PamiÄ™tnik Samsonowa GłównodowodzÄ…cego wieziono w powozie. TrzÄ™sÄ…c siÄ™ na wybojach, generaÅ‚ Samsonow rozmyÅ›laÅ‚. Od czasu, gdy przejrzaÅ‚ gromadzÄ…ce siÄ™ pod OrÅ‚owem jednostki i dziÄ™kujÄ…c, pożegnaÅ‚ siÄ™ z żoÅ‚nierzami, spadÅ‚ mu kamieÅ„ z serca. Chociaż niewielu ze zgromadzonych na orÅ‚owskich wzgórzach mogÅ‚o wybaczyć mu klÄ™skÄ™ caÅ‚ej armii, to wÅ‚aÅ›nie ich przebaczenia skoÅ‚atana dusza pożądaÅ‚a najbardziej. Nie byÅ‚ już dumnym jezdzcem. PodskakujÄ…c na korzeniach i kÄ™pach, uderzajÄ…c o ramiÄ™ Postowskiego, zupeÅ‚nie o nim zapomniawszy, zapadaÅ‚ siÄ™ w siebie. O sztabie frontu, o Å»ylinskim nie myÅ›laÅ‚ wcale. Nie myÅ›laÅ‚, jak udowodnić, że wszystkiemu winien jest także szef frontu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™, jak nieÅ‚atwo jest monarsze dobierać sobie godnych pomocników. Przecież o wyrachowanych i podstÄ™pnych Å‚atwiej niż o dobrych i oddanych. Zawsze starajÄ… siÄ™ wykazać przed panujÄ…cym swojÄ… pozornÄ… mÄ…drość, swoje pozorne zdolnoÅ›ci. Nikomu nie przypada w udziale oglÄ…dać tylu Å‚garzy i oszustów, jak cesarzowi. Jak zwyczajny czÅ‚owiek, posiąść ma takÄ… bystrość, aby dojrzeć w tej chmarze pochlebców wszelkie możliwe uÅ‚omnoÅ›ci? Oto car padÅ‚ wÅ‚aÅ›nie ofiarÄ… bÅ‚Ä™dnych wyborów. Ci sami zaufani ludzie jak robactwo toczÄ… teraz stare rosyjskie drzewo... W przerwie na rozmyÅ›lania nie od razu pojÄ…Å‚, co mu zreferowano: droga na Janów jest przeciÄ™ta, na szosie przed nimi stojÄ… Niemcy i ostrzeliwujÄ… wyjÅ›cie z lasu. Zaproponowano, aby zmienić poÅ‚udniowy kierunek na wschodni, na Wielbark, który powinien byÅ‚ być nasz, w rÄ™kach BÅ‚agowieszczeÅ„skiego . PotakiwaÅ‚ tylko, nie sprzeciwiajÄ…c siÄ™ tym zamiarom. WypadÅ‚o, wiÄ™c wracać, tracÄ…c kolejne wiorsty i czas, aby potem skrÄ™cić w jakÄ…Å› przesiekÄ™ prowadzÄ…cÄ… na wschód. W wybór przesieki, w kwestiÄ™ straconego już czasu i odlegÅ‚oÅ›ci jakÄ… należaÅ‚o pokonać, gen. Samsonow nie wnikaÅ‚. ByÅ‚o już przed wieczorem, staÅ‚o niewysokie sÅ‚oÅ„ce.WÅ›ród czÅ‚onków sztabu dyskutowano, pomysÅ‚, aby skrÄ™cić jeszcze raz na poÅ‚udnie i poszukać innego przejÅ›cia. Dowódca kiwnÄ…Å‚, niezbyt wnikajÄ…c w szczegóły. OpuÅ›cili suchy wysoki czerwony bór. Dalej jechali nizinÄ…, piaszczystymi bocznymi drogami, pokonujÄ…c wiele strumieni i rowów, które pokonywano tylko w bród. Kilka razy kozacki zwiad wyjeżdżaÅ‚ na przód, lecz zaraz sÅ‚ychać byÅ‚o odporowadzajÄ…cy kozaków stuk karabinów maszynowych. Zwiad powracaÅ‚ wciąż donoszÄ…c to samo: przejÅ›cie zajÄ™te. Cóż to byli za Kozacy, w eskortujÄ…cej sztab sotni?. Drugiej i trzeciej kategorii, spróchniali, bojazliwi, przy pierwszych strzaÅ‚ach uciekajÄ…cy w krzaki. Jakby w Rosji Kozaków nie już staÅ‚o. Wieloletni SiemireczeÅ„ski i DoÅ„ski kozacki ataman nie miaÅ‚ przy sobie nawe setki dobrych Kozaków! Pod wsiÄ… Sadek, 4 kilometry do szosy Muszaki Wielbark, poproszono go, aby wydaÅ‚ pozwolenie na przerwanie siÄ™ atakiem. Grupa przesunęła siÄ™ dalej na poÅ‚udnie. Od skraju lasu gdzie siÄ™ obecnie znajdowaÅ‚a, do szosy byÅ‚o wiÄ™cej niż kilometr. Otwarta przestrzeÅ„ nie dawaÅ‚a zbyt wielu szans, lecz oficerowie gorÄ…co nalegali, aby choć raz spróbować, wiÄ™c Samsonow pozwoliÅ‚. PuÅ‚kownik WiaÅ‚ow namawiaÅ‚ Kozaków do ataku. Bali siÄ™, tÅ‚umaczyli, że konie zmÄ™czone& Wtedy nadporucznik Dusimeter z krzykiem hura i obnażonÄ… szablÄ… skoczyÅ‚ w bok stanowiska karabinu maszynowego a za nim WiaÅ‚ow i jeszcze dwóch oficerów. Dopiero wtedy ruszyli siÄ™ i Kozacy. KupÄ…, bezÅ‚adnie strzelajÄ…c w powietrze, z krzykiem, nie tyle straszÄ…c wroga, ile dodajÄ…c sobie siÅ‚. Trzech spadÅ‚o z koni i gdy do karabinu maszynowego pozostaÅ‚o pięćdziesiÄ…t kroków, kozacy skrÄ™cili w lasek, znajdujÄ…cy siÄ™ z boku stanowiska. Samsonow odwoÅ‚aÅ‚ wszystkich, zakazaÅ‚ oficerom drugiego ataku. RozkazaÅ‚ wracać na północ, aby dalej znowu skrÄ™cić na wschód, wprost na Wielbark. ZupeÅ‚nie blisko, od strony Muszak, rozerwaÅ‚y siÄ™ dwa pociski. Na kilka minut kolumna zatrzymaÅ‚a siÄ™. Dowódcy referowali, że w okolicy Muszak Niemcy ostrzelali kozacki zwiad. PuÅ‚kownik WiaÅ‚ow wyjÄ…Å‚ mapÄ™ i szybko zadecydowaÅ‚, aby skrÄ™cać w leÅ›nÄ… drogÄ™ wiodÄ…cÄ… do wsi WaÅ‚y, stamtÄ…d na Retkowo i dalej na Sadek, równolegle do niemieckiej blokady lasami wyrywać siÄ™ do Rosyjskiej granicy. SkrÄ™cili w las, jechali dwie godziny, nikogo nie spotykajÄ…c, przejeżdżali jednÄ… za drugÄ… oÅ›wietlone przez wieczorne sÅ‚oÅ„ce przesieki. Co jakiÅ› czas Postowski zwracaÅ‚ siÄ™ do dowódcy z nieważnymi pytaniami, na które można byÅ‚o nie odpowiadać i tylko raz wypowiedziaÅ‚ coÅ› ważniejszego: że jeszcze w Warszawie przedkÅ‚adano Å»ylinskiemu pomysÅ‚ o zmianie kierunku frontu na zachód i że gdyby Å»ylinski wtedy zgodziÅ‚ siÄ™ z nimi... Postowski także szukaÅ‚ już winnego. Cóż z nami bÄ™dzie, Aleksandrze Wasiljewiczu? zapytaÅ‚ Postowski. Gdzie Filimonow? OdparÅ‚ dowódca. Ze zwiadem. On i porucznik Kawierninski... Samsonow obróciÅ‚ siÄ™ do Babkowa i zapytaÅ‚, co esauÅ‚ myÅ›li o konwoju, czy nadajÄ… siÄ™ do ataku?.W kozackiej sotni znajdowali siÄ™ Kozacy drugiej i trzeciej kategorii Babkow nie sÄ…dziÅ‚ , aby zachowali resztki nawet bojowego ducha. No to bÄ™dzie jak Bóg da, odparÅ‚ Samsonow... SkoÅ„czyÅ‚ siÄ™ las. Dalej byÅ‚a wieÅ› i patrol nie widziaÅ‚ tam Niemców. Kolumna ruszyÅ‚a do przodu. Kozacy oglÄ…dali siÄ™ na porzucone domostwa. Już ukazywaÅ‚y siÄ™ szczyty chaÅ‚up, kiedy nagle usÅ‚yszano karabin maszynowy. Zasadzka! PodjechaÅ‚ uriadnik, zreferowaÅ‚, że dalej nie ma przejÅ›cia. PuÅ‚kownik WiaÅ‚ow i nadporucznik Dusimeter rzucili siÄ™ naprzód, nie czekajÄ…c wskazówek. Samsonow Å›cisnÄ…Å‚ konia piÄ™tami i ruszyÅ‚ w ich Å›lady. ZauważyÅ‚, że po kilku godzinach drogi jedni oklapli a inni, na odwrót, nabrali siÅ‚. WiaÅ‚ow zamieniaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›nie w prawdziwego atamana...Kozacy zbili siÄ™ za ceglanym pÅ‚otem w krzakach. BÅ‚ysnÄ…Å‚ generalski naramiennik Filimonowa. WiaÅ‚ow przygotowywaÅ‚ Kozaków do ataku, nachyliÅ‚ siÄ™ i pognaÅ‚ czyjegoÅ› konia szablÄ…. WstaÅ‚ z miejscu i zaklÄ…Å‚ ale kozacy tylko przemieszali siÄ™ starajÄ…c nie patrzeć w kierunku puÅ‚kownika. Wstydzicie siÄ™! KrzyknÄ…Å‚ Samsonow. Czym usprawiedliwicie siÄ™ w domu, nad Donem? Jaka haÅ„ba leży na waszej stanicy? Dusimeter wyjÄ…Å‚ szablÄ™ i na «hura wyskoczyÅ‚ zza Å›ciany naprzód. Hura! podchwyciÅ‚ WiaÅ‚ow, rzuciwszy siÄ™ za nim. Porucznik Kawierninski smagnÄ…Å‚ konia i też rzuciÅ‚ siÄ™ na drogÄ™. A! Ara ra! zaczÄ™li krzyczeć Kozacy i nieksztaÅ‚tnym tÅ‚umem, bezÅ‚adnie palÄ…c w powietrze, rzucili siÄ™ na karabin maszynowy. Konny atak czyni z każdego nieustraszonego wojownika, dlatego dowódca nie wÄ…tpiÅ‚, że pokonajÄ… zasadzkÄ™. Karabin maszynowy strzelaÅ‚ i jak zawsze przy kawaleryjskim ataku, nieco wyżej. PozostaÅ‚o sto kroków. Jeden Kozak upadÅ‚. Potem jeszcze dwóch. Reszta skrÄ™ciÅ‚a w lewo i skryÅ‚a siÄ™ w mÅ‚odniku. Horda! powiedziaÅ‚ Samsonow. Baby, nie Kozacy, zauważyÅ‚ Kupczik. Nie zawstydzili siÄ™. Teraz ich zbierzemy, twardo, z grozbÄ… w gÅ‚osie obiecaÅ‚ Filimonow. Trzeba spieszyć siÄ™ w tyralierÄ™ i atakować z obu stron. Kozacy zaczÄ™li powracać, pojawiÅ‚ siÄ™ WiaÅ‚ow i od razu zaczÄ…Å‚ przygotowywać drugi atak, zdejmujÄ…c z koni część ludzi. Lecz poÅ‚owa sotni nie wróciÅ‚a. Z pewnoÅ›ciÄ… uciekli& KoÅ„ pod puÅ‚kownikiem Lebiediewem zachwiaÅ‚ siÄ™, podgiÄ…Å‚ przednie nogi i padÅ‚ na bok. Lebiediew w ostatniej chwili zdążyÅ‚ wyswobodzić siÄ™ ze strzemion. KoÅ„ podnosiÅ‚ gÅ‚owÄ™, próbujÄ…c wstać. CaÅ‚a pierÅ› zalana byÅ‚a przez krew. Co z niÄ…, nie damy mÄ™czyć siÄ™, wasze bÅ‚agorodije? zapytaÅ‚ brodaty Kozak, podnoszÄ…c karabinek.Sucho stuknÄ…Å‚ strzaÅ‚. KoÅ„ szarpnÄ…Å‚ siÄ™, uderzyÅ‚ gÅ‚owÄ… w ziemiÄ™. Niewidoczna fala zakoÅ‚ysaÅ‚a pozostaÅ‚ymi zwierzÄ™tami. Samsonow zawoÅ‚aÅ‚ WiaÅ‚owa i nakazaÅ‚ wszystkim oficerom sztabowym pozostać przy nim, niech Kozacy przygotowujÄ… atak sami. Drugiego ataku jednakże nie byÅ‚o. Samsonow daÅ‚ komendÄ™, aby skrÄ™cać na północ, zmierzajÄ…c ku drodze Chwalibogi Wielbark. WiaÅ‚ow nie zdoÅ‚aÅ‚ przekonać go, aby ponownie zatakować. Dowódca miaÅ‚ nadziejÄ™ znalezć w Wielbarku jednostki szóstego Korpusu.Chwalibogi byÅ‚y wolne, obeszli je z poÅ‚udnia, i przed Wielbarkiem zatrzymali siÄ™, wysÅ‚awszy drogÄ… patrol. OkazaÅ‚o siÄ™, że stojÄ… tam już Niemcy z artyleriÄ… i karabinami maszynowymi. Widocznym byÅ‚o, że już na wszystkich drogach postawiono blokady. Samsonow zszedÅ‚ z konia, zaczÄ…Å‚ chodzić tam i z powrotem. ByÅ‚o już blisko wieczora. SÅ‚oÅ„ce skryÅ‚o siÄ™ za chmurami. Chmur byÅ‚o wiele, nadchodziÅ‚a ciemna noc. No, idziemy w otwarte przerwanie? zapytaÅ‚ dowódca WiaÅ‚owa. Wszystkie drogi zamkniÄ™te. Albo przeciskamy siÄ™, albo siÄ™ skradamy. Popatrzcie na nich, Aleksandrze Wasiljewiczu, odpowiedziaÅ‚ WiaÅ‚ow. Oni nas porzucÄ…. Dowódca spojrzaÅ‚ na pozostaÅ‚ych Kozaków.: bali siÄ™ Å›mierci i modlili siÄ™ o zachowanie życia, tylko jeden spokojnie paliÅ‚, caÅ‚Ä… swojÄ… postawÄ… wyrażajÄ…c pokornÄ… cierpliwość. Horda, Gorzko wymówiÅ‚ Samsonow Macie racjÄ™. Oni nas zostawiÄ…. PomaÅ‚u wszystko sprowadziÅ‚o siÄ™ do zadania, aby wynieść stÄ…d caÅ‚o gÅ‚owÄ™. Co dziaÅ‚o siÄ™ na Å›wiecie tego dnia? OdpÄ™dzono Niemców od Paryża czy też nadaremnie zmarnowana zostaÅ‚a caÅ‚a druga Armia& Ponownie wjechali w bór, już ciemniejÄ…cy i weszli na kamienistÄ… drogÄ™. Bez przeszkód, stosunkowo szybko zbliżali siÄ™ do Wielbarka. OkoÅ‚o czterech kilometrów od miasteczka, u wyjÅ›ciu z lasu, już o zmierzchu, spotkali chÅ‚opa Polaka. Zapytano go: Wielu rosyjskich żoÅ‚nierzy jest w mieÅ›cie? , Ten zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ za gÅ‚owÄ™: Nie, panowie, tam wcale niema Rosjan, tylko Niemcy, dużo Niemców dziÅ› przyszÅ‚o . Sztabowi oklapli. Gdzie mógÅ‚ być Korpus BÅ‚agowieszczeÅ„skiego, którego tam wÅ‚aÅ›nie siÄ™ spodziewano? OdbyÅ‚a siÄ™ narada: trzeba w nocy przekraść siÄ™ w jakimÅ› punkcie szosy, gdyż ta noc dawaÅ‚a ostatniÄ… możliwość ucieczki.. .Samsonow wtedy wÅ‚aÅ›nie po raz ostatni próbowaÅ‚ siÄ™ przeciwstawić nikczemnej ucieczce sztabu Armii Puszczam was wszystkich, panowie. Generale Postowski, staniecie na czele przerwania grupy sztabu z okrążenia. Wracam do XV go Korpusu. Tymczasem XV i XIII Korpus wÅ‚aÅ›nie w tym czasie, dwadzieÅ›cia pięć kilometrów wczeÅ›niej na fatalnym leÅ›nym skrzyżowaniu nieodwracalnie zamieniaÅ‚y siÄ™ w bezksztaÅ‚tnÄ… masÄ™. Natychmiast też wszyscy okrążyli głównodowodzÄ…cego i zaczÄ™li udowadniać mu absurdalność i caÅ‚kowitÄ… niedopuszczalność tego rozwiÄ…zania. WiedziaÅ‚, iż gwaÅ‚townie wysuwane argumenty czÅ‚onków sztabu nie opieraÅ‚y siÄ™ na trosce o dowódcÄ™ i nie na trosce o armiÄ™, a o samych siebie. Nikt nie chciaÅ‚ wracać z nim powrotem, a ucieczka bez generaÅ‚a byÅ‚a z punktu widzenia sÅ‚użbowej powinnoÅ›ci po prostu niemożliwa. JednoczeÅ›nie brakowaÅ‚o mu już siÅ‚, aby spierać siÄ™ z innymi. Nie miaÅ‚ też już siÅ‚, aby ruszyć teraz z powrotem z jedynym wiernym mu ordynansem Kupczikiem w dalekÄ… gÄ™stÄ… ciemność, kilkadziesiÄ…t kilometrów w tyÅ‚. Nikomu też nie przyszÅ‚o do gÅ‚owy, aby próbować zwoÅ‚ać jednostki, przedzierać siÄ™ walkÄ…. Nikt ze sztabu nawet nie zaproponowaÅ‚ takiego rozwiÄ…zania. W to miejsce rozpuszczono kozaków, aby sami, na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™ przebijali siÄ™ z okrążenia, a sam sztab dalej miaÅ‚ już iść Piech.otÄ…. WydawaÅ‚o siÄ™ zrozumiaÅ‚ym, że w nocy po bezdrożach i w gÄ™stwinie lżej bÄ™dzie bez koni. Samsonow siedziaÅ‚ na pniu, z brodÄ… na piersi, zapadÅ‚szy w półsen, pozostawaÅ‚ najspokojniejszy w caÅ‚ej grupie. CzekaÅ‚ koÅ„ca krzÄ…taniny i ostatnich przygotowaÅ„ do dalszej drogi. Kozaków już nie byÅ‚o. Konie puszczono wolno, ale jeszcze nie wszyscy byli gotowi do nocnego marszu, jeszcze gramolili siÄ™ po obu stronach drogi z bagażami. Przy ostatnim Å›wietle wspomaganym blaskiem miesiÄ…ca wygrzebywano niewielkie jamy. Oficerowie wyjmowali coÅ› z kieszeni i kÅ‚adli na dno doÅ‚ków, wzajemnie zdejmujÄ…c sobie epolety, odkrÄ™cali zÅ‚ociste nadania z piersi. Samsonow widzÄ…c to, nie przykÅ‚adaÅ‚ do faktu żadnego znaczenia. Nie czuÅ‚ siÄ™ już dowódcÄ…, aby cokolwiek rozkazywać lub zakazywać. CzekaÅ‚, kiedy, nareszcie, poprowadzÄ… go dalej. Księżyc odbijaÅ‚ siÄ™ od zÅ‚otych zygzaków na epoletach. UsÅ‚użny Postowski zbliżyÅ‚ siÄ™ do generaÅ‚a: Wasza ekscelencjo& Czy można zauważyć... Nie wiadomo, co z nami bÄ™dzie... Jeżeli wpadniemy w rÄ™ce nieprzyjaciela, być może, zbyteczne sÄ… dokumenty i symbole... Po co podsuwać Niemcom taki sukces?.. Aleksandrze Wasiljiczu, wszystko chowamy w ziemiÄ™... To miejsce oznaczymy... Wrócimy potem, przyÅ›lemy...po wszystko, akta nie mogÄ… zdradzić danych& Nie wolno wrogowi dać zrozumieć, kogo wziÄ…Å‚ w niewolÄ™, niech myÅ›lÄ…, że zagubiliÅ›my. Sztandar, jeżeli wynieść go nie można, rozcina siÄ™, pali, zakopuje, tylko nie oddaje siÄ™...