Rozdział 5 WIARA, ŻE TO, CO NIE DO WIARY, JEST WIARYGODNE Na razie wszystko idzie dobrze, ponieważ prawie wszyscy ulegają urokowi syreniego śpiewu zjawisk paranormalnych. Dlaczego więc mielibyśmy intuicyjnie przypuszczać, jak czyni to wielu ludzi, że zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi może być czymś nienormalnym? Dlaczego kogoś, kto bardzo interesuje się tym tematem, podejrzewa się o zaburzenia umysłowe lub emocjonalne? Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że wygląda na to, iż wierzymy w to, co niewiarygodne. I rzeczywiście tak właśnie robimy. No, może nie zawsze. Jak to się dzieje? To proste. Jak już mówiliśmy, większość tego, co wiemy o zjawiskach paranormalnych, wiemy nie na podstawie analizy zaobserwowanych danych, lecz na podstawie analizy słów, jakimi posługują się ludzie mówiący na ów temat. Tak więc zarówno nasza wiara, jak i niewiara opierają się tylko i wyłącznie na stwierdzeniach, tezach itp., które mogą być albo prawdziwe, albo fałszywe. To, co mówimy (a także to, co wydaje nam się, że wiemy) na temat zjawisk paranormalnych jest jak staraliśmy się to wykazać w rozdziale 4 – literalnym nonsensem w takim czy innym wydaniu. A jeśli mówimy, że jakaś wypowiedź jest literalnym nonsensem, wówczas poniekąd stwierdzamy także, iż jej treść nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa. Idąc dalej tym tropem, można skonstatować, że zjawiska paranormalne nie są ani wiarygodne, ani niewiarygodne. W przeciwieństwie do powszechnego mniemania ani paranormalne przeżycia, ani zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi nie są symptomami psychozy. Oczywiście schizofrenicy, maniacy i paranoicy bełkoczą na temat zjawisk paranormalnych, nie częściej jednak niż na temat polityki, religii, znanych osobistości lub kwestii związanych z nauką – promieni, wibracji itp. Aby jednak dokładnie zrozumieć, jaki rodzaj psychologicznej aberracji wiąże się z zainteresowaniem zjawiskami paranormalnymi, należy najpierw zbadać, w jaki sposób koncepcja wiarygodności i niewiarygodności uzależniona jest od słownictwa traktującego o tym, co nęcąco nieznane. Przedstawiciele trzech głównych ugrupowań teoretyków parapsycholodzy, zawodowi sceptycy i fundamentaliści z których wszyscy są upartymi zwolennikami dosłowności, traktują zjawiska paranormalne w kategoriach wiarygodności lub niewiarygodności. Dla nich wszystko jest jasne i proste. Dana osoba albo wierzy w istnienie zjawisk paranormalnych, albo nie, jak gdyby psychologia wiary i niewiary była wszystkim, co konstytuuje psychologię zjawisk paranormalnych. Wzdychający gliniarze z wyraźną przyjemnością wskazują na fakt, że rozważania parapsychologów skażone są osobistymi przekonaniami tych ostatnich, tymczasem sami beztrosko przechodzą do porządku dziennego nad tym, jak łatwo sami poddają się władzy własnych przekonań występujących pod maską niewiary. Nie uświadamiają sobie, że postępując w ten sposób, starają się dokonać asymilacji zjawisk paranormalnych za pomocą tych samych metod poznawczych co parapsychologowie. Z kolei ludźmi najbardziej bezkrytycznie wierzącymi w istnienie zjawisk paranormalnych są funda-chrześcijanie. Wierzą w ich realność, twierdzą jednak, że nie są one tym, czym się wydają, lecz dziełem Szatana. Ich wiara w zjawiska paranormalne pozostaje więc pod przemożnym wpływem ich własnej, ulubionej satanistycznej pseudokoncepcji tłumaczącej nie tylko istotę zjawisk paranormalnych, lecz po prostu wszystkiego. Z tego właśnie powodu twierdzę, że nadszedł już czas, by do dyskusji przystąpili radośni badacze zjawisk paranormalnych. W tym miejscu musimy wygłosić jednak słowo przestrogi. Z kilku istotnych powodów należy być nieufnym wobec wysiłków podejmowanych przez owe trzy główne ugrupowania w celu wyolbrzymiania roli wiarygodności i niewiarygodności oraz koncentrowania wokół tej właśnie kwestii wszelkich dyskusji związanych ze zjawiskami paranormalnymi. W rzeczywistości musimy rozważyć znacznie więcej aspektów zjawisk paranormalnych, niż tylko to, czy wierzymy, czy nie, we wszystko, co się o nich mówi. Poza tym nie chodzi tu o wiarę czy niewiarę, lecz raczej o przyzwolenie na dalsze zgodne badanie zjawisk paranormalnych. Nie jest to jednak takie proste, jeśli okaże się – gdy w końcu przystąpimy do dyskusji – iż zostaliśmy wydani na pastwę jakiegoś rodzaju wielce apodyktycznej ideologii wiary, szczególnie tej praktykowanej przez fundamentalistów. Wydaje się, że Bóg funda-chrześcijan wymaga od każdego z nas niezwykłego wsparcia dla realizacji swojego wielkiego planu w formie takiej a nie innej wiary, ponieważ dla funda-chrześcijanina ogromnie ważne jest, by wiara jego bliźniego była słuszna. W rzeczy samej początkujący wyznawca musi najpierw okazać się mistrzem w specyficznej, werbalnej interpretacji Biblii czy też w tym, co dla naiwnego adepta może wydawać się jedynie rozszczepianiem włosa na czworo, jeśli chodzi o znaczenie poszczególnych słów. I to nie koniec; funda-chrześcijanie chcieliby także wszystkich pozostałych wcielić w szeregi swojej armii realizującej z góry ustalony plan dotyczący tego, w co wierzyć, a w co nie. Nie każdy z nas skłonny jest jednak wierzyć na rozkaz. Jedną z rzucających się w oczy przewrotnych cech wiary i niewiary jest to, jak szybko jedna z nich daje się zamienić na drugą w tajemniczym procesie zwanym nawróceniem. Ideologowie potrafią zmieniać przekonania z dnia na dzień, nawracając się z jednego określonego systemu wiary na inny, przy czym nie istnieje żadne racjonalne wyjaśnienie owego rodzaju nagłych i nieoczekiwanych „przebudzeń”. Co więcej, wyjątkowo głośne i natrętne wyrażanie swojej wiary lub niewiary może być jedynie pozorem, za którym kryją się prawdziwe, odmienne przekonania danej osoby. Gdy fundamentalista w ten swój charakterystyczny, na wpół oskarżycielski sposób żąda odpowiedzi na pytanie „Czy jest pan chrześcijaninem?” (ja odpowiadam zwykle: „Ma pan na myśli Jezusa czy JAY-zusa?”), to tuż pod powierzchnią jego umysłu czai się wewnętrzna niepewność będąca wyrazem jego nieświadomej niewiary. Jeszcze większy kłopot, jeśli chodzi o wiarę i niewiarę, pojawia się w kontekście zjawisk paranormalnych. Mówiąc konkretnie, wcale nie jest oczywiste, że zjawiska paranormalne można w ogóle rozpatrywać w kategoriach wiary i niewiary. Jeśli ktoś mówi, że wierzy w jakąś teorię czy twierdzenie, wówczas zakłada, że owa teoria czy twierdzenie są prawdziwe; tymczasem jeśli ktoś mówi, że nie wierzy w jakąś teorię czy twierdzenie, wówczas zakłada, że owa teoria czy twierdzenie są fałszywe. Innymi słowy, jak mówiłem już na początku tego rozdziału, zarówno wiara, jak i niewiara opierają się tylko i wyłącznie na stwierdzeniach, tezach itp., które mogą być albo prawdziwe, albo fałszywe. Powtarzam raz jeszcze: zjawiska paranormalne są literalnym nonsensem; to, co mówimy na ich temat, nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe. Idąc dalej tym tropem, można skonstatować, że zjawiska paranormalne nie są ani wiarygodne, ani niewiarygodne. Jak to możliwe? Pozornie pełnych wiary lub niewiary badaczy zjawisk paranormalnych mamy na pęczki, wszyscy oni z pewnością, jak się wydaje, w coś głęboko wierzą lub nie. Ślubują, przysięgają i składają deklaracje swojej pozornej wiary lub niewiary, zapalając się, gdy komuś przyjdzie do głowy ją podważać. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba stwierdzić, że zjawiska paranormalne nie mogą być ani prawdziwe, ani fałszywe, stąd też nie można powiedzieć, że są one wiarygodne lub nie. Pozorna wiara i pozorna niewiara charakteryzujące fanów zjawisk paranormalnych mają w sobie pewien dramatyczny aspekt, który stanowi klucz do rozwiązania całego problemu. Teatr wiary i niewiary, a także ich wzajemna wymienność, stanowią część nieustającego dramatu zjawisk paranormalnych. Wyznawcy uwielbiają sytuacje, gdy jakiś dotychczasowy sceptyk dostrzega w końcu światło, demaskatorzy zaś z radością witają w swoich szeregach zreformowanych parapsychologów. Funda-chrześcijanie cieszą się, gdy zwolennik okultyzmu zawraca z dawnej drogi i powraca do JAY-zusa, nawróceni zaś zapraszani są często do udziału w telewizyjnych talk shows organizowanych przez przedstawicieli różnych funda-chrześcijańskich organizacji. Dla radosnego badacza zjawisk paranormalnych wszystkie te scenariusze są kolejnymi dowodami na zabawową naturę całego tego zamieszania. Spór, jaki toczy się wokół zjawisk paranormalnych, został w znacznej mierze wystylizowany, skonwencjonalizowany, a nawet w pewnym sensie zrytualizowany, przedstawiciele zaś trzech głównych ugrupowań pogrążyli się w nim sami, stając się osobami dramatu: stali się oni integralną częścią zjawisk paranormalnych. Nie mówimy tu w ogóle o wierze czy o niewierze, ale o mistyfikacji. Pamiętając, że pozorna wiara i pozorna niewiara w zjawiska paranormalne mają funkcję dramatyczną, okazuje się, że to wcale nie wiara czy niewiara, lecz pseudowiara i pseudoniewiara stanowi siłę napędową sporu, jaki toczy się wokół zjawisk paranormalnych. Co więcej, żeby nie powstało wrażenie, iż koncepcja pseudowiary i pseudoniewiary zostaje wprowadzona ex post tylko po to, by zdyskredytować trzy ograniczone punkty widzenia parapsychologów, sceptyków i fundamentalistów, radosny paranormalizm postara się teraz wykazać, iż pseudowiara i pseudoniewiara naprawdę istnieją. Wierząc, ze to, co nie do wiary, jest wiarygodne Za chwilę zrozumieją państwo, dlaczego zatytułowałem ten rozdział tak, a nie inaczej. Postuluję w nim bowiem, że człowiek może jednocześnie wierzyć w coś i nie wierzyć. Nazywam to pseudowiarą. Owa pseudowiara tłumaczy sens istnienia specyficznej subkultury zagorzałych fanów zawodowego wrestlingu, który to sport, tak przy okazji, stał się jednym z najpopularniejszych widowisk rozrywkowych naszych czasów w Ameryce transmitowanych przez telewizję. Pod wieloma względami kibice wrestlingu są jego wyznawcami, czasami wręcz fanatycznymi, którzy znajdującym się na widowni osobom wątpiącym w autentyczność pojedynków często grożą pobiciem. (Na marginesie, fani wrestlingu „widzą”, jak zawodnicy w ringu odnoszą rany i kontuzje). Fani przyglądają się, jak źli chłopcy wyrządzają dobrym wszelkiego rodzaju łajdactwa. Ci pierwsi przemycają na ring wyszczerbione metalowe zakrętki od butelek, którymi można wybić przeciwnikowi oko, oraz inne niebezpieczne przedmioty, które zauważają wszyscy z wyjątkiem sędziego. Tytuły mistrzów wrestlingu przechodzą z rąk do rąk w najbardziej niesprawiedliwych i oszukańczych okolicznościach, fani zaś – lecz nigdy organizatorzy – widzą wyraźnie, że źli zawsze wygrywają za sprawą oszustw i zachowań nie fair. W trakcie pojedynku fanów ogarnia coś w rodzaju szału; wierzą, że wszystko, co dzieje się na ringu, dzieje się naprawdę – dają temu wyraz krzycząc, podskakując, gwiżdżąc i tupiąc. Jednak decydujący moment, jeśli chodzi o prawdziwą wiarę w rzeczywistość zawodowego wrestlingu, następuje wtedy, gdy potężne reflektory nad ringiem gasną i zapalają się światła na widowni. Czar nagle pryska i fani tłoczą się do wyjścia, po czym szybko rozchodzą się każdy w swoją stronę, jak gdyby pojedynku w ogóle nie było. Nikt nie łączy się w grupy zatroskanych świadków, którzy kierują następnie skargi na sędziów i zawodników do zawodowej organizacji wrestlingu, nikt też nie myśli o interwencji prawnej w całej sprawie. Pozorna wiara fanów wrestlingu nie zostaje zakłócona nawet przez fakt, że prawo, jak się wydaje, jakby rozumie, iż niemożliwe jest, by jakikolwiek odpowiedzialny dorosły człowiek naprawdę wierzył w realność wrestlingu. Organizacje społeczne zrzeszające znanych, szanowanych ludzi biznesu zbierają fundusze na rzecz społeczności, w których działają, sponsorując pojedynki zawodowego wrestlingu, i nigdy nie zgłaszały one żadnych formalnych zastrzeżeń wobec faktu, że związki zawodowego wrestlingu potajemnie zwodzą łatwowierną publiczność przekonując ją, iż wrestling jest prawdziwym wydarzeniem sportowym. Tak więc w oczach prawa pozorna wiara fanów wrestlingu nie jest prawdziwą wiarą, lecz pseudowiarą, mimo że oczywiście prawnicy nie posługują się tym terminem. Ze swojej strony fani wrestlingu czynią słusznie, dając pozornie wiarę temu, co widzą, ponieważ tylko pozorna wiara umożliwia im czerpanie z tego przyjemności. (Tak na marginesie to mamy tu do czynienia z taką samą reakcją jak w przypadku zwolenników telewizyjnych oper mydlanych czy też większości innych form rozrywki. Związki między rozrywką a zjawiskami paranormalnymi stają się więc ponownie wyraźnie widoczne). Także dla wielu fanów zjawisk paranormalnych pozorna wiara stanowi warunek umożliwiający im znajdowanie w nich upodobania. A jednak – i tu dochodzimy do fascynującej konstatacji – musi istnieć wielu innych fanów zjawisk paranormalnych, którzy znajdują w nich upodobanie za sprawą swojej pozornej niewiary, ponieważ połowę całej zabawy, połowę całej fascynacji, stanowi debata na temat tego, czy zjawiska paranormalne są realne, czy nie. Ponieważ literalny nonsens nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy, kwestią sporną w debacie na temat zjawisk paranormalnych nie może być niewiara, ponieważ brak wiary w coś oznacza wiarę w to, że owo coś jest fałszywe. Pseudoniewiara pozwala wzdychającym gliniarzom na podtrzymywanie iluzji, zgodnie z którą wiara rzeczywiście należy do zjawisk paranormalnych. Ponieważ kiedy sceptyk sprzeciwia się twierdzeniom parapsychologa, wyrażając swoją pozorną niewiarę, wówczas stwarza wrażenie, iż w tym, co powiedział parapsycholog, było coś literalnie znaczącego. Sceptyczna pseudoniewiara jest więc niezbędna do tego, by dyskusja na temat zjawisk paranormalnych mogła toczyć się dalej swoim utartym szlakiem. Wzdychający gliniarze są potajemnie w zmowie z parapsychologami, odciągając uwagę opinii publicznej od komplikacji, która w przeciwnym razie mogłaby okazać się fatalna w skutkach dla perspektyw prowadzonego przez nich z tak wielkim zapałem sporu. Gdyby bowiem świadomie i otwarcie przyznano, że zjawiska paranormalne są literalnym nonsensem, wówczas jakiekolwiek spory wokół tej kwestii, przynajmniej w tradycyjnym sensie, byłyby całkowicie niemożliwe. Za chwilę wskażę państwu na interesującą analogię do tego, o czym tu mówimy, która pozwoli nam lepiej zrozumieć całą sprawę. Najpierw jednak chcę zwrócić uwagę na fakt, że za ten smutny stan rzeczy nie można winić języka, jakiego używa się do opisu zjawisk paranormalnych. Daje on bowiem wyraz słusznym obawom, iż zjawiska paranormalne nie są wiarygodne (nie do wiary, niewiarygodne). Ostrzeżenia te należy rozumieć dosłownie, jako że to właśnie tu może wkroczyć na scenę charakterystyczne piętno nienormalności wynikające z entuzjazmu wobec zjawisk paranormalnych. Kiedy dana osoba zaczyna zastanawiać się, czy dawać wiarę, czy nie, zjawiskom paranormalnym, już wpadła w sidła iluzji, zgodnie z którą w zjawiskach paranormalnych zawarte jest coś, w co – z powodu prawdziwości lub fałszywości tego czegoś – można rozsądnie wierzyć lub nie. Podstawowy błąd zostaje popełniony w momencie, gdy ktoś zaczyna posługiwać się słownictwem opisującym to, co nęcąco nieznane, będąc z góry nastawionym na wiarę lub niewiarę. Od tej chwili szaleństwo nie ma już końca: entuzjasta, bez względu na to, czy jest parapsychologiem, wzdychającym gliniarzem czy funda-chrześcijaninem, po prostu nie potrafi już uwolnić się od myślenia o zjawiskach paranormalnych. Tak więc wszyscy ci wytrwale pseudowierzący i wytrwale pseudoniewierzący miłośnicy zjawisk. paranormalnych mają jedną cechę wspólną. Cecha ta nie jest wprawdzie rozpoznaną jednostką diagnostyczną, można ją jednak z przekonaniem zaklasyfikować jako odbiegającą od normy, ponieważ bardzo przypomina ona pewną znaną, rozpoznaną, medyczną i psychiatryczną przypadłość. Skłonność do dysfunkcyjnej wiary (dysbelive) [Autor rozróżnia disbelieve, disbelieving (nie wierzyć, niewiara) i dysbelieve, dysbelieving (dysfunkcyjna wiara).] występująca powszechnie wśród parapsychologów, wzdychających gliniarzy i funda-chrześcijańskich demonologów przypomina pod wieloma względami hipochondrię. Pożyteczna analogia Hipochondria jest jedną z form pseudowiary. Mówiąc konkretnie, charakteryzuje ona stan pozornej wiary danej osoby w to, że jest ona poważnie chora. Hipochondrycy, jak się wydaje, rzeczywiście wierzą, że są chorzy, i owa pozorna wiara przejawia się podczas rozmów, jakie prowadzą przy każdej nadarzającej się okazji. Chociaż hipochondrycy mogą z uporem zachowywać się tak, jakby naprawdę wierzyli, że są chorzy, to twierdzenie, że w ich przypadku chodzi o normalną, zwyczajną wiarę, jest niezgodne ze zdrowym rozsądkiem (i z logiką). W rzeczywistości powszechnie akceptowane kliniczne wyjaśnienie zachowania hipochondryków zakłada, że poprzez swoją pozorną wiarę w to, że są oni chorzy, ludzie ci poszukują przede wszystkim kontaktu z lekarzem. Za wyjaśnieniem tym silnie przemawia fakt, że przyjmując powyższe założenie opracowano wysoce efektywny sposób pomocy hipochondrykom nękanym chronicznym lękiem. Szczegółowe omówienie owej metody leczenia wykracza oczywiście poza ramy książki traktującej o zjawiskach paranormalnych, jednak zwrócenie uwagi na to, jak bardzo hipochondria przypomina dysfunkcyjną wiarę w zjawiska paranormalne, może przyczynić się do lepszego zrozumienia obu tych stanów. Zarówno hipochondria, jak i systematyczna dysfunkcyjna wiara w zjawiska paranormalne są stanami pełnego fascynacji zaabsorbowania umysłowego, w pierwszym przypadku pospolitymi i normalnymi fizjologicznymi reakcjami organizmu, takimi jak perystaltyka jelit, bicie serca, niewielkie bóle, skurcze i strzykanie w kościach, w drugim pospolitymi i normalnymi doświadczeniami, takimi jak zjawy zmarłych osób, przeżycia z pogranicza śmierci, wizje na łożu śmierci, sny, które następnie w niewyjaśniony sposób sprawdzają się na jawie., momenty, w których w pozornie niewyjaśniony sposób wie się, co myśli druga osoba, oraz zdumiewające koincydencje, które mają dla danej osoby pozornie osobiste znaczenie. Hipochondrycy zachowują się tak, jak gdyby ich własne, normalne, fizjologiczne reakcje organizmu były oznakami lub symptomami poważnej choroby. Żywiący dysfunkcyjną wiarę badacze zjawisk paranormalnych zachowują się tak, jak gdyby owe pospolite i normalne (choć dziwne i zdumiewające) przeżycia mogły stanowić dowody i znaczące argumenty za i przeciw w racjonalnej dyskusji na temat istnienia życia po śmierci, prekognicji, telepatii itd. Tak więc delikwenci z obu tych grup starają się usilnie uczynić z tego, co stosunkowo pospolite i normalne, coś bardzo ważnego i świadczącego o istnieniu czegoś innego, co jest stosunkowo niezwykłe i zadziwiające z powodu albo swojej nienormalności, albo paranormalności. Pseudowiara hipochondryków oraz pseudowiara i komplementarna pseudoniewiara badaczy zjawisk paranormalnych charakteryzują się całkowitą odpornością na działanie określonych, powszechnie obowiązujących reguł i zasad racjonalnego myślenia i działania. Wszelkie odmiany dysfunkcyjnej wiary pozostają oporne na działanie znanych, standardowych mechanizmów korekcyjnych. Pseudowiara hipochondryków w to, że są oni chorzy, nie osłabnie mimo zapewnienia im najlepszej opieki medycznej przez najlepszych lekarzy, nawet jeśli poddadzą ich oni najbardziej gruntownym badaniom i specjalistycznym testom diagnostycznym, które, wielokrotnie powtarzane, dadzą niezmiennie pozytywny dla pacjenta wynik. Podobnie żywiący dysfunkcyjną wiarę badacze zjawisk paranormalnych nie dadzą sobie wyperswadować swojej pozornej wiary w to, że przeprowadzenie naukowej weryfikacji faktu istnienia zjawisk paranormalnych jest tylko kwestią dni lub że już się dokonało, lub też w to, że zjawiska paranormalne to jedno wielkie oszustwo, wierutne kłamstwa, myślenie życzeniowe, wynik burzy neuronów, lub też w to, że są one dziełem diabła starającego się za wszelką cenę odwieść nas od Pana i strącić prosto do piekła. Warto pamiętać, że radosny paranormalizm nieustannie podkreśla prymitywny, błędny i nieproduktywny charakter tego sporu. Wspólną cechą hipochondrii oraz dysfunkcyjnego paranormalizmu jest także to, że stają się one ulubionymi tematami danej osoby. Oba stany, jeśli tylko utrzymują się dostatecznie długo, nabierają charakteru manierycznego. Przyjaciele, rodzina i znajomi zagorzałego, pełnego dysfunkcyjnej wiary fana zjawisk paranormalnych zaczynają postrzegać jego zachowanie jako stałą cechę jego osobowości. Mimo faktu, że dla obserwatora z zewnątrz ich zachowanie – nieustanne zaabsorbowanie tematem choroby lub zjawisk paranormalnych – ma wszelkie znamiona automatyzmu, ani hipochondrycy, ani przedstawiciele różnych odmian dysfunkcyjnej wiary w zjawiska paranormalne nie wydają się w pełni świadomi tego, jak ich specyficzna postawa może być postrzegana przez zwyczajnych ludzi. Krótko mówiąc, pełni dysfunkcyjnej wiary fani zjawisk paranormalnych są ekscentrykami i to właśnie owo ekscentryczne zachowanie odbierane jest powszechnie jako ich specyficzna, anormalna cecha. Zwykle jakiś stan bywa określany mianem anormalnego między innymi ze względu na niekorzystny wpływ, jaki wywiera on na daną osobę lub na ludzi z jej bezpośredniego otoczenia. Niektóre spośród dokuczliwych następstw dysfunkcyjnego paranormalizmu dają się łatwo zauważyć. Żarliwa dysfunkcyjna wiara, za lub przeciw, przysparza fanom zjawisk paranormalnych wielu kłopotów – niektóre z nich są bardzo zabawne, inne mniej. Najbardziej komiczny z nich wszystkich dotyczy tego, że rozwodzenie się na temat zjawisk paranormalnych z pozorną wiarą lub niewiarą w nie sprawia wrażenie, że znaczenie zjawisk paranormalnych stanowi antytezę do znaczenia wiary. Fakt ten irytuje pewne apodyktyczne, nieomylne autorytety – wiedzą państwo, kogo mam na myśli. A dla ludzi o podobnych zapatrywaniach może okazać się on nie „ostatnim śmiechem”, lecz ostatnią kroplą przepełniającą miarę. Na scenę wkracza wiara Wiara ma nie tylko jedno, ale całą masę znaczeń. Jest to kolejne słowo, którego znaczenie od dawna podlega ewolucji. Na początku wiara jest po prostu rodzajem przekonania nie popartego racjonalnymi czy materialnymi dowodami, i w tym zawiera się jej znaczenie. W innych przypadkach nabiera ona jednak także znaczenia nieusprawiedliwionego, bezkrytycznego, ślepego i niezachwianego dawania wiary czemuś. Może skrystalizować się w system niepodważalnych i sztywnych dogmatów, a następnie stać fundamentem jakiejś określonej religii. Od tej pory wiara bardzo zyskuje na znaczeniu, a wyznawcy i autorytety decydują o tym, w co należy czy też powinno się wierzyć. Funda-chrześcijanie oraz wszyscy pokrewni im fundamentaliści rozbijają swoje obozy w tej drugiej strefie znaczeń – na surowej ziemi jałowej. Tylko na tej pustyni, przy założeniu, że w zjawiska paranormalne można lub też powinno się wierzyć lub nie, mogło dojść do powstania koncepcji, zgodnie z którą między zjawiskami paranormalnymi a wiarą istnieje konflikt. Mniej dogmatycznie nastawiona osoba byłaby pod wrażeniem zarówno podobieństw w znaczeniu między terminami wiara i paranormalny, jak i różnic. Wiara i zjawiska paranormalne są do siebie podobne na przykład pod względem tego, że w obu przypadkach chodzi o przekonania nie poparte żadnymi racjonalnymi dowodami. Wiara i zjawiska paranormalne różnią się jednak, jeśli chodzi o reakcje na tę właśnie okoliczność. Osoby wierzące w zjawiska paranormalne martwią się czasami tym, że ich istnienia nie udało się jak dotąd jednoznacznie udowodnić. Mają one nadzieję, głównie dotyczy to parapsychologów, że w końcu uda się zdobyć materialne dowody potwierdzające ich realność. Tymczasem wiara polega na przekonaniu, które wręcz chełpi się tym, że jest nie do udowodnienia. Mimo to, choć brzmi to dziwnie, wiara czasami zapomina się i jest pozornie szczęśliwa słysząc, że na przykład pewien amerykański astronauta, który przelatywał w statku kosmicznym nad górą Ararat, zauważył w dole resztki arki Noego. Wielu wojujących rzeczników kreacjonizmu zaś (funda-chrześcijańskiej teorii tłumaczącej istnienie skamielin itp.) twierdzi, że ślady w warstwach wapienia z okresu kredy znalezione na dnie rzeki Paluxy w Teksasie stanowią dowód na to, że ludzie i dinozaury żyli na ziemi w tym samym czasie, a więc świadczą o tym, że konwencjonalne naukowe skale czasowe ewolucji zostały błędnie ustalone. Biorąc pod uwagę jej znaczenie, wiary nie można także całkowicie odróżnić od nonsensu. Każdy, kto zajmuje się rzetelnie znaczeniem wiary, szybko znajdzie się, w wyniku logicznej konieczności, na pobliskim ligwistyczno-konceptualnym terytorium nonsensu. Wczesnochrześcijański teolog Tertulian (160230 n.e.) oświadczył kiedyś: „Wierzę, ponieważ jest to niedorzecznością”. Od tamtej pory wielu chrześcijańskich myślicieli, choć zapewne żaden z funda-chrześcijan, zrozumiało, dlaczego kwestii bliskości wiary i nonsensu nie da się logicznie uniknąć. Najlepsi z nas, badaczy zjawisk paranormalnych, także życzyliby sobie, by opinia publiczna zdała sobie sprawę z tego, iż zjawiska paranormalne są z logicznego, literalnego i lingwistycznego punktu widzenia równie nonsensowne co humor.