930 02




930 - Max Freedom Long - "Dążenie ku światłu"









Wstecz /
Spis Treści /
Dalej




Rozdział 2
WEJŚCIE W POTOK
Rozważmy dziwny fakt, że chociaż wiemy, iż Bóg jest we
wszystkim, także w naszych ciałach i umysłach, nie możemy Go odczuć
żadnym z pięciu zmysłów.
Wydaje się, iż cały sekret tkwi w tym, że Bóg czuje razem z
nami poprzez zmysły i że nasz wysiłek, by Go nimi odczuć, daje nam
równie mało satysfakcji, jak wysiłek, by poczuć samych siebie.
Nie jest łatwo poczuć naszą najgłębszą istotę, której zupełnie
nie dotyczy to, czy jest nam ciepło, czy zimno, czy czujemy się
szczęśliwi, czy przygnębieni, ociężali czy lekcy. Zmysły służą nam po
to, by uświadomić nam rzeczy zewnętrzne, a nie wewnętrzne, które
tworzą Ja.
Równie dziwne jest, że nie potrafiąc wyczuć Ja w sobie jako
czegoś, co miałoby zapach lub smak, było twarde bądź miękkie, stale
mamy przemożne poczucie bycia indywidualną istotą, Ja, tożsamością –
jakkolwiek to nazwiemy.
Nie umiemy wyobrazić sobie swego Ja w kategoriach świata
fizycznego. Nie możemy wyobrazić sobie jego wyglądu, jego głosu czy
siły jego ręki. A jednak, nie ma na tym świecie zdrowego na umyśle
człowieka, który dałby się przekonać, nawet najbardziej
uczonymi argumentami, że nie istnieje jako Ja, zupełnie niezależne od
ciała. Jest to przyrodzona WIARA – co warto zapamiętać.
Skoro mamy niezachwianą wiarę, że ISTNIEJEMY jako jednostki,
musimy z kolei mieć podobną wiarę w Najwyższego Boga, który
istnieje w swoim Stworzeniu, tak samo jak my, „mikrokosmiczni
bogowie", istniejemy w tym, co zwiemy umysłem, ciałem i duchem.
Dojście do wyczuwania Boga w ten sam niewytłumaczalny sposób,
w jaki odczuwamy siebie jako Ja, to sprawa zasadnicza, jeśli mamy
stworzyć w umyśle mądry obraz Boga i Stworzenia, który wesprze
naszą pracę nad osiąganiem rozumienia siebie jako Ich integralnej
części.
Nauka odczuwania Boga, tak jak odczuwamy Ja w sobie, zaczyna się
od pracy świadomego umysłu. Dociekamy istoty rzeczy – to
właśnie robimy teraz razem. Przekonujemy średnie Ja, czyli racjonalne
świadome Ja naszego umysłu, że musi być jakiś Bóg – że
Bóg istnieje. Nie jest to bardzo trudne, bo możemy postrzegać
Boga jako życie we wszystkich rzeczach i potrafimy zaakceptować
dowody, które same zewsząd się narzucają.
Ale jeśli chodzi o rozwinięcie wewnętrznego poczucia, które
mówi nam, że Bóg jest tak bliski, tak realny i tak
bardzo w nas jak nasze własne Ja, to do procesów rozumowych
musimy dodać jeszcze coś ponadto.
To dodatkowe coś jest dokładnie tak samo dziwne, jak dziwne jest
istniejące w nas poczucie prawdziwości naszego Ja. Jest to zarazem
wyczuwanie, jeśli można to tak ująć, w którym nie bierze
udziału żaden z pięciu zmysłów. To tak, jakbyśmy zdołali
rozwinąć szósty zmysł, intuicję, która pozwala nam czuć
i wiedzieć bez wrażeń fizycznych.
Napisano setki książek o drogach i sposobach poznania, czy też
„realizacji" Boga. Większość z nich ma niewiele do
zaoferowania, bo autorzy nie zdają sobie sprawy, że to niższe, czyli
podświadome Ja w nas pozostaje w najbliższym kontakcie ze światem, w
którym Bóg „porusza się i ma Swój byt".
Kiedy już średnie Ja zrobi, co leży w jego mocy, by pojąć Boga,
trzeba się zwrócić do niższego Ja i nauczyć się odczuwać
poprzez nie – zupełnie poza zwykłymi, czyli znanymi nam
zmysłami – obecność Bożą przenikającą wszystko, co istnieje.
Jest to proces wchodzenia w Boga tam, gdzie jest On obecny w świecie
wokół nas, a nie jednoczenia się z Nim w jakimś dalekim
niebie, gdzie jest czystym Duchem.
To odczucie można porównać do wielkiego cichego przepływu
Bytu – bardzo rozszerzonej świadomości Ja. Mędrcy nazwali ten
przepływ Rzeką Życia. Mówimy o upływie Czasu. Od dawna
upodobano sobie ideę płynności i ruchu, a także wielkiej
rzeczywistości. Zatem, aby wejść w potok, łączymy się z niższym Ja,
przestajemy rozumować na temat Boga, natomiast usiłujemy odczuć Go
szóstym zmysłem wiary, jaka wypływa z niższego Ja.
Ważne jest, aby ZAPRZESTAĆ POSŁUGIWANIA SIĘ ROZUMEM, o czym od
wieków doskonale wiadomo niektórym z najstarszych
religii. Na przykład w odmianie buddyzmu znanej na Zachodzie jako Zen
jedna z praktyk polega na tym, że mnichom w klasztorach daje się
zagadki, nad którymi mają rozmyślać, problemy tak postawione,
że rozum w żaden możliwy sposób nie potrafi ich rozwiązać.
(Taka zagadka nazywa się koan).
Dla ilustracji przytoczę opowieść o mnichu Zen, który dawno
temu praktykował w Japonii.
Pragnął on dojść do poznania, urzeczywistnienia siebie jako Ja i
zmagał się z umysłem, zmysłami i pamięcią, usiłując przeniknąć poza
to, co zewnętrzne, do cichego wewnętrznego jądra swej Istoty. Pewnego
dnia udał się do swojego mistrza i powiedział:
– Poddaję się. Nigdy nie potrafię osiągnąć
Urzeczywistnienia. Przyszedłem, by Cię pożegnać i podziękować za
wszystko, co uczyniłeś, by pomóc mi odnaleźć Światło.
Mistrz skinął głową i powrócił do głębokiej medytacji, nie
udzielając mu ani słowa współczucia czy nadziei. Mnich odszedł
smutny, w wielkiej rozpaczy. Chodził bez celu ogrodowymi alejkami,
powtarzając sobie:
– Jedyne, co mi pozostaje, to zdjąć szatę i powrócić
do świata. Nie udało mi się.
Tak rozmyślając, zbliżał się do krzewu róży, przy którym
poprzedniego dnia długo stał w podziwie. W całym swym dotychczasowym
życiu nigdy nie widział tak doskonałej róży i patrzenie na nią
sprawiało mu ogromną radość. Odczuwał też nieco dumy, ponieważ
pomagał w uprawie ogrodu. Teraz pomyślał strapiony, że rzuci jeszcze
jedno ostatnie spojrzenie na doskonały kwiat.
– Będzie mi zawsze przypominać – powiedział sobie o
doskonałości, która istnieje tu w tym ogrodzie, ale która
mi się ciągle wymykała.
Raz jeszcze podszedł do róży. Zwieszała główkę,
wyblakła, i jej płatki zaczęły opadać. Utraciła swe piękno i zapach.
Wielki żal wypełnił mu serce. Wyciągnął rękę i dotknął wyblakłych
płatków, jak gdyby mógł w jakiś sposób przynieść
jej ulgę. Nagle poczuł, że cały świat cierpi i że on sam jest całym
cierpieniem świata. Po paru chwilach popędził z powrotem do swego
mistrza.
Mistrz otworzył oczy i uśmiechnął się.
– Ach – powiedział radośnie – a więc nareszcie
przestałeś myśleć o Bogu i nauczyłeś się Go odczuwać? – Urwał i
przyjrzał się uczniowi pytająco. – Czy potrafisz teraz
rozwiązać swój koan?
– Nie da się tego wyrazić w słowach – padła cicha
odpowiedź. – Tak naprawdę rzeczy zewnętrzne nie istnieją w
sposób rzeczywisty. Bóg jest ciszą, nicością i
Wszystkim. Dopiero gdy poczuje się wszystkie rzeczy w sobie, można
siebie poznać... Wczoraj widziałem doskonałą różę, ale kiedy
dzisiaj przechodziłem obok...
– Tak, tak, oczywiście – przerwał mistrz. –
Przestałeś myśleć i stałeś się zdolny do odczuwania. Poczułeś Boga i
odkryłeś, że nie przypomina On niczego, co do tej pory poznałeś. Ale
słowa potrafią tylko lekko dotknąć tych spraw. Musiałeś poznać Byt w
sobie, odczuć Go... Teraz jednakże pora na herbatę. Usiądź przy mnie,
a ja dam ci nowy koan, nad którym popracujesz; i wkrótce
poczynisz szybkie postępy. Pokaż mi teraz, jak wyjść, jednocześnie
wchodząc. Nie ma drzwi. Pokaż mi, jak je zamkniesz.
 
AFORYZM II. Jeśli sądzisz, że odnalazłeś Boga, poproś Go, by do
ciebie przemówił. Poproś, aby dotknął twego czoła, żeby dał ci
znak, tchnienie pięknego zapachu, błysk koloru albo dźwięk
niebiańskiej muzyki. Jeśli coś takiego się pojawi, NIE będzie to od
Boga. On przemawia od wewnątrz. Ty jesteś Bogiem. Ty musisz
dać znak. Wejdź w Potok.
 
Jest to paradoks. Oznacza, że kiedy popełni się błąd myślenia o
sobie jako o kimś oddzielonym i bytującym z dala od Boga oraz błąd
oczekiwania, że Bóg przyjdzie z zewnątrz, by dać „znak"
albo jakieś wrażenie, pora udać się do niższego Ja.
Czuć Boga to znaczy zaniechać wszelkiego odczuwania z zewnątrz i
dać się pochłonąć Przepływowi, który zawiera wszystkie
uczucia. Aby otrzymać czystą biel, która nie jest żadnym
kolorem, miesza się trzy podstawowe barwy światła; podobnie człowiek
rzuca wszystko, co jego, w potok, nic nie zatrzymując, oddając każdy
najmniejszy ślad błędnego poczucia oddzielności.
Najpierw zatapiamy się w naszym niższym Ja, przestając zupełnie
rozumować, wyciszając wszelką myśl. Kiedy, po dostatecznej praktyce,
potrafimy to uczynić, wtedy wraz z niższym Ja opuszczamy się na
większą głębokość: Bogawe-Wszystkim. Można to również pojmować
jako rozszerzanie się w przestrzeni. Pozwalamy pęknąć granicom.
Pozwalamy, by poczucie Ja rozszerzyło się w poczucie Wszystkiego. Owo
Wszystko niektórzy nazwali Tym lub Tamtym. Może najmądrzejsi
są ci, którzy nie dają temu w ogóle nazwy, mówiąc,
że trzeba to poczuć, wejść w to i poznać – a nie nazywać czy
opisywać.
Ci, którzy pragną „znaku", aby upewnić się, że
Bóg naprawdę istnieje (a grupa ta zawsze była liczna), sami
muszą stać się znakiem. Aby poznać Go do końca, musimy stać się
jednym z Nim w cichym słuchaniu bez uszu, obserwowaniu bez oczu. To
raczej serce niż umysł zasygnalizuje poznanie tej PRAWDY, która,
raz odczuta, pozostanie na zawsze z człowiekiem jako sama substancja
wiary.
ĆWICZENIE
1. Nauczyciel dał kiedyś swemu uczniowi fascynującą lekcję.
Następnego dnia uczeń przyszedł pełen zapału, żądając:
– Jeszcze! Powiedz mi więcej o tych cudownych prawdach.
– Chętnie to uczynię, ale najpierw powiedz mi, czego
nauczyłem cię wczoraj – odpowiedział nauczyciel.
Waszą pierwszą lekcją dzisiaj będzie wyrecytowanie lekcji
wczorajszej. Nie niepokójcie się, jeśli zapamiętaliście tylko
fragmenty. To niższe Ja musi wielokrotnie powtarzać lekcje, by
nauczyć się ich na pamięć. Wymaga to czasu, cierpliwości i pracy,
ponieważ żadna lekcja nie stanie się naprawdę naszą własną, zanim
niższe Ja nie wchłonie jej od średniego, czyli świadomego Ja.
Nauczenie się wiary jest lekcją – lekcją, której się
wkrótce nauczymy. Powtarzaj i przypominaj sobie. Powtarzaj i
przypominaj sobie. Wróć do poprzedniego ćwiczenia i upewnij
się, że tak samo jasno widzisz to, co widziałeś na wczorajszej
lekcji. Dzisiaj zobacz to jeszcze jaśniej. Pamiętaj, że polerowanie
lustra wymaga ponownego codziennego oczyszczania, nawet wówczas,
gdy Światło zacznie się od niego odbijać.
2. Zacznij posługiwać się jednym jedynym najwspanialszym
narzędziem, jakim dysponuje ludzkość. Jest to NARZĘDZIE WYOBRAŹNI.
Ucisz się. Uspokój swoje niższe Ja. Rozluźnij się i wejdź w
potok, używając wyobraźni. Wyobraź sobie, że odpuszczasz od siebie
jedną rzecz po drugiej. Zewsząd dochodzą cię dźwięki. Wyobraź sobie,
że przestałeś je słyszeć. Pomyśl, że wokół ciebie unoszą się
piękne zapachy i że próbujesz najprzeróżniejszych
pysznych smaków. Następnie zostaw to.
Wyobraź sobie wszelkie przyjemności płynące z odczuwania rzeczy
dotykiem i z poczucia ruchu. Wstępujesz w jasne wody głębokiej rzeki
i odczuwasz zmysłową radość z unoszenia się z prądem. Następnie
przestań odczuwać cokolwiek skórą i zaniechaj wszelkiego
odczuwania ruchu. Na koniec upajaj się barwami i kształtami,
wzgórzami i dolinami, chmurami i zachodami słońca, jeziorami i
kwiatami.
Teraz zamknij oczy. Wycofaj swe zmysły i ucisz je jeden po drugim
w wyobraźni. Kiedy już stworzysz ciszę i wejdziesz w nią, spróbuj
poczuć rzeczywistość twojej wewnętrznej istoty umysłowej –
twoich dwóch Ja.
To ćwiczenie należy praktykować tak często, jak pozwolą na to czas
i okoliczności. Stale próbuj, a pewnego dnia wyjdziesz z
wyobrażonej sytuacji w rzeczywistość. Nagle, a może powoli i
stopniowo, zaczniesz odczuwać siebie jako żywe i wibrujące centrum
świadomości, która w żaden sposób nie zależy od wrażeń
zewnętrznych – wrażeń dźwięku, dotyku, węchu, smaku czy wzroku.
Te wrażenia to dane płynące z całego twojego otoczenia –
sprawozdania, które mówią o braciach ze wszystkich
poziomów, od powietrza po pieśń ptaków, które
odpowiadają za świadomość fizycznej rzeczywistości.
Tym, czego potrzeba teraz, nie jest świadomość materialnego
świata. To nie wystarczy. Bóg w nas jest Inteligencją, a także
Siłą i Substancją. Teraz nadeszła pora, by przestać odczuwać ruch,
który daje Siła, i wrażenia zmysłowe, które pochodzą z
kontaktu Siły z Substancją, te powodujące dźwięk i pozostałe
drugorzędne odczucia. Spróbuj. Posłuż się następującą
medytacją:
 
AFIRMUJ: Teraz wykonuję starożytną medytację mędrców,
którzy wskazali drogę do poznania rzeczywistości Bożej.
Stwierdzam. że Ja Jestem. Jestem częścią Bożej Substancji, Siły i
Inteligencji. Ja jestem TYM. Jestem JEDNYM ZE WSZYSTKIM.




Wyszukiwarka