035 03




B/035: R.O.Becker, G.Selden - Elektropolis. Elektromagnetyzm i podstawy życia








Wstecz / Spis
Treści / Dalej

Rozdział trzeci
Znak cudu
Prawdziwa nauka jest działalnością twórczą, podobnie jak malarstwo, rzeźba czy pisarstwo. Piękno, które zresztą bywa rozmaicie określane, jest głównym kryterium sztuki. Dobrą teorię powinna cechować elegancja, proporcjonalność i prostota, w której jest swoiste piękno. Prawdziwy artysta pomija wszelkie rzeczy zbędne i zwraca naszą uwagę na jądro swojej koncepcji, natomiast badacz zabiega o to, by znaleźć prosty porządek, leżący u podstaw pozornego chaosu rzeczy, które dostrzegamy. Być może dlatego, że teoria dotycząca stymulowania regeneracji przez prąd uszkodzeniowy była moją teorią, wydawała mi się ona prosta i elegancka. Nie jestem w stanie wyrazić stanu wielkiej ekscytacji, kiedy w moim umyśle wszystkie fakty zbiegły się ze sobą i zrodził się ten pomysł. Stworzyłem coś nowego, co miało wyjaśnić to, co wcześniej uchodziło za mewyjaśnialne. Nie mogłem się doczekać rozstrzygnięcia, czy rzeczywiście mam rację.
W całym tym okresie, kiedy do wyjaśnienia natury prądu uszkodzeniowego korzystano z hipotezy Bernsteina, nikomu nie przyszło nawet na myśl mierzenie tego prądu przez okres wielu dni, w celu stwierdzenia, jak długo się on utrzymuje. Jeśli byłaby to sprawa jedynie jonów wyciekających z uszkodzonych komórek, to powinien on zanikać w ciągu jednego lub dwu dni, kiedy komórki przestają obumierać i ulegają procesom samonaprawy. To, co planowałem, to właśnie zwyczajne dokonanie pomiarów tego prądu w regenerujących i nie regenerujących kończynach. W tym celu zamierzałem amputować kończyny przednie żab oraz salamander i codziennie mierzyć prąd uszkodzeniowy zarówno w gojących się kikutach po kończynach żab, jak również w odrastających przednich łapach salamander.
Sam eksperyment miał być możliwie najprostszy, natomiast uzyskanie zgody na jego przeprowadzenie okazało się sprawą szczególnie delikatną.
Kiedy chce się rozpocząć realizację jakiegoś projektu badawczego, należy skorzystać z pewnych dróg, by uzyskać potrzebne pieniądze. Opisuje się więc propozycję projektu, wyszczególniając, jaka hipoteza ma podlegać testowaniu, wskazuje się dlaczego warto przeprowadzić badania i przedstawia ich plan. Propozycja ta trafia do komitetu, złożonego z ludzi pracujących w twojej dziedzinie; ludzi, którzy okazali się kompetentni w badaniach podobnych do tych, jakie zamierzamy podjąć. Jeśli projekt zostaje zatwierdzony, otrzymuje się mniejszą sumę niż ta, o jaką się prosiło, wystarczającą akurat na to, by można było zaledwie rozpocząć badania.
Veterans Administration [Administracja Weteranów. Niezależna agencja rządu Stanów Zjednoczonych powołana w celu skonsolidowania wszystkich agend rządowych zajmujących się sprawami weteranów. Jednym z wydziałów VA jest Department ot Medicine and Surgery zajmujący się Uczeniem oraz badaniami naukowymi v, szkołach medycznych afiliowanych do wielu szpitali należących do VA (przyp. tłum)] rozdawała przez kilka lat pieniądze na badania, traktując to jako pewną formę łapówek, mających na celu przyciągnięcie do pracy lekarzy, mizernie opłacanych w agencjach rządowych. Pieniądze pochodzące z Waszyngtonu rozdzielane były przez najbardziej wpływowych lekarzy w zespole, którzy niekoniecznie jednak musieli być najlepszymi badaczami. Byłem jednak przekonany, że mam spore szansę, gdyż Veterans Administration znajdowała się w szczególnie trudnej sytuacji, jeśli chodzi o zatrudnianie ortopedów. Ponadto moja hipoteza z żelazną logiką wynikała z rezultatów prac przeprowadzonych przez Rose'a, Poleżajewa, Singera, Sinjuchma i Żyrmunskiego. Ponadto z faktu, iż żaby i salamandry są anatomicznie podobne do siebie, wynika, że każda różnica w prądzie uszkodzeniowym powinna odzwierciedlać różnice w ich zdolnościach do regeneracji. Tak więc szansę odrzucenia mojego projektu przez czynniki uboczne wyglądały na minimalne.
Przypominam sobie, jak w czasie przygotowywania propozycji badań nachodziły mnie myśli o tym, że moje życie zatoczyło pełne koło. Jeszcze w 1941 roku jako początkujący student przeprowadziłem dość prymitywny eksperyment na salamandrach, którego celem było wykazanie, że stymulacja gruczołu tarczycowego jodem nie przyspiesza regeneracji. I teraz znów przystępuję do badań, mając do dyspozycji osiągnięcia nauki uzyskane w okresie dwudziestu lat, które upłynęły od czasu moich pierwszych prób; podejmuję je w nadziei, że wniosę wkład do wiedzy w tej dziedzinie i że być może odkryję coś, co mogłoby pomóc chorym ludziom. Jednak obawiałem się trochę, że okrężna droga, jaką przebyłem, może zaważyć jako argument przeciwko mnie, gdyż jednym z kryteriów stosowanych przy przydzielaniu funduszy było odpowiednie przygotowanie do prowadzenia badań. Projekt taki jak mój mógł przedstawić jakiś fizjolog, lecz nie ortopeda. Ponieważ prosiłem jednak o niewielką stosunkowo sumę kilku tysięcy dolarów na zakup potrzebnej aparatury, nie spodziewałem się, że będę miał jakieś znaczniejsze trudności.
Trybunał
Zadzwoniła do mnie sekretarka:

Doktorze Becker, czy zechciałby pan przyjść za godzinę na spotkanie specjalnego komitetu badawczego?
Wiedziałem już, że coś się święci, gdyż pomimo iż mój projekt badawczy przedstawiłem przed dwoma miesiącami, wszystkie moje pytania o jego losy pozostawały bez odpowiedzi.

PrzyjdÄ™
odpowiedziałem.
Ale to spotkanie nie odbędzie się tutaj, w biurze. Będzie ono na dole, w biurze dyrektora szpitala
. Teraz wydało mi się to dziwne. Dyrektor prawie nigdy nie zwracał uwagi na programy badawcze. Ponadto jego biuro było tak wielkie, że bez trudności można by w nim zorganizować ognisko, z pieczeniem wołu w jego programie.
Mogła to być wspaniała zabawa, gdyby nie to, że niestety przypadła mi rola pieczonego zwierzęcia. W dyrektorskim pokoju konferencyjnym poprzestawiano meble. Zamiast długiego wypolerowanego stołu znalazł się tam półokrągły stół z około tuzinem krzeseł, z których każde zajęte było przez jakiegoś luminarza ze szkoły medycznej lub szpitala. Rozpoznałem wśród nich dyrektorów wydziału j biochemii i fizjologii oraz dyrektora szpitala, jak również szefa badań. Brakowało jedynie dziekana. W środku znajdowało się tylko jedno krzesło przeznaczone dla mnie.
Rzecznik komitetu od razu przeszedł do meritum sprawy, stwierdzając:

Mamy bardzo poważną, zasadniczą trudność z pańskim projektem badawczym. Pogląd, że elektryczność ma jakikolwiek związek z organizmami żywymi, został całkowicie zdyskredytowany już dość dawno temu. Nie ma on absolutnie żadnej wartości, zaś nowe dane naukowe, jakie pan cytuje, mają taką samą wartość. Cała ta koncepcja jest zorientowana na oczekiwania znachorów i naiwnej publiczności. Nie będę więc stał z założonymi rękami i patrzył na wikła
nie naszej szkoły medycznej w taki szarlatański i nienaukowy projekt. Pomruk akceptacji przetoczył się przez grupę.
Przez krótką chwilę czułem, jak przenika mnie dreszcz, gdyż wyobraziłem sobie, że jestem na miejscu Galileusza lub Giordano Bruno; pomyślałem o podejściu do okna, by upewnić się, czy wiązki chrustu i stos już zostały rozpalone na trawniku obok budynku. Zamiast tego wygłosiłem jednak dosadne przemówienie, w którym wyraziłem przekonanie, iż moja hipoteza ma mocne wsparcie w bardzo wartościowych pracach naukowych oraz to, że jest mi przykro, iż stanowi ona wyzwanie dla dogmatu. Na zakończenie stwierdziłem, że ja sam nie zamierzam wycofać się z projektu i że to oni sami muszą podjąć decyzję.
Gdy wróciłem do domu, furia mnie już opuściła. Chciałem teraz zadzwonić do dyrektora, wycofać moją propozycję, przeprosić za błędy, dać sobie spokój z badaniami, porzucić pracę w Veterans Administration i podjąć praktykę prywatną, która z całą pewnością dawałaby mi dużo większe dochody. Na szczęście moja żona Lilian zna mnie lepiej niż ja sam. Powiedziała mi:

Gdybyś podjął praktykę prywatną, byłby z ciebie mizerny pożytek. To, co robisz, jest dokładnie tym, co ci odpowiada, więc lepiej poczekaj na to, co wyniknie z tej sprawy.
W dwa dni później dotarła do mnie wiadomość, iż komitet decyzję oddał w ręce profesora Chestera Yntemy
anatoma, który przed laty badał zjawisko odrastania uszu u salamander. Ponieważ był on jedynym badaczem w Syracuse, który kiedykolwiek prowadził prace nad regeneracją, pozostaje dla mnie wciąż zagadką, dlaczego nie powołano go do pierwszego zespołu oceniającego. Wybrałem się do niego ze złym przeczuciem, gdyż jego ostatnie wyniki zdawały się podważać prace Singera nad rolą nerwów, a więc te, na których oparłem swoją propozycję badawczą.
PosÅ‚ugujÄ…c siÄ™ standardowÄ… technikÄ…, Yntema wykonywaÅ‚ operacje na bardzo mÅ‚odych zarodkach salamandry, wycinajÄ…c wszystkie tkanki, z których mógÅ‚by powstać ukÅ‚ad nerwowy. Potem takie odnerwione zarodki wszczepiaÅ‚ w grzbiet normalnego zarodka. W wytworzonym w ten sposób ukÅ‚adzie nietkniÄ™ty zarodek dostarczaÅ‚ przeszczepowi krew i substancje odżywcze, a caÅ‚y zabieg dawaÅ‚ w wyniku maÅ‚ego “parabiotycznego" bliźniaka. ByÅ‚ on normalny, jeÅ›li pominąć brak ukÅ‚adu nerwowego, i przylegaÅ‚ do grzbietu gospodarza. Yntema obcinaÅ‚ wtedy po jednej nodze każdemu z takich bliźniaków. OkazaÅ‚o siÄ™, że niektóre z odciÄ™tych koÅ„czyn odrastaÅ‚y. Wyniki Yntemy podważaÅ‚y ustalenia Singera, ponieważ badania mikroskopowe wskazywaÅ‚y na brak jakichkolwiek nerwów przechodzÄ…cych przez poÅ‚Ä…czenie pomiÄ™dzy przeszczepem a gospodarzem.
Okazało się, że profesor Yntema okazał się bardzo miłym gentlemanem. Kiedy jednak wszedłem do biura, jego pełna dostojeństwa dickensowska powierzchowność
był to mężczyzna szczupły, wysoki, starszy, o kanciastych rysach twarzy, noszący długi, nieskalanie czysty i wykrochmalony płaszcz laboratoryjny
spowodowała, że poczułem się jak student pierwszego roku, który został wezwany przed oblicze dziekana. Było to jednak tylko pierwsze wrażenie: już po chwili Yntema stworzył nieskrępowaną atmosferę.
Zapoznałem się z pańskim projektem i ze wszech miar wydaje mi się on bardzo intrygujący
powiedział z prawdziwym zainteresowaniem.

NaprawdÄ™?
byłem zdziwiony. Sądziłem, że odrzuci go pan od razu, gdyż cała moja koncepcja zależy przecież od wyników prac Singera.
Mark Singer jest dobrym, bardzo skrupulatnym badaczem

odpowiedział Yntema.
Nie mam żadnych wątpliwości co do wartości jego obserwacji. To, co ja opisałem, stanowi wyjątek w stosunku do jego ustaleń, wyjątek, który dochodzi do skutku w specyficznych okolicznościach.
Po długiej i miłej konwersacji na temat odrastania, nerwów oraz samych badań naukowych, zaakceptował mój projekt, dodając słowo ostrzeżenia:
Niech pan nie robi sobie wielkich nadziei, w związku z tym, czego pan chce dokonać. Ani przez chwilę nie wątpię, że to się nie powiedzie, ale myślę, że mimo to powinien pan spróbować. Musimy zachęcać młodych badaczy. Sprawdzanie pomysłu sprawi panu wiele satysfakcji i, co najważniejsze, prawdopodobnie nauczy się pan czegoś nowego. Proszę mi dać znać, jak idą badania i jeśli potrzebna byłaby jakaś pomoc, może pan na mnie liczyć. Zaraz zadzwonię do ludzi z Veterans Administration. Teraz może już pan zaczynać. Życzę powodzenia.
Taki był początek naszej długotrwałej przyjaźni. Jestem głęboko zobowiązany Chesterowi Yntemie za te jego zachętę. Gdyby nie był przekonany, że badania powinny sprawiać przyjemność, że powinno się robić raczej to, co się chce, niż to, co jest modne, nie byłyby możliwe moje pierwsze eksperymenty i nigdy by nie doszło do napisania tej książki.
Zwroty opinii
Na początek znalazłem dobrego dostawce salamander i żab, którym był pewien gajowy z Tennesee, w wolnym czasie dorabiający sobie ich łapaniem. Zdarzało się czasem, że przesyłka zawierała też niespodziankę w postaci... małego węża. Nigdy nie doszedłem, czy było to zamierzone przez gajowego, czy zdarzało się to tylko przez pomyłkę. W każdym razie zwierzęta pochodzące od niego nie przypominały tych, które pochodziły z hodowli akwaryjnej. Były to krzepkie okazy, pochodzące z najbardziej naturalnych warunków.
NastÄ™pnie przyszÅ‚a kolej na rozwiÄ…zanie kilku problemów natury technicznej. Najbardziej istotny polegaÅ‚ na wyborze najwÅ‚aÅ›ciwszej lokalizacji elektrod. Po to. aby obwód by! zamkniÄ™ty, obydwie elektrody musiaÅ‚y dotykać ciaÅ‚a. Jedna z nich byÅ‚a elektrodÄ… “gorÄ…ca" czy też pomiarowÄ…, która okreÅ›laÅ‚a biegunowość dodatniÄ… lub ujemna, w stosunku do stacjonarnej elektrody odniesienia. Biegunowość ujemna oznacza, że w miejscu przyÅ‚ożenia elektrody byÅ‚o wiÄ™cej elektronów, biegunowość dodatnia z kolei oznacza, że jest ich wiÄ™cej w miejscu elektrody odniesienia. StaÅ‚e utrzymywanie siÄ™ ujemnego Å‚adunku w jakimÅ› miejscu może oznaczać, że do tego miejsca pÅ‚ynie prÄ…d bezustannie przynoszÄ…cy elektrony. Lokalizacja elektrody odniesienia miaÅ‚a wiÄ™c bardzo istotne znaczenie. MogÅ‚em bowiem uzyskiwać wÅ‚aÅ›ciwÄ… wartość napiÄ™cia, lecz niewÅ‚aÅ›ciwÄ… biegunowość. NależaÅ‚o wiÄ™c dokonać logicznego wyboru jakiegoÅ› miejsca i stale wykorzystywać je w dokonywanych pomiarach. Ponieważ postulowaÅ‚em, iż istnieje jakieÅ› powiÄ…zanie pomiÄ™dzy nerwami i prÄ…dem elektrycznym, wydawaÅ‚o siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwe umieszczanie tej elektrody na ciaÅ‚ach komórek, które “wypuszczajÄ…" swe włókna do koÅ„czyny. Takie ciaÅ‚a komórkowe znajdujÄ… siÄ™ w odcinku rdzenia krÄ™gowego, który nosi nazwÄ™ rozszerzenia ramieniowego. Jest on zlokalizowany po stronie gÅ‚owy na poÅ‚Ä…czeniu ramienia z korpusem ciaÅ‚a. Zarówno u salamander, jak i u żab elektrodÄ™ odniesienia umieszczaÅ‚em na rozszerzeniu ramieniowym, natomiast elektrodÄ™ pomiarowÄ… bezpoÅ›rednio na powierzchni przeciÄ™cia amputacyjnego.
Po zestawieniu aparatury pomiarowej przeprowadziłem pewną liczbę pomiarów wstępnych na zdrowych zwierzętach. U każdego z nich na rozszerzeniu ramieniowym występował ładunek dodatni, natomiast ładunek ujemny, któremu odpowiadało napięcie dochodzące do 10 miliwoltów, był typowy dla każdej z kończyn. Wskazywało to na przepływ elektronów z głowy i korpusu do kończyn. a u salamandry także do ogona.
Właściwe doświadczenia rozpocząłem od przeprowadzenia amputacji (w sianie znieczulenia zwierzęcia) pomiędzy łokciem i nadgarstkiem prawej przedni'-! łapy u czternastu salamander i żab zielonych. Nie przedsiębrałem przy tym żadnych środków mających na celu hamowanie krwawienia, gdyż u tych zwierząt zakrzepy formowały się bardzo szybko. Rany musiałem pozostawić otwarte, nie tylko dlatego, że zakrycie skórą miejsc poamputacyjnych mogłoby powstrzymać regenerację, ale lakże dlatego, że moim celem było przecież badanie procesów naturalnych. W naturze zarówno żaby. jak i salamandry doznają takich uszkodzeń ciała, jakie i ja u nich wywoływałem są bowiem ulubionym pożywieniem slodkowodnego okonia. Zranienia te goją się u nich przecież bez interwencji chirurga.
Z chwilą, kiedy przestawał działać środek znieczulający i utworzyły się zakrzepy krwi, przystępowałem do odczytywania wartości napięcia, jakie panowało na każdym kikucie. Bytem zaskoczony tym, że biegunowość elektryczna na kikucie zaraz po zranieniu odwracała swój znak na dodatni. Następnego dnia napięcie wzrastało do ponad 20 miliwoltów, zarówno u żab, jak i u salamander.
Prowadziłem codziennie pomiary, oczekując tego, iż zobaczę, jak wartość napięcia u salamander przewyższy wartość napięcia rejestrowanego na kikutach kończyn żab, w miarę jak następuje formowanie się blastemy. Niestety, sprawy potoczyły się inaczej, niż się spodziewałem. Siła prądu wypływającego z miejsc, gdzie przeprowadzono amputację u salamander, gwałtownie malała, podczas gdy u żab utrzymywała się na pierwotnym poziomie. Na trzeci dzień u salamander w ogóle nie stwierdziłem przepływu prądu ani też nie dostrzegłem ujawniania się blastemy.
Wydawało mi się. że doznałem niepowodzenia. Już byłem bliski rezygnacji, ale cos natchnęło mnie. by nadal kontynuować pomiary. Wydaje mi się, że powodowała mną chęć nabycia większej wprawy w przeprowadzaniu pomiarów.
Ale pomiędzy szóstym i dziesiątym dniem po dokonaniu amputacji zaczął się ujawniać fascynujący trend. Potencjały u salamander znów zmieniły znak, osiągając normalną wartość, a potem, w momencie kiedy rozpoczynało się formowanie blastemy, osiągały wartość przekraczającą minus 30 miliwoltów. Rany na kikutach żab zamykały się, czemu towarzyszyło zmniejszenie się potencjału dodatniego. W miarę jak następowało odtwarzanie się kończyn salamander, a u żab pokrywanie się kikutów skórą i tkanką bliznowatą, w obydwu grupach kończyn następowało stopniowe (choć z przeciwnych kierunków) powracanie potencjału do poziomu podstawowego: minus 10 miliwoltów.
l oto uzyskałem wynik, który przewyższył moje najśmielsze marzenia! Już w trakcie pierwszego eksperymentu uzyskałem najlepszą zapłatę, jaką może dać praca badawcza
podniecenie na widok czegoś, czego nikt inny dotąd jeszcze nie zobaczył. Teraz, wiedziałem już, że prąd uszkodzeniowy nie jest spowodowany obumieraniem komórek, po których już od dawna nie było śladu. Przeciwną biegunowość wskazywała na głęboką różnicę pomiędzy własnościami elektrycznymi tych dwu grup badanych zwierząt. Wydawało mi się, że w jakiś sposób powinno to wyjaśniać, dlaczego tylko salamandry były zdolne do regeneracji. Ujemny potencjał zdawał się powodować powstawanie mającej tak zasadnicza znaczenie blastemy. Była to nadzwyczaj istotna obserwacja, jakkolwiek późniejsze fakty trochę zaburzyły moją elegancką koncepcję.


Profesor Yntema zgodziÅ‚ siÄ™ z moimi wynikami i przynaglaÅ‚ mnie do przygotowania publikacji na ten temat. Zanim jednak zabraÅ‚em siÄ™ do pisania, przyi szedÅ‚ mi do gÅ‚owy nowy pomysÅ‚. Nowej grupie żab amputowaÅ‚em po jednej przedniej koÅ„czynie. Do każdego kikuta aplikowaÅ‚em codziennie z maÅ‚ego ogniwa prÄ…d ujemny. MarzyÅ‚o mi siÄ™, że zostanÄ™ pierwszym czÅ‚owiekiem, któremu udaÅ‚o siÄ™ uzyskać peÅ‚nÄ… regeneracjÄ™ u zwierzÄ™cia nie regenerujÄ…cego: niemal już widziaÅ‚em swoje nazwisko na okÅ‚adce “Scientific American" [Jedno z najlepszych, jeÅ›li nie najlepsze na Å›wiecie wielodyscyplinarne czasopismo popularnonaukowe (przyp. tÅ‚um.)].
Żaby były jednak mniej zainteresowane moją chwałą. Musiały one znosić trwające do pół godziny seanse, podczas których do ich ciał były przytwierdzone elektrody. Stanowczo protestowały przeciw temu, więc musiałem je codziennie znieczulać, co zresztą tolerowały nie najlepiej. Po tygodniu moja Nagroda Nobla przeszła metamorfozę w kolekcję martwych żab.


Przez pewien czas prowadziłem intensywne poszukiwania opublikowanych wcześniej prac na temat bioelektryczności na zakurzonych półkach biblioteki medycznej. Udało mi się znaleźć artykuł opublikowany w 1909 roku przez Owena E. Frazee. Badacz ten doniósł, że przepuszczanie prądów elektrycznych Przez wodę w akwarium, gdzie żyły larwy salamander, przyspiesza ich regeneracje. Elektryczna aparatura, jaką dysponowali badacze w tamtym czasie, była tak prymitywna, że nie mogłem polegać na wynikach Frazee'ego. Postanowiłem wobec tego sam podjąć podobne doświadczenie. Dokładniej mówiąc, z salamandrami chciałem zrobić to, co Sinjuchin zrobił z sadzonkami pomidora.
Jednej grupie salamander aplikowałem dwumikroamperowy prąd dodatni z ogniwa przyłączanego bezpośrednio do kikuta, na pięć do dziesięciu minut, przez Pierwszych pięć dni po amputacji. Natężenie tego prądu wynosiło 0,000002 ampera, co w porównaniu z prądami, jakimi posługujemy się na co dzień (w większości układów gospodarstwa domowego natężenie prądu wynosi od 15 do 20 amperów), było znikome, ale porównywalne z natężeniem, jakie zdawało się być typowe dla kończyn. Zamierzałem zwiększyć normalnie występująca wartość dodatniego szczytu prądu uszkodzeniowego. Zastosowanie tej procedury wydawało się zwiększać nieco rozmiary blastem, ale także nieco opóźniać przebieg całego procesu. W innej znów grupie stosowałem 3-mikroamperowy prąd ujemny, od piątego do dziewiątego dnia, kiedy normalne prądy osiągały najbardziej ujemne wartości. Zdawało się to zwiększać tempo odrastania o tydzień, lecz nie zmniejszało czasu, jaki był potrzebny do całkowitego uformowania się kończyny. Wypróbowałem wreszcie metodę Frazee'ego z przepuszczaniem prądu stałego przez wodę w akwarium. ! znów wyniki okazały się jednoznacznie wyśmienite. Doznane niepowodzenia nauczyły mnie. że zanim przystąpię do przeniesienia moich wyników na inne zwierzęta, powinienem dowiedzieć się, w jaki sposób prąd uszkodzeniowy spełnia swą funkcję.
Tymczasem opisaÅ‚em uzyskane wyniki. Nie wiedzÄ…c o żadnym lepszym czasopiÅ›mie, przesÅ‚aÅ‚em artykuÅ‚ do “Journal of Bone and Joint Surgery", najbardziej prestiżowego w Å›wiecie czasopisma ortopedycznego. ByÅ‚a to czysta gÅ‚upota. Eksperymenty nie miaÅ‚y żadnego zastosowania praktycznego, podczas gdy to czasopismo akceptowaÅ‚o do publikacji jedynie doniesienia kliniczne. Co wiÄ™cej, publikacja miaÅ‚a też swój wymiar polityczny: normalnie, aby trafić na Å‚amy tego czasopisma, należaÅ‚o mieć ustabilizowanÄ… reputacjÄ™ lub pracować w ramach jednego z wielkich ortopedycznych programów badawczych, prowadzonych przez takie uczelnie, jak Harvard lub Columbia. Szczęśliwym trafem nie wiedziaÅ‚em o tym. KomuÅ› przyszÅ‚o na myÅ›l, że opisywana przeze mnie procedura może być zastosowana w leczeniu chorego. Nie tylko wiÄ™c zaakceptowano artykuÅ‚ do publikacji, lecz zostaÅ‚em również zaproszony do przedstawienia tych wyników na poÅ‚Ä…czonym zjeździe Orthopaedic Research Society [NazwÄ™ tÄ™ można by oddać jako “Towarzystwo BadaÅ„ Naukowych w Dziedzinie Ortopedii" (przvp. thim.)] i American Academy of Orthopaedic Surgeons [AmerykaÅ„ska Akademia Chirurgów Ortopedycznych (przrp. llum.)] w Miami Beach w styczniu 1961 roku. Uzyskanie takiego zaproszenia miaÅ‚o szczególny wydźwiÄ™k, gdyż oznaczaÅ‚o, iż ktoÅ› uznaÅ‚ mojÄ… pracÄ™ za tak znaczÄ…cÄ… dla prowadzÄ…cych praktykÄ™ lekarskÄ… chirurgów oraz badaczy w tej dziedzinie, że powinni oni usÅ‚yszeć o niej wÅ‚aÅ›nie tam i wtedy. Kimkolwiek byÅ‚ ten ktoÅ›, ona lub on, jestem mu dÅ‚użny dozgonnÄ… wdziÄ™czność.
Doniesienie moje zostało dobrze przyjęte i szybko opublikowane, ku konsternacji miejscowych inkwizytorów i zadowoleniu Chestera Yntemy. Ze względu na to, że czasopismo to było nastawione na klinicystów, obawiałem się, że nie trafi ono do badaczy prowadzących badania podstawowe, z którymi w istocie chciałem podzielić się moimi wynikami. Lecz i tym razem okazało się, że jestem w błędzie. W następnym roku zadzwonił do mnie sam Meryl Rose. Mój artykuł zrobił na nim wrażenie, więc chciał się dowiedzieć, jakie wyniki uzyskałem w ostatnim czasie.
Choć Rose wykładał w Tulane Medical School w Nowym Orleanie, każde lato spędzał w Woods Hole Marinę Biological Laboratory [Morskie Laboratorium Biologiczne w Woods Hole. Słynny amerykański ośrodek badań biologicznych w stanie Massachusetts (przyp. thim.)] na przylądku Code, tak że stamtąd wraz z żoną przyjechał do Syracuse. Pomimo sukcesu na niwie naukowej, jaki stał się jego udziałem. Rose miał w dalszym ciągu otwarty umysł
co zawsze znamionuje wielkiego badacza i był zafascynowany obserwacjami dotyczącymi pól elektrycznych, nerwów, anestezji oraz magnetyzmu, o których będę mówił w następnym rozdziale. Odtąd jego zainteresowanie dodawało mi odwagi. Moja przyjaźń z tym subtelnym człowiekiem i naukowcem przyniosła owoce znacznie większe, niż mogłem się spodziewać. Gdy zaprosiłem naszych gości na obiad, wyszło na jaw, że nasza przeszłość wiązała się ze sobą przez dziwny zbieg okoliczności. Kiedy tylko weszli w drzwi naszego domu, Lilian wykrzyknęła:
Doktorze Rose, czy nie pracował pan w Smith College w latach czterdziestych!
Okazało się, że była przyjaciółką jego studentki i laborantki. Lilian pomagała jej łapać żaby do słynnych doświadczeń, których istotny element stanowiło wprowadzanie soli do rany poamputacyjnej.


Wyszukiwarka