X* 7
5
zyjologiczuym; zdarza się ou u osób nor- j wowych. np. u kobiet—bywa i u mężczyzn; j —trwanie jego zależy otl indywidualności, a może dojść do kwadransa. \V danym razie jest to więcej niż możliwem.
D-r Wt/grzywflteki mówi: Byłem jedna
kowego zdania z D-rem Cerniejcwskim; następstwa pokazały, że sic myliłem. Skóra naokoło rany była znekrotyzowana nie w skutek opalenia, tylko uderzenia. Kana, na pozór rewolwerowa, powstała od śrótu, który przechodząc przez kożuch zamienił sic w to, co myśliwi nazywają „loftki na pakuły-.—Co do kierunku rany, jestem zdania. żc Kobierzycki w czasie wystrzału stał, nie leżał.—Ranę uważam za lekka: uie było uszkodzenia pleury, ani płuc, ani nie zostało kalectwa. —Wnosząc ze strzałów, p. Wężyk strzelał jakby nigdy broni w ręku nie miał, choć jest myśliwy; chybi! bowiem do mężczyzny dorosłego o 5 kroków. Czy to było z rozdrażnienia nerwowego, czv z pijaństwa — to wszystko jedno, dość, nie wiedział co sie z nim
łami kanał dzielił się na 2 części; znaleziono w nich 7 śróein, niektóre spłaszczone, inne okrągłe, liana ropieje, napełniona jest gran ulać yjuini i głęboka około 20 centymetrów. Blizny z pozostałych ran nie dają materyjalu do expcrtyzy, bo są nieznaczne, prawie zagojone. Biegły jest zdania, że rana nic jest spowodowana kulą, tylko śrótem. lianę należy uznać za ciężką, tein bardziej, żc może sróciny zaszły i dalej i nie zostały wykryte. W razie komplikacyj może zajść potrzeba nowej operacj i.
Prezes zadaje pytanie D-rowi Dobtzcle-wskiemu, czy Kobierzycki był raniony śrutem, czy i kulą? czy rana ciężka czy lekka? liiegly odpowiada: forma rany była jakby od rewolweru, ale kula, gdyby /ugrzęzła w ciele, wy wolałaby pewne zjawiska, których nie było; wreszcie kuli nie znaleziono.
W ranie następnie znajduje się dużo śrótu.
Na książce są ślady, zdaje sic, od kuli.
Gdyby w ranie była kula, Kosiński znalazłby ją; więc zdaje się nie było jej. Bana nie była z początku złośliwa i nie stałaby że nie wiedział co się z nim dzieje, się taką, gdyby ją należycie oczyszczono z Uszkodzenie żeber żadnej szkody organi-obcych ciał. Rana była zadana, zdaje się, z zmówi nie przyniesie; skutki rany w przy-wysokości, w czasie ruchu, wskutek którego szłości, jak okazuje stan obecny, nic będą się ześliznęła. Bana ma juk się zdaje cli arak- i szkodliwe; co najwyżej może pozostać pe-ter umiOj ciężki. Została blizna uie od rany, wna niedogodność w ruchach, ale i ta u-
stanie, gdy skóra na bliźnie wyeiąguie się i stanie się elastyczną. Część chrząstki żebra można stracić, bez żaduej szkody dla or-gauizmu.
Następuje 10 minut przerwy.
Dalszy ciąg posiedzenia rozpoczyna się o godzinie 8-ej.
Przywołanym zostaje świadek Ząbczyński^ komisarz sądowy. Zeznanie jego jest następujące: Oddałem dobra Chorzenie© w sekwestr Jabłońskiemu, sekwestratorowi zamianowanemu przez sąd. Przedtem jeszcze Wężyk wziął odemnio rewolwer. We dwa tygodnie potem, musiałem jeszcze doręczyć nakaz w Chorzenicach. W drodze spotkałem
tylko od operacyi. — Na książeczce są ślady, zdaje się, tylko od kuli,—Mogą one zresztą pochodzić od tego wystrzału co i rana na ciele, od śrótu, nic od rewolweru.
Na pytanie ad w. IY.płowskiego biegły odpowiada, żc zdarza się często po przebudzeniu, iż człowiek przez pewien krótki czas niema zupełnej świadomości. W danym razie trudno to określić co do Wężyka. Człowiek znużony i wycieńczony, często pozostaje w takim stanie nieświadomości.
Na pytanie adw. Kamińsk i ego odpowiada liiegly, żc trudno określić, czy w danym razie czyny Wężyka były spełnione
w półśnie. Kulę można zazwyczaj odczuć furmanki, na których jechało 2 ludzi; z nich gdy jest w ciele; chociaż czasem trudno, gdy jest w częściach mięsistych. Niema żadnych danych, że kula jest w organizmie. Jeden wystrzał Wężyka mógł ranić i Jabłońskiego i Kobierzyckiego; ale jedna z ran Jabłońskiego pochodzi od kuli rewolweroweju.
.Srót szedł w innym kierunku niż kula.
Dr Czerniejewski dodaje, żc u Jabłońskiego znalazł 4 rany: 2 śrótowc, 2 rewolwerowe, t. j. wejście i wyjście kuli przez rniękio części ręki.
Dr Wolaki znalazł podczas tylko co dokonanych sądowych oględzin,* plamę na piersi Kobierzyckiego, oraz wrzecionowatą bliznę, prostopadłą do osi brzucha, 20 centymetrów długości. Więcej nie dzisiaj nie widać.
Z dawnego protokółu wnosi, że 2 małe ranki pochodzą od wejścia i wyjścia jednej śróciny. Większa rana, tj. 3-cia uie była dostatecznie zbadana. Nie wiadomo było gdzie się podziała kula, a wejście jej było uważane za pewne. Kosiński rozstrzygnął kwestyję. Dotychczas Kobierzycki był źle leczony, rana zaogniała się i ropiała; dopiero Kosiński poniżej zrobił "nową ranę przez rozcięcie, sztuczną, wydobył wełnę przejętą ropą, znalazł rozgałęzieni© rauy na 2 kanały i w jednym z nieb znalazł Kosiński jako człowiek ostrożny,
1 mi się kłaniał; byli to ludzie z Żytna, którzy stawiali mi opór przy różnych innych egzekueyjacli. Po doręczeniu, wyjechałem z Chorzenie. Miał wyjechać znaną Wężyk. ale przyjechał Jabłoński,; ten opowiedział coś Wężykowi o ludziach spotkanych przezemnic i Wężyk został, mając nazajutrz o 2-ej wrócić do Piotrkowa. Nie wiem dobrze, czy drzwi boczne ilu mieszkania se-kwestratora były otwarte. Wyjeżdżając wyszedłem przez drzwi frontowe. Przed wyjazdem prosiłem Wężyka, żeby mi oddał rewolwer, nie odmówił.
Karpoiv, strażnik ziemski, zeznaje: Na 3— 4 dni przed wypadkiem, komornik skończywszy czynność oznajmił ludziom, że Jabłoński będzie rządził i będzie płacił za robotę.Gdy mieli wyjeżdżać. Wężyk i Jabłoński prosili, żeby świadek został jeszcze dzień i noc, ale uie mógł zostać. Nie mówili świadkowi, że się boją. —Prezes zwraca u-wagę świadka, że według jego zeznania na śledztwie pierwiastkowem Wężyk mówił mu, iż się boi,# żeby mu czego Kobierzycki nie zrobił. Świadek wypiera się tego zeznania.
Bronikowski adwokat, jako świadek zeznaje: Przyjechał do mnie Kobierzycki i mówił, że słyszał od Zaudberga o sekwc-strzc Chorzenie. Uspakajałem go, że to być nie może; napisałem jednak do Żabczyńskiego i ten odpowiedział mi. żu tak jest istotnie. Pojechałem w dzień sekwestrn do Chorzenie i namawiałem Wężyka, mego kolegę z uniwersytetu, żeby dał temu pokój i żeby się pogodził. Ale Wężyk odpowiedział, że musiał zaskarżyć Koli. skoro ten zawarł kontrakt, który ma na celu pozbawienie'^) możności odebrania kapitałów. Wreszcie Wężyk spytał o warunki zgody. Wobec Żabczyńskiego prosiłem Jabłońskiego, żeby poszedł do Wężyka i łagodził sprawę, ale Jabłoński odmówił. Jeszcze raz mówiłem z Wężykiem: chciał się godzić, śnie jest stanem nie patologicznym lecz ti- ale żądał, żeby mu postawiono waruuki.
< sroein.
powiedział, żc może jest kula, bo nic miał wówczas danych, żc jej niema; ale teraz wiadomo, że jej niema. Kkspert znajduje, że ślady na "książce i na ubraniu
równie jak i rany były tylko od śrótu. Co Kosiński zrobił, to o ile byłoby wcześniej zrobione, o tyle wcześniej Kobierzycki byłby zdrów, jak jest zdrów dzisiaj.—Bany uznaję za lekkie. Co do kierunku, Kobierzycki stał niżej od Wrężyku o jakie 5 metrów, ale stał, nie lotał. U Jabłońskiego jedna rana jest od kuli rewolwerowej, reszta od śrótu.
Na zapitanie adw. Rumińskiego, d-r Wol-ski odpowiada że stan nieświadomości w pół-
0 4 m a te* _ ^
Że „szopki wynikną-, o tem mówiłem sam, nie słyszałem od nikogo. — Kobierzycki pytał się., co robić? poradziłem mu jechać do sądu i bronić się >koro sąd zatwierdził sekwestr, radziłem apelować.—Kobierzycki wybierał się do Chorzenie w celu zapłaty akcyzy; świadek uiii odradzał i K. został u niego, napisawszy do rządcy tylko że, przyjedzie. Około 4-ej wyjechał. Myślę, (mówił świadek) że wyjechał bez zamiaru zrobienia czegoś niezwykłego . Przed wyjazdem jednak mówił, że jeśli zastania kogo u siebie w mieszkaniu, coby mu przeszkadzał, spoliczkujc go; świadek wymógł jednak na nim słowo, że tego nie zrobi.
Siemiński zeznaje, jak następuje: Kobierzycki 2 dni przedtem spotkał mnie w Piotrkowic; mówił o sekwestrze i żc będzie apelował. Kobierzycki prosił innie, żebym z pomocą Mlodowskicgo pogodził ich. Byłem u Mlodowskicgo i ten przyrzekł pomówić z Wężykiem. Prosił mnie, żebym mu ludzi posianych do Chorzenie po charty zostawił na czas jego bytuości w Chorzcui-cach dla usługi i żeby sypiali w sąsiednim pokoju dla bezpieczeństwa. Posłałem Sob-kiewicza i Moszczyńskiego po psy i powiedziałem im, żc mają zostać w Chorzenicach jak długo Kobierzycki każe. Zandberg był u mnie w Żytnie; mówiłem mu, żc posiałem ludzi; me nazywałem ich jednak „ar-tylcrzystami* i nie mówiłem, że „skręcą głowę M’ęźykowiu.—W ostatnim tygodniu Moszczyński chodził do sąsiedniego majątku, do Kuczyńskiego, siostrzeńca Trepki (szwagra Wężyka) i żądał pieniędzy.—Mlodowski u Briihla w Warszawie mówił mi, że jego zdaniem nie było żadnej napaści. Pieniądze ludziom z Żytna na drogę dałem swoje.
Mlodowski: Kiedy są«l roztrzygnąl kwe
styję sekwestru, spotkałem Sićmieóskiegn i na pytanie jego odpowiedziałem, że najlepiej by sio pogodzić, i Au by Sietniefiłtki poszedł do restauracyi Zaleskiego, gdzie w tej obwili jest Kobierzycki, uby go się o to zapytać. Siomieński wkrótco przyszedł i powiedział, żo za dopłatą 35 czy 40,000 rs. IC. odda Chorzonieo Wężykowi. — Odrze-kłein, żo to eona wygórowana; ale josli tak orzekną 3 wybrani honorowi istotnie ludzie, to choćby najwyższą ceno K. oznaczył na Chorzeniee, Wężyk zgodzi się na nią. Na tem się skończyło. Mówiłem potem kiedyś Siemieńskiotuu, że to głupiomu powiedzieć, iż posiał ludzi po charty : wtedy odpo
wiedział Siemieóski, żo Kobierzycki zamierzał wywieźć gwałtem spirytus i ci ludzie mieli do togo pomódz. Żo nie było napadu,nie mówiłemSicmieńskiemti; owszem Utrzymuję żo był, tylko nie był organizowany, juk pierwotnie przypuszczałem, przez pewno kółko. — O symulucyjnyeh samach na Chorzenicach nic nie wiem.—Uważałem rządcę Kozielskiego za człowieka duszą i ciałom oddanego Kobierzyckiemu, przed ozem ostrzegałem Wężyka.
Żabczyński dodatkowo na pytanio adw. Pepłowskiego odpowiada, że ludzie w Chorzenicach za jego bytności moldowuli znaczne pretensyjo o zalegle zasługi; między nimi Kruszyński i Kozielski (ten ostatni o zasługi za 5 lat).
Skalski: Przyjechałem do Chorzenie, otrzymawszy list od Kobierzyckiego, ule nie ten sarn, który mi sąd pokazuje. Nic zastałem go, wróciłem do domu; nazajutrz przybył do mnio człowiek Sicmieóskicgo z wiadomością, że Kobierzycki postrzelony. Przy mnie jeden zydek mówił, że Kruszyński mu dawał 50 rs., aby zcznul na szkodę Kobierzyckiego, ule gdyby nio obiecywali, tylko inu duli 25 rs. gotówką, toby zeznał, juk kto chce. List od Kobierzyckiego oddałem sędziemu śledczemu. Wtedy Kobierzycki był jeszcze chory.
Jan Kobierzycki: Świadkiem naocznym nio byłem. Pojechałem, dowiedziawszy się o wypadku. Zastałem Czcruiejowskiogo, Korsuko-wa i kiUu sąsiadów. Nachyliłem się nad