L
serca, a więc znowu jedynie rodzaj katechizacji. Katechizmu nie można było uczyć emocjonalnie; chodziło przecież
0 przekazywanie zracjonalizowanych prawd wiary.
Ł. M.: Trudno dzisiaj wyobrazić sobie kolędę bez emocjonalności właśnie, bez ciepła, uczu-dowości, a może i niekiedy - aułostkowości...
♦ S. N.: U franciszkanów istotnie, pod koniec wieku XVI, pojawiają się takie szczątkowe emocje w tekstach kołysankowych. Kolędy w stylu kołysanki -„Lulajże lezuniu”, „Gdy Święta Panna syna porodziła", tyle że są to teksty późne. Natomiast w XVI wieku, nawet jeśli się zdarzały takie teksty, to oni się pilnowali, żeby tych emocji za dużo nie było. Pamiętajmy, że wiek XVI to okres Reformacji, więc trzeba było twardo stać przy prawdach atakowanych przez zreformowanych i nie było miejsca na emocje, które mogłyby fałszować prawdę. Zmienia się to dopiero na przełomie XVI i XVII wieku - po reformach Soboru Trydenckiego. Te reformy nie zmienią struktury liturgicznej - ona jest nadal po łacinie, ale zmienia się to, co można by nazwać obrzędowością. Sobór bowiem dopuszcza pewne obyczaje religijne właściwe dla danego kraju. Powstaje wtedy coś, co można by nazwać nabożeństwami paraliturgicznymi\ w strukturze nabożeństwa pojawiają się specyficzne tylko dla pewnych obszarów geograficznych wątki czy elementy, do których ludzie przywykli - odmawianie litanii, specjalne modlitwy, które się gdzieś tam przyjęły. Na tej fali, w XVII-wiecznej Polsce formuje się tzw. pobożność maryjna. Ona wynika z tego, co my dzisiaj nazywamy sarmatyzmem, a co nie zawsze brzmi może pozytywnie; ja bym wolał mówić raczej o polonizacji pewnych zjawisk niż sarmatyzacji dlatego, iż przez wiele lat wmawiano nam, że ten sarmatyzm to jest jakaś negatywna formuła. Nie ma takich formuł cywilizacyjnych, które są tylko doskonałe
1 takich, które są tylko niedoskonałe. Myślę, że kult maryjny wykształcił się u nas właśnie w wieku XVII nie bez przyczyny. |ak obliczyli historycy, było w tym czasie tylko dziesięć lat bez wojny, a matka, niejako z konieczności, stała się w polskim domu osobą główną, od której wszystko zależało, wszystko było na jej głowie, bo jak mąż nie był na wojnie albo nie polował, to był na sejmiku.
i. M.: Zatem tekst poświęcony Bożemu Narodzeniu ewoluował - od bezosobowego streszczenia ewangelicznego przekazu, ku pewnego rodzaju intymności w patrzeniu na wydarzenie w Betlejem?
♦ S. N.: Coś takiego robiły klaryski. One są bardziej emocjonalne, a poza tym one dokonują takiego zjawiska jak po-lonizacja realiów betlejemskich, u nich po raz pierwszy pojawia się sroga zima i śnieg. To się wszystko wiąże z obrzędowością klasztorną, bo np. klaryski nie budują żłóbka czy jasełek (staropolskie jasło to jest żłób; jasełka, tak jak żłóbek, to zdrobnienie). Robią co innego - budują kolebkę. I jest kołysanie Jezuska, a nie adoracja. U klarysek krakowskich zachowała się kolebka z Dzieciątkiem pochodząca z XVI wieku, czyli taki obyczaj musiał być chyba dość powszechny. W kronice karmelitanek warszawskich znajdujemy - swoją drogą fascynujący - opis ich ucieczki przed Szwedami na Spisz oraz informację, że osiadają w majątku Podoli-niec, stanowiącym własność Lubomirskich, gdzie są pijarzy. I w tej kronice zanotowano, że w czasie Bożego Narodzenia one, razem z ojcami pijarami alternatim, czyli na przemian, kołysały Dzieciątko i śpiewały kantyki. Czyli w dawnej Polsce są jakby dwie formy jasełek: żłóbek, tak jak jest do dzisiaj pokazywany, a oprócz tego rodzaj kołyski i kołysania. Nie wiemy, jak to było w tym Podolińcu, ale klaryski są zakonem o bardzo ścisłej klauzurze papieskiej i z pewnością to kołysanie Dzieciątka przez nie odbywało się jedynie u nich w refektarzu; tak, że lud tego nie widział. W każdym razie nie mamy świadectwa, że było tak jak u franciszkanów - publicznie.
t. M.: Znamy więc kolędy, nazwijmy je - kołysankowe, gdzie Święta Rodzina osadzona jest mocno w naszych polskich realiach, a przy tym pełna jest naturalności, wręcz jest zwyczajna. Ale są też takie kolędy, w których autor skupił się na cudowności właśnie; pełne zaprzeczających wszelkim wyobrażeniom oksymoronów, jak u Karpińskiego w„Bóg się rodzi, moc truchleje (...) ogień krzepnie, blask ciemnieje..."
♦ S. N.: Wiek XVI to jest kolęda franciszkańska. Natomiast w wieku XVII prym w twórczości kolędowej wiedzie inny zakon, mianowicie karmelici. A zwłaszcza karmelitanki. Z prostego powodu - św. Teresa z Avila miała specjalny kult dla Bożego Narodzenia.
W jej mistycznych wizjach Bóg, przybierający ciało ludzkie stanowił bardzo istotny element nabożnych medytacji. Sama Teresa jest autorką kilku tekstów o Bożym Narodzeniu, które dawało możliwość paradoksalnych rozwiązań: córka matką, Bóg przybierający ciało ludzkie, wszechwładny stający się niemowlęciem... Tego typu paradoksów w tej XVII-wiecznej kolędzie karme-litańskiej jest dużo. Najlepiej pokazał to właśnie Franciszek Karpiński w kolędzie „Bóg się rodzi”, ona jest napisana w duchu karmelitańskim. Karmelitanki mają w klasztorach takich tekstów bardzo dużo. Karmelitanki krakowskie, wileńskie, poznańskie, lwowskie wprowadzają zupełnie inny tekst, niż to było do tej pory. Oczywiście dogmat pozostaje, ale jest on jedynie punktem wyjścia, inspiracją, natchnieniem, a wokół dogmatu buduje się otoczkę albo intelektualną, albo emocjonalną, albo ukazującą paradoksy Narodzenia. Karmelitanki w tych kolędowych tekstach emocjonalność osiągają przez zdrobnienia, poprzez wdzięczność ludzkiego serca dla tego, co się stało, ale nie idą zbyt daleko, bo po prostu jest to zakon kontemplacyjny, doznający mistycznych poruszeń i niekoniecznie czysto emocjonalnych, chociaż wcale tego nie unikają. Proszę pamiętać, że karmelitanki bose, zwłaszcza reformowane przez Teresę z Avila, były przecież tym zakonem, który wprowadził to, co się nazywa modlitwą myślną> czyli medytacją. W ich zapisach klasztornych jest wyraźnie powiedziane, że one mają obowiązek taką adorację nad żłóbkiem wypowiadać. Jedne robiły to rewelacyjnie, bo miały talent, inne robiły to nieudolnie, ale wszystko było zapisane.
i. M.: No właśnie: teksty kolęd bywają przecież - choć może nie zawsze to już dostrzegamy - kunsztowne poetycko. Czy możemy pokusić się o przypisanie autorstwa niektórym z nich?
♦ S. N.: Nie, niestety. Czasami pojawi się informacja, że tę kantykę napisała siostra Beata od Pana Jezusa, ale zobaczyć, jakie było jej nazwisko nie możemy, bo zakonne metryki zaginęły; zachowane je mamy dopiero od połowy XIX wieku. Czasami się zdarzy, że jest napisane, iż to a to napisała siostra taka a taka na świecie - czyli w żywocie świeckim... i podaje się imię
6
Wiadomości IJniwi rsyhckii:: grudzień 2007