•agosa cfrcłn^e-
iooso o 100 IQA 300 4 00 nom.
UlMiUlll ' 1 1 - L A 1 1 ■ ■A
•śPlP^yoiA JHCCofo
o
»l
nu.«ifcct xotcł%i|uA.
* - *> 3 U-S" )
mo przeczucia jednak dało poznać twa moc. Zastępca komendanta „Nerełdy** czuł nieznany mu przedtem chłodny dreszcz, którego nazwać nie umiał, a na żartobliwe gratulacje, wróżby i pożegnania odpowiedział wymuszonym smutnym uśmiechem. Odpłynęli -wreszcie. Sama żegluga nie odchylała sic od szablonu, prócz drobnych przykrości, wynikłych z niepogody; wreszcie u mdłeni świetle zorzy porannej ukazała się Pelagosa, cel przeznaczenia. Zabrano się więc energczole do pracy, by przygotować do wyładowania zaokrętowane materiały i by przycumować łódź do boi. dz.obem ku morzu. Przez megafon nawiązano kontakt z obserwatorami i wezwano idt do zabrania dostarczonego ładunku. Morze aż do granic lio-ryzonhi wydawało sic zupełnie opustoszałe. Cumy na rufie były już wzięte, a część załogi tudzież obaj oficerowie przebywali jeszcze przez chwWę wewnątrz lodzi celem dokonania ostatnich czynności, związanych z przybyciem, puczem wyszJi na pokład. Wtem coś dziwnego ukazało się tuż ponad spokojną powierzchnie wody. Coś szarego, prawie niewidocznego, poruszającego się ruchem własnym.
Rura jakaś? Gałąź? Na ..Nereidzie" zamarły słowa i gesty, wszystkie spojrzenia w dziwnym przedmiocie, wszystkie oczy marynarskie pojęły odrazu. co to znaczy. To peryskop lodzi podwodnej, nieubłagany zwiastun katostrofy, oko śmierci. Posuwał sic wolno, jak chytry rekin, znacząc falę subtelną smugą Piany i zakreślając krzywą, by, podobnie jak żarłoczny postrach oceaniw, za-iać dogodną pozycję do zaatakowania swej otary. Biada Ci. „Nereido'‘J To austriacka łódź podwodna „U—S’*. a u peryskopu czuwa świetny jej komendant. kapitan Jerzy von Trapp, którego dłoń nie zawodzi, a oko me chybia. Wie ooś o tern nieszczęsny ..Leon Gambet-la“. śniący na dnie Adrjat>ku!
W tej chwili, wśród niezmąconej ciszy, los ..Nereidy" był już przesądzony. Niepodobieństwem było wycofać łódź z tej sytuacji, należało corychlej zanurzyć sic. zniknąć, by zrównać swe szanse z przeciwnikiem i podjąć bój w identycznych warunkach. Ale czy było to możliwe? Czyż nie można było opuścić .Ncreidy**, już 1 tak bez ratunku zgubionej i dać ludziom ujść wpław, na skały? Przecież gdyby cała załoga udała sic na ląd. to jej żyoie byłoby z pewnością uratowane. Czyż trzeba napełniać żywymi coś, co już jest jakby martwe? Ale nie tak rozumował Carlo del Greco. „Wdół" — krzyknął, i pierwszy postawi*! nogę na szczeblu kiosku: tym jednym krokiem przeszedł od pewnego życia do śmierci niechybnej: duma jego nie zniosłaby ucieczki, rezygnacji z waUcL z usiłowania uratowania sprzętu, który tak samo jak lodzie, był mu powierzony przez cały naród, a ponadto stworzony zbiorowym wysłkiem.
Za niezachwianym komendantem udali się bez drgnienia powiek wszyscy: cały szereg dzielnych podążył wesprzeć usiłowania wodza I podzielić jego dobrowolną śmierć. Przecięto liny cumów i podjęto niewykonalny zamiar pogrążenia łodzi podwodnej w porę. Tymczasem peryskop ..U 5“ zakończył juź swój bieg. na „Nereidzie** padają szy-bKie rozkazy napełnienia balastów, pokład się zanurzył, kiosk począł znikać. W tem potężny wybuch wstrząsnął wyspą: pierwsza torpeda „U 5“ mija dziób celu i wybucha u skal; olbrzymi gejzer dymu, wody i kamieni wznosi się ku niebuu. Chwila przygniatającej cśszy 1 znów ogłuszający huk wybuchu targa powietrzem, wodą i skałami.
*
Na głębokości trzydziestu dwu metrów legły rozstrzaskane zwłoki „Nereidy*4,
brocząc obńcie swą krwią — ropą i:altową, rozlewającą rię na spokojne) fli morza w opalizujące tłuste smugi.
Lecz o poświeceniu ..Nereidy'4 św a<l-czyło coś jeszcze: boja telefon czat*
drogocenny łącznik ze światem zewnętrznym. ratownik w niejednej potrzebie.
Przy strasznej eksplozji, która łóds całą rozbiła. * ten jeden czuły, kruchy, wątły organ ocalał, i gdy wstrząs ciosu otworzył inu drogę, sprawnie wypłynął na powierzcłunę, wiernie spełniając swą misję orędownika.
Boja zlekka kołysze się na spokoJ* nych, drobnych falach, a na powierzchni Jej połyskują w blaskach słońca wyraziste litery tych kilku urwanych, regularnych zdań:
„Uwaga — boja telefoniczna — Królewska lodź podwodna Nercide“ — niś ciągnąć boji — otworzyć pokrywą — wykonać instrukcje wewnętrzne
Ałe nikt pokrywy nie uchylił: ct, co do osta.tka utrzymać sic pragnęli na swym skalnym posterunku i z bolesnem uczuciem bezsilności byli biernymi świadkami tragicznego końca swych najlepszych obrońców 1 kolegów, zbyt dobrze wiedrieK. że ratunku niema, że papierowe instancje nikogo Już iwe u sk rzeszą.
Zato wnętrze delikatnego pływaka, kołysanego falą, zdawało sic być wypełnione niezłomnym duchem tych zmarłych, głoszących w swem niemem narzeczu męczenników wyznanie miary, którego rozstrzaskane serca i usta. pełne wodorostów i piasku. Już it:e wypowiedzą.
W swem milczeniu nieskończeni* wymowna, boia telefoniczna -Nereidy*' poucza śrwiat cały. jak się słucha i jak s;e umiera.
Oto Je] instrukcje.
7. SAWtCltWSKl
— 19