XIII.
NA AUDYENCYI U PAPIEŻA.
I nam było danem zbliżyć się do Namiestnika Bożego i my zgięłyśmy kornie kolana, by otrzymać błogosławieństwo z rąk Jego. Było to w trzecim dniu świąt, nieprzeliczone tłumy roiły się na placu św. Piotra i w kościele różnych narodowości i stanu, aJe wszyscy tą samą ideą zjednoczeni, wszyscy równi wobec potęgi wyższej. Jedni dążą do świątyni, by tam w kaplicy „dziesięciu jęków" przy jednym z konfesyonałów wyznawać swe grzechy przed rodakiem, kapłanem, inni otrzymawszy wstęp na audyencyę idą do stóp Ojca św. po błogosławieństwo.
Wszystkich serca przejęte jednem uczuciem, a dzwony uroczyście biją wzywając na Watykan wszystkich biednych, grzesznych, spragnionych pociechy lub utwierdzenia w wierze, wszystkich wiernych i zbłąkanych. Coraz nowe nadpływają tłumy. I nasze serca biją radośnie, trochę trwożnie i z niepokojem. Przystrojone w czarne koronki na głowach i nasze t. zw. „papieskie" bluzki. Wyglądamy wszystkie niezmiernie uroczyście. Prowadzą nas do pałacu Watykańskiego.
Wchodzimy do wielkiej sali, gdzie czeka już mnóstwo osób. Mile słychać co krok prawie mowę polską i spostrzega się znane polskie typy. W gorączkowem podnieceniu przygotowujemy różańce i medaliki do poświęcenia. Z zaciekawieniem przypatrujemy się barwnie przystrojonej straży papieskiej. Ludzie ci wyglądają jakby żywcem przeniesieni z XVI. wieku w czasy dzisiejsze. Dowiadujemy się że oryginalne ich stroje są pomysłu wielkiego Michała Anioła. Co chwila jakiś wysoki dostojnik kościelny w purpurze lub fioletach przejdzie przez salę i znika w przyległych komnatach. Każdego odprowadzamy wzrokiem i raz po raz spoglądamy na te drzwi tajemnicze. Niepokój i podniecenie z każdą chwilą rośnie, jedna jedyna mysi zajmuje umysł, jedno proste zdanie powraca nieustannie i ciśnie się na usta: „Ja za kilka minut zobaczę papieża".