63
63
i szych stronią, do zapisywania się w szeregi zorganizowa-I nych, a tych, co rzadko na zebrania chodzą, do korzystania gorliwszego z korzyści, jakie towarzystwa dają. P. Wilcz-kowiakowa przedstawiła życie towarzystw na obczyźnie w tak wymowny sposób, że z pewnością wszystkim będącym na Zjeździe słowa te gorące pozostaną na długo w pamięci.
Porównując pracę towarzystw u nas z pracą towarzystw na zachodzie z bólem i żalem, wskazywała delegatka, jak wielkie trudności mają wychodźcy do zwalczania przy zakładaniu i podtrzymaniu towarzystwa. Jak ciężko im jest zorganizować te istoty, które poszły tam za zarobkiem, nieraz lekkie i płoche, które, nic mając rodziny, wyzbyły się poniekąd swojej narodowości.
Nie mają na czele kapłana, któryby ich prowadził i pouczał w języku ojczystym. Jak ciężkie to ich życie. Z jakim żalem czytają one, gdy w gazetce poznańskiej jest ogłoszona wspólna wycieczka stowarzyszonych, lub gdy jakieś grono panienek z przewodniczącą na czele wybiera się do lasu, ażeby zapoznać się z tą piękną przyrodą. One tego nic znają. „Któż ma iść z nami?“ skarżyła się biedaczka, — my nikogo nie mamy, coby nas prowadził, a my, co stoimy na czele towarzystwa, same niewiele znamy ani umiemy, a nie ma nas kto pouczać. My o takich wspólnych wycieczkach ani marzyć nie możemy. Ze sprawozdania wynika jasno, jak pięknie się towarzystwa w Księstwie rozwijają. Tyle macie sposobności do kształcenia się, macie kółka oświatowe, kursy wykładowe, na każdem zebraniu jakiś pouczający wykład. O gdybyśmy to miały chociaż w części, tak chętnie byśmy się garnęły, ażeby się pouczać, — ale my tego nigdy mieć nie będziemy.
Jednak pomimo wszystkiego pracujemy jak umiemy i staramy się, ażeby wszystkie do organizacji wciągnąć. Trzeba nam nieraz z jednego końca miasta na drugi jechać i wyszukiwać te biedaczki, które chęć zarobku dotąd przygnała, a które, zawiedzione tak często w swych oczekiwaniach, tracą to, co każdemu najdroższe t. j. czystość obyczajów i narodowość. Towarzystwo ma im zastąpić poniekąd rodzinę.
Przy końcu ostrzega p. W. młode dziewczyny, ażeby nie wyjeżdżały w świat za zarobkiem, gdyż tam są narażone na wszelkie niebezpieczeństwa.
Oby te kilka słów raczej trafiło do serc młodzieży naszej, która jeszcze licznie stoi odosobniona, oddając się próżniactwu i zepsuciu ulicznemu, i zdała patrzy na towarzystwa it^sze, ażeby zbliżyła się do nas, abyśmy wspólnie pracować mogły i utworzyć jedną wielką rodzinę. W. G.
(Wiadomości Paraf. Gniezn.)
dzie na myśl, jaką wielką wdzięczność winniśmy tym ] naszym przyjaciołom — dobrodziejom? Podobno najpiękniejszą ale i najrzadszą cnotą jest wdzięczność. Ludzie pamiętają zazwyczaj najmniejsze zło doznane dłużej, aniżeli powinni', i dłużej często, niż warto. Drobnych uraz, nawet mimowolnie wyrządzonych, nie zapominamy nigdy. A dobre? Czy nawet spostrzegamy zawsze i rozumiemy, że nam ktoś coś dobrego wyrządził? Większość przyjmuje dobrodziejstwa jakby coś sobie należnego, dobrze, jeżeli jeszcze nie krytykuje i nie grymasi nad nimi. Znane są przykłady, że nawet jeżeli się przez lata całe doznawało dobrodziejstw od kogoś, jedna przykrość, słowo w uniesieniu wypowiedziane, sprawiają, że zapominając o tylu dobrem* pamięta się tylko to ostatnie przykre doświadczenie, i zachowuje do tej drugiej osoby tylko żal i niechęć. Nasze stowarzyszone, na ogół, o ile osądzić można z wiadomości w Gazetce umieszczanych, odczuwają wdzięczność względem osób, które dla nich pracują. Świadczą o tern liczne wzmianki w sprawozdaniach, że tu i owdzie z powodu imienin członka zarządu (najczęściej ks. patrona) urządzono uroczystą owację na zebraniu, ofiarowano kwiaty, wygłoszono wiersze itd.
Bardzo to ładny i pocieszający objaw, tyll%> wydaje mnie się, a pisze mi właśnie to samo jedna ze stowarzyszonych, że byłoby może i lepfej, i dla osób, które uczcić chcemy, przyjemniej, gdybyśmy tę naszą ubrać umiały wdzięczność w trochę inne formy. Wiecie, kochane, ile to dziś pomiędzy naszymi braćmi, a nawet i tu pomiędzy nami, nędzy i głodu; ile też celów szlachetnych, a jeden zda się pilniejszy i ważniejszy od drugiego, o grosz do nas woła. Prawie się grzechem wydaje, kupować kosztowne dziś kwiaty, gdy ludzie — miliony już a nie tysiące ludzi — chleba nie mają. Czytajcie tylko w gazetach, co piszą o biedzie choćby w Galicji, słyszałyście jak wygląda w Królestwie; komitet dla bezdomnych coraz rozpaczliwiej woła o pomoc, a my mamy myśleć o kwiatach, nieraz kosztownych?
Skromniutka wiązanka, z kilku kwiatków złożona, zrobi to samo, a pieniądz złożony na ten cel może dać kilkanaście lub kilkadziesiąt chlebów dla głodnych. A dla osoby, którą uczcić chcemy, przyjemność bęjdzie, zaręczam, o wiele większą, gdy złożymy pieniądze w jej ręce z przeznaczeniem na cel szlachetny. — O tern dobrze pamiętać nietylko z okazji imienin, ale także wszelkich obchodów rodzinnych, ślubów1, pogrzebów itd.
Wracając zaś do objawów wdzięczności, są różne jeszcze sposoby jej okazania, na które stać każdego. Przedewszystkiem modlitwą codzienną za tych, którzy nam dobrze czynią lub czynili, wywdzięczyć się możemy najlepiej i najhojniej, bo samego Pana Boga zmuszamy niejako do oddania naszych długów. A Pan Bóg z pewnością stokrotnie wynagrodzi dobro nam wyświadczone. Potem, o ile chodzi o wdzięczność dla osób w naszych towarzystwach pracujących, najlepszą nagrodą dla nich będzie, gdy zobaczą, jak . chętnie korzystamy z ich nauk, jak staramy się uczyć i udoskonalać • siebie, żeby zacne ich słowo nie poszło na marne. Na-koniec, z tego, czegośmy się same nauczyły, starać się innym, mniej umiejącym, oddać cząstkę, pracując także, ile nam sił i wiadomości starczy. To będą najlepsze objawy wdzięczności które też pewno najwięcej * radości i zadowolenia sprawią naszym dobroczyńcom. Jak sądzicie, Siostry, czy dużo z pośród nas już tak postępuje? A.
Będąc ńa Zjeździe Delegowanych kobiet pracujących w Poznaniu, przejęłam się bardzo przemówieniem p. Wilczko-wiakowej, przybyłej na Zjazd jako delegowana z Westfalji.
Podaję treść jej przemówienia do ogólnej wiadomości, .ażeby zachęcić tych wszystkich, którzy od towarzystw na-
ZAGADKA LITERACKA.
Chociaż nie miał na głowie książęcej korony,
Jednak księciem go zwano na wsze Polski strony,
Bo Pan Bóg dał mu większe, niż książętom wiano: Serca bliźnich poruszał mową w rym wiązaną.
Dwór jego lip otaczał świeży, wonny wianek;
W ich cieniu on natchnienia szukał w-każdy ranek:
To ptaszków, Bożych piewców, gdy słuchał świergotu, Serce z duszą wyższego pożądało lotu;
To myśli najpiękniejsze w głowie się składały,
Aby związać się w pieśni, w księgi pełne chwały.
A jakaż jędrna, piękna, jakaż czysta, zdrowa.
Płynęła mu z pod pióra droga, polska mowa...
Gdy w chwili wypoczynku siadał wśród rodziny I wiankiem otoczyły go w koło dziewczyny.
On serdecznie spoglądał na wszystkie swe cÓTy,
Lecz najwięcej ukochał tę, na którą z góry Dziwny blask błogosławieństw niebo zda się słało,
Na tę swoją szczebiotkę, na ptaszynę małą,
Co wsłuchana w dźwięk pieśni ojcowskiej muzyki. Choć nieuczona wcale, składała wierszyki.
Gdy serduszko to zmilkło, kiedy śmierć zdradziecko, Wyrwała z objęć ojca to najmilsze dziecko,
Ból ścisnął go z\ serce i wypłakał żale W pieśniach, co najsławniejsze, są do dzisiaj w chwale. Choć tego nie uczono cię w szkole niestety,
Powiedz dziewczę, czy znasz ty nazwisko poety, Wieszże, w którym on wieku żył na polskim łanie? Który król nam panował, w jakim kraj był stanie? Postaraj się o książkę, która powie tobie
0 tym mężu, co dawno spoczął w cichym grobie,
1 o innych, co za nim szli w sławnych pochodzie,
By rozbudzać myśl wyższą w rodzinnym narodzie.