PIOTR STACHIEWICZ
z zamachu na Hitlera i klęsk armii niemieckiej na froncie wschodnim w lipcu 1944 r., z sytuacji żołnierzy AK w ogóle, a w Warszawie w szczególności, z nastrojów „ulicy warszawskiej” po stronie polskiej i niemieckiej, z ponad pięcioletnich przygotowań do walnej rozprawy z Niemcami i konieczności nawet międzynarodowego ich ujawnienia. Istotnie, trudno jest ustalić, który z tych czy jeszcze innych czynników był decydujący i czy w ogóle taki jeden czynnik był. W każdym razie, jeżeli decyzja realizacji planu „Burza” w Warszawie zapadła 21 lipca, to nie była ona związana z wyjazdem Mikołajczyka do Moskwy, o którym Komendant Główny AK nie wiedział. Decydując się kierunkowo na przeprowadzenie powstania w Warszawie, stał jeszcze przed wyborem momentu, w jakim powinno się ono rozpocząć.
27 lipca w depeszy do Londynu Komendant Główny AK donosił
0 poważnym wzmocnieniu sił 9 armii niemieckiej, działającej na przedpolu Warszawy, i o jej przeciwnatarciu w rejonie Siedlec. Swe działania w Warszawie uzależniał od wyniku bitwy na wschodnim brzegu Wisły. Stwierdził również, że po wyraźnie panicznej ewakuacji Warszawy od 22 do 25.VII, Niemcy okrzepli, władze administracyjne powróciły i objęły z powrotem urzędowanie.
30 lipca świeżo przybyły z Londynu kurier, por. J. Nowak, składał raport gen. „Borowi”. Meldunek Nowaka — pisze Ciechanowski — poprzedziły dwa dość dramatyczne i warte odnotowania incydenty. Rano — 30 lipca — oświadczył Nowak „wpadł na melinę kolega z sekcji »N«, pseudonim »Wolf« i załamując ręce wykrzykiwał: co oni robią; przecież w obecnej sytuacji to jest szaleństwo”.
„Łączniczka, która mnie wiozła, mówiła po drodze: w panu ostatnia nadzieja, może pan ich przekona, może pan im wyperswaduje, żeby tego nie robili”.
Te ważne według Ciechanowskiego incydenty mają skierować uwagę czytelnika na brak jedności postawy masy żołnierskiej AK w Warszawie, mają winterpretować fałszywy wycinek w obraz całości. Nie neguję odczuć „Wolfa”, wątpię jednak, by warte one były odnotowania i by o czymkolwiek poza samym „Wolfem” świadczyły.
Oba te fakty mogą być indywidualnie ważne, ogólnie jednak o tyle nie, że nie odzwierciedlają w ogóle nastrojów ani masy żołnierskiej AK, ani nawet „ulicy” Warszawy. Ta Warszawa, która miała walczyć, do walki się rwała, nie zajmując się rozważaniami politycznymi czy militarnymi. Słysząc huk dział i brzęczenie szyb w mieszkaniach, chciała wziąć udział w ostatecznym dla niej akcie zbrojnym tej wojny bez względu na jego nazwę, sojuszników
1 wszelkie kalkulacje.
Kalkulacje zaś gen. „Bora”-Komorowskiego opierały się na prze-
1096