266 BIIZYDKA
Zaledwie usiedli w palarni, wszedł Andrzój, oznajmiając, że waza na stole.
VIII.
Po dwóch tygodniach, z rany Kruszewskiego pozostał na ramieniu ślad różowy— lekka blizna, nic więcej.
Bywał teraz co dzień w pałacyku—spędzał w nim wszystkie niemal wieczory, na równi ze starym Hubem, jak dobry przyjaciel domowy. Mimo to, służbę pełnił sumiennie: wyższe, niemal zwierzchnicze stanowisko, dozwalało mu rozwinąć niespożyte zasoby energii i sprężystości, które obracał na korzyść zakładu i co zatem, jego właścicielki.
Dyrektor, starzejąc się, utracał siły widocznie; daremnie nadrabiał dobrą miną, prostował się, podnosił głos, spieszył się, chodząc — nikogo te objawy zdrowia nie łudziły więcej. Że zaś ludzie ludźmi są tylko, mimo przychylności dla Liii, pracownicy zakładów, na wszystkich szczeblach tego małego społeczeństwa, byliby potrosze zcniedbywali swe obowiązki, gdyby nie młody jeszcze inżenier naczelny, który zdawał się potrajać przy pracy i dozorze. Zniżywszy trochę ceny, zyskał 50% na liczbie zamówień—a choć Itosya posiadała wystarczającą dla siebie ilość podobnych zakładów — Kruszewski, wiedząc, że jeszcze sprowadza surowiec z zagranicy, miał wyroby górowskie postawić na równi z obcemi i odciągnąć Kiemcom część ich odbiorcow.
Coraz też więcój ruchu było w topielniach i w odlewniach; coraz nowe ulepszenia, szczególniej w fabryce stali, gdzie do hartowania jój wprowadził mało znane jeszcze u nas użycie elektryczności. Obfitość wody dozwalała na zaprowadzenie z nie wielkim kosztem maszyu dynamo-elektrycznych,— służyły one i do oświetlenia; olbrzymie zbiorniki (akumulatory) dawały im dużo godzin wypoczynku. Miesięcznie, tysiące korcy węgla nadsełanych ze Szląska pruskiego, pochłaniały ogniska—ale /kontrakt z kopalnią kończył się—należało zawrzeć nowy i pomyślniejsze otrzymać warunki.
— Jeżeli pani nie ma nic przeciwko temu. rzekł raz do panny Walter, to pojadę sam do Szląska.
— Pan? a czy nasz agent w Glewicach.,.
— Tak tylko że weźmie prowizyę i porękawiczne od stron obu, a my będziemy płacić po dawnemu. Ja zaś wyzyskać się nie pozwolę.
— I kiedy pan jechać tam zamierza?
— Za jakie dwa miesiące: tak. w połowie kwietnia — umowa kończy na 1-go Lipca.
— Racz przypomnieć we właściwym czasie—polecę sporządzić odpowiednie pełnomocnictwo.
Duży dom, willę właściwie, opustoszałą po Helderze, mają-