Karta pracy nr 4 Zadanie 2 - tekst źródłowy:
Część artystów odrzuca koncentrowanie się na osobie artysty. Mówią: liczy się dzieło. Inni zaś postępują inaczej. Wykorzystują to, co jest określane mianem sławy.
Dzieła sztuki już nie ma, a artysta, o którym nikt nie słyszał, nie istnieje. Wychodziłbym raczej z takiego założenia. Szaleństwo bycia artystą polega na nieoczywistej relacji z rzeczywistością, uwikłaniu personalnym, ale w razie czego zachowałbym jednak, na wszelki wypadek, kategorie kliniczno-psychiatryczne. Umieszczasz siebie w centrum swoich działań, pokazujesz się, wystawiasz. Zwracasz uwagę przede wszystkim na siebie jako artystę. Tu bardzo blisko do „celebryckości”.
Hmmm, ale nie jestem na „Pudelku”... Nikt mnie nie zaczepia na ulicy o autograf. Na szczęście.
Część artystów odrzuca koncentrowanie się na osobie artysty. Mówią: liczy się dzieło. Inni zaś postępują inaczej. Wykorzystują to, co jest określane mianem sławy.
Dzieła sztuki już nie ma, a artysta, o którym nikt nie słyszał, nie istnieje. Wychodziłbym raczej z takiego założenia. Szaleństwo bycia artystą polega na nieoczywistej relacji z rzeczywistością, uwikłaniu personalnym, ale w razie czego zachowałbym jednak, na wszelki wypadek, kategorie kliniczno-psychiatryczne. Częścią dzisiejszej rzeczywistości artystycznej są galerie prywatne. Ty współpracujesz z Rastrem. Czy galerie dają artyście przestrzeń wolności?
To jest raczej wojna. Tę wolność trzeba wyszarpać, wydrapać... Dla mnie istotny jest personalny aspekt tej sytuacji. Przyjaźnimy się z Łukaszem Gorczycą. Ta przyjaźń ma różne temperatury i odcienie, bywały rozmaite okresy... Jeżeli jednak ten typ relacji leży u fundamentu, to wszystkie bolesne operacje i prawa rynku są nieco łatwiejsze do przejścia.
A czy masz poczucie - jak podkreślają niektórzy - że żyjemy w świecie, w którym ogromną rolę odgrywają: pozycjonowanie, rozmaite listy, rankingi?
Na pewno tak. Owe rankingi są najbardziej potrzebne rynkowi, bo pozwalają spekulować i sterować, simple power gamę. Jest jednak jeszcze aspekt: osobowościowy. Artyści to ludzie szalenie ambitni. Uparci. Często nieznośnie ambitni.
A czym jest rynek dla artysty? Przekleństwem?
Prawdę mówiąc, ja z rynkiem mam jedynie niezobowiązujący romans. Owszem, jak to się niezgrabnie mówi: żyję ze sztuki. Tak zwanych fuch nie robię. Nawet wolę trochę nie dojadać. Jednak nie jestem rynkowym artystą. Sprzedawać udaje mi się coś raczej od czasu do czasu. Instytucji, kolekcjonerom. Naprawdę poważnego kolekcjonera, czyli posiadającego więcej niż trzy-cztery prace, mam chyba tylko jednego. To wszystko nie jest w skali, która mogłaby stać się dla mnie niebezpieczna. Raczej jestem gdzieś na obrzeżach rynku sztuki. Na mój stół, a raczej pod stolik, spadają jedynie okruszki.
Zajmująca zabawa w mieszanie fikcji z rzeczywistością. Z Oskarem Dawickim rozmawia Piotr Kosiewski, „Didaskalia", nr 115/116, czerwiec-sierpień 2013, s.38.
Królewska 23/2, 00-064 Warszawa, Tel./fax. (22) 828 01 44 www.solopan.com.pl