VII. OD PAŹDZIERNIKA DO SIERPNIA: "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Decydujące posiedzenie Komitetu Centralnego PZPR postanowiono zwołać na 17 października 1956 r., później termin przesunięto o dwa dni. W tym czasie Ochab, Gomułka, Cyrankiewicz i Zawadzki przygotowali nowy skład Biura Politycznego, Sekretariatu KC i Prezydium Rządu; najważniejszą decyzją było wysunięcie Gomułki na stanowisko l sekretarza. Gdy w Moskwie dowiedziano się o proponowanych zmianach, kierownictwo KPZR (lękające się, że wybór Gomułki oznaczać może dojście do władzy przywódcy nastawionego antyradziecko) próbowało politycznie interweniować. Przywódcy PZPR odmówili jednak odroczenia plenum KC, czego zapowiadając swe przybycie do Warszawy domagał się Chruszczow, prosili także Rosjan o przełożenie ich wizyty, a sami nie przyjęli zaproszenia do Moskwy. Nieproszeni goście (Chruszczowowi towarzyszył Moło-tow, marszałek Iwan Koniew i in.) wylądowali mimo to 19 października na podwarszawskim lotnisku wojskowym, w dniu otwarcia obrad VIII Plenum KC PZPR, a witającym go Polakom Chruszczow komentując nowy skład Biura oświadczył: "Etot nomier [wam] nie prajdiot". Na plenum, które otwarto po wylądowaniu Rosjan, ale przed rozpoczęciem z nimi zasadniczych rozmów, Ochab poinformował o propozycji powierzenia Gomułce funkcji I sekretarza, a do KC dokooptowano zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Gomułkę, Kliszkę, Logę-Sowiń-skiego i Spychalskiego. Obrady przerwano, by w Belwederze przeprowadzić rozmowy z delegacją radziecką. Przebiegały one burzliwie; strona polska przekonywała, że w Polsce nie nastąpi demontaż systemu socjalistycznego, a kraj nie wystąpi z Układu Warszawskiego. Jednocześnie w Polsce odbywały się wiece poparcia dla Gomułki i reformatorów; największy z nich, w auli Politechniki Warszawskiej, przyciągnął 20- 30 tyś. ludzi, a uczestniczyli w nim działacze frakcji puławskiej, m. in. Albrecht, Staszewski i Zarzycki. Niektóre wiece przekształcały się w pochody trwały one jeszcze przez następne tygodnie i niekiedy miały charakter antyradziecki; dochodziło na tym tle do zamieszek. Wobec informacji o ruchach wojsk radzieckich, których oddziały skierowały się z Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego ku Warszawie (ku stolicy przesunął niektóre jednostki polskie także mar-
425
szałek Rokossowski), podjęto przygotowania obrony miasta przez KBW, podlegający resortowi spraw wewnętrznych. Wszystko to wywołało ogromne napięcie w kraju, a robotnicy przygotowywali się do obrony zakładów pracy. Bez przerwy słuchano radia. Fragment relacji Władysława Gomułki z rozmów polsko-radzieckich w Warszawie 19 października 1956 r., wygłoszonej w czasie spotkania z premierem Chin Czou En- laiem w styczniu 1957 r. [...] Towarzysze radzieccy, a szczególnie tow. Chruszczow zrobił demonstrację od razu na lotnisku. Było tam wielu generałów radzieckich z Północnej Grupy wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce, był również obecny marszałek radziecki Koniew. Chruszczow po wyjściu z samolotu przywitał się najpierw z generałami radzieckimi i marszałkiem Rokossowskim, ignorując członków Biura Politycznego KC PZPR i przedstawicieli rządu. Następnie podszedł do delegacji polskiej i podniesionym głosem zaczął krzyczeć na tow. Ochaba, że etot nomer nic projdziot, wygrażając mu palcem w sposób karczemny. Myśmy zareagowali na to w sposób spokojny, nie chcąc dawać w oczach generałów radzieckich i kierowców gorszącego widowiska publicznego. Uznałem jednak za konieczne zaprotestować przeciwko napaści na tow. Ochaba i wziąłem go w obronę. Towarzysze radzieccy zaraz na lotnisku zażądali odroczenia plenum. Było to niemożliwe, gdyż wszyscy 49-członkowie KC [tak w oryginale S. Ż.] byli w tym czasie zebrani w sali i oczekiwali na otwarcie plenum. Odrzuciliśmy więc żądania odroczenia plenum i poprosiliśmy delegację radziecką, by udała się razem z nami do Belwederu, gdzie rozpoczęliśmy rozmowy. Po zebraniu się w Belwederze tow. Chruszczow od razu oświadczył: "Jesteśmy zdecydowani na brutalną interwencję w wasze sprawy i nie dopuścimy do realizacji waszych zamiarów". Wobec takiego dyktatu odpowiedziałem mu, że nie będziemy rozmawiać, jeśli nie zdejmie tego rewolweru ze stołu, to jest, jeśli nie cofnie swoich gróźb. Zapytałem go, czy przyjechali po to, aby nas aresztować. Chruszczow oświadczył, że tego nie powiedział i takich zamiarów nie ma, lecz że KPZR jest zdecydowana na interwencję w obronie interesów Związku Radzieckiego. Mimo pytań nie sprecyzował jednak, co ma uzasadniać interwencję radziecką w Polsce i w czym ma się wyrażać zagrożenie interesów radzieckich. Wspomniał tylko w sposób ogólny, że chodzi im o zabezpieczenie dróg dojazdowych przez terytorium polskie do ich strefy okupacyjnej w Niemczech. Ponieważ członkowie Komitetu Centralnego oczekiwali na sali w innym gmachu na rozpoczęcie plenum, oświadczyliśmy delegacji radzieckiej, że wpierw udamy się na salę i otworzymy plenum, a po otwarciu przerwiemy jego obrady i wrócimy do Belwederu na rozmowy z nimi. Delegacja radziecka chcąc nie chcąc wyraziła na to zgodę. [...] Dalsze rozmowy w Belwederze toczyły się w atmosferze nieco spokojniejszej. To- warzysz Mikojan zreferował punkt widzenia delegacji radzieckiej podkreślając, że Związek Radziecki posiada siły zbrojne na terenie NRD i obawia się, że zmiany, jakie mogą u nas nastąpić w rezultacie obrad VIII plenum, przyczynią się do wytworzenia sytuacji, w której łączność z tymi wojskami będzie utrudniona lub nawet przerwana, z czym Związek Radziecki w żadnym wypadku nie mógłby się pogodzić. Z wypowiedzi tow. Mikojana i innych członków delegacji radzieckiej wynikało, że w ich przekonaniu Polska zmierza jakoby do wystąpienia z Układu Warszawskiego i do oderwania się od bloku państw socjalistycznych. Szczególnie agresywne stanowisko
426 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
zajmował tow. Mołotow. Ze swej strony wyjaśniliśmy towarzyszom radzieckim, że zmiany, jakie zamierzamy wprowadzić do polityki naszej partii w rezultacie obrad VIII plenum, wpłynąć mogą tylko na zacieśnienie współpracy Polski z innymi krajami socjalistycznymi, na wzmocnienie więzi łączących Polskę ze Związkiem Radzieckim, a nie na ich osłabienie. (cyt. za: Tajne dokumenty Biura Politycznego. PRL ZSRR 1956-1970, Londyn 1998)
Delegacja radziecka zapewne przyjęła zapewnienia strony polskiej, być może pewną rolę odegrało stanowisko Chin, które sprzeciwiały się radzieckiej inter- wencji w Polsce, oraz zaabsorbowanie ZSRR kryzysem sueskim i węgierskim. W każdym razie pochód na Warszawę został wstrzymany. Podczas wznowionych 20 października obrad referat programowy wygłosił Gomułka, dokonując rozrachunku z okresem "błędów i wypaczeń". To być może najważniejsze przemówienie "Wiesława" w całej jego karierze stanowiło najostrzejszą krytykę systemu stalinowskiego, jaką do tej pory oficjalnie ogłoszono. Gomułka twierdził też, że w czerwcu robotnicy poznańscy protestowali przeciwko "wy- paczeniom", lecz nie przeciw socjalizmowi. Mówił, że stosunki polsko-radzieckie muszą zostać oparte "na wzajemnym zaufaniu i równości". Jednocześnie podkreślał, że nie pozwoli "nikomu wykorzystać procesu demokratyzacji przeciwko so- cjalizmowi". Podczas burzliwej dyskusji częściową samokrytykę złożyli Berman i Minc. W tym czasie do KC napływały liczne rezolucje wiecowe popierające zmiany i Gomułkę. W tajnym głosowaniu KC zadecydował 21 października, że w skład Biura Politycznego wejdą Gomułka, Cyrankiewicz, Ochab, Jędrychowski, Loga- Sowiński, Zawadzki, Adam Rapacki (który został nowym ministrem spraw zagra- nicznych), Zambrowski i Morawski (ci dwaj ostatni otrzymali najmniejszą liczbę głosów). Z sali zgłoszono nie uzgodnioną wcześniej kandydaturę Rokossowskie-go, ta jednak przepadła w głosowaniu. W skład Sekretariatu KC weszli Albrecht, Gomułka, Gierek, Witold Jarosiński, Ochab, Matwin i Zambrowski. Była to klęska "natolińczyków", a wielki sukces sprzymierzonego z grupą "centrową" Gomułki i "puławian". Uchodzący wówczas w społeczeństwie za prawdziwego bohatera narodowego "Wiesław" przystąpił nie tylko do umacniania swej pozycji w kie- rownictwie, lecz przede wszystkim do odbudowywania zagrożonej pozycji partii. Niepokoiły go zwłaszcza antyradzieckie demonstracje, podczas których wznoszono jednocześnie hasła "Niech żyje Gomułka" oraz "Chcemy Wilna i Lwowa". Występując na półmilionowym wiecu na warszawskim Placu Defilad Gomułka stwierdził 24 października, że każdy naród ma prawo do suwerenności, jednocześnie jednak mówił, iż "tu i ówdzie dochodzą do głosu siły wrogie socjalizmowi, wrogie sojuszowi polsko-radzieckiemu, wrogie władzy ludowej". Apelował: "Dosyć wiecowania i manifestacji. Czas pójść do codziennej pracy". Słuchające go tłumy, śpiewające "Sto lat", liczyły w większości na pogłębienie zmian i oczekiwały rozliczenia z przeszłością. Zmiany te następowały, lecz szybko okazało się, że będą one miały charakter ograniczony. 28 października do Warszawy powrócił z miejsca odosobnienia (klasztor w Komańczy) i objął wszystkie swe funkcje kardynał Wyszyński, któremu władze obiecały naprawienie wyrządzonych Kościołowi krzywd i który apelował teraz
l
427
do wiernych o rozsądek. Na mocy tzw. małego porozumienia Kościółpaństwo z 8 grudnia 1956 r. zapowiadano uchylenie dekretu z lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych (uczyniła to Rada Państwa 31 grudnia), uzgodniono zasady powrotu religii do szkół, opieki duszpasterskiej w szpitalach i więzieniach, powrót usuniętych bądź wysiedlonych biskupów (także biskupów tytularnych, mianowanych na Ziemiach Zachodnich), księży i zakonnic. Episkopat zobowiązał się popierać starania o ustabilizowanie sytuacji w kraju. 25 grudnia ukazał się nowy numer "Tygodnika Powszechnego", redagowanego znów przez Jerzego Turowicza i dawny zespół, wznowiono też wydawanie miesięcznika "Znak" (a w 1958 r. środowisko to zaczęło wydawać miesięcznik "Więź", pod redakcją Tadeusza Mazowieckiego). W porozumieniu z prymasem Wyszyńskim grupa ta (Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej z Jerzym Zawieyskim na czele) miała wystawić kilku swych kandydatów w zbliżających się wyborach do Sejmu, na co uzyskała zgodę władz. Pod koniec grudnia uchylono wyrok z 1953 r. w sprawie biskupa Czesława Kaczmarka. W stosunkach między Kościołem, którego autorytet ogromnie wzrósł, a państwem nastąpiło odprężenie. Wydawało się, że groźba likwidacji zawisła nad Stowarzyszeniem PAX, którego szef Bolesław Piasecki w okresie październikowego przesilenia wsparł "natolińczyków". Zaskoczeniem dla wielu była decyzja Gomułki, który w styczniu 1957 r. przyjął Piaseckiego i pozwolił grupie tej nadal działać. "Wiesław" już wówczas wiedział, że PAX będzie mu przydatny w przyszłej walce z Kościołem; na razie jednak ruch Piaseckiego uzyskał tylko jeden mandat w Sejmie i znajdował się w kryzysie. W tym samym czasie porwany został 17-letni syn Piaseckiego, Bohdan. Chłopiec został zamordowany, a o zabójstwo posądzano w PAX-ie pracowników resortu bezpieczeństwa pochodzenia żydowskiego, pragnących jakoby zemścić się na szefie PAX-u za poparcie grupy "na-tolińskiej" podczas październikowego przesilenia. Ta zagadkowa, ponura afera nigdy nie została wyjaśniona. Do pracy na uczelniach przywrócono osoby stamtąd usunięte w poprzednich latach. Rehabilitowano skazanych w okresie stalinowskim, niektórych pośmiertnie. Wyżsi oficerowie MBP: Romkowski, Różański i Fejgin otrzymali wyroki 15,14 i 12 lat więzienia ale wielu innych odpowiedzialnych za zbrodnie działaczy uniknęło kary, zwłaszcza zaś Radkiewicz i Berman. Komitet Bezpieczeństwa Publicznego został zlikwidowany, a jego kompetencje przejął resort spraw wewnętrznych (zadania UB realizowała odtąd Służba Bezpieczeństwa, SB, usytuowana w komendach milicji). Stalinogród ponownie stał się Katowicami, nazwisko nieżyjącego dyktatora znikało z nazw ulic, placów i zakładów pracy. Zlikwidowano osławione sklepy "za żółtymi firankami", w których mogła się zaopatrywać wyłącznie elita władzy. Obywatelom zezwolono posiadać złoto i obce waluty (ale już za handel tymi ostatnimi karano nadal). Uchwalona została ustawa o wybieranych przez załogi w tajnym głosowaniu radach robotniczych (ale ich kompetencje sprowadzały się do wydawania opinii) i nowa ordynacja do Sejmu, w której zdecydowano, że liczba kandydatów na liście będzie większa od liczby posłów przypadających na dany okręg można więc było nie tylko głosować, ale także wybierać. Zmieniano strukturę zarządzania, łącząc ministerstwa i likwidując potężną ongiś Państwową Komisję Planowania Gospodarczego. Jako organ doradczy rządu powstała Rada Ekonomiczna z Oskarem Langem na czele; wśród jego współ-
428
pracowników byli Czesław Bobrowski, Włodzimierz Brus, Michał Kalecki, Edward Lipiński. W 11 województwach w tajnych głosowaniach wybrano nowych sekretarzy KW. Nieco więcej samodzielności uzyskały "stronnictwa sojusznicze", ZSL i SD, kierowane przez nowych ludzi (Stefan Ignar został nowym prezesem ZSL, a na czele SD stanął prof. Stanisław Kulczyński), a w miejsce Frontu Narodowego utworzono Front Jedności Narodu. Nowi ludzie stawali na czele niemal wszystkich organizacji społecznych, m. in. prezesem Związku Literatów Polskich został, w miejsce Leona Kruczkowskiego, Antoni Słonimski; na czele Centralnej Rady Związków Zawodowych miejsce "natolińczyka" W. Kłosiewicza zajął I. Loga-So- wiński, blisko związany z Gomułką. Odradzał się Związek Harcerstwa Polskiego, rozpadał się ZMP, którego kierownictwo podjęło w styczniu 1957 r. uchwałę o rozwiązaniu tej organizacji decyzję tę "Wiesław" komentował słowami: "Ludzie doszli do jakiegoś absurdu kompletnego". Powstawały nowe organizacje mło- dzieżowe, reaktywowano wcześniej działające. Utrzymało się z nich jednak tylko kilka: powstały w styczniu 1957 r. z połączenia Rewolucyjnego Związku Młodzieży i Związku Młodzieży Robotniczej Związek Młodzieży Socjalistycznej (ZMS), w którym znalazła się większość działaczy ZMP, a także Związek Młodzieży Wiejskiej (ZMW), Zrzeszenie Studentów Polskich (ZSP) i ZHP. Na wsi rozpadały się spółdzielnie produkcyjne (w pół roku po VIII Plenum z 10,2 tyś. spółdzielni pozostało 1,8 tyś., z których i tak wielu członków wystąpiło), powstawały za to kółka rolnicze i spółdzielnie mleczarskie. Utrzymano jednak dostawy obowiązkowe (ale zniesiono dostawy mleka i obniżono normy dostaw zbóż, trzody chlewnej i ziemniaków, podwyższając jednocześnie ceny na nie powyżej przeciętnych kosztów produkcji). W połowie listopada 1956 r. odwołano Rokossowskiego z szefostwa MON, ministrem obrony narodowej został gen. Spychalski; na stanowisku szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego "puławianin" gen. Janusz Zarzycki zastąpił "natolińczyka" gen. Witaszewskiego. Kilkudziesięciu służących w Wojsku Polskim generałów i pułkowników radzieckich odesłano do ich ojczyzny. Bardzo szybko po przejęciu władzy Gomułką z Cyrankiewiczem i Zawadzkim udał się do Moskwy, gdzie 18 listopada podpisano nowy układ o wzajemnych stosunkach. Stwierdzono, że z uwagi na niebezpieczeństwo niemieckie "czasowe stacjonowanie jednostek radzieckich na terytorium Polski jest jeszcze celowe", lecz ustalono zasady stacjonowania tych wojsk. Uzgodniono, że zadłużenie Polski wobec Związku Radzieckiego zostanie umorzone, uznano bowiem, iż dług ten równał się należności za dostawy polskiego węgla do ZSRR w latach 1946-1953, wysyłanego w ramach niekorzystnej dla Polski umowy z sierpnia 1945 r. Strona radziecka udzieliła też Polsce znacznych kredytów. Ustalono również, że większa liczba Polaków mieszkających w ZSRR będzie mogła wyjechać do Polski (jeszcze w 1956 r. do kraju przybyło 16 tys. Polaków z ZSRR, a w roku następnym 87 tyś.). Nowemu polskiemu przywódcy udawała się trudna sztuka pozyskania zaufania dwóch stron: wracający z Moskwy "Wiesław" witany był na trasie przejazdu entuzjastycznie, jako mąż stanu, który potrafi godnie bronić suwerenności Polski (znów śpiewano mu "Sto lat", na wielu dworcach musiał wygłaszać krótkie przemówienia) w Moskwie zaś wyzbywano się wobec Gomułki początkowych uprzedzeń. Na mocy układu z 17 grudnia uregulowano status prawny stacjonujących na terenie
429
Polski oddziałów Armii Radzieckiej. W następnych latach Kreml chyba pogodził się z myślą, że socjalizm w Polsce będzie miał swoją specyfikę: większy niż gdzie indziej zakres swobód, silny, niezależny i mający duże wpływy w społeczeństwie Kościół, nie skolektywizowana wieś. Ważniejsze z punktu widzenia Moskwy było utrzymanie w Polsce niedemokratycznego systemu socjalistycznego którego gwarantem był właśnie ZSRR oraz pozostawanie Rzeczypospolitej w bloku radzieckim, którego symbolem był Układ Warszawski. Kraj uniknął losu Węgier, które spłynęły tej jesieni krwią. 24 października 1956 r. interweniowały na Węgrzech oddziały radzieckie, lecz wkrótce nowy premier, Imre Nagy, proklamował powrót do systemu wielopartyjnego i zapowiedział całkowitą neutralność swego kraju (tj. opuszczenie Układu Warszawskiego). 4 listopada wczesnym rankiem Armia Radziecka interweniowała ponownie, zginęły tysiące ludzi, wiele tysięcy odniosło rany, ok. 200 tysięcy zbiegło przez granicę austriacką. O radzieckiej interwencji Chruszczow poinformował Gomułkę podczas potajemnego spotkania w Brześciu nad Bugiem l listopada. Społeczeństwo polskie, oczywiście solidaryzujące się z narodem węgierskim, unaoczniło sobie, iż zakres swobód będzie ograniczony ze względu na możliwą reakcję potężnego i nie wahającego się przed niczym sąsiada. O konieczności uznania europejskich realiów ciągle mówił w swych wystąpieniach Gomułka. W kraju zdarzały się przypadki wywożenia na taczkach dyrektorów zakładów pracy, wciąż trudno było uspokoić wiecujących. 24 października "Trybuna Ludu" ogłosiła komentarz,, którego treść oddawał tytuł: Czi/sti/ nurt i brudna piana. Na krajowej naradzie aktywu partyjnego w Sali Kongresowej Pałacu Kultury 4 listopada "Wiesław" zaapelował o jedność partii, o porzucenie sporów wewnętrznych, o nienaruszanie partyjnych struktur, przestrzegał przed "anarchią", starał się pozyskać sobie aparat partyjny (chociaż zamierzał dokonać w nim później zmian personalnych). Manifestacje zdarzały się już coraz rzadziej, chociaż jeszcze 10 grudnia demonstranci wdarli się do radzieckiego konsulatu w Szczecinie. PZPR postanowiła wówczas zorganizować odwodowe jednostki milicyjne, "które można będzie jak tłumaczył Gomułka użyć w każdej chwili, gdy tego zajdzie potrzeba nienie działalności aparatu władzy, aparatu siły, którym każde państwo rozporządzać musi". Gomułka miał w społeczeństwie wyjątkowo duży kredyt zaufania jakim nie dysponował ani wcześniej, ani później żaden przywódca komunistyczny w Polsce. Znany konserwatywny publicysta i były szef rządu emigracyjnego Stanisław Cat- Mackiewicz, który w połowie roku powrócił z Wielkiej Brytanii do kraju, pisał na łamach "Dookoła Świata" z niejaką przesadą: "Gomułka ma dziś tak duży kredyt w społeczeństwie polskim, iż trudno nawet w naszej historii doszukać się polityka, który by mu dorównywał pod tym względem. Na razie z kredytu, który naród polski mu tak powszechnie udzielił, korzysta jak najlepiej: oto zapowiedział polski model socjalizmu i uniknął konfliktu z Rosją, na który nas nie stać, i przez to już dobrze zasłużył się krajowi". Bardziej lapidarny był Leopold Tyrmand, którego świetnie napisaną sensacyjno-obyczajową powieścią Zły zaczytywali się wówczas i później czytelnicy: na pytanie, co mu się w "Wiesławie" nie podoba, odparł, że jedynie krawat. Jednym z przejawów popularności
430 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Gomułki było masowe odsyłanie przez obywateli obligacji Pożyczki Narodowej, rozpisanej kilka lat wcześniej przez władze. "Wiesław" tymczasem intensywnie umacniał pozycję nie tylko swoją, ale i partii. Był przeciwny pogłębianiu demokratyzacji, o czym społeczeństwo jeszcze nie wie- działo. Rozumiał, że w warunkach demokratycznych PZPR nie mogłaby rządzie. Z natury autokrata, był przekonanym komunistą o poglądach mimo wszystko dość ograniczonych. Na wiele potrzeb społecznych był głuchy. Uważał, że VIII Plenum rozwiązało wszystkie najważniejsze kwestie, wobec czego jakiś "drugi etap" był zbędny. "My tylko zmieniamy metody naszej pracy" mówił. Przystąpiono do ujarzmiania prasy. Zamknięto studenckie czasopisma "Od nowa" i "Horyzonty", w innych zmieniano redakcje. Wybory do Sejmu wyznaczono na 20 stycznia 1957 r. Gomułka apelował: "Gło- sujcie na pierwszych kandydatów. Oddawajcie kartki wyborcze bez skreśleń". W wygłoszonym w przeddzień głosowania przemówieniu radiowym posunął się do stwierdzenia: "Wezwanie do skreślania kandydatów PZPR z kart wyborczych jest równoznaczne nie tylko z wezwaniem do przekreślania socjalizmu w Polsce. Skreślanie kandydatów naszej partii to przekreślanie niepodległości naszego kraju, to skreślanie Polski z mapy państw europejskich". O udział w głosowaniu apelował Episkopat. Apelu popularnego przywódcy usłuchano. Mandaty poselskie uzyskali kan- dydaci wyznaczeni lub zaakceptowani przez kierownictwo PZPR, czyli znajdujący się na pierwszych miejscach list wyborczych. Jak poinformowano oficjalnie, w wyborach wzięło udział 94,14 proc. uprawnionych, z czego 98,40 proc. ważnych głosów zostało oddanych na kandydatów Frontu Jedności Narodu. Nic nie wska- zywało, by wyniki te były rezultatem fałszerstwa. PZPR zagwarantowała sobie 237 mandatów poselskich (52 proc.), dla ZSL przeznaczono 119 (26 proc.), 39 dla SD (8 proc.), a 63 (14 proc.) dla bezpartyjnych, wśród nich 5 mandatów dla niezależnych katolików ze środowiska "Znak" i tylko jeden dla PAX-u. Na marszałka Sejmu wybrano Czesława Wycecha z ZSL. Szefem rządu pozostał Józef Cyrankie-wicz, wicepremierami Piotr Jaroszewicz i Zenon Nowak oraz ludowiec Stefan Ignar, ministrem obrony narodowej był Spychalski, spraw wewnętrznych Władysław Wicha, spraw zagranicznych Adam Rapacki. Przewodniczącym Rady Państwa był nadal Aleksander Zawadzki. W krótkim czasie zdyscyplinowana została też partia, w której nie było już
miejsca na swobodne dyskusje, jak w okresie Października. Celem Gomułki było teraz "cięcie po skrzydłach", tj. likwidacja obu frakcji. Za głównego wroga we- wnątrz PZPR uznał Gomułka jednak łączony z "puławianami" tzw. rewizjonizm, z którym walkę proklamował w 1957 r. Mianem rewizjonizmu określał on poglądy odchodzące od leninowskiej wykładni marksizmu, zmierzające do nadania doktrynie marksistowskiej cech bardziej demokratycznych. "Natoliński" dogma- tyzm nie napawał go taką obawą, chociaż to właśnie "natolińczycy" (Kazimierz Mijal, Eugeniusz Szyr, Kłosiewicz, Rumiński, Łapot) otwarcie go wówczas atakowali za rzekomo zbyt wolne wdrażanie zasad socjalizmu, za dopuszczenie do likwidacji spółdzielni produkcyjnych, za głoszenie koncepcji "polskiej drogi do socjalizmu". Gomułka walczył z dogmatykami, lecz rewizjonizm porównywał do gruźlicy, znacznie niebezpieczniejszej w porównaniu z grypą, czyli dogmatyzmem.
431
Do połowy 1957 t. w^ tósrowrńrtwo PZPR spowodowało zwolnili* fAtwy Vt).%,5 'tyś!) pracowników aparatu partyjnego. Jako jeden z pierwszych "puławian" usunięty został już w początkach 1957 r. ze stanowiska I sekretarza Komitetu Warszawskiego Stefan Staszewski, jeden z głównych reżyserów październikowych wieców. Podczas IX Plenum KC w maju 1957 r. Gomułka personalnie atakował znanych lewicowich intelektualistów Leszka Kołakowskiego, Romana Zimanda i Wiktora Woroszylskiego jako rewizjonistów. Na X Plenum w październiku tego roku podjęto decyzję o czystce w partii, z której w ciągu pół roku usunięto 16 proc. (tj. 207 tyś.) jej członków. W początkach października 1957 r. zdecydowano o zamknięciu domagającego się pogłębienia demokratyzacji tygodnika "Po prostu''. Zorganizowany przez studentów wiec protestacyjny został rozpędzony przez milicję. Demonstraq'e przeciwko decyzji władz o zlikwidowaniu popularnego tygodnika trwały łącznie cztery dni; w starciach po raz pierwszy wzięły udział wyposażone w hełmy i długie pałki Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO, zwane wówczas potocznie "Golędzinowem", od miejsca skoszarowania nawiasem mówiąc nazwa ta, jako epitet, była przed wojną stosowana przez komunistów pod adresem Policji Państwowej), a kilkaset osób zostało aresztowanych. Swą decyzję Gomułka komen- tował wówczas: "Nie pozwolimy nikomu pluć na socjalizm, na nasz ustrój, na wielki dorobek [...]". Dla wielu likwidacja "Po prostu" oznaczała koniec polskiego Paź- dziernika. Los tygodnika podzieliły niektóre pisma działające na prowincji i domagające się kontynuowania procesu demokratyzacji. Dokonano zmian w re- dakcjach innych czasopism, m. in. w "Nowej Kulturze", skąd musieli odejść m. in. pisarze K. Brandys, T'. Konwicki, W. Woroszylski i filozof L. Kołakowski. Gdy cofnięto udzieloną wcześniej zgodę na wydawanie pod redakcją Jerzego Andrzejewskiego nowego miesięcznika literackiego "Europa", grono pisarzy z Andrzejewskim, Stani- slawem Dygatem, Mieczysławem Jastrunem, Janem Kotłem i Adamem Ważykiem wystąpiło z partii. Nie dopuszczono też do powołania dwóch innych nowych pism: "Rzecz" (Juliana Przybosia i Artura Sandauera) i "Krytyka" (Andrzeja Sta wara). W 1958 r. odbył się pierwszy w Polsce po Październiku proces polityczny: w lipcu podsądną skazano na trzy lata więzienia za kolportowanie w rzeczywistości zaś za samo przechowywanie wydawanego w Paryżu miesięcznika "Kultura" (a jeszcze rok wcześniej Artur Sandauer opublikował swój głośny tekst Bez taryfy ulgowej właśnie w miesięczniku Jerzego Giedroyca, nie ponosząc za to większy cn 'konsekwencji). TJ niemożliwiono zbadanie tpiŁYCOjo. towg/sr? jpd?. ^ppiiffŁ-eri poznańskich, nawet wygłoszony na VIII Plenum w październiku 1956 r. referat Gomułki nie mógł być przedrukowywany. Termin "polska droga do socjalizmu" cenzura prewencyjna również usuwała. Powstały w 1955 r. w Warszawę Klub Krzywego Koła, w którym organizowano spotkania dyskusyjne (prezesami Klubu byli m. in. Jan Strzelecki, Jan Józef Lipski, Aleksander Małachowski i Paweł Jasienica), mógł jeszcze działać, lecz uznawany był za ośrodek myśli opozycyjnej i poddany został bacznej obserwacji. Do Klubu należeli m. in. Władysław Bień- kowski, Włodzimierz Brus, L. Kołakowski, Edward Lipiński, Andrzej Munk, Maria i Stanisław Ossowscy, Jan Rzepecki; prelegentami byli m. in. Władysław Barto-szewski, Józef Chałasiński, Julian Hochfeld, Stefan Kisielewski, Tadeusz Kotarbiński, Julian Przyboś, Melchior Wańkowicz.
432 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Już wcześniej Gomułka dowiódł, że zdecydowany jest siłą tłumić także wystą- pienia robotników. Delegatom strajkujących wiosną 1957 r. bydgoskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, domagających się 50-procentowej podwyżki płac, jeszcze tylko groził: "Trzeba, ażeby załoga zrozumiała, że prowokacyjne wy- stąpienia są skierowane we władzę ludową, a wszystko, co godzi we władzę ludową, godzi w naszą suwerenność". Gdy w dniach 12-14 sierpnia doszło w Łodzi do strajku tramwajarzy, interweniowała milicja, a Gomułka publicznie określił inicjatorów strajku mianem "warchołów". Najlepszy okres w gospodarce za rządów Gomułki stanowiły lata 1957-1958. Wyrównano część dysproporcji będących dziedzictwem planu 6-letniego, nastę- pował szybki wzrost produkcji, przez kilka lat mógł w miarę spokojnie do czasu rozwijać się sektor prywatny (w tym sektor chłopski w rolnictwie), przemysł spożywczy odnotowywał rekordowe osiągnięcia. Z podejmowanych wówczas prób zreformowania socjalistycznej gospodarki wyszło jednak niewiele. Wybitni eko- nomiści z Oskarem Langem na czele, skupieni w Radzie Ekonomicznej przy rządzie, opracowali program reform z następującymi głównymi elementami: zmniejszenie roli planowania centralnego, decentralizacja decyzji ekonomicznych, powiększenie samodzielności przedsiębiorstw państwowych, dopuszczenie w ograniczonym stopniu mechanizmów rynkowych. Proponowano np., aby przedsiębiorstwa były oceniane według wyników finansowych, a nie pod kątem wykonania planu; poza tym pracownicy mieli być materialnie zainteresowani wynikami swego zakładu pracy. Zmiany modelowe następować miały w ramach ustroju socjalistycznego, którego autorzy reform nie kwestionowali, zakładali oni jednak demokratyzację życia politycznego i społecznego kraju, w tym udział robotników w zarządzaniu gospodarką poprzez rady robotnicze i pracownicze w przedsiębiorstwach. Kierownictwo partyjno-państwowe niechętne jednak było zmianom w modelu ekonomicznym, program reform nie został zatem zrealizowany Likwidowano także samorządność pracowniczą, tj. powstałe oddolnie w niektórych zakładach rady robotnicze. Ustawa o radach robotniczych z listopada 1956 r. pozostała głównie na papierze, a na mocy uchwały z grudnia 1958 r. w zakładach pracy zaczęto tworzyć konferencje samorządu robotniczego, składające się z przedstawicieli rad robotniczych, komitetu zakładowego partii i rady zakładowej. W ten sposób sekretarz komitetu zakładowego PZPR i przewodniczący rady zakładowej (tj. aparat partyjny i biurokracja związkowa) uzyskali instrument, za pomocą którego mogli podporządkować sobie radę robotniczą, której kompetencje i tak wcześniej już mocno okrojono. W początkach lat sześćdziesiątych system ekonomiczny Polski znów przypo- minał model ukształtowany w okresie planu 6-letniego. Nastąpił powrót do polityki uprzemysławiania kraju; niektórzy historycy gospodarki mówią nawet, że realizowano wówczas politykę wtórnej industrializacji, z preferencjami nie dla inwestycji konsumpcyjnych, lecz dla hutnictwa, górnictwa i przemysłu maszyno- wego. Była to zdecydowanie wadliwa struktura przemysłu. Ze względów doktry- nalnych wciąż chciano wzmocnić liczebnie wielkoprzemysłową klasę robotniczą, poza tym Polska musiała wypełniać zobowiązania z tytułu członkostwa w Układzie Warszawskim i RWPG (przemysł ciężki stanowił podstawę produkcji zbrojeniowej). Rzecznikiem tej polityki był sam Gomułka, głównymi realizatorami
433 7RZS5HJŁNYŁ \ "M AL A ST A.B1UZ AQ A."
Eugeniusz Szyr i Stefan Jędrychowski. Żądający uprzywilejowania konsumpcji i ograniczenia kapitałochłonnych inwestycji wybitny, ekonomi ^^ -- _. HK * ie** . , - Okazało się również, że poparcie ekipy Gomułki dla sektora indywidualnego (tj. chłopskiego) w rolnictwie także było przejściowe. Już u schyłku lat pięćdziesiątych było jasne, że władze ponownie dążą do znacznego rozbudowania rolnictwa uspołecznionego, zmieniono jedynie środki i zamierzano proces ten rozciągnąć w czasie. Zrezygnowano przy tym z bezpośredniej kolektywizacji, zadowalając się "socjalizacją pośrednią", poprzez spółdzielnie zaopatrzenia i zbytu, Państwowy Fundusz Ziemi i dysponujące sprzętem i maszynami państwowymi kółka rolnicze. Te ostatnie, reaktywowane w 1956 r., szybko znalazły się pod kontrolą państwa, które chciało za ich pomocą zachęcać chłopów do wspólnej pracy. W 1968 r. kółka te zrzeszały 54 proc. rolników, istniały zaś w 87 proc. wsi. Natomiast liczba samych spółdzielni produkcyjnych ku ubolewaniu władz zmniejszała się (1,1 tyś. w 197o r.) _ podstawą polskiego rolnictwa pozostawały gospodarstwa indywidualne, które w latach 1955- 1970 zwiększyły udział w areale gruntów ornych z 77 do 83 proc. Wyniki produkcyjne mało wydajnego, ekstensywnego rolnictwa polskiego nie były jednak imponujące; przeciętne plony czterech zbóż należały do najniższych w skali europejskiej, a poziom produkcji zbóż obniżył się po 1962 r. do poziomu sprzed wojny. Niedobory uzupełniano poprzez import (4-8 proc. zboża sprowadzano z zagranicy). Niska też była produkcja mięsa na jednego mieszkańca (niższa niż w NRD czy Czechosłowacji i zdecydowanie niższa niż na Węgrzech). Zbyt niska była mechanizacja rolnictwa i zużycie nawozów sztucznych. Polskie gospodarstwa były zbyt małe, pracowało na nich zbyt wielu ludzi. Niemniej jednak w całym okresie gomułkowskim rolnictwo więcej dawało do dochodu narodowego niż otrzymywało w formie inwestycji: to chłopi w znacznym stopniu finansowali industrializację kraju. Wskutek polityki cen skupu płodów rol- nych malały realne dochody rolników. Trwała ucieczka młodzieży do miast, cze-eo skutkiem było "starzenie się" ludności wsi. w Gomułkowskie kierownictwo realizować chciało w gruncie rzeczy stalinowski model socjalizmu, w wersji jedynie zmodyfikowanej - bez przymusowej kolektywizacji masowego terroru, z nieco bardziej rozluźnioną cenzurą i z wyraźnie większym otwarciem na świat. Obradujący w marcu 1959 r. III Zjazd PZPR wzmocnił pozycję Gomułki, który znów podkreślał, ze na wprowadzenie rzeczywistych mechanizmów demokratycznych społeczeństwo nie powinno liczyć: "Partia nasza nie zgodzi się bowiem nigdy na to, aby z wolności należnej ludowi bezkarnie mogły korzystać żywioły antysocjalistyczne dla zwalczania jego władzy i dzieła budownictwa socjalistycznego". W swym referacie "Wiesław" potępił nawet komunistów jugosłowiańskich, którzy jego zdaniem niewłaściwie interpretowali zasady marksizmu i leninizmu. W wybranym na zjeździe Biurze Politycznym znaleźli się kolejni obok Ignacego Logi-Sowińskiego bliscy współpracownicy Gomułki, me związani ani z "Natolinem", ani z "grupą puławską : Z *non ^Kliszko i Marian Spychalski. KC opuścić musieli głośni "natolinczycy - Mr,al, Jozwiak, Mazur Chekhowstó. Uderzano rówmeż w zv*o\enmków demotaa^za^. Jednią 1959 r usunięto ze stanowiska ministra oświaty Władysława Bieńkowskiego, początkach 1960 r. członkiem Politbiura i sekretarzem KC przestał być Jerzy
434 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Morawski, w rok później jego los podzielił Jerzy Albrecht. Uchodzący również za liberała gen. Janusz Zarzycki został w 1960 r. zastąpiony na stanowisku szefa Głównego Zarządu Politycznego armii przez młodego gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Tymczasem reprezentujący orientację zachowawczą Zenon Nowak pozostawał wi- cepremierem, a w 1959 r. wicepremierami zostali także inni "natolińczycy", Euge- niusz Szyr i Jerzy Tokarski. Kierownikiem Wydziału Administracyjnego KC mia- nowano w 1959 r. znanego wcześniej z antyinteligenckich wystąpień gen. Kazimierza Witaszewskiego. Kierując tym ważnym wydziałem KC Witaszewski mógł łatwiej podejmować działania przeciwko "puławianom". Jedynie najwięksi doktrynerzy postanowili nadal zwalczać gomułkowskie kie- rownictwo partii z pozycji lewicowych. Ich przywódcą był Kazimierz Mijał, który utworzył nawet konspiracyjną tzw. Komunistyczną Partię Polski, atakującą Go- mułkę za to, iż rzekomo jak pisano w jednej z ulotek tej organizacji "po kawałku oddaje nasz kraj żydowskiej burżuazji". W innej ulotce grupy Mijała twierdzono, że Polska znajduje się pod rządami "kacyków zdeprawowanej partii do spółki z kułakami, Żydami, kombinatorami, biurokratami i księżmi". Przywódców "KPP" w większości (poza Mijałem) uwięziono w 1964 r., a sam przywódca przedostał się w dwa lata później nielegalnie do rządzonej przez skrajnie dogma- tycznego komunistę Envera Hodżę Albanii, gdzie m. in. występował przed mi- krofonami polskojęzycznej rozgłośni Radia Tirana (do kraju wrócił, również pota- jemnie, dopiero w 1983 r.). Za główne niebezpieczeństwo Gomułka uważał jednak tzw. rewizjonizm, jak nazywano wówczas poglądy odchodzące od leninowskiej wykładni marksizmu, zmierzające do nadania doktrynie marksistowskiej cech bardziej demokratycznych. Jak bardzo gomułkowskie kierownictwo zdeterminowane jest walczyć z "rewizjonistami", pokazała w 1961 r. tzw. sprawa Hollanda. Henryk Holland, były dziennikarz partyjny, wówczas zaś pracownik PAN, został aresztowany pod zarzutem przekazania poufnych wiadomości zachodniemu korespondentowi (chodziło o szczegóły likwidacji Berii, które Chruszczow ujawnił w rozmowie z Gomułkąj. Podczas rewizji przeprowadzanej w mieszkaniu Hollanda obecny przy tym aresz- towany poniósł śmierć nie wiadomo, czy sam wyskoczył przez okno, czy też został wypchnięty przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Pogrzeb tragicznie zmarłego stał się swego rodzaju polityczną manifestacją, na cmentarzu pojawiło się wiele osób ze środowisk "puławskich" (w tym 6 członków KC oraz wielu pracowników Wydziału Propagandy KC), znani z "rewizjonistycznych" przekonań intelektualiści i dziennikarze. Nad grobem odśpiewano Międzynarodówkę. Było to jawne wyzwanie w oczach Gomułki, który później osobiście przesłuchiwał obecnych na pogrzebie członków KC; inni musieli tłumaczyć się przed komisjami kontroli partyjnej. Posypały się kary partyjne. W lutym 1962 r. zlikwidowano Klub Krzywego Koła. W 1963 r. do dymisji podał się, coraz bardziej izolowany w Biurze Politycznym i Sekretariacie KC, przywódca "puławian" Roman Zambrowski. Na odbywającym się wówczas XII Plenum KC Gomułka poddał druzgocącej krytyce przejawv "rewizjonizmu". W kilka miesięcy później musiał odejść z kierownictwa inny liberał, Władysław Matwin. W 1963 r. władze, chcąc pozbawić trybuny wielu nastawionych opozycyjnie pisarzy i publicystów, zlikwidowały dwa znane i cenione
435
pisma "Nową Kulturę" i "Przegląd Kulturalny". W ich miejsce powstał tygodnik "Kultura", który wyrażać miał poglądy nie kolidujące ze stanowiskiem kie- rownictwa partii. Znaczna część: środowisk intelektualnych przez długie lata boj- kotowała to pismo; skorzystała z tego założona w 1957 rv redagowana później przez Mieczysława F. Rakowskiego "Polityka", zaczynająca stawać się bodaj naj- ważniejszym i najlepszym spośród ukazujących się w Polsce tygodników. Skrzydło liberalne PZPR było coraz wyraźniej zdominowane przez zwolenników rządów silnej ręki, po części dawnych "natolińczyków", po części przedstawicieli formującego się wokół wiceministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara środowiska zwanego "partyzantami" (wielu czołowych reprezentantów tego kręgu było podczas okupacji członkami GL i AL), które komunistyczną ideologię łączyło z hasłami narodowymi. Wokół coraz bardziej popularnego w niektórych kręgach generała wspomnieniowa książka Moczara Barwy walki (1963) była często wznawiana i została nawet sfilmowana gromadzili się także niektórzy marzący o szybszej karierze przedstawiciele młodszego pokolenia w aparacie partyjnym i państwowym (tzw. pokolenie ZMP). którzy chętnie zajęliby stanowiska zwolnione przez starszych działaczy, oskarżanych o "rewizjonistyczne sympatie". Wśród tych ostatnich były liczne osoby pochodzenia żydowskiego, stąd wśród "partyzantów" częste były postawy antysemickie. Frakcja Moczara znalazła stosunkowo wielu zwolenników w społeczeństwie nie tylko 7 powodu pewnych zawoalowanych akcentów antyradzieckich w wypowiedziach generała, lecz głównie za sprawą zręcznego wykorzystywania przez jej lidera organizacji kombatanckiej ZBoWiD i sprawy polskich tradycji narodowych, zwłaszcza zaś tradycji czynu zbrojnego. Moczarowi udało się też pozyskać niektórych pisarzy (o współautorstwo Barw walki posądzano później utalentowanego prozaika Wojciecha Żukrowskiego), dziennikarzy i naukowców. Z ruchem Moczara sympatyzowali niektórzy intelektualiści katoliccy zbliżeni do PAX-u, m. in. Jan Dobra-czyński. Jednym z najwybitniejszych publicystów wśród zwolenników "partyzantów" był awansowany szybko na pułkownika i posła młody oficer z redakcji "Wojska Ludowego" Zbigniew Załuski, autor polemicznych szkiców historycznych wydanych m. in. w zbiorach Siedem polskich grzechów głównych (1961) i Przepustka do historii (1962). Załuski był jednym z głównych uczestników wielkiej debaty, toczącej się wówczas na łamach tygodników społeczno-politycznych, zwłaszcza zaś "Polityki", o rolę i sens powstań narodowych; w dyskusji tej płk Załuski w sposób nieco doktrynerski uzasadniał celowość zbrojnej walki w okresie zaborów, idealizując narodową przeszłość. W 1964 r. gen. Moczar został prezesem ZBo-WiD-u, a przede wszystkim stanął na czele znów coraz bardziej potężnego MSW; stopniowo awansowali też jego zwolennicy. Jednym z sojuszników Moczara był wiceminister obrony narodowej i szef wywiadu wojskowego gen. Grzegorz Kor-czyński. Wszystkie zasadnicze decyzje podejmował wówczas osobiście Gomułka, którego autokratyczne cechy charakteru wyraźnie pogłębiły się. Prawą ręką Gomuł-ki w tzw. ścisłym kierownictwie stał się aspirujący do roli ideologa partii Zenon Kliszko, a oprócz niego w skład tego nieformalnego kręgu wchodzili jeszcze premier Cyrankiewicz, członek Biura Politycznego i przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych I. Loga-Sowiński oraz Ryszard Strzelecki, czło-
436 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980
nek Biura i sekretarz KC. Uważający się za męża opatrznościowego Gomułka nawet jednak w gronie tych łudzi nie dopuszczał jakiejkolwiek rzeczywistej dys- kusji, oni zaś z reguły nie przeciwstawiali się przywódcy. Niektórzy jego współ- pracownicy przyznawali później, że znając jego porywczy charakter wręcz bali się przekazywać mu złe informacje. "Wiesław" rzadko zwoływał posiedzenia instancji kierowniczych, np. Biuro Polityczne zbierało się co kilka tygodni, Se- kretariat KC jeszcze rzadziej. "Wiesław" był samoukiem, lecz chciał zwłaszcza mniej więcej od 1960 r. osobiście kierować polityką gospodarczą, wgłębiając się w zagadnienia ekonomiczne do najdrobniejszych szczegółów; częściowo brało się to z tego, że premier Cy- rankiewicz mało interesował się zagadnieniami gospodarczymi. Poglądy i metody pracy Gomułki były mocno anachroniczne, niekiedy wręcz groteskowe. Niezwykle pracowity i dokładny, starał się ogarniać najdrobniejsze detale, sam drobiazgowo opracował np. cały system płac w PGR-ach, przy czym często igno- rował obiektywne prawidłowości ekonomiczne. "Codziennie na jego biurku znaj- dowały się liczby dotyczące wydobycia węgla, biuletyny obrazujące skup żywca, kształtowanie się cen rynkowych na zboże, mięso, maciory, prosiaki. Nikt w kierownictwie nie wczytywał się z taką pasją w biuletyny GUS i sprawozdania Komisji Planowania. Niezadługo doszedł też do wniosku, że na sprawach gospo- darczych zna się lepiej niż Jędrychowski z Cyrankiewiczem" wspominał później Roman Zambrowski. "Wiesław" mieszkał bardzo skromnie i prowadził raczej ascetyczny tryb życia gorzej jednak, że oczekiwał, iż społeczeństwo zaakceptuje niewysoki standard życia. Niekiedy odnieść można było wrażenie, że przywódca PZPR traci poczucie rzeczywistości. Uważał np. import bananów, kawy czy cytryn za zbędny luksus. Propozycje reform gospodarczych, nawet ograniczonych (np. w stylu przeprowadzanych na Węgrzech przez ekipę Janosa Kadara) traktował bardzo nieufnie. Jak ognia bał się zaciągania kredytów zagranicznych, był im niechętny nawet, gdy warunki, na jakich je proponowano, były wyjątkowo korzystne. W 1966 r. dług polski na Zachodzie nie był duży i wynosił 950 mln dol. Tymczasem luka technologiczna między polskim przemysłem a Zachodem pogłębiała się, w Polsce zaś sytuacja gospodarcza pogarszała się z roku na rok. Szczególnie niedoinwestowane były branże bezpośrednio wpływające na poziom stopy życiowej społeczeństwa. Jednocześnie zwiększano inwestycje surowcowe, np. na budowę Zakładów Azotowych w Puławach czy budowę piątego wielkiego pieca w Hucie im. Lenina. Pojawiały się nowe okręgi przemysłowe, oprócz wspomnianego puławskiego m. in. tarnobrzeski (zakłady siarkowe), płocki (petrochemia), legnicko- głogowski (kopalnie i huta miedzi), koniński (kopalnia węgla brunatnego i elektrownia). Zwiększała się liczba miejsc pracy, wzrastała produkcja, lecz miało to miejsce w systemie ekstensywnego rozwoju gospodarczego. Koszty budowy nowych obiektów były zdecydowanie wyższe niż w krajach wysoko uprzemysłowionych, dłuższy był także czas budowy. Zwiększała się też biurokracja w przedsiębiorstwach, hamująca wdrażanie innowacji. Rosła kapitałochłonność całej polskiej gospodarki. PRL znajdowała się w tyle za NRD i Czechosłowacją. Wzrost gospodarczy w Polsce tego okresu określony został przez ekonomistów mianem "wzrostu jałowego" zwiększała się produkcja, lecz produkowano nie dla konsumentów. Była to produkcja dla dalszej produkcji i dalszych inwestycji.
437 PRZESILENIE I "MAŁASTABILI/AriA"
Gdy na Węgrzech i w NRD zostały podjęte reformy ekonomiczne, polskie kie- rownictwo przyjęło politykę tzw. selektywnego rozwoju, polegającą na unowo- cześnieniu niektórych gałęzi przemysłu, konkretnie przemysłu maszynowego, elektrotechnicznego i chemicznego. Koncepcję tę realizował sekretarz KC ds. go- spodarczych Bolesław Jaszczuk; teoretyczne uzasadnienie tej reformy przedstawiał ekonomista prof. Józef Pajestka. Udało się przekonać sceptycznego Gomułkę, że niezbędne jest przeznaczenie nieco większych kwot w dewizach na zakup licencji (w związku z tym w ciągu trzech lat zadłużenie Polski na Zachodzie nieznacznie zwiększyło się i osiągnęło w 1969 r. 1100 mln dol.) Polityka selektywnego rozwoju nie przyniosła jednak poprawy sytuacji gospodarczej, przeciwnie spowodowała jej pogorszenie. Z wyjątkiem produkcji przemysłowej ani jeden wskaźnik planu na lata 1966-1970 nie został zrealizowany. Niemniej wówczas właśnie nastąpił wyraźny rozwój polskiej motoryzacji, dzięki uruchomieniu w 1967 r. na Żeraniu produkcji polskiego fiata 125p, na licencji włoskiej. W Lublinie wszedł do produkcji samochód dostawczy żuk. Zwiększała się produkcja polskich stoczni, lecz jej opłacalność była wątpliwa (podzespoły kupowano na Zachodzie za dewizy, ale 60 proc. produkcji odbierali armatorzy radzieccy za ruble). Wzrastała produkcja turbin parowych, maszyn elektrycznych, traktorów. Produkowano więcej artykułów gospodarstwa domowego (radioodbiorniki, pralki, lodówki), lecz było to wciąż za mało. Jednocześnie budowano nowe kopalnie węgla kamiennego i brunatnego (m. in. kopalnie odkrywkowe w zagłębiach konińskim i turo-szowskim). Mimo poważnych wysiłków modernizacyjnych, pogłębiała się luka między poziomem hutnictwa na Zachodzie a poziomem hutnictwa polskiego, natomiast szybko rozwijało się hutnictwo metali kolorowych, przede wszystkim miedzi i aluminium. Na lata sześćdziesiąte przypadł też dynamiczny rozwój przemysłu chemicznego (potrojenie produkcji chemicznej w okresie 1960-1970). Widoczna była stabilizacja życia codziennego; schyłek lat pięćdziesiątych i znaczna część następnej dekady zwane są niekiedy, za Tadeuszem Różewiczem, "małą stabilizacją" (dramat Świadkowie albo Nasza mala stabilizacja premierę miał w 1964 r.), początkowo dość powszechnie akceptowaną. Większość społeczeństwa jak to później ujął wybitny historyk Jerzy Topolski "wrastała" w system, nie mając większych podstaw "by sądzić, że istnieje jakaś inna możliwość". Istnienie dwóch bloków wydawało się wówczas trwałe, a w porównaniu z innymi krajami bloku radzieckiego w gomułkowskiej Polsce panował zresztą znaczny zakres swobód. System socjalistyczny traktowano na ogół jako coś nieuniknionego, w którym trzeba było żyć i z którym należało się chcąc nie chcąc pogodzić. Większość społeczeństwa żywiła przy tym przekonanie, iż mimo licznych ciemnych stron panującego systemu w Polsce rządzonej przez PZPR i zależnej od Związku Radzieckiego można żyć i pracować normalnie. Konsumpcyjne aspiracje społe- czeństwa jednak rosły, co wzmagało niezadowolenie obywateli. Nowe pokolenie nie pamiętało już lat międzywojennych, do młodych ludzi nie trafiał często wysuwany przez propagandę argument, iż w porównaniu z tamtymi czasami warunki bytowe np. robotników wyraźnie poprawiły się. Oni woleli porównywać swój poziom życia ze standardem krajów zachodnich. Lękający się inflacji Gomułka starał się w latach sześćdziesiątych hamować wzrost realnych płac pracowników w mieście i dochodów ludności wiejskiej (uważał bowiem, że ludzie i tak zaczy-
438 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
nają żyć ponad stan), lecz tak niewielki wzrost dochodów wiązał się przede wszystkim z powrotem do polityki forsownej industrializacji (zwiększenie inwestycji). Już w latach 1961-1965 wzrost płac realnych nie przekroczył 7,5 proc., czyli praktycznie nie był odczuwalny. W żadnym roku dekady lat sześćdziesiątych płace realnie nie wzrosły więcej niż o 3 proc. Struktura spożycia była typowa dla krajów słabo rozwiniętych. W 1965 r. nieco ponad 50 proc. wydatków domowych nadal przeznaczano na żywność, na odzież 17,7 proc., na mieszkanie 7,9 proc., na opal i światło 4,9 proc. na inne cele pozostawało zatem niewiele. Tworzono sprzyjające warunki dla budownictwa mieszkaniowego, lecz narzucone w pewnym momencie przez Gomułkę ograniczenia w metrażu i standardzie mieszkań ("ślepe", tj. pozbawione okien kuchnie) z wolna wywoływały irytację. Niedobory rynkowe jakby na stałe wpisywały się w życie codzienne obywateli PRL. U schyłku lat pięćdziesiątych wprowadzono w tygodniu jeden "dzień bezmięsny" (ale w ponie- działek, nie w piątek by przypadkiem nie pogłębiać religijności społeczeństwa), w którym zamknięte były sklepy mięsne, a w stołówkach podawano potrawy jarskie. Co pewien czas podnoszono ceny niektórych towarów i usług, niektóre ceny (głównie artykułów przemysłowych, których podaż przewyższała popyt) z kolei obniżano. Niemniej jednak państwo przez cały czas poszerzało darmowe lub bardzo tanie świadczenia na rzecz obywateli, co pozwalało ludności rekompensować niskie dochody. Państwo finansowało służbę zdrowia, oświatę, kulturę, częściowo także wypoczynek (wczasy i kolonie rozwinięto na wielką skalę). Wzrosła liczba stypendiów dla uczniów i studentów, budowano setki nowych szkół, powstawały szkoły przyzakładowe, poszerzano bazę materialną szkół wyższych. Budowano i rozbudowywano liczne szpitale, przychodnie i sanatoria, a także żłobki i przed- szkola. Dotowano czynsze, energię elektryczną i gaz, ogrzewanie, przejazdy kolejowe i w komunikacji miejskiej. Wiele osób zatrudnionych w sektorze państwowym otrzymywało bezpłatne mieszkania, a inni mieli możliwość uzyskania mieszkania uiszczając niewielką część kosztów budowy w reaktywowanych po 1956 r. spółdzielniach mieszkaniowych. Tempo w budownictwie mieszkaniowym wciąż było jednak (z wyjątkiem okresu 1956-1959) zbyt małe w stosunku do potrzeb, a nawet do liczby zawieranych związków małżeńskich. Trwałą zdobyczą Października było znaczne powiększenie swobód twórczych. Już okres bezpośrednio poprzedzający październikowe przesilenie owocował licznymi publikacjami autorów wcześniej zakazanych, także emigracyjnych, np. Witolda Gombrowicza. Po Październiku na pewien czas znacznie rozluźnił się uścisk cenzury prewencyjnej. Pojawiły się nowe utwory Marii Dąbrowskiej, Kazimiery Iłłakowiczówny, milczących w okresie stalinowskim. Fenomenem była aforystyka Stanisława Jerzego Lecą, wcześniej znanego głównie z nie wyrafinowanych agita- cyjnych wierszy. Powieści i opowiadania Jerzego Andrzejewskiego, Tadeusza Kon- wickiego, Kazimierza Brandysa czy Juliana Stryjkowskiego uczyniły z nich wybitnych przedstawicieli polskiej literatury. Pojawiały się utwory mające charakter rozrachunku z okresem stalinowskim, jak np. Ciemności kryją ziemię (1957) czy Bramy raju (1960) J. Andrzejewskiego, Matka Królów (1957) K. Brandysa. Dużą po- pularność zyskali Kolumbowie, rocznik 20 (1957) Romana Bratnego, powieść podej- mująca aczkolwiek w sposób uproszczony tematykę AK. Znany z konformi-
439
stycznej postawy w powojennym życiu politycznym dawny skamandryta Jarosław Iwaszkiewicz (od 1959 r. ponownie prezes Związku Literatów Polskich) mógł po raz kolejny dowieść, że jest jednym z największych polskich poetów i prozaików. Stanisław Lem i Sławomir Mrożek stali się wkrótce autorami cenionymi i bardzo popularnymi w kraju oraz dobrze znanymi także za granicą. Wśród poetów młodszego pokolenia zabłysnęli Miron Białoszewski, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Stanisław Grochowiak. Nowe wiersze publikował Antoni Sło-nimski, który był (po ustąpieniu w 1956 r. Leona Kruczkowskiego) prezesem Związku Literatów Polskich, zanim został w 1959 r. zmuszony do odejścia z tej funkcji. Uwikłana w politykę była twórczość prozatorska Marka Hłaski, który po wyjeździe z kraju (1958) publikował swe utwory w paryskim Instytucie Literackim Jerzego Giedroyca. Liczne rzesze czytelników zdobywały książki przybyłych z emigracji Stanisława Cata-Mackiewicza (powrócił w połowie 1956 r.), a zwłaszcza Melchiora Wańkowicza (w Polsce znów od 1958 r.). W 1969 r. powrócił też Teodor Parnicki, autor intrygująco konstruowanych powieści historycznych. Wydawano coraz więcej tłumaczeń z literatury światowej. Powstawały nowe czasopisma, ogólnopolskie i regionalne. Z ważniejszych pism kulturalnych powstałych w 1956 r. największe znaczenie miała bodajże "Współczesność", będąca pismem młodego pokolenia twórców (Ernest Bryll, Stanisław Grochowiak, Ireneusz Iredyński, Marek Nowakowski, Władysław Terlecki) mówiono później o tzw. pokoleniu "Współczesności". Władze próbowały stworzyć robotnikom szansę kontaktu z dobrami kultury; powstawały nowe biblioteki publiczne, domy kultury. Odradzały się sztuki piękne. Wolne od doktrynalnych ograniczeń, rozwijało się polskie malarstwo abstrakcyjne (np. Henryk Stażewski, Tadeusz Kantor, Jan Lebenstein, Aleksander Kobzdej czy Maria Jarema). Rozchwytywano pod wpływem nagłej mody obrazy malarza-prymitywisty, znanego pod nazwiskiem Nikifor Krynicki. Wyróżniała się polska grafika (Bronisław Linkę), rzeźba (Xawe-ry Dunikowski). Światową sławę zdobywali polscy kompozytorzy Witold Lutosławski, Grażyna Bacewicz, Krzysztof Penderecki, Tadeusz Baird, Kazimierz Serocki, Bogusław Schaeffer, Henryk Mikołaj Górecki. Wśród dyrygentów szczególnie cenieni byli Jan Krenz, Bohdan Wodiczko, Jerzy Semkow, Kazimierz Kord, Robert Sata-nowski; wśród pianistów Halina Czerny-Stefańska, Piotr Paleczny, Adam Ha-rasiewicz, Władysław Kędra, a także skrzypkowie Irena Dubiska, Wanda Wił-komirska, Konstanty Andrzej Kulka; śpiewaczki i śpiewacy Wanda Wermińska, Stefania Woytowicz, Krystyna Szostek-Radkowa, Maria Fołtyn, Teresa Żylis-Gara, Andrzej Hiolski, Bernard Ładysz, Wiesław Ochman, Bohdan Paprocki. Od 1956 r. odbywały się w stolicy wrześniowe festiwale "Warszawska Jesień", służące konfrontacji różnych tendencji w muzyce współczesnej. Miłośnicy jazzu spotykali się na organizowanych dorocznie w stolicy słynnych "Jazz Jamboree". Dobre czasy nastały w teatrze, który po okresie stalinizmu "odziedziczył" im- ponującą sieć sal i dobrze wykształconych aktorów i reżyserów. W 1956 r. powstał miesięcznik "Dialog", publikujący współczesne sztuki autorów polskich i obcych. Grano repertuar światowy, odkryto sztuki Witkacego (zebrane dramaty Witkacego opublikowano w 1962 r.), wystawiano utwory przebywającego na emigracji Witolda Gombrowicza. Pierwszym dniem wolności (1959) i Śmiercią gubernatora (1961)
440 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
potwierdzał swą klasę Leon Kruczkowski. Wkrótce rozbłysnął dramaturgiczny talent Sławomira Mrożka (Tango, 1964) i Tadeusza Różewicza (Kartoteka, 1958/59, prapremiera 1960; Stara kobieta wysiaduje, 1968). Okres popaździernikowy przyniósł mający trwać jeszcze kilkanaście lat rozkwit polskiej sztuki filmowej. Filmy "szkoły polskiej", zwłaszcza reżyserii Andrzeja Wajdy (jak Kanał, 1957; Popiół i diament, 1958; Lotna, 1959; Popioły, 1965) i Andrzeja Munka (Eroica, 1958) podejmowały tematykę historyczną, by posługując się nią mówić o sprawach aktualnych. Wybitne dzieła filmowe prezentował publiczności Jerzy Kawalerowicz (Pociąg, 1958; Matka Joanna od Aniołów, 1961; Faraon, 1966), Wojciech Jerzy Has (Pożegnania, 1958; jak być kochana, 1963; Rękopis znaleziony w Saragossie, 1965; Lalka, 1968), Kazimierz Kutz (Krzyż Walecznych, 1959; Ludzie z pociągu, 1961; Sól ziemi czarnej, 1970), Stanisław Różewicz (Westerplatte, 1969), błyskotliwie debiutował Roman Polański Nożem w wodzie (1962). Twórczość Munka, autora prowokującego widzów Zezowatego szczęścia (1960), przerwana została w 1961 r. śmiercią reżysera w wypadku samochodowym. Na uniwersytety wracali uczeni usunięci stamtąd w okresie stalinizmu, tacy jak ekonomiści Adam Krzyżanowski i Edward Taylor, filozofowie Władysław Ta- tarkiewicz i Henryk Elzenberg, archeolog Józef Kostrzewski. Uwolnieni od gorsetu doktrynerskiego marksizmu, wybitne dzieła publikowali przedstawiciele nauk społecznych, w tym socjologowie (Maria i Stanisław Ossowscy, Jan Szczepański), historycy literatury (Konrad Górski, Julian Krzyżanowski, Kazimierz Wyka, Sta- nisław Pigoń) i historycy (wśród nich najwybitniejsi: Henryk Łowmiański, Gerard Labuda, Kazimierz Tymieniecki, Witold Kula, Stefan Kieniewicz, Tadeusz Man- teuffel) aczkolwiek historia najnowsza poddawana była wciąż daleko idącym ograniczeniom. Wolne od takowvrh b\/lv nauki ścisłe i przyrodnicze. l-^ó paru latacli widaćłjyło wvi. .icjście władz od początkowego względ nego liberalizmu w dziedzinie kultury. Na poświęconym zagadnieniom ideolo gicznym plenum KC w 1963 r. Gomułka zarzucał twórcom, że zapominają o swych obowiązkach społecznych i potrzebach społeczeństwa, swe dzieła adresują do zbyt wąskich, elitarnych grup odbiorców, że krytykują rzeczywistość w sposób destruk cyjny, prezentują wizje pesymistyczne. Zarzuty te padały w okresie coraz bardzie] narastającego konfliktu miedzy władzami a znaczną częścią najwybitniejszych twórców, zwłaszcza pisarzy. Niemniej jednak mimo ograniczania swobód nigdy już nie nastąpił powrót do sytuacji z okresu stalinowskiego. Nowym zjawiskiem w kulturze masowej była telewizja, która z czasem stała się dostępna dla praktycznie wszystkich obywateli. Ogromną popularnością zaczęły cieszyć się seriale telewizyjne, zwłaszcza amerykańskie a u schyłku lat sześćdziesiątych także polskie, jak Czterej pancerni i. pies czy Stawka większa niż życie. Wysokim poziomem wyróżniały się inscenizacje Teatru Telewizji. Bardzo ważne dla widzów były też transmisje imprez sportowych. Sport odgrywał zresztą ogromną rolę w życiu codziennym większości (co prawda, głównie mężczyzn) społeczeństwa. Sukcesy sportowe władze traktowały zresztą prestiżowo i, po kry- zysie powojennego dziesięciolecia, w związku z tym hojnie subsydiowały sport. Polscy sportowcy największe sukcesy osiągali w boksie (Leszek Drogosz, Jerzy Kulej), lekkoatletyce (Janusz Sidło, Elżbieta Duńska-Krzesińska, Zdzisław Krzysz- kowiak, Edmund Piątkowski, Józef Szmidt, Irena Kirszenstein-Szewińska), kolar-
441
stwie (Ryszard Szurkowski), pikę nożnej, siatkówce, szermierce (Jerzy Pawłow-ski, Ryszard Parulski), podnoszeniu ciężarów (Ireneusz Paliński, Waldemar Ba- szanowski) i w zapasach. Radio i telewizja przyczyniły się też do upowszechnienia muzyki popularnej. Do najpopularniejszych wykonawców tzw. muzyki środka należeli Irena Santor, Anna German, Mieczysław Fogg, Jerzy Połomski, Maria Koterbska. Osobną pozycję zdobyła Ewa Demarczyk. Rok 1959 przyjmuje się za datę narodzin polskiej muzyki rockowej; wkrótce powstały znane zespoły muzyczne "Czerwono-Czar-ni", "Niebiesko-Czarni", "Czerwone Gitary", "Skaldowie", "Trubadurzy", "No To Co", "Breakout", "Trzy Korony". Pod koniec lat sześćdziesiątych czołowym przed- stawicielem polskiego rocka stał się Czesław Niemen. Polscy wykonawcy z powo- dzeniem konkurowali o względy słuchaczy z wykonawcami zagranicznymi, wśród których najchętniej słuchani byli wówczas Elvis Presley oraz zespoły "The Beatles" i "Rolling Stones". Dużo uwagi poświęcano rozwojowi oświaty. Niedługo po Październiku Go- mułka wyjawił, że szkoła ma być narzędziem indoktrynacji dzieci i młodzieży: "Szkoły nie można pozbawić ideologii, sprowadzić jej roli do abstrakcyjnych pojęć nauczania i wychowania. Jeśli nauczanie nie jest oparte na ideologii socjalistycznej, to z naturv rzeczy musi być przesiąknięte ideologia burżuazyjną i fide-izmem. Aby szkoła mogła dobrze służyć ludowi pracującemu co jest jej zadaniem w ustroju socjalistycznym -- musi być uzbrojona w marksistowski, filozoficzny oręż materializmu dialektycznego". Nadal zatem nauczana w szkołach historia była prezentowana w wersji mocno tendencyjnej, a na lekcjach języka polskiego oprócz Mickiewicza uczniowie musieli poznawać propagandowe dziełka typu O człowieku, który się kulom nie kłaniał Janiny Broniewskiej (opowieść o gen. Świer-czewskim). Jednocześnie ekipa Gomułki rozumiała, jak bardzo istotny jest rozwój oświaty z punktu widzenia nowoczesnej gospodarki. W 1962 r. weszła w życie reforma szkolna, która wydłużała nauczanie na szczeblu szkoły podstawowej do ośmiu lat (po szkole podstawowej uczeń wybierał liceum lub technikum bądź szkołę zawodową). W okresie 1956-1970 odsetek młodzieży objętej nauczaniem w szkołach podstawowych i średnich wzrósł z 44 do 87 proc. Liczba uczniów zwiększyła się o 44 proc. w szkołach podstawowych, o 96 proc. w liceach ogólno- kształcących i aż o 246 proc. w szkołach zawodowych. Liczba studentów wzrosła o 68 proc. na studiach dziennych, a o 95 proc. wraz ze studentami zaocznymi. Liczba nauczycieli szkół niemal podwoiła się, o 68 proc. więcej było pracowników szkól wyższych. W związku z brakiem osób z wyższym wykształceniem ponownie wprowadzono istniejący już w okresie realizacji planu 6-letniego obowiązek przepracowania trzech lat po ukończeniu studiów we wskazanym przez władze zakładzie pracy. Przy rekrutacji na studia wprowadzono preferencje dla młodzieży z rodzin robotniczych i chłopskich. Dobre stosunki z Kościołem, jakie wytworzyły się na przełomie 1956 i 1957 r., nie trwały długo. Kierownictwo partyjne ze względów doktrynalnych przystąpiło do ofensywy, której celem była laicyzacja społeczeństwa. Kler nie mógł nie prze- ciwstawiać się tym tendencjom; niektórzy duchowni nie kryli swej niechęci wobec marksistowskiej ideologii i socjalistycznego ustroju. Podczas uroczystości Bożego Ciała w 1957 r. prymas zapowiedział peregrynację kopii obrazu Matki Boskiej
442
Częstochowskiej po wszystkich parafiach, co wywołało krytykę władz (a także części katolickich intelektualistów, sceptycznych wobec takich, ludowych, form religijności). Kardynał Wyszyński ogłosił też obejmującą lata 1957-1965 Wielką Nowennę Tysiąclecia, w ramach której m. in. podkreślano znaczenie "życia poczę- tego" i krytykowano dostępność aborcji. Władze interpretowały to jako próbę do- minacji ideowej ze strony Kościoła i kwestionowanie laickiego charakteru pań- stwa. Konflikt miał też elementy pojedynku dwóch silnych, autorytarnych osobowości, reprezentujących dwa różne, wzajemnie wykluczające się światopo- glądy prymasa i l sekretarza KC PZPR. Gdy po śmierci Piusa XII papieżem został w październiku 1958 r. kardynał Roncalli jako Jan XXIII, zaczęto w Polsce przeciwstawiać "pokojowego" i "postępowego" papieża "reakcyjnemu" pryma- sowi. Już we wrześniu 1958 r. Gomułka zaatakował Kościół na krajowej naradzie działaczy oświatowych: "Nie pozwolimy, aby określona część hierarchii kościelnej i duchowieństwa, pozostająca pod wpływem wrogich Polsce Ludowej kół watykańskich i dążąca do celów nie mających nic wspólnego z religijną misją Ko- ścioła, podważała porządek polityczno-społeczny naszego kraju". Na III Zjeździe partii groził: "Radzimy zaniechać prowokowania władzy ludowej, bo nie wyjdzie to kościołowi na pożytek". Ze szkół stopniowo znów zaczęto usuwać lekcje religii, przywrócone po Październiku, a ze ścian w klasach szkolnych zdejmowano krzyże; księża zmuszeni byli ponownie, tak jak kilka lat wcześniej, organizować nauczanie religii w budynkach przykościelnych (przy okazji uchwalonej w 1961 r. ustawy wprowadzającej 8-klasową szkołę podstawową i 4-letnie liceum definitywnie usunięto nauczanie religii), znów uniemożliwiano odbywanie praktyk religijnych w więzieniach, w wojsku i w szpitalach. W ramach akcji nękania Kościoła znów zaczęto powoływać kleryków do wojska, instytucje kościelne obłożono ogromnymi podatkami, utworzone zostało Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomy ślicieli oraz Towarzystwo Szkół Świeckich. Kościołowi odbierano niektóre budyń ki nie mające charakteru sakralnego, nie udzielano zezwoleń na budowanie nowych świątyń i na tworzenie nowych parafii. Próbowano uaktywnić wydawałoby się skompromitowany już ruch "księży patriotów" (mieli oni działać w "Carita-się", który nie został zwrócony Kościołowi); ich delegację przyjął w lutym 1960 r. przewodniczący Rady Państwa Aleksander Zawadzki. Latem 1958 r. pracownicy prokuratury wtargnęli do mieszczącego się w klasztorze jasnogórskim Instytutu Prymasowskiego, a następnie skonfiskowali znajdujące się tam publikacje i ma- szyny do pisania. Gromadzący się podczas rewizji na dziedzińcu protestujący piel- grzymi zostali rozpędzeni przez ZOMO. Do podobnych zajść dochodziło w innych miejscowościach, m. in. w Kraśniku Fabrycznym (gdzie próbowano rozgonić tłum zgromadzony w miejscu, w którym budowa kościoła została zakazana przez władze), w Toruniu (gdzie zamykano seminarium duchowne) czy w Przemyślu (podczas likwidowania szkoły dla organistów). 27 kwietnia 1960 r. doszło do wie- logodzinnych starć ZOMO z wiernymi w Nowej Hucie, gromadzącymi się wokół krzyża wzniesionego na placu budowy kościoła (na budowę władze udzieliły zgody, lecz następnie anulowały swą decyzję). Protestujących poddano następnie brutalnym represjom, włącznie z przepędzaniem aresztowanych wzdłuż szpalerów bijących ich kolbami i pałkami milicjantów i zomowców; praktyki te nazwano
443
w 1976 r. "ścieżkami zdrowia". Represjami kierował osobiście Kliszko; Nowej Hucie poświęcały władze tyle "troski" dlatego, że miało to być przecież nowe, socjali- styczne i robotnicze miasto, w którym nie przewidywano miejsca na świątynie. Pochodzący w dużej części ze wsi mieszkańcy tego miasta pragnęli jednak własnego kościoła. Dochodziło wprawdzie do wielogodzinnych spotkań między Gomułką a Wy- szyńskim, lecz nie dawały one efektów, niekiedy zaś przebiegały burzliwie. Go- mułka jakby nie zdawał sobie sprawy z roli Kościoła w Polsce, z faktu, iż autorytet Kościoła i osobiście prymasa Wyszyńskiego ogromnie przez ostatnie lata wzrósł. "Rząd dusz w tym kraju ma socjalizm. Socjalizm sięga po dusze, Kościół nie ma do tego prawa!" mówił I sekretarz KC PZPR do próbującego mediować w stosunkach między Kościołem a państwem Jerzego Zawieyskiego, katolickiego pisarza, posła katolickiego koła "Znak" i członka Rady Państwa. Przedstawiciele "Znaku" przez pewien czas byli wobec przejściowego spadku znaczenia PAX-u głównym partnerem partii w katolickich środowiskach politycznych. W 1957 r. pozwolono im uzyskać w wyborach do Sejmu pięć man- datów, lecz później dołączyło do nich kilku innych posłów niezależnych, tak więc w pewnym okresie Koło Poselskie "Znak" dysponowało jedenastoma mandatami w Sejmie; później liczbę mandatów "Znaku" kierownictwo partyjno-państwowe zredukowało do pięciu. Zapleczem "Znaku" były kluby inteligencji katolickiej " kilku większych miastach. Czołową rolę polityczną odgrywali w tej grupie obok ^pomnianego już Zawieyskiego Stanisław Stomma i Stefan Kisielewski. Ten ostatni kompozytor, pisarz, felietonista i polityk w jednej osobie był jednym z najpopularniejszych autorów redagowanego przez Jerzego Turowicza "Tygodnika Powszechnego". Pismo to miało nieco mniej elitarny charakter niż wydawane przez to samo środowisko miesięczniki "Znak" (pod redakcją Jacka Woźnia-kowskiego) i "Więź" (redagowana przez Tadeusza Mazowieckiego, secesjonisty z PAX-u). Grupa "Znak" początkowo nie chciała być formacją stricte opozycyjną, zastrzegała sobie jednak prawo do "konstruktywnej" krytyki władz i niejako siłą rzeczy stała się ugrupowaniem opozycyjnym. Szczególnie krytycznie wobec rządów PZPR nastawiony był Kisielewski, który po dwóch kadencjach, jakie spędził w ławach sejmowych, w 1965 r. zrezygnował z ponownego ubiegania się o mandat poselski. Warto jednak zauważyć, że wielu działaczom ściśle związanego z Kościołem "Znaku" zdarzało się jednocześnie krytykować konserwatyzm prymasa Wyszyńskiego. Znacznie mniejsze znaczenie niż "Znak" i PAX miała grupa skupiona od 1957 r. wokół dawnych działaczy paksowskich, z )anem Frankowskim na czcić, wydająca czasopismo "Za i przeciw", która powołała następnie Chrześcijańskie Stowa- rzyszenie Społeczne (ChSS). Wzrost politycznego znaczenia PAX-u nastąpił już u schyłku lat pięćdziesiątych, lecz szczególnie wyraźny był w następnej dekadzie, gdy konflikt między Kościołem a państwem wchodził w ostrą fazę. W wyborach z maja 1965 r. stowarzyszenie to uzyskało pięć mandatów, tj. tyle samo co "Znak". W Sejmie zasiadł wówczas po raz pierwszy sam Bolesław Piasecki, niepodzielnie rządzący PAX-em. Stowarzyszenie wiązało swe nadzieje z orientacją nacjonalistyczną w kierownictwie PZPR.
444
Polska znacznie ożywiła wówczas swą politykę zagraniczną. Nie było mowy o rozluźnianiu sojuszu ze Związkiem Radzieckim; ekipie Gomułki udało się do- prowadzić do odprężenia stosunków z Moskwą, napiętych jesienią 1956 r. Uzależ- niona od potężnego wschodniego sąsiada i nie w pełni suwerenna, Polska dosto- sowywała swoją działalność na forum międzynarodowym do polityki Kremla. Niemniej Warszawa pragnęła poprawie też swe stosunki z państwami zachodnimi, zacieśnić stosunki z krajami rozwijającymi się, zwłaszcza zaś uzyskać ostateczne uznanie granicy polsko-niemieckiej. Warszawa podejmowała też inicjatywy na rzecz ograniczenia wyścigu zbrojeń. 2 października 1957 r. minister spraw zagranicznych Adam Rapacki przedstawił w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ projekt utworzenia strefy wolnej od broni atomowej, obejmującej terytorium Polski, Czechosłowacji, NRD i RFN. Stany Zjednoczone odrzuciły ten tzw. plan Rapackie-go, który został przedłożony za zgodą ZSRR; polska dyplomacja zgłosiła później zmienioną wersję, nazwaną w 1963 r. planem Gomułki, przewidującą zamrożenie arsenałów nuklearnych znajdujących się na obszarze wspomnianych państw. W ten sposób Polska próbowała bezskutecznie, gdyż stanowisko Zachodu było w tej sprawie odmienne wpłynąć na ograniczenie zbrojeń niemieckich. Kwestia niemiecka była bowiem dla Gomułki problemem o zasadniczym znaczeniu. Oficjalne stosunki z RFN, która stała na stanowisku, iż Rzesza Niemiecka formalnie istnieje w granicach z 1937 r., nie istniały. Miały natomiast miejsce kontakty nieoficjalne, m. in. w ramach Czerwonego Krzyża oraz w sferze gospodarczej. W ramach akcji łączenia rodzin w latach 1956-1959 do RFN mogło z Polski wyjechać prawie ćwierć miliona osób. Potencjalne zagrożenie ze strony Niemiec, zwłaszc zaś możliwość odrodzenia się współpracy między Niemcami a ZSRR kosztem Polski, spędzało Gomułce sen z powiek. Stosunki z Niemcami Wschodnimi oficjalnie były doskonałe, ale w rzeczywistości narastały w nich nieporozumieni< Konflikty i kryzysy (1964-1970) Rok 1964 był rokiem 20-lecia Polski Ludowej. W myśl uchwalonych w połowie poprzedniego roku wytycznych Sekretariatu KC PZPR propaganda przeciwsta- wiała je dwudziestoleciu międzywojennemu, stającemu się w jej ujęciu nieprze- rwanym niemal pasmem niepowodzeń. Tymczasem 14 marca tego roku w kancelarii premiera Cyrankiewicza Antoni Słonimski złożył list, podpisany przez 34 wybitnych intelektualistów, którzy "uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rze- telnej informacji za konieczny element postępu" protestowali przeciwko za- ostrzeniu cenzury i domagali się "zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego zgodnie z dobrem narodu". Był to pierwszy tego typu dokument w dziejach Polski Ludowej. Wśród sygnatariuszy znaleźli się Leopold Infeld, Maria Dąbrowska, Antoni Słonimski, Paweł Jasienica, Maria Ossowska, Kazimierz Wyka, Tadeusz Kotarbiński, Karol Estreicher, Jerzy Turowicz, Mieczysław Jastrun, Jerzy Andrzejewski, Stanisław Cat-- Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Jan Parandowski, Zofia Kossak, Wacław Sierpiń-
445
ski, Kazimierz Kumaniecki, Władysław Tatarkiewicz, Edward Lipiński, Melchior Wańkowicz, Aleksander Gieysztor, Julian Krzyżanowski. Na list władze nie udzieliły odpowiedzi, część sygnatariuszy natomiast poddały szykanom, zorganizowały też zbieranie podpisów pod "kontr-listem", protestującym przeciwko działaniom Radia "Wolna Europa" (rozgłośnia ta pierwsza poinformowała o treści "listu 34", którego istnienie władze chciały przed opinią publiczność zataić). Gomułka zorientowawszy się, że konflikt z pisarzami przyniesie same szkody, wyciągnął w przemówieniu wygłoszonym na XIV Zjeździe ZLP rękę do zgody. W podsycaniu sporu zainteresowane było jednak kierowane przez "partyzantów" MSW, które wykorzystywało naiwność i niezręczność odpowiedzialnego za politykę kulturalną Zenona Kliszki. Jesienią 1964 r. aresztowany został jeden z sygnatariuszy "listu 34", Melchior Wańkowicz. Zarzucano mu przekazywanie informacji zachodniej rozgłośni w korespondencji prywatnej. Skazany na 3 lata więzienia na odbywającym się przy drzwiach zamkniętych procesie popularny pisarz wyszedł od razu na wolność na mocy amnestii. Wkrótce rozpoczęto przygotowania do kolejnego procesu przeciwko innemu z sygnatariuszy, Catowi-Mackiewiczo-wi, któremu z kolei zarzucano publikowanie na łamach paryskiej "Kultury". Ostatecznie do procesu nie doszło, a Mackiewicz zmarł w 1966 r. Na kary 3 i 3,5 roku więzienia skazano natomiast w lipcu 1965 r. usuniętych z partii młodych "rewizjonistów" Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, którzy opracowali "List otwarty" do członków PZPR i ZMS przy Uniwersytecie Warszawskim. Zarzucono im "sporządzanie i rozpowszechnianie opracowań zawierających szkodliwe dla inte- resów państwa polskiego, fałszywe wiadomości dotyczące stosunków społecznych i społeczno-gospodarczych w Polsce". Ich "List otwarty" zawierał radykalną krytykę systemu z pozycji lewicowych, wyrastających z marksizmu i zbliżonych do koncepcji "nowej klasy" jugosłowiańskiego dysydenta Mikwana Djilasa. Środowisko, w którym działali Kuroń i Modzelewski (wyszli oni na wolność w 1967 r.), nie zostało jednak rozbite czy zastraszone. Szczególną aktywność wykazywali pracujący na Uniwersytecie Warszawskim Leszek Kołakowski, Włodzimierz Brus, Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman. Wśród najmłodszych jego członków uwagę zwracał na siebie Adam Michnik. Wielu z nich wciąż uważało się za marksistów i wierzyło, że istniejący w Polsce "realny socjalizm" jest wypaczeniem pięknej idei. Tymczasem narastał konflikt na linii państwo Kościół. Gomułkę i innych członków kierownictwa irytowały zorganizowane z wielkim rozmachem uroczystości Wielkiej Nowenny (1957-1965) przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Wobec wzma- gającej się akcji antykościelnej prymas Wyszyński nie wziął udziału w wyborach w maju 1965 r. Prawdziwą burzę wywołał jednak utrzymany w duchu pojednania list, jaki 18 listopada 1965 r. Episkopat Polski skierował do biskupów RFN, których podobnie jak inne światowe episkopaty katolickie zapraszał na uroczystości milenijne. W liście do biskupów niemieckich znalazło się sformułowanie "udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie". Uczulony na zagadnienia niemieckie Gomułka odebrał to jako niedopuszczalne mieszanie się Episkopatu do polityki zagranicznej oraz jako posunięcie wyjątkowo niezręczne i niezgodne z polską racją stanu; zresztą dość dwuznaczna odpowiedź biskupów zachodnionie- mieckich postawiła polskich hierarchów w trudnej sytuacji. Oficjalna prasa rozpętała przeciwko polskiej hierarchii kościelnej ostrą kampanię propagandową, posuwa-
446 no się nawet do twierdzenia, jakoby Episkopat Polski kwestionował polskość Zieir
Zachodnich. Prymasa Wyszyńskiego atakowano też za zaproszenie biskupów z fran kistowskiej Hiszpanii. W styczniu 1966 r. prymasowi nie pozwolono udać się do Watykanu (przez pewien czas w ogóle odmawiano mu paszportu), w marcu zaś nk dopuszczono też do przyjazdu do Polski papieża Pawła VI. Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich, 18 listopada 1965 r. Polska granica zachodnia na Odrze i Nysie jest, jak to dobrze rozumiemy, dla Niemiec jak najbardziej gorzkim owocem ostatniej wojny podobnie jak jest nim cierpienie milionów uchodźców i wysiedleńców niemieckich. (Stało się to na między- aliancki rozkaz zwycięskich mocarstw w Poczdamie w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym). Wielka część ludności opuściła te tereny ze strachu przed ro- syjskim frontem i uszła na Zachód. Dla naszej ojczyzny, która wyszła z tego masowego mordowania nie jako zwycięskie, lecz jako krańcowo wyczerpane państwo, jest to sprawą egzystencji (nie sprawą "Większego Obszaru Życiowego"). Chyba że chciano, by ponad trzydziestomilionowy naród wcisnąć do korytarza jakiegoś "Generalnego Gubernatorstwa" z lat tysiąc dziewięćset trzydzieści dziewięć-czterdzieści pięć, obszaru bez terenów zachodnich, ale i bez wschodnich terenów, z których od roku tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego miliony polskich ludzi musiało odpłynąć na tereny zachodnie, ustalone w Poczdamie. Dokąd zresztą mieli pójść, skoro tak zwane Generalne Gubernatorstwo razem ze stolicą, Warszawą, leżało w ruinach i gruzach? Fale zniszczenia przeszły w czasie ostatniej wojny nie tylko raz jak w Niemczech przez kraj, lecz od tysiąc dziewięćset czterdziestego [tak w oryginale S. Ż.] wiele razy i to w jedną, i drugą stronę, jak jeźdźcy Apokalipsy. Pozostawiały za każdym razem ruiny i gruzy, nędzę, choroby, zarazy, łzy, śmierć oraz rosnące kompleksy odwetu i nienawiści. Nie bierzcie nan, kochani bracia niemieccy, wyliczenia tego, co stało się w ostatnim okresie naszego tysiąclecia. Ma to być nie tyle oskarżeniem, jak raczej samousprawiedliwieniem się. Wiemy doskonale, jak wielki odłam ludności niemiec kiej stał przez lata całe pod nadludzkim, narodowosocjalistycznym naciskiem, znamy ogromny ucisk owego czasu, na jaki narażeni byli prawowierni i pełni poczucia od powiedzialności biskupi niemieccy, by wymienić tylko nazwisko kardynała Faulha- bera. Wiadomo nam o męczennikach Białej Róży, o bojownikach Dwudziestego Lip ca, wiadomo nam także, że wielu laików i księży ofiarowało swe życie (Lichterberg, Metzger, Klausener i wielu innych) i że tysiące Niemców jako chrześcijanie i komuni ści dzieliło w obozach koncentracyjnych los naszych polskich braci. I mimo tego wszystkiego, mimo tej prawie beznadziejnej przeszłości, a właściwie właśnie dlatego, czcigodni Bracia, wołamy: próbujmy zapomnieć! Bez polemik, bez dalszej zimnej wojny, ale poprzez rozpoczęcie dialogu, do jakiego zmierza wszędzie i Sobór, i Papież Paweł Szósty. Jeśli po obu stronach znajdzie się dobra wola a w to nie trzeba chyba wątpić to poważny dialog musi się udać i przynieść dobre owoce, mimo wszystkiego, mimo owego gorącego żelaza. Właśnie w czasach Soboru wydaje nam się to nakazem chwili, abyśmy zaczęli ów dialog na pasterskiej platformie biskupiej i to bez ociągania się, abyśmy się nawzajem lepiej poznali, nasze obyczaje ludowe, kult religijny i sposób życia, tkwiący korzeniami w przeszłości i stanowiący wynik owej przeszłości kulturalnej. [...] Prosimy was, katoliccy Pasterze narodu niemieckiego, abyście na własny sposób obchodzili z nami nasze chrześcijańskie Millenium, w formie modlitwy, czy też dnia temu poświęconego. Za każdy taki gest będziemy wam wdzięczni. Prosimy was też,
447 KONFLIKTY l KRYZYSY (1964-1970)
abyście przekazali nasze pozdrowienia i słowa wdzięczności niemieckim braciom ewangelickim, którzy wraz z nami i Wami starają się znaleźć rozwiązanie naszych trudności. W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do was siedzących tu na ławkach kończącego się Soboru ręce oraz udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie. A jeśli, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, bratersko ujmiecie nasze ręce, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzie nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański. Zapraszamy was na te uroczystości serdecznie do Polski. Niech tym kieruje miłosierny Zbawiciel i Maria Panna, Królowa Polski, Regina Mundi et Mater Ecclesiae. (cyt. za: Materiah/ z dziejów Polski 7945-7980, cv,. 2, Warszawa 1986) Organizowanym przez Episkopat obchodom Millenium rząd przeciwstawił przygotowywane od kilku lat uroczystości 1000-lecia państwa polskiego, mające charakter zdecydowanie świecki. W ramach tych obchodów m.in. jako odpowiedź na apel Gomułki z 1958 r. ("Tysiąc szkół na Tysiąclecie') wznoszono setki nowych budynków szkolnych, tzw. tysiąclatek; szkół tych zbudowano łącznie ponad 1,4 tyś. Oficjalne imprezy państwowe planowano tak, by odciągnąć ludzi od udziału w uroczystościach kościelnych, m. in. 17 kwietni;' 1 ^fih i w Poznaniu prymas prze mawiał w katedrze, Gomułka zaś na placu Mi a; w obu uroczystościach wzięło udział po kilkaset tysięcy ludzi. W następnym miesiącu w Krakowie w tym samym czasie co kardynał Wyszyński przemawiał premier Cyrankiewicz. Podczas uroczystości w Warszawie w czerwcu doszło do niepokojów ulicznych (organizacje partyjne urządziły "kontrmanifestację" przed siedzibą prymasa na Miodowej). Władze zakłócały też peregrynację kopii obrazu Matki Boskiej Czę stochowskiej po parafiach; dochodziło do "aresztowania" malowidła. Nierozważna konfrontacja z Kościołem przyniosła władzom znaczne szkody. Dopuściły one bowiem, aby uroczystości z udziałem rzesz wiernych przekształci-\y się w demonstracje przeciwko reżimowi. Prymas Wyszyński wyszedł z tego sporu jako moralny zwycięzca, jeszcze bardziej wzmacniając swój autorytet. W dziesiątą rocznicę przesilenia październikowego zarząd ZMS na Uniwersytecie Warszawskim zorganizował (21 października 1966 r.) spotkanie mające ocenie rozwój sytuacji w minionej dekadzie. Referaty wygłosili wybitni intelektualiści "rewizjonistycznego" nurtu w partii, marksistowski filozof Leszek Kołakowski i jego współpracownik, Krzysztof Pomian. Zwłaszcza Kołakowski poddał druzgocącej krytyce politykę kierownictwa PZPR, zwracając uwagę przede wszystkim na brak swobód politycznych. W burzliwej dyskusji padały m.in. żądania wypuszczenia z więzień Kuronia i Modzelewskiego. Obaj prelegenci wkrótce zostali za te wystąpienia wyrzuceni w trybie dyscyplinarnym z partii, co wywołało protesty innych intelektualistów. Kilku protestujących (m. in. Tadeusza Konwic-kiego) także usunięto z szeregów PZPR, inni składali legitymacje partyjne z własnej woli (wśród nich Kazimierz i Marian Brandysowie, Julian Stryjkowski, Wisła-wa Szymborska, Wiktor Woroszylski). Kilku studentów, którzy zorganizowali spotkanie, zostało zawieszonych w prawach studenta; wśród nich znalazł się Adam
448
Michnik. Apel do rektora Uniwersytetu Warszawskiego w obronie Michnika pod- pisało ponad tysiąc studentów i ok. 150 pracowników naukowych. Na rozwój sytuacji wewnętrznej w Polsce wpływ miał także kryzys blisko- wschodni. 5 czerwca 1967 r. Izrael uprzedził planowane przez państwa arabskie uderzenie i z zaskoczenia zaatakował swych przeciwników, odnosząc błyskawiczne zwycięstwo w tej tzw. wojnie sześciodniowej. ZSRR stanął w tym konflikcie po stronie państw arabskich i zerwał z Izraelem stosunki dyplomatyczne. W ślad za Związkiem Radzieckim uczyniła to 1.2 czerwca Polska, która już 6 czerwca zde- cydowanie potępiła Izrael. 19 czerwca na VI Kongresie Związków Zawodowych Gomułka wygłosił prze- mówienie, bezpośrednio transmitowane przez radio i telewizję. Gwałtownie ata- kując stanowisko Izraela "Wiesław" twierdził, że wiele osób pochodzenia żydow- skiego zajmujących w Polsce różne stanowiska sympatyzuje z izraelską polityką i krytykuje stanowisko zajęte przez ZSRR i Polskę. Mówiąc o "syjonistach", Go- mułka posłużył się nawet określeniem "V kolumna", i ostrzegał: "Nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, a więc również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opo- wiadają się za agresorem, za burzycielami pokoju i za imperializmem". Powiedział też: "W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spotkała się z aplauzem w syjonistycznych środowiskach Żydów obywateli polskich, pragnę oświadczyć, co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim na- rodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na stanowisku, że każdy obywatel Polski powinien mieć jedną ojczyznę Polskę Ludową". Użycie terminu "V kolumna" w tym kontekście wy wołało niesmak nawet wśród niektórych dygnitarzy PZPR. Wskutek interwencji członka Biura Politycznego KC Edwarda Ochaba, będącego po śmierci Aleksandra Zawadzkiego w 1964 r. prze- wodniczącym Rady Państwa, zwrot ten został następnie wykreślony z tekstu mowy drukowanego w prasie i zamieszczonego później w zbiorze przemówień Gomuł-ki. Niemniej miliony słuchaczy usłyszały to sformułowanie. Przez "partyzantów" zostało one odebrane jako sygnał do wszczęcia kampanii "antysyjonistycznej", która na ogół miała charakter kampanii antysemickiej. W powstałym wówczas dowcipie dziecko pytało ojca, jak się pisze "syjonista", na co otrzymywało odpo- wiedź: "Nie wiem, ale przed wojną pisało się przez Ż". W wielu instytucjach orga- nizowano zebrania potępiające Izrael i "syjonizm". Ze stanowisk zwłaszcza w wojsku usuwano osoby pochodzenia żydowskiego, wykluczano je z partii, lecz emigracja miała jeszcze ograniczoną skalę. Do końca 1967 r. z Polski wyjechało ok. 500 osób pochodzenia żydowskiego. Podczas gdy w Polsce miały miejsce czystki i mnożyły się oznaki "przykręcania śruby", u południowych sąsiadów nasilała się liberalizacja życia politycznego. W styczniu 1968 r. oczekiwania na demokratyzację stosunków wewnętrznych były na tyle silne, że miejsce dogmatycznego Antonina Novotnego na stanowisku sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji zajął Alexander Dubczek, zwolennik daleko idących reform, zmierzających do wprowadzenia w tym kraju jak mówiono wówczas "socjalizmu z ludzką twarzą". W Polsce zachodziły tymczasem procesy w odwrotnym kierunku.
449
Katalizatorem polskiego konfliktu wewnętrznego stała się sprawa inscenizacji Mickiewiczowskich Dziadów, przygotowanej w Teatrze Narodowym przez Kazimierza Dejmka z okazji 50 rocznicy rewolucji październikowej w listopadzie 1967 r. Ponieważ widownia żywo reagowała na antyrosyjskie kwestie dramatu (niektórzy historycy są zdania, że reakcje te organizowali "partyzanci", chcący sprowokować konflikt), odpowiedzialny w partii za ideologię i politykę kulturalną Zenon Kliszko polecił najpierw zredukować liczbę przedstawień, a następnie zdjąć sztukę z afisza. Oznajmiono, że ostatnie przedstawienie odbędzie się 30 stycznia 1968 r. Przyszło na nie wyjątkowo dużo ludzi, w tym studenci Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Uniwersytetu Warszawskiego z zamiarem zorganizowania demonstracji. W wydarzeniach tych uczestniczyła grupa młodzieży studenckiej kontestującej reżim z pozycji lewicowych ("rewizjonistycznych"), zwanej "komandosami". Widownia nagradzała brawami padające ze sceny "aktualne" kwestie, wznoszono okrzyki, a po przedstawieniu sformowano 300-osobowy pochód pod pomnik Mickiewicza. Interweniowała milicja, która zatrzymała kilkadziesiąt osób. Zbierano podpisy pod petycją do władz, a dwaj "komandosi", Adam Michnik i Henryk Szlajfer, zostali zawieszeni w prawach studenta za zrelacjonowanie zajść zachodniemu korespondentowi. Środowisko "komandosów", gromadzące się wokół zwolnionych niedawno z więzienia Kuronia i Modzelewskiego, znajdowało się wówczas pod stałą i baczną obserwacją SB. Rezolucja Walnego Zebrania Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Pol- skich, 29 lutego 1968 r. Pisarze polscy zgromadzeni 29 lutego na walnym nadzwyczajnym zebraniu Od- działu Warszawskiego Związku Literatów Polskich, poruszeni zakazem dalszych przedstawień Dziadów Mickiewicza na Scenie Teatru Narodowego, stwierdzają: 1. Od dłuższego czasu mnożą się i nasilają ingerencje władz sprawujących zwierzchnictwo nad działalnością kulturalną i twórczością artystyczną, ingerencje dotyczące nie tylko treści utworów literackich, lecz także ich rozpowszechniania i odbioru przez opinie. 2. System cenzury oraz kierowania działalnością kulturalną i artystyczną jest ar- bitralny i niejawny, nieokreślone są w nim kompetencje poszczególnych władz oraz sposób odwoływania się od ich decyzji. 3. Ten stan rzeczy zagraża kulturze narodowej, hamuje jej rozwój, odbiera jej au- tentyczny charakter i skazuje na postępujące wyjałowienie. Zakaz, który dotknął Dziady, jest tego szczególnie jaskrawym przykładem. 4. Postulaty pisarzy, przedstawione w formie uchwał i memoriałów przez władze ZLP oraz czołowych reprezentantów środowiska pisarskiego, nie zostały dotąd uwzględnione. Powodowani troską obywatelską wzywamy władze PRL do przywrócenia, zgodnie z naszą wiekową tradycją, tolerancji i swobody twórczej. Domagamy się przywrócenia Dziadów Mickiewiczowskich w inscenizacji Kazimierza Dejmka, których usunięcie ze sceny wywołało zrozumiałe rozgoryczenie mieszkańców stolicy. (cyt. za: Materiały z dziejów Polski 1945-1980, cz. 2, Warszawa 1987)
450
29 lutego odbyło się nadzwyczajne zebranie Oddziału Warszawskiego ZLP. Podczas burzliwej dyskusji mówiono nie tylko o sprawie Dziadów, lecz także szerzej o polityce kulturalnej władz i o cenzurze. Najostrzej występowali Jerzy An- drzejewski, Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, mówiący o "dyktaturze ciemnia- ków" Stefan Kisielewski (dwa tygodnie później został on na ulicy napadnięty i pobity przez "nieznanych sprawców"), Leszek Kołakowski, Antoni Słonimski. Większością głosów przyjęto rezolucję zawierającą protest przeciwko zakazowi wystawiania dejmkowskich Dziadów i potępiającą politykę kulturalną państwa. Gdy zaś 4 marca ogłoszono, że minister oświaty i szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński relegował Michnika i Szlajfera z uniwersytetu, "komandosi" zorganizowali 8 marca wiec na dziedzińcu uniwersyteckim. Przeciwko uczestnikom wiecu władze bezpieczeństwa skierowały kilkoma autobusami "aktyw robotniczy", składający się prawdopodobnie z ubranych po cywilnemu członków ORMO, którzy próbowali rozproszyć studentów. Wiec dobiegł końca, gdy na dziedziniec wtargnęły oddziały milicji i ORMO, które zaatakowały rozchodzących się już studentów. Wiele osób zostało niezwykle brutalnie pobitych. Istnieje pogląd, że demonstracje studenckie zostały w znacznej mierze spro- wokowane przez Moczara, który chciał z jednej strony dowieść, że "syjoniści" prowadzą bardzo niebezpieczną działalność, z drugiej zaś pokazać, jak słaby jest Gomułka, który, gdyby nie zdecydowana akcja sił bezpieczeństwa, nie mógłby zapanować nad sytuacją (w dniach 6-7 marca Gomułki nie było w kraju, gdyż wraz z Cyrankiewiczem, Kliszką, Rapackim, Spychalskim i in. przebywał w Sofii na posiedzeniu Doradczego Komitetu Politycznego Układu Warszawskiego). Nie jest jasne, czy Moczar dążył wówczas do całkowitego przejęcia władzy, czy też jedynie chciał wzmocnić swoją pozycję, stając się "człowiekiem numer dwa" reżimu. Jan Nowak-Jeziorański zawarł w swych wspomnieniach tezę, że Moczar "sprowokował świadomie zajścia uliczne", gdyż "chciał zademonstrować wobec Gomułki, że bezpieka jest jedyną siłą chroniącą system". Następnego dnia w auli Politechniki Warszawskiej odbył się wiec protestacyjny, po którym studenci sformowali pochód, gwałtownie zaatakowany przez milicję i ORMO. Wiele osób zostało rannych. W poniedziałek 11 marca znów doszło do gwałtownych starć na ulicach stolicy. Tego dnia wiece i strajki odbyły się również w innych ośrodkach uniwersyteckich kraju. Manifestacje i wiece w imię wolności słowa i praw człowieka trwały jeszcze przez kilka tygodni; wśród niesionych transparentów częste było hasło "prasa kłamie". Do starć ulicznych doszło w Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach i Lublinie, w innych ośrodkach ograniczono się do organizowania wieców. W wydarzeniach marcowych protestowało kilkadziesiąt tysięcy osób, nie tylko studentów, chociaż ci zdecydowanie dominowali. Na Uniwersytecie Warszawskim ostatni wiec odbył się 28 marca, uchwalono na nim "Deklarację Ruchu Studenckiego". Nastąpiła fala aresztowań, a rektor uni- wersytetu skreślił kilkadziesiąt osób z listy studentów. Rozwiązano kilka wydzia- i łów, ponad 1,5 tyś. młodych ludzi przestało być studentami. Młodzież męską zaczęto powoływać do wojska. Wydarzeniom towarzyszyła w środkach masowego przekazu kampania "an- tysyjonistyczna", mająca najczęściej rysy po prostu antysemickie (spośród pism
451 KONFLIKTY I KRYZYSY (1964-1970)
partyjnych jedynie "Polityka" odmówiła wzięcia udziału w tej akcji). Do akcji włączył się też po stronie "nurtu narodowego" Bolesław Piasecki ze swym stowarzyszeniem PAX i paksowską prasą. "Partyzanci" kontynuowali swą grę. Z niektórych sformułowań wynikało, jakoby za stalinizm i wszelkie niegodziwości systemu odpowiedzialni byli jedynie działacze pochodzenia żydowskiego. Z demonstrującymi studentami starano się sztucznie powiązać odsuniętych od władzy przywódców "puławian"; twierdzono np., jakoby na wiecach studenckich skandowano "Zambrowski do Biura" (chodziło o Biuro Polityczne). Niekiedy pisano wprost, że udaremniony został zamach stanu, planowany jakoby przez "grupę zakonspi- rowaną, powiązaną z ośrodkami syjonistycznymi" (Kazimierz Kąkol w "Prawie i Życiu" 24 marca 1968 r.). Przesłuchujący aresztowanych funkcjonariusze MO i SB formułowali pytania w sposób świadczący o jawnie antysemickich nastrojach panujących w resorcie spraw wewnętrznych. Na wiecach pojawiały się wystąpienia generalnie antyinteligenckie, atakowano opozycyjnie nastawionych literatów. Na ogromnym wiecu aktywu partyjnego w Sali Kongresowej 19 marca sam Go-mułka włączył się do tej akcji, wymieniając z nazwiska kilku uczonych (m.in. Ko- łakowskiego) i pisarzy (m. in. Słonimskiego, Kisielewskiego i Jasienicę, któremu insynuował, jakoby został on w 1949 r. zwolniony z więzienia w zamian za zobo- wiązanie się do współpracy z władzami bezpieczeństwa). Zaznaczył jednak, że syjonizm nie stanowi w Polsce dużego niebezpieczeństwa. Mimo to w wielu dzie- dzinach życia zaczęły się istne "polowania na czarownice". Wiele osób pochodzenia żydowskiego zwolniono ze stanowisk w aparacie partyjnym, administracji pań- stwowej, w redakcjach i wydawnictwach, wojsku, na uczelniach i w instytutach. Byli oni też na ogół usuwani dyscyplinarnie z szeregów partii i "zachęcani" do wyjazdu (na organizowanych przez aktyw partyjny wiecach obok haseł "Literaci do piór" czy "Studenci do nauki" pojawiły się wezwania typu "Syjoniści do Daja-na"). Po wydarzeniach marcowych z kraju wyemigrowało ponad 20 tyś. osób. Ich miejsca zajmowali pj-zeważnif mtadzj zwotennicy "nurtu naroctowego" W PZPR, dc\wra wycYiowariKOwie "ZJAT. "Wśród emigrujących znajdowało się wielu uczo- nysh, JJteratójy j artystów, m. in. Leszek Kołakowski, ZygWmY Ssuman, Sfóni- b'iawTbacż;KO/Wioćizimierz~Brus, Aleksander ford, Jan Kott, Krzysztof Pomian. blicżme, na forum Seimu. zdecvdowamp c\c\r7\\r*i*r^*<*v\-*^.c.-.*&-.- t\apast\iwe by\o wystąpienie K\iszki. Dramatyczne przemówienie w obronie ata- kowanych pisarzy wygłosił Zawieyski. Zabierający głos kolejni mówcy (w tym przywódca PAX-u Bolesław Piasecki) mniej lub bardziej gwałtownie atakowali autorów interpelacji. Zawieyskiego na własny jego wniosek odwołano z Rady Państwa (śmiertelnie chory i w stanie depresji, w połowie następnego roku wypadł lub wyskoczył z czwartego piętra szpitala). W najbliższych wyborach dwóm posłom "Znaku", nazwanego podczas wspomnianej debaty "reakcyjną resztówką" Stommie i Mazowieckiemu pozwolono jednak wejść do Sejmu (PAX i "Znak" miały odtąd po 5 postów). Episkopat dwukrotnie w marcu i maju potępił kampanię antysemicką, a prymas mówił o "cieniu odnowionego rasizmu" i apelował: "Nie tą drogą! Nie drogą nienawiści". Duchowni mieli już jednak na temat
452 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
wydarzeń marcowych zróżnicowane poglądy. Część księży podzielała niektóre wyrażane w prasie sądy o negatywnej roli osób pochodzenia żydowskiego. Po- dobnie część opinii publicznej, także niektórzy kombatanci z kręgów AK, akcep- towała jednak obecne w propagandzie hasła. O Polsce stało się znów głośno za granicą, tym razem jednak był to rozgłos niesławny. Pojawiały się liczne wyrazy solidarności z represjonowanymi. Twierdzenia, jakoby Polacy generalnie są an- tysemitami, niezależnie od ustroju, nie należały do rzadkości. Na znak protestu przeciwko całej akcji "antysyjonistycznej" podał się do ch misji przewodniczący Rady Państwa Edward Ochab; jego miejsce zajął marszałek Marian Spychalski, dotychczasowy minister obrony narodowej, także atakowany przez "partyzantów" (szefem MON został jednak nie znany sojusznik Moczara gen. Grzegorz Korczyński, jak się spodziewano, lecz młody gen. Wojciech Jaruzel-ski). By zdementować plotki o rzekomo "niearyjskim" pochodzeniu marszałka i jego żony, w opublikowanym w prasie życiorysie nowego przewodniczącego Rady Pańshva podawano... nazwiska panieńskie zarówno matki, jak i żony Spy-cf\a(skie'go. bwó] 'itrząa źtozyt również him'iS'&rsyrHiv'z<^szfrrKiżi7f<:i?;usi<$yłęfr3{ Adama Rapackiego na tym stanowisku zosta} Stefan Jędrychowski, do tej pory zajmujący się polityką gospodarczą (był on od 1956 r. przewodniczącym Komisji Planowania przy Radzie Ministrów). Latem odszedł też minister finansów Jerzy Albrecht, zaliczany ongiś do frakcji "puławskiej". Mimo aktywności grupy gen. Moczara przejściowo osłabionemu Gomułce udało się obronić swą pozycję. W wielu miastach wojewódzkich organizowano masów-ki potępiające "syjonistów" i "wichrzycieli", ale także wyrażające poparcie dla "Wiesława". Pierwszy taki wiec, z udziałem 100 tyś. ludzi, zorganizował mający opinię pragmatyka I sekretarz KW w Katowicach Edward Gierek (mówił on wówczas o "śląskiej wodzie", mającej "pogruchotać kości" wrogom ustroju), sprawujący tę funkcję od 1957 r. i cieszący się dużym autorytetem jako dobry gospodarz tego odgrywającego bardzo dużą rolę w gospodarce kraju regionu. Nie był związany z "partyzantami"; on i jego zwolennicy od pewnego już czasu wyrastali na samodzielną siłę w kierownictwie partii. Widzący w nim potencjalnego rywala Moczar prawdopodobnie usiłował go skompromitować w oczach Gomułki otóż na wiecu aktywu partyjnego w Sali Kongresowej 19 marca skandowano "Wiesław, Wiesław", lecz pojawiły się też okrzyki "Gierek, Gierek". Po latach ten ostatni utrzymywał, że okrzyki te inspirował sojusznik Moczara, I sekretarz Komitetu Warszawskiego partii Józef Kępa, co nie jest wykluczone. Gomułka doszedł do wniosku, że rozwój sytuacji idzie w złym kierunku, co więcej przynosi szkody, polecił zatem przystopować czystki i zauważył, że dopuszczono się "szeregu wypaczeń". Już w czerwcu starano się wyciszać kam- panię "antysyjonistyczną". W lipcu na plenum KC Gomułka spowodował awan- sowanie Moczara na sekretarza KC (ds. bezpieczeństwa) i zastępcę członka Biura Politycznego, który odwołany został jednak z MSW co było tylko formalnym awansem. Z KC usunięto oskarżanych o "rewizjonizm" Adama Schaffa i Stefana Żółkiewskiego. Nowym ministrem spraw wewnętrznych mianowano kilka dni później Kazimierza Switałę. Na obradującym w listopadzie V Zjeździe liczącej wówczas już 2,1 mln członków PZPR "Wiesław" dowiódł, że znów mocno dzierży ster w swych rękach. We władzach znalazło się wielu młodych zwolenników
453 KONFLIKTY I KRYZYSY (1964-1970)
Moczara, któremu delegaci zgotowali burzliwą owację, lecz skład tych władz ustalał nadal Gomułka. Dość nieoczekiwanie dla lidera "partyzantów" wielu delegatów na partyjny kongres najlepszego kandydata na następcę starzejącego się Gomułki widziało w Gierku. Gomułka wzmocnił swą pozycję przede wszystkim dzięki poparciu Moskwy. Bohater polskiego Października od początku popierał koncepcję Leonida Breżnie- wa, by stłumić "praską wiosnę" poprzez interwencję zbrojną. Różne były tego przyczyny z pewnością obawiał się "zgubnego" wpływu programu Dubczeka, niejednokrotnie zbieżnego z postulatami polskich tzw. rewizjonistów. Być może rzeczywiście wierzył, że demokratyzująca się Czechosłowacja może znaleźć się w orbicie RFN, która jego zdaniem inspirowała praską "kontrrewolucję". I wreszcie, spodziewał się, że poparcie dla interwencji w Czechosłowacji niejako zobliguje ZSRR do wspierania w Polsce jego, a nie ewentualnych pretendentów do władzy. Gomułka, w 1956 r. potrafiący stawić czoło próbującym ingerować w polskie sprawy Rosjanom, w 1968 r. stał się jednym z tych, którzy ułatwili przywódcy ZSRR sformułowanie "doktryny Breżniewa" zgodnie z nią sojusznicy z Układu Warszawskiego mieli swoisty obowiązek "udzielenia pomocy" temu partnerowi, w którym ustrój socjalistyczny znalazłby się w zagrożeniu. W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 r. obok wkraczających do CSSR 16 dywizji radzieckich, 2 węgierskich i l bułgarskiej znalazły się 3 dywizje Ludowego Wojska Polskiego. Oddziały polskie (z 2. Armii Wojska Polskiego), dowodzone przez gen. Floriana Siwickiego, liczyły 26 tyś. ludzi i 600 czołgów. Udział polskich żołnierzy w stłumieniu "praskiej wiosny" wywołał uczucie zawstydzenia wśród części Polaków. W listach otwartych protestowali przeciwko tej decyzji Jerzy Andrze-jewski i kompozytor Zygmunt Mycielski, a także mieszkający już wówczas na emigracji Sławomir Mrozek i malarz Jan Lebenstein. W środowiskach studenckich znów pojawiły się w związku z tym ulotki; SB zatrzymała ok. 120 osób. Oddziały polskie pozostawały w Czechosłowacji do października; udział żołnierzy polskich w interwencji tej na długo pogłębił i tak już silne resentymenty między narodami polskim a czeskim. Finałem wydarzeń marcowych były procesy głównych przywódców opozycji i działaczy studenckich, odbywające się u schyłku 1968 i w początkach następnego roku. Kuroń i Modzelewski otrzymali wyroki po 3,5 roku więzienia, Michnika skazano na 3 lata, Jana Lityńskiego na 2,5 roku, Seweryna Blumsztajna, Barbarę Toruńczyk, Henryka Szlajfera i Antoniego Zambrowskiego (syna Romana Zam- browskiego) na 2 lata, Wiktora Góreckiego na l rok i 8 miesięcy, Teresę Bogucką, Irenę Grudzińską i Irenę Lasotę na półtora roku. Większość z nich wyszła z wię- zienia do sierpnia 1969 r. w wyniku amnestii, z której skorzystali także Kuroń i Modzelewski (znaleźli się na wolności we wrześniu 1971 r., po odsiedzeniu połowy wyroku). Działające w Polsce po stłumieniu demonstracji marcowych ugrupowania opozycyjne (wśród nich znajdował się działający w skali ogólnopolskiej "Ruch" ze Stefanem Niesiołowskim i braćmi Czumami, a także tzw. taternicy, z Jakubem Karpińskim i Maciejem Kozłowskim, przerzucający nielegalnie do Polski przez Tatry książki drukowane na Zachodzie i materiały krajowe w odwrotnym kierunku) były na ogół słabe i z reguły dość szybko zostały rozbite aresztowaniami.
454 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Umocnienie się "nurtu narodowego" w partii sprawiło, że w listopadzie 1968 r., po raz pierwszy w dziejach PRL uroczyście obchodzono rocznicę odzyskania w 1918 r. przez Polskę niepodległości. W kwietniu 1969 r. Sejm, na ostatnim posiedzeniu tej kadencji, uchwalił ustawy o kodeksie karnym, kodeksie postępowania karnego i kodeksie karnym wykonawczym, które weszły w życie z początkiem roku następnego; obowiązujące do tej pory kodeksy karne, w tym niezwykle surowe kodeks karny Wojska Polskiego z 1944 r. i tzw. mały kodeks karny z 1946 r., przestały obowiązywać, l czerwca 1969 r. odbyły się kolejne wybory do Sejmu; podano, że wzięło w nich udział ponad 97 proc. uprawnionych, a kandydaci Frontu Jedności Narodu uzyskali powyżej 99 proc. ważnych głosów. Stanowisko premiera zachował Cyrankiewicz. Krajem nadal rządziło jednak "ścisłe kierownictwo", tj. Gomułka, Kliszko, Jaszczuk i Strzelecki; najważniejsze decyzje podejmował jednak wyłącznie Gomułka. Przywódca partii wyraźnie faworyzował dwóch młodych działaczy, Stanisława Kociołka i Józefa Tejchmę zapewne uważał, że jeden z nich powinien później stanąć na czele PZPR. Coraz bardziej niepopularny w kraju Gomułka odnieść miał wkrótce wielki sukces w zakresie polityki zagranicznej. Szef polskiej partii uważał, że główne niebezpieczeństwo zewnętrzne dla Polski stanowiła Republika Federalna Niemiec. W RFN rząd stał na stanowisku, że z uwagi na brak traktatu pokojowego Rzesza Niemiecka pod względem formalnym istnieje w granicach z 1937 r., a włączone do Polski terytoria na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej są jed)mie czasowo admi- nistrowane przez władze polskie. Co więcej, znaczna część opinii publicznej do- magała się zwrotu utraconych w 1945 r. prowincji. Wprawdzie istniały między Polską a RFN stosunki handlowe, lecz oficjalnych stosunków dyplomatycznych nie było. Nadzieja na zmianę pojawiła się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, gdy nowy rząd w RFN przystąpił do opracowywania zmienionej formuły zachod- nioniemieckiej tzw. polityki wschodniej. Początkowo w polskim kierownictwie przeważał pogląd, że nowa polityka Niemiec Zachodnich stanowi jedynie próbę "wyłuskania" poszczególnych państw socjalistycznych z Układu Warszawskiego. Swego rodzaju wsparcia udzielił Warszawie prezydent Francji Charles de Gaulle, który podczas wizyty w Polsce we wrześniu 1967 r. m.in. oświadczył w Zabrzu: "Niech żyje Zabrze, miasto najbardziej śląskie ze wszystkich miast śląskich, a tym samym najbardziej polskie ze wszystkich polskich miast". Przełom nastąpił po dojściu do władzy w RFN koalicji socjalliberalnej, gdy w fotelu kanclerskim zasiadł dotychczasowy wicekanclerz, socjaldemokrata Willy Brandt. W styczniu 1970 r. miała miejsce pierwsza oficjalna wizyta w RFN członka rządu PRL, ministra handlu zagranicznego, a w następnym miesiącu polski wiceminister spraw zagranicznych Józef Winiewicz i sekretarz stanu w bońskim MSZ Ferdinand Duckwitz przystąpili do rozmów politycznych, które odbyły się w kilku rundach. Tymczasem 12 sierpnia 1970 r. w Moskwie podpisany został układ o wzajemnych stosunkach pomiędzy RFN i ZSRR. Układ polsko-zachodnioniemiecki parafowano dopiero 18 listopada. Podpisy pod nim złożyli w Warszawie 7 grudnia, w obecności rozpromienionego tym sukcesem Gomułki, szefowie obu rządów, Brandt i Cyrankiewicz. Układ "o podstawach normalizacji stosunków" stwierdzał, że uzgodniona podczas konferencji poczdamskiej linia graniczna na Odrze i Nysie Łużyckiej "stanowi zachodnią granicę Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej", potwierdzał niena-
455
ruszalność istniejących granic w Europie, zobowiązywał strony do wzajemnego poszanowania integralności obu państw; strony oświadczały, że nie mają żadnych roszczeń terytorialnych wobec siebie i że roszczeń takich nie będą wysuwać w przyszłości, a wszelkie kwestie sporne rozstrzygać będą na drodze pokojowej. Kanclerz wywarł w stolicy Polski duże wrażenie, m. in. swym gestem przed po- mnikiem powstania w getcie warszawskim. Fotografia klęczącego przed tym po- mnikiem Brandta obiegła świat. Strona niemiecka ratyfikowała traktat dopiero w 1972 r., gdy partie rządzące (tj. socjaldemokraci i liberałowie) uzyskali wystarczającą większość w parlamencie. Niezwykle usatysfakcjonowany swym sukcesem Gomułka był przekonany, że nadszedł dogodny moment na przeprowadzenie planowanej od wielu miesięcy podwyżki cen dotowanych z budżetu artykułów spożywczych. Prawdopodobnie zakładał, iż zawarcie traktatu z RFN dało kierownictwu partyjno-państwowemu tak duże uznanie, że będzie można zaryzykować znaczną podwyżkę cen. Było to wielkim złudzeniem. "Wiesław" mocno przecenił znaczenie polityki zagranicznej dla przeciętnego obywatela, nie uwzględnił też faktu, iż na wprowadzenie podwyżki wybrano okres przedświąteczny, wypełniony w życiu codziennym wzmożonymi zakupami artykułów żywnościowych. Przede wszystkim jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że społeczeństwo jest już bardzo zmęczone i nim, i jego polityką. W okresie tym przystąpiono do realizacji umiarkowanej reformy gospodarki, /.właszcza zaś podjęto próbę zreformowania przestarzałego i energochłonnego prze- mysłu ciężkiego. Sekretarz KC ds. gospodarczych Bolesław Jaszczuk postulował skoncentrować środki na wybranych dziedzinach przemysłu i rolnictwa oraz utworzyć wielkie organizacje przemysłowe, wzorowane nieco na zachodnich koncernach; zamierzał on w związku z tym m. in. ograniczyć przemysł węglowy i hutniczy, a rozbudować maszynowy oraz chemiczny. Przede wszystkim uzgodniono, że należy uzależnić wysokość zarobków od wydajności pracy. Ten system "bodźców zainteresowania materialnego pracowników" miał zostać wprowadzony z początkiem 1971 r. Elementem reformy miała być "regulacja cen". Ogłoszona została przez radio i telewizję w sobotę wieczorem, 12 grudnia 1970 r. Drożały te artykuły, które ludność musiała kupować stale. Ceny artykułów spożywczych drożały od 13 do 38 procent, w tym mięso i jego przetwory o 17,6 proc., a tłuszcze zwierzęce o 11 do 33,4 proc. Ceny niektórych artykułów przemysłowych obniżono. Rekompensatę stanowić miały niewielkie miesięczne dodatki do pensji (od 15 do 25 zł). "Regulacja" wchodziła nazajutrz, w niedzielę, będącą akurat przedświątecznym dniem handlowym. Reakcja robotników była natychmiastowa. W poniedziałek 14 grudnia załoga gdańskiej Stoczni im. Lenina przystąpiła do strajku protestacyjnego. Mniej więcej tysiącosobowy pochód stoczniowców ruszył pod gmach KW, by zażądać rozmowy z I sekretarzem, Alojzym Karkoszką. Ten był jednak nieobecny, gdyż uczestniczył w obradującym właśnie VI plenum KC PZPR. Śpiewające za- równo pieśni patriotyczne, jak i Międzynarodówkę, rosnące liczebnie grupy manife- stantów przemierzały Trójmiasto, a podejmowane po południu próby rozproszenia tłumu przez milicję nie powiodły się. Padły pierwsze strzały; grupy młodych ludzi próbowały podpalić budynek KW. Niemal do północy trwały w mieście walki;
456 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
gniew demonstrujących przeradzał się niekiedy w niszczycielską furię. Płonęły zaparkowane samochody i kioski, wybijano szyby w sklepach, kawiarniach i in- stytucjach. Do Gdańska przybył ok. godz. 13.00 m. in. wicepremier i członek Polit- biura Stanisław Kociołek, do niedawna I sekretarz gdańskiego KW. Po godz. 22.00 przyjechali Kliszko, Loga-Sowiński, wiceminister obrony narodowej gen. Korczyń-ski i in. (następnego dnia przybyli jeszcze m.in. wiceminister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic i szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Bolesław Chocha. Najważniejsze decyzje podejmował jednak, jak się wydaje, Kliszko, będący w stałym kontakcie z Gomułką. Dla tego ostatniego rozgrywające się wydarzenia nie były robotniczym protestem, lecz jedynie kontrrewolucją, którą należało zdusić siłą. Nie zamierzano rozmawiać ze strajkującymi. Niektórych spośród zatrzymanych manifestantów pędzono wzdłuż szpaleru bijących pałkami funkcjonariuszy MO. Następnego dnia (15 grudnia) rano kilkutysięczny tłum próbował zdobyć gmach Komendy Miejskiej MO. Strajk rozszerzał się, przystąpili do niego także stocz- niowcy Gdyni (w Gdyni doszło do rozmów władz ze strajkującymi, którzy zgłosili postulaty o jednoznacznie ekonomicznym i socjalnym charakterze) oraz robotnicy innych przedsiębiorstw. W tym czasie w Warszawie Gomułka, chociaż nie miał ku temu formalnych uprawnień, na naradzie w kilkuosobowym gronie podjął decyzję przekazaną telefonicznie gen. Korczyńskiemu zezwalającą na użycie broni palnej we własnej obronie. Demonstranci podpalili ewakuowany wcześniej budynek KW, siedziby kilku instytucji, później także Dworzec Główny. W centrum miasta toczyły się już ciężkie walki, na ulicach pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. Dochodziło do rabowania sklepów. Na polecenie Go-mułki powołano sztab kierujący pacyfikacją miasta z gen. Korczyńskim na czele (w składzie był m. in. Kociołek), lecz w prace sztabu stale ingerował Kliszko, zdecydowany konsekwentnie tłumić siłą protest; w zaistniałej sytuacji działania oddziałów wojskowych koordynował gen. Chocha, a milicji przeważnie wiceminister Szlachcic. W Gdańsku działało zatem kilka ośrodków decyzyjnych. Od godz. 18.00 proklamowano godzinę milicyjną, mającą trwać do 5.00 rano. Krótko przed północą członkowie gdyńskiego komitetu strajkowego zostali aresztowani. Robotnicy proklamowali strajk okupacyjny w stoczni, która wkrótce została zablokowana przez milicję. Kiedy następnego dnia, 16 stycznia, część stoczniowców próbowała opuścić teren zakładu, została ostrzelana; byli zabici i ranni. Stoczniowcy wycofali się, proklamowali strajk okupacyjny i powołali komitet strajkowy (w nocy jednak wyszli ze stoczni). Starcia miały miejsce także w innych punktach Trójmiasta. Tego dnia, 16 grudnia, doszło też do zamieszek m. in. w Słupsku i Elblągu. Wydawać się mogło, że konflikt wygasa. Znajdujący się w Trójmieście przed- stawiciele władz podejmowali jednak chaotyczne, wzajemnie sprzeczne decyzje. Wieczorem w gdańskiej telewizji Kociołek wezwał stoczniowców do powrotu do pracy, jednocześnie jednak Kliszko nakazał zablokować dojścia do Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Gdy zatem w czwartek 17 grudnia rankiem robotnicy porannej zmiany skierowali się ze stacji w stronę gdyńskiej stoczni, milicja i wojsko otworzyły ogień. Byli liczni zabici i ranni, w mieście w którym w przeciwieństwie do Gdańska nie było dotąd starć ulicznych rozpoczęły się
457
ciężkie walki, trwające do wieczora. W świadomości potomnych utrwalił się obraz zabitego w ów "krwawy czwartek" robotnika, niesionego na drzwiach przez manifestantów, na czele pochodu. Tego dnia rankiem zastrajkowala również szcze- cińska Stocznia im. Adolfa Warskiego i inne zakłady pracy Szczecina, a w mieście tym również doszło do starć ulicznych. Demonstranci opanowali i podpalili bu- dynek miejscowego KW, gmach mieszczący redakcje? lokalnych gazet, siedzibę Wo- jewódzkiej Rady Związków Zawodowych. Próby zdobycia komendy MO, więzienia i prokuratury nie powiodły się. Walki trwały do późna w noc, płonęły czołgi i transportery opancerzone. Doszło do kilkugodzinnych walk w Elblągu, a w Słupsku młodzież przypuściła atak na siedziby tamtejszych władz. Kilkuset studentów manifestowało w Krakowie, większą demonstrację zorganizowano też w Wałbrzychu. W piątek 18 grudnia krwawe starcia wciąż trwały w Szczecinie (gdzie powołano komitet strajkowy) i Elblągu, w Gdańsku natomiast było już względnie spokojnie. Do krótkotrwałych strajków doszło w tych dniach również w niektórych zakładach Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Częstochowy, Białegostoku, Nysy, Kalisza i innych miast. Łącznie strajkowało kilkadziesiąt tysięcy osób, w walkach z wojskiem i milicją wzięło udział kilka tysięcy. Według oficjalnych danych wydarzenia grudniowe pochłonęły życie 45 osób, 1165 odniosło rany (w tym 564 osoby cywilne, 531 funkcjonariuszy MO i ORMO, 70 żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego). Aresztowano prawie 3 tyś. osób. Zniszczono lub poważnie uszkodzono 10 czołgów i 18 transporterów opancerzonych. W całym kraju w tłumieniu wystąpień wzięło udział oprócz kilku tysięcy milicjantów i ormowców 27 tyś. żołnierzy WP, ok. 550 czołgów i 750 transporterów opancerzonych. W operacjach uczestniczyło ponad 100 samolotów i śmigłowców oraz 40 jednostek pływających. Razem z siłami, które były gotowe do akcji, lecz nie zostały do niej ostatecznie wprowadzone, zaangażowano ponad 60 tyś. żołnierzy, 1,7 tyś. czołgów i ponad 1,7 tyś. transporterów opancerzonych. Narzucone przez Gomułkę siłowe rozwiązanie konfliktu nie było akceptowane przez wieki członków Biura Politycznego. Grono wysokich działaczy PZPR doszło do wniosku, że aby położyć kres dalszym zamieszkom, "Wiesława" i jego najbliższych współpracowników należy odsunąć od władzy. Jako wotum nieufności wobec postępowania I sekretarza KC PZPR rozumieli oni list Biura Politycznego partii radzieckiej (z 18 grudnia), w którym kierownictwo KPZR stwierdzało, że "zakłócanie wzajemnych stosunków między partią a klasą robotniczą może doprowadzić do niezwykle niedobrych ustępstw" i sugerowało rozwiązanie konfliktu środkami politycznymi i ekonomicznymi. Innymi kanałami Moskwa dawała do zrozumienia, że nie widzi na tym stanowisku Moczara, wypowiedziała się zaś za kandydaturą Gierka (tak sugerował premier Aleksiej Kosygin w nocy z 16 na 17 grudnia podczas rozmowy z przebywającym wówczas w stolicy ZSRR na posiedzeniu RWPG wicepremierem Piotrem Jaroszewiczem). Kandydaturę tę for- sowało w kierownictwie PZPR grono wpływowych osobistości, z J. Tejchmą, S. Kociołkiem, W. Jaruzelskim, F. Szlachcicem i in.; "spiskowcy" mieli sytuację ułatwioną, gdyż w piątek Gomułka poważnie zapadł na zdrowiu. 18 grudnia Szlachcic i kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław Kania przybyli nocą do Katowic, gdzie przekazali Gierkowi propozycję objęcia funkcji l sekretarza i wstępnie omówili skład nowych władz. Nazajutrz, 19 grudnia podczas wie-
458
logodzinnego posiedzenia Biura Politycznego (w zastępstwie chorego Gomułki obradom przewodniczył Cyrankiewicz) zwolennicy odejścia "Wiesława" przefor- sowali swoje racje. W tej sytuacji przebywający w lecznicy Gomułka 20 grudnia rano skapitulował i złożył ostateczną rezygnację. Zmianę przeprowadzono tego samego dnia na VII plenum KC, bez dyskusji i jednogłośnie. Z Biura usunięci zostali Gomułka, Kliszko, Jaszczuk, Strzelecki i Spychalski; w ich miejsce dokoop- towano Moczara, Jaroszewicza, Stefana Olszowskiego, Jana Szydlaka oraz dotych- czasowego kierownika Wydziału Organizacyjnego KC Edwarda Babiucha, nale- żącego do wąskiego kręgu działaczy, którzy spowodowali tę "rewolucję pałacową". Zastępcami członków Biura zostali Jaruzelski, Józef Kępa i Henryk Jabłoński, a Babiuch, Kociołek i Kazimierz Barcikowski członkami Sekretariatu KC w miejsce odwołanych z tego gremium Kliszki, Jaszczuka i Strzeleckiego. W dużej mierze była to również wymiana pokoleniowa miejsce starych działaczy zajmowali przedstawiciele następnej generacji, "pokolenia ZMP".
l Socjalizm ponad stan: Polska Gierka Po plenum, wieczorem 21) grudnia Gierek wygłosił radiowo-telewizyjne prze- mówienie do narodu. Obiecywał, że cała prawda o tragedii na Wybrzeżu zostanie ujawniona, stwierdzał, iż strajkujący kierowali się czystymi intencjami (dodał jednak, że protest zostai wykorzystany przez elementy przestępcze i wrogów ustroju), zapowiadał zmianę polityki gospodarczej, konsultacje ze społeczeństwem, re- spektowanie zasad kolegialności i demokracji. Apelował o powrót do pracy. Reakcje radiosłuchaczy i telewidzów nie były niechętne, przeciwnie nowy szef partii wzbudził sympatię. Jednak wraz z usunięciem Gomułki i objęciem steru władzy przez Gierka jeden z największych kryzysów w dziejach PRL jeszcze się nie za- kończył. Apogeum wprawdzie minęło, lecz sytuacja w kraju była w dalszym ciągu bardzo napięta. Strajk w stoczni szczecińskiej przerwano dopiero 22 grudnia, a nas- tępnego dnia nie odnotowano już nigdzie akcji strajkowych. Przed świętami Bożego Narodzenia wszystkie oddziały wojska wycofano do stałych miejsc dyslokacji. 23 grudnia Cyrankiewicz złoży} urząd premiera, zostając przewodniczącym Rady Państwa (do marca 1972 r.) w miejsce usuniętego Spychalskiego. Szefem rządu został Piotr Jaroszewicz, będący już 18 lat wicepremierem, mający dobre kontakty z kierownictwem radzieckim. Jak bardzo była jeszcze napięta sytuacja, pokazał styczniowy strajk w Szczecinie. Jego wybuch sprowokowały lokalne władze, próbując narzucić stoczniowcom zobowiązania produkcyjne (w tym dodatkowe przepracowanie niedzieli), mające być "wyrazem poparcia" dla nowego kierownictwa partyjno-państwowe-go. Oburzona załoga Stoczni im. Adolfa Warskiego przystąpiła 22 stycznia do strajku. Na czele komitetu strajkowego stanął Edmund Bałuka. Domagano się, aby rząd cofnął wreszcie podwyżkę cen, żądano też nowych wyborów do zakładowych władz partyjnych i związkowych. Następnego dnia w mieście stały już 22 zakłady pracy, w tym miejska komunikacja. W niedzielę 24 stycznia do stoczni przybył osobiście Gierek, dając: tym samym dowód dużej odwagi cywilnej. Szef o-
459
wi partii towarzyszyli Jaroszewicz, Jaruzelski, Szlachcic i in. Wielogodzinne, burzliwe spotkanie ze strajkującymi zakończyło się ok. godz. 3.00 nad ranem. I sekretarz oznajmił, że cofnięcie podwyżki nie jest możliwe, lecz mimo to Gierkowi udało się zjednać sobie strajkujących. Goście z Warszawy opuszczali teren zakładu żegnani oklaskami. Nazajutrz szef partii odbył podobną dyskusję z przedstawicielami zakładów przemysłu okrętowego w Gdańsku; wówczas to padło z jego ust słynne pytanie: "Pomożecie?" Ponowne strajki na Wybrzeżu udało się ugasić, lecz już 10 lutego wybuchł strajk łódzkich włókniarek. Po pięciu dniach strajkowało w Łodzi ok. 100 tyś. osób. Tego dnia wieczorem rząd ogłosił cofnięcie grudniowych podwyżek z dniem l marca. Strajki wygasły. Gierek starał się zaprezentować społeczeństwu jako polityk nowego typu. Podczas spotkania ze stoczniowcami mówił bez kartki, zachowywał się zręcznie, w sposób niewymuszony, starał się robić wrażenie, że jest normalnym, skromnym człowiekiem. Był pierwszym szefem PZPR, który zakazał wieszania swych por- tretów w szkołach i urzędach. Uchodził za pragmatyka, wręcz technokratę. Ludzie cenili fakt, że znał francuski (jako górnik pracował we Francji i w Belgii, gdzie działał w tamtejszych partiach komunistycznych), że lata młodości, w tym okres wojny, spędził na Zachodzie, że nigdy nie odbywał stażu w Moskwie. Chętnie i często odwiedzał zakłady pracy, wdawał się w pogawędki z robotnikami; dopiero później te "gospodarskie wizyty" zostały zrytualizowane, obrosły swoistym ceremoniałem. Na razie odnosiło się wrażenie, że w stosunkach władzy ze społeczeństwem zapanował "nowy styl". 21 stycznia podano, że odbudowany zostanie Zamek Królewski w Warszawie, na co dotąd rządząca partia nie wyrażała zgody z przyczyn ideologicznych. W składzie Komitetu Odbudowy Zamku znalazł się także biskup katolicki. Decyzję o odbudowie przyjęto w przywiązanym do narodowych tradycji społeczeństwie z dużym uznaniem (po kilku latach naprzeciwko Kolumny Zygmunta stała już surowa bryła rekonstruowanej siedziby polskich królów). Gierkowi udało się przy tym pozyskać niemałą część inteligencji technicznej zwłaszcza która dochodziła do wniosku, że oto stworzona została szansa na unowocześnienie kraju i otwarcie na świat, z zachowaniem istniejącego ustroju. Ideologia zdawała się schodzić na plan dalszy, zaczynał się liczyć pragmatyzm, pozorna technokracja słowem "swoisty socjalistyczny absolutyzm oświecony" (Andrzej Friszke). Nawet w tradycyjnych pochodach pierwszomajowych było zdecydowanie więcej elementów rozrywkowego festynu ludowego niż de- monstracji partii bądź co bądź rewolucyjnej. Dochodzono do wniosku, że romantyzm i marzenia o demokracji należy zastąpić myśleniem pozytywistycznym. Poglądy takie wyrażał w opublikowanych wówczas (1971 r.) Rozważaniach o Rzeczypospolitej socjolog Jan Szczepański: "Polska potrzebuje rządu silnego, zdecydowanego, wiedzącego, co czynić, i sprawującego władzę konsekwentnie. Silny rząd jest silny tym, że potrafi zmobilizować i wykorzystać wszystkie zasoby energii, dążeń i zdolności tkwiące w obywatelach i obrócić je na korzyść państwu i pożytek obywatelom". Szczepańskiemu marzyło się, aby "w ciągu dziesięciolecia przeobrazić naród i uczynić Polskę krajem zorganizowanym, wykorzystującym swoje zasoby naturalne, ludzkie i kulturalne, zasoby sił twórczych dla przyspieszonego rozwoju". Jedno z głównych haseł propagandowych gierkowskiego dziesięciolecia
460
brzmiało: "Program Partii programem Narodu", inne "Zbudujemy drugą Polskę", drugą, tj. nowoczesną. Odwoływano się do dumy narodowej ("Polak potrafi"). Socjalistyczna Polska miała być państwem dobrobytu. Rozliczenie winnych przelewu krwi na Wybrzeżu nie nastąpiło; skończyło się na odsunięciu pewnej liczby najbardziej skompromitowanych działaczy. Obradujące 6 i 7 lutego VIII plenum KC zmiany te w zasadzie zamykało: członkiem Biura przestał być Loga-Sowiriski (już kilka tygodni wcześniej musiał on oddać przewodnictwo CRZZ Władysławowi Kruczkowi) i Kociołek (który odszedł także z Sekretariatu KC). Kliszkę i Jaszczuka usunięto z KC, Gomułkę zawieszono w prawach członka KC. Niedługo później z Biura i Sekretariatu KC odszedł Kociołek. Raportu komisji powołanej do zbadania przyczyn i przebiegu wypadków grudniowych nie ogłoszono. Przez najbliższe lata cenzura dbała, by nie pisać o masakrze na Wybrzeżu. Przywódcy strajków byli szykanowani, represjonowano osoby próbujące czcić pamięć zamordowanych. Mimo to generalnie cenzura nieco zelżała. Znów można było wydawać książki autorów, którzy w ostatnich latach narazili się władzy w tym Jerzego Andrze- jewskiego, Antoniego Słonimskiego, Sławomira Mrożka, Pawła Jasienicy. W1971 r. ukazała się Msza za miasto Arras, bodaj najwybitniejsza powieść Andrzeja Szczy- piorskiego, w historycznym sztafażu podejmująca temat totalitaryzmu. W powieści Wariacje pocztowe (1974) Kazimierz Brandys w ironiczny sposób opisywał wybory ideowe dokonywane przez Polaków w ostatnich dwustu latach. W 1974 r. w księgarniach mógł pojawić się Pan Cogito, najgłośniejszy tom wierszy Zbigniewa Herberta. Ukazywały się tomiki wierszy debiutujących u schyłku lat sześć- dziesiątych młodych kontestatorów z tzw. nowej fali poetyckiej Stanisława Ba- rańczaka, Adama Zagajęwskiego, Juliana Kornhausera, Ryszarda Krynickiego obnażających fałsz obecny w codziennym życiu społeczeństwa. Odrębną pożyć zachował Edward Stachura, poeta i prozaik (Cala jaskrawość, 1969; Siekierezada a\\ zima leśnych ludzi, 1971). Znów więcej było tłumaczeń z literatur zachodnich, w kinach więcej zachodnich filmów. Niektóre z filmów budzących zastrzeżenia cenzury można było obejrzeć w ramach organizowanych corocznie Konfrontacji Filmowych lub w dyskusyjnych klubach filmowych. W 1971 r. na ekrany dopuszczono nakręcone w 1964 r. Słońce luschodzi raz na dzień Henryka Kluby. Wybitne dzieła kręcili Andrzej Wajda (Wesele, Ziemia obiecana), Krzysztof Zanussi (Struktura kryształu, Iluminacja) i in. Ceniona na świecie była polska muzyka współczesna. Zachodnia kultura masowa stawała się w PoJsce coraz bardziej znana. Radio, zwłaszcza zaś Program Trzeci, nadawano dużo zachodniej muzyki młodzieżowej (rock, pop, muzyka dyskotekowa). Rozkwitał talent Marka Grechuty, ale spośród wielu polskich twórców muzyki popularnej rekordy popularności biła Maryla Rodowicz, doskonale znana także w innych krajach "obozu". Naj\viększymi bohaterami stali się jednak piłkarze z narodowej reprezentacji, wychowankowie trenera Kazimierza Górskiego, którzy najpierw, w 1972 r., zdobyli w Monachium złoty medal olimpijski, a następnie, na odbywających się również w RFN w 1974 r. Mistrzostwach Świata dali się pokonać tylko mistrzowskiej drużynie gospodarzy i zajęli ostatecznie trzecie miejsce. Mimo pewnego rozluźnienia w zakresie wolności sJowa i atmosfery większej niż dotychczas swobody, nie było mowy o usamodzielnieniu się związków zawo-
461
dowych i o głębokich reformach instytucjonalnych. Partia nadal w sposób niepo- dzielny miała kierować wszystkimi sferami życia publicznego. Na wspomnianym VIII plenum KC nowy szef partii jednoznacznie zastrzegł: "Nasza demokracja nie ma i nie może mieć nic wspólnego z burżuazyjno-liberalnym systemem wolnej gry sił politycznych". W aparacie partyjnym na najwyższych stanowiskach znajdowali się ludzie, którzy w okresie wydarzeń marcowych trzy lata wcześniej za- prezentowali się jako przeciwnicy demokratyzacji. Wyraźnie poprawiły się stosunki na linii państwo Kościół. Ten ostatni otrzymał na własność mienie użytkowane na Ziemiach Zachodnich. W 1972 r. Watykan dostosował granice zachodnich diecezji Polski do granic ustalonych w 1945 r. W pierwszej połowie gierkowskiej dekady wydano zezwolenia na budowę 365 świątyń, a więc więcej niż w poprzednim 25-leciu. Remontowano też stare kościoły, wznoszono domy parafialne. Zdarzało się, że księża z ambon zachęcali wiernych do uczestnictwa w wyborach do Sejmu (tak było w 1972 r.). Napięcie zostało przełamane, lecz władze nadal różnymi sposobami próbowały ograniczać oddzia- ływanie Kościoła na społeczeństwo, a zwłaszcza na młodzież. Walką z Kościołem zajmował się specjalny departament (IV) w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Ateizm był światopoglądem obowiązującym nie tylko w partii, ale także np. w milicji i wojsku. Mimo to polski Kościół był jednym z najsilniejszych Kościołów katolickich w Europie i na świecie. Nawet spośród członków partii ok. 25 proc. mniej lub bardziej "dyskretnie" uczestniczyło w praktykach religijnych. W 1977 r. polski Kościół dysponował prawie 20 tysiącami księży (w tym 77 biskupów), 27,6 tyś. zakonnic, 7 tyś. zakonników, miał prawie 10 tyś. świątyń i ponad 4 tyś. kaplic. Kierowany był autorytarnie przez konserwatywnego prymasa. Uznawa ny za naj- wyższy autorytet moralny w Polsce kardynał Wyszyński lansował ludowy cha- rakter religijności i akcentował znaczenie kultu Maryjnego. Jednocześnie Kościół przyciągał niemałą część młodzieży, która widziała w nim alternatywę wobec narzucanej przez PZPR ideologii i światopoglądu. Popularne stały się pielgrzymki piesze, duszpasterstwo akademickie, tzw. ruch oazowy. Do inteligencji, choć nie tylko, Kościół adresował tygodnie kultury chrześcijańskiej. W salach parafialnych odbywały się dyskusje i odczyty organizowane przez kluby inteligencji katolickiej. Większość księży unikała jednak angażowania się po stronie opozycji, nie chcąc ryzykować zatargów z władzami (znamienne było, że represjonowani po wydarzeniach czerwcowych 1976 r. robotnicy radomscy praktycznie nie otrzymywali pomocy ze strony miejscowych księży). W 1971 r. wymieniono prawie wszystkich kierowników wydziałów w KC. Zmiany personalne objęły także stanowiska w terenie. Na 17 sekretarzy wojewódzkich w ciągu kilku miesięcy zmieniono 9. Tylko kilka miesięcy potrzeba było Gier-kowi, by pozbyć się swego bodaj najgroźniejszego rywala Mieczysława Mocza-ra, który w czerwcu przestał być sekretarzem KC, a w pół roku później odszedł również z Biura. Podejrzewano, że bezpośrednim powodem obalenia Moczara był tzw. zamach olsztyński pod nieobecność Gierka (przebywającego w Pradze) zorganizować miano pod koniec maja 1971 r. w Olsztynie naradę wysokich funkcjonariuszy partyjnych z grupy "partyzantów". W każdym razie Gierek przerwał swój pobyt na zjeździe Komunistycznej Partii Czechosłowacji i zjawił się w Olsztynie z nie zapowiedzianą "gospodarską wizytą". Wkrótce w MSW rozpoczęła się
462
czystka (wiceminister spraw wewnętrznych został później skazany na 12 lat wię- zienia za udział w nielegalnym handlu złotem), a olsztyński I sekretarz KW i kilku jego kolegów straciło stanowiska. Moczar przesunięty został na boczny tor; objął on urząd prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Generalnie jednak we władzach zasiadali na ogół działacze, którzy w 1968 r. aktywnie angażowali się przeciwko "syjonistom" i "rewizjonistom". Przez krótki czas za "numer dwa" w kierownictwie uchodził Franciszek Szlachcic, od lutego do grudnia 1971 r. minister spraw wewnętrznych, a następnie członek Biura i sekretarz KC. Gierek był wcześniej zaprzyjaźniony ze Szlachcicem, któremu w znacznym stopniu zawdzięczał dojście do władzy. Gdy jednak silna pozycja Szlachcica zaczęła zagrażać l sekretarzowi, ten ostatni w połowie 1974 r. pozbył się go. Szlachcic musiał opuścić stanowiska partyjne i został jednym z sześciu wicepremierów, a wiosną 1976 r. był już tylko prezesem Polskiego Komitetu Normalizacji i Miar. Krótko po wydarzeniach grudniowych w skład "ścisłego kierownictwa" wchodzili oprócz Gierka, Jaroszewicza i wspomnianego Szlachcica także Józef Tejchma, Jan Szydlak Stefan Olszowski i Edward Babiuch. Olszowski został jednak już w 1972 r. przesunięty na stanowisko ministra spraw zagranicznych, co w warunkach PRL oznaczało mimo wszystko pewną degradację. Umacniał sfaJe swą pozycję Babiuch, który mniej więcej od połowy dekady tworzył wraz z I sekretarzem i premierem sweęp rodzaip triumwirat. Wtjływowymi-członkami, kip.-rownictwa byli również sekretarze: Stanisław Kania (nadzorował działalność re-
tt\It>ft,vLV^isyj^.LJVN.v:jtALv\.Yc\j VI,.V.,.V^_M , .".. ,. wiceprezes Rady Ministrów (od 1952 r.) i przedstawiciel Polski \ miał i duże doświadczenie,"i zaurańie^iuiKw^ .'llarrgKxnv7 ,n\p_7:nosY\ sprzeciwu. Y1} roziastó^ąc^w, się liczebnie tak \ak generalnie ca\a administracja \iaękńi (w 1979 r. b wicepremierów, przerw odmczĄcy Y^omisi,i Planowania, prezes"NTKi ś ministrów) ważną rolę odgrywali także wicepremierzy Mieczysław Jagielski, l deusz Wrzaszczyk, Franciszek Kaim i Tadeusz Pyka. Następca Cyrankiewicza stanowisku przewodniczącego Rady Państwa (od 1972 r.) prof. Henryk Jabłoni pełnił funkcje głównie reprezentacyjne, aczkolwiek zasiadał także w Biurze P< tycznym. Marszałkiem Sejmu był od 1972 r. Stanisław Gucwa z ZSL, które w z SD nie miały większego znaczenia. W Sejmie obecni też byli katolicy (koła Pł Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne oraz "Znak"), ale nie odgrywali t większej roli. Powtarzano, że wraz z Gierkiem przybyli do Warszawy jego liczni katowi współpracownicy, którzy obsadzili lukratywne posady (w popularnym wów< żarcie mówiono: "Uwaga, uwaga, nadchodzi pociąg pośpieszny z Katowic, ] szę odsunąć się od stanowisk"). Siła owej koterii, zwanej "mafią śląską", była nak stosunkowo słaba. Oprócz pochodzącego ze Śląska Jana Szydlaka, zajmuj go się we władzach partyjnych głównie zagadnieniami ekonomicznymi, wie znaczenie miał jeszcze prezes Komitetu do Spraw Radia i Telewizji (od 197 Maciej Szczepański, nowoczesny i bezwzględny menadżer oraz jeden z głowi
463 SOCJALIZM PONAD STAN: POLSKA GIERKA
architektów "propagandy sukcesu". Spośród sekretarzy wojewódzkich bardzo silną pozycję miał Zdzisław Grudzień, któremu przypadło opuszczone przez Gierka stanowisko w Katowicach i który był I sekretarzowi KC całkowicie oddany. Gierek znacznie osłabił władzę sekretarzy wojewódzkich; od 1972 r. byli oni w partyjnej hierarchii usytuowani niżej niż kierownicy wydziałów KC. W połowie lat sześćdziesiątych l sekretarz KW partii zarabiał wprawdzie ponad 16 tyś. zł, czyli pięć razy więcej niż początkujący lekarz, ale robotnik pracujący na priorytetowej budowie niewiele mniej, bo 15 tyś. Ważniejsze były jednak możliwości, jakimi dygnitarz ten dysponował, chociażby przy obsadzaniu stanowisk. Nomenklatura, tj. wyznaczanie przez partię ludzi na wszystkie ważniejsze stanowiska, istniała nadal, a objęcie większości stanowisk było nieosiągalne dla ludzi bez partyjnej legitymacji. Wstąpienie do partii w znacznym stopniu ułatwiało karierę, co nie znaczy, że w szeregach PZPR byli wyłącznie karierowicze. PZPR u progu lat siedemdziesiątych liczyła 2,3 mln członków. Do 1980 r. liczba ta znacznie zwiększyła się, przekraczając 3 min. Na początku dekady PZPR dysponowała 13 tyś. pracowników etatowych; w 1979 r. było ich już 17 tys. Kolejną bardzo wpływową grupę stanowili administratorzy gospodarki, zwłaszcza dyrektorzy przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego. Znaczną autonomią cieszył się aparat bezpieczeństwa, będący podporą reżimu, podobnie jak wojsko (ok. 85 proc. oficerów Ludowego Wojska Polskiego należało do partii). Spora władza pozostawała w rękach naczelników gmin, jednoosobowo zarządzających tymi najmniejszymi komórkami administracyjnymi: w związku z reformą ponad 2 tyś. gmin zastąpiło w 1972 r. dotychczas istniejące gromady, a rola samorządów była już czysto fasadowa. W następnym roku także w miastach, powiatach i województwach wprowadzono jednoosobowe kierownictwo, a przewodniczącymi rad narodowych zostawać mieli sekretarze PZPR (podział kompetencji między wojewodą a I sekretarzem KW, będącym teraz także przewodniczącym WRN, nie był jednak precyzyjny). W 1975 r. przeprowadzono wielką reformę administracji, likwidując powiaty i wprowadzając nowy podział kraju. Zamiast dotychczasowych 17 powstało 49 województw. Zmiany takie siłą rzeczy oznaczały dodatkowe, niebagatelne koszty, lecz dla wielu miast otwierały zupełnie nowe perspektywy. Dla partyjnej centrali ważne też było dalsze osłabienie tą drogą I sekretarzy KW. Nowe władze postawiły na wzrost konsumpcji i szybkie podnoszenie stopy życiowej obywateli. Zadbano, aby poprawiły się warunki pracy w zakładach, a na mocy nowych przepisów część zysków przedsiębiorstw przeznaczano na cele so- cjalne. Dzięki znacznemu zwiększeniu importu wyraźnie poprawiło się zaopa- trzenie, na rynku było więcej mięsa. Poprawie warunków socjalnych towarzyszyć miała większa dostępność artykułów uznawanych dotąd powszechnie za luksu- sowe. W sklepach częściej można było dostać kawę czy owoce cytrusowe, pojawiły się zagraniczne aparaty fotograficzne itp. Jesienią podpisano z włoskim Fiatem umowę o licencji na produkowanie w Polsce małolitrażowego samochodu (fiat 126p), który miał być autem dostępnym dla przeciętnie zamożnych rodzin. Seryjna produkcja małego fiata ruszyła w 1974 r. (auto było produkowane w Tychach i Bielsku-Białej). W kraju, w którym niedosyt konsumpcyjny był tak duży, musiało to owocować poprawą nastrojów. U progu gierkowskiej dekady w kraju było 453 tyś. prywatnych aut, w 1980 r. już 2 mln 332 tyś., a więc ponad pięć razy więcej.
464 "REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)
Poprawiała się jakość polskich dróg, a chociaż na autostrady kraju wciąż nie było stać, wybudowano przekazaną w 1976 r. do użytku 280-kilometrową drogę szyb- kiego ruchu Katowice-Warszawa, zwaną "gierkówką", powstawały również no- woczesne trasy przelotowe zwłaszcza w stolicy (Wisłostrada, Trasa Łazienkowska). Jedną z wizytówek Warszawy miał być też Dworzec Centralny. Można było wreszcie legalnie płacić w Polsce dolarami w ramach tzw. eks- portu wewnętrznego w sieciach sklepów Peweksu i Baltony nabywano za nie i za tzw. bony dolarowe towary importowane z Zachodu, a także niektóre artykuły wyprodukowane w Polsce (np. wódkę). Od 1972 r. można było sprzedawać legalnie bony. Już pod koniec ery Gomułki zezwalano na zakładanie w polskich bankach kont dolarowych. W ciągu pięciu lat (1970-1975) płace nominalne zwiększyły się aż o 59 proc., płace realne rosły w tempie prawie 10 proc. rocznie nigdy wcześniej ani później w dziejach PRL nie osiągnięto takiego wzrostu płacy realnej. Płace nie zależały jednak od kwalifikacji czy wykształcenia: najlepiej zarabiali zatrudnieni w prefe- rowanych gałęziach przemysłu, takich jak górnictwo czy hutnictwo, oraz robotnicy na priorytetowych budowach ci ostatni mogli otrzymać nawet 15 tyś. zł, podczas gdy młody lekarz czy nauczyciel mniej niż 3 tyś. zł. Powoli zmniejszano tydzień pracy: w 1975 r. było już dwanaście wolnych sobót. Towarzyszyły temu Pierwszy fiat 126p, popularnie zwany "maluchem", produkowany na licencji włoskiej, zjechał z taśmy w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej (otwartej 1 stycznia 1973 r.) 6 czerwca 1973 r. We wrześniu 1975 r. produkcję uruchomiono także w Zakładzie nr 2 w Tychach. Maluch był jednym z symboli gierkowskiego "otwarcia na świat" i programu wychodzenia naprzeciw konsumpcyjnym aspiracjom społeczeństwa. Już w momencie przystąpienia do produkcji nie był to samochód nowoczesny, a z upływem lat stawał się coraz bardziej przestarzały. Był ciasnym, głośnym, z silnikiem chłodzonym powietrzem, mało bezpiecznym autem miejskim, źle się go prowadziło, wiele elementów pojazdu ulegało awarii. Od początku stanowił obiekt wielu żartów ("- Czy to prawda, że maluch przyspiesza do setki w 10 sekund? -Tak, od dziewięćdziesięciu..."; "- Dlaczego w maluchu silnik jest taki głośny? - Bo i tak uszy zatyka się kolanami"). "Przeciętny Polak" nie widział jednak dla tego auta alternatywy. Było mimo wszystko znacznie nowocześniejsze niż warszawy czy syreny i tańsze niż duży fiat 125p. Popyt na ten w sumie wcale nie tak tani samochód (początkowo 69 tyś. zł, przy przeciętnej płacy ok. 3 tyś. ale na giełdzie pierwsze maluchy sprzedawano "z drugiej ręki" już za 110 tyś.) był ogromny; codziennie na tzw. przedpłaty zapisywało się ok. 1600 osób. Chętni gorączkowo szukali możliwości dorobienia, oszczędzali nawet na jedzeniu. Samochody można było też kupić na talony (o jedną trzecią taniej niż na giełdzie), rozprowadzane przez sekretarzy partii, wyższych urzędników administracji i kierownictwa niektórych przedsiębiorstw. Do 1980 r. wyprodukowano milion tych pojazdów. Produkcja kolejnego miliona zajęła 5 następnych lat, a trzeci milion osiągnięty został w lipcu 1993 r. Produkowany był do września 2000 r., łącznie z taśmy zjechało ponad 3,3 mln maluchów (we Włoszech tymczasem produkcję modelu 126 zakończono już w 1980 r.). Jego miejsce zajęły produkowane w tej samej FSM fiaty cinquecento i następnie seicento. Wielu Polaków z sentymentem wspomina "malucha", gdyż dla ogromnej większości z nich był on pierwszym w życiu samochodem.
465
dalsze przywileje socjalne, takie jak prawo kobiet do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, znacznie większa dostępność systemu wczasów pracowniczych oraz kolonii dla dzieci i młodzieży czy objęcie rolników ubezpieczeniami społecznymi. W związku z realizowaniem przez ekipę Gierka polityki prokonsumpcyjnej rozpoczynała się też najpomyślniejsza w całej powojennej historii Polski dekada dla rolników. Kierownictwo partyjno-państwowe uznało, że w rolnictwie indywi- dualnym znajdują się największe rezerwy. Już wiosną 1971 r. podniesiono ceny skupu świń, krów i mleka, chłopom ułatwiano zakup traktorów (w 1970 r. wieś miała 242 tyś. ciągników, a 10 lat później już 621 tyś.), wprowadzono regulacje prawne ułatwiające zwiększanie niewielkich gospodarstw chłopskich. Z począt- kiem następnego roku zniesiono wreszcie dostawy obowiązkowe, od dwudziestu kilku lat ciążące na polskich rolnikach indywidualnych. W 1972 r. chłopi i człon- kowie ich rodzin zostali objęci bezpłatną opieką medyczną, a w pięć lat później także systemem ubezpieczeń emerytalno-rentowych. "Zielone światło" dla rolnictwa wyraźnie poprawiło nastroje wsi, co w połączeniu ze sprzyjającymi warunkami pogodowymi spowodowało spory wzrost produkcji rolnej (hodowlanej o 22 proc. i roślinnej o 14 proc. w latach 1971-1973). Widoczny był wzrost zamożności chłopów. Po kilku latach jednak dały o sobie znać dążenia państwa do ograniczenia sektora indywidualnego, ale tym razem sięgnięto po subtelniejsze metody (np. przekazywanie ziemi państwu w zamian za renty). W połowie dekady, gdy wyraźne już były oznaki trudności w przemyśle, zmniejszono dostawy do wsi wielu artykułów (zwłaszcza materiałów budowlanych, nawozów, środków ochrony roślin, węgla). W tym samym czasie nastąpiło załamanie się polskiej hodowli (o 2,5 min sztuk zmniejszyła się liczba świń, o 400 tyś. zmniejszyło się pogłowie bydła). W sklepach zaczynało brakować niektórych artykułów spożywczych. Gierek miał szczęście, że jego poprzednikiem był Gomułka. Mógł wykorzystać rezerwy walutowe, których istnienie było zasługą hiperoszczędnego "Wiesława" (u progu lat siedemdziesiątych zadłużenie kraju było nieznaczne). Trafił też na dobrą koniunkturę na rynkach światowych polski węgiel, ów "motor napędowy polskiej gospodarki" (A. Friszke) i podstawowy polski artykuł eksportowy, znów był towarem rozchwytywanym. Dobra koniunktura i niskie ceny ropy naftowej oznaczały też łatwość uzyskiwania kredytów na razie jeszcze względnie tanich bez których strategia Gierka nie byłaby możliwa. W ciągu roku dochody ludności zwiększyły się o 11 proc., przez kilka następnych lat dochód narodowy rósł średnio o 10 proc., a inwestycje brutto o 22-25 proc. rocznie. Zadłużenie zagraniczne Polski wynosiło w 1974 r. jeszcze 3,6-4 mld dolarów. Nowa ekipa modernizowała przemysł nie tylko dzięki zagranicznym kredytom, lecz także poprzez wykorzystanie zachodniej technologii, mniej kapitało-i materiałochłonnej. Zakładano, że nowoczesna produkcja spowoduje nadwyżkę eksportu nad importem w handlu z krajami spoza RWPG, a także zwiększy sprzedaż na rynku radzieckim, dzięki czemu będzie można spłacić zadłużenie. Na VII plenum KC (luty 1971 r.) Gierek stwierdził, że jego celem będzie modernizacja różnych gałęzi gospodarki, m. in. przemysłu maszynowego, hutniczego, chemicznego, elektronicznego, lekkiego, a także rozwój motoryzacji, urbanizacja, budownictwo mieszkaniowe. Import licencji (w latach 1971-1975 zakupiono 316 licencji, z których aż 144 otrzymał przemysł elektromaszynowy), maszyn i urządzeń spra-
466
wił, że zwiększyła się wydajność pracy w przemyśle. Produkowane towary nie mogły być konkurencyjne z zachodnimi, lecz w skali "bloku wschodniego" miały opinię nowoczesnych. Wbrew obietnicom Gierka przemysł lekki jednak zanie- dbywano, czego efektem znów były niedobory na rynku w zakresie artykułów produkowanych przez przemysły lekki maszynowy (pralki, lodówki, maszyny do szycia), odzieżowy, włókienniczy, skórzany. Jednocześnie, przy wzroście konsumpcji, dużo inwestowano. Największą in- westycją była gigantyczna Huta Katowice także gierkowskie kierownictwo hołdowało bowiem poglądowi o konieczności utrzymania przewagi przemysłu ciężkiego nad innymi gałęziami gospodarki i o celowości tworzenia wielkich kom- binatów przemysłowych. Innymi czołowymi budowami gierkowskiej dekady stały się Port Północny i rafineria ropy naftowej w Gdańsku, kopalnie węgla kamiennego na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Lubelskim, węgla brunatnego w Bełchatowie, wielkie elektrownie. Generalnie z różnych względów inwestowano więcej niż było to zaplanowane (np. w 1975 r. nakłady inwestycyjne były o połowę większe niż planowane), wskutek czego rosła liczba rozpoczętych budów. Po kilku latach kraj był wyraźnie przeciążony inwestycjami przemysłu ciężkiego. Inwestowano również w budownictwo, gdzie postawiono na budowę bloków mieszkalnych z tzw. wielkiej płyty. W pierwszej połowie dekady powstało 65 "fabryk domów" w 1975 r. z fabryk tych pochodziło 60 proc. budowanych mieszkań. Do użytku oddawano bardzo duże liczby mieszkań, lecz wskutek wchodzenia w dorosłe życie pokolenia wyżu demograficznego kolejka oczekujących zamiast zmniejszać się, rosła. Problemem stał się także deficyt prądu, związany z niedoinwestowaniem elek- trowni i dużą energochłonnością istniejących oraz powstających zakładów (przemysł zużywał aż 2/3 produkowanego w kraju prądu). U schyłku lat siedemdziesiątych zapotrzebowanie na energię było już dwukrotnie wyższe niż możliwości polskiej energetyki; niedobory zmniejszano poprzez okresowe wyłączanie prądu dla różnych odbiorców: przemysłu, mieszkań prywatnych, oświetlenia ulic. W wyniku kryzysu bliskowschodniego podrożała także ropa naftowa. Nieśmiała próba zreformowania systemu gospodarczego w pierwszej połowie dekady, tzw. reforma wogowska (pracująca pod kierownictwem Jana Szydlaka komisja zaproponowała stworzenie Wielkich Organizacji Gospodarczych, które miały otrzymać większą autonomię względem centrali) zakończyła się niepowodzeniem, a tendencje centralizacyjne w gospodarce jeszcze się pogłębiły. W połowie dekady system WOG-ów obejmował 125 organizacji gospodarczych, których udział w produkcji sprzedanej wynosił 68 proc. całej produkcji przemysłowej. WOG-i były dobrze finansowane (zniesiono limity płacowe), lecz nie osiągnęły wysokiej efektywności gospodarowania i kosztem pozostałych przedsiębiorstw przyczyniło się to m. in. do upadku części przemysłu terenowego zwiększały tylko swe zyski. Jednocześnie drożały zachodnie kredyty: w 1975 r. Polska była już zadłużona na 8 mld dolarów, a więc dwa razy więcej niż w roku poprzednim. Zaktywizowała się polska polityka zagraniczna, czemu sprzyjało odprężenie w stosunkach między Wschodem a Zachodem, bez którego częściowe "otwarcie na świat" nie byłoby w Polsce możliwe. Pierwszą wizytę zagraniczną Gierek i Jaroszewicz złożyli jednak w Moskwie co było symbolem uzależnienia od
467
wschodniego sąsiada. "Miejsce naszej polityki zagranicznej jest w ramach globalnej polityki ZSRR" zapewniał Breżniewa nowy szef polskiej partii. Polska nadal pozostawała krajem satelickim, częścią radzieckiego imperium, aczkolwiek znacznie bardziej niż dotąd dbała o poprawę stosunków z Zachodem. Poprawa tych stosunków była niezbędnym warunkiem pozyskania licencji oraz nowych kredytów, których ekipa Gierka pilnie potrzebowała. Duże znaczenie przywiązywał Gierek do poprawy wizerunku Polski Ludowej za granicą polski przywódca kreował się tam na liberalnego męża stanu, ale starał się też popularyzować polską kulturę i polskie osiągnięcia w różnych dziedzinach życia. Warszawę odwiedziło trzech kolejnych prezydentów amerykańskich Richard Nixon (1972), Gerald Ford (1975) i Jimmy Carter (1977), oprócz nich wizyty w Polsce złożyli m. in. szach Iranu Mohammed Reza Pahlavi, kanclerz Austrii Bruno Kreisky, prezydent Francji Yalery Giscard d'Estaing, kanclerz RFN Helmut Schmidt. W październiku 1974 r. Gierek jako pierwszy nieradziecki przywódca komunistyczny przyjęty został w waszyngtońskim Białym Domu (było to podczas prezydentury Forda). W październiku 1972 r. był gościem prezydenta Georgesa Pompidou w paryskim Pałacu Elizejskim. Wielkim sukcesem Gierka była też wizyta w Bonn w połowie 1976 r. W przyjaznych stosunkach pozostawał również z Giscardem d'Estaing. Odwiedził też m. in. Austrię, Belgię, Indie, Iran, Portugalię, Szwecję, Włochy. Gdy zaś po wkroczeniu Armii Radzieckiej do Afganistanu polityka odprężenia zaczęła się załamywać, Gierek próbował wystąpić w roli mediatora, organizując w maju 1980 r. spotkanie Giscard d^Estaing Breżniew w Wilanowie. Otwarcie Polski na świat miało też wymiar nieco bardziej dosłowny. W 1971 r. zostały zliberalizowane przepisy paszportowe, a w roku następnym otwarto granicę Polski z NRD. Obywatele polscy jechali za Odrę głównie w celach handlowych, toteż władze wschodnioniemieckie dość szybko wprowadziły ograniczenia na wywóz towarów. Do innych krajów socjalistycznych Polacy jeździli nie tylko "na zakupy", lecz także w celach turystyczno-wypoczynkowych. Rzadsze lecz i tak częstsze niż wcześniej były wyjazdy na coraz bardziej idealizowany Zachód; od 1972 r. istniała możliwość zakupienia w tym celu, raz na trzy lata, po oficjalnej cenie, 100 dolarów (później 130 dolarów). Europa za 100 dolarów tak właśnie nazywał się bardzo wówczas popularny przewodnik, pierwszy bestseller Teresy Torańskiej. Pod koniec lat siedemdziesiątych na Zachód jeździło rocznie kilkaset tysięcy Polaków, i nie byli to tylko obywatele stuprocentowo lojalni wobec władz. W kilka lat po wydarzeniach grudniowych zdawałoby się pragmatyczne władze podjęły próbę zintensyfikowania ideologicznej indoktrynacji. Uległa zaostrzeniu cenzura, z księgarń wycofywano niektóre dopuszczone wcześniej do druku książki z najnowszej historii (m. in. autorstwa Leszka Moczulskiego, Marii Turlej-skiej, Antoniego Czubińskiego). Z partyjnych trybun piętnowano "burżuazyjne" tendencje panujące w nauce, padały apele o zaangażowanie się twórców kultury w przedstawianie osiągnięć socjalistycznego ustroju. W latach 1973-1976 scentra- lizowano organizacje młodzieżowe; w miejsce istniejących dotychczas kilku orga- nizacji powstał Socjalistyczny Związek Młodzieży Polskiej (SZMP), w którego ra- mach działało jeszcze harcerstwo (dzieci i młodzież szkół podstawowych i średnich) oraz Socjalistyczny Związek Studentów Polskich (SZSP), powstały z połączenia
468
działających na uczelniach Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS) i Zrzeszenie Studentów Polskich (ZSP). Kierownictwo partii od kilku już lat przemyśliwało nad takim "poprawieniem konstytucji z 1952 rv które by sankcjonowało zasadę "kierowniczej roli partii" cz\ sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Prace nad tym przyspieszył obradujący w 1975 r VI Zjazd PZPR. W styczniu roku następnego opublikowano projekt poprawek, w którym znalazł się także zapis uzależniający prawa obywatelskie od wypełniania obowiązków. Władze zapewne nie spodziewały się, jaki sprzeciw projekty te wywołają. Jedną z form protestu były zbiorowe listy intelektualistów (najgłośniejszy był "list 54") i studentów, protestowali też w listach indywidualnych uczeni, twórcy i zwykli obywatele, swój protest zgłosił Episkopat. Głosowanie w Sejmie odbyło się 10 lutego 1976 r., oprócz jednej osoby wszyscy głosowali "za" acz kolwiek poprawki proponowano już w postaci złagodzonej. Wstrzymał się od głosu jedynie Stanisław Stomma, poseł katolickiego koła "Znak". Trudno pojąć, po co kierownictwu PZPR były te zmiany, gdyż konstytucja i tak była "nie używana' Partia przeforsowała swoje poprawki, lecz zaktywizowała także środowiska opo- zycyjne. Odrodzenie słabej w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych opozycji demokratycznej nastąpiło jednak dopiero po wydarzeniach czerwcowych 1976 r. Równowaga na rynku artykułów żywnościowych załamała się w połowie lat siedemdziesiątych. Władze uznały wówczas, że dalsze utrzymywanie tak niskich cen artykułów żywnościowych nie jest możliwe. Wprowadzane od pewnego czasu ukryte podwyżki nie rozwiązywały problemu pozostawania na rynku pieniędzy, na które nie było pokrycia w towarach. 24 czerwca 1976 r. (czwartek) w Sejmie wystąpił premier Jaroszewicz, który przedstawił "pod konsultację" projekt znacznie wyższych niż w grudniu 1970 r. podwyżek artykułów spożywczych. Mięso drożało przeciętnie o 69 proc., mięso drobiowe o 30 proc., masło i nabiał o 50 proc., a cukier nawet dwukrotnie. Przewidziano rekompensaty, lecz pracownicy najniżej uposażeni otrzymaliby ok. 250 zł, a najlepiej zarabiający nawet kilka razy więcej. Dowodziło to całkowitego braku wyobraźni. "Konsultacje" trwać miały w piątek i sobotę, a następnie podwyżka miała wejś< w życie. Robotnicy odpowiedzieli strajkami i przerwami w pracy w kilkudziesięciu zakładach pracy. Najbardziej dramatyczny przebieg miały protesty w Radomiu i Ursusie. Radomscy robotnicy wyszli na ulice, zdemolowany i następnie podpalony został gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Około 30-tysięczny tłum zaatakowała milicja i ZOMO, które po ciężkich walkach do późnego wieczora opa- nowały sytuację. W trakcie walk dochodziło do grabieży sklepów. Siły porządkowe nie miały broni palnej, używały gazu, armatek wodnych i pałek; podczas wznoszenia barykady zginęły dwie osoby przygniecione przyczepą. W Ursusie robotnicy zablokowali tory kolejowe, a po południu wykoleili na nich lokomotywę. Wieczorem zostali rozproszeni przez milicję. Do poważniejszych zamieszek doszło również w Płocku. Strajkowano m. in. w Warszawie, Szczecinie, Elblągu, Gdańsku, Wrocławiu, Grudziądzu, Starachowicach. Do zaburzeń na większą skalę nie doszło tylko dlatego, że wieczorem za po- średnictwem telewizji premier Jaroszewicz oznajmił, że w wyniku "konsultacji" władze wycofują planowaną podwyżkę. Żenującą próbą ratowania twarzy były organizowane w następnych dniach z inicjatywy samego Gierka w całym kraju
469
"wiece poparcia" dla kierownictwa PZPR, a zwłaszcza dla osoby I sekretarza KC, i jednocześnie przeciwko "warchołom" z Radomia i Ursusa. W "kampanię nienawiści" włączono oczywiście także telewizję i prasę. Apogeum i zamknięcie kampanii stanowił wielki wiec z udziałem Gierka, zorganizowany 2 lipca w katowickim "Spodku". Jednocześnie trwały represje wobec protestujących 25 czerwca robotników i osób przypadkowych, wówczas zatrzymanych. Tuż po aresztowaniu przepuszczano ich przez tzw. ścieżki zdrowia, czyli między szeregami bijących pałkami milicjantów. W całym kraju aresztowano 2-3 tyś. osób, przed sądami stanęło ok. 500, przed kolegiami ds. wykroczeń ponad 300, kilka tysięcy wyrzucono z pracy. W lipcu w obronie represjonowanych wystąpili członkowie warszawskich śro- dowisk opozycyjnych, ogłaszano listy otwarte, nawiązywano kontakty z rodzinami uwięzionych i szykanowanych, zbierano pieniądze na zasiłki dla pozbawionych pracy, udzielano pomocy prawnej. Powstawała koncepcja utworzenia specjalnego komitetu, jej autorami byli Jacek Kuroń i Antoni Macierewicz. Za protestującymi robotnikami ujęła się w komunikacie Konferencja Plenarna Episkopatu Polski. 23 września ogłoszono o powstaniu działającego jawnie Komitetu Obrony Robotników, w składzie którego znaleźli się m. in. Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik: Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, ks. Jan Zieja, Wojciech Ziembiński; później do KOR-u przystąpili także Halina Mikołajska, Mirosław Chojecki, Adam Michnik i in. Z Komitetem niejawnie współpracowało większe grono. KOR przystąpił do wydawania swych komunikatów, które ogłaszano w ukazującym się poza zasięgiem cenzury i przepisywanym najpierw na maszynach "Biuletynie Informacyjnym". Podawano w nim m. in. dane o represjach, informowano o sposobach pomocy (z wymienieniem konkretnych sum). W ciągu 12 miesięcy udzielono pomocy kilkuset rodzinom, wysyłano obser- watorów na procesy, angażowano prawników, pokrywano koszta. O represjach przeciwko robotnikom zaczynało być głośno w świecie. Zachodni intelektualiści apelowali do rządu polskiego o zaniechanie represji, do przywódców PZPR apel w tej sprawie wystosowało nawet kierownictwo Włoskiej Partii Komunistycznej. Władzom PRL, dbającym o swój wizerunek na arenie międzynarodowej, zwłaszcza zaś starającemu się uchodzić za liberała Gierkowi było to bardzo nie na rękę. Warto pamiętać, że połowa lat siedemdziesiątych stanowiła apogeum polityki odprężenia, zwłaszcza po podpisaniu 1 sierpnia 1975 r. w Helsinkach przez przy- wódców 33 krajów europejskich, Stanów Zjednoczonych i Kanady Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Nowy, urzędujący od 1977 r. prezydent USA Jimmy Carter kładł duży nacisk na znaczenie zawartości tzw. trzeciego koszyka z dokumentu helsińskiego, tj. na prawa człowieka i obywatela. Bezwzględne represje wobec opozycji kłóciłyby się z linią otwarcia na świat, wpłynęłyby negatywnie na stosunki gospodarcze z Zachodem. W tej sytuacji władze PRL stosowały wobec dysydentów politykę półśrodków, nękania, złośliwych szykan, ale nie wytaczano im procesów pokazowych, nie skazywano na długoletnie więzienie. Większość' skazanych robotników wypuszczono już po dwóch-trzech miesiącach, we wrześniu 1976 r., a w maju następnego roku liczba więzionych uczestników zajść zmniejszyła się do 5 (spośród 25 osób skazanych
470
na 10 lat). Wiosną 1977 r. SB zaostrzyła metody walki z opozycją; w maju po zna- lezieniu w Krakowie zwłok współpracownika KOR-u studenta Stanisława Pyjasa środowiska opozycyjne zorganizowały protesty, po których aresztowano kilku członków Komitetu i parę osób z nim związanych. W warszawskim kościele Sw. Marcina zorganizowano głodówkę w obronie uwięzionych; obok działaczy opozycji o marksistowskiej proweniencji brali w niej udział działacze katoliccy, z Tadeuszem Mazowieckim i Bohdanem Cywińskim. Do władz kierowano liczne petycje. W tej sytuacji władze cofnęły się; na mocy amnestii ogłoszonej z okazji święta państwowego 22 lipca 1977 r. wolność odzyskali nie tylko "korowcy", lecz także pozostali skazani w poczerwcowych procesach robotnicy. Kierownictwo PZPR uznało, że mimo wszystko trzeba będzie tolerować opozycję, gdyż polityczne koszty jej zdławienia byłyby zbyt wysokie. SB starała się wprawdzie powściągać działalność dysydentów, lecz ograniczała się do prób zastraszania, rewizji, konfiskat, inwigilacji, zwalniania z pracy, zatrzymywania na 48 godzin, wymierzania kar grzywny. Niekiedy zdarzały siejednak^obicia /zwłaszczajwdczas najść bojówek SZSP na prywatne mieszkania, w których organizowano wykłady tzw. Uniwersytetu Latającego). Oświadczenie Komitetu Obrony Robotników, Warszawa, 29 września 1977 r. Komitet Obrony Robotników powstał 23 września 1976 roku w celu niesienia po- mocy prawnej, finansowej i lekarskiej represjonowanym po czerwcowych strajkach i demonstracjach, przywrócenia do pracy zgodnej z kwalifikacjami wszystkich wy- rzuconych, przywrócenia im ciągłości pracy i wszelkich innych uprawnień zawodowych i społecznych, ujawnienia pełnych rozmiarów zastosowanych represji i wszystkich innych okoliczności związanych z protestem robotniczym 25 czerwca 1976 roku, ujawnienia i ukarania osób winnych naruszania prawa, torturowania, powołania przez Sejm PRL Specjalnej Komisji Poselskiej do bezstronnego zbadania budzących niepokój społeczny problemów. Po spełnieniu tych postulatów KOR straci rację dalszego istnienia. Wszyscy aresztowani uczestnicy wydarzeń 25 czerwca 1976 roku znajdują się już na wolności. Większość wyrzuconych ponownie zatrudniono, jednak poza nielicznymi przypadkami na znacznie gorszych warunkach, bez zachowania ciągłości zatrudnienia. Nie został spełniony postulat oficjalnego ujawnienia zakresu represjonowania i osób odpowiedzialnych za torturowanie i inne formy łamania praworządności. Sejm PRL pozostał głuchy na głosy opinii publicznej, domagającej się powołania Specjalnej Komisji Poselskiej dla bezstronnego zbadania wszystkich okoliczności związanych z czerwcowymi zajściami. Głównym celem KOR-u było niesienie pomocy prawnej, finansowej i lekarskiej ofiarom represji poczerwcowych. Akcja ta została w zasadniczej części zakończona, jakkolwiek w pewnej liczbie przypadków pomoc jest nadal konieczna. Równocześnie jednak w toku działania KOR-u zgłosiło się do niego szereg osób represjonowanych z powodów politycznych, nie związanych z wydarzeniami czerwcowymi, szukających pomocy w walce o swoje prawa. Nasunęło się szereg problemów związanych z niepraworządnym działaniem Służby Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, wymiaru sprawiedliwości, więziennictwa itp. KOR nie mógł się uchylić od podjęcia tych ważnych społecznie zadań. Znalazło to między innymi wyraz w powołaniu Biura Interwencyjnego i zapowiedzi utworzenia Funduszu Samoobrony Społecznej. W tej
471
sytuacji my, niżej podpisani, uznajemy za konieczne rozszerzenie zadań i działalności Komitetu. Postanawiamy przekształcić KOR w Komitet Samoobrony Społecznej. Komitet Samoobrony Społecznej "KOR" domagać się będzie spełnienia nie zreali- zowanych do chwili obecnej postulatów Komitetu Obrony Robotników, udzielać po- mocy tym spośród ofiar poczerwcowych represji, którzy pomocy tej potrzebują. Zadaniem Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR" będzie: 1. Walka z represjami stosowanymi z powodów politycznych, światopoglądowych, wyznaniowych, rasowych i udzielanie pomocy ludziom z tych powodów prześlado- wanym. 2. Walka z łamaniem praworządności i pomoc pokrzywdzonym. 3. Walka o instytucjonalne zabezpieczenie praw i wolności obywatelskich. 4. Popieranie i obrona wszelkich inicjatyw społecznych, zmierzających do realizacji praw człowieka i obywatela. Roczna działalność Komitetu Obrony Robotników udokumentowała tragiczny stan praworządności w Polsce. Odnosi się to przede wszystkim do nadużyć władzy przez organa ścigania, więziennictwo, także sądy i kolegia. Będziemy kontynuować nasze działanie, ponieważ jesteśmy przekonani, że najskuteczniejszą bronią w obliczu prze- mocy rządzących jest czynna solidarność obywateli. Głównym bowiem źródłem sa- mowoli władzy jest bezbronność społeczeństwa pozbawionego instytucji niezależnych od państwa, a chroniących prawa jednostki i grup zgodnie z ich interesami. (cyt. za: J. J. Lipski, Komitet Obrom/ Robotników. KOR. Komitet Samoobrony Społecznej, Gliwice 1988) Działacze Komitetu zmienili tymczasem jego formułę. 29 września KOR prze- kształcił się w Komitet Samoobrony Społecznej "KOR", który wkrótce liczył ponad 30 członków i liczniejsze grono współpracowników. Nową strategię przedstawili Jacek Kuroń w artykule Myśli o programie działania i Adam Michnik w eseju Nowy ewolucjonizm. Badacz dziejów opozycji w PRL, Andrzej Friszke streszcza tę strategię następująco: "udowadniać możliwość i skuteczność sprzeciwu; skupiać ludzi wokół drogich im spraw społecznych; zachęcać ich do wyrażania własnych poglądów, obrony swoich praw; uświadamiać potrzebę samoorganizacji środowisk, grup społecznych i zawodowych; pobudzać niezależne inicjatywy; nawiązywać współdziałanie między powstającymi wysepkami niekonformistycznej aktywności; wyjaśniać cele i zakres działań opozycji możliwie największej liczbie obywateli. Wszystko to powinno prowadzić do powstawania enklaw wolnego społeczeństwa, do których nie sięga władza partii i narzucane przez nią reguły. Uważano, że enklawy te [...] będą się stopniowo rozrastały, ograniczając obszar życia społecznego kontrolowany przez aparat partyjny". KSS "KOR", skupiający ludzi o różnych poglądach ideowych, występować miał przeciwko represjom politycznym, światopoglądowym czy wyznaniowym, łamaniu praworządności, walczyć o prawa człowieka i obywatela, pomagać pokrzywdzonym. Od 1977 r. istniała związana z Komitetem Niezależna Oficyna Wydawnicza (NOWa), publikująca techniką powielaczową nie tylko ulotki i niewielkie druki, lecz także czasopisma, a nawet książki (do sierpnia 1980 r. NOWa wydala prawie 60 książek). Wkrótce powstał względnie silny niezależny ruch wydawniczy, tzw. drugi obieg. Wśród wydawanych "poza zasięgiem cenzury" czasopism największe znaczenie
472
miały wydawane w nakładzie 3-5 tyś. egzemplarzy "Krytyka" (redagowana przez Kuronia i Michnika), "Głos", "Res Publica", "Spotkania", "Bratniak", "Robotnik" (osiągnął on w 1979 r. rekordowy jak na "drugi obieg" nakład 20 tyś. egz.), a także kulturalno-literackie "Zapis" i "Puls". Wydawano tomy z poezją Czesława Miłosza i dzienniki Witolda Gombrowicza, Kompleks polski i Małą apokalipsę Tadeusza Konwickiego, Miazgę Jerzego Andrzejewskiego, polskie tłumaczenie Blaszanego bę- benka Gintera Grassa, pod pseudonimem Leopold Jerzewski wydawał swe prace z historii najnowszej znany historyk Jerzy Łojek. Kompromitowano cenzurę, pu- blikując przemyconą na Zachód księgę jej tzw. zapisów. W ramach niezależnej działalności oświatowej działał od jesieni 1977 r. tzw. Uniwersytet Latający, którego wykłady firmowało założone w styczniu roku następnego Towarzystwo Kursów Naukowych, kierowane głównie przez członka KOR-u Andrzeja Celińskiego. TKN organizowało wykłady przede wszystkim z zakresu historii najnowszej, dziejów myśli politycznej, literatury, ekonomii; wykładali m. in. Władysław Barto-szewski, Jerzy Jedlicki, Bronisław Geremek, Adam Michnik. KOR nie był jednak pierwszym ugrupowaniem opozycyjnym, jakie powstały w latach siedemdziesiątych. Od maja 1976 r. swe programy ogłaszało zakonspirowane Polskie Porozumienie Niepodległościowe (Zdzisław Najder, Jan Olszewski, Jan Józef Szczepański, Andrzej Kijowski i in.). Środowisko zdominowane przez działaczy o poglądach wyraźnie prawicowo-narodowych, z Andrzejem Czumą i Leszkiem Moczulskim, utworzyło w marcu 1977 r. Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), który wkrótce na plan pierwszy wysunął hasło odzyskania niepodległości. Wkrótce doszło w łonie ROPCiO do konfliktów i rozłamów, w wyniku których m. in. powstała l września 1979 r. Konfederacja Polski Niepodległej (KPN), będąca pierwszą opozycyjną partią polityczną, niepodległościową i antykomunistyczną, sięgającą do tradycji piłsudczykowskich, kierowaną żelazną ręką przez MoczuIskiego. W Gdańsku młodzi działacze związani wcześniej z ROPCiO utworzyli latem 1979 r. Ruch Młodej Polski (Aleksander Hali, Arkadiusz Rybicki, Jacek Bartyzel i in.). Niewielkie wpływy miały działające na uczelniach Studenckie Komitety Solidarności (SKS-y) oraz tworzone w 1978 r. Komitety Samoobrony Chłopskiej i Wolne Związki Zawodowe. Spośród tych ostatnich jedynie WZZ Wybrzeża (Bogdan Borusewicz, Andrzej Gwiazda, Anna Wa-lentynowicz, Lech Wałęsa i in.) przedstawiały pewną siłę, lecz i tak najbardziej spektakularną formą ich działalności było organizowanie pod murem stoczni uroczystości ku czci poległych w grudniu 1970 r. (w uroczystościach grudniowych w 1979 r. wzięło już udział kilka tysięcy osób). U schyłku 1978 r. powstało półopo-zycyjne Konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość", tworzone przy współudziale krytycznie nastawionych do polityki władz członków partii, w tym znanego publicysty Stefana Bratkowskiego, oprócz którego w pracach DiP-u udział wzięli m. in. Andrzej Wielowieyski, Kazimierz Dziewanowski, Klemens Szaniawski. Wydany w 1979 r. przez NOWą opracowany przez DiP Raport o stanie Rzeczypospolitej i drogach wiodących do jej iwpraioi/ proponował umiarkowane reformy, możliwe do zaakceptowania przez kierownictwo PZPR. To ostatnie jednak było przekonane, że wystarczą jedynie niewielkie korektury dotychczasowej polityki. Bezpośredni krąg oddziaływania opozycji był jednak wąski, obejmował przede wszystkim środowiska inteligencji (a i to głównie w wielkich miastach) i studen-
473
Popularyz była
i Sie rzeczywistoś- przedstawili wówczas twórcy filmo-
/, Barwy ochronne, Spirala (K. Zanussi), Aktorzy prowincjonalni (Agnieszka Holland), '(>MTm9 \Y-eYfe MIK), Amator 'CKrzysztol "Kaeslowśki) stawali w obronie wartości moralnych, opisywali cynizm i konformizm obecny w codziennych wyborach obywateli. Absurdy systemu wyszydzał w swych komediach Stanisław Bareja (Co mi zrobisz, jafc mnie ziapiesz; Miś). Wydarzenie o przełomowym znaczeniu także dla politycznych dziejów Polski nu nadeszła wiadomość, że nowym papieżem został kardynał krakowski Karol Wojtyła, który przybrał imię Jana Pawła II. Ogromna większość Polaków przyjęła ten zdumiewający fakt z ogromną radością. W kierownictwie PZPR wiadomość ta wywołała konsternację i uzasadnione, jak się miało później okazać, obawy. Tele- wizja Polska nie mogła nie przeprowadzić bezpośredniej transmisji z mszy świętej w Watykanie z okazji inauguracji pontyfikatu papieża-Polaka (22 października). Co więcej, władze PRL nie mogły też nie zaprosić Jana Pawła II do odwiedzenia ojczyzny. Wizyta papieża w Polsce trwała ponad tydzień (od 2 do 10 czerwca Wiktor Woroszylski Na pobyt w Polsce papieża Jana Pawła II W tej obecności co jak ciepły płaszcz dla siebie proszę o najprostsze z łask Niech się otworzę jak na oścież dom aby przeze mnie wiatr ogromny dął Niech się rozjaśnię jak okno we mgle Niech się przełamię jak gorący chleb Niech się poruszę jak na fali łódź Niech się odnajdę jak zgubiony klucz Niech wzrok odzyskam i dotyk i słuch Niech się nauczę zapomnianych słów (z tomiku jesień i iiiiic wiersze, 1982)
474
1979 r.) i była jednym wielkim triumfem Jana Pawła II, którego miliony rodaków witały w atmosferze radości, podniosłości i ze wzruszeniem. Kolejne miliony z przejęciem śledziły przebieg pielgrzymki przed ekranami telewizorów, słuchając m. in. słów wygłoszonych podczas homilii na warszawskim placu Zwycięstwa: "Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak trudną bez Chrystusa" i apelu o odnowę oblicza "ziemi, tej ziemi!". Znaczenia pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce nie sposób przecenić. Nie- długo później socjolog Jan Szczepański w przekazanym władzom poufnym me- moriale zauważał: "Jeżeli [...] uznamy, że wizyta była manifestacją pluralizmu ideologicznego, że zarówno uczestnicy nabożeństw, jak i uczestnicy spotkań z papieżem zademonstrowali, iż poza działalnością zawodową nie mają do partii i ideologii marksistowskiej ani uznania, ani wiary, to czy partia może nadal uważać, że nie widzi, co się stało? [...] Masy katolickie uświadamiają sobie swoją siłę polityczną [...] partia stanie nie w obliczu grupek dysydentów, ale w obliczu ma- sowego ruchu politycznego". Władze starały się unikać prezentowania w telewizji tłumów zgromadzonych podczas mszy i na trasie przejazdu papieża, próbując za wszelką cenę pomniejszyć wymiar tej wizyty. I bez tego autorytet rządzących w oczach rządzonych nie był już duży. Od kilku lat narastały oznaki kryzysu ekonomicznego i społecznego. Gospodarka chwiała się "po wielkim skoku" (tytuł powstałej wówczas analizy Waldemara Kuczyńskiego) pierwszych lat dekady. W sierpniu 1976 r. wprowadzono kartki na cukier, coraz częściej brakowało wielu innych artykułów. W niektórych instytucjach i dużych przedsiębiorstwach rozdzielane były talony na z, kup poszukiwanych artykułów, przede wszystkim samochodów. Była to forma premiowania osób związanych z władzą; po kilku latach użytkowania nabyte na talon auto można było sprzedać na giełdzie samochodowej po wyższej cenie, niż przy zakupie na talon. Narastała inflacja, od 1973 do 1977 r. o 2,8 proc. rocznie (w 1977 r. musiano wprowadzić do obiegu nowy banknot, o nominale 2000 zł), w 1978 r. o 8,1 proc., a w 1980 zwiększyła się do 9,4 proc. W okresie 1973-1979 ceny towarów konsumpcyjnych wzrosły o niemal 40 proc., nie licząc tzw. cichych podwyżek. Artykuły o nie zmienionej jakości sprzedawano jako rzekomą nowość, po wyższej cenie. Wiosną 1978 r. czarnorynkowy kurs dolara wzrósł z 70-80 zł do 130 zł. Rosły też dochody realne w okresie 1970-1980 wzrosły one o 92 proc. z tytułu płac i o 172 proc. z tytułu pieniężnych świadczeń społecznych. Wielu ludzi miało pieniądze, ale nie byli oni w stanie kupić za nie poszukiwanych towarów. Nie brakowało alkoholu, wzrastała więc jego konsumpcja. Pijaństwo stawało się jedną z najpoważniejszych chorób społeczeństwa, dotykało ono przedstawi- i cieli różnych grup społecznych. Następował proces społecznej degradacji inteligencji, zwłaszcza inteligentów zatrudnionych w sferze budżetowej. U schyłku 1976 r. podjęto decyzję o tzw. manewrze gospodarczym, polegającym na znacznym ograniczeniu nakładów na inwestycje, zwiększeniu produkcji dóbr rynkowych, redukcji importu. "Manewr gospodarczy" nie udał się, a przerwanie wielu budów oznaczało pogodzenie się z faktem, że ogromnych sum w nich "utopionych" nie uda się odzyskać (nie zabezpieczone często budowle niszczały pod wpływem warunków atmosferycznych lub były rozkradane). Po-
475
nadto Warszawa musiała ulec naciskom Moskwy i ponad trzykrotnie zwiększyć nwestycje zbrojeniowe; w ten sposób Polska znalazła się na przykład w świato- ^czotówce kiajpw ptadukui^ajcb. czaili. Generalnie, u schyłku, dekady produkcja przemysłowa malała. Globalna wytwórczość spadla w 1979 r. o 2 proc ' ^ . J ., J j - . . ~ _ ^ "_* ^^ ^WŁ>A ,, x f , j Ł. v> L \j\ a w następnym roku o 4,5 proc. Bardziej niż kiedykolwiek w powojennych dzie- jach ZaJeŻna od dostaw 7 7arl-inrlii Polclra T^yd^^nl,, o^yro.-^.,^ "".*,., .. U^..;^^!! na zakup maszyn, półfabrykatów, surowców, nawet żywności. Rosła część wpływów z eksportu, która przeznaczana była na obsługę długów (tj. spłatę kolejnych rat z odsetkami): o ile w 1976 r. w kraju zostawało jeszcze 64 proc. przychodów z eksportu, to w 1979 r. już 29 proc. (w 1980 r. jedynie 18 proc.). Zadłużenie Polski w 1978 r. sięgało 18,5 mld dolarów. Energetyka nie mogła zaspokoić potrzeb przemysłu, a zatem już od 1970 r. w szczycie jesienno-zimowym okresowo przerywano dostawy prądu, co z kolei wywoływało straty innego rodzaju (przestoje, psucie się przechowywanego w chłodniach mięsa itd.). Węgiel, główny towar eksportowy, stawał się w kraju deficytowy, a wydobywano go metodami rabunkowymi. Brakowało nakładów na ochronę środowiska, które poniosło w latach siedemdzie- siątych wielkie straty. Polskie rolnictwo przeżywało, po kilku dobrych latach, głęboki kryzys, związany głównie ze zmianą polityki wobec sektora indywidualnego po 1973 r., kiedy to zaczęto wyraźnie popierać sektor uspołeczniony, dyskryminując rolników indywidualnych oraz manipulując cenami artykułów rolniczych i produktami nabywanymi przez chłopów. Wszystko to pogłębiło zacofanie techniczne gospodarstw indywidualnych. W okresie 1976-1980 nastąpiło zmniejszenie się globalnej produkcji rolnej o 11,4 proc., przy czym produkcja sektora uspołecznionego zmniejszyła się aż o 69 proc. Spore straty dla gospodarki przynosiła wymiana z ZSRR, gdyż Polska eksportowała na wschód towary zawierające części kupowane za dewizy, w zamian zaś otrzymywała tzw. ruble transferowe. Udział Polski w światowym eksporcie zmniejszył się z 1,2 proc. w 1972 r. do 0,8 proc. w osiem lat później, co uniemożliwiało obsługę pożyczek zagranicznych. Według szacunków ekonomistów, aż 37 proc. zaciągniętych w latach siedemdziesiątych za granicą długów zostało "przejedzonych". Sporą część środków dewizowych zmarnotrawiono. U schyłku 1980 r. łączne zadłużenie Polski w krajach zachodnich przekroczyło sumę 24 mld dol., a więc w ciągu 10 lat zwiększyło się aż 23,5 razy. Sylwestrowa noc 1978/79 dała początek fali dużych mrozów i silnych opadów śniegu, która sparaliżowała kraj. Mówiono, że śnieg przykrył wszystko, ale też wiele odkrył. Odpowiedzią władz na "okresowe trudności" było wzmożenie tzw. propagandy sukcesu, podkreślającej, że Polska znajduje się w czołówce uprzemy- słowionych państw świata. W tej sytuacji głównym źródłem informacji osób pra- gnących poznać rzeczywiste położenie znów stały się zagraniczne rozgłośnie ra- diowe. W lutym 1980 r. obradował VIII Zjazd PZPR. Niespodzianką partyjnego kon- gresu był upadek premiera Jaroszewicza, mającego być kozłem ofiarnym. Nowym szefem rządu został Edward Babiuch. Oprócz Jaroszewicza z władz usunięto Stefana Olszowskiego, który od 1976 r. był sekretarzem KC ds. ekonomicznych i pozwalał sobie na krytykę zarówno polityki gospodarczej Jaroszewicza, jak i rzekomo nadmiernie liberalnego podejścia do opozycji (został niedługo później
476
ambasadorem w NRD); odszedł także Józef Tejchma (wkrótce ambasador w Szwaj- carii). Jan Szydlak zastąpił na stanowisku szefa CRZZ Władysława Kruczka. Nowy premier nie miał doświadczeń w zarządzaniu gospodarką; typowy partyjny biurokrata, wcześniej nadzorował kadry partyjne. Nie znany dotąd opinii publicznej, był raczej lekceważony. Wyjścia z kryzysu zamierzano szukać poprzez daleko idące oszczędności, zwiększenie eksportu i znaczne zredukowanie importu. Problem nadmiaru pieniądza od pewnego czasu próbowano rozwiązać unikając jawnych podwyżek: ceny podwyższano w sposób ukryty, poszukiwane artykuły sprzedawano po wyższych cenach w tzw. sklepach komercyjnych lub za dewizy w sklepach Peweksu. Wreszcie, z dniem l lipca 1980 r. wprowadzono ukrytą podwyżkę cen niektórych gatunków mięsa i wędlin, skromniejszą zresztą niż w 1970 i 1976 r., i obejmującą artykuły dostępne w tzw. sklepach komercyjnych. Władze prawdopodobnie nie zdawały sobie sprawy z tego, że wyjście na ulice milionów obywateli z okazji wizyty Jana Pawła II przyczyniło się do obniżenia w społeczeństwie bariery strachu czego pierwszym dowodem był większy odsetek osób, które skreślały całe listy wyborcze podczas kolejnych (marzec 1980 r.) wyborów do Sejmu i rad narodowych, mną rzecz, iż skala wstrząsu, jaki nastąpił latem 1980 r., stanowiła zaskoczenie także dla opozycji. Przyczyna była właściwie błaha, ale narastające niezadowolenie doprowadziło do takiego napięcia, że niewielka podwyżka i tak niedostępnych dla przeciętnego konsumenta gatunków wędlin spowodowała wybuch gniewu. Już l lipca zastrajkowały załogi zakładów przemysłowych w różnych miejscach kraju, m. in. w Mielcu, Ursusie, Sanoku, Tarnowie. Nazajutrz przedstawiciel rządu poinformował w telewizji, że wprowadzona poprzedniego dnia podwyżka cen zostaje złagodzona. Władze dość szybko "gasiły" strajki, podejmując pertraktacje z protestującymi, godząc się na podwyżki płac i spełniając inne żądania ekonomiczne strajkujących. Nakręcało to jednak spiralę strajkową, gdyż zachęcano tym samym do porzucania pracy kolejne zakłady (mimo początkowej blokady informacyjnej wieści o protestach szybko się rozchodziły). Na Lubelszczyźnie strajki miały niemal powszechny charakter; 19 lipca wicepremier Mieczysław Jagielski podpisał porozumienie z lubelskim komitetem strajkowym. W lipcowych strajkach wzięło udział ok. 80 tyś. pracowników. Gdy pod koniec lipca strajki przygasły, Gierek demonstracyjnie udał się na tradycyjny wypoczynek na Krymie. Protesty wkrótce znów nasiliły się, a 14 sierpnia rozpoczął się strajk w gdańskiej Stoczni im. Lenina (gdzie bezpośrednim powodem było zwolnienie z pracy działaczki Wolnych Związków Zawodowych Anny Walenty-nowicz). Ogarnął on szybko całe miasto i przekształcił się w strajk generalny. Trzeciego dnia strajku w stoczni powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) z elektrykiem Lechem Wałęsą, uczestnikiem strajku sprzed 10 lat i drugorzędnym działaczem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża jako przewodniczącym. Listę 21 postulatów spośród nich 7 miało charakter polityczny otwierało żądanie zalegalizowania niezależnych związków zawodowych. Na bramie zawieszono portret papieża, w stoczni odprawiano msze, księża udzielali sakramentu spowiedzi. Łącznie kilkuset intelektualistów wyraziło w zbiorowych listach do władz poparcie dla protestujących robotników. Pomocy udzielali członkowie antykomunistycznej opozycji; od 24 sierpnia działała komisja ekspertów z Tadeuszem Mazowieckim na czele, w której istotną rolę odgrywał także Bronisław Ge-
477
remek. Poprzez KSS "KOR" (głównie dzięki Jackowi Kuroniowi) informowano o przebiegu wydarzeń zachodnich korespondentów; tak więc za pośrednictwem audycji "Wolnej Europy", BBC i "Głosu Ameryki" społeczeństwo było nieźle po- informowane o rozwoju sytuacji. 18 sierpnia rozpoczął się strajk w Szczecinie; na czele szczecińskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego stanął Marian Jurczyk. Szczecińska lista postulatów była w treści podobna do gdańskiej i także zawierała żądanie prawa do organizowania niezależnych związków zawodowych. 21 postulatów strajkujących załóg Wybrzeża, sierpień 1980 r. 1. Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodo- wych, wynikająca z ratyfikowania przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Or- ganizacji Pracy dotyczącej wolności związkowych. 2. Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom wspomagającym. 3. Przestrzegać zagwarantowanej w Konstytucji PRL wolności słowa, druku i pu- blikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań. 4. a) Przywrócić do poprzednich praw: ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w 1970 i 1976 r.,; studentów wydalonych z uczelni za przekonania, b) Uwolnić wszystkich więźniów politycznych (w tym Edmunda Zadrożyńskiego, Jana Kozłow- skiego i Marka Kozłowskiego). c) Znieść repr* : - - --rzekonanin. 5. Podać w środkach masowego przekazu >. je o utworzeniu się Międzyza kładowego Komitetu Strajkowego oraz opublikować jego żądania. 6. Podjąć realne działania mające na celu wyprowadzenie kraju z sytuacji kryzy- sowej poprzez: a) podawanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej; b) umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom spo- łecznym uczestniczenia w dyskusji nad programem reform. 7. Wypłacić wszystkim pracownikom biorącym udział w strajku wynagrodzenie za okres strajku jak za urlop wypoczynkowy z funduszu CRZZ. 8. Podnieść wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc jako i"ekompensatę dotychczasowego wzrostu cen. 9. Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza. 10. Realizować pełne zapotrzebowanie rynku wewnętrznego w artykuły żywno- ściowe, a eksportować tylko i wyłącznie nadwyżki. 11. Znieść ceny komercyjne oraz sprzedaż za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrz- nym. 12. Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej, oraz znieść przywileje MO, SB i aparatu partyjnego poprzez: zrównanie zasiłków rodzinnych, zlikwidowanie speq'alnych sprzedaży, itp. 13. Wprowadzić na mięso i przetwory kartki bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku). 14. Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55, lub przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn, bez względu na wiek. 15. Zrównać renty i emerytury starego portfela do poziomu aktualnie wypłaca- nych. 16. Poprawić warunki pracy Służby Zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym.
478
17. Zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących. 18. Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka. 19. Skrócić czas oczekiwania na mieszkanie. 20. Podnieść diety 7, 40 zł do 100 zł i dodatek za rozłąkę. 21. Wprowadzić wszystkie wolne soboty od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie 4-brygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy. (cyt. za: M. Pernal, J. Skórzyński, Kalendarium Solidarności 1980-1989, Warszawa 1990) Antystrajkowa propaganda w środkach masowego przekazu budziła jedynie politowanie (początkowo mowa była nie o strajkach, lecz jedynie o "nieuzasad- nionych przerwach w pracy"), a telewizyjne wystąpienia najpierw Babiucha, później zaś samego Gierka nie wywarły większego wrażenia na strajkujących, którzy zignorowali też personalne przetasowania w kierownictwie PZPR 24 sierpnia na IV plenum KC. Ustąpili m. in. najbliżsi współpracownicy Gierka: Babiuch, Łuka- szewicz, Szydlak; nowym premierem został jeszcze mniej znany niż Babiuch i równie jak on bezbarwny Józef Pińkowski, a jako członek Biura i sekretarz KC powrócił do władz Stefan Olszowski. Wcześniej władze wysłały do Gdańska komisję rządową z wicepremierem Tadeuszem Pyka, który niezbyt zręcznie próbował negocjować z załogami poszczególnych zakładów, z pominięciem MKS. Część działaczy opozycji została aresztowana. 21 sierpnia kierownictwo komisji rządowej w Gdańsku przejął wicepremier Jagielski, autor porozumienia lubelskiego, i w dwa dni później rozpoczął rozmowy z MKS. Podczas rokowań zdumiewając? talenty jako negocjator wykazał Wałęsa, który stał się wkrótce niemalże charyzmatycznym przywódcą mas. Jednocześnie, od 22 sierpnia, w Szczecinie trwały rokowania z tamtejszym MKS, prowadzone przez wicepremiera Kazimierza Bar-cikowskiego. 26 sierpnia o umiar i rozsądek apelował do społeczeństwa prymas Wyszyński, którego wystąpienie w okrojonej wersji retransmitowała telewizja. Strajki jednak wciąż rozlewały się po kraju: od 26 sierpnia strajkował Wrocław, 29 sierpnia rozpoczął się strajk górników i hutników, a kolejny MKS (z Jarosławem Sienkiewiczem) powstał w Jastrzębiu. Następnego dnia na plenum KC Stanisław Kania który stawał się liderem formującej się w kierownictwie PZPR grupy zamierzającej odsunąć Gierka od władzy podał do wiadomości zebranych, że w ok. 700 zakładach pracy strajkuje łącznie 700 tyś. osób. 30 sierpnia w Szczecinie Jurczyk i Barcikowski podpisali porozumienie; znaj- dowała się w nim zgoda na utworzenie "samorządnych związków zawodowych, które będą miały socjalistyczny charakter zgodnie z konstytucją PRL". Wyrażając taką zgodę Barcikowski stawiał kierownictwo PZPR przed faktem dokonanym, nie był bowiem upoważniony do akceptowania postulatu o wolnych związkach. Występujący na wspomnianym plenum Kania przekonywał, że partia musi się pogodzić z istnieniem niezależnych związków zawodowych: "Lepiej zrobić krok w prawo niż w przepaść, gdyż innymi środkami niż polityczne tej sytuacji nie zmienimy". KC wyraził zatem zgodę na to porozumienie; następnego dnia po południu Wałęsa i Jagielski złożyli podpisy pod porozumieniem gdańskim. Także
479
w tym dokumencie władze zgadzały się na działalność niezależnych związków, mających "przestrzegać zasad określonych w Konstytucji PRL", uznających kie- rowniczą rolę PZPR w państwie i istniejące sojusze Polski, ale dążących "do za- pewnienia ludziom pracy odpowiednich środków kontroli, wyrażania opinii i obrony swych interesów". Strajkujący triumfowali. 3 września podpisano poro- zumienie w Jastrzębiu. Fragment protokołu posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR 28 sierpnia 1980 r. Tow. E. Gierek Ambasador Aristow złożył w imieniu kierownictwa oficjalne oświadczenie wyrażające zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Polsce. Uważają, że nasza kontrofensywa jest mało skuteczna, nie widać działania aktywu, ton prasy sa- mooskarżycielski lub obronny. Na Wybrzeżu dużo zachodnich dziennikarzy, którzy jeszcze podjudzają. Dziwią się, że do tej pory nie zamknęliśmy granicy z Zachodem. Zapytał, jakie widzimy rozwiązanie i jakie działania podejmiemy. Powiedział, że dzi- siejsza sytuacja w Polsce przypomina rok 1921 w ZSRR walkę bolszewików z anar- chosyndykalistami i stosunek do tej kwestii Lenina. Ton wypowiedzi był kategoryczny, brzmiał jak ostrzeżenie, że grozi niebezpieczeństwo. Odpowiedziałem, jakie działania podejmujemy i podkreśliłem, że środkami poli- tycznymi działamy coraz skuteczniej, jak też podejmujemy działania polityczne połączone z sankcją administracyjną oraz administracyjno-represyjne. Uważamy, że gdybyśmy wyprowadzili na ulice wojsko, osiągnęlibyśmy niewiele, a krew przelali. Mamy doświadczenia z 1956 r. i innych lat, kiedy wiele z wyprowadzonych ria ulice czołgów zostało spalone, że żołnierz w czoigu \est skuteczny, W\ko gdy stae\a. To są Po\acy i dziś nawet nie wiemy, czy żołnierze strzelaliby do robotników. Nastawiamy się na mobilizowanie aktywu, wyjaśnianie, uspokajanie. Fala strajków ma różną siłę w po- szczególnych regionach kraju. Podkreśliłem, że osobiście nie widzę obecnie możliwości zastosowania innych środków, niż stosujemy. Jestem zbulwersowany tonem tego oświadczenia. Informuję Was o tym, abyście wiedzieli, jaka jest ocena towarzyszy radzieckich i nie tylko ich. (cyt. za: Tajne dokumenty Biura Politycznego: PZPR a "Solidarność" '1980-1981, w oprac. Z. Włodka, Londyn 1992)
Po IV plenum KC Gierek przez kilka tygodni liczył zapewne na to, że będzie mógł pełnić rolę arbitra w kierownictwie partii między rosnącą w siłę grupą Kani (popieranego zwłaszcza przez gen. Jaruzelskiego) a zwolennikami rządów silnej ręki skupionymi wokół Olszowskiego. Zakładanie, że utrzyma się dzięki temu przy władzy, było naiwnością. Jego polityka była zbyt skompromitowana w oczach społeczeństwa, z jego dawnego autorytetu nie pozostało nic. Obalenie Gierka grupa Kani przygotowywała od dłuższego czasu, a plany swe zrealizowała niezwłocznie po tym, jak wyczerpany I sekretarz doznał zawału serca i przewieziony został do szpitala. Na obradującym w nocy z 5 na 6 września kolejnym plenum KC Gierka odwołano ze stanowiska. Nowym I sekretarzem został Stanisław Kania. Zmiany te zostały, rzecz jasna, uprzednio uzgodnione z Kremlem.