PKZ E GL AD PI S MIEŃ NIC X W A. 289
i cywilizacyi. Natomiast, dowodzi nasz autor, należy pomyśleć o innych reformach: o ulżeniu w pracy inspektorom, którzy przygnieceni robotą biórową, nie mają ani czasu, ani możności rozglądnąć się w poruczonym sobie szkolnym okręgu i bijącym nieraz w oczy brakom zaradzić; o odpowiedniejszem i moralniejszem wychowaniu nauczycieli i nauczycielek; o zapewnieniu im znośnego przynajmniej materyalnego bytu. Zbytnie przeciążenie uczniów wszelkiego rodzaju potrzebnemi i zgoła niepotrzebnemi wiadomościami; zupełne wyrugowanie kar cielesnych nie przynosi również dobrych owoców. Niektóre z tych braków dadzą się usunąć w drodze ustawodawczej; do usunięcia innych martwa litera nie wystarczy, i przeto — zauważa autor nieco sofi-stycznie — łudzą się ci, co na nią kładą tak wielki nacisk.
Mniej interesu przedstawia, bo mniej żywotne i ważne kwestye porusza druga z kolei broszura: o gimnazyach austryackich przed i po r. 1848. Piszący zna dokładnie swój przedmiot; jasno też i bez ogródek wyraża własne swe zdanie o przeciążeniu uczni naukami, o właściwem znaczeniu egzaminu dojrzałości, o książkach i bibliotekach szkolnych, o konieczności troskliwego pielęgnowania miłości ojczyzny w sercach i umysłach młodzieży, W obec wszystkich tych dość obszernie poruszonych kwestyj, tembardziej zadziwia, że w całej broszurze nie ma ani pół słowa w odpowiedzi na pytanie, jaką rolę rełigia dziś zajmuje w gimnazyach, a jaką zająć powinna. Pytania tego autor wyraźnie poruszać nie chciał; dobrowolnie zapomniał o najważniejszym i najsilniejszym pedagogicznym czynniku, bodaj czy nie z obawy, ab}7 się przypadkiem komu nie narazić.
Z trzeciej broszury dowiedzieć się może każdy jasno i dobitnie, kto z własnego doświadczenia nie miał jeszcze dotąd sposobności o tem się dowiedzieć, że nietyłko w szkołach ludowych i gimnazyach, ale w uniwersytetach, nie tak wszystko się dzieje, jakby dziać się mogło i powinno. Trzeba reformy, koniecznie trzeba reformy! — Na ogólne to życzenie każdy, nawet akademicy i profesorzy bez trudności pewnie się zgodzą; lecz jakie to mają być, praktycznie rzecz biorąc, reformy; jak w życie je wprowadzić? Nie tak łatwa tu odpowiedź, jak widać choćby z mglistych projektów, nieokreślonych i niepochwytnych żądań samego autora. W każdym razie wszystkie te mniej lub bardziej słuszne żądania i projekty tak w tej, jak w poprzednich dwóch broszurach zawarte, nowym, jasnym są znakiem, że dzisiejsze szkoły równie niższe, jak wyższe, nie zadawalniają z najrozmaitszych powodów, coraz szersze, do najróżniejszych obozów należące warstwy ludności, i że bądź co bądź spiesznej a gruntownej domagają się reformy.