a co najdobitniejsza, zielony krzak róży pływał po wodzie. Wydobyli go z wody i przekonali się, źe się niedawno od brzegu oderwał. Kaźdćj chwili wyglądano brzegu. Ale słońce dnia 11. października zaszło nie wskazawszy im ziemi. Wieczorem załoga jak zwyczajnie poszła do spoczynku. Kolumbus stał na pokładzie i patrzał przed siebie. Okręt Pinta jechał naprzód. Między majtkami jego odznaczał się Jan Bermejo szczególniejsza bystrością wzroku. Tej nocy powierzono mu straż. Koło drugiej godziny w nocy ujrzał w odległości jakiś bielejący się przedmiot, jakby kupę, piasku. Wpatruje się wśród ciemności, co to być może, lecz przedmiot się nie zmienia, owszem im dalćj płyną, tóm bardziój rośnie. Gdy z Hiszpanii wyjeżdżali, obiecał król dać piękna nagrodę temu, kto pierwszy ujrzy odkryta ziemię. Jan Bermejo nie wątpił więcej, co ów przedmiot znaczy. W radości serca nad oczekiwana nadgroda śpieszy ze stanowiska swego, i zapaliwszy luntę, daje wystrzałem działowym hasło, wołajac: „Ziemia! Ziemia la Cała załoga zrywa się na nogi, patrza i widza — brzegi jakićjś wyspy! Gdy pierwsze rado-śne wzruszenie minęło, przychodzą do poczucia krzywdy, jaka wodzowi swemu wyrządzili. Padaja do nóg jego i proszą o przebaczenie! Nie trzeba wspominać, źe w uniesieniu radości nie pamiętał Kolumbus, co mu wyrządzili; wszystkim chętnie i z serca przebaczył; ta jedna chwila była mu nagroda za wszystkie trudy, zawody i niebezpieczeństwa całego życia!
Gdy słońce dnia 12. października 1492 weszło, przybili do brzegu czarującej wyspy, na która ręka Wszechmocnego, jak było widać, wszelka obfitość błogosławieństwa wylała. Oku ich pokazała się roślinność jakiej ani w prześlicznój Hiszpanii nie widzieli. Tu zdaje się, wieczna panowała wiosna. Kolumbus uklęknąwszy na pokładzie okrętu, podziękował przedewszy-stkiem Bogu, jak niegdyś Noe ocalony z topieli, potóm wsiadł w łódź, która zpuścili z okrętu w morze, otoczył się przedniejszymi mężami załogi, w prawa rękę