1257951858

1257951858



2.YI — „GŁOS POLSKI" - 1929


Nr. 150


Pani Wiera Grecz


mM

gmmM

5&i

H




/(‘.Yt/< i « • • •"»***'

'aaw^u. ***i



.


Znakomita artystka teatru Stanisławowskiego, występuje w Łodzi

z olbrzymiem powodzeniem.



Ruch wydawniczy


W pierwszych dniach czerwca u-każe się nowy tom: „Listy zebrane" Kornela Makuszyńskiego, przy noszący zbiór jego fenomenalnych bstów z Sopot, Gdyni, Zakopanego, Capri, Nicei, Karlsbadu, których humor nie ma równego sobie w na-szem bieżącem piśmiennictwie, Książka ta jest arcydziełem dowcipu i przyjęta będzie z weselem i za chwytem przez wszystkich, którzy ją przeczytają. Przyniesie ona serdeczną radość i zabije smutek. Czytać się ją będzie jednym tchem, co jest już znaną właściwością książek, napisanych przez Kornela Makuszyńskiego. Książka ukaże się nakładem firmy Gebethner i Wolff.


1.


Dziś w Helenowie

# Zapowiadana od kilku dni Wielka Zabawa w Helenowie, niewątpliwie ściągnie tłumyłodzian, którym junacka młodzież harcerska pragnie umożliwić spędzenie niedzieli w atmosferze beztroskiej radości.

Dziś od godziny 3-ej po południu uroczy park Helenów rozbrzmiewać będzie muzyką dwuch tęgich orkiestr. Wielu szczęśliwych los obdarzy cennemi podarkami, a niejeden(a) dowie się z ust wszechwiedzącej wróżki, jakie będą jego żywota koleje.

Wieczorem Helenów zamieni się w cudny ogród z bajki. Przyjdźcie, a danem Wam będzie przeżycie wielu chwil radosnych.


Ostatnia caryca Wszechrosii


aresztowana została matyczne sceny w


przez gen. Korniłowa — Dra-Carskiem Siole w przeddzień rewolucii


„Nie powtarzajcie rewolucji francuskiej" — Ostatnie stówa

nieszczęsnej żony Mikołaja II


Nie mająca sobie równej w dzie-i rał machnął tylko rozpaczliwie rę-

.1^ 1 - .i    f ry A    o rC f /\r«f r*\ i    Ir n i U.ł    t «t rm I Ailr 1    I rfo


jach ludzkości tragedia ostatniego władcy Wszechrosji na długo jeszcze nie będzie ostatecznie wyrwie tlona, Tembardziej przeto, zajmuje każda rzucająca na nią światło nowa publikacja.

Świeżo ukazał się w języku niemieckim, książka byłego carskiego

oficera, a obecnego — konduktora

wagonów sypialnych, Sergiusza Markowa, p. & „Jak chciałem uratować carową'*. Zawiera ona dużo ciekawych, a dotyczas nieznanych szczegółów z pierwszych dni olbrzymiego przewrotu, jaki dokonał snę w Ro-sji w marcu 1917 r.

Marków opowiada swoje przeżycia na dworze carskim w sposób wprost dramatyczny, budzący w czyni ku uczucie zgrozy. Ale były one też pełne tragicznego napięcia, zwłaszcza dla otoczenia cesarskiego, które przyzwyczajone wsizech-władcę l jego małżonkę uważać za istnych półbogów, nagle przekonać


ką i chwiejnym krokiem poszedł da lej- Zaniepokojony, adiutant wpadł do pokoju komendanta, aby się dowiedzieć, co się stało z jenerałem. Ku zdumieniu swemu poznał w komendzie rewolucyjnym swego ko lego pułkowego, von Weissa, Ten zaś z miną surową oświadczył mu, iż generał jest zaaresztowany. Na pytanie adjutanta* co ma powiedzieć carowej, komendant odrzekł: „Powiedzieć jej, że zaaresztowałem jenerała — i nic wiecęjT Cesarzowa na wiadomość tą popadła w wielkie przygnębienie, W owej chwali nic jeszcze nie wiedziała o abdykcji cara. Dopiero nazajutrz jeden z wiernych lokajów, który umyślnie przybiegł do Petersburga, przyniósł tę wieść, której otoczenie carowej z początku nie chciało dać wiary. W klika godzin później nadeszło już urzędowe zawiadomienie, że władzę objęła Duma,.,

Tego samego dnia rozegrała się


pLfru^yuw, .uogtie pi

się musiało, że wszystko było tylko/ w Carskiem Siole wysoce drama-

4    .    M _ _ _ - - - - _    _ —--


fikcją. Bo oto pewnego dnia do bram pałacu w Carskiem Siole zapukała rewolucja! Było to 2 marca zraua, gdy do pokoju, w którym zgormadzeni byli wszyscy wolni od służby oficerowie kwardjt, wpadł bludy, jak trup, pułkownik żandar merji i wykrztusił z trudem: „Wszy stko stracone! Marynarze opuścili zamek!44 Oniemieli ze strachu oficerowie dowiedzieli się następnie od niego, że marynarze postanowili opu ścić Carskie Sioło { pomaszerować do Petersburga, aby tam przyłączyć się do swych kolegów* Po drodze porzucili swoją chorągiew i karabiny maszynowe...

Smutnej misji powiadomienia carowej o strasznym fakcie podjął się jeden z oficerów, ponieważ pułków nik żandarmerii do tego stopnia był zdenerwowany, że nie mógł słowa przemówić. Tymczasem zaś jenerał Grotten i jego adjutant udali się do komendanta rewolucyjnego W Car-skiem Siole, aby dowiedzieć się, jak sytuacja się przedstawia. Jenerał wszedł do komendanta, a adjutant czekał na niego w przedpokoju. Już po kilku minutach Grotten wyszedł trupio blady z pokoju komendanta*, a za nim szli dwai żołnierze o wygładź


tyczna scena.

Oto zjawił się jakiś zupełnie nieznany jenerał z czerwoną wstęgą w poprzek piersi, a z nim razem dwaj panowie po cywilnemu, również z czerwonemi wstęgami na piersiach. Marko«w pełnił właśnie służbę oficera dyżurnego* Do niego więc zwrócił się jenerał z zapytaniem gdzie znajduje się — ekscesa-rzowa? Marków odrzekł, że — najjaśniejsza pani raczy jeszcze spać. Na to jenerał: „Proszę jej powiedzieć, że teraz nie czais na spanie!*' Marków w dość ostry sposób zapytał go, hm właściwie jest Nieco


meldować.** ale pani wie, co się dzieje — w Petrogradzie... Dla własnego jej bezpieczeństwa zmuszony jestem..14 Tu Korniłow nagle urwał, jak gdyby mu tchu zabrakło.

„Wiem wszystko4* — odrzekła z dziwnym spokojom cesarzowa. ..Przyszedł pan, aby mnie aresztować?44 Korniłow zbladł i wyksztusił tylko „Wedle rozkazu tak!4*

Cesarzowa popatrzyła na niego prz/jmułjącym wzrokiem, poczeni, nie pożegnawszy go wcale, odeszła spokojnie do swych apartamentów....

Pełniący służbę w Carskiem Siole oficerowie popadli w wielkie przy gnębienie. Wi oczekiwaniu na M-kołaja II, który każdej chwili mógł się zjawić, oddali się nadziei, iż będą go mogli przyjąć z przepisanymi honorami wojskowymi i że ta cers-mouja może wywrze wrażenie na żołnierzach i spowoduje zwro: w ich nastroju. „Towariszczci*' jednak domyślając się prawdopodobnie tego rozumowania oficerów, wydali rozkaz, aby służbę W Carskiem Siole objął inny pułk. Kiedy zaś c’ „żandarmi rewolucyjni4* zjawili s*ę, pełniący służbę bata!jo<n wzbroń : im wejścia, ustawiwszy karabin\ maszynowe.

Jeszcze chwila, a byłoby przyszło do rozlewu krwi.

Dowiedziawszy się o sytuacji, cesarzowa wezwała do siebie pułków nika Laizarewa i prosiła go, aby zaniechał wszelkiego oporu. „Nie powtórzcie okropności rewolucji francuskiej!4* — ta-k brzmiały jej ostatnie słowa- Przed opuszczeniem Carskiego Sioła. Matrkow zgłosił


zdziwiony, odrzekł jenerał* że nazy-j s'3 bo cesarowej, aby ią pożegnać, wa się — Korniłow o zażądał, at)y j łzami w oczech Aleksandra po-

błogosławiła go obrazkiem świętym, który trzymała w ręku i powiedziała mu, ii nigdy nie zapomni


FRYDERYK BOUTET,


Dobra partja

Piotr mówił lekko zmieszany, bez stanowcze. Rodzice jego słuchali przerażeni. Gdy skończył, zapanowała cisza.

—    Jestem zrozpaczona, — wysze ptała w końcu pani Latour-Dormoy.

Parn Latour-Darmoy zerwał się z krzesła i wielkiemi krokami mierzył elegancko umeblowany salon, gdzie nakryte było, jak zwykle, po kolacji do herbaty. Wreszcie stanął przed synem.

—— Ty wiesz, że twoje szczęście jest jedynym celem naszego życia.. Masz lait dwadzieścia sześć.. Musisz wiedzieć, co robisz.. Ale to, coś w tej chwili nam po-wiedzńałi jest czemś niepojętem. Ty, nasz syn chcesz poślubić robotnicę? To jest szaleństwo! Gdzie poznałeś tę dzie wczynę? W jakich okolicznościach

-    był przypadek... O włos nie przejechałem jej... Prowadziłem auto. (było t0 jeszcze ubiegłej jesieni), gdy nagle na rogu rue Daunou jakaś młoda dziewczyna, chcąc wy minąć taksówkę Wjpadła wprost pod moje auto. Za cha mowa łem. G-nn zemdlała. Naturalnie zabrałem ju do auta. i zawiozłem do piedw-s/'-'!0 napotkanego baru. Napiła się w.na, a gdy odzyskała przytomność, chciała natychmiast odejść. Zatrzymałem ą.., Była taka naturalna, lękliwa, zachwycająca... Nigdy jeszcze* podobnej nic widziałem


Powtarzała ciągle* że matka się będzie gniewać, że musi wrócić.. Ubiera się jak jej matka każe».f jest mądra.... zachwycająca., a przy tem taka uczciwa..* Brakuje jej mo że obycia towarzyskiego ale jest in teligenifcna i pojętna... Od sześciu miesięcy, od czasu gdy się znamy, bardzo się zmieniła..

—    A oo było potem?.* — zapy-j tał pan Latour-Dormoy.

—    Pojechaliśmy tramwajem do Boulcgne. Tam mieszkają jej rodzice.

—    Czem się zajmuję? — pytał da lej ojciec.

—    Matka jest praczką, ojciec — muraszem.

Następnego dnia, — ciągnął dalej Piotr, — widziałem ją znowu... I.. zakochałem się w niej. W sobotę pracuje ona tylko do obiadu, reisztę dnia spędzamy raizem. Ma zawsze coś do załatwienia a ja jej towarzy szę... Matka jej musiała 9ię jednak czegoś domyśleć, bo wczoraj zabroniła jej przyjeżdżać. Myśl, że mogę jej nie zobaczyć, wydała mi sęi nie do zmętnia. Jestem zdecydowany ią poślubić.,*

—    Piotrze, powiedz prawdę... czy między wami nic nie zaszło?

Piotr zerwał się.

—    Przecież mówię wam, że widywaliśmy się tylko na ulicy, lub co najwyżej w kawiarni... Najmniejsza myśl nie powstała...

—    Czy zastanowiłeś się nad tem Cu ludzie powiedzą. Piotrze?

—    Ja żenię się dla siebie. Ludzie, którzy nie będą chcieli przy>mo-!


mu wskazano pokój carowej.

chwili lokaj oznajmił jenerałowi, że

cesarzowa oczekuje go w salonie .    . -    . -    ~ .

lipowym. Kiedy Korniłow i jego i ie®o wiernej służby...

dwaj towarzysze po cywilnemu Kiedy bataljon Markowa opuścił


Po


weszli do salonu, cesarzowa w pe-ni-uarze podeszła do nich mocnym krokiem, i nie podawszy jenerałowi ręki, zapytała go, czego sobie życzy W tym momencie stało się coś niezmiernie charakterystycznego: jenerał rewolucyjny pod spokożnym wzrokiem cesarzowej instynktownie przybrał podstawę „na baczność44 i dżącym głosem oświadczył; pytanie adjutanta, co się stało, jene „Przykro mi nad wyraz, że muszę


wać mojej żony, nie zobaczą mnie też u siebie... Ona jest biedna, tak..

—    Sprawy pieniężne nie wchodzą w rachubę, — przerwał pan Latour-Dormoy.

—    A więc co was tak przeraża? Że będę nieszczęśliwy? Poślubię kobietę, którą kocham i która mnie kocha.. Będziemy tak szczę-bw, jak wy byliśmy..

—    Więc się z nią, — rzekł po chwili namysłu pan Latour-Dormoy — ożeń się z nią. Piotrze, Wnieś nieoczekiwane szczęście w tę poczciwą, robotniczą rodziną.. Uszczęśliw dziewczynę, i dowiedź jej najbliższym, że na święcie panuje nie-tylko chciwość, próżność i pycha..

—    Ci biedni ludzie będą nieprzytomni ze szczęścią, — oderwała się pani Latour-Dormoy, która zawsze uznała za dobre t to co jej mąż postanowił.

—    Jak to pięknie, gdy można ludzi uszczęśliwić...

Entuzjazm państwa Lautour-Dor-moy minął się jednak z rzeczywistością. Następnego dnia Nelly była rzeczywiście nieprzytomna z radości, gdy Piotr oświadczył jej, że się z nią ożeni. Alle na tem skończyła się radość i wdzięczność. Kiedy Pi'otr spotkał się powtórnie z Nelly oczy jej były zaczerwienione od pła czu-

—    Nelly, co się stało? Co ci jest? Czyżby twoi rodzice?.,

—    Ach. czego ja się nie nasłycha łam, — krzyknęła zupełnie zrozpaczona. — Matka była wściekła: „Wiedziałem że się źle prowadzisz


powiedziała." Co to jest za małżeńska historja z niiijonerem? Chcesz mi wmówić, że taka partja jest dla takiej dziewczyny jak ty? Po to dę wychowałam, abyś miała wspaniała mieszkanie i klejnoty? Po to cię wychowałem, jak twoje siostry, abyś była uczciwą dziewczyną I porządnego człowieka poślubiła!.... Chcesz eleganckiego świata, co? Opuścisz nas nie będzie nas chciała potem znać. Wyrodne dziecko...,

— Tak, powiedziała: „wyrodna córka,*1 — powtórzyła, szlochając Nelly, — Powtarzała jej, to coś mi mówił, że będziemy ich często odwiedzać, że twoi rodzice tacy do-rzy... Nie chciała o niczem słyszeć. „I ty wierzysz, że ten pan za którego chcesz wyjść zamąż, będzie do nas przyczodził w niedzielę na obiad, jak wszystkie dzieci? — mówiła dalej matka. — Nie przyjdzie, a jeśli nawet przyjdzie, będzie nam przeszkadzał.. To ludzie nie dla nas Ładna hitftorja.-łJ

W końcu marka rzekła: „Nie odmawiamy ci swego zezwolenia, mó-w się tylko, co się myśli. Będziemy na ślubie i na obtedzie. Ale więcej nie wymagaj od swych rodziców. Będzie to dla nas nieszczęśliwy dzień..


mu

4*


Państwo Latour-Dormoy. którzy nie wiedzieli tem co zaszło, przy-szkowali do ślubu wszystko z całą staranością. Byli dla Nelly serdecz

ni i tkliwi. Postanowiono, że ślub odbędzie się tylko w kole najbhż-s?'* i, na ohiedzie zaś będą tylko


zamek, doszły go odgłosy pierwszych strzałów. Marków obejrzą t się i stwierdził, że „gwardja rewolucyjna'‘ służbę swoją rozpoczęła od wystrzelania biednych czarnych łabędzi, kóz i gazeli w ogrodzie carskim.., Była to — pierwsza krew. która polała się Carskiem Siole. Kiedy cesarzowa się o tem dowiedziała, rzekła ze smutkiem tylko: „A więc już się zaczyna..." B. S.

świadkowie i rodzina, aby rodzice Nelly nie czuli się zbytnio skrępowani. Po obiedize młoda para miała zaraz wyjechać. Później dopiero państwo Latour-Dormoy mieli urzą dzi ćwielki bal dla przyjaciół i zna jomych.

Na ślub rodzice Nelly zjawili się punktualnie- Ona mała, gruba, w bronzowej jedwabnej sukni, we fioletowym kapeluszu, z wlłką czerwoną różą. On, długi jak tyka, czarnym surducie.

Po obiedzie, gdy młodzi szykowa li się do odjazdu,rodzice Nelly pożegnali się. Matka ukłoniła się zimno, a ojciec zbliżył się do pana Latour-Dormoy.

—    To nie to, czegośmy sobie życzyli i spodziewali dla naszej córki,

—    odezwał się głośno. — Ale, trzeba saę pogodzić... Taka historja mogła się skończyć gorzej..

Pożegnał się szybko i odszedł.

Państwo Latour-Dormoy początkowo spojrzeli na siebie ze zdumieniem, poczem uśmiechnęli się poro zumiewawczo. Po chwili poczęli schodzić się nowi goście.

—    No, i jak tam było na ślubie?

—    pytano ciekawie.

Pan i pani Latour-Dornoy odpowiadali jednocześnie:

—    Nadzwyczajnie., dzieci są takk-szczęśliwe..,

A żebyście widzieli rodziców :c malej, ich wzruszenie, ich wdzit :' ność... Nic zresztą dziwnego, p cięż córka ich zrobiła taką u . partję.**

Tłum. I. ii.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
% 12.V - „GŁOS POLSKI" - 1929 Nr. t?5 OXaxyjne Kupno 1!! SPRZEDAMY 3 MASZYNY do fabrykacji
r I2.V „GŁOS POLSKI — 1929 Nr. i5*Rocznica czynu majowe Rozpatrywanie ostatniego punk- cuska i wło
n 2.VI — „GŁOS POLSKI" - 1929 Nr. 18o I w całej Europie racHodnleJ wywołała niezwykłą
2.VI - „GŁOS POLSKI11 - 1929 Nr. 149 wmmsmmm s z: Wyciąć I 10 ^„Głos PolsRi”2 czerwiec 1929
4 12.V - „GŁOS POLSKI" -1929 Nt. rn RADIO. PROGRAM WARSZAWSKI NIEDZIELA 10.15 - Transmisja
4 2. VI — „GŁOS POLSKI* - 1 )*29 Nr.wizytą99arystoKracji" cygańsliief Karanibalizm cyganów
6 2.VI — „GŁOS POLSKI" - 1929 ZucKwafa kradzieżw Tomaszowie t^iaz. Do mieszkania A. Steinmana,
•Nr v *.71 — „GŁOS FUL3KT - 1929 H^ciK dla dziecibajek chińskichCudowna opowieść o gwieździe
„GLOS POLSKI” Łódź dnia 2 czerwca 1929 r.GAZETA HANDLOWA iGŁOS POLSKI” Łódź dnia 2 czerwca

więcej podobnych podstron