B/035: R.O.Becker, G.Selden - Elektropolis. Elektromagnetyzm i podstawy życia
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Rozdział trzeci Znak cudu Prawdziwa nauka jest działalnością twórczą, podobnie jak malarstwo, rzeźba czy pisarstwo. Piękno, które zresztą bywa rozmaicie określane, jest głównym kryterium sztuki. Dobrą teorię powinna cechować elegancja, proporcjonalność i prostota, w której jest swoiste piękno. Prawdziwy artysta pomija wszelkie rzeczy zbędne i zwraca naszą uwagę na jądro swojej koncepcji, natomiast badacz zabiega o to, by znaleźć prosty porządek, leżący u podstaw pozornego chaosu rzeczy, które dostrzegamy. Być może dlatego, że teoria dotycząca stymulowania regeneracji przez prąd uszkodzeniowy była moją teorią, wydawała mi się ona prosta i elegancka. Nie jestem w stanie wyrazić stanu wielkiej ekscytacji, kiedy w moim umyśle wszystkie fakty zbiegły się ze sobą i zrodził się ten pomysł. Stworzyłem coś nowego, co miało wyjaśnić to, co wcześniej uchodziło za mewyjaśnialne. Nie mogłem się doczekać rozstrzygnięcia, czy rzeczywiście mam rację. W całym tym okresie, kiedy do wyjaśnienia natury prądu uszkodzeniowego korzystano z hipotezy Bernsteina, nikomu nie przyszło nawet na myśl mierzenie tego prądu przez okres wielu dni, w celu stwierdzenia, jak długo się on utrzymuje. Jeśli byłaby to sprawa jedynie jonów wyciekających z uszkodzonych komórek, to powinien on zanikać w ciągu jednego lub dwu dni, kiedy komórki przestają obumierać i ulegają procesom samonaprawy. To, co planowałem, to właśnie zwyczajne dokonanie pomiarów tego prądu w regenerujących i nie regenerujących kończynach. W tym celu zamierzałem amputować kończyny przednie żab oraz salamander i codziennie mierzyć prąd uszkodzeniowy zarówno w gojących się kikutach po kończynach żab, jak również w odrastających przednich łapach salamander. Sam eksperyment miał być możliwie najprostszy, natomiast uzyskanie zgody na jego przeprowadzenie okazało się sprawą szczególnie delikatną. Kiedy chce się rozpocząć realizację jakiegoś projektu badawczego, należy skorzystać z pewnych dróg, by uzyskać potrzebne pieniądze. Opisuje się więc propozycję projektu, wyszczególniając, jaka hipoteza ma podlegać testowaniu, wskazuje się dlaczego warto przeprowadzić badania i przedstawia ich plan. Propozycja ta trafia do komitetu, złożonego z ludzi pracujących w twojej dziedzinie; ludzi, którzy okazali się kompetentni w badaniach podobnych do tych, jakie zamierzamy podjąć. Jeśli projekt zostaje zatwierdzony, otrzymuje się mniejszą sumę niż ta, o jaką się prosiło, wystarczającą akurat na to, by można było zaledwie rozpocząć badania. Veterans Administration [Administracja Weteranów. Niezależna agencja rządu Stanów Zjednoczonych powołana w celu skonsolidowania wszystkich agend rządowych zajmujących się sprawami weteranów. Jednym z wydziałów VA jest Department ot Medicine and Surgery zajmujący się Uczeniem oraz badaniami naukowymi v, szkołach medycznych afiliowanych do wielu szpitali należących do VA (przyp. tłum)] rozdawała przez kilka lat pieniądze na badania, traktując to jako pewną formę łapówek, mających na celu przyciągnięcie do pracy lekarzy, mizernie opłacanych w agencjach rządowych. Pieniądze pochodzące z Waszyngtonu rozdzielane były przez najbardziej wpływowych lekarzy w zespole, którzy niekoniecznie jednak musieli być najlepszymi badaczami. Byłem jednak przekonany, że mam spore szansę, gdyż Veterans Administration znajdowała się w szczególnie trudnej sytuacji, jeśli chodzi o zatrudnianie ortopedów. Ponadto moja hipoteza z żelazną logiką wynikała z rezultatów prac przeprowadzonych przez Rose'a, Poleżajewa, Singera, Sinjuchma i Żyrmunskiego. Ponadto z faktu, iż żaby i salamandry są anatomicznie podobne do siebie, wynika, że każda różnica w prądzie uszkodzeniowym powinna odzwierciedlać różnice w ich zdolnościach do regeneracji. Tak więc szansę odrzucenia mojego projektu przez czynniki uboczne wyglądały na minimalne. Przypominam sobie, jak w czasie przygotowywania propozycji badań nachodziły mnie myśli o tym, że moje życie zatoczyło pełne koło. Jeszcze w 1941 roku jako początkujący student przeprowadziłem dość prymitywny eksperyment na salamandrach, którego celem było wykazanie, że stymulacja gruczołu tarczycowego jodem nie przyspiesza regeneracji. I teraz znów przystępuję do badań, mając do dyspozycji osiągnięcia nauki uzyskane w okresie dwudziestu lat, które upłynęły od czasu moich pierwszych prób; podejmuję je w nadziei, że wniosę wkład do wiedzy w tej dziedzinie i że być może odkryję coś, co mogłoby pomóc chorym ludziom. Jednak obawiałem się trochę, że okrężna droga, jaką przebyłem, może zaważyć jako argument przeciwko mnie, gdyż jednym z kryteriów stosowanych przy przydzielaniu funduszy było odpowiednie przygotowanie do prowadzenia badań. Projekt taki jak mój mógł przedstawić jakiś fizjolog, lecz nie ortopeda. Ponieważ prosiłem jednak o niewielką stosunkowo sumę kilku tysięcy dolarów na zakup potrzebnej aparatury, nie spodziewałem się, że będę miał jakieś znaczniejsze trudności. Trybunał Zadzwoniła do mnie sekretarka:
Doktorze Becker, czy zechciałby pan przyjść za godzinę na spotkanie specjalnego komitetu badawczego? Wiedziałem już, że coś się święci, gdyż pomimo iż mój projekt badawczy przedstawiłem przed dwoma miesiącami, wszystkie moje pytania o jego losy pozostawały bez odpowiedzi.
Przyjdę odpowiedziałem. Ale to spotkanie nie odbędzie się tutaj, w biurze. Będzie ono na dole, w biurze dyrektora szpitala . Teraz wydało mi się to dziwne. Dyrektor prawie nigdy nie zwracał uwagi na programy badawcze. Ponadto jego biuro było tak wielkie, że bez trudności można by w nim zorganizować ognisko, z pieczeniem wołu w jego programie. Mogła to być wspaniała zabawa, gdyby nie to, że niestety przypadła mi rola pieczonego zwierzęcia. W dyrektorskim pokoju konferencyjnym poprzestawiano meble. Zamiast długiego wypolerowanego stołu znalazł się tam półokrągły stół z około tuzinem krzeseł, z których każde zajęte było przez jakiegoś luminarza ze szkoły medycznej lub szpitala. Rozpoznałem wśród nich dyrektorów wydziału j biochemii i fizjologii oraz dyrektora szpitala, jak również szefa badań. Brakowało jedynie dziekana. W środku znajdowało się tylko jedno krzesło przeznaczone dla mnie. Rzecznik komitetu od razu przeszedł do meritum sprawy, stwierdzając:
Mamy bardzo poważną, zasadniczą trudność z pańskim projektem badawczym. Pogląd, że elektryczność ma jakikolwiek związek z organizmami żywymi, został całkowicie zdyskredytowany już dość dawno temu. Nie ma on absolutnie żadnej wartości, zaś nowe dane naukowe, jakie pan cytuje, mają taką samą wartość. Cała ta koncepcja jest zorientowana na oczekiwania znachorów i naiwnej publiczności. Nie będę więc stał z założonymi rękami i patrzył na wikła nie naszej szkoły medycznej w taki szarlatański i nienaukowy projekt. Pomruk akceptacji przetoczył się przez grupę. Przez krótką chwilę czułem, jak przenika mnie dreszcz, gdyż wyobraziłem sobie, że jestem na miejscu Galileusza lub Giordano Bruno; pomyślałem o podejściu do okna, by upewnić się, czy wiązki chrustu i stos już zostały rozpalone na trawniku obok budynku. Zamiast tego wygłosiłem jednak dosadne przemówienie, w którym wyraziłem przekonanie, iż moja hipoteza ma mocne wsparcie w bardzo wartościowych pracach naukowych oraz to, że jest mi przykro, iż stanowi ona wyzwanie dla dogmatu. Na zakończenie stwierdziłem, że ja sam nie zamierzam wycofać się z projektu i że to oni sami muszą podjąć decyzję. Gdy wróciłem do domu, furia mnie już opuściła. Chciałem teraz zadzwonić do dyrektora, wycofać moją propozycję, przeprosić za błędy, dać sobie spokój z badaniami, porzucić pracę w Veterans Administration i podjąć praktykę prywatną, która z całą pewnością dawałaby mi dużo większe dochody. Na szczęście moja żona Lilian zna mnie lepiej niż ja sam. Powiedziała mi:
GdybyÅ› podjÄ…Å‚ praktykÄ™ prywatnÄ…, byÅ‚by z ciebie mizerny pożytek. To, co robisz, jest dokÅ‚adnie tym, co ci odpowiada, wiÄ™c lepiej poczekaj na to, co wyniknie z tej sprawy. W dwa dni później dotarÅ‚a do mnie wiadomość, iż komitet decyzjÄ™ oddaÅ‚ w rÄ™ce profesora Chestera Yntemy anatoma, który przed laty badaÅ‚ zjawisko odrastania uszu u salamander. Ponieważ byÅ‚ on jedynym badaczem w Syracuse, który kiedykolwiek prowadziÅ‚ prace nad regeneracjÄ…, pozostaje dla mnie wciąż zagadkÄ…, dlaczego nie powoÅ‚ano go do pierwszego zespoÅ‚u oceniajÄ…cego. WybraÅ‚em siÄ™ do niego ze zÅ‚ym przeczuciem, gdyż jego ostatnie wyniki zdawaÅ‚y siÄ™ podważać prace Singera nad rolÄ… nerwów, a wiÄ™c te, na których oparÅ‚em swojÄ… propozycjÄ™ badawczÄ…. PosÅ‚ugujÄ…c siÄ™ standardowÄ… technikÄ…, Yntema wykonywaÅ‚ operacje na bardzo mÅ‚odych zarodkach salamandry, wycinajÄ…c wszystkie tkanki, z których mógÅ‚by powstać ukÅ‚ad nerwowy. Potem takie odnerwione zarodki wszczepiaÅ‚ w grzbiet normalnego zarodka. W wytworzonym w ten sposób ukÅ‚adzie nietkniÄ™ty zarodek dostarczaÅ‚ przeszczepowi krew i substancje odżywcze, a caÅ‚y zabieg dawaÅ‚ w wyniku maÅ‚ego “parabiotycznego" bliźniaka. ByÅ‚ on normalny, jeÅ›li pominąć brak ukÅ‚adu nerwowego, i przylegaÅ‚ do grzbietu gospodarza. Yntema obcinaÅ‚ wtedy po jednej nodze każdemu z takich bliźniaków. OkazaÅ‚o siÄ™, że niektóre z odciÄ™tych koÅ„czyn odrastaÅ‚y. Wyniki Yntemy podważaÅ‚y ustalenia Singera, ponieważ badania mikroskopowe wskazywaÅ‚y na brak jakichkolwiek nerwów przechodzÄ…cych przez poÅ‚Ä…czenie pomiÄ™dzy przeszczepem a gospodarzem. OkazaÅ‚o siÄ™, że profesor Yntema okazaÅ‚ siÄ™ bardzo miÅ‚ym gentlemanem. Kiedy jednak wszedÅ‚em do biura, jego peÅ‚na dostojeÅ„stwa dickensowska powierzchowność byÅ‚ to mężczyzna szczupÅ‚y, wysoki, starszy, o kanciastych rysach twarzy, noszÄ…cy dÅ‚ugi, nieskalanie czysty i wykrochmalony pÅ‚aszcz laboratoryjny spowodowaÅ‚a, że poczuÅ‚em siÄ™ jak student pierwszego roku, który zostaÅ‚ wezwany przed oblicze dziekana. ByÅ‚o to jednak tylko pierwsze wrażenie: już po chwili Yntema stworzyÅ‚ nieskrÄ™powanÄ… atmosferÄ™. ZapoznaÅ‚em siÄ™ z paÅ„skim projektem i ze wszech miar wydaje mi siÄ™ on bardzo intrygujÄ…cy powiedziaÅ‚ z prawdziwym zainteresowaniem.
Naprawdę? byłem zdziwiony. Sądziłem, że odrzuci go pan od razu, gdyż cała moja koncepcja zależy przecież od wyników prac Singera. Mark Singer jest dobrym, bardzo skrupulatnym badaczem
odpowiedziaÅ‚ Yntema. Nie mam żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci co do wartoÅ›ci jego obserwacji. To, co ja opisaÅ‚em, stanowi wyjÄ…tek w stosunku do jego ustaleÅ„, wyjÄ…tek, który dochodzi do skutku w specyficznych okolicznoÅ›ciach. Po dÅ‚ugiej i miÅ‚ej konwersacji na temat odrastania, nerwów oraz samych badaÅ„ naukowych, zaakceptowaÅ‚ mój projekt, dodajÄ…c sÅ‚owo ostrzeżenia: Niech pan nie robi sobie wielkich nadziei, w zwiÄ…zku z tym, czego pan chce dokonać. Ani przez chwilÄ™ nie wÄ…tpiÄ™, że to siÄ™ nie powiedzie, ale myÅ›lÄ™, że mimo to powinien pan spróbować. Musimy zachÄ™cać mÅ‚odych badaczy. Sprawdzanie pomysÅ‚u sprawi panu wiele satysfakcji i, co najważniejsze, prawdopodobnie nauczy siÄ™ pan czegoÅ› nowego. ProszÄ™ mi dać znać, jak idÄ… badania i jeÅ›li potrzebna byÅ‚aby jakaÅ› pomoc, może pan na mnie liczyć. Zaraz zadzwoniÄ™ do ludzi z Veterans Administration. Teraz może już pan zaczynać. Å»yczÄ™ powodzenia. Taki byÅ‚ poczÄ…tek naszej dÅ‚ugotrwaÅ‚ej przyjaźni. Jestem gÅ‚Ä™boko zobowiÄ…zany Chesterowi Yntemie za te jego zachÄ™tÄ™. Gdyby nie byÅ‚ przekonany, że badania powinny sprawiać przyjemność, że powinno siÄ™ robić raczej to, co siÄ™ chce, niż to, co jest modne, nie byÅ‚yby możliwe moje pierwsze eksperymenty i nigdy by nie doszÅ‚o do napisania tej książki. Zwroty opinii Na poczÄ…tek znalazÅ‚em dobrego dostawce salamander i żab, którym byÅ‚ pewien gajowy z Tennesee, w wolnym czasie dorabiajÄ…cy sobie ich Å‚apaniem. ZdarzaÅ‚o siÄ™ czasem, że przesyÅ‚ka zawieraÅ‚a też niespodziankÄ™ w postaci... maÅ‚ego węża. Nigdy nie doszedÅ‚em, czy byÅ‚o to zamierzone przez gajowego, czy zdarzaÅ‚o siÄ™ to tylko przez pomyÅ‚kÄ™. W każdym razie zwierzÄ™ta pochodzÄ…ce od niego nie przypominaÅ‚y tych, które pochodziÅ‚y z hodowli akwaryjnej. ByÅ‚y to krzepkie okazy, pochodzÄ…ce z najbardziej naturalnych warunków. NastÄ™pnie przyszÅ‚a kolej na rozwiÄ…zanie kilku problemów natury technicznej. Najbardziej istotny polegaÅ‚ na wyborze najwÅ‚aÅ›ciwszej lokalizacji elektrod. Po to. aby obwód by! zamkniÄ™ty, obydwie elektrody musiaÅ‚y dotykać ciaÅ‚a. Jedna z nich byÅ‚a elektrodÄ… “gorÄ…ca" czy też pomiarowÄ…, która okreÅ›laÅ‚a biegunowość dodatniÄ… lub ujemna, w stosunku do stacjonarnej elektrody odniesienia. Biegunowość ujemna oznacza, że w miejscu przyÅ‚ożenia elektrody byÅ‚o wiÄ™cej elektronów, biegunowość dodatnia z kolei oznacza, że jest ich wiÄ™cej w miejscu elektrody odniesienia. StaÅ‚e utrzymywanie siÄ™ ujemnego Å‚adunku w jakimÅ› miejscu może oznaczać, że do tego miejsca pÅ‚ynie prÄ…d bezustannie przynoszÄ…cy elektrony. Lokalizacja elektrody odniesienia miaÅ‚a wiÄ™c bardzo istotne znaczenie. MogÅ‚em bowiem uzyskiwać wÅ‚aÅ›ciwÄ… wartość napiÄ™cia, lecz niewÅ‚aÅ›ciwÄ… biegunowość. NależaÅ‚o wiÄ™c dokonać logicznego wyboru jakiegoÅ› miejsca i stale wykorzystywać je w dokonywanych pomiarach. Ponieważ postulowaÅ‚em, iż istnieje jakieÅ› powiÄ…zanie pomiÄ™dzy nerwami i prÄ…dem elektrycznym, wydawaÅ‚o siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwe umieszczanie tej elektrody na ciaÅ‚ach komórek, które “wypuszczajÄ…" swe włókna do koÅ„czyny. Takie ciaÅ‚a komórkowe znajdujÄ… siÄ™ w odcinku rdzenia krÄ™gowego, który nosi nazwÄ™ rozszerzenia ramieniowego. Jest on zlokalizowany po stronie gÅ‚owy na poÅ‚Ä…czeniu ramienia z korpusem ciaÅ‚a. Zarówno u salamander, jak i u żab elektrodÄ™ odniesienia umieszczaÅ‚em na rozszerzeniu ramieniowym, natomiast elektrodÄ™ pomiarowÄ… bezpoÅ›rednio na powierzchni przeciÄ™cia amputacyjnego. Po zestawieniu aparatury pomiarowej przeprowadziÅ‚em pewnÄ… liczbÄ™ pomiarów wstÄ™pnych na zdrowych zwierzÄ™tach. U każdego z nich na rozszerzeniu ramieniowym wystÄ™powaÅ‚ Å‚adunek dodatni, natomiast Å‚adunek ujemny, któremu odpowiadaÅ‚o napiÄ™cie dochodzÄ…ce do 10 miliwoltów, byÅ‚ typowy dla każdej z koÅ„czyn. WskazywaÅ‚o to na przepÅ‚yw elektronów z gÅ‚owy i korpusu do koÅ„czyn. a u salamandry także do ogona. WÅ‚aÅ›ciwe doÅ›wiadczenia rozpoczÄ…Å‚em od przeprowadzenia amputacji (w sianie znieczulenia zwierzÄ™cia) pomiÄ™dzy Å‚okciem i nadgarstkiem prawej przedni'-! Å‚apy u czternastu salamander i żab zielonych. Nie przedsiÄ™braÅ‚em przy tym żadnych Å›rodków majÄ…cych na celu hamowanie krwawienia, gdyż u tych zwierzÄ…t zakrzepy formowaÅ‚y siÄ™ bardzo szybko. Rany musiaÅ‚em pozostawić otwarte, nie tylko dlatego, że zakrycie skórÄ… miejsc poamputacyjnych mogÅ‚oby powstrzymać regeneracjÄ™, ale lakże dlatego, że moim celem byÅ‚o przecież badanie procesów naturalnych. W naturze zarówno żaby. jak i salamandry doznajÄ… takich uszkodzeÅ„ ciaÅ‚a, jakie i ja u nich wywoÅ‚ywaÅ‚em sÄ… bowiem ulubionym pożywieniem slodkowodnego okonia. Zranienia te gojÄ… siÄ™ u nich przecież bez interwencji chirurga. Z chwilÄ…, kiedy przestawaÅ‚ dziaÅ‚ać Å›rodek znieczulajÄ…cy i utworzyÅ‚y siÄ™ zakrzepy krwi, przystÄ™powaÅ‚em do odczytywania wartoÅ›ci napiÄ™cia, jakie panowaÅ‚o na każdym kikucie. Bytem zaskoczony tym, że biegunowość elektryczna na kikucie zaraz po zranieniu odwracaÅ‚a swój znak na dodatni. NastÄ™pnego dnia napiÄ™cie wzrastaÅ‚o do ponad 20 miliwoltów, zarówno u żab, jak i u salamander. ProwadziÅ‚em codziennie pomiary, oczekujÄ…c tego, iż zobaczÄ™, jak wartość napiÄ™cia u salamander przewyższy wartość napiÄ™cia rejestrowanego na kikutach koÅ„czyn żab, w miarÄ™ jak nastÄ™puje formowanie siÄ™ blastemy. Niestety, sprawy potoczyÅ‚y siÄ™ inaczej, niż siÄ™ spodziewaÅ‚em. SiÅ‚a prÄ…du wypÅ‚ywajÄ…cego z miejsc, gdzie przeprowadzono amputacjÄ™ u salamander, gwaÅ‚townie malaÅ‚a, podczas gdy u żab utrzymywaÅ‚a siÄ™ na pierwotnym poziomie. Na trzeci dzieÅ„ u salamander w ogóle nie stwierdziÅ‚em przepÅ‚ywu prÄ…du ani też nie dostrzegÅ‚em ujawniania siÄ™ blastemy. WydawaÅ‚o mi siÄ™. że doznaÅ‚em niepowodzenia. Już byÅ‚em bliski rezygnacji, ale cos natchnęło mnie. by nadal kontynuować pomiary. Wydaje mi siÄ™, że powodowaÅ‚a mnÄ… chęć nabycia wiÄ™kszej wprawy w przeprowadzaniu pomiarów. Ale pomiÄ™dzy szóstym i dziesiÄ…tym dniem po dokonaniu amputacji zaczÄ…Å‚ siÄ™ ujawniać fascynujÄ…cy trend. PotencjaÅ‚y u salamander znów zmieniÅ‚y znak, osiÄ…gajÄ…c normalnÄ… wartość, a potem, w momencie kiedy rozpoczynaÅ‚o siÄ™ formowanie blastemy, osiÄ…gaÅ‚y wartość przekraczajÄ…cÄ… minus 30 miliwoltów. Rany na kikutach żab zamykaÅ‚y siÄ™, czemu towarzyszyÅ‚o zmniejszenie siÄ™ potencjaÅ‚u dodatniego. W miarÄ™ jak nastÄ™powaÅ‚o odtwarzanie siÄ™ koÅ„czyn salamander, a u żab pokrywanie siÄ™ kikutów skórÄ… i tkankÄ… bliznowatÄ…, w obydwu grupach koÅ„czyn nastÄ™powaÅ‚o stopniowe (choć z przeciwnych kierunków) powracanie potencjaÅ‚u do poziomu podstawowego: minus 10 miliwoltów. l oto uzyskaÅ‚em wynik, który przewyższyÅ‚ moje najÅ›mielsze marzenia! Już w trakcie pierwszego eksperymentu uzyskaÅ‚em najlepszÄ… zapÅ‚atÄ™, jakÄ… może dać praca badawcza podniecenie na widok czegoÅ›, czego nikt inny dotÄ…d jeszcze nie zobaczyÅ‚. Teraz, wiedziaÅ‚em już, że prÄ…d uszkodzeniowy nie jest spowodowany obumieraniem komórek, po których już od dawna nie byÅ‚o Å›ladu. PrzeciwnÄ… biegunowość wskazywaÅ‚a na gÅ‚Ä™bokÄ… różnicÄ™ pomiÄ™dzy wÅ‚asnoÅ›ciami elektrycznymi tych dwu grup badanych zwierzÄ…t. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że w jakiÅ› sposób powinno to wyjaÅ›niać, dlaczego tylko salamandry byÅ‚y zdolne do regeneracji. Ujemny potencjaÅ‚ zdawaÅ‚ siÄ™ powodować powstawanie majÄ…cej tak zasadnicza znaczenie blastemy. ByÅ‚a to nadzwyczaj istotna obserwacja, jakkolwiek późniejsze fakty trochÄ™ zaburzyÅ‚y mojÄ… eleganckÄ… koncepcjÄ™.
Profesor Yntema zgodziÅ‚ siÄ™ z moimi wynikami i przynaglaÅ‚ mnie do przygotowania publikacji na ten temat. Zanim jednak zabraÅ‚em siÄ™ do pisania, przyi szedÅ‚ mi do gÅ‚owy nowy pomysÅ‚. Nowej grupie żab amputowaÅ‚em po jednej przedniej koÅ„czynie. Do każdego kikuta aplikowaÅ‚em codziennie z maÅ‚ego ogniwa prÄ…d ujemny. MarzyÅ‚o mi siÄ™, że zostanÄ™ pierwszym czÅ‚owiekiem, któremu udaÅ‚o siÄ™ uzyskać peÅ‚nÄ… regeneracjÄ™ u zwierzÄ™cia nie regenerujÄ…cego: niemal już widziaÅ‚em swoje nazwisko na okÅ‚adce “Scientific American" [Jedno z najlepszych, jeÅ›li nie najlepsze na Å›wiecie wielodyscyplinarne czasopismo popularnonaukowe (przyp. tÅ‚um.)]. Å»aby byÅ‚y jednak mniej zainteresowane mojÄ… chwaÅ‚Ä…. MusiaÅ‚y one znosić trwajÄ…ce do pół godziny seanse, podczas których do ich ciaÅ‚ byÅ‚y przytwierdzone elektrody. Stanowczo protestowaÅ‚y przeciw temu, wiÄ™c musiaÅ‚em je codziennie znieczulać, co zresztÄ… tolerowaÅ‚y nie najlepiej. Po tygodniu moja Nagroda Nobla przeszÅ‚a metamorfozÄ™ w kolekcjÄ™ martwych żab.
Przez pewien czas prowadziÅ‚em intensywne poszukiwania opublikowanych wczeÅ›niej prac na temat bioelektrycznoÅ›ci na zakurzonych półkach biblioteki medycznej. UdaÅ‚o mi siÄ™ znaleźć artykuÅ‚ opublikowany w 1909 roku przez Owena E. Frazee. Badacz ten doniósÅ‚, że przepuszczanie prÄ…dów elektrycznych Przez wodÄ™ w akwarium, gdzie żyÅ‚y larwy salamander, przyspiesza ich regeneracje. Elektryczna aparatura, jakÄ… dysponowali badacze w tamtym czasie, byÅ‚a tak prymitywna, że nie mogÅ‚em polegać na wynikach Frazee'ego. PostanowiÅ‚em wobec tego sam podjąć podobne doÅ›wiadczenie. DokÅ‚adniej mówiÄ…c, z salamandrami chciaÅ‚em zrobić to, co Sinjuchin zrobiÅ‚ z sadzonkami pomidora. Jednej grupie salamander aplikowaÅ‚em dwumikroamperowy prÄ…d dodatni z ogniwa przyÅ‚Ä…czanego bezpoÅ›rednio do kikuta, na pięć do dziesiÄ™ciu minut, przez Pierwszych pięć dni po amputacji. Natężenie tego prÄ…du wynosiÅ‚o 0,000002 ampera, co w porównaniu z prÄ…dami, jakimi posÅ‚ugujemy siÄ™ na co dzieÅ„ (w wiÄ™kszoÅ›ci ukÅ‚adów gospodarstwa domowego natężenie prÄ…du wynosi od 15 do 20 amperów), byÅ‚o znikome, ale porównywalne z natężeniem, jakie zdawaÅ‚o siÄ™ być typowe dla koÅ„czyn. ZamierzaÅ‚em zwiÄ™kszyć normalnie wystÄ™pujÄ…ca wartość dodatniego szczytu prÄ…du uszkodzeniowego. Zastosowanie tej procedury wydawaÅ‚o siÄ™ zwiÄ™kszać nieco rozmiary blastem, ale także nieco opóźniać przebieg caÅ‚ego procesu. W innej znów grupie stosowaÅ‚em 3-mikroamperowy prÄ…d ujemny, od piÄ…tego do dziewiÄ…tego dnia, kiedy normalne prÄ…dy osiÄ…gaÅ‚y najbardziej ujemne wartoÅ›ci. ZdawaÅ‚o siÄ™ to zwiÄ™kszać tempo odrastania o tydzieÅ„, lecz nie zmniejszaÅ‚o czasu, jaki byÅ‚ potrzebny do caÅ‚kowitego uformowania siÄ™ koÅ„czyny. WypróbowaÅ‚em wreszcie metodÄ™ Frazee'ego z przepuszczaniem prÄ…du staÅ‚ego przez wodÄ™ w akwarium. ! znów wyniki okazaÅ‚y siÄ™ jednoznacznie wyÅ›mienite. Doznane niepowodzenia nauczyÅ‚y mnie. że zanim przystÄ…piÄ™ do przeniesienia moich wyników na inne zwierzÄ™ta, powinienem dowiedzieć siÄ™, w jaki sposób prÄ…d uszkodzeniowy speÅ‚nia swÄ… funkcjÄ™. Tymczasem opisaÅ‚em uzyskane wyniki. Nie wiedzÄ…c o żadnym lepszym czasopiÅ›mie, przesÅ‚aÅ‚em artykuÅ‚ do “Journal of Bone and Joint Surgery", najbardziej prestiżowego w Å›wiecie czasopisma ortopedycznego. ByÅ‚a to czysta gÅ‚upota. Eksperymenty nie miaÅ‚y żadnego zastosowania praktycznego, podczas gdy to czasopismo akceptowaÅ‚o do publikacji jedynie doniesienia kliniczne. Co wiÄ™cej, publikacja miaÅ‚a też swój wymiar polityczny: normalnie, aby trafić na Å‚amy tego czasopisma, należaÅ‚o mieć ustabilizowanÄ… reputacjÄ™ lub pracować w ramach jednego z wielkich ortopedycznych programów badawczych, prowadzonych przez takie uczelnie, jak Harvard lub Columbia. Szczęśliwym trafem nie wiedziaÅ‚em o tym. KomuÅ› przyszÅ‚o na myÅ›l, że opisywana przeze mnie procedura może być zastosowana w leczeniu chorego. Nie tylko wiÄ™c zaakceptowano artykuÅ‚ do publikacji, lecz zostaÅ‚em również zaproszony do przedstawienia tych wyników na poÅ‚Ä…czonym zjeździe Orthopaedic Research Society [NazwÄ™ tÄ™ można by oddać jako “Towarzystwo BadaÅ„ Naukowych w Dziedzinie Ortopedii" (przvp. thim.)] i American Academy of Orthopaedic Surgeons [AmerykaÅ„ska Akademia Chirurgów Ortopedycznych (przrp. llum.)] w Miami Beach w styczniu 1961 roku. Uzyskanie takiego zaproszenia miaÅ‚o szczególny wydźwiÄ™k, gdyż oznaczaÅ‚o, iż ktoÅ› uznaÅ‚ mojÄ… pracÄ™ za tak znaczÄ…cÄ… dla prowadzÄ…cych praktykÄ™ lekarskÄ… chirurgów oraz badaczy w tej dziedzinie, że powinni oni usÅ‚yszeć o niej wÅ‚aÅ›nie tam i wtedy. Kimkolwiek byÅ‚ ten ktoÅ›, ona lub on, jestem mu dÅ‚użny dozgonnÄ… wdziÄ™czność. Doniesienie moje zostaÅ‚o dobrze przyjÄ™te i szybko opublikowane, ku konsternacji miejscowych inkwizytorów i zadowoleniu Chestera Yntemy. Ze wzglÄ™du na to, że czasopismo to byÅ‚o nastawione na klinicystów, obawiaÅ‚em siÄ™, że nie trafi ono do badaczy prowadzÄ…cych badania podstawowe, z którymi w istocie chciaÅ‚em podzielić siÄ™ moimi wynikami. Lecz i tym razem okazaÅ‚o siÄ™, że jestem w bÅ‚Ä™dzie. W nastÄ™pnym roku zadzwoniÅ‚ do mnie sam Meryl Rose. Mój artykuÅ‚ zrobiÅ‚ na nim wrażenie, wiÄ™c chciaÅ‚ siÄ™ dowiedzieć, jakie wyniki uzyskaÅ‚em w ostatnim czasie. Choć Rose wykÅ‚adaÅ‚ w Tulane Medical School w Nowym Orleanie, każde lato spÄ™dzaÅ‚ w Woods Hole MarinÄ™ Biological Laboratory [Morskie Laboratorium Biologiczne w Woods Hole. SÅ‚ynny amerykaÅ„ski oÅ›rodek badaÅ„ biologicznych w stanie Massachusetts (przyp. thim.)] na przylÄ…dku Code, tak że stamtÄ…d wraz z żonÄ… przyjechaÅ‚ do Syracuse. Pomimo sukcesu na niwie naukowej, jaki staÅ‚ siÄ™ jego udziaÅ‚em. Rose miaÅ‚ w dalszym ciÄ…gu otwarty umysÅ‚ co zawsze znamionuje wielkiego badacza i byÅ‚ zafascynowany obserwacjami dotyczÄ…cymi pól elektrycznych, nerwów, anestezji oraz magnetyzmu, o których bÄ™dÄ™ mówiÅ‚ w nastÄ™pnym rozdziale. OdtÄ…d jego zainteresowanie dodawaÅ‚o mi odwagi. Moja przyjaźń z tym subtelnym czÅ‚owiekiem i naukowcem przyniosÅ‚a owoce znacznie wiÄ™ksze, niż mogÅ‚em siÄ™ spodziewać. Gdy zaprosiÅ‚em naszych goÅ›ci na obiad, wyszÅ‚o na jaw, że nasza przeszÅ‚ość wiÄ…zaÅ‚a siÄ™ ze sobÄ… przez dziwny zbieg okolicznoÅ›ci. Kiedy tylko weszli w drzwi naszego domu, Lilian wykrzyknęła: Doktorze Rose, czy nie pracowaÅ‚ pan w Smith College w latach czterdziestych! OkazaÅ‚o siÄ™, że byÅ‚a przyjaciółkÄ… jego studentki i laborantki. Lilian pomagaÅ‚a jej Å‚apać żaby do sÅ‚ynnych doÅ›wiadczeÅ„, których istotny element stanowiÅ‚o wprowadzanie soli do rany poamputacyjnej.