42 12 Pażdziernik 1999 Wola najwyższego




Archiwum Gazety Wyborczej; WOLA NAJWYŻSZEGO












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 239, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/10/12, dział
ŚWIAT, str. 12 Fot.
WOJCIECH DUSZENKO
ROZMAWIAŁ WOJCIECH JAGIELSKI; REUTERS, MAW
Z prezydentem Czeczenii Asłanem
Maschadowem rozmawia w Groznym Wojciech Jagielski
WOLA NAJWYŻSZEGO
Wiemy, jak bić się z Rosjanami. Pięć lat temu nasi żołnierze bali się
czołgów, dziś będą polować na nie jak na zające.
Wojciech Jagielski: Rosjanie stoją już na północnych brzegach rzeki Terek.
Premier Putin mówi o sanitarnym kordonie, podziale Czeczenii, a jednocześnie wspomina o ostatecznej
rozprawie z Wami. Co więc Rosjanie zrobią?
Asłan Maschadow: Z wojskowego punktu widzenia zatrzymanie się na Tereku nie
ma sensu. Ilu żołnierzy i ile pieniędzy trzeba na utrzymanie takiego kordonu? I
czy Rosjanie naprawdę wierzą, że będą bezpieczni za rzeką? Wycofałem z północnej
Czeczenii swoich żołnierzy, bo na równinnych
stepach z karabinami w rękach nie mieliby szans w walce z pancernymi kolumnami,
ale zostali partyzanci, którzy już dziś organizują zasadzki i odbijają stanice
zajęte przez Rosjan. Iść naprzód, szturmować Grozny i góry? To dla Rosji będzie
oznaczać klęskę. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Rosja przegra i tę wojnę.
W porównaniu z rokiem 1994, kiedy wybuchła pierwsza wojna, mamy nie tylko więcej
żołnierzy i broni, ale mamy przede wszystkim doświadczenie. Doskonale wiemy, jak
bić się z Rosjanami. Pięć lat temu nasi żołnierze bali się czołgów, dziś będą
polować na nie jak na zające. Ale obawiam się, że te dotychczasowe pozorne
sukcesy zawrócą rosyjskim generałom w głowie i ruszą na nas. Dawno ruszyliby,
gdyby nie pamięć o 1994 roku. Trochę się jednak boją.
Rosjanie mają jeszcze trzecie wyjście - przerwać wojnę i wycofać się.
- Kremlowscy politycy i generałowie nie po to rozpoczynali wojnę, żeby ją
teraz przerywać. To nie jest tylko wojna o Czeczenię, to jest raczej wojna o władzę na Kremlu.
Rodzina kremlowska, otoczenie Borysa Jelcyna chce za wszelką cenę utrzymać się u
władzy. Boją się o fortuny, jakie dzięki niej zdobyli. Wojna potrzebna im jest,
żeby nie dopuścić do wyborów, albo po to, by posadzić na Kremlu "swojego
człowieka". A generałowie chcą przy okazji pomścić klęskę w poprzedniej wojnie.
Ale najeżdżając w sierpniu Dagestan, Czeczeni dali Rosji powód do wojny.
- W sierpniu powstanie w Dagestanie wywołali tamtejsi fundamentaliści
islamscy. Dopiero po dwóch tygodniach na pomoc z Czeczenii pojechali partyzanci pod wodzą Szamila
Basajewa. Basajew pojechał jako prywatna osoba, ochotnik, a nie przedstawiciel
czeczeńskich władz.
Nie mógł go Pan powstrzymać?
- Trudno go było powstrzymać. Przyznaję, ze strony Basajewa była to skrajna
głupota i nieodpowiedzialność. Obwiniamy go dziś za to, że dał powód Rosji do
wojny, dał Moskwie wszystko, co jej było potrzebne. Można już było oskarżyć
Czeczenię o agresję, popieranie religijnego
fanatyzmu, terroryzmu.
Jedna z rosyjskich gazet napisała, że jeszcze w lipcu Basajew spotkał się
w Nicei z szefem kancelarii Jelcyna Aleksandrem Wołoszynem. Nie pytał Pan
Basajewa, po co wybrał się na Lazurowe Wybrzeże?
- Powiedziałem mu: jeśli chcesz zachować twarz i zdobyć tak kochany przez
ciebie rozgłos, to opowiedz ludziom o wszystkim, o czym rozmawialiście. Basajew
nic nie powiedział. Ale jestem przekonany, że wojna wybuchłaby tak czy inaczej,
byłem pewien, że wybuchnie przed rosyjskimi wyborami.
Co uważa Pan za najważniejszy sukces swojej prezydentury?
- To, że udało mi się nie dopuścić do wojny domowej, a Rosja bardzo na to
liczyła. Że rzucimy się sami sobie do gardeł, pozabijamy. Pewnie, że chciałem po
wojnie rozbroić tych wszystkich Basajewów, Radujewów, Barajewów, nie mogłem
jednak wystąpić przeciwko nim, dopóki Rosja nie uznała czeczeńskiej
niepodległości. Ciężko było mi znosić tę ich idiotyczną krytykę, oskarżenia. Ale
inaczej nie mogłem. W końcu im też chodzi o wolność Czeczenii. Na porachunki przyjdzie czas potem i
zapewniam pana, że nie zabraknie mi ani woli, ani siły. Zniosłem wszystko i
dziś, gdy Rosja znów nam zagraża, przyszli do mnie moi wszyscy wrogowie i
powiedzieli: Asłan, możesz na nas liczyć. Pomyślałem sobie, co byłoby, gdybym
wtedy odebrał im karabiny, dał łopaty i kazał normalnie pracować? Skąd wziąłbym
dziś żołnierzy na wojnę, którą rozpoczęła Rosja?
A co było największą porażką?
- Nie udało mi się nakarmić mojego narodu. Ale byłem uczciwy, niczego nie
obiecywałem. Mówiłem ludziom, żeby przygotowywali się na najgorsze i nie
oczekiwali niczego dobrego od Rosji.
A to, że Czeczenia w oczach świata stała się
jaskinią bandytyzmu, wszelkiej maści ekstremizmów?
- Padliśmy ofiarą propagandowej wojny. Islamski fundamentalizm jest w Czeczenii obcy. Przynieśli go nam z Dagestanu. Drukarnie
muzułmańskich fundamentalistów znajdują się nie w Groznym, tylko w Machaczkale.
Dagestańscy przywódcy okradają naród, każdy z nich ma swoją prywatną armię i
jakiś sektor gospodarki na własność. Rosji jakoś to nie przeszkadza. Z Chattaba,
jordańskiego ochotnika, który przyjechał do Czeczenii w 1995 r., Rosja uczyniła imama radykałów i
króla terrorystów. A jaki z niego imam? Celnie strzela z granatnika - ot i
wszystko. A handlem ludźmi zajmują się u nas wyrodki, wysługujące się rosyjskim
służbom specjalnym.
W Pana słowach niewiele jest nadziei. Naprawdę nie da się uniknąć
wojny?
- Rosjanie drugi miesiąc bombardują nasze wioski. Pod bombami nie zginął ani
jeden terrorysta. Giną kobiety i dzieci. Rosjanie, którzy zobowiązali się dać
nam pieniądze na odbudowę kraju po pierwszej wojnie, niszczą dziś to, co nam
zostało - fabryki, domy, drogi, mosty. Znów znaleźli jakieś marionetki, które
ogłosili czeczeńskim rządem. Znowu po to, by obiecane im pieniądze na odbudowę
kraju rozkraść, wykorzystać na kampanię wyborczą, tak jak w 1995 roku.
Nie chcemy wojny. Proponuję Rosji - przerwijcie bombardowania, wycofajcie
wojska. Oświadczamy, że odcinamy się od terroryzmu, gotowi jesteśmy z nim
walczyć. Potępiamy sierpniową napaść na Dagestan. Potępiamy tych Czeczenów, którzy uczestniczyli w tej awanturze.
Powołajmy rosyjsko-czeczeńską komisję, która wyjaśni, jak do tego doszło, jak
było naprawdę. Aby nie dopuścić do nowych awantur, stwórzmy północnokaukaskie
siły pokojowe pod jednym dowództwem. Możemy wpuścić do Czeczenii międzynarodowych obserwatorów, którzy
sprawdzą, czy wywiązujemy się z obietnic. Ja tej wojny nie chcę. Rosja musi
wziąć ją na swoje sumienie. A potem walczmy, jeśli taka będzie wola Najwyższego.

ROZMAWIAŁ WOJCIECH JAGIELSKI
ŻADNYCH KOMPROMISÓW
Rosja odrzuca pokojowe propozycje prezydenta Czeczenii Asłana Maschadowa. - Możemy rozmawiać tylko,
jeżeli Czeczenia wyda nam terrorystów - powiedział
premier Władimir Putin.
W niedzielę prezydent Maschadow obiecał, że rozprawi się z terrorystami,
jeżeli Rosjanie przerwą ogień i wycofają swoje wojska. - Ogólnie propozycja jest
pozytywna, ale priorytety zostały w niej źle rozłożone. Najpierw czeczeńskie
władze powinny nam wydać terrorystów, którzy zabili we wrześniu trzystu Rosjan.
Potem możemy siąść do rozmów - tłumaczył Putin.
Moskwa twierdzi, że za zamachami terrorystycznymi w Rosji stoją czeczeńscy
komendanci Szamil Basajew i Chattab. Dotąd tego nie udowodniła.
Tymczasem parlament czeczeński w Groznym zaapelował wczoraj do ONZ i Rady
Europy o potępienie rosyjskiej agresji. "Protestujemy przeciw próbie
wprowadzenia marionetkowych władz w naszym kraju" - piszą parlamentarzyści. W
zeszłym tygodniu Moskwa przestała uznawać parlament i prezydenta Asłana
Maschadowa, wybranego przez naród w 1997 r. Na Kremlu odbyło się posiedzenie
kilkunastu deputowanych do Rady Najwyższej Czeczenii wybranej rok wcześniej, podczas rosyjskiej
okupacji republiki. Na stanowisko tymczasowego premiera mianowano pochodzącego z
Czeczenii Malika Sajdułłajewa. Czeczeni uznają go za zdrajcę i grożą, że jeśli
przyjedzie na Kaukaz, zostanie zabity. Sajdułłajew jeszcze w tym tygodniu
zamierza udać się do Czeczenii i wzywa Maschadowa
do ustąpienia. - Maschadow nie ma władzy. Kontroluje najwyżej swą przyboczną
gwardię - tłumaczył wczoraj.
REUTERS, MAW


[Podpis pod foto]
Asłan Maschadow w meczecie w Warszawie w 1998 r.

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka