NAUKOWEGO I SPOŁECZNEGO. 447
dziennej pracy (Normalstag). W konkluzji p. Decurtins stawia następujące postulata:
1) oznaczenie minimalnej granicy wieku dla pracy dzieci
w fabrykach i kopalniach,
2) zakaz pracy nocnej dla kobiet nieletnich,
3) zakaz zupełny pracy dla kobiet przy pewnych szkodliwych zdrowiu i niebezpiecznych fabrykacyach,
4) zakaz pracy w niedziele,
5) oznaczenie maksymalnej ilości godzin w dniu pracy dla niepełnoletnich.
Ale choć wyrywki z tego memoryału przytoczyć musimy dosłownie. I tak, omówiwszy zgubne następstwa fizyczne, jakie sprowadza na dzieci przedwczesna praca po fabrykach, tak dalej skreśla p. Decurtins opłakany wpływ tej pracy na ich rozwój moralny:
Dziecię wydarte przedwcześnie z tona rodziny i do machiny przykute, traci nieocenione szczęście, jakiego się doznaje tylko u rodzinnego ogniska, a natomiast rozwija się w niem przedwczesny i niezdrowy duch niepodległości, będący źródłem wielu błędów. W towarzystwie dorosłych, bez umoralniającego kierownictwa, młodociany robotnik, osłabiony i wyczerpany nadmierną pracą, chciwy podniecających uciech, staje się z łatwością ofiarą pokusy. Niskie żądze, brak szacunku wzglę-
dem rodziców, szorstki sposób
obejścia się, są charakterystycznemi następstwami przedwczesnej pracy, pozbawiającej dziecię czujnego oka matki i opiekuńczej ręki ojca, aby je rzucić, jako obce, w pośród obcych.
Podczas rozprawy o federalnem prawodawstwie, o pracy w fabrykach, profesor Salomon Vógełin, który nie był z pewnością ani pesymistą ani przesądnym, i „który w przeciągu lat ośm kierował wykształceniem religijnem gminy, liczącej mnóstwo dzieci, pracujących w fabrykach^, profesor Vógelin, mówimy, po rozdzierającym opisie nędzy, wynikłej z pracy dzieci w fabryce, scharakteryzował w następujących słowach wpływ tej pracy na moralność dziecka: „Skoro się
wie, ile dzieci, zredukowanych do poziomu machiny przez smutny proces swego rozwoju, upada coraz niżej nietylko umysłowo i fizycznie, ale i moralnie, wówczas trudno jest nie mieć współczucia dla dziatwy, pochodzącej z warstwy społecznej, która sama sobie w tej mierze poradzić nie zdołaŁi. Pewien kapłan katolicki, który dzięki swemu