0:00:39:Drogi czytelniku,|mam Ci do opowiedzenia maÅ‚Ä… Å‚ajdackÄ… opowieść 0:00:44:wyjÄ™tÄ… z kart historii- 0:00:47:co prawda skandalizujÄ…cÄ…- 0:00:49:ale gwarantujÄ…cÄ… pobudzenie zmysłów. 0:00:52:ale gwarantujÄ…cÄ… pobudzenie zmysłów. 0:00:53:Jest to historia panny Renare, 0:00:56:czarujÄ…cej, mÅ‚odej arystokratki|której seksualne skÅ‚onnoÅ›ci... 0:01:00:przybieraÅ‚y skalÄ™|od ujmujÄ…cych do bestialskich. 0:01:05:Któż nie miaÅ‚ snów, w których zaspokajaÅ‚|wszystkie swoje żądze 0:01:09:dokarmiajÄ…c swój zdeprawowany głód? 0:01:13:BÄ™dÄ…c szlachetnie urodzonÄ…, 0:01:15:panna Renare otrzymaÅ‚a peÅ‚niÄ™ możliwoÅ›ci, aby tak czynić, 0:01:20:zadajÄ…c ból i rozkosz|z jednakowym upodobaniem. 0:01:24:Aż pewnego dnia... 0:01:29:Panna znalazÅ‚a siÄ™ na Å‚asce mężczyzny... 0:01:32:zepsutego tak jak ona sama. 0:01:38:CzÅ‚owieka, którego umiejÄ™tnoÅ›ci |w sztuce zadawania bólu... 0:01:41:przerosÅ‚y jej wÅ‚asne. 0:02:17:-Jak Å‚atwo,drogi czytelniku, 0:02:21:-zmienić siÄ™ z drapieżnika... |-Nie. 0:02:25:-w zdobycz. 0:02:28:I jak szybko|przyjemność odbierana jednym... 0:02:32:dawana jest innym. 0:02:36:NastÄ™pna. 0:04:05:Twoje przeÅ›cieradÅ‚a, proszÄ™. 0:04:07:Twoje przeÅ›cieradÅ‚a, proszÄ™. 0:04:14:-Rusz siÄ™ . |-Wychodzimy. 0:04:17:Dalej, Pitou.|W porzÄ…dku. 0:04:19:-Czas na Å›niadanie.|DzieÅ„ dobry. |-DzieÅ„ dobry. 0:04:22:-WychodzÄ™. |-Idź. 0:04:25:Nie rób tego. Wszyscy wstawać. 0:04:31:Twoje przeÅ›cieradÅ‚a, proszÄ™. 0:04:37:-Psst. 0:04:40:-To ja. 0:04:52:Ostrożnie. Atrament jest jeszcze wilgotny. 0:05:02:Teraz, szybko. 0:05:15:-To ty, Maddie? 0:05:20:Tak, Matko.|Te brudne sÄ… dla ciebie. 0:05:26:Po prostu, uh- 0:05:28:Po prostu weź te biaÅ‚e do namoczenia. 0:05:46:Nie pomożesz nam? 0:06:11:Bouchon! 0:06:15:PamiÄ™taj o manierach. 0:06:42:Oto jest. To jest ostatni rozdziaÅ‚. 0:06:45:Pan Masse mówi,|że nastÄ™pny rÄ™kopis chciaÅ‚by wtedy,|kiedy o to poprosi. 0:06:48:-Nie może ich drukować tak szybko. |-Przekażę mu twoje sÅ‚owa. 0:06:52:ZapÅ‚acÄ™ Ci nastÄ™pnym razem wraz| z zyskami ze sprzedaży. 0:06:55:-BÄ™dÄ™ czekać. |-Być może,pewnego dnia|zdradzisz mi swoje imiÄ™. 0:07:15:W porzÄ…dku, jesteÅ›my kwita. 0:07:22:-DziÄ™kujÄ™. |-Justine Markiza de Sade. 0:07:24:Najnowsze wydanie, prosto|z drukarni. Justine. 0:07:28:Markiz de Sade.|Justine. 0:07:30:"Nasza historia opowiada o|nimfie zwanej Justine, 0:07:34:"najpiÄ™kniejszej dziewczynie, jaka kiedykolwiek weszÅ‚a do klasztoru, 0:07:37:-"o ciele tak jÄ™drnym i dojrzaÅ‚ym... |-dalej, chÅ‚opcze. 0:07:41:"wydawaÅ‚a siÄ™ zawstydzona|oddajÄ…c siÄ™ Bogu. 0:07:44:Pewnego dnia biskup poÅ‚ożyÅ‚|swÄ… rÄ™kÄ™ na jej udzie." 0:07:49:"'ÅšwiÄ™ty Ojcze, krzyknęła, 0:07:51:"'PrzyszÅ‚am tu wyznać moje grzechy,|a nie popeÅ‚niać je znowu.' 0:07:57:"Stary ksiÄ…dz niedbale |przeÅ‚ożyÅ‚ jÄ… przez kolano... 0:08:01:"i uniósÅ‚ jej spódnicÄ™|wysoko ponad biodra, 0:08:04:"eksponujÄ…c różowe ciaÅ‚o|na jej siedzeniu. 0:08:09:"Tam pomiÄ™dzy okrÄ…gÅ‚oÅ›ciami,|w zagÅ‚Ä™bieniu jej pupy... 0:08:12:"leżaÅ‚ rumieniÄ…cy siÄ™ pÄ…czek róży... 0:08:15:"bÅ‚agajÄ…cy o... zerwanie. 0:08:19:" Nim Justine mogÅ‚a uwolnić siÄ™|z jego uÅ›cisku, 0:08:21:" Nim Justine mogÅ‚a uwolnić siÄ™|z jego uÅ›cisku 0:08:23:"ten najbardziej bezbożny czÅ‚owiek|wziÄ…Å‚ komuniÄ™, 0:08:27:"CiaÅ‚o naszego Pana,|Jezusa Chrystusa, 0:08:30:i umieÅ›ciÅ‚ go na drgajÄ…cym|otworze dziewczyny." 0:08:34:Czy muszÄ™, Wasza Dostojność? 0:08:40:"Kiedy wydobyÅ‚ swÄ… mÄ™skość|z pomiÄ™dzy swych szat, 0:08:44:"biskup wymamrotaÅ‚ Å‚aciÅ„skÄ… modlitwÄ™... 0:08:47:"a nastÄ™pnie, potężnym pchniÄ™ciem 0:08:49:wprowadziÅ‚ go do jej wnÄ™trza." 0:08:55:Lubieżny temat powieÅ›ci|i jej styl... 0:08:59:WydajÄ… siÄ™ być |dzieÅ‚em Markiza de Sade. 0:09:01:On tworzy swojÄ… prozÄ™|w domu wariatów. 0:09:05:Wystarczy!|Skonfiskujcie każdÄ… kopiÄ™! 0:09:08:Spalimy je wszystkie publicznie|na dziedziÅ„cu paÅ‚acowym! 0:09:15:Co do autora, zastrzelić go. 0:09:23:Nuta ostrożnoÅ›ci, Sir. 0:09:25:Wszyscy pamiÄ™tamy, co przydarzyÅ‚o siÄ™|Robespierre'owi, Dantonowi. 0:09:29:Skaż markiza na Å›mierć, a historia|może ciÄ™ ocenić jako despotÄ™. 0:09:34:Ale ja jestem historiÄ…. 0:09:36:OczywiÅ›cie, Wasza Dostojność. 0:09:38:Niemniej,|kuracja Markiza de Sade 0:09:43:powiodÅ‚a siÄ™, podczas gdy liczni 0:09:45:lekarze i księża|zawiedli- 0:09:48:Nikt nie może pokonać Napoleona ... 0:09:51:w przywracaniu czÅ‚owieka|do zmysłów. 0:09:55:MógÅ‚bym zasugerować... 0:09:57:przeniesienie|do szpitala psychiatrycznego w Charenton? 0:10:00:Raczej zbyt znana osoba|w tym przypadku. 0:10:03:Mam znakomitego |kandydata do pracy: 0:10:05:Dr. Royer-Collard, 0:10:08:znakomity psychiatra|który jest lojalnym, obyczajnym czÅ‚owiekiem... 0:10:11:bezgrzesznego charakteru... 0:10:14:i żelaznej stanowczoÅ›ci. 0:10:24:-moi koledzy|mówiÄ… o mnie staromodny. 0:10:27:-Nawet barbarzyÅ„ski. 0:10:34:Ale tutaj wybieramy agresywny|kierunek terapii. 0:10:38:-CaÅ‚kowicie. 0:10:40:Nie szukam popularnoÅ›ci|ani sÅ‚awy, panie Delbene.|Mam wyższy cel. 0:10:46:Wziąć wszystkie pomyÅ‚ki Boga|i to, czego zaniechaÅ‚... 0:10:49:i formować je z|tÄ… samÄ… siÅ‚Ä…, z tÄ… samÄ… surowoÅ›ciÄ…... 0:10:53:co tresować zdziczaÅ‚ego psa|lub dzikiego ogiera. 0:10:57:-Może to nie być przyjemne, 0:11:00:lecz jednoczeÅ›nie|jest miÅ‚osierne. 0:11:03:Kilka miesiÄ™cy|i bÄ™dzie w porzÄ…dku. 0:11:07:-Imperator ma nadziejÄ™... 0:11:10:że przeniesiesz swojÄ… wiedzÄ™,|swojÄ… biegÅ‚ość... 0:11:13:-do szpitala w Charenton. |-Jestem teraz dużo lepszy. 0:11:15:Charenton? Administrator|jest tam bardzo lubiany, czyż nie? 0:11:19:Jest mÅ‚odym idealistÄ… .|Musisz być rozważny. 0:11:22:-Wiesz, jak|definiujÄ™ "idealizm"? 0:11:26:Szczyt luksusu mÅ‚odoÅ›ci. 0:11:44:Nie tak mocno. Nie mÄ™cz siÄ™. 0:11:48:Niech pióro ciÄ™ prowadzi. 0:11:52:Dobrze. 0:11:54:Powoli. 0:11:56:Nie wolno|po prostu powtarzać słów. 0:11:59:Ważne jest,|że wiemy, co one znaczÄ…. 0:12:02:ÅšwiÄ™ty Augustyn mówi nam, że anioÅ‚y i|demony spacerujÄ… wÅ›ród nas na Ziemi... 0:12:07:i czasami |zamieszkujÄ… w duszy jakiegoÅ› czÅ‚owieka. 0:12:13:Lecz skÄ…d możemy wiedzieć... 0:12:16:kto jest naprawdÄ™ dobry,|a kto zÅ‚y? 0:12:20:Nie możemy. 0:12:23:Wszystko, co możemy zrobić,|to stać na straży przed wÅ‚asnym zepsuciem. 0:12:34:Poćwiczysz swoje czytanie|dla mnie? 0:12:39:I tak profesor uniósÅ‚ |spódnicÄ™ Columbe... 0:12:44:powyżej talii. 0:12:48:"Pozwól mi być twoim nauczycielem", powiedziaÅ‚,|“w drogach miÅ‚oÅ›ci". 0:12:52:MówiÄ…c to,|zsunÄ…Å‚ jej majtki nisko, 0:12:56:nisko, nisko do kolan. 0:12:59:A tam,|zagnieżdżony miÄ™dzy nogami, 0:13:02:byÅ‚ różowy tulipan... 0:13:04:sprytny jak wÄ™gorz- 0:13:06:Nie powinniÅ›my czytać|tych dzikich historii. 0:13:08:Nikt nie zmusza ciÄ™ do sÅ‚uchania. 0:13:13:"WpatrywaÅ‚ siÄ™ w jej wzgórek Venus, 0:13:18:jej pÅ‚owÄ… cipkÄ™,|mrugajÄ…ce oko Boga." 0:13:25:ByÅ‚aÅ› w jego pokoju,|nieprawdaż? 0:13:31:Raz lub dwa. 0:13:33:SÅ‚yszaÅ‚em, że ma oseÅ‚kÄ™|i dÅ‚uto, i używa ich|do ostrzenia zÄ™bów. 0:13:37:On jest pisarzem, nie szaleÅ„cem. 0:13:39:-Cóż wiÄ™c tam robi? |-Morderca. 0:13:45:To nie tak. 0:13:50:Pisze książki tak ochydne,|tak przesiÄ…kniÄ™te zÅ‚em, 0:13:53:że jeden czÅ‚owiek zabiÅ‚ swÄ… żonÄ™|po przeczytaniu go. 0:13:54:A dwie mÅ‚ode matki|poroniÅ‚y swe dzieci. 0:13:56:To wystarczy by nazwać go mordercÄ…. 0:14:00:Jeżeli zamierzasz zniesÅ‚awiać go,|nie zasÅ‚ugujesz,|by sÅ‚uchać jego historii. 0:14:03:Ja wierzÄ™,|że siÄ™ w nim zakochaÅ‚a. 0:14:07:-Oto, co myÅ›lÄ™. |-Czyż nie zakochaÅ‚aÅ› siÄ™|w Markizie, Madeleine? 0:14:36:Nie majÄ… racji przysyÅ‚ajÄ…c kogoÅ›|żeby siedziaÅ‚ nam na karku. 0:14:41:PracujÄ™ dla ciebie.|Nie przyjmÄ™ rozkazów od obcego. 0:14:44:Nie musisz siÄ™ martwić. 0:14:46:To tylko administracja,|nic wiÄ™cej. 0:14:51:Nie jedz farby Pasqual. 0:14:54:Ah, brawo, Dauphin. 0:14:56:Jest dużo lepiej malować ogieÅ„|niż go podkÅ‚adać, nieprawdaż? 0:15:00:Tak. 0:15:02:Cudownie. 0:15:06:Åšwieże przeÅ›cieradÅ‚a. 0:15:16:Åšwieże przeÅ›cieradÅ‚a. 0:15:22:Jestem spragniony stosownej wizyty. 0:15:25:-Nie zaczynaj. |-Idź przed siebie. Masz klucz. 0:15:28:WÅ›lizgnij siÄ™ przez mojÄ… cienkÄ… dziurkÄ™. 0:15:56:Markiz? 0:16:12:Gdzie siÄ™ schowaÅ‚eÅ›? 0:17:22:Markiz? 0:17:29:-Tak -PrzestraszyÅ‚em ciÄ™? 0:17:32:PrzestraszyÅ‚eÅ› mnie? A to dobre.|Jestem dwa razy szybsza niż ty. 0:17:38:Spodziewam siÄ™, że chcesz siÄ™ czegoÅ› dowiedzieć |o swoich gÅ‚upich książkach. 0:17:41:Co z nimi? 0:17:45:SprzedajÄ… siÄ™ jak diabli. 0:17:48:I zaczÄ™li je palić. 0:17:51:To ryzyko tworzyć|tak Å‚atwopalnÄ… prozÄ™. 0:17:57:JeÅ›li tylko te pieniÄ…dze kupiÄ… |inne twoje talenty. 0:18:02:Jest jeszcze coÅ›,|czego chcÄ™ od ciebie. 0:18:05:WÅ‚aÅ›nie |skradÅ‚aÅ› moje serce... 0:18:09:tak samo jak inny, najważniejszy organ|na poÅ‚udnie od równika. 0:18:14:Twój wydawca mówi, żebym nie odchodziÅ‚a |bez nastÄ™pnego rÄ™kopisu. 0:18:17:Mam takÄ… historiÄ™. 0:18:22:InspirowanÄ… przez|to otoczenie. 0:18:31:Nieszczęśliwa opowieść|o niewinnej dziewczynie z pralni, 0:18:37:kochance nikczemnego strażnika,|gdzie trzymajÄ… obÅ‚Ä…kanych przestÄ™pców. 0:18:40:-Czy jest przerażajÄ…co brutalna? |-z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ…. 0:18:42:-Czy jest okropnie erotyczna? |-diabelsko. 0:18:45:-Ale ma to swojÄ… cenÄ™. 0:18:49:PocaÅ‚unek za każdÄ… stronÄ™. 0:18:53:MuszÄ™ dawać je bezpoÅ›rednio|czy mogÄ™ je przesÅ‚ać? 0:18:56:Cena, moja coquette,|tak staÅ‚a... jak ja. 0:19:01:Oh, ty. 0:19:04:Mówisz tak samo,|jak piszesz. 0:19:35:Witam. 0:19:49:jak siÄ™ dzisiaj mamy, Cleante? 0:19:51:Czy to bullfinch czy nightingale? 0:19:53:-Jest tylko jeden rodzaj ptaka|w domu wariatów, Abbe. |-Oh, nie mów mi. 0:19:57:-Pomylony.- 0:19:59:Przepraszam, sÅ‚yszaÅ‚em to wczeÅ›niej. 0:20:06:-To jest bardzo dÅ‚uga historia. 0:20:10:Kulminacja przychodzi|za wyższÄ… cenÄ™. 0:20:13:-Musisz usiąść mi na kolanach. 0:20:15:-Żądasz wiele od swoich czytelników. 0:20:19:EkscytujÄ…ce zakoÅ„czenie historii| w nagrodÄ™. 0:20:23:-Za co? |-Twoje dziewictwo. 0:20:25:Musisz siÄ™ zszyć|tak ciasno jak w dniu, w którym siÄ™ urodziÅ‚aÅ›, 0:20:28:i przyjść do mnie tak odnowiona,|żebym mógÅ‚ ciÄ™ ponownie rozdziewiczyć. 0:20:32:Niektóre rzeczy sÄ… na papierze... 0:20:34:a niektóre w życiu. 0:20:36:BÅ‚ogosÅ‚awieni gÅ‚upcy, którzy nie widzÄ… różnicy- 0:20:41:Panno LeClerc. 0:20:44:JesteÅ› we wÅ‚aÅ›ciwym momencie. 0:20:48:Ten stary draÅ„ siÄ™ zapomniaÅ‚. 0:20:50:MyÅ›laÅ‚, że jestem postaciÄ…|z jednej z jego dzikich historii. 0:20:53:-Madeleine. |-Tak, Abbe? 0:20:56:NastÄ™pnym razem,gdy|zapragniesz odwiedzić markiza... 0:21:00:mam nadziejÄ™, że zamiast tego|pójdziesz do spowiedzi. 0:21:03:Napijemy siÄ™ wina, Abbe? 0:21:09:Nawet nie ma poÅ‚udnia. 0:21:11:Rozmowa, podobnie jak pewne części|anatomiczne, 0:21:14:zawsze dziaÅ‚ajÄ… sprawniej,|gdy sÄ… nasmarowane. 0:21:18:To jest rzadki rocznik z|z ciemnej wioski w Bordeaux. 0:21:23:Zamiast gnieść winoroÅ›l stopami, kÅ‚adÄ… owoce|na brzuchu panny mÅ‚odej 0:21:28:i zbierajÄ… soki,|kiedy mÅ‚ody małżonek|steruje swym statkiem do portu. 0:21:34:PeÅ‚ny smak,|zapowiedź przylÄ…dka pragnienia. 0:21:42:Do dna. 0:21:52:To z naszej piwnicy.|RozpoznajÄ™ smak. 0:21:57:Powinienem ci powiedzieć,|że to krew Chrystusa. 0:22:00:UwierzyÅ‚byÅ› w to? 0:22:06:Traktujemy ciÄ™ tu wystarczjÄ…co dobrze,|czyż nie, Markizie? 0:22:10:WÅ‚asne puchowe łóżko|w miejsce sÅ‚omianej maty. 0:22:13:WÅ‚asny, antyczny stół pisarski |prosto z La Coste. 0:22:16:Dosyć|strusich piór- 0:22:18:Tak, tak, tak, mój drogi, to prawda.|Rozpieszczasz mnie jak kwiat. 0:22:21:A w zamian, prosimy tylko,|żebyÅ› przestrzegaÅ‚ reguÅ‚. 0:22:25:Wiesz równie dobrze jak ja,|nie możesz podejmować goÅ›ci|w swoich pokojach. 0:22:28:GoszczÄ™ ciebie teraz,|czyż nie? 0:22:30:tak, ale ja nie jestem piÄ™knÄ…,|mÅ‚odÄ… kandydatkÄ… do zepsucia. 0:22:34:Nie bÄ…dź taki pewien. 0:22:42:Trzymaj swoje pióro w rÄ™ku,|Markizie. 0:22:45:Oczyść swoje grzeszne myÅ›li|przez papier. 0:22:48:Może mniej bÄ™dÄ… tobÄ… |kierowaÅ‚y w życiu. 0:22:51:ZapeÅ‚niÄ™ stronÄ™ po stronie,|mój cherubinie. 0:22:55:ObiecujÄ™. 0:23:12:JesteÅ›my tutaj, Doktorze.|UmysÅ‚ twoim przewodnikiem, sir. 0:23:17:DzieÅ„ dobry, sir.|OczekiwaliÅ›my pana. 0:24:21:Dobrze. Bardzo dobrze. 0:24:25:Dr. Royer-Collard,|witamy w Charenton. 0:24:28:Może to być|nieco niezrÄ™czne, mój przyjacielu, 0:24:32:lecz nie musi. 0:24:34:PrzybyÅ‚em po prostu,|aby przyjrzeć siÄ™ twojej pracy tutaj.|ZrozumiaÅ‚eÅ›? 0:24:38:-OczywiÅ›cie. |-To formalność. NaprawdÄ™. 0:24:41:WiÄ™c ty jesteÅ› czÅ‚owiekiem nauki,|a ja jestem czÅ‚owiekiem Boga. 0:24:45:Charenton z pewnoÅ›ciÄ… bÄ™dzie miaÅ‚o |korzyść z nas obu. 0:24:48:ChciaÅ‚bym dostać biuro gdzieÅ› na terenie,|żeby trzymać moje rzeczy. 0:24:52:-TÄ™dy. |-JeÅ›li wolno zapytać, 0:24:54:dlaczego cesarz przejawiÅ‚|tak nagÅ‚e zainteresowanie -moimi, 0:24:58:-naszymi sprawami ? 0:25:01:Wydaje siÄ™, że wasz szczególny pacjent...|speÅ‚niÅ‚ swojÄ… fantazjÄ™. 0:25:10:Rozumiem,że|praktykuje zbrodnie,|które propaguje w swoich fantazjach. 0:25:15:OczywiÅ›cie nie tutaj. 0:25:17:-ByÅ‚o kilka|nieostrożnoÅ›ci w jego mÅ‚odoÅ›ci. |-"NieostrożnoÅ›ci"? 0:25:21:Abbe, proszÄ™,|czytaÅ‚em historiÄ™ jego przypadku. 0:25:23:MajÄ…c 16 lat, zgwaÅ‚ciÅ‚|sÅ‚użącÄ… krucyfiksem. 0:25:27:Po szeÅ›ciu miesiÄ…cach w lochu ,|okaleczyÅ‚ prostytutkÄ™, 0:25:30:tnÄ…c jej ciaÅ‚o brzytwÄ…|i zalewajÄ…c rany|gorÄ…cym woskiem. 0:25:35:Mam nadziejÄ™, że osÄ…dzisz go|po jego postÄ™pach tutaj, 0:25:37:-Nie! |-nie jego dotychczasowÄ… reputacjÄ™. 0:25:39:Ja nie mogÄ™ dalej w ten sposób.|Dlaczego mnie siÄ™ to przytrafia? 0:25:43:Jeszcze raz, panowie. 0:25:46:Jestem prostym szewcem. 0:25:48:Jakim byÅ‚em caÅ‚e życie. 0:25:50:I z tym butem,|proszÄ™ ciÄ™, zostaÅ„ żonÄ… szewca. 0:25:55:To okropne przedstawienie,|ropiejÄ…cy wrzód|na twarzy literatury. 0:26:01:Dlatego pergamin, na którym jest to pisane| nie jest wart tego, by siÄ™ nim podetrzeć. 0:26:06:Ale nie musisz tego pogarszać.|Mów swoje kwestie z przekonaniem,|mój szczęśliwy maÅ‚y szewcu. 0:26:11:-Jak prawdziwy aktor. |-Ale ja nie jestem aktorem.|DostajÄ™ niestrawnoÅ›ci. 0:26:15:Uwodź jÄ…,|durniu! 0:26:17:To on doprowadziÅ‚ do sukcesu |naszego maÅ‚ego teatru. 0:26:20:Jest tylko kilka wolnych miejsc,|nie umniejszajÄ…cych jego terapeutycznej wartoÅ›ci. 0:26:25:Granie przebieranek|z kretynami... 0:26:26:brzmi jak symptom |szaleÅ„stwa, a nie terapii. 0:26:29:Homo perversio:|Å›rodki, które odnoszÄ… skutek w niewoli. 0:26:33:Markizie, to jest Dr. Royer-Collard.|DoÅ‚Ä…czyÅ‚ tu do nas- 0:26:36:Mam duże kompetencje doradcze. 0:26:38:Witamy w naszym skromnym|domu wariatów, Doktorze. 0:26:41:Mam nadziejÄ™, że|poczujesz siÄ™ jak w domu. 0:26:44:To jest nowy doktor. 0:26:46:Powiedz mi, Abbe, dlaczego on jest pod naszÄ… opiekÄ…|a nie w prawdziwym wiÄ™zieniu? 0:26:50:-WpÅ‚ywy jego żony. |-“Jego żony"? 0:26:53:Lepiej mieć małżonka obÅ‚Ä…kanego|niż kryminalistÄ™. 0:26:57:I nigdy nie|próbowaÅ‚ uciekać? 0:27:00:CzÅ‚owiek z takÄ… sÅ‚awÄ…?|Nie spÄ™dziÅ‚by dnia|na ulicy bez zatrzymania. 0:27:04:Poza tym, każdÄ… zdrowÄ… rzecz|której mógÅ‚by pragnąć, ma w Charenton. 0:27:08:biblioteka wypeÅ‚niona|najwiÄ™kszymi dzieÅ‚ami literatury, 0:27:11:lekcje muzyki,|ćwiczenia malarskie. 0:27:14:Jaki wpÅ‚yw majÄ… wszystkie te udogodnienia|na jego psychikÄ™? 0:27:17:Już nie warczy |i nie pluje. 0:27:19:Nie drwi już ze strażników|i nie molestuje ich towarzyszek życia. 0:27:23:A jego pisanie? 0:27:26:-Ah, tak. |-WiÄ™c? 0:27:28:To najważniejsz dla jego wyzdrowienia,|oczyszczajÄ…ce jego umysÅ‚ z toxyn. 0:27:32:Czy popierasz |jego opublikowanie? 0:27:35:-Na sprzedaż? -Tak. Dla spoÅ‚eczeÅ„stwa? -Tak. 0:27:37:Nie, oczywiÅ›cie nie.|To jest niedrukowalne. 0:27:56:CaÅ‚a Francja jest zszokowana jego książkÄ…,|nawet o tym jeszcze nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. 0:28:00:Oh, Drogi Boże. 0:28:04:Uciszyć markiza,|albo Charenton bÄ™dzie zamkniÄ™te|z rozkazu imperatora. 0:28:08:"ZamkniÄ™te"? Ależ on jest tylko jednym|z 200 podopiecznych. 0:28:12:MógÅ‚byÅ› na nim wypróbować|moje uspokajajÄ…ce krzesÅ‚o. 0:28:14:Albo upuÅ›cić mu krwi |za pomocÄ… pijawek. 0:28:17:Lub wychÅ‚ostać go|pod prÄ™gierzem. 0:28:20:Dlaczego? NauczyÅ‚by siÄ™ |strachu przed karÄ…... 0:28:22:zamiast dostrzec wartość moralnoÅ›ci|w nagrodÄ™? 0:28:25:Doktorze, pozwól mi kontynuować pracÄ™|z markizem samemu. 0:28:29:-Charenton to praca mojego życia. |-Nie jestem bez serca. 0:28:32:Ale ta książka jest gÅ‚Ä™bokÄ… obrazÄ…|dla wszystkich przyzwoitych ludzi. 0:28:37:Czy możesz osobiÅ›cie zarÄ™czyć,|że to siÄ™ nie powtórzy? 0:28:40:Masz moje sÅ‚owo. 0:28:52:-Co to jest, Abbe? |-markiz wszystkich nas wprawiÅ‚ w zakÅ‚opotanie. 0:28:56:-Od samego Napoleona poczÄ…wszy . |-Dlaczego? Co takiego zrobiÅ‚? 0:29:00:PrzemyciÅ‚ rÄ™kopisy|do wydawcy. 0:29:03:-ZrobiÅ‚ to? 0:29:07:UfaÅ‚em|zbyt beztrosko, Madeleine. 0:29:18:-To jest caÅ‚kowite i ostateczne... |-Oh. 0:29:22:rozczarowanie. 0:29:24:Tak, jest. 0:29:26:Papier jest tani.|Czcionka jest za maÅ‚a. 0:29:28:Co zrobiÅ‚eÅ›,|przekupiÅ‚eÅ› strażnika? 0:29:31:Ale bÅ‚agaÅ‚eÅ› mnie, żebym pisaÅ‚|z powodów leczniczych,|by zwalczyć moje szaleÅ„stwo. 0:29:35:Ale nie miaÅ‚eÅ› prawa |publikować... 0:29:38:za moimi plecami,|bez mojego pozwolenia. 0:29:40:NaprawdÄ™ to czytaÅ‚eÅ›,|czy przybiegÅ‚eÅ› prosto|jak pies z gazetÄ…? 0:29:44:Oh, wystarczy poznać|treść. 0:29:47:I? 0:29:51:To nawet nie jest powieść. 0:29:53:To nic wiÄ™cej, niż |encyklopedia perwersji. 0:29:57:Szczerze mówiÄ…c, odpada nawet|jako ćwiczenie w rzemioÅ›le. 0:29:59:Postacie drewniane.|Dialogi bezmyÅ›lne. 0:30:02:Nie wspominajÄ…c o ciÄ…gÅ‚ym powtarzaniu|słów "cycek" lub "włócznia." 0:30:07:WygÅ‚upiÅ‚em siÄ™,|to prawda. 0:30:09:I w jakim marnym celu. 0:30:12:Nic wiÄ™cej, niż to, co najgorsze|w ludzkiej naturze. 0:30:14:Ja opisujÄ™ wielkie,|odwieczne prawdy... 0:30:16:które Å‚Ä…czÄ… ludzkość|na caÅ‚ym Å›wiecie. 0:30:20:Jemy, sramy, pieprzymy,|zabijamy i umieramy. 0:30:23:Ale także zakochujemy siÄ™. 0:30:25:Budujemy miasta,|komponujemy symfonie|i cierpimy. 0:30:28:Dlaczego nie umieÅ›cisz tego|w swoich książkach? 0:30:30:To jest fikcja,|nie terapia moralna. 0:30:33:Ale czyż nie jest powinnoÅ›ciÄ… sztuki|wynosić nas ponad bestie? 0:30:36:MyÅ›laÅ‚em, że to |twoja powinność, Abbe, nie moja. 0:30:39:Jeszcze jedna taka sztuczka... 0:30:43:i bÄ™dÄ™ zmuszony|ograniczyć wszystkie twoje swobody. 0:30:47:Oto, czego ciÄ™ doktor nauczyÅ‚,|czyż nie? 0:30:50:PrzybyÅ‚ tu, by zająć|nasze miejsce tutaj,nieprawdaż? 0:30:53:Markizie, wiÄ™kszość twojego|pisania lÄ…duje na stosie. 0:30:57:Minister straszy nas|zamkniÄ™ciem. 0:30:59:Ah, Oni nie mogÄ… być poważni! 0:31:02:Nasza przyszÅ‚ość zależy|od czubka twego pióra. 0:31:04:Doprawdy, bardziej niż od miecza. 0:31:07:Znajdź siÄ™ w moim poÅ‚ożeniu. Mam pacjentów,|o któych siÄ™ troszczÄ™. 0:31:10:JeÅ›li Charenton upadnie, nie bÄ™dÄ… mieli|dokÄ…d pójść, żadnych nawyków|by samodzielnie siÄ™ ubrać i wyżywić. 0:31:14:Pieprzyć ich! To półmózgi!|Pozwól im zdechnąć na ulicy|jak każe natura! 0:31:18:Ty poÅ›ród nich? 0:31:24:Mam gorÄ…czkÄ™ wyciÄ…gajÄ…c|pomocnÄ… dÅ‚oÅ„, Markizie, 0:31:28:Mam gorÄ…czkÄ™ gwarantujac ci|spacery w wiosenne dni... 0:31:30:lub podrzucajÄ…c ci dodatkowe poduszki|pod twoimi drzwiami, 0:31:33:Mam gorÄ…czkÄ™ pijÄ…c z tobÄ… wino,|Å›miejÄ…c siÄ™ z twoich wulgaryzmów, 0:31:38:wiÄ™c wyÅ›wiadcz mi teraz przysÅ‚ugÄ™... 0:31:40:dla siebie samego...|i dla caÅ‚ego Charenton. 0:31:43:Też masz |wrażliwość poety. 0:31:47:Może powinieneÅ› |chwycić za pióro. 0:31:48:-Mam twoje sÅ‚owo? |-SÅ‚owo honoru, przejrzaÅ‚eÅ› mnie do gÅ‚Ä™bi. 0:31:54:Jaki jest cel wszystkich twoich|odważnych prób rehabilitacji... 0:31:57:jeżeli w koÅ„cu ulegnÄ™,|kiedy wreszcie zobowiążę siÄ™|do dobrego zachowania, 0:32:01:nie spojrzysz na mnie|z podejrzliwoÅ›ciÄ…? 0:32:05:Nie walczysz|dla uleczenia siebie? 0:32:17:W Charenton|nawet Å›ciany majÄ… oczy. 0:32:21:A nie majÄ…? 0:32:28:WiÄ™c? 0:32:30:WiÄ™c rozmawiaÅ‚em z nim|z rozwagÄ… i współczuciem, 0:32:33:metodami, które|uczÄ… nas tutaj być lepszymi. 0:32:35:-I? |-ObiecaÅ‚ posÅ‚uszeÅ„stwo. 0:32:38:On jest kimÅ› wiÄ™cej niż pacjentem, Doktorze.|Markiz jest moim przyjacielem. 0:32:42:Masz dziwne|towarzystwo, Abbe. 0:32:44:JeÅ›li naprawdÄ™ trzymasz |sprawy w swoich rÄ™kach, 0:32:47:-Trzymam. |-i mam przyjaciela,|którego mogÄ™ odwiedzać. 0:32:56:-Ah, Doktorze. |-PrzybyÅ‚em po narzeczonÄ…. 0:32:58:-O, tak. 0:33:02:Nie oczekiwaliÅ›my pana|przez ten czas. 0:33:04:Simone nie jest jeszcze|w odpowiednim wieku. 0:33:07:ObjÄ…Å‚em nowÄ… posadÄ™ |w Charenton. 0:33:09:-PotrzebujÄ™ pomocy, której|tylko żona może udzielić. |-Mmm, tak. 0:33:15:Simone... 0:33:18:PamiÄ™tasz|Dr. Royer-Collard. 0:33:22:Nie mogÄ™ zapomnieć czÅ‚owieka,|któremu jestem przyrzeczona. 0:33:24:On przybyÅ‚, by ciÄ™ zabrać. 0:33:26:Dzisiaj? W tej chwili? 0:33:33:Przepraszam, panienko. 0:33:35:Nie miaÅ‚em czasu napisać. 0:33:49:BÄ…dż wdziÄ™czna, dziecinko. 0:33:51:Z mojego doÅ›wiadczenia, biedne dziewczÄ™ta |z sierociÅ„ca nigdy nie wychodzÄ… za mąż. 0:33:55:ZostajÄ… starymi pannami,|lub co gorsza, zakonnicami. 0:33:59:-DziÄ™ki Bogu fortuna|wybawiÅ‚a ciÄ™... 0:34:01:od tego fatum. 0:34:06:Å»egnaj , Simone. 0:34:08:Niech ci Bóg bÅ‚ogosÅ‚awi, Simone. 0:34:18:Ruszajmy siÄ™! 0:35:05:Cesarz życzyÅ‚ sobie|zapewnić ci wygody w Charenton. 0:35:09:Uważaj paÅ‚ac za prezent, 0:35:12:pod warunkiem, że zechcesz|sfinansować niezbÄ™dne naprawy. 0:35:18:Pan Prouix jest mÅ‚odym,|najbardziej obiecujÄ…cym dworskim architektem. 0:35:23:Jest do twojej dyspozycji. 0:35:36:OczywiÅ›cie, miejsce jest niezamieszkane|od czasu Terroru. 0:35:39:Ma możliwoÅ›ci, tak? 0:35:43:Simone? 0:35:45:BÄ™dÄ™ tu mieszkać? 0:35:48:NależaÅ‚ do|Duke'a du Blangie,|zaprzysiÄ™gÅ‚ego monarchisty. 0:35:52:Jacobici|byli najbardziej zawziÄ™ci. 0:35:55:Jego żona próbowaÅ‚a uciec. 0:35:59:ZÅ‚apali jÄ… tu na schodach. 0:36:02:ZakÅ‚uli jÄ… bagnetami. 0:36:05:Z w dziÄ™cznoÅ›ci dla Boga. Doktorze? 0:36:09:Nie pÅ‚aczÄ™ nad przeszÅ‚oÅ›ciÄ…,|panie Delbene.|Ja patrzÄ™ w przyszÅ‚ość. 0:36:14:Pan Prouix. 0:36:18:PowinniÅ›my zdobyć Å›wieży marmur,|czyż nie? 0:36:22:Trzeba zapewnić |mojej żonie wszystko. 0:36:24:JeÅ›li chce weneckiego szkÅ‚a,|powinna je mieć. 0:36:26:WÅ‚oskie kafelki, holenderski aksamit-| nie szczÄ™dzić wydatków. 0:36:30:Lecz w jej sypialni|trzeba sprawdzić, czy drzwi|zamykajÄ… siÄ™ od zewnÄ…trz... 0:36:36:i czy w jej oknie|sÄ… żelazne kraty. 0:36:38:Kraty, sir? 0:36:40:W konwencie|Simone byÅ‚a narażona|na ziemskie pokusy. 0:36:44:Nie chcÄ™ narażać jej na to,|by padÅ‚a teraz ich zdobyczÄ…. 0:36:48:Ona jest jak rzadki ptak. 0:36:50:ChcÄ™ jÄ… trzymać w klatce. 0:37:38:Pewnie siostry... 0:37:40:nie poinformowaÅ‚y ciÄ™... 0:37:44:o drogach małżeÅ„stwa. 0:37:47:Nocnych powinnoÅ›ciach... 0:37:50:żony...|wobec męża. 0:38:14:-Nie. |-To skandal, naprawdÄ™. 0:38:17:To jest doktor, który uchodzi|za bogobojnego czÅ‚owieka. 0:38:19:Ale to nie wszystko.|On jest za stary, by jÄ… poÅ›lubić,|a ona jest za mÅ‚oda. 0:38:23:-Jeszcze nie skoÅ„czyÅ‚a nauki. |-wymieciona stÄ…d po kilku sÅ‚owach. 0:38:26:-I to jeszcze nie wszystko. |-Powiedz mi wiÄ™cej. 0:38:29:Ta sÅ‚odka kruszyna |ma zaledwie 16 lat. 0:38:33:MyÅ›lÄ™, że jest jeszcze mÅ‚odsza,|prawie dziecko. 0:38:37:-Ale to nie wszystko, co mówiÅ‚y zakonnice. |-Powiedz wiÄ™cej. 0:38:40:PosÅ‚uchaj tego. 0:38:42:Nie. 0:38:49:-Ale to nie wszystko. |-Co jeszcze? 0:38:51:Ona nie jest coquette.|Ona chciaÅ‚a być zakonnicÄ…. 0:38:54:-PrzysiÄ™gam. 0:38:56:-Powiedz wiÄ™cej. |-PrzybyÅ‚a z figurÄ… Maryi Dziewicy. 0:39:05:PrzybyÅ‚a z konwentu z figurÄ… |Maryi Dziewicy i z krucyfiksem na szyi. 0:39:09:Hmm. Powiedz mi wiÄ™cej. 0:39:12:Jest wystarczajÄ…co stary|by być podwójnie jej ojcem. 0:39:14:Hipokryta. 0:39:16:To wszystko czyni z tego farsÄ™. 0:39:35:Abbe de Coulmier,|ty Å‚obuzie. 0:39:37:Twoje komedie stajÄ… siÄ™ szalone.|MuszÄ™ walczyć o bilet. 0:39:41:-z trudem mogÄ™ pojąć-|-tak perfekcyjnie grane. 0:39:42:Ten czarujÄ…cy mÅ‚ody czÅ‚owiek|w zeszÅ‚otygodniowej komedii- 0:39:45:nie miaÅ‚am pojÄ™cia,|że jest imbecylem. 0:39:47:Każdy ma uzdolnienia,|jeÅ›li na niego spojrzymy. 0:39:49:-Tak, tak, jestem pewna. |-Oh. 0:39:51:Czyż to nie nowy doktor?|Jakie to ekscytujÄ…ce. 0:39:54:-SÅ‚awny ekspert tutaj w Charenton. |-Tak, doprawdy. 0:39:57:MogÄ™ powiedzieć o nim jedno.|Ma piÄ™knÄ… córkÄ™. 0:40:18:Wystarczy tego dna! 0:40:20:JesteÅ›my lepsi niż to. 0:40:25:pamiÄ™tajcie, panowie,|wewnÄ…trz waszych... wrażliwych umysłów, 0:40:29:waszych wyróżniajÄ…cych siÄ™ ciaÅ‚, 0:40:32:sztuka czeka, by siÄ™ narodzić! 0:40:35:WiÄ™c dajmy doktorowi|przedstawienie dziÅ› wieczorem.|Mam nadziejÄ™, że na zawsze je zapamiÄ™ta.. 0:41:06:To pani Bouginal|i panna Clairel. 0:41:09:A naprzeciwko nich,|żona markiza. 0:41:12:Doprawdy. 0:41:21:BÅ‚agam o wybaczenie,|czas zaczynać. 0:41:28:Ty!|Ty jesteÅ› północnym wiatrem. 0:41:31:Panie i panowie, 0:41:34:nastÄ…piÅ‚a zmiana| w wieczornym programie. 0:41:38:Nie przedstawimy|Szczęśliwego Szewca. 0:41:42:-zamiast tego, 0:41:44:chcielibyÅ›my przedstawić|nowÄ… sztukÄ™... 0:41:47:na cześć|Doktora Royer-Collarda... 0:41:51:i jego cudownej narzeczonej. 0:41:53:-komedia zatytuÅ‚owana- 0:41:59:-Zbrodnie MiÅ‚oÅ›ci. |-Zbrodnie MiÅ‚oÅ›ci. 0:42:02:Napisana przez jednego z bardziej niezależnych |mieszkaÅ„ców Charenton, 0:42:06:Markiza de Sade! 0:42:41:-Czekaj. Figura, figura. |-Masz. 0:42:55:Siostro Senfone,|dokÄ…d tak jedziemy, 0:42:57:przez rzeki,|kaniony i Å›niegi? 0:43:00:Åšpiesz siÄ™,|nie możemy zwlekać. 0:43:03:Mam dostarczyć ciÄ™ mężczyźnie,|którego masz poÅ›lubić. 0:43:08:Gdy bÄ™dziesz odpoczywać,|w wolnym czasie, 0:43:10:on wytrenuje ciÄ™|we wszystkich przyjemnoÅ›ciach. 0:43:16:W koÅ„cu przybyÅ‚a,|moja ciężko zdobyta narzeczona. 0:43:26:PoÅ›piesz siÄ™, moje dziecko|i mknij do wnÄ™trza. 0:43:28:Tam znajdziesz| skarby czekajÄ…ce na ciebie. 0:43:32:Marcepan i bezy,|by ciÄ™ nasycić. 0:43:36:Taka galanteria u mężczyzny|jest doprawdy rzadkoÅ›ciÄ…. 0:43:39:jaka jestem szczęśliwa,|otrzymujÄ…c tyle dobra. 0:43:45:DziÄ™kujÄ™, droga siostro,|żeÅ› mnie tak wyswataÅ‚a, 0:43:48:-przyprowadźcie jÄ…|do tego zacisznego paÅ‚acu. |-Szybko. 0:43:50:-Stój i bÄ…dź cicho. |-ByÅ‚o dobrze? 0:43:54:Nic nie wiedziaÅ‚a,|że panuje tu przemoc... 0:43:58:gdy ćwiczyÅ‚em jÄ…|w zbrodniach... 0:44:03:miÅ‚oÅ›ci. 0:44:11:Weź tÄ™ stronÄ™ kurtyny.|Raz, dwa, trzy- 0:44:38:Szybko, moja maÅ‚a,| wyskakuj z szat. 0:44:42:Moje berÅ‚o czeka.|Jak bardzo roÅ›nie. 0:44:45:-PrzestaÅ„, bÅ‚agam.|Miej litość. 0:44:48:Nie jesteÅ› moim kochankiem.|JesteÅ› wstrÄ™tnym wieprzem. 0:44:51:-Rób, jak powiedziaÅ‚em. 0:44:55:-Trzymaj nogi w górze. |-Wyjdź. 0:44:58:-Lecz to dopiero poczÄ…tek. |-Zrób jak powiedziaÅ‚em. 0:45:00:Pani. 0:45:07:To prawda, jestem Å›winiÄ…. 0:45:10:A ty masz tam trufle. 0:45:15:-O, Boże!|O, Boże, co to? 0:45:17:-Co za niegodziwa sensacja. 0:45:18:Uczucie pomiÄ™dzy |wstydem a uniesieniem. 0:45:21:-O, Boże! 0:45:24:Użyj jÄ™zyka jako różdżki|w ten sposób jak siostra Semfone. 0:45:29:Już wychodzisz?|OczywiÅ›cie, widziaÅ‚aÅ› to już przedtem. 0:45:34:Mam podejrzenie,|że siostra byÅ‚a lesbijkÄ…. 0:45:38:PowiedziaÅ‚bym wiÄ™cej,|lecz to zbyt obrazowe. 0:45:40:Wystarczy na dzisiaj,|ona woli kobiety. 0:45:43:nawet wieczorami,|zawsze robi passes. 0:45:48:Mój drogi, delikatny kÄ…sku,|KÅ‚adź siÄ™ na grzbiecie.|Zróbmy to na plecach! 0:45:54:Nie mogÄ™ uciec.|On chce mnie brać |na wszystkie sposoby. 0:45:58:SplÄ…drujÄ™ każdy miÅ‚osny otworek|póki nie osÅ‚abniesz i zapÅ‚aczesz,|"dość!" 0:46:02:-Nie, WiÄ™cej, wiÄ™cej! 0:46:04:Daj mi to!|WiÄ™cej! WiÄ™cej! 0:46:07:Wszyscy, przechodźcie cicho|do nastÄ™pnej części. 0:46:11:Teraz udowodnij mi, że jesteÅ› naprawdÄ™ moja,|spenetrujÄ™ ciÄ™, kochanie,|od tyÅ‚u! 0:46:13:Tak, tak, tak, zróbmy to. 0:46:16:Co z moimi ustami?|Czy też je splamisz? 0:46:20:Kiedy zÅ‚amaliÅ›my|każde inne tabu? 0:46:22:-...każdÄ… nieczystÄ… dziurkÄ™. 0:46:25:JeÅ›li jesteÅ› usÅ‚użna,|wtedy poÅ‚kniesz! 0:46:43:Maniery! 0:46:49:-I tak ciaÅ‚o zostaÅ‚o|zepsute i splugawione, |-Tak! 0:46:54:Żądza, siÅ‚a i zachÅ‚anność 0:47:01:Juliette! 0:47:13:Weźcie go do izby chorych.|Maddie? 0:47:17:-Czy ciÄ™ skrzywdziÅ‚? |-Jego oddech kazaÅ‚ moim oczom uciekać,|to wszystko. 0:47:21:-Wszystko w porzÄ…dku. 0:47:24:-Madeleine? 0:47:26:Czy chcesz nas wszystkich pociÄ…gnąć|za sobÄ… w dół? 0:47:31:Nie bÄ…dź niedorzeczny. 0:47:33:HaÅ„ba! 0:47:36:To tylko przedstawienie. 0:47:45:To przedstawienie byÅ‚o plugawe. 0:47:49:-To byÅ‚o odrażajÄ…ce. 0:48:00:Jestem ciekaw, kto zawiniÅ‚,|autor, czy jego muza ? 0:48:08:-OczywiÅ›cie, to byÅ‚a fikcja. |-OczywiÅ›cie. 0:48:10:-To nie byÅ‚o inspirowane przez okolicznoÅ›ci. |-OczywiÅ›cie, że nie. 0:48:12:PowinieneÅ› siÄ™ wstydzić, Abbe, 0:48:14:wykorzystywać tych żaÅ‚osnych kretynów|dla zysków finansowych. 0:48:18:Nie jest to naszÄ… intencjÄ…. 0:48:20:To byÅ‚ dziwaczny show dla turystów|i poszukiwaczy osobliwoÅ›ci. 0:48:22:Charenton to sanatorium,|a nie cyrk! 0:48:25:Od tej chwili teatr jest zamkniety. 0:48:27:"ZamkniÄ™ty"? 0:48:29:A dla twojego przyjaciela,|honorowego dramaturga domu wariatów- 0:48:31:ZrobiÄ™ wszystko, co w mojej mocy- 0:48:34:Zrób wiÄ™cej, albo bÄ™dÄ™ zmuszony|poinformować ministra... 0:48:37:że pacjenci|uciekajÄ… z sanatorium. 0:48:54:Mmm. Mmm. 0:48:56:WiÄ™c, mam nadziejÄ™, że jesteÅ› zadowolony. 0:49:01:ZamykajÄ… nasz teatr. 0:49:03:Nie mogÄ… mi tego zrobić. 0:49:05:Jak jeden czÅ‚owiek może być tak samolubny? 0:49:11:My po prostu podnieÅ›liÅ›my lustro. 0:49:13:Widocznie nie spodobaÅ‚o mu siÄ™ to, co ujrzaÅ‚. 0:49:20:-Cóż do diabÅ‚a robisz|z moimi piórami? |-Nie pozostawiÅ‚eÅ› mi wyboru. 0:49:24:DotrzymaÅ‚em obietnicy.|Nie publikujÄ™. 0:49:28:Być może, po czasie,|znów bÄ™dziesz mógÅ‚ na tym zarobić. 0:49:31:Nie możesz. 0:49:33:Mam wszystkie piekielne demony|w gÅ‚owie. 0:49:35:Moim jedynym ratunkiem|jest wyÅ‚adować to na papierze. 0:49:38:Próbuj czytać dla odmiany. 0:49:40:Pisarz, który wiÄ™cej produkuje,|niż czyta- 0:49:42:Pewny znak, że to amator. 0:49:45:Tutaj. 0:49:47:Zacznij od Biblii. 0:49:49:jest napisana radoÅ›niej|i z wiÄ™kszym kunsztem. 0:49:53:Twój potworny Bóg? 0:49:56:SprzedaÅ‚ swego wÅ‚asnego syna|jak kawaÅ‚ cielÄ™ciny. 0:49:58:Drżę na myÅ›l,|co zrobiÅ‚by mnie. 0:50:08:Dlaczego mi to robisz? 0:50:11:PrzestaÅ„. 0:50:13:UmrÄ™ w samotnoÅ›ci. 0:50:16:Nie mam towarzystwa,|ale tworzÄ™ postacie. 0:50:18:Kurwy i pederaÅ›ci! 0:50:21:BÄ™dziesz lepszy|bez tego. 0:50:25:-Mam propozycjÄ™. |-zawsze możesz mieć. 0:50:27:Madeleine.|Jest ogÅ‚upiona przeze mnie. 0:50:30:ZrobiÅ‚aby wszystko, o co jÄ… poproszÄ™.|MogÅ‚aby opÅ‚acić wizytÄ™. 0:50:33:Nie wiem, kogo obrażasz bardziej,|jÄ… czy mnie. 0:50:37:-Jakby częściowo bramy raju. |-Dosyć! 0:50:40:JesteÅ› zbyt nerwowy, mój drogi.|mógÅ‚byÅ› dÅ‚ugo i powoli|dokrÄ™cać mi Å›rubÄ™. 0:50:44:Dobranoc, Markizie. 0:50:47:WiÄ™c pierdol mnie!|Do diabÅ‚a z tobÄ…, Abbe! 0:50:52:Nie masz wÅ‚aÅ›ciwego wyczucia|mojego stanu? 0:50:54:Jego powagi? 0:50:56:Moje pisanie jest mimowolne,|jak bicie mojego serca. 0:51:00:Moja nieustanna erekcja! 0:51:12:ZrobiÅ‚am, to co chciaÅ‚eÅ›. 0:51:16:OpÅ‚aciÅ‚am wizytÄ™|rzemieÅ›lnika. 0:51:20:RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™|i nazwaÅ‚ mnie kurwÄ…. 0:51:22:Weź moje pieniÄ…dze,|to to samo. 0:51:26:Nie wiem, co sprawia ci|wiÄ™kszÄ… przyjemność: 0:51:28:rzeczy same w sobie... 0:51:30:czy upokorzenia jakie znoszÄ™|zdobywajÄ…c je dla ciebie. 0:51:36:W koÅ„cu 0:51:38:przyniosÅ‚am ci|trochÄ™ ciasteczek anyżowych... 0:51:41:i trochÄ™|pastylek czkoladowych. 0:51:47:WiedziaÅ‚aÅ›, Madame? 0:51:51:SÄ… wypeÅ‚nione Å›mietanÄ…, tak? 0:51:57:Wiesz, nie tknÄ™ ich,|póki dobrze... 0:52:00:nie skruszejÄ…, 0:52:03:tryskajÄ…c Å›mietanÄ…. 0:52:09:Co jeszcze możesz ci przynieść,|żebym mógÅ‚ to krytykować? 0:52:11:-Donatien, nie możesz. |-Hmm? 0:52:14:Powiedz mi.|Jakie jeszcze inne poczÄ™stunki? 0:52:17:Wstydź siÄ™, naprawdÄ™. 0:52:20:Z jakiego pieprzonego powodu, kobieto.|Cukierki? 0:52:24:SiedzÄ™ tutaj obżerajÄ…c siÄ™|bezużytecznymi bÅ‚ahostkami, 0:52:27:jedzÄ…c twoje maÅ‚e cukierki, 0:52:28:gdy to, co jest mi niezbÄ™dne,|czego naprawdÄ™ potrzebujÄ™... 0:52:31:to kilka piór,|i naczynie z atramentem? 0:52:35:-Wybacz mi. BÅ‚agam ciÄ™. |-Nie rozumiesz? 0:52:38:ZostaÅ‚em zgwaÅ‚cony. 0:52:41:-Bardziej skandalicznie niż|jakakolwiek z moich nÄ™dznych postaci. |-SkÄ…d mogÅ‚am wiedzieć, najdroższy? 0:52:45:Jak mogÅ‚em ci powiedzieć,|piszÄ…c list? 0:52:48:O czym, moja nieszczÄ™sna narzeczono? 0:52:50:BÅ‚agam ciÄ™, Donatien, 0:52:52:jako twoja żona, twój jedyny sojusznik,|musisz przestać robić| z siebie widowisko! 0:52:56:-PrzyszÅ‚aÅ› tu, by mnie pouczać? |-musisz popisywać siÄ™ swojÄ… dewiacjÄ…|przed publicznoÅ›ciÄ… ? 0:53:00:Po to ciÄ™ tu przysÅ‚ali,|czyż nie? 0:53:02:PowinieneÅ› zabiegać o przychylność doktora,|nie o jego pogardÄ™. 0:53:04:Doktor? Powinienem|wyryć moje imiÄ™ na jego plecach,|a rany posypać solÄ…! 0:53:10:JesteÅ› tutaj, bezpieczny,|otoczony przez cegÅ‚y i zaprawÄ™. 0:53:15:Moje wiÄ™zienie jest bardziej okrutne.|Nie ma Å›cian. 0:53:18:DokÄ…dkolwiek siÄ™ udam,|ono jest i szepcze. 0:53:21:W operze, syczy na mnie,|kiedy zajmujÄ™ swojÄ… lożę. 0:53:24:Kiedy poszÅ‚am do koÅ›cioÅ‚a, ksiÄ…dz|odmówiÅ‚ wysÅ‚uchania mojej spowiedzi. 0:53:26:PowiedziaÅ‚ mi, że jestem przeklÄ™ta. 0:53:28:Dlaczego muszÄ™ cierpieć |za twoje grzechy? 0:53:30:Taki jest los|wszystkich mÄ™czenników, czyż nie? 0:53:34:Daj mi z powrotem mojÄ… anonimowość.|To wszystko, o co proszÄ™. 0:53:37:Pozwól mi znowu być niewidzialnÄ…. 0:53:39:Powiedz mi, czy zrobiÅ‚aÅ› cokolwiek,|żeby zapewnić mi uwolnienie? Nie. 0:53:42:Czy skÅ‚Ä…daÅ‚aÅ› petycje|do sÄ…dów? Nigdy! 0:53:44:-Czy zabiegaÅ‚aÅ› o audiencjÄ™ u cesarza? |-Jak? OdmówiÅ‚ widzenia siÄ™ ze mnÄ…! 0:53:48:To duże udogodnienie|mieć męża zamkniÄ™tego gdzieÅ› daleko. 0:53:50:Nie musisz już powstrzymywać swojego jÄ™zyka|i zadzierać spódnicy... 0:53:53:lub otwierać ust abym mógÅ‚|zrobić z nich jedyny przyjemny użytek. 0:53:57:Nie jesteÅ› mojÄ… żonÄ…!|Nie, jesteÅ› jednym z|wielu moich nadzorców! Wyjdź! 0:54:01:-Cóż to, w imiÄ™ Boga? |-Weźcie stÄ…d tÄ™ krowÄ™! 0:54:03:Nie mogÄ™ na niÄ… patrzeć! 0:54:05:Może znajdziecie dla niej miejsce|w zachodnim skrzydle wÅ›ród histeryczek! 0:54:09:Zamknijcie jÄ… jak mnie,|żeby wiedziaÅ‚a, jakie to uczucie! 0:54:13:Maciora! 0:54:30:Jak na kobietÄ™ niskiego pochodzenia,|twoja żona ma wyrafinowany gust. 0:54:34:Kiedy zasugerowaÅ‚em granit do foyer,|szybko zaproponowaÅ‚a|PeruwiaÅ„ski marmur. 0:54:39:PeruwiaÅ„ski marmur.|Sprowadzenie go kosztuje fortunÄ™. 0:54:41:Czegokolwiek jej serce pragnie,|Panie Prouix. 0:54:44:Nie chcÄ™ niczego wiÄ™cej niż|speÅ‚nić każde jej życzenie, sir, 0:54:47:lecz zgodziÅ‚eÅ› siÄ™|na rozsÄ…dne ceny- 0:54:50:Jestem architektem,|nie magikiem. 0:54:52:MuszÄ™ w koÅ„cu zobaczyć siÄ™ z doktorem. 0:54:54:To sprawa |ogromnej potrzeby. 0:54:56:Jest w zwyczaju napisać|proÅ›bÄ™ o spotkanie. 0:54:59:Desperacja doprowadziÅ‚a|mnie do zÅ‚amania etykiety,|na drodze do szaleÅ„stwa. 0:55:03:Mój harmonogram nie jest podporzÄ…dkowany|kaprysom szaleÅ„ców. 0:55:05:BÅ‚agam o wyjÄ…tek, Doktorze.|Pracuje pan w szpitalu psychiatrycznym. 0:55:08:W każdym momencie jest pan|otoczony szaleÅ„stwem. 0:55:12:BÅ‚agam, proszÄ™ zwięźle. 0:55:15:Jest pan nowy w Charenton, tak? 0:55:16:Być może nie jest pan jeszcze|zaznajomiony z moim mężem|i jego niezwykÅ‚ym przypadkem. 0:55:21:Z caÅ‚ym należytym szacunkiem, madame, 0:55:23:caÅ‚a Francja jest zaznajomiona |z pani mężem. 0:55:25:MógÅ‚byÅ› zostawić nas|na chwilÄ™ samych,|panie Prouix? 0:55:29:OczywiÅ›cie.|Twój sÅ‚uga, sir. 0:55:31:Uh, panowie. 0:55:33:Madame, proszÄ™. 0:55:43:DzieÅ„ dobry, madame. 0:55:45:Przypuszczam, że przybyÅ‚aÅ› tu,|by prosić o Å‚askÄ™|w imieniu swego męża. 0:55:49:Pan wie, czyż nie? 0:55:51:To moja najdroższa nadzieja, Doktorze, 0:55:53:którÄ… on pozostawia|pogrzebanÄ… na zawsze. 0:55:57:I tak, kiedy w koÅ„cu|zniszczeje w wilgotnych|korytarzach waszej instytucji, 0:55:59:pozostanie tam jako padlina|dla gryzoni i robaków. 0:56:03:ZrozumiaÅ‚em, madame. 0:56:06:JeÅ›li nie może go pan wyleczyć... 0:56:09:naprawdÄ™ go wyleczyć... 0:56:12:WiÄ™c bÅ‚agam ,|niech pan okieÅ‚zna bestiÄ™,|która szaleje w jego duszy. 0:56:17:To nie jest tak Å‚atwo zrobić, madame. 0:56:22:Jest pani Å›wiadoma, czy nie,|.że to kosztowny ukÅ‚ad... 0:56:25:goÅ›cić twojego męża|w Charenton? 0:56:27:Pokrywam jego utrzymanie co miesiÄ…c,|z wiÄ™kszym poÅ›wiÄ™ceniem, niż powinnam. 0:56:31:Ale to pokrywa zaledwie|koszt jego pokoju... 0:56:33:nie pozostawiajÄ…c ani pensa|na wÅ‚aÅ›ciwe leczenie: 0:56:38:narkotyk stÅ‚umi jego temperament, 0:56:41:powstrzyma go i ukarze,|gdy bÄ™dzie niegrzeczny. 0:56:45:Być może, jeÅ›li mogÅ‚abyÅ›|wesprzeć swe bÅ‚aganie,|w znaczeniu zobowiÄ…zania- 0:56:49:Nie jestem zamożnÄ… kobietÄ…. 0:56:51:Masz pensjÄ™,|czyż nie? 0:56:54:-Ze sprzedaży jego książek? |-To plugawe pieniÄ…dze, Doktorze. 0:56:59:-Cóż za piÄ™kna myÅ›l. |-Co to za myÅ›l? 0:57:01:Taka, że w chory sposób zdobyte fundusze,|zrodzone z jego degeneracji... 0:57:07:mogÅ‚yby wpÅ‚ynąć na jego ocalenie. 0:57:11:To przekracza granice perwersji... 0:57:14:Taki zaszczyt powinien nosić|metkÄ™ z cenÄ…. 0:57:19:Wyobraź sobie... 0:57:21:starzy przyjaciele znów pragnÄ…cy|caÅ‚ować twojÄ… dÅ‚oÅ„. 0:57:29:"Dlatego, Markizo,|jestem oczarowany mogÄ…c widzieć ciÄ™ znowu. 0:57:33:Witam z powrotem po dÅ‚ugiej podróży|do mrocznej otchÅ‚ani wygnania." 0:57:37:Nie baw siÄ™ ze mnÄ…, Doktorze. 0:57:43:Teraz jest czas,|by zabezpieczyć swoje epitafium: 0:57:47:"Dobroczynna Markiza, 0:57:49:Najbardziej czcigodna filantropka w Charenton"... 0:57:56:lub "Narzeczona szatana." 0:57:58:Odpoczynek zabezpieczony, Markizo, 0:58:00:a twoja hojność najbardziej|przyspieszy wyzdrowienie twojego męża. 0:58:05:PeruwiaÅ„ski marmur,|bez dwóch zdaÅ„. 0:58:11:-Jestem pana wiecznÄ… dÅ‚użniczkÄ…. |-a ja paÅ„skÄ…, Markizo. 0:58:15:Doktorze, mogÄ™ zdradzić panu|jego najokrutniejszÄ… sztuczkÄ™? 0:58:19:OczywiÅ›cie. 0:58:21:Raz, dawno temu... 0:58:24:w gÅ‚upocie mÅ‚odoÅ›ci... 0:58:27:RozkochaÅ‚ mnie w sobie. 0:58:51:Madeleine,|mój cukiereczku, możesz przemycić dla mnie|pióro i trochÄ™ atramentu? 0:58:56:Nie dbam o to. 0:58:58:Doktor ma na ciebie oko|bardziej niż kiedykolwiek. 1:00:11:Dr. Montalivet byÅ‚,|delikatnie mówiÄ…c, malutki. 1:00:14:Kiedy wiotczaÅ‚, jego czÅ‚onek|byÅ‚ nie wiÄ™kszy od szpulki. 1:00:19:A kiedy siÄ™ rozpalaÅ‚,|wzrastaÅ‚ do czterech cali. 1:00:23:By to zrekompensować, zabiegaÅ‚|o miÅ‚ość swojej kobiety|dajÄ…c jej mnóstwo innych korzyÅ›ci. 1:00:28:Dobre wino, nowe zabawy|oraz dom tak duży, jak i inne| jego majÄ™tnoÅ›ci,wszystko to za maÅ‚o. 1:00:32:Belki sufitowe|sÄ… w drodze z Prowansji. 1:00:37:A w przyszÅ‚ym tygodniu|przybÄ™dzie malarz fresków z Paryża... 1:00:42:namalować a tromp l'oeil|w sali balowej. 1:00:47:-Nie cieszy ciÄ™ to? |-Bardzo. 1:00:52:WolaÅ‚bym napić siÄ™ brandy w salonie... 1:00:54:gdzie moglibyÅ›my usiąść obok siebie|przy kominku. 1:01:01:WolÄ™ poczytać, dziÄ™kujÄ™. 1:01:05:Wolisz książkÄ™|od towarzystwa swojego męża? 1:01:09:Ach, nic dziwnego.|Jestem tylko ciaÅ‚em i krwiÄ…. 1:01:13:Nie ma porównania z drukowanÄ… stronÄ…, hmm? 1:01:20:Zatem dobranoc.|Ciesz siÄ™ samotnoÅ›ciÄ…. 1:01:33:Twoje przeÅ›cieradÅ‚a, proszÄ™. 1:01:38:Twoje przeÅ›cieradÅ‚a. 1:01:44:Teraz, albo nigdy . 1:01:47:Voila! 1:02:04:WiÄ™c, jeÅ›li nie przeczytasz tego|wÅ‚asnej matce, 1:02:06:być może nie powinnaÅ›|wcale tego czytać . 1:02:09:To nie jest twoja sprawa, Matko. 1:02:11:Oh, dalej, kochanie,|bierz i czytaj . 1:02:20:"Pan Bouloir byÅ‚ czÅ‚owiekiem,|którego apetyty erotyczne... 1:02:23:"można by dyskretnie opisać|jako... post-mortem. 1:02:27:-"CzÄ™sty gość cmentarzy, 1:02:30:-"CzÄ™sty gość cmentarzy, 1:02:32:"jego najwiÄ™kszÄ… zdobyczÄ…|byÅ‚a kobieta... 1:02:34:sześć krzyżyków na karku,|nieżywa od dziesiÄ…tek lat." 1:02:38:-To okropne. 1:02:40:Oh, to jest zbyt, zbyt okropne. 1:02:45:Dalej, czytaj. 1:02:53:"energia, z jakÄ… jÄ… kochaÅ‚... 1:02:55:Mm-hmm. 1:02:57:"powodowaÅ‚a, że wypadaÅ‚y jej koÅ›ci. 1:03:00:-"CiÄ…gle... 1:03:01:"obdarzaÅ‚ jÄ… najwiÄ™kszymi komplementami,|jakie można mówić kobiecie. 1:03:06:-Tak? 1:03:08:Warta byÅ‚a wygrzebania." 1:03:28:-KiedyÅ› zapytaÅ‚eÅ› mnie o imiÄ™. 1:03:33:Jestem Madeleine. 1:03:36:SÅ‚odko, jak ciasteczko. 1:03:40:Czy sam nie masz imienia? 1:03:43:Wyjedź ze mnÄ… pewnego dnia.|Być może zdradzÄ™ ci je. 1:04:14:Twoja matka moż być Å›lepa,|ale ty masz parÄ™ bystrych oczu. 1:04:19:Moja matka oÅ›lepÅ‚a od Å‚ugu|z kotłów w pralni. 1:04:23:Pranie przeÅ›cieradeÅ‚ szaleÅ„ców|kosztowaÅ‚o mojÄ… matkÄ™ wzrok. 1:04:26:-MogÅ‚o ja kosztować o wiele wiÄ™cej. |-WiÄ™cej z niej wydobÄ™dziesz|uprzejmoÅ›ciÄ…, czÅ‚owieku- 1:04:29:Co mogÅ‚o spowodować powstanie takiej farby? 1:04:32:-Jestem tylko praczkÄ…, nie detektywem. |-Teraz nie pora- 1:04:35:Może wasze kotÅ‚y|pociemniaÅ‚y od rdzy. 1:04:37:Albo Å‚ug jest zjeÅ‚czaÅ‚y. 1:04:40:Lub być może, po prostu być może... 1:04:43:te przeÅ›cieradÅ‚a należaÅ‚y|do naszego przyjaciela markiza. 1:04:50:Mamy ponad 200 łóżek.|MogÅ‚y należeć do kogokolwiek. 1:04:54:Z piÄ™knym, ozdobnym motywem ,|zdobiÄ…cym jego rÄ™kopis? 1:04:58:Ona kÅ‚amie.|Ma to wypisane na twarzy. 1:05:07:-Wszystko wynosimy. 1:05:11:-Prawie zrobione, sir. |-PamiÄ™taj, nic,|co mógÅ‚by przerobić na pióro. 1:05:14:Jego pokój ogoÅ‚ocić do żywego. 1:05:16:WiÄ™c doktor trzasnÄ…Å‚ z bicza,|a ty taÅ„czysz! 1:05:20:Moje łóżko, zabrane.|Mam tu zamarznąć na Å›mierć? 1:05:22:Chodźcie, zabierzcie jego dywan. 1:05:26:-Weź to. |-To turecka tkanina, idioto. 1:05:29:Kosztuje wiÄ™cej,|niż zarobisz w caÅ‚ym życiu. 1:05:30:-Jego fotel. |-W porzÄ…dku. Weźcie. Weźcie to wszystko. 1:05:35:-Tutaj. |-Wychodźcie. 1:05:40:I to-| Ostrożnie, jest nieczysta. 1:05:42:Nie masz pojÄ™cia,|gdzie to byÅ‚o. 1:05:43:Nie zapomnijcie Maryi,|sÅ‚odkiej Maryi, 1:05:46:Å»ydowskiej kurwy,|maÅ‚ej Boskiej nierzÄ…dnicy. 1:05:48:Niepokalane poczÄ™cie? Potężna religia|zbudowana na oksymoronie. 1:05:52:Jego wino. 1:05:57:Od tej pory,|tylko woda do każdego posiÅ‚ku. 1:06:00:-Woda? |-I porcje miÄ™sa trzeba odchudzić. 1:06:03:-SkÄ…d tak nagÅ‚e tortury? |-Bo twoje pisanie przestaÅ‚o być kontrolowalne. 1:06:06:-Ja nie stworzyÅ‚em tego Å›wiata.| Ja go tylko opisujÄ™. |-Być może, jego okropieÅ„stwa. 1:06:10:Jego nocne koszmary.|I czy to coÅ› da? 1:06:12:-Nic, oprócz twojej chorobliwej satysfakcji. |-Nie, piszÄ™, to co widzÄ™: 1:06:16:niekoÅ„czÄ…ce siÄ™ procesje|do gilotyny. 1:06:18:Wszyscy pochyleni,|czekajÄ…cy na ciÄ™cie ostrza. 1:06:21:Rzeki krwi pÅ‚ynÄ…ce |pod naszymi stopami, Abbe. 1:06:26:ByÅ‚em w piekle,|mÅ‚ody czÅ‚owieku. 1:06:28:Ty tylko o tym czytaÅ‚eÅ›. 1:06:34:Przepraszam Markizie, naprawdÄ™. 1:06:37:Te twoje Å›luby czystoÅ›ci -| Jak Å›cisÅ‚e one sÄ…? 1:06:41:-Przypuszczam, że możesz jej wsadzić|tylko do ust? 1:06:49:Pobożny maÅ‚y robak. 1:06:52:W niepomyÅ›lnych warunkach,|artysta rozkwita. 1:07:09:NiezwykÅ‚e, czyż nie? 1:07:11:PieprzÄ™ siÄ™ sama.|MogÄ™ sprawić przyjemność tobie. 1:07:15:Nie wiesz co tracisz, kochanie. 1:07:26:Szukam książki.|Może jÄ… znasz. 1:07:32:ZostaÅ‚ mi tylko jeden egzemplarz. 1:07:35:OsobiÅ›cie ocaliÅ‚em go od ognia. 1:07:39:ProszÄ™ siÄ™ poÅ›pieszyć.|Mój mąż zamyka drzwi o zmierzchu. 1:07:43:Tak sÅ‚odka dziecinka jak ty... 1:07:46:nie powinna czytać takich sproÅ›noÅ›ci. 1:07:49:DorastaÅ‚am w konwencie, sir. 1:07:52:Wszystko, co wiem o Å›wiecie,|zawdziÄ™czam książkom. 1:08:19:Do wszystkich dziewic|na Å›wiecie, 1:08:21:uwolnijcie siÄ™ same z niewoli cnoty... 1:08:24:i smakujcie bez wstydu|rozkosze cielesne. 1:08:28:SiÅ‚a mężczyzny leży|w zaciÅ›niÄ™tej pięści, 1:08:30:ale siÅ‚a kobiety leży gdzie indziej. 1:08:33:w aksamitnej jaskini|pomiÄ™dzy udami. 1:08:36:Jest późno, Simone, kochanie. 1:08:39:Odłóż na bok swoje poezje. 1:09:44:Åšniadanie. 1:09:50:Madeleine, bÅ‚agam ciÄ™- 1:09:52:Co oni ci zrobili? 1:09:56:Tortury tak okrutne,|tak Å›redniowieczne... 1:10:00:nie mam nawet słów,|by je opisać. 1:10:02:-ÅšmiaÅ‚o. |-JeÅ›li masz odrobinÄ™ współczucia w sercu, 1:10:06:odrzuć na bok ostrożność... 1:10:09:i otwórz moje drzwi. 1:10:13:Boże, pomóż mi. 1:10:16:-BojÄ™ siÄ™. |-Nie bÄ…dź gÅ‚upia, dziecinko.|Mam dla ciebie niespodziankÄ™. 1:10:19:A teraz otwórz te okropne drzwi. 1:10:38:Moja najnowsza książka. 1:10:42:Zaczyna siÄ™ na lewym mankiecie... 1:10:44:i ciÄ…gnie siÄ™ prosto przez plecy. 1:10:47:NajdÅ‚uższe zdanie,|zauważ, 1:10:50:biegnie przez caÅ‚Ä… dÅ‚ugość szwów, 1:10:53:a koÅ„czy siÄ™... 1:10:56:przy podstawie mojego prawego buta. 1:11:09:-Oh, "Włócznia"? |-Tak. 1:11:13:-Tak. 1:11:17:-"Naga na oÅ‚tarzu"? |-Tak. 1:11:21:"Sto nieÅ›piesznych jÄ™zyków"? 1:11:25:Tak. 1:11:27:-JesteÅ› geniuszem! |-Tak! 1:11:29:Shh! 1:11:34:Uciekaj szybko... 1:11:36:to nie bÄ™dziesz potÄ™piona za moje zÅ‚e zachowanie. 1:11:39:Maddie, masz konszachty z diabÅ‚em,|zapÅ‚acisz za to diabelskÄ… cenÄ™. 1:11:44:-Przepraszam. |-Straż! 1:11:46:-Straż! |-Tak! 1:11:49:-Shh! |-ZapÅ‚acisz! Straż! 1:11:54:Spójrzcie, co wam przyniosÅ‚em,|moi drodzy. 1:11:58:-Tu jest coÅ› napisane. |-Dwa rozdziaÅ‚y, po jednym na każdym policzku. 1:12:11:Moje pisarstwo żyje! 1:12:25:Zabierzcie tÄ™ bestiÄ™|z powrotem do klatki! 1:12:30:Nic mi nie mów.|PrzybyÅ‚eÅ› tu, by przeczytać moje spodnie. 1:12:33:Nie trzymaj mnie w napiÄ™ciu.|Co to bÄ™dzie, 50 batów?|Noc na kole tortur? 1:12:39:Nie chcÄ™ brudzić sobie nim rÄ…k. 1:12:43:Nie powinieneÅ›.|To jest pierwsza zasada|polityka, czyż nie? 1:12:45:CzÅ‚owiek, który zarzÄ…dza egzekucjÄ™,|nigdy nie opuszcza ostrza! 1:12:51:Masz szczęście,|że to mnie zmuszono do ukarania ciÄ™. 1:12:53:gdyby to byÅ‚ doktor,|nie wyszedÅ‚byÅ› z tego żywy. 1:12:55:Tak, doktor wychodzi|naprzeciw potrzebom mojego serca. 1:12:58:Co, w imiÄ™ Boże,|mam z tobÄ… zrobić? 1:13:00:I-Im wiÄ™cej zabraniam,|tym wiÄ™cej prowokujesz. 1:13:05:Rozbieraj siÄ™. 1:13:42:Spodnie też. 1:13:47:ZaczÄ…Å‚eÅ› tÄ™ maÅ‚Ä… grÄ™... 1:13:50:wiÄ™c jÄ… skoÅ„cz. 1:13:53:Może nie masz odwagi? 1:13:58:MyÅ›lÄ™, że nie. 1:14:19:To potężny afrodyzjak, 1:14:24:czyż nie tak? 1:14:27:Mieć wÅ‚adzÄ™ nad drugim czÅ‚owiekiem. 1:14:36:Twoja peruka. 1:14:57:Nie bÄ™dziesz dÅ‚użej rozprzestrzeniaÅ‚| swej zdradzieckiej ewangelii. 1:15:00:Od teraz, 1:15:03:nie napiszesz nawet|swojego nikczemnego imienia. 1:15:07:Czy twoje przekonania|sÄ… tak kruche, 1:15:09:że nie mogÄ… stanąć|w opozycji do moich? 1:15:12:Czy twój Bóg jest tak lichy,| tak sÅ‚aby? Wstydź siÄ™! 1:15:19:Nie schlebiaj sobie, Markizie. 1:15:21:Nie jesteÅ› Antychrystem. 1:15:24:Nie jesteÅ› niczym innym niż malkontentem,|który umie sylabizować. 1:15:37:WidziaÅ‚am jÄ… na wÅ‚asne oczy. 1:15:40:WÅ‚ożyÅ‚a klucz do zamka|z dumÄ… i zadowoleniem. 1:16:04:Uwolnijcie jÄ… natychmiast! 1:16:07:Uwolnijcie jÄ… z wiÄ™zów. 1:16:14:Maddie. 1:16:20:JeÅ›li tylko krew zdoÅ‚a ciÄ™ zaspokoić, 1:16:26:to wychÅ‚ostaj mnie! 1:16:30:-Abbe, nie. |-Dalej. 1:16:32:Już! 1:16:35:To nie bÄ™dzie konieczne. 1:16:39:jeÅ›li chcesz zostać mÄ™czennikiem, Abbe, 1:16:41:zostaÅ„ nim dla Boga,|nie dla pokojówki. 1:16:48:A teraz przyodziej siÄ™ z powrotem. 1:17:05:Gdybym wiedziaÅ‚, jak zasmakujesz|w powieÅ›ciach, 1:17:08:Nigdy nie nauczyÅ‚bym ciÄ™ czytać. 1:17:11:Nie mów tak. 1:17:13:Czytanie jest moim wybawieniem. 1:17:15:Ale dlaczego musisz oddawać siÄ™|tej pornografii? 1:17:20:To zajÄ™cie na ciężkie czasy,|wyzwalajÄ…ce od szaleÅ„stwa. 1:17:22:To, co widziaÅ‚am w życiu, 1:17:25:przyczyniÅ‚o siÄ™|do podtrzymania moich zainteresowaÅ„. 1:17:35:UmieÅ›ciÅ‚am siÄ™ w jego historiach. 1:17:38:Odgrywam ich część. 1:17:41:-KażdÄ… dziwkÄ™, każdÄ… morderczyniÄ™. |-Oh, Maddie- 1:17:46:JeÅ›li nie byÅ‚abym tak zÅ‚Ä…|kobietÄ… na papierze, 1:17:50:ZaryzykujÄ™, że nie mogÅ‚abym być|dobrÄ… kobietÄ… w życiu. 1:18:08:To nie jest miejsce|dla dziecka takiego jak ty. 1:18:11:OdeÅ›lÄ™ ciÄ™ stÄ…d. 1:18:16:To dalej bÄ™dzie nora,|jeÅ›li na tym poprzestaniecie. 1:18:17:To dalej bÄ™dzie nora,|jeÅ›li na tym poprzestaniecie. 1:18:19:Teraz nie jest dość dobrze.|Rozumiesz? 1:18:21:Odmawiam zapÅ‚aty- 1:18:23:MoglibyÅ›my wyÅ›cieÅ‚ać Å›ciany|chiÅ„skim jedwabiem. 1:18:26:Lub, jeÅ›li wolisz,|florenckimi gobelinami. 1:18:32:-Czy jesteÅ› oczytanym czÅ‚owiekiem? |-Przepraszam? 1:18:36:Podziwiam ludzi|z apetytem na... 1:18:42:książki. 1:18:54:Madame, co mam zrobić? 1:19:00:Czy czytaÅ‚aÅ› ten tomik? 1:19:04:ZapamiÄ™taÅ‚am go. 1:19:11:Nadchodzi czas w życiu mÅ‚odej kobiety... 1:19:15:kiedy musi odÅ‚ożyć książki na półkÄ™... 1:19:17:i uczyć siÄ™ z doÅ›wiadczenia. 1:19:22:To, mój panie... 1:19:24:wymaga nauczyciela. 1:19:56:O, tak, chodź. Zabawimy siÄ™. 1:20:11:-Maddie, co z tobÄ…- 1:20:16:StaÅ‚o siÄ™ coÅ› zÅ‚ego? 1:20:20:Abbe, nie odsyÅ‚aj mnie, bÅ‚agam. 1:20:24:Nie chcÄ™ odmawiać|twojej dobroci... 1:20:27:ale moje serce|szybciej tutaj bije. 1:20:30:Przez kogo?|Przez markiza? 1:20:36:Matka nie jest w poÅ‚owie| tak Å›lepa, jak ty. 1:20:42:Oh, Madeleine. 1:20:48:SÄ… pewne uczucia...|którym nie można dać dojść do gÅ‚osu. 1:20:54:Dlaczego nie? 1:20:56:One zachÄ™cajÄ…- 1:20:59:One zachÄ™cajÄ… nas do dziaÅ‚ania... 1:21:02:w sposób... 1:21:04:w jaki nie powinniÅ›my. 1:21:08:Nie. 1:21:10:Co ja zrobiÅ‚am? 1:21:14:Odejdź. Odejdź z powrotem|do pokoju, szybko. 1:21:16:Nienawidzisz mnie teraz,|czyż nie? 1:21:19:Nie. Kocham ciÄ™, Madeleine... 1:21:22:jako dziecko Boże. 1:21:28:-Wybacz mi. 1:21:43:Madeleine. 1:22:03:-Maddie. 1:22:06:Nie bój siÄ™ wpÅ‚ywu|markiza na mnie. 1:22:09:Bój siÄ™ siebie. 1:22:12:JeÅ›li wyÅ›wiadczysz mi Å‚askÄ™,|chciaÅ‚bym siÄ™ wytÅ‚umaczyć. 1:22:19:Nie podchodź bliżej, Abbe.|Bóg patrzy. 1:22:27:Maddie- 1:22:34:"Wielce szanowny Dr. Royer-Collard, 1:22:38:"W koÅ„cu twój zamek jest ukoÅ„czony. 1:22:41:"Znajdziesz wszystko na swoim miejscu: 1:22:44:"chiÅ„skie draperie, angielski dzwon, 1:22:48:"nawet stopnie schodów|z koÅ›ci sÅ‚oniowej . 1:22:51:"tylko jeden detal zaginÄ…Å‚- 1:22:59:twoja żona." 1:23:06:Powiedz mu, że nie jestem gÅ‚upia. 1:23:09:WiÄ™zienie jest ciÄ…gle wiÄ™zieniem, 1:23:11:nawet z chiÅ„skimi jedwabiami|i kandelabrami. 1:23:13:" Gdy bÄ™dziesz to czytaÅ‚,|bÄ™dziemy daleko stÄ…d. 1:23:16:W drodze do Anglii|lub dalej." 1:23:20:Powiedz mu, że jeÅ›li bÄ™dzie nas szukaÅ‚, 1:23:22:podetniesz sobie żyÅ‚y brzytwÄ…,|a ja przebijÄ™ sobie serce szpilkÄ… od kapelusza. 1:23:26:ZrobiÅ‚abyÅ› tak...|zamiast zapomnieć o naszej miÅ‚oÅ›ci? 1:23:31:Nie... ale powiedz mu, że mogÅ‚abym. 1:23:37:Podpisz to... szybko. 1:23:40:WiÄ™c zerżnij mnie znowu|na przeÅ›cieradÅ‚ach, za które tyle zapÅ‚aciÅ‚ . 1:23:45:A nastÄ™pnie, bÅ‚agam, 1:23:48:na dywanie ze skóry niedźwiedzia|w jego gabinecie. 1:23:51:A na koÅ„cu,|w wieÅ„czÄ…cym geÅ›cie, 1:23:56:zostawimy Å›lady naszej miÅ‚oÅ›ci|na peruwiaÅ„skim marmurze. 1:24:15:Simone! 1:24:17:Simone! Simone? 1:24:21:Simone? 1:24:57:Stop! 1:25:01:Stop! BÅ‚agam ciÄ™! 1:25:03:BÄ™dÄ™ pisaÅ‚ wdziÄ™czne historie,|ody do moralnoÅ›ci. 1:25:06:DzieciÄ™ce wiersze.|PrzysiÄ™gam! 1:25:11:Podnieca ciÄ™, czyż nie,|znÄ™canie siÄ™ nade mnÄ…? 1:25:14:Spójrz, jesteÅ› twardy jak gnat,|sterczÄ…cy z twoich spodni. 1:25:21:Nie rozumiesz,|ty samowÅ‚adny popierdoleÅ„cu? 1:25:26:Im dÅ‚użj kontynuujesz|moje drÄ™czenie, 1:25:28:tym gÅ‚Ä™biej zakorzeniasz|moje przekonania w sercu! 1:25:52:Nie widziaÅ‚aÅ›... 1:25:54:wczeÅ›niej nagiego mężczyzny? 1:26:05:Abbe odsyÅ‚a mnie. 1:26:07:Tak. 1:26:10:OczywiÅ›cie. 1:26:11:Markizie... 1:26:17:Opowiedz mi jednÄ… maÅ‚Ä… historiÄ™. 1:26:28:Jak chcesz, żebym to zrobiÅ‚? 1:26:30:Z pyÅ‚u w powietrzu? 1:26:32:Wyszeptaj jÄ… dla mnie. 1:26:35:Dziecko, to jest o wiele bardziej niebezpieczne. 1:26:38:MogÄ™ ciÄ™ nigdy wiÄ™cej nie zobaczyć. 1:26:40:Pozwól mi zapisać jÄ… dla ciebie,|coÅ›, co pamiÄ™tasz. 1:26:44:To nie jest miejsce, ani czas. 1:26:48:JesteÅ›my zgubieni. 1:26:54:Nigdy nie myÅ›laÅ‚am,|że zobaczÄ™ ciÄ™ pokonanego. 1:26:56:SÄ… tysiÄ…ce historii... 1:26:58:które szczerze chciaÅ‚bym opowiedzieć. 1:27:00:WiÄ™c opowiedz mi jednÄ…. 1:27:12:Być może mógÅ‚bym. 1:27:15:DziÅ› w nocy,|bÄ…dź w magazynie z bieliznÄ…... 1:27:17:z butelkÄ… atramentu i piórem. 1:27:19:a bÄ™dziesz miaÅ‚a historiÄ™... 1:27:22:od której anioÅ‚y siÄ™ rozpÅ‚aczÄ…... 1:27:25:a Å›wiÄ™ci dostanÄ… zadyszki. 1:27:53:Psst, jest tutaj. 1:27:58:Dauphin. Dauphin. 1:28:02:Dauphin. 1:28:05:-Cleante. Cleante. 1:28:08:Psst, Cleante, jesteÅ› gotów? 1:28:11:-JesteÅ› gotów? |-Markizie, czy to ty? 1:28:13:Z jakiego, kurwa powodu miaÅ‚by być|ktoÅ› inny?UprzedziÅ‚eÅ› innych? 1:28:16:Nie jestem już czÅ‚owiekiem. 1:28:19:ObudziÅ‚em siÄ™ i odkryÅ‚em,|że zamieniÅ‚em siÄ™ w wróbla. 1:28:22:-I co z tego? 1:28:26:Dobrze, obudziÅ‚em siÄ™|i zamieniÅ‚em siÄ™ w kota! 1:28:28:JeÅ›li nie zrobisz jak mówiÄ™,|zatopiÄ™ swoje maÅ‚e zÄ…bki|w twojej różdżce... 1:28:31:i wyssam szpik|z twoich koÅ›ci! 1:28:33:-Chcesz tego, maÅ‚y ptaszku? 1:28:38:Jestem na twe rozkazy, Hrabio. 1:28:42:Mój ukochany czytelniku, 1:28:45:przygotuj siÄ™|na najbardziej nieczystÄ… historiÄ™... 1:28:48:jaka kiedykolwiek powstaÅ‚a|w umyÅ›le czÅ‚owieka. 1:28:52:Porzuć swoje odrÄ™twienie. 1:28:57:Dauphin.|Mój ukochany czytelniku, 1:29:00:przygotuj siÄ™|na najbardziej... 1:29:03:nieczystÄ… historiÄ™ kiedykolwiek opowiedzianÄ…. 1:29:08:Mój ukochany czytelniku, 1:29:10:przygotuj siÄ™|na nieczystÄ… historiÄ™. 1:29:17:-Psst, Bouchon. |-Huh? 1:29:20:Mój ukochany czytelniku,|przygotuj siÄ™. 1:29:22:Mam nieczystÄ… historiÄ™ do opowiedzenia. 1:29:27:Przygotuj siÄ™. 1:29:31:-Bouchon? 1:29:33:Co powiedziaÅ‚eÅ›? 1:29:37:Przygotuj siÄ™.|mam historiÄ™, nieczystÄ… historiÄ™. 1:29:45:Nasza historia dotyczy| prostytutki Fauchau, 1:29:48:którÄ… natura obdarzyÅ‚a... 1:29:50:tak ciasnÄ… i drobnÄ… szparkÄ…|miÄ™dzy udami... 1:29:54:i najciaÅ›niejszym |otworkiem w dupie, jakie kiedykolwiek... 1:29:59:uksztaÅ‚towaÅ‚a rÄ™ka Boga. 1:30:03:Fauchau byÅ‚a prostytutkÄ…... 1:30:06:z ciasnÄ… i malutkÄ… szparkÄ…... 1:30:10:miÄ™dzy udami i- 1:30:13:NajmniejszÄ… dziurkÄ… w dupie! 1:30:15:NajmniejszÄ… dziurkÄ… w dupie. 1:30:19:-Moja znakomita proza przepuszczona|przez umysÅ‚y obÅ‚Ä…kanych. 1:30:23:Kto wie,|może by mogli jÄ… rozwinąć. 1:30:25:To jest o dziwce zwanej Fauchau. 1:30:28:To jest o dziwce... 1:30:30:zwanej Fauchau z ciasnÄ… szparkÄ…. 1:30:34:Pewnego dnia, pierwszym klientem Fauchau|byÅ‚ chirurg. 1:30:38:PrzebieraÅ‚ palcami po jej nagiej skórze, 1:30:42:rozdzielajÄ…c faÅ‚dy jej cipki. 1:30:44:PrzebieraÅ‚ palcami po jej nagiej skórze, 1:30:47:rozdzielajÄ…c faÅ‚dy jej cipki. 1:30:50:ciÄ…gnÄ…c jÄ… za faÅ‚dy i- 1:30:54:PrzebieraÅ‚ palcami po jej nagiej skórze, 1:30:56:-ciÄ…gnÄ…c jej faÅ‚dy. 1:30:59:BadajÄ…c jej nagÄ… skórÄ™. 1:31:03:Jej nagÄ… skórÄ™. 1:31:05:-NagÄ…-|-Tak, mam ten fragment. 1:31:10:"Co mam przygotować?"|spytaÅ‚a Fauchau. 1:31:12:"Moje usta, mojÄ… dupÄ™... 1:31:14:czy mojÄ… soczystÄ… ostrygÄ™?" 1:31:17:Co mam przygotować? 1:31:19:MojÄ… dupÄ™ czy mojÄ… soczystÄ… ostrygÄ™? 1:31:22:"Å»adnego!" krzyknÄ…Å‚ chirurg,|wymachujÄ…c skalpelem. 1:31:25:-Tak? -KtórÄ… dziurÄ™? 1:31:29:Moje usta, mojÄ… dupÄ™|czy mojÄ… soczystÄ…- 1:31:34:soczystÄ… cipkÄ™. 1:31:37:"Ponieważ wykrojÄ™ nowe otwory tam,|gdzie ich wczeÅ›niej nie byÅ‚o." 1:31:42:-Å»adnego-|-KrzyknÄ…Å‚ chirurg. 1:31:44:WykrojÄ™ nowe-nowe-nowe otwory,|gdzie wczeÅ›niej żadnego nie byÅ‚o. 1:31:49:Po tym, Fauchau wydaÅ‚a z siebie|tak niezwykle silny krzyk... 1:31:54:że chirurg byÅ‚ zmuszony|wyrwać jej jÄ™zyk. 1:31:58:-Fauchau wydaÅ‚a krzyk|o tak niezwykÅ‚ej sile- 1:32:01:Po tym,|niezwykÅ‚a dziwka- 1:32:04:-krzyczaÅ‚a tak gÅ‚oÅ›no-|-KrzyczaÅ‚a... 1:32:06:tak dÅ‚ugo i tak gÅ‚oÅ›no- 1:32:08:KrzyczaÅ‚a tak, że poczuÅ‚ |że powinien- że musi- 1:32:12:-zatkać jej rany,|wyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia. |-Pogrzebacz! 1:32:16:-Wyrwać jej jÄ™zyk. 1:32:19:-WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia. |-Z ognia. Z ognia! 1:32:24:WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia. 1:32:27:Z ognia.|Z ognia. 1:32:31:WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia. 1:32:35:Z ognia. 1:32:40:-Dauphin. |-Z ognia. 1:32:42:-Jaki jest nastÄ™pny fragment? |-Bouchon, sÅ‚owa? 1:32:45:-Powiedz mi sÅ‚owa. |-OgieÅ„. 1:32:56:-Dauphin? 1:32:58:-Dauphin? 1:33:00:-OgieÅ„! |-Jaki jest nastÄ™pny fragment? 1:33:02:-OgieÅ„! OgieÅ„. |-Jaki jest nastÄ™pny fragment? 1:33:06:-OgieÅ„! OgieÅ„! |-Powiedz mi nastÄ™pny fragment! 1:33:10:-Musisz powiedzieć mi sÅ‚owa. 1:33:11:-Musisz powiedzieć mi sÅ‚owa. 1:33:13:-OgieÅ„! 1:33:17:Otworzyć wszystkie drzwi!|WypuÅ›cić pacjentów! 1:33:22:Przynieść wodÄ™!|Szybko! Dalej! 1:33:25:Przynieść wodÄ™! 1:33:28:-Jezu! Co ty do diabÅ‚a zrobiÅ‚eÅ›? 1:33:40:Gdzie ta woda? 1:33:43:Brać łóżka!|Wynieść je! 1:33:46:-OgieÅ„! OgieÅ„! 1:33:49:OgieÅ„! OgieÅ„! 1:33:53:-OgieÅ„! 1:33:57:Gdzie z tym idziesz? 1:34:03:Bouchon? 1:34:10:Bouchon? 1:34:13:PamiÄ™taj o manierach,|Bouchon. 1:34:16:-Nie- 1:34:18:-Nie! Nie! Nie! |-Madeleine. 1:34:20:-Madeleine! 1:34:23:-Madeleine! |-Madeleine! 1:34:25:-Madeleine! |-Madeleine! 1:34:27:Madeleine! 1:34:30:-Madeleine! |-Madeleine. 1:34:33:Madeleine! Madeleine! 1:34:36:Madeleine! 1:34:40:Madeleine! Madeleine! 1:34:53:-Maddie? 1:34:55:Madeleine! 1:35:07:-Maddie! |-To okropne! 1:35:09:Sam diabeÅ‚ rozpanoszyÅ‚ siÄ™ wÅ›ród nas! 1:35:11:To jej wina! 1:35:15:Na schody! 1:35:17:Nie! Nie! Nie! 1:35:28:Nie! Nie! Nie! 1:35:30:-Maddie! 1:35:32:-Madeleine! Madeleine! 1:35:40:Musimy ocalić Charenton!|Utwórzcie Å‚aÅ„cuch! 1:35:44:Musimy to zatrzymać, zanim|dostanie siÄ™ do tych belek! 1:35:52:-Weźcie go ode mnie! 1:35:55:Pitou! 1:36:01:-Madeleine! |-Madeleine! 1:36:08:-Straż! Straż! 1:36:11:Straż! 1:36:15:Brigitte.|JesteÅ› caÅ‚a? 1:36:21:Madeleine! 1:36:23:-Madeleine! 1:36:25:Madeleine! 1:36:29:PÄ™dź! Szybko! 1:36:32:Madeleine! 1:36:37:Gdzie jesteÅ›,|Maddie? 1:36:52:"KrzyczaÅ‚a... 1:36:54:-tak, że poczuÅ‚, że musi|wyrwać jej jÄ™zyk." 1:37:01:Bouchon, czekaj! 1:37:07:Przepraszam. Przepraszam, Abbe.|Nie mogÅ‚em pomóc. 1:37:13:Nie. 1:37:15:O, mój Boże. 1:37:18:-Nie. 1:37:28:Oh, nie. 1:38:20:Madeleine! 1:38:54:Teraz, teraz, nie bÄ…dź nieÅ›miaÅ‚y. 1:38:57:Mamy dla ciebie|miÅ‚Ä… niespodziankÄ™. 1:39:01:Dobry chÅ‚opiec. 1:39:03:Huh? 1:39:14:Huh!|Dobry chÅ‚opiec. 1:39:17:Huh? 1:39:20:Przepraszam. Czekaj. 1:39:23:Przyrzekam, wiÄ™cej tego nie zrobiÄ™. 1:39:25:Przyrzekam. 1:39:28:OczywiÅ›cie,|nie możemy obwiniać Bouchon'a. 1:39:30:On jest tylko jednym z eksperymentów|natury, który siÄ™ nie udaÅ‚. 1:39:33:Bez dyscypliny,|bez sumienia, bez moralnoÅ›ci. 1:39:37:W rzeczywistoÅ›ci, to nasz obowiÄ…zek... 1:39:40:przewidywać takie rzeczy|za niego. 1:39:43:Czyż nie? 1:39:46:Jak pan rzekÅ‚, Doktorze. 1:39:48:ByÅ‚ pod takim wrażeniem|opowieÅ›ci markiza... 1:39:51:że musiaÅ‚|to odreagować, tak? 1:39:56:na biednej pokojówce. 1:39:59:Czy byÅ‚byÅ› tak uprzejmy|i przypomniaÅ‚ mi jej imiÄ™? 1:40:05:BÅ‚agam, Doktorze,|nie każ mi go wypowiadać. 1:40:08:Jej imiÄ™, Abbe. 1:40:12:Madeleine. 1:40:16:Powiedz mi, Abbe, 1:40:18:kiedy zostaniesz wezwany|przed oblicze Boga, 1:40:20:jak odpowiesz|za Å›mierć Madeleine? 1:40:35:-Morderca. 1:40:44:Twoje sÅ‚owa- 1:40:46:Twoje sÅ‚owa poprowadziÅ‚y Bouchon'a do- 1:40:48:Oh, jakiż to pieprzony powód, Abbe! 1:40:50:Może któryÅ› z twoich|cennych podopiecznych |próbowaÅ‚ chodzić po wodzie i utonÄ…Å‚? 1:40:54:ZaprzeczyÅ‚byÅ› Biblii?|MyÅ›lÄ™, że nie. 1:40:58:Niewinne dziecko nie żyje. 1:41:01:Tak wielu autorom odmówiono|satysfakcji... 1:41:04:konkretnej reakcji na ich pracÄ™. 1:41:07:Jestem bÅ‚ogosÅ‚awiony, czyż nie? 1:41:12:Nie jest tajemnicÄ…,|że jÄ… kochaÅ‚eÅ›. 1:41:14:ChciaÅ‚em jÄ… pieprzyć, to wszystko. 1:41:18:-A robiÅ‚eÅ› to? |-Nie twoja dziedzina, byÅ› pytaÅ‚. 1:41:22:-Dlaczego nigdy nie wziÄ…Å‚eÅ› jej siÅ‚Ä… ? |-Kto powiedziaÅ‚, że nie? 1:41:25:-Może to impotencja? |-Nigdy! 1:41:27:WiÄ™c... to musiaÅ‚a być miÅ‚ość. 1:41:30:PieprzyÅ‚em jÄ… nieskoÅ„czonÄ… ilość razy... 1:41:33:i zawsze bÅ‚agaÅ‚a o wiÄ™cej. 1:41:38:ZbadaliÅ›my ciaÅ‚o. 1:41:43:UmarÅ‚a jako dziewica. 1:42:24:Spraw jej...|należyty pogrzeb... 1:42:28:na cmentarzu... 1:42:30:na mój koszt. 1:42:33:Nie umieszczaj ... 1:42:35:jej sÅ‚odkiego ciaÅ‚a... 1:42:39:w tej samej ziemi... 1:42:41:co diabÅ‚y, które zamieszkujÄ…|to przeklÄ™te miejsce. 1:42:46:Twój straszny sekret zostaÅ‚ odkryty. 1:42:50:JesteÅ› przede wszystkim czÅ‚owiekiem. 1:43:06:Mam opium do uÅ›mierzenia bólu. 1:43:09:NaszÄ… intencjÄ… jest ukaranie. 1:43:12:JeÅ›li uÅ›mierzymy ból,|jaki to ma sens? 1:43:22:Abbe de Coulmier. 1:43:25:Jestem tutaj. 1:43:29:Tak Å‚atwo chciaÅ‚byÅ› mnie uciszyć. 1:43:34:Dobry chÅ‚opiec. 1:44:24:My, my. 1:44:27:PrzerosÅ‚eÅ› moje oczekiwania. 1:44:30:PrzerosÅ‚em? Nie jestem pierwszym|czÅ‚owiekiem Boga proszÄ…cym o przelanie krwi|w Jego imiÄ™. 1:44:36:I nie bÄ™dÄ™ ostatnim. 1:44:40:I zaÅ›niesz|spokojnie dzisiejszej nocy? 1:44:42:Nie, sir. 1:44:44:MówiÄ…c jasno, 1:44:47:nie oczekujÄ™, że kiedykolwiek zasnÄ™. 1:47:21:Nie odsyÅ‚aj mnie, Abbe. 1:47:28:Abbe. Abbe. 1:47:30:-Abbe- 1:47:33:Abbe. Abbe. 1:47:37:Abbe. Abbe. 1:47:41:Abbe! Abbe! 1:47:48:Lepiej pÄ™dź tu szybko, Abbe! 1:47:51:ZapisaÅ‚ caÅ‚e Å›ciany dookoÅ‚a. 1:47:55:UżyÅ‚ swoich wÅ‚asnych nieczystoÅ›ci. 1:47:57:-ZrobiÅ‚ z siebie rodzaj farby. |-Dobry Boże. 1:48:02:-Co za smród! 1:48:08:-Uwolnijcie mu usta. |-Nie możesz tego zrobić, sir. 1:48:11:MuszÄ™ udzielić mu ostatniego namaszczenia.|Daj mi swój sztylet. 1:48:16:Zostawcie nas. 1:48:42:-Shh. 1:48:46:Nie daÅ‚em rady ocalić twojej duszy za życia. 1:48:50:MuszÄ™ dać radÄ™ w godzinie Å›mierci. 1:48:54:Drogi Ojcze Niebieski, 1:48:56:okaż swojÄ… nieskoÅ„czonÄ… Å‚askÄ™... 1:48:59:i otwórz przed nim|wrota do raju, 1:49:01:swoim dzieckiem,|nie gorszym od żadnego innego. 1:49:06:Jest... 1:49:09:w każdym z nas... 1:49:12:takie piÄ™kno... 1:49:14:i taka nienawiść. 1:49:16:Nikt nie jest wyjÄ…tkiem. 1:49:20:Przebacz mu. 1:49:24:Przebacz nam wszystkim. 1:49:30:UcaÅ‚uj krzyż. 1:49:36:Markizie! 1:49:41:Markizie! 1:49:59:-Nie! 1:50:12:Witamy w Charenton, Abbe. 1:50:13:Jestem zaszczycony|obejmujÄ…c tÄ™ posadÄ™, sir. 1:50:15:Tak?|DziÄ™kujÄ™. 1:50:19:Obawiam siÄ™, ze nasz majÄ…tek|stopniaÅ‚ w znacznym stopniu. 1:50:22:JesteÅ›my poÅ›miewiskiem caÅ‚ej Francji. 1:50:25:Jednakże, na szczęście, 1:50:28:szpital jest teraz|pod moim wyÅ‚Ä…cznym nadzorem. 1:50:32:Moja polityka tutaj jest taka,|że każdy musi zarobić na utrzymanie. 1:50:37:Drukarnia Charenton, Abbe. 1:50:41:Drukujemy książki dla wybrednych kolekcjonerów. 1:50:45:Przymusowi mieszkaÅ„cy|ustawiajÄ… czcionkÄ™. 1:50:53:Ci flegmatyczni oprawiajÄ… książki|i przygotowujÄ… farbÄ™. 1:50:57:To nadzwyczajne, Doktorze. 1:50:59:Pacjenci sÄ… tacy opanowani i ulegli. 1:51:02:Tak, sÄ… pokojowi. 1:51:04:MajÄ… satysfakcjÄ™, że tylko|ciężka praca może ich zabezpieczyć. 1:51:10:Nie do wiary. 1:51:13:Markiz de Sade?|Drukujecie jego powieÅ›ci? 1:51:16:Tak. Od jego nieszczęśliwej Å›mierci, 1:51:20:nastÄ…piÅ‚ znaczny wzrost|zainteresowania jego pracami. 1:51:22:OczywiÅ›cie zyski przeznaczymy na|przywrócenie Charenton jego dawnej Å›wietnoÅ›ci. 1:51:27:Oh, Doktorze. 1:51:31:O 4:00 mamy spotkanie|z Herr Becker'em. 1:51:33:Chce wydać szwajcarskÄ… edycjÄ™... 1:51:35:na pozÅ‚acanym papierze,|oprawionÄ… w cielÄ™ca skórÄ™. 1:51:38:-DziÄ™kujÄ™, Charlotte. |-Przyjemność po mojej stronie. 1:51:41:Rzuć okiem na stronÄ™ 205.|ZagiÄ…Å‚em róg. 1:52:00:Dalej, ruszać siÄ™.|Na lewo. Dalej. 1:52:05:NastÄ™pny. Ruszać siÄ™.|KÅ‚adźcie te książki na wóz. 1:52:08:Dalej!|Tamte pudÅ‚a tutaj! 1:52:10:Ruszać siÄ™. Dobrze. 1:52:13:W przÄ…dku, stary druchu, to wszystko!|Do zobaczenia w przyszÅ‚ym tygodniu! 1:52:17:OczywiÅ›cie, nie wszystko jest|w takiej harmonii, jak siÄ™ wydaje. 1:52:20:-Mam nadziejÄ™, że masz|silne powoÅ‚anie. 1:52:23:Lata opieki nad trÄ™dowatymi uodporniÅ‚y|mnie na makabryczne pokusy życia. 1:52:28:CiÄ…gle mamy kilku samotnych, nieuleczalnie... 1:52:31:skÅ‚onnych do przemocy i perwersji. 1:52:36:WiÄ™c... 1:52:38:jesteÅ› moim nastÄ™pcÄ…, tak? 1:52:41:"NastÄ™pcÄ…"? 1:52:44:Oh. 1:52:47:SÅ‚uchaj mnie... Abbe, 1:52:51:i sÅ‚uchaj uważnie. 1:52:55:SpojrzaÅ‚em w oczy zÅ‚u... 1:52:59:i żyjÄ™, by opowiadać historie. 1:53:02:Teraz, bÅ‚agam, dla twoich celów,|pozwól mi to opisać. 1:53:06:Gibberish, mój przyjacielu.|On siÄ™ popisuje i bredzi. 1:53:08:JeÅ›li masz w sobie odrobinÄ™|chrzeÅ›cijaÅ„skiego miÅ‚osierdzia, 1:53:10:przynieÅ› mi pergamin, atrament |i pióro. 1:53:14:Nie rób tego.Ten pacjent|jest niebezpieczny dla siebie i innych. 1:53:30:Wszystko w porzÄ…dku, sir? 1:53:34:Nie rozumiesz, Abbe? 1:53:37:Nie rozumiesz, Abbe? 1:53:40:Niektórzy ludzie sÄ… nie do zbawienia. 1:53:45:Nie. Czekaj. ProszÄ™. 1:53:48:ProszÄ™, przynieÅ› mi pióro.|ProszÄ™? 1:53:51:Czekaj. Przepraszam. 1:53:54:Idź do diabÅ‚a, Abbe!|Pióro! 1:54:05:Pióro. 1:54:24:Użyj go dobrze. 1:54:26:JesteÅ› jej to winien. 1:54:45:Ukochany czytelniku, 1:54:47:pozostawiam ciÄ™ teraz z historiÄ…|napisanÄ… przez Abbe de Coulmier'a, 1:54:51:czÅ‚owieka, który znalazÅ‚ wolność|w niespotykanych miejscach. 1:54:55:Na dnie kaÅ‚amarza, 1:54:58:na czubku pióra. 1:55:10:Jednakże, uprzedzam, 1:55:12:jej treść jest przesiÄ…kniÄ™ta krwiÄ…, 1:55:14:jej bohaterowie zdeprawowani, 1:55:17:jej motywy...|w najlepszym wypadku niezdrowe. 1:55:22:Lecz w zamiarze poznania cnoty, 1:55:24:musimy zapoznać siÄ™ wystÄ™pkiem. 1:55:27:Tylko wtedy możemy poznać peÅ‚nÄ… wartość czÅ‚owieka. 1:55:32:Zaczynajcie. 1:55:34:ZachÄ™cam. 1:55:36:Odwróć stronÄ™.