Tak poruszająca się kamera przyczynia się do ustalenia pewnego przestrzennego układu postaci. Szczególnie widoczne jest to w jednej scenie, kiedy Kucharz wchodzi do restauracji zajmując uwagę Alberta i umożliwiając tym samym niezauważalne opuszczenie jadalni przez Georginę i Michaela. Tworzy się pewnego rodzaju konstelacja głównych bohaterów, która mimo nieustannej zmiany pozycji w stosunku do nieruchomej przestrzeni, wyraża stały sens. Albert uzurpuje sobie pozycję despotycznego króla (pojawia się oczywiście skojarzenie z Chrystusem podczas ostatniej wieczerzy, który przemawia do zgromadzonych przy stole apostołów). Georgina towarzyszy mężowi, ale jest „nieobecna” i oddala się przy każdej okazji. Michael siedzi z boku, przychodzi z zewnątrz, z innego świata a Kucharz, stoi u szczytu stołu i pilnuje porządku.
Przestrzeń Kucharza... to przestrzeń „stale zmieniających się parametrów”30, w której reżyser z uporem maniaka odkrywa to, co z zasady powinno się ukrywać. W wywiadzie z Ewą Mazierską Greenaway tak określa swoje twórcze ambicje:
Ambicją moją było tworzenie filmów, w których każdy pojedynczy obraz byłby tak samo samowystarczalny jak obraz malarski. Pragnąłem robić kino, które [...] nie byłoby ilustracją powstałego wcześniej tekstu, które nie byłoby podporządkowane aktorom ani intrydze, które nie byłoby narzędziem służącym do emocjonalnego katharsis (kino nie jest terapią). Moją ambicją było tworzenie filmów, które akceptowałyby charakterystyczne dla kina iluzje oraz triki i które pokazywałyby za razem w fascynujący sposób, iż są jedynie iluzją oraz trickami3I.
Kolejnym ze sposobów na ukazanie przestrzeni w Kucharzu... jest specyficzne jej zdefiniowanie: z jednej strony bardzo konkretne urządzenie poszczególnych pomieszczeń, miejsc oraz przypisanie ich w pewien sposób do konkretnych bohaterów: sala jadalna jest niewątpliwie królestwem Alberta a kuchnia Kucharza. W łazience najlepiej czuje się Georgina, a Michael odnajduje spokój w swoim wypełnionym po brzegi książkami antykwariacie. Z drugiej jednak strony, niewiele wiemy o tym gdzie właściwie znajduje się restauracja: w jakim mieście?, kiedy rozgrywa się akcja?, jaka jest pora roku? Wiemy jedynie, że jest to francuska restauracja, o nazwie przywołującej na myśl Holandię, umiejscowiona w jakimś nienazwanym wprost, ale nieprzyjemnym obszarze miejskim, w którym czas odmierzany jest kolejnymi kartami menu, a słońce chyba nigdy nie wschodzi. Można
30 E. Mazierska, dz. cyt., s. 15.
31 Tamże, s. 10.
17