Karp wyczarowany ze snu tÅ‚umaczenie: W. KotaÅ„ski A SkÅ‚ad wykonano w programie LTEX 2µ Tekst jest dostÄ™pny pod adresem mahajana.net WstÄ™p Karp wyczarowany ze snu jest częściÄ… Ugetsu-monogatari (opowieÅ›ci Po deszczu przy księżycu ) których autorem jest Ueda Akinari (1734 1809) żyjÄ…cy w XVIII-wiecznej Japonii. PrzesÅ‚anie tego urokliwego opowiadania jest nietrudne do odczytania i żywo odzwier- ciedla buddyjskÄ… naukÄ™ o ochronie i współczuciu wobec wszystkich odczuwajÄ…cych istot, do którego grona buddyzm zalicza nie tylko ludzi ale także zwierzÄ™ta, ryby, owady, drzewa itd. DziÅ›, w dobie gdzie liczy siÄ™ tylko szybki zysk i gdzie masowo eksploatuje siÄ™ zwie- rzÄ™ta, zabijajÄ…c je w rzezniach i znÄ™cajÄ…c siÄ™ nad nimi w laboratoriach pod pÅ‚aszczykiem naukowych doÅ›wiadczeÅ„ opowiadanie to nie straciÅ‚o nic ze swej aktualnoÅ›ci. Indyjski cesarz Asioka budowaÅ‚ nie tylko sierociÅ„ce oraz szpitale dla ludzi, ale tak- że lecznice dla zwierzÄ…t. ChiÅ„scy i japoÅ„scy buddyÅ›ci wykupywali przeznaczone na rzez zwierzÄ™ta i ryby, i wypuszczali je, zwracajÄ…c im wolność. CzyżbyÅ›my my, ludzie XXI wieku, mieli być gorsi od nich? Nyogen Nowak 1 Karp wyczarowany ze snu Dawno temu, w czasach ery Encho, w klasztorze Miidera, żyÅ‚ mnich imieniem Kogi. ZdobyÅ‚ sÅ‚awÄ™ tym, że z talentem malowaÅ‚ obrazy. Ale zazwyczaj nie przedstawiaÅ‚ na nich ani postaci Buddy, ani gór czy rzek, ani kwiatów, ani wreszcie ptaków. Gdy tylko miaÅ‚ dzieÅ„ wolny od obowiÄ…zków klasztornych, wypÅ‚ywaÅ‚ łódkÄ… na jezioro, dawaÅ‚ pieniÄ…dze rybakom Å‚owiÄ…cym ryby w sieci, zÅ‚apane przez nich ryby wypuszczaÅ‚ z powrotem do jeziora, a potem obserwujÄ…c igraszki tych ryb w wodzie malowaÅ‚ je i w tym doszedÅ‚ z biegiem lat do doskonaÅ‚oÅ›ci. Niekiedy tak oddawaÅ‚ siÄ™ tej robocie, aż zasypiaÅ‚, a we Å›nie wstÄ™powaÅ‚ w wody jeziora i igraÅ‚ z rybami, wielkimi i maÅ‚ymi. Gdy siÄ™ przebudziÅ‚, malowaÅ‚ to, co widziaÅ‚, obrazki przytwierdzaÅ‚ do Å›cian i sam je nazywaÅ‚ karpiami wyczarowanymi ze snu. Byli ludzie, któ- rzy rozumieli niezwykÅ‚Ä… wartość tych malowideÅ‚ i jeden przez drugiego starali siÄ™ wyprosić je u niego, ale na te proÅ›by dawaÅ‚ im wyÅ‚Ä…cznie obrazy kwiatów czy ptaków, albo jakieÅ› widoczki, a tylko owych karpi stanowczo odmawiaÅ‚ i tÅ‚umaczyÅ‚ wszystkim w żartobliwym tonie: Nie mogÄ™ przecież dawać stworzeÅ„, które jako mnich hodujÄ™, wam Å›wieckim, którzy zabijacie to, co żywe, a ryby zjadacie na surowo. GÅ‚oÅ›no wiÄ™c byÅ‚o w caÅ‚ym cesarstwie i o tych obrazach, i o tym żarciku. Pewnego razu Kogi zapadÅ‚ na jakÄ…Å› chorobÄ™, a po siedmiu dniach zamknÄ…Å‚ oczy i prze- staÅ‚ oddychać; krótko mówiÄ…c zmarÅ‚. Zebrali siÄ™ jego uczniowie i przyjaciele użalajÄ…c siÄ™ i lamentujÄ…c, ale okazaÅ‚o siÄ™, że pierÅ› zmarÅ‚ego jest jeszcze trochÄ™ ciepÅ‚a. Kto wie może ożyje pomyÅ›lano. Otoczyli wiÄ™c jego ciaÅ‚o i czuwali nad nim. Gdy upÅ‚ynęły trzy dni, zaczÄ…Å‚ już jakby trochÄ™ poruszać rÄ™kami i nogami i nagle z gÅ‚Ä™bokim westchnieniem otworzyÅ‚ oczy, podniósÅ‚ siÄ™ jak zbudzony ze snu i zwracajÄ…c siÄ™ do zgromadzonych uczniów powiedziaÅ‚: OddaliÅ‚em siÄ™ na dÅ‚ugo duchem od spraw ludzkich. Ciekaw jestem, ile to dni upÅ‚y- nęło! UtraciÅ‚eÅ›, nauczycielu, oddech odrzekli mu uczniowie przed trzema dniami. Bracia klasztorni i osoby, które stale pozostajÄ… z nimi w bliskich kontaktach, zebrali siÄ™ wszyscy tutaj, aby omówić sprawy pogrzebu, aż tu spostrzeżono, że pierÅ› twoja, mistrzu, jest ciepÅ‚a. Nie kÅ‚adliÅ›my ciÄ™ wiÄ™c do trumny, a czuwaliÅ›my tak, jak nas teraz tutaj widzisz, przy twym Å‚ożu. I oto w tej chwili dopiero wróciÅ‚eÅ› do życia, wiÄ™c cieszymy siÄ™ z tego wszyscy. Dobrze siÄ™ staÅ‚o, żeÅ›my ciÄ™ nie pochowali! Kogi na znak aprobaty skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Niech ktokolwiek z was rzekÅ‚ uda siÄ™ do rezydencji Jego WysokoÅ›ci wicegu- bernatora Taira, który jest naszym protektorem i oznajmi mu, co nastÄ™puje: Oto mistrz nasz w dziwnych okolicznoÅ›ciach powróciÅ‚ do życia. Ty, panie, teraz pijesz sake i kaza- Å‚eÅ› przygotować na przekÄ…skÄ™ Å›wieżą surowÄ… rybÄ™ w occie. Racz na jakiÅ› czas przerwać ucztÄ™ i zechciej przybyć do klasztoru. UsÅ‚yszysz tu przedziwnÄ… opowieść . Ten kto pójdzie z tym posÅ‚annictwem niech patrzy na to, co oni tam robiÄ…: wszystko powinno być tak, jak powiedziaÅ‚em. 2 PosÅ‚any czÅ‚owiek dziwujÄ…c siÄ™ caÅ‚ej sprawie poszedÅ‚ do magnackiego dworzyszcza, przekazaÅ‚, co mu przykazano, a przy tym rozejrzaÅ‚ siÄ™ pilnie dokoÅ‚a. Zarówno gospodarz domu, wicegubrnator, jak i jego mÅ‚odszy brat Juro, wasale i domownicy, siedzieli tu zebrani i raczyli siÄ™ winem ryżowym aż dziw braÅ‚, że wszystko byÅ‚o tak, jak zapowiedziaÅ‚ to mistrz, który go tu przysÅ‚aÅ‚. Wicegubernator i dworacy dowiedziawszy siÄ™ o wszystkim wielce siÄ™ dziwili, zaraz odÅ‚ożyli paÅ‚eczki, którymi siÄ™gali po zakÄ…skÄ™ i wszyscy nie wyÅ‚Ä…czajÄ…c Juro i domowników pospieszyli do klasztoru. Kogi uniósÅ‚szy siÄ™ z wezgÅ‚owia wyraziÅ‚ im swÄ… wdziÄ™czność za przybycie mimo trudów dalekiego marszu, a odpowiadajÄ…c mu dostojny gość przekazaÅ‚ mnichowi swe powinszo- wanie z okazji powrotu do życia. Z kolei Kogi wystÄ…piÅ‚ z zapytaniem. Zechciejcie, panie, poÅ›wiadczyć to, co ode mnie usÅ‚yszycie. Czy zamawialiÅ›cie rybÄ™ u rybaka, niejakiego Bunshi? W samej rzeczy zdziwiÅ‚ siÄ™ wicegubernator byÅ‚o tak, jak mówisz. SkÄ…d o tym wiesz? Ten rybak ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej Kogi przyszedÅ‚ na dwór wasz, panie, z koszykiem; a miaÅ‚ w nim rybÄ™ nie mniejszÄ… niż na trzy stopy. Wy, panie, ze swym mÅ‚odszym bratem przeby- waliÅ›cie wÅ‚aÅ›nie w bawialni od poÅ‚udniowej strony i graliÅ›cie w go. Jeden z domowników siedziaÅ‚ w pobliżu was, panie, i sycÄ…c podniebienie ogromnÄ… brzoskwiniÄ… Å›ledziÅ‚ przebieg partii. Zadowoleni z tego, że rybak dostarczyÅ‚ wam tak piÄ™knÄ… sztukÄ™ daliÅ›cie mu jednÄ… z brzoskwiÅ„, których byÅ‚a peÅ‚na patera, a potem podaliÅ›cie mu czarkÄ™ i nalaliÅ›cie mu trzy razy sake. Wasz krajczy wyjÄ…Å‚ z podniosÅ‚Ä… minÄ… rybÄ™ z koszyka i pociÄ…wszy jÄ… na plasterki przyprawiÅ‚ octem. TuszÄ™, że jak dotÄ…d wszystko, co powiedziaÅ‚em, w peÅ‚ni siÄ™ zgadza! Wszyscy, co przyszli z wicegubernatorem, sÅ‚yszÄ…c tÄ™ relacjÄ™ byli wprost zdumieni i oszo- Å‚omieni; z naleganiem też dopytywali siÄ™, jakim sposobem zna on te szczegóły tak dokÅ‚ad- nie. I wtedy Kogi opowiedziaÅ‚ im caÅ‚Ä… historiÄ™. ZmogÅ‚a mnie niedawno choroba i znosiÅ‚em niewymowne cierpienia. Nie zdawaÅ‚em sobie nawet sprawy z tego, że oto umarÅ‚em. Wyczerpany gorÄ…czkÄ… zapragnÄ…Å‚em siÄ™ nie- co orzezwić. WspierajÄ…c siÄ™ na kiju wyszedÅ‚em za bramÄ™ domu. Zdawać by siÄ™ mogÅ‚o, że zapomniaÅ‚em zupeÅ‚nie o swojej chorobie. CzuÅ‚em siÄ™ jak ptak wypuszczony z klatki w królestwo chmur. WlokÅ‚em siÄ™ dÅ‚ugo przez wzgórza i osiedla ludzkie, aż wyszedÅ‚em wreszcie na brzeg wielkiej wody. Na widok niebieskiej toni jeziora przyszÅ‚o mi na myÅ›l, żeby jak to bywaÅ‚o w mych sennych widzeniach zanurzyć siÄ™ dla zabawy w wodzie. ZrzuciÅ‚em wiÄ™c odzież, daÅ‚em nura, ale mimo, że od razu wpadÅ‚em w miejsce gÅ‚Ä™bokie, pÅ‚ywaÅ‚em sobie tu i tam swobodnie; choć od najmÅ‚odszych lat niewiele miaÅ‚em wspólnego z pÅ‚ywaniem, harcowaÅ‚em wtedy, jak mi siÄ™ żywnie podobaÅ‚o. Gdy teraz o tym myÅ›lÄ™, wydaje mi siÄ™ to wszystko niedorzecznym marzeniem sennym. Jednakże czÅ‚owiek unoszÄ…cy siÄ™ na powierzchni wody nie jest tak swobodny jak ryba. ObudziÅ‚a siÄ™ we mnie zazdrość, że oto nie mogÄ™ plÄ…sać na podobieÅ„stwo ryb. A byÅ‚a opodal mnie jakaÅ› wielka ryba, która rzekÅ‚a: SpeÅ‚nić twe życzenie, mistrzu, to nic trudnego. ProszÄ™ poczekać! widziaÅ‚em, jak siÄ™ po tych sÅ‚owach zapuÅ›ciÅ‚a gdzieÅ› hen, na dno, a po jakimÅ› czasie wypÅ‚ynęła na powierzchniÄ™ niosÄ…c na swym grzbiecie jakÄ…Å› istotÄ™ w koronie i ceremonialnym ubiorze, a za tÄ… rybÄ… ciÄ…gnęło wiele jeszcze innych przedstawicieli rybiego 3 rodu. Osobnik w koronie zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie tymi sÅ‚owy: Oto zarzÄ…dzenie boga mórz! Czcigodny brat zgromadziÅ‚ w dotychczasowym swym życiu wiele zasÅ‚ug dziÄ™ki temu, że obdarzaÅ‚ życiem stworzenia, które czekaÅ‚a Å›mierć. Teraz brat nasz wstÄ…piÅ‚ do wody jeziora i pragnie igrać jak ryby. Na pewien czas użyczamy mu stroju zÅ‚otego karpia i pozwalamy zażywać przyjemnoÅ›ci Królestwa Wody. Niech tylko nie da siÄ™ omamić zapachem przynÄ™ty, aby nie straciÅ‚ życia gdy zawiÅ›nie na nitce wÄ™dki . Po tych sÅ‚owach poseÅ‚ siÄ™ oddaliÅ‚ i znikÅ‚ mi z oczu. Z najwyższym zdumieniem spojrzaÅ‚em na swe ciaÅ‚o: nie wiadomo kiedy pokryÅ‚o siÄ™ ono Å‚uskÄ… i nabraÅ‚o zÅ‚otego poÅ‚ysku zmieniÅ‚em siÄ™ w jednego z karpi. Nie dziwowaÅ‚em siÄ™ jednak temu w tym momencie machnÄ…Å‚em ogonem, poruszyÅ‚em pÅ‚etwami i dalejże siÄ™ krÄ™cić i koÅ‚ować, ile dusza zapragnie. Najpierw daÅ‚em siÄ™ unosić falom, które gnaÅ‚ wicher, wiejÄ…cy z góry Nagara; potem oddawaÅ‚em siÄ™ swawoli w przybrzeżnych wodach wielkiej zatoki Shiga, ale przerażony nieustannym ruchem pieszych, którzy zdawali siÄ™ tu niemal zanurzać poÅ‚y szat w wodzie, przeniosÅ‚em siÄ™ w cieÅ„ wysokiej góry Hira. I już miaÅ‚em zawÄ™drować aż na dno gÅ‚Ä™bokiej w tym miejscu wody, gdy wbrew mej woli zwabiÅ‚y mnie ognie rybaków z Katada, przed którymi trudno ujść rybie. Noc byÅ‚a czarna jak smoÅ‚a, ale księżyc, który odbijaÅ‚ siÄ™ w zwierciadle jeziora, jaÅ›niaÅ‚ nad szczytem góry Kagami rozwid- niajÄ…c niezliczone zakamarki niezliczonych nadbrzeżnych osiedli. Można byÅ‚o podziwiać wysepki Oki i Chikubu, a na tej ostatniej barwione cynobrem ogrodzenie, które odbijaÅ‚o siÄ™ w falach. . . Gdy siÄ™ tym zachwycaÅ‚em, po tafli jeziora zmarszczonej przez wiatr z gó- ry Ibuki przypÅ‚ynęła pchana wiosÅ‚em barka z Asazuma i zostaÅ‚em przez niÄ… zbudzony z uroku, jaki spadÅ‚ na mnie poÅ›ród gÅ‚Ä™bin zarosÅ‚ych algami. UciekaÅ‚em teraz także przed rozcinajÄ…cymi umiejÄ™tnie wodÄ™ żerdziami przewozników z Yabase; przeganiali mnie też wielokroć strażnicy mostu Seta. Gdy dzieÅ„ byÅ‚ gorÄ…cy, pÅ‚ywaÅ‚em pod powierzchniÄ… wody, gdy szalaÅ‚ wiatr, igraÅ‚em sobie na dnie tysiÄ…c sążni w gÅ‚Ä™bi. Wtem zachciaÅ‚o mi siÄ™ z gÅ‚odu coÅ› zjeść. W poszukiwaniu pożywienia pÅ‚ynÄ…Å‚em to tu to tam, ale niczego nie znalazÅ‚em. ZaczynaÅ‚o już mnie to mÄ™czyć, gdy nagle trafiÅ‚em na miejsce, gdzie Bunshi zapuszczaÅ‚ swÄ… wÄ™dkÄ™. PrzynÄ™ta pachniaÅ‚a wspaniale. ZachowaÅ‚em jednak jeszcze w pamiÄ™ci ostrzeżenie rzecznego bóstwa. PowiedziaÅ‚em wiÄ™c sobie: Jestem przecież uczniem Buddy! Choć przez ten czas nie udaÅ‚o mi siÄ™ znalezć niczego do jedzenia, nie wypada w żadnym razie, żebym Å‚ykaÅ‚ rybi pokarm! I odpÅ‚ynÄ…Å‚em stamtÄ…d. Po jakimÅ› czasie głód siÄ™ wzmógÅ‚, a choć nadal siÄ™ zastanawiaÅ‚em, czy to przystoi, nie mogÅ‚em już wytrzymać. Powiedzmy, że chwycÄ™ ten kÄ…sek, ale czyż jestem tak gÅ‚upi, żeby od razu dać siÄ™ zÅ‚apać? Znamy siÄ™ zresztÄ… z tym rybakiem od dawna, czegoż wiÄ™c mógÅ‚bym siÄ™ obawiać? Uspokoiwszy siÄ™ w ten sposób poÅ‚knÄ…Å‚em wreszcie przynÄ™tÄ™. Bunshi szybko po- ciÄ…gnÄ…Å‚ za nić i wyÅ‚owiÅ‚ mnie. Dlaczego to robisz? krzyknÄ…Å‚em, ale on miaÅ‚ niezmiennie wyraz twarzy taki, jakby niczego nie sÅ‚yszaÅ‚. PrzeciÄ…gnÄ…Å‚ mi teraz sznurek przez skrzela, uwiÄ…zaÅ‚ łódkÄ™ poÅ›ród sitowia, wsadziÅ‚ mnie do koszyka i zaniósÅ‚ do waszego, panie, domu. WyÅ›cie siÄ™, panie, zabawiali wÅ‚aÅ›nie ze swoim bratem w poÅ‚udniowej komnacie grÄ… w go. Jeden z domowników siedziaÅ‚ tuż obok was i zajadaÅ‚ owoc. WidzÄ…c że Bunshi przyniósÅ‚ tak wielkÄ… rybÄ™, wszyscyÅ›cie jÄ… wielce podziwiali. Ja siÄ™ w tym momencie zwróciÅ‚em do was i natężajÄ…c gÅ‚os krzyczaÅ‚em bez ustanku: CzyÅ›cie zapomnieli wszyscy, że jestem 4 Kogi? Wypuśćcie mnie! Pozwólcie mi wrócić do klasztoru! Ale na nikim z was nie zrobiÅ‚o to najmniejszego wrażenia klaskaliÅ›cie tylko z uciechy w dÅ‚onie. Ten który jest waszym krajczym, zacisnÄ…Å‚ mi najpierw mocno palcami lewej rÄ™ki oczy, a w prawÄ… wziÄ…wszy dobrze wyostrzony nóż poÅ‚ożyÅ‚ mnie na kuchennym stole i już miaÅ‚ kroić, ale ja jeszcze zdjÄ™ty nieopisanym przerażeniem na caÅ‚y gÅ‚os krzyknÄ…Å‚em z pÅ‚aczem: CzyżbyÅ›cie siÄ™ ważyli skrzywdzić ucznia Buddy? Nie zabijajcie mnie! Nie zabijajcie! Ale nikt tego nie posÅ‚yszaÅ‚. PoczuÅ‚em wreszcie ciÄ™cie i. . . zbudziÅ‚em siÄ™ ze snu. Ludzie, którym to opowiedziaÅ‚, bardzo byli tym poruszeni i bardzo siÄ™ wszystkiemu dziwili. Gdy przypominamy sobie to, o czym nam, mistrzu, prawisz, rzeczywiÅ›cie widzie- liÅ›my wtedy w różnych momentach, że ryba porusza pyskiem, ale gÅ‚osu wcale nie byÅ‚o sÅ‚ychać. Nie do uwierzenia wprost, żeÅ›my widzieli na wÅ‚asne oczy taki przypadek. Wicegubernator poleciÅ‚ jednemu ze swego orszaku pobiec do domu i resztki przyrzÄ…- dzonej w occie ryby wrzucić do jeziora. Kogi wróciÅ‚ teraz ze swej choroby do zdrowia i umarÅ‚ znacznie pózniej, po dojÅ›ciu do sÄ™dziwego wieku. Gdy już siÄ™ spodziewaÅ‚ swego zgonu, powrzucaÅ‚ do jeziora wszystkie obrazy z karpiami, jakie tylko kiedykolwiek namalowaÅ‚, a malowane ryby zeszÅ‚y z kartonu i jedwabiu i zaczęły igrać w wodzie. Dlatego jego obrazy nie zachowaÅ‚y siÄ™ dla potomnoÅ›ci. Jego uczeÅ„, niejaki Narimitsu, przejÄ…Å‚ po Kogim tajemnicÄ™ jego mistrzostwa i zdobyÅ‚ sÅ‚awÄ™. Stare podania notujÄ…, że gdy namalowaÅ‚ on na drzwiach w paÅ‚acu Kan in koguta bojowego, żywy kogut widzÄ…c tÄ™ podobiznÄ™ rzuciÅ‚ siÄ™ jakoby na obraz z pazurami. 5