Mgr inż. Zbigniew Ząbek Mgr inż. Janusz Sleclziński
Wielkie odkrycia Eellinhausena i Łazariewa, którzy w roku 1820 opłynęli cały ląd Antarktydy, rozpoczęły długą serię wypraw na wody dalekiego południa, Wiele wypraw z różnych krajów starało się jak najszybciej dotrzeć do lądu Antarktydy, a przyświecały temu cele bynajmniej nie zawsze czysto naukowe. Chodziło w tych czasach główinie o wykorzystanie wszelkich możliwych bogactw mineralnych, których istnienia na Antarktydzie się domyślano. Były jednak i wyprawy o charakterze naukowym. Wystarczy tu wspomnieć o wyprawach Shackletona, Scotta czy Amundsena. W badaniach Antarktydy nie zabrakło i Polaków. W latach 1897—93 na pokładzie statku „BelgJca” odbyli długą podróż do Białego Lądu członkowie belgijskiej wyprawy naukowej, a wśród nich dwaj Polacy: Henryk Arctowski i Antoni Bolesław Dobrowolski, przywożąc bogaty plon naukowy. Do dzisiaj praca Dobrowolskiego „Historia naturakia lodu” jest podstawą wszelkich badań glacjologicznych.
Dotychczas Polacy nie mieli możności założenia na Antarktydzie stacji badawczej, a to głównie z powodu bardzo wysokich kosztów związanych z takim przedsięwzięciem. Dopiero w ubiegłym roku, kiedy w wyniku rozmów między rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej a rządem Związku Radzieckiego została przekazana Polsce na zasadzie pełnej nieodpłatności stacja naukowo-badawcza „Oazis” z wyposażeniem naukowym, technicznym i gospodarczym, stało się możliwe, aby również i Polska weszła do liczby państw dokonujących regularnych badań na Antarktydzie. Dlatego też została pośpiesznie zorganizowana przez Komisję Międzynarodowego Roku Geofizycznego przy Polskiej Akademii Nauk wyprawa, która z jednej strony miała za zadanie przejęcie stacji i dokonanie przeglądu znajdującego się na niej wyposażenia, z drugiej zaś strony wykonanie pewnych prac naukowych. O zorganizowaniu w przeciągu kilku miesięcy takiej wyprawy, która mogłaby zimować na Antarktydzie nie mogło być mowy. Liczono się z krótkim pobytem polskiej ekipy na Antarktydzie, toteż program naukowy wyprawy ustalono tak, aby mógł on być wykonany w ciągu krótkiego czasu.
W skład wyprawy (weszli: kierownik wyprawy — mgr inż. Wojciech Krzemiński, który miał zajmować się przeprowadzaniem pomiarów magnetycznych, zastępca kierownika — inż. Czesław Centkiewicz, mający prowadzić obserwacje meteorologiczne i dokonać inwentaryzacji sprzętu technicznego i gospodarczego stacji, mgr inż. Zbigniew Ząbek i mgr inż. Janusz Sledziński — pracownicy Katedry Geodezji Wyższej Politechniki Warszawskiej, do których należało wykonanie pomiarów przyśpieszenia siły ciężkości
Rys. 1. Trasa statku M/S „Kalinin”
na stacji polskiej na Antarktydzie, inż. Maciej Zalewski — zajmujący się wyznaczeniem zawartości dwutlenku węgla w powietrzu i pomiarem radioaktywności opadów atmosferycznych, redaktor Czesław Nowicki, do którego należało wykonanie dokumentacji i ogólne sprawy gospodarcze. Obok wyprawy brał udział w podróży prof. Zbigniew Różycki, który z ramienia Polskiej Akademii Nauk miał dokonać oficjalnego przejęcia stacji od władz radzieckich.
Polska wyprawa wyruszyła w długą, bo liczącą około 20 000 kilometrów, drogę w samą wigilię Bożego Narodzenia ubiegłego reku. Kabiny I klasy statku radzieckiego, wiozącego część sprzętu i członków IV Radzieckiej Ekspedycji Antarktycznej, M/S „Michaił Kalinin” miały być dla nas mieszkaniem przez długie tygodnie podróży. Cała podróż musiała być podzielona na 3 odcinki: Gdynia—Dakar,
Dakar—Cape Town, Cape Town—Mirnyj na Antarktydzie, gdyż statek przeznaczony do krótkich rejsów musiał się zaopatrywać po drodze w słodką wodę, paliwo, przejść drobne remonty. Dało to nam możność zwiedzenia po drodze kilku portów. Trasa podróży prowadziła Kanałem Kiloń-skim, Morzem Północnym, Kanałem La Manche, burzliwymi wodami Zatoki Biskajskiej, przepływaliśmy' między dwiema największymi wyspami Kanaryjskimi: Tenerife i Gran Canaria, których skaliste brzegi, szeregi łańcuchów górskich, pojedyncze skały wystające ponad powierzchnię spokojnego morza, wywarły na nas ogromne wrażenie. Nowy Rok spędzamy już w Dakarze — mieście wyraźnych kontrastów czerni i bieli, nędzy i dobrobytu. Krótki kilkugodzinny zaledwie postój pozwala nam zwiedzić miasto, zaznajomić się z jego położeniem, budownictwem, z egzotycznymi jego mieszkańcami.
Następnego dnia rano odpływamy dalej. Zbliżamy s»ię do równika. Z dnia na dzień słońce staje w południe coraz wyżej, jest coraz cieplej, bardziej duszno. Czwartego stycznia mijamy równik i jednocześnie przechodzimy tradycyjne „tortury” związane z od dawma obchodzonym przez marynarzy świętem Neptuna. Wymęczeni, •wybrudzeni, ską-
Rys. 2. Jedna z pierwszych, spotkanych przez nas. gór lodowych. Rys. 3. Woda w pobliżu gór lodowych Jest zazwyczaj bardzo
tak zwanych ..zamkowych'* spokojna
344