i wsp�czesn� bajk�. Przed domem w dzielnicy Grunwald czeka�a szara furgonetka. Gropiusw ci�gu ostatnich tygodni prze�y� zbytdu�o, �eby wierzy� w przypadek. Jeszcze zbezpiecznej odleg�o�ci rozpozna�w�osk� rejestracj�. Doda� gazu. �mign�� obok zaparkowanego samochodu, dwukrotnie skr�ci� w lewoi- sprawdzaj�c w lusterku, czy niktza nim nie jedzie - dotar� do g��wnejdrogi prowadz�cej do centrumMonachium. Nie myli� si�: przejechawszy kilkasetmetr�w, dostrzeg� wlusterkuw�osk� furgonetk�, kt�ra zbli�a�a si�, jad�cjak szalona i mrugaj�c �wiat�ami. Gropiusowi serce zacz�o wali� jak m�otem. Na jednym ze skrzy203.  �owa� przejecha� na czerwonym �wietle, mimo to nie uda�o mu si� zgubi�prze�ladowcy. Przeciwnie, samoch�d by� coraz bli�ej. "Co robi�? " Nagle zobaczy� sznur samochod�w, kt�re przednim sta�ywkorku. W ostatniej chwili nacisn�� na hamulec. Samoch�d jad�cy zanimju� godogoni�. Gregor si� podda�. Przez g�ow� przelatywa�ymu tysi�cemy�li. Spodziewa� si�, �e z furgonetki, kt�ra go �ciga�a, wysi�d� uzbrojeniludzie i wywlok� go z samochodu. Wyczerpany, opar� g�ow� na kierownicy i trwa� w trwo�liwymoczekiwaniu. Z odr�twienia wyrwa�o gopukanie w szyb�. Nie brzmia�otak, jakbyza chwil� kto� mia� go wywlec z samochodu. Podni�s� wzrok. Przed sob� dostrzeg� twarz Franceski. Ciemne w�osy kry�a pod we�nian� czapk�, ajejoczy zaszk�ami okular�w b�yska�ywyrzutem. Gropiusspojrza� zasiebie, czy wjej samochodzie nie czekaj�uzbrojenigangsterzy, ale furgonetka by�a pusta. Odetchn�� z ulg�. Wci�� jeszcze nieufny,opu�ci�szyb�. - Co to ma znaczy�? - warkn��na Francesc�. - Za pozwoleniem - odpar�a wyra�nie zm�czona. - Zmusza mnie pando po�cigu jak nafilmie gangsterskim, a p�niej pyta, co to ma znaczy�! Chc� porozmawia�, panie Gropius. Prosz�! - Nie wiem, o czym mamytutaj jeszcze rozmawia�. Mojeprze�yciawTurynie nie nale�a�y do najprzyjemniejszych. W ka�dym razie, sam sobiemog� da� po uszach, �e pani pos�ucha�em. Mog�em si� spodziewa�. - Czegom�g�si� pan spodziewa�? -Ze pani� kto�nas�a�. A teraz prosz� ju� i��! Nie chc� pani wi�cejwidzie�! Tymczasemkoreksi� roz�adowa� i samochody zacz�y powoli rusza�do przodu. Z ty�u zabrzmia�dziki koncertklakson�w. Gropius uruchomi�silnik i ruszy�, ale Francescanie pozwoli�a si� tak �atwo zby�. - O czympan m�wi? W jakim celu kto� mia�by mnie na pananasy�a�? -krzycza�a Francesca, biegn�cuczepiona drzwi samochodu Gropiusa. - Mo�e mi pan powie wreszcie, o co chodzi? - Ha! odpar�Gropius, nie zatrzymuj�c si�. - Kolejna sztuczka. Nie, drugiraz ju� nie dam si� nabra�. A teraz niech pani wreszcie si�odczepi! Gropius przy�pieszy�, ale Francesca trzyma�a si� drzwi jego samochodu. W ka�dej chwili mog�a zosta� potr�cona. Zahamowa�. 204 - Na lito�� bosk�! Niech pan mnie wys�ucha! - wysapa�a Francesca. - P�niej mo�e mnie pan odprawi�. Gropius rzuci�W�oszce podejrzliwe spojrzenie. Nie ufa� jej. Zbyt g��boko odczuwa� jeszcze strach, kt�ry wywo�a�y prze�ycia w Turynie. Doko�ca �ycia nie pozb�dzie si� uczucia, jakie go ogarn�o, kiedy przywi�zany do krzes�a zobaczy� przed sob� plastikow� butelk� chlorfenwinfosui strzykawk�. Na sam�my�l przeszed� go dreszcz. - Naprawd�! To bardzo wa�ne! zapewnia�a Francesca. - Prosz�! Nie spos�b by�o oderwa� wzroku od jej �licznychoczu. Gropius westchn�� i przez chwil�milcza�, ignoruj�c klaksonykierowc�w, kt�rym samoch�d Franceski nadal blokowa� drog�. W ko�cuuleg�. - Dobrze. Widzi pani t� pizzeri� podrugiej stronieulicy. Prosz� i��po samoch�d,b�d� tam na pani� czeka�. Francesca pobieg�a do swojej furgonetki,Gropius za�zaparkowa� samoch�dpod lokalem. Jak wszystkie pizzeri� na �wiecie, r�wnie� i taprzypomina�a rankiempoczekalni� na dworcu. Wi�kszo�� krzese� by�a umieszczona do g�ry nogami na sto�ach, �eby ubrana w ciemny str�j sprz�taczka mog�a szybciejprzetrze� mopem pod�og�. W lokalu unosi� si� zapach wody z myd�emi �wie�o zmielonej kawy. Kelner, jeszcze nie do ko�ca przebrany, z wyra�n�niech�ci� przerwa��niadaniei burkn��, �elokal w�a�ciwie jest jeszcze zamkni�ty, ale skoropojawi�si� pierwszy go��, to mo�e dosta� kaw�. Gropiuszam�wi� dwiekawy i w tej samej chwili do pizzerii wesz�aFrancesca. Bez s�owa usiad�a naprzeciw. Przez chwil� milczeli oboje, Francesca ze spuszczonym wzrokiem, Gropius mieszaj�c kaw�. Wreszcie Francescazacz�a niepewnie: -Tak szybko wyjecha� pan z Turynu, �e nie mia�am okazji powiedzie�,jak mi przykro,�e wszystko tak nieszcz�liwie si� posk�ada�o. - Ach, przykro pani? Pojawi�a si� pani, �eby mi powiedzie�:"Przykro mi"? Prosz� pos�ucha�, cokolwiek si� tymczasem wydarzy�o, topani mnie wystawi�a na po�arcie tym zbrodniarzom i tylko cudem w og�le jeszcze �yj�. Gropius m�wi� tak g�o�no, �ekelner ju� si�zainteresowa� ich rozmow�, dlatego Francesca zni�y�a g�os i odpowiedzia�a prawie szeptem: - Gregor, co si� sta�o? Jak mo�emnie pan wi�za�z jakimi�zbrodniarzami? Akurat mnie! 205.  Gropius ze z�o�ci� chwyci� Francesc� za przeguby i poci�gn�� do siebie. - S�uchaj,moja panno! - powiedzia� zdenerwowanyi nawet nie zauwa�y�, �ezacz�� jejm�wi� na ty. -To ty zdradzi�a� mi adresde Luki. Coja m�wi�, zdradzi�a�? Ty zwabi�a�mnie do de Luki, a pod jego instytutem pobito mnie i zabrano do jakiego� opuszczonego magazynu, tam za�pr�bowano wys�a� mnie na tamten �wiat zab�jczym zastrzykiem. Mo�eb�dziesz si� upiera�, �e o tym wszystkim nie wiedzia�a�? - Gropius naglepu�ci� jejprzeguby i rozpar� si� z powrotem nakrze�le. - O tym. O tym naprawd� nie wiedzia�am -wyj�ka�a Francesca. - Musisz mi uwierzy�! Gregor u�miechn�� si� ironicznie. - Co to za argument! By�a tylko jedna jedyna osoba, kt�ra wiedzia�a,�e wybieramsi� do profesorade Luki, i t� osob� by�a� ty! - De Luca zosta� zabity w tajemniczy spos�b. -Wiem. Przecie�by�o wewszystkich gazetach,�e pad� ofiar�mafijnego morderstwa. - Ale ja z tym nie mam zupe�nie nic wsp�lnego, wr�cz przeciwnie. Sama sta�am si� ofiar�tych ludzi. S�ysz�c to,Gropius czujnienadstawi�uszu. Zmierzy� Francesk� badawczym wzrokiem i zobaczy�, �e jej ciemne oczy b�yszcz�. Doskonalepami�ta� jej pi�kneoczy, alewspomnienie to wywo�a�o nie najlepsze wspomnienia. "Trzeba zapomnie�o tej kobiecie" - pomy�la�. Wtedy odezwa�a si� Francesca. - Constantino nie �yje. -Tw�j m��? - Zamordowanogo dzie� po tym, jakdeLuce wy�owionoz rzeki. -Francesca spojrza�a za okno. Nie chcia�a, �eby Gropius patrzy� jej prosto w oczy. - Nie rozumiem - wyj�ka� Gropius. - Tw�j m�� le�a� w �pi�czce, niem�g� nawet muchy skrzywdzi�. Francesca wzruszy�aramionami. - Chcesz us�ysze� ca�� histori�? - zapyta�a i spojrza�a na niego wielkimi oczami. - Tak, oczywi�cie. -Nie tylko ty by�e� podsta�� obserwacj�, najwidoczniej ci sami ludzie r�wnie� mnie mieli na oku. Dlaczego? Nie wiem. W ka�dym razie 206 doskonalewiedzieli,�e tego dnia wyjecha�am i �e mojej matki przez godzin� nie b�dzie w domu. To im wystarczy�o, �eby w�amali si� do mieszkania i wywr�cili wszystko do g�ry nogami. Widocznie Constantino by�im przeszkod�. Udusili go poduszk�. Gropius zmieszany patrzy� w pod�og�. - Przykro mi. Francescaskin�a g�ow� i powiedzia�a cicho: - Kto wie, by� mo�e dla Constantina by�o to nawet wybawienie. -By�oto jednakmorderstwo! - Bez w�tpienia. -A policja? -Jak zawsze u nas, we W�oszech. Gor�czkowe�ledztwo z ogromnym wysi�kiem, alebez rezultatu. - �adnych �lad�w? �adnej wskaz�wki co do sprawc�w? , - Nic. Zapewne spraw� umorzono jako zab�jstworabunkowe. - A co zrabowano? - Nic! Chocia� w�amywacze przeszukali wszystkie meble, wyrzucilizawarto�� szaf, powyci�gali szuflady i poprzecinali obicia, nic zesob� niewzi�li. Nawet kasetk� mojej matki, w kt�rej by�opi��seteuro, zostawilina miejscu. - I niewiesz, czego szukali? Francesca pokr�ci�a g�ow� i milcza�a. - A policja nie widzi zwi�zku mi�dzy zamordowaniem Constandnai zab�jstwem de Luki? -A ty widzisz? -zapyta�a Francesca tonem oskar�enia. I nagle wybuch�a: -Do diab�a, chc� wiedzie�, w cotu si� w�a�ciwie gra! Wco ja si�wpakowa�am? Gregor, co to jest za przera�aj�cagra? S�owa Franceski brzmia�y rozpaczliwie, a przez to wiarygodnie. Gropius uzna� wi�c, �e nadesz�a pora,aby wyja�ni� swoj� pocz�tkow� niech��do W�oszki. - By�em przekonany, �e ci ludzieu�yli ciebie jako przyn�ty. Widocznie si� pomyli�em. Ale od d�u�szego czasu moje �ycie sk�ada si� wy��cznie z b��d�w. Wybacz! Pewnie by�oby lepiej, gdyby�my si� nigdyniespotkali. - Tak. mo�liwe. - Wzrok Franceski by�nieodgadniony. - Wtedy tw�j m�� Constantino by�by wci�� przy �yciu. 207.  Francesca si� skrzywi�a. - To, co nazywasz �yciem, by�o jedynie marn� wegetacj�, niczym wi�cej. Wed�ug opinii lekarzy, szansa, �e Constantino odzyska przytomno��,by�a w�a�ciwie �adna. A ja akurat nie nale��do ludzi, kt�rzy goni� szcz�cie. Pokaza�o tonasze spotkanie w Turynie. - Jak to rozumiesz, Francesco? U�miechn�a si� niezdecydowanie. - My�lisz, �e nie by�am wtedy napalona na ciebie tak samo, jak tyna mnie? Ca�y wiecz�rmy�la�am, jak cipowiedzie�, �e mam w domu nawp� martwego m�a. Po prostu zabrak�o miodwagi, �eby powiedzie� tobez ogr�dek. Ale te� ty nie da�e� mi �adnej szansy. - Niby co mia�em robi�? -Nie ma ju� tegopytania. By�o, min�o. - Francesca opar�a �okcie nastole i ukry�a twarz wd�oniach. -Ale odbiegamy od tematu. Wygl�da nato, �e mamy przynajmniej jednegowsp�lnego wroga. I chcia�abym wiedzie�, co mo�na z tym zrobi�. Tymczasem kelner przyni�s�ju� trzeci� kaw� z mlekiemi Gropiuszacz�� opowiada� ca�� histori� od pocz�tku. Opowiedzia� o �mierci Schlesingera, o tajemniczej skrytce bankowej, o odkryciu, �e jego lekarz naczelny wsp�dzia�a� z mafi� handluj�c� narz�dami, oraz o zagadkowych okoliczno�ciach zwi�zanych z aktami o nieznanej tre�ci, kt�re dla pewnychos�b warte s� miliony euro. - Ale jak� rol� odgrywam ja w tym dramacie? - zawo�a�a Francescaw pustej, nieprzyjaznej pizzerii. Gropius spojrza� na ni� badawczo. - Doprawdy, nie wiem. Mo�e ma toco� wsp�lnego z twoim zwi�zkiem zde Luc� i ze mn�. Francesca g�o�no wci�gn�apowietrze przez nos i o�wiadczy�a tonem wyrzutu: - Nie by�o �adnego zwi�zku z de Luc�. Wykona�amzlecenie, nic wi�cej . Profesora widzia�am dwa razy w �yciu, pierwszyraz, kiedy odbiera�amkaset�, i drugi, kiedy j� zwraca�am. Tymczasemraz rozmawiali�my przeztelefon. Powiedzia�ammu, �e zamiastSchlesingera przyszed� kto� inny. De Luca kaza� miwtedy wraca� do Turynu. To wszystko. - I nie mia�a� poj�cia, co przewozisz w tej stalowej kasecie? - Najmniejszego. 208 - A je�li to by�y materia�y radioaktywne? -Nie strasz mnie! O tym nie pomy�la�am. - Jakim cz�owiekiem by� profesor de Luca? Francesca przez chwil� si� zastanawia�a, po czym odpar�a: -Wygl�da�tak, jak sobie wyobra�amy badacza,kt�ryjest na tropie; ostatnich tajemnic wdziedzinie fizyki czy biologii. Niski, kr�py, okr�g�a �ysiej�ca g�owa z wianuszkiem w�os�w, nienagannie ubrany, roztargnio: ny i jakby nie z tego �wiata. Og�lne wra�enie robi� sympatyczne, niemal ujmuj�ce. - A nad czym pracowa� ten ujmuj�cy profesor? -Odczasu do czasu pisano o nim w gazetach. Zdaje si�,�e zas�yn�� jako badacz w dziedzinie genetyki. Dok�adniej nie interesowa�am si�jego prac�. Gropius si�zaduma�. Wszystko to nie bardzo mia�osens. Ale czy mo�na si� by�ow og�le dopatrzy� jakiego� sensu w serii wydarze�z ostatnichtygodni? W jego g�owiepanowa� chaos. Ito nie tylko w g�owie - r�wnie�jego uczucia powariowa�y. Sp�dzi�noc z Felici� iczu�, �e go poci�ga. Wystarczy�o jednak kr�tkie,poranne spotkaniez Francesc� w podmiejskiejpizzerii, �eby zachwia� jego uczuciami. Francesca dzia�a�ana niego jakmagnes, jak jaka� niewidzialna moc, kt�ra przyci�ga goz nieposkromion� si��. W tej pokornej wersji by�anawet bardziej seksowna ni� wszystkiekobiety,jakie dotychczas spotka�. "Wybij sobie zg�owy t� kobiet� - pomy�la�. - Przecie� w�a�ciwie tylko chcesz i�� z ni� do ��ka,a twoje �yciejest ju� wystarczaj�co skomplikowane. Poza tym -dorzuci� wprzyp�ywiehumoru - pewnie jest nudna jakflaki z olejem. Zatem do�� tego! " - W�a�ciwieto dlaczego jeste� tutaj? Masz jakie� zlecenie od firmy? - zapyta�. -Nie - odpar�a kr�tko. Zabrzmia�a w tym uraza. - Przyjecha�am,�eby ci� poinformowa�o moich prywatnych sprawach. Mia�e� prawowiedzie�, �e Constantino nie �yje. Chodzimi o to, �e przecie� to wszystko zmienia. Gropius spojrza� zirytowany. Rozumia�, co ona chce przez to powiedzie�, ale w obecnej sytuacjiczu�, �e to wszystko goprzerasta. - S�dz�, �e powinna� wr�ci� do domu - zasugerowa�ostro�nie, maj�c nadziej�, �e jej nieurazi. Francesca mia�a rozczarowanie wypisane na twarzy. 209.  - Skoro tak uwa�asz - powiedzia�a cicho. -Zrozummniedobrze -doda� Gropius. Francesca wpad�a mu w s�owo. -Ju� ci� zrozumia�am! Dopi�a kaw� i wsta�a. -Tak czy inaczej, �ycz� ci wszystkiego dobrego. Szkoda. Trzymaj si�. Gropius dostrzeg�, �e mia�a �zy w oczach, kiedy po�piesznie poca�owa�a go w policzek i wysz�a z lokalu. Pogrzebpotentata budowlanego Thomasa Bertrama sta� si� wydarzeniemmedialnym. Wszystkie gazety donosi�y oskandaluwok� transplantacji,Breddin za� w swojej gazecie wyrazi�przypuszczenie, �e sprawa Bertrama to zaledwie wierzcho�ek g�ry lodowej i �e zapewne znacznie wi�cej pacjent�w pozbawiono �ycia w trakcie nielegalnych przeszczep�w. Za �ycia Bertram publicznie p�awi� si� w swoim bogactwie, a �e, jakwiadomo, pieni�dzemaj� magiczn� si�� przyci�gania, nie m�g� narzeka� nabrak kontrahent�w, tym bardziej �e by� r�wnocze�nie hojny. Zaproszeniana przyj�cia z okazji �wi�taDzi�kczynienia, kt�re wydawa� w swojej posiad�o�ci w Kitzbuhel,by�y rarytasem, niemal jak bilety na gal� wr�czaniaOscar�w. By�y te� �akomym k�skiem dla dziennikarzy z brukowc�w. �ona Bertrama, Kira, pochodzi�a z RPA i mia�a nienaganne maniery,przyczym niktnie wiedzia�, w jakich okoliczno�ciach si� zeszli. By�a odniego m�odsza o dobre dwadzie�cia lati nie spos�b zaprzeczy� znacznie atrakcyjniejsza od Bertrama. Pozatym wlewa�a w siebie mniej d�inuni� on, cozreszt� nieby�o trudne,gdy� Bertram, m�wi�c ogl�dnie, lubi�si� czasemnapi�. Z tego ikilku innych powod�w, okt�rych przyzwoito�� nie pozwala m�wi� przyzmar�ym (do�� nadmieni�, �e - ku uciesze brukowc�w- Bertram prowadzi� tak zwane ma��e�stwo otwarte), zwi�zek pozosta�bezdzietny. Sta�osi� wi�c tak, �e tego s�onecznego, cho� ch�odnegoporanka w porze przedwio�nia, nad otwartym grobem wylewa�y �zy czterypi�kne wdowy ukryteza woalkami, w czarnych kostiumach od s�ynnego dyktatora mody. Ksi�dz, kt�ryz dostarczonej kartki odczytywa� zam�wione s�owapociechy, by� zupe�niebezradny, niewiedzia� bowiem,kt�rej z czterechewentualnych wd�w ma patrze� pocieszaj�co w zawoalowane oblicze. 210 Dziennikarze z kilku stacji telewizyjnych i gazet szamotali si�, �ebymie� mo�liwie dobry widok. Ksi�dz opowiada� o kr�lestwie niebieskim,ajego g�os fatalnie przypomina�brzmienieprzem�wie� Ericha Honeckera. Na s�katych, bezlistnych drzewach, kt�re od cmentarza na Perlacher Forst przej�y sporo �a�oby zwykle spowijaj�cej cmentarze, siedzia�ywrony i w nieregularnych odst�pach czasu przerywa�y krakaniem przemow� ksi�dza. Ze wzgl�d�w zawodowych Ingram ch�tnie chodzi� na pogrzeby. Niepo to jednak, �eby- jak wtandetnych filmach - spotka� nad grobem ofiary morderc�, ale po to, �eby,jak zwyk� mawia�, go wyw�szy�. Tym razemIngram tylko si� �udzi�. Chocia� - o ilew og�le by�o to mo�liwez bezpiecznej odleg�o�ci - przyjrza�si� ka�demu z obecnych na pogrzebie,niezauwa�y��adnej twarzy, kt�ra mog�aby co� wnie�� do sprawy. P� godziny p�niej, pozwyczajowych modlitwach - kt�re, B�g jedenwie, dlaczego, wszystkie ko�cz� si�stwierdzeniem "na wieki wiek�w"- uczestnicy uroczysto�ci, ksi�dz i dziennikarze si� rozpierzchli, ci ostatniniemal biegiem, resztakrokiem zm�czonym. Powr�ci�a cisza. Zza wysokiego muru pobliskiego zak�adu karnego od czasu doczasu dochodzi�yniezrozumia�e komendy. Ingram z zaciekawieniem obejrza� bukiety i wie�ce wok� mogi�y,atak�e szarfy ze z�otymi tekstami, na kt�rych zrzeszenia i wsp�pracownicy, krewni i przyjaciele oraz rozmaite damyprzekazywali zmar�emuostatnie pozdrowienie. Z zamiarem zanotowanianazwisk Ingram wyj��z kieszeni notatnik, kiedyus�ysza� za sob� g�os: - Co, zawsze na posterunku? Pracowity isolidny! Ingram si�odwr�ci�. - Pananajmniej si� tutaj spodziewa�em, panieprokuratorze. Czy tota �liczna pogodawyci�gn�a pana z pa�skiego ponurego biura? Markus Renner popatrzy� oboj�tnie,w czym pomog�y mu, jako niezbyt zdolnemu aktorowi, b�yskaj�ce szk�a okular�w. - A pan? - odpowiedzia� pytaniem. -Co pana tu sprowadza? Ingram wzruszy� ramionami. - U nas, w Bawarii, powiadaj� "pi�kny poch�wek",kiedy na pogrzebie jest du�o ludzi. - By� to przytyk do pochodzenia Rennera z p�nocyNiemiec, gdzie bawarskie powiedzenia cz�sto spotykaj� si� z niezrozumieniem. 211.  - I co? Czy zwr�ci�o pa�sk� uwag� co�, co mog�oby nam pom�c? - napiera� Markus Renner. -Szczerze m�wi�c,nie, panie prokuratorze. W�a�nie zabiera�em si�za spisywanie nazwisk zwie�c�w. Nigdy nie wiadomo. W tej samej chwili Rennerchwyci� komisarza za r�kaw i poci�gn��na praw� stron� grobu, gdzie pi�trzy� si� stos wie�c�w. Nachyli� si� i wyg�adzi� d�oni�purpurow� szarf� przymocowan� do wie�caz pomara�czowo-niebieskich strelicji, czyli rajskich ptak�w. Z�ote literyuk�ada�ysi� w napis: "REOUIESTAT IN PACE - IND". - Co pan nato? - zapyta� Renner� z arogancj�, z powodu kt�rej by�tak nielubiany. Tym samymtonem doda� jeszcze: Tomia�o by� pa�skimzadaniem. �eby to odkry�! "Wiem"- chcia� odpowiedzie� Ingram, przecie� dlatego mia� zamiarzanotowa� napisy. Nie widzia� jednak powodu,�eby si�t�umaczy�przedtymnadgorliwym, bezczelnym ch�ystkiem. Dlatego zignorowa�t� ostatni� uwag� i rzuci� tylko: - A to ci dopiero. Rennerniepopu�ci�. - Czy pan wie, co znaczy ten napis? Chyba zna pan�acin�? - Gdybym zna� �acin� - odwarkn�� Ingram - to bym si� nie musia�szwenda� po pogrzebach obcych ludzi, tylko bym sobie w jakim� ministerstwie grza� dupsko, zm�czone ju� od wyg�adzania foteli. -To znaczy - ci�gn��Renner, nie reaguj�c na to spostrze�enie - "niechspoczywa w pokoju". Tocyniczne,m�j kochany Ingramie! Ingram zmarszczy� czo�o. - Po pierwsze, nie jestem dla pana kochanymIngramem, panie prokuratorze, a podrugie, ka�de morderstwo jest cyniczne. Wtejkwestii Rennerchyba przyzna� mu racj�, bo przytakn��. Kiedy Ingram stara� si� odczepi� szarf� z"cynicznym" napisem, Rennerstwierdzi�: - Musipan konieczniesi� dowiedzie�, gdzie zam�wiono wieniecz t� szarf�. Ingram zabra� szarf� i wsta�. - Jak pan my�li, po coto odczepia�em? Ale wielkie dzi�kiza wskaz�wk�! 212 Ci dwaj po prostu si�nie znosili. Poniewa� nale�a�o si� obawia�, �ekonflikt mo�e wymkn�� si� spod kontroli, Renner wola� si� kr�tko poi �egna�. - Mi�ego dnia. Wtej samej chwili zadzwoni�a kom�rka Ingrama. -Tak? - Ingram wys�ucha�, co ma mu do zakomunikowania jego kolega Murau. -To nie mo�e by� prawda! - zako�czy� cicho i schowa� telefon do kieszeni. -Panie prokuratorze! - zawo�a� za Rennerem. Ten udawa�, �e nie s�yszy Ingrama. - Panie prokuratorze! - powt�rzy� Ingram tak g�o�no, �e by�ogo s�ycha� na ca�ym cmentarzu. ;:. Renner si� odwr�ci�, a Ingram da� znak, �e mamu co� wa�nego do S powiedzenia. - By� mo�e to pana zainteresuje - powiedzia� Ingram, dogoniwszyRenner�. -W�a�nie otrzyma�em telefon, �ew Uniwersyteckim CentrumTransplantacyjnym w Kilonii zmar� pacjent po przeszczepie serca. Zgodnie z wynikami sekcji zw�ok,�mier� nast�pi�a wskutek ska�enia narz�duchlorfenwinfosem.  ROZDZIA� 11 Francesca Colella wr�ci�a za�amana do hotelu nieopodal dworca g��wnego. Hotel nazywa� si� "Richard Wagner", ale kompozytor zapewne wgrobie by si� przewr�ci�, gdyby si� dowiedzia�, jaki przybytek nosijego imi� - typowy hotel dla akwizytor�w, w �rodku miasta, z ma�ymi,tanimi pokojami i parkingiem w bezpo�rednim s�siedztwie. Francescasp�dzi�atutaj dwadni i czeka�ana Gropiusa, a teraz to. Francesca by�a niezmiernie rozczarowana. Mia�a nadziej�, �e wiadomo�� o tym, �e nie jest ju�zwi�zana, wyzwoli u Gropiusa t� sam� nami�tno��, jak� ujawni�w Turynie,zanim nast�pi�a konfrontacja z gorzk� rzeczywisto�ci�. Od tamtej pory stale o nim my�la�a,a jej sympatiado niego z ka�dym dniem ros�a. Nie pami�ta�a ju� dok�adnie, kiedyostatnio spa�a z m�czyzn�, wiedzia�a tylko, �e by�o to dawno, bardzodawno temu, i �e pragniejak najszybciej przerwa� t� ascez� narzucon� przezlos. Gropius spodoba� si�jeJ od razu - atrakcyjny m�czyzna,kt�rego otwarto�� odebra�ajako niezwykle poci�gaj�c�. Z trudem trzyma�a swojeuczucia nawodzy. Teraz jednak, po ostatnich wydarzeniach,kt�re wywo�a�y w niej napi�cie idoprowadzi�y do gorzkiego rozczarowania, niepotrafi�a si� ju� pohamowa�. Psychicznie wyko�czona -jejstan idealnie odpowiada� atmosferze pokoju w tym trzeciorz�dnymhotelu - rzuci�a si� na ��ko i uderzaj�c pi�ciami w poduszk�, rozp�aka�a si� gorzko. 214 �zy maj� w sobie co� oczyszczaj�cego. Potrwaj�cym kilkadziesi�t minut za�amaniu Francescawsta�a z ��ka, posz�a do �azienki i spryska�a twarzlodowat� wod�. Dobrze jej to zrobi�o. Nast�pnie w�o�y�a okularyi stan�aprzed lustrem w szafie,�eby si� obejrze� od st�p doczubka g�owy. "Czy naprawd� jeste� tak nieatrakcyjn� kobiet�, �em�czy�ni przestali zwraca� na ciebie uwag�? " zapyta�a si� w my�lach. Czy mo�e oboj�tno��, jak� si� otacza�a od czasu wypadku Constantina,tak zmieni�a jejwizerunek, �e zacz�a by� postrzeganajako nieprzyst�pna, zimna i wyrachowana kobieta? Na lito�� bosk�, czu�a si� zobowi�zanawobec Constantinai wzi�a na siebie ten ci�ar, ale teraz, kiedy jej m�� ju� nie �y�,pragn�a przede wszystkimzapomnie�. Mia�a prawo do nowego �ycia, doseksu, do mi�o�ci. "Gropius - pomy�la�a, rozbieraj�c si� przed lustrem - Gropius by�byw�a�nietym m�czyzn�, kt�remu bym si� z ch�ci� odda�a". Jego oboj�tnezachowanie g��boko j� urazi�o. Badawczo spojrza�a na swoje odbicie w lustrze. Jak na sw�j wiek, nie�le si� trzymasz- stwierdzi�a. - Wka�dymrazie nie musisz si� obawia� m�odszej konkurencji. W�osy mocne, piersipe�ne,nie takie malutkie, jak u wi�kszo�ci m�odych kobiet, sze��dziesi�tcentymetr�w w talii. Do diab�a, czego profesor jeszcze chce? " Francesca wesz�a do wanny,a s�uchaj�c szumu wody i rozlu�niaj�csi� w przyjemnie ciep�ej k�pieli, podj�a decyzj�. Chce si�dowiedzie�, jakto jest, chce, jak to si� m�wi, poderwa� faceta, cho�byna jedn�noc. Bezmy�lenia o tym, co b�dzie p�niej. W ten spos�b zem�ci si� na Gropiusie. Tym razem to ona b�dzie dyktowa� warunki. My�l ta j� podnieci�a. Musia�a zasn�� w wannie, gdy� popowrocie do rzeczywisto�ci z opar�w rozpustnych rozmy�la� zauwa�y�a, �e woda jest zimna, ona za� zmarzni�ta. R�cznikiem, na kt�rym by� wyszyty portret Wagnera, wytar�a mocno ca�e cia�o, a� sk�ra si� zar�owi�a, wysuszy�a w�osy, zrobi�a makija�,na�o�y�a cie� na powieki i szmink� - mocniej ni� zwykle. Stoj�c przedlustrem, w�o�y�a czarne po�czochy i czarn� sp�dnic� oraz wydekoltowan� bluzk�. Z rozmys�em nie zak�adaj�c stanika,narzuci�a nasiebie t�sam� welurow� kurtk�, kt�ra, jak doskonale pami�ta�a, niemal odebra�aGropiusowi w Turynie rozum. Buty na wysokimobcasie idealnie pasowa�y do tego zestawu. Wieczorem zapyta�a portiera, kt�ry podobniejak hotel najlepszelata mia� ju� za sob�, gdzie o tej porze mog�aby p�j�� kobieta samotna. 215.  Otrzyma�a informacj� - kt�ra zreszt� okaza�a si� prawdziwa - �e w barze pobliskiego hotelu "Bayerische Hof" niczego nie b�dzie si� musia�aobawia�. Jak zaplanowa�a, takzrobi�a. Tu� po godziniedwudziestej pierwszejwesz�a do lokalu w przyziemiu, wyposa�onego w ma�e czteroosobowestoliki i parkiet do ta�czenia. Muzykaby�a przyzwoita. Francesca usiad�ana wysokim sto�ku przy barze, zam�wi�a martini, wstrz��ni�te, ale niezmieszane, zupe�nie jakna filmach zjamesem Bondem, i niby znudzona,zacz�a si� rozgl�da� za ewentualn� ofiar�. W lokalu nie by�o wielu go�ci. Jedyniesamotna para ta�czy�a z zapami�taniem, mocno przytulona, nie zwracaj�c uwagi na muzyk�. Wi�kszo��stolik�w by�a wolna, barman by� wi�czadowolony, �e ma przynajmniejjednego go�cia, z kt�rym mo�e porozmawia�. Kiedy p� godzinyp�niejmieliju� om�wione wszystkie tematy barowe, jak pogoda, interesy, pi�kano�nai samochody, i niktnie chcia� si� przy��czy� do rozmowy, Francesca uregulowa�a rachunek i zacz�a zbiera� si� do wyj�cia. Wtedypodszed�do niej m�czyzna w�rednim wieku, kt�ry dotychczas siedzia� samotniew k�ciei rozmy�la�. By� niewysoki, mia� d�ugie ciemne w�osyi wygl�da�blado, co podkre�la� jeszcze czarny garnitur, kt�ry mia� na sobie. - Pani ju� wychodzi? - zagai� g��bokim g�osem po angielsku, alez twardym akcentem, kt�ry zdradza�,�e nie by� to rodowity Anglik. - Niewiele si� tutaj dzieje - odpowiedzia�a Francesca. - Mo�e p�niej jeszcze tu zajrz�. M�czyzna w ciemnym garniturze zademonstrowa� wyszukan�uprzejmo��. Robi�c gest zaproszenia, powiedzia�: - Gdybym si�kiedykolwiek nauczy� ta�czy�, by�aby to dla mnie wymarzona okazja, bo z przyjemno�ci� bym teraz pani� poprosi�do ta�ca. Atak mog� jedynie wyrazi� sw�j �al. Mamna imi� Ramon. Francesca si� roze�mia�a. Spos�b jego wyra�ania si� by�ceremonialny i sztywny. - Czy pan jest Hiszpanem? - zapyta�a. - Nie. Katalo�czykiem. To r�nica! - odpowiedzia� Ramon. - A pani? -W�oszk�. - Mediolan? -Sk�d to panu przysz�o do g�owy? 216 - W Mediolanie spotykasi�najpi�kniejsze W�oszki. ��cz� w sobieurok Po�udnia i elegancj�P�nocy. Tak jakpani, se�orita! - Patrzy� przytym bez przerwy na jej biust. - Pochodz�z Turynu- odpar�a ze�miechem Francesca - gdzie niewyst�puje ani urok, anielegancja. Niestety, nie m�wi� po hiszpa�sku. Ma�okt�ryW�och w�ada pa�skim j�zykiem. - Wiemy, r�wnie� niewielu Hiszpan�w zna j�zyk w�oski. Francesca i Ramon niezauwa�alnie przeszli w rozmowie na j�zykniemiecki. - Czy wolnomi b�dzie zaprosi� pani� na kieliszek szampana? - zapyta� uprzejmieRamon. Nie by� to co prawda m�czyzna, pokt�rym kobietaspodziewa�aby si� zalot�w, alewydawa� si� przyjazny i grzeczny, Francescanie widzia�a wi�c powodu,�eby mu odm�wi�. - JestemFrancesca powiedzia�a, kiedy wznie�li toast. -Wiemy - oznajmi�Ramon i sztucznie, porozumiewawczo mrugn��. Francesca nie umia�a zinterpretowa�ani tej uwagi, ani tego mrugni�cia, wola�a jednak na tonie zwa�a�. Stopniowolokal wype�nia� si� lud�mi, ale im czujniej wypatrywa�asamotnego m�czyzny,kt�remu gotowa by�a si� odda�, tym bardziej si�rozczarowywa�a. Dostrzega�a tylko pary albosamotne damy, kt�re jakona czeka�y na ksi�cia z bajki. Jedn� z niezwyk�ych zalet Franceskiby�o to, �e potrafi�a wypi� mn�stwo alkoholu i si� nie upi�. Z kolei Ramon, pij�c w trakcie rozmowykieliszek za kieliszkiem, zacz�� j� zasypywa� aluzyjnymi komplementami. Z zamglonymi oczami szepta� jej, �e jest grzeszna jak Maria Magdalenai pi�kna jak Madonna Rafaela, i �e dla niej pope�ni�by ka�dy grzech. Francesca nie znosi�a oklepanychkomplement�w, dlategonabra�aawersji doRamona,kt�ry po�era� j� wzrokiem,cho�naweto centymetrsi� doniej nie przysun��. Rozgniewa�a si� i w swojej z�o�ci na zakompleksionego, lubie�nego Hiszpana powiedzia�a: - M�wi pan, Ramonie,jakby by� pan ksi�dzem! Jak dzieckoprzy�apane na wyjadaniu s�odyczy, Ramon opu�ci� wzroki z g�ow� zwr�con� na bok powiedzia� be�kotliwie: - Racja. Bo ja jestem ksi�dzem. - Pan jest. Francesca zdezorientowana rozejrza�a si� naboki. Nast�pnie zmierzy�a Ramonakrytycznym spojrzeniem. 217.  Blada cera, czarny garnitur i to namaszczenie w g�osie - nie by�o w�tpliwo�ci. Jak mog�a tego odrazu nie zauwa�y�. - Pokusa na ka�dym kroku. Czyha nawet na pomaza�ca - odpowiedzia� Ramon i z�o�y� przytym d�onie. Francesca ju� si� ba�a, �eg�o�nowzniesie ku niebiosom jakie� nieprzyzwoite mod�y, �eby Wszechmog�cyuwolni� go ze szpon�w grzesznej niewiasty. Sta�o si�jednak inaczej. - Mojapanno - wymrucza�, oddychaj�c z trudem. - Co ty zamierzaszosi�gn�� z tym Gropiusem? To nie jest towarzystwo dla ciebie. Powiedz,czego on chce od ciebie? - Gropius? - Francesca by�azupe�niezdezorientowana. -Powiedzia�pan: "Gropius"? Ramon chwyci� si� za usta, jakby chcia� zapobiec dalszym wyznaniom. Dzia�anie alkoholu by�o jednak silniejsze. - Pani ju� od dawna za nim goni powiedzia� z wyra�nym trudem,staraj�c si� sprawia� wra�enie trze�wego. -Ale czegopanchce od Gropiusa? Co on panu zrobi�? - Dowiesz si�, �liczna panienko. Gropius ma swoim posiadaniu co�,co do niego nie nale�y. Pani towie. On igra z ogniem, ten profesor Gropius! Je�li za�chodzi opani�, panienko. Gdziejest towar? W ci�gu kilku sekund przez g�ow� Franceski przelecia�y tysi�ce my�li. Jaki towar? Czyon m�wi onarkotykach? Najwidoczniej ten pijany,zakompleksiony facet siedz�cy naprzeciw niej, gapi�cy si�spod ci�kich powiek najej biust, wiedzia� o tajemniczych zdarzeniach, kt�re prze�y� i pr�bowa� zrozumie� Gropius. Mo�e mia� nawet co� wsp�lnego z zamordowaniemConstantina? " Ze zgroz� i wstr�tem Francescapatrzy�a na pijanego m�czyzn�,kt�ry siedzia� po drugiej stroniestolikai napawa� si�widokiem jej biustu. "Trzeba zachowa� zimn�krew"- powiedzia�asobie w duchu, u�miechaj�c si� do Ramona. By�a to szansa,�eby zdoby� dla siebie Gropiusa. Musi z tego dziwnegoksi�dza, je�li rzeczywi�cie nim by�, wyci�gn��jaknajwi�cej informacji. Stosuj�c wszelkie mo�liwe sposoby, jakie ma dodyspozycji kobieta, musi si� dowiedzie�, dla kogo Ramon pracuje iczego szuka. Okazja by�a sprzyjaj�ca iby�o ma�oprawdopodobne, �eby si�mia�a powt�rzy�. Kiedy Ramon wla� w siebie kolejny kieliszek szampana, Francescanachyli�a si� nad nim tak, aby napalonyksi�dz mia� pe�niejszy wgl�d w jejdekolt. Przytym zapyta�a ca�kiemzwyczajnie: 218 - Pan mieszka w tym hotelu? -Czemu pani pyta? - zdziwi� si� Ramon, jakby nie rozumia�, do czego Francesca zmierza. - Tak tylko. Przecie� mogliby�my wygodniej porozmawia�. Chodzimio to, prosz� mnie �lenie zrozumie�,�e strasznie tu nadymione, ai tamuzyka mog�aby by� lepsza. - Dwie�cietrzydzie�cijeden- wybe�kota� jej towarzysz. -Pok�j dwie�cie trzydzie�cijeden! Praw� d�oni� Ramon obj�� n�k� swojegopustego kieliszka. Jegotwarz, kt�ra tymczasem przyj�a ju� barw� ciemnoczerwon�, wydawa�asi� napi�tado ostatnichgranic. By�o wida�, �e co� si� z nim dzieje, prawdopodobnie walczy� w�a�nie z pokus� szatana. W ko�cu odezwa� si� teatralnie, z uduchowionym wyrazem twarzy: - Moc bowiem w s�abo�ci si� doskonali! Francesca spojrza�a zdziwiona. - Co prosz�? -Takpisze aposto� Pawe� w Drugim Li�cie do Koryritian! - M�dry cz�owiek. Na co zatem czekamy? Ramon rzuci�na kontuar baru swoj� kart�kredytow�. - Rachunek! - warkn�� na barmana. Francesca ukradkiem spojrza�a na nazwisko wyt�oczone nakarcie. Ramon Rodriguez Gropius kiedy� wymieni� nazwiskoRodriguez. By�a na w�a�ciwymtropie. - Gdzie jest towar? - Ramon Rodriguez powt�rzy� pytanie, wchodz�cchwiejnym krokiem na szerokie marmurowe schody prowadz�ce do holu. - P�niej o tym porozmawiamy- powiedzia�a Francesca przytomnieina pocz�tek zadowoli�atym Ramona. Z trudemudawa�o jej si� prowadzi� pijanego m�czyzn�. To, co si� wydarzy�o potem, rozegra�o si� takszybko i niespodziewanie, �ep�niej przypomina�a sobie towszystko jakprzez mg��. Kiedy dotarli na g�r�schod�w, z dw�ch stron doskoczy�odo nichdw�ch ubranych w czarne stroje m�czyzn, kt�rzy chwycili Rodriguezapod r�ce i przez obrotowedrzwi wywlekligoza zewn�trz. Wszystko wydarzy�o si� bezszelestnie, nie budz�c sensacji, Ramon za� nie by�w stanie si� broni�. 219.  Dopiero po d�u�szej chwili, podczas kt�rej Francesca sta�a jak skamienia�a, u�wiadomi�a sobie, co si� sta�o, i zacz�a si� ba�. Ostro�nierozgl�daj�c si� na wszystkie strony, wesz�a w obrotowe drzwi, po czym podbieg�ado jednej z taks�wek,kt�re czeka�y przed wej�ciem do hotelu. Jazda spod "Bayerische Hofdohotelu "Richard Wagner" trwa�a pi��minut - pi�� przera�aj�cych minut, podczas kt�rych Francescaz tylnegosiedzeniapatrzy�a w lusterko wsteczne, czy nikt za nimi nie jedzie. Dotar�szyna miejsce, wcisn�a taks�wkarzowi banknot i poprosi�a, �ebyodprowadzi� j� do wej�cia. Taks�wkarz,przysadzisty m�czyzna, za mniejszepieni�dze wykonywa� mniej przyjemne zadania, dlatego ch�tnie zgodzi�si� spe�ni� pro�b� �licznej kobiety. W odr�nieniu od eleganckiego hotelu, z kt�rego w�a�nie wr�ci�a,hol "Richarda Wagnera", czyraczej przedsionek przy wej�ciu, by� pusty. Francesca musia�a uderzy� d�oni� w dzwonek w recepcji idopiero wtedyz pomieszczenia za tablic� z kluczami wy�oni� si� brodaty recepcjonistai wyda� jej klucz. Po wyj�ciu z windy na trzecim pi�trze, id�c zimnym korytarzem,Francesca mia�a nieprzyjemne uczucie, kt�restara�a si� st�umi�. Podczas rozmowy zRamonem Rodriguezem postawi�a si� w niebezpiecznej sytuacji. Niemia�a w�tpliwo�ci, �ejej spotkanie z lubie�nym ksi�dzem by�o obserwowanei zako�czone uciszeniemgadatliwego duchownego. Ca�a ta sytuacja wyda�asi� jej niebezpieczna, Francesca uzna�a bowiem, �e tajemniczy napastnicyzapewne s�dzili, �e Ramon po pijanemu za du�o jej powiedzia�. Kiedywesz�a do pokoju, od razu uderzy� j� widok otwartych drzwiszafy. Ubrania le�a�y rozrzucone na pod�odze. Spodziewa�a si� tego. Nierozgl�daj�c si� ju� dok�adnie, zamkn�a drzwi i zbieg�a po schodachnad�, gdzie za kontuarem recepcji siedzia� brodaty recepcjonista. - Czy kto� o mnie pyta�? - zapyta�a niezbyt mi�ym tonem. Recepcjonista potrzebowa�czasu, �eby sobie przypomnie�. Potemodpowiedzia�: - Nie, szanowna pani. Ale by� telefon. Kto� pyta�, czy jest pani u siebie,a kiedy zaprzeczy�em, zapyta� o numer pani pokoju. To wszystko. Czyco� nie w porz�dku? Nie odpowiedziawszy, Francesca wybieg�a z hotelu, przesz�a przezulic� i pobieg�a na post�j taks�wek w pobli�u dworca kolejowego. - Do dzielnicy Grunwald! - wydysza�a. 220 Tu� po p�nocytaks�wka zatrzyma�a si� podwill� Gropiusa. W domupanowa�a ciemno��, w �adnympomieszczeniunie pali�o si� �wiat�o. "Corobi�, je�li Gropiusa nie ma w domu? ". Przezornie poprosi�a taks�wkarza,�eby zaczeka�, a� ona wejdzie do �rodka. Zadzwoni�a, ale odpowiedzia�a jej cisza. Zadzwoni�ajeszcze kilka razy,bezskutku. Up�yn�o troch� czasu -nie by�a w stanie oceni�, czypi��minut, czy mo�e p� godziny. Zrozpaczona, nie zwa�aj�c na to, �e taks�wkarzwci�� czeka, przysiad�a na zimnych schodkach przed wej�ciem i ukry�atwarz w d�oniach. Ju� traci�a nadziej�, gdynagle zapali�o si� �wiat�o. Francesca unios�a g�ow� i w tej samej chwili us�ysza�a z wn�trza domug�osGropiusa, rozz�oszczonego, co nie by�o niczym dziwnym. - Kto tam? Da�a znak taks�wkarzowi,�emo�e jecha�,po czympowiedzia�aochryple: - Toja, Francesca. Przez chwil� nie dzia�o si� nic, nast�pnie us�ysza�a d�wi�k klucza obracanego w zamku. D�wi�k ten by� dla niej jak zbawienie. Zaraz potemdrzwi si� otworzy�y i w szparze pojawi�asi� twarz Gropiusa. - Czy�ty zwariowa�a? - burkn�� na Francesc�. -Czy ty wog�lewiesz, kt�ra jest godzina? Co ma znaczy� to przedstawienie? -Ju� chcia�zamkn�� drzwi, ale zauwa�y�, �eFrancesca dr�y na ca�ym ciele, raczy� j�wi�c zaprosi�: - No ju�,wchod�! - powiedzia� �askawie. Tego samego wieczoru mia� jeszcze po�a�owa� swojej arogancji. Wdzi�czna Francesca wesz�a do �rodka. - Wspomina�e� kiedy� o pewnymRodriguezie, kt�ry ci� �ledzi� w Berlinie ponaszym pierwszym spotkaniu- zacz�a bez �adnych wst�p�w. -Tak. I co z tego? -On tu jest. - Sk�dwiesz? Przecie� wcale go nieznasz! - Pi�am znim szampana w pewnym barze. M�wi�,�e nazywa si�Ramon, a na jego karcie kredytowej by�owyt�oczone nazwisko RamonRodriguez. - Facet napali� si� na ciebie? -To spotkanie nie mog�o by� przypadkowe! W ka�dym razie Rodriguez zna� moje imi� i ostrzeg� mnie, �e ty podobno nie jeste� dla mnieodpowiednim towarzystwem. 221.  Gropius wcze�niej spa� i jeszcze nie do ko�ca si� obudzi�. Z wysi�kiem stara� si� zrozumie� opowie�� Franceski. Jednocze�nie przygl�da�si� jej krytycznie. By�a ubrana tak samo, jak wtedy w Turynie, i wygl�da�aniezwykle seksownie. Gdy jednak tylko pojawi�osi� towspomnienie, natychmiast wymaza�je z pami�ci. Francesca wygl�da�a porywaj�co. - Opowiedzwszystko po kolei - powiedzia� Gropius z udawanymspokojem i posadzi� Francesc� na fotelu w salonie. - Ten Rodriguez zagada� dociebie na ulicy i zaprosi� na szampana. - Nie,nie na ulicy - wpad�a mu w s�owo Francesca. - Chcia�am mi�osp�dzi� wiecz�r i posz�am do baru przy hotelu "Bayerishe Hof. Tam naglepojawi� si� przy mnie. Musia� mnie �ledzi�. Na szcz�cie mia� s�ab� g�ow�i ju� po kr�tkim czasie zacz�� gada� rzeczy, kt�re na trze�woz pewno�ci�by zatrzyma� dla siebie. Naprzyk�ad zdradzi� swoje zaj�cie. - Nieciekawe. -Jest ksi�dzem. - Co? - Gropius spojrza� na Francesc� z niedowierzaniem. - Nie tylko wygl�dajakksi�dz, ale nawet w pijanym widzie cytowa�List �w. Paw�a Aposto�a do Koryntian. - A czego ten Rodriguez chcia� odciebie? - Wzrok Gropiusa zatrzyma� si� przez chwil� na jej g��bokim dekolcie. -Mog� si� domy�la�. - Tak,tegote� - Francesca u�miechn�asi� za�enowana. - Ale najwidoczniej uwa�a� mnie za kuriera narkotykowego. Chcia� towaru. A ca�ejego udawaniepozwala�o wnioskowa�, �e jest na g�odzie. - I jak zako�czy� si� ten wiecz�r? - Gropius u�miechn��si� oble�nie. Francesca dostrzeg�a jego lekcewa�enie, ale zignorowa�a to i odpar�a: - Nagle na Rodrigueza rzuci�o si� dw�chm�czyzn i wyprowadzi�ogo na zewn�trz. Kiedy wr�ci�am do hotelu, m�j pok�j by� przewr�cony dog�ry nogami. Gregor, boj� si�. Czy mog� zosta� na dzisiejsz�noc? - Oczywi�cie - mrukn�� Grop�us beznami�tnie, by� bowiem zatopiony w rozwa�aniach. Oto pojawiasi� uzale�niony odnarkotyk�w ksi�dz,kt�ry od d�u�szego czasu go �ledzi,i nie tylko jego, bo -jak si� okazuje- obserwuje r�wnie� Francesc�. Ksi�dz, kt�ry by� zainteresowany tym, abyzarzucono badania w zwi�zku ze�mierci� Schlesingera? Niezbytsensowne. Tymczasem Gropiusowi wydawa�o si�niemal niemo�liwe,�eby zab�jstwaSchlesingera, de Luki, Bertrama, Constantina i jeszcze to ostatniew Ki222 lonii - �eby wszystkie te morderstwa mia�y tego samego zleceniodawc�,ka�de zosta�o dokonane z innego motywu. A dotego wci�� nie dawa�ymu spokojute przekl�te akta,o kt�rych nie wiedzia� nic, zw�aszczaza�, co zawieraj�,i gdzie Schlesinger je ukry�. Gropius pokr�ci� g�ow�. Podszed� do Franceski, chwyci� j� mocno za rami�i dobitnie powiedzia�: - Czego jeszcze si� dowiedzia�a� o tym Rodriguezie? Zastan�w si�,najmniejsze nawet spostrze�enie mo�e mie� ogromne znaczenie! W�oszce nie by�o �atwo odtworzy� w pami�ci przebieg wydarze�z ostatnich trzech godzin. Skutkiwypicia kilku kieliszk�w szampana r�wnie� i jej da�y si� we znaki. Po kr�tkim namy�le stwierdzi�a: - Mia� osobliwy spos�b wyra�ania si�, a o sobie m�wi� stalew liczbiemnogiej, jakby l�ka� si� wym�wi� s�owo "ja". -Rzeczywi�cie dziwne. M�w dalej! - Kiedy wychodzili�my,zdradzi� mi numerswojego pokoju. Dwie�cietrzydzie�ci jeden. P�aci� z�ot� kart� kredytow� VISA. A pozatym denerwowa� mnie tym swoim ci�g�ym dopytywaniem si� o towar. Gropius pu�ci� rami� Franceskii usiad� obok niej. - A ty? - zapyta�. -Czy sugerowa�a� co� Rodriguezowi? - Co ty sobie wyobra�asz! - oburzy�a si� Francesca. -Nie twierdz�,�e by�am ca�kiem trze�wa, ale mia�am pe�n��wiadomo�� sytuacji, w kt�rejsi� znajdowa�am. Nie,ode mnie Rodrigueznie dowiedzia� si� ani s��wka! Uwierz mi. Ogarni�ty niepokojem Gropius wsta� i zacz�� spacerowa� po pokoju. Zaraz przy wej�ciu do mieszkania by�a kuchnia. Wszed� tam, nie zapalaj�c�wiat�a. Przez zakratowane okna ukradkiem spojrza� na zewn�trz. Zna�wszystkie samochody zaparkowane przy ulicy, poza tymnic podejrzanego si�nie dzia�o. Gropius spojrza� na zegarek. By�o kr�tko po godziniepierwszej. Niezdecydowanym krokiem wr�ci� do salonu. Francesca zd��y�a ju� u�o�y� si� wygodnie na tapczanie. - Wybacz - szepn�a. - Jestem potwornie zm�czona. - Ju� dobrze - powiedzia� Gregori wyszed�. Kiedy wr�ci�,mia� podpach� koc ipi�am�. Ale Francesca ju�spa�a. - Hej, pobudka! - zawo�a� Gropius niezbyt natarczywie. -Przecie�nie mo�esz spa� w tych ciuchach! - Delikatniezdj�� jej okulary. 223.  Tylko na chwil� Francesca otworzy�a oczy, potem przewr�ci�a si� nadrugi bok, mrucz�c z niech�ci�. - Hej- powt�rzy� Gregor iskubn�� j�w policzek. - Przynios�em cipi�am�. Przebierz si�! Ju�! Z wielkim trudem i przymkni�tymioczami Francesca podnios�a si�izacz�a si� na siedz�corozbiera�. Zanim si� obejrza�, siedzia�a przed nimnaga, z rozchylonymi udami i g�ow�przechylon� na bok, jakby spa�a. Mia�adoskona�e cia�o, pe�ne piersi,szczup�� tali� i j�drne uda - wszystko tostanowi�o prawdziwe wyzwanie dla m�czyzny. Gropius poczu�,�e ma erekcj�, i przez chwil�si� zastanawia�, czy nieulec ch�ci po�o�enia si� przy pi�knejW�oszce. Po chwili jednakogarn�ygo w�tpliwo�ci. "Mo�e jejzm�czenie by�o tylko odegrane, mo�e wykorzystuje sytuacj�, �eby go uwie��? " "Mo�liwe, �e b�dziesz tego p�niej �a�owa�" -odezwa� si� g�os wewn�trzny,drugi g�os doda� jednak zaraz: "albo i nie". W ka�dymrazie Gropius wzi�� g�r� od pi�amy, naci�gn�� r�kawyna bezw�adne r�ceFranceskii zapi�� guziki,nast�pnie za�o�y� jej spodnie, przykry� j� i zgasi� �wiat�o. W g�owie mia� m�tlik, kiedy szed�po schodachdo swojej sypialnina pi�trze. Nast�pnego ranka Gropius, le��c jeszcze w ��ku, nie s�ysza�, �eFrancesca ju� od dawna jest na nogach. Ca�� noc przewraca� si� z bokuna bok,aprzed oczami pojawia�ymu si� postaci dw�ch kobiet. Jedn� by�a Felicia,kobieta dojrza�a i pi�kna, pewna siebie, a zarazem mi�a. Drug�by�aFrancesca, pozornie ch�odna,niemal nieprzyst�pna, ale w jegoobecno�cimi�kka jak wosk. Ka�dy centymetr jejcia�a dzia�a� na niego jak najsilniejszy afrodyzjak, nawet jej kszta�tne palce i w�ski nos mia�y w sobieco�podniecaj�cego. Z takimi my�lami w ko�cuzasn��. Francescawzi�a prysznic i si� ubra�a. Nawet bez makija�u by�aniezwykle atrakcyjn� kobiet�. Z trudem orientowa�a si� w porz�dku panuj�cym w kuchni Gregora, ale uda�o si�jej w ko�cu uruchomi� b�yszcz�cychromem ekspres do kawy oraz toster. Aromat �niadania unosi� si�po domu, kiedy dzwonek u drzwi zapowiedzia� nieoczekiwan� wizyt�. Francesca otworzy�a drzwi, jakby to by�anajbardziej oczywista rzecz na �wiecie. - Tak, s�ucham? - powiedzia�a. 224 Dobrze ubrana kobieta stoj�ca na progu wydawa�a si� zdziwiona,wr�cz zszokowana, kiedy zapyta�a: - Kim pani jest, je�li wolno spyta�? Dopiero teraz Francesca uzmys�owi�a sobie, w jakiejsytuacji postawi�a Gregora, i jej pocz�tkowa swoboda b�yskawicznieust�pi�amiejscawidocznej nerwowo�ci. - Jestem Francesca Colella - przedstawi�a si� i dopi�a g�rny guzikkurtki. A pani? - Felicia Schlesinger - odpar�a poruszonaFelicia. - Gdybymwiedzia�a, �e pani tu jest, oczywi�cie bym nieprzychodzi�a. Gdzie jest Gregor? - Zdaje si�, �e jeszcze �pi- powiedzia�a Francesca i w tej samej chwili u�wiadomi�a sobie, �e ta uwaga jeszcze wszystko pogorszy�a. - To znaczy. .. To nie tak,jak panimy�li. Gregor wszystko pani wyja�ni. Ale mo�ewejdziepani do �rodka? - Nie, nie, nie trzeba. Mo�e innymrazem! Felicia ju� zbiera�a si� do odej�cia, kiedy za Francesc� pojawi�si� Gropius w szlafroku. Francesca rzuci�a mu bezradne spojrzenie, jakby chcia�apowiedzie�:"przepraszam". - To ty, Felicio? - zapyta� Gropius, bo nic lepszego mu nieprzysz�odo g�owy. B�yskawicznie analizowa� w my�lach, jakie skutki mo�e mie�to nieoczekiwane spotkanie. -Jak widz�, nie spodziewa�e� si� mnie dzisiaj! - drwi�co skonstatowa�a Felicia. - Nie - odpowiedzia� Gropius i zak�opotany odchrz�kn��. - Ale,prosz�, wejd�! Powsta�a nowasytuacja. Felicia zwahaniem przyj�a zaproszenie, poniewa� za� s�dzi�a,�eprzy�apa�a Gropiusa na gor�cymuczynku, wchodz�c, powiedzia�a: - Nie jeste� mi d�u�ny �adnego rewan�u,Gregorze. - S�owa te zabrzmia�yjednak tak, jakby mia�a na my�li co� wr�cz przeciwnego. Kiedy Gropius wprowadza� Felici� do domu, us�ysza�, jak Francescawo�a spod drzwi: - Chyba lepiej ju� sobiep�jd�. Z�apiesz mniew hotelu! Gropius chcia� j� zatrzyma�, alekiedy podszed� do drzwi, Franceskiju�nie by�o. - Jaka�to wi�cpowsta�a nowa sytuacja? - zagadn�a zjadliwieFelicia. 225.  Gropius opowiedzia� jej o Rodriguezie i dziwnym spotkaniu z Francesc�. Stwierdzi�, �e jest coraz bardziej przekonany, �e za ca�ym tym galimatiasem w zwi�zku ze �mierci� Schlesingera kryje si� co� wi�cej, ni�tylko nieludzkie dzia�anie mafii handluj�cej narz�dami do przeszczep�w. �e by� mo�e Schlesinger nie zosta� zabity przy wsp�udziale Fichtego. Zejego�mier� mog�a mie�zupe�nie inne t�o. - I jaka by�a? -zapyta�a Felicia, wys�uchawszy go spokojnie. SpotkanieFranceskizdawa�o si� zajmowa� j� bardziej ni� sprawa zamordowaniam�a. Od kiedy dowiedzia�a si� o jego podw�jnym�yciu i romansiez m�od� Izraelitk�, stara�asi�wymaza� go z pami�ci. - Nic nieby�o! - zapewni� Gropius. -Pok�j Franceski w hotelu podczas jej nieobecno�ci zosta� przeszukany. Ba�a si�. - I wtym strachu przysz�a do ciebie i zapyta�a, czymo�e si� z tob�przespa�! -U mnie,Felicio. Umnie! To ogromna r�nica. -Te� mi wyt�umaczenie! - prychn�a Felicia, jakby chcia�apowiedzie�: "Kto w to uwierzy! ". Wko�cupowiedzia�a z wyra�n� drwin�: - Gdybymsi� tutaj przypadkiem dzi� niezjawi�a, nigdy bymsi�nie dowiedzia�a o tejhistorii. Tak, wy, m�czy�ni,wszyscy jeste�cie tacy sami! - Wsta�ai ju� wychodz�c, doda�a: - Mia�amnadziej�, �e ty jeste� inny, ale si� pomyli�am. Szkoda. Dzi�kuj�,samatrafi� do wyj�cia. Kiedy drzwi si� zamkn�y, Gropiuspoczu� si� tak, jakbydosta� w twarz. Sko�owany pociera� policzek. Felicia by�a kobiet� dumn�, kt�r� to cech�w�a�ciwie ceni� uprzedstawicielek p�ci pi�knej, ura�ona duma to jednakniebezpieczny jad. Wi�kszo�� zwi�zk�w rozpada si� w�a�nie z powoduura�onej dumy. Przypomnia� sobie pi�kne chwile, kt�re razem sp�dzili. Teraz jednaktarga�y nimsprzeczne uczucia. Czy zwi�zek z Felici� by� jedynie przelotnym romansem? Czyraczej dzisiejsze wydarzenia by�y sygna�em kryzysu,kt�ry kiedy� wkracza w ka�d� relacj� dwojgaos�b? Tak czy inaczej, czu�si� potraktowany przez Felici� niesprawiedliwie, a je�li czego� nie m�g�znie��, to w�a�nie niesprawiedliwo�ci. W przyp�ywie cynizmu u�miechn��si� dosiebie, przypomnia�o mu si� bowiemstare powiedzenie, �e kto maszcz�cie w kartach, ten nie ma szcz�ciaw mi�o�ci. Je�li chodzio mi�o��,to mia� w �yciu niewiele szcz�cia, przysz�a wi�c pora - pomy�la� - �ebyspr�bowa� szcz�cia w grze". 226 W jegosko�atanej g�owie my�l o Rodriguezie miesza�a si� ztym, coopowiedzia�amuo nim Francesca. Gropius nie wiedzia�, czy post�pujew�a�ciwie, mimoto postanowi� lubie�nego ksi�dzazmusi� do m�wienia. Z bytno�ci na polu golfowym zna� dyrektora hotelu "BayerischeHof", kt�rym by� niejaki BobKusch. Co prawdasi�nie przyja�nili, alespotykalisi� od czasu do czasu i m�wili sobie na ty,jak to jest przyj�teprzy golfie. Pro�b� o ustalenie sta�ego adresu Rodriguezajakipoda� przy rezerwacji, Bob zgodzi� si� spe�ni� bardzo niech�tnie, z zastrze�eniem, �e je�likto� si� o tym dowie, mo�e goto kosztowa�utrat� pracy. Gropiusprzysi�g� na wszystkie �wi�to�ci, �e b�dzie milcza�. Bob wprowadzi� danedolaptopa,kt�ry sta� na biurku w jego biurze. Bezs�owa odwr�ci� komputerw kierunku Gregora i Gropius zanotowa� na kartce: "Ramon Rodriguez, Carrer Caralt 17, Barcelona". Gropius uni�s� brwi i spojrza� zdumiony. - Pok�j- doda�Kuschmimochodem - op�acono zreszt� z firmowejkarty kredytowej. -Jak to? To tego Rodrigueza ju� tutajnie ma? Kusch obr�ci� laptop dosiebie i spojrzawszy na monitor, odpar�: - Ramon Rodriguez dzi� w nocy, o godzinie drugiej dziesi��, opu�ci� hotel. Jego rachunek uregulowano wa�n�kart� kredytow�. Nic wi�cejmnie nie interesuje. - Bob zacz�� Gropius zdenerwowany. Nie s�dzisz,�e to dziwne,kiedy go�� hotelowy wyje�d�a nagle w �rodku nocy? Kusch przybra� min� pokerzysty. -Wiesz, Gregor, du�y hotel przyjmujepod sw�j dach wielu dziwnychludzi. Wydarzenie tego rodzaju zaliczy�bym docodziennych i niespecjalnie zaskakuj�cych. Dziwne wydaje mi si� raczej to, �e ten ca�y Rodriguezupiera� si� przy rezerwacji pokoju numerdwie�cie trzydzie�ci jeden. Bopok�j ten nie zalicza si�akurat do najlepszych w tym hotelu, atak mi�dzynami, jest jednym z najgorszych, le�y bowiem mi�dzy pomieszczeniempokoj�wek i wind� towarow�, zwidokiem na podw�rze. Rzadko go wynajmujemy, zwykle kiedy hotel jest przepe�niony. Gregor analizowa� przezchwil� uzyskane informacje. - Czy masz jakie�wyja�nienie? zapyta�. Bob Kusch wzruszy� ramionami i si� roze�mia�. 227.  - Istnieje wiele powod�w, dla kt�rych go�� nalega na wynaj�cie konkretnego pokoju. Niekt�rzys� przes�dni i upieraj� si�przy okre�lonymci�gu cyfralbo ich sumie. Inni kojarz� z danym pokojem jakie� szczeg�lneprze�ycie,kt�re przywo�uje wspomnienia, a jeszcze inni po prostu chc� zaka�dym razem nocowa� w tym samym hotelu i tym samym pokoju. Alenie wiem,czy to ci� interesuje, Gregor. - Ale� tak - zapewni� Gropius. - Mo�esz sprawdzi� wkomputerze,czyten Rodriguez z Barcelony ju� kiedy� nocowa� w tym pokoju? - Oczywi�cie, nic �atwiejszego! - Kusch, co budzi�o podziw Gropiusa, swobodnie poruszaj�cy si� po zawi�o�ciachprogramu komputerowego, za pomoc� kilku klikni�� wywo�a� na monitorze list� wszystkich go�cihotelu, kt�rzy w ostatnim p�roczu mieszkali w pokoju numer 231. -Aleto zostanie mi�dzy nami! - powt�rzy� zastrze�enie wyra�one napocz�tku spotkania. Gropius podni�s� praw� d�o�. - S�owohonoru, Bob, mo�esz mi zaufa�! - przyrzek� iw napi�ciu �ledzi� dane przesuwaj�ce si� po monitorze przed jego oczami. - Stop! - Gropius nie wierzy� w�asnym oczom. Na monitorze pojawi�osi� nazwisko ShebyVadin. I nast�puj�ce dane: "Ulica Beit-Lechem,Tel Awiw-Jaffa,Izrael. Czas pobytu: 7 dni" - Co z tob�, Gregor? - Kusch zauwa�y�, �e Gropius w jednej chwilipoblad�. -�le si� czujesz? O cochodzi? - Ju� w porz�dku - wyj�ka� Gropius, ton jego g�osu zdradza� jednak a� nazbyt wyra�nie, �e nazwisko zauwa�one na li�ciego�ci zaskoczy�o go. -Znasz bli�ej t�dam�? - zagadn�� ostro�nie Kusch. - Nie, to znaczy tak. A w�a�ciwie nie. -Gropius wi� si� w zeznaniachjak z�odziej przy�apany na gor�cym uczynku. Z jego punktu widzeniasprawa Rodrigueza iludzi, kt�rzy za nim stali, osi�gn�a kolejny punktkulminacyjny. Nie mog�o by�przypadkiem, �epojawi�o si� tutaj nazwisko kochanki Schlesingera. Kusch wyj�� z barku butelk�, nala� koniaku do p�katych kieliszk�wi poda� jeden Gropiusowi. - To nie mojasprawastwierdzi�, kiedy Gregor opr�ni� kieliszekjednym haustem -ale nie wygl�dasz dobrze. Mo�e jednak mi powiesz,o co chodzi z t� dam�? - Tuwskaza�palcem na monitor. 228 Gropius wyj�� z kieszeni kartk�, nakt�rej przed chwil� zanotowa� adres Rodrigueza. Ze zmru�onymi oczyma dopisa� adres ShebyVadin. - Prosz�, nie miej mitego za z�e - powiedzia�, nie podnosz�c wzroku - ale to zbyt d�uga opowie��. I prawdopodobnie uzna�by�, �e zwariowa�em. -Jeszcze po jednym? - Kuschpodni�s� butelk�. Gropius przytakn��,po czymmilcz�co zapatrzy� si� w jaki� wyimaginowany punkt na przeciwleg�ej �cianie. Kusch ch�tnie wypytywa�by dalej, ale nie chcia� uchodzi�zaciekawskiego. Od czasu skandalu w klinice Gropius i tak ju� by� wystarczaj�co zgn�biony i prawie w og�le nie pokazywa� si� na polu golfowym. Up�yn�o kilka minut, a� Kusch zacz�� nie�wiadomieb�bni� palcamipo biurku. - Wybacz, Bob - odezwa� si� Gropius, kt�ry zrozumia� to jako wyrazzniecierpliwienia. - Wybacz, ale czy m�g�bym sobie obejrze� pok�j numerdwie�cie trzydzie�ci jeden? Kusch spojrza�na zegarek. - Zdaje si�, �e jeszcze nie jestposprz�tany. -Nie szkodzi! powiedzia� Gropius. Nawet dobrze. - W porz�dku. Chod�my tam zatem, Gregorze. Stan pokoju numer 231 rzeczywi�cie nie by� najlepszy i kiedy przyszli, Gropius zauwa�y� panuj�cy tam strasznyba�agan. Pokoj�wka,ciemnow�osa Portugalka,by�aw�a�nie zaj�ta�cieleniem ��ka. Carlo, elektryk,naprawia� co� przy telefonie. Kusch rzuci� elektrykowi pytaj�ce spojrzenie, na co ten o�wiadczy�, �ekierownik pi�tra zadzwoni�do niego, �e telefon jest uszkodzony. - Wymieni�! - warkn�� Bob Kusch oburzony. Carlo pokr�ci�g�ow�. - Niema potrzeby, panie dyrektorze. Uszkodzenie jestju� naprawione. Urwany drucik w s�uchawce. Ot�, moim zdaniem. - Nie pytampana o zdanie! - przerwa� mu dyrektor hotelu. Gropius poci�gn�� Kuscha za r�kaw marynarki, jakby chcia� go powstrzyma�, a zwracaj�c si� do elektryka, zapyta�: - Co chcia� pan powiedzie�? Carlo spojrza� nieufnie na Gropiusa, nast�pnie przeni�s� wzrok naKuscha, jakby chcia�si� upewni�, czy mu wolno. Poniewa� nie by�o sprzeciwu, stwierdzi�: 229.  - Moim zdaniem w tej s�uchawce by�a zamontowana pluskwa. Wiem,jak si� takie rzeczy robi. A przy demonta�u pods�uchu go�� uszkodzi� przew�d. Wka�dym razie inaczej nie potrafi� wyja�ni� takiego uszkodzenia. Teraz ju� wszystko w porz�dku, panie dyrektorze. Bob Kuschstara� si� ca�� sytuacj� zbagatelizowa� i powiedzia� doCarla: -Jest to jednaktylko przypuszczenie! Prosi�bym, �eby panby� ostro�niejszy z wyra�aniemtakich podejrze�. To luksusowy hotel, u nas takierzeczy si� nie zdarzaj�. Dzi�kuj�, mo�e pan odej��. Hotelowy elektryk mrukn�� co� niezrozumiale pod nosem, co zabrzmia�o jak "Akurat! ", wzi��walizk� znarz�dziami i wyszed�. Targany w�tpliwo�ciami, Gregoropar� si� o drzwi. Z wielkim trudem uda�omu si� skoncentrowa�. Jego m�zg, jak komputer,cho�niesko�czenie wolniej, analizowa� wszystkiemo�liwo�ci, jakie wynika�y z nowouzyskanych informacji. Najwidoczniej Schlesinger spotyka� si� z Sheb�przez tydzie� wMonachium. Oboje byli pod sta�� obserwacj�. Ich rozmowy musia�y by� dla pewnych ludzi tak wa�ne, �e zamontowali pods�uch w pokoju hotelowym Sheby. Bezw�tpienia Rodriguez nale�a� dotej grupy. Gropius nie potrafi� jednak wyja�ni�tego, �e urz�dzeniepods�uchowe pozostawa�ow pokoju ca�ymi miesi�cami i akurat teraz zosta�oprzez Rodrigueza usuni�te. - Nie traktuj tak serio tej historii z pluskw� - Kusch sprowadzi� Gropiusa do rzeczywisto�ci. - Carlo to majsterkowicz ido rana do wieczorazajmuje si� elektronicznymi zabawkami. M�wi�c w zaufaniu, jego podejrzenie o pods�uch to jeszcze nic. Od czasu, kiedy dwa lata temu mieli�mytutaj szczyt na temat gospodarki �wiatowej, i agenci CIA oraz innychs�u�b wywr�cili ca�y hoteldo g�ry nogami, Carlo w ka�dym wazonie widzi zapalnik czasowy, a w ka�dym telefonie pluskw�. Dzi�ki Bogu, jakdot�d, wszystko okazywa�o si� pomy�k�. Mam nadziej�, �e by�emci pomocny, Gregorze! Delikatnie, ale stanowczo, Kusch wypchn�� Gropiusa z pokoju. - O jeszczejedno chcia�em zapyta� - powiedzia� Gropius, kiedy zje�d�aliwind�. - System komputerowy hotelu zapami�tuje chybawszystkienumerytelefoniczne wybierane z telefon�wwewn�trznych? Odpowied�Kuscha by�a pe�na wahania, przeczuwa� on bowiem, �eGropius b�dzie chcia� pozna� numery, na kt�re w okre�lonym czasie dzwo230 niono z telefonu zainstalowanego w tym pokoju. - Pos�uchaj, Gregorze - powiedzia�,kiedy szli do jego biura. - Stawiasz mnie wbardzo niebezpiecznej sytuacji. Je�li kto�si� otym dowie. - Wiem- odpar�Gropius, kiedy Kusch zamkn�� za sob� drzwi biura. - Ale m�g�by� przecie� odpowiednio ustawi� komputer i na minut�wyj�� z pokoju. Nie b�dziesz mia� �adnego wp�ywu na to, cosi� wtedywydarzy. - Nie�le -wyrazi� swoje uznanie Kusch i wykona� kilka szybkichoperacji na komputerze. - Tw�j sprytny pomys� nie znajdzie, niestety, zastosowania - oznajmi�po chwili. -Rozmowy telefonicznes� rejestrowane tylko dodw�ch miesi�cy wstecz, a potem komputer usuwa je automatycznie. Sp�jrz, Gregorze! Gropius rzuci� okiem na monitor, gdzie wy�wietla� si� numer pokoju231 oraz nazwisko ShebaVadin. Poni�ej miga�napis: "Dane usuni�to". - Mamjeszcze ostatnie pytanie - powiedzia� Gropius rozczarowany. -Naprawd� ostatnie. Wspomina�e�, �e dzi�w nocy Rodriguez nie regulowa� rachunku za hotelosobi�cie. W takim razie kto go zap�aci�? Spojrzawszy namonitor, Kusch odpowiedzia�: - Zap�aconofirmow� kart� kredytow� wystawion� na IND SA. -IND? - zdziwi� si� Gropius. -Nigdy nie s�ysza�em.  ROZDZIA� 12 Lec�c samolotem do Tel Awiwu-Jaffy, Gropius mia� przed oczamiobraz Sheby Vadin. Co prawda nigdy jej nie widzia�, nie dysponowa�te� �adn� jej fotografi�, ale zapad�a mu w pami�� pewna ciemnookaIzraelitka, kt�r� widzia� kilka lat temu na kongresie w Tel Awiwie-Jaffie,na kt�rym by� razem z Veronique. Sheba, tego by�pewien, by�a w tej intrydze postaci� kluczow�. Wiedzia�a, w jaki spos�b Schlesinger zdoby�dziesi��milion�w euro. Ba! Zapewne wiedzia�a znacznie wi�cej. Musia�j� wi�c odnale��. Podr� wiosn�,kt�ra na wschodnich brzegach Morza �r�dziemnegogo�ci�a ju� od dawna, nie by�a dla niego przeszkod�. Wprost przeciwnie,Gropius liczy�, �e by� mo�e zdo�a uwolni� si� na kilka dni od frustracji,jaka si� w nim nagromadzi�a, a tak�e od strachu, kt�ry od miesi�cy stalemutowarzyszy�. Od czasu pechowego spotkania z Francesc� Felicia postanowi�ago ukara� lodowatym milczeniem, z kolei pi�knaW�oszka po incydencie w hotelu i spotkaniuz Felici� pospiesznie wyjecha�a. Po czterogodzinnym locie pod atramentowym niebemsamolot liniilotniczych EL AL wyl�dowa�a nalotniskuBen-Gurion. Ma�om�wny taks�wkarz w ci�gu dwudziestu minut zawi�z� Gropiusa na ulic� Hajarkon,gdzie znajdowa�a si� wi�kszo�� hoteli dzia�aj�cych wmie�cie. Gropius mia�zarezerwowany w hotelu "Da�Tel Aviv"pok�jz zapieraj�cym dech w piersiach widokiem na morze i wybrze�e, na kt�rym ju� zbierali si� pierwsi pla�owicze. Zapatrzony w dal, gdzie zaciera�a si� granica mi�dzy niebema morzem, zaci�gn�� si� g��boko ciep�ym, wiosennym powietrzem. Nast�pnego ranka wybra� si� na poszukiwanie Sheby Vadin. Ulica Beit-Lachem by�apo�o�ona w niezbyt eleganckiej dzielnicy. Uwag�zwraca�y wielkie dzwonki na�cianachposzczeg�lnych dom�w i tabliczkiz nazwiskami w�a�cicieli, kt�rych Gropius - ze wzgl�du na barier�j�zykow� - w wi�kszo�ci nawetnie potrafi� odczyta�. Brodaty m�odychasydw czarnej szacie i jarmu�ce zna� angielski,a cho� pocz�tkowo sprawia�wra�enie oboj�tnego i zamkni�tego, zaofiarowa� si� zaprowadzi� Gregora pod wskazany adres. Na trzecim pi�trze czynszowejkamienicychasyd zadzwoni� do �rodkowych drzwi, po czym po�egna� si� uprzejmym "Szalom". Drzwi otworzy�a kobieta w �rednim wieku, o d�ugich, ciemnych w�osachzwi�zanychw kok. Nieufnie, od st�p do czubka g�owy, zmierzy�aprzybysza wzrokiem. Dopiero kiedy Gropius wymieni� swoje nazwiskoi �aman�angielszczyzn� wyja�ni�, �e szuka Sheby Vadin, wyraztwarzykobiety sta� si� bardziej przyjazny. Zapyta�a: - Czy pan jestNiemcem? Wygl�da pan tak niemiecko. Ku swojemu zdumieniu Gropius zauwa�y�, �e kobieta m�wi po niemiecku. - Tak - odpowiedzia�i od razu zapyta�:- Pani m�wipo niemiecku? -M�j ojciec by� Niemcem - odpar�a kobieta z gorycz�w g�osie. - Alenie m�wmyo tym. Czy pan jest przyjacielem Schlesingera? Gropius si� przerazi�. Jak zareagowa�? " - Czy pani wie, �e Arno Schlesinger nie �yje? -Wiem- powiedzia�akobieta. - Alemo�e pan wejdzie? - Pani jest. - zapyta� Gropius, siadaj�c w skromnieumeblowanympokoju z kamienn� posadzk�. - .. . matk� Sheby - odpowiedzia�a kobieta i pokiwa�a g�ow�. - Czego pan chce od Sheby,panie. ? - Gropius! Nie wiem, czy jest pani wiadome, �e pani c�rka i Schlesinger. .. C�, mieliromans. - Zawszeby�am przeciwna temu zwi�zkowi! zapewni�a pani Vadinzirytowana. - Ale pannica nie b�dzie przecie� s�ucha�a matki. Od kiedyojciec Sheby nie�yje, robi, co jejsi� podoba. Ale sprawa sama si� przecie� rozwi�za�a. 232233.  - Sheba mieszka tutaj z pani�? - zasi�gn�� informacjiGropius. - Rzadko przyje�d�a do domu. Od czasu, kiedy si� dowiedzia�ao �mierci Schlesingera, jest bardzo rozkojarzona. Pocz�tkowo nosi�a si�nawet z my�l�, �ebyporzuci� sw�j zaw�d, bo dzie� w dzie� przypomina�jej o tym Schlesingerze. - Pani c�rka jest archeologiem? -Podobno nawet bardzo dobrym. W ka�dym razie by�a,dop�ki niespotka�a Schlesingera. Od tamtej porymia�a w g�owie tylko tego m�czyzn�. Gdyby mnie pan zapyta�, panie Gropius, to nie jest mijako� szczeg�lnie przykro, �e Schlesingernie �yje. - Panizna�aSchlesingera? -Nie, nigdy go nie widzia�am, chocia� rzekomo mia� si� �eni� z Sheb�. - Schlesinger mia�ju� �on�! -Wiem o tym, ale podobno chcia� si� rozwie��. Tak twierdzi�a Sheba. - A gdzie obecnie przebywa Sheba? -Gdzie� na pustyni pod Beer Szew�, ponad sto kilometr�w st�dnaporadnie,w jakim� obrzydliwym miejscu na skraju pustyni Negew. Alemiastoma wielk� histori�. Prowadz� tam wykopaliska razem z francuskimarcheologiem. Contreau, zdaje si�, �e tak brzmi jego nazwisko. - Mo�e Contenau,Pierre Contenau? -A tak, w�a�nie, tak si� nazywa. Pan gozna? - S�ysza�em o nim. Podobno odkry� miasto Izraelit�w maj�ce trzytysi�ce lat. - Nie wiem, jaki z tego po�ytek, ale Shebie sprawia przyjemno�� tobabranie si� w piasku. Nie narzekam, skoro jeszcze jejza to p�ac�. Czymw�a�ciwiesi� pan zajmuje, panie Gropius? Staraj�c si� umniejszy� swoje znaczenie, odpowiedzia�: - Dbam ozdrowie ludzi. -Aha, jest pan lekarzem? Z prawdziw� praktyk�? - Tak - odpar� Gropius zak�opotany. -A dlaczego pyta pan oSheb�, doktorze Gropius? Chyba nie jestchora? - Ale�sk�d! - Gropius stara� si� uspokoi� pe�n� temperamentu kobiet�. Jestem przyjacielemrodziny, a Schlesinger, umieraj�c, pozostawi�kilka nierozstrzygni�tychspraw, kt�re tylkopani c�rka mo�e pom�c miwyja�ni�. W �adnym razie nie powinno to pani niepokoi�. 234 Pani Vadin popatrzy�a sceptycznie. "Prawdopodobnie - pomy�la� Gropius- marny z ciebie aktor, marny k�amca, albo - co by�oby jeszczegorsze-jedno i drugie naraz". Czu� si� bardzoniezr�cznie. I W milczeniu, kt�re zapanowa�o na d�u�sz�chwil�, pani Vadin zada�a nagle pytanie: - I z tego powodu przylecia� panz Niemiec do Izraela? Gropius wzruszy�ramionami. Pani Vadin ci�gn�a zaciekawiona: - O co chodzi? Mo�e ja mog� panu w czym� pom�c, doktorze Gropius? - Nie, nie s�dz�! - zapewni� Gregor. -Chodzi o kwestie archeologiczne, o kt�rych Schlesinger przypuszczalnierozmawia� z Sheb�. - My�li pan o wykopaliskach pod Jerozolim�? -Tak, w�a�nie. Wtedyszczere oblicze kobiety gwa�townie si� zachmurzy�o. O�wiadczy�a: - Tak, w tym rzeczywi�cie nie mog� panupom�c. Przykromi. A teraz,panwybaczy. -Wsta�a, �eby odprowadzi� Gropiusa do wyj�cia. - M�wi�, �e tonie by� wypadek, to, co spotka�o Schlesingera, tylkozamach bombowy -rzuci� Gropius, kiedy ju� szli do drzwi. -Ludzie du�o gadaj� -orzek�a pani Vadin. - Przecie� pan wie, �e my,�ydzi,jeste�my wielkimi gaw�dziarzami. Wka�dym razie ja nic nie wiem. Gropius wskaza� na zdj�cie, kt�re sta�o wsrebrnej ramce na niewysokim kredensie. - Czy to pani c�rka, Sheba? -Tak - odpar�a pani Vadin, nie m�wi�c nic wi�cej. - Naprawd� bardzo �adna - stwierdzi� Gregor, i to wcaleniez czystejuprzejmo�ci. Sheba by�a pi�kna. Mia�ad�ugie czarne w�osyi ciemne oczy,a wydatnymko�ciom policzkowym zawdzi�cza�a egzotyczny urok, kt�ryby�dodatkowo wzmocniony przez znami� na policzku. Pogr��ony w zadumieGropiuspo�egna� si� zpani� Vadin. Znalaz�szy si� zn�w na ulicy, przespacerowa� si� do najbli�szego postoju taks�wekprzed jakim� hotelem, dwie przecznice dalej. S�o�ce przyjemnie �wieci�o mu w twarz i Gropiusodda� si� rozmy�laniom. Jego nieufno�� wobec matkiShebyby�a r�wnie du�a, jakpodejrzliwo��, kt�r� onaujawni�a w stosunku do niego. To oczywiste, �e wiedzia�a znaczniewi�cejna temat zwi�zku Sheby i Schlesingera, nawet je�li tego ostatniego nigdy 235.  nie spotka�a. I niew�tpliwie istnia� jaki� pow�d, dla kt�rego tak nagle przerwa�a rozmow�, kiedy zacz�� m�wi� o tajemniczym wypadku archeologa. W ka�dym razie Gropius uzyska� informacj�, gdziemo�eznale�� Sheb�,i postanowi� jeszcze tego samegodnia pojecha� do Beer Szewy. Whotelu wynaj�� bia�ego chryslera z klimatyzacj� i ruszy� na po�udnieautostrad� Al, ��cz�c�Tel Awiw-Jaff� z Jerozolim�,nast�pnie skr�ci� w A4w kierunku Gazy i po przejechaniu oko�o trzydziestu kilometr�w dotar� doszosy numer 40, kt�ra od tego miejsca prowadzi�a przez stepowy krajobraz,o�ywiony od czasu do czasu soczyst� zieleni� wi�kszego skupiska krzew�wi drzew. Dwadzie�cia kilometr�wprzed BeerSzew� krajobrazzmieni� si�wkrasow� pustyni� Negew,gdzie dominowa�y odcienie ochry i br�zu, a niewielkieurz�dzenia nawadniaj�ce zamienia�y skrawki piasku w rajski ogr�d. By�a �roda, dlatego ulice Beer Szewy wype�nia�y t�umy, tego dnia bowiem odbywa� si� tutaj, jak zawsze, targ Beduin�w, ha�a�liwe wydarzenie,kt�re przyci�ga�o ludzi z ca�ego Izraela. Na Starym Mie�cie,kt�re przedstu laty zaplanowali niemieccy in�ynierowie, przez cowygl�da�o jak szachownica poprzecinana prostymi ulicami, Gropius znalaz� pok�j w hoteliku o nazwie "Hanegev", nieopodal muzeum przy ulicy JomHa-Acmaut,ulokowanym w dawnym meczecie tureckim. Portier by� ukrai�skim �ydem o imieniuW�adimir i wcharakterystycznym dla siebie dialekcie, b�d�cym mieszanin� jidysz, rosyjskiego i angielskiego, ka�demu nowemu go�ciowi hotelowemu oznajmia�, �e w rodzinnym Sewastopolu by� dyrektorem teatru. Od tego pracownika hotelu,szczyc�cego si� akademickim wykszta�ceniem, Gropius si� dowiedzia�, �ePierre'a Contenau wraz z zespo�em mo�na znale�� kilka kilometr�w zap�nocnym kra�cem miasta, na wzg�rzu Tel Beer Szewa. Ale b�dzie tomo�liwe dopiero jutro. W�adimir spojrza� nazegarek i z uniesionym palcem wskazuj�cym o�wiadczy�, �e ze wzgl�du na ogromny upa� profesorwpo�udnie przerywa prac�. Nast�pnego ranka Gregor Gropius wsta� wcze�nie. Nie mia� z tym wi�kszego problemu, gdy� hotel by�pe�en ha�a�liwych go�ci,a mieszka�cymiasta zdawali si�by� na nogach ju� od �witu. �niadanie - wymagaj�ce zapomnieniao europejskich przyzwyczajeniachsk�ada�osi� g��wnie z kawa�k�w ryby, twarogu i ��tegosera. Wy�mieniciesmakowa� zato pszenny chleb. 236 U�ywaj�c mn�stwa s��w i zamaszystych gest�w, portier o teatralnejprzesz�o�ci opisa� drog� do Tel Beer Szewy, po�o�onej na wsch�d od szosy numer 60, biegn�cej w kierunku Hebronu. Kiedy Gropius dotar� narozleg�e wzg�rze, poprzecinane muramiobronnymi i suchymi meandramifos, i zaparkowa� samoch�d napolnejdrodze pe�nejpy�u, s�o�ce by�o jeszcze nisko, a d�ugie cienie b��dzi�y potereniewykopalisk. Tablica wskazywa�a na istnienie w pobli�u niewielkiego muzeum. Z drewnianej chaty, kt�ra pozornie bez powodu sta�a po�r�d tego krasowego krajobrazu, wyszed� z g�o�nym wo�aniem m�czyznaw tradycyjnym stroju palesty�skim. Kiedy si� zbli�y�, Gropius ujrza� �niad� twarz synapustyni, poro�ni�t� srebrnobia�� szczecin�. W lewej d�onistra�nik trzyma� strzelb� ze staromodnym zamkiem, przewidzian� raczejjako rekwizytni� bro�do strzelania. M�wi� jednak po angielsku i Gropius zdo�a�mu wyja�ni�,�e przyjecha� z Niemiec i szuka Sheby Vadin. Pro�bie o zaprowadzenie doniejstra�nik stanowczo odm�wi� i nalega�, �eby Gropius zaczeka� przy samochodzie, on za� zobaczy,co b�dzie mo�na zrobi�. Gro�nieprzy tym mierzy�do niego ze swojej strzelby. Chocia� by� dopiero wczesny ranek, powietrze nad ruinami mur�w,kt�reuda�osi� ods�oni� podczas prac wykopaliskowych,zacz�o migota�. Urz�dzenie zraszaj�ce wytwarza�o sztuczny deszcz, nape�niaj�c otoczeniezapachem wilgotnego py�u. Gropius patrzy� niecierpliwie na wsch�d,tam,gdzie palesty�ski stra�nik znikn��za wa�em ziemnym. Kiedy pokilkunastu minutach stra�nik w ko�cu si� pojawi�, ju�zdaleka zawo�a�, �e pani Vadin od dawna nie pracuje przy wykopaliskach, a pan Contenau nie chce, �ebymu przeszkadzano. K�tem okaGropius dostrzeg�, �e kto�ukryty wdrewnianej chacie obserwuje goprzez lornetk�. Gropius udawa�, �e nic nie zauwa�y�, nie chcia� si� tak�e zadowoli�informacj� uzyskan� od palesty�skiegostra�nika, zleci� mu wi�c zadanieprzekazania Contenau, �e profesor Gropius z Monachium chcia�by z nimporozmawia�. Palesty�czyk ponowniesi� oddali�, tym razem jednakposzed� w innym kierunku. Po kilku minutach w miejscu, gdzieznikn�� wartownik, pojawi�si�m�czyzna o europejskich rysach twarzy, kt�rego lniane ubranie khakii korkowy kapelusz sugerowa�y,�e jest to zapewne Pierre Contenau. 237.  -Witamy naTel Beer Szewa! - powiedzia�po francusku, na co Gropius odpowiedzia� w swoim j�zyku: - Dzi�kuj�, monsieur. Musz� przyzna�, �e trzebasi�wykaza� naprawd� wielk� si�� przekonywania, �eby pa�ski stra�nik zechcia� zapowiedzie�panu przybycie kogo� z zewn�trz. Contenau si� za�mia�. - Tak, Jussuf czasem troch� przesadza. Prosz� mi wybaczy� pytanie,musz� je jednak zada�. Czy jeste�my kolegami po fachu? - Nie - odpar� Gropius. - Jestem lekarzem, ale przybywamz powodujednego z pa�skich koleg�w! - Schlesingera? Nazwisko to wybrzmia�o w dr��cym od upa�u powietrzu jak jaki� z�owieszczy czar. Gropiusmia� wra�enie,�eContenauju�po�a�owa� tego, �etak spontanicznie wspomnia� zmar�ego archeologa. - Tak, Schlesingera - odpowiedzia� Gropius. - Pango zna�? Contenauotar� czo�or�kawem i na chwil� zamkn�� oczy. - Co to znaczy "zna�"? - odezwa� si�w ko�cu. -Obaj zajmowali�mysi� t� sam� dziedzin� nauki- archeologi� biblijn�. Byli�my raczej rywalami ni� przyjaci�mi. Nie wyklucza�oto jednakutrzymywania normalnychrelacji towarzyskich. Chyba pan to rozumie. - Ale�oczywi�cie! - zapewni� Gropius i mrugn�� porozumiewawczo. Tymczasem zbli�y� si�do nich Jussuf i przysiad� na piasku w cieniu chryslera. Oboj�tnie patrzy� w dal, zestrzelb� mi�dzy skrzy�owanyminogami. Gropius powa�nym tonem ci�gn��: - M�wi�, �eten wypadek samochodowySchlesingera to nie by�tak naprawd� wypadek. Contenau podszed� krokbli�ej i zapyta�: - Tylko co? -Napad,zamach, do��, �e czyje�celowe dzia�anie! - Kto tak m�wi? -Mi�dzy innymi pan, monsieur. Tak w ka�dym razietwierdzi doktorRauthmann z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Humboldta wBerlinie. -Takich jak Rauthmann okre�la si� w moim kraju dosadnyms�owemlaveuse, czyli, panwybaczy, szmata. Gropiusprzyjrza� si� Contenau, mru��c oczy. Po pierwsze, z powodu silnegos�o�ca,po drugie, aby da� rozm�wcy do zrozumienia, �e niekoniecznie ufa jego s�owom. Pochwili dr��y� dalej: 238 - Nic panzatem nie wie o zamachu na Schlesingera? Contenau z niesmakiem pokr�ci� g�ow�. - Czy potopan przyjecha�, monsieur Gropius, �eby si� czego� dowiedzie� o Schlesingerze? Schlesinger nie �yje. Niech pan zostawi gow spokoju. - W�a�ciwie sk�d pan wie, �e Schlesinger nie �yje? - Gropius spojrza� wyczekuj�co na Francuza. Ten ponownie otar� czo�o. Tym razem jednak nie z powodu upa�u, aleraczej ze zmieszania. Do�� zniecierpliwiony odpowiedzia�: - Od Sheby Vadin, zdaje si�. Tych dwoje zna�osi� oddawna. -Jej matka m�wi�a mi, �e spotkam tutaj Sheb�. Twierdzi�a, �e Shebapracuje z panem. - Ze mn�? - Contenau wygl�da� na oburzonego. -Niech panpos�ucha,monsieur, pa�skie wypytywanie powoli zaczyna dzia�a�mi na nerwy. Czuj� si� tutaj jak na przes�uchaniu. Co to w�a�ciwie maznaczy�? Niemia�em nic wsp�lnego ani ze Schlesingerem, ani z Sheb� Vadin. Zechcemi pan teraz wybaczy�! - Rzuci�Palesty�czykowi kilka s��w po arabsku,na cotamtenwsta� i pobieg� w kierunku chaty. - Naprawd� powinien pan zostawi� tow spokoju - doda� jeszczeContenau, odwracaj�c si�na chwil�. - Prosz� mi wierzy�, to si� mo�e dlapana �le sko�czy�. W tej sprawie by�o co� wyra�nie podejrzanego. Mimonat�oku takich my�li, po powrocie do hotelu Gropius po�o�y� si� do ��ka, �eby z�apa� kilka godzin snu. Obudzi� si�z wyschni�tym gard�em i przekonaniem, �eContenau musi mie� jaki� pow�d,�eby trzyma� Sheb� zdala od niego. Dr�czonypragnieniem, przyni�s� z restauracji butelk� md�ej niegazowanej wody"Eden", kt�r� z oporem wypi�. Beer Szewa, miasto licz�ce stotysi�cy mieszka�c�w pochodz�cychz r�nychkraj�w, na obcokrajowcu nierobi szczeg�lnie zach�caj�cego wra�enia. Zabytkowe centrumna po�udniu przypomina miejscamimiasteczka poszukiwaczy z�ota, jakie mo�na zobaczy� ju� tylko w westernach. Gropius by� zreszt�zbyt zaj�ty w�asnymiproblemami, �ebyuwzgl�dnia� w planie pobytu zwiedzanie miasta. Bardziej interesowa�ogoto, w jaki spos�b m�g�by odnale�� Sheb�. Poddaniesi� nie wchodzi�o w gr�. 239.  Gropius znalaz� sprzymierze�ca w osobie W�adimira, by�ego dyrektora teatru w Sewastopolu. Doprowadzi� starego portiera do�ez, recytuj�cmu kilka wers�w monologu Fausta w j�zyku Goethego: Z lodowych wi�z�w rzek� i strumykiO�ywczy, s�odki rozku� wiosny wzrok. Ziele� ju�stroi dolin stok,A siwy zamr�z wstecz ku szczytom dzikimW odwrocie starczy sw�j skierowa� wzrok. By� tozreszt� jedyny monolog, jaki zosta� mu w pami�ci z czas�w szko�y. Gropius poprosi� W�adimira o pomocw poszukiwaniu ShebyVadin,m�odej pani archeolog z Tel Awiwu-Jaffy, W�adimir za� by� niemal pewien, �e j� znajdzie, zna� bowiem wielu ludzi w Beer Szewie. Ju� jednaknast�pnego dnianadzieja Gropiusa znacznie si� zmniejszy�a, gdy W�adimir po rozleg�ych poszukiwaniach ustali�, �e archeolog otymnazwiskunigdy nie pracowa�a przy wykopaliskach na Tel Beer Szewa. Gropius ko�czy� w�a�nie posi�ek w restauracji na ko�cu ulicy, przykt�rej znajdowa�si�jego hotel,ogarni�ty bezradno�ci� irosn�cym z godziny na godzin� zoboj�tnieniem,kiedypodszed� do niegojaki� cz�owiek. Gropiusnatychmiast go rozpozna�, chocia� tym razem by�ubrany zupe�nie inaczej, bo wsp�cze�nie. By� to Jussuf, wartownik z Tel Beer Szewa. Uprzejmie zapyta�, czy mo�esi� dosi���, a Gropius wskaza� mukrzes�o. Niezwykled�ugo siedzieli w milczeniu naprzeciw siebie. Tylko od czasu do czasuJussuf spogl�da� �yczliwie na Gropiusa, a kiedy ich spojrzeniasi� spotyka�y, Palesty�czyk kiwa� g�ow�. Powt�rzy�o si�to kilkakrotnie, a�w ko�cu Jussuf odzyska� mow� i zauwa�y�: - Ch�odny wiecz�r, nie s�dzi pan? -O tak, ale ca�kiem przyjemny - odpowiedzia� Gropius. Ponownie nast�pi�o d�ugie milczenie, podczaskt�rego stra�nik wyci�ga� z kieszeni orzechy pistacjowe i pojedynczo kruszy� je mi�dzyz�bami. Gropius nie wiedzia�, jaksi� zachowa� - czy to spotkanie jest wynikiem przypadku, czy te� raczej Palesty�czyk madla niego jak�� informacj�. Problem rozwi�za� si� sam, kiedy Jussuf naglezapyta�: Przek�adFeliksa Konopki. 240 - Czego pan chce od pani Vadin? -Pan j�zna? - zapyta� Gropius podekscytowany. Palesty�czyk skrzywi� si� i nic nie odpowiedzia�. - Musz� z ni� porozmawia�- zacz�� Gropius. - Sheba Vadin przyja�ni�asi� z Arnem Schlesingerem, niemieckim archeologiem, kt�ry, niestety, zmar�. Jestem przyjacielem rodziny i chcia�bym si� dowiedzie� kilkurzeczy, kt�re mo�e mi wyja�ni� jedynie pani Vadin. - O tak, pan Schlesinger - westchn�� Jussuf,kiwaj�c g�ow�. Stopniowo Gropius zacz��odnosi� wra�enie, �e spotkanie to raczejnie jest przypadkowe, �e staremu Palesty�czykowi chodzi opieni�dze- chce, �eby mu zap�aci� za informacje. Z wewn�trznej kieszeni marynarki wyj�� banknot w kolorzelila warto�ci pi��dziesi�ciuszekli i dyskretniepoda� pod stolikiem. Z d�o�mi wspartymi na lasce Palesty�czyk �askawieobejrza� pieni�dz,skrzywi� si� z niesmakiem i jakby trafi� na gorzkie ziarno, wyplu� jedn�pistacj� na ziemi�. Jednocze�nie odwr�ci� si� od Gropiusa. - Dobrze, ile pan chce? -Gropius z trudemstara� si� ukry� zdenerwowanie. Ze wzrokiemskierowanym na przeciwleg�� stron� ulicy i oboj�tno�ci� patriarchy Palesty�czyk odpar�: - Dziesi�� tysi�cy. -Dziesi�� tysi�cy szekli! - Gropius przeliczy� w my�lach t� kwot�,uzyskuj�c r�wnowarto�� trzech tysi�cy euro. Suma ob��dna dla kogo�takiego jakJussuf. - A co otrzymam za te pieni�dze? -zapyta�. Palesty�czyk nachyli� si� nad stolikiem i powiedzia� przez z�by: - Wszystko, co wiem na temat pana Schlesingera i pani Vadin. A wiedza ta jest warta znacznie wi�cej ni� dziesi�� tysi�cy szekli. Niech mipanwierzy. Gropius roze�mia� si� sztucznie. - Niechpan pos�ucha, Jussuf. Wiem, �e ci dwoje mieli romans, mimo�eSchlesinger by� �onaty. - Nie o tym m�wi� - przerwa� mu Palesty�czyk. - Mam na my�liwykopaliska Schlesingera w Jerozolimie. Nie bez powodu pan Schlesingerwszystkim swoim pomocnikom i kopaczom p�aci� du�e pieni�dze, �ebytrzymali g�by na k��dk�. �wietnie wiedzia�,ile jego odkrycie jest wartedla pewnych ludzi. Nie jestpan zreszt� pierwsz� osob�,kt�rainteresuje 241.  si� pracami Schlesingera. Jaki� Hiszpan zaoferowa� Contenau znaczniewi�ksze pieni�dze ni� te, kt�rych ja chc� od pana. Ale Contenau wiedzia�tylko tyle, ile ja mu opowiedzia�em, ato, co najwa�niejsze, zatrzyma�emdla siebie. Teraz r�wnie� ja chc� kawa�ek tego tortu dla siebie! - Gniewnie stukn�� lask� w pod�og�. Gropius skin�� g�ow�. Nagle bowiem zrozumia�, dlaczego sprawaSchlesingera jest taka zagmatwana - bo krzy�uj� si� w niej tropy dw�chzbrodni. Gropius by� wci�� daleko od rozwi�zania ca�ej tej �amig��wki,ale w�a�niepoczu�, �e mo�e p�j�� now� drog�, kt�ra by� mo�e doprowadzi go w ko�cu do sukcesu. W u�amkusekundy nieufno��znikn�a z twarzy Gropiusa, ust�puj�cmiejsca uprzejmo�ci. -A wi�c dobrze - powiedzia�. -Po�owa sumy odrazu, a druga po�owa p�niej, je�li pa�skie informacje rzeczywi�cieb�d� zawiera�y co�nowego. Jussuf chwil�si� zastanawia�,po czymwyci�gn��otwart� d�o� przezst�. Gropius zrozumia� i przybi�. - Zdob�d� pieni�dze jutro rano. Palesty�czyk kiwn��g�ow�. - Ufam panu,panie Gropius. -Jak pan mnie znalaz�? Jussuf zmru�y� oczy, co utworzy�o na jego twarzy setki zmarszczek,i powiedzia�: - BeerSzewa nie jesttaka du�a, �eby nie mo�na by�o znale�� obcokrajowca. S� tutaj tylkocztery hotele. Pocz�tkowo s�dzi�em,�e taki elegancki Europejczyk, jak pan, wysi�dzie pod "Desert Inn". Ale potem zobaczy�em pa�skiego chryslera zaparkowanegoprzed"Hanegev",aW�adimirwiedzia�, gdzie pana znajd�. Palesty�czyk odm�wi� wyjawieniajakiejkolwiek z posiadanych informacji. R�wnie� o Shebie Vadin nic nie powiedzia�. Nalega�raczej nato, abyspotkali si� nast�pnego dnia w Jerozolimie, dok�d dotr� innymi drogami. - W po�udnie, czyli o godzinie dwunastej, na dworcu autobusowym,od frontu. I niech pan nie zapomni pieni�dzy, panieGropius! -ZanimJussuf uda� si� wkierunku Starego Miasta, mrukn�� jeszcze: - Niech panspokojniesiedzi. Nie by�oby dobrze, gdyby nas zobaczono razem. Panrozumie? 242 Gropius niczego ju�nie rozumia�. Bezradnie patrzy� na sw�j pusty talerz, na kt�rym w trakcie ich rozmowy przyniesiono smakowite "ofsumsum", czyli sma�onena oleju kawa�kikurczaka w sezamie. Dyskretnie przyjrza�si� ludziomsiedz�cym przy pozosta�ych stolikach. Czu� si�obserwowany, cho� nie by�o najmniejszego powodu do takiego podejrzenia. Pewne siebie zachowanie Palesty�czyka zbi�o go ztropu. Stra�nikz terenu wykopalisk nie by� niewykszta�cony i podobnie jakw wypadkuwszystkich mieszka�c�w Wschodu,nie�atwo by�o stwierdzi�, jakie naprawd�nastawienie ukrywa za mask� uprzejmo�ci. A je�li Jussuf wci�gago w zasadzk�? Idlaczego akurat do Jerozolimy? Miasta, wkt�rym odczas�w biblijnych �atwo si� ukry�? Jeszcze tego samego dnia Gropius uda� si� do Jerozolimy, oddalonej nieca�e dwie godziny jazdy samochodem na p�noc. Hotel "Kr�lDawid" przyulicy o tej samej nazwie emanowa�lekko dekadenckim urokiem typowymdla budowli z pocz�tku dwudziestego wieku. Gropius wynaj�� pok�j napi�tym pi�trze,z widokiem na park i star� Jerozolim�. �le spa�, nie wiedzia�bowiem, co go czeka, wci�� jednak �ywi� nadziej�, �e dowie si� czego� istotnego o Schlesingerze. Dlatego w bankuhotelowym podj��sum�, kt�ra mia�a otworzy� usta Jussufowi. Poniewa�nie orientowa� si� w charakterze ruchu drogowego w Jerozolimie, ju� nagodzin� przed um�wionym terminem spotkania z�apa� taks�wk� i kaza�si� zawie�� na dworzec autobusowy. Chocia� taks�wkarz, polski�yd, niepojecha� najkr�tsz� drog� - Gropius mia� wra�enie, �e tensam budynekwidzia� co najmniej dwukrotnie i tak dotarlipod dworzecp� godzinyza wcze�nie. Wypatruj�c Jussufa w�r�d ha�a�liwych handlarzy, ch�op�w i robotnik�w zJerozolimy Wschodniej oraz rodzin, kt�repodr�owa�y gdzie�z ca�ym dobytkiem, Gropius u�wiadomi� sobie,jak lekkomy�lnie si� zachowa�. R�k� mocno przyciska� do siebie pieni�dze schowane w dw�chkopertachw wewn�trznej kieszeni marynarki. Nie zna� nawet nazwiskaJussufa. Zapewne dalej rozwa�a�by te niejasne zagadnienia, gdyby naglenie zatrzyma� si� obok niegorozklekotany samoch�d. Na tylnym siedzeniusiedzia�Jussuf. Otworzy� drzwi i zaprosi� Gropiusa, �eby wsiad�. Jussuf odrazu przeszed� dorzeczy, pytaj�cbez ogr�dek: - Ma pan pieni�dze, panie Gropius? 243.  Wyci�gn�� nast�pnie otwart� d�o�. Gropius z wahaniempoda� jedn�z dw�ch kopert Palesty�czykowi, kt�ry w eleganckim ubraniu by� nie dopoznania. Jussuf da� znak kierowcy, na co ten ruszy�. Pojechali Jafo, ulic� Kr�la Jerzego V, na po�udnie, p�niej jednak Gropius straci� wszelk� orientacj�. - Dok�d jedziemy? - niepewnie zasi�gn�� informacji. Kierowca, r�wnie� Palesty�czyk, dzielnieprzedziera� si� przez miejski ruch uliczny. - Niech pan zaczeka! - odpowiedzia� Jussuf, przewracaj�c oczami. Przed nimi pojawi�y si�stare mury miasta. W miejscu, gdzie murzmieniakierunek i pod k�tem prostymskr�cana wsch�d, Jussuf da� kierowcy znak, �eby si� zatrzyma�. - Prosz� zamn�, panie Gropius - powiedzia�i swoj� lask� wskaza�na g�r� Syjon, na kt�rej wznosi�a si� wie�a,kopu�a �wi�tyni i klasztor. Nag�r� prowadzi�a w�ska �cie�ka. By�o po�udnie i wiosenne s�o�ce bezlito�nie pra�y�o z nieba. Gropius zrezygnowa� z zadawania pyta� upartemu Palesty�czykowi. "Niech si� dzieje, cochce" - pomy�la�. D�ugonie musia� jednak czeka�. Niebawem Jussuf opu�ci��cie�k� i przedar� si� przez zaro�la do skalistejokolicy. Gropiusszed� za nim. Jussuf zatrzyma�si� przed kamiennym murem, stukn�� lask� w skaliste pod�o�e, jakby chcia� oznaczy� teren, i oznajmi�: -W tymmiejscu pan Schlesinger prowadzi� ostatnie wykopaliska. By�em u niego nadzorc�. Zna�em tutaj ka�dy kamie�, nie by� mi obcy �adenwyst�p skalny, �adna formacja geologiczna. I tutaj si� to wydarzy�o. - Ten wypadek ze Schlesingerem? Jussuf zignorowa� pytanie Gropiusa i kontynuowa�: - Schlesinger uzyska� od Izraelskiego Departamentu do spraw Staro�ytno�ci pozwolenia na dwa projekty wykopaliskowe. Oficjalnie poszukiwa� fundament�w domu, w kt�rym mieszka�aMaria, posta� odgrywaj�cawielk� rol� w religii katolickiej. S�dz� jednak, �e kiedy rozpocz��prace, mia� ju� w g�owie co� zupe�nie innego. Schlesinger musia� znale��jak�� wskaz�wk�, kt�ra doprowadzi�a go do kopania akurat w tym miejscu! - Jussuf lask� narysowa� w powietrzu ko�o. Gropius dostrzeg� kolistywa� ziemny,kt�ry mia� �rednic� oko�odziesi�ciu metr�w. - Moi ludzie - ci�gn�� Jussuf- kopali cztery dni, kiedy na g��boko�ci dw�ch i p� metra natrafili na skrzyni� z wapienia, z grubsza ociosan�, 244 d�ugo�ci nieca�ego metra, i zamkni�t�kamienn� pokryw�. Pan Schlesingerpoleci� mi za pomoc� �omu podwa�y� t� pokryw�. Zawarto�� by�a do��rozczarowuj�ca, przynajmniej dla mnie: ludzkie ko�ci. C�, po ich z�o�eniuzdo�ali odtworzy� szkielet tegocz�owieka, aleszczeg�lnieciekawe tonieby�o. Ale dlapanaSchlesingera - wr�cz przeciwnie. Wygl�da� na bardzopodekscytowanego i poleci� kamienn� skrzyni� natychmiast z powrotemzamkn��. Ponadto musia�em swoich ludzi zwolni� z dniana dzie�. Wszyscydostali�my sowit� odpraw�. Mieli�my jednak zachowa�wszystko w sekrecie. Nast�pnego dniasprawy przybra�y dramatyczny obr�t. Gropius, nerwowo stukaj�c czubkiem buta w skaliste pod�o�e, powiedzia� cicho: - Niech pan opowiada dalej! -Nie zauwa�y�em wtedy, �e na przedniej �cianie kamiennej skrzyni by� wykuty napis. Alenawet gdybym zwr�ci� na niego uwag�, nic byto nie da�o, gdy�nie potrafi�em go przeczyta�. R�wnie� pan Schlesingernieby� pewien, czy dobrzeinterpretuje znaczenie znaleziska. Zasi�gn��porady eksperta od pisma, kt�ry stwierdzi�, �e chodzi o tekstnapisany poaramejsku. - I? Jak brzmia� napis? Jussuf podszed�bardzo bliskoGropiusa i cicho powiedzia�: - Jeszua, syn J�zefa,brat Jakuba. Kiedy to m�wi�, oczy mu b�yszcza�y. Gropius d�ugo patrzy� na Palesty�czyka. Nie�atwo by�o mu ogarn��znaczenie tre�ci tego napisu. Dopiero stopniowo, kiedy z mg�y spowijaj�cej t� histori� wy�oni�o si� wydarzenie, kt�re niweczy�o wszystkie dotychczasowe przekonania, u�wiadomi� sobie wag� znaleziska i rewolucyjny charakter inskrypcji. - Je�li dobrze panarozumiem- odezwa� si� Gropius- Schlesingerwierzy�, �e odnalaz� ko�ci Jezusa z Nazaretu. -On w to nie wierzy� - wtr�ci� Jussuf. On by�o tym przekonany. Pan Schlesinger robi� wszystko, �eby dowie�� swojej teorii. Musi pan zrozumie�, �e mia� wszystkich przeciwko sobie: archeolog�w,teolog�w, biblist�w. Archeolodzy uznali kamienn�skrzyni� zanieudolne fa�szerstwo,teolodzy twierdzili, �e szcz�tk�wJezusa z Nazaretu w og�le nie spos�bznale�� na tej ziemi, poniewa� Jezus wst�pi� do nieba, bibli�ci z kolei powiadali, �e w tamtych czasach imi� Jeszua czy Jezus wcale nie by�o rzad245.  kie, mog�o wi�c chodzi� o ko�ci jakiego� innego cz�owieka zmar�ego przed dwoma tysi�camilat. S�owaJussufa wzbudzi�y podziw Gropiusa. Jak na cz�owieka o jegopozycji, by� niezwykle wykszta�cony i potrafi� si� pos�ugiwa� wyszukanymj�zykiem. Gropius zw�tpi�,czy rzeczywi�cie jest to prosty syn pustyni,zajakiegochcia� uchodzi�. - A jak na to zareagowa� Schlesinger? - zapyta�Gropius. - Je�li chodzi o imi� Jezus, to pan Schlesinger twierdzi�, �e przecie�tylko niewielu mia�o ojca imieniem J�zef, a z nich prawdopodobnie tylkojeden mia� brata o imieniu Jakub. Oba teimiona s�wymienione wNowymTestamencie w powi�zaniu z Jezusem. Zarzutowi, �e jest to fa�szerstwo, panSchlesinger przeciwstawi� wyniki bada� naukowych, kt�re zleci� w Europie. Najwi�kszezastrze�enia mia�y oczywi�cie Ko�cio�y chrze�cija�skie, aler�wnie�islamscy duchowni, gdy� w obu wyznaniach Jezus wraz ze swoimcz�owieczym cia�em wst�pi� do nieba. Przykra sprawa, skoro nagle pojawi�y si� jego ko�ci! -Jussufu�miechn�� si�nie bez z�o�liwo�cii mrugn��porozumiewawczo. - Nast�pnego dnia- doda�- pan Schlesingerkaza�kamienn� skrzyni� z powrotem zakopa�, a miejsce wykopu przywr�ci�do poprzedniego stanu. Gropius nie wiedzia�, czy karkpoci mu si� pod wp�ywem po�udniowegoupa�u, czy te� w zwi�zku z opowie�ci� Palesty�czyka. Co by�o w odkryciu Schlesingera? Czy by�a to mrzonka, niepowa�na teoria, czy raczejnale�y powa�nie potraktowa� opowiadanieJussufa? Jussuf m�g�wieleopowiada�. By� mo�e by� on wybitnie utalentowanym gaw�dziarzem,przede wszystkim spodziewaj�c si� pieni�dzy, kt�reGropius mu obieca�. Z drugiejstrony,historia Jussufa dobrzepasowa�a do tego, coju� wiedzia�na temat Schlesingera. Po chwili zastanowienia stwierdzi� w formie pytania: - Pewnie przez t� swoj�teori� Schlesinger narobi� sobie kilku wrog�w? -Kilku? - rozbawi� si� Palesty�czyk. -Pan Schlesinger mia� wy��cznie wrog�w. Tychza�, kt�rzy niczego z�ego mu nie przypisywali, samog�osi� wrogami. Po swoimodkryciu by� skutecznie izolowany i ignorowany. W kr�gach archeolog�wkr��y�y nawet pog�oski,�e zwariowa�. Czasopisma naukowe i gazety, kt�re zawiadomi�o swoim odkryciu, nie wydrukowa�ynawet jednej linijki tekstu. To go urazi�o. Przy mnie powiedzia� 246 kiedy�: "Wszystkim im odp�ac�! ". Nie mia�em poj�cia, co pan Schlesingermia� na my�li, ale kiedy to m�wi�, wydawa�omi si�,jakby nagle by� kim�innym. Kiedypewnegoponiedzia�kowegoporanka dokona�em tutaj niespodziewanego odkrycia, jego szczery, mi�y charakter zmieni� si� naglewswoje przeciwie�stwo. Dla pana, panie Gropius, pewnie ka�dy kamie�wygl�datak samo jak inny, lecz dlamnie ka�dy kamie� ma twarz, inatychmiast zauwa�y�em obce twarze w tym miejscu. Zawiadomi�em panaSchlesingera oswoichpodejrzeniach i zwo�a�em ludzi. Trwa�o to nieca�ep� dnia i ponownie odkopali�my kamienn� skrzyni�. Kiedy otworzy�em, pokryw�, moje podejrzenia si� potwierdzi�y. Ko�ciznikn�y. - Czy Schlesinger mia� jakie� podejrzenia? Jussuf wzruszy� ramionami, poczym powiedzia�: -Jak ju� m�wi�em, wydarzenie to zmieni�o jego charakter. PanSchlesinger prawie nic nie m�wi�, a kiedyju� si� odezwa�, jego s�owa by�y z�ei nienawistne. - Ale to przecie� nie wszystko! - wtr�ci� Gropius. -Jak dosz�o doeksplozji? Palesty�czykna kr�tko zamkn�� oczy, jakby sobie przypomina� okre�lon� scen�. - Sta�o si� totak niespodziewanie igwa�townie -wyja�ni� - �e nachwil�straci�em przytomno�� i bezpo�rednio po tym zdarzeniu niczegoniepami�ta�em. Dopiero powoli, w ci�gu wielu tygodni, wraca�a mi pami��. - Niech pan m�wi! - ponagli�go Gropius, nerwy mia� ju� bowiemw strz�pach. -Co si� wtedy naprawd� wydarzy�o? - zapyta� dobitnie. Z wahaniem, niemal trwo�liwie, Jussufopisa� wydarzenia tamtego dnia. -Czeka�em na pana Schlesingerapod murami miasta, gdziezwykleparkowa� swojego jeepa. Chcia� tamtego ranka sfotografowa� inskrypcj� nakamiennej skrzyni. Wcze�nie rano jest najlepsze �wiat�o. S�o�ce by�o jeszcze nisko i wy��obienia rzuca�y wyra�ne cienie, mo�na wi�c by�o wyra�nieuchwyci� inskrypcj�. Zanim jednak pan Sch�esinger ustawi� aparat w wykopie, up�yn�� najlepszy momenti s�o�ce tymczasem zmieni�o po�o�eniena niesprzyjaj�ce. Pan Schlesinger kaza� mi wi�c przynie�� z samochodub�yszcz�c� foli� odbijaj�c� �wiat�o s�oneczne. Niepotrafi�em jednak znale��tej folii, cho� wyj��em z jeepa po�ow� �adunku. Tymczasem panSchlesinger zacz��si� niecierpliwi�. Wspi�� si� w�a�nie z dnawykopu i w�a�nie by�na g�rze,kiedy pot�naeksplozja wstrz�sn�a g�r� Syjon. Chocia� sta�em 247.  oddalony o blisko sto metr�w, my�la�em, �e huk rozerwie mi p�uca. Przedemn�wzbi�a si� pot�na chmura py�u. Nie wiedzia�em,co si� sta�o. Jakwe�nie pobieg�em wtamtym kierunku, wo�aj�c"panie Schlesinger! ", ale nicnie widzia�em przez ten py�. Kiedywreszcie py� osiad�, znalaz�em go, nawp� przysypanego piaskiem i od�amkami ska�. Nie by�o wida� zranie�. Dr�a�y mur�ce inogi. Dopiero kiedy usun��em kamienie i piasek, zobaczy�em ran� wokolicy brzucha. Jednocze�nie us�ysza�em syren� karetki pogotowia. Zabrano go do szpitala �w. Jana. Tam by�operowany. Jaki�od�amek pokiereszowa� panu Schlesingerowi w�trob�. Gropius dok�adnie obejrza� wa� ziemny, na kt�rym dosz�o dozamachu. Nic, ale to nic nie wskazywa�o, �e w tymmiejscuwybuch�a bomba,i gdyby Gropius naw�asne oczy nie widzia� ran Schlesingera, nie uwierzy�by w opowie�� Jussufa. - Niech pan mi powie, Jussuf- zacz�� Gropius zamy�lony -dlaczegoani pan, ani Schlesinger niezauwa�yli�cie, �e pod kamienn�skrzyni�jest ukryta bomba? Palesty�czyk zrobi� nieprzyjemn� min�. - Pani mi nie wierzy, panie Gropius? - Po czym gwa�towniewyj��zkieszeni kopert� z pieni�dzmi, kt�re otrzyma�od Gropiusa w samochodzie, rzuci� mu pod nogi i zacz�� zbiera�si� do odej�cia. Gropius z�apa� go za r�kaw i musia�u�y� ca�ejswojej umiej�tno�ciprzekonywania, �ebyPalesty�czyk si� uspokoi�i przyj��jego przeprosiny. - Dlaczego mia�bym pana ok�amywa�? - powiedzia�, wci�� obra�ony. - Co mia�bym ztego, �eby panu opowiada�jakie� historyjki? Albo mi panuwierzy, albo niech pan zapomni, �e si� spotkali�my, panie Gropius. Skarconyw ten spos�bGropius wola� ju� nie zadawa� �adnych pyta�. Dopiero po d�ugim milczeniuJussufodpowiedzia� na wcze�niejszepytanie Gregora. - Bombaby�a wkopana w ziemi�. Prawdopodobnie ukryto j� pod t�kamienn� skrzyni�, bo cho� wa�y�a oko�o stu kilogram�w, rozerwa�o j�na tysi�ce kawa�k�w! - A co wyzwoli�o wybuch? Jak pan s�dzi? Co ustali�a policja? Jussuf wetkn�� kopert� z pieni�dzmi, kt�r� przed chwil� rzuci� Gropiusowi pod nogi, z powrotem dokieszeni na piersi, i powiedzia�: - Wie pan, panie Gropius. W tym mie�cie cz�owiek uczy si� �y�po�r�dbomb. S� niemal czym� codziennym. Bomba, kt�ra nie spowodowa248 �a ofiar �miertelnych i nawet nie poczyni�a szk�d materialnych, nie budziniczyjego zainteresowania. Nie pami�tam, �ebychocia� jedna gazeta donosi�a o tym wydarzeniu. Jussuf d�uba� lask� w kamienistym pod�o�u, jakbyszuka�jaki� pozosta�o�ci. - Nic - odezwa� si�pochwili. - Zupe�nie nicnie pozosta�o po znalezisku, poza. - Poza? - Gropius spojrza� na Jussufa z oczekiwaniem. Palesty�czyk wyj�� z wewn�trznejkieszeni kilka zdj��. Nie by�y najlepszejjako�ci, ale wyra�nie mo�na by�o rozpozna� kamienn� skrzyni�z inskrypcj� wykut� na pod�u�nej �cianie. Na innejfotografii uchwyconoko�ci, w�r�dkt�rych by�a czaszka,ko�� udowa i kilka kr�g�w. - Mia�em jakie� przeczucie - powiedzia� Jussuf ir�kawem wytar� odciski palc�w nafotografiach. - Pan Schlesinger nie wiedzia�, �e zrobi�emtezdj�cia. Mo�e je pan sobiewzi��, je�li pan chce, panie Gropius. - Jakto? Schlesingernigdy tych fotografii nie widzia�? - Nigdy. Kiedy pan Schlesingera wypisano po operacji ze szpitala �w. Jana, wszystko potoczy�o si� bardzoszybko. Jedyne, czegochcia�, towyjecha� st�d, wr�ci� do Niemiec. Pani Vadin o wszystko zadba�a. Polecia�aznim do Niemiec. Nie mia�em nawetczasu, �eby si�po�egna� z panemSchlesingerem. Gropius sta� jak sparali�owany. Wpatrywa� si� wzdj�cia, czuj�c, jakw g�owie kot�uj� mu si� r�ne my�li. Bez w�tpieniaopowie�� Jussufa nieby�a wymys�em. Pasowa�a jak elementymozaiki do wszystkiego, czegoGropius ju� si� dowiedzia�na temat Schlesingera. Gropius nie wiedzia�, ile czasu oddawa� si� rozmy�laniom, w ko�cujednak Palesty�czyk sprowadzi� go do tera�niejszo�ci. -Wiem, �e to wszystkobrzmi do��fantastycznie, ale taka jestprawdai tak to prze�y�em. Kierowcaczeka. Je�li pan chce, odwioz� pana do hotelu. W samochodzie Gropius przekaza� Jussufowi drug� po�ow�um�wionej kwoty,tenza� wr�czy� mu siedem fotografii. -Kto dotychczas widzia� te zdj�cia? - zapyta� Gropius, kiedy kierowca zmierza� w kierunku ulicy Kr�la Dawida. - Nikt - zapewni� Jussuf. - Niewidzia�em powodu, �eby je komukolwiekpokazywa�, zapewne zreszt� i tak nikt by mi nie uwierzy�. Brzmia�o to przekonuj�co. 249.  - A pan? - zagadn�� Gregor ostro�nie. -Chodzi mio to, czy s�dzipan, �e w kamiennej skrzyni rzeczywi�cie by�y szcz�tki Jezusa z Nazaretu? Przecie� miejsce znaleziska znajduje si� spory kawa�ek drogi od Bazyliki Grobu �wi�tego. Po pomarszczonej twarzy Jussufa przemkn��chytryu�mieszek. - Pan Schlesinger d�ugoze mn� otym rozmawia�. Musz� przyzna�,�e pocz�tkowoby�emdo�� sceptyczny. Tak lekko powiedzia�: "To s� ko�ciJezusa z Nazaretu". Alekiedy rozwa�y� konsekwencje, to trzeba uzna�, �etwierdzenie to ma olbrzymieznaczenie dla chrze�cijan, �yd�w i muzu�man�w, dla wszystkich r�wnie du�e. - Pan nieodpowiedzia� na moje pytanie! -Pan Schlesinger zwyk� mawia�, �e to, jakoby Jezus by� pochowany wmiejscu, gdzie obecniestoiBazyliki Grobu �wi�tego, jest znacznie mniejprawdopodobne ni� to, �e jego gr�b le�y gdzie indziej. Pierwsz� Bazylik�Bo�ego Grobuwzniesiono bowiem dopiero trzysta lat po jego �mierci, poup�ywie kolejnych trzystu latzbudowano drugi ko�ci�, a tysi�clat p�niejtrzeci. Kt� b�dzie twierdzi�, �e zna prawdziwemiejsce! Pod koniec dziewi�tnastego wieku pojawi�y si� pierwszew�tpliwo�ci. Angielski genera�Gordon stwierdzi�, nie bez racji, �e grob�w nigdy nie budowano w obr�bie mur�w miasta. A przecie� Bazylika Grobu �wi�tego le�ywewn�trzstarych mur�w. Skalny gr�b po�o�ony nieco na zewn�trz, kt�ry odkry�genera�, chrze�cijanie anglika�scy dodzi� uwa�aj� za miejsce poch�wkuJezusa. Poniewa� jednak nie ma na to dowodu, pan Schlesinger szuka� dalej i znalaz� w ko�cu t�kamienn� skrzyni� z inskrypcj�. Pan Schlesingeruwa�a� za autentycznezar�wno skrzyni�, jak iko�ci,aby za� odpowiedzie�na pa�skie pytanie, panie Gropius - ja te� tak uwa�am. Jussuf kaza� kierowcy zatrzyma� si� przed podjazdem hotelu"Kr�lDawid". - Nie by�obydobrze, gdyby widziano nas razem - mrugn�� porozu miewawczo. - Przecie� mnie tutaj nikt nie zna! - zawo�a�Gropius oburzony. - Och, prosz� taknie m�wi�, panie Gropius. Ten kraj jest do�� ma�y,nawet je�li od czasu do czasuzadziwia ca�y �wiat. Obcemu nie jest tutaj�atwo pozostawa� niezauwa�onym. Gropiusnie wiedzia�, co my�le� o s�owach Jussufa, zanim jednakwysiad�, zada� jeszcze pytanie: 250 - Gdzie znajd� Sheb�Vadin? Stary Palesty�czyk si� skrzywi�. W ko�cu, �eby ju�pozby� si� Gropiusa, odpar�: - Pan Contenausurowo zabroni� mi ujawnia� jakiekolwiek informacje na temat pani Vadin, oboj�tnie, kto b�dzie o ni� pyta�. Pan rozumie,panie Gropius. - Contenau? - Gropius podni�s� g�os. -Ten Contenau zachowuje si�tak,jakby by�opiekunem prawnym Sheby! - Nieopiekunemprawnym! -Tylko kim? - spojrza� Jussufowi w oczy. -Aha, teraz rozumiem. Contenau zaj�� miejsce Schlesingera. Mam racj�? Jussuf przytakn��, niemal zawstydzony. - �yj�razem? -Tak, panie Gropius. - A jaki jest pow�d tej zabawy w chowanego? Jussuf zmieni� si� na twarzy. - Ju� i tak zadu�opanu zdradzi�em, panie Gropius! -Prosz�, niech pan wreszcie powie co� konkretnego! - zawo�a� Gropiuszniecierpliwiony. - C�, po tym, jak pan Schlesinger wyjecha� z Izraela, r�ni ludziestaralisi� nawi�za�kontakt z pani�Vadin. Najwidoczniejchcieli wydoby�od niej okre�lone informacje o pracach pana Schlesingera. Kiedy rozesz�asi� wie�� o �mierci pana Schlesingera, pani Vadin by�a regularnie �ledzona i zacz�a si� ba�. Pan Contenau zleci� mi w�wczas, �ebym chroni� pani� Vadinprzed niepo��danymi osobami. Niezbyt chwalebne zaj�cie dlaarcheologa, kt�ry odkry� szcz�tkiJezusa z Nazaretu. Nie s�dzi pan, panie Gropius? - Gdzie jest Sheba? - powt�rzy�Gregor swoje pytanie. -Jest tutaj, w Jerozolimie, razem z panemContenau. Pan Contenauma mieszkanie w dzielnicy Mea Szearim. O ile wiem, topani Vadin lecijutro doEuropy. - Wie pan, dok�d? -Zdaje si�, �e do W�och. Tak, do Turynu! Gropius otworzy� drzwi samochodu. - Dzi�kuj�, Jussuf1 - powiedzia�. - Bardzo mi pan pom�g�! I szybkimkrokiemposzed� w kierunku hotelu. 251.  Jeszcze tego samego popo�udnia Gregor Gropius zarezerwowa� lot z TelAwiwu-Jaffy do Rzymu i dalej do Turynu. Francesca by�a zaszokowana,kiedy zadzwoni� zhotelu w Jerozolimie i zapyta�, czy by�aby sk�onna goodebra� z lotniska Caselle nazajutrz o czternastej. - Powsta�azupe�nie nowa sytuacja - wyja�ni�kr�tko. Gropius nie nale�a� raczej do rannych ptaszk�w i zwykle potrzebowa�czasu, �eby po przebudzeniu doj�� do siebie, tegoranka jednak wsta�ju�o godzinie sz�stej, spakowa� rzeczy, kaza� sobie przynie�� do pokoju lekkie�niadanie, po czym wynaj�tym chryslerem pojecha� na lotnisko Ben-Gurion. Na miejscedotar� znacznieprzed czasem, odda� samoch�d i przeszed�odpraw�pasa�er�w. Teraz czeka� w napi�ciu na przybycie Sheby. Jego przewagapolega�a natym, �e Shebago nie zna�a, on za� przynajmniej widzia� jej fotografi� w domujejmatki w Tel Awiwie-Jaffie. Turyn,cel podr�y Sheby, sprowokowa� wumy�le Gropiusa najrozmaitsze spekulacje. Musia� si� dowiedzie�, czego pani archeolog szuka w Turynie. Ukryty w k�cie hali odlot�w, Gropius pi� kaw� z plastikowego kubka,nie spuszczaj�coka ze stanowiska, nad kt�rym pod�wietlana tablica zapowiada�a nagodzin� dziesi�t� trzydzie�ci rejs samolotu linii EL AL z TelAwiwu-Jaffy doRzymu. Poranekby� s�oneczny i obiecywa� przyjemny lotnad Morzem �r�dziemnym. To go uspokoi�o. "Czy�by Jussuf celowowprowadzi� mnie w b��d? "- pomy�la� Gropius,kiedy dwie minuty przed wpuszczaniem pasa�er�w na pok�ad samolotuSheby jeszcze nie by�o na lotnisku. Nerwowo chodzi� w t� i zpowrotem,gdyoto, dos�ownie w ostatniej minucie, pojawi� si� Pierre Contenau. Gropius musia� wyt�y� wzrok, poniewa� m�oda kobieta w towarzystwie Contenau wygl�da�a zupe�nie inaczej ni�Sheba, kt�r� zna�ze zdj�cia. Mia�a kr�tkieblond w�osy zalotnie uczesane na paziai by�a ubranaw eleganckie wdzianko. Z tejodleg�o�ci Gropius nie bardzo m�g� jednakstwierdzi�,czy jestto Sheba. "O co w tym wszystkim chodzi? "- przebieg�o mu przezmy�l. Melodyjny kobiecy g�os przekaza� pierwsz� zapowied� lotu samolotu linii EL ALdo Rzymu. Contenaupo�egna�si� zm�od� kobiet�czu�ymu�ciskiem,Gropius za� dostrzeg� jeszcze, �e wr�czy� jej br�zow� kopert�,kt�r� schowa�a pod wdzianko. Kobieta uda�a si� nast�pniedo bramki kontroli bezpiecze�stwa,a Contenaupo�piesznie skierowa�si�ku wyj�ciu. 252 Gropius rozwa�a�, jak si� zachowa�. Czy Jussuf chcia� gowprowadzi� w b��d? Intuicyjnie wyj��z kieszeni sw�jbilet lotniczy i podszed� dostanowiska, gdzie niedawno sam przechodzi� odpraw�. - Przepraszam - zagadn�� ciemnook� stewardes�. - Czy m�g�bymdosta� miejsce obok pani Vadin? Jeste�my starymi przyjaci�mi i spotkali�my si� tutaj przypadkiem. Stewardesa z uprzejmym u�miechemwzi�a biletGropiusa isprawdzi�a co� w komputerze. W ko�cu oznajmi�a: - Przykro mi, panie Gropius. Samolot jestpe�ny,ale mo�e uda si�panu ju� w maszynie zamieni� z kim�miejscami. Pani Vadin siedzi tylkoi dwa rz�dy przed panem. Gregor podzi�kowa�. Wiedzia� ju�, �e Sheba jest w samolocie. Nie wiedzia� jednak, jak powinien zareagowa�, gdyby obok Shebyby�o wolne miejsce.  ROZDZIA� 13 Tymczasem specjalna komisja monachijskiej policji kryminalnej pod kierownictwem Wolfa Ingrama nie pr�nowa�a. Przez Interpol prokurator Markus Renner wyda� mi�dzynarodowy nakaz aresztowania doktoraFichtego,kt�ry jeszcze kilka dni temu przebywa� w Monte Carlo. Kiedypolicja Monako przyby�a do jego apartamentu, okaza�o si�, �e doktor Fichte zd��y� znikn��. Jego samolot, dwusilnikowy Piper Seneca II, by� na lotnisku w Nizzy pod sta�� obserwacj�. �ledztwo prowadzone przez Federaln� S�u�b� Wywiadowcz� wci��koncentrowa�o si� na rozszyfrowaniu skr�tu"IND", awi�c na zadaniu,kt�re nabra�o szczeg�lnego znaczenia po rozpracowaniu szajki stoj�cej zaskandalem zwi�zanym z transplantacjami. Wszyscybowiem zgadzali si�co do tego, �e Fichte by� tylko jednym z trybik�w w ogromnej maszyniewykorzystuj�cej cierpienie maj�tnych ludzi i �e prawdopodobnie sprawama charakter rozwojowy, co powodowa�o, �e agenci pocili si� ze strachuw zwi�zku z ogromem czekaj�cej ich jeszcze pracy. Zar�wno dla Ulfa Petersa z Federalnej S�u�by Wywiadowczej,jaki dla Wolfa Ingrama z komisji specjalnej do sprawyzab�jstwa Schlesingera, by�o oczywiste, �e maj�do czynienia z gro�n� organizacj�, kt�ra dzia�agdzie� zukrycia, mo�e nawet spoza Europy. Szarfa z zagadkowym skr�tem "IND", zabrana przez Ingrama z wie�ca z�o�onego na grobie Thomasa Bertrama, operowanego wcze�niej przez 254 Fichtego, przez trzy dni zaprz�ta�a uwag� agent�w wywiadu,doprowadzaj�c ichw ko�cu doniewielkiej kwiaciarni, w kt�rej zleconowykonaniewie�ca z ostatnim po�egnaniem. W�a�cicielka, prosta i poczciwa kobieta,przypomnia�a sobie kr�pego, ciemnow�osegom�czyzn� w czarnym ubraniu,kt�ry za zam�wienie zap�aci� got�wk� i jeszcze zostawi� sutynapiwek. Informacja ta nie posun�a jednak �ledczych ani krok do przodu. R�wnie� analiza operacyjnasporz�dzona przezprofileraz Okr�gowegoUrz�du Kryminalnego nie wykaza�a �adnych powi�za� zpodobnymi zbrodniami z przesz�o�ci. Negatywny wynik przynios�o te� przeszukiwanie bazy VICLAS, w kt�rej s� zgromadzonedanetysi�cy przest�pc�w i seryjnych morderc�w. Wniosek, jaki m�g� przedstawi�profiler, nie brzmia� zbyt zach�caj�co: "Bior�c pod uwag� obecny stan �ledztwa, nale�y przyj��, �e mamy doczynienia z nowym typem przest�pstwa i kr�giem sprawc�w, kt�ry dot�djeszcze si� nie pojawia�". To, �e doktor Fichte i doktorPrasskov zostan� uj�ci, by�o - zdaniemagent�w -jedyniekwesti� czasu. Wolf Ingram nie mia� jednak z�udze�co do tego, �e za kilkoma odkrytymi �miertelnymi wypadkami stoi grupabezwzgl�dnych zbrodniarzy, kt�rzy maj� na celu co� zupe�nie innego, ni�mog�oby si� wydawa� napierwszy rzutoka. Nie mia� nato dowodu, alejego policyjny instynkt i wieloletnie do�wiadczenie w pracy w Departamencie Trzynastym - Departamencie dospraw Przest�pczo�ciZorganizowanej - podpowiada�y mu, �emotywu dzia�ania tych ludzi by� mo�etrzeba szuka� zupe�nie gdzie indziej. Alegdzie? Skoro do rozwi�zania sprawy nie przyczyni�o si� aniutworzenieo�mioosobowej komisji specjalnej, ani wymiana informacji z Okr�gowymUrz�demKryminalnym, ani wsparcie Federalnej S�u�by Wywiadowczej,Wolf Ingram liczy� ju� tylko na najpot�niejszego sprzymierze�ca wszystkich agent�w na �wiecie - na przypadek. Nie jest tajemnic�,i z pewno�ci�nie dyskredytuje to pracy policji, �e najbardziejperfidne i wyrafinowanezbrodnie, sprawy pozornie nie do rozwi�zania, znajduj� -cz�sto po latach- wyja�nienie w�a�nie dzi�ki przypadkowi. Nie by�o jednak przypadkiem uj�cie, jeszcze tego samego wieczoru,doktora Fichtego na lotnisku imienia Charles'a deGaulle'a w Pary�u. Fichtezarezerwowa� dla siebie i Veronique Gropius nocny lot do Miami, licz�c, �eukryje si� wStanach Zjednoczonych i unikniesprawy karnej. Nast�pnegoranka Fichte i jego kochanka stan�li przed s�dzi� paryskiegos�du. 255.  Tego samego dnia ukaza� si� "Bild" z nag��wkiem: KOLEJNE MORDERSTWO PO TRANSPLANTACJIW KLINICE Czterdziestodwuletniamieszkanka Berlina umiera kilka godzinpo udanej operacji przeszczepienia p�uca. Podczas lotu zTel Awiwu-Jaffy do Rzymu Gropiusnie spuszcza� oka z Sheby Vadin. By� pewien,�e Sheba naprowadzi go na jaki� nowy trop. Mimolicznych w�tpliwo�ci, jakie targa�y nim na wspomnienieopowie�ci Jussufa,historia ta mocno mu ci��y�a. Ju� samo przypuszczenie, �e odkrycie Schlesingera mog�oby odpowiada� rzeczywisto�ci,by�o niepokoj�ce. Zauwa�y�,�e dr�� mu d�onie,kiedy z wewn�trznej kieszeni marynarki dyskretnie wyjmowa� zdj�cia, �eby ponownie dok�adnie je obejrze�. Czemu nie za��da�odJussufa negatywu? Jako�� fotografii nie by�aprzecie� najlepsza. My�l taprzysz�a mu jednak do g�owytu� przed l�dowaniem w Rzymie. Przezgodzin�, jaka pozosta�a do startusamolotu z Rzymu doTurynu,Gropius �ledzi� Sheb� z bezpiecznej odleg�o�ci. Stara� si�, �eby nie czu�asi� obserwowana, nie wiedzia� przecie�, czy jednak go nie widzia�a, kiedyodwiedza� wzg�rze Tel Beer Szewa. W Turynie przed budynkiem lotniska przy swojej szarej furgonetceczeka�a Francesca. -Nie s�dzi�am, �e tak szybko zn�w si� zobaczymy! - zawo�a�a i rzuci�asi� Gregorowi naszyj�. - Szczerze m�wi�c, ja te� si� tegonie spodziewa�em - odpar� Gropius, korzystaj�c jednocze�nie z okazji, �eby obserwowa� Sheb� ponadramieniem Franceski. Telefonicznie wyja�ni� jej wcze�niej, w czym rzecz: �e Sheba by�a kochank� Schlesingera, �e zna tajemnic�, kt�ra uczyni�a zeSchlesingera bogacza,i �e terazprawdopodobnie zmierzado tego, �ebyswoj� wiedz� zamieni� na pieni�dze. To, �e chodzio sensacyjne odkrycie Schlesingera w Jerozolimie, Gropius na razie przemilcza�, wiedzia� jednak, �e b�dzie musia� jak najszybciejwtajemniczy� Francesk� w ten sekret. - Spr�buj dyskretnie si� odwr�ci� - powiedzia� Gropius, uwalniaj�c si�z mocnychobj�� Francesci. - Tamta kobieta w ciemnym ubraniu i z kr�tkimi blond w�osami to w�a�nie Sheba Vadin. Nie mo�emy jej spu�ci� z oka. 256 Francesca zmierzy�a Sheb�dumnym spojrzeniem, charakterystycznymdla kobiet, kt�re ka�d� przedstawicielk� p�ci pi�knej traktuj� jak potencjaln� rywalk�. Nast�pnie wzi�a Gropiusa pod r�k� i poci�gn�a w kierunku samochodu. W lusterku wstecznym obserwowa�a, jak Sheba Vadinwsiada dotaks�wki. Uruchomi�asilnik i pojecha�a za ni�. Jak by�o do przewidzenia, taks�wka pojecha�aautostrad� na po�udnie. Na Via Cigna zrobi� si� korek i kilka razy niemal stracili taks�wk� z oczu,jednak dzi�ki do�wiadczeniu i pewnej wrodzonej dozie bezczelno�ci Francesca potrafi�a za ka�dymrazem dogoni� obserwowany samoch�d. Przy dworcu taks�wka skr�ci�aw Via Cernaiai zatrzyma�a si�przedhotelem "Diplomatic", licz�cym pi�� pi�ter gmachu z arkadami przy wej�ciu. Francesca zaparkowa�a po drugiej stronie ulicy. Razem obserwowali,jakSheba Vadinwchodzi do hotelu. - Dobrze, zaczekaj tutaj namnie - zarz�dzi�a Francescai zanim Gregor zd��y� co� powiedzie�, wysiad�a z samochodui znikn�a w hotelu. Kiedy po dwudziestu minutach wr�ci�a, Gropius spojrza� na ni�z lekkim wyrzutem. Francesca bez s�owa usiad�aza kierownic� i poda�a Gregorowi kartk� znotesu. Zdziwiony, przeczyta� znajduj�c� si� tamnotatk�. Na kartce by�o napisane: Vadin hotel"Diphmafic" pok�j numer 303 rezerwacja na trzydni -godzina 16. 30 spotkanie z pani� Selvini zinstytutu de Luki. - Sk�d to wszystko wiesz? - zapyta� Gropius, nie wierz�c w�asnymoczom. Francesca tylko mrugn�a porozumiewawczo. To swobodne zachowanie wyda�o si� Gropiusowi komiczne,ale jednocze�nie zbawienne, obojesi�wi�c roze�miali. - Sk�d to wszystko wiesz? - powt�rzy� Gropius. Francesca wzruszy�a ramionami. - Zapominasz, �e m�j zaw�d wymaga od czasu doczasu poruszaniasi� na granicy prawa. Kiedy dowiedzia�am si�, wkt�rym pokoju zamieszka�a Sheba, pods�ucha�am poddrzwiami rozmow� przez telefon. - W�a�nie tego si� spodziewa�em - powiedzia� Gropius do siebie. -Co prosz�? - zdziwi�a si� Francesca. Gropius si�u�miechn��. 257.  -To znaczy, spodziewa�em si�, �e Sheba skontaktuje si� z instytutemde Luki. Musimy si�dowiedzie�, czego onatam chce! - Hm. - Francesca trzyma�a kierownic� i patrzy�a przed siebienaulic�. -Sprawa jest chyba troch� ryzykowna - stwierdzi�a. - Ale przy odrobienie szcz�cia mo�e si� nam uda�. Podobnie jak podczas swojego pierwszego pobytu w Turynie, Gropius nocowa� w hotelu "Le Meridien Lingotto". Zatrzymaniesi� w tym samymhotelu, w kt�rym zamieszka�a Sheba, uzna� za zbyt bezczelne. Oko�o godziny szesnastej uda� si�taks�wk� na Corso Belgio do kawiarni "Amoretti", po�o�onej nieopodal mostu nad Padem, tak jak mu to poradzi�aFrancesca. Kilka minut p�niej, w niewielkiej odleg�o�ci, bo na przeciwleg�ymbrzegu rzeki, Francesca Colella skr�ci�a swoj�furgonetk� w Via Chierii zatrzyma�a si� przed dwupi�trow� will�, nad kt�rej wej�ciem wci�� l�ni�a tabliczka z napisem "Institute Prof. Luciano deLuca". Francesca wysiad�a ispacerowa�a przed wej�ciem. Ubrana by�a w staromodny kostiumik, kt�ry j� postarza� o kilka lat i zmieni�a okulary bezoprawekna takie z ciemn� rogow� oprawk�, kt�reprzydawa�y jej niejakiej surowo�ci i powagi. Nie czeka�ad�ugo na przyjazd ShebyVadin taks�wk�. - Pani Vadin? - Francesca podesz�a do niejz u�miechem. M�wi�apo angielsku. - Tak - odpar�a Shebaniepewnie. -Mojenazwisko Selvini! - Francesca wyci�gn�a r�k�. -Zapomnia�am pani powiedzie� przez telefon, �eby�my raczej nierozmawia�y w instytucie. Tutaj zaraz jest kawiarenka. Tam nikt nie b�dzie nam przeszkadza�. Niema pani nic przeciwko temu? Sheba Vadinzawaha�a si� iFrancesca ju� si� zastanawia�a, czy niezrobi�a jakiego� fa�szywego ruchu albo czy prawdziwa paniSelvini nie mazupe�nie innegog�osu. "Czemu Sheba robi takie ceregiele? " Wreszcie, po d�u�szej chwili, kt�ra Francesce zdawa�a si� wieczno�ci�, Sheba odpowiedzia�a: - Dobrze,skoro pani tak uwa�a, paniSelvini. Jad�c samochodem w d� Corso Chieri, Francesca spojrza�a z boku naSheb� i pomy�la�a: "Niezwykle �adna dziewczyna! ". Sheba patrzy�a prosto 258 przed siebie na ulic�, nie by� to jednak skutek zak�opotania, zreszt� zupe�nie zrozumia�ego w tej sytuacji, ale dow�d na to, �e jej umys� pracujeteraz na najwy�szych obrotach. Po kilku minutach jazdy w milczeniu Francesca iSheba dotar�y dolokaluprzy Corso Belgio, kt�ryo tej porze przewa�nie okupowa�a m�odzie�. Gropiusju� wcze�niej zaj�� tam miejsce w k�cie siedzia� twarz�do �ciany, pogr��ony w lekturze "Corriere delia Sera". Francesca umiej�tniepodprowadzi�a Sheb� Vadin do s�siedniego stolika i zam�wi�a dwiekawy z mlekiem. - Pije pani latte? - zapyta�adla porz�dku. Sheba przytakn�a. Poniewa� wci�� nie rozpocz�a si� rozmowa, Francesca zagai�aostro�nie: - Pani zna�a Arna Schlesingera? Ledwiepad�o to pytanie, a ju� Francesce nasz�y w�tpliwo�ci, czy w tenspos�b si� nie zdradzi�a. Sheba odpowiedzia�a: - Tak, chyba mo�na tak powiedzie�. Mieli�my si� pobra�. Francescaodegra�a zdumienie. - Tym bardziej jego �mier� musia�a pani� wstrz�sn��. -Wola�abym o tym nie rozmawia�! - Rozumiem- Francesca si� zamy�li�a. - Czy wie pani o tym, �eprofesor de Luca tak�e nie zmar� �mierci� naturaln�? - Tak,s�ysza�am. Ale czy nie m�wi�a miju� pani o tymprzeztelefon? "Tylko spokojnie" -pomy�la�a Francesca. I szybko odpowiedzia�a: - Mo�liwe, teraz sobie przypominam. Widzi pani, wszyscy jeste�mytacy rozkojarzeni, od kiedy Luciano de Luca odszed�. - Po kr�tkim zastanowieniu i u�wiadomieniu sobie,�e takie sformu�owaniemog�oby dotyczy� ka�dego, doda�a:Bywa� czasem tyranem, ale mimo to kochali�my go wszyscy jak ojca. By� wielkim naukowcem. Aleczym mog� panis�u�y�, pani Vadin? Jakby chcia�asi� ogrza�, Shebaobj�a d�o�mismuk�� szklank�z kaw�. Nast�pnie nachyli�a si� nad stolikiem i powiedzia�a cicho: - Chodzi o pr�bk�, kt�rej analiz� Arno Schlesinger zleci� profesorowi de Luce. Zak�adam,�e wie pani o tym. Wyniki badania DNAw pewnych okoliczno�ciach mog� mie� ogromne znaczenie. Schlesin259.  ger zap�aci� ju� zaliczk� w wysoko�ci dwudziestu tysi�cy euro. Wskutekokoliczno�ci, kt�rych nie musz� chyba opisywa�, nie dosz�o do przekazania materia�u. Kr�tko m�wi�c, jestem upowa�niona i mam przysobie pozosta�e dwadzie�cia tysi�cy euro, aby odebra� przedmiot poddany analizie. S�owa Sheby zdenerwowa�y Francesc�. Nerwowo spojrza�a w kierunku Gropiusa, kt�ry siedzia� plecami do niej przy s�siednim stoliku. Dostrzeg�a, �e gazeta w jego r�kach dr�y jak �d�b�o trawy na wiosennymwietrze, z czego wywnioskowa�a, �e Gregor zrozumia� ka�de s�owo. Jednocze�nie uzmys�owi�a sobie, �epodesz�a do tegospotkaniazbyt naiwnie. Jak, na lito�� bosk�, powinna teraz zareagowa�? Jakwyci�gn�� od Sheby tajemnic� pr�bki, �eby samej si� nie zdradzi�? ". G�os Sheby zabrzmia� nagle inaczej. Ch�odno, niemal profesjonalnie o�wiadczy�a: - Wiem, �e nie nosi pani tej pr�bki przy sobie, ale by� mo�e mog�yby�my uzgodni�jaki� termin przekazania. Niewiele brakowa�o,�eby Francesca wybuchn�a g�o�nym �miechem,przypomnia�a sobie bowiem swoje pierwsze spotkanie z Gropiusem w Berlinie, gdy profesor stara� si� dowiedzie� czego� o zawarto�ci stalowej kasety, kt�r� transportowa�a w walizeczce. Zar�wnojednak wtedy, jak i teraz,nie mia�a poj�cia,o co chodzi. - Tak, oczywi�cie - odpar�aFrancesca. - Proponuj� jutro w tym samym miejscu o tej samej godzinie, o ile to paniodpowiada! - Zgoda. Otrzyma pani wtedy ode mnie dwadzie�ciatysi�cy eurow got�wce. Atmosfera profesjonalizmu, wjaki ej przebieg�a rozmowa, przerazi�aFrancesc�. Z ka�dymwypowiedzianym zdaniem ros�a bowiem jej obawa,czy i jak zdo�a si� wypl�ta� z tej sytuacji. Na domiar wszystkiego Shebazapyta�a: - Atak przy okazji, zna�a pani Arna Schlesingera? S�ysz�c to,Francesca poczu�a, jak krew uderzy�a jej do g�owy. "Czy�by Sheba nabra�a podejrze�? Czy to pytanie by�o pu�apk�? Je�li odpowieprzecz�co, a Sheba wie, �e Schlesinger spotka� Selvini, to si� zdradzi. Je�lijednak odpowie twierdz�co,musi si�liczy� z tym, �e Sheba zacznie j� wypytywa� o Schlesingera". W akcie rozpaczy Francesca postawi�a wszystkonajedn�kart� i odpowiedzia�a: 260 - Niestety, nie. Profesor de Lucai Arno Schlesinger zawsze osobi�cie za�atwiali sprawy mi�dzy sob�. Nie pami�tam, �ebym kiedykolwiekgospotka�a, cho� przecie� by� u nas winstytucie raz czy dwa razy. - Toby� cudowny cz�owiek - rozmarzy�a si� Sheba, patrz�c wsufit,jakby chcia�a powstrzyma� �zy. - By� moim nauczycielemi zakocha�amsi� wnim od razu przy pierwszym spotkaniu. - Przepraszam, �e pytam, ale czy pan Schlesinger nieby� ju� �onaty? Przypominam sobie, �e deLucakiedy� co� o tym napomkn��. - �y� w separacji. Jego�ona nie mia�a zrozumienia dla niego i jegopracy. W ci�gu ostatniegoroku �ycia sp�dzi� wi�cej czasu ze mn� ni�z �on�. Nie, kocha� tylko mnie! Mnie! - Pani jest archeologiem, pani Vadin? -Archeologiem biblijnym. - To interesuj�ca dziedzina. A czego spodziewa si� pani poanalizietamtejpr�bki, je�liwolnospyta�? Wydawa�osi�, �e Sheba czujesi� zap�dzona w kozi r�g. �eby zyska�na czasie, upi�a �yk kawy i nie patrz�c na rozm�wczyni�, odpar�a: -To skomplikowana historia, kt�ra jeszcze wymaga dok�adniejszychpracbadawczych. D�ugo by opowiada�. A niechc� pani zanudzi�. - Ale� nienudzimnie pani. Zawsze mnie interesowa�o, jak r�nedziedziny wiedzy wzajemnie si� uzupe�niaj�. Sheba uprzejmie spojrza�a na zegarek, jakby nagle bardzo si� dok�d��pieszy�a. - A zatem do jutra, o tejsamej porze! - Wsta�ai wysz�a zkawiarni. Gropius opu�ci� gazet� i si� odwr�ci�. - Dobrarobota, Francescoorzek�, mrugaj�c porozumiewawczo. Mampewien plan. Znasz ju�spos�b m�wienia ShebyVadin. Zadzwo� do paniSelvini winstytucie de Luki, przedstaw si� jako Sheba Vadin i powiedz, �e, niestety,si� sp�ni�a� i czy mog�aby� zajrze�do nich jutrooko�o godziny jedenastej. Nie zapomnij doda�, �e przyniesieszzaleg�e dwadzie�ciatysi�cy euro. Francesca powt�rzy�a to, co ma powiedzie�,wyj�a z kieszeni telefonkom�rkowy i wysz�a na zewn�trz. Po powrocie oznajmi�a: - Wszystko wporz�dku. Jutro o jedenastej nast�piprzekazanie pr�bki. Pod warunkiem, �e masz got�wk�. -Toju� zostaw mnie powiedzia� Gropiusi niemal nie�mia�o zapyta�: - Czy ma pani jakie� plany na dzi� wiecz�r? 261.  Po sutym obiedzie w hotelowej restauracji, podczas kt�rego �wiadomie gaw�dzili o sprawach nieistotnych, Gregor nagle spowa�nia�. Francesca oczywi�cie zauwa�y�a, �e Gropiusowi co�le�y na sercu, wola�a jednakmilcze�. Troch� pozna�a ju� Gregora i wiedzia�a, �e otworzy si�przed ni� wtedy,kiedy uzna to za stosowne. Dziwi�o j� tylko jedno - �ewci�� jej nie zreferowa� swojejpodr�y do Izraela. Wtedy Gropius powiedzia�: - Chod�, p�jdziemy do mojego pokoju. W lod�wce stoi butelka Brunello di Montalcino. Musz� z tob� porozmawia�. Jej pierwsza my�l dotyczy�a bielizny, kt�r� za�o�y�a, zw�aszcza za�tego, czy b�dzieodpowiednia na t� sytuacj�. Francesca mia�a na sobieczarne koronki La Perl�, kt�rych zakupznacznie przekracza� jej mo�liwo�ci finansowe. Po wypadku i �mierci m�a odnotowa�a wtymzakresiezaleg�o�ci, kt�re jaknajpr�dzej nale�a�o nadrobi�! Kiedy weszli do pokoju, Francesca obj�a Gregora za szyj� i zapyta�a: - Czypani Schlesingerju� ci wybaczy�a nasz� wsp�ln�noc? Gregor wydawa� si� zirytowany. - Wiesz doskonale,�e nie by�o nic do wybaczania! -W�a�nie o to mi chodzi! Wybaczy�aczynie? Gregor pokr�ci� g�ow�. - Od tamtej pory nie rozmawiali�my. -Och, przykro mi! Gropius odni�s� wra�enie, �e stroi sobie z niego �arty. A przytym wcale nie by�omu do �miechu. Chcia�, ba! - musia� jej opowiedzie� otymwszystkim,czego dowiedzia� si� od Jussufa. Delikatnie, ale stanowczouwolni� si� z jej obj�� i poprosi�, �eby usiad�a. Francesca wydawa�a si� zdziwiona. Ze zdumieniem patrzy�a, jak Gregor odkorkowuje wino i nape�nia dwa kieliszki na wysokiej n�ce. Bezs�owa i z powa�n� min� Gropius wyj�� z kieszeni marynarki kilka fotografiii poda� je Francesce. - To jest odkrycie Schlesingera. Znalezisko, kt�reuczyni�o go bogaczem,i na kt�re pewni ludzie jeszcze dzi� ostrz� sobie z�by. I prawdopodobnie jest z tym zwi�zana �mier� Schlesingera, wypadek de Luki,a nawet�mier�twojego m�a. Francesca przygl�da�a si� kolejnym zdj�ciom. To, co us�ysza�a w�a�nieod Gropiusa, tak j� zaskoczy�o, �e nie znajdowa�a s��w. W porz�dku, 262 kamienna skrzyniaz ko��mi inieczytelny, wykuty w kamieniu napis. "Aleco ��czy�o toznalezisko ze �mierci� jej m�a? "Gropius zauwa�y� zdziwienieFranceski. - Nie jest to jakie� tam znalezisko, niejestto jaki� tam szkielet. To s�szcz�tki Jezusa z Nazaretu! - Doprawdy? - Francesca za�mia�asi� zak�opotana, najpierwniezdecydowanie, p�niej g�o�niej, a� w ko�cu niemal skr�ca�a si� ze �miechujak rozbawione dziecko. Gregor, kt�ry poczu�, �enie potraktowano go powa�nie, chwyci� Francesk� za ramiona i potrz�sn�� ni�, �eby oprzytomnia�a. - Przepraszamci�, Gregor - zawo�a�a, wci�� rozbawiona. - Przecie�Pan Jezus podobno powsta�z martwych i wst�pi� do nieba. Amo�e si�myl�? Jak wtakim razie Schlesinger m�g� znale�� jego ko�ci? -W tym w�a�nie rzecz. GdybySchlesinger mia� dow�d na poparcieswojegotwierdzenia,wtedy dostojnicy w Watykanie musieliby wyprzeda� swoje rodowe srebra i p�j�� na zasi�ek. Przedsi�biorstwopod nazw�Ko�ci� za�ama�oby si� jak akcje Telekomu. - M�j Bo�e! - powoli, bardzo wolno Francescazacz�a rozumie� powag�sytuacji, a jednocze�nie niepok�j Gregora. Ztwarz� wd�oniach rozmy�la�a. - Czyli Schlesinger musia� mie� jaki� dow�d na poparcie swojej tezy! -wykrzykn�a nagle. - W przeciwnym razie by go niezabito. - Racja - zgodzi� si�Gropius. - I musia�o by� wi�cej os�b wtajemniczonych: de Luca, Sheba Vadin i Jussuf, Palesty�czyk,kt�ry sprzeda�mi te zdj�cia. - Pytanie brzmi: dlaczego Schlesinger i de Lucamusieli umrze�, podczas gdy inni wci�� �yj�. Felicia Schlesinger na przyk�ad. Albo ty. Gregor zmarszczy� czo�o. - By� mo�e wszyscy znamy tylko po�ow�prawdy. Albonie�wiadomie nosimyw sobie jak�� wiedz�, kt�ra dla zleceniodawcy tychzab�jstwmo�e by� jeszcze u�yteczna. - Dotyczy to przede wszystkim Sheby Vadin. -Przede wszystkim Sheby Vadin. Mo�liwe, �e pr�bka badana w instytucie de Luki, zakt�r� zreszt� Schlesinger by� got�wzap�aci� czterdzie�ci tysi�cy euro, stanowiw�a�nie dow�d, za pomoc� kt�rego Schlesinger by� w stanie wykaza� to�samo�� Jezusa z Nazaretu. Cho� trudnomi to sobie wyobrazi�. 263.  Francesca patrzy�a przed siebie w zadumie, Gropius za� my�la� o ichpierwszym spotkaniu w Berlinie. Ju� wtedy zafascynowa� go jej ch��d, tasurowo�� wwyrazie jejtwarzy. Teraz wygl�da�a tak samo,kiedy powiedzia�a: - Gregorze, czy zastanawia�e� si� ju� nad tym, dlaczego Arno Schlesinger zatrzyma� si�akurat w Turynie? Gropius d�u�sz�chwil� przygl�da� si� Francesce. - Ze wzgl�du na de Luk�, jak przypuszczam. Jego instytut jest znanyna �wiecie i ma dobr� mark�! Francesca pokr�ci�ag�ow�. - W Europie jest wiele instytut�w, kt�respecjalizuj� si� w tego rodzajuanalizach. Tonie m�g�by� g��wny pow�d. Je�liza� chodzi o deLuce. - Naprawd� nie wiem, do czego zmierzasz! - przerwa� jej Gropius. - Zaraz ci powiem. WTurynie przechowuje si� jedyny przedmiot, kt�ry, o ile si� w to wierzy, pozostajew bezpo�rednim zwi�zku z Jezusem. - Ca�un Tury�ski! Gropius otwart� d�oni� uderzy�si� w czo�o. Aleto przecie�brednie! -Na tentemat od stu lat spieraj� si�z ca�� powag�wybitni naukowcy. Jedni chc� wierzy�, �edwa tysi�ce lat temu w ten ca�un owini�to cia�ojakiego� cz�owieka, inni twierdz�,�echodzi tutaj o wyrafinowane fa�szerstwo, a dowiedzenie autentyczno�ci ca�unu jest niemo�liwe. NawetKo�ci�, kt�ryprzecie� z konieczno�cijest zainteresowany autentyczno�ci�,nie upiera si� ju�, �e Jezus by� pochowanyw tym w�a�nieca�unie. S� bowiem z tym pewne problemy! - M�wisz jakspecjalista w tej dziedzinie. Sk�d pochodzi twojawiedza? Francesca si� za�mia�a. - Ka�de dziecko w Turynie, zanim jeszcze nauczysi� pisa� i czyta�,dowiaduje si� o dw�ch rzeczach - ofabryce Fiata i Ca�unie Tury�skim. Mi�dzy nami m�wi�c, wiele wi�cejnie trzeba wiedzie�. Brunello smakowa�o wybornie i Gropius obraca� kieliszek w d�oni. - Jednego nie rozumiem - powiedzia�, obserwuj�c w zadumierefleksy w czerwonym winie. - Skoro nawet Ko�ci�nie uwa�a tegoca�unuza autentyczny, to dlaczego Schlesinger mia�by p�aci� czterdzie�ci tysi�cyeuro zapr�bk� tego p��tna? Bior�c pod uwag� wszystko, czego si� dowiedzia�em o Schlesingerze, jedno mog� stwierdzi� z ca�� pewno�ci�: nie by� 264 g�upcem. Uchodzi� za najwybitniejsz� posta� warcheologii biblijnej. Nale�y zatem wnioskowa�, �ena temat zwi�zku mi�dzy tym podejrzanym. p��tnem a Jezusem z Nazaretu by� poinformowany lepiej ni� ktokolwiekinny. Tym bardziej zagadkowe wydaje misi� jego post�powanie, Zgadza si�. Jako specjalista w swojej dziedzinie doskonale wiedzia�,ile jest warta pr�bkapochodz�ca z instytutu de Luki. Nie mog�o wi�c chodzi� o fragment Ca�unu Tury�skiego. Profesor musia� zaoferowa� Schlesingerowi sprzeda� czego� innego, co mia�o dla niego ogromne znaczenie. Swoboda ich�odnarozwaga, z jak� Francesca podchodzi�a do sprawy,zaimponowa�a Gropiusowi. Sam by� podekscytowany,wr�cz wzburzonydonios�o�ci� irozmiarami wydarzenia, w jakie si� uwik�a�. Pytanie, za coSchlesinger zaproponowa� profesorowitak du�e pieni�dze, doprowadza�oGropiusa niemal do rozpaczy. Nie by� w stanie zebra� my�li i jednymhaustem opr�ni� sw�j kieliszek. Ju� dawno Francesca zauwa�y�a jego niepewno��,jego zw�tpienie,czy wybra� w�a�ciw� drog� post�powania,oraz bezradno�� co do dalszych dzia�a�. I chocia� mia�a nadziej� na co� wi�cej, u�wiadomi�a sobie,�e przede wszystkim musi zaniecha� jakichkolwiek pr�b zbli�enia. Niezrezygnowa�az Gregora. Przeciwnie - niezaspokojonanami�tno�� jeszczewzmocni�a jej zamiary. Francesca w pewien spos�b nawet delektowa�a si�tym szczeg�lnym urokiem, kt�rymia�ata sytuacja. Co zamierzasz teraz zrobi�? zapyta�a jedynie po to, �eby przerwa�; d�ugie milczenie. Nie oczekiwa�a konkretnej odpowiedzi. S Tym bardziej by�a wi�c zdumiona, kiedyGregor stanowczym tonem oznajmi�: -Jutro rano za�atwi� pieni�dze. Resztato ju� twoje zadanie. P�jdziesz! i z pieni�dzmi do instytutu de Luki, przedstawisz si� jako ShebaVadin i doprowadzisz do tego, �e ci wydadz�t� tajemnicz� pr�bk�. M�wisz powa�nie? - stanowczo�� Gregora zaskoczy�a Francesce. Poczucie jednak, �e Gropius jej potrzebuje, nie pozwala�o jej si� waha�ani chwili. Dobrzezgodzi�asi�. Po czym wsta�a i wychodz�c, rzuci�a: - Wtakimrazie do jutra, do dziesi�tej. Oko�o godzinydziesi�tejnast�pnego ranka Francesca Colellazjawi�a si�w holuhotelu "LeMeridien Lingotto". Gropius ju� czeka�. Pozna� Francesce dopiero po chwili, gdy� na potrzeby czekaj�cego j� zadania doskona265.  le si� ucharakteryzowa�a: w�osy brunetki ukry�a pod d�ug� czarn� peruk�,jaskrawym makija�em uj�a sobie kilka lat, a efekt ten pog��bi�a jeszcze,zak�adaj�c sp�dnic� od kostiumu si�gaj�c� nieco powy�ej kolan. Zamiastokular�w bez oprawek, kt�re zwykle nosi�a, �eby emanowa�nieprzyst�pno�ci�, mia�a szk�a kontaktowe. - Gratuluj�! - powiedzia� Gregorzdumiony. -Wspaniale wygl�dasz. Naprawd� mo�na by ci� wzi�� za mieszkank� Izraela. Francesca wskaza�a naswoje oczy. - Ale d�u�ej ni� pi�� godzin z tym nie wytrzymam. Gropius uspokajaj�co kiwn�� g�ow�. - Nie ma obawy. Za dwiegodziny b�dzie po sprawie. Francesca niepewnie pog�adzi�a d�ugie,g�adkie, sztucznew�osy. - I my�lisz, �e Selvini nie przejrzy tej maskarady? W ko�cu by�amju� raz wtym instytucie. Gropius wydoby� zkieszeni szar� kopert� z czterdziestoma banknotami po pi��set euro i odpar�: - Na pewno nie przejrzy. Pieni�dzepowoduj� kr�tkowzroczno��. Poza tym wygl�dasztak �wietnie, �e sam mia�bym k�opot, �eby odr�ni�ci� od Sheby. W spokojnym k�cie holu raz jeszczepowt�rzyli ca�y plan. Gropiusw nocy ma�o spa� irobi� notatki. Od czasu, kiedy zacz�� si� zajmowa�wyja�nianiem sprawy, rozwin�� w sobie my�lenie strachliwe, niemal pedantyczne,kt�re uwzgl�dnia ka�dydrobiazg. Wcze�niejby�o mu to zupe�nie obce. Plan przewidywa�,�e Francesca, w celu unikni�ciapodejrze� i przypadkowegorozpoznania, nie b�dzie u�ywa� w�asnego samochodu, lecz podjedzie do instytutu de Luki taks�wk�. �eby zgubi� ewentualny ogon, mia�aw drodze powrotnej niejecha� do hotelu, gdzie b�dzie czeka� Gropius,tylkona dworzec kolejowy. Tam �atwo jest znikn��i opu�ci� budynek bocznymwyj�ciem. Tymsposobem, niezauwa�ona, mia�a wr�ci�do hotelu, gdziecenny przedmiot jak najszybciejpowinien znikn�� w hotelowym sejfie. Punktualnie ogodzinie jedenastej Francescadotar�a do instytutu deLuki. Dwupi�trowa willa ukryta za cyprysami i �ywop�otem sprawia�a,jakzawsze, wra�enie opuszczonej. Francesca zatrzyma�a si�na chwil�, �ebysi� skoncentrowa�. Raz jeszcze przeanalizowa�a ca�y plan dzia�ania, kt�ryom�wili wcze�niejz Gropiusem. Potem nacisn�a guzik dzwonka. 266 Pani Selvini, szczup�akobieta o kr�tkich rudych w�osach i mocno pomalowanych szmink� ustach, by�a osob�w trudnym dooszacowania wieku. R�wnie dobrze mog�a mie� czterdzie�ci, co sze��dziesi�t lat, wka�dymrazie wysokie ramiona, mi�dzy kt�rymi ca�kowicie znika�a szyja, nadawa�yjej wied�mowaty wygl�d. Do tego dochodzi� chrapliwy, niepewny g�os,co w�r�d W�oszek z p�nocy niejest rzadko�ci�. W przeciwie�stwiedoFranceskiangielskipani Selvini nie by� najlepszy, co jednak akurat terazbu�o na r�k� tej pierwszej. Przywitanie by�o zwyczajne - ch�odne i profesjonalne. Francesca odnios�a wra�enie, �e mierz�ca j� wzrokiem spodzmru�onych powiek kobietaczeka�a tylkona przekazanie pieni�dzy. Dlatego Francesca zacz�a: - Mam um�wion� sum� przy sobie. Mo�eby mi pani pokaza�aobiekt? Pani Selvini unios�a poczernionebrwi, kt�re wyra�nie kontrastowa�yz jej jasn� cer�, i odpowiedzia�a: - Chyba si� pani niespodziewa�a, �e pr�bk� przechowuj� tutaj, paniVadin. Czy mog�abym najpierw zobaczy� pieni�dze? Francesce serce bi�o jak m�otem. Poczu�a si� zbita ztropu, gdy� zak�ada�a, �e przekazanie nast�pi tutaj, w instytucie. Om�wi�az Gropiusem wszystkie mo�liwo�ci, alena to nie by�a przygotowana. W ko�cuodrzek�a: - Pani mi nie ufa? Dobrze, w takim razie pozwoli pani, �e ja r�wnie�b�d�troch� nieufna. Gdzie jest obiekt? Pani Selvini wymrucza�a kilka przekle�stw po w�osku, kt�re Francesca�wietnie zrozumia�a, w�r�d nich s�owo puttana, czyli dziwka, zabrzmia�onajuprzejmiej. Wreszcie w nieco milszym tonie powiedzia�a: - Prosz� zemn�, pani Vadin. M�j wujGiuseppe prowadzi antykwariatw pobli�u Akademii Nauk. Tamznajduje si�to, czegopani szuka. Przed domem,w cieniu pinii, sta� zaparkowany niemal zabytkowypeugeot 504, kt�rego najlepsze lata dawno ju� min�y,ale ten ciemnozielony, rozsypuj�cy si� samoch�d w pewien spos�b pasowa� do pani Selvini. Jazda wzd�u�Padu i na drug� stron� rzeki nie trwa�a d�ugo i przebieg�a wmilczeniu, je�li nie liczy� uwag na temat ciep�ej wiosennej pogody. Francesca nie czu�asi�zr�cznie w tej sytuacjii dok�adnie obserwowa�adrog�, kt�r� jecha�y. Pani Selvinizatrzyma�a samoch�dprzed sklepikiemz zakratowan� wystaw�, na kt�rejpi�trzy�y si�tandetne wyrobyz r�nych 267.  epok, jak stary ko� na biegunach czy marna gipsowa Madonna naturalnej wielko�ci. Wuj Giuseppe, niewielki m�czyzna o g�stych siwychw�osach,mia�chyba dziewi��dziesi�t lat, ale by� nienagannie ubrany i spogl�da� przezgrube szk�a okular�w. Nie s�ysza� ju� dobrze, dlatego pani Selvini musia�ag�o�no wyja�ni�, �e chce co� zabra� z sejfu. Rzeczywi�cie, po�r�d licznychzu�ytych mebli i brzydkich bibelot�w Francesca zauwa�y�a br�zowy sejfz dziewi�tnastegowieku z malowanymi zdobieniami. Z kieszeni �akietupani Selvini wyj�awielkiklucz, otworzy�a sejf i wydoby�astamt�d spor�kopert� z napisem: Sig. Schlesinger, Monaco diBariera. Kiedy Francesca dostrzeg�a wahanie w zachowaniu pani Selvini, odwr�ci�a si� i wyj�a spod swojejbielizny pieni�dze, kt�reukry�a tam dlabezpiecze�stwa. - Czymog�abym zobaczy� zawarto��? - zapyta�a. - Tak, oczywi�cie - odpowiedzia�a pani Selvini tonem, kt�ry zdradza� pewne rozdra�nienie. Koperta zawiera�a dwa wydruki komputerowez kr�tkim tekstem, na pierwszy rzut oka wyra�nie specjalistycznym, orazkodem paskowym. Ponadtodwa obiekty umieszczone w foliowychtorebkach formatupoczt�wkowego i opatrzone piecz�ci� Institute Luciano deLuca. Jeden z tych obiekt�w przypomina� kropl� wosku, jakby ze �wiecy,drugi za� by� po prostu wyblak�ym skrawkiem p��tna w kszta�cie kwadratu, oko�o dwa na dwa centymetry. Francesce trudno by�o zrozumie� znaczeniezawarto�ci koperty. Niemie�ci�o jejsi� wg�owie, �etakie przedmioty mia�yby by� powodem zabijania ludzi i �eby� mo�e biedny Constantinomusia� umrze� tylko dlatego,�e kto�przypuszcza�, �e ta koperta znajduje si� u niej w mieszkaniu. Kiedy Francesca wr�czy�a pani Selvini pieni�dzei przyj�a wzamiankopert�, poczu�a md�o�ci, jak wtedy, gdy si� dowiedzia�a, �e niczego niepodejrzewaj�c, przewozi�a do Londynu b��kitnego mauritiusa. Nie mog�c wytrzyma� rosn�cego napi�cia, Francesca szybkoopu�ci�a antykwariati jakby chodzi�o o jej �ycie, pobieg�a wzd�u�ViaNizza dopostoju taks�wek, gdzie wsiad�a do jednego z czekaj�cych samochod�w. Kiedy dotar�a do hotelu, rzuci�a si� w ramiona Gropiusowi, kt�rydyskretnie czeka� w holu. Nagle wybuch�o ca�e napi�cie, kt�rew sobienagromadzi�a, iwielkie �zy pop�yn�y jejpo twarzy. - Wszystko w porz�dku! - szlocha�a. -Mam to, czego szuka�e�. 268 Gropius wyj�� jej kopert� z d�oni i bez s�owa znikn�� w m�skiej toalecie. Kiedy wr�ci�, da� Francesce znak, �e wykona�a dobr� robot�, i uda�si� do hotelowego sejfu po�o�onego zaraz za recepcj�. - Co chcesz teraz zrobi�? - zapyta�aFrancesca, kiedy ju� pozby� si�cennej koperty i przysiad� si� do niej w holu. Wci�� by�a przebranai Gropius z trudem powstrzymywa� �miech. Pytanie Franceski odbija�o si� jednak echem w jego g�owie: "Co chcesz teraz zrobi�? ". Sam si� sobie dziwi�,�e jesttaki spokojny. Zamiast triumfuczu� osobliwe przygn�bienie, jakbygryz�o gosumienie. Jednocze�nie w �aden spos�b siebie nie obwinia� - ontylko uprzedzi� tych, kt�rzy byli w s�u�bie z�a. - Nie wiem - odpowiedzia� zgodnie zprawd�, �eby nie rani� Franceski milczeniem. - Potrzeba mi kilku dni. Liczne spl�tane my�li, kt�re jak deszcz meteoryt�w przelatywa�y muprzez g�ow�, rodzi�ycoraz wi�cej pyta�. Gropiusowi niedawa�o spokoju przede wszystkim to,dlaczego Schlesinger,dla kt�rego wynik badaniaDNA od pocz�tku by� oczywisty, przywi�zywa� do niego tak wielk� wag�. W ko�cu mia� w r�kachdo�� materia�u,�eby wyci�gn�� od pewnych ludzidziesi�� milion�w euro. Po co wi�c dalsze badania? Czy Schlesinger tylkoblefowa�, czy te� mia� jednak przeczucie, �e pojawi si� dow�d to�samo�ciJezusa zNazaretu? By�mo�e Schlesinger i de Luca wsp�dzia�ali, a wszystko by�o wyrafinowanym spiskiem? Mo�e Schlesinger pod�o�y� do kamiennej skrzyniinne ko�ci, deLuca za� sfa�szowa� wyniki bada� DNA? Francesca, jakby umia�a czyta� w my�lach, odezwa�a si� nagle: - M�czy ci� wizja, �e by� mo�eda�e� si� nabra� dw�m chytrym oszustom o nazwiskach Schlesingeri de Luca. Zgadzasi�? - Zgadza si� - odpar�Gropius. - Jak na towpad�a�? - Takaby�a r�wnie� moja pierwsza my�l! -A co przemawia przeciwko niej? Gropius spojrza� wyczekuj�co. -Schlesinger i de Luca byli uznanymi naukowcami, ka�dy w swojej dziedzinie. Dlaczego mielibyryzykowa� fa�szerstwo naukowe, kt�re,w wypadkujego wykrycia, oznacza�oby koniec ich kariery? Nie, s�dz�, �eka�dy z nich mia� jedendow�d fizycznej �mierci Jezusa z Nazaretu. Obadowody tworzy�y logiczn� ca�o�� i dlatego obaj musieli umrze�. Gropius s�ucha� wywodu Franceski z zainteresowaniem, cho� niebezkrytycznie. Zastanawia� si� przezchwil�, poczym powiedzia� powa�nym g�osem: 269.  - W ostatecznym rachunku wychodzi wi�c na to, �e ja jestem nast�pny. Mniej wi�cej w tym samymczasie Sheba Vadin wysz�a zhotelu "Diplomatic" i uda�a si� do kawiarni przy Corso Belgio, �eby, zgodnie z umow�,spotka� si� z pani� Selvini. Kobieta jednak nie przysz�a. Gdy min�o p�godziny, a nadal niktsi� nie zjawia�, Sheba pomy�la�a, �eco� jest jednaknie w porz�dku. Pani Selvini, z kt�r� spotka�asi� poprzedniego dnia, wydawa�a si� podejrzana. Sheba zwr�ci�a uwag�,�e kobieta by�a do�� nerwowa, wka�dym razie bardziej nerwowa ni� onasama, ale przypisywa�ato du�ej sumie pieni�dzy, o kt�r� chodzi�o przy tym spotkaniu. Sheba odszuka�awi�c instytut profesora de Luki. By� jeszcze dzie�,ale w jednym z pomieszcze� na pierwszym pi�trze �wieci�o si� jaskrawe�wiat�o. Furtka przywje�dzie by�a otwarta. Poniewa� po kilkakrotnymnaci�ni�ciu dzwonka domofonu niktsi� nie odezwa�, Sheba przesz�a przeztrawnik i podesz�a do zamkni�tych drzwi wej�ciowych. Zadzwoni�a kilkarazy, nast�pnie g�o�no zapuka�a. Tkni�ta z�ym przeczuciem, Shebaobesz�awill�. Wsz�dzie panowa�a cisza, nie licz�c �wiergotu ptak�wsiedz�cychnawysokich piniach rosn�cych w pobli�u domu. Sheba liczy�a, �ezdo�azajrze� do wn�trza budynku przez tr�jskrzyd�owe okna na parterze, aleszyby by�y wykonane zmlecznego szk�ai nic nie by�o wida�. Na tylnej �cianie domu Sheba znalaz�a drugie wej�cie, kt�re kiedy�s�u�y�o personelowi. Drzwi by�y otwarte. Shebachcia�a zawr�ci�. Czu�asi� bardzo niezr�cznie. Mimo to zbli�y�a si� do wej�cia, z kt�rego powia�o ch�odnym powietrzem. - Jest tam kto? - zawo�a�a po angielsku. �adnej odpowiedzi. Mroczny korytarz by� wy�o�ony bia�o-fioletow� glazur� i emanowa�ponurym urokiem prze�omudziewi�tnastego i dwudziestego wiek�w. Na�cianach wisia�y ryciny Piranesiego z widokami staro�ytnych miast. W powietrzu unosi�si� zapach st�chlizny. Korytarz prowadzi� dodwuskrzyd�owych drewnianychdrzwi z szybkami ze szlifowanego szk�a, przez kt�remo�naby�o dostrzeczniekszta�cony widok salonu ze starymi meblami. Sheba zapuka�a i popchn�a drzwi. -Jesttam kto? g�o�nopowt�rzy�a pytanie. Stoj�cy zegar, wysoki natrzy metry izaopatrzony w ogromne mosi�ne wahad�o, tyka� sw�j bez270 litosny takt. Drewniane schody po prawej stronie, z por�cz� przy pompatycznych, skr�conych kolumnach, prowadzi�y na pi�tro. Wydeptanedeskiskrzypia�y, kiedy Shebawspina�asi� na g�r�. By� to ostatni d�wi�k, jakiSheba Vadin �wiadomieodebra�a. Kiedy bowiem dotar�a nag�rny podest schod�w i skierowa�a si�w lewo, gdzie zzadrzwi �wieci�a neon�wka, poczu�a nagle szybki, gwa�towny ciosw kark,jakby pr�d pod wysokim napi�ciem sparali�owa� jejcz�onki. Bez przytomno�ci osun�a si� na ziemi�. Wydawa�o si� jej, �e jestniesiona, lekka jakpi�rko, ku jasnemu �wiat�u, gdzie u�o�ono j� na zimnej powierzchni. Na prawej r�ce poczu�a uk�ucie, s�abe, niemal przyjemnepieczenie, potemby�a ju� tylko��tobia�a, nieprzenikniona �ciana. Sheba niedo ko�ca �wiadomie dostrzega�a, jak uchodzi z niej �ycie. Mog�aporusza� ju�tylko palcami. Ostatkiem si�namalowa�a palcem znaki nazimnej powierzchni, na kt�rej le�a�a. Ch�odny pr�d porwa� jawdal, poczym zapanowa�alodowata cisza. Oko�o godzinysiedemnastej dosiedziby instytutu wr�ci�apani Selvini. Od�mierci de Luki, kt�rani� silnie wstrz�sn�a, gdy� profesor by� nie tylkojej szefem, ale tak�ekochankiem, by�ajedyn� mieszkank� willi. Mieszka�ana poddaszu w dw�ch ma�ych mansardach z widokiem na park. Dziesi�� lat wcze�niejde Luca �ci�gn�� j� do Turynu z laboratorium genetykiw Bolonii. Ochoczo przyj�a jego propozycj�, poniewa� de Luca mia� ju�wyrobione nazwisko w �wiecie naukowym, poza tym interesowa�si� ni�te� prywatnie, co pocz�tkowo by�otylko przypuszczeniem, jednak, jak si�p�niej okaza�o, trafnym. Wsp�lnie prowadzili instytut, uznan� pracowni�w dziedzinie biotechnologii i analityki. W ka�dymrazie by�o tak do czasu,kiedy dwa lata temu profesor zacz�� prze�ywa� stany l�kowe i zajmowa�si� badaniami, kt�rewprawdzie odbywa�ysi�na granicy prawa, aleprzynosi�y du�e pieni�dze. Od tamtej pory instytut na prawym brzegu Paduuchodzi� za instytucj�tylko dla wtajemniczonych. Pani Selvini przerazi�a si�, zobaczywszy,�e wej�cia doinstytutu pilnuj� dwaj umundurowani policjanci. - Mo�e mi kto� wyja�ni,co si� tu dzieje? - zapyta�a szorstko. Jeden z policjant�w zagrodzi�jejdrog� i nieodpowiadaj�c na pytanie, rzuci�: - Kimpani jest? 271.  - Nazywam si� Selvini. Mieszkamtutaj, je�li nie ma pan nic przeciwko temu. Co si� sta�o? Policjant odm�wi� odpowiedzi, wydaj�c za to polecenie - Prosz� za mn�! Ze zdumieniem zauwa�y�a, �e policjantprowadzi j� do tylnego wej�cia, kt�rego w�a�ciwie nigdy si� nie u�ywa�o, a kiedy zobaczy�a otwartedrzwi, pocz�tkowo pomy�la�a o w�amaniach, kt�re w tej okolicy nie by�yrzadko�ci�. Policjant przyprowadzi� j� do komisarza o pomarszczonej twarzy i siwawych w�osach, kt�ry sta� po�rodku salonui m�wi� do dyktafonu. - Na pocz�tek chcia�abym si� dowiedzie�, jak pan tutaj wszed�? - zapyta�a Selvini z naciskiem. - Drzwi by�y otwarte - odpar� komisarz ischowa� dyktafon do kieszeni. - Czy mo�e si� paniwylegitymowa�? Nazywam si� Artoli. - Moje nazwisko Selvini - odpowiedzia�a, szperaj�c z oburzeniemw torebce. Podczas tej operacji na chwil� pojawi� si� na wierzchu zwitekbanknot�w. Spojrzawszyprzelotnie na dow�dosobisty, kt�rynagle chybaprzesta� go interesowa�, komisarz odezwa� si�z odcieniem ironii: - Zawsze nosi pani przy sobie tyle pieni�dzy? -To chyba ju�moja sprawa, komisarzu! - odpar�a Selvini zez�o�ci�. - Ale� oczywi�cie,o ile nie chodzi akurat o pieni�dze zarobione nielegalnie i nieopodatkowane. Z pewno�ci� mo�e mi jednakpani wyja�ni�pochodzenie tych pieni�dzy. Zap�dzona w kozi r�g, Selvini przesz�a do ataku. - Albo mipan natychmiast powie, o co tutaj chodzi, albo prosz� opu�ci� ten dom, a ja z�o�� skarg� u pa�skich prze�o�onych. Artoli, uosobienie spokoju, u�miechn�� si�przebiegle, wyci�gn�� r�k�i powiedzia�: - Czy przekaza�abymi pani z�aski swojej torebk� z pieni�dzmi? Jak si� zachowa�? Podejrzenie by�o oczywiste, �e Sheba Vadin, kt�rejod pocz�tku nie ufa�a, zastawi�a na ni�pu�apk�. Widzia�a, �e zupe�nie nienadaje si� do tychpodejrzanych interes�w, kt�reprowadzi� de Luca. - Czy jestem do tego zobowi�zana? odpowiedzia�a pytaniem napytanie komisarza. - W tych okoliczno�ciach tak, droga pani. 272 - W jakich okoliczno�ciach, komisarzu? Artoli wci�� si� u�miecha�. - Zapewne pani nie wie, w jaki spos�b kobiece zw�oki znalaz�y si�w pani laboratorium. -Jakie zw�oki? - Niejakiej Sheby Vadin. -Sheby Vadin? To przecie� niemo�liwe! - Pani zna t� kobiet�? -Tak. To znaczynie. Odniej pochodz� pieni�dze w mojej torebce. Ledwie wypowiedzia�a te s�owa, a ju� si� zorientowa�a, �e pope�ni�ab��d, nie potrafi�c trzyma� j�zyka za z�bami. Zdezorientowana, wcisn�akomisarzowi dor�ki swoj� torebk� i wbieg�a na schody. W drzwiach laboratorium krzykn�a. Na stole laboratoryjnym, rozci�gni�ta mi�dzy prob�wkami, naczyniami, rurkami i elektronicznymsprz�tem pomiarowym, le�a�a m�oda kobieta o kr�tkich blondw�osach,gustownie ubranaw be�owykostium. Najednejnodze mia�a ciemny butna wysokim obcasie, drugi but le�a� napod�odze. Lewa r�ka by�a wyprostowana wzd�u� cia�a, prawa, zgi�ta, zwisa�a ze skraju sto�u. Oczyby�y niedomkni�te, mo�na wi�c by�o jeszcze dostrzec po�yskiwanie ga�ekocznych. - Naprawd� nie �yje? - spyta�apaniSelvini niepewnie. Komisarz, kt�ry przyszed� za ni�, przytakn��. - Ale jaksi� tuznalaz�a? Kto to w og�le jest? - W�a�ciwie to pani� chcia�em o to zapyta� - odpar� komisarz i podszed� bli�ej. - Nazywa si� Sheba Vadin. W�a�ciwie powinna j� pani zna�. Przecie� w�a�nie pani m�wi�a. - Bzdura! - wpad�a mu w s�owo Selvini i przetar�a oczy. -To niejestSheba Vadin. Zupe�nie niedawno rozmawia�amz Sheb� Vadin, kt�raprzekaza�amipieni�dze! - Zna pani Sheb� Vadin od dawna? -Nie. By�a mi znana jedyniez nazwiska. To �onaalbo przyjaci�kaarcheologa, kt�ry zleci� nam pewne analizy. Otrzyma�am pieni�dze za analiz�, kt�r� przeprowadzono w naszym instytucie. Nikt nie m�g� wiedzie�otym zleceniu i nikt inny nie zap�aci�bymi za t� analiz� takich pieni�dzy. Dla ka�dego innego by�a bezwarto�ciowa. - Obstaje zatem pani przy tym, �e to nie jest Sheba Vadin? 273.  - Przysi�gam na �wi�tego Lorenza i wszystkich �wi�tych! Wtedy komisarz pokaza� jej paszport. Zdj�cie paszportowe przedstawia�o m�od� kobiet� o d�ugich, czarnych w�osach. Mimo �eofiara le��ca na stole laboratoryjnym mia�a kr�tkieblond w�osy, bez trudu mo�naby�o stwierdzi�, �e chodzi o jedn� i t� sam� kobiet�. Nazwisko, na kt�rewystawiono paszport w alfabecie hebrajskim i �aci�skim, brzmia�o Sheba Vadin. - M�j Bo�e! - wybe�kota�a pani Selvini ibezradniespojrza�a nakomisarza. By�a zupe�niezdezorientowana. - M�j Bo�e! -powt�rzy�a. - Nicz tego nie rozumiem. - Pani Selvini, musi mi pani wyja�ni�, dlaczegona pani stole laboratoryjnym le�y martwa kobieta i dlaczegoma ze sob� w torebcetak� sam�kwot�, jak pani. Dwadzie�cia tysi�cyeuro. - Ona ma. -Dwadzie�ciatysi�cy euro w torebce! Je�li pozwoli mi pani na pewn�uwag�, pani Selvini, topomijaj�c ju� te pieni�dze, sprawa jest wnajwy�szym stopniu niezwyk�a i z pewno�ci� niejestdzie�em przypadku. A� prosi si� podejrzenie, �e ubi�a pani razem z Sheb� Vadin jaki� interes i kwotamia�a by� uczciwie podzielona. Przy tymby� mo�e dosz�o do awantury,w kt�rej pani Vadin ponios�a �mier�. Tak by�o? PaniSelvini wykrzykn�a: - Nie, nie,nie! Nie mam nic wsp�lnego z tym zab�jstwem. Przecie�nawet nie znam tej kobiety! - Czy� nie m�wi�a pani,�e pieni�dze, kt�re s�w pani torebce, otrzyma�a pani od Sheby Vadin? To w ko�cu jak by�o, pani Selvini? Niech paniwreszcie powie prawd�! - Prawd�, prawd�! Powiedzia�am prawd�. Spotka�am si� z Sheb�Vadin w kawiarni przy Corso Belgio, przekaza�am jej wyniki dw�ch bada� DNA i otrzyma�am za nie dwadzie�cia tysi�cy euro. - �wiadkowie? i - Pani Vadin! -Ale ona le�y przed pani� inie �yje! - G�os komisarza zrobi� si�z�owieszczo g�o�ny. - W takim razie Sheba Vadin mia�a sobowt�ra. -...kt�rytak poprostuwr�czy� panidwadzie�cia tysi�cy euro, bezpokwitowania, bez niczego. 274 - Tak. Tak by�o. - Ztwarzy pani Selvini bi�aczysta rozpacz. W oczach mia�a �zy. Ale niez b�lu, tylko zw�ciek�o�ci, ze z�o�ci, �e zosta�a wci�gni�ta w sytuacj�w�a�ciwie bezwyj�cia. Technik zajmuj�cy si�zabezpieczaniem �lad�w, pracuj�cy w bia�ymkombinezonie i bia�ych gumowych r�kawiczkach, odsun��oboje na bok. P�dzelkiem i rozpylaczem nanosi� na okre�lone miejsca w laboratoriumgrafitowypy�, �eby nast�pnie za pomoc� prze�roczystejlepkiej folii zdj��odciski palc�w. Co pewienczas technik wydawa� zsiebie pomruki zadowolenia, z czego mo�na by�o wywnioskowa�, �e jego pracaprzebiega pomy�lnie. - Komisarzu! - technik w bia�ym kombinezonie podni�s� z pod�ogico� bia�ego, plastikow� ampu�k� z napisem"Chlorfenwinfbs". - Co to jest? - zainteresowa� si� komisarz, nie dotykaj�c ampu�ki. - �miertelnie truj�cy �rodek owadob�jczy! O ile wiem, by�o ju�kilkazab�jstw dokonanych za pomoc� tej trucizny. Komisarz zwr�ci� si� do pani Selvini. - Czy taampu�ka pochodzi z pani laboratorium? -Jeste�my laboratorium biotechnicznym, a nie jakim� szata�skimwarsztatem! - odpar�a z niesmakiem. -Powoli zaczynam odnosi� wra�enie, �echce mnie panwrobi� w morderstwo! - Absolutnie niczego takiego nie chc�! Ale niech mi b�dziewolnozwr�ci�pani uwag�, �e na podstawiepierwszych wynik�w dochodzeniatrudno nie powi�za� pani ztym zab�jstwem. W ka�dym razie to, co narazie od pani us�ysza�em, przemawia przeciwko pani: zw�oki w pani domu,denatka, kt�rej nazwisko pani zna, alekt�rej to�samo�� pani neguje, powa�na suma pieni�dzy w pani torebce - taka sama, jak u denatki. Ipaniraczy twierdzi�,�e nie ma ztym nic wsp�lnego, droga pani? Na to pani Selvini zacz�a krzycze�,�e komisarz jest komunist� albocz�owiekiem mafii,i �e od tej chwili nie powie ju� ona anis�owawi�cej,��da tak�e rozmowyz adwokatem. Przezkilkachwil w milczeniu przygl�da�a si� pracy technika, poczym,jakby zapominaj�c oswojejwcze�niejszej gro�bie, zapyta�a komisarza: - A w�a�ciwie, tosk�d pan wiedzia�, �e t� kobiet�zamordowano i �ejej zw�oki mo�na znale�� w�a�nie tutaj. -Anonimowy telefon nakomend� policji. M�czyznam�wi�cy z ob, cym akcentem zawiadomi�, �e w instytucie profesora de Luki le�y mar275.  twa kobieta. Takie telefony nie s� rzadko�ci� i pocz�tkowo wzi�li�my toza marny dowcip. Dlatego najpierw wys�ali�my patrol. Policjanci odkryli, �e drzwi s� otwarte, przeszukali doln� kondygnacj�, po czym tutaj, nag�rze, odkryli zw�oki. Do tej porylekarz s�dowy nie zwraca� na siebie uwagi i spokojniezajmowa�si�badaniem zw�ok. By� to niezgrabny m�czyzna, do�� m�ody,o ciemnych w�osach zaczesanych do przodu, kt�re nadawa�y mu wygl�drzymskiego cezara. Teraz wzi�� sw�j � walizeczk�, kt�r� postawi� przywej -�ciu do laboratorium, i zacz�� si� dyskretnie zbiera� do wyj�cia. - Chwileczk�, doktorze - powstrzyma� go komisarz. - Czas zgonu? - Dwie do trzech godzin temu. -Przyczyna zgonu? -Trudno orzec. Jutro do siedemnastej otrzyma pan m�j raport. Chocia� zgi�cie prawej r�ki wskazuje na zastrzyk. Czy by�a to jednak przyczyna zgonu tej kobiety, to b�d� m�g� stwierdzi� z ca��pewno�ci� dopiero jutro. Tymczasemzapad� zmrok i technik zabezpieczaj�cy �lady zawiadomi�komisarza,�e cia�o mo�naju� zabra� i przewie�� do zak�adu medycynys�dowej. Dwaj m�czy�ni, jeden niski i silny, drugi wysoki i chudy, podeszli z plastikow� trumn� przypominaj�c� wann� i zoboj�tnymi minamizacz�li przenosi� zw�oki. W miejscu, gdziena stole laboratoryjnym le�a�a martwa kobieta,technik w bia�ym kombinezonie zacz�� zdejmowa� kolejne �lady. W�r�dnichby�y dwaw�osy,kt�re za pomoc�pesety umie�ci� w prze�roczystejplastikowej torebce. Gdy si� upewni�, �e nie ma ju� �adnych pozosta�o�ciorganicznych, zacz�� szuka� odcisk�w palc�w i ca�y st� posypa� grafitowym py�em. Dokona�przy tym osobliwegoodkrycia. Po�r�d r�nych odcisk�w i zadrapa�, wyra�nie starszych i niezwi�zanych zzab�jstwem, pod rozprowadzonympy�emgrafitowym ujawni�si� wyra�niewidoczny napis: trzy wielkie litery, krzywe i chwiejne, jakbyzosta�y napisane na stole laboratoryjnym palcem, na �lepo. Komisarzu, prosz� spojrze�! Co to mo�e znaczy�? Komisarz podszed� i przeczyta�: -IND. Wzruszy�ramionamii pokr�ci� g�ow�. ROZDZIA� 14 Mimo przekonania, �e jest na w�a�ciwym tropie i zako�czy z sukcesem spraw� Schlesingera,Gropius sp�dzi� niespokojn� noc w hotelu "Meridien". Tu�przed �sm� obudzi� gonatarczywy dzwonek telefonu. Gregor pomy�la�, �e tona pewno Francesca. Tylkoona wiedzia�a, �e tutajmieszka. Zaspany,chwyci� za s�uchawk�. - Sheb� Vadin zamordowano! - krzykn�a Francesca. Jej g�os by� dono�ny i bardzo zdenerwowany. - Coty m�wisz? - Gregor wsta� i przycisn�� s�uchawk� do ucha. - Sheb�? -Zamordowano! Jej zw�oki znaleziono w instytucie profesora de Luki. Ogarnia mnie cholerniedziwne uczucie, gdy sobie pomy�l�, �e jeszcze wczoraj chodzi�am po mie�cie jako Sheba Vadin. Halo, jeste� tam jeszcze? Gregorpatrzy�przed siebie w ciemno�� pokoju. Zas�ony wci�� by�yzaci�gni�te. W powietrzu unosi� si� -jak we wszystkich pokojach hotelowych na ca�ym �wiecie zapach klimatyzacji,odkurzania i �rodk�w czysto�ci w �azience. Ipodobnie jak na wszystkichkorytarzach hotelowych �wiata, tak�e na tympanowa� ju� ruchjak na dworcu, by�o s�ycha� skrzypi�cek�ka przy walizkach, s�u�b� hotelow�, g�o�ne nawo�ywaniado po�piechu,paplanie pokoj�wek. "Nie, to nie by�sen. To by�a rzeczywisto��! " - Jestem- odpar� niepewnie. - Przepraszam. Musia�em to najpierwprzemy�le�. Wiadomo ju�, kto za tym stoi? 277.  - Zatrzymano pani� Selvini. Ale ona wszystkiemu zaprzecza. Madzisiaj stan�� przed s�dzi� wydaj�cym nakaz aresztowania. - Uwa�asz j� za zdoln� do morderstwa? Co prawda kr�tko, alez ni�rozmawia�a�. Francesca westchn�a g��boko. - C� ci mam powiedzie� Gregor. PaniSelvinito wied�ma. Wied�mys� z�e, ale nikogo nie morduj�, zw�aszcza w tak profesjonalny spos�b. - Co to znaczy "w tak profesjonalny spos�b"? -Gazetypisz�, �e Sheba zgin�a po otrzymaniu zastrzyku z chlorfenwinfosu. - Chlorfenwinfos? O m�j Bo�e! - Najwidoczniej Sheba musia�a umrze�, bo za du�o wiedzia�a. Zdumiewaj�ce, �e ja wci�� �yj�. - S�dz�, �e tastara �mija Selvini dzia�aw tej samej organizacji. Zna�a warto�� pr�bki i prawdopodobnie sprzeda�a nam podr�bk�. Pewnie tapr�bka w hotelowym sejfie totylko strz�p p��tna bez warto�ci. - Naprawd� tak my�lisz? -Wygl�da na to, �e wszystkienasze dzia�aniaby�y podj�te na pr�no westchn�� zrezygnowany. Mamy tutaj doczynienia z organizacj�,kt�rej zasi�g i mo�liwo�ciznacznie przekraczaj� moje wyobra�enie. Ty,ja, wszyscy, kt�rzy cho�by w najmniejszy spos�b naruszaj� ich interesy, s�zapewne pod sta�� obserwacj�. Bawi ich to, �etaki nieporadny profesor,dlakt�regonajwa�niejsza jest moralno��, podejmuje �a�osne pr�by, �ebyich zmyli�. Powoli zaczynam zadawa� sobie pytania: "Po co to wszystko? Po co? ". Francesca poczu�a, �e Gregor potrzebujewsparcia. Dlatego odpowiedzia�a wbreww�asnemu przekonaniu: - Nie wolno ci si� teraz poddawa�. Jeste� ju�takblisko rozwi�zaniasprawy, swojej sprawy! Chodzio ciebie i twoje �ycie. Je�li chcesz, przecie�ci pomog�, najlepiej jak potrafi�. Kocham ci�! Niespodziewanewyznanie mi�o�ci zaskoczy�o Gropiusa. W tej chwilimy�la� o wszystkim, tylko nieo ponownym anga�owaniu si� wjakikolwiekzwi�zek. Nale�y jednak pami�ta�, �e by�w stanie zrezygnowania i s�abo�ci, wstanie czu�ym na objawysympatii. - Porozmawiamyo tym kiedy indziej - powiedzia� Gropius i nie by�ow jego s�owach oboj�tno�ci. - Prosz�, wybacz mi. 278 - Przepraszam, nie chcia�am tego m�wi�. Tak mi si� wyrwa�o! - Najwyra�niej ten nag�y wybuchuczu� zaskoczy� sam� Francesc�. Po chwilidoda�a: -W gazecie napisano, �e ShebaVadin, umieraj�c, napisa�a co� nastole, na kt�rym le�a�a. Prawdopodobnie ma to wskazywa� morderc�. S�to trzy litery:"IND". Co to mo�e oznacza�? - "IND"? - skr�t ten wyda� si� Gropiusowi znajomy. "IND"? Czyfirmowa karta kredytowa, kt�r� Rodriguez uregulowa� rachunekza hotel,nie by�a wystawiona w�a�nie na firm� IND? Ale� oczywi�cie! Teraz przypomnia� sobie dok�adnie. Rodriguez! - Masz racj�, mojadroga - o�wiadczy� Gregor. - Nigdy nie nale�yrezygnowa�. By� mo�e jestem bli�ej rozwi�zania tej sprawy, ni� s�dzi�em. Je�eli za� chodzi o to, co powiedzia�a�. Chcia�bym jeszczedotego wr�ci�. Stoj�c podprysznicem, Gropius zrasza� twarz na zmian� gor�c� i zimn�wod�, jakby chcia� przy�pieszy� strumie� my�li przep�ywaj�cych przez jegoumys�. Jednocze�nie nie m�g� przesta� rozpami�tywa� wyznania Franceski, cho� wci�� nie potrafi� zapomnie�o FeliciiSchlesinger. Mokry, owini�ty tylko r�cznikiem, Gregor ods�oni� oknaw pokoju. Poranna mg�a zapowiada�a s�oneczny dzie�. Podszed� dotelefonu i wybra� numer Felicii. Felicia odezwa�a si�szorstko i raczej tylko z uprzejmo�ci zapyta�a: - Gdziejeste�? -W Turynie. Wracam z Izraela i przywo��wa�ne nowiny. -Tak? - W jej g�osie nieby�o nawet odrobiny zainteresowania. -Je�li maj� zwi�zek z przesz�o�ci� Schlesingera, to raczej mnie to nie obchodzi. Ju� cito m�wi�am! Gropius czu�, �e wyr�s� mi�dzy nimijaki� niewidzialny mur. Ch��d,z jakim Felicia traktowa�a go od d�u�szego czasu, sprawi�, �e zacz�� w�tpi�, czy wog�le kiedykolwiek byli sobie bliscy. Oczywi�cie - przespali si�ze sob� -i Gregor wspomina� to z du�� przyjemno�ci�, seks i mi�o�� tojednak dwier�nerzeczy, a w przeciwie�stwie do seksu, mi�o�� cz�sto staje si� nieosi�galnym marzeniem. By� mo�e zbyt dok�adnie zaplanowaliswoje uczucia, akuratmi�o�� dobrze pasowa�ado sytuacji. Mo�e by�obylepiej, gdyby pozwolili, �ebyprowadzi�ich los, a nie dzia�ali zgodniez poczynionymi wsp�lnie planami. 279.  - Sta�o si� co� okropnego - Gregor postanowi� kontynuowa�. - Sheba Vadin zosta�a zamordowana. Tutaj, w Turynie. Przez chwil� po drugiej stronie s�uchawki panowa�a cisza, po czymFelicia spyta�a: - Niespodziewasz si� chyba, �e si� rozp�acz�? -Oczywi�cie �e nie. Chcia�em tylko, �eby� wiedzia�a. - Zamordowana? - wydawa�o si�,�e do Felicii dopiero teraz dotar�oznaczenietych s��w. Czy uj�toju� morderc�? -Nie. Jeszcze bardziej przera�aj�ce jest to, �e Sheba Vadin zgin�a odtej samej trucizny co tw�j m��, wskutek zastrzyku z chlorfenwinfosu. - Co na to m�wi policja? -Na razie nic. Narazie policja w og�le nie wie o zwi�zkach mi�dzy�mierci� Sheby i pacjentami po transplantacji. - Powiniene� im tou�wiadomi�. -Tak. Pewnie maszracj�. Chcia�em ci� jeszcze zapyta�, czyprzypominasz sobie, �eby Arno Schlesinger kiedykolwiek u�y� skr�tu "IND"? - "IND"? Co to niby znaczy? - Sam chcia�bym wiedzie�. Sheba Vadin napisa�a na stolete trzy litery. Przypuszczalnie chcia�aw ten spos�b wskaza� morderc�. - Tak, jasne! "IND"! Podczas kremacji Schlesingera przyniesionowieniec z szarf�. By�o naniej napisane: REOUIESTAT IN PACE. IND. Niech spoczywa w pokoju. Zadawa�am sobiewtedy dwa pytania. Kto wiedzia� o kremacji i co oznacza ten tajemniczyskr�t? - Nigdy o tymnie wspomnia�a�! -Po co? Czy mog�am wtedy przewidzie�, �e ca�a tahistoria b�dziemia�a jakie� znaczenie? Chcia�am po prostu wymaza� z pami�ci tajemnicze okoliczno�ci�mierciSchlesingera, zale�a�o mina tym,�eby ca�kowiciezapomnie� o Arno. Czemu znowuzaczynasz od pocz�tku? - Wybacz, ale wydaje mi si�, �e Sheb�Vadin i Arno Schlesingera zamordowa�a ta sama organizacja! -Nic dziwnego, prawdopodobnie Arno wypapla� tej dziwce w sekrecie, �e zarobi�dziesi�� milion�w. Ostatecznie wi�kszo�� czasu sp�dza�w�a�niez ni�. Duma Feliciizosta�a g��boko ura�ona. By�o to s�ycha� w ka�dym jejs�owie. Nienawidzi�a Schlesingera, kt�ry przez cztery lata ma��e�stwabezczelnie j� zdradza�. Gropius pomy�la� nawet, �ew obecnym stanie 280 ducha nienawidzi wszystkich ludzi. By� to stan gro��cy zupe�nym zagubieniem. - Rozumiem twoj� gorycz -powiedzia� Gropius. - Musisz jednakspr�bowa� to przebole�. Schlesinger nie �yje, ty�yjesz. B�d� co b�d�, zostawi� ci sum�, kt�ra umo�liwia cibeztroskie �ycie. Jakbypuszczaj�c s�owa Gregora mimo uszu, Feliciazapyta�a bezogr�dek: - Ta W�oszka, ta Francesca, jest ztob�? -Nie- zapewni� Gropius. - Mo�esz mi wierzy�! Nagle dotar�o do niego, �e znalaz� si� absurdalnej sytuacji i musi si�broni�, dlatego doda� dosy� nieuprzejmie: - A je�li nawet jest, to nie musz�ci� prosi� o pozwolenie. Dobrzerozumiem? - Tak, dobrze rozumiesz - odpar�a Felicia. Rozmowa si� urwa�a. Informacja o zamordowaniuSheby Vadin pojawi�a si� w nag��wkach wielu gazet w r�nych krajach. Gor�ce spekulacje wywo�a� przede wszystkimzagadkowy skr�t "IND", napisanyprzez Sheb� w agonii, ostatkiem si�, nastole w laboratorium. Pracownicy Federalnej S�u�by Wywiadowczej, kt�rzy mimo u�ycia kosztownych i nowoczesnych metoddeszyfrowania niezdo�ali go rozwi�za�, uznali spraw� za nowe wyzwanie. Wolf Ingram,szef od miesi�cy dzia�aj�cej po omacku komisji specjalnej, nie mog�c si� wykaza� �adnym konkretnym wynikiem,wykorzysta�okazj� i przyst�pi� do ofensywy. W wywiadzie udzielonym w�oskiej gazecie "Stampa Sera" ujawni� mo�liwe powi�zania mi�dzy zamordowaniemizraelskiej pani archeolog a pacjentami z Niemiec poddawanymi transplantacji. By�a to po�ywka dla brukowc�w wca�ej Europie. Pani�Selvini wypuszczono dzie�po zatrzymaniu. Jej adwokatby� w staniezapewni�jej na czas morderstwa�elazne alibi, potwierdzoneprzezdw�ch wiarygodnych �wiadk�w, i wp�aci� kaucj� w wysoko�cidwudziestu tysi�cy euro. Z kolei do Gropiusa, do hotelu, zadzwoni� komisarz Artoli. Nie zna�on co prawda j�zyka niemieckiego, ale doskonale m�wi� po angielsku i nalega�, �ebydo czasu jegoprzybycia Gropius nie opuszcza� pokoju. Mia� 281.  z�o�y� zeznanie w sprawie morderstwa Sheby Vadin. Gropius nie mia�dobrych przeczu�. Sk�d Artolizna� jego nazwisko, i sk�d wiedzia�, �e zatrzyma� si� w hotelu "Le Meridien Lingotto"? Wbrewtym obawom Artoli zrobi� na Gropiusie nawetdobre wra�enie. M�wi� wbardzo uprzejmy spos�b, a przes�uchanie, kt�re odby�o si�w cichym k�cie hotelowego holu, rozpocz�� s�owami: - Bardzo mi przykro, �epobyt w Turynie przerywamszanownemupanu nieprzyjemn� spraw�. Gropius machn�� lekcewa��co r�k�: - Prosz� bez ceregieli, panie komisarzu. Wiem, wczymrzecz. Czegochce si� pan ode mnie dowiedzie�? - C� - Artolirobi� wra�enie, jakby mia� mn�stwo czasu i jakbyca�asytuacja go nie dotyczy�a. W ka�dym razie emanuj�cy z niego spok�jwydawa� si� niemal prowokacyjny: -Profesorze - zacz�� z u�miechem. -Podj��pan w banku American-Express w Turynie dwadzie�ciatysi�cy euro. Czym�g�bymsi� dowiedzie�, co pan zrobi� z tymi pieni�dzmi? Pytanie uderzy�o w Gropiusa zupe�nie niespodziewanie i ca�kiemzbi�o go ztropu. Niech�tnie odpowiedzia�: - Dwadzie�cia tysi�cy? Sk�d pan wie? Artoli wzruszy� ramionami. KiedyGropius waha� si�, copowiedzie�,wyja�ni�: - Pracownica banku przypomnia�a sobie t� transakcj�,kiedy przeczyta�a w gazecie, �e zar�wno ofiara,jak i pani Selvini mia�y przy sobiew�a�nie tak� sum�. Gropius poczu� si�zap�dzony w kozi r�g. Jak si� zachowa�? ". Przecie� absolutnie nie m�g� powiedzie� prawdy! By�a ona tak absurdalna, �etylko �ci�gn��by na siebie jeszcze wi�ksze podejrzenia. Nie,wola� milcze�. Nikt go nie zmusi, �eby si� t�umaczy� z dysponowania w�asnymipieni�dzmi. - Dwadzie�cia tysi�cy euro to du�e pieni�dze, przynajmniej dlaskromnego komisarza. Nawet jednakprofesornie idzie na spacer z tak�sum� w kieszeni czy na zakupy do sklepu. Gdzies� zatem te pieni�dze,profesorze? - Nie mam obowi�zku t�umaczy� si� panu! rozz�o�ci� si� Gropius. - Pieni�dzete zosta�y uczciwie zarobionei opodatkowane w Niemczech,nikt te� niemo�e mi zabroni� wydawa� ich we W�oszech. 282 - W tym zakresie ma pan ca�kowit� racj�, profesorze. O�wiadczenie w tejsprawie mog�oby jednak pana oczy�ci� z podejrze� w sprawieo morderstwo. - Co to znaczy "mog�oby oczy�ci�"? Chce pan przez to powiedzie�,�e podejrzewa mnie pan o zamordowanieSheby Vadin? - Zna� pan ofiar�? -Nie. -Jest pan pewien? -Tak. - Ciekawe. C� za przedziwnyzbieg okoliczno�ci. Siedzieli pa�stwow tymsamym samolocie z Tel Awiwu-Jaffy do Rzymu, po czym uda� si�pan samolotem z Rzymu doTurynu. I kto zn�w by� na pok�adzie? ShebaVadin. Dwa dni p�niej za� Sheba Vadin nie �yje. �ycie pisze doprawdyprzedziwne historie. Nie s�dzi pan? Gropius spojrza� z irytacj� - Sk�d pan to wszystko wie? Komisarz u�miechn�� si� chytrzei odpar�: - W�oscypolicjanci marnie, co prawda, zarabiaj�, ale z tegopowodunie s� g�upsi od innych. Wyj�� z kieszeni z�o�ony arkusz papieru i rozwin�� przed Gropiusem. - Faks z Okr�gowego Urz�du Kryminalnegow Monachium! Pisz�tutaj, �e musia� si�pan uda� na przymusowy urlop, poniewa� w panaklinicepodczas transplantacji w�troby zmar� pacjent,a �mier� spowodowa�zastrzyk z chlorfenwinfosu. Sheba Vadinr�wnie� zmar�a z powodu zastrzyku z chlorfenwinfosu. To jaki� ob��d, prawda? Gropius poczu� g�o�ne uderzenia t�tna w skroniach. Ju� my�la�, �ema to od dawna za sob�, a tu ca�a nieprzyjemna rozgrywka zaczyna si�odnowa. W rozpaczy potar� d�oni� oczy. - Tak, przyznaj�, �e brzmi to wariacko, a nawet bardziej ni� wariacko. Mimo to nie mam z tym morderstwem absolutnie nic wsp�lnego. Przeciwnie. - Przeciwnie? Profesorze, jakmam torozumie�? - To ja �ledzi�em Sheb� Vadin, �eby wyja�ni� zab�jstwo w mojej klinice! -Uwa�a�pan Sheb� Vadin za morderczyni�? - Nie, ales�dzi�em, �enaprowadzi mnie na w�a�ciwy trop! ShebaVadin mia�a kontakty z mafi� albo jak�� tajn� organizacj�. 283.  Ch�odne, niedowierzaj�ce spojrzenie komisarza zdenerwowa�o Gregora Gropiusa ostatecznie. Artoli a� nadto wyra�nie dawa� do zrozumienia, �e mu nie wierzy. W u�amku sekundy Gropiusstraci� panowanie nadsob�. Zerwa� si�, przeskoczy� oparciefotela i pobieg� w kierunku wyj�ciaz hotelu, gdzie jednak dwaj policjanci zast�pili mu drog� i przytrzymali,a� nadszed� Artoli. Podszed�szy do Gropiusa,Artoli pokr�ci� g�ow� i powiedzia� z w�a�ciwym sobiespokojem: r - Ale, ale,profesorze, dlaczego chce pan ucieka�, skoro uwa�a pan, �ejest niewinny? Nie, to nie by� dobrypomys�. Na razie jest pan zatrzymanyi podejrzany o morderstwo. Mo�e panwynaj�� adwokata i odtej chwiliodm�wi� wszelkich zezna�. S�owakomisarza dociera�y doGropiusa jakby z oddali. Kiedy Artolikaza� mu p�j�� w eskorcie dw�ch policjant�w do hotelowego pokoju i spakowa� najpotrzebniejsze rzeczy, Gropius wykona� polecenie jak w transie. P�niej nie pami�ta�,jakim sposobem dotar� do pokoju i jak pokona� drog� powrotn� do holu. Jego jedynym wspomnieniemby� Pierre Contenau,kt�ry nagle stan�� przed nim, kiedyw towarzystwie dw�ch policjant�wwychodzi�z windy. W pierwszej chwili mia� w�tpliwo�ci, czy to rzeczywi�cieContenau, kiedy jednak dostrzeg� jego okrutny u�mieszek, wszelkie w�tpliwo�ci si� rozwia�y. Sekretarz stanu kardyna�Paolo Calvi spl�t� r�ce za plecami i przezwysokie okno spogl�da� na plac �w. Piotra. Sta� w odpowiedniej odleg�o�ci,�eby nie mo�na go by�o zobaczy� z placu. Kardyna� pali� gauloisy, jednegoza drugim. Trzyma� papierosa w lewym k�ciku ust i po prostunie czu� si�dobrze. Na�ogowi zawdzi�cza� uporczywy wrz�d�o��dka, a �lady spowodowanego tym cierpienia wyra�nieby�o wida� na jego twarzy. G��bokiezmarszczki wok� oczu i ust powodowa�y, �e sze��dziesi�cioletni dostojnikwygl�da� na osiemdziesi�t lat. Ostre promienie s�o�ca przenika�y dozadymionegopomieszczenia, sali o �cianach obitych czerwonym suknemi umeblowanej jak muzeum, po�o�onejbezpo�rednio pod prywatnymapartamentem papie�a. Paolo Calvi uchodzi� zanaprawd� wp�ywow� posta� w watyka�skichmurach,je�li w og�le mo�na jeszczem�wi� o wp�ywach w kontek�ciepa�stwa ko�cielnego. Jakosekretarz stanustworzy� grup� poplecznik�w, 284 kt�rej bali si� nawet jego przyjaciele. Nadawa� kierunek polityceWatykanu, jego podw�adni szeptali za� po k�tach,�ecierpina mani� w�adzy. To przypad�o�� w�a�ciwa wielu duchownym,kt�rzy samodzielniewspinali si� po drabinie hierarchii ko�cielnej, zaczynaj�c od najni�szychsfer - przewa�nie pochodz�cych ze wsi. Do zadymionej sali wkroczy� monsignore Antonio Crucitti i dop�kisekretarz stanu by� odwr�cony plecami, macha� d�oni�, staraj�c si� rozwia�gryz�cy dym przedtwarz�. - Laudetw, eminenza! - zawo�a�monsignore, �eby zasygnalizowa�swoj� obecno��. Dla pewno�ci powt�rzy�: -Laudetur, eminenza! W dos�ownym t�umaczeniu znaczy�o to: "Niech b�dzie pochwalonyJezus Chrystus, waszadostojno��! ", chocia� nie pami�ta�ju� o tymprawie�adenzakonnik pos�uguj�cy si� w Watykanie t� powitaln� formu��. Calvi, wci�� zgauloisem w ustach, odwr�ci� si�, zakas�a�, a� wydawa�osi�, �e papieros spadnie na pod�og�, poczym, powoli zbli�aj�c si� do Crucittiego, zacz�� bez wst�p�w: - Kaza�em pana wezwa�, monsignore. Jak ko�cielna wie�a g�rowa� wysoki Crucitti nadkr�pym kardyna�em, kt�ry, patrz�c na niego, musia� wyci�ga� szyj�. Podobnie jednak jakw domu bo�ym, gdzie wie�a odgrywaskromn� rol�, a najwa�niejsze wydarzenia dziej� si� wdu�o ni�szej nawie, tak i tutaj niski, kr�py kardyna�Calvi by� g�r�. - Wiem - wpad� mu w s�owo Crucitti i wskaza� g�ow� biurko, gdziele�a�y roz�o�one najwa�niejsze gazety. - G�upia historia. Ten cz�owiekm�g�by si� nam jeszcze bardzo przyda�. -Jakto "m�g�by"? Ten cz�owiek jeszcze b�dzie dla nas bardzo u�yteczny! - zawo�a� g�o�no Calvi, przytym jegoprawie �ysa czaszka pociemnia�a. -Ale go aresztowano! - Crucitti cofn�� si� o krok. -"Messagero" pisze przecie�, �e professore z Niemiec jest podejrzany o morderstwo! - Czy udowodniono cokolwiek? Czy mo�na tego. Jakmu tam? - Gropius! -Czy mo�na tego Gropiusa oskar�y� o morderstwo? MonsignoreCrucitti, tak zwana �wie�a krew - przypisywano mumroczn� przesz�o��, chocia� nikt nie m�g� o niej powiedzie�nic konkretnego - by� odpowiedzialny za kwestie bezpiecze�stwa, szpiegostwoi zwalczanie terroryzmu. Odpar� teraz: 285.  - Poj�cia nie mam. W ka�dymrazie historia jest bardzo tajemnicza. - Znowu jaka� tajemnicza historia! Monsignore, to pa�skie zadanie,�eby takim zdarzeniom zapobiega�. Dlaczego nie ostrzeg� pan profesorade Luki? M�g� dzi� �y� i by� dla nas u�yteczny. Nie mo�emy mafii czyni�odpowiedzialnej za wszystko! - Eminencjo, przecie� pan wie, �e de Luca sam jest winien swojej�mierci. W�asna chciwo�� doprowadzi�a go do upadku. Jakby�my nie do��mu p�acili za milczenie. "Nikt nie mo�e dwompanom s�u�y�. Bo albojednegob�dzie nienawidzi�, a drugiego- mi�owa�; albo z jednym b�dzietrzyma�, a drugim wzgardzi. Nie mo�ecie s�u�y� Bogu i mamonie! " takpowiadaMateuszEwangelista. -Ot� to, tak m�wi Ewangelista! - W�a�nie, eminencjo. W ka�dym razie de Luca m�g�by jeszcze �y�,gdyby mamonanie doprowadzi�a go tego, �e zgrzeszy�przed Bogiemi Ko�cio�em. Sekretarzstanu kardyna�Calvi nerwowo ssa� swojego gauloisa, wydmuchuj�cdymk�tem ust. Mrucza� przy tym: - M�wi pan jak wiejski proboszcz z Abruzji. Crucitti poczerwienia�z gniewu -cnoty na wskro� niechrze�cija�skiej,pami�taj�c o tym, ze wszystkich si� stara� si� jednak st�umi� emocje. - Niech pan lepiej dopilnuje, �eby ten Gropius si� nie wygada�. Tosi� absolutnie nie mo�e zdarzy�. Czy pan mnie zrozumia�, monsignore? - g�os Calviego si� za�ama�. -Professore siedzi w areszcie �ledczym, eminencjo! Co mam zrobi�? - Co mapan zrobi�! - krzykn�� sekretarz stanu wnajwy�szymzdenerwowaniu. Papieros wypad� mu zust i zostawi� �lady popio�u nasutannie. - Ma pantego Gropiusa wyci�gn�� z wi�zienia! Pod �adnympozorem niemo�e by� przes�uchiwany. Niech pan zatrudni najlepszegoadwokata w kraju. Niechpan we�mie dottore Pasqualego Feliciego. Nietylkojest najlepszy,ale tak�e ma doskona�e kontakty z wymiarem sprawiedliwo�ci. Niech pan wyja�ni adwokatowi, �ejest dla nas rzecz� najwy�szej wagi, �eby ten profesor Gropius wyszed�na wolno��. Ale niechpan bardzo uwa�a, �eby nie powiedzie� mu ca�ej prawdy. Mog� na panupolega�, monsignore? Crucittiz�o�y� d�oniejak do modlitwyi opu�ci� g�ow�, jakby sta� przedo�tarzem. Kardyna� by� bardzo czu�y na ten gest, kt�ryt�umaczono jako 286 us�u�ne: "Eminencjo,uczyni�, co wmojej mocy. Oraz w mocy Najwy�szego! ". Koniuszkami palc�w podni�s� z dywanu niedopa�ek papierosa. Sekretarz stanu si� skrzywi�, a bruzdy na jego twarzy sta�y si�jeszczewyra�niej widoczne. Zapali� kolejnego papierosa. - Rozumiemy si� wi�c - stwierdzi� i zakaszla� przy tym nie dlatego,�e musia�, ale z wieloletniego przyzwyczajenia. - Niech pan wymy�lijak��historyjk�. Niech pan powie, �e profesor z Niemiec zas�u�y� si� wzwi�zku z trosk� o zdrowie Jego �wi�tobliwo�ci. Niemieccylekarzeciesz� si�wspania�� reputacj�. Tylko niech pan nie czyni nawet najmniejszej sugestii, dlaczego mamy interes w tym, �eby Gropiusa wypuszczono. JeszczeH jedno. Od adwokata Feliciego wymagamy absolutnej dyskrecji. - Absolutnejdyskrecji - powt�rzy� monsignore Crucitti. - Tak, oczy wi�cie. - Poza tym - kardyna�Calvi wskaza� palcem nasufit - dobrze by�oby, �eby nic si�nie przedosta�o tam, na g�r�. Zna pan gadatliwo�� Jego�wi�tobliwo�ci, szczeg�lnie przy zagranicznychdyplomatach. - Rozumiem, eminencjo. B�dziemy dzia�a� mo�liwie dyskretnie. Laudetur, eminenza, laudetur. Oko�o godziny dziesi�tej nast�pnego ranka - mog�a toby� tak�e godzina jedenasta, bo za kratkami traci si� wszelkie poczucie czasu- przyszed�stra�nik i zaprowadzi� Gropiusa do pozbawionego okien pokoju przes�ucha�, do kt�rego jedyne �wiat�o dzienne wpada�o przez rz�d kwadratowychszybek wmurowanych w strop. Pod�oga by�awy�o�ona szarymi p�ytkami,�ciany pomalowane i go�e. Po�rodku pomieszczenia st� ze stalowych rurek, przy nim dwa krzes�az tego samego materia�u. Ledwie Gropius usiad�na krze�le, otworzy�y si� drzwiz okr�g�ym, szklanym okienkiem, po�o�one dok�adnie naprzeciw wej�cia, kt�rym go wprowadzono. Pojawi� si�w nich wytwornie ubrany m�czyzna, w dwurz�dowym garniturze obarwie antracytu, z w�osami zaczesanymi do ty�u, trzymaj�cyczarn� akt�wk�z b�yszcz�cymi mosi�nymizamkami. Gropius ze zdumieniem ch�on�� ka�dyszczeg� tegospotkania, gdy�nie mia�poj�cia,o co w�a�ciwie chodzi. - Jestem dottore Pasquale Felici, adwokat, a moje zadanie polega nawyci�gni�ciu pana st�d! - oznajmi� elegancki W�och p�ynnie po niemieckuiwyci�gn�� do Gropiusa r�k�. Jego twarzsprawia�a wra�enie nieruchomej, 287.  niemal jak maska, co dodatkowo podkre�la�y czarne, prostok�tne okularyw rogowych oprawkach. - Gropius! - przedstawi� si� Gropius. -Gregor Gropius. Mog� spyta�, na czyje polecenie pan mnie reprezentuje? - Oczywi�cie �e pan mo�e - odpar� adwokattonem profesjonalisty,otwieraj�c akt�wk� i wyjmuj�c notatnik. - Prosz� si� jednak niespodziewa�, �e odpowiem. Przecie�chcepan st�d wyj��, prawda? - Tak, oczywi�cie. Interesuje mnie tylko. Czy to Francesca panaprzys�a�a? - Hm. - skrzywi� si� prawnik. -O szesnastej mamy przed s�demspraw� o przed�u�enie tymczasowego aresztowania. O godzinie szesnastej trzydzie�ci b�dzie pan wolny,ale tylko je�li pozwoli pan, �eteraz to jab�d� zadawa� pytania. Mo�e mi pan zaufa�. "W�a�ciwie, czemu nie - pomy�la� Gropius. - Cz�owiek, kt�ry ci�wyci�ga z wi�zienia, nie mo�e by�taki z�y. Czemu mia�bym si�przedtym broni�? " - To od pocz�tku - us�ysza� s�owa Feliciego. - Czy zamordowa� panSheb� Vadin? - Na lito�� bosk�, nie! - zawo�a� Gropius, zdenerwowany do granicmo�liwo�ci. Adwokat pozosta� niewzruszony. - Gdziepan by� wchwili pope�nienia zbrodni, czyli przedwczoraj mi�dzy godzin� pi�tnast� a siedemnast�? Czy s� nato jacy� �wiadkowie? - Jai pani Francesca Colella byli�my w kawiarni przy Corso Belgio. Nast�pnie poszli�my pieszo wkierunku�r�dmie�cia. - Dobrze,bardzo dobrze. Kim jest ta Francesca Colella i gdzie mieszka? - S�dzi�em, �e przyszed� pan na jej zlecenie! -Z ca�ym szacunkiem dla pa�skiej zdolno�ci dedukcji,niech pan raczej odpowiada na moje pytania. Czas nas goni. "Zatem nie Francesca! ". Sko�owany Gropius poda� adwokatowi jejdane i adres. Felici zanotowa� teinformacje, po czym zapyta�: - Co pana ��czy�oz Sheb� Vadin? Gropius liczy� si�z tym pytaniem, mimo to musia� si� stara� opanowa�, �eby niestraci� wewn�trznej r�wnowagi. Jego umys� pracowa� gor�czkowo iw ci�gu u�amk�wsekund skonstruowa� strategi�, pe�n� luki niedopracowan�, ale co by�o robi� - musia� m�wi�. 288 - Sprawa wygl�da nast�puj�co zacz�� Gropius rozwlekle, �eby troch�zyska� na czasie. - Jestem chirurgiem, transplantologiem, i podczasmojejostatniej operacjinast�pi� pewien,nazwijmy to, incydent. Znany archeolog, Arno Schlesinger, po rutynowym zabiegu zmar�, sekcjaza� wykaza�a, �e przeszczepionynarz�d by� ska�ony zastrzykiem z pestycydami. Zagadkowa historia, policja i ja pocz�tkowo przypuszczali�my, �e stoi zatym mafia handluj�ca narz�dami. W trakcieposzukiwa�,kt�re samrozpocz��em, okaza�o si� jednak,�e Schlesingerodkry�jak��archeologiczn� sensacj�,kt�ra dla pewnych ludzi ma wielkie znaczenie. Schlesinger mia� kochank�, Sheb� Vadin, iwydaje si�, �e kochankawiedzia�a o tej archeologicznej tajemnicy. �eby wyja�ni� spraw� przeszczepu, �ledzi�em Sheb� Vadindo Turynu, gdzie winstytucie profesoradeLuki zamierza�a odebra� zlecon� analiz� DNA. Mia�o to kosztowa�dwadzie�cia tysi�cy euro. Z oczami teatralnie skierowanymi w sufit Pasquale Felici s�ucha� przemowy Gropiusa. Teraz wtr�ci� nieco ironiczne pytanie: - Sk�dpan to wszystko wie tak dok�adnie, professore -Od czterech miesi�cy nie zajmuj� si� niczym innym poza t� spraw�! - Rozumiem. Dwadzie�cia tysi�cyeuroto chybajednak troch�zbytwyg�rowana cenaza badanie genetyczne? - Oczywi�cie, ale jak ju� m�wi�em, chodzi�o o jak�� archeologiczn�sensacj�. Awocato u�miechn�� si� domy�lnie ipowiedzia�: - Zapewne Schlesinger s�dzi�, �eznalaz� szcz�tki Jezusa z Nazaretu. Zaskoczony Gropius spojrza� adwokatowi prosto w oczy. Felici wydawa� si� ca�kowicie spokojny, a jegonieszczeryu�miech by� jak przyklejony. Nie spos�b by�o wyci�gn�� �adnych wniosk�w. Czy�by Felici co� takniewyobra�alnego m�g� m�wi� ot tak sobie? Czy te� mo�e wie wi�cej? By� mo�enawetwszystko? - Czemu nie m�wi pan dalej? - zapyta� adwokat po kilku uci��liwychchwilach milczenia. Gropius by� zbity z tropu. Jak mazareagowa�? " Wtedy odpowiedzia�pytaniem na pytanie: -Gdyby tak by�o? GdybySchlesinger naprawd� odkry� szcz�tki Jezusa z Nazaretu? Felici pokiwa� g�ow� i si�zamy�li�. W ko�cu odpar�: 289.  - Nie by�by pierwszym, kt�ry pope�ni� ten b��d. Widzi pan,na kamiennym sarkofagu mo�na wyku� wiele r�nych imion, a mi�dzy namim�wi�c, pierwsi chrze�cijanie w swojej bezradno�ci troch� t� prawd� naginali. Ca�kiem mo�liwe, �e w pierwszym czy drugim wieku naszej erykto� po prostu sfa�szowa� kamienn� trumn�, umieszczaj�c naniej imi�Jezusa i przedstawiaj�c jako rzeczywisty gr�b Odkupiciela. Kt� tomo�ewiedzie�? Kto wie, mo�e kilka wiek�w p�niej w�o�onotam czyje� ko�ci? W tym wypadku wszystko mo�na �atwo wyja�ni�. S�owaFeliciego zabrzmia�y dziwnie,jak lekcja wyuczonana pami��,jakby si� do tej dyskusji przygotowa�. Stopniowo Gropius zacz��odnosi�wra�enie, �enajwa�niej szym zadaniemadwokata nie jest w�a�ciwie wydobycie go z aresztu �ledczego, alepowstrzymanie od dalszych poszukiwa�. To go rozz�o�ci�o i o�wiadczy�: - Przeoczy� pan tylko jedno, dottore. Nauki przyrodnicze s� dzi� takzaawansowane, �e bez k�opotumo�na jednoznacznie zidentyfikowa� ko�ci Jezusa zNazaretu, oczywi�cie pod warunkiem, �eby�by do dyspozycji jaki� punkt odniesienia, czyli co�, co bez w�tpliwo�ci mo�na przypisa� Jezusowi. U�amek grama jakiej� materii lub tkanki wystarczy�by, �ebywszystko by�o jasne! - Wiem,o czympan my�li, profesorze Gropius. O Ca�unie Tury�skim. - Podobno na ca�unie znajduj� si� �lady krwi, i je�li DNA z ko�cioraz z tych �lad�w krwi by si� pokrywa�o,dostarczy�oby to dowodu, �eJezus z Nazaretu co prawda umar�, ale bynajmniej nie wst�pi� donieba,jak utrzymuje Ko�ci�. S�dz�, �e Sheba Vadin wiedzia�a o tym i dlategomusia�a umrze�. Tak samo jak Schlesinger. Rzecz dziwna,ale adwokat nie zareagowa� na s�owa Gropiusa. Profesor spodziewa� si�, �ePasquale Felici straci rezon, tak samo jak on, kiedy Palesty�czyk wJerozolimie wyt�umaczy� mu znaczenie tego odkrycia. Adwokat pozostawa� jednakpow�ci�gliwy. - Pan przecie� od niedawna zajmuje si� problematyk� Ca�unu Tury�skiego? - zacz�� Felici,m�wi�c z charakterystycznym dla niego tonem wy�szo�ci. - To prawda. Dopiero od kiedy usi�uj�wyja�ni� tajemnic� �mierciSchlesingera, religia nabra�adla mnie pewnego znaczenia. Ale i teraz mojestanowisko jest takie, jakFreuda, kt�ry powiedzia� kiedy�, �e religie jako 290 przedmiot zainteresowania naukowego s� niezwykle wa�ne, uczuciowo niejest jednak w niezaanga�owany. Dlaczegopan pyta, dottore Felici? - C�, nie chcia�bym pana urazi�, ale chyba pan wie, �eCa�un Tury�ski to �redniowieczny falsyfikat. NawetWatykan to przyzna�. Datowanie metod� w�gla radioaktywnego przeprowadzone w tysi�c dziewi��setosiemdziesi�tym �smym roku w laboratorium British Museum,i potwierdzone przez trzy niezale�ne instytuty w Arizonie, Oksfordzie i Zurychu,wykaza�o ponad wszelk� w�tpliwo��, �e ca�un zosta� utkany mi�dzy tysi�c dwie�cie sze��dziesi�tym a tysi�c trzysta dziewi��dziesi�tym rokiem. Zak�adaj�cwi�c nawet, �e Schlesinger znalaz� ko�ci Jezusa z Nazaretu,dowiedzenie tego jest niemo�liwe. S�owa adwokatauderzy�y Gropiusa jak obuchem. Felici m�wi� rozs�dnie i bez zaj�knienia, jakby przedstawia� zupe�nie oczywisteinformacje. W ka�dym razie Gropius nie widzia� powodu,�eby wto w�tpi�. Mimoto zada� pytanie: -Jest pan prawnikiem, a nie archeologiem zajmuj�cym si� kwestiamibiblijnym, sk�d pan to wszystko wie? - To ma zwi�zek z moim zawodem! -Jakmamto rozumie�? - Mniej wi�cej rok przed wspomnianymi badaniami naukowymi ca�unu w�amano si� do katedryw Turynie. Z�odzieje nieukradli niczegoo warto�ci materialnej. Kiedy dok�adniej obejrzano ca�un, na prawej kraw�dzi u do�u odkryto luk�. No�yczkami wyci�to p�kolewielko�ci d�oni. Sprawc�w kradzie�y uj�to po kilku dniach. Ich �upznikn��. Brali w tymudzia�dwaj bandyci, Enrico Polacca i Guido Focarino, p�atni zab�jcyposzukiwani od dw�ch lat. Sprawa nabra�a rozg�osu, ja za� podj��em si�obrony obu tych m�czyzn. Ale nawet ja nie mog�em zapobiec skazaniuich na do�ywocie. Prokurator by� wstanie udowodni�dwa morderstwa. W tej sytuacji sprawa odci�tego kawa�ka sfa�szowanego ca�unuw�a�ciwienie mia�a znaczenia. -A czy mafiosizdradzili panu, na czyje zlecenie dokonali w�amania? - Mafiosi nie sypi� takg�upio,professore, to �elazna zasada. Jestem przekonany,�e by� to lukratywny interes. Ich rodziny �yj� �wietnie zaopatrzonewVincoli, ma�ej miejscowo�ci niedaleko st�d w kierunku Alessandrii. Aletonie powinnoju� pana interesowa�. Zobaczymy si� przedszesnast� u s�dziego. Mam tylko nadziej�, �e pani Colella mo�e potwierdzi� pana zeznania! 291.  Jak zapowiedzia� dottore Felici, o godzinie szesnastej trzydzie�ci Gropiusopu�ci� tury�ski areszt �ledczy w towarzystwie Francesci, kt�rej zeznaniesprawi�o, �e go zwolniono. Adwokat demonstracyjnieszybko si�po�egna�,a na ponowne pytanie Gropiusa, kto go zatrudni�, tylkomachn�� r�k�. Chocia� areszt trwa� tylko jeden dzie� i jedn� noc, Gregor Gropiusdelektowa� si�odzyskan� wolno�ci�. Od po�udnia wia� ciep�y wiosennywiatr. Trzymaj�c si� zar�ce, Gropius i Francesca szli ulic�, na kt�rej pozimowej przerwie pojawi�y si� niezliczone skutery. - O czym terazmy�lisz? - Francesca spojrza�a na Gregora przez szk�apo�yskuj�cych okular�w bez oprawek. -Jeste� my�lami gdzie� daleko! Gregor poczu� jej badawczy wzrok,ale nie chcia� patrze� naFrancesc�. Kiedytak milcz�co szli obok siebie,zn�wprzypomnia� sobie jejs�owa. Wci�� by� jej winien jak�� odpowied�. "Kocham ci�" - by�o to powiedziane tak naturalnie,z przekonaniem, ale nie wi���co. Mia� k�opotztymi s�owami. �ycie sprawi�o, �e sta� si� nieufny. Co w�a�ciwie wiedzia�o Francesce? �e jest �adna? �e jej nieprzyst�pno�� go poci�ga? �e chce si� z nim mo�liwieszybko przespa�? Wszystko to�wietnie wiedzia�. Niezna� jednak odpowiedzi na pytanie: kim jest ta kobieta? - Przy okazji. - zacz��. -Dzi�kuj�, �e wynaj�a� dla mnie tegoadwokata. - Sk�d ci to przysz�o dog�owy? - zdziwi�a si� Francesca. - Mo�esz spokojnie si� przyzna�, w ko�cu to �aden wstyd. Oczywi�cie, pokryj� wszelkie koszty. Francesca zast�pi�a Gropiusowi drog�. - Pasquale Felici to jeden z najdro�szych adwokat�ww Rzymie. Broniby�ych premier�w, kardyna��w i gwiazdy porno. Jego honorarium prawdopodobnie przekroczy�oby kilkakrotnie moje mo�liwo�ci. S�dzi�am, �eto ty zatrudni�e� Feliciego. - Ale� nie- Gropius odsun�� Francesce na bok iruszyli dalej. - Ktow takim raziezap�aci�za Feliciego. Jak powszechnie wiadomo, adwokacinie pracuj� charytatywnie, a wzi�ci adwokaci tym bardziej. - Komu�, zdaje si�, pilnie zale�a�o, �eby� si� znalaz� na wolno�ci - zauwa�y�aFrancesca i wzi�aGregora pod r�k�. - Kt� by to m�g� by�? Jakimia�by motyw? Gropius pokr�ci� g�ow�. - To musi mie� co� wsp�lnego ze �mierci� Schlesingera. Chocia�. 292 - Chocia�? -C�, jak dot�d komu� wyra�nie zale�a�o,�ebym zrezygnowa�zeswoich poszukiwa�. Gropius w areszcie �ledczym jest unieruchomionyi nie mo�e prowadzi� swojego prywatnego�ledztwa. Dlaczego mimo toznany adwokat Felici mia�by mniez tego aresztu wyci�ga�? Dziwne, nies�dzisz? - Wi�cejni� dziwne! Nie pyta�e� go, kto mu to zleci�? - Oczywi�cie�e pyta�em. Chcia�em si� dowiedzie�, czy to ty go przys�a�a�,ale nie chcia� mi odpowiedzie�. Dzieje si� tutaj co� podejrzanego. W kawiarence nieopodal Palazzo Reale wypili cappuccino. S�o�cerzuca�o d�ugie cienie na asfalt. Francesce by�o ju� zimno. W hotelu "Meridien"Gregor Gropius wprowadzi� si� do tego samegopokoju, kt�ry opu�ci� dzie� wcze�niej. Francesca okaza�a zrozumienie dlajego pro�by, �e chce poby� sam. W og�le wykazywa�a wiele zrozumienia dla jegozachowania. Od samego pocz�tkuodbiera� to jako mi�y gest. W przeciwie�stwie do Felicii, jeszcze nie robi�a mu �adnych wyrzut�w,chocia�z pewno�ci� znalaz�oby si� kilka powod�w. Bez w�tpienia Francesca by�a kobiet�niepospolit�!  ROZDZIA� 15 Zocca - niewielka wioska - by�a po�o�ona samotnie w jednej z dolinmi�dzy Asti a Alessandri�. Dotarli tam po godziniejazdy samochodemFranceski. Droga, jak im si� wydawa�o, ci�gn�a si� w niesko�czono��,musieli bowiem jecha� zwyk�� szos� - nie by�o tam autostrady. Jak wiele miejscowo�ci w tejokolicy, Zocca by�a zamieszkana g��wnieprzez staruszk�w oraz kobiety, kt�rych m�owie pracowali w Mediolanie, Turynie czyAlessandrii i wracali do wioski tylko na weekendy. Orz�cy traktorem swoje kamieniste pole stary ch�op, kt�rego zapytali o dalsz�drog�, opowiada�, �e kiedy�Zocca mia�a trzy hotele i tyle� trattorii, dwasklepy i nawet kinona �wie�ympowietrzu. Dzisiaj jest tylko jeden hoteli jedna trattoria, nazakupy mieszka�cyje�d�� do supermarketu w Alessandrii, a ostatnifilm wy�wietlano w kinie ponad dwa lata temu - by� toTitanic, ale tylko w wersji okrojonej. Na pytanie, czy zna rodziny Matteialbo Valetta, rozmowny ch�op zrobi� si� nagle ma�om�wny,wykr�ca� si�,�epochodzi z innej wioski, po czym uruchomi� silniktraktora i ruszy�z powrotem do pracy. Za pag�rkiemna ko�cudoliny, gdzie nikt by si� ju� nie spodziewa�osad ludzkich, ukaza�a si� nagle Zocca - po�o�ona niezbyt malowniczo,przyt�oczona ci�giem s�up�w linii wysokiego napi�cia. Samoch�d, w dodatku obcy, wzbudzi� sensacj�. Kiedy Francesca parkowa�afurgonetk� naplacu, w kilkudomach podnios�y si� opuszczone okiennice, �eby po chwili, 294 jakby same z siebie, ponownie si� zamkn��. Na wybrukowanym placyku przed trattori�, kt�rej istnienie zdradza� drewniany szyld nad wej�ciem,sta�okilka plastikowych krzese� i dwa okr�g�e sto�y. Gropius i Francescapostanowili napi� si� piwa. Nie trwa�o d�ugo, kiedy uprzejma w�a�cicielka,ubrana naczarno kobieta o ciemnychw�osach zwi�zanych z ty�u, wysz�az budynku i przyj�a zam�wienie. Wydawa�o si�, �e gospodyni ma mn�stwo czasu, bo kiedypo dziesi�ciu minutach przynios�a piwo, zagadn�a uprzejmie, co sprowadza mi�ychpodr�nych do wioskiZocca. - Szukamy rodziny Mattei -powiedzia�aFrancesca. - Mo�e paniich zna? Kobiecie najwyra�niej si� to nie spodoba�o, bo jej uprzejma mina sta�asi� nagle mroczna i nieprzejednana. Zapyta�a, czego chc�od Mattei. Tymczasem przy stoliku obok usiad� m�ody cz�owiek,kt�ry wydawa� si� zainteresowany rozmow�, ale w�a�cicielka trattorii nie zwraca�ana niego uwagi. Przybyszechcieli uzyska� informacje na temat niejakiegoGiorgioMattei, kt�rego wiele lat temu s�d w Turynie skaza� za morderstwo. Sprawa morderstwa ich nie interesuje,chc� si� czego� dowiedzie� o w�amaniudokatedry w Turynie. W�a�cicielka trattoriiprzedstawi�a si� jako �ona Giorgia Mattei,aleod niej, jak o�wiadczy�a, s�owasi� nie dowiedz�. - Trzy euro - rzuci�a, wskazuj�c palcem piwa, poczym ci�kim krokiem wr�ci�a dotrattorii. M�odycz�owiek przy s�siednim stoliku u�miechn�� si�ironicznie. Wypiwszy piwo,Gropius po�o�y�na stoliku trzy euro i ruszyli do samochodu Franceski. -W�a�ciwie to by�o doprzewidzenia - mrukn�� pod nosem Gropius. - Naiwno�ci� by�o s�dzi�, �e �onaMattei wska�e nam ludzi, kt�rzy jejm�owi zlecili w�amanie do katedry. -Warto by�o przynajmniej spr�bowa� - odpar�a Francesca, po czymzwr�ci�a si� do dziewczyny, kt�ra w�a�nie przyjecha�ana rowerze. Zapyta�a orodzin� Valetta. Dziewczyna odes�a�a ich do trzypi�trowego budynku stoj�cego tu� zaplacem, zku�ni� i warsztatem samochodowym na parterze. Kiedy zbli�ylisi� do wskazanego domu, przed kt�rym pi�trzy�y si� rdzewiej�ce maszyny 295.  rolnicze i stare cz�ci samochodowe, wyszed� im naprzeciw m�czyznaw umazanym smarem kombinezonie. Francesca zapyta�a o Brunona Valett� t�umacz�c, �e jest jego dawn�przyjaci�k� i nie widzia�a si� z nim od pi�tnastu lat. - Podobnotutaj mieszka? -Bruno? Mechanik zrobi� zdziwion� min� i zmierzy� obcychnieufnymwzrokiem. - Bruno,a tak. Dziesi��lat temu pow�drowa� w�wiat - powiedzia�mechanik. - Do Angliialbo do Szwecji. Przej��em jego warsztat, ale odtamtej pory nie by�o od niego znaku �ycia. Chocia� Gropiusnie zrozumia� ka�dego s�owa,od razu si� zorientowa�,�e i tutaj natkn�li si� na mur milczenia, zapewne wi�c nie dowiedz�si� niczego na temat kradzie�y skrawka p��tna ca�unu. - Chod�! - powiedzia� zrezygnowany ipoci�gn�� Francesk�. A�eZocca nieby�a akurat miejscem, w kt�rym chcia�oby si� sp�dzi� urlop,postanowili wr�ci�do Turynu. Pod wycieraczk� samochodu Franceski by�a kartka. - Co to? spyta� Gropiuszaciekawiony. Francesca odczyta�a: -Je�li interesuje was Mattei i Valetta -czekam na mo�cie nadTanaro. Gropius si� rozejrza�. Na placu nie by�o �ywej duszy. - Co o tym s�dzisz? odezwa� si� Gregor. - Tanaro- my�la�a g�o�noFrancesca - tomo�e by�tylko ta rzeka w dolinie. Przypominam sobie most, tak! Widocznie wtej przekl�tejprzez Boga osadzie s� jeszcze ludzie, kt�rzy maj� co� do powiedzenia. Chod�, wsiadaj! Podczas jazdy w�sk�, wyboist� drog� w d� doliny Gropius wyrazi� w�tpliwo��, czy wog�le powinni i�� na to spotkanie. Do�wiadczenieostatnich tygodni nauczy�o go podejrzliwo�ci, pozatym w g��bi duszynie wierzy� ju� w powodzenie misji. Poniewa� jednak most by� po drodze,zgodzi�si� bez wahania. Zbli�ywszy si� do mostu, Francesca rozpozna�a m�odego cz�owieka,kt�ryw trattorii siedzia� przy s�siednim stoliku. Sw�j skuter opar� o murek i czeka�, sam tak�e oparty�okciami o por�czmostu. Francesca wysiad�a. Gropius zosta� w samochodzie. 296 r - Czego chcecieodGiorgia Mattei? - M�ody cz�owiek przeszed� odrazu do rzeczy. M�g� mie� dwadzie�cia lat,nosi� d�insy i tani� sk�rzan�kurtk�,ale nie sprawia� wra�enia zaniedbanego. - Pods�ucha�em wasz�rozmow�. Mo�e mog� wam pom�c. Francesca l�kliwie si� rozejrza�a, nast�pnie da�a Gregorowi znak,�eby wysiad�. - Kim panjest i copan wie o Giorgiu Mattei? - zapyta�a m�odzie�ca. Tymczasem nadszed� Gropius. -Jestem Giorgio Mattei - odpar� m�odzieniec. - Syn cz�owieka, kt�rywas interesuje. Uwa�am, �e b�dzie lepiej,je�li nikt ze wsi nie zauwa�y, �ez wami rozmawiam. Widzicie, rodzinyMattei i Valetta s� wZocca jakbyna wygnaniu. Moja matka nawet wr�ci�a do panie�skiego nazwiska, �ebyprzesz�o�� posz�a w zapomnienie. - A pan? -C�, nie powiem,�ebym by� szczeg�lnie dumny z nazwiska Mattei,alete� niemusz� si� go wypiera�. Niktnie mo�e mnie czyni� odpowiedzialnym zazbrodni� ojca. Czemu w�a�ciwie interesuje was m�j ojciec? Odsiaduje do�ywocie i wygl�da na to, �e nie wyjdzie wcze�niej. Wiem,o czym m�wi�,studiuj� prawo. Francesca i Gropius spojrzeli na siebiezdziwieni. Sytuacjanie by�apozbawiona elementu komicznego. - Pewnie si�pan domy�la, o co chodzi- odezwa�a si� Francesca. -W ka�dym razienie o morderstwo, za kt�re panaojciec odsiaduje do�ywotni wyrok. Giorgio wysun�� doln� warg� i kiwn�� g�ow�. - Chcecie wiedzie�, kto mojemu ojcu zleci� wyci�cie kawa�ka ca�unu. -Dlatego tutaj jeste�my. Interesuje nas to jednak w zwi�zkuz zupe�nie inn� spraw�! Wie pan co� wi�cej o kradzie�y? - Hm. - M�odycz�owiek wygl�da� na zawstydzonego. -A gdybymwiedzia� co� wi�cej? zapyta� retorycznie. Rozumiecie, takie studia s�kosztowne, a widzieli�cie przecie�, �e trattoria mojejmatki nie przynosi�adnego dochodu. W�a�ciwie sam musz� zarabia� na swojestudia. - Chce kasy! mrukn�a Francesca do Gropiusa. Gropius zmierzy� m�odzie�ca wzrokiem, po czym powiedzia�: - Zapytaj go, czy rzeczywi�cie zna nazwisko osoby, kt�ra da�a zlecenie jego ojcu. 297.  Francesca spe�ni�a pro�b� Gregora, na co m�ody cz�owiek przytakn��. - Ojciec powiedzia� to nazwisko matce, amatka zdradzi�amnie. Stwierdzi�a, �e gdyby jej si� co� sta�o, to mo�e b�d� mia� mo�liwo�� wymieni� t� wiedz� na pieni�dze. - Zapobiegliwa matka! - zauwa�y�a Francesca w przyp�ywie ironii. -To ile? - Dziesi�� tysi�cy! Gropius zrozumia� ��danie m�odego Mattei i chwyci� Francesc� zar�k�. - Chod�, taka kwota nie wchodzi wog�le wgr�. Francesca przeprosi�a m�odzie�ca i ruszy�a w kierunku samochodu. Wtedy Giorgio zawo�a�za ni� zdenerwowany: - Prosz� pani! Je�li pani chce, zadowol� si� i pi�cioma tysi�cami! Gropius pokr�ci� g�ow�. - Chod�, jedziemy! - powt�rzy�. - Je�eli o mnie chodzi, tomog�by� cztery tysi�ce. Albo nawet trzytysi�ce, ale to ju� mojaostatnia oferta! - zawo�a� Giorgio p�aczliwie, kiedy Francesca uruchomi�a silnik i ruszy�a. Giorgio szybko wskoczy� na skuter i jecha� w�sk� szos� obok furgonetki. Da� Francesc�znak, �eby opu�ci�aszyb�. Francesca spe�ni�a pro�b�, a Mattei zawo�a�: - Prosz� pani, jestem otwarty na negocjacje! Ile pani proponuje? - Tysi�c - powiedzia�Gropius w kierunku Franceski. - Zaproponujmu tysi�c i anicenta wi�cej. Zatrzymaj si�! Francesca nacisn�a hamulec. - Tysi�c - oznajmi�a, kiedy oba pojazdy si� zatrzyma�y. -W porz�dku - odpowiedzia� Giorgio ze �miechem, jakby sam niewierzy� w swoje pocz�tkowe��danie. -Ale nie zdradzicie nikomu, sk�dmacie t� informacj�! - Niezdradzimy - powiedzia�aFrancesca. - Cho�by we w�asnyminteresie! Kiedy Gropius wyjmowa� z portfela pi�� banknot�w po dwie�cie euro,Giorgio postawi� skuter na n�ce i podszed� do samochodu Franceski. - M�jojciec -zacz�� - utrzymywa� nas wszystkich dzi�ki drobnymmachlojkom. Za kilka tysi�cy lir�w zrobi�byprawie wszystko. Zocca niemia�a wtedy ��czno�ci telefonicznej. Pewnego dnia pojawi�si� u nas pewien 298 cz�owieki zaproponowa� mojemu ojcu pi�� milion�w lir�wza przys�ug�,jak to okre�li�. Pi�� milion�w, brzmi jak maj�tek,ale naprawd� by�o to tylkodwa i p� tysi�ca euro. Tak czy inaczej, spore pieni�dze dlakogo� z takiejmie�ciny jakZocca. Wiecie,za co. Rozumie si�, �e ojciecnie odm�wi�. - A nazwisko tego cz�owieka? - zapyta�a Francesca zniecierpliwiona. - Schlesinger. Niemiec Antonio Schlesinger. - Arno Schlesinger? -W�a�nie. Arno Schlesinger! Francesca i Gropius spojrzeli na siebie znacz�co. - Nie jeste�cie zreszt� pierwszymi osobami, kt�re rozpytuj�o mojego ojca - ci�gn�� Giorgio. - Zaraz po procesie, okt�rym wtedy pisano wewszystkich gazetach, poniewa�ojciec ju� po w�amaniu do katedry zabi�dla pieni�dzy pewn� kobiet�, pojawili si� tu jacy� ludzie i chcieli wiedzie�,czy Giorgio Mattei nie zachowa� dla siebie skrawka ca�unu. Proponowaliwtedy du�e pieni�dze. Przewr�cili�my wtedy ca�y dom do g�ry nogami,ale, niestety, bez rezultatu. - Sprawa pozostaje mi�dzy nami! - powiedzia�a Francesca i wr�czy�a m�odemu cz�owiekowi uzgodnion� kwot�. - I du�o sukces�w na studiach! Droga powrotna doTurynu przebieg�a w milczeniu. Gropius zatopi�si� w my�lach. Zestawiwszy wszystko, czego si� do tej pory dowiedzia�o Arnie Schlesingerze, doszed� do wniosku, �e Schlesinger by�badaczemnie tylko genialnym, ale r�wnie� dwuznacznym, kt�ry - op�tany ide�- zrobi�by wszystko dla osi�gni�ciacelu. Najwidoczniej te� osi�gn�� sw�jcel. Wskazywa�a nato suma na jego koncie. Ale nie tylko. R�wnie�to, �emusia� marnie sko�czy�, przemawia�o za tym, �e za du�o wiedzia�. Istnia�a tylko jednaodpowied� na pytanie o to, kto by� got�wzap�aci�dziesi�� milion�weuro za milczenie, �eby niedowiedziono fa�szywo�citezy o zmartwychwstaniu Jezusa z Nazaretu. Watykan. Ko�ci� rzymskokatolicki dysponuje wystarczaj�cymi zasobami finansowymi, �eby uciszy�kogo� dzia�aj�cego w pojedynk�, jak Schlesinger. Ko�ci�w niczym nie maprzecie� takiego do�wiadczenia, jak w�a�nie w milczeniu. W por�wnaniuz sensacyjn� wiedz�, jak� kry�o w sobie odkrycie Schlesingera, dziesi��milion�w by�o po prostu drobnostk�, by�o jak napiwek. Je�li za� chodzi o Gregora Gropiusa, to ju� oddawna mia� ona zamiar nie tylko zrehabilitowa�si� jakolekarz i dowie��, �e sta� si� ofiar� 299.  kryminalnych machinacji, za kt�re nie m�g� by� odpowiedzialny. Gropiuspragn�� r�wnie� - musia�! - ujawni� ludzi, kt�rzy z ukrycia poci�gali zasznurki. By�a to regularna obsesja, przymus wewn�trzny, kt�rego nie potrafi� ju� st�umi�, jak uzale�nienie seksualnego zbrodniarza od kobiet nawysokich obcasach. Wiosennepopo�udniowe s�o�cenadawa�o�agodnemu, pag�rkowatemukrajobrazowi z�oty odcie�. Byli ju� w po�owie drogi powrotnej, kiedyGropiusa dopad�a potrzeba fizjologiczna. - Mo�esz si� na chwil� zatrzyma�? - poprosi� Francesc�. -Piwo dzia�a na mnie fatalnie. Wybacz! Francesca si�roze�mia�a. - Wy, m�czy�ni, macie naprawd� �atwo. Cho�by z tego powoduchcia�abymczasem by� m�czyzn�. - Nie, prosz�,nie! - wpad� jej w s�owo Gregor. -Dla mnie by�aby tozby t du�a strata. Przy odga��zieniupolnej drogiFrancesca zatrzyma�a samoch�d, wy��czy�a silnik, Gropius za� znikn�� za nie�mia�ozieleni�cymisi�krzewami. W pobli�u by�o s�ycha�wiergot ptak�w, a z oddali dochodzi� dziwny,powtarzaj�cy si� wysoki d�wi�k, jakby ptasie wo�anie o pomoc. Kiedy Gregor wr�ci�, wydawa� si� jakby odmieniony,sprawia� bowiem wra�enie skoncentrowanegoi spi�tego. Ws�uchiwa� si� w ten odludny krajobraz. - By�a� ju�kiedy�w tej okolicy? - zapyta� niespodziewanie. - Nigdy w �yciu! Czemu pytasz? - Tak tylko - machn�� r�k� Gropius. Francesca pokr�ci�a g�ow�. Zachowanie Gregora zaniepokoi�o j�. Bezradnie patrzy�a,jak Gropius oddala si� poln� drog�, zatrzymujesi�,rozgl�da na wszystkie strony i zn�w idzie kawa�ek przed siebie, z g�ow�skierowan� w niebo, jak przybysz z innej planety. Kiedy by�ju� oddalony o dwie�cie metr�w inie reagowa� na jej wo�anie, Francesca zamkn�a samoch�di pobieg�a zaGropiusem wyboist�poln� drog�. - Gregor! - zawo�a�a,zbli�ywszy si�. -Gregor, powiesz mi wreszcie,cosi� dzieje? Gropius si� odwr�ci�. Z wyrazu jego twarzy mog�a wyczyta�, �e my�lami jestgdzie� bardzo daleko. Ten widok niemal j� przerazi�. 300 - Gdzie� tutaj mnie przetrzymywano - powiedzia� pod nosem. -Wtedy, kiedy mnie porwano sprzed instytutu de Luki. By�em �miertelnieprzera�ony, po raz pierwszy w �yciu. Jestem absolutnie pewien, �etoby�o gdzie� w pobli�u! Nie wiedz�c, jak si� zachowa� w tejsytuacji,Francesca podesz�a doGropiusa i po�o�y�a mu r�ce na ramiona. - Sk�d to wiesz,Gregor? M�wi�e� przecie�, �e ci ludziepobili ci� donieprzytomno�ci i za�o�yli worek na g�ow�! - Tak zrobili. Ale na chwil� odzyska�em przytomno��i wtedy us�ysza�em tend�wi�k. Zreszt� p�niej te�, w pomieszczeniu,gdzie by�emprzywi�zany do krzes�a. S�yszysz to? - G�os Gregora by� pe�en podekscytowania. �eby nada� wag� swojemu pytaniu, chwyci� Francesc� za przegubyi �cisn�� z ca�ej si�y. Francesca ju� chcia�a krzykn�� z b�lu, ale si� powstrzyma�a, zauwa�y�a bowiem, jak bardzo sytuacja ta wstrz�sn�a Gropiusem. Gropius zn�w nas�uchiwa� p�aczliwego tonu z g�ow� odchylon� doty�u. - Chod�! - powiedzia� nagle i ruszy� szybkimkrokiem, ci�gn�c zasob�Francesc�. Pobiegli kawa�ek wzd�u� drogi, p�niej przez �wie�ozaorane pole, nast�pnie wdrapali si� na skarp�, wci�� id�c zatym p�aczliwymd�wi�kiem, kt�ry dobiega�z corazbli�szej odleg�o�ci. W ko�cu,zm�czenii zadyszani, stan�li przed wa�em ziemnym. - Tam! - powiedzia�a Francesca, zdziwiona, i wskaza�a na ogromnykamienio�om, g��boki na sto metr�w i o �rednicypi��dziesi�ciu metr�w,na kt�regodnie operowa� buldo�er. Wjego �y�ce wielko�ci ci�ar�wkiznika�y ska�y,kt�re wydrapywa� ze �ciany, a kiedy wycofywa�, �eby w innym miejscu wysypa� �adunek o masie kilku ton, ostrzegawczo wydawa�z siebie wyj�cy d�wi�k: uu-ii, uu-ii, uu-ii, uu-ii. Gropius chwyci� Francesc� za r�k�. - Ten odg�os zachowam w pami�ci na ca�e �ycie - powiedzia� st�umionym g�osem. Z trudem przekrzykiwa�ha�as buldo�era. Zeskraju kamienio�omu rozci�ga� si� widok na wiele kilometr�w. Skalistaokolica wydawa�a si� niezamieszkana i pusta, z wyj�tkiem starego domostwa na wzg�rzu,kt�re- otoczone zieleni�cymi si� zaro�lami - by�o niemal niewidoczne. -Wydaje mi si�, �e wiem, co zamierzasz - odezwa�a si� Francesca. 301.  Gropius kiwn�� g�ow�, stale patrz�c w tym samym kierunku. -To niejest ca�kiem bezpieczne. Lepiej wr�� do samochodu! - Naprawd� my�lisz, �e ci� zostawi�samego? - zawo�a�a Francescaoburzona. -Ale musimy si� po�pieszy�. Za godzin� b�dzie ciemno. Odwaga Franceski nie zaskoczy�a Gropiusa i niew�tpliwie mia� nadziej�, �e tak zareaguje. Ba! -liczy� na to. Gropius nigdy by si� do tego nieprzyzna�,ale si� ba�. Ju� samo wspomnienieuwi�zienia w tym samotnymbudynku przyprawia�o go o dreszcze. Francesca nie powinna zobaczy�, jakmu dr�� r�ce, dlatego schowa� je dokieszeni. - Boisz si�? - zapyta�, �eby samemu doda� sobie odwagi. - Czy si� boj�? Jasne! Strach daje impuls do wielkich dokona�. Naco wi�c jeszcze czekamy? Zej�cie by�o uci��liwe, gdy� z miejsca, w kt�rym si� znajdowali, �adna droga, nawet w�ska �cie�ka, nie prowadzi�a do starego domostwa. Podwudziestu minutach marszu dotarli do celu. W og�le nie rozmawialio tym,co w�a�ciwie zamierzaj�zrobi� i co powiedz� mieszka�com gospodarstwa. Gropiusczu�tylko, �e nawzg�rzegna go niewyja�niony przymuswewn�trzny, kt�ry dr�czy�go od kilku ostatnich miesi�cy. Gospodarstwo sk�ada�osi� z kilku budynk�w i kry�o si� za dziko rosn�cymi krzewami. Chocia� wiosna dopiero si� budzi�a i nieby�o jeszczekwiat�w, Gropius poczu� nagle przenikliwy zapach janowca, kt�ryr�wnie� wtedy wydziela� tak siln� wo�. Domostwona wzg�rzu by�ootoczone dwumetrowej wysoko�ci murem zpolnych kamieni. Poszukuj�c bramy,obeszli mur doko�a i natrafilina drog�, kt�ra mi�dzy s�upami linii elektrycznej prowadzi�a do wej�cia naposesj�. Ko�czy�a si� u st�p dwuskrzyd�owychdrewnianych wr�t zwyci�tym ma�ym otworem, w kt�rym znajdowa� si� �a�cuchz �elazn� r�czk�. Gregor mocno poci�gn�� za r�czk� i z pewnej odleg�o�ci dobieg�d�wi�kst�umionegodzwonienia. Przez otw�r w skrzydlewr�t, wykonanych z nieheblowanych, spr�chnia�ych desek, Gregor zajrza� na podw�rze, na kt�rym sta�a zaparkowanaczarnalimuzyna starego typu. W tle szczekn�� pies. Poza tym �adnychoznak �ycia. Gropius zadzwoni� po raz drugi, gwa�towniej ni� przy pierwszej pr�bie,ale i tym razem nie by�o �adnej reakcji. W ko�cu inicjatyw� przej�aFrancesca - wspi�asi� na mur i zanim Gropiussi� obejrza�, znikn�a po 302 drugiej stronie. Tam odsun�a rygiel, otworzy�a wrotai wpu�ci�a Gropiusa do�rodka. Niktnie wyszed� z domu, jedyniepies, czarnobrunatny pitbull, obna�y� k�y i rzuci� si� w ich kierunku,ci�gn�c za sob� d�ugi �a�cuch. - Nie b�j si�! - zawo�a�a Francesca. -Umiem post�powa� z psami! Odwa�nie, z r�k� wyci�gni�t� do przodu, wysz�a szalej�cemu psu naprzeciw,m�wi�c co� spokojnym g�osem, a� pitbull zeskowytem wycofa�si� do budy. - Gdzie si� nauczy�a� takich sztuczek? - zapyta� Gregor z uznaniem. - Wychowa�am si� w�r�d ps�w - odpar�a Francesca. - Nie ma si�czego ba�! Potrzech stronach podw�rza wznosi�y si� zabudowania - w �rodkuznajdowa� si� w miar� dobrze utrzymany dom mieszkalny, ale budynkipo jegobokach wygl�da�y na zrujnowane. Wej�ciedo budowli po prawejby�o otwarte. Ruchem g�owy Gropius nakaza� Francesce, �eby sz�a za nim. Przy wej�ciu uderzy� ich w nozdrza st�ch�y zapach niszczej�cych mur�w. Ich krokiponios�y si� echem w pustej budowli. Prawie nic nie by�o wida�. Przez nawp� otwarte drzwi wpada�a w�ska smuga �wiat�a. Gropius us�ysza� cicheklikni�cie isi� obejrza�. Francesca trzyma�a w d�oni pistolet. - Czy� ty zwariowa�a? - sykn��. Francesca po�o�y�a palec naustach. Potem szepn�a: - Nigdy nie wiadomo! Wtedy Gropiusa ogarn�o dziwne uczucie. Kobieta z odbezpieczonympistoletem za jego plecami - to by�o szalenie niepokoj�ce. -Jest tukto? - zawo�a�a Francesca w t� niesamowit�cisz�. Akiedynie nadesz�a odpowied�, Gregor popchn�� drzwi. Przed nimiukaza�o si� kwadratowe pomieszczeniez dwoma �lepymiokienkami. Po�rodku sta�o masywne krzes�o. Z sufituzwisa�a go�a �ar�wka. Ze �cian od�azi�a niebieskozielona farba olejna. Widok ten porazi�Gregorajak pr�d elektryczny. - Mia�em racj� - wyj�ka� beztchu. - To jest pomieszczenie, w kt�rym mnie trzymano. - Jeste� pewien? -Absolutnie pewien. Wszystko dok�adnie rozpoznaj�. 303.  - M�j Bo�e! - Francesca trzyma�a pistolet obur�cz przed sob�. -Wiesz chyba, �e znajdujemy si� w cholernie niebezpiecznej sytuacji! Gropiusowi zrobi�o si� niedobrze. Czu� si�,jakby �o��dek chcia� muwyskoczy� na zewn�trz. Francesca zauwa�y�a jego blado�� i wyprowadzi�ago z pomieszczenia na podw�rze. Pitbull zn�w zacz��ujada�. - Gdyby kto� tutaj by�, ju� dawnobynas zauwa�ono -orzek� Gropius irozejrza� si� na wszystkie strony. - Chcia�bymwiedzie�, wco si� tugra. Ateraz schowaj ju� t� bro�! -Jak sobie �yczysz,Gregor - zgodzi�a si� Francesca. Brzmia�a,jakbyby�a troch� ura�ona, ale schowa�a pistolet pod blezer. Potem oboje skierowali si� do budynku mieszkalnego po�rodku. Trzy kamienne schodki prowadzi�y na ganek z dwiema kolumnamipodtrzymuj�cyminiewielk� loggi�. Na prawo i na lewo od wej�cia by�ypo trzy zakratowane okna. Postaniedrewnianych okiennic by�o wida�, �enie u�ywano ich od lat. Nad niewysokim parterem znajdowa�o si� jeszczepi�tro, a dach o �agodnym spadzie nier�ni� si� niczym od dach�w pozosta�ych budynk�w. Wej�cie by�o zamkni�te. Istnia�a tylko jedna mo�liwo�� dostania si�do domu: musieli wspi�� si� do loggii na pierwszympi�trze, co by�o bardzo ryzykowne. Gdyby ich przytym zaskoczono, wtedy pozbawiona okientylna �ciana budynku odgrodzi�aby ich od mur�w. Gropius nigdy by siebie nie podejrzewa� o tyle przest�pczej energii,�eby ryzykowa� w�amanie, ale nar�s� wnim ogromny gniew. Chcia�wiedzie� wi�cej o ludziach, kt�rzygo brutalnie pobili i grozili mu �mierci�. I dlatego nie waha� si� ani chwili. Przed budowl�znajduj�c�po lewej stronie domu - stodo�� z wielk� bram� sta�a pusta beczka po winie. Gropius przetoczy� j� pod jednoz okienbudynkumieszkalnego, postawi� w pionie, wszed� nani�i skoczy� w g�r�. R�kami wczepi� si�w krat�i zajrza� do �rodka. Nast�pnieobejrza� si� i powiedzia�do Franceski, kt�ra z podziwem �ledzi�a odwag�i zdecydowanie Gregora: - Wchod� na g�r�, musiszto zobaczy�! - Wyci�gn�� do niej r�k�. Francesca spe�ni�a jego pro�b�. By�a ciekawa, co kryjewn�trze tejponurej budowli. R�nych rzeczy si� spodziewa�a w tym niesamowitymdomu, ale to, co zobaczy�a, wprawi�o j� w zdumienie. Jej oczom ukaza�asi� solidnie urz�dzona sala tortur gabinet wype�niony rozmaitymi przy304 rz�dami wygl�daj�cymina przystosowane dozadawania b�lu: pejczami,biczamiz haczykami, kolczastymi pasami na brzuch i nogi. By�o tam nawet drewniane ko�o torturz rolkami naobu ko�cach. - Je�li mnie oczy nie myl� - powiedzia�a Francesca, nie patrz�c naGropiusa - to torturuje si� tutaj ludzi. C� toza banda wariat�w, Gregor? S�dzi�am,�e czasy inkwizycji ju� min�y. - Te� tak my�la�em. Ale,jak widzisz, zawsze mo�e si� trafi� jaka�niespodzianka. - Ale czemu w�a�nie tutaj? -Sam chcia�bym wiedzie� - odpar� Gropiusi skierowa� wzrok w g�r�,ku loggiinad wej�ciem. Francesca zauwa�y�a jego spojrzenie i powiedzia�a: - Nie chcesz chyba. -A jednak. Musz� si� dowiedzie�, co si� tutajwyrabia. Gregorzeskoczy� z beczki na ziemi� i wyci�gn�� r�k� do Franceski. Brama stodo�y by�a tylkoprzymkni�ta. Kiedy j� otworzyli, poczulidra�ni�cy nozdrza zapach zgni�ego siana. Z ty�u dostrzegli stary, po�amanyw�zdrabiniastyjakich kiedy�u�ywali ch�opi do zw�zki zbo�a lub przysianokosach. Na wozie le�a�a drewniana drabina, kt�ra ze wzgl�du nastan - nie budzi�a szczeg�lnego zaufania, zapewnia�a jednakmo�liwo��dostania si� na loggi�. Wsp�lnie wynie�li drabin� na zewn�trz. Kiedy Francesca stara�a si�uciszy� psa, Gropius usuwa� paj�czyny i resztki siana. Drabina ledwie si�ga�a loggii, aleGregor, kt�rypierwszy odwa�y� si� wspi��na g�r�, podci�gn�� si� uczepionybalustrady. Francesca zrobi�a to samo. Jak by�o do przewidzenia, wej�cie do loggii by�o zamkni�te od wewn�trz. Przez szyby dostrzegli przedpok�j, od kt�rego wobie strony odchodzi�y korytarze. Gropius rzuci� Francesce szybkie spojrzenie, odwr�ci�si� plecami do drzwi, zgi�� r�k� i kr�tkim, ale silnym uderzeniem �okciaroztrzaska� szyb� w drzwiach. - Gdzie si� tego nauczy�e�? - zapyta�aFrancesca z uznaniem. Gropius u�miechn�� si�szeroko. - W szkole dla gangster�w! - Sam by�zaskoczony w�asnym opanowaniem. Ostro�nie si�gn�� przez stercz�ce od�amki szk�a i otworzy� drzwiod wewn�trz. - B�d� ostro�na! 305.  Francesca ponownie odbezpieczy�a pistolet, po czym odwa�y�a si�wej�� do wn�trza domu. Chwil� trwa�o, zanim ich oczy przywyk�y do p�mroku. Z ciemnego korytarza, kt�ry majaczy� polewej, odchodzi�o sze�cioro drzwi, po troje z ka�dej strony. Wygl�d i wyposa�enie ka�dejizby nier�ni�y si� od pozosta�ych: st�, krzes�o, ��ko,wszystko z surowego drewna, ��ko bez materaca czy poduszki, pos�ane tylko we�nianym kocem. - Komfortnie jest tu chyba w cenie - zauwa�y�a Francesca szeptem. Dziwne, nies�dzisz? Gregor bezradnie wzruszy� ramionami. Sam nie wiedzia�, co my�le� o tym �ebraczym wyposa�eniu. Wszystko to nosi�o jaki� ascetycznycharakter. "Mnisi w�redniowieczu pewnie tak �yli - pomy�la� Gropius. - Mnisialbo wyznawcy jakiej� perwersyjnej religii, kt�ra uwa�a�a umartwienie ifizyczny b�l zacel ludzkiego �ywota". Kiedy przechodzili na drug� stron� budynku, Gropius mrukn��: - Przecie� musz� istnie� ludzie, kt�rzy to lubi�. -Co? O czym m�wisz, Gregor? - Ascez� i umartwianie cia�a! -My�lisz, �e narz�dziatortur, kt�re widzieli�my na parterze, wcalenie s�u�� zadawaniu b�luinnym,tylko sobie? S�dzisz,�e nasi przyjacielesami si� tutaj biczuj�? - Tego nie wiem. Spos�b nie jest jednak nowy i wci��jest szerokorozpowszechniony. Ju� w Starym Testamencie Izraelici ubierali na go��sk�r� pokutn� w�osiennic� utkan� z szorstkiego koziego w�osia. Z koleiKo�ci� katolickiw �redniowieczu doprowadzi� t� metod� umartwianiasi�do perfekcji. Istnia�y zakony pokutnik�w, kt�rych cz�onkowie nosilispodnie z wszytymi kolcami albo tak samo wykonane podwi�zki. Francescazachichota�a. - �arty sobie stroisz, Gregor! -W �adnym wypadku! B�l to fundament religii chrze�cija�skiej. Pomy�l tylko o czy��cu, wkt�rym ludzie �wiadomiswojej winy wypalaj� cz�� swoichgrzech�w. B�g, o ile istnieje, nie m�g�by wymy�li� czego�tak perwersyjnego. Po drugiej stronie schod�w by�a jadalnia,kt�ra swoim n�dznym wyposa�eniemsto�em i o�mioma krzes�ami przypomina�a dworcow�poczekalni� sprzed stu lat. Dalej by�a kuchnia z �elaznym piecem oraz kilkapomieszcze� gospodarczych z konserwami i zapasami, jakie wystarczy306 �yby, �eby przetrwa� nast�pny potop. Jedno z pomieszcze�s�u�y�o celommedycznym, w ka�dym razie takie sprawia�o pocz�tkowo wra�enie. Kiedyjednak Gropius dok�adniej obejrza� wyposa�enie, dokona� zatrwa�aj�cegoodkrycia:rzekome urz�dzenia medyczne okaza�y si� przyrz�dami do torturowania i mordowania. Przeno�ny elektrokardiograf, podobny dotychstosowanych w karetkach pogotowia, by� wyposa�ony w transformatorwysokiego napi�cia. Za pomoc�pod��czonych elektrod mo�naby�o cz�owieka w ci�gu kilku sekund wyprawi� na tamten �wiat. Zestawy fabryczniezapakowanychinstrument�w do przeprowadzania operacji i strzykawekpokry�yby miesi�czne zapotrzebowanie �redniej kliniki, a zapas narkotyk�w, �rodk�w nasennych i niebezpiecznych trucizn wystarczy�by, �ebyu�pi� niewielkie miasteczko i unicestwi� tam wszelkie �ycie. Chlorfenwinfos! Gropius zauwa�y� etykiet� tego �rodka owadob�jczego, kt�rego kilkadziesi�t buteleczek po stocentymetr�wsze�ciennychznajdowa�o si� na jednejz p�ek. I naglewszystkiewspomnienia powr�ci�y: �mier� Schlesingera, nielegalne dzia�ania Flchtego zwi�zane z transplantacjami, �miertelneofiary w niemieckich klinikach, �mier� de Lukii Sheby oraz - co r�wnie wa�ne - porwanie jego samego, gdy gro�ono mutymsamym pestycydem. Bez w�tpienia spisek. Jaki jednak zwi�zek istnia�mi�dzy �miertelnymwstrzykiwaniemchlorfenwinfosu a poszukiwaniemdowod�w nato, �e Jezus z Nazaretu nie wst�pi�donieba? Wszystkie wyobra�alne powi�zania wydawa�y si� w najwy�szym stopniu sprzeczne,nieracjonalne i naci�gane. A przecie� musia�a by� czyja�niewidzialna d�o�poci�gaj�caza wszystkie sznurki, musia� by�kto� dzia�aj�cy zukrycia,kto dos�ownieszed� po trupach. Gdzie by� klucz? W takich chwilach,jak ta, Gropius �a�owa�, �e w og�le podj�� pr�b� wyja�nieniasprawy Schlesingera, zamiast zostawi� j� policji. Jednocze�nie jednakjaki� g�os wewn�trzny m�wi� mu, �erozwi�zanie jest blisko - bli�ej, ni� by�o dot�d. Czy�by w tym opuszczonym gospodarstwie, kt�re najwyra�niej zapewnia�o schronienie kilkuperwersyjnymduchownym, mie�ci�o si� centrum dowodzenia? Gropiuspokr�ci� g�ow�. Nie do pomy�lenia! Aleby�mo�e by� tu jaki��lad, znajdowa�a si� jaka� wskaz�wka, kt�ra mog�aby mupom�c. W tym miejscu przypomnia� musi� Rodriguez, kt�ry podczas ichpierwszego spotkania w Berlinie powiedzia�: "Pa�ska szansa nawyja�nienie t�a tej sprawy jest r�wna zeru". 307.  - Z kim rozmawiasz, Gregor? Gropiussi� wzdrygn��. -Ja? - By�tak zatopiony we w�asnych my�lach, �e zacz�� m�wi� do siebie. - Przepraszam, po raz kolejny staram si� uporz�dkowa�ten chaos. - Z powodzeniem? Gropius nie odpowiedzia�. By� zbyt mocno zdezorientowany. W p�mroku zeszli po schodach na parter, gdzie odkryli niemal pustepomieszczenie biurowe: prosty rega� przy �cianie, przy nim st� kuchenny s�u��cy jako biurko, pod przeciwleg�� �cian� jeszcze jeden st�. W pomieszczeniu znajdowa�a si� jeszcze przestarza�a mechaniczna maszyna dopisania, komputer i telefonz automatyczn�sekretark� - wszystkie urz�dzenia mia�y co najmniej dwadzie�cia lat. Tym, co odr�nia�o to biurood wszystkich innych, by�brak dokument�w. W regale pod �cian� nie by�o�adnego skoroszytu czy teczki, jedynie na stole le�a�aryza �nie�nobia�ego papieru, cierpliwie czekaj�c, a�zostanie u�yta. Wygl�da�o nato, �e mieszka�cy postarali si� o usuni�ciewszelkich �lad�w. - Rozumiesz co� z tego? - zapyta� Gropius, nie licz�cna odpowied�. Tymczasem Francescazacz�a manipulowa� przy komputerze. - Zdaje si� - stwierdzi�a,pisz�c co� na klawiaturze - �e to urz�dzeniedzia�ajeszcze na par�. Nieufnie przyjrza�a si� przewodowi,kt�ry ��czy�komputerz gniazdkiem telefonicznym. Gropius zuznaniem pokiwa� g�ow�. - B�d� co b�d�, w�a�ciciele tego klasztoru pokutnik�w dysponuj� dost�pem do Internetu! Francescawykona�a kilka operacjina komputerze. W przeciwie�stwie do Gregora by�adoskonale zaznajomiona z tym narz�dziem szatana. Stwierdzi�a: - Je�li u�ywali tego urz�dzenia, to na pewno pozostawilijakie��lady. Zafascynowany, Gropius obserwowa�, jakFrancesca obs�uguje komputer. On sam by� zawsze w tym szcz�liwym po�o�eniu,�e m�g� tozaj�cie przekaza� innym. Umiej�tno�� napisania e-maila i wys�ania go pod��danyadres Gropius por�wnywa� z teori� wzgl�dno�ci Einsteina, w kt�rej r�wnie� chodzi o prost�rzecz, oczywi�cie pod warunkiem, �e opanujesi� spor� wiedz� z fizyki i nauk pokrewnych. 308 - To znaczy,�e istnieje mo�liwo�� wy�wietlenia na monitorzeelektronicznej korespondencji tych ludzi? - ostro�nie zagadn�� Gregor. -S�dz�c po porz�dku w tym pomieszczeniu, r�wnie gruntownie usuni�to�ladyw komputerze. Francesca, nie przerywaj�cpracy i nie odrywaj�c wzroku od monitora, odpowiedzia�a: - Profesorze, niech si� pan lepiej skoncentrujena pracy chirurga. Jakwida�, brak panu podstawowej wiedzy na temat komputer�w. A tak serio-jest tylko jeden problem. Ale ten b�dzie mo�na rozwi�za�, je�li daszmi troch� czasu. - Coto za problem? Francescaby�a zbyt wci�gni�ta w zag��bianie si� w system, �eby zareagowa� na pytanie Gregora. Nagle znieruchomia�a i powt�rzy�a: - Jesttylko jeden problem. Potrzebne mi has�o, �eby si� zalogowa� i wydoby� e-maile. Co najmniej trzy litery,maksymalnie dziesi��. - Trzy litery? - Gropius d�ugo si� nie zastanawia�. -Wpisz "IND". - "IND"? - Francesca wpisa�apodane litery bardziej dla �artu albo poto, �eby mu zrobi� przyjemno��, ni� z przekonania,�eGropiusma racj�. Pochwili cicho krzykn�a. Spojrza�a na Gregora i zn�w spojrza�a w monitor. - Co z tob�? Francesca patrzy�a z niedowierzaniem. - Sk�d zna�e� has�o tych ludzi? - Niewiedzia�a, cosi� zni� dzieje. Jej pierwsza my�l by�ataka,�e Gropius prowadzi podw�jn� gr�, �ewsp�dzia�a z t� grup� przest�pcz�. Jej d�o� instynktownie pow�drowa�a do wewn�trznej kieszeni blezera, gdzieby� ukryty pistolet. Gropius dostrzeg� jej niepewno�� i zapyta� r�wnie niepewnie: - Chcesz przez topowiedzie�, �e has�o jestw�a�ciwe? -Tak, tow�a�nie chc� powiedzie�- odpowiedzia�a Francesca podniesionym g�osem. - W ka�dym razie komputer daje swobodny dost�pdo wszystkich e-maili wys�anych i otrzymanych w ci�gu ostatnich dziesi�ciudni. - Kiedy powiedzia�a�, �e konieczne jest has�o licz�ce od trzech dodziesi�ciu liter, przypomnia�em sobie zagadkowy skr�t, kt�ry kilkakrotnie ju� spotyka�em w trakciemoich poszukiwa�. W Monachium ludziecizap�acili rachunekhotelowy firmow� kart� kredytow� wystawion� nafirm� o nazwie IND. 309.  Wyja�nienie Gregora wyda�o si� Francesce mocno naci�gane, w ka�dym razie nie wystarczy�o, �eby ca�kowicie rozwia� jej nieufno��. Istnia�ytylko dwiemo�liwo�ci:albo Gropius powiedzia� prawd�, alboprzez pomy�k� sam si� zdradzi�. W takim razieby� wspania�ym aktorem, a jednocze�nieg�upcem. Prawd� m�wi�c, nie pos�dza�aby go zarazem o jedno i drugie. Nie mia�a nerw�w, �eby rozwa�a�teraz t� kwesti�, klikn�a wi�c naopcji "Ostatnio otrzymana wiadomo��". Posekundzie pojawi�o si� okienko z w�oskim tekstem. Gropius zmarszczy� czo�o. - Co to znaczy? -Wiadomo�� jest sprzed czterech dni! Francesca wskaza�a palcem na linijki tekstu: B�ogos�awie�stwo Najwy�szegoa Barcino. Nast�pny cel naszej akcji - Mediolan. Spos�b dzia�ania:jakzwykle. Oczekujemy pe�nego sprawozdania. Lepiej bowiem, gdyzginie jeden z cz�onk�w, ni� �eby ca�etwojecia�o mia�o i�� dopiek�a. IND. Francesca i Gropius d�ugopatrzylina siebie bez s�owa. W ko�cu Francesca zapyta�a: -Co to znaczy? Towszystko brzmitak �wi�tobliwie. - �wi�tobliwie? - Gropius skrzywi� si� zak�opotany. -Raczej szata�sko! Je�li si� nie myl�, jest to kolejne zlecenie zab�jstwa. Zapewne kogo�po transplantacji. Kiedy Gropius notowa� tekst w swoim notatniku, na podw�rzu zacz�� ujada� pitbull. Francesca podesz�a do okna. Zapada� zmierzch. Piesszarpa� si� na�a�cuchu jak w�ciek�y. Kiedy spojrza�ana drog�, kt�ragin�a w p�mroku doliny, zauwa�y�a dwa reflektory samochodu, kt�re dr��c,zbli�a�ysi� do zabudowa�. - Kto�nadje�d�a! Musimy znika�! - zawo�a�a p�g�osem. Nast�pniewy��czy�a komputer i oboje pobiegli napi�tro, sk�d opu�cili budynek t�sam� drog�, kt�r� przyszli. W ucieczce pom�g� im zapadaj�cy zmrok. Z bezpiecznej odleg�o�ciobserwowali, jak czterech m�czyzn wysiada zsamochodu i znika w budynku. Nast�pnie szybkim krokiem przeszli przezpola do miejsca, gdzieFrancesca zostawi�a samoch�d. Niewiele rozmawiali, a je�li w og�le, too b�ahych sprawach. 310 Wyczerpani i brudni, bokilka razy przewr�cili si� po drodze, po godziniemarszu przez mrok dotarli do samochodu. Gdy jechaliju� do Turynu, Gropius si�gn�� posw�jnotatnik. W s�abym �wietle samochodowej�ar�weczki raz jeszcze przeczyta�tekst e-maila. Potem ponownie zacz�� si�przypatrywa� o�wietlonym plamom na drodze,kt�re ta�czy�y niepewnie,jak �wietliki w czerwcow� noc. Z radia p�yn�a muzyka disco, przerywanareklamami. Ka�de znich by�o zatopione w my�lach. Francesce nie mie�ci�o si�w g�owie, �e Gropius tak �atwowymy�li� has�o, kt�re pozwoli�oim si� zalogowa� do komputera. Z kolei Gregor szuka� powi�za� mi�dzymorderstwami a materia�em genetycznym Jezusa z Nazaretu. W oddalizacz�yb�yszcze� ju� �wiat�a Turynu, kiedyFrancesca nagle si� odezwa�a. -O ile si� nie myl�, to zdanie na temat cia�a, kt�re mia�oby i�� dopiek�a, pochodzi z Ewangelii wed�ug �wi�tego Mateusza. Gropius oderwa� wzrok od drogii spojrza� na Francesce. - Sk�d wiesz? Francesca si� roze�mia�a. - Po prostu my, W�osi, jeste�myzaznajomieniz Bibli�. Nicdziwnego,skoro udzielamy schronienia przedstawicielowi Najwy�szego. A takie charakterystyczne zdania, jak to, po prostu si� zapami�tuje. Ale je�li chcesz,mog� zadzwoni� do Don Roberta. On zna cztery Ewangelie na pami��. - Bardziej ciekawi�oby mnieto, sk�d naprawd� pochodzi b�ogos�awie�stwo Najwy�szego,czyli, innymi s�owy, nadawcae-maila. Barcino, tobrzmi jak w�oskie miasto. Francescapokr�ci�a g�ow�. - Nigdy nie s�ysza�am! Gropiuschcia� co� powiedzie�,ale Francesca powstrzyma�a go, podnosz�c r�k�. Nast�pnie przekr�ci�a pokr�t�o g�o�no�ci radia. Podawanow�a�nie wieczorny serwis informacyjny. Gregor nie zrozumia� wiadomo�ci, kt�r� odczyta� spiker,zauwa�y�jednak, �e Francesca zblad�a. Wiadomo�ci jeszcze si� nie sko�czy�y,gdy wy��czy�a radio. - W klinice w Mediolanie - zacz�a nerwowo - zamordowano pacjenta po przeszczepie. Prawdopodobnie zastrzykiem trucizny. Policjapodejrzewa, �e sprawc� jest kto� zpersonelu kliniki, i powo�a�a specjaln� komisj�. 311.  Dotarli do jasno o�wietlonej szosy prowadz�cej do miasta. Smuk�elatarnie przy ulicy wregularnych odst�pachczasu jaskrawo o�wietla�y wn�trze samochodu. Gropius wci�� trzyma� w r�kach otwartynotatnik. Kiedyopu�ci� g�ow�, �wiat�o pad�o na s�owa napisane jego r�k�: "Nast�pny celnaszej akcji - Mediolan". Zrobi�o mu si� duszno. ROZDZIA� 16 Gropius w marnym humorze wszed� nast�pnego ranka do restauracjihotelu "Le Meridien". Spa� r�wnie �le, jak wewszystkie poprzednienoce. Wieczorem, kiedyFrancesca wysadzi�a go pod hotelem, rozstali si�w po�piechu. Mieli si� zdzwoni� ko�o po�udnia. Pogr��ony w my�lach, usiad� przy wolnymstoliku, zam�wi� herbat�z mlekiem i przyni�s� sobie z bufetu dwa rogaliki i marmolad�, jak to mia�w zwyczaju. Z ponur�min� gryz� rogaliki oboj�tnym wzrokiemobserwowa�nielicznych tego ranka go�ci hotelowych na�niadaniu, kiedy do jego stolikapodszed� elegancki m�czyzna w czarnym ubraniu i uprzejmie si� przywita�. M�wi� po niemiecku z w�oskimakcentem imia� blisko dwa metry wzrostu. - Crucitti - przedstawi� si� z lekkim uk�onem. - Nie b�dzie panuprzeszkadza�o, je�li si� przysi�d�? Chocia� Gropius wola�, �eby go zostawiono w spokoju, nie chcia� by�niegrzeczny i pokazuj�c krzes�o obok siebie, odpowiedzia�: - Prosz�, niechpan siada. Nazywam si� Gropius. - Wiem -u�miechn�� si� chytrzeCrucitti. - Wiem. Gropius, zaskoczony i zdumiony, spojrza� naCrucittiego izapyta�,czy dobrze us�ysza�, �e jest mu znany. Ten jednak kontynuowa�: - Pan mnienie zna, profesorze, ale tym lepiej. Najwa�niejsze, �emypana znamy! 313.  -Jak mam to rozumie�? Jacy "my"? Crucitti przewr�ci� oczami. - Kuria Rzymska - odpowiedzia� w ko�cu. W jegog�osie zabrzmia�wyrzut,jakby nieznajomo�� jego nazwiska by�a czym� nagannym. - Musi mi panwyja�ni� to dok�adniej- odezwa� si�Gropius zaciekawiony. - By�mo�e zaskoczy pana, je�li powiem, �e odszed�em odKo�cio�a, kiedy podatki ko�cielne pozwoli�y na utrzymywanie w�asnego biskupa. - To nie ma nic do rzeczy- Crucitti u�miechn�� si� kwa�no. - Mamnadziej�,�e by� pan zadowolony z pracy mecenasa Feliciego,profesorze! Gropius poczu�, jak krew odp�ywa mu z twarzy. Sytuacja nie mog�aby� bardziej groteskowa: oto on pod��a tropem, kt�ry coraz wyra�niej prowadzi do Kurii i Watykanu, gro��c wywo�aniem wielkiegoskandalu, a reprezentuj�cy Ko�ci� dostojnicy przysy�aj� mu adwokata,kt�ry wyci�ga go z aresztu �ledczego. Pokr�ci�g�ow� i zapyta� z niedowierzaniem: - Chce pan przezto powiedzie�, �e Kuria Rzymskadoprowadzi�a douwolnienia mnieod absurdalnych zarzut�w w�oskiej policji? Crucitti zn�w u�miechn�� si� �wi�toszkowato i odpowiedzia� z namaszczeniem: - Ko�ci� jest zawsze stoi po stronie niewinnych. My wiemy, �e niejestpan morderc� Sheby Vadin. - Jest panpewien? -Prosz� zwraca� si� do mnie: monsignore! Ale �eby odpowiedzie�na pa�skie pytanie. Tak, ca�kowicie pewien. - W takim razie pozwol� sobie zada� jedno pytanie, monsignore. Czego panchce ode mnie? Crucitti zam�wi� kaw� i odpar�: - S�ysza� pan o morderstwie w klinice w Mediolanie? -Oczywi�cie. I chocia� bardzo mi przykro z powodupacjenta, sprawata w�a�ciwie mnie nie dotyczy. Czy raczej - widz� w niej kolejny dow�dmojej niewinno�ci. Mamy tutajdoczynienia z organizacj� przest�pcz�dzia�aj�c� z pobudek, kt�rych nie znam. Jestzatem czym� z gruntu nietrafnymobci��anie lekarzy odpowiedzialno�ci� za te morderstwa. I to jestpow�d,dla kt�rego od miesi�cy nie zajmuj� si� niczym innym, jaktylkopr�b� zrehabilitowania swojego nazwiska! 314 -Jestto zupe�nie zrozumia�e, profesorze. Czy jednak w tych poszukiwaniach nie posun�� si� pan aby za daleko? Grozi panu, �e sam pan si�znajdzie na celowniku tej organizacji. -To, monsignore, jest moja sprawa imoje ryzyko. Ale, jak pan widzi,wci�� �yj� i jestempewien, �e jeszcze przez jaki�czas tak pozostanie. - Cokolwiek mia�oby si� sta�, upowa�niono mniedo przekazaniapanu nast�puj�cejinformacji: w interesieWatykanule�y, �eby pan swoj� wiedz�nie dzieli� si� z policj�, lecz z Kuri� Rzymsk�. Jest to r�wnie�pow�d, dla kt�rego postarali�my si� pa�ski pobytw wi�zieniu uczyni�mo�liwie kr�tkim. - Zbytek�aski - ci�gn�� swoj� my�lGropius, na�laduj�c ironiczniewyszukany styl Crucittiego. - Doprawdy, zbytek �aski. Ale mo�e pan by�pewien, �e r�wnie� bez waszego �askawego wsparcia i tak by mnie niebawem wypuszczono. Je�li dobrzerozumiem, spodziewa si� pan teraz z mojej strony czego�w zamian. Crucitti teatralnie wzruszy� ramionami. Jak wi�kszo�� duchownych,monsignore by�marnymaktorem. - Czego� w zamian? - udawa� oburzonego. -Ju� aposto� powiedzia�,�e kto podakubek wody jednemu z tychnajmniejszych, ten nie utraciswojej nagrody. - A znaczy to? -Znaczy to, �e nie ��damy od pana niczegow zamian, profesorze, poniewa� jeste�my pewni, �e zrewan�uje si� nam panz w�asnejinicjatywy. Bezczelno��, zjak�post�powa�monsignore, nachwil� odebra�a Gropiusowi mow�. Jednocze�nie jednak nie usz�o jego uwagi, �e Crucitti niepewnie si�rozgl�da, jakby go �ledzono albo jakby by�o dla niego czym�k�opotliwym, �e kto� m�g�by zobaczy� ich razem. W ko�cu jednym haustem opr�ni� fili�ank�kawy i oznajmi�: - Co by pan powiedzia� na kr�tkispacer? W marszu �atwiej si� rozmawia. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, �ciany maj� uszy. Gropius ju� chcia� powiedzie�: "Niewidz� �adnego powodu, a przedewszystkim nie mam najmniejszejochoty przechadza� si� z panem! ", g�r�wzi�a jednak ciekawo��. Poza tym u�wiadomi�sobie, �e w ko�cu nie codziennie nadarza si� sposobno�� porozmawiania sobie z przedstawicielem Kurii Rzymskiej. Nie mia�tak�e �adnych plan�wnaprzedpo�udnie,dlategoodpowiedzia�: 315.  - Dlaczego nie, monsignore? Chod�my! Via Nizza - hotel "Meridien" znajduje si� pod numerem 262 - nienale�y do najwytworniej szych ulic w Turynie. Gropius i Crucitti skierowali si� docentrum. Z r�kami splecionymi z ty�u przeszli kawa�ek oboksiebie w milczeniu. Uwagi natemat pogodyi tym podobne bana�y Gregor uwa�a� zaniestosowne. Nagle, jakby zebrawszy my�li, odezwa� si�monsignore: - Nie udawajmy, profesorze. Obajwiemy, o co chodzi. By�oby czym�dziecinnym, gdyby�my teraz owijali spraw� w bawe�n�. Gropiusnie wiedzia�, co Crucitti mia� na my�li. Jak mia� zareagowa�? Postanowi� wi�c zgodzi�si� z tym, co m�wi monsignore. - Brzmi rozs�dnie rzuci� og�lnikowo. -Nie b�d� tai� - podj�� Crucitti - �e Watykan jest got�wzap�aci�du�e pieni�dze, aby wej�� w posiadanie akt Golgoty Schlesingera. A jakpanwie, nie jeste�my jedynymi zainteresowanymi. Oczywi�cie, wp�ywa tona cen�. Nie musz� tego panu wyja�nia�. Gropiusowiprzezg�ow�przemkn�y tysi�ce my�li. Teorie, kt�re opracowywa� w ci�gu ostatnich miesi�cy, rozsypa�y si� jak domki zkart. Mimotostara�si� zachowa�spok�j. - S�dzi pan zatem, monsignore, �ejestem w posiadaniu akt Schlesingera? - podj�� temat rozpocz�ty przez Crucittiego. Crucitti zareagowa� zdegustowany. - Nie spodziewa�em si�, �e pan mi zdradzi swoj� kryj�wk�. I zapewnewie pan od dawna, �eod d�u�szego czasu pana obserwujemy, co nie jestprzedsi�wzi�ciem �atwym,gdy�nasi wys�annicy wci�� natykaj � si� na ludzistrony przeciwnej, kt�rzy r�wnie� nie spuszczaj� pana z oka. Musz� panupogratulowa�, profesorze. Pa�ski spos�b dzia�aniajest niezwykle zr�czny. CIA mia�oby szcz�cie, mog�c mie� pana jako agenta. - Monsignoreubawi� si�w�asnym, rzekomoudanym, �artem. Gropius zadawa� sobie teraz pytanie: "Czy monsignore blefuje? �ego sprowokowa�, odezwa� si� zodcieniem drwiny: - Monsignore, nie pojmuj�, dlaczego robi si� tyle ha�asu o ten ca�un. Przecie� dla nikogo nie jest ju� tajemnic�, �e chodzi tutaj o �redniowieczne fa�szerstwo. Pr�bka p��tna z tego obiektu niczego nie dowodzi. Po cowi�c tyle nerw�w? Na to Crucitti zatrzyma� si� i spojrza� na Gropiusa zukosa. 316 - Profesorze, jest pan inteligentnym cz�owiekiem. Jest poni�ejpa�skiegopoziomu, �eby tutaj gra� g�upiego. Tak,jakby pan nie wiedzia�, �ew og�le nie m�wimy o tym ca�unie, kt�ry jest przechowywany w tury�skiej katedrze. - Ach! - odpar� Gropius zjadliwie i ruszy� do przodu. Monsignore nie wiedzia�, czy niewiedz� profesora matraktowa� powa�nie,czy by�a ona tylko udawana. W ko�cu powiedzia�: - Wiem, �e nie jest pan archeologiem, jak Schlesinger, ale przecie�zajmuje si�pan tym zagadnieniem od d�u�szego czasu. A, o ile wiemy,dysponuje pan nie tylko dowodem Schlesingera, lecz r�wnie�jego unikatow� wiedz� natentemat. Cowi�c ma znaczy� ten teatr! - Schlebiami to, monsignore, prosz� jednak uwzgl�dni�, �e mia�emtylko kilka miesi�cy, �eby pozna� problem, kt�rego badaniu Schlesingerpo�wi�ci� p� �ycia. Oczywi�cie wiem, w czym rzecz, gdyjednak chodzi o szczeg�y. Crucitti wzi�� g��boki wdech i ci�ko wypu�ci� powietrze przez nos. - Wtedy,w tysi�c dziewi��setosiemdziesi�tym si�dmym roku, kiedy w�amano si�do katedrytury�skiej iukradziono skrawek ca�unuPananaszego, w kurii panowa� stan chaosu. Dzi� mo�na ju� spokojnie to powiedzie�: poprzedniksekretarza stanu kardyna�aPaola Calviego niedor�s� do swojego urz�du. Nie dostrzeg� zagro�enia, jakie wi�za�osi� z t�na poz�r niewinn� kradzie�� strz�pu p��tna. R�wnie� wtedy, kiedy kilkamiesi�cy p�niejdoWatykanu zg�osi� si�Schlesinger i utrzymywa�, �emo�e dostarczy� naukowego dowodu, �e naszPan Jezus bynajmniej niewst�pi� donieba, nie potraktowano go powa�niei odm�wiono spe�nieniajego ��da�. To prawda, Schlesinger by� szanta�yst�, ale c� znaczy dziesi��milion�w w obliczu mo�liwych nast�pstw! Jak mo�na si� by�o spodziewa�,szybko znalaz� si� kto� zainteresowany, ktoby� got�w za tajemnic� Schlesingera wy�o�y� na st� dziesi�� milion�weuro. Tajemniczy nieznajomy,przynajmniej na pocz�tku, ale tak czy inaczej, dostatecznie sprytny, �ebyw zamian za milczeniewyci�ga�z Kurii rocznie ��dan� przez Schlesin gera kwot� dziesi�ciu milion�w euro. Kiedy Jego�wi�tobliwo�� si� o tym dowiedzia�, zpocz�tkuznalaz� ucieczk� w siedmiodniowych nieprzerwanych mod�ach, w trakcie kt�rychdozna� o�wiecenia, �eby wymieni� sekretarza stanu naPaolo Calviego, kt�ry z kolei wybra� mnie na swojegosekretarza. Przy ca�ej skromno�ci, to ja by�em tym, kt�rywpad� na pomys�, 317.  �eby ca�un, bez w�tpienia autentyczny, w kt�ry by� owini�ty nasz Pan, wymieni� na �redniowieczny falsyfikat i w nast�pnym roku zleci� naukowebadania tego falsyfikatu jako orygina�u. Dzi�ki powszechnie znanym wynikom bada�z tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tego �smego roku mia�emnadziej� raz nazawsze ukr�ci� praktyki wszelkiej ma�ci szanta�ystom. Pomyli�em si� jednak. Gropius milcza�, nie by� bowiem w stanie nic odpowiedzie�. Samamy�l, �e sekretarz sekretarza stanuwtajemnicza go w t� mroczn� tajemnic�, wyda�a mu si� tak absurdalna,�e zacz��w�tpi� wto, i� dzieje si� tow rzeczywisto�ci. Wprawdzieopowie�� Crucittiego logicznie pasowa�a doustale�, kt�re sam ju� poczyni�, pozostawa�ojednak mn�stwopyta�. Przedewszystkim jedno - dlaczego Crucitti mu to wszystko opowiada. R�wnie� monsignore naglezamilk�. Id�c, patrzy� przed siebie i porusza� szcz�k�, jakby rozgryza� s�owa,kt�re ju� mia�na j�zyku. Gropiusmia� wra�enie, �e nawet dostrzeg� na jego nosie kropelk� potu, tak bardzoCrucitti by� poruszony w�asn� opowie�ci�. W ko�cu powiedzia�: - O wszystkim, co tutaj m�wi�, ju� pan przecie� wiedzia�! -Nie o wszystkim. Niejestem tak dobrze poinformowany, jak pans�dzi. B�d� co b�d�,teraz widz� sprawy nieco ja�niej. Mimoto wielepyta� pozostaje otwartych. Na przyk�ad to: kto ma na sumieniu Schlesingera, de Luce i Sheb� Vadin? - Gropius rzuci� Crucittiemu badawcze spojrzenie. Ten si� zmiesza�,ale ju� w nast�pnej chwili wzi�� si� w gar�� i odpowiedzia� pewnym siebie tonem: - Oby B�g wybaczy� panu z�e my�li. Podejrzewanie Kurii Rzymskiejo zlecenie serii morderstw to przecie� absurd,profesorze! - Tak pan uwa�a? W ka�dymrazie te trzy osoby mia�y udzia� w ujawnieniu tajemnicy �mierci Jezusa z Nazaretu. Inaczej rzeczujmuj�c,terazjest o trzech wtajemniczonych mniej. - Profesorze! - Crucitti uda� oburzonego. -Gdyby takby�o,gdybyWatykan rzeczywi�cie by� zainteresowany usuni�ciem wszystkich wtajemniczonych, wtedy pan,prosz� mi wybaczy�, �e powiem totak otwarcie,by�by na samej g�rze listy, ja za� nie otrzyma�bym zlecenia, �eby powa�nie z panem pertraktowa�. - B��d,monsignore! Dop�ki akta Golgoty s� w moim posiadaniu,w�os mi z g�owy nie spadnie. Tego jestempewien. Z pewno�ci� bowiem 318 obawia si� pan, �e zamordowanie mnie uruchomi�obyci�g zdarze�, nako�cu kt�rego jest ujawnienie pot�nego skandalu. - Profesorze, otymnie wolno nawet panu my�le�! To by�aby katastrofadla jednej trzeciej ludzko�ci! - Wrzeczy samej. Chocia� wizja poruszenia fundamentem wiaryjest do�� pon�tna. Crucittiobjawia� wyra�ne oznaki nerwowo�ci. - Nie mo�e pan tego uczyni�! - zawo�a�wyprowadzony z r�wnowagi. - Chce pan dwa miliardy ludzi pozbawi� wszelkiej nadziei? Prosz� zauwa�y�, �e przecie�wszyscy �yjemy jedynie nadziej�. Nadziej� szcz�cia,nadziej�mi�o�ci,nadziej� bogactwa, w�adzy i wp�yw�w, nadziej� �ycia wiecznego. Gropius bez s�owa pokiwa� g�ow�. - Ale skoronie Kuria stoiza tymi morderstwami, to kto? - m�wi�cto, Gropiuszauwa�y�, �ew niewielkiej odleg�o�ci jedzieza nimi czarnalimuzyna. Zaniepokoi�si�. Wtedy w Berlinie, gdzie wszystkosi� zacz�o,tak�e jecha� za nim ciemny samoch�d. Terazpoczu� zimnypot nakarku,a strach pe�z� po nim w g�r� ijak �elaznaklamra obj�� mu pier�. - Niech pan zapyta stron� przeciwn� - us�ysza� odpowied� Crucittiego, kt�ry robi� teraz wra�enie pewnegosiebie i spokojnego. Sko�owany Gropius zapyta�: - A kt� jest t� stron� przeciwn�? Monsignore milcza�. Po kilku chwilach oznajmi�: - Itak ju� za du�opowiedzia�em. Prosz� przemy�le� nasz� propozycj�. Cokolwiek zaoferuje panu strona przeciwna, myzaproponujemywi�cej. Oto moja wizyt�wka. Mo�e pandzwoni� o ka�dejporze. Laudeturjesus Christus! Gropius przyjrza� si� wizyt�wce,kt�r� mia� w d�oni. T� kr�tk� chwil� Crucitti wykorzysta�, �eby wsi��� do czarnej limuzyny czekaj�cejprzy kraw�niku. Samoch�d, mercedes najnowszej generacji, b�yskawicznie odjecha� w kierunku �r�dmie�cia. Gdy Gropius wr�ci� do hotelu, zauwa�y� czekaj�c� na niego Francesc�. Obiema r�kami chwyci�a czule jego praw� d�o�. - Gregor! Dzi�ki Bogu! Pr�bowa�am si� do ciebie dodzwoni�. Kiedysi� nie zg�asza�e�,zacz�am si� martwi�. Wpad�am w panik� i przyjecha�am tutaj tak szybko, jak nato pozwala�y korki. 319.  Francesca odwr�ci�a g�ow�, ale Gregor zauwa�y� wyra�nie, �e mia�a wilgotne oczy. Jeszcze do niedawna nigdyby jej nie podejrzewa� o tak� reakcj�. Francesca traktowa�ago zawsze z dystansem i pewno�ci� siebie, od czasu doczasu nawet z wynios�o�ci�, on za� uwa�a� j� za kobiet� ch�odn�, kt�ra - gdypomy�le� o ich pierwszym spotkaniu - doros�a do ka�dej sytuacji. Od d�u�szego jednak czasu odnosi� wra�enie, �e Francesca przy nim sta�a si� inna. - Gdybym m�g�odzyska� w�adz� w prawej r�ce -odezwa� si� zu�miechem. Francesca, kt�ra wci�� go obejmowa�a,terazzwolni�a u�cisk i powiedzia�a: - Po wszystkim, co wczoraj prze�yli�my, musisz to zrozumie�. Naprawd� si� ba�am, �e co� ci si� mog�o sta�. W�a�nie teraz, po tym zaskakuj�cymspotkaniu z przedstawicielemWatykanu, Gropius by� wyko�czony i bardzopodatny na czu�o�ci Franceski. Nie by� jednak m�czyzn�, kt�ry przyzna�bysi� do tego przed kobiet�. Dlategopowiedzia� pozornie spokojnie, jakby jeszcze kilka minuttemu nie poci� si� ze strachu: - Co� ty! Mia�em tylko niespodziewanego go�cia przy �niadaniui zrobili�my sobie porannyspacer. Francesca przenikliwie spojrza�a na Gregora. Przypuszcza�a, �e osobata mog�amie� zwi�zek z wczorajszymi wydarzeniami, Gropius za� odgad�jej my�li, pokr�ci� bowiem g�ow�. - Nic nie wymy�lisz - powiedzia�. - Przedstawiciel Kurii Rzymskiej! - Poda� nast�pnieFrancesce wizyt�wk�Crucittiego. Monsignore Antonio Crucitti - tak by�o napisane eleganck� antykw�,pod nazwiskiem za� znajdowa�ysi� trzy numery telefoniczne. - I czego chcia� monsignore? - Akt Golgoty. -Zapewne zaraz mi opowiesz, oco chodziz tymi aktami! Gropius po�o�y� palec na ustach. - Szczerze m�wi�c, sam dobrze nie wiem. Prawdopodobnie akta tezawieraj� dowody, kt�re wskazuj�, �e Jezus zosta� pogrzebany w Jerozolimie i nieby�o �adnego Wniebowst�pienia, jaktwierdziKo�ci�. W ka�dymrazie,dot�ds�dzi�em, �eSchlesingerju�sprzeda� te dokumenty. Wprzeciwnym razie sk�d by si� wzi�o dziesi�� milion�w na jego tajnym koncie? Jedno jest jednakpewne: Schlesinger nie sprzeda� swojej wiedzyKu 320 rii Rzymskiej. Crucitti tak si� zachowywa�, jakby dokumenty znajdowa�ysi� w moim posiadaniu, i zaproponowa� mi wi�cej ni�strona przeciwna. Kogokolwiek mia� tutaj na my�li. - Brzmi tak, jakby Watykan mia� jakiego� pot�nego konkurenta! -Nie tylko tak to brzmi. Watykan, co otwarcie przyzna� monsignore,jest szanta�owany przez jak�� organizacj�. Ale kto za tym stoi,o tym niechcia� pu�ci� pary z g�by. Przypuszczalnie ludzie z otoczenia Rodrigueza. Nie wiem. W og�le ju� niewiem, co my�le�. Francesca wzi�a Gregoraza r�k� i poci�gn�a go kutylnej cz�ci holu. Z dala odzgie�kuprzyjezdnych i wyje�d�aj�cych, przewodnik�w i baga�owych, kt�rzy zamienili hol wjarmark, Francesca powiedzia�a: -Przypominasz sobie tekst e-maila, jaki odkryli�my w komputerzej? w opuszczonym gospodarstwie. - Oczywi�cie! - Gropius wyci�gn�� notatnik z kieszeni marynarki. - Przeczyta�em go wielokrotnie i nie w�tpi�, �e chodzi tutaj o zleceniemorderstwa w klinice w Mediolanie. -Nie p�jdzieszz tym na policj�? - Narazie nie. KomisarzArtolinie uwierzy�by, wjakich okoliczno�ciachodkryli�my tamto domostwo. A je�li mam by� szczery, nie mia�bymmu tego za z�e. Mo�e p�niej. Francesca skin�a g�ow�. Wpatrywa�a si� wtekst e-maila w terminarzu Gropiusa. - Poza tym rozmawia�amz Don Robertem. To m�dry cz�owiek i odrazuwiedzia�, �e chodzi o cytat z Biblii,z Ewangelii wed�ug �w. Mateusza. Je�li za� chodzi ob�ogos�awie�stwo Najwy�szegoz Barcino,to dotyczy toBarcelony. Barcino to �aci�ska nazwa Barcelony. Gropius sta� jak sparali�owany. -Jasne! �e te� od razu na to nie wpad�em! - wykrzykn��. Wyobra�a�sobie, �e jest teraz bli�ej celu ni� kiedykolwiek wcze�niej. Nie, teraz poddanie si�nie wchodzi�ow gr�. Ostatecznie mia� adres Rodrigueza. -Widz� po tobie -powiedzia�a Francescaz szelmowskim u�miechem - �e wybierasz si� do Barcelony. Zabierzesz mnie zsob�? Gregor wzi�� Francesce w ramiona i d�ugo na ni� patrzy�, po czymodezwa� si� cicho: - Wiesz, jakgro�ni s� toludzie, a nie chcia�bymci� bez potrzeby nara�a�na niebezpiecze�stwo. Jeszczedzi� polec� do Monachium,spakuj� 321.  czyste ubrania i z�api� jutro pierwszy samolot do Barcelony. Je�liw ci�gudw�ch dni si� nie odezw�,zawiadompolicj�. - A koperta w hotelowym sejfie? Wezm� ze sob�. Prawdopodobnie jej zawarto�� jest bezwarto�ciowa, bo pani Selvini wcisn�a nam jak�� podr�bk�, ale przecie� nigdy niewiadomo. W tych okoliczno�ciach koperta nabiera jeszcze wi�kszego znaczenia. �ywio�owo, jakby obawia�a si� go utraci�, Francesca przytuli�a si�doGregora. Przez kilka chwil oboje czuli w�asne ciep�o. Chocia� Gropiusnie da� nic posobie pozna�, ju� od dawna wiedzia�, �e mo�liwie szybkowr�ci do tej kobiety. - Mog� ci� chocia� odwie�� na lotnisko? - zapyta�a Francesca. Gropius skin�� g�ow�. ROZDZIA� 17 Barcelona. Niekt�rzy powiadaj�, �e jestto jedno z najpi�kniejszychmiastna �wiecie. Gropius wola�by jednak poznawa� to miasto w bardziejsprzyjaj�cych okoliczno�ciach. Wiele podr�owa�, ale Barcelonynigdy niewidzia�. "W�a�ciwie szkoda"- pomy�la� w trakcie p�godzinnej jazdy z lotniska El Prat na Pla�a de Catalunya w centrum, alenatychmiast jego g�ow�zaj�y wspomnienia dotycz�ce tego wstr�tnego duchownego, Ramona Rodrigueza. Musia� go odnale��,co wi�cej- musia� si� dowiedzie�, dla kogoon pracujei kims� jego poplecznicy. Tego bowiem, �e Rodriguez niedzia�a�sam,�e stoi za nim organizacja id�cados�ownie po trupach, Gropius by�ju� pewien. Jedyna informacja, jak� dysponowa�, by� zapisanyna karteczce adresCarrer Caralt 17, niezbyt wiele, �eby wpa��na trop spisku, jaki uknu�a tajemnicza organizacja dzia�aj�ca na skal� europejsk�. Przezostatniecztery miesi�ce Gropius rozwin�� w sobie jednak zdolno�� odkrywania�lad�w dzia�alno�ci przest�pczej, kt�ra wcze�niej by�a mu ca�kowicieobca. Ju� od dawna by� �wiadom tego, �e sam jednak nie odgrywa, jakpocz�tkowo zak�ada�, g��wnej roli w tym nikczemnym dramacie. Nie- b�d�c na celowniku dw�ch pot�nych si�,wpl�ta� si� whistori�, kt�ranie ma z nim prawie nic wsp�lnego, cho�paradoksalnie, znaczy wjego�yciu bardzo du�o. 323.  Gropius z�o�y� pisemny wniosek do dyrekcji kliniki, ��daj�c przywr�cenia do pracy od pierwszego marca, "pod warunkiem ostatecznegowyja�nienia sprawy"-jak to okre�li�. Tym sposobem nie godzi� si� na to,�eby wr�ci� na stanowisko dopiero wtedy,kiedy znikn� wszystkie w�tpliwo�ci dotycz�ce jego odpowiedzialno�ci za �mier� Schlesingera i zostaniew pe�ni zrehabilitowany. Lekarz naczelny kliniki,doktor Fichte, po aresztowaniu w Pary�u zosta� wraz z Veroniqueprzekazanyw�adzom niemieckim i z�o�y�szczeg�owe zeznania. Zdecydowanie jednak zaprzeczy�, jakoby mia� cokolwiekwsp�lnegoze �mierci� Schlesingera i pozosta�ymi morderstwami. Gropiusnie mia� wi�c w�tpliwo�ci, �e b�dziemusia� kontynuowa� swoje poszukiwania, �ebywykaza� swoj� niewinno�� w tejsprawie. Gropius zatrzyma� si�w hotelu "Ducs de Bergara", malowniczejbudowli z secesyjnym holem, zlokalizowanej w niewielkiej odleg�o�ci od Pla�a de Catalunya. Uprzejma kobietaw recepcji mia�a typowo hiszpa�sk� urod�, nie mog�a wi�c nazywa� si� inaczej ni� Carmen,cho� gdyby zapyta� j� o narodowo��, opowiedzia�aby z dum�, �e jestKatalonk�. Carmen poleci�a mu habitaci�n exterior,pok�j z widokiem,co Gropius uzna�za niez�y wyb�r. Teraz siedzia� w wygodnym wy�cie�anym fotelui zastanawia� si�, w jaki spos�b powinien zaj�� si� spraw�RamonaRodrigueza. Oczywi�cie si� ba�. A� za dobrze wiedzia�, doczego jest zdolny Rodriguez i jak bezwzgl�dni s�jego mocodawcy, wiedzia� te�, �e ludzie ci pojawiaj�si� zawsze wtedy, kiedy najmniej mo�na si� ich spodziewa�. �ywi�jednak nadziej�, �e tutaj, w samej jaskimi lwa,nikt si� go nie spodziewa. Dla pewno�cinie wybra�bezpo�redniego lotu do Barcelony, ale najpierwpolecia� do Genewy, gdzie kupi� bilet do Barcelony, jakby dopiero w Genewiezdecydowa� si� na podr� do Hiszpanii. Jeden z problem�w - o ile w og�le dorozwi�zania - polega� na tym,�e Gropius niezna� s�owa po hiszpa�sku ani te�, co w Barcelonie by�ojeszcze wa�niejsze, po katalo�sku. Za porad� uprzejmej recepcjonistki uda�si� wi�c do informacji turystycznejprzy Pla�a de Catalunya, gdzie obiecano muprzewodniczk� m�wi�c� po niemiecku. Po nieca�ej godziniew pokoju Gropiusa, kt�ry uci�� sobie drzemk�,zadzwoni� telefon. Kiedy odebra�, w s�uchawce us�ysza� czyj� m�ody g�osm�wi�cy doskonale po niemiecku: 324 - Bon dial Nazywam si� Maria-Elena Rivas, jestempa�sk� przewodniczk� po Barcelonie i czekam w holu. Pozna mnie pan poczerwonym ubraniu! Rzeczywi�cie, Mari�-Elen� trudno by�o przeoczy�. Po pierwsze dlatego, �e mia�a na sobie rzucaj�cy si� w oczy czerwony kostium, po drugie dlatego, �e by�anieprzyzwoicie �adna. Mia�a ciemne w�osy zwi�zanew ko�ski ogon, sto sze��dziesi�tcentymetr�w wzrostu ioko�o dwudziestuczterech lat, przynajmniej tak si� wydawa�o Gropiusowi. Na pytanie,sk�d tak dobrze zna niemiecki,odpowiedzia�a, �e studiuje germanistyk�,ale jeszcze nigdy nie by�a wNiemczech. Gropius d�ugo si� zastanawia�, jak wyja�ni� przewodniczce swoje zamiary, �eby si� niezdradzi�. Skoro jednakMaria-Elena nie zadawa�a �adnych pyta�, zostawi� rzeczy w�asnemubiegowi. - C�,nie jest to eleganckiemiejsce -oznajmi�a Maria-Elena, kiedy Gropius poda� jej adres Rodrigueza. Po czym doda�a przepraszaj�co: - Oile wolno mirobi� takie uwagi. Gropius u�miechn�� si� delikatnie. - Cz�owiek, kt�rego szukam, nie jest moim przyjacielem! Jest wprostprzeciwnie, rozumiepani? Dziewczyna wyd�a usta i rzuci�a kr�tkie: -Och! Ulica Carrer Caralt le�a�a na zachodnich przedmie�ciach miasta i Maria-Elena zaproponowa�a, �eby najpierw pojecha� metrem, a nast�pnieszybk�kolejk�, co jest wygodniejszymrozwi�zaniem ni� stoj�ca w korkachtaks�wka. Gropius si�zgodzi�i przy Pla�a de Catalunya wsiedli dometralinii 1, pojechali do Pla�a de Santsi tam przesiedli si� na szybk� kolejk�miejsk� linii 5 wkierunku Cornella. Wysiedli gdzie� w cz�ciwschodniej,gdzie domy wygl�da�y na starei zrujnowane. Po dziesi�ciominutowym marszu ulicami, przy kt�rych sta�y jedenza drugim kontenery na gruzi wrakiaut,dotarli do ulicy Carrer Caralt. Domy mia�y co najmniejsto lat, w ka�dym razie sprawia�y takie wra�enie. Przyniekt�rych sta�y rusztowaniabudowlane, inne wygl�da�y na niezamieszkane i czekaj�ce na rozbi�rk�. Kilku �niadychwyrostk�w w koszulkach z logiem FC Barcelona gra�o na ulicy wpi�k�, a ha�as,jaki przy tym robili,odbija� si� echem od �cianczteropi�trowych budynk�w. 325.  - Pot ajudarme, sisplau? - zawo�a�a Maria-Elena do ch�opc�w. -Mo�ecie mi pom�c? Ch�opcy otoczyli obcychkr�giem i z pogard� im si� przypatrywali. Gropius nie czu� si� najlepiej. W my�lach oblicza� got�wk�, jak� maw kieszeni, iprzysz�o mu do g�owy, �e nie ma numeru telefonu, �eby zablokowa� kart� kredytow�. Wtedy sta�o si� co� dziwnego. Ledwieprzewodniczka wymieni�a numer poszukiwanego domu, siedemna�cie, ch�opcyodwr�cili si� plecami. Tylko jeden, najm�odszy, wskaza� na w�ski budynek bez okien, ze zw�glon� fasad�. Gropius i Maria-Elena spojrzeli na siebie zdziwieni. Na ulicyzrobi�osi� cicho. Nastoletni pi�karze jakby si� zapadli pod ziemi�. Podszed�szybli�ej, nad wej�ciem do spalonego budynku Gropiusdojrza� tabliczk� z numerem siedemna�cie. Niew�tpliwie budynek sp�on�� lata temu i w odr�twieniu czeka� na rozbi�rk�. - A mo�e pa�ski wr�g mia� jeszcze innych wrog�w? - zapyta�a Maria-Elena, kt�ra pierwsza otrz�sn�a si� z zaskoczenia. - Ma pani na my�li podpalenie? Dziewczyna przekrzywi�a g�ow�. - Reakcja tych ch�opc�wby�a do�� dziwna. Nie s�dzi pan? Na Gropiusie ulica robi�a z�owieszcze wra�enie, nie wiedzia� jednak,czemu tak si� tutaj czuje. Kiedy si� rozejrza�, wyda�o mu si�, �e za m�tnymi szybami iszarymi zas�onamiznikn�y ciekawskie twarze. Jedynie jaka�czarno odzianakobieta z domunaprzeciwko da�aupust swojej ciekawo�cii z otwartego okna �ledzi�a ka�dy ich krok. - Kogo tak szukacie? zawo�a�a silnym g�osem po opustosza�ejulicy. - Czy mo�e zna pani niejakiego Ramona Rodrigueza? - zapyta�a Maria-Elena. -Mia� podobno mieszka� przy Carrer Caralt siedemna�cie. Kobieta zapewni�a, �e nigdy tego nazwiska nie s�ysza�a, przy czymmieszka tu ju� trzydzie�ci lat. Dom zosta� spalony iby�o to celowe podpalenie. Mieszka�cysi� wyprowadzili. Nast�pnie zatrzasn�a okno tak silnie,�e Gregor s�dzi�, �e polec� szyby. - Przykro mi, �e nam si� nie uda�o - powiedzia�aMaria-Elena, kiedyzn�w siedzieli w kolejce miejskiej. - Ale odnale�� w BarcelonieRamonaRodrigueza jest r�wnie trudno jak Petera Miillera w Monachium. Nie jestto szczeg�lnie rzadkie nazwisko, sam panrozumie! 326 Naiwno�ci� by�o s�dzi�,�e Rodriguez poda�w hotelu w Monachium sw�jprawdziwy adres. Gropius zm�czony wr�ci� do hotelu. By� z�ysam na siebie, �e da� si� tak �atwo wyprowadzi� w pole. �eby troch� si� uspokoi�,zadzwoni� do Franceski. Musia� koniecznie us�ysze� jej g�os. Pocz�tkowo zamierza� jej powiedzie�, jak bardzo mu jej brakuje i jakbardzo si� do niej przyzwyczai�, w ko�cujednakograniczy� si� do szczeg�owego opisu nieudanych poszukiwa� domu Rodrigueza. Francesca cierpliwiewys�ucha�a opowie�ci. Kiedy sko�czy�, powiedzia�a: - Powiniene� poszuka� Rodrigueza w porcie. -Niez�y pomys� - zauwa�y� Gropius raczej rozbawiony. - Nie, powa�nie! - powiedzia�a Francesca. -Musz� ci co�wyja�ni�. - S�ucham! - odpar� Gropius. - Gdy w samotnym domostwie pod Asti przepisywa�e� zagadkowye-mail z Barcelony,a nast�pnie szybko stamt�d wyszli�my, wzi�am co� zesob�. Kaset�z automatycznej sekretarki. Zapomnia�am ci powiedzie�. - I przes�ucha�a� t� kaset�? -Tak. Pocz�tkowo nie potrafi�am sobie z tym poradzi�. By�o s�ycha�tylko zdenerwowanego m�czyzn� m�wi�cego po hiszpa�sku. Im cz�ciej puszcza�am kaset�, tym bardziej podejrzewa�am, �e mo�e tutaj chodzi� o g�os Rodrigueza. Don Roberto, kt�remu odtworzy�am t� kaset�,stwierdzi�, �e to nie jest hiszpa�ski, ale katalo�ski. T�umaczenie dos�ownebrzmia�o tak: "Gerardo, oni mnie zabij�! Prosz�, zabierz mnie st�d. Innom. "- ostatnie s�owa s� niezrozumia�e. Potem s�ycha� inny g�os i rozmowa nagle si� urywa. Brzmito jak wo�anie o pomoc, w tle za� s�ycha�syreny okr�towe i krzyki mew. Gropius milcza�. Milcza� d�ugo, mia�bowiem k�opot z uporz�dkowaniemtego, co w�a�nie us�ysza�. Dla niego wiadomo�� z automatycznejsekretarki by�a jak r�wnanie z trzema niewiadomymi. Nieznana by�a osobadzwoni�ca, nieznany by� abonent, kt�ry odebra�telefon, nie by�o tak�ewiadomo, o co w�a�ciwie chodzi�o. - I jeste� pewna, �e rozpozna�a� g�os Rodrigueza? - zapyta�wreszcie Gregor. - Co to znaczy "pewna"? Jakju�m�wi�am, rozpozna�am go dopieropo kilkakrotnym przes�uchaniu kasety. - A sk�d wiesz,�e telefonowanoz Barcelony? 327.  - Przyznaj�, to tylko przypuszczenie. Rodriguez m�wipo katalo�sku, tak twierdzi Don Roberto, czyli w j�zyku, kt�rym pos�uguje si� tylkosze�� milion�w ludzi, mi�dzy innymi w Andorze i na Balearach, ale przedewszystkim w Barcelonie. Poniewa� e-mail ze zleceniemwys�ano z Barcelony, zak�adam nie bez podstaw, �etelefonowano tak�e z tegomiasta. - M�dra dziewczyna,gratulacje! -Och, dzi�kuj� panu! Zawsze do us�ug, gdybym zn�w mog�a by�panu jako�pomocna. Dopieroteraz Gropius u�wiadomi� sobie, �e Francesca tutaj,w Barcelonie, mog�aby by� dla niego wielkim wsparciem. Poza tym nie widzia�jej od trzech dnii odczuwa� pierwsze objawy parali�uj�cegost�sknienia. Dlaczego broni� si� przed przyznaniem, �e z pocz�tkowego zauroczeniaju� dawno wyros�o g��bokie uczucie? - Szkoda, �e ci� nie zabra�em ze sob� do Barcelony- powiedzia� nagle dotelefonu. -Czy to znaczy, �e ci mnie brakuje? - A gdybym odpowiedzia� przecz�co? -Toprzy najbli�szej sposobno�ci bym ci� udusi�a. Ale je�li chcesz,wsi�d� jutro w najbli�szy samoloti przylec� do Barcelony. - Zrobi�aby� to? A w og�le masz czas? - Cotam! Trzeba wiedzie�, co jest wa�ne. Kochamci�! - I od�o�y�a s�uchawk�. P�niej, kiedy Gropius w pokoju hotelowym zastanawia� si� naddalszym sposobem post�powania, pomy�la�, jak nikczemnie si� zachowa� wobecFranceski. "Szkoda, �e ci� nie zabra�em ze sob�" - powiedzia�,aFrancesca odpar�a na to:"Kocham ci�! ". A on? "Cholera, dlaczego nieby� w stanie si� prze�ama�? Dlaczego z takim trudem przychodzi�o muswobodne wyra�anie w�asnych uczu�? " Nast�pnego ranka Gropiusw�a�nie sko�czy� k�piel i w szlafroku sta� przyoknie, �eby nacieszy� si� s�onecznym widokiemmiasta, kiedyzadzwoni�telefon. By�a to Francesca. - Dzie� dobry, tu radosne biurozlece�. Pan zamawia� budzenie? Gropius nie m�g� powstrzyma� �miechu. By� jeszcze zbyt zaspany,�eby celnie odpowiedzie�,zapyta� wi�c tylko: - Gdzie jeste�? 328 - Na lotnisku El Prat w Barcelonie. -Jakto? - Wsta�am o pi�tej. By�o tylkotakie bezpo�rednie po��czenie. I jestem. - A ja jeszcze si� dobrze nieobudzi�em. Francesca si� roze�mia�a. - Wiesz, co powiedzia� Napoleon? Cztery godziny snu dla m�czyzny, pi�� godzin snu dla kobiety i sze�� godzinsnu dla idioty. - Jest jaki� nast�pny poziom w tejklasyfikacji, wy�szyod idioty? -Wola�abym si� nad tym szerzejnie rozwodzi�. Zw�aszczaw takipi�knydzie�, jak dzi�. - Przyjad� po ciebie! - zawo�a�Gropius pe�en energii. - Nie ma potrzeby. M�j baga� jest ju� zapakowany do taks�wki. Jaksi� nazywa tw�jhotel? - "Ducsde Bergara" przy ulicy Bergara, w pobli�u Pla�a de Catalunya. -B�d� za p� godziny! Ca�uj�. Zanim Gregorzd��y� co� powiedzie�, Francesca zako�czy�a rozmow�. Stanowczo�� i pewno��siebie, z jak� realizowa�a swoje plany, wci��od nowa zaskakiwa�a Gropiusa. Rzeczywi�cie,nie min�o wi�cejni� trzydzie�ci minut, a taks�wka z Francesc� zajecha�apod hotel. Wpadli sobie w obj�cia, jakby si� nie widzielico najmniej kilka miesi�cy -Je�linie masznic przeciwko temu - powiedzia� Gropius, kiedy boyhotelowy zajmowa� si� baga�em - zmieni�em rezerwacj� mojegopokojuna apartament pa�stwa Gropius. Francescaspojrza�a zdumiona. - To brzmi jak o�wiadczyny! -�a�uj�, jeszcze nie jestem wolny! - Wiadomo! - za�mia�a si� Francesca. -Najlepsi faceci to albo �onaci, albo geje. - Trzeba poczeka�! - powiedzia� Gregor. -Poczeka�. Kiedy dotarlido pokoju, Francescazaj�a si� rozpakowaniem swojejogromnejwalizki, gdy�jak wi�kszo�� kobietna dwudniow� podr� zabra�a ze sob� po�ow� dobytku. Dopiero teraz Gropius znalaz� czas, �ebydok�adnie si� przyjrze� Francesce. Mia�a na sobie dwurz�dowy be�owy 329.  kostium, kt�ry �wietnie podkre�la� jej figur�, i buty na wysokim obcasie,nie dlatego jednak wygl�da�a inaczej. - Gdzie twoje okulary? - zapyta� Gropius zdziwiony. Francesca wskaza�ana br�zow� torebk�. - Nosz� szk�a kontaktowe. S� takie czynno�ci, przy kt�rych okularyzwyczajnie przeszkadzaj�. - Na przyk�ad? Francesca z g�o�nym trzaskiem zamkn�a walizk�. Podesz�adoGregora i powiedzia�a: - Przy kochaniu si� na przyk�ad. Gropius z fotela spojrza� na ni�. Francesca umia�a doprowadzi� godo sza�u kilkoma s�owami, jednym gestem. To by�a w�a�nie taka chwila. Bez s�owa wyci�gn�� do niej r�k�. Francesca umiej�tnie poprowadzi�ajego d�o� mi�dzy swoje nogi i zamrucza�a. Wewn�trzn� stron� ud�cisn�a jego d�o� takmocno, �e a� zabola�o, ale Gregordelektowa� si� tymb�lem inie zamierza� si� wycofa�. Po��dliwieobserwowa�, jak Francescarozpina guziki, a� przed jegooczami pojawi�y si� jej piersi, jak dwie dojrza�ebrzoskwinie. Sam sobie wydawa� si� onie�mielonym sztubakiem, kiedy tak poddawa� si� kunsztowiuwodzenia tej podniecaj�cej kobiety, sam te� siebie niepoznawa�. Jak sparali�owany �ledzi� ka�dy jej ruch, kiedy ju� rozebranazacz�a rozpina� pasek jegospodni. Gdyjej d�o� w�lizgn�a si� do spodnii mocno chwyci�a cz�onek, Gropius wyda� st�umiony okrzyk. - Pragn� ci�, pragn� ci�, pragn� ci�! - szepta� podniecony do granic. Podczas gdy Francescapie�ci�a jego cz�onek, Gregor zamkn�� oczy,�eby wpe�ni wszystko odczu�. "Co zakobieta! "- to by�a jego jedyna my�l. Kiedypoczu�, jak Francesca nanim siada i jak on g��boko w ni� wchodzi,znikn�y wszystkie wyra�ne my�li. Zostali w tej pozycji przez chwil�, kt�ra trwa�a po prostu w niesko�czono��. By�o nieopisanie pi�knie. Gropius nie o�mieli� si� wykona� nawet najmniejszego ruchu,�eby utrzyma� ten stan najwy�szej lubie�no�ci. Nie wiedzia�, jak d�ugo m�g� trwa� tenstan zawieszenia, gdy nagle, niespodziewanie,Francescadwoma, trzema gwa�townymi ruchami doprowadzi�a do raptownego ko�ca. Pr�d przebieg� pojego ciele - tak silny, �e na chwil� a� pociemnia�omu w oczach. Kiedy doszed� do siebie, le�eli oboje w czu�ymobj�ciu. 330 Po wsp�lnym �niadaniu Gropius i Francesca postanowili pojecha� do portu. Gregor nieuwa�a�, �eby z tejwyprawy wynikn�o co� konkretnego, aletego przedpo�udnia poszed�by z ni� nawet na koniec �wiata. Szansaodnalezienia Ramona Rodrigueza by�a nadal, jego zdaniem,jedna namilion. Przy kolumnie Kolumba wysiedli z taks�wki i poszli dalej piechot�. Spacerowali po molo de la Fusta, obserwuj�c zakotwiczone �aglowcei jachty na b�yszcz�cej wodzie. Francesca wyj�a z torebki dyktafon i razporaz odtwarza�a z ta�my g�os Rodrigueza. Gropius pokr�ci� g�ow�. - Ta rozmowa telefoniczna mog�a by� prowadzona wsz�dzie i nigdzie. R�wnie dobrze w porcie handlowym, jak i tutaj,na przystani jacht�w. Jakby mia�a nadziej� odkry� jak��ukryt�wskaz�wk�, Francesca przycisn�adyktafon do ucha iraz jeszcze przes�ucha�a nagrania. Przy molo, gdzie cumowa�y statki rejsowe i du�e jachty, jeden z okr�t�wszczeg�lnierzuca� si�w oczy. Gropius nie mia� poj�ciana temat �eglugi,aleten statekby� pot�ny i wygl�da� na starszyod pozosta�ych znajduj�cych si�w porcie. Poza tym sprawia� niepokoj�ce wra�enie opuszczonego - bezpasa�er�w i za�ogi. Tylko dw�ch uzbrojonych stra�nik�w pilnowa�o trapu. �nie�nobia�ystatek mia� z pewno�ci�pi��dziesi�t lat i by� drewniany, cho� by� bardzo dobrze utrzymany. Podszed�szy bli�ej, zobaczyli samoch�d dostawczy znapisem: "Verduras - Hernan Jimenez", z kt�regowy�adowywano na pok�adskrzynki z owocami i warzywami. Ju� mieli zawr�ci� ip�j�� w przeciwnym kierunku, kiedy Gropius si�zatrzyma�. Nadziobie statku l�ni�a osobliwa nazwa: IN NOMINE DOMINI. - Po �acinie! - mrukn�� do siebie Gregor i spojrza� nieobecnym wzrokiem na Francesc�. -A oznacza "w imi� Pa�skie". - Niezwyk�e- orzek�a Francesca. - Nawet w ultrakatolickich W�oszech statki nazywaj� si� "Leonardo da Vinci", "Michelangelo" albo "Andrea Doria",aje�liju� musi by� jaki� akcent religijny, to tak�e "Santa Lucia" czy "Santa Maria". Naprawd� bardzo niezwyk�e. Gropius zn�w skierowa� wzrok na statek i powiedzia�: - Sp�jrz na pierwsze litery tych trzech s��w! -IND mrukn�a Francesca pod nosem. - IND- powt�rzy� Gregor z niedowierzaniem. W�a�nie mia� zrezygnowa�, zaprzesta� tych przekl�tych poszukiwa� czego� tajemnicze331.  go, nieznanego, nierozwi�zywalnego, gdy oto nagle pojawi�a si� pierwszawskaz�wka, �lad prowadz�cy do ludzi stoj�cych za ca�� t� histori�. "IND - w imi� Pa�skie". Kiedyprzeprowadzi� w my�lach przegl�dwydarze� z ostatnichmiesi�cy, zabrzmia�o tojak jaka� ponuragro�ba. Kim jednak byli ci ludzie, kt�rzy "w imi� Pa�skie" byli zdolni do takichczyn�w? Cowi�cej,wielokrotnie wprowadzili je w �ycie? - Chod�! Gregor wzi�� Francesc� za r�k� i obojeposzli w kierunkuopuszczonego trapu. Zanim jednakdo niego dotarli, podeszli do nichdwajstra�nicy w czarnych uniformach. Jedenz nich mia� w kaburze rewolwer,gumow� pa�k� i dobrze widoczny paralizator, kt�ry za pomoc� dziesi�ciutysi�cy wolt�w pozbawia napastnika wszelkiej zdolno�ci do walki. - Pi�kny statek! - Gropius pr�bowa�nawi�za�rozmow� ze stra�nikami, ale jeden z nichtylko podni�s� r�k�i zawo�a� po angielsku: - Wynocha! -Ju� dobrze! - odpowiedzia� Gropius i odszed�,ci�gn�c Francesk�ze sob�. -Z nimi lepiejnie zadziera�. Tymczasem roz�adowano samoch�d dostawczy,kt�ry, g�o�no zawodz�c silnikiem, odje�d�a� z molo. - Chwileczk�! - powiedzia� Gropius, wyj�� notatnik z kieszeni i zapisa� nazw� firmy: Verduras - Hernan Jimenez Francesca spojrza�a na Gregora, zastanawiaj�c si�,w jakim celu torobi. - S�dz� -orzek� Gropius - �e pan Jimenez mo�e nam opowiedzie�co� wi�cej o tym tajemniczym statku. -Co chcesz zrobi�? - Znale�� Jimeneza. -Ale nawet nie znasz jegoadresu! - Odczego s� ksi��kitelefoniczne! Poza tymmo�e nam pom�c Maria-Elena. - Maria-Elena? -Przewodniczka, kt�ra ju� wczoraj towarzyszy�a mi podczas poszukiwa� Rodrigueza. Maria-Elena Rivas znalaz�a handlarza warzyw w dzielnicy Ribera, po�o�onej niedaleko portu cz�ci miasta z niezliczonymi sklepikami, zamkni�332 tej dla ruchu samochodowego. �eby niepotrzebnie nie zwraca� na siebieuwagi, Gropiusuzna�, �e b�dzie lepiej, je�li Francesca zostanie w hotelu,a on poszuka Jimeneza tylko z Mari�-Elena jako t�umaczk�. Hernan Jimenez by� niewysokim, uprzejmym m�czyzn� o ciemnych,przerzedzonych w�osach. Kiedyus�ysza�, �eGropius pytao w�a�ciciela "InNomine Domini", twarz mu spowa�nia�a, spojrza� oboj�tnie i zapyta�: - Pan jest z policji? -Nie,sk�d topanu przysz�odo g�owy? - odpar�Gropius. -Szukammojego dobrego znajomego nazwiskiemRodriguez. Przypuszczam,�eprzebywa w�a�niena tym statku. - Czemu pan tam nie p�jdzie i nie zapyta? -Tamci ludzie nie s� szczeg�lnie sk�onni do udzielania informacji. Na to Jimenezsi� za�mia� i powiedzia�: - To si� pan wiele nie pomyli�, panie Gropius. Oniwszyscy s� troch�dziwaczni,ubieraj� si� na bia�o is� wegetarianami,co mnie akurat bardzocieszy. Pan mnie rozumie. Co mi si� ju� mniej podoba, to fakt, �e wszyscys� troch� zboczeni, rozumie pan. Jedynie rzadko mo�na kt�rego� z nichzobaczy�. Ale razpod pok�adem natkn��emsi� na przera�aj�c� posta�,m�czyzn� wielko�ci szafy, kt�ry mia� ods�oni�t�twarz. Kiedy mniezobaczy�,odwr�ci� si� i znikn�� w jednej z licznych kabin. - Ilu ludzi jest na pok�adzie "In Nomine Domini"? -Trudno powiedzie�. S�dz�cpo moich dostawach, stu dostu pi��dziesi�ciu. - A dlaczego pan pyta�, czy jestem zpolicji, senor Jimenez? -Dlaczego? - Handlarz wzruszy� ramionami. -Co� z tymi lud�mi jest nie tak. Nie toleruj� kobiet, nie znosz�, gdy zadajesi� impytania,nie maj� imion. Tylko pieni�dzy, o tak -pieni�dzy maj� pod dostatkiem. Za ka�d� dostaw� p�ac� got�wk�. Apo dw�ch lub trzech dniach postojuw porcie statek znika zn�w na p� miesi�ca. - Ale przecie�zastanawia� si� pan, komu sprzedaje pan swoje warzywa? -A tam! -zirytowa� si� Jimenez. - Tu, w sklepie, tak�e nie pytamozaj�cie czy wyznanie, kiedy sprzedaj� komu� kilogram pomidor�w. Alemy�l�, �e chodzi tutaj o jak�� sekt�. A teraz pan wybaczy, musz� wieczorem dostarczy� na pok�ad jeszcze jedn� dostaw�. Jutro rano statek maodp�yn��. 333.  Statek i jego pasa�erowie przyci�gali Gropiusa jak�� magiczn� si��. G�os wewn�trzny m�wi� mu,�eby przyjrze� si� dok�adniej "In NomineDomini". Alejak? Szli ju� ulic� Sombreres, �eby przy ViaLaietana wsi���do taks�wki, kiedy Gropius nagle wpad� na pewien pomys� i wyja�ni� t�umaczce, �emusz� jeszcze wr�ci� do Jimeneza. Handlarzwarzywnawet si� nie zdziwi�, kiedy Gropius i Maria-Elenazn�w si�pojawili, i spokojnie wys�ucha� pro�by Gregora. - No, no - powiedzia�. - Chce mipan pom�c przy roz�adunku,niez�amy�l. Boj� si� tylko, �estra�e nabior� podejrze�, kiedyzjawi si� pantam wtym swoim eleganckim ubraniu. - Oczywi�cie dostosuj� ubi�r do charakteru zadania - zapewni� Gropius. - Kiedy ruszamy? - Niech pan przyjdzie tutaj o godzinie siedemnastej - zarz�dzi� Jimenez, kt�rego ca�a sprawa nawet bawi�a. - Ale b�dzie lepiej,je�li zjawisi� pan sam. Nie by�o �atwo przekona� Francesc�,�ebyzosta�a w hotelu. Powszystkim, co ju� prze�y�a z Rodriguezem, niepokoi�a si� i nie chcia�a Gregorapu�ci� samego. Wreszcie zrozumia�a, �e raczejnie uda�oby si� im dosta�na statekwe dw�jk�, a ryzyko zdemaskowaniaby�oby znacznie wi�ksze. Hernan Jimenez niemalnierozpozna� Gropiusa, gdy ten tu� przed godzin�siedemnast� zjawi� si� w magazynie ubrany w niebieskie spodnieroboczeiwy�wiechtan� kurtk�, wszystko kupione na pchlim targu Els EncantsNous przy Pla�a de les Gl�ries. Do zniszczonego ubrania nie pasowa�ytylko drogie, porz�dne buty. Godzin� p�niej samoch�ddostawczy z napisem "Verduras - Hernanjimenez" wjecha� na molo i powoli zbli�y�si� do zacumowanego nako�cu "In Nomine Domini". Inaczej ni� przed po�udniem, kiedyna statku nie by�owida� �ywej duszy, teraz na pok�adzie panowa� spory ruch,gdy� poza Jimenezem jeszcze czterech innych dostawc�w przywioz�oswojetowary. Gropius oceni� d�ugo�� statkuna pi��dziesi�tmetr�w. Poza g�rnympok�adem by�y jeszcze dwa pok�ady dolne, z ma�ymi okr�g�ymibulajami,z kt�rych po�owa by�a oszklona nieprze�roczystymiszybami albo zamalowana bia�� farb�. Gregorowi rzuci�y si� w oczy przede wszystkim licz334 ne anteny,w tym satelitarna nad mostkiem kapita�skim, kt�re wyra�niekontrastowa�yz niemalzabytkowym wygl�dem okr�tu. Trap by� pilniestrze�ony i kiedy Gropiuschcia� wnie��na pok�adpierwsz� skrzynk� og�rk�w, zosta� dok�adnie zrewidowany. Przejrzanotak�e zawarto��skrzynki. R�wnie� Jimenez, cho� znany stra�nikom, m�g�przej�� dopiero po rewizji osobistej. Luk towarowy we wn�trzu statku by� ciasny, za nim za� wy�ania�asi�mroczna platforma, z kt�rej na prawo i lewo prowadzi�y dwa korytarze: na dzi�b i na ruf�. -Tajemnicze -stwierdzi�Jimenez, pchaj�c przedsob�w�zek z trzemaskrzynkamiwarzyw ustawionymi jedna na drugiej. Gropius szed� za nim,nios�c skrzynk� na lewym ramieniu,w spos�b, jaki podpatrzy� u innychrobotnik�wportowych. Duszne powietrze, od�r ropydo silnik�w dieslai ha�as pr�dnic tworzy�yatmosfer� jakze z�ego snu. Ch�odnie i magazyny zapas�w znajdowa�y si� na dziobiestatku iby�ow nich do�� miejsca na �ywno��, kt�rej wystarczy�oby dla setki pasa�er�wi za�ogi na prze�yciekilku miesi�cy. Kilkana�cie razy Gropius iJimenezpokonalidrog� od luku towarowegodo tej wielkiej spi�arni. Gregor zapami�ta� ka�de mijane drzwi, a otwieraj�c kilkoro z nich, uzyska� og�lnywgl�d w rozk�ad pomieszcze�. R�wnie�pod pok�adem by� uzbrojony stra�nik w czarnym uniformie,kt�ry swoje zadanie traktowa� jednak mniej powa�nie ni� wartownicy przytrapie. Widz�c to, Gropiusu�o�y� sobie plan, kt�ry wprowadzi� w �ycie,zanimjeszcze ostatni �adunek dotar� do celu. Niezauwa�alnie dla Jimeneza znikn�� wpralnipo�o�onej wko�cukorytarza. Le�a�y tam stosy bia�ych r�cznik�w, obrus�w, po�cieli i ubra�. Szary w�r na brudn� bielizn� by� wype�niony tylko w po�owie i Gregorwykorzysta� okazj�, �eby si� wnimukry�. P�niej nie by� w stanie powiedzie�, jak d�ugo siedzia� schowany w tymworze. Zdawa�o musi� nawet, �es�yszy wo�anie Jimeneza. O�mieli� si�opu�ci� to dobrowolne wi�zienie dopiero wtedy, kiedy na statku rozleg�osi�g�o�ne dudnienie i zag�uszy�o pomruk pr�dnic. Przez jeden z trzechiluminator�w, pomalowanych od zewn�trzfarb� olejn�, zdo�a� niewyra�nie dostrzec, �e�wiat�a portowego molos� w ruchu. "Przecie� toniemo�liwe"- pomy�la� zaniepokojony. Jimenez zapewnia�, �e statek odp�ywa dopiero jutro. Gropiusbezskutecz335.  nie pr�bowa� otworzy� okno. Bulaje by�yjednak zanitowane. Siedzia�w pu�apce! G�osy w korytarzu zrobi�y si� g�o�niejsze. "Co robi�? �eby od razu nieby� rozpoznany jako pasa�er na gap�, Gropius pozby� si� ubrania i w�o�y�na siebie bia�e spodnie oraz kurtk� przypominaj�c� fartuch - takich ubra�by�o w pralni najwi�cej. P�niej uchyli� drzwi i wyjrza�na korytarz. Gropius nie zastanawia� si� nad tym, jak powinien zareagowa�, gdyby kogo�spotka�. Wiedzia� tylko jedno: chceopu�ci� pok�ad tego przekl�tego statku! Niemal bez tchu, czujnie rozgl�daj�c si� na wszystkie strony, dotar�do drewnianych schodk�w prowadz�cych na pok�ad. Na szcz�cie pok�addziobowy ton�� wp�mroku. Pod os�on� kajuty Gropius stara� si� zorientowa� w sytuacji. Statek oddali� si� ju� odnabrze�a o pi��set metr�wi wzi�� kurs na po�udnie. W innych okoliczno�ciach Gropius zachwyci�bysi� widokiem o�wietlonych statk�w i �wiec�cychlatar� przy nabrze�nejpromenadzie,teraz jednak nie mia� ochoty podziwia� wieczornej panoramy miasta. Waha� si�, czy zaryzykowa� skok do wody i pr�bowa� dop�yn��do brzegu,ale kiedy wychyli� si� przez reling i przyjrza� si� wzburzonymfalom, natychmiast porzuci� t� my�l. Jak odurzony, niezdolny do podj�ciadecyzji, Gropiuschwiejnie przemieszcza� si� wzd�u� relingu w kierunku pok�adu rufowego. Na�r�dokr�ciu, tu� za mostkiem kapita�skim, �wieci�y jasnym�wiat�em okna jednejz kajut. Gropius na czworakachprzeczo�ga� si� pod balustrad� i niezauwa�ony dotar� do pok�adu rufowego,gdzie przysiad� na zwoju liny grubo�ci r�ki. Zrozpaczony, ukry� twarz w d�oniach. "Dawa�e� ju� sobie rad� winnych sytuacjach bez wyj�cia"- pr�bowa�si� pocieszy�, ale sko�czy�o si� napr�bie. W rzeczywisto�ci okropnie si�ba�, tak samo jak wtedy w samotnym domostwie w okolicach Asti. �atwo m�g� sobiewyobrazi�, jak potraktuj� go ci ludzie, a pozbycie si� cia�anigdzie nie jesttak proste, jak na otwartym morzu. Gropius niemia� poj�cia, dok�d p�ynie "In NomineDomini",i w�a�ciwieby�omu to oboj�tne. Wtedy us�ysza�krzyk dobiegaj�cy z wn�trzakajuty. Pod os�on� szalupy ratunkowej podkrad� si� pod okno kajuty i zajrza� do �rodka. To, co zobaczy�, by�o niesamowite i jednocze�nie gro�ne. Naczym�w rodzaju tronu z wysokimoparciem siedzia� potwornie oszpecony m�336 czyzna w bia�ej szacie. Twarzmia� zniekszta�con�przez blizny i oparzenia. Jego szata przypomina�a sutann� i by�azapi�ta na guziczki od szyia� do st�p. W niewielkiej odleg�o�ci na drewnianym sto�kukl�cza� p�naginieszcz�nik, kt�rego tu��wby� naznaczony szramamii krwawymiranami. Cz�owiek ten mia� r�ce skute kajdankami. M�czyzna w czarnym ubraniu ok�ada� biedaka pejczem o kr�tkim trzonku, dokt�regoby�y przymocowane �elazne gwiazdki. Dzia�o si� to bez widocznejagresji,jakby wszyscy uczestnicy tego ponurego przedstawienia zgadzalisi�na taki jego przebieg. Po kilku minutach tortura si� sko�czy�a cz�owiekw bia�ej szaciewsta� i praw� r�k� uczyni� znak krzy�a,wtedyubrany na czarno oprawcawyprowadzi� swoj� ofiar� z kajuty. Jednocze�nie nieszcz�nik ten, niski,kr�py m�czyzna, pokaza� oblicze,a chocia� kosmyki d�ugich, ciemnychw�os�w spada�y mu na twarz, Gropius rozpozna� go natychmiast. By� toRamon Rodriguez. Gropius poczu� si� zdezorientowany. Rodriguez! Dotychczas uwa�a�tego m�czyzn� za niebezpiecznego, teraz jednak zrobi�o mu si�go �al. �wiat�a na horyzoncie ju� dawno znikn�y, a "In Nomine Domini"wci�� p�yn�� zpo�ow�mocy. Gropius rozwa�a�, jak przetrwanoc. Najbezpieczniejsze wyda�y mu si� przednie szalupy ratunkowe - ��cznie by�oich dziesi�� - zacz�� wi�c przy pierwszej �odzi rozsznurowywa� brezent. Ryzyko, �e kto� go odkryjew szalupie, by�oniewielkie, w ka�dymraziemniejsze, ni� gdyby nocowa� gdziekolwiek pod pok�adem. Jutro si�rozejrz�- pomy�la� Gropius. - Za dnia". Twarde deski szalupy nie pozwala�y Gropiusowi zasn��. Do tego dochodzi�a niepewno��, cocz�onkowie tej tajemniczej sekty zrobi� z pasa�erem na gap�,kiedy go znajd�. "Agdybysi� jeszczezorientowali, kto si�do nich zakrad�, wtedy pomy�la� Gropius jego �ycie nie by�oby wartefunta k�ak�w". "Moje ubranie! " Kiedy niespokojnie pr�bowa� si� zdrzemn��, przypomnia�sobie oubraniu roboczym,kt�re zostawi� wpralni. Gdyby je znaleziono, w�wczasna pewno wszcz�to by alarm i rozpocz�to poszukiwanieintruza. Trzeba je zabra�. Kajuta,w kt�rej odby�o si� ponure przedstawienie,teraz by�a pogr��ona w mroku. Gropiusprzekrad� si� na ruf� t� sam� drog�, jak� wcze�niejprzyszed�. W pralni znalaz�porzucone ubranie robocze -tam, gdzie 337.  je zostawi�. Szybko zwin�� je w k��bek i ruszy� z powrotem, kiedy zza drzwijednej z kajut dobieg� go odg�os przypominaj�cy p�acz. Wbrew wszelkiemurozs�dkowiuchyli� te drzwi i zajrza� do �rodka. Porazi�o go jasne �wiat�o. W odr�nieniu od oszcz�dnie o�wietlonego korytarza, cela, kt�ra si�przed nim pojawi�a, by�a dos�ownie zalana �wiat�em. Na pod�odze siedzia�skaml�cy Ramon Rodriguez, oparty plecami ozakrwawion� �cian� kabiny. Praw� nog� mia� zakut� w kajdany. �elazny �a�cuchpozwala� mu naswobod� ruchu w promieniu nieca�ych dw�ch metr�w. Gropiuszamkn��za sob� drzwi. Rodriguez rzuci� Gropiusowi apatycznespojrzenie, po czym zn�wzapatrzy� si� przed siebie. Z plastikowego wiadra stoj�cego w k�cie unosi�si� odra�aj�cy smr�d. Na talerzu na pod�odze le�a� stary chleb. - Pana najmniej si� tutaj spodziewa�em - j�kn�� nagle Rodriguez, nie podnosz�c wzroku. G�os mia� bardzo os�abiony. -Jakpan si� dosta� na statek? Gropius zignorowa� pytanie. - Co si� tu w�a�ciwie dzieje? Dlaczego panu to robi�? - Oni mnie zabij�- wyj�ka� m�czyzna. - Jutro, pojutrze, o ile wcze�niej sam nie zdechn�! Potorsie Rodriguezasp�ywa�a lepka mieszanina potu i krwi. Przetar�oczy r�k�. Potem ci�gn��: - Nie czyni�em tego z w�asnej woli, musi panwiedzie�. Ale kiedy si�zorientowa�em, co tu si� wyrabia, by�o ju� za p�no. - Czego nie czyni� pan z w�asnej woli? - ostro�nie zagadn�� Gropius. - Nie �ledzi�em pana dzie� i noc. Takie by�o polecenie od wy�szychw�adz, rozumiepan. Kto wst�pido tego zakonu, ten nie ma ju� powrotudo normalnego �ycia. Dostajesz polecenie, a je�li nie trzymasz si� regu�,to znaczy, �e przegra�e� swoje �ycie. - O jakim zakonie panm�wi? -O zakonie In Nomine Domini. IND. Nie wiedzia�pan? - Nie, nie wiedzia�em. -To jak pan tutaj trafi�, profesorze Gropius? - Rodriguez znu�onypodni�s� g�ow�. - Tak, to ja. Ale �ebyodpowiedzie� na pa�skie pytanie, trzeba by wiele czasu. Niech pan lepiej opowie, jak si� pan znalaz� w tejprzera�aj�cejsytuacji. By� mo�e b�d� m�g� panu pom�c. 338 - Pan mnie? Dlaczego mia�by pan to robi�? Po wszystkim, co si� sta�o? Ale ostrzega�em panawtedy w Berlinie, pami�ta pan? Dlaczego panniezrezygnowa�? - Wtedy by mnie tu nie by�o! - Jestem pewien, �e tak by�oby lepiej dla pana. A tak w og�le, to dlaczego pan jest jeszcze na wolno�ci? - Bo oficjalnie mnie tu nie ma. Jestem, �e tak powiem, pasa�eremna gap�. - Chce pan przez to powiedzie�, �e niezauwa�onydosta� si� pan nastatek? Gropius przytakn��. - Nigdysi� pan nie poddaje - stwierdzi� Rodriguez z uznaniem. -Nie wtedy, kiedy chodzi om�j honor. Ale, m�wi�c szczerze. , r�wnie�ja nie jestem tutaj z w�asnej woli. Zakrad�em si� na pok�ad "InNomineDomini", �eby si�wi�cej dowiedzie� o ludziach kieruj�cychtym zakonem,i nagle zauwa�y�em, �e statek odp�ywa. Teraz za�, prawd� powiedziawszy,boj� si� jak diabli. Dok�dw�a�ciwie p�yniemy? - Dok�d? Dok�d! To oboj�tne. Statek nigdzienie zawija do portui tak b��dzi po zachodnim Morzu �r�dziemnym, jak "Lataj�cy Holender". �wietnypomys�, �eby uciecod wszelkich poszukiwa�,wszelkich przepis�w prawnych i wszelkich w�adz podatkowych. Nie s�dzi pan? Rodriguez kiwn�� naGropiusapalcem, �eby ten podszed�, i wyszepta�: - Dwoje drzwi dalej znajduje si� skarbiec, tak stary,jak ten statek. Le�yw nim pi��dziesi�t milion�weuro. Zakonnie ma bowiem konta bankowego. Oficjalnie w og�lenie matego zakonu, rozumie pan? W innej sytuacji Gropius mia�by w�tpliwo�ci, czy Rodriguez si� nieprzechwala,kiedy jednakprzyjrza� si� temu um�czonemu cz�owiekowi,zachowuj�cemu si� tak, jakby ju� zamkn�� swoje �ycie, uzna� jego opowie�� za prawdziw�. -A sk�dpochodz� tak ogromne pieni�dze? -W�a�nie. Na �wiecie istnieje tylko jedna instytucja,kt�ra mo�e niepostrze�enie obraca� takimi pieni�dzmi, i jest toWatykan. - Ale przecie� Watykan niefinansuje tego zakonu zmi�o�ci bli�niego! -Z mi�o�ci bli�niego? Prosz� mnie nie roz�miesza�! Nie, czyni to,bo tak mu podpowiadainstynkt samozachowawczy! Sekretarz stanu kar339.  dyna� Calvi s�dzi� do niedawna, �e zakon In Nomine Domini dysponujeaktami Golgoty i mo�e dostarczy� dowodu, �e do Pana naszego JezusaChrystusa nale�� szcz�tki, kt�re jeszcze do niedawna spoczywa�y w kamiennej skrzyni pod murami Jerozolimy. - A gdzie naprawd�znajduj� si� te akta Golgoty? -Akurat pan o to pyta? - Rodriguez przyjrza� mu si� nieufnie. -Mazara twierdzi, �e to pan po �mierci Schlesingera zdoby� akta, �eby porazdrugizainkasowa� pieni�dze. - Dlaczego w�a�nieja? -Jest pan jedyn� osob�, kt�ra by�a powi�zany ze wszystkimi wtajemniczonymi. - Aleja nie mam tych akt. By� mo�e Schlesinger zabra� je zesob�na tamten�wiat. - B�g to wie, ale i On mia�by prawo w�tpi�. Schlesinger to by�szczwany lis. Sprzeda� Jego �wi�tobliwo�ci" Giuseppe Mazarze niepe�ne dowody swojego odkrycia, pewnie z zamiarem pozostaniaprzy �yciu. Po ujawnieniu wszystkich dowod�w, tak pewnie przypuszcza�, zosta�bypo prostu zabity. Gropius spojrza� zdezorientowany. - Kim, u diab�a,jest Giuseppe Mazara? -Poprzednikiem sekretarza stanu Paola Calviego. Calvi i Mazarabyli cz�onkami Kurii Rzymskiej i stali si� zaci�tymi wrogami. Calvizazdro�ci� Mazarze stanowiska. By�o to powszechnie wiadome. Uwa�a�,�esam by�by lepszym sekretarzem stanu, i nieraz m�wi�, �e Mazara to niedojda i tylko przynosi Ko�cio�owi szkod�. Pewnego dnia, podczas jazdyz Castel Gandolfo doRzymu, s�u�bowa limuzynaMazary wpad�a w po�lizg, uderzy�a w drzewo i stan�a wp�omieniach. Mazara o w�osunikn���mierci,ale zosta� okropnie poparzony. Musia�zrezygnowa� ze stanowiska. Ostatecznie znikn�� z Watykanu i ponownie pojawi� si� rok p�niej,szanta�uj�cswojegonast�pc�, Paola Calviego. Od tamtej pory MazaramaCalviego w�a�ciwiew r�ku. Rozumie pan teraz, dlaczego Mazara poruszy�niebo i ziemi�, �eby wpad�y mu w r�ce akta Schlesingera? - Oczywi�cie. Ale ten Mazara. - �wi�taracja, to wariat! - Rodriguez nie pozwoli� Gropiusowi doko�czy�. -Z pewno�ci� kiedy� by� bardzo m�dry, ale od tamtego wypadku ujawnia wyra�ne oznaki ob��du. Jako za�o�yciel zakonu chce, �eby zwra340 cano si� do niego "Wasza �wi�tobliwo��". Dawniej Mazara by� pono� cz�owiekiem o otwartym umy�le i liberalnych pogl�dach, z czasem jego charakter zamieni� si�wew�asne przeciwie�stwo. Jego �wi�tobliwo��"sta� si� ultrakonserwatywny, zacofany, sadystyczny. Twierdzi, �e przyjmuje grzesznych ksi�y i sprowadza ich z powrotem na s�uszn� drog�. W rzeczywisto�ci wykorzystuje ich do swoichniskich instynkt�w i ka�eim "w imi� Pa�skie"torturowa� i mordowa�. -Grzeszni ksi�a? Musi mi pan to wyja�ni�. Rodriguez wzruszy� ramionami. - Ludzie tacy jak ja. By�em proboszczem w wiosce niedaleko Granolers, a� na mojej drodze stan�a pewna nauczycielka, bo�e stworzeniepe�ne wdzi�ku, pe�ne uczucia i mi�o�ciw du�ych piersiach, rozumiepan. Nie chcia�em si� zni� rozstawa�, dlatego obj�to mnie bezlitosn� procedur�, kt�ra zako�czy�a si�zakazem pe�nienia pos�ugi. Z czego ma �y�ksi�dzusuni�ty z funkcji? - Rozumiem. A p�niej popad� pan w nie�ask� u Jego �wi�tobliwo�ci". - Tak by�o. Kiedy po raz pierwszy zobaczy�em Francesc� Colell�,przypomnia�em sobie o mojej wielkiej mi�o�ci. Tamtaopu�ci�a mnie ju�dawno temu, a pani Colella by�a jej dok�adnym odbiciem. Nieporadniepr�bowa�em si� do niejzaleca�, na pr�no jednak. Upi�em si� i dopierowsp�bracia musieli mnieprzywo�a� do porz�dku. Mazaranie uznaje �adnych odszczepie�c�w. Uwa�a, �e�ycie to kara. - Kara za co? -Za grzeszno�� cz�owieka. Cz�owiek, powiada Mazara, nie jest na�wiecie dla przyjemno�ci, lecz�eby wype�nia� wol� Boga. Rado�� �ycianie jest zgodna zwol� Bo��. Sztuczne przed�u�anie �ycialudzkiego jestzbrodni�. Ka�demu jest pisane, kiedy ma nadej�� jego ostatnia godzina. Dlatego Mazara odrzuca transfuzje krwi, przeszczepy narz�d�w i innesposoby przed�u�ania�ycia. Wszystko to, powiada Mazara, jest lekcewa�eniem woli Boga. - Ma wi�cpan te� na sumieniu Constantina, m�a Franceski? -Nieja osobi�cie, lecz zakonIn Nomine Domini. - A Sheba Vadin? -Chcia�a szanta�owa� zakon wiedz�, kt�r� powierzy� jej Schlesinger. Nie inaczej by�o z de Luc�. Gropius milcza� w niewypowiedzianym gniewie. Po chwili zapyta�: 341.  - A Arno Schlesinger? Kto jego u�mierci�? - Tak, ten Schlesinger! Tylkoo w�os unikn�� �mierci w zamachuw Jerozolimie. Mo�e zreszt� wcale nie mia�wtedy zgin��. Watykanowichodzi�oprzede wszystkim o to, �eby zniszczy� �miertelne szcz�tki Pananaszego Jezusa Chrystusa. - Watykanowi? Chce pan przez to powiedzie�, �e to nie pa�ska organizacja, tylko Watykan przeprowadzi�zamach w Jerozolimie? - Ot� to. Nie mo�na ca�ego z�a tego �wiataprzypisywa� zakonowiIn Nomine Domini. Istnieje do�� z�ych ludzi. Tak czy inaczej, sekretarzstanu kardyna� Paolo Calvi, wzgl�dnie jego sekretarz Crucitti, zleci�bojownikom palesty�skim za�atwienie "problemu" za pomoc� wybuchowegoplastiku. Plan do�� g�upi,jak si� mia�o okaza�. - Bo Schlesinger prze�y�? -Nietylko dlatego. Sk�d niby Calvi wiedzia�, czySchlesingernieukry� gdzie� zebranych dowod�w, �eby p�niej je opublikowa�? Bo oczywi�cie Schlesingerju� wcze�niej kilka ko�ci od�o�y� na boki przechowywa�je w nieznanym miejscu. - Schlesingerana sumieniu maj� wi�c ostatecznie Calvi i Crucitti? Rodriguez gwa�townie pokr�ci� g�ow�. - Dlaczego mia�bym k�ama�? Zakon In Nomine Domini ma ju�cz�onk�w w ca�ej Europie. S� tobyli ksi�a katoliccy, kt�rzy walcz� o prze�ycie. S��lepo pos�uszni Mazarze, cho� nigdy go nie widzieli, cho� niewiedz�, gdzie on wog�le przebywa. �eby dowie�� swojej gotowo�ci dopokuty, robi� nawet rzeczy,kt�rych nikt im nie zleca�. M�wi�c to, Rodriguezj�kn��, Gropius za� dostrzeg�, �e skatowanykap�an s�abnie. - A teraz niech mnie pan zostawi w spokoju. Powiedzia�em ju�wszystko. Rodriguez bez�ycia, z oczami t�po skierowanymi przed siebie, zapatrzy� si� w przestrze�. Kto� przeszed� korytarzem, najpierw w jedn�, p�niejw drug� stron�. Gropius poczu�, �e musi odetchn�� �wie�ym powietrzem, i ostro�nieotworzy�drzwi kajuty. Ze zwini�tym ubraniem roboczym pod pach� dotar� do schodk�w prowadz�cych na g�rny pok�ad. By�o ju� po p�nocy. Gropiusg��boko zaci�gn�� si� ch�odn� morsk�bryz�. Opowie�� Rodrigueza wstrz�sn�a nim,spychaj�c na dalszy plan 342 sytuacj� bez wyj�cia, w kt�rej si� znalaz�. Gropiusna czworakachdotar�do szalupy ratunkowej i w�lizgn�� si� pod brezent. Mimo �e morze by�o spokojne, Gropius nie m�g� zasn��. Za du�omy�liprzelatywa�o muprzez g�ow�. Nakoniec przewa�y�a jedna: Jakzareagowa�by ten ob��kany Mazara,gdybym si� ujawni�? ". PrzekonanieMazary, �e toGropius ma w swoim posiadaniuakta Golgoty, chroni goprzed najgorszym. Teraz jednak, skoro Mazara i jegozakonnicy zostalizdekonspirowani, aGropiusodwa�y� si� wej�� do jaskini lwa, musia� si�liczy� z tym, �e Jego �wi�tobliwo��" zareaguje nieprzewidzianie. Gropius �ama�sobie g�ow�, szukaj�c jakiego� rozwi�zania, ale niczego niem�g� wymy�li�. Trwo�liwie ws�uchiwa� si� w monotoni� obcychodg�os�w, gdynagleus�ysza� na pok�adzie szybkie kroki. Ostro�nieuni�s� brezent. W ciemno�ci dostrzeg� trzech m�czyzn w kombinezonach, kt�rzy wykonywalijakie� trudne do okre�lenia dzia�ania w r�nych miejscach statku. Czwar"ty, wysoki i chudy, sta� na wachcie na dziobie, z pistoletem maszynowymgotowym do strza�u. Pocz�tkowoGropiusnie znalaz� �adnego wyja�nienia dla zachowaniasi� tych m�czyzn, kt�rzyzajmowali si� swoimi zadaniami ztak� rutyn�,jakby robili to ju� setki razy. St�umiony, ledwie s�yszalnypomruk kaza�Gregorowi skierowa� uwag� na ciemne morze, sk�d dochodzi�ten niezidentyfikowany odg�os. Przez chwil� wydawa�o mu si�, �e rozpoznaje zaryseleganckiej motor�wki p�yn�cej obok "In Nomine Domini" w odleg�o�cidwustu metr�w. "Co to mia�oznaczy�? " Im d�u�ej trwa�o to wszystko, tymbardziej niespokojny robi� si�m�czyzna z pistoletemmaszynowym. Wko�cu, ko�ysz�c nerwowobroni�, zacz�� chodzi� tam iz powrotem przed nadbud�wk� z kajutami. W odleg�o�ci kilku krok�w od kryj�wki Gropiusazatrzyma� si�i st�umionym szeptemwyda� jednemu ze swoich ludzi niezrozumia�epolecenie. Nast�pnie gwa�townym ruchem si� odwr�ci�. Gropius widzia�, jaklufa pistoletu celuje prosto w niego. W�a�ciwie cz�owiek tenm�g� go w og�le niezauwa�y�,ale Gropius w panicznym strachu wyszed� z podniesionymi r�kami z kryj�wki. Us�ysza� szcz�k odbezpieczanej broni. Z zamkni�tymi oczami Gropius czeka� na strza� w pier�. Sta� nieruchomo, jak skamienia�y, niezdolny, �eby cokolwiek poczu�. "To koniec" - pomy�la�. 343.  "Dlaczego wci�� nie naciska na spust? " zastanawia� si� Gropius. Czeka�, jak mu si� wydawa�o, ca�� wieczno��, chcia�, �eby wreszcie by�o ju� powszystkim. "Dlaczego nie strzela? " t�uk�o mu si� po g�owie. Wko�cu Gropius niepewnie otworzy� oczy i spojrza� na znajom�twarz. - Prasskov, toty? Przez d�ug�chwil� dawni znajomi stali naprzeciw siebie. Prasskov by�zaskoczonynie mniej ni� Gropius, kt�ry pierwszy odzyska� mow�. - Co tu si� w�a�ciwie dzieje? zapyta� s�abiutkim szeptem. Mia� nadziej�, �e Prasskov nie zauwa�y jego dr�enia na ca�ym ciele. - S�dzi�em, �ejeste� chirurgiem plastycznym, a nie gangsterem - dola� oliwydo ognia. Tymczasem r�wnie� Prasskov otrz�sn�� si� z tegona poz�r nierealnego spotkania. Odezwa� si� cicho: -Jak widzisz, jedno drugiego nie wyklucza. Aleco ty masz wsp�lnego z tymi braciszkami? - Nic,zupe�nienic - odpar�Gropius. - Chcia�em tylkopozna� zakon, kt�ry ma tak wieluludzi na sumieniu. Prasskov u�miechn�� si�z�o�liwie. - W takim razie mo�emy to zrobi� wsp�lnie! Jeste�mytutaj po to,aby dzia�aniom tych ludzi raz na zawsze po�o�y� kres. Braciszkowie szkodz� interesom. - Co to znaczy? Zpistoletem maszynowym gotowym do strza�u Prasskovodwr�ci�si� i dok�adnie rozejrza� po pok�adzie. W ko�cu spokojnym g�osem odpowiedzia�: - Liczbatransplantacji dramatycznie spad�a. Ludzie boj� si� ska�onych narz�d�w. Wielu potencjalnych biorc�w narz�d�w twierdzi, �e woliumrze�mierci� naturaln� ni�z powodu ska�onego obcego organu. Toza�oznacza obni�one zapotrzebowanie na narz�dy. Z kolei mniejsze zapotrzebowanie powoduje, �e na wolnym rynku spadaj� ceny. Rachunekjest prosty. I dlatego zakilka minut ten statek, zniszczony sze�cioma �adunkami wybuchowymi, pogr��y si� w morzu. - �adunkami wybuchowymi? Twoi ludzie umie�cili tutajmateria�wybuchowy? - Zgad�e�, kolego. Po tych zakonnikach nikt nie uroni nawet jednej�zy. A moi ch�opcy to zawodowcy, szkoleni jeszcze w KGB. 344 Gropius uwa�nie popatrzy� naPrasskova. Mimo ciemno�cidostrzeg�co� szata�skiego w jegowyrazie twarzy i przysz�a mu do g�owy pewnamy�l. - Prasskov, czy mog�o by� tak, �e paczkaz materia�em wybuchowymdlaFelicii Schlesinger, paczka, kt�ra o ma�o mnie nie zabi�a, by�a od ciebie? Przez chwil� Prasskovwygl�da� niepewnie, po czym odpowiedzia�drwi�co: - Co ty sobie wyobra�asz, Gropius? Czego�takiego nigdy bym niezrobi�. Chocia� zas�u�y�e� sobie. W ko�cuzepsu�e� miinteres. Gropius podni�s�obie pi�ci i jak szalony rzuci�si� na Prasskova. - Ty n�dzna �winio! wrzasn��, wyprowadzony z r�wnowagi. Prasskov ze zblazowan� min� odsun�� si� na bok i nakaza� dw�m swoim ludziom, �eby uspokoili szalej�cego Gropiusa. Ci wykr�cili mu r�ce za plecami. - Pos�uchaj, gwiazdorze boksu! - powiedzia� Prasskov z uniesionympalcemwskazuj�cym. -Zanim napadniesz na niewinnych ludzi, powiniene� sobieprzypomnie�, �e kiedy� razem grali�my w golfa. Cichym gwizdni�ciem zebra� ludzi, z kt�rych jeden da� sygna� latark�. Motor�wka podp�yn�a, a Prasskovi jego towarzysze opu�cili si� nalinieprzywi�zanej do relingu. Zanim Gropius zd��y� zareagowa�, szybka��d� odp�yn�a. Gropius by� bliski omdlenia. Zamkn�� oczy. Ju� po wszystkim - pomy�la�. - Wka�dej chwilitonast�pi, ten ogromny huk". Po chwilijednakprzesta� my�le�, nic ju� nie czu�, znalaz� si� w stanie zawieszenia. Tymsposobem nie us�ysza�tak�e odg�osu silnika motor�wki, kt�raponownie podp�yn�a od zachodu. Dopiero kiedy kto� krzykn�� jego nazwisko, otrz�sn�� si� z szoku i otworzy� oczy. - Gropius! Spojrza� w d�przezreling. Prasskovsta� na rufie motor�wki i gwa�towniewymachiwa�r�kami. - Cz�owieku,skacz! To twoja ostatnia szansa. Na rufie "In Nomine Domini" zapali�y si� �wiat�a. Ha�as obudzi�za�og�. Gropius d�ugo si� nie zastanawia�, przekroczy� reling i skoczy� domotor�wki. Poczu�b�l w prawej nodze, ale kiedy us�ysza� hucz�cesilniki,zabrzmia�o to jak wybawienie. 345.  Motor�wka ostro pru�a dziobem fale, wprawnie kierowana przez Prasskova. Gropius chwyci� kurczowo tyln� �awk�. Ha�as silnika uniemo�liwia� rozmow�. Nagle m�czyzna stoj�cy obokPrasskova si� odwr�ci�. W d�oniachtrzyma� niewielkie urz�dzenie z anten�. Wydawa� si� zupe�nie spokojny. Prasskovkrzykn�� co� do niego, ten za� wykona� szybki ruch. W tej samej chwili pot�na eksplozja rozja�ni�a morzea� po horyzont. Przera�onyGropiuspatrzy� na dr��c� w oddali kul� ognia. P�omienie strzela�y w niebo. Prasskov wyda� z siebie okrzyk zwyci�zcy, kt�remuuda� si� wspania�ywyczyn, i zwi�kszy� pr�dko��, z jak� p�yn�a motor�wka. P�omienie za nimizmieni�y barw� - jasna ��� przesz�a w g��bok� czerwie�,jak w bryle roz�arzonego�elaza. Po kilku minutach motor�wka zd��y�a si� ju�oddali� odwie,trzy mile morskie - blask p�omieni zosta� po�kni�ty przez ciemno��. Kiedy motor�wka p�dzi�a ku nieznanemucelowi, na wschodzie zrobi�a si� poranna szar�wka. Gregorowi hucza�o w skroniach od twardychuderze� fal. Prasskov kierowa��odzi�, lekko pochylony. Na monitorze radaru pob�yskiwa� jasnozielony obraz. Po godzinie wy�oni�osi� przed nimi wybrze�e, pocz�tkowo rozmytypasek,nast�pnie linia o wyra�nych konturach. Barcelona. Kiedy zbli�yli si� do przystani jacht�w na odleg�o�� po�owy mili morskiej, Prasskov zwolni� i przekaza� ster jednemuze swoich ludzi. Nast�pnie usiad� obok Gropiusana tylnej �awce. Gregor nie odezwa� si� s�owem. Nie wiedzia�, co Prasskov zamierza, i nie zareagowa�, kiedyten chwyci�go za ko�nierz i wrzasn��: - To za tamt�n�dzn� �wini�! Gropiuspoczu� uderzenie pi�ci� w szcz�k�i na chwil� straci� przytomno��, kiedy jednakty�em wpad� do lodowatej wody, szybko odzyska��wiadomo��. Silniki zahucza�y i motor�wka pop�yn�a w kierunku brzegu. Gropiusnie by� marnym p�ywakiem, ale falei lodowata woda obezw�adni�y go. Spontaniczniechcia� si� pozby� ubrania, u�wiadomi�sobiejednak, �e nago nie zrobi najlepszego wra�enia, kiedy wyjdzie z wody. P�yn�� wi�c do brzegu wubraniu. Mniej wi�cejw po�owie drogi od wschodu podp�yn�� kuter rybacki i zabra�go na pok�ad. Szyper, stary Katalo�czyk,kt�ry zna� tylko kil346 ka s��w po angielsku, poda� mu swoj� kom�rk�. Gropius zadzwoni� do Franceski. - Gdzie jeste�? - zapyta�a Francesca histerycznie. Ca�� noc niezmru�y�am oka i ju� chcia�am i�� na policj�. -Nie ma takiej potrzeby- odpar�. - Wystarczy, �e z suchym ubraniem przyjedziesz po mnie do portujachtowego. Jaki� rybak w�a�nie mniewy�owi� zmorza. - Zaraz przyjad�. Gregor, wszystko w porz�dku? Gropius roze�mia�si� g�o�no. �mia� si� tak, �e rybak spojrza� na niego z trosk�. - Tak,wszystko w porz�dku - odpowiedzia�.  ROZDZIA� 18 Do Monachium wr�cili z Barcelony dopiero ostatnim samolotem p�n� noc� i wyczerpani poszli natychmiast spa�. Teraz, a dochodzi�oju� po�udnie, siedzieli przy �niadaniu. Gropius przegl�da� poczt�, kt�ranadesz�a podczas jego nieobecno�ci. - Mnie by to nie spotka�o nawet po trzechtygodniach urlopu - zauwa�y�aFrancesca, patrz�c na niego. -Tylko wa�ni ludzie dostaj� tylepoczty. My�l�. - Co my�lisz? -C�, musi by� mi�o dostawa�tyle list�w, informacjiod wa�nych ludzi, zaprosze� na r�ne imprezy. - Rachunkii reklamy! - przerwa�jej Gregor. -Wi�kszo�� nadaje si�do �mieci. Oboje si� roze�miali. Ostatnie dni bardzo ich do siebie zbli�y�y. "Moje serce to cholernie gnu�ny mi�sie�"- pomy�la� Gropius. Wiedzia�przecie� ju� od dawna, �e Francesca jest kobiet� odpowiedni�dla niego. Po przera�aj�cych prze�yciach w Barcelonie chcieli na kilka dni pojecha� w g�ry, �eby si� odpr�y�. Planowali zatrzyma� si� w jakim� dobrym hotelu, zanim Gropius podejmie ostateczn� decyzj� co do przysz�o�ci. Francescazapowiedzia�a,�ew najbli�szym czasie nie spu�ci go zoka,a on wyczyta� w tych s�owach wszystko, tylko nie gro�b�. 348 Porz�dkuj�c poczt�, Gropiusnagle znieruchomia�. Francesca dostrzeg�a napi�cie na jego twarzy i zagadn�aostro�nie: - Co� powa�nego? Gregor zawaha� si�, po czym poda�Francesce kartk�, kt�r� w�a�niewyj�� z koperty. Francesca przeczyta�ap�g�osem: - Doktor Anatol Rauthmann i Felicia Schlesinger z okazjiswoichzar�czyn zapraszaj�na przyj�cie,dziesi�tego marca, w hotelu "Cztery Pory Roku". -Troch� to niespodziewane- mrukn�� Gregor. Francesca odda�a mu kartk�i d�ugo na niego patrzy�a. - Kocha�e� j�, prawda? Ona ciebie te�. - Kocha�em? - Gropius pokr�ci� g�ow�. -Czasem nieoczekiwanielosydwojgaludzi si�skrzy�uj� i w pewnych okoliczno�ciach mo�na uwa�a�, �e jest si�dla siebie stworzonym. P�niejze zdziwieniem si� stwierdza, �e si� cz�owiekzakocha� wsytuacji, a nie w osobie. -To by�a w�a�nie taka sytuacja? - Tak s�dz�. -Jak to w takim raziejest z nami? Francescaspojrza�a Gregorowi g��boko w oczy. Gropius wzi�� j� zar�k� i poca�owa�. - Kochamci� - powiedzia�cicho. Na przyj�cie w hotelu "Cztery Pory Roku" Felicia zaprosi�a pi��dziesi�ciu go�ci,g��wnie przyjaci� i znajomych ze �rodowiska marszand�wi os�b handluj�cych dzie�ami sztuki, a tak�e kilku nieznanych Gropiusowi kolekcjoner�w. Francesca kupi�a z tej okazji u Lanvinaprzy Maximilianstrasse kremow�, plisowan� sukienk� koktajlow� z chi�skiejkrepy i wygl�da�a tak wspaniale, �e prawie przy�mi�a g��wnych bohater�wwieczoru. Spotkanie obu kobiet przebieg�o w atmosferze- zrozumia�ej w tejsytuacji- rezerwy. Gregor za toze szczer� serdeczno�ci� �yczy� Felicii szcz�cia. Przez chwil� stali w milczeniu naprzeciw siebie, poczymon zauwa�y�: - Losyludzi tocz� si�jednak przedziwnymi drogami. Na co Felicia delikatnie poca�owa�a Gregora w policzek. Anatol Rauthmann przytakn�� jego s�owom: 349.  - Gdyby wtedy, podczas naszego pierwszego spotkania w domu Felicii, przepowiedzia� mi pan, �e spotkamy si� ponownie z okazji moichzar�czyn, pewnie uzna�bym pana za ob��kanego, profesorze! Rzuci� przy tym Felicii spojrzenie pe�ne mi�o�ci. Gropius si�u�miechn��. Rzeczywi�cie, pami�ta�Rauthmanna jakozrz�dliwego naukowca, kt�ry twierdzi�, �e zosta� po�lubiony nauce. Terazsta� naprzeciw niego m�czyzna pe�en werwy,ju� bez w�s�w, kt�re tak gopostarza�y, ubrany w eleganckibia�y smoking. - Ciesz� si� z pana szcz�cia - powiedzia�Gropius. - Felicia to cudowna kobieta. - Te� tak uwa�am - o�wiadczy� Rauthmann. - Oczywi�cie chcia�bypan wiedzie�, jak to si� sta�o, �esi� do siebiez Felici� zbli�yli�my. Sp�dzi�em u niej kilka dni, �eby przejrze� naukow� spu�cizn� Arna Schlesingera. Przez pierwsze trzy dni by�em bardzo skupiony na pracy, naglejednak poczu�em, �e nie jestem wstanie kontynuowa� bada�. Kiedywyzna�em Felicii moje uczucia, oznajmi�a, �e czujeto samo. Dosy� zwariowana historia. Gdy Francesc� otacza�o p� tuzina m�czyzn, Gregorwzi�� Felici�na stron� i opowiedzia� jej, co si� wydarzy�o w ci�gu ostatnich tygodni. Jaksi� jednakwydawa�o,sam by� bardziej zaanga�owany emocjonalniewopisywanewydarzenia ni� Felicia. Gropius odni�s� nawet wra�enie, �eonanie bardzo muwierzy. - S�uchaj - powiedzia�a, gdy Gregor sko�czy�. - Dla mniesprawa Schlesingerajestju� od dawna zamkni�ta. Ten cz�owiek bezczelnie mnie zdradza�,morderstwo by�o za� tylko logicznym nast�pstwem ca�ej tej jego skryto�ci. - Nigdy nie zdo�asz mu wybaczy�? -Nie. Nie cz�owiekowi, kt�ry mnie zdradza� przez ca�ecztery lata. Coztymi pieni�dzmi, z tymi dziesi�cioma milionami? - zapyta�a wprost. - Nale�� dociebie. Ludzie,kt�rzy moglibyza��da� ich zwrotu, spoczywaj� na dnie morza gdzie�mi�dzy Barcelon� aMajork�. Albo zostalipo�arci przez rekiny. Felicia wznios�a szampanemtoast: - Za rekiny! -Za was powiedzia� Gropius. Poczymzapyta�: Czy podczas przegl�daniamateria��w Schlesingera Rauthmann znalaz� jakie�wskaz�wkidotycz�ce jego ciemnych interes�w? 350 - O ile wiem, nie. Zato policjadokona�a w tychdniach sensacyjnego odkrycia: znalaz�a samoch�d Schlesingera, starego citroena D S 21. By�dla niego ca�ym �wiatem. Arno zostawi� samoch�d na parkingu w pobli�ukliniki. B�g jeden wie, dlaczego. Za��dano ode mnie tysi�catrzystu eurozaleg�ej op�aty parkingowej. Nie zosta�o mi nic innego, jak zap�aci�. Gregor jednym haustem opr�ni� sw�j kieliszek. - Gdzie terazznajdujesi� ten samoch�d? Feliciaza�mia�a si� drwi�co: - W prasie na z�omowisku skurczy� si� do rozmiar�w metr na metr. Niemog�am ju�patrze� na tego grata. Gropiusowi przyszed�nagle dog�owy pewienpomys�. - Kiedy toby�o? - zapyta� cicho, ale stanowczo. -To znaczy, kiedyzabrano citroena? - Nie wiem, przedwczoraj,mo�e trzy dni temu. W�z zabrano z parkingu prosto do z�omowania. Wszystko razem kosztowa�o jeszcze pi��set euro. Przysi�gam, Gregor, by�y to ostatnie pieni�dze, jakie wyda�amna Schlesingera! - Dok�d zabrano samoch�d? - w g�osie Gropiusa brzmia�o zdenerwowanie. - Dok�d? Dok�d! - Felicia zareagowa�a zniecierpliwieniem. -Gdzie�nawsch�d miasta. Adebar czy co� takiego. Dlaczego pytasz? Samoch�djest ca�kowicie bezwarto�ciowy, taki sam trupjak Schlesinger. - Czy by�a tofirma Adebar-Altmetall? -Tak,tak si� nazywa�a. Nie miej mitego za z�e, ale w takim dniu, jakdzisiaj, s�przyjemniejsze tematy do rozmowyni� z�omowanie aut. Gropius przeprosi� j� i uda�si� na poszukiwanie Franceski. Nast�pnego ranka Gropius ju� o �wicie zerwa� si� z ��ka. Z obawy, �enie ma racjii tylko si� skompromituje,nie powiedzia� Francesc� o swoichplanach. Oczywi�cie zauwa�y�a tenwewn�trznyniepok�j, kt�ry gonagleogarn�� poprzedniego wieczoru, alenie chcia�awypytywa�. Gropius jecha� teraz szos� Wasserburger w kierunkuwschodnim. Mia� nadziej�,�e na z�omowisku jeszcze nie zd��yli zaj�� si� citroenemSchlesingera. By�mo�e zreszt�jecha� tam ca�kiem na pr�no. Prze�ladowa�a go tylko jedna my�l, r�wnie absurdalna, jak wi�kszo�� tego, co prze�y� w ci�gu ostatnich miesi�cy. 351.  O godzinie si�dmej, w lekkim deszczu, kt�ry w�a�nie si� rozpada�,Gropius wjecha� na teren z�omowiska, mijaj�c �elazn� bram� z firmowymszyldem Adebar-Altmetall. Za ni�, po obu stronach nieutwardzonej drogi, pi�trzy�y si� wraki r�nych pojazd�w. Deszcz pog��bia� ponuryefekt. Na ko�cu drogi by�a widoczna ogromna prasa do zgniataniaz�omu, przedni� za� ha�asowa� podno�nik na czterech paj�czychnogach, z wysi�gnikiem jak o�miornica. By� takwielki, �e z �atwo�ci� chwyta� samoch�d,podnosi� w powietrze i jednym zamachem, jakby zniesmakiem, wrzuca�wrak do prasy. Gropius zatrzyma� si� i wysiad�. Plac by� pusty. Jak okiem si�gn��,nie by�o nikogo wida�, tylko wysoko wg�rze, w kabinie ogromnego podno�nika, kiedy akurat wycieraczka przetar�a szyb�, mo�na by�o dostrzectwarz operatora. Os�aniaj�coczy d�oni�,Gropius szuka� nale��cegodo Schlesingeracitroena DS 21, kt�ry, jak s�dzi�, b�dzie �atwy do odnalezienia spo�r�d setkiinnych starych samochod�w. Kiedy przygl�da� si� czekaj�cym w kolejcena ma�ochwalebny koniec wrakom,spojrza� w niebo, gdzieakurat wysokoponad jego g�ow�ko�ysa� si� nad pras� samoch�d. Ten citroen! Gropius krzykn�� z nadziej�, �e operator podno�nika go us�yszy. Tenjednak twardo robi� swoje. Gropius zacz�� wymachiwa� r�kami i podskakiwa�, pokazuj�c r�k� wkierunku auta nawysi�gniku. Na pr�no. W panice chwyci� Gregor le��cy na ziemi od�amekmetalu i rzuci�nim w kabin� operatora. Nawet jego samego przerazi� huk, jaki tym wywo�a�. Szybakabiny si� roztrzaska�a i spad�ana ziemi� jak deszcz tysi�calodowychod�amk�w. Przestraszony operator wychyli� si� z kabiny. Nie rozumia�,cosi� sta�o. Na wysi�gniku dalej ko�ysa� si�citroen. Gropius zacz�� wo�a� dozdumionego m�czyzny. Operatorzszed� po w�skiej �elaznejdrabince, przeklinaj�c. Gropiusowi nie by�o �atwo wyt�umaczy� temurobotnikowi, �ew samochodzie,kt�ry wisi na wysi�gniku, s� prawdopodobnie wa�ne dokumenty. Dopierokiedy zapewni�, �epokryje wyrz�dzone szkody, operator zgodzi� si� postawi�citroena z powrotem na ziemi. Chwytak podno�nika przebi� si� przez okna samochodu i rozp�ata�obiciasiedze�. "Gdziema tego szuka�? " Schowekby� pusty, niczego nieby�o tak�epod przednimi siedzeniami. Tak samo pod tylnymi. Pokrywa 352 baga�nika by�a zakleszczona. Uda�o si� go otworzy� dopiero z u�yciem�omu. Ko�a zapasowego nie by�o, a zamiast wyk�adziny w baga�niku le�a�y rozrzucone brudne strony jakiej� starej gazety. Rozczarowany Gropiusju� mia� zrezygnowa�, kiedy odsun�� nabok gazet�. - Niemo�liwe! - wyj�ka� z niedowierzaniem do siebie. -Nie mo�eby�! Przednim le�a� szary skoroszyt,pobrudzony i niepozorny. Kr�tkiespojrzenie wystarczy�o i Gropius ju� wiedzia� - znalaz� to, czego takd�ugo szuka�. Deszcz pada� corazmocniej. Gropius wr�czy� operatorowi wysi�gnika swoj� wizyt�wk�, �eby firmazajmuj�ca si� z�omowaniem mog�asi� z nim skontaktowa� w sprawie st�uczonej szyby. Wsiad� do swojegosamochodu. Krople deszczu jak pociski uderza�y w dach auta. Ich d�wi�k nie pozwala� jasno my�le�. Gropius zauwa�y�, �e trz�s� mu si� r�ce, kiedy przerzuca� kartki skoroszytu. Od razuzwr�ci� uwag�na dwieanalizyDNAz identycznym kodem paskowym i r�nymi datami podpisane przez profesora Luciana deLuce. Poni�ej umieszczono zafoliowany kawa�ek po��k�egop��tna, wielko�cid�oni, wkszta�cie p�kola. W kolejnym zafoliowanym opakowaniu znajdowa� si� od�amek ko�ci niewiele d�u�szy odzapa�ki, z naklejk�: "Ko�� kulszowa - Jesus Nazarenus 0,33". Ko�� kulszowa? Oczami wyobra�ni Gropius zobaczy� scen� sprzedniemal pi�ciu miesi�cy. Otwierali wtedy z Felici� sekretn� skrytk�, kt�r�Schlesinger wynajmowa�w wiede�skim banku. Jej zawarto�� -rzekomopodkowa z ko�ci s�oniowej - rozczarowa�a ich, poniewa� nadal nie mogliruszy� z miejscaze swoim�ledztwem. Gropius zrozumia� teraz, �e ta rzekoma podkowa by�a od�amkiem ko�cikulszowejJezusaz Nazaretu. Schlesinger musia� j� zabra�, jeszcze zanim wysadzono w powietrze grobowiecw Jerozolimie, Rodriguez te� co� takiego sugerowa�. Ko�ci te i pozosta�o�cikrwi na autentycznymCa�unie Tury�skim wystarcza�y, �eby za pomoc� analizy DNAdowie�� ponad wszelk� w�tpliwo��, �e Jezus z Nazaretu by�cz�owiekiem jak ka�dy inny. Gropius zamkn�� skoroszyt. Serce bi�o mu jak m�otem. W��czy� silnik i wycieraczki. Wraki aut zacz�y przed nim falowa�, a ich zarysy rozp�yn�ysi� w falistelinie. Czy sprawi� to deszcz p�yn�cy po przedniejszy353.  bie, czy te� jego zmys�y zwariowa�y? Tego Gregornie wiedzia�. Wrzuci�bieg i ruszy�. Bardzo powoli zbli�a� si� do bramy wjazdowej, omijaj�c ostro�nie ka�u�e i le��ce na drodze od�amki z�omu. To, co zdarzy�o si� p�niej, Gropius odczu� tak, jakby gra� rol� w filmie. Gdyby�ju� przy bramie, z naprzeciwkanadjecha�a limuzyna z zaciemnionymi szybami. Przejazd by�ciasny i w�ski, dlatego te� Gregorzjecha� na prawo i stan��, �eby przepu�ci� czarnegomercedesa. Kiedy oba samochody si� zr�wna�y, limuzynasi� zatrzyma�a. Szybatylnego okna zosta�a opuszczona. Ciemne chmuryna deszczowym niebie nie pozwoli�y Gropiusowi dojrze� pasa�er�w. Powszystkim, coju� prze�y�, spodziewa� si�, �e z okna wysunie si� lufa pistoletu maszynowego. Zastyg� jak sparali�owany. Zamiast jednak �mierciono�nej broni w oknie mercedesa ukaza�a si�czarnaakt�wka. Czyja�d�o� otworzy�a zamki ipodnios�a wieko. Zdezorientowany Gropius patrzy� na dwa rz�dki plik�wbanknot�w barwy Ula,ka�dy banknot po pi��set euro. Nie wiedzia�, jak d�ugo tak siedzia� bez ruchu. Kto� niewidzialny zamkn�� akt�wk� zpieni�dzmi i poda� mu j� przez okno. Gropius opu�ci�szyb� i wzi�� walizeczk�. Jak zahipnotyzowany przekaza� tamtemu skoroszyt. Dopiero jad�c szos� Wasserburger w kierunku miasta, Gropius u�wiadomi� sobie ca�� wag�dokonanej transakcji. Nie �a�owa�. Poszed� za g�osem wewn�trznym. Wr�ciwszy do domu,Gropius postawi�walizeczk� z pieni�dzmi naszafce i opowiedzia� Francesce o wydarzeniach na z�omowisku. - Ile ci zap�acono za te akta? - zapyta�a Francescapo d�ugim namy�le. Nie wiem odpar� Gregor zgodnie z prawd�. Z wymuszonymu�miechem doda�: - Przecie� mo�esz przeliczy�! Francesca przynios�a akt�wk� i postawi�ana biurku Gropiusa. Nigdy w �yciu nie widzia�amtylu pieni�dzy. o�wiadczy�a zdumiona i zacz�a liczy� pieni�dze wjednym z plik�w. Ja te� powiedzia� Gropius. Francesca wyj�ka�a: - M�j Bo�e, jest dziesi�� milion�w. Gregor przytakn��: - Do��, �eby rozpocz�� nowe �ycie. 354 Jeszczetego samego dnia Gropius zadzwoni� do Felicii. - Przypominasz sobie nasz� podr� do Wiednia? - zacz�� Gregorbez wst�p�w. - O tak -odpar�a Felicia. - To bardzo przyjemne wspomnienie. Aletak serio, to w jakiej sprawie dzwonisz? - W sprawie zawarto�ci skrytki w banku! -Coz t� skrytk�? -To nieby�a podkowa z ko�ci s�oniowej! -Tylko? - Fragment ko�ci Jezusa z Nazaretu. -Ach - powiedzia�a Felicia. Po prostu tylko "ach", po czym nast�pi�abardzo d�uga przerwa. Gropius, �wiadom znaczenia przekazanej informacji, nie spodziewa�si� niczego. Wreszcie zapyta� niepewnie: - Ale jeszcze chyba nie opr�ni�a� skrytki? -W�a�ciwie mia�am taki zamiar odpowiedzia�a Felicia ale niemia�am czasu. Co by� powiedzia� na to, gdyby� ty przej�� t� skrytk� razemz zawarto�ci�? Napewno lepiej wiesz, coz tym pocz��. - Felicio, czy ty w og�le wiesz, co m�wisz? -Oczywi�cie. - Musz� ci� jeszczeo czym� powiadomi�. Znalaz�y si� akta GolgotySchlesingera. Le�a�y wbaga�nikujego citroena. Felicianajpierw si� za�mia�a, ale zaraz spowa�nia�a i odpar�a: - S�uchaj, Gregor, nie chc� ju� mie� z t� spraw� nic wsp�lnego. We�akta, ko�ci i wszystko spal, albo jeszcze lepiejzamie� wszystko na pieni�dze. Ale mniedaj ju� z tym spok�j. I jeszcze jedno: Anatol Rauthmannniemo�e si�o tym dowiedzie�. Rozumiemysi�? - Tak odpowiedzia� Gregor Gropius kr�tko. Gregori Francesca zastanawiali si�, co powinnizrobi� z dziesi�ciomamilionami euro. W domunie mo�na by�o zostawi�tych pieni�dzy, by�oby to zbyt ryzykowne. Ostatecznie postanowili zapakowa�pliki banknot�w do pude�ka i wynaj�� w Hypoyereinsbank skrytk�, do kt�rej obojeb�d� mieli dost�p. Za�atwiwszyt� spraw�, zjedli kolacj� weleganckiejrestauracji w �r�dmie�ciu. Gregor sprawia� jednak wra�enie przygn�bionego. 355.  - Nie rozumiem ci� - zagadn�a Francesca. - Przecie� mo�eszby�zadowolony z zako�czenia sprawy! - Tak s�dzisz? -Wiesz teraz, kto tak naprawd� by� sprawc� tych zbrodni. Przecie�tegow�a�nie chcia�e�. A mafii handluj�cejnarz�dami nawet ty niepokonasz. Je�li Prasskov zniknie z pola widzenia, na jego miejsce wejdzie kto�inny. - W�a�ciwie masz racj� - odpar� Gregor. - Tylko dodzi� nie wiem,kto zamordowa� Schlesingera. Znani s� tylkozleceniodawcy. Francescaspojrza�a na Gregora z ukosa. - Gregor, czy� ty zwariowa�, jeszcze sobie napytasz biedy! Daj ju�wreszcie spok�j! Po raz pierwszy Francesca zbuntowa�asi� przeciw niemu i Gropiuszacz�� si� zastanawia�, czy sprawa jest warta tego, �eby ryzykowa� dla jejrozwi�zania mi�o�� tej kobiety. Ju� niemal zdecydowa�, �e zostanie przytym, coosi�gn��, a pe�ne wyja�nienie zbrodni pozostawi policji, kiedywcze�nie rano, po nieprzespanej nocy, obudzi� go telefon. Wolf Ingram,szef specjalnejkomisji do sprawy zab�jstwa Schlesingera, poinformowa�, �e�ledztwo, jak si� wyrazi�, przybra�o sensacyjny obr�t. O dziewi�tej trzydzie�ci oczekujego przy g��wnym wej�ciu do kliniki. Kiedy Gropius o um�wionej porze zjawi� si� w klinice, czekali ju� tamna niego Ingram i dwaj policjanci ubranipo cywilnemu, ale uzbrojeni. W kilku s�owachIngram przekaza�Gropiusowi informacj�,�e w zachodniej cz�ci Morza �r�dziemnego zaton��wwyniku wybuchu statek z dwustoma osobami napok�adzie. Prawdopodobnie za�oga statku, cz�onkowiepodejrzanej sekty, sami wysadzili si� w powietrze. Nazwa statku brzmia�a"In Nomine Domini", w skr�cie "IND". Gropius z trudem stara� si� zachowa� spok�j. - I �ci�gn�� mniepan tutaj, �eby mnieo tym poinformowa�? - Oczywi�cie �e niezdenerwowa� si� Ingram. Pan najlepiej znauk�ad pomieszcze� i personel kliniki. Musi pan nam pom�c w odnalezieniu cz�owieka, kt�ry jest odpowiedzialny za�mier�Schlesingera. - Alenie s�dzi pan chyba, �e morderca wci�� przebywa w klinice! -Tak w�a�nie s�dzimy. Nasz profiler wykona� kawa�dobrej roboty. Doszed� do wniosku, �emorderca z pewno�ci� jest cz�onkiem jakiej� sekty,kt�ry morduje nie z nienawi�ci czy chciwo�ci,lecz z powodu wypaczonych 356 przekona�. Morduje in nomine Domini,w imi�Pa�skie, tak jak nazywa�si� statek, kt�ry zaton�� w Morzu�r�dziemnym, centrala zakonu. - OjciecMarkus! - mrukn�� cicho Gropius. -Proboszcz szpitala. Ingram pokiwa� g�ow�. - Pan go zna! Co to za cz�owiek? - Co znaczy znam? Robi swoje, jak ka�dy. Kapucyn, mnich o do��niejasnej przesz�o�ci. Nigdy si� tym nie interesowa�em. Na niego,jako ewentualnego sprawc�, m�g�by wskazywa� fakt, �e w zwi�zku ze swoimzaj�ciem ma dost�p dowszystkich oddzia��w. - Gropius dobrze pami�ta�, jak po �mierciSchlesingera przep�oszy� duchownego z oddzia�uintensywnej opieki medycznej. - Gdzie znajdziemy ojca Markusa? -Ma pok�j w suterenie. - To na co czekamy? - Ingram da� znak, �eby Gropius ipolicjanciposzli za nim. Nadrzwiach ko�cz�cych d�ugi, mroczny korytarz wisia�atabliczkaz napisem "P. Markus". Drzwi by�y zamkni�te. Gropius zawo�a� ksi�dza po nazwisku,nawet jednak mocne pukanienie wywo�a�o �adnej reakcji. Z ca�ym impetem swoichstukilogram�wIngram rzuci� si� na drzwi. Drewno p�k�o, drzwi pu�ci�y. W �rodku panowa�a ciemno��. Z broni� gotow� dostrza�u, ostro�nie st�paj�c noga zanog�, Ingramwszed� dopokoju i w��czy� �wiat�o. Zab�ys�a zimna, jaskrawa neon�wkapod sufitem. Po�rodku pomieszczenia wielko�ci trzyna cztery metry, z ��kiem,star� szaf� i biurkiem jako jedynym umeblowaniem, sta� zniszczony fotel. Siedzia�w nim, jakby �pi�c, ojciec Markus. Lewy r�kaw mia� podwini�ty. Na r�ce i twarzyby�y widoczne du�eciemne plamy. Prawa d�o� obejmowa�a strzykawk�. Ingramrzuci� Gropiusowi takie spojrzenie, jakby chcia� powiedzie�: "To pa�ska robota! ". Gropius z wahaniem podszed� do ojca Markusa i zbada� puls. P�niejdotkn�� jeszcze dwoma palcami t�tnicyszyjneji pokr�ci� g�ow�. - Zszed�! orzek� cicho. Mog�oto nast�pi� ju� wczoraj. Na biurkusta�a plastikowa butelka z etykiet� Chlorfenwinfos. - �rodek owadob�jczy, kt�ry wstrzykni�to w w�trob� Schlesingera. 357.  Ingram skin�� g�ow� i otworzy� drzwi starej szafy ubraniowej. - Nie do wiary - mrukn��. Spodziewa� si� tam zasta� stare ubrania,mo�e jakie� umoralniaj�ce ksi��ki, w zniszczonym meblu by� jednak zainstalowany sprz�t komputerowy najnowszej generacji. - Na policji musimydawa� sobie rad� z bardziej staromodnym sprz�tem - warkn��Ingram i w��czy� komputer. Urz�dzenie uruchomi�o si�w kilka sekund. Po chwili pojawi�o si� okno dialogowe z informacj� o emailu w skrzynce pocztowej. Ingram klikn�� na Otw�rz. Komputer za��da�:Podaj has�o. - "IND" - powiedzia� Gropius. - Od pierwszych liter In NomineDomini. Ingram spojrza� zniech�cony, ale wpisa� rzekome has�o. Chwil� p�niejna monitorze pojawi� si�tekst: Narz�d Arno Schlesingera zosta� przeze mnie ska�ony zastrzykiem chlorfenwinfosu. Przyznaj� si� do winy, jak r�wnie� dopozbawienia wten sam spos�b �ycia Thomasa Bertrama, kt�regodoradc� duchowym by�em w Pradze. Nie czyni�em tego z ch�ci mordowania, lecz ze szczerego przekonania, �e cz�owiekowinie wolno ignorowa� w wol� Boga i sztucznie przed�u�a� �ycia. Czyni�em to in nomine Domini. - Sk�d w�a�ciwie zna�pan has�o dost�pu, profesorze? - zapyta� Ingram,nie odrywaj�c wzroku od monitora. Gropius zrobi� powa�n� min�. - Uwierzy�by mi pan, gdybym stwierdzi�, �e by�a to opatrzno�� boska? ZNAK �YCIA W kilka dni p�niej rozwi�zano specjaln� komisj� do sprawy zab�jstwa- Schlesingera. Prokurator umorzy�dochodzenieprzeciwko Gregorowi Gropiusowi. Doktora Fichtego oskar�ono o przynale�no�� do organizacji przest�pczej. Veronique Gropius zaskakuj�co �atwo zgodzi�asi�na rozw�d, nie wysuwaj�cju� �adnych ��da�. Felicia Schlesinger i doktor Rauthmann do dzi� nie zdo�ali si� pobra�. Rauthmann nadal mieszkai pracuje w Berlinie, Felicia za� otworzy�a biuro wNowym Jorku, gdziez du�ym powodzeniem uprawia sw�j zaw�d jako sprzedawca i po�rednikw obrocie dzie� sztuki. Jak dot�d oskar�ono siedemnastu ksi�y z ca�ej Europy, kt�rzy przyznali si� do przynale�no�ci do zakonu In Nomine Domini. Wci�� jestprzedmiotem dochodzenia, ilu z nichze wzgl�du na przekonaniasta�osi� mordercami. Mimo wielkich wysi�k�w Interpol dodzi�nie zdo�a� uj��doktora Prasskova. Podejrzewa si�, �e Prasskov ukry� si� w Rosji i tam gozamordowano. A Gregor Gropiusi Francesca Colella? Chocia� Gropiusa oczyszczono z wszelkichpodejrze�, nie wr�ci� ju�do zawodu. Do dzi� nie upora� si� bowiemz naj straszniejszymi miesi�cami �ycia - i to tak�e jest przyczyna, dla kt�rej wTivoli opowiedzia� miswoj�histori�. Musia� j� opowiedzie�. Nie umiempowiedzie�, czy czterna�cie godzin wsp�lnie sp�dzonych w hotelu "San Pi�tro"jako� mu po359.  mog�o. Mam nadziej�, �e tak. W ka�dym razie kiedy sko�czy�, wydawa�osi�, �e sprawi�o mu to ulg�. Jak mi wyzna�,przywi�z� z Monachium swojenotatki, �eby samemuprzela� na papier w�asne prze�ycia, p�niej jednakpostanowi� przekaza� to mnie. Gropiusrzadko przebywa wMonachium. Wi�kszo�� roku sp�dzaz Francesc� w swoim maj�tku z setk� drzewek oliwnych nieopodal Velletri. Do mnie Gropius ju� dawno si� nie odzywa�. Ostatnim znakiem �yciaod niego by�a paczka przys�ana poczt�. Zawarto��: fragment zwietrza�ejko�ci w kszta�cie podkowy. Koperta, kt�r� pazerna pani Selvini sprzeda�aza dwadzie�cia tysi�cy euro,zawiera�a falsyfikat, co Gropiusa specjalnie niezaskoczy�o. To za�, co znajdowa�o si� wkasecie,kt�r� Francesca Colellaprzywioz�a do Berlina nazlecenie profesora de Luki, pozostaje tajemnic�,kt�r� naukowiec zabra� z sob� do grobu. Je�li chodzi o losy akt Golgoty, to w tejsprawie Gropius milczy. Wie,dlaczego. Prawdopodobnie spoczywaj� razemz autentycznym Ca�unemTury�skim w Archiwum Watyka�skim. Jak wiele innych, one r�wnie�rzekomo nigdy nie istnia�y. Koniec.