spoon


Nieregularnik Wędkarski SPOON NR 50 - 29 GRUDNIA 2000 Wydawca: KROKUS sp. z o. o. oraz Zespół Rybiego Oka   Piotr Zieleniak podczas jednego z licznych zarybień. W ostatnich (11. i 12.) numerach "Wędkarskiego Świata" zaprezentowali się członkowie klubu spinningowego Spoon z Puław. Jest ich dziewiętnastu (docelowo ma być dwudziestu) i mają zamiar stać się "wędkarską elitą". I fajnie, niech im się wiedzie. Może byłaby to nawet wspaniała wiadomość, gdyby nie to, że w swej prezentacji, klubowicze przedstawili się niemal jako jedyni opiekunowie lubelskich pstrągowych rzek! Dotknęło to wielu kolegów, tych zwłaszcza, którzy w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych oraz obecnych wsiedlali pstrągi do rzek podlubelskich i swoją pracą przyczynili się do ich późniejszej atrakcyjności. Dotknęło i oburzyło tym bardziej, że często spotykamy nad wodą klubowiczów ze Spoona i bywa, że ich postępowanie, delikatnie mówiąc, nie jest koleżeńskie. Może nie warto byłoby się tą sprawą zajmować - cóż innych obchodzą lokalne niesnaski - jest jednak w tej historii i ogólniejszy problem. Problem sensu działań wędkarskich klubów. Przedstawiam list Piotra Zieleniaka: O Spoonie inaczej   Po przeczytaniu artykułu zamieszczonego w grudniowym numerze "Wędkarskiego Świata", zatytułowanego "Spoon", nie mogłem oprzeć się chęci napisania dwóch słów na temat wędkarzy z tego klubu i podzielenia się swoimi spostrzeżeniami o ich działalności. Chcę zaznaczyć, że mój list nie wynika tylko z moich spostrzeżeń, lecz także z dyskusji pomiędzy kolegami z lubelskiego koła LSM-FART i klubu Miłośników Ryb Łososiowatych "Krężniczanka". Jestem członkiem obydwu tych klubów, poza tym należę do klubu ekologicznego Bystrzyca. Jestem też członkiem Społecznej Straży Rybackiej i kadry muszkarskiej lubelskiego ZO PZW. Od dwóch lat publikuję w lokalnej gazecie artykuły o tematyce wędkarskiej, w których poruszam problemy związane z ochroną wód, potrzebą ich renaturyzacji i zagospodarowania pstrągami i lipieniami. Mogę powiedzieć, że byłem świadkiem początku pstrągowej historii Bystrzycy. To nad tą rzeką przeżyłem swój pstrągarski chrzest. Nadal bywam nad nią często i z niepokojem obserwuję postępujące zmiany. Przez wiele lat, mimo bliskości dużego miasta, Bystrzyca była pstrągowym eldorado, podmiejską enklawą spokoju. Obecnie nastał czas zmasowanych najazdów wędkarskich. Często spotykam puławskich wędkarzy nad Bystrzycą i Krężniczanką, rzekami bliskimi (ponoć) ich sercu. Miałem możliwość oglądania zabieranych przez nich ryb, często w szokujących zestawach: pięćdziesiątak, a obok... dwa ledwo wymiarowe strucle. W przypadku szalenie etycznych wędkarzy, skupionych w elitarnym klubie, powinno to budzić zdziwienie. W czasach, gdy pstrągów jest coraz mniej, gdy rośnie wędkarska presja, tak znakomici łowcy mogliby uwalniać chociaż te małe i nie traktować ich jak zwykłe mięso. Klubowicze ze Spoona urządzają co roku cykl zawodów pstrągowych na Bystrzycy, rzece tak małej, że kilkunastu wędkarzy już czyni na niej tłok i wielkie zamieszanie. W tym czasie inni nie mają już czego tam szukać. Na marginesie dodam, że Bystrą, Bystrzycę i Krężniczankę dzieli od Roztocza setka kilometrów! Czy błędna informacja, jaką podał w "Wędkarskim Świecie" pan Paweł Mazurek, wynika z niewiedzy, czy też jest to celowe wprowadzanie innych wędkarzy w błąd? Nie wiem. Zdradzanie "tajnych" łowisk, chociaż takie już nie istnieją, zwiększa presję i prowadzi do całkowitego spustoszenia rzeki. Tak było z Bystrą, obecnie dzieje się tak z Bystrzycą. Trudno w tych rzekach o wymiarowego pstrąga, ale ktoś, kto przeczytał ostatnie numery "Wędkarskiego Świata", pomyśli być może, że roi się w tych wodach od wielkich pstrągów i to dzięki działalności klubu Spoon! Autor artykułu, prezes klubu Spoon, ma żal do lubelskiego ZO PZW za to, że nie przyznano klubowi prawa do opieki nad Bystrą. Otóż ZO PZW bardzo chętnie przyznaje opiekę nad rzeką, ale najpierw trzeba zaangażować się w coś więcej, w coś pożyteczniejszego, niż łowienie i zabieranie ryb! Przykładem takiej opieki może być działalność lubelskiego koła LSM-FART, które wraz z klubem Miłośników Ryb Łososiowatych "Krężniczanka", od kilku lat regularnie zarybia Bystrzycę i Krężniczankę pstrągiem potokowym i to za własne pieniądze, z dobrowolnych składek swoich członków. Od lat koledzy pilnują tych rzek przed kłusownikami, sadzą drzewka nad rzeką i budują stanowiska dla ryb. W takich przypadkach ZO PZW opiekę nad wodą chętnie przyznaje. Nie może dostać pod opiekę rzeki każdy, kto tylko napisze podanie. Koledzy z koła LSM-FART wielokrotnie próbowali namówić kolegów z Puław do współpracy, do wspólnych działań. Niestety, jak dotąd bezskutecznie. Wędkarskie środowisko roi się od plotek, ploteczek i swarów. Być może mój list zostanie odebrany jako próba oczerniania znakomitych wędkarzy. Nie mogłem niestety powstrzymać się od tych pretensji. Bo można sądzić, że postępowanie klubu "Spoon" jest słuszne, zgodne z wędkarskim regulaminem i wędkarską etyką. Ja jednak sądzę, że samo łowienie i organizowanie zawodów w łowieniu nie jest powodem do dumy. Nie jest to moim zdaniem właściwa droga rozwoju wędkarstwa i właściwy sens istnienia wędkarskich klubów. Czyż nie na tym polega urok pstrągowego wędkarstwa, by w samotności tropić życiowe okazy, a te małe, te niedorostki, wypuszczać? W naszych bogatych w pokarm rzekach, za niedorostki uważam pstrągi poniżej 40 cm. Czyż nie na tym powinien polegać sens naszych działań, by dbać o wodę, by mieć swoją Arkadię do której można wracać do znajomego pstrąga? Takie postępowanie powinno cechować pstrągarzy, zamiast żądzy łupu i żądzy poklasku innych. Przepraszam wszystkich naprawdę etycznych wędkarzy, których być może uraziłem. Do zobaczenia w "słupskim" tłumie nad Bystrzycą. Piotr Zieleniak Tyle Piotr. Doskonale rozumiem jego żal. Zorganizowane imprezy dużych grup spinningistów irytują - Bystrzyca to nie Wisła. Cała ta sprawa obserwowana z daleka może wydać się lokalną kłótnią pstrągarzy z Lubina i pstrągarzy z Puław - taka nie zasługiwałaby na publiczną prezentację. Ale wiem, że podobnie jak Piotr czuje wielu kolegów. I wiem, że nie kieruje nimi zawiść. Nie takie ryby łowili! Czy, i o co można mieć żal do klubowiczów ze Spoona? Przecież postępują w zgodzie z przepisami!!! Każdemu wolno łowić po uiszczeniu opłat. Każdemu wolno złowić i zabrać (tak: i zabrać!), zgodnie z regulaminem, trzy miarowe, nawet te ledwo miarowe, ryby. O to nikt do nikogo nie może mieć pretensji. Każde koło, czy klub, może też organizować zawody po uzyskaniu zgody Zarządu Okręgu. Nikt też nie może potępiać innych wędkarzy za to, że się chwalą złowionymi rybami - wolno im, po to są w pismach rubryki rekordów. Więc w czym tkwi problem? Jest w postępowaniu klubu Spoon coś niesympatycznego, coś, czego nie określają regulaminy. Jest jakiś absurd. Bo - u licha! - jakiż sens ma organizowanie klubów, których główną zasadą jest "łówmy więcej, lepiej, sprawniej"? Co ma wspólnego z wędkarstwem, zbiorowa, regularna pacyfikacja rzeki w pogoni za rekordami?! Gdzie tu piękno pstrągowych łowów? Podchodzenie pstrąga zamienione zostało w jakiś absurdalny wyścig. Głupie to i śmieszne. I szkodliwe w czasach, gdy ryb mało, wędkarzy coraz więcej, a wodom brak opiekuna. Polskie wędkarstwo od dawna powinno ulec przemianie. Miejsce konsumpcyjnego, powinien zastąpić model wędkarstwa opartego na troskliwej opiece. Na mądrej gospodarce zasobami Przyrody. Dawno zrozumieli tę prawdę myśliwi. Wiedzą, że bez troski o łowisko i o zwierzynę, nie będzie na co polować. Czas, by zrozumieli tę prawdę wędkarze, a przynajmniej ta bardziej świadoma ich część, za jaką uważają się łowcy pstrągów. Pogoń za rekordami i przechwalanie się łowiecką skutecznością nie jest czymś godnym propagowania. Mam nadzieję, że koledzy z klubu Spoon także to zrozumieją. Podobno Komisja ds. Zagospodarowania Wód przy lubelskim ZO PZW ma zamiar zaprosić ich do współpracy. Będą więc mieli szansę wykazać się swoją pracą. Będą mieli szansę zaopiekować się Bystrą, do której mają tak blisko. Będą mogli zadbać o nią tak, jak o to proszą. Jeżeli im się to uda, jeżeli przywrócą Bystrej dawną świetność, zasłużą tym sobie na wdzięczność pstrągarzy i z Puław, i z Lublina, i wszystkich pozostałych. Być może zacznie się następny rozdział historii klubu Spoon, godny podziwu. Tego im życzę. I niech inny wędkarz nie będzie ani rywalem, ani wrogiem. Niech będzie sojusznikiem. Wrogów i tak nie brakuje, są nimi ci, którzy kradną ryby i ci którzy wycinają drzewa. Są nimi ci, którzy odprowadzają do rzek nieczystości i ci, którzy zaśmiecają brzegi. Są nimi ci, którzy bezmyślnie prostują rzeki zamieniając je w rowy i ci, którzy chcą zmienić rzeki w "rekreacyjne" zalewy. Jest więc z kim walczyć i jest o co walczyć dla wspólnego naszego dobra. Wodom cześć! Andrzej Trembaczowski WYDAWCA: Krokus Sp. z o.o. ul. Jaracza 76 90-251 Łódź, POLSKA Telefon: +48 42 678-15-90 +48 42 630-59-85 +48 42 639-84-12 Fax: +48 42 678-15-99 E-Mail: biuro@krokus.com.pl office@krokus.com.pl TYMCZASOWE KOLEGIUM REDAKCYJNE: Radek Gościmski Wojtek Górny Piotrek Onikki-Górski Michał Sopiński Andrzej Trembaczowski OPRAWA INTERNETOWA: Maciek Jałkowski PROJEKT Janusz Dymidziuk © 1999-2000 Wszelkie prawa zastrzeżone dla Krokus Sp. z o.o. Teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych.  

Wyszukiwarka