Zatrute pióro NAPISY PL


0:00:39:Drogi czytelniku,|mam Ci do opowiedzenia małą łajdacką opowieść
0:00:44:wyjętą z kart historii-
0:00:47:co prawda skandalizujÄ…cÄ…-
0:00:49:ale gwarantującą pobudzenie zmysłów.
0:00:52:ale gwarantującą pobudzenie zmysłów.
0:00:53:Jest to historia panny Renare,
0:00:56:czarującej, młodej arystokratki|której seksualne skłonności...
0:01:00:przybierały skalę|od ujmujących do bestialskich.
0:01:05:Któż nie miał snów, w których zaspokajał|wszystkie swoje żądze
0:01:09:dokarmiając swój zdeprawowany głód?
0:01:13:Będąc szlachetnie urodzoną,
0:01:15:panna Renare otrzymała pełnię możliwości, aby tak czynić,
0:01:20:zadając ból i rozkosz|z jednakowym upodobaniem.
0:01:24:Aż pewnego dnia...
0:01:29:Panna znalazła się na łasce mężczyzny...
0:01:32:zepsutego tak jak ona sama.
0:01:38:Człowieka, którego umiejętności |w sztuce zadawania bólu...
0:01:41:przerosły jej własne.
0:02:17:-Jak Å‚atwo,drogi czytelniku,
0:02:21:-zmienić się z drapieżnika... |-Nie.
0:02:25:-w zdobycz.
0:02:28:I jak szybko|przyjemność odbierana jednym...
0:02:32:dawana jest innym.
0:02:36:Następna.
0:04:05:Twoje prześcieradła, proszę.
0:04:07:Twoje prześcieradła, proszę.
0:04:14:-Rusz siÄ™ . |-Wychodzimy.
0:04:17:Dalej, Pitou.|W porzÄ…dku.
0:04:19:-Czas na śniadanie.|Dzień dobry. |-Dzień dobry.
0:04:22:-Wychodzę. |-Idź.
0:04:25:Nie rób tego. Wszyscy wstawać.
0:04:31:Twoje prześcieradła, proszę.
0:04:37:-Psst.
0:04:40:-To ja.
0:04:52:Ostrożnie. Atrament jest jeszcze wilgotny.
0:05:02:Teraz, szybko.
0:05:15:-To ty, Maddie?
0:05:20:Tak, Matko.|Te brudne sÄ… dla ciebie.
0:05:26:Po prostu, uh-
0:05:28:Po prostu weź te białe do namoczenia.
0:05:46:Nie pomożesz nam?
0:06:11:Bouchon!
0:06:15:Pamiętaj o manierach.
0:06:42:Oto jest. To jest ostatni rozdział.
0:06:45:Pan Masse mówi,|że następny rękopis chciałby wtedy,|kiedy o to poprosi.
0:06:48:-Nie może ich drukować tak szybko. |-Przekażę mu twoje słowa.
0:06:52:Zapłacę Ci następnym razem wraz| z zyskami ze sprzedaży.
0:06:55:-Będę czekać. |-Być może,pewnego dnia|zdradzisz mi swoje imię.
0:07:15:W porządku, jesteśmy kwita.
0:07:22:-Dziękuję. |-Justine Markiza de Sade.
0:07:24:Najnowsze wydanie, prosto|z drukarni. Justine.
0:07:28:Markiz de Sade.|Justine.
0:07:30:"Nasza historia opowiada o|nimfie zwanej Justine,
0:07:34:"najpiękniejszej dziewczynie, jaka kiedykolwiek weszła do klasztoru,
0:07:37:-"o ciele tak jędrnym i dojrzałym... |-dalej, chłopcze.
0:07:41:"wydawała się zawstydzona|oddając się Bogu.
0:07:44:Pewnego dnia biskup położył|swą rękę na jej udzie."
0:07:49:"'Święty Ojcze, krzyknęła,
0:07:51:"'Przyszłam tu wyznać moje grzechy,|a nie popełniać je znowu.'
0:07:57:"Stary ksiądz niedbale |przełożył ją przez kolano...
0:08:01:"i uniósł jej spódnicę|wysoko ponad biodra,
0:08:04:"eksponując różowe ciało|na jej siedzeniu.
0:08:09:"Tam pomiędzy okrągłościami,|w zagłębieniu jej pupy...
0:08:12:"leżał rumieniący się pączek róży...
0:08:15:"błagający o... zerwanie.
0:08:19:" Nim Justine mogła uwolnić się|z jego uścisku,
0:08:21:" Nim Justine mogła uwolnić się|z jego uścisku
0:08:23:"ten najbardziej bezbożny człowiek|wziął komunię,
0:08:27:"Ciało naszego Pana,|Jezusa Chrystusa,
0:08:30:i umieścił go na drgającym|otworze dziewczyny."
0:08:34:Czy muszę, Wasza Dostojność?
0:08:40:"Kiedy wydobył swą męskość|z pomiędzy swych szat,
0:08:44:"biskup wymamrotał łacińską modlitwę...
0:08:47:"a następnie, potężnym pchnięciem
0:08:49:wprowadził go do jej wnętrza."
0:08:55:Lubieżny temat powieści|i jej styl...
0:08:59:Wydają się być |dziełem Markiza de Sade.
0:09:01:On tworzy swoją prozę|w domu wariatów.
0:09:05:Wystarczy!|Skonfiskujcie każdą kopię!
0:09:08:Spalimy je wszystkie publicznie|na dziedzińcu pałacowym!
0:09:15:Co do autora, zastrzelić go.
0:09:23:Nuta ostrożności, Sir.
0:09:25:Wszyscy pamiętamy, co przydarzyło się|Robespierre'owi, Dantonowi.
0:09:29:Skaż markiza na śmierć, a historia|może cię ocenić jako despotę.
0:09:34:Ale ja jestem historiÄ….
0:09:36:Oczywiście, Wasza Dostojność.
0:09:38:Niemniej,|kuracja Markiza de Sade
0:09:43:powiodła się, podczas gdy liczni
0:09:45:lekarze i księża|zawiedli-
0:09:48:Nikt nie może pokonać Napoleona ...
0:09:51:w przywracaniu człowieka|do zmysłów.
0:09:55:Mógłbym zasugerować...
0:09:57:przeniesienie|do szpitala psychiatrycznego w Charenton?
0:10:00:Raczej zbyt znana osoba|w tym przypadku.
0:10:03:Mam znakomitego |kandydata do pracy:
0:10:05:Dr. Royer-Collard,
0:10:08:znakomity psychiatra|który jest lojalnym, obyczajnym człowiekiem...
0:10:11:bezgrzesznego charakteru...
0:10:14:i żelaznej stanowczości.
0:10:24:-moi koledzy|mówią o mnie staromodny.
0:10:27:-Nawet barbarzyński.
0:10:34:Ale tutaj wybieramy agresywny|kierunek terapii.
0:10:38:-Całkowicie.
0:10:40:Nie szukam popularności|ani sławy, panie Delbene.|Mam wyższy cel.
0:10:46:Wziąć wszystkie pomyłki Boga|i to, czego zaniechał...
0:10:49:i formować je z|tą samą siłą, z tą samą surowością...
0:10:53:co tresować zdziczałego psa|lub dzikiego ogiera.
0:10:57:-Może to nie być przyjemne,
0:11:00:lecz jednocześnie|jest miłosierne.
0:11:03:Kilka miesięcy|i będzie w porządku.
0:11:07:-Imperator ma nadziejÄ™...
0:11:10:że przeniesiesz swoją wiedzę,|swoją biegłość...
0:11:13:-do szpitala w Charenton. |-Jestem teraz dużo lepszy.
0:11:15:Charenton? Administrator|jest tam bardzo lubiany, czyż nie?
0:11:19:Jest młodym idealistą .|Musisz być rozważny.
0:11:22:-Wiesz, jak|definiujÄ™ "idealizm"?
0:11:26:Szczyt luksusu młodości.
0:11:44:Nie tak mocno. Nie męcz się.
0:11:48:Niech pióro cię prowadzi.
0:11:52:Dobrze.
0:11:54:Powoli.
0:11:56:Nie wolno|po prostu powtarzać słów.
0:11:59:Ważne jest,|że wiemy, co one znaczą.
0:12:02:Święty Augustyn mówi nam, że anioły i|demony spacerują wśród nas na Ziemi...
0:12:07:i czasami |zamieszkują w duszy jakiegoś człowieka.
0:12:13:Lecz skąd możemy wiedzieć...
0:12:16:kto jest naprawdę dobry,|a kto zły?
0:12:20:Nie możemy.
0:12:23:Wszystko, co możemy zrobić,|to stać na straży przed własnym zepsuciem.
0:12:34:Poćwiczysz swoje czytanie|dla mnie?
0:12:39:I tak profesor uniósł |spódnicę Columbe...
0:12:44:powyżej talii.
0:12:48:"Pozwól mi być twoim nauczycielem", powiedziaÅ‚,|“w drogach miÅ‚oÅ›ci".
0:12:52:Mówiąc to,|zsunął jej majtki nisko,
0:12:56:nisko, nisko do kolan.
0:12:59:A tam,|zagnieżdżony między nogami,
0:13:02:był różowy tulipan...
0:13:04:sprytny jak węgorz-
0:13:06:Nie powinniśmy czytać|tych dzikich historii.
0:13:08:Nikt nie zmusza cię do słuchania.
0:13:13:"Wpatrywał się w jej wzgórek Venus,
0:13:18:jej płową cipkę,|mrugające oko Boga."
0:13:25:Byłaś w jego pokoju,|nieprawdaż?
0:13:31:Raz lub dwa.
0:13:33:Słyszałem, że ma osełkę|i dłuto, i używa ich|do ostrzenia zębów.
0:13:37:On jest pisarzem, nie szaleńcem.
0:13:39:-Cóż więc tam robi? |-Morderca.
0:13:45:To nie tak.
0:13:50:Pisze książki tak ochydne,|tak przesiąknięte złem,
0:13:53:że jeden człowiek zabił swą żonę|po przeczytaniu go.
0:13:54:A dwie młode matki|poroniły swe dzieci.
0:13:56:To wystarczy by nazwać go mordercą.
0:14:00:Jeżeli zamierzasz zniesławiać go,|nie zasługujesz,|by słuchać jego historii.
0:14:03:Ja wierzę,|że się w nim zakochała.
0:14:07:-Oto, co myślę. |-Czyż nie zakochałaś się|w Markizie, Madeleine?
0:14:36:Nie mają racji przysyłając kogoś|żeby siedział nam na karku.
0:14:41:Pracuję dla ciebie.|Nie przyjmę rozkazów od obcego.
0:14:44:Nie musisz się martwić.
0:14:46:To tylko administracja,|nic więcej.
0:14:51:Nie jedz farby Pasqual.
0:14:54:Ah, brawo, Dauphin.
0:14:56:Jest dużo lepiej malować ogień|niż go podkładać, nieprawdaż?
0:15:00:Tak.
0:15:02:Cudownie.
0:15:06:Świeże prześcieradła.
0:15:16:Świeże prześcieradła.
0:15:22:Jestem spragniony stosownej wizyty.
0:15:25:-Nie zaczynaj. |-Idź przed siebie. Masz klucz.
0:15:28:Wślizgnij się przez moją cienką dziurkę.
0:15:56:Markiz?
0:16:12:Gdzie się schowałeś?
0:17:22:Markiz?
0:17:29:-Tak -Przestraszyłem cię?
0:17:32:Przestraszyłeś mnie? A to dobre.|Jestem dwa razy szybsza niż ty.
0:17:38:Spodziewam się, że chcesz się czegoś dowiedzieć |o swoich głupich książkach.
0:17:41:Co z nimi?
0:17:45:SprzedajÄ… siÄ™ jak diabli.
0:17:48:I zaczęli je palić.
0:17:51:To ryzyko tworzyć|tak łatwopalną prozę.
0:17:57:Jeśli tylko te pieniądze kupią |inne twoje talenty.
0:18:02:Jest jeszcze coÅ›,|czego chcÄ™ od ciebie.
0:18:05:Właśnie |skradłaś moje serce...
0:18:09:tak samo jak inny, najważniejszy organ|na południe od równika.
0:18:14:Twój wydawca mówi, żebym nie odchodziła |bez następnego rękopisu.
0:18:17:Mam takÄ… historiÄ™.
0:18:22:InspirowanÄ… przez|to otoczenie.
0:18:31:Nieszczęśliwa opowieść|o niewinnej dziewczynie z pralni,
0:18:37:kochance nikczemnego strażnika,|gdzie trzymają obłąkanych przestępców.
0:18:40:-Czy jest przerażająco brutalna? |-z całą pewnością.
0:18:42:-Czy jest okropnie erotyczna? |-diabelsko.
0:18:45:-Ale ma to swojÄ… cenÄ™.
0:18:49:Pocałunek za każdą stronę.
0:18:53:Muszę dawać je bezpośrednio|czy mogę je przesłać?
0:18:56:Cena, moja coquette,|tak stała... jak ja.
0:19:01:Oh, ty.
0:19:04:Mówisz tak samo,|jak piszesz.
0:19:35:Witam.
0:19:49:jak siÄ™ dzisiaj mamy, Cleante?
0:19:51:Czy to bullfinch czy nightingale?
0:19:53:-Jest tylko jeden rodzaj ptaka|w domu wariatów, Abbe. |-Oh, nie mów mi.
0:19:57:-Pomylony.-
0:19:59:Przepraszam, słyszałem to wcześniej.
0:20:06:-To jest bardzo długa historia.
0:20:10:Kulminacja przychodzi|za wyższą cenę.
0:20:13:-Musisz usiąść mi na kolanach.
0:20:15:-Żądasz wiele od swoich czytelników.
0:20:19:Ekscytujące zakończenie historii| w nagrodę.
0:20:23:-Za co? |-Twoje dziewictwo.
0:20:25:Musisz się zszyć|tak ciasno jak w dniu, w którym się urodziłaś,
0:20:28:i przyjść do mnie tak odnowiona,|żebym mógł cię ponownie rozdziewiczyć.
0:20:32:Niektóre rzeczy są na papierze...
0:20:34:a niektóre w życiu.
0:20:36:Błogosławieni głupcy, którzy nie widzą różnicy-
0:20:41:Panno LeClerc.
0:20:44:Jesteś we właściwym momencie.
0:20:48:Ten stary drań się zapomniał.
0:20:50:Myślał, że jestem postacią|z jednej z jego dzikich historii.
0:20:53:-Madeleine. |-Tak, Abbe?
0:20:56:Następnym razem,gdy|zapragniesz odwiedzić markiza...
0:21:00:mam nadzieję, że zamiast tego|pójdziesz do spowiedzi.
0:21:03:Napijemy siÄ™ wina, Abbe?
0:21:09:Nawet nie ma południa.
0:21:11:Rozmowa, podobnie jak pewne części|anatomiczne,
0:21:14:zawsze działają sprawniej,|gdy są nasmarowane.
0:21:18:To jest rzadki rocznik z|z ciemnej wioski w Bordeaux.
0:21:23:Zamiast gnieść winorośl stopami, kładą owoce|na brzuchu panny młodej
0:21:28:i zbierają soki,|kiedy młody małżonek|steruje swym statkiem do portu.
0:21:34:Pełny smak,|zapowiedź przylądka pragnienia.
0:21:42:Do dna.
0:21:52:To z naszej piwnicy.|RozpoznajÄ™ smak.
0:21:57:Powinienem ci powiedzieć,|że to krew Chrystusa.
0:22:00:Uwierzyłbyś w to?
0:22:06:Traktujemy cię tu wystarczjąco dobrze,|czyż nie, Markizie?
0:22:10:Własne puchowe łóżko|w miejsce słomianej maty.
0:22:13:Własny, antyczny stół pisarski |prosto z La Coste.
0:22:16:Dosyć|strusich piór-
0:22:18:Tak, tak, tak, mój drogi, to prawda.|Rozpieszczasz mnie jak kwiat.
0:22:21:A w zamian, prosimy tylko,|żebyś przestrzegał reguł.
0:22:25:Wiesz równie dobrze jak ja,|nie możesz podejmować gości|w swoich pokojach.
0:22:28:Goszczę ciebie teraz,|czyż nie?
0:22:30:tak, ale ja nie jestem piękną,|młodą kandydatką do zepsucia.
0:22:34:Nie bądź taki pewien.
0:22:42:Trzymaj swoje pióro w ręku,|Markizie.
0:22:45:Oczyść swoje grzeszne myśli|przez papier.
0:22:48:Może mniej będą tobą |kierowały w życiu.
0:22:51:Zapełnię stronę po stronie,|mój cherubinie.
0:22:55:ObiecujÄ™.
0:23:12:Jesteśmy tutaj, Doktorze.|Umysł twoim przewodnikiem, sir.
0:23:17:Dzień dobry, sir.|Oczekiwaliśmy pana.
0:24:21:Dobrze. Bardzo dobrze.
0:24:25:Dr. Royer-Collard,|witamy w Charenton.
0:24:28:Może to być|nieco niezręczne, mój przyjacielu,
0:24:32:lecz nie musi.
0:24:34:Przybyłem po prostu,|aby przyjrzeć się twojej pracy tutaj.|Zrozumiałeś?
0:24:38:-Oczywiście. |-To formalność. Naprawdę.
0:24:41:Więc ty jesteś człowiekiem nauki,|a ja jestem człowiekiem Boga.
0:24:45:Charenton z pewnością będzie miało |korzyść z nas obu.
0:24:48:Chciałbym dostać biuro gdzieś na terenie,|żeby trzymać moje rzeczy.
0:24:52:-Tędy. |-Jeśli wolno zapytać,
0:24:54:dlaczego cesarz przejawił|tak nagłe zainteresowanie -moimi,
0:24:58:-naszymi sprawami ?
0:25:01:Wydaje się, że wasz szczególny pacjent...|spełnił swoją fantazję.
0:25:10:Rozumiem,że|praktykuje zbrodnie,|które propaguje w swoich fantazjach.
0:25:15:Oczywiście nie tutaj.
0:25:17:-Było kilka|nieostrożności w jego młodości. |-"Nieostrożności"?
0:25:21:Abbe, proszę,|czytałem historię jego przypadku.
0:25:23:Mając 16 lat, zgwałcił|służącą krucyfiksem.
0:25:27:Po sześciu miesiącach w lochu ,|okaleczył prostytutkę,
0:25:30:tnąc jej ciało brzytwą|i zalewając rany|gorącym woskiem.
0:25:35:Mam nadzieję, że osądzisz go|po jego postępach tutaj,
0:25:37:-Nie! |-nie jego dotychczasowÄ… reputacjÄ™.
0:25:39:Ja nie mogę dalej w ten sposób.|Dlaczego mnie się to przytrafia?
0:25:43:Jeszcze raz, panowie.
0:25:46:Jestem prostym szewcem.
0:25:48:Jakim byłem całe życie.
0:25:50:I z tym butem,|proszę cię, zostań żoną szewca.
0:25:55:To okropne przedstawienie,|ropiejący wrzód|na twarzy literatury.
0:26:01:Dlatego pergamin, na którym jest to pisane| nie jest wart tego, by się nim podetrzeć.
0:26:06:Ale nie musisz tego pogarszać.|Mów swoje kwestie z przekonaniem,|mój szczęśliwy mały szewcu.
0:26:11:-Jak prawdziwy aktor. |-Ale ja nie jestem aktorem.|Dostaję niestrawności.
0:26:15:Uwodź ją,|durniu!
0:26:17:To on doprowadził do sukcesu |naszego małego teatru.
0:26:20:Jest tylko kilka wolnych miejsc,|nie umniejszających jego terapeutycznej wartości.
0:26:25:Granie przebieranek|z kretynami...
0:26:26:brzmi jak symptom |szaleństwa, a nie terapii.
0:26:29:Homo perversio:|środki, które odnoszą skutek w niewoli.
0:26:33:Markizie, to jest Dr. Royer-Collard.|Dołączył tu do nas-
0:26:36:Mam duże kompetencje doradcze.
0:26:38:Witamy w naszym skromnym|domu wariatów, Doktorze.
0:26:41:Mam nadzieję, że|poczujesz się jak w domu.
0:26:44:To jest nowy doktor.
0:26:46:Powiedz mi, Abbe, dlaczego on jest pod naszą opieką|a nie w prawdziwym więzieniu?
0:26:50:-WpÅ‚ywy jego żony. |-“Jego żony"?
0:26:53:Lepiej mieć małżonka obłąkanego|niż kryminalistę.
0:26:57:I nigdy nie|próbował uciekać?
0:27:00:Człowiek z taką sławą?|Nie spędziłby dnia|na ulicy bez zatrzymania.
0:27:04:Poza tym, każdą zdrową rzecz|której mógłby pragnąć, ma w Charenton.
0:27:08:biblioteka wypełniona|największymi dziełami literatury,
0:27:11:lekcje muzyki,|ćwiczenia malarskie.
0:27:14:Jaki wpływ mają wszystkie te udogodnienia|na jego psychikę?
0:27:17:Już nie warczy |i nie pluje.
0:27:19:Nie drwi już ze strażników|i nie molestuje ich towarzyszek życia.
0:27:23:A jego pisanie?
0:27:26:-Ah, tak. |-Więc?
0:27:28:To najważniejsz dla jego wyzdrowienia,|oczyszczające jego umysł z toxyn.
0:27:32:Czy popierasz |jego opublikowanie?
0:27:35:-Na sprzedaż? -Tak. Dla społeczeństwa? -Tak.
0:27:37:Nie, oczywiście nie.|To jest niedrukowalne.
0:27:56:Cała Francja jest zszokowana jego książką,|nawet o tym jeszcze nie słyszałeś.
0:28:00:Oh, Drogi Boże.
0:28:04:Uciszyć markiza,|albo Charenton będzie zamknięte|z rozkazu imperatora.
0:28:08:"Zamknięte"? Ależ on jest tylko jednym|z 200 podopiecznych.
0:28:12:Mógłbyś na nim wypróbować|moje uspokajające krzesło.
0:28:14:Albo upuścić mu krwi |za pomocą pijawek.
0:28:17:Lub wychłostać go|pod pręgierzem.
0:28:20:Dlaczego? Nauczyłby się |strachu przed karą...
0:28:22:zamiast dostrzec wartość moralności|w nagrodę?
0:28:25:Doktorze, pozwól mi kontynuować pracę|z markizem samemu.
0:28:29:-Charenton to praca mojego życia. |-Nie jestem bez serca.
0:28:32:Ale ta książka jest głęboką obrazą|dla wszystkich przyzwoitych ludzi.
0:28:37:Czy możesz osobiście zaręczyć,|że to się nie powtórzy?
0:28:40:Masz moje słowo.
0:28:52:-Co to jest, Abbe? |-markiz wszystkich nas wprawił w zakłopotanie.
0:28:56:-Od samego Napoleona począwszy . |-Dlaczego? Co takiego zrobił?
0:29:00:Przemycił rękopisy|do wydawcy.
0:29:03:-Zrobił to?
0:29:07:Ufałem|zbyt beztrosko, Madeleine.
0:29:18:-To jest całkowite i ostateczne... |-Oh.
0:29:22:rozczarowanie.
0:29:24:Tak, jest.
0:29:26:Papier jest tani.|Czcionka jest za mała.
0:29:28:Co zrobiłeś,|przekupiłeś strażnika?
0:29:31:Ale błagałeś mnie, żebym pisał|z powodów leczniczych,|by zwalczyć moje szaleństwo.
0:29:35:Ale nie miałeś prawa |publikować...
0:29:38:za moimi plecami,|bez mojego pozwolenia.
0:29:40:Naprawdę to czytałeś,|czy przybiegłeś prosto|jak pies z gazetą?
0:29:44:Oh, wystarczy poznać|treść.
0:29:47:I?
0:29:51:To nawet nie jest powieść.
0:29:53:To nic więcej, niż |encyklopedia perwersji.
0:29:57:Szczerze mówiąc, odpada nawet|jako ćwiczenie w rzemiośle.
0:29:59:Postacie drewniane.|Dialogi bezmyślne.
0:30:02:Nie wspominając o ciągłym powtarzaniu|słów "cycek" lub "włócznia."
0:30:07:Wygłupiłem się,|to prawda.
0:30:09:I w jakim marnym celu.
0:30:12:Nic więcej, niż to, co najgorsze|w ludzkiej naturze.
0:30:14:Ja opisujÄ™ wielkie,|odwieczne prawdy...
0:30:16:które łączą ludzkość|na całym świecie.
0:30:20:Jemy, sramy, pieprzymy,|zabijamy i umieramy.
0:30:23:Ale także zakochujemy się.
0:30:25:Budujemy miasta,|komponujemy symfonie|i cierpimy.
0:30:28:Dlaczego nie umieścisz tego|w swoich książkach?
0:30:30:To jest fikcja,|nie terapia moralna.
0:30:33:Ale czyż nie jest powinnością sztuki|wynosić nas ponad bestie?
0:30:36:Myślałem, że to |twoja powinność, Abbe, nie moja.
0:30:39:Jeszcze jedna taka sztuczka...
0:30:43:i będę zmuszony|ograniczyć wszystkie twoje swobody.
0:30:47:Oto, czego cię doktor nauczył,|czyż nie?
0:30:50:Przybył tu, by zająć|nasze miejsce tutaj,nieprawdaż?
0:30:53:Markizie, większość twojego|pisania ląduje na stosie.
0:30:57:Minister straszy nas|zamknięciem.
0:30:59:Ah, Oni nie mogą być poważni!
0:31:02:Nasza przyszłość zależy|od czubka twego pióra.
0:31:04:Doprawdy, bardziej niż od miecza.
0:31:07:Znajdź się w moim położeniu. Mam pacjentów,|o któych się troszczę.
0:31:10:Jeśli Charenton upadnie, nie będą mieli|dokąd pójść, żadnych nawyków|by samodzielnie się ubrać i wyżywić.
0:31:14:Pieprzyć ich! To półmózgi!|Pozwól im zdechnąć na ulicy|jak każe natura!
0:31:18:Ty pośród nich?
0:31:24:Mam gorączkę wyciągając|pomocną dłoń, Markizie,
0:31:28:Mam gorÄ…czkÄ™ gwarantujac ci|spacery w wiosenne dni...
0:31:30:lub podrzucajÄ…c ci dodatkowe poduszki|pod twoimi drzwiami,
0:31:33:Mam gorączkę pijąc z tobą wino,|śmiejąc się z twoich wulgaryzmów,
0:31:38:więc wyświadcz mi teraz przysługę...
0:31:40:dla siebie samego...|i dla całego Charenton.
0:31:43:Też masz |wrażliwość poety.
0:31:47:Może powinieneś |chwycić za pióro.
0:31:48:-Mam twoje słowo? |-Słowo honoru, przejrzałeś mnie do głębi.
0:31:54:Jaki jest cel wszystkich twoich|odważnych prób rehabilitacji...
0:31:57:jeżeli w końcu ulegnę,|kiedy wreszcie zobowiążę się|do dobrego zachowania,
0:32:01:nie spojrzysz na mnie|z podejrzliwością?
0:32:05:Nie walczysz|dla uleczenia siebie?
0:32:17:W Charenton|nawet ściany mają oczy.
0:32:21:A nie majÄ…?
0:32:28:Więc?
0:32:30:Więc rozmawiałem z nim|z rozwagą i współczuciem,
0:32:33:metodami, które|uczą nas tutaj być lepszymi.
0:32:35:-I? |-Obiecał posłuszeństwo.
0:32:38:On jest kimś więcej niż pacjentem, Doktorze.|Markiz jest moim przyjacielem.
0:32:42:Masz dziwne|towarzystwo, Abbe.
0:32:44:Jeśli naprawdę trzymasz |sprawy w swoich rękach,
0:32:47:-Trzymam. |-i mam przyjaciela,|którego mogę odwiedzać.
0:32:56:-Ah, Doktorze. |-Przybyłem po narzeczoną.
0:32:58:-O, tak.
0:33:02:Nie oczekiwaliśmy pana|przez ten czas.
0:33:04:Simone nie jest jeszcze|w odpowiednim wieku.
0:33:07:ObjÄ…Å‚em nowÄ… posadÄ™ |w Charenton.
0:33:09:-Potrzebuję pomocy, której|tylko żona może udzielić. |-Mmm, tak.
0:33:15:Simone...
0:33:18:Pamiętasz|Dr. Royer-Collard.
0:33:22:Nie mogę zapomnieć człowieka,|któremu jestem przyrzeczona.
0:33:24:On przybył, by cię zabrać.
0:33:26:Dzisiaj? W tej chwili?
0:33:33:Przepraszam, panienko.
0:33:35:Nie miałem czasu napisać.
0:33:49:Bądż wdzięczna, dziecinko.
0:33:51:Z mojego doświadczenia, biedne dziewczęta |z sierocińca nigdy nie wychodzą za mąż.
0:33:55:ZostajÄ… starymi pannami,|lub co gorsza, zakonnicami.
0:33:59:-Dzięki Bogu fortuna|wybawiła cię...
0:34:01:od tego fatum.
0:34:06:Żegnaj , Simone.
0:34:08:Niech ci Bóg błogosławi, Simone.
0:34:18:Ruszajmy siÄ™!
0:35:05:Cesarz życzył sobie|zapewnić ci wygody w Charenton.
0:35:09:Uważaj pałac za prezent,
0:35:12:pod warunkiem, że zechcesz|sfinansować niezbędne naprawy.
0:35:18:Pan Prouix jest młodym,|najbardziej obiecującym dworskim architektem.
0:35:23:Jest do twojej dyspozycji.
0:35:36:Oczywiście, miejsce jest niezamieszkane|od czasu Terroru.
0:35:39:Ma możliwości, tak?
0:35:43:Simone?
0:35:45:Będę tu mieszkać?
0:35:48:Należał do|Duke'a du Blangie,|zaprzysięgłego monarchisty.
0:35:52:Jacobici|byli najbardziej zawzięci.
0:35:55:Jego żona próbowała uciec.
0:35:59:ZÅ‚apali jÄ… tu na schodach.
0:36:02:Zakłuli ją bagnetami.
0:36:05:Z w dzięczności dla Boga. Doktorze?
0:36:09:Nie płaczę nad przeszłością,|panie Delbene.|Ja patrzę w przyszłość.
0:36:14:Pan Prouix.
0:36:18:Powinniśmy zdobyć świeży marmur,|czyż nie?
0:36:22:Trzeba zapewnić |mojej żonie wszystko.
0:36:24:Jeśli chce weneckiego szkła,|powinna je mieć.
0:36:26:Włoskie kafelki, holenderski aksamit-| nie szczędzić wydatków.
0:36:30:Lecz w jej sypialni|trzeba sprawdzić, czy drzwi|zamykają się od zewnątrz...
0:36:36:i czy w jej oknie|są żelazne kraty.
0:36:38:Kraty, sir?
0:36:40:W konwencie|Simone była narażona|na ziemskie pokusy.
0:36:44:Nie chcę narażać jej na to,|by padła teraz ich zdobyczą.
0:36:48:Ona jest jak rzadki ptak.
0:36:50:Chcę ją trzymać w klatce.
0:37:38:Pewnie siostry...
0:37:40:nie poinformowały cię...
0:37:44:o drogach małżeństwa.
0:37:47:Nocnych powinnościach...
0:37:50:żony...|wobec męża.
0:38:14:-Nie. |-To skandal, naprawdÄ™.
0:38:17:To jest doktor, który uchodzi|za bogobojnego człowieka.
0:38:19:Ale to nie wszystko.|On jest za stary, by ją poślubić,|a ona jest za młoda.
0:38:23:-Jeszcze nie skończyła nauki. |-wymieciona stąd po kilku słowach.
0:38:26:-I to jeszcze nie wszystko. |-Powiedz mi więcej.
0:38:29:Ta słodka kruszyna |ma zaledwie 16 lat.
0:38:33:Myślę, że jest jeszcze młodsza,|prawie dziecko.
0:38:37:-Ale to nie wszystko, co mówiły zakonnice. |-Powiedz więcej.
0:38:40:Posłuchaj tego.
0:38:42:Nie.
0:38:49:-Ale to nie wszystko. |-Co jeszcze?
0:38:51:Ona nie jest coquette.|Ona chciała być zakonnicą.
0:38:54:-Przysięgam.
0:38:56:-Powiedz więcej. |-Przybyła z figurą Maryi Dziewicy.
0:39:05:Przybyła z konwentu z figurą |Maryi Dziewicy i z krucyfiksem na szyi.
0:39:09:Hmm. Powiedz mi więcej.
0:39:12:Jest wystarczająco stary|by być podwójnie jej ojcem.
0:39:14:Hipokryta.
0:39:16:To wszystko czyni z tego farsÄ™.
0:39:35:Abbe de Coulmier,|ty Å‚obuzie.
0:39:37:Twoje komedie stają się szalone.|Muszę walczyć o bilet.
0:39:41:-z trudem mogę pojąć-|-tak perfekcyjnie grane.
0:39:42:Ten czarujący młody człowiek|w zeszłotygodniowej komedii-
0:39:45:nie miałam pojęcia,|że jest imbecylem.
0:39:47:Każdy ma uzdolnienia,|jeśli na niego spojrzymy.
0:39:49:-Tak, tak, jestem pewna. |-Oh.
0:39:51:Czyż to nie nowy doktor?|Jakie to ekscytujące.
0:39:54:-SÅ‚awny ekspert tutaj w Charenton. |-Tak, doprawdy.
0:39:57:Mogę powiedzieć o nim jedno.|Ma piękną córkę.
0:40:18:Wystarczy tego dna!
0:40:20:Jesteśmy lepsi niż to.
0:40:25:pamiętajcie, panowie,|wewnątrz waszych... wrażliwych umysłów,
0:40:29:waszych wyróżniających się ciał,
0:40:32:sztuka czeka, by się narodzić!
0:40:35:Więc dajmy doktorowi|przedstawienie dziś wieczorem.|Mam nadzieję, że na zawsze je zapamięta..
0:41:06:To pani Bouginal|i panna Clairel.
0:41:09:A naprzeciwko nich,|żona markiza.
0:41:12:Doprawdy.
0:41:21:Błagam o wybaczenie,|czas zaczynać.
0:41:28:Ty!|Ty jesteś północnym wiatrem.
0:41:31:Panie i panowie,
0:41:34:nastąpiła zmiana| w wieczornym programie.
0:41:38:Nie przedstawimy|Szczęśliwego Szewca.
0:41:42:-zamiast tego,
0:41:44:chcielibyśmy przedstawić|nową sztukę...
0:41:47:na cześć|Doktora Royer-Collarda...
0:41:51:i jego cudownej narzeczonej.
0:41:53:-komedia zatytułowana-
0:41:59:-Zbrodnie Miłości. |-Zbrodnie Miłości.
0:42:02:Napisana przez jednego z bardziej niezależnych |mieszkańców Charenton,
0:42:06:Markiza de Sade!
0:42:41:-Czekaj. Figura, figura. |-Masz.
0:42:55:Siostro Senfone,|dokÄ…d tak jedziemy,
0:42:57:przez rzeki,|kaniony i śniegi?
0:43:00:Śpiesz się,|nie możemy zwlekać.
0:43:03:Mam dostarczyć cię mężczyźnie,|którego masz poślubić.
0:43:08:Gdy będziesz odpoczywać,|w wolnym czasie,
0:43:10:on wytrenuje cię|we wszystkich przyjemnościach.
0:43:16:W końcu przybyła,|moja ciężko zdobyta narzeczona.
0:43:26:Pośpiesz się, moje dziecko|i mknij do wnętrza.
0:43:28:Tam znajdziesz| skarby czekajÄ…ce na ciebie.
0:43:32:Marcepan i bezy,|by cię nasycić.
0:43:36:Taka galanteria u mężczyzny|jest doprawdy rzadkością.
0:43:39:jaka jestem szczęśliwa,|otrzymując tyle dobra.
0:43:45:Dziękuję, droga siostro,|żeś mnie tak wyswatała,
0:43:48:-przyprowadźcie ją|do tego zacisznego pałacu. |-Szybko.
0:43:50:-Stój i bądź cicho. |-Było dobrze?
0:43:54:Nic nie wiedziała,|że panuje tu przemoc...
0:43:58:gdy ćwiczyłem ją|w zbrodniach...
0:44:03:miłości.
0:44:11:Weź tę stronę kurtyny.|Raz, dwa, trzy-
0:44:38:Szybko, moja mała,| wyskakuj z szat.
0:44:42:Moje berło czeka.|Jak bardzo rośnie.
0:44:45:-Przestań, błagam.|Miej litość.
0:44:48:Nie jesteś moim kochankiem.|Jesteś wstrętnym wieprzem.
0:44:51:-Rób, jak powiedziałem.
0:44:55:-Trzymaj nogi w górze. |-Wyjdź.
0:44:58:-Lecz to dopiero początek. |-Zrób jak powiedziałem.
0:45:00:Pani.
0:45:07:To prawda, jestem świnią.
0:45:10:A ty masz tam trufle.
0:45:15:-O, Boże!|O, Boże, co to?
0:45:17:-Co za niegodziwa sensacja.
0:45:18:Uczucie pomiędzy |wstydem a uniesieniem.
0:45:21:-O, Boże!
0:45:24:Użyj języka jako różdżki|w ten sposób jak siostra Semfone.
0:45:29:Już wychodzisz?|Oczywiście, widziałaś to już przedtem.
0:45:34:Mam podejrzenie,|że siostra była lesbijką.
0:45:38:Powiedziałbym więcej,|lecz to zbyt obrazowe.
0:45:40:Wystarczy na dzisiaj,|ona woli kobiety.
0:45:43:nawet wieczorami,|zawsze robi passes.
0:45:48:Mój drogi, delikatny kąsku,|Kładź się na grzbiecie.|Zróbmy to na plecach!
0:45:54:Nie mogę uciec.|On chce mnie brać |na wszystkie sposoby.
0:45:58:Splądruję każdy miłosny otworek|póki nie osłabniesz i zapłaczesz,|"dość!"
0:46:02:-Nie, Więcej, więcej!
0:46:04:Daj mi to!|Więcej! Więcej!
0:46:07:Wszyscy, przechodźcie cicho|do następnej części.
0:46:11:Teraz udowodnij mi, że jesteś naprawdę moja,|spenetruję cię, kochanie,|od tyłu!
0:46:13:Tak, tak, tak, zróbmy to.
0:46:16:Co z moimi ustami?|Czy też je splamisz?
0:46:20:Kiedy złamaliśmy|każde inne tabu?
0:46:22:-...każdą nieczystą dziurkę.
0:46:25:Jeśli jesteś usłużna,|wtedy połkniesz!
0:46:43:Maniery!
0:46:49:-I tak ciało zostało|zepsute i splugawione, |-Tak!
0:46:54:Żądza, siła i zachłanność
0:47:01:Juliette!
0:47:13:Weźcie go do izby chorych.|Maddie?
0:47:17:-Czy cię skrzywdził? |-Jego oddech kazał moim oczom uciekać,|to wszystko.
0:47:21:-Wszystko w porzÄ…dku.
0:47:24:-Madeleine?
0:47:26:Czy chcesz nas wszystkich pociągnąć|za sobą w dół?
0:47:31:Nie bądź niedorzeczny.
0:47:33:Hańba!
0:47:36:To tylko przedstawienie.
0:47:45:To przedstawienie było plugawe.
0:47:49:-To było odrażające.
0:48:00:Jestem ciekaw, kto zawinił,|autor, czy jego muza ?
0:48:08:-Oczywiście, to była fikcja. |-Oczywiście.
0:48:10:-To nie było inspirowane przez okoliczności. |-Oczywiście, że nie.
0:48:12:Powinieneś się wstydzić, Abbe,
0:48:14:wykorzystywać tych żałosnych kretynów|dla zysków finansowych.
0:48:18:Nie jest to naszÄ… intencjÄ….
0:48:20:To był dziwaczny show dla turystów|i poszukiwaczy osobliwości.
0:48:22:Charenton to sanatorium,|a nie cyrk!
0:48:25:Od tej chwili teatr jest zamkniety.
0:48:27:"Zamknięty"?
0:48:29:A dla twojego przyjaciela,|honorowego dramaturga domu wariatów-
0:48:31:ZrobiÄ™ wszystko, co w mojej mocy-
0:48:34:Zrób więcej, albo będę zmuszony|poinformować ministra...
0:48:37:że pacjenci|uciekają z sanatorium.
0:48:54:Mmm. Mmm.
0:48:56:Więc, mam nadzieję, że jesteś zadowolony.
0:49:01:ZamykajÄ… nasz teatr.
0:49:03:Nie mogą mi tego zrobić.
0:49:05:Jak jeden człowiek może być tak samolubny?
0:49:11:My po prostu podnieśliśmy lustro.
0:49:13:Widocznie nie spodobało mu się to, co ujrzał.
0:49:20:-Cóż do diabła robisz|z moimi piórami? |-Nie pozostawiłeś mi wyboru.
0:49:24:Dotrzymałem obietnicy.|Nie publikuję.
0:49:28:Być może, po czasie,|znów będziesz mógł na tym zarobić.
0:49:31:Nie możesz.
0:49:33:Mam wszystkie piekielne demony|w głowie.
0:49:35:Moim jedynym ratunkiem|jest wyładować to na papierze.
0:49:38:Próbuj czytać dla odmiany.
0:49:40:Pisarz, który więcej produkuje,|niż czyta-
0:49:42:Pewny znak, że to amator.
0:49:45:Tutaj.
0:49:47:Zacznij od Biblii.
0:49:49:jest napisana radośniej|i z większym kunsztem.
0:49:53:Twój potworny Bóg?
0:49:56:Sprzedał swego własnego syna|jak kawał cielęciny.
0:49:58:Drżę na myśl,|co zrobiłby mnie.
0:50:08:Dlaczego mi to robisz?
0:50:11:Przestań.
0:50:13:Umrę w samotności.
0:50:16:Nie mam towarzystwa,|ale tworzÄ™ postacie.
0:50:18:Kurwy i pederaści!
0:50:21:Będziesz lepszy|bez tego.
0:50:25:-Mam propozycję. |-zawsze możesz mieć.
0:50:27:Madeleine.|Jest ogłupiona przeze mnie.
0:50:30:Zrobiłaby wszystko, o co ją poproszę.|Mogłaby opłacić wizytę.
0:50:33:Nie wiem, kogo obrażasz bardziej,|ją czy mnie.
0:50:37:-Jakby częściowo bramy raju. |-Dosyć!
0:50:40:Jesteś zbyt nerwowy, mój drogi.|mógłbyś długo i powoli|dokręcać mi śrubę.
0:50:44:Dobranoc, Markizie.
0:50:47:Więc pierdol mnie!|Do diabła z tobą, Abbe!
0:50:52:Nie masz właściwego wyczucia|mojego stanu?
0:50:54:Jego powagi?
0:50:56:Moje pisanie jest mimowolne,|jak bicie mojego serca.
0:51:00:Moja nieustanna erekcja!
0:51:12:Zrobiłam, to co chciałeś.
0:51:16:Opłaciłam wizytę|rzemieślnika.
0:51:20:Roześmiał się|i nazwał mnie kurwą.
0:51:22:Weź moje pieniądze,|to to samo.
0:51:26:Nie wiem, co sprawia ci|większą przyjemność:
0:51:28:rzeczy same w sobie...
0:51:30:czy upokorzenia jakie znoszÄ™|zdobywajÄ…c je dla ciebie.
0:51:36:W końcu
0:51:38:przyniosłam ci|trochę ciasteczek anyżowych...
0:51:41:i trochÄ™|pastylek czkoladowych.
0:51:47:Wiedziałaś, Madame?
0:51:51:Są wypełnione śmietaną, tak?
0:51:57:Wiesz, nie tknę ich,|póki dobrze...
0:52:00:nie skruszejÄ…,
0:52:03:tryskając śmietaną.
0:52:09:Co jeszcze możesz ci przynieść,|żebym mógł to krytykować?
0:52:11:-Donatien, nie możesz. |-Hmm?
0:52:14:Powiedz mi.|Jakie jeszcze inne poczęstunki?
0:52:17:Wstydź się, naprawdę.
0:52:20:Z jakiego pieprzonego powodu, kobieto.|Cukierki?
0:52:24:Siedzę tutaj obżerając się|bezużytecznymi błahostkami,
0:52:27:jedząc twoje małe cukierki,
0:52:28:gdy to, co jest mi niezbędne,|czego naprawdę potrzebuję...
0:52:31:to kilka piór,|i naczynie z atramentem?
0:52:35:-Wybacz mi. BÅ‚agam ciÄ™. |-Nie rozumiesz?
0:52:38:Zostałem zgwałcony.
0:52:41:-Bardziej skandalicznie niż|jakakolwiek z moich nędznych postaci. |-Skąd mogłam wiedzieć, najdroższy?
0:52:45:Jak mogłem ci powiedzieć,|pisząc list?
0:52:48:O czym, moja nieszczęsna narzeczono?
0:52:50:BÅ‚agam ciÄ™, Donatien,
0:52:52:jako twoja żona, twój jedyny sojusznik,|musisz przestać robić| z siebie widowisko!
0:52:56:-Przyszłaś tu, by mnie pouczać? |-musisz popisywać się swoją dewiacją|przed publicznością ?
0:53:00:Po to cię tu przysłali,|czyż nie?
0:53:02:Powinieneś zabiegać o przychylność doktora,|nie o jego pogardę.
0:53:04:Doktor? Powinienem|wyryć moje imię na jego plecach,|a rany posypać solą!
0:53:10:Jesteś tutaj, bezpieczny,|otoczony przez cegły i zaprawę.
0:53:15:Moje więzienie jest bardziej okrutne.|Nie ma ścian.
0:53:18:DokÄ…dkolwiek siÄ™ udam,|ono jest i szepcze.
0:53:21:W operze, syczy na mnie,|kiedy zajmuję swoją lożę.
0:53:24:Kiedy poszłam do kościoła, ksiądz|odmówił wysłuchania mojej spowiedzi.
0:53:26:Powiedział mi, że jestem przeklęta.
0:53:28:Dlaczego muszę cierpieć |za twoje grzechy?
0:53:30:Taki jest los|wszystkich męczenników, czyż nie?
0:53:34:Daj mi z powrotem moją anonimowość.|To wszystko, o co proszę.
0:53:37:Pozwól mi znowu być niewidzialną.
0:53:39:Powiedz mi, czy zrobiłaś cokolwiek,|żeby zapewnić mi uwolnienie? Nie.
0:53:42:Czy skłądałaś petycje|do sądów? Nigdy!
0:53:44:-Czy zabiegałaś o audiencję u cesarza? |-Jak? Odmówił widzenia się ze mną!
0:53:48:To duże udogodnienie|mieć męża zamkniętego gdzieś daleko.
0:53:50:Nie musisz już powstrzymywać swojego języka|i zadzierać spódnicy...
0:53:53:lub otwierać ust abym mógł|zrobić z nich jedyny przyjemny użytek.
0:53:57:Nie jesteś moją żoną!|Nie, jesteś jednym z|wielu moich nadzorców! Wyjdź!
0:54:01:-Cóż to, w imię Boga? |-Weźcie stąd tę krowę!
0:54:03:Nie mogę na nią patrzeć!
0:54:05:Może znajdziecie dla niej miejsce|w zachodnim skrzydle wśród histeryczek!
0:54:09:Zamknijcie ją jak mnie,|żeby wiedziała, jakie to uczucie!
0:54:13:Maciora!
0:54:30:Jak na kobietę niskiego pochodzenia,|twoja żona ma wyrafinowany gust.
0:54:34:Kiedy zasugerowałem granit do foyer,|szybko zaproponowała|Peruwiański marmur.
0:54:39:Peruwiański marmur.|Sprowadzenie go kosztuje fortunę.
0:54:41:Czegokolwiek jej serce pragnie,|Panie Prouix.
0:54:44:Nie chcę niczego więcej niż|spełnić każde jej życzenie, sir,
0:54:47:lecz zgodziłeś się|na rozsądne ceny-
0:54:50:Jestem architektem,|nie magikiem.
0:54:52:Muszę w końcu zobaczyć się z doktorem.
0:54:54:To sprawa |ogromnej potrzeby.
0:54:56:Jest w zwyczaju napisać|prośbę o spotkanie.
0:54:59:Desperacja doprowadziła|mnie do złamania etykiety,|na drodze do szaleństwa.
0:55:03:Mój harmonogram nie jest podporządkowany|kaprysom szaleńców.
0:55:05:BÅ‚agam o wyjÄ…tek, Doktorze.|Pracuje pan w szpitalu psychiatrycznym.
0:55:08:W każdym momencie jest pan|otoczony szaleństwem.
0:55:12:Błagam, proszę zwięźle.
0:55:15:Jest pan nowy w Charenton, tak?
0:55:16:Być może nie jest pan jeszcze|zaznajomiony z moim mężem|i jego niezwykłym przypadkem.
0:55:21:Z całym należytym szacunkiem, madame,
0:55:23:cała Francja jest zaznajomiona |z pani mężem.
0:55:25:Mógłbyś zostawić nas|na chwilę samych,|panie Prouix?
0:55:29:Oczywiście.|Twój sługa, sir.
0:55:31:Uh, panowie.
0:55:33:Madame, proszÄ™.
0:55:43:Dzień dobry, madame.
0:55:45:Przypuszczam, że przybyłaś tu,|by prosić o łaskę|w imieniu swego męża.
0:55:49:Pan wie, czyż nie?
0:55:51:To moja najdroższa nadzieja, Doktorze,
0:55:53:którą on pozostawia|pogrzebaną na zawsze.
0:55:57:I tak, kiedy w końcu|zniszczeje w wilgotnych|korytarzach waszej instytucji,
0:55:59:pozostanie tam jako padlina|dla gryzoni i robaków.
0:56:03:Zrozumiałem, madame.
0:56:06:Jeśli nie może go pan wyleczyć...
0:56:09:naprawdę go wyleczyć...
0:56:12:Więc błagam ,|niech pan okiełzna bestię,|która szaleje w jego duszy.
0:56:17:To nie jest tak łatwo zrobić, madame.
0:56:22:Jest pani świadoma, czy nie,|.że to kosztowny układ...
0:56:25:gościć twojego męża|w Charenton?
0:56:27:Pokrywam jego utrzymanie co miesiąc,|z większym poświęceniem, niż powinnam.
0:56:31:Ale to pokrywa zaledwie|koszt jego pokoju...
0:56:33:nie pozostawiając ani pensa|na właściwe leczenie:
0:56:38:narkotyk stłumi jego temperament,
0:56:41:powstrzyma go i ukarze,|gdy będzie niegrzeczny.
0:56:45:Być może, jeśli mogłabyś|wesprzeć swe błaganie,|w znaczeniu zobowiązania-
0:56:49:Nie jestem zamożną kobietą.
0:56:51:Masz pensję,|czyż nie?
0:56:54:-Ze sprzedaży jego książek? |-To plugawe pieniądze, Doktorze.
0:56:59:-Cóż za piękna myśl. |-Co to za myśl?
0:57:01:Taka, że w chory sposób zdobyte fundusze,|zrodzone z jego degeneracji...
0:57:07:mogłyby wpłynąć na jego ocalenie.
0:57:11:To przekracza granice perwersji...
0:57:14:Taki zaszczyt powinien nosić|metkę z ceną.
0:57:19:Wyobraź sobie...
0:57:21:starzy przyjaciele znów pragnący|całować twoją dłoń.
0:57:29:"Dlatego, Markizo,|jestem oczarowany mogąc widzieć cię znowu.
0:57:33:Witam z powrotem po długiej podróży|do mrocznej otchłani wygnania."
0:57:37:Nie baw siÄ™ ze mnÄ…, Doktorze.
0:57:43:Teraz jest czas,|by zabezpieczyć swoje epitafium:
0:57:47:"Dobroczynna Markiza,
0:57:49:Najbardziej czcigodna filantropka w Charenton"...
0:57:56:lub "Narzeczona szatana."
0:57:58:Odpoczynek zabezpieczony, Markizo,
0:58:00:a twoja hojność najbardziej|przyspieszy wyzdrowienie twojego męża.
0:58:05:Peruwiański marmur,|bez dwóch zdań.
0:58:11:-Jestem pana wieczną dłużniczką. |-a ja pańską, Markizo.
0:58:15:Doktorze, mogę zdradzić panu|jego najokrutniejszą sztuczkę?
0:58:19:Oczywiście.
0:58:21:Raz, dawno temu...
0:58:24:w głupocie młodości...
0:58:27:Rozkochał mnie w sobie.
0:58:51:Madeleine,|mój cukiereczku, możesz przemycić dla mnie|pióro i trochę atramentu?
0:58:56:Nie dbam o to.
0:58:58:Doktor ma na ciebie oko|bardziej niż kiedykolwiek.
1:00:11:Dr. Montalivet był,|delikatnie mówiąc, malutki.
1:00:14:Kiedy wiotczał, jego członek|był nie większy od szpulki.
1:00:19:A kiedy się rozpalał,|wzrastał do czterech cali.
1:00:23:By to zrekompensować, zabiegał|o miłość swojej kobiety|dając jej mnóstwo innych korzyści.
1:00:28:Dobre wino, nowe zabawy|oraz dom tak duży, jak i inne| jego majętności,wszystko to za mało.
1:00:32:Belki sufitowe|sÄ… w drodze z Prowansji.
1:00:37:A w przyszłym tygodniu|przybędzie malarz fresków z Paryża...
1:00:42:namalować a tromp l'oeil|w sali balowej.
1:00:47:-Nie cieszy ciÄ™ to? |-Bardzo.
1:00:52:Wolałbym napić się brandy w salonie...
1:00:54:gdzie moglibyśmy usiąść obok siebie|przy kominku.
1:01:01:Wolę poczytać, dziękuję.
1:01:05:Wolisz książkę|od towarzystwa swojego męża?
1:01:09:Ach, nic dziwnego.|Jestem tylko ciałem i krwią.
1:01:13:Nie ma porównania z drukowaną stroną, hmm?
1:01:20:Zatem dobranoc.|Ciesz się samotnością.
1:01:33:Twoje prześcieradła, proszę.
1:01:38:Twoje prześcieradła.
1:01:44:Teraz, albo nigdy .
1:01:47:Voila!
1:02:04:Więc, jeśli nie przeczytasz tego|własnej matce,
1:02:06:być może nie powinnaś|wcale tego czytać .
1:02:09:To nie jest twoja sprawa, Matko.
1:02:11:Oh, dalej, kochanie,|bierz i czytaj .
1:02:20:"Pan Bouloir był człowiekiem,|którego apetyty erotyczne...
1:02:23:"można by dyskretnie opisać|jako... post-mortem.
1:02:27:-"Częsty gość cmentarzy,
1:02:30:-"Częsty gość cmentarzy,
1:02:32:"jego największą zdobyczą|była kobieta...
1:02:34:sześć krzyżyków na karku,|nieżywa od dziesiątek lat."
1:02:38:-To okropne.
1:02:40:Oh, to jest zbyt, zbyt okropne.
1:02:45:Dalej, czytaj.
1:02:53:"energia, z jaką ją kochał...
1:02:55:Mm-hmm.
1:02:57:"powodowała, że wypadały jej kości.
1:03:00:-"CiÄ…gle...
1:03:01:"obdarzał ją największymi komplementami,|jakie można mówić kobiecie.
1:03:06:-Tak?
1:03:08:Warta była wygrzebania."
1:03:28:-Kiedyś zapytałeś mnie o imię.
1:03:33:Jestem Madeleine.
1:03:36:SÅ‚odko, jak ciasteczko.
1:03:40:Czy sam nie masz imienia?
1:03:43:Wyjedź ze mną pewnego dnia.|Być może zdradzę ci je.
1:04:14:Twoja matka moż być ślepa,|ale ty masz parę bystrych oczu.
1:04:19:Moja matka oślepła od ługu|z kotłów w pralni.
1:04:23:Pranie prześcieradeł szaleńców|kosztowało moją matkę wzrok.
1:04:26:-Mogło ja kosztować o wiele więcej. |-Więcej z niej wydobędziesz|uprzejmością, człowieku-
1:04:29:Co mogło spowodować powstanie takiej farby?
1:04:32:-Jestem tylko praczkÄ…, nie detektywem. |-Teraz nie pora-
1:04:35:Może wasze kotły|pociemniały od rdzy.
1:04:37:Albo ług jest zjełczały.
1:04:40:Lub być może, po prostu być może...
1:04:43:te prześcieradła należały|do naszego przyjaciela markiza.
1:04:50:Mamy ponad 200 łóżek.|Mogły należeć do kogokolwiek.
1:04:54:Z pięknym, ozdobnym motywem ,|zdobiącym jego rękopis?
1:04:58:Ona kłamie.|Ma to wypisane na twarzy.
1:05:07:-Wszystko wynosimy.
1:05:11:-Prawie zrobione, sir. |-Pamiętaj, nic,|co mógłby przerobić na pióro.
1:05:14:Jego pokój ogołocić do żywego.
1:05:16:Więc doktor trzasnął z bicza,|a ty tańczysz!
1:05:20:Moje łóżko, zabrane.|Mam tu zamarznąć na śmierć?
1:05:22:Chodźcie, zabierzcie jego dywan.
1:05:26:-Weź to. |-To turecka tkanina, idioto.
1:05:29:Kosztuje więcej,|niż zarobisz w całym życiu.
1:05:30:-Jego fotel. |-W porządku. Weźcie. Weźcie to wszystko.
1:05:35:-Tutaj. |-Wychodźcie.
1:05:40:I to-| Ostrożnie, jest nieczysta.
1:05:42:Nie masz pojęcia,|gdzie to było.
1:05:43:Nie zapomnijcie Maryi,|słodkiej Maryi,
1:05:46:Żydowskiej kurwy,|małej Boskiej nierządnicy.
1:05:48:Niepokalane poczęcie? Potężna religia|zbudowana na oksymoronie.
1:05:52:Jego wino.
1:05:57:Od tej pory,|tylko woda do każdego posiłku.
1:06:00:-Woda? |-I porcje mięsa trzeba odchudzić.
1:06:03:-Skąd tak nagłe tortury? |-Bo twoje pisanie przestało być kontrolowalne.
1:06:06:-Ja nie stworzyłem tego świata.| Ja go tylko opisuję. |-Być może, jego okropieństwa.
1:06:10:Jego nocne koszmary.|I czy to coÅ› da?
1:06:12:-Nic, oprócz twojej chorobliwej satysfakcji. |-Nie, piszę, to co widzę:
1:06:16:niekończące się procesje|do gilotyny.
1:06:18:Wszyscy pochyleni,|czekający na cięcie ostrza.
1:06:21:Rzeki krwi płynące |pod naszymi stopami, Abbe.
1:06:26:Byłem w piekle,|młody człowieku.
1:06:28:Ty tylko o tym czytałeś.
1:06:34:Przepraszam Markizie, naprawdÄ™.
1:06:37:Te twoje śluby czystości -| Jak ścisłe one są?
1:06:41:-Przypuszczam, że możesz jej wsadzić|tylko do ust?
1:06:49:Pobożny mały robak.
1:06:52:W niepomyślnych warunkach,|artysta rozkwita.
1:07:09:Niezwykłe, czyż nie?
1:07:11:Pieprzę się sama.|Mogę sprawić przyjemność tobie.
1:07:15:Nie wiesz co tracisz, kochanie.
1:07:26:Szukam książki.|Może ją znasz.
1:07:32:Został mi tylko jeden egzemplarz.
1:07:35:Osobiście ocaliłem go od ognia.
1:07:39:Proszę się pośpieszyć.|Mój mąż zamyka drzwi o zmierzchu.
1:07:43:Tak słodka dziecinka jak ty...
1:07:46:nie powinna czytać takich sprośności.
1:07:49:Dorastałam w konwencie, sir.
1:07:52:Wszystko, co wiem o świecie,|zawdzięczam książkom.
1:08:19:Do wszystkich dziewic|na świecie,
1:08:21:uwolnijcie siÄ™ same z niewoli cnoty...
1:08:24:i smakujcie bez wstydu|rozkosze cielesne.
1:08:28:Siła mężczyzny leży|w zaciśniętej pięści,
1:08:30:ale siła kobiety leży gdzie indziej.
1:08:33:w aksamitnej jaskini|pomiędzy udami.
1:08:36:Jest późno, Simone, kochanie.
1:08:39:Odłóż na bok swoje poezje.
1:09:44:Åšniadanie.
1:09:50:Madeleine, błagam cię-
1:09:52:Co oni ci zrobili?
1:09:56:Tortury tak okrutne,|tak średniowieczne...
1:10:00:nie mam nawet słów,|by je opisać.
1:10:02:-Śmiało. |-Jeśli masz odrobinę współczucia w sercu,
1:10:06:odrzuć na bok ostrożność...
1:10:09:i otwórz moje drzwi.
1:10:13:Boże, pomóż mi.
1:10:16:-Boję się. |-Nie bądź głupia, dziecinko.|Mam dla ciebie niespodziankę.
1:10:19:A teraz otwórz te okropne drzwi.
1:10:38:Moja najnowsza książka.
1:10:42:Zaczyna siÄ™ na lewym mankiecie...
1:10:44:i ciÄ…gnie siÄ™ prosto przez plecy.
1:10:47:Najdłuższe zdanie,|zauważ,
1:10:50:biegnie przez całą długość szwów,
1:10:53:a kończy się...
1:10:56:przy podstawie mojego prawego buta.
1:11:09:-Oh, "Włócznia"? |-Tak.
1:11:13:-Tak.
1:11:17:-"Naga na ołtarzu"? |-Tak.
1:11:21:"Sto nieśpiesznych języków"?
1:11:25:Tak.
1:11:27:-JesteÅ› geniuszem! |-Tak!
1:11:29:Shh!
1:11:34:Uciekaj szybko...
1:11:36:to nie będziesz potępiona za moje złe zachowanie.
1:11:39:Maddie, masz konszachty z diabłem,|zapłacisz za to diabelską cenę.
1:11:44:-Przepraszam. |-Straż!
1:11:46:-Straż! |-Tak!
1:11:49:-Shh! |-Zapłacisz! Straż!
1:11:54:Spójrzcie, co wam przyniosłem,|moi drodzy.
1:11:58:-Tu jest coś napisane. |-Dwa rozdziały, po jednym na każdym policzku.
1:12:11:Moje pisarstwo żyje!
1:12:25:Zabierzcie tÄ™ bestiÄ™|z powrotem do klatki!
1:12:30:Nic mi nie mów.|Przybyłeś tu, by przeczytać moje spodnie.
1:12:33:Nie trzymaj mnie w napięciu.|Co to będzie, 50 batów?|Noc na kole tortur?
1:12:39:Nie chcę brudzić sobie nim rąk.
1:12:43:Nie powinieneś.|To jest pierwsza zasada|polityka, czyż nie?
1:12:45:Człowiek, który zarządza egzekucję,|nigdy nie opuszcza ostrza!
1:12:51:Masz szczęście,|że to mnie zmuszono do ukarania cię.
1:12:53:gdyby to był doktor,|nie wyszedłbyś z tego żywy.
1:12:55:Tak, doktor wychodzi|naprzeciw potrzebom mojego serca.
1:12:58:Co, w imię Boże,|mam z tobą zrobić?
1:13:00:I-Im więcej zabraniam,|tym więcej prowokujesz.
1:13:05:Rozbieraj siÄ™.
1:13:42:Spodnie też.
1:13:47:Zacząłeś tę małą grę...
1:13:50:więc ją skończ.
1:13:53:Może nie masz odwagi?
1:13:58:Myślę, że nie.
1:14:19:To potężny afrodyzjak,
1:14:24:czyż nie tak?
1:14:27:Mieć władzę nad drugim człowiekiem.
1:14:36:Twoja peruka.
1:14:57:Nie będziesz dłużej rozprzestrzeniał| swej zdradzieckiej ewangelii.
1:15:00:Od teraz,
1:15:03:nie napiszesz nawet|swojego nikczemnego imienia.
1:15:07:Czy twoje przekonania|sÄ… tak kruche,
1:15:09:że nie mogą stanąć|w opozycji do moich?
1:15:12:Czy twój Bóg jest tak lichy,| tak słaby? Wstydź się!
1:15:19:Nie schlebiaj sobie, Markizie.
1:15:21:Nie jesteÅ› Antychrystem.
1:15:24:Nie jesteś niczym innym niż malkontentem,|który umie sylabizować.
1:15:37:Widziałam ją na własne oczy.
1:15:40:Włożyła klucz do zamka|z dumą i zadowoleniem.
1:16:04:Uwolnijcie jÄ… natychmiast!
1:16:07:Uwolnijcie ją z więzów.
1:16:14:Maddie.
1:16:20:Jeśli tylko krew zdoła cię zaspokoić,
1:16:26:to wychłostaj mnie!
1:16:30:-Abbe, nie. |-Dalej.
1:16:32:Już!
1:16:35:To nie będzie konieczne.
1:16:39:jeśli chcesz zostać męczennikiem, Abbe,
1:16:41:zostań nim dla Boga,|nie dla pokojówki.
1:16:48:A teraz przyodziej siÄ™ z powrotem.
1:17:05:Gdybym wiedział, jak zasmakujesz|w powieściach,
1:17:08:Nigdy nie nauczyłbym cię czytać.
1:17:11:Nie mów tak.
1:17:13:Czytanie jest moim wybawieniem.
1:17:15:Ale dlaczego musisz oddawać się|tej pornografii?
1:17:20:To zajęcie na ciężkie czasy,|wyzwalające od szaleństwa.
1:17:22:To, co widziałam w życiu,
1:17:25:przyczyniło się|do podtrzymania moich zainteresowań.
1:17:35:Umieściłam się w jego historiach.
1:17:38:Odgrywam ich część.
1:17:41:-Każdą dziwkę, każdą morderczynię. |-Oh, Maddie-
1:17:46:Jeśli nie byłabym tak złą|kobietą na papierze,
1:17:50:Zaryzykuję, że nie mogłabym być|dobrą kobietą w życiu.
1:18:08:To nie jest miejsce|dla dziecka takiego jak ty.
1:18:11:Odeślę cię stąd.
1:18:16:To dalej będzie nora,|jeśli na tym poprzestaniecie.
1:18:17:To dalej będzie nora,|jeśli na tym poprzestaniecie.
1:18:19:Teraz nie jest dość dobrze.|Rozumiesz?
1:18:21:Odmawiam zapłaty-
1:18:23:Moglibyśmy wyściełać ściany|chińskim jedwabiem.
1:18:26:Lub, jeśli wolisz,|florenckimi gobelinami.
1:18:32:-Czy jesteś oczytanym człowiekiem? |-Przepraszam?
1:18:36:Podziwiam ludzi|z apetytem na...
1:18:42:książki.
1:18:54:Madame, co mam zrobić?
1:19:00:Czy czytałaś ten tomik?
1:19:04:Zapamiętałam go.
1:19:11:Nadchodzi czas w życiu młodej kobiety...
1:19:15:kiedy musi odłożyć książki na półkę...
1:19:17:i uczyć się z doświadczenia.
1:19:22:To, mój panie...
1:19:24:wymaga nauczyciela.
1:19:56:O, tak, chodź. Zabawimy się.
1:20:11:-Maddie, co z tobÄ…-
1:20:16:Stało się coś złego?
1:20:20:Abbe, nie odsyłaj mnie, błagam.
1:20:24:Nie chcę odmawiać|twojej dobroci...
1:20:27:ale moje serce|szybciej tutaj bije.
1:20:30:Przez kogo?|Przez markiza?
1:20:36:Matka nie jest w połowie| tak ślepa, jak ty.
1:20:42:Oh, Madeleine.
1:20:48:Są pewne uczucia...|którym nie można dać dojść do głosu.
1:20:54:Dlaczego nie?
1:20:56:One zachęcają-
1:20:59:One zachęcają nas do działania...
1:21:02:w sposób...
1:21:04:w jaki nie powinniśmy.
1:21:08:Nie.
1:21:10:Co ja zrobiłam?
1:21:14:Odejdź. Odejdź z powrotem|do pokoju, szybko.
1:21:16:Nienawidzisz mnie teraz,|czyż nie?
1:21:19:Nie. Kocham ciÄ™, Madeleine...
1:21:22:jako dziecko Boże.
1:21:28:-Wybacz mi.
1:21:43:Madeleine.
1:22:03:-Maddie.
1:22:06:Nie bój się wpływu|markiza na mnie.
1:22:09:Bój się siebie.
1:22:12:Jeśli wyświadczysz mi łaskę,|chciałbym się wytłumaczyć.
1:22:19:Nie podchodź bliżej, Abbe.|Bóg patrzy.
1:22:27:Maddie-
1:22:34:"Wielce szanowny Dr. Royer-Collard,
1:22:38:"W końcu twój zamek jest ukończony.
1:22:41:"Znajdziesz wszystko na swoim miejscu:
1:22:44:"chińskie draperie, angielski dzwon,
1:22:48:"nawet stopnie schodów|z kości słoniowej .
1:22:51:"tylko jeden detal zaginÄ…Å‚-
1:22:59:twoja żona."
1:23:06:Powiedz mu, że nie jestem głupia.
1:23:09:Więzienie jest ciągle więzieniem,
1:23:11:nawet z chińskimi jedwabiami|i kandelabrami.
1:23:13:" Gdy będziesz to czytał,|będziemy daleko stąd.
1:23:16:W drodze do Anglii|lub dalej."
1:23:20:Powiedz mu, że jeśli będzie nas szukał,
1:23:22:podetniesz sobie żyły brzytwą,|a ja przebiję sobie serce szpilką od kapelusza.
1:23:26:Zrobiłabyś tak...|zamiast zapomnieć o naszej miłości?
1:23:31:Nie... ale powiedz mu, że mogłabym.
1:23:37:Podpisz to... szybko.
1:23:40:Więc zerżnij mnie znowu|na prześcieradłach, za które tyle zapłacił .
1:23:45:A następnie, błagam,
1:23:48:na dywanie ze skóry niedźwiedzia|w jego gabinecie.
1:23:51:A na końcu,|w wieńczącym geście,
1:23:56:zostawimy ślady naszej miłości|na peruwiańskim marmurze.
1:24:15:Simone!
1:24:17:Simone! Simone?
1:24:21:Simone?
1:24:57:Stop!
1:25:01:Stop! BÅ‚agam ciÄ™!
1:25:03:Będę pisał wdzięczne historie,|ody do moralności.
1:25:06:Dziecięce wiersze.|Przysięgam!
1:25:11:Podnieca cię, czyż nie,|znęcanie się nade mną?
1:25:14:Spójrz, jesteś twardy jak gnat,|sterczący z twoich spodni.
1:25:21:Nie rozumiesz,|ty samowładny popierdoleńcu?
1:25:26:Im dłużj kontynuujesz|moje dręczenie,
1:25:28:tym głębiej zakorzeniasz|moje przekonania w sercu!
1:25:52:Nie widziałaś...
1:25:54:wcześniej nagiego mężczyzny?
1:26:05:Abbe odsyła mnie.
1:26:07:Tak.
1:26:10:Oczywiście.
1:26:11:Markizie...
1:26:17:Opowiedz mi jedną małą historię.
1:26:28:Jak chcesz, żebym to zrobił?
1:26:30:Z pyłu w powietrzu?
1:26:32:Wyszeptaj jÄ… dla mnie.
1:26:35:Dziecko, to jest o wiele bardziej niebezpieczne.
1:26:38:Mogę cię nigdy więcej nie zobaczyć.
1:26:40:Pozwól mi zapisać ją dla ciebie,|coś, co pamiętasz.
1:26:44:To nie jest miejsce, ani czas.
1:26:48:Jesteśmy zgubieni.
1:26:54:Nigdy nie myślałam,|że zobaczę cię pokonanego.
1:26:56:SÄ… tysiÄ…ce historii...
1:26:58:które szczerze chciałbym opowiedzieć.
1:27:00:Więc opowiedz mi jedną.
1:27:12:Być może mógłbym.
1:27:15:Dziś w nocy,|bądź w magazynie z bielizną...
1:27:17:z butelką atramentu i piórem.
1:27:19:a będziesz miała historię...
1:27:22:od której anioły się rozpłaczą...
1:27:25:a święci dostaną zadyszki.
1:27:53:Psst, jest tutaj.
1:27:58:Dauphin. Dauphin.
1:28:02:Dauphin.
1:28:05:-Cleante. Cleante.
1:28:08:Psst, Cleante, jesteś gotów?
1:28:11:-Jesteś gotów? |-Markizie, czy to ty?
1:28:13:Z jakiego, kurwa powodu miałby być|ktoś inny?Uprzedziłeś innych?
1:28:16:Nie jestem już człowiekiem.
1:28:19:Obudziłem się i odkryłem,|że zamieniłem się w wróbla.
1:28:22:-I co z tego?
1:28:26:Dobrze, obudziłem się|i zamieniłem się w kota!
1:28:28:Jeśli nie zrobisz jak mówię,|zatopię swoje małe ząbki|w twojej różdżce...
1:28:31:i wyssam szpik|z twoich kości!
1:28:33:-Chcesz tego, mały ptaszku?
1:28:38:Jestem na twe rozkazy, Hrabio.
1:28:42:Mój ukochany czytelniku,
1:28:45:przygotuj siÄ™|na najbardziej nieczystÄ… historiÄ™...
1:28:48:jaka kiedykolwiek powstała|w umyśle człowieka.
1:28:52:Porzuć swoje odrętwienie.
1:28:57:Dauphin.|Mój ukochany czytelniku,
1:29:00:przygotuj siÄ™|na najbardziej...
1:29:03:nieczystÄ… historiÄ™ kiedykolwiek opowiedzianÄ….
1:29:08:Mój ukochany czytelniku,
1:29:10:przygotuj siÄ™|na nieczystÄ… historiÄ™.
1:29:17:-Psst, Bouchon. |-Huh?
1:29:20:Mój ukochany czytelniku,|przygotuj się.
1:29:22:Mam nieczystÄ… historiÄ™ do opowiedzenia.
1:29:27:Przygotuj siÄ™.
1:29:31:-Bouchon?
1:29:33:Co powiedziałeś?
1:29:37:Przygotuj siÄ™.|mam historiÄ™, nieczystÄ… historiÄ™.
1:29:45:Nasza historia dotyczy| prostytutki Fauchau,
1:29:48:którą natura obdarzyła...
1:29:50:tak ciasną i drobną szparką|między udami...
1:29:54:i najciaśniejszym |otworkiem w dupie, jakie kiedykolwiek...
1:29:59:ukształtowała ręka Boga.
1:30:03:Fauchau była prostytutką...
1:30:06:z ciasnÄ… i malutkÄ… szparkÄ…...
1:30:10:między udami i-
1:30:13:NajmniejszÄ… dziurkÄ… w dupie!
1:30:15:NajmniejszÄ… dziurkÄ… w dupie.
1:30:19:-Moja znakomita proza przepuszczona|przez umysły obłąkanych.
1:30:23:Kto wie,|może by mogli ją rozwinąć.
1:30:25:To jest o dziwce zwanej Fauchau.
1:30:28:To jest o dziwce...
1:30:30:zwanej Fauchau z ciasnÄ… szparkÄ….
1:30:34:Pewnego dnia, pierwszym klientem Fauchau|był chirurg.
1:30:38:Przebierał palcami po jej nagiej skórze,
1:30:42:rozdzielając fałdy jej cipki.
1:30:44:Przebierał palcami po jej nagiej skórze,
1:30:47:rozdzielając fałdy jej cipki.
1:30:50:ciągnąc ją za fałdy i-
1:30:54:Przebierał palcami po jej nagiej skórze,
1:30:56:-ciągnąc jej fałdy.
1:30:59:Badając jej nagą skórę.
1:31:03:Jej nagą skórę.
1:31:05:-NagÄ…-|-Tak, mam ten fragment.
1:31:10:"Co mam przygotować?"|spytała Fauchau.
1:31:12:"Moje usta, mojÄ… dupÄ™...
1:31:14:czy mojÄ… soczystÄ… ostrygÄ™?"
1:31:17:Co mam przygotować?
1:31:19:MojÄ… dupÄ™ czy mojÄ… soczystÄ… ostrygÄ™?
1:31:22:"Żadnego!" krzyknął chirurg,|wymachując skalpelem.
1:31:25:-Tak? -Którą dziurę?
1:31:29:Moje usta, mojÄ… dupÄ™|czy mojÄ… soczystÄ…-
1:31:34:soczystÄ… cipkÄ™.
1:31:37:"Ponieważ wykroję nowe otwory tam,|gdzie ich wcześniej nie było."
1:31:42:-Żadnego-|-Krzyknął chirurg.
1:31:44:Wykroję nowe-nowe-nowe otwory,|gdzie wcześniej żadnego nie było.
1:31:49:Po tym, Fauchau wydała z siebie|tak niezwykle silny krzyk...
1:31:54:że chirurg był zmuszony|wyrwać jej język.
1:31:58:-Fauchau wydała krzyk|o tak niezwykłej sile-
1:32:01:Po tym,|niezwykła dziwka-
1:32:04:-krzyczała tak głośno-|-Krzyczała...
1:32:06:tak długo i tak głośno-
1:32:08:Krzyczała tak, że poczuł |że powinien- że musi-
1:32:12:-zatkać jej rany,|wyjął pogrzebacz z ognia. |-Pogrzebacz!
1:32:16:-Wyrwać jej język.
1:32:19:-WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia. |-Z ognia. Z ognia!
1:32:24:WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia.
1:32:27:Z ognia.|Z ognia.
1:32:31:WyjÄ…Å‚ pogrzebacz z ognia.
1:32:35:Z ognia.
1:32:40:-Dauphin. |-Z ognia.
1:32:42:-Jaki jest następny fragment? |-Bouchon, słowa?
1:32:45:-Powiedz mi słowa. |-Ogień.
1:32:56:-Dauphin?
1:32:58:-Dauphin?
1:33:00:-Ogień! |-Jaki jest następny fragment?
1:33:02:-Ogień! Ogień. |-Jaki jest następny fragment?
1:33:06:-Ogień! Ogień! |-Powiedz mi następny fragment!
1:33:10:-Musisz powiedzieć mi słowa.
1:33:11:-Musisz powiedzieć mi słowa.
1:33:13:-Ogień!
1:33:17:Otworzyć wszystkie drzwi!|Wypuścić pacjentów!
1:33:22:Przynieść wodę!|Szybko! Dalej!
1:33:25:Przynieść wodę!
1:33:28:-Jezu! Co ty do diabła zrobiłeś?
1:33:40:Gdzie ta woda?
1:33:43:Brać łóżka!|Wynieść je!
1:33:46:-Ogień! Ogień!
1:33:49:Ogień! Ogień!
1:33:53:-Ogień!
1:33:57:Gdzie z tym idziesz?
1:34:03:Bouchon?
1:34:10:Bouchon?
1:34:13:Pamiętaj o manierach,|Bouchon.
1:34:16:-Nie-
1:34:18:-Nie! Nie! Nie! |-Madeleine.
1:34:20:-Madeleine!
1:34:23:-Madeleine! |-Madeleine!
1:34:25:-Madeleine! |-Madeleine!
1:34:27:Madeleine!
1:34:30:-Madeleine! |-Madeleine.
1:34:33:Madeleine! Madeleine!
1:34:36:Madeleine!
1:34:40:Madeleine! Madeleine!
1:34:53:-Maddie?
1:34:55:Madeleine!
1:35:07:-Maddie! |-To okropne!
1:35:09:Sam diabeł rozpanoszył się wśród nas!
1:35:11:To jej wina!
1:35:15:Na schody!
1:35:17:Nie! Nie! Nie!
1:35:28:Nie! Nie! Nie!
1:35:30:-Maddie!
1:35:32:-Madeleine! Madeleine!
1:35:40:Musimy ocalić Charenton!|Utwórzcie łańcuch!
1:35:44:Musimy to zatrzymać, zanim|dostanie się do tych belek!
1:35:52:-Weźcie go ode mnie!
1:35:55:Pitou!
1:36:01:-Madeleine! |-Madeleine!
1:36:08:-Straż! Straż!
1:36:11:Straż!
1:36:15:Brigitte.|Jesteś cała?
1:36:21:Madeleine!
1:36:23:-Madeleine!
1:36:25:Madeleine!
1:36:29:Pędź! Szybko!
1:36:32:Madeleine!
1:36:37:Gdzie jesteÅ›,|Maddie?
1:36:52:"Krzyczała...
1:36:54:-tak, że poczuł, że musi|wyrwać jej język."
1:37:01:Bouchon, czekaj!
1:37:07:Przepraszam. Przepraszam, Abbe.|Nie mogłem pomóc.
1:37:13:Nie.
1:37:15:O, mój Boże.
1:37:18:-Nie.
1:37:28:Oh, nie.
1:38:20:Madeleine!
1:38:54:Teraz, teraz, nie bądź nieśmiały.
1:38:57:Mamy dla ciebie|miłą niespodziankę.
1:39:01:Dobry chłopiec.
1:39:03:Huh?
1:39:14:Huh!|Dobry chłopiec.
1:39:17:Huh?
1:39:20:Przepraszam. Czekaj.
1:39:23:Przyrzekam, więcej tego nie zrobię.
1:39:25:Przyrzekam.
1:39:28:Oczywiście,|nie możemy obwiniać Bouchon'a.
1:39:30:On jest tylko jednym z eksperymentów|natury, który się nie udał.
1:39:33:Bez dyscypliny,|bez sumienia, bez moralności.
1:39:37:W rzeczywistości, to nasz obowiązek...
1:39:40:przewidywać takie rzeczy|za niego.
1:39:43:Czyż nie?
1:39:46:Jak pan rzekł, Doktorze.
1:39:48:Był pod takim wrażeniem|opowieści markiza...
1:39:51:że musiał|to odreagować, tak?
1:39:56:na biednej pokojówce.
1:39:59:Czy byłbyś tak uprzejmy|i przypomniał mi jej imię?
1:40:05:Błagam, Doktorze,|nie każ mi go wypowiadać.
1:40:08:Jej imiÄ™, Abbe.
1:40:12:Madeleine.
1:40:16:Powiedz mi, Abbe,
1:40:18:kiedy zostaniesz wezwany|przed oblicze Boga,
1:40:20:jak odpowiesz|za śmierć Madeleine?
1:40:35:-Morderca.
1:40:44:Twoje słowa-
1:40:46:Twoje słowa poprowadziły Bouchon'a do-
1:40:48:Oh, jakiż to pieprzony powód, Abbe!
1:40:50:Może któryś z twoich|cennych podopiecznych |próbował chodzić po wodzie i utonął?
1:40:54:Zaprzeczyłbyś Biblii?|Myślę, że nie.
1:40:58:Niewinne dziecko nie żyje.
1:41:01:Tak wielu autorom odmówiono|satysfakcji...
1:41:04:konkretnej reakcji na ich pracÄ™.
1:41:07:Jestem błogosławiony, czyż nie?
1:41:12:Nie jest tajemnicą,|że ją kochałeś.
1:41:14:Chciałem ją pieprzyć, to wszystko.
1:41:18:-A robiłeś to? |-Nie twoja dziedzina, byś pytał.
1:41:22:-Dlaczego nigdy nie wziąłeś jej siłą ? |-Kto powiedział, że nie?
1:41:25:-Może to impotencja? |-Nigdy!
1:41:27:Więc... to musiała być miłość.
1:41:30:Pieprzyłem ją nieskończoną ilość razy...
1:41:33:i zawsze błagała o więcej.
1:41:38:Zbadaliśmy ciało.
1:41:43:Umarła jako dziewica.
1:42:24:Spraw jej...|należyty pogrzeb...
1:42:28:na cmentarzu...
1:42:30:na mój koszt.
1:42:33:Nie umieszczaj ...
1:42:35:jej słodkiego ciała...
1:42:39:w tej samej ziemi...
1:42:41:co diabły, które zamieszkują|to przeklęte miejsce.
1:42:46:Twój straszny sekret został odkryty.
1:42:50:Jesteś przede wszystkim człowiekiem.
1:43:06:Mam opium do uśmierzenia bólu.
1:43:09:NaszÄ… intencjÄ… jest ukaranie.
1:43:12:Jeśli uśmierzymy ból,|jaki to ma sens?
1:43:22:Abbe de Coulmier.
1:43:25:Jestem tutaj.
1:43:29:Tak łatwo chciałbyś mnie uciszyć.
1:43:34:Dobry chłopiec.
1:44:24:My, my.
1:44:27:Przerosłeś moje oczekiwania.
1:44:30:Przerosłem? Nie jestem pierwszym|człowiekiem Boga proszącym o przelanie krwi|w Jego imię.
1:44:36:I nie będę ostatnim.
1:44:40:I zaśniesz|spokojnie dzisiejszej nocy?
1:44:42:Nie, sir.
1:44:44:Mówiąc jasno,
1:44:47:nie oczekuję, że kiedykolwiek zasnę.
1:47:21:Nie odsyłaj mnie, Abbe.
1:47:28:Abbe. Abbe.
1:47:30:-Abbe-
1:47:33:Abbe. Abbe.
1:47:37:Abbe. Abbe.
1:47:41:Abbe! Abbe!
1:47:48:Lepiej pędź tu szybko, Abbe!
1:47:51:Zapisał całe ściany dookoła.
1:47:55:Użył swoich własnych nieczystości.
1:47:57:-Zrobił z siebie rodzaj farby. |-Dobry Boże.
1:48:02:-Co za smród!
1:48:08:-Uwolnijcie mu usta. |-Nie możesz tego zrobić, sir.
1:48:11:Muszę udzielić mu ostatniego namaszczenia.|Daj mi swój sztylet.
1:48:16:Zostawcie nas.
1:48:42:-Shh.
1:48:46:Nie dałem rady ocalić twojej duszy za życia.
1:48:50:Muszę dać radę w godzinie śmierci.
1:48:54:Drogi Ojcze Niebieski,
1:48:56:okaż swoją nieskończoną łaskę...
1:48:59:i otwórz przed nim|wrota do raju,
1:49:01:swoim dzieckiem,|nie gorszym od żadnego innego.
1:49:06:Jest...
1:49:09:w każdym z nas...
1:49:12:takie piękno...
1:49:14:i taka nienawiść.
1:49:16:Nikt nie jest wyjÄ…tkiem.
1:49:20:Przebacz mu.
1:49:24:Przebacz nam wszystkim.
1:49:30:Ucałuj krzyż.
1:49:36:Markizie!
1:49:41:Markizie!
1:49:59:-Nie!
1:50:12:Witamy w Charenton, Abbe.
1:50:13:Jestem zaszczycony|obejmujÄ…c tÄ™ posadÄ™, sir.
1:50:15:Tak?|Dziękuję.
1:50:19:Obawiam się, ze nasz majątek|stopniał w znacznym stopniu.
1:50:22:Jesteśmy pośmiewiskiem całej Francji.
1:50:25:Jednakże, na szczęście,
1:50:28:szpital jest teraz|pod moim wyłącznym nadzorem.
1:50:32:Moja polityka tutaj jest taka,|że każdy musi zarobić na utrzymanie.
1:50:37:Drukarnia Charenton, Abbe.
1:50:41:Drukujemy książki dla wybrednych kolekcjonerów.
1:50:45:Przymusowi mieszkańcy|ustawiają czcionkę.
1:50:53:Ci flegmatyczni oprawiają książki|i przygotowują farbę.
1:50:57:To nadzwyczajne, Doktorze.
1:50:59:Pacjenci sÄ… tacy opanowani i ulegli.
1:51:02:Tak, sÄ… pokojowi.
1:51:04:Mają satysfakcję, że tylko|ciężka praca może ich zabezpieczyć.
1:51:10:Nie do wiary.
1:51:13:Markiz de Sade?|Drukujecie jego powieści?
1:51:16:Tak. Od jego nieszczęśliwej śmierci,
1:51:20:nastąpił znaczny wzrost|zainteresowania jego pracami.
1:51:22:Oczywiście zyski przeznaczymy na|przywrócenie Charenton jego dawnej świetności.
1:51:27:Oh, Doktorze.
1:51:31:O 4:00 mamy spotkanie|z Herr Becker'em.
1:51:33:Chce wydać szwajcarską edycję...
1:51:35:na pozłacanym papierze,|oprawioną w cielęca skórę.
1:51:38:-Dziękuję, Charlotte. |-Przyjemność po mojej stronie.
1:51:41:Rzuć okiem na stronę 205.|Zagiąłem róg.
1:52:00:Dalej, ruszać się.|Na lewo. Dalej.
1:52:05:Następny. Ruszać się.|Kładźcie te książki na wóz.
1:52:08:Dalej!|Tamte pudła tutaj!
1:52:10:Ruszać się. Dobrze.
1:52:13:W prządku, stary druchu, to wszystko!|Do zobaczenia w przyszłym tygodniu!
1:52:17:Oczywiście, nie wszystko jest|w takiej harmonii, jak się wydaje.
1:52:20:-Mam nadzieję, że masz|silne powołanie.
1:52:23:Lata opieki nad trędowatymi uodporniły|mnie na makabryczne pokusy życia.
1:52:28:CiÄ…gle mamy kilku samotnych, nieuleczalnie...
1:52:31:skłonnych do przemocy i perwersji.
1:52:36:Więc...
1:52:38:jesteś moim następcą, tak?
1:52:41:"Następcą"?
1:52:44:Oh.
1:52:47:SÅ‚uchaj mnie... Abbe,
1:52:51:i słuchaj uważnie.
1:52:55:Spojrzałem w oczy złu...
1:52:59:i żyję, by opowiadać historie.
1:53:02:Teraz, błagam, dla twoich celów,|pozwól mi to opisać.
1:53:06:Gibberish, mój przyjacielu.|On się popisuje i bredzi.
1:53:08:Jeśli masz w sobie odrobinę|chrześcijańskiego miłosierdzia,
1:53:10:przynieś mi pergamin, atrament |i pióro.
1:53:14:Nie rób tego.Ten pacjent|jest niebezpieczny dla siebie i innych.
1:53:30:Wszystko w porzÄ…dku, sir?
1:53:34:Nie rozumiesz, Abbe?
1:53:37:Nie rozumiesz, Abbe?
1:53:40:Niektórzy ludzie są nie do zbawienia.
1:53:45:Nie. Czekaj. ProszÄ™.
1:53:48:Proszę, przynieś mi pióro.|Proszę?
1:53:51:Czekaj. Przepraszam.
1:53:54:Idź do diabła, Abbe!|Pióro!
1:54:05:Pióro.
1:54:24:Użyj go dobrze.
1:54:26:JesteÅ› jej to winien.
1:54:45:Ukochany czytelniku,
1:54:47:pozostawiam ciÄ™ teraz z historiÄ…|napisanÄ… przez Abbe de Coulmier'a,
1:54:51:człowieka, który znalazł wolność|w niespotykanych miejscach.
1:54:55:Na dnie kałamarza,
1:54:58:na czubku pióra.
1:55:10:Jednakże, uprzedzam,
1:55:12:jej treść jest przesiąknięta krwią,
1:55:14:jej bohaterowie zdeprawowani,
1:55:17:jej motywy...|w najlepszym wypadku niezdrowe.
1:55:22:Lecz w zamiarze poznania cnoty,
1:55:24:musimy zapoznać się występkiem.
1:55:27:Tylko wtedy możemy poznać pełną wartość człowieka.
1:55:32:Zaczynajcie.
1:55:34:Zachęcam.
1:55:36:Odwróć stronę.


Wyszukiwarka