Oij/wead na mc uc
garia); 2010 - trzecie miejsce w kategorii chórów mieszanych, trzecie miejsce w kategorii zespołów ludowych podczas Międzynarodowego Festivalu „Singing World” w Sankt Petersburgu (Rosja)]. Aż ciśnie się na usta pytanie - ileż owe nagrody wymagają pracy i wysiłku?
prof. Janusz Stanecki: Kiedyś, w latach 80., wyjazd chóru na zachód był niesamowitym przeżyciem, wydostaniem się zza tzw. „żelaznej kurtyny”. Dzisiaj światy się wyrównały, a argument śpiewania ze względu na wyjazdy upadł. Przeważnie wyjeżdżamy w grupie góra 40-osobowej, by ograniczyć koszty. Przede wszystkim wspiera nas uczelnia, zwłaszcza Pani Rektor, chórzyści wnoszą swój udział, zarabiamy na dodatkowych koncertach. Z konkursów rzadko wynosi się nagrody pieniężne. Przykładowo w Llangolen w Wielkiej Brytanii nasze chórzystki zdobyły nagrodę w 2008 roku, niezbyt wielką, ale wystarczyło na zakup chust góralskich do kompletu nowych strojów zafundowanych przez Uczelnię na tzw. kategorię ludową. Na wyjazdy staramy się zdobyć fundusze także ze źródeł zewnętrznych, z programów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, programu promocji polskiej kultury za granicą.
Redakcja: Kto zabiega o pieniądze na wyjazdy?
prof. Janusz Stanecki: Staram się jako pracownik uczelni organizować wszystko, co wiąże się z ogromną pracą administracyjną. Od czasu do czasu udaje się zdobyć dotacje od władz regionu. Mieliśmy dwukrotne dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego, a także z Urzędu Miasta.
Redakcja: Czy podróżujecie po Europie czy też wyjeżdżaliście Państwo poza kraje europejskie?
prof. Janusz Stanecki: W latach 80. i 90. Zachód traktował Polaków niezwykle przychylnie. Udawało się organizować noclegi czy przejazdy za niewielkie pieniądze, bywało, że za koncert mieliśmy nocleg gdzieś w salce parafialnej. Dzisiaj to się zmieniło. Za hotel trzeba zapłacić, więc wybieramy najtańsze, a wyżywienie załatwiamy we własnym zakresie. Do tego dochodzi opłata za autokar, chociaż w tym roku mamy ambitne plany wyjazdu do Argentyny, więc tym razem byłby to samolot.
W Europie byliśmy w większości krajów: Grecja, Włochy (z Sycylią i Sardynią), Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, czy Niemcy. W tamtym roku po raz pierwszy wybraliśmy się do Petersburga. Na razie nie było nas w Skandynawii, chociaż jest tam kilka ciekawych festiwali (np. w Helsinkach), a Skandynawia to Mekka chóralistyki europejskiej. Niestety, muszę brać pod uwagę nie tylko odległość, ale również warunki finansowe danego festiwalu. W latach 80., 90. gdy chór zakwalifikował się na konkurs, organizatorzy zazwyczaj zapewniali pobyt. Teraz sami martwimy się o zakwaterowanie i wyżywienie.
Przy dłuższych trasach muszę dbać
0 nocleg w połowie drogi, przede wszystkim dla bezpieczeństwa, by nie przekroczyć określonej liczby godzin jazdy kierowców.
Redakcja: Którą z tych nagród czy wyróżnień uważa Pan Profesor za największe osiągnięcie chóru Collegium Medicum?
prof. Janusz Stanecki: Najbardziej cenne dla mnie nagrody? W 1999 roku pojechaliśmy do Fivizzano we Włoszech na Międzynarodowy Konkurs Chórów
1 wygraliśmy najważniejszą kategorię chórów mieszanych. Dostaliśmy słynne srebrne ryby, na które miło spojrzeć w gablocie przed salą chóralną. Był to naprawdę spory sukces, jako że w konkursie brało udział wiele chórów z całego świata. Później zdobyliśmy dwa srebrne medale, chociaż w jednym z tych przypadków, w Prevezie w Grecji złotego nie przyznano, a więc de facto zdobyliśmy pierwsze miejsce. Ciekawy jest ciąg ostatnich trzech lat, np. w 2008 r. był konkurs w Walii (Wielkiej Brytanii), gdzie zgłosiliśmy się w czterech kategoriach, w kategorii chórów mieszanych otarliśmy się o trzecie miejsce, za to doskonale spisały się nasze panie. Mniej więcej od roku 2007 osobno przygotowuję kilka utworów z samym chórem żeńskim i właśnie w Walii dziewczyny zdobyły drugą nagrodę przy naprawdę trudnym utworze obowiązkowym. Właściwie tylko dwa chóry mu sprostały.
Ostatnie trzy lata należą do naprawdę udanych. W 2009 r. zdobyliśmy pierwszą nagrodę w Kiten w Bułgarii, w kategorii chórów akademickich. Jest to specyficzny festiwal w nadmorskiej miejscowości, który trwa przez dwa miesiące. W większości na konkursach widzimy, z kim rywalizujemy, a tu znaliśmy tyko rywali z naszego pobytu. Z nami śpiewało 6 chórów, ale w innym terminie było ich kolejnych 6 itd. Później spotyka się jury z Akademii Muzycznej z Sofii i po obejrzeniu i przeanalizowaniu nagrań przyznają nagrody, które ogłasza się pod koniec września.
Jedną z najcenniejszych dla mnie nagród przywieźliśmy z Petersburga w2010 roku. Konkurencja była niesamowita, chóry z Ukrainy, Białorusi, Rosji, niektóre naprawdę znakomite. Mamy w repertuarze trochę muzyki rosyjskiej, cerkiewnej, i nie tylko dlatego, że wybieraliśmy się na konkurs do Petersburga. Wykonywaliśmy utwory polskiego kompozytora urodzonego w Wilnie, Romualda Twardowskiego, a poza tym „hity” czy to Piotra Czajkowskiego, czy Sergiusza Rachmaninowa, śpiewane przez wiele chórów na świecie.
Redakcja: Wiele Państwo osiągnęli, ale z pewnością to nie koniec sukcesów. Jakie są mniejsze i większe marzenia chóru Collegium Medicum i jego dyrygenta?
prof. Janusz Stanecki: Naszym marzeniem jest festiwal w Argentynie (o ile dojdzie to do skutku), choć nie będzie on miał charakteru konkursu. Chóry przygotowują dwa koncerty po 15 minut i jeden 40-minutowy, a do tego utwór wokalno-instrumentalny z orkiestrą - wielkie