Aby rozpocząć lekturÄ™, kliknij na taki przycisk , który da ci peÅ‚ny dostÄ™p do spisu treÅ›ci książki. JeÅ›li chcesz poÅ‚Ä…czyć siÄ™ z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. STANISAAW IGNACY W I T K I E W I C Z JANULKA, CÓRKA FIZDEJKI Tragedia w czterech aktach 1923 M o t t o: Oder bin ich ein Genie, oder ein Hanswurst. Hanswurst oder Genie im m u s s leben. Bewegungsstudien Graf Friedrich Altdorf PoÅ›wiÄ™cone żonie 1 OSOBY E u g e n i u s z (G i e n e k) P a f n u c y F i z d e j k o kniaz Litwy i BiaÅ‚orusi. Starzec siedemdziesiÄ™cioletni. Bardzo wysoki. Broda ogolona. Duże siwe wÄ…sy i siwa czupryna. Czasem wkÅ‚ada okrÄ…gÅ‚e okulary E l z a F i z d e j k o w a z domu baronówna v. Plasewitz. Matrona lat 55. Potężna i sucha. Siwe wÅ‚osy. Å»ona Fizdejki. K n i a z i ó w n a J a n u l k a F i z d e j k ó w n a ich córka, lat 15. BydlÄ…dynka (bydlÄ…tko + blondynka), dość wysoka i szczupÅ‚a. Aadna i dość uduchowiona, ale ma coÅ› potwornawego w twarzy, ale to coÅ› jest zaakcentowane subtelnie. Może trochÄ™ za wyÅ‚upiaste, rybie oczy, może za ukoÅ›ne brwi, nos prosty, niezadarty, ale może zanadto trochÄ™ w kierunku równolegÅ‚ym do poziomu przesuniÄ™ty; może za wÄ…skie i zanadto skrzywione usta. B e r n a r d b a r o n v. P l a s e w i t z ojciec E l z y. Starzec lat 85. Aysy, z pierÅ›cieniem siwych wÅ‚osów naokoÅ‚o gÅ‚owy. TÅ‚usty, krÄ™py i bardzo poczciwy. Fabrykant gazów bezwonnych i niewidzialnych, wywoÅ‚ujÄ…cych szalonÄ… depresjÄ™ psychicznÄ…. A l f r e d k s i Ä… ż Ä™ d e L a T r é f o u i l l e mÅ‚ody bubek. Blondyn bardzo elegancki. WÄ…siki maÅ‚e. Bez brody. Emigrant francuski. K s i Ä™ ż n a A m a l i a d e L a T r é f o u i l l e jego żona. Czarna typ hiszpaÅ„sko rumuÅ„sko wÄ™gierski. 30 lat. Demon I klasy. Wcale nie jest z domu . J o ë l K r a n z Semita typu internacjonalnego. MaÅ‚y, czarny. Bródka w szpic. Oczy latajÄ…ce. Szalony niepokój w każdym ruchu. 38 lat. Pilot, kupiec w wielkim stylu, syjonista transcendentalny. Mówi gorÄ…czkowo, tak szybko, że aż siÄ™ dÅ‚awi i zapluwa. H a b e r b o a z i R e d e r h a g a z jego pomocnicy, chasydzi. Po 40 50 lat. Jeden rudy, drugi czarny. Z brodami. Ubrani w stroje żydowskie w czarne i biaÅ‚e pasy. G o t t f r i e d R e i c h s g r a f v o n u n d z u B e r c h t o l d i n g e n Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków. Twarz rycerska. Nos orli. Duży, barczysty i Å›wietnie zbudowany. D w i e p o s t a c i e b e z n ó g na rozszerzajÄ…cych siÄ™ podstawach jakby flakowatych. Twarze ptasie z krótkimi, zakrzywionymi dziobami jak u gilów. PorosÅ‚e różnokolorowym pierzem (czerwone, zielone i fioletowe barwy). Jedna bez prawej, druga bez lewej rÄ™ki. N a c z e l n i k s e a n s ó w czarownik z bajki. Nazywa siÄ™ Der Zipfel. Starzec z siwÄ… brodÄ… w szpic. Kryza. Strój czarny, holenderski, z XVII wieku. Szpiczasty kapelusz z szerokim rondem. Na piersiach zÅ‚oty Å‚aÅ„cuch. D w u n a s t u b o j a r ó w l i t e w s k i c h dzikie chÅ‚opy w kożuchach i czapach. Brody ich dÅ‚ugie, wÄ…sione krÄ™ciska, wÅ‚os dÅ‚ugi i pÅ‚uga sukniawa , a w rÄ™kach buÅ‚y ogromniawe i siekiery. M a Å‚ p i g i u s z G l i s s a n d e r wytarty po wszystkich Å›mietniskach, pan od wszystkiego , bon pour tout . Lat 45. Brudny blondyn, nie ogolony, z wÄ…sami. Poeta improduktyw. 2 C z t e r y p a n n y z f r a u c y m e r u M i s t r z a mÅ‚ode i Å‚adne. Czarne sukienki, biaÅ‚e fartuszki. Rzecz dzieje siÄ™ na Litwie, przy pewnym chronologicznym pomieszaniu materii. 3 AKT PIERWSZY Ogromna sala, przedzielona na Å›cianie wprost i na podÅ‚odze zygzakowatÄ… liniÄ…, o szerokich, piorunowych zaÅ‚amaniach (trzy na Å›cianie, dwa na podÅ‚odze). Na lewo maÅ‚e okno z kratami, dość wysoko umieszczone, na prawo duże okno z firankami. Drzwi wprost, przedzielone zygzakiem, z lewa na prawo. Lewa strona zrobiona jest z obdrapanego, wilgotnego, spleÅ›niaÅ‚ego, miejscami wyrwanego muru. Na Å›cianie olbrzymie (ceyloÅ„skie) karaluchy, wypukÅ‚o odrobione, lÅ›niÄ…ce. MogÄ… siÄ™ nawet ruszać. Na Å›rodku lewej poÅ‚owy sceny stoi ukoÅ›nie, z prawa na lewo, nogami ku widowni, ohydne, krzywe, drewniane łóżko z potwornie brudnÄ… poÅ›cielÄ…. KoÅ‚dra Å‚atana z czerwonych, brunatnych i żółtych kawałów. Na łóżku pod koÅ‚drÄ… leży konajÄ…ca Elza Fizdejkowa, z rozpuszczonymi siwymi wÅ‚osami, które spÅ‚ywajÄ… aż do ziemi. Przy łóżku, na prawo, na wpół rozwalona szafka nocna i olbrzymie, obrzydliwe, przydeptane pantofle. Na szafce pali siÄ™ bardzo jasna elektryczna lampa bez klosza, oÅ›wietlajÄ…c wszystko jaskrawym Å›wiatÅ‚em. W lewym rogu sceny piec na wpół rozwalony, biaÅ‚y, w którym pali siÄ™ czerwony ogieÅ„. Na prawo od zygzakowatej linii zaczyna siÄ™ piekielny przepych w stylu rokoko . Czerwonopoma raÅ„czowe obicia Å›cian i mebli biaÅ‚ych, zÅ‚oconych. Dywan w czerwonawych tonach. Lustra rokoko i obrazy stare stÅ‚oczone na Å›cianie. Stoliki peÅ‚ne bibelotów. Miniatury w kosztownych ramach i inne, nieznane bliżej autorowi (chyba w mÅ‚odoÅ›ci w muzeach widziane) przedmioty zbytku najwyższego z XVIII wieku. Przy stoliku, oÅ›wietlonym kandelabrem z kilkunastu Å›wiecami, siedzÄ… przy kartach ksiÄ™stwo de La Tréfouille, ubrani w stroje z XVIII wieku, v. Plasewitz, w czarnym anglezie i biaÅ‚ej kamizelce, i Glissander w wytartym stroju marynarkowym. De La Tréfouille siedzi twarzÄ… wprost widowni i wprost ma Glissandera, po prawej rÄ™ce swojej v. Plasewitza, po lewej księżnÄ™. Fizdejko ubrany jest w dÅ‚ugi, tabaczkowy surdut z lat trzydziestych, fatermerder i czarny halsztuch, gallifety pepita i dÅ‚ugie buty czerwonawego koloru. Przechadza siÄ™ po caÅ‚ej scenie na froncie, palÄ…c dÅ‚ugÄ… na metr fajkÄ™. WkÅ‚ada i zdejmuje okulary dość czÄ™sto i bez powodu; poprawia ogieÅ„ w piecu, czasem zaglÄ…da w karty grajÄ…cym. Ci ostatni mruczÄ… niewyraznie różne tajemnicze terminy karÅ‚owe, grajÄ…c b. szybko (bridge, wint lub wynaleziona przez autora gra hazardowo-komercjonalna: KUMBOA1). Trwa to tak dÅ‚ugo, że publiczność o ile takowa ma jaki temperament powinna nareszcie zacząć siÄ™ niecierpliwić. Na najlżejszy sygnaÅ‚ tego rodzaju rozlega siÄ™ piekielny huk armatniego wystrzaÅ‚u i przez okno z lewej strony widać jaskrawy krwawy bÅ‚ysk. Na scenie nikt nie drgnÄ…Å‚. Wszyscy mówiÄ… bardzo gÅ‚oÅ›no, aż do odwoÅ‚ania. FIZDEJKO spokojnie poprawiajÄ…c ogieÅ„ w piecu A wiÄ™c Wielki Mistrz ucztuje dziÅ› znowu z mymi bojarami. Ciekawy jestem, co te chamy 1 WyjaÅ›nieÅ„ co do tej ostatniej może udzielić sam autor lub jaki inny oficer lejbgwardii pawÅ‚owskiego puÅ‚ku, z I batalionu. (Przyp. aut.) 4 myÅ›lÄ… sobie o tym wszystkim. v. PLASEWITZ od kart Na pewno akurat tyle samo co twoje niedzwiedzie, Gienku. Czy Janulka znowu bÄ™dzie na tej uczcie? FIZDEJKO Nie wiem. PoszÅ‚a tam jak zwykle, ale czy bÄ™dzie nie wiem. Do ostatniej chwili nic nie byÅ‚o wiadomym. StraciÅ‚em już poczucie czasu w tym wszystkim. Nie wiem, ile dni trwa ta caÅ‚a bachanalia. Tamci grajÄ… dalej. Mruczenie kartowe nie ustaje. Fizdejko odchodzi od pieca i zbliża siÄ™ powoli do grajÄ…cych. ELZA BojÄ™ siÄ™ tylko, czy Janulka nie za dużo pije w ostatnich czasach. A propos, daj mi wódki, Gienku. FIZDEJKO przechodzÄ…c MyÅ›l wiÄ™cej o sobie. Janulka ma gÅ‚owÄ™ po mnie. Jestem pijany pięćdziesiÄ…t pięć lat bez przerwy. Ale czy tobie ta wódka dobrze robi na raka w żoÅ‚Ä…dku to jest wielkie pytanie. Wydobywa z tylnej kieszeni od spodni litrowÄ… butelkÄ™ i daje żonie, która pije chciwie i stawia butelkÄ™ na podÅ‚odze przy łóżku. Fizdejko zbliża siÄ™ do grajÄ…cych. v. PLASEWITZ Może zastÄ…pisz mnie, Gienku, i pograsz z ksiÄ™stwem. Ja pomówiÄ™ z mojÄ… biednÄ… ElzÄ…. (przechodziÅ‚a lewo. Fizdejko siada na jego miejscu. Stolik stoi trochÄ™ ukoÅ›nie, tak że twarz Fizdejki wypada na 3/4 z prawej strony do widowni; v. Plasewitz siada w nogach łóżka córki z prawej strony) Elza, ostatni raz ciÄ™ proszÄ™: wytÅ‚umacz mi tajemnicÄ™ twego ubóstwa. Przecież ja jestem miliarderem, a Gienek, pan z panów, żyje jak król i wkrótce zostanie pewno królem naprawdÄ™. Co to znaczy? Czyż ja nie mogÄ™ dać szczęścia ukochanej córce, pracujÄ…c jak wół przez lat sześćdziesiÄ…t? ELZA Tak być musi. JeÅ›li tylko próbowaÅ‚am żyć inaczej, wszystko obracaÅ‚o siÄ™ przeciw mnie. To nie sÄ… żadne czynnoÅ›ci pokutne ani przesÄ…d. To jest konieczność. Wiem, że żyjÄ…c dostatnio, nawet nie bardzo luksusowo, przyzwyczajÄ™ siÄ™ do rzeczy, których ciÄ…gle mieć nie bÄ™dÄ™ mogÅ‚a. Już raz próbowaÅ‚am i... v. PLASEWITZ Wtedy jak on miaÅ‚ zostać królem po raz pierwszy? Tak? ELZA Tak i pamiÄ™tasz, ojcze, co siÄ™ staÅ‚o? BÅ‚Ä…kaÅ‚am siÄ™ potem po lasach, z JanulkÄ… u piersi, jak gÅ‚odna wilczyca. v. PLASEWITZ Ale czyż sama tego nie chciaÅ‚aÅ›? RobiÅ‚aÅ› wszystko, co mogÅ‚aÅ›, aby tak byÅ‚o. ELZA Cyt wszystkie nieszczęścia sprowadzamy na siebie sami. Nie ma różnicy miÄ™dzy tym, co 5 robiÅ‚am ja, a tym, że jakiÅ› czÅ‚owiek podstawia siÄ™ pod cegÅ‚Ä™, która mu przypadkiem na gÅ‚owÄ™ spada. Przypadek Cha, cha, cha! Czy znasz, papo, teoriÄ™ prawdopodobieÅ„stwa? Zasada Wielkich Liczb. Cha, cha! v. PLASEWITZ Nie Å›miej siÄ™ tak dziko. Nie ma z czego. (gwar za scenÄ…) Ależ ucztujÄ… tÄ™go. Zdaje mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ gÅ‚os Janulki z balkonu. SÅ‚ychać piski dziewczÄ™ce, z lewej strony, jakby o jakie pięćdziesiÄ…t metrów od zakratowanego okna. ELZA NieszczÄ™sna Janulka! Ileż nacierpieć siÄ™ musi, nic sama o tym nie wiedzÄ…c, i co za szczęście jÄ… czeka wtedy, kiedy to wÅ‚aÅ›nie szczęście uważać bÄ™dzie za szczyt cierpienia! Czyż najgorszym nie jest cierpienie nieÅ›wiadome? Czyż nie tak cierpiÄ… niższe stworzenia? Dlatego to zli ludzie majÄ… takie współczucie dla zwierzÄ…t. Znowu straszliwy huk armatniego wystrzaÅ‚u i wiwaty, na tle których sÅ‚ychać gÅ‚os dziewczÄ™cy. FIZDEJKO rzuca z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… karty i wstaje A, do pioruna!! Dosyć mam już tych wszystkich niejasnoÅ›ci! DziÅ› musi siÄ™ rozwiÄ…zać wszystko... ELZA PamiÄ™taj, że dziÅ› dopiero wszystko siÄ™ zaczyna. Za chwilÄ™ w tej sali odsÅ‚oniÄ… ci siÄ™ nieskoÅ„czone perspektywy życiowej twórczoÅ›ci. Musisz bezwzglÄ™dnie uwierzyć Mistrzowi. FIZDEJKO O ile sÅ‚yszaÅ‚em, ten pyszaÅ‚ek tak jest zakochany w Janulce, że można zwÄ…tpić w jego zdrowy rozsÄ…dek. To jest, wedÅ‚ug Glissandera, jakiÅ› aparat tylko w jej rÄ™kach. v.PLASEWITZ Ale przez niego przemawia duch epoki. Jest to czÅ‚owiek konieczny. Nasz pierwszy wystÄ™p z królestwem nie udaÅ‚ siÄ™, bo nie mieliÅ›my odpowiednich mediów. Wskaż mi kogoÅ› innego, Gienku. FIZDEJKO ZnaÅ‚em ja innych, znaÅ‚em... v. PLASEWITZ Może twoich pierwszych wspólników przy królewskim zamachu? Wtenczas nie mieliÅ›my na widowni Semitów, a problem stworzenia sztucznej jazni nie byÅ‚ tak jadowity jak obecnie. DziÅ› w równanie weszÅ‚a nieznana liczba niewiadomych. Epoka nasza... FIZDEJKO PrzestaÅ„, papa, mówić o naszej epoce . To nie jest epoka, tylko jakieÅ› spiÄ™trzenie anachronizmów. Ja sam nie wiem, w którym wieku żyjÄ™: w XIV czy XXIII. v. PLASEWITZ WÅ‚aÅ›nie epoka nasza jest epokÄ… ludzi poza czasem. Czas staÅ‚ siÄ™ wzglÄ™dnym nawet w historii. Dawniej zmiany odbywaÅ‚y siÄ™ powoli. Przy naszym przyÅ›pieszeniu przyjąć musimy i w historii formuÅ‚y Einsteina. Epokowość nasza polega na wymkniÄ™ciu siÄ™ z 6 cyklicznych praw historii. Lecimy po stycznej. DE LA TRÉFOUILLE wstajÄ…c WiÄ™c to jest ostatnia epoka? Jak to pan rozumie, panie baronie? v. PLASEWITZ Ja wcale tego nie rozumiem. MówiÄ™ intuicyjnie, jak artystyczny krytyk. Rozumcie to, jak chcecie, wedÅ‚ug waszej intuicji. CoÅ› mi siÄ™ kieÅ‚basi we Å‚bie i ja plotÄ™. Oto jest szczyt filozofii naszych czasów. Poza tym jest tylko rachunek logiczny. Poczucie losu jest pojÄ™ciowo niewyrażalne trzeba to przeżyć tak mówiÅ‚ Spengler. Dadaizm też trzeba przeżyć tak mówiÅ‚ Tristan Tzara czy inny jakiÅ› piur-blagista. Trwanie też tylko można przeżyć tak mówiÅ‚ Bergson... DE LA TRÉFOUILLE Och... FIZDEJKO Nie żadne och , tylko papa Plasewitz ma racjÄ™: teraz to zrozumiaÅ‚em. W naszej epoce musimy wedÅ‚ug szybkoÅ›ci zdarzeÅ„ przyjmować czas coraz dÅ‚uższy. To siÄ™ sprowadza do tego, że im dalej brniemy w historiÄ™, tym bardziej czas siÄ™ nam dÅ‚uży z powodu nudy. ELZA Nudne sÄ… tylko takie sformuÅ‚owania kwestii. DE LA TRÉFOUILLE Nieprawda, kniagini. Wezmy znaczenie Rousseau przed naszÄ… rewolucjÄ…. W takich ujÄ™ciach przygotowujÄ… siÄ™ przyszÅ‚e wypadki sÄ… w nich potencjalnie już zawarte... ELZA Urojone, moÅ›ci książę, urojone. Prawdziwych wypadków nie ma już w naszych czasach. Jest jeden rozwlekÅ‚y wypadek nieprzespanego snu, którym zasnęła ludzkość. Fizdejko podchodzi do niej i gÅ‚adzi jÄ… po wÅ‚osach. Oboje pijÄ… wódkÄ™ z butelki. v.PLASEWITZ Nie używajmy tego obrzydliwego sÅ‚owa. Dajcie mi pobredzić jeszcze przez chwilÄ™. Wtedy zdaje mi siÄ™, że coÅ› jest naprawdÄ™. ELZA z nagÅ‚ym zachwytem Wszyscy jesteÅ›cie artystami. W naszych czasach artysta jest synonimem szczÄ…tkowego indywidualisty w ogóle. Wy nie malujecie ani piszecie wierszy: wasze życia sÄ… cudownymi, tÄ™czowymi haftami na szarym tle naszego zÅ‚owrogiego w swej nudzie przemijania. FIZDEJKO Gdybyż tak byÅ‚o! Ach wzbudzić w sobie choć na chwilÄ™, choćby nawet we Å›nie, poczucie uroku Istnienia i umrzeć w Å›nie takim, zobaczywszy życie z boku jako abstrakcjÄ™ Czystej Formy! Ach, Elżuniu, czemuÅ›my nie zajmowali siÄ™ tym zawczasu! We mnie sÄ… jeszcze olbrzymie nie wyzyskane pokÅ‚ady niewiadomego. Choć raz objąć Å›wiadomie możliwoÅ›ci te przed Å›mierciÄ…, spojrzeć na obraz potencjalnego Å›wiata! 7 DE LA TRÉFOUILLE Spojrzymy tam wszyscy za chwilÄ™. Wy nie rozumiecie Mistrza. Ja jego... i on mnie też... ale nie to chciaÅ‚em powiedzieć nowa dyscyplina ducha, polegajÄ…ca na stwarzaniu nowego ja w nas samych, zaczyna siÄ™ od nieużytecznej potÄ™gi. Ale trzeba to przetrzymać. FIZDEJKO Ach daj pan spokój. Pan jest mÅ‚ody bubek. PotÄ™g nieużytecznych mamy dosyć. PÄ™kamy od tego. Wszystko sprowadza siÄ™ do tego pytania: jak żyć? jak najistotniej przeżyć siebie? Ja żyjÄ™ już siedemdziesiÄ…t lat i jeszcze nie wiem. To byÅ‚ problem Hyrkana. I cóż? ZamordowaÅ‚ go jak psa jakiÅ› nÄ™dzny malarzyna i popsuÅ‚ mu caÅ‚Ä… HyrkaniÄ™. DE LA TRÉFOUILLE Hyrkan byÅ‚ gÅ‚upim konserwatystÄ…. Dawniej ludzie nie pytali o to, jak żyć. Po prostu, jak musieli, a... FIZDEJKO Aaaale... panie... Nie mnie bÄ™dzie pan uczyÅ‚ programowego zbydlÄ™cenia. Ja przeszedÅ‚em przez wszystko: przez przeintelektualizowanÄ… bezpoÅ›redniość i przez zbydlÄ™cony do ostatnich granic intelekt. DE LA TRÉFOUILLE Tak, ale kwestie czysto techno psychologiczne... FIZDEJKO ProszÄ™ nie przerywać. Owocem tej ostatniej kombinacji jest moja Janulka, którÄ… poÅ›wiÄ™cam może dla nÄ™dznej komedii. Już i to nawet byÅ‚o: sztuczne królestwa! Ja kocham mojÄ… biednÄ… JanulkÄ™, a ona urzyna siÄ™ codziennie z tym draniem w mistrzowskim pÅ‚aszczu. A trzymacie mnie po prostu jak w wiÄ™zieniu! Pada na rokokowy fotelik i Å‚ka cicho. Elza zwleka siÄ™ z łóżka jest w Å‚atanym różnokolorowym szlafroku podchodzi do Fizdejki i obejmuje go. DE LA TRÉFOUILLE Biedny stary kniaz. Brak mu tylko tragicznej, Å›mierci, aby staÅ‚ siÄ™ bibelotem lepszym od wszystkich tych Å›wiecideÅ‚ek Wskazuje na bibeloty na stoliczkach. v. PLASEWITZ wstaje z łóżka i taÅ„czy, Å›piewajÄ…c na nutÄ™: ojra ojra Implication is relation Ram tararampam pam! Leibniz, Husserl i Bolzano, Russell, Chwistek i Peano! Wynikanie jest relacja, Jest stosunkiem implikacja! Do you understand? Logika stosunków daje skrzydÅ‚a tak mówiÅ‚ Bertrand Russell. A Henryk Poincaré zarzucaÅ‚ mu, że majÄ…c skrzydÅ‚a nie lataÅ‚ na nich wcale. Ja tym, że jestem ja dowodzÄ™ tego, że A=A. Innych dowodów na to twierdzenie nikt nie znalazÅ‚. Niech żyje psychologizm i intuicja! BÄ™dÄ™ bredziÅ‚ dalej, a ty, mój ziÄ™ciu, tÅ‚umacz mi to na jÄ™zyk zrozumiaÅ‚y dla pospólstwa i dla mnie samego. O filozofio, co siÄ™ z ciebie zrobiÅ‚o! Siada na łóżku Elzy i zalewa siÄ™ gorzkimi Å‚zami. 8 DE LA TRÉFOUILLE NieÅ›ciÅ›liwość absolutna myÅ›li. Brak jednolitego wyrazu jest w tym wszystkim. Jeden Mistrz uratuje nas od tego i zdoÅ‚acie jeszcze stworzyć wielkÄ…, wspaniaÅ‚Ä… kompozycjÄ™ (w proroczym natchnieniu) żywy obraz, który zaćmi Giotta, Botticellego, Matisse a i Picassa, a jeÅ›li Bóg da i ruszy siÄ™ to wszystko z miejsca, to tragedia ta przewyższy i po prostu zarżnie wszystkie sztuki sceniczne od poczÄ…tku Å›wiata, y compris Ajschylosa i Szekspira. Teraz stanie siÄ™ cud! SÅ‚ychać za scenÄ… gwar i szalony huk wystrzaÅ‚u armatniego. Okno zakratowane, na lewo, wylatuje i zaczyna dąć przez nie straszliwy wiatr, niosÄ…c co pewien czas tumany Å›niegu. (Aatwo można to zrobić przy pomocy miecha dmÄ…cego na kupy papierków czy kÅ‚aczki baweÅ‚ny, które potem mogÄ… być uprzÄ…tniÄ™te razem z dywanem.) Księżna Amalia i Glissander wstajÄ…. GLISSANDER Niech Bóg broni, aby Seine Durchlaucht Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków von und zu Berchtoldingen miaÅ‚ zastać nas w takim stanie. ProszÄ™ wstać i momentalnie osuszyć Å‚zy. Panowie wstajÄ… chlipiÄ…c i wycierajÄ…c oczy i nosy w chustki. De La Tréfouille szybko usuwa Å›lady gry w karty, notuje na karneciku cyfry i czyÅ›ci sukno szczoteczkÄ…. Elza zawija na gÅ‚owÄ™ rozpuszczone wÅ‚osy. Podczas tego rozmowa nastÄ™pujÄ…ca. FIZDEJKO Jak ja mam z nim mówić? On twierdzi, że mnie kocha, bo jestem jedynym czÅ‚owiekiem, do którego mógÅ‚by siÄ™ przyczepić, z powodu Janulki i zbydlÄ™cenia mego ludu. Wszelkie próby wyksztaÅ‚cenia ludzkoÅ›ci torturami speÅ‚zÅ‚y na niczym. UbydlÄ™cona dostojność moja puszy siÄ™ jak kÅ‚aczek niewiadomej materii na lekkim bÅ‚otku rumieÅ„ców programowej współczesnoÅ›ci. O Wielki Zwrotniczy Åšwiatów, nastaw naszÄ… biednÄ… kulkÄ™ planetÄ™ na jakiÅ› tor wiodÄ…cy w przepaść czwartego wymiaru! DE LA TRÉFOUILLE To jest metafizyka. Problem przepaÅ›ci nie istnieje w fizyce pól grawitacyjnych. To tylko my mamy przepaÅ›cie i kierunki. Czterowymiarowe continuum Minkowskiego nie jest czwartym wymiarem nieuków i matołów. GLISSANDER strasznym gÅ‚osem Baczność!!!! Teraz naprawdÄ™ idzie Wielki Zwrotniczy! Baczność, mówiÄ™! Dynamiczne napiÄ™cie pierwszej klasy. Drzwi otwierajÄ… siÄ™ cichutko i wchodzi naczelnik seansów, Der Zipfel. DER ZIPFEL mówi cicho i przenikliwie Czy wszystko w porzÄ…dku? GLISSANDER Tak jest, panie naczelniku. DER ZIPFEL uprzejmym ruchem wskazujÄ…c kniaginiÄ™ ElzÄ™ Ta pani zapewne Jej ÅšwiatÅ‚ość byÅ‚a kniagini Litwy i BiaÅ‚orusi zechce pozwolić na powrót do łóżeczka. Jego Durchlaucht nie lubi kobiet rozbebeszonych i zle ubranych. (Elza posÅ‚usznie wÅ‚azi do łóżka.) ÅšwiateÅ‚ko proszÄ™ zgasić i tamte Å›wieczki też. (Elza gasi elektrycznÄ… lampÄ™, de La Tréfouille Å›wiecÄ™) O tak dobrze. Teraz możemy urzÄ…dzić 9 przedstawienie oficjalne. (krzyczy) Można wejść!! Drzwi z trzaskiem siÄ™ otwierajÄ…. Za nimi widać bÅ‚Ä™kitne Å›wiatÅ‚o. Na scenie zupeÅ‚na ciemność prócz migania krwawych pÅ‚omieni w piecu. Wchodzi Wielki Mistrz von und zu Berchtoldingen. Czarna zbroja, heÅ‚m z zapuszczonÄ… przyÅ‚bicÄ…. Czarny pióropusz. Na ramionach ma biaÅ‚y pÅ‚aszcz z czarnym krzyżem. Staje przed drzwiami. Glissander z KsiężnÄ… biegnÄ… szybko za drzwi i wnoszÄ… zielonawofosforycznie bÅ‚yszczÄ…cy ekran (pÅ‚askie pudÅ‚o papierowe z lampkami wewnÄ…trz), i stawiajÄ… za Mistrzem, i zamykajÄ… drzwi. FIZDEJKO wÅ›ród ciszy Gdzie Janulka? GLISSANDER Cicho! Córce kniazia jest niedobrze. Za dużo wypiÅ‚a tej nocy. TrzezwiÄ… jÄ… panny z fraucymeru, to jest z haremu Wielkiego Mistrza. Panowie, jedyni panowie na tej ziemi a także pewno i na przylegÅ‚ych planetach Marsie i Wenerze pozwólcie, że was skojarzÄ™ oficjalnie dla dokonania ostatniego tworu, o peÅ‚nej wartoÅ›ci dawnych czynów naszych rycerzy i w ogóle wielkich ludzi. Kniaz Fizdejko Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków Reichsgraf von und zu Berchtoldingen. FIZDEJKO Niech Mistrz nie myÅ›li, że jestem snobem. W moim wieku i przy mojej wiedzy o życiu i historii... GLISSANDER Bez wstÄ™pów, panie Fizdejko. FIZDEJKO Å»e pÅ‚atny sÅ‚ugus pozwoliÅ‚ sobie... GLISSANDER Do rzeczy, Gienek, do rzeczy. Mistrz nie lubi żadnych koÅ‚owaÅ„. FIZDEJKO A wiÄ™c, kochany Mistrzu, muszÄ™ siÄ™ przyznać, że nic nie rozumiem. Ani co, ani po co, ani jak. Tajemnica. Jedyny niepokój, który mnie drÄ™czy, to o JanulkÄ™. Kocham mojÄ… córeczkÄ™. Wszystkie dzieci spÅ‚odzone przez rodziców w póznym wieku sÄ… takie nadzwyczajne. Prawda, panie hrabio? MISTRZ MuszÄ™ przyznać siÄ™ kniaziowi, że córka jego podbiÅ‚a mnie zupeÅ‚nie niesÅ‚ychanym wprost wdziÄ™kiem, szczeroÅ›ciÄ… i inteligencjÄ…. Nad miarÄ™ mÄ…dra dziewczynka. (Fizdejko robi nieokreÅ›lony ruch.) Boi siÄ™ pan, czy jej nie uwiodÅ‚em? Nie przysiÄ™gam na ten miecz. Mam w postaci mego fraucymeru prawie idealny piorunochron czy raczej ale mniejsza o to dla moich żądz, przechodzÄ…cych miarÄ™ czÅ‚owieka w moim wieku... PLASEWITZ Mistrzu, tu leży moja córka. MISTRZ Ach, przepraszam. PrzyzwyczaiÅ‚em siÄ™ w towarzystwie księżnej Amalii nie krÄ™pować siÄ™ 10 niczym. (podchodzi do Elzy i caÅ‚uje jÄ… w rÄ™kÄ™ bardzo dÅ‚ugo; nagle) Ale, ale, panie Fizdejko, czemu pan nie powiedziaÅ‚ mi, że paÅ„ska żona jest SemitkÄ…? FIZDEJKO W trzecim pokoleniu, panie hrabio. MISTRZ ProszÄ™ bez tytułów. Mówmy sobie ty po prostu. To uÅ‚atwi sytuacjÄ™. LubiÄ™ bardzo wymyÅ›lać. Otóż wracajÄ…c do rzeczy dość tego przeklÄ™tego gadulstwa to, że o tym nie wiedziaÅ‚em, popsuÅ‚o mi masÄ™ projektów dodatkowych. CaÅ‚y antysemityzm bÄ™dzie musiaÅ‚ być puszczony w formie zamaskowanej. A zresztÄ… Å»ydów nie trzeba siÄ™ bać, ani ich nienawidzić, tylko zużywać ich tak, aby sami o tym nie wiedzieli., że sÄ… zużywani. KSIÅ»NA Trudna to sprawa, Gottfrydzie. Możesz sam być zużyty i jednoczeÅ›nie przekonany, że nad sytuacjÄ… panujesz wÅ‚aÅ›nie ty. MISTRZ Wiem sam o tym, moja Anno. LubiÄ™ siÄ™ dociÄ…gać do rzeczy niewykonalnych... FIZDEJKO Ale Janulka, moja biedna córeczka... MISTRZ Wyrzyga siÄ™ i przyjdzie już powiedziaÅ‚em. Serce ma zdrowe. Otóż, nie mam nic przeciw temu un tout petit brin de sang sémite. Dwie sÄ… dobre kombinacje: prusko-polska, to znaczy ja moja matka jest z domu księżniczka ZawratyÅ„ska i litewsko-semicka w odpowiedniej proporcji nie mówiÄ™ o Metysach. GLISSANDER Eeee widzÄ™, że panowie nie dogadacie siÄ™ nigdy. Mistrzu, proszÄ™ siÄ™ streszczać. MISTRZ A wiÄ™c, Eugeniuszu, prosto z mostu: chcesz być królem czy nie? Niestety musimy przeżyć nasze życia do koÅ„ca w formie artystycznej transformacji współrzÄ™dnych albo zmieszać siÄ™ z motÅ‚ochem. Prawda w zwykÅ‚ym znaczeniu jest tu wykluczona. O ten problem rozbiÅ‚y siÄ™ już wszelkie wysiÅ‚ki trzysta lat temu. Ale ja poÅ›rednio oczywiÅ›cie w formie nowych tworów psychicznych podam caÅ‚kiem innÄ… definicjÄ™ Prawdy: niezgodność z rzeczywistoÅ›ciÄ…, a przy tym deformacja tej ostatniej. Wzajemne ustÄ™pstwa tych dwóch sfer stwarzajÄ… coÅ›, co różne jest jak zwiÄ…zek chemiczny od swych pierwiastków, od wszystkiego, co byÅ‚o dotÄ…d. Nasze koordynaty to liczby zespolone. CoÅ› z urojenia trzeba dodać to trudno i darmo to samo nie przyjdzie. Sam jestem bezsilny z wielu, wielu powodów. Brak mi pewnej prymitywnoÅ›ci, która... A otóż i twoja ukochana latoroÅ›l. Dwie panny z fraucymeru wprowadzajÄ… JanulkÄ™, ubranÄ… w biaÅ‚Ä… sukienkÄ™ balowÄ…. Åšnieg wali przez okno hurmami. Tumany dolatujÄ… aż do łóżka Elzy. Wicher wyje ponuro. JANULKA Mamo! Wódki! ZmarzÅ‚am strasznie na Å›niegu. Chce mi siÄ™ bicia w mordÄ™, wbijania na pal nie wiem czego. Mistrz jest ksiÄ™ciem z bajki. Idzie ku matce i pije z butelki, która stoi na podÅ‚odze. Fizdejko, zachwycony, rozglÄ…da siÄ™ 11 naokoÅ‚o szukajÄ…c uznania. FIZDEJKO bijÄ…c siÄ™ po lÄ™dzwiach Moja krew! Moja krew! Jak Boga kocham. Wszyscy Fizdejkowie byli tacy. JANULKA Wy nie wiecie, co to za cudowny czÅ‚owiek jest Mistrz. To prawdziwy rycerz dawnych czasów. NaprawdÄ™ historia obróciÅ‚a siÄ™ zadem do pyska i żre swój wÅ‚asny... ogon. To cud prawdziwy. MogÅ‚abym go uwieść od razu, ale nie chcÄ™. Ja jestem czysta dziewczynka, a on jest duch straszliwy, przeglÄ…dajÄ…cy siÄ™ we mnie jak w magicznym zwierciadle ukazujÄ…cym przedmiot ze wszystkich stron. MISTRZ Zaiste poznaÅ‚em w sobie gÅ‚Ä™bie, o które wcale siebie nie podejrzewaÅ‚em. Raczej koronkowe wykoÅ„czenia fundamentów mojej sztucznej jazni. Ale o tym pózniej. v. PLASEWITZ Czy przemyÅ›laÅ‚eÅ› już to do dna, panie hrabio? Nie radzÄ™. Jestem zwolennikiem wejrzenia bezpoÅ›redniego, czystej pojÄ™ciowej bzdury. MISTRZ Nie przemyÅ›laÅ‚em i nie mam zamiaru. Zbyt wiele cudownych rzeczy tu siÄ™ staÅ‚o. To szczęście, że poznaÅ‚em córkÄ™ twojÄ… wczeÅ›niej niż ciebie, mój Fizdejko. TÄ™ istotnÄ… etykietÄ™ stworzyÅ‚ dla nas nasz nieoceniony Glissander. (MaÅ‚pigiusz kÅ‚ania siÄ™.) Ale niedosyt dziwnoÅ›ci skÅ‚ania mnie ku Å›wiatom zapomnianym przez dzisiejszÄ… ludzkość... (zatyka usta rÄ™kÄ… w żelaznej rÄ™kawicy) Co ja powiedziaÅ‚em? Przy damach? O Boże, co za gafa (do Der Zipfla) Also, mein lieber polski czarownik, możesz pan kazać wnieść swoje potwory. Razniej nam bÄ™dzie z nimi. (Der Zipfel wychodzi) CierpliwoÅ›ci. Ostrzegam, że mówić bÄ™dÄ™ bezpoÅ›rednio. Ten improduktyw poetycki, biedny MaÅ‚pigiusz (wskazuje na Glissandera) ujÄ…Å‚ mojÄ… nieokieÅ‚znanÄ… i skieÅ‚baszonÄ… fantazjÄ™ słów w formy niewzruszone. Przy caÅ‚ej dowolnoÅ›ci poÅ‚Ä…czeÅ„ pojÄ™ciowych Å›miem twierdzić... Wiatr wyje gÅ‚ucho. FIZDEJKO Ach, mów już nareszcie, Gottfrydzie. Nie obiecuj, tylko mów! Bebechy mnie bolÄ… od tego oczekiwania, a tyle jest jeszcze przed nami. MISTRZ Zaraz tylko niech wniosÄ… potwory. Etykieta musi być zachowana. (Dwóch Bojarów wnosi ogromnÄ… pakÄ™ z desek grubo ciosanych. Za nimi zaraz dwóch innych wnosi drugÄ… pakÄ™. StawiajÄ… paki po obu stronach ekranu. Za nimi ukazuje siÄ™ Der Zipfel.) Może trochÄ™ Å›wiatÅ‚a, kniagini. ProszÄ™ zapalić lampkÄ™. (Elza przekrÄ™ca guzik. ÅšwiatÅ‚o zalewa scenÄ™) Ta nÄ™dza to jest efekt kapitalny jako tÅ‚o do mojego programu. Nie myÅ›lcie, że jestem pijany. A teraz, książęta zbydlÄ™conej Litwy, otwórzcie paki z potworami. Bojarzy zaczynajÄ… odbijać paki od strony widowni. Odbiwszy z góry i po bokach; przytrzymujÄ… pokrywy, czekajÄ…c na dalsze rozkazy. JANULKA Tego jednego obawiam siÄ™ trochÄ™. 12 FIZDEJKO I ja też. Ale skoro Mistrz tak każe to trudno. Jednak mnie nawet dziecinnych bajek nie oszczÄ™dzono na starość. Wszystko muszÄ™ przeżyć. Czy ja dziecinniejÄ™, czy co, u diabÅ‚a starego? BojÄ™ siÄ™ jak maÅ‚e dziecko. MISTRZ Nie ma żadnej obawy. Mamy przecież miÄ™dzy nami szlachetnego Der Zipfla, Wielkiego Czarodzieja i naczelnika najpiÄ™kniejszych w Å›wiecie seansów. Nie takie potwory on już opanowaÅ‚. DER ZIPFEL Tak jest, panie. (do książąt) Odwalcie pokrywy, stare niedzwiedzie, i won!! Bojarzy odwalajÄ… pokrywy wÅ›ród zgrzytania gwozdzi od doÅ‚u i z wrzaskiem piekielnego strachu uciekajÄ… tÅ‚oczÄ…c siÄ™ we drzwiach. Z pak rozlega siÄ™ ptasie skrzeczenie. Wicher dmie. Åšnieg wali przez okno. KSIÅ»NA podchodzÄ…c Ach, co za miÅ‚e potworki! W nich jest zaklÄ™ta tajemnica naszej wspaniaÅ‚ej przyszÅ‚oÅ›ci. To sÄ… nasze talizmany, maskoty naszych zwyciÄ™skich, sztucznych konstrukcji duchowych. MISTRZ trochÄ™ drżącym gÅ‚osem Ja sam widzÄ™ je po raz pierwszy. Nowe paÅ„stwo najwiÄ™kszej dziczy, zÅ‚Ä…czonej z najwyższÄ… kulturÄ…, jest pewnikiem przyszÅ‚ej rzeczywistoÅ›ci. Nie ma kultury bez dziczy jako kontrastu. JANULKA klÄ™ka, Å‚amiÄ…c rÄ™ce Tak siÄ™ bojÄ™, tak siÄ™ bojÄ™! Potwory wypeÅ‚zajÄ… z pak na swoich podstawach. RuszajÄ… siÄ™ jak przesuwane flakony. MISTRZ JeÅ›li ze mnÄ… bÄ™dziesz siÄ™ bać, moja maÅ‚a, to naprawdÄ™ siÄ™ obrażę. A bez ciebie nie ma nas wcale. Ty jedna Å‚Ä…czysz nas, jak jakiÅ› piekielny klajster, w nowy stwór sztucznej rekonstrukcji życia na wierzchoÅ‚kach nowej metafizycznej potÄ™gi. v. PLASEWITZ Chociaż to nic zdaje siÄ™ nie znaczyć, dobrze jest powiedziane. JANULKA klÄ™czÄ…c Tak siÄ™ bojÄ™, tak siÄ™ bojÄ™! POTWÓR I bez prawej rÄ™ki; gÅ‚osem skrzeczÄ…cym ProszÄ™ nas postawić bliżej pieca. Zimno nam. MISTRZ do wszystkich Ruszcie siÄ™, leniwcy! Pomóżcie potworom. PrÄ™dzej! Fizdejko, de La Tréfouille. Księżna i Glissander pomagajÄ… Potworom przesunąć siÄ™ bliżej ku piecowi. Der Zipfel podchodzi do okna na lewo i wprawia je na powrót w ramÄ™. Z pieca, nie domkniÄ™tego przez nikogo, bucha czerwony żar tak silny, że przyćmiewa elektrycznÄ… lampÄ™. ÅšwiecÄ… wszystkie szpary. Podczas przechodzenia Potworów za łóżkiem Elza zaczyna jÄ™czeć cicho: Aa, aaa , potem coraz gÅ‚oÅ›niej, aż wreszcie zamiera w dzikim krzyku. 13 ELZA A! A! A! Aaa! Aaaa!!!! A!!!!!!!! v. PLASEWITZ podchodzÄ…c do niej No mamy przynajmniej jednego trupa. Moja córka umarÅ‚a ze strachu. FIZDEJKO Zaraz bÄ™dzie ich wiÄ™cej. Serce zamiera mi z przerażenia, mimo iż wiem, że we wszystkim tym jest jakaÅ› sztuczka. Piec pÅ‚onie wszystkimi szparami coraz silniej. JANULKA dziko krzyczy, zrywajÄ…c siÄ™ z klÄ™czek Zlitujcie siÄ™ nade mnÄ…!!! Mistrz podbiega i zakrywa jej usta żelaznÄ… rÄ™kawicÄ…, i podtrzymuje drugÄ… rÄ™kÄ… za taliÄ™. MISTRZ gÅ‚osem twardym Tajemnica wkroczyÅ‚a miÄ™dzy nas. JesteÅ›my objÄ™ci wiecznÄ…, niepoznawalnÄ… gÅ‚Ä™biÄ… wszechbytu na nowo jak dawni ludzie. v. PLASEWITZ WiÄ™c wzglÄ™dność wszystkiego? Dzicz jako tÅ‚o potÄ™gujÄ…ce i sztuczne potwory? Deformacja życia! Teraz rozumiem. Za tÄ™ cenÄ™ zdobywacie życie? To tak jak ze sztukÄ…: za cenÄ™ deformacji i dysonansu nowe formy? MISTRZ Nie. To byÅ‚y marzenia królów Hyrkanii. Nie, stanowczo nie; dzicz jest konieczna nie jako tÅ‚o, tylko jako materiaÅ‚. Na dziczy wyroÅ›nie cudowny kwiat odnowionej Tajemnicy, możliwość nowej religii, ale nie sztucznej prawdziwej tak, jak tajemnica mego wÅ‚asnego istnienia. Ale na to musimy siÄ™ przetransformować. v. PLASEWITZ A jeÅ›li dziczy wam zabraknie? MISTRZ Dzicz sztucznÄ… wytworzy socjalizm doprowadzony do ostatnich granic. To siÄ™ już staÅ‚o u nas, a czy prÄ™dzej, czy pózniej stanie siÄ™ i gdzie indziej. v. PLASEWITZ Nie obejdziecie siÄ™ bez Semitów. Oni, to jest wÅ‚aÅ›ciwie my, jesteÅ›my koniecznÄ… ramÄ… każdego obrazu przyszÅ‚oÅ›ci. MISTRZ Semitów mam pod dostatkiem. Sam ich puszczam wszÄ™dzie. Wyssiemy ich jak kleszcze. Milczenie. POTWÓR II Dobrze nam tu. CiepÅ‚o jest. v. PLASEWITZ do Potworów Czy jesteÅ›cie naprawdÄ™ znakami zaÅ›wiatowych potÄ™g? 14 POTWÓR I My nie jesteÅ›my wcale jakimiÅ› symbolicznymi postaciami. My jesteÅ›my naprawdÄ™, żyjemy, ciepÅ‚o nam jest, chcemy jeść. MISTRZ Tak, sÄ… rzeczywiste jak Tajemnica Bytu, której nie zÅ‚amie nic: ani system pojęć, ani spoÅ‚eczeÅ„stwo, ani... JANULKA wyrywajÄ…c mu siÄ™ Ani ty sam, Wielki Mistrzu. Ja kocham moje potwory, moje biedne, kochane monstrumki. Ja siÄ™ was wcale już nie bojÄ™. Zaraz dostaniecie jeść. Biegnie ku nim i gÅ‚adzi je po piórach. Ptasie skrzeki wydobywajÄ… siÄ™ z Potworów. FIZDEJKO A wiÄ™c za cenÄ™ jej miÅ‚oÅ›ci do mnie i zdrowia jej rozumu mam zdobyć rzeczywistÄ… wÅ‚adzÄ™ ja, zÅ‚amany starzec na schyÅ‚ku dni swoich. MISTRZ I DER ZIPFEL wskazujÄ…c na ekran, na którym powoli wystÄ™puje obraz olbrzymiej gÅ‚owy Fizdejki w fantastycznej koronie, rzucony przez magiczna latarniÄ™. Patrz tam!!!! FIZDEJKO Latarnia magiczna! I tego mi nie oszczÄ™dzili. DziecinniejÄ™ zupeÅ‚nie. I bojÄ™ siÄ™, bojÄ™ okropnie, mimo iż wiem, że macie tu gdzieÅ› ukryty reflektor. (wstaje z klÄ™czek) Ale ja też muszÄ™ wreszcie zjeść kolacjÄ™. Chodzmy, paÅ„stwo. MISTRZ Ja zostanÄ™ tu z JanulkÄ… i wszczepiÄ™ w jej psychiczny koÅ›ciotrup jad tajemnic najgorszych. Pewna doza zÅ‚a, zwykÅ‚ego Å‚otrowskiego zÅ‚a, nie da siÄ™ uniknąć nawet w naszych wymiarach. Idzie na lewo ku Janulce i Potworom. Za nim idzie Der Zipfel. Fizdejko kieruje siÄ™ ociężale ku drzwiom. Za nim ksiÄ™stwo de La Tréfouille, v. Plasewitz i Glissander. Lampa gaÅ›nie. FIZDEJKO idÄ…c Krótkie spiÄ™cie, I to jeszcze nawet! O, jakże bać siÄ™ bÄ™dÄ™ dziÅ› przy Å›wiecach! WychodzÄ…. Der Zipfel stoi na tle pÅ‚onÄ…cego pieca, który trochÄ™ przygasa. MISTRZ grzmiÄ…cym gÅ‚osem A teraz precz ze sztucznymi tajemnicami! Janulko, staniesz siÄ™ w moich psychofizycznych szponach medium urzeczywistnieÅ„ najgÅ‚Ä™bszej żądzy przeżycia siebie w sposób najbardziej skondensowany. Ja pÄ™knÄ™ chyba z rozkoszy! Ty sama nie przetrzymasz tego: przejdzie przez ciebie prÄ…d psychiki mocnej jak stado sÅ‚oni. JANULKA Tak, tylko przyniosÄ™ jeść moim potworom. Wybiega. MISTRZ odsÅ‚ania przyÅ‚bicÄ™ i rzuca siÄ™ na kolana przed łóżkiem, na którym leży trup Elzy; pÅ‚aczliwym gÅ‚osem 15 Po co tu ten trup? Ja jestem zwykÅ‚y dobry czÅ‚owiek! Czego wy ode mnie wszyscy chcecie? Czy to ja jÄ… zabiÅ‚em? Ja niczego nie chcÄ™! Tyko trochÄ™, trochÄ™ odpocząć! Wybucha histerycznym Å‚kaniem. Ptasi skrzek Potworów. Der Zipfel robi ruch rÄ™kÄ… z góry na dół. 16 AKT DRUGI Ponury wieczór jesienny zapada. WnÄ™trze dziewiczego Å›wierkowego lasu. Gdzieniegdzie sczerwieniaÅ‚a jarzÄ™bina przeÅ›wieca w gÄ™stwie ciemnozielonej. Olbrzymie drzewa. Potworne mchy i grzyby: biaÅ‚e, żółte i czerwone. Na lewo, blisko rampy, stoi równolegle do niej szaÅ‚as fantastyczny. Szerokie drzwi otwarte. WewnÄ…trz pali siÄ™ ogieÅ„. Od czasu do czasu dym bucha i wychodzi przez dach. We drzwiach na wysokim progu siedzi Naczelnik Seansów, Der Zipfel. Na prawo na Å›ciÄ™tym pniu siedzi Fizdejko, ubrany jak Starzec LeÅ›ny. Na gÅ‚owie korona z gaÅ‚Ä…zek. DÅ‚uga siwa broda. Szata biaÅ‚a z seledynem. Przy nim przebiera jagody w przetaku Janulka, ubrana jak Boginka LeÅ›na. Dwa Potwory stojÄ… na swoich podstawach na prawo2. FIZDEJKO Tak wiÄ™c udaÅ‚o mi siÄ™ odwlec katastrofÄ™ na czas pewien. Trudno zdziecinniaÅ‚emu powiem otwarcie zidiociaÅ‚emu prawie starcowi przekroczyć nagle takie granice, przejrzeć takie perspektywy. JANULKA A ja myÅ›lÄ™, że ta nasza ucieczka w przededniu koronacji byÅ‚a przez nich samych planowo obmyÅ›lona jako jeden z punktów programu. To sugestia Der Zipfla. FIZDEJKO Nie wiem. W gÅ‚owie mi siÄ™ mÄ…ci. Nie pijÄ™ już nic od tygodnia. ChcÄ™ tylko spokoju. A mam przeczucie, że ktoÅ› tu nas dziÅ› odwiedzi: czÅ‚owiek, banda caÅ‚a, zwierzÄ™ jakieÅ› czy duch wszystko jedno ale ktoÅ› przyjdzie i od tego wieczoru zależy wszystko inne. DER ZIPFEL Do diabÅ‚a, stary kniaziu, z tÄ… caÅ‚Ä… Å›wiadomÄ… kompozycjÄ… życia! Prawda? Lepsze jest istnienie w maÅ‚ym opuszczonym domku. FIZDEJKO O tak! Dziwnym jest to, że najdziksze historie sÄ… udziaÅ‚em tych, którzy najwiÄ™cej pragnÄ… spokoju. A jednak, jednak ciÄ…gle mnie niepokoi przeczucie, że mam coÅ› jeszcze do zrobienia. A może mi siÄ™ tylko wydaje tak z przyzwyczajenia. JANULKA Czy wiesz, papo, że Mistrza zastaÅ‚am w ten pamiÄ™tny wieczór pÅ‚aczÄ…cego jak dziecko przy 2 Podstawy mogÄ… być krynolinowate i umożliwiać aktorom wstawanie i przysiadanie przez Å›cieÅ›nianie siÄ™ krÄ™gów. (Przyp. aut.) 17 Å›miertelnym Å‚ożu mojej matki? ByÅ‚ potem nieczuÅ‚y na nic prócz pewnych moich sugestii erotycznych, którymi oplÄ…taÅ‚am go na zimno, z caÅ‚Ä… Å›wiadomoÅ›ciÄ…. WydobyÅ‚am z niego wszystko na wierzch. MówiÅ‚ mi rzeczy tak dziwne, że zdawaÅ‚o mi siÄ™, iż lecÄ™ w jakÄ…Å› maÅ‚Ä… dziurkÄ™ bez dna, że patrzÄ™ w oczy samej NicoÅ›ci, pozbawione zupeÅ‚nie wyrazu. POTWÓR I On ma chwile strasznego sentymentalizmu, jak każdy zresztÄ… prawdziwy siÅ‚acz duchowy i komediant. Ale to nie sÄ… tak zwane realne uczucia. POTWÓR II Musisz mu pomóc w chwilach tych, Janulko, a nie być dlaÅ„ obcÄ… i dalekÄ…. Kochaj w nim na zimno iskrÄ™ nieÅ›wiadomoÅ›ci, która jest naciÄ…gniÄ™ciem sprężyn tego mózgu opÄ™tanego samym sobÄ…, potwora nadludzkiej wprost przenikliwoÅ›ci co do dziejów Å›wiata. JANULKA smutnie Może go nigdy już nie zobaczÄ™? Nie przebaczyÅ‚abym ci tego, mój papusiu. Jedyny bÅ‚Ä™dny rycerz na caÅ‚ym widnokrÄ™gu Å›wiata! POTWÓR I Zobaczysz go, zobaczysz na pewno ale we wklÄ™sÅ‚ym zwierciadle twej wÅ‚asnej pustki, jako rzut odniesiony do urojonych współrzÄ™dnych Der Zipfla raczej sam urojony ukÅ‚ad odniesienia. FIZDEJKO Nie mÄ™czcie nas choć tutaj. Tajemnica naszego przyjazdu do tej leÅ›niczówki zadrÄ™cza mnie formalnie aż do nudnoÅ›ci. ChcÄ™ dziÅ›, jak nigdy dotÄ…d, uwierzyć w materializm dziejowy i ani rusz nie mogÄ™. POTWÓR I Wspomnij ostatniÄ… koronÄ™ Å›wiata, ostatniÄ… zamkniÄ™tÄ… kulturÄ™, ostatniÄ… myÅ›l na przeÅ‚Ä™czy, z której ludzkość och, przepraszam: wszystko jedno co stoczy siÄ™ pod swój wÅ‚asny wóz, jadÄ…cy na hamulcach z niezmierzonej góry niebytu. POTWÓR II Wspomnij na wcielenie wszystkich erotycznych mitów w duszy biednej Janulki. JesteÅ›cie jedyni, jak i on: Mistrz. Przez Der Zipfla on dosiÄ™gnie was nawet na dnie Å›mierci. FIZDEJKO Ja nie mam siÅ‚y nawet na samobójstwo, a umÄ™czony jestem samym sobÄ… aż do zdechniÄ™cia. I mimo to czujÄ™ siÄ™ mÅ‚odzieÅ„cem, który może siÄ™ nawet zakochać. Daleki dzwiÄ™k rogu. POTWÓR I To on. ZnalazÅ‚ nas. DER ZIPFEL wstajÄ…c Nareszcie rozpocznie siÄ™ seans. JesteÅ›cie wszyscy duchami. PamiÄ™tajcie o tym dobrze. DzwiÄ™k rogu dużo bliżej. FIZDEJKO 18 A wiÄ™c i tego mi nie oszczÄ™dzono! Ja, który caÅ‚e życie brzydziÅ‚em siÄ™ spirytyzmem, ja, który nie wierzÄ…c w duchy, stworzyÅ‚em najidiotyczniejszÄ… w Å›wiecie biologicznÄ… teoriÄ™ ciaÅ‚ astralnych ja mam być duchem na seansie! (zakrywa twarz rÄ™kami) Co za upokorzenie! JANULKA Dopiero teraz dowiemy siÄ™, kim naprawdÄ™ jesteÅ›my. Ja niewiele wiem o życiu, ale myÅ›lÄ™, że można przeżyć je caÅ‚e nie znajÄ…c siebie zupeÅ‚nie. Chyba że zajdzie jakiÅ› fakt demaskujÄ…cy. JeÅ›li on znajdzie nas aż tu, przeznaczenie nasze bÄ™dzie jasne. Musimy stoczyć siÄ™ aż na samo dno, jak kamieÅ„, kiedy puszczony ze szczytu stacza siÄ™ w dolinÄ™. DzwiÄ™ki rogu tuż za drzewami na prawo i trzask Å‚amanych gaÅ‚Ä™zi. Wbiega Mistrz, ubrany jak do polowania. Na ramiona narzucony ma biaÅ‚y pÅ‚aszcz, jak w akcie I. Za nim w strojach myÅ›liwskich: v. Plasewitz, ksiÄ™stwo de La Tréfouille i Glissander dalej dwunastu Bojarów w kożuchach. PrzelatujÄ… wszyscy na lewo nie widzÄ…c nikogo i skupiajÄ… siÄ™ przy drzwiach szaÅ‚asu. MISTRZ do Der Zipfla Gotowe, naczelniku? DER ZIPFEL Tak jest, panie hrabio. Nie żyjÄ… wszyscy na pewno. Możemy rozpocząć seans natychmiast. Wszyscy wÅ‚ażą do szaÅ‚asu i siadajÄ… dookoÅ‚a ognia. Mistrza widać en face w gÅ‚Ä™bi, oÅ›wietlonego żarem od doÅ‚u. Der Zipfel staje przy drzwiach wewnÄ…trz, wychyla siÄ™ i wywoÅ‚uje duchy. DER ZIPFEL uroczyÅ›cie Duchu kniazia Fizdejki, ukaż siÄ™! Fizdejko wstaje jak automat i krokiem zahipnotyzowanego podchodzi ku drzwiom szaÅ‚asu. Postać jego rysuje siÄ™ ciemno na tle krwawo paÅ‚ajÄ…cego wnÄ™trza. FIZDEJKO Jestem. Jest to szczyt upokorzenia. Nie rÄ™czÄ™, czy nie udajÄ™ ducha na seansie. Ale powiem to, co powiedzieć muszÄ™. MÄ™czÄ™ siÄ™ potwornie niedosytem samego siebie. ChciaÅ‚bym być wszystkim: objąć caÅ‚y wszechÅ›wiat, zdobyć wszelkÄ… wiedzÄ™ zupeÅ‚nie sam po raz pierwszy. PrzekleÅ„stwo pożartych kultur dÅ‚awi mnie jak zmora. ChciaÅ‚bym też być artystÄ… we wszystkich rodzajach sztuki i sam stworzyć wszystko, co tylko byÅ‚o i może być przez wieczność caÅ‚Ä… w sztukach tych stworzone. ChciaÅ‚bym być jednoczeÅ›nie żebrakiem i tym, który rzuca mu z nadmiaru bogactwa marnÄ… sztukÄ™ zÅ‚ota. ChciaÅ‚bym żyć wÅ‚asnymi trzewiami i pożreć siÄ™ do ostatniej koÅ›ci, a potem rozbÅ‚ysnąć duchem we wszystkich mgÅ‚awicach i sÅ‚oÅ„cach nieskoÅ„czonej, amorficznej przestrzeni. MISTRZ Przez najwyższÄ… komplikacjÄ™ do zwierzÄ™cej prawie prostoty i siÅ‚y to jest nasza zasada. BÄ™dziesz nasycony, duchu Eugeniusza Fizdejki. Ptasi Å›miech Potworów. Fizdejko znika, tzn. zapada siÄ™ w zapadniÄ™ u drzwi szaÅ‚asu. DER ZIPFEL Teraz Janulka. PrÄ™dzej. Fluid siÄ™ wyczerpuje. Janulka jak automat podchodzi na miejsce Fizdejki, rzucajÄ…c po drodze przetak. MISTRZ 19 Czego chcesz, jedyna moja, ukochana Janulko? JANULKA Jestem nieodrodnym tworem papy w kobiecym wcieleniu. ChcÄ™ być Å›wiÄ™tÄ…, nietykalnÄ… dla nikogo i dla samej siebie i jednoczeÅ›nie chcÄ™ być rozdarta przez milion uÅ›cisków nieznajomych obrzydliwych mężczyzn, którzy by siÄ™ zarzynali wzajemnie o moje ciaÅ‚o. ChcÄ™ być wbita na pal i smagana nahajami przez jakieÅ› spotworniaÅ‚e od pożądaÅ„ ludzkie bydlÄ™ta i jednoczeÅ›nie chcÄ™, aby bÅ‚Ä™kitny pocaÅ‚unek anioÅ‚a, jak kwiat niedosiężny, spadÅ‚ w najgÅ‚Ä™bszÄ… cichÄ… dolinkÄ™ mojej dziewczynkowatej duszy. ChcÄ™ wÅ‚adać Å›wiatem poprzez straszliwego tyrana, który by byÅ‚ tylko tchnieniem aż do czarnoÅ›ci purpurowo lÅ›niÄ…cej mojej wÅ‚asnej ucieleÅ›nionej w nim żądzy, spiÄ™trzonej w krwawym miÄ™sie pÄ™kajÄ…cych od potÄ™gi muskułów, i byÅ‚ jednoczeÅ›nie cieniem roztrwonionego w NicoÅ›ci najskrytszego marzenia bez treÅ›ci, w zmarzniÄ™tym na kamieÅ„ wszecheterze od wiecznoÅ›ci wymarÅ‚ego Istnienia. Dosyć, bo pÄ™knÄ™! DER ZIPFEL Idz! Ja sam żaÅ‚ujÄ™, że nie jestem twoim kochankiem. Janulka znika w zapadni u drzwi szaÅ‚asu. MISTRZ wstaje i zbliża siÄ™ do drzwi Jakże straszliwie wymagajÄ…cymi stali siÄ™ jako duchy! Czy zdoÅ‚am ich zadowolić ja, absolutny sceptyk w kwestiach nasycenia w ogóle? DER ZIPFEL StaÅ„ siÄ™ pan także duchem, panie hrabio. Mam na to sposób wypróbowany. MISTRZ wychodzÄ…c z szaÅ‚asu Jaki? DER ZIPFEL wychodzÄ…c za nim Oto jaki. (strzela Mistrzowi w pierÅ› z maÅ‚ego rewolweru; do Bojarów) Może który z książąt odniesie trupa Mistrza za szaÅ‚as. On musi siÄ™ przetransformować w samotnoÅ›ci. Dwóch Bojarów niesie Mistrza za szaÅ‚as, po czym wracajÄ… obaj. v. PLASEWITZ Wiecie, że jednak intuicja to cudowna rzecz: cokolwiek przyjdzie do Å‚ba wykonać natychmiast. Na intuicjÄ™ jeden jest tylko Å›rodek: policja! Na szczęście w naszym paÅ„stwie nie jest ona jeszcze dość zorganizowana. OczywiÅ›cie mówiÄ™ o życiu, nie o filozofii. Tam rolÄ™ policji speÅ‚nia ten przeklÄ™ty system logiki formalnej bez sprzecznoÅ›ci. (wbijajÄ…c krótki nóż myÅ›liwski Der Zipflowi w piersi) Masz za wszystkie twoje blagi, stary prestidigitatorze! UwolniÄ™ raz na zawsze twoje pseudoduchy spod wpÅ‚ywu tych niby fluidów. PodziÄ™kuj jeszcze, że nie puÅ›ciÅ‚em na ciebie przed Å›mierciÄ… depresyjnych gazów, których jestem wynalazcÄ… i fabrykantem. (Teraz dopiero Der Zipfel pada bez jÄ™ku i zaraz znika w zapadni przed szaÅ‚asem.) A to co nowego? ZnikÅ‚ jak kamfora! (JednoczeÅ›nie zza szaÅ‚asu wychodzi Mistrz, a z prawej strony spomiÄ™dzy drzew Fizdejko wsparty na Janulce.) Mniejsza o niego. Dobrze, że ci przynajmniej sÄ… żywi i zdrowi. Obciera nóż i chowa do futeraÅ‚u. MISTRZ do Fizdejki i Janulki SÅ‚uchajcie, wy tam, dlaczego uciekliÅ›cie przede mnÄ…? 20 FIZDEJKO Przebacz, Gottfrydzie! Ja nie wiem, czy to, co mi proponujesz, nie jest ponad siÅ‚y moje i Janulki. Jeszcze pora wyrzec siÄ™ wszystkiego. Z szaÅ‚asu wychodzÄ… ksiÄ™stwo de La Tréfouille i Glissander, a za nimi dwunastu Bojarów. MISTRZ Wstydz siÄ™, Eugeniuszu, mamyż siÄ™ cofnąć nakrÄ™ciwszy takÄ… maszynÄ™? Mosty spalone. Nie mamy miejsca na tym Å›wiecie, chyba tylko w twojej zbydlÄ™conej Litwie. Otoczeni pierÅ›cieniem socjalistycznych republik, zginąć musimy, o ile nie stworzymy czegoÅ› diametralnie przeciwnego. ZbydlÄ™cenie nie doszÅ‚o tam tak wysoko jak u nas. Tam masy wierzÄ… jeszcze w przyszÅ‚ość. Tu w naszych oczach zaczyna siÄ™ odwrotna fala historii. Ja nawet przestaÅ‚em uznawać nieodwracalność uspoÅ‚ecznienia, a ty chcesz uciekać? Ale dokÄ…d? A zresztÄ…, mam w odwodzie Semitów. Nic nam nie bÄ™dzie. FIZDEJKO Nie wierzÄ™ nawet w twojÄ… siÅ‚Ä™. To straszne. Mnie samemu brakuje jakiejÅ› odrobiny czegoÅ› jakiegoÅ› atomu wiary. JANULKA wskazujÄ…c Mistrza Jemu też czegoÅ› brakuje. On pÅ‚akaÅ‚ jak dziecko przy trupie mamy. MówiÅ‚y mi o tym potwory. MISTRZ Ja wam powiem prawdÄ™: ja jestem zwykÅ‚y, w miarÄ™ dobry czÅ‚owieczek. I wy także jesteÅ›cie tacy sami. W nas nie ma nic z tego, o czym mówimy. Ja mam gdzieÅ› matkÄ™, którÄ… kocham i która cierpi, uważajÄ…c mnie za gorszego, niż jestem. Ja mam siostrzyczki takie jak ona (wskazuje na JanulkÄ™) i nic mi do szczęścia nie brakuje. Nawet nie jestem uwodzicielem. Po prostu jestem wielkie nic: lubiÄ™ sadzić kwiatki, czasem przeczytać jakÄ…Å› powieść, pójść do znajomych, pograć w tenisa czy w szachy... FIZDEJKO Bój siÄ™ Boga, Gottfrydzie, ja jestem taki sam zupeÅ‚nie! Wszystko, co robimy, jest czystÄ… dekoracjÄ… na tle naszej wÅ‚asnej nicoÅ›ci. MISTRZ Nie moja idea deformacji życia wywraca wszystkie dawne wartoÅ›ci i ich kryteria. Wszystko jest nadbudowÄ…. W nicoÅ›ci pÅ‚ynie potworny szkielet mego okrÄ™tu. Nie znajdziesz tam miÄ™sa ani flaków. Z twardego materiaÅ‚u zbudowaÅ‚em podstawÄ™, która wisi o parÄ™ cali nad mojÄ… gÅ‚owÄ…. Tam żyjÄ™. Sztuczna psychika. Nas nie ma już od dawna od wieków. Ale nie jesteÅ›my bezdusznymi kukÅ‚ami ubranymi w Å‚achy. Tylko w tobie trzeba to jeszcze rozwinąć. A podstawy dostarczy nam zdziczaÅ‚a w socjalizmie ludzkość... Tfu, do diabÅ‚a, znowu to ohydne sÅ‚owo. FIZDEJKO Boże! Z czego ja zrobiÄ™ nowÄ…, sztucznÄ… duszÄ™?!? MISTRZ Naucz siÄ™! MyÅ›laÅ‚em was okÅ‚amywać, ale widzÄ™, że nie tÄ™dy droga. NauczÄ™ was prawdziwej techniki urojonego życia. SÅ‚uchaj mnie: zgÅ‚Ä…b twojÄ… wÅ‚asnÄ… nicość aż do dna, 21 przekonaj siÄ™, że jesteÅ› skoÅ„czonym idiotÄ…, baÅ‚wanem i niedoÅ‚Ä™gÄ…, że nie ma w tobie ani krzty honoru, wiary i talentu, że jesteÅ› naj nÄ™dzniejszym pasożytem, alfonsem i szpiegiem swej wÅ‚asnej jazni i wtedy na tym stwórz tÄ™ jednÄ… stalowÄ… beleczkÄ™. połóż jÄ… na tej nicoÅ›ci i wiedz zaklinam ciÄ™, nie wierz, tylko wiedz że siÄ™ utrzyma, jak planeta w bezdennej przestrzeni. Stwórz w idealnej próżni ten zarodek grawitacyjnego pola, które rozprężajÄ…c siÄ™ utrzyma bez podpory olbrzymi gmach twego nowego ja . FIZDEJKO Dobrze, dobrze ale ten pierwszy krok... v. PLASEWITZ Musisz to zrozumieć intuicyjnie, Gienku. PojÄ™ciowo nikt temu rady nie da. Ja to zrobiÅ‚em już dawniej, też intuicyjnie, podÅ›wiadomie, i wtedy to zaÅ‚ożyÅ‚em fabrykÄ™ depresyjnych gazów. Ale ciebie nie umiaÅ‚em jakoÅ› natchnąć tym nigdy. MISTRZ To trochÄ™ co innego. To samo, co ja, zrobili Joël Kranz i de La Tréfouille, ale z mojÄ… pomocÄ…. Wynik zależy też od danych. Ty masz niesÅ‚ychane zdolnoÅ›ci, Eugeniuszu, tylko zÅ‚e wychowanie nie daÅ‚o ci ich zużytkować. No, mój drogi, rusz siÄ™ raz z miejsca. FIZDEJKO Dobrze spróbujÄ™. Ale wiesz, co mnie przeraża? to te wszystkie drobiazgi: przemysÅ‚, handel, finanse i tak dalej, i tak dalej... Ta nuda potworna realnego życia na wierzchoÅ‚ku wÅ‚adzy, to ciÄ…gÅ‚e podpisywanie niezliczonych papierów... MISTRZ Od tego jest Kranz i Plasewitz. My palcem nawet nie ruszymy w tÄ™ stronÄ™. No, stary, ostatnia chwila ucieka. Spiesz siÄ™. FIZDEJKO Brrrr... jak siÄ™ bojÄ™! Mam takie uczucie jak dziewica gwaÅ‚cona przez batalion rozbestwionych żoÅ‚nierzy, jak chrabÄ…szcz, któremu by dawano koÅ„skÄ… lewatywÄ™. Jeszcze jedna kwestia: czemu to ja wÅ‚aÅ›nie?... MISTRZ Dlatego, że masz takÄ… córkÄ™, że jesteÅ› do pewnego stopnia ksiÄ™ciem krwi i że u was zaczęło siÄ™ posocjalistyczne zbydlÄ™cenie po raz pierwszy. Reszta to czysty przypadek. W pewnych granicach poza poglÄ…dem fizycznym nie ma absolutnej koniecznoÅ›ci, żeby to wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o, a nie coÅ› innego. Jest to ostatnie, psychologiczne rozwiÄ…zanie problemów: Korbowy, Wahazara i króla Hyrkanii. BÅ‚Ä™dy ich polegaÅ‚y na tym, że Korbowa zabrnÄ…Å‚ w kompromis, Hyrkan nie miaÅ‚ nastÄ™pców, a poczciwy Gyubal chciaÅ‚ być samotnikiem zupeÅ‚nym. Bez wzajemnych zwierzeÅ„, bez kompletnej szczeroÅ›ci psychicznych mocarzy równych sobie absolutnie nie ma mowy o prawdziwej deformacji życia. Nie potrzebujÄ™ tego objaÅ›niać, bo wszyscy wiedzÄ… o tych nieudanych próbach przezwyciężenia zagadnieÅ„ ludzkoÅ›ci w ogóle ach, czyż nie można siÄ™ już obejść bez tego przeklÄ™tego sÅ‚owa? FIZDEJKO z rozpaczÄ… Nie mogÄ™. Nic nie mogÄ™ z siebie wydusić. Starczy marazm. Czemu to ja wÅ‚aÅ›nie?! MISTRZ z pasjÄ… 22 Dlatego, że jesteÅ› jedyny, jak i twoja zagwazdrana Janulka. Gdzież znajdÄ™ lepsze media? Na Trobriand-Islands? Czy na Nowej Gwinei? A, do diabÅ‚a starego, cierpliwoÅ›ci zaczyna mi już brakować. Ta ciÄ…gÅ‚a samotność w piekielnym gmachu mojej sztucznej jazni, gdzie jestem opuszczonym jak Karol V, jak Maron na bezludnej wyspie. PotrzebujÄ™ równych sobie ludzi i równej sobie kobiety. JÄ™zyk wysechÅ‚ mi od gadania! Robisz to, co ci każę, czy nie robisz? (do Bojarow) Zapalić tam pochodnie! Niech wszyscy patrzÄ…! FIZDEJKO prężąc siÄ™ i wydymajÄ…c Nie mogÄ™! Nie mogÄ™ poÅ‚ożyć tego wÄ™gielnego kamienia. CzujÄ™ pustkÄ™ i nudnoÅ›ci. Wiem jestem niczym. Och! Ja pÄ™knÄ™ z tego wszystkiego. Miejcie litość. ZapaliÅ‚y siÄ™ w rÄ™kach Bojarów pochodnie. JANULKA Papusiu, papusiu! Jeszcze troszeczkÄ™! Jeszcze choćby odrobinÄ™! DE LA TRÉFOUILLE Jeszcze, jeszcze! MyÅ›my wszyscy przez to przeszli, tylko nie tak Å›wiadomie. No i przy tym mniejszymi jesteÅ›my duchami w hierarchii istnieÅ„. KSIÅ»NA Teraz dopiero widzimy technikÄ™ przyszÅ‚ych wydarzeÅ„. To jest cudowne! Mistrz rzuciÅ‚ na stół ostatniÄ… kartÄ™. W tym jest szalona siÅ‚a. Szczerość najwiÄ™kszego ze sztucznych ludzi! I nam dane byÅ‚o to oglÄ…dać! Fizdejko zgina siÄ™ w kabÅ‚Ä…k i jednoczeÅ›nie naciska raptownie balonik, który ma ukryty na brzuchu, pod ubraniem Starca LeÅ›nego. GÅ‚uchy huk. FIZDEJKO PrzesiliÅ‚em siÄ™! Pada. MISTRZ PÄ™kÅ‚ jak bomba! Teraz macie dowód, że jest to możliwe. To sztuczna duchowa siÅ‚a. Fizycznie jest zdrów jak ogier. PÄ™knie tak jeszcze ze czterdzieÅ›ci razy, ale stworzy siebie w innej psychicznej geometrii. (do Fizdejki) Ale teraz nie bÄ™dziesz już uciekaÅ‚? Co? Czujesz tÄ™ dzikÄ… rozkosz tworzenia siebie z nicoÅ›ci? FIZDEJKO zmÄ™czonym gÅ‚osem, wymawia tak jak kaczka Tak, tak, tak. Tak, tak, tak. Ale jestem bardzo osÅ‚abiony. Teraz dopiero pojÄ…Å‚em caÅ‚Ä… wartość twego towarzystwa, Gottfrydzie. Teraz widzÄ™ konieczność naszej spółki. Przezwyciężenie nihilizmu w życiu! PrzepiÄ™kna rzecz! Mdleje. MISTRZ No cóż, Janulko? Czyż nie jest to wszystko wspaniaÅ‚ym dowodem istnienia utajonych gÅ‚Ä™bin w czÅ‚owieku ach, co za Å›wiÅ„stwo! w Istnieniu Poszczególnym. WÅ›ciekÅ‚a to jest praca: bÄ™dÄ…c już absolutnie nikim wydusić z siebie nowy twór. Wiem, co powiesz: zdeformowany. A czymże sÄ… obrazy kubistów? A muzyka Schönberga czyż nie jest karykaturÄ… uczuć? Ale nam nie o uczucia chodzi o nowe formy w życiu, kiedy skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ już sztuka. Moja teoria jest tym, czym teoria Arheniusa w kosmogonii: przezwyciężeniem entropii. Dzicz, miazgÄ™, na której roÅ›niemy, stwarza dla nas socjalizm 23 a na tym tle piÄ™trzÄ… siÄ™ dopiero żelazobetonowe, sztucznie konstrukcyjne widma naszych nowych jazni. JANULKA z żalem WiÄ™c ty mnie nigdy nie pokochasz, Gottfrydzie? MISTRZ Możesz być jeszcze tej nocy mojÄ… kochankÄ…, ale kochać siÄ™ nie bÄ™dziemy nigdy. Uczucia sÄ… tylko pretekstem dla Czystej Formy w życiu. JANULKA wesoÅ‚o Ach, jeÅ›li tak to rozumiesz, to Å›licznie. BaÅ‚am siÄ™ tylko jakiejÅ› ascezy. Bo ja mam też ciaÅ‚o, Gottfrydzie, i to bardzo Å‚adne. Ociera siÄ™ o niego. MISTRZ Tylko nie teraz. Na wszystko mamy jeszcze czas. Gwiżdże w Å›wistawkÄ™, ewentualnie Å›wiszcze w gwizdawkÄ™. SÅ‚ychać szum motoru i spadniÄ™cie czegoÅ› ciężkiego w lesie. JANULKA w zachwycie CzujÄ™ teraz, jak w tej nowej nicoÅ›ci nasyca siÄ™ moja ostateczna żądza. KiedyÅ›, dawno temu, a może we Å›nie, chciaÅ‚am mieć wszystko. Tylko w sztucznej psychice jest to możliwe. Gottfrydzie, dajesz mi Å›wiat w postaci skomprymowanej piguÅ‚ki i ja siÄ™ nasycam, nasycam i wypeÅ‚niam wszystkim. MISTRZ CieszÄ™ siÄ™ bardzo, że ciÄ™ nareszcie przekonaÅ‚em. Obejmuje jÄ… i caÅ‚uje w gÅ‚owÄ™. JANULKA SÅ‚uchaj, ależ my możemy w tej drugiej jazni stworzyć nowe uczucia takie, jakich nigdy nie byÅ‚o amalgamat najwiÄ™kszych sprzecznoÅ›ci.. MISTRZ Tylko dla formy, tylko dla formy, moje dziecko. Księżna de La Tréfouille byÅ‚a mojÄ… kochankÄ…. Ona ci wskaże odpowiedniÄ… drogÄ™. WierzÄ™, że z czasem dasz mi chwile prawdziwego zdumienia nad sobÄ… samym. KSIÅ»NA Mam nadziejÄ™, że bÄ™dziesz pojÄ™tnÄ… uczennicÄ…, moja Janulko. Podchodzi do niej i obejmuje jÄ…. GLISSANDER A ja stworzÄ™ jeszcze coÅ› dziwniejszego: nowÄ… sztukÄ™, wypÅ‚ywajÄ…cÄ… ze sztucznie zdeformowanej jazni. Czysta Forma w drugiej potÄ™dze czy coÅ› podobnego. MISTRZ Marzenia improduktywa! Ale i tacy bÄ™dÄ… nam potrzebni dla zapchania pewnych dziur... (Wchodzi Joël Kranz z Rederhagazem i Haberboazem) Joël, od jutra zaczynajÄ…c 24 zorganizujesz z panem v. Plasewitz nasz handel, przemysÅ‚ i inne te okropnie nudne rzeczy. JOËL Tak jest, Mistrzu, szkolnictwo, sÄ…downictwo, wiÄ™zienia, szpitale wariatów i nowÄ… religiÄ™ dla zdziczaÅ‚ej masy. Zaczynamy wszystko od samiutkiego poczÄ…tku. Zapraszam paÅ„stwa wszystkich na mój aeroplan. Trudno jesteÅ›my bÄ…dz co bÄ…dz ludzie cywilizacji. Zza szaÅ‚asu ukazuje siÄ™ Naczelnik Seansów: Der Zipfel. DER ZIPFEL krzyczy donoÅ›nym gÅ‚osem Seans skoÅ„czony!!! Fizdejko zrywa siÄ™ na równe nogi. Potwory skrzeczÄ…. v. PLASEWITZ A teraz na koronacjÄ™ Fizdejki! Teraz zobaczymy, jak wyglÄ…da ta nowa rzeczywistość piÄ…ta rzeczywistość, wedÅ‚ug terminologii Leona Chwistka. Pochód z pochodniami rusza na prawo. POTWORY A nie zapominajcie o nas! 25 AKT TRZECI Lewa część sceny przedstawia salÄ™ tronowÄ… w paÅ‚acu Fizdejki, w stylu fantastyczno szpiczastym. Na lewo w rogu tron, ustawiony twarzÄ… na przekÄ…tni caÅ‚ej sceny. Åšciana lewa żółta, przechodzi w ciemnożółty i pomaraÅ„czowy w miarÄ™ zbliżania siÄ™ ku czarnym drzwiom w Å›rodkowej Å›cianie. Lewa poÅ‚owa drzwi w stylu szpiczastym. Czarne desenie z przecinajÄ…cych siÄ™ trójkÄ…tów. PrawÄ… poÅ‚owÄ™ sceny zajmuje kawiarnia w stylu fantastyczno-okrÄ…gÅ‚ym. Dużo stolików i krzeseÅ‚. W gÅ‚Ä™bi okno dla podawania potraw. Od drzwi zaczynajÄ… siÄ™ czarne, koliste desenie, a kolor od czerwonego, przez purpurÄ™, przechodzi w zupeÅ‚nie czysty fiolet na Å›cianie prawej. Strona tronowa ciemnawa kawiarnia oÅ›wietlona. Tron czarny w zÅ‚ote desenie posiada dwie kondygnacje. Na niższej siedzi Fizdejko. Ma ogolone wÄ…sy, jest strasznie trupiobladozielony. Ubrany jest w purpurowy pÅ‚aszcz na ubraniu z I aktu. Na wyższej kondygnacji siedzÄ… dwa Potwory. Na prawo od tronu stoi Glissander we fraku, na lewo Naczelnik seansów Der Zipfel. Oprócz okienka do podawania, okien nie ma. Na czele dwunastu Bojarów wchodzi Mistrz, ubrany jak w akcie I, z odsÅ‚oniÄ™tÄ… przyÅ‚bicÄ…, z JanulkÄ… w stroju żaÅ‚obnym i ogromnym czarnym kapeluszu. StajÄ… miÄ™dzy częściÄ… tronowÄ… a kawiarnianÄ…. KoÅ‚o stolików krzÄ…tajÄ… siÄ™: de La Tréfouille jako kelner i Księżna Amalia jako kelnerka. FIZDEJKO ponuro Zdaje siÄ™, że jestem definitywnie spreparowany. Å»ycie moje zmieniÅ‚o siÄ™ w jakÄ…Å› potwornÄ… malignÄ™. TworzÄ™ nowe Å›wiaty wewnÄ™trzne z Å‚atwoÅ›ciÄ… notorycznego czarodzieja. JANULKA podchodzÄ…c ku tronowi Papusiu, ja tworzÄ™ chyba jeszcze wiÄ™cej sztuczne uczucia takie, jakich w życiu wcale nie ma. ZaraziÅ‚am tym Gottfryda. Jestem jego perwersyjnÄ… kochankÄ…, a myÅ›lÄ™, że zostanÄ™ i żonÄ…. On jest nastÄ™pcÄ… tronu? Prawda? FIZDEJKO Mówisz o tym tak, jak gdyby pojÄ™cie nastÄ™pstwa nie implikowaÅ‚o pojÄ™cia Å›mierci twego ojca. Wyrzut ten o ile wyrzutem nazwać to można robiÄ™ ci jeszcze automatycznie z tej strony Å›wieżo osiÄ…gniÄ™tych granic. Sam jestem istotnie wraz z nim i tobÄ… (wskazuje Mistrza i JanulkÄ™) w tym piekielnym Å›wiecie sztucznej psychicznej konstrukcji. Cudowny Å›wiat! Ale jest tylko potencjalnym. Nie wiem, jak bÄ™dzie wyglÄ…dać rzeczywistość. MISTRZ W każdym razie bÄ™dzie piÄ…ta. Chwistek wyczerpaÅ‚ cztery pierwsze w zupeÅ‚noÅ›ci. Zaraz 26 zrobimy próbÄ™. ÅšwiatÅ‚a! De La Tréfouille przekrÄ™ca guzik lampy Å‚ukowej i mnóstwo żarowych. Wchodzi Joël Kranz ze swymi chasydami. Nie zwracajÄ…c uwagi na nikogo zajmujÄ… miejsca przy stoliku w kawiarni. DE LA TRÉFOUILLE Trzy czarne dla panów. Biegnie do okienka. Księżna podaje ciastka. FIZDEJKO Czemu ten bÅ‚azen zostaÅ‚ kelnerem? MISTRZ Jest to problem zupeÅ‚nie nieistotny. Tak zwane ćwiczenia transformacyjne dla duchów niższej klasy. FIZDEJKO A wiÄ™c zaczynajmy raz, do diabÅ‚a, tÄ™ piekielnÄ… komediÄ™. Ja mówiÄ™ zwracam wam uwagÄ™ wiÄ™cej niż cezar August. On koÅ„czÄ…c wszystko przyznaÅ‚ siÄ™, ja zaczynajÄ…c. A zresztÄ…, sÄ… to inne dymensje i współczynniki: on zaczynaÅ‚ upadek Rzymu my tkwimy, jak stare grzyby, w gÅ‚Ä™bi puszcz zbolszewizowanych to jest, co ja powiedziaÅ‚em? Ludzkość? Precz z tym! Siedzimy wÅ›ród pierwotnej dziczy. MISTRZ O teraz dobrze. Jakiż bÄ™dzie twój pierwszy krok wÅ‚adcy? Nie chcÄ™ ci siÄ™ narzucać tak od razu z pomysÅ‚ami. FIZDEJKO Wprowadzcie moich wasali wasali, powtarzam a ujrzycie, że nie różniÄ… siÄ™ niczym od niedzwiedzi. To bydÅ‚o skoÅ„czona bydÅ‚okracja, idÄ…ca pod byle jaki nóż. No i cóż dalej? Moja sztuczna konstrukcja spiÄ™trza siÄ™ coraz wyżej. Wyżej, wyżej aż zabraknie samej wysokoÅ›ci. Ja jestem samÄ… wysokoÅ›ciÄ…: Jego Wysokość książę Litwy Eugeniusz nie wiem który Fizdejko! Sama nazwa może przyprawić o kolki. Och ja pÄ™knÄ™ dziÅ›, po raz nie wiem który wydyma mnie czysta nicość. (krzyczy) Joël! Joël! ZaÅ›wiatowy polipie z innej geometrii! CzyÅ› stworzyÅ‚ już wszystkie, niewyrażalne w swej bezmiernej nudzie, instytucje?! MISTRZ Spokojniej, spokojniej. Spokój jest najwyższym zbytkiem, na jaki mogÄ… sobie pozwolić ludzie naszego pokroju. Mów, Joël. Niech ciÄ™ nie przeraża nienasycenie naszego wÅ‚adcy. Jest jak sucha gÄ…bka w swych nieogarniÄ™tych pragnieniach. PochÅ‚ania wszystko, jak Å›winia Å›wiÄ™tego Antoniego. KRANZ wstaje gwaÅ‚townie od stolika, wylewajÄ…c kawÄ™; chasydzi siedzÄ… dalej bez ruchu Panowie, ja nie mogÄ™ być spokojnym. ChciaÅ‚em siÄ™ opanować, ale nie mogÄ™. Ja siÄ™ trzÄ™sÄ™ caÅ‚y z dzikiej furii. Ja nie mam czasu. Å»ycie jest krótkie ach, jak krótkie! A muszÄ™ zrobić wszystko to, do czego jestem stworzony. SÄ… już ramy i genialne koncepcje, ale któż je wypeÅ‚nić zdoÅ‚a! Wy siÄ™ bawicie ja wiem, bawicie siÄ™ dobrze ale ja wypeÅ‚niać muszÄ™ ja nie mam czasu ja proszÄ™ o rozkazy! FIZDEJKO 27 Wyrżnąć wszystkich. Nie chcÄ™ nikogo chcÄ™ być zupeÅ‚nie sam. MISTRZ Eugeniuszu, nie siedz na tronie w takim razie. Jako wÅ‚adca musisz być zawsze w nieodpowiednim dla siebie towarzystwie z wyjÄ…tkiem paru osób najbliższych, oczywiÅ›cie. PojÄ™cie wÅ‚adzy implikuje pojÄ™cie miazgi. Znany problem Karola V. Ale on rozwiÄ…zaÅ‚ go w klasztorze, jako zegarmistrz. FIZDEJKO Dobrze chcÄ™ miazgi, ale prawdziwej. Ostatecznie ty z JanulkÄ… możesz zostać jako nastÄ™pca. Ale poza tym nic jedna miazga! ChcÄ™ być wÅ‚adcÄ… samotnym. KRANZ Panie de La Tréfouille! Jeszcze jedna kawa! Z tym panem przeprawa bÄ™dzie ciężka. Sztuczna jazÅ„ zerwaÅ‚a mu siÄ™ z Å‚aÅ„cucha jak wÅ›ciekÅ‚y pies. Zauważ pan na serio, panie Fizdejko, że ja już i tak wziÄ…Å‚em ciężary ponad siÅ‚y: szkolnictwo, sÄ…downictwo, handel... FIZDEJKO Wiem, wiem; przemysÅ‚, finanse i tak dalej, i tak dalej. Konam z nudy na samÄ… myÅ›l o tym. De La Tréfouille podaje kawÄ™ Kranzowi, który pije stojÄ…c. KRANZ Jakkolwiek dziaÅ‚y te sÄ… dość prymitywne w naszym nowym paÅ„stwie, jednak jak na jednego SemitÄ™ pracy mam po uszy... FIZDEJKO Lepiej powiedzcie, czemu czujÄ™ ciÄ…gle potrzebÄ™ normalnych zwiÄ…zków pojęć? MISTRZ Oto czemu: za maÅ‚o samotnym jesteÅ› sam w stosunku do siebie. RadzÄ™ ci, skup do ostatnich natężeÅ„ twojÄ… moc wykrzywiania i bÄ…dz raz karykaturÄ… twej wÅ‚asnej woli i przeznaczenia. Ja tylko wyzwalam nie tworzÄ™. Moje dziaÅ‚anie, jako nastÄ™pcy tronu, może być tylko i jedynie katalityczne. FIZDEJKO Katalizuj do woli, ale czemu mnie wÅ‚aÅ›nie? Czemu głównym obiektem twym nie jest Kranz, de La Tréfouille lub moja nieboszczka żona? (Wchodzi kniagini Elza, ubrana jak w akcie I, i kÅ‚adzie siÄ™ powoli u stóp tronu) O, w niedobrÄ… godzinÄ™ wymówiÅ‚em to sÅ‚owo. Panie, Å›wieć nad jej duszÄ… mnie nie obchodzi to już nic. Tylko dlaczego ja? (Wchodzi v. Plasewitz). O dlaczego nie on? Wskazuje v. Plasewitza. MISTRZ WyrwaÅ‚eÅ› mi z ust to pytanie. Nie mówiÄ™ o sobie, ale czemu nie on? Czemu? Dlatego że nie on. Dlatego. BezpoÅ›rednie poczucie przyczynowoÅ›ci stworzyÅ‚o to piekielne słówko: dlaczego . Znaczenie tego jest czysto negatywne. Dlatego dzieje siÄ™ to, że wÅ‚aÅ›nie nie dzieje siÄ™ coÅ› innego. Nie mamy nieskoÅ„czonego szeregu przyczyn aż do prapoczÄ…tku mamy tylko konieczne wycinki. Przecież nie chcesz zejść do roli wycinka, Eugeniuszu. Materia żywa: konik polny, krowa, ja sam i ty nawet, przeczymy temu prawu absolutnie. WyzbÄ…dż siÄ™ przesÄ…dów, bo inaczej koronacja nie dojdzie do skutku. 28 FIZDEJKO Wielka mi grozba! A zresztÄ…, ja rozumiem nawet czysty przypadek, ale poza mnÄ…. Postaram siÄ™ jednak spojrzeć na siebie zupeÅ‚nie z boku, caÅ‚kiem obiektywnie. (wygina siÄ™ na tronie) O już już skoÅ„czone. Już widzÄ™ siebie na tronie, na jedynym tronie tej ziemi. MISTRZ GdybyÅ› nie byÅ‚ pod wpÅ‚ywem ogólnej demokratyzacji, nie pytaÅ‚byÅ› o to wcale, Eugeniuszu. PrzyjÄ…Å‚byÅ› przeznaczenie twe takim, jakim jest. (Fizdejko wykrÄ™ca siÄ™ dziko) Ale staÅ‚ siÄ™ bÄ…dz co bÄ…dz cud: przez pojÄ™cie absolutnej, przyczynowej czy funkcjonalnej zależnoÅ›ci doszedÅ‚ do pojÄ™cia absolutnej wolnoÅ›ci odwrotnie niż Maurycy Blondel, który twierdziÅ‚, że tylko przez swobodÄ™ mamy poczucie determinizmu. To wszystko może wydać siÄ™ wam nudnym, ale mimo to sÄ… to pierwsze podstawy dla Czystej Formy w życiu spoÅ‚ecznym... tfu, do licha, co za ohydne sÅ‚owo! v. PLASEWITZ UjÄ™cie to podoba mi siÄ™. Nawet najwiÄ™ksza przyjemność nic nie jest warta bez odpowiedniego steoretyzowania. Zaczynajmy ceremoniÄ™. KRANZ poÅ›piesznie Tak jest, zaczynajmy. BydlÄ™cieć zaczynajÄ… caÅ‚e socjalistyczne republiki obok nas i masa krajów jest do zawojowania. Tylko stwórzmy wprzód wojsko. Trzeba jak najprÄ™dzej podpisać dekrety. FIZDEJKO Ale co mnie dziwi, że ty, Joël, taki zwykÅ‚y sobie Å»ydek, idziesz teraz przeciw wszystkim Å»ydom Å›wiata. KRANZ SÄ… Å»ydzi i Å»ydzi. Dla was, Ariów, my podobni jesteÅ›my do siebie jak nieboszczyki ChiÅ„czyki. Ale sÄ… Å»ydzi i Å»YDZI przez wszystkie wielkie pięć liter. Ostatni naród na tej planecie. Ale to jest już prawie metafizyka. PrÄ™dzej, prÄ™dzej beze mnie moglibyÅ›cie co najwyżej wstÄ…pić do teatru. Ja nadziewam nowym farszem stare skorupy. Ale czymże jest najlepszy farsz bez skorup i na odwrót: formy bez nadzienia niczym sÄ…. Musimy dziaÅ‚ać razem, a nade wszystko szybko, szybko, szybko! MISTRZ Zaczynamy. Kranz, masz koronÄ™? KRANZ Owszem tylko bez żadnych ceremonii. Możecie siÄ™, panowie, wobec mnie nie krÄ™pować, (wydobywa spod surduta zÅ‚otÄ… koronÄ™ i kÅ‚adzie jÄ… Fizdejce na gÅ‚owÄ™) Oto ja, Joël Kranz, wszechwÅ‚adny minister-premier, koronujÄ™ ciebie, Fizdejko, na króla nowobarbarzyÅ„skiej Litwy i BiaÅ‚orusi. I skoÅ„czone ani sÅ‚owa wiÄ™cej. Oby caÅ‚e paÅ„stwo nasze nie byÅ‚o tylko premierÄ…! Podpisuj, sire, papiery i jadÄ™ dalej. Ani chwili czasu do stracenia. Podaje Fizdejce plik papierów i fountain-pen. Fizdejko gorÄ…czkowo podpisuje. MISTRZ Jak niesÅ‚ychanie sprawnie dziaÅ‚a nasza paÅ„stwowa maszyna. Prawda, bojarowie? Szmer wÅ›ród Bojarów i pokÅ‚ony. 29 FIZDEJKO Gotowe, ekscelencjo Kranz. MianujÄ™ ciÄ™ hrabiÄ…, drogi Joëlu. Pierwsze urzeczywistnienie tylu, tylu snów! Chce go uÅ›cisnąć. KRANZ usuwajÄ…c siÄ™ Nie mam czasu. PaÅ„stwo jest na mojej gÅ‚owie, a nie tytularne fataÅ‚aszki. Wylatuje przez drzwi pÄ™dem. Za nim wybiegajÄ… chasydzi, którzy zerwali siÄ™ raptownie od stolika, beÅ‚koczÄ…c niezrozumiaÅ‚e wyrazy. MISTRZ No nareszcie zostaliÅ›my sami. Możemy zająć siÄ™ fantastycznÄ… stronÄ… problemu. PotÄ…d (przejeżdża palcem po gardle) mam już tych spraw życiowo-paÅ„stwowych. FIZDEJKO A wiÄ™c bawmy siÄ™. Wszystkich bojarów, mych wasali i rywali, skazujÄ™ tym oto sÅ‚ownym wyrokiem na Å›mierć. Tego już nie podpiszÄ™, bo jestem zmÄ™czony urzÄ™dowaniem realnym. Ustawić siÄ™ wedÅ‚ug wzrostu. Bojarowie ustawiajÄ… siÄ™ w szeregu przed tronem. MISTRZ To jest tylko wstÄ™p. (do Bojarów) Na prawo zwrot!! Bojarowie wykonujÄ… zwrot na prawo. FIZDEJKO A teraz niech każdy zabija toporem tego, którego ma przed sobÄ…. (Pierwszy Bojar wali swego potylnika w gÅ‚owÄ™. Drugi Bojar pada.) No dalej! II BOJAR konajÄ…c Ja nie mam kogo walić. O Boże co za mÄ™ka! Kniaziówno, to przez ciebie giniemy. My siÄ™ w tobie kochamy od dawna od pieluch prawie. FIZDEJKO No dalej, dalej: trzeci czwartego, piÄ…ty szóstego, siódmy ósmego i tak dalej. III BOJAR Aha rozumiem. BÄ…dz przeklÄ™ta, Janulko. Wali Czwartego. Reszta robi to samo. JANULKA Ach, teraz rozumiem wszystko. Jakże was kocham obu: papusia i ciebie, Mistrzu! MISTRZ Co? JANULKA pospiesznie Nie nie kocham was to stare przyzwyczajenie: podziwiam w was odwrotność waszych natur, odbitych w krzywym zwierciadle mego zdeformowanego serca ale ciebie, Gottfrydzie, inaczej niż papusia. 30 ZostajÄ…: Pierwszy, Trzeci, PiÄ…ty, Siódmy, DziewiÄ…ty! Jedenasty Bojar. Trupy padajÄ… na prawo. FIZDEJKO grzmiÄ…cym gÅ‚osem ÅšcieÅ›nić rzÄ…d! Szlusuj! A, to cudowna zabawa! Bojarowie stajÄ… w Å›cieÅ›nionym rzÄ™dzie. MISTRZ Jak dawni cesarze Niemiec walczysz z wasalami, sire. Ale o ile prostsze masz zadanie. To sÄ… barany, nie ludzie, a w dodatku potomkowie udzielnych książąt. Jazda dalej! FIZDEJKO To samo co poprzednio! PrÄ™dzej! WÅ‚adza moja puchnie jak olbrzymi wrzód nalany ropÄ…! On musi pÄ™knąć! Pierwszy Bojar uderza Trzeciego, PiÄ…ty Siódmego, DziewiÄ…ty Jedenastego. I BOJAR Zdaje siÄ™, że ja jeden zostanÄ™. FIZDEJKO Możliwe nie znam siÄ™ na matematyce. Szlusuj i to samo co pierwej! (Pierwszy, PiÄ…ty i DziewiÄ…ty ucieÅ›niajÄ… rzÄ…d. Pierwszy wali PiÄ…tego.) DziewiÄ…ty: zwrot w tyÅ‚ i walczcie ze sobÄ…!! (Dwaj Bojarowie walczÄ…) ZupeÅ‚nie jak gladiatorzy. Zdaje mi siÄ™, że jestem rzymskim cezarem! DziewiÄ…ty Bojar powala Pierwszego i staje, dumnie wspierajÄ…c siÄ™ pod boki. IX BOJAR No i cóż teraz powiecie, panie Fizdejko? Czy ja nie jestem też godzien być królem jako wy? HÄ™? Ja zbydlÄ™cony przez socjalizm inteligent, a do tego pan z panów, z dziada pradziada? MISTRZ strzelajÄ…c mu w ucho z browninga Godzien jesteÅ› owszem. Ale przeÅ‚knij przedtem ten karmelek bez zakrztuszenia. DziewiÄ…ty Bojar pada. FIZDEJKO Tym strzaÅ‚em rozwiÄ…zaÅ‚eÅ› dla mnie problemat wÅ‚adzy, Gottfrydzie. Godzien jesteÅ› mojej córki. Bierz jÄ…, a was oboje wszyscy diabli. Nudno mi. (schodzi z tronu, idzie do kawiarni i siada przy stoliku) Jednak bez kawiarni pewne organizacje duchowe żyć nie mogÄ…. De La Tréfouille daje mu kawÄ™. JANULKA Gottfrydzie, wybacz mi, ja jestem już w sferze urojonych uczuć. GdybyÅ› znaÅ‚ perwersyjność myÅ›li mych, oszalaÅ‚byÅ› ze zmieszanego z rozkoszÄ… żalu, ze wstrÄ™tu i dumy, z pobÅ‚ażania, upokorzenia, przywiÄ…zania i ze zwykÅ‚ego erotycznego rozdrażnienia. A jednak jestem kobietÄ…. Wszystko to jest udawanie poprzebieranych bydlÄ…t, nie wytaczajÄ…c samego papusia. Kochaj mnie sztucznÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…, jako dzikie zwierzÄ…tko, Gottfrydzie. Ja nie wytrzymam dÅ‚użej. Ten strzaÅ‚ mnie dobiÅ‚. Ja siÄ™ wÅ›cieknÄ™ od tego rozpaczliwego pożądania. MISTRZ zimno i stanowczo 31 Chodz na kawÄ™, Janulko. Nie rozumiesz mnie jeszcze dokÅ‚adnie. Nie. chodzi o komplikacje uczuć znanych, tylko o coÅ› nowego, niepojÄ™tego. Jeszcze za maÅ‚o masz w sobie sztucznej jazni. ProszÄ™ ciÄ™, nim stracÄ™ cierpliwość i zbijÄ™ ciÄ™ w sposób zupeÅ‚nie ordynarny, zostaÅ„ kochankÄ… mego adiutanta, ksiÄ™cia de La Tréfouille. Dopiero po nim bÄ™dziesz mogÅ‚a ocenić moje psychiczne, a nie tylko fizyczne wdziÄ™ki. MaÅ‚e odciążenie od czysto erotycznych nieporozumieÅ„. Przysiada siÄ™ do stolika Fizdejki. Janulka zadÄ…sana zbliża siÄ™ do Alfreda i z nim flirtuje przy okienku. Wstaje Kniagini i zajmuje osobny stolik. PrzysiadajÄ… siÄ™ do niej: v. Plasewitz i Glissander. Mistrz seansów, Der Zipfel, siada na tronie. Mistrz wstaje z uszanowaniem. FIZDEJKO Dwie kawy i beczkÄ™ likieru. Może być strega. (Księżna przytacza beczkÄ™ z gumowÄ… rurÄ…. Fizdejko i Mistrz podajÄ… jÄ… sobie wzajemnie podczas pauz w rozmowie.) Siadaj, mój metafizyczny ziÄ™ciu i nastÄ™pco. SpracowaliÅ›my siÄ™ urzÄ™dowaniem w sztucznych kondygnacjach jazni. Mój Boże! PiÄ…ta rzeczywistość! WiÄ™c tylko tyle? WiÄ™c nie zdoÅ‚amy nawet stworzyć snu dość zabawnego? Ależ to byÅ‚oby tylko najczwarciejszÄ… rzeczywistoÅ›ciÄ… i sam Chwistek pÄ™kÅ‚by z niemożnoÅ›ci dodania choćby jednej setnej nowego współczynnika. Czyż na to spotÄ™gowaÅ‚em mojÄ… nicość aż do pÄ™kniÄ™cia, żeby pójść potem na kawÄ™ do kawiarni? Rozumiem teraz urzÄ…dzenia tej sali przez Glissandera. Symbolizm!! WolaÅ‚bym skoÅ„czyć jako Starzec LeÅ›ny, jako nadleÅ›ny w twoich dobrach, Gottfrydzie, Finansowo zrujnowany jestem zupeÅ‚nie. Teraz wiem, czemu córkÄ™ mojÄ… uwodzi mi zwykÅ‚y książę-kelner. MISTRZ siadajÄ…c przy nim WiÄ™cej kawy, księżno! CaÅ‚Ä… maszynkÄ™ najlepiej. Noc jest dÅ‚uga nie wiadomo w ogóle, czy siÄ™ skoÅ„czy. (Niebieskawy pobrzask daje siÄ™ odczuć na sali mimo braku okien, a Å›wiatÅ‚a powoli gasnÄ….) Chcesz, królu, programowo dokonać czegoÅ› wbrew nam samym, naszym sztucznym jazniom i nawet wbrew naszej intuicji chwili. Oto córkÄ™ twÄ…, a mojÄ… narzeczonÄ… oddaÅ‚em fagasowi w kawiarni. Tam zbydlÄ™cone masy burzÄ… siÄ™ jak olbrzymia kaÅ‚uża. Możemy na niÄ… wypÅ‚ynąć lub bawić siÄ™ u brzegu jak dzieci, puszczajÄ…c maÅ‚e okrÄ™ciki. Ale wprzód, za życia twego jeszcze, rozegramy paÅ„stwo miÄ™dzy nas. FIZDEJKO Bój siÄ™ Boga, w jaki sposób? Daj mi choć chwilkÄ™ odpocząć. MISTRZ Nie wyznam ci ostatniÄ… prawdÄ™: ja, który chcÄ™ być dobrym, same Å›wiÅ„stwa popeÅ‚niam mimo woli. ChcÄ™ siÄ™ dziÅ› oczyÅ›cić, choćby przez Å›mierć honorowÄ…. ChciaÅ‚bym walczyć, ale z jakÄ…Å› godnÄ… mnie potÄ™gÄ…. Za Å‚atwe byÅ‚y mi te zwyciÄ™stwa. ZakoÅ„czmy noc tÄ™ pojedynkiem. FIZDEJKO Księżna nalewa mu kawÄ™ Walcz z Plasewitzem, z Glissanderem, nawet z Kranzem walcz tylko nie ze mnÄ…. Uszanuj króla i teÅ›cia. Moja córka puÅ›ciÅ‚a siÄ™ z kelnerem nie roszczÄ™ żadnych praw wiem, że to byÅ‚a próba. MISTRZ Tak to byÅ‚ mój najwiÄ™kszy upadek. ChciaÅ‚em wypróbować jej miÅ‚ość, bo siÄ™ w niej najzwyklej w Å›wiecie zakochaÅ‚em. Próba siÄ™ nie udaÅ‚a. Zemsta to za to, że tyle czasu kÅ‚amaÅ‚em przed niÄ…, wmawiajÄ…c jej rzeczy urojone. 32 FIZDEJKO Mniejsza z tym. Ale kim jest ten twój rywal? Kelnerem z mitrÄ… w kieszeni. Nie wiemy nic wiÄ™cej. Ale czy dużo wiÄ™cej wiemy o nas samych? MISTRZ niepewnie No zawsze coÅ› niecoÅ›... FIZDEJKO Nic czasem fakt jakiÅ› bardzo dziwaczny odsÅ‚ania nam kawaÅ‚ek czegoÅ› pod maskÄ…. Ale nawet nie możemy pewni być, czy to twarz, czy caÅ‚kiem co innego. Kim ja sam jestem? CzujÄ™ ten piekielny strach przed samym sobÄ… i nic mnie już nie uspokoi. MISTRZ ProszÄ™ mnie nie sugestionować. Ja nie chcÄ™ bać siÄ™ siebie. To jest obÅ‚Ä™d. Im wiÄ™ksza jest sztuczność, tym mniejszy jest lÄ™k. Nie baÅ‚em siÄ™ dotÄ…d niczego. FIZDEJKO Nieprawda ukrywaÅ‚eÅ› to tylko przed sobÄ… jak wariat ukrywajÄ…cy przed sobÄ… swe szaleÅ„stwo. Z tym gorszÄ… siÅ‚Ä… wybucha to potem. MISTRZ Ha! Ja siÄ™ wÅ›cieknÄ™ z tym jasnowidzÄ…cym starcem. Ratujcie mnie. Wszyscy siÄ™ Å›miejÄ… na sali. Åšmiech ustaje nagle, skoro Fizdejko zaczyna mówić. FIZDEJKO Tak, tak im sztuczniej sza psychika, tym wiÄ™kszy strach przed sobÄ…. ZawlokÅ‚eÅ› mnie na szczyt i tam zdechnÄ™ z przerażenia, nie mogÄ…c zejść już na dół. I nie licz na mnie już, Gottfrydzie. Sam też nie wybrnÄ™, ale cóż z tego jestem stary. Szkoda mi ciebie, mój chÅ‚opcze. MISTRZ wstajÄ…c To wprost nie do zniesienia. Zamiast być moim medium, on sam przetworzyÅ‚ mnie jak czarodziej. FIZDEJKO Tak wszystkim nam zdaje siÄ™, że wiemy, kim jesteÅ›my. MówiÄ™ wam: tyle o tym wiemy, ile o sobie wiedzÄ… jÄ™tki jednodniowe i mikroby. Przemijamy jak one i tyle z nas prawie co z nich zostaje. WyginÄ™li moi bojarowie niegodni byli mnie jako wasale. Sami jesteÅ›my, sieroty nieszczÄ™sne, a Å›wiat jest straszny i nieznany przed nami. I nic nas już. nie okÅ‚amie: ani fach, ani stanowisko, ani żadna filozofia, ni religia. Za wiele wiemy, aby wiedzieć naprawdÄ™, A rzÄ…dzić nie mamy ochoty, a nade wszystko kim rzÄ…dzić nie mamy. Nicość zwycięża. (woÅ‚a w tyÅ‚, za siebie) UprzÄ…tnąć trupy tam!! DER ZIPFEL z tronu Wstać! (Bojarowie wstajÄ… jak jeden mąż) Równy krok! Przeze drzwi marsz!!! Bojarowie wychodzÄ… rzÄ™dem, machajÄ…c toporami. MISTRZ Oto jest dyscyplina! Nawet trupy nas sÅ‚uchajÄ…. Ten pomysÅ‚ ożywiÅ‚ mnie. Czyż nie jest to 33 dość dziwaczne, aby usprawiedliwić nawet nasz upadek? FIZDEJKO Dziwaczność nie jest też bezwzglÄ™dna. Zależy od osobnika, który daje jej możność urzeczywistnienia. Ten bÅ‚azen. Der Zipfel, jest dla mnie wcieleniem pospolitoÅ›ci. Cokolwiek by nie zrobiÅ‚, jest to dla mnie osobiÅ›cie tylko wulgarnym trickiem . (ponuro) I ja mam jakieÅ› granice w mojej sztucznej, żelazobetonowej, par excellence współczesnej jazni. DE LA TRÉFOUILLE Współczesnej ale czemu? FIZDEJKO wstaje, Å›miejÄ…c siÄ™ Wybuchowi sto pięćdziesiÄ…tej szóstej gwiazdy w mgÅ‚awicy Andromedy. Współczesność jest fikcjÄ… w fizyce. A cóż dopiero mówić o kwestii dowolnego przemieszczenia kultur w czasie historycznym! DE LA TRÉFOUILLE Tym powiedzeniem zarżnÄ…Å‚ mnie pan ostatecznie. Siada i ociera serwetÄ… pot z czoÅ‚a. JANULKA podbiegajÄ…c Ja ciÄ™ uratujÄ™, mój książę. Już wiem, z Gottfrydem bÄ™dziesz siÄ™ bić tylko ty, i to o mnie. (do Fizdejki) To jemu oddaÅ‚ mnie mistrz na dokoÅ„czenie erotycznej edukacji. I to z wielkiej miÅ‚oÅ›ci! Cha, cha, cha! Niech za to teraz odpowie. FIZDEJKO A róbcie sobie, co chcecie ja muszÄ™ siÄ™ przespać trochÄ™. Zdejmuje koronÄ™ i kÅ‚adzie siÄ™ na ziemi miÄ™dzy stolikami, zawijajÄ…c siÄ™ w swój purpurowy pÅ‚aszcz. KSIÅ»NA Ale pod warunkiem, że jednak panna Fizdejko odda mi mego męża. Francja też chyba zbydlÄ™cieje za naszego życia, a wtedy któż bÄ™dzie lepszym francuskim FizdejkÄ… od niego? MISTRZ Zgadzam siÄ™ dziÅ› na wszystko. O ile siÄ™ wam to uda, może wtedy znajdzie siÄ™ nareszcie jakiÅ› litewski de La Tréfouille. DrÄ™czy mnie jedna tylko myÅ›l, że dla stworzenia takiej sytuacji jak dzisiejsza nie potrzebowaliÅ›my aż paÅ„stwa, z caÅ‚ym handlem, przemysÅ‚em i tak dalej, caÅ‚ej tej piekielnej pracy, którÄ… wÅ‚ożyÅ‚ w to Joël Kranz. WystarczyÅ‚by maÅ‚y pokoik w jakimÅ› trzeciorzÄ™dnym hotelu. Czy tÅ‚o nie przerasta tego, co miaÅ‚o siÄ™ na nim ukazać? DE LA TRÉFOUILLE Jest to maksimum zbytku: stworzyć tÅ‚o dla samego tÅ‚a i nie ukazać na nim niczego. Å»ycie wewnÄ™trzne, jego szczyty i przepaÅ›cie, niezależne sÄ… od stopnia wÅ‚adzy, bogactwa i powodzenia... MISTRZ Pociechy tego rodzaju dobre sÄ… dla takich makrotów jak pan, panie Alfredzie. Na to, aby 34 ten poglÄ…d staÅ‚ siÄ™ rzeczywistoÅ›ciÄ…, trzeba być Å›wiÄ™tym. Ale ani pan, ani ja nimi nie jesteÅ›my. Ja przyjmujÄ™ cios w samo serce: bojÄ™ siÄ™ siebie, jak żadnego widma ani Å›mierci nigdy dotÄ…d siÄ™ nie baÅ‚em. Jest mi wprost straszno. DE LA TRÉFOUILLE No, Mistrzu: bijemy siÄ™ na spojrzenia! (do Janulki) ZarÄ™czam ci, że pojedynek ten jest dla niego o wiele niebezpieczniejszy, niż gdybyÅ›my bili siÄ™ na szpady, rewolwery lub nawet na depresyjne gazy Plasewitza. (do Mistrza) Patrz w moje oczy, dobry, współczesny, maÅ‚y czÅ‚owieczku przypomnij sobie rozmowy nasze sprzed lat piÄ™ciu byÅ‚em wtedy prawie dzieckiem... Åšwit coraz wyrazniejszy. Mistrz chwieje siÄ™ i szuka oparcia. Aapie siÄ™ za krzesÅ‚o. MISTRZ zÅ‚amanym gÅ‚osem Nie mogÄ™ siÄ™ oprzeć. Zdaje mi siÄ™, że ciebie jednego kocham na tym okropnym, pustym Å›wiecie. Jestem biedny, sÅ‚aby czÅ‚owiek, peÅ‚en najsprzeczniejszych, a przy tym zupeÅ‚nie zwykÅ‚ych uczuć. DE LA TRÉFOUILLE Amalio, wyprowadz Mistrza do naszej sypialni, a sama wracaj zaraz po JanulkÄ™ przyjdzie czas i na niÄ…. Mistrz bezwÅ‚adny, wyprowadzony przez KsiężnÄ™, wychodzi. I POTWÓR No a teraz na nas kolej. ZÅ‚azi z tronu. Za nim Drugi Potwór. Der Zipfel siedzi dalej na tronie. Podstawki Potworów wiszÄ… na nich, jak spódniczki, odsÅ‚aniajÄ…c podarte, strzÄ™piaste, dÅ‚ugie, ale trochÄ™ za krótkie spodnie i bose nogi. PodchodzÄ… do stolików. II POTWÓR Kawy, kawy i likierów. Nie wiemy nazw, byleby byÅ‚y drogie. JANULKA WiÄ™c wy jesteÅ›cie tym, za co was braÅ‚am: po prostu jesteÅ›cie symbolami ostatniej nÄ™dzy przedÅ›witowych zÅ‚udzeÅ„. I POTWÓR Nie jesteÅ›my symbolami. Nikt nie wie, ani my sami, który z nas jest kobietÄ…. Czekamy nowego grzechu. JesteÅ›my sami w sobie zamkniÄ™tym Å›wiatem absolutnych, ale spotworniaÅ‚ych idei. PiÄ…ta rzeczywistość jest nonsensem samym w sobie, jest tylko ostatniÄ… maskÄ… ginÄ…cych arystokratów ducha. Kawy! Kawy! SiadajÄ… oba przy stoliku kniagini Elzy. JANULKA WiÄ™c nawet na was liczyć już nie można? WstrÄ™tne sÄ… te wasze bose nogi i podarte portasy. MiaÅ‚am was za żywych półbożków, za coÅ› nie z tego Å›wiata. I co z tego zostaÅ‚o? De La Tréfouille podaje Potworom kawÄ™. I POTWÓR nalewajÄ…c Od góry jesteÅ›my, zdaje siÄ™, jeszcze dość dziwaczni. 35 JANULKA A potem pokaże siÄ™, że i do góry także jest nie to. Ach, jakie to przykre! Mamo, ja wracam do ciebie na ostatecznÄ… nÄ™dzÄ™. Ja chcÄ™ zacząć wszystko od samego poczÄ…tku. ELZA spokojnie Za pózno, moje dziecko. Ojciec mój powiadomiÅ‚ mnie o wszystkim. Bez Å›lubu oddaÅ‚aÅ› siÄ™ przewrotnym żądzom Mistrza. Możesz sobie wstÄ…pić do jego fraucymeru. Pije kawÄ™. JANULKA To jest nieprawda! Jestem tylko półdziewicÄ…. A zresztÄ… to jest szczegół. (do ks. Alfreda) WiÄ™c ty jeden może bÄ™dziesz miaÅ‚ odwagÄ™. Bij siÄ™, z kim chcesz, ale nie na spojrzenia. Pokaż, że jesteÅ› kimÅ›. W pustce bez dna majaczy mi siÄ™ jakaÅ› postać nieznanego rycerza bez zbroi niech bÄ™dzie we fraku, niech bÄ™dzie nawet alfonsem czy zÅ‚odziejem, ale niech ma odwagÄ™ tÄ™ zwykÅ‚Ä…, ludzkÄ…, a nie jakieÅ› samobójcze, tchórzliwe czekanie szczęśliwego wypadku pod maskÄ… sztucznej jazni. Wchodzi Księżna. DE LA TRÉFOUILLE To nie sÄ… problemy godne mojej przeszÅ‚oÅ›ci. Ja nie wierzyÅ‚em nigdy w te blagi Gottfryda, ale przy sposobnoÅ›ci stworzyÅ‚em sobie też swój Å›wiatek, może nie tak fantastyczny, ale za to bardziej realny. I tam nie dam wejść nikomu, nawet mojej przyszÅ‚ej żonie bo nie wiesz, Janulko, że mam ochotÄ™ oÅ›wiadczyć ci siÄ™ oficjalnie... (do Księżnej) Czy wszystko przygotowane? KSIÅ»NA Tak. A teraz chodz spać, Janulko, i nie wierz w nic, co mówi Alfred. Ja ciÄ™ wtajemniczÄ™ w subtelnoÅ›ci tych panów. Obrzydliwie brzmi to sÅ‚owo, ale nic na to poradzić nie można. Przestaniesz nareszcie uważać życie za gorÄ…czkowy majak. FIZDEJKO zrywa siÄ™ nagle i zrzuca purpurowy pÅ‚aszcz. Stoi w tabaczkowym surducie Ja tu jeszcze jestem ja król! Na kolana, wszyscy przede mnÄ…. DE LA TRÉFOUILLE zimno Nie ma paÅ„skiego reżysera, panie dyrektorze Fizdejko. Wielki Mistrz jest mój i nikt go z moich szponów nie wyrwie. FIZDEJKO strzela mu w Å‚eb z browninga Gada jak bohater z kryminalnego romansu. Milcz, milcz na wieki, przeklÄ™ty symbolu mojej haÅ„by. (WbiegajÄ… cztery panny z fraucymeru Mistrza i wynoszÄ… ksiÄ™cia przez drzwi) No von Plasewitz, pora puÅ›cić twoje depresyjne gazy. W za dobrych humorach jesteÅ›my wszyscy, moi paÅ„stwo. v. PLASEWITZ wyjmuje z kieszeni jakÄ…Å› dziwnÄ… rurkÄ™ i odkrÄ™ca Å›rubkÄ™; sÅ‚ychać gÅ‚oÅ›ny syk Chcecie? Bardzo proszÄ™. FIZDEJKO Janulka, to wszystko byÅ‚ zÅ‚y sen. My zaczynamy wszystko na nowo. JesteÅ› pomszczona. KsiężnÄ™ biorÄ™ za guwernantkÄ™. 36 JANULKA wskazujÄ…c na Potwory Ale ci co z tymi zrobimy, papusiu? Nawet ci siÄ™ zdemaskowali. FIZDEJKO podchodzÄ…c do Potworów Ci to sÄ… zwykle podmiejskie rzezimieszki. (Potwory ze skrzekiem ptasim siadajÄ… na ziemi w dawnych pozach, na podstawkach ze spódnic krynolinowych.) Ci... (zmieszany) Ci to sÄ… tylko i jedynie symbole. JANULKA Ale symbole czego sztucznej jazni czy najzwyklejszej zwykÅ‚oÅ›ci? Ja nie wytrzymam tego ja pÄ™knÄ™ także! Ja chcÄ™ trwać wiecznie, bez koÅ„ca, a wszystko mi siÄ™ wymyka, bo jest za Å›liskie, za maÅ‚e... (Ptasi Å›miech Potworów; robi siÄ™ prawie jasno, ale w czerwonym kolorze; Å›wiatÅ‚a gasnÄ….) To nie jest histeria, jak to pewno myÅ›lÄ… te Potwory. Ja chcÄ™ naprawdÄ™ kogoÅ› pożreć, a jedynie na ciebie mam ochotÄ™, papusiu. FIZDEJKO Masz mnie twego nieszczęśliwego ojca. Pożeraj go wyrzutami. Tego tylko jeszcze brakowaÅ‚o. Nie udaÅ‚o mi siÄ™ zdobyć ci odpowiedniego męża. (do Der Zipfla) Uwolnij nas nareszcie, okrutny dozorco zaÅ›wiatowych wiÄ™zieÅ„. Zrób jakiÅ› nowy trick . Ja chcÄ™ po prostu spać raz w życiu jak zwykÅ‚y, maÅ‚y czÅ‚owieczek, jakim jestem. DER ZIPFEL wstajÄ…c z tronu Nie seans nie jest skoÅ„czony. ChcieliÅ›cie wieczność zafiksować na maÅ‚ej kartce życia? Macie jÄ…. Jest Å›wit i nowy dzieÅ„ musicie zacząć nie Å›piÄ…c ani chwili. FIZDEJKO Wieczność! Janulka, sÅ‚yszysz? Ja nie chcÄ™ już królestw żadnych ani sztucznej jazni, ani skomprymowanej w tabletkach chwil wiecznoÅ›ci. Zasnąć i zapomnieć to jedyne moje marzenia. Ach, i żeby we Å›nie tym przyszÅ‚a raz już cicha, bezbolesna Å›mierć! ELZA A nie mówiÅ‚am tyle razy ci to mówiÅ‚am, Gienku, że sen jest najwyższym szczęściem ludzi ubogich i duchem, i ciaÅ‚em. Ale nie trzeba byÅ‚o opijać siÄ™ kawÄ… z likierami. JANULKA I ja, taka mÅ‚oda, piÄ™kna, dziwna to mówiÄ… wszyscy a przy tym taka zwykÅ‚a dziewczynka, muszÄ™ wam przyznać racjÄ™. To oni temu winni przeklÄ™ci, niedoroÅ›li do mnie mężczyzni. v. PLASEWITZ Tak najwÅ›cieklejsza nawet fantazja nie jest w stanie stworzyć żadnej nadbudowy psychicznej. SkoÅ„czymy jak zwykÅ‚e, bÅ‚otne bezlotki. Maski bez posady, trupy na urlopie, klucze bez zamków, mutry bez Å›rub, maÅ‚pie ogony bez maÅ‚p, nie odegramy nawet naszych ról do koÅ„ca. DER ZIPFEL strasznym gÅ‚osem Precz! Precz z moich oczu, faÅ‚szywe duchy. Jestem oszukany, zdradzony! Skrzek Potworów bardzo gÅ‚oÅ›ny. Wszyscy z wyjÄ…tkiem Potworów i trupa de La Tréfouille a uciekajÄ… nagle w dzikim popÅ‚ochu, tÅ‚oczÄ…c siÄ™ we drzwiach. 37 AKT CZWARTY Na lewo scena taka sama jak w akcie I. Na prawo zamiast salonu ogród. KwitnÄ…ce krzewy otaczajÄ… placyk, wysypany czerwonÄ… ziemiÄ…. KwitnÄ…ce glicynie oplatajÄ… koniec muru na lewo, zÅ‚amanego wedÅ‚ug linii zygzakowatej. Nad krzewami widać liÅ›ciaste drzewa i sosny w jesiennych barwach. SÅ‚oÅ„ce poranne zalewa scenÄ™ od lewej strony. Åšpiew ptaków, ryk krów z oddali. Zza muru wyÅ‚azi Elza, obdarta jak w akcie I, gasi lampkÄ™ elektrycznÄ… palÄ…cÄ… siÄ™ na szafce nocnej i wÅ‚azi pod koÅ‚drÄ™. Wprost sceny dwa rokokowe fotele z I aktu. ELZA Nareszcie przeszÅ‚a ta burza i mogÄ™ z czystym sumieniem wrócić do mego ubóstwa, nie myÅ›lÄ…c o królewskiej reprezentacji. Z krzaków wychodzi Mistrz, w peÅ‚nej zbroi, przyÅ‚bica podniesiona. Za nim Fizdejko z wÄ…sami, w kostiumie fantastycznego nadleÅ›nego: kapelusik ze szczoteczkÄ…, zielone wyÅ‚ogi, zÅ‚ote odznaki. Karabin winchester na ramieniu. FIZDEJKO A wiÄ™c umówione! ZostaÅ‚em nadleÅ›nym u Mistrza. PomyÅ›l, Elzo, bÄ™dziemy żyli w maÅ‚ym domku malwy, geranie, nasturcje, Å›wieże bulki, miód prosto z lasu i zupeÅ‚na beztroska. Czasem w wiliÄ™ Å›wiÄ™ta ubijÄ™ jakiegoÅ› biednego zajÄ…czka lub sarenkÄ™ i to bÄ™dzie nasz najwiÄ™kszy zbytek. A mleko, dużo mleka koziego prosto od kozy, a czytać bÄ™dziemy tylko kalendarz. MISTRZ Jakże wam zazdroszczÄ™! ELZA A Janulka? FIZDEJKO Nie wiem, co z niÄ… bÄ™dzie. Sama zadecyduje o swoim losie. Mistrz nie chce jej za żadne skarby Å›wiata, a ona jego też. Teraz poszÅ‚y z księżnÄ… na grzyby do lasu. WspaniaÅ‚e rydze udaÅ‚y siÄ™ tego roku wÅ›ród karÅ‚owatych sosen na Wilkakalnisie. BÄ™dzie dobra zakÄ…ska do wódki na drugie Å›niadanie. Siada na fotelu. ELZA Daj spokój z tymi rydzami. (do Mistrza) Tak, to nie jest kobietka na paÅ„skie nerwy, panie hrabio. Ona potrzebuje kogoÅ› naprawdÄ™ zÅ‚ego. 38 MISTRZ Pani mnie obraża. ZÅ‚o utajone jest we mnie bardzo gÅ‚Ä™boko. Nie każdy je dostrzec może. Tu jest ukryty zupeÅ‚nie inny problemat. FIZDEJKO Praktycznie jest to wszystko jedno. Nie umiesz, Gottfrydzie, wyzyskać twego zÅ‚a. Ale, ale a co ty ze sobÄ… zrobisz? MISTRZ Jestem w stanie ostatecznego zwÄ…tpienia. Trzeba sobie powiedzieć raz na zawszÄ™, że epoka nasza nie może wydać pewnych typów wÅ‚adców. ChcieliÅ›my wziąć za Å‚eb zbydlÄ™cone przez socjalizm masy my, ludzie koÅ„cowi, niedobitki chcieliÅ›my być panami w poczÄ…tkowej fazie historii na nic wszystko! Jedno jednak zdobyliÅ›my: oto na dnie zwÄ…tpieÅ„ czysto osobistych mamy teraz wiarÄ™ w możliwość cyklicznego porzÄ…dku historii na bardzo wielkich dystansach. Nieodwracalność przemian SpoÅ‚ecznych jest prawie że przezwyciężona. Zdejmuje heÅ‚m i zbrojÄ™, które skÅ‚ada na placyku. Pozostaje we fioletowej piżamie i fioletowej czapeczce z kutasikiem. FIZDEJKO Ale z nami: do widzenia na zawsze. MISTRZ siadajÄ…c na drugim fotelu i zapalajÄ…c papierosa Tak, Eugeniuszu. W tej chwili może gdzieÅ›, w jakiejÅ› chaÅ‚upie zbydlÄ™conego współczesnego czÅ‚owieka, rodzi siÄ™ ekwiwalent przodka twego z XII wieku, sÅ‚ynnego z okrucieÅ„stw kniazia Fizdy. Może to być nawet twój nieprawy syn, o którym tak marzyÅ‚eÅ›... ELZA Fi donc, panie hrabio. On nie zdradziÅ‚ mnie nigdy. MISTRZ ProszÄ™ nie przerywać to sÄ… bardzo ważne myÅ›li. A wiÄ™c, gdyby on, ten syn twój, wiedziaÅ‚, że jest twoim synem, nie mógÅ‚by być twórcÄ… nowej dynastii. On musi być prawdziwym, pierwotnym zdobywcÄ… wtedy tylko wszystko zacznie siÄ™ od poczÄ…tku na nowo. FIZDEJKO Czyż nie jest to jednak cudowne, że możemy na to patrzeć? Zadowólmy siÄ™ kontemplacjÄ…. Na wÅ‚adców bydlÄ…t jesteÅ›my zbyt skomplikowani. MISTRZ Jedno jest tylko udowodnionym, że posiadajÄ…c koleje, telefony, pancerniki, waterclosety i gazety ludzie mogÄ… być takimi samymi bydlÄ™tami, jakimi byli poddani twoich przodków w puszczach XII wieku to jest szalona prawda czyli, że mimo nieodwracalnoÅ›ci zdobyczy kulturalnych cykliczność jest prawem absolutnym, aż do zupeÅ‚nego wymarcia danego gatunku. FIZDEJKO Z tÄ… prawdÄ… mogÄ™ umrzeć spokojnie. Eksperyment byÅ‚ konieczny, aby nas przekonać, że 39 gÅ‚owami muru nie przebijemy. Nawet druga kondygnacja jazni, stworzona na absolutnej nicoÅ›ci, nie może być ekwiwalentem dawnej wÅ‚adzy. MISTRZ Ty jesteÅ› stary, Eugeniuszu. Ale ja, zdaje siÄ™, bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ popeÅ‚nić samobójstwo. DostaÅ‚em przed chwilÄ… wiadomość, że matka moja nie żyje. Ale to jest powód czysto negatywny. FIZDEJKO Och jak chcesz, Gottfrydzie. Ja ciÄ™ odmawiać od tego nie myÅ›lÄ™. Rozumiem ciÄ™ doskonale. Ze wzglÄ™du na twórcÄ™ nowej dynastii dobrze jest, że ci bojarowie doszczÄ™tnie sÄ… wykatrupieni. MISTRZ Nie przyszÅ‚o mi wtedy na myÅ›l, kiedy to zastrzeliÅ‚em ostatniego, że to dla tamtego pracujÄ™. No ale czas nagli. (WypeÅ‚zajÄ… Potwory z krzaków na prawo. SÅ‚oÅ„ce przesÅ‚ania lekka chmurka.) Do widzenia kniagini, do widzenia Eugeniuszu. (Å›ciskajÄ… siÄ™ z FizdejkÄ… za rÄ™ce; [Mistrz] obraca siÄ™ ku Potworom) A, to wy? A gdzie Der Zipfel? I POTWÓR Pije rannÄ… kawÄ™. Zaraz tu nadejdzie. MISTRZ Jeszcze raz do widzenia. A co do Janulki, to najbardziej zniechÄ™ciÅ‚o mnie to, że pokochaÅ‚em jÄ… najzwyklejszÄ… tak zwanÄ… WielkÄ… MiÅ‚oÅ›ciÄ…. To już byÅ‚o nie do zniesienia. Wczoraj zdradziÅ‚em jÄ… na próbÄ™ z księżnÄ… i jeszcze z kimÅ› i nie pomogÅ‚o nic. Ja nie jestem wcale taki zwykÅ‚y modern arystokrata. Dawniej my dociÄ…galiÅ›my siÄ™ do naszych nazwisk danych nam przez prawdziwie wielkich ludzi. DziÅ› wiÄ™kszość z nas pokrywa nimi wÅ‚asnÄ… maÅ‚ość, a czÄ™sto zupeÅ‚nie zwykÅ‚e Å›wiÅ„stwo. Nie takim nie jestem i nie bÄ™dÄ™. No ostatni raz do widzenia. Idzie i siada na ziemi miÄ™dzy Potworami, po czym strzela sobie w Å‚eb z browninga i wywala siÄ™ w tyÅ‚. SÅ‚ychać huk motoru aeroplanu. FIZDEJKO Cudowne, cudowne! O takim beztroskim poranku marzyÅ‚em już od dawna, ELZA Za dużo trochÄ™ mówiÅ‚ przed Å›mierciÄ… nasz niedoszÅ‚y zięć. Ja zasypiam. Obudz mnie, o ile zajdzie coÅ› ciekawego. Zasypia. SÅ‚ychać bardzo blisko huk motoru. Na drzewa na prawo od muru spada aeroplan tak, że jedno skrzydÅ‚o zwiesza siÄ™ ukoÅ›nie z muru. Po murze z drzew spuszczajÄ… siÄ™ szybko: Joël Kranz, ubrany jak pilot, za nim dwóch chesydów w strojach poprzednich, ale w ciemnych okularach, v. Plasawtz i Glissander w pÅ‚aszczach i czapach. SÅ‚oÅ„ce zaÅ›wieca znowu peÅ‚nym blaskiem. KRANZ nie widzÄ…c trupa Mistrza ani Potworów No my pracujemy jak waÅ‚y. Na opornych pan PÅ‚aziewicz puszcza depresyjne gazy. Ranek byÅ‚ intensywny: od szóstej do pół do siódmej stworzyÅ‚em sadownictwo, od pół do siódmej do siódmej uruchomiÅ‚em przemysÅ‚. Nowe lokomotywy sÄ… wspaniaÅ‚e. ProszÄ™ o kawÄ™. Za kwadrans jedziemy dalej i zajmiemy siÄ™ wyższym szkolnictwem. Ale co pan, 40 panie Fizdejko? Na polowanie idzie pan odÅ›wieżyć siÄ™ po tej nocy peÅ‚nej zdarzeÅ„? Pierwsza noc poÅ›lubna z królewskÄ… wÅ‚adzÄ…. BawiliÅ›cie siÄ™ jak typowi panujÄ…cy, gdy my pracowaliÅ›my za was jak jedno olbrzymie dynamo. Nie robiÄ™ wyrzutów zupeÅ‚nie normalny stan rzeczy. FIZDEJKO Nie Semici stracili wÄ™ch zupeÅ‚nie. Czyż pan nie widzisz, panie Kranz, że my nie możemy odegrać roli wÅ‚adców? JesteÅ›my ludzie koÅ„cowi i koniec. KRANZ No, a sztuczna konstrukcyjna jazÅ„? Czy już nie dziaÅ‚a? Wczoraj szÅ‚o wszystko znakomicie. FIZDEJKO Sztuczna jazÅ„ nie jest fikcjÄ…, ale nie da siÄ™ przystosować do bydlÄ™cego spoÅ‚eczeÅ„stwa, nawet przy wzorowym szkolnictwie to ostatnie wytwarza tylko zbydlÄ™conych specjalistów ani przy telefonach i telegramach wyspecjalizowane, zmechanizowane bydlÄ™ta mogÄ… sobie telefonować dalej i zostać bydlÄ™tami, ale do nas, do sztucznych jazni nie dotelefonuje siÄ™ nikt ani my do nikogo. JesteÅ›my odciÄ™ci. KRANZ Panie Fizdejko, nie żartuj pan. Pan jest król. Sire jest zmÄ™czony. Niech sire odpocznie, zapoluje na kaczki i potem pogadamy. FIZDEJKO Popatrz pan tam. Mistrz już odpoczÄ…Å‚ definitywnie. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie! KRANZ O, mein Herr Jehowa!! ZabiÅ‚ siÄ™! I pan pleciesz mi tu jakieÅ› bzdury, i nie mówisz nic o tym. Przecież to jest katastrofa. Gdzież znajdziemy takiego drugiego nastÄ™pcÄ™ i męża dla Janulki? FIZDEJKO Nie potrzeba nastÄ™pcy, skoro nie ma króla. ZostaÅ‚em nadleÅ›nym w dobrach Gottfryda, które zapomniaÅ‚ mi nawet przed Å›mierciÄ… zapisać. Jestem zrujnowany doszczÄ™tnie. KRANZ To jest szaleÅ„stwo, panie Fizdejko. Ja panu podwyższÄ™ pensjÄ™. Teraz, kiedy wszystko wre i kipi jak w garnku, kiedy ja na wpół już siÄ™ ugotowaÅ‚em w tym warze, pan siÄ™ cofa! FIZDEJKO ZostaÅ„ pan sam królem, panie Kranz. Joël I W-Braku-KogoÅ›-Lepszego. Doskonale brzmi ten tytuÅ‚. KRANZ A wiesz pan co to Å›wietna myÅ›l! PÅ‚aziewicz co sÄ…dzicie o tym? FIZDEJKO Ja żartowaÅ‚em, mój nastÄ™pca rodzi siÄ™ w tej chwili w jakiejÅ› chaÅ‚upie. Tak mówiÅ‚ Mistrz. ZdbydlÄ™cone spoÅ‚eczeÅ„stwo jest tym samym, co pierwotne potrzebuje wÅ‚adzy, która by 41 wyszÅ‚a z Å‚ona samego bydlÄ™ctwa, a nie nas: hiperkulturalnych manekinów o nadbudowach psychicznych. v. PLASEWITZ A ja myÅ›lÄ™, że nie. Może ty byÅ›, Gienku, nie wybrnÄ…Å‚, ale nie zapominaj o tym, że Kranz jest Å»ydem. My, Semici, mamy takie pokÅ‚ady możliwoÅ›ci, że w tym cyklu wytrzymamy jeszcze w ciÄ…gÅ‚oÅ›ci. Kranz, to jest Å›wietna, intuicyjna myÅ›l! FIZDEJKO Nie mam przekonania, że dynastia Kranzów dÅ‚ugo bÄ™dzie trwaÅ‚a. KRANZ MiaÅ‚em depesze. We Francji zbydlÄ™cenie, w Anglii zbydlÄ™cenie, w Ameryce też. CaÅ‚y Å›wiat ruszyÅ‚ z kopyta w nowÄ… erÄ™. W Norwegii jest już coÅ› w naszym rodzaju. A propos: może mi pan da JanulkÄ™ za żonÄ™, panie Fizdejko? FIZDEJKO JeÅ›li zechce i owszem. Niech sobie pokróluje troszeczkÄ™. Tylko jedna rzecz jest przykra, że was wyrżnÄ… bardzo prÄ™dko. Elza, sÅ‚yszysz? ELZA Ja siÄ™ zgadzam z rozkoszÄ…. Niech siÄ™ Semici ze sobÄ… Å‚Ä…czÄ…. Czystość rasy jest naszÄ… najwiÄ™kszÄ… siÅ‚Ä…. KRANZ DziÄ™kujÄ™. A gdzie Janulka? FIZDEJKO Zaraz wróci z grzybobrania. Mam już dosyć tych dyskusji i problemów. Jestem naprawdÄ™ zmÄ™czony. Zasypiam. Siada i zasypia. Zza krzaków wychodzi Księżna w szlafroczku z JanulkÄ…, ubrana w różowÄ… sukienkÄ™. JANULKA Aha wiÄ™c przeczucie mnie nie myliÅ‚o. Mistrz pÄ™kÅ‚ ostatecznie. Panie, Å›wieć jego duszy. KRANZ Panno Janulko, ojciec zgadza siÄ™ wychodzi pani za mnie za mąż. Od piÄ™ciu minut jestem królem Litwy i BiaÅ‚orusi. JANULKA Ani myÅ›lÄ™ ja mam już po szyjÄ™ tych wszystkich królestw i sztucznych jazni. Jestem zwykÅ‚a, półdziewicza, Å‚adna panienka o mieszanej krwi. Wczorajszy wieczór daÅ‚ mi poznać caÅ‚Ä… jaÅ‚owość waszych wysiÅ‚ków. Ojciec zrezygnowaÅ‚ Mistrz także, chociaż w inny sposób. Ja chcÄ™ wyjść za mąż normalnie, za skromnego mÅ‚odzieÅ„ca i mieć zdrowe bydlÄ™ce dzieci. ChcÄ™ być czÅ‚onkiniÄ… bydlÄ™cego spoÅ‚eczeÅ„stwa. Ja też jestem zmÄ™czona. KRANZ A, do diabÅ‚a! Taka piÄ™kna panienka mi siÄ™ wymyka. Ale to nic. Główna rzecz jest wÅ‚adza. Za mÄ…dry jestem trochÄ™ na króla, ale jak zacznÄ™ pić, to może zgÅ‚upiejÄ™ jak i Fizdejko. 42 Wchodzi de La Tréfouille, ubrany jak w akcie I. GÅ‚owÄ™ ma obwiÄ…zanÄ… chustkÄ… ze Å›ladami krwi. DE LA TRÉFOUILLE Wracam do kraju i zostanÄ™ też królem. Podobno Francja zbydlÄ™ciaÅ‚a także. KSIÅ»NA Ja z tobÄ…, Alfredzie. Mnie siÄ™ też coÅ› należy. DE LA TRÉFOUILLE O nie! Ty, Amalio, jesteÅ› mojÄ… kochankÄ… z fazy przejÅ›ciowej. OÅ›wiadczam to publicznie: jeszcze żaden z de La Tréfouille ów nie popeÅ‚niÅ‚ takiego mezaliansu. Panno Janulko, proszÄ™ paniÄ… o rÄ™kÄ™ i obiecujÄ™ królestwo zbydlÄ™conej Francji. JANULKA O nie, mój książę: wÅ‚aÅ›nie odmówiÅ‚am tego samego cha, cha! panu Kranzowi, który zostaÅ‚ królem Litwy. Eksperyment siÄ™ nie udaÅ‚. Mistrz leży martwy, a papa Å›pi jak suseÅ‚. DE LA TRÉFOUILLE W takim razie, Amalio... KSIÅ»NA walÄ…c mu w Å‚eb z browninga Za pózno, Alfredzie. W twojej rodzinie musiaÅ‚o być wiele mezaliansów takich, o których nie wiesz. Nie cierpiÄ™ istotnego chamstwa pod maskÄ… faÅ‚szywej wytwornoÅ›ci. Ale Kranz kocha siÄ™ we mnie od dawna i teraz nie Å›mie mi tylko tego wyznać. Prawda, mój drogi Joëlu? De La Tréfouille umiera. KRANZ Tak przyznajÄ™ siÄ™ od razu. Ze wzglÄ™dów dynastycznych wolaÅ‚bym pannÄ™ Fizdejko, ale kocham tylko paniÄ…. JesteÅ› królowÄ…, Amalio. Chodzmy. MuszÄ™ zająć siÄ™ teraz kwestiÄ… rybołówstwa i hodowli bydÅ‚a ale prawdziwego, nie ludzkiego. A od szóstej wieczór jestem twój. Gdzie jest korona? ELZA wydobywajÄ…c koronÄ™ spod koÅ‚dry Tutaj, mój dobry Joëlu. SchowaÅ‚am jÄ… na wszelki wypadek. Å»aÅ‚ujÄ™ tylko, żeÅ› nie zostaÅ‚ moim ziÄ™ciem. Kranz bierze koronÄ™ i wkÅ‚ada jÄ… na swojÄ… czapkÄ™ pilota. Wchodzi Der Zipfel. KRANZ PÅ‚aziewicz, wydacie dziÅ› manifest z moim programem. Der Zipfel, potrzebujÄ™ dziÅ› wszystkich bojarów. Å»eby mi byli żywi i zdrowi. To jest zalążek mojej armii. DER ZIPFEL Rozkaz, Wasza Królewska Mość. Wybiega za mur i zaraz wraca. KRANZ Teraz ja wam pokażę, czym sÄ… Å»ydzi na wÅ‚aÅ›ciwych miejscach. Geniusz bez miejsca jest zerem. No Amalio, idziemy. 43 WychodzÄ… z KsiężnÄ… i v. Plasewitzem za mur mijajÄ…c siÄ™ z wracajÄ…cym Der Zipflem. Chasydzi wychodzÄ… także, mówiÄ…c chórem. CHASYDZI. HamaÅ‚ab, abgach, Zaruzabel. Na koniec mamy Mesjasza! Exit. DER ZIPFEL No kwestia żydowska jest na razie rozwiÄ…zana. Za minutÄ™ bÄ™dzie zaćmienie sÅ‚oÅ„ca. Nieznane ciemne ciaÅ‚o niebieskie przemyka obok nas z niepojÄ™tÄ… szybkoÅ›ciÄ…. JANULKA Ach, co mnie obchodzÄ… Å»ydzi i wszystkie zaćmienia. Sama jestem zaćmionÄ… Å»ydówkÄ…. Nie mam już na horyzoncie nikogo zwykÅ‚ego. Tak dosyć mam tych nadzwyczajnych ludzi, że aż mnie mglić zaczyna. Tak bym chciaÅ‚a mieć zwyczajnego różowego bubka za męża: bezmyÅ›lnÄ…, przyjemnÄ… kukieÅ‚kÄ…, czystÄ… i dobrze ubranÄ…. Czy pan nie może zbudzić Mistrza, panie Der Zipfel? Tyle trupów już pan odnawiaÅ‚ do życia. ChciaÅ‚abym pomówić z nim o przyszÅ‚oÅ›ci. DER ZIPFEL Nie, Janulko. Nad samobójcami nie mam żadnej wÅ‚adzy. Ale zwróć no uwagÄ™ na tego lewego potworka. Popatrz, co siÄ™ z nim dzieje. SÅ‚oÅ„ce nagle gaÅ›nie. Na scenie jest prawie zupeÅ‚nie ciemno. Lewy Potwór podnosi siÄ™ i nagle zrzuca caÅ‚Ä… maskÄ™ i sukniÄ™. Okazuje siÄ™, że jest to zwykÅ‚y przystojny bubek, taki zupeÅ‚nie, o jakim marzyÅ‚a Janulka.Ubrany jest w szary strój marynarkowy i półbuciki z getrami. Podchodzi do Janulki. II POTWÓR BUBEK Janulko, kocham ciÄ™. JANULKA Ja ciebie także. Zarzuca mu rÄ™ce na szyjÄ™. II POTWÓR BUBEK Nie bÄ™dziemy nic o tym mówić, bo i my, i wszyscy inni znajÄ… to ze wszystkich sztuk realistycznych: francuskich, niemieckich, holenderskich, polskich, a nawet litewskich i rumuÅ„skich a także z powieÅ›ci. JANULKA Ach po cóż. o tym mówić? To samo przez siÄ™ siÄ™ rozumie. Tylko że ja nie mam serca: kocham rozumowo. Wielki Mistrz wygryzÅ‚ mi serce swojÄ… dialektykÄ…. II POTWÓR BUBEK A ja nie mam mózgu. ByÅ‚em tylko potworem: opierzonym beznogiem. JANULKA zaciekawiona NaprawdÄ™? A tamten drugi, czy też jest bubek taki jak ty? Bubek milczy zmieszany. CiemnoÅ›ci nabierajÄ… koloru buroczerwonawego. 44 DER ZIPFEL Nie radzÄ™ próbować demaskowania go, można siÄ™ przestraszyć. JANULKA A ja spróbujÄ™. IdÄ… oboje z Bubkiem do I Potwora. DER ZIPFEL macajÄ…c puls Å›piÄ…cego Fizdejki Trup. (podchodzi do Elzy i też bada jej puls) Także trup. Niezdrowe powietrze jest w tym zamku. Ja także jestem trup. JANULKA która stoi przed I Potworem nie Å›miejÄ…c go dotknąć A wiÄ™c jestem zupeÅ‚na sierota. II POTWÓR BUBEK Ja ci zastÄ…piÄ™ wszystko. DER ZIPFEL No dotknij go, moje dziecko. Raz w życiu zetknij siÄ™ z ostatniÄ… tajemnicÄ…. Potem możesz zbydlÄ™cieć do szczÄ™tu. Janulka dotyka Potwora I, który momentalnie znika, tzn. zapada siÄ™ w zapadniÄ™. JANULKA To straszne! BojÄ™ siÄ™ okropnie, pierwszy raz w życiu. WiÄ™cej bojÄ™ siÄ™, siebie niż tego wszystkiego. Jednak jest coÅ› niepojÄ™tego. Ale ty nie znikniesz, mój Å›liczny bubeczku? II POTWÓR BUBEK Nigdy, nigdy. Jestem twój na wieki. Wielki Mistrz nagle przewraca siÄ™ z boku na bok i mówi w tonie modlitewnym, beÅ‚koczÄ…c z poczÄ…tku niewyraznie. MISTRZ BihuÅ‚baÅ‚ambobambÅ‚agohamba jadÄ™ w nieskoÅ„czoność granicznych myÅ›li równych prawie zeru. ZawojowujÄ™ nowe tereny tajemnic i kolonizujÄ™ je moimi myÅ›lami. Najgorsza jest karna kolonia myÅ›li niewypowiedzianych. Przekraczam przeÅ‚Ä™cz sensu i bezsensu! Już jestem tam, gdzie nikogo nikt dosiÄ™gnąć nie może, ani ja sam siebie w sobie. I Bóg, zÅ‚amany samotny starzec, z sercem rozdartym straszliwym niesmakiem nieudanego dzieÅ‚a, sprasza wybranych na ostatni bal bal wzajemnego przebaczenia. Tam widzÄ™ nas wszystkich i wielu, wielu innych. Dobijcie mnie! Ja nie chcÄ™ trwać w wiecznoÅ›ci. Ja przebaczam Bogu potworność tego pomysÅ‚u, ale innego Istnienia nawet On sam stworzyć nie mógÅ‚. JANULKA Uciekajmy stÄ…d! Tu straszno! UciekajÄ… z Bubkiem w krzaki. DER ZIPFEL strasznym gÅ‚osem Trupy!! Wstać!!! Elza, Fizdejko i de La Tréfouille zrywajÄ… siÄ™. Elza wyskakuje z łóżka. NagÅ‚y blask sÅ‚oÅ„ca 45 rozjaÅ›nia scenÄ™. ELZA jakby zbudzona ze snu Co to?!! FIZDEJKO Gdzie jestem?!! JakieÅ› nieznane miejsce z dawnych wcieleÅ„!! Roztrzaskuje fajkÄ™ o porÄ™cz fotela. Karabin ma caÅ‚y czas na ramieniu. Mistrz peÅ‚znie ku nim poprzez kupÄ™ leżącej na ziemi swojej zbroi. MISTRZ peÅ‚znÄ…c jak snÄ…cy rak Dobijcie mnie... MÄ™czy mnie ta wizja ostatniego balu... Nie mam już siÅ‚ na towarzystwo Boga... Jest za dobry, za grzeczny, a we wszystkim kryje siÄ™ pogarda. Nie chcÄ™ już rozmów fundamentalnych. Tak cieszyÅ‚em siÄ™ niebytem i znowu coÅ› jest. I choć nie poznajÄ™ już siebie, a z przyzwyczajenia mówiÄ™ o sobie: ja, ja, ja... (jÄ™czy prawie) Zabijcie drugÄ… jazÅ„. Czyż byÅ‚aby nieÅ›miertelna? Och co za mÄ™ka! Dobijcie mnie! LitoÅ›ci!! DER ZIPFEL Wal, Fizdejko, z obu luf w tego peÅ‚zajÄ…cego gada. Dobij go, jak naddeptanego żuka. Niech siÄ™ nie mÄ™czy już. Fizdejko szybko zdejmuje winchestera z ramienia, mierzy krótko i strzela z obu luf w peÅ‚zajÄ…cego Mistrza. Mistrz kamienieje w wyciÄ…gniÄ™tej pozycji. DER ZIPFEL Zdaje siÄ™, że przeholowaÅ‚em! Duch zabiÅ‚ ducha z rzeczywistego winchestera!! Tylko czy to nie jest mój sen czasem to wszystko razem? FIZDEJKO No dobrze, ale przecież ze mnÄ… dzieje siÄ™ to samo... DE LA TRÉFOUILLE I ze mnÄ… też. ELZA A ja? CzyÅ›cie o mnie zapomnieli? Jedyna kobieta miÄ™dzy wami Å›ni to samo co wy. DER ZIPFEL z zachwytem W nieskoÅ„czonoÅ›ci wszelkich możliwoÅ›ci możliwym jest i taki przypadek: spotkania siÄ™ czterech identycznych snów. To nazywajÄ… czasem cudem. Zza muru wypada hurma Bojarów z toporami. Na ich czele Glissander we fraku. Za nimi cztery panny z fraucymeru Mistrza, które klÄ™kajÄ… po obu stronach jego trupa. Rozpoczyna siÄ™ potworna rzez piÄ™ciorga poprzednich osób. DER ZIPFEL To już nie jest cud! To po prostu oszalaÅ‚ sam oÅ›rodek wszystkich przypadków Å›wiata!!! Aaa!!!! Pada pod uderzeniem siekiery. Krew bluzga (pÄ™kajÄ… baloniki z wodÄ… zabarwionÄ… fuksynÄ…, które wszyscy mieli pod ubraniami). Wszyscy padajÄ…. Podczas tego zza krzaków ukazuje siÄ™ Joël Kranz, w purpurowym pÅ‚aszczu i w koronie na gÅ‚owie, w towarzystwie Amalii, ubranej tak samo. PatrzÄ… z uÅ›miechem na rzez. 46 Kurtyna KONIEC AKTU CZWARTEGO I OSTATNIEGO 27 VI 1923 47