5 niedziela Wielkanocna B




Homilia



H2 {
FONT-SIZE: 12pt; MARGIN: 0cm 0cm 0pt; FONT-FAMILY: "Times New Roman"; TEXT-ALIGN: justify
}



Homilia na
Niedzielę V Wielkanocy.
Moje trwanie w Chrystusie
Mocne momenty naszego trwania
w Chrystusie.
           
Ile razy słyszę słowa dzisiejszej Ewangelii
tyle razy słowo ,, trwanie "
stawia mnie wobec własnych przeżyć  religijnych. Wydaje mi się , że
trwać  - znaczy tyle, co być na Bożej warcie czujnym i wiernym żołnierzem.
Przy obecnej zmienności ludzkiej słowo "trwanie" musi odzyskać swoje właściwe
znaczenie.
           
Proponuję wspomnieć dzień swojej Pierwszej Komunii św.
wielkość przeżycia
jakby wylewała się z serca na twarz, na rozpromienione oczy, policzki i
udzielała się najbliższym. Wtedy naprawdę widać było to wzajemnie trwanie razem
z Chrystusem. Przeżycie tej wiernej jedności jest wspaniałym trwaniem w
 Chrystusie.
           
Drugie przeżycie
to już typowo kapłańskie
pierwsza Msza św. w swojej parafii

wzniesiona w rękach Najświętsza Hostia i następujące potem chwile wzruszenia.
Mieć Chrystusa w swoich rękach , być Jego wiernym narzędziem do końca życia.

 Trwajcie we Mnie
...
           
W czasie naszego wspólnego uczestniczenia w Najświętszej Ofierze , tak nie co
dyskretnie patrząc mogę zauważyć , że wielu czuje się dziwnie samotnymi, jakby
opuszczonymi , dalecy od obecnego na ołtarzu Syna Bożego. Może w domu jakieś
kłopoty, brak pracy, bieda zagląda do kieszeni. Trwanie w Chrystusie
to nasze
życie religijne bardziej zaangażowane, radosne, solidne. To przygotowanie się do
zbierania owoców naszej wiary, naszej modlitwy.  Odcięta od pnia nawet
najpiękniejsza, pełna kwiatów gałązka nie jest w stanie owocować. Odcięta
latorośl od winnego krzewu
usycha i nadaje się tylko na odrzucenie, na
spalenie.
           
Co to znaczy trwać
powiedziała mi kiedyś doświadczona matka. Ze łzami w oczach
stała przy chorej córce mimo zmęczenia, pokus zniechęcenia
trwa jak żołnierz
na warcie, na swoim stanowisku . A to wszystko nawet po to, aby inni mogli
spokojnie spać. Zegar wybija godziny, daleko po północy, oczy się zamykają ze
zmęczenia
ona trwa mimo przeszkód. Trwać, to mocno kochać. Trwać to być sercem
przy sercu.
           
Trwać, to nawet nie to, by stać blisko ołtarza, trzymać w ręku figurkę. Trwać to
dotrzymać słowa  wierności, nie zniekształcać przyjętego słowa Ewangelii.
Ewangelia
to nie wzięta do ręki jakaś masowo kupowana gazeta o różnym
nastawieniu nawet plugawa. Trwać, to nie dyskutować, nie kłócić się z Panem
Bogiem  . To miłość zawsze wzajemnie świadczona, konkretna , nie z
romantycznych, sentymentalnych listów. Święty  Jan  wyraźnie określa :
 ,, Dzieci nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą ( 1 J.
3,18).
           
Bóg Ojciec każdą latorośl oczyszcza przy konfesjonale, na klęczkach, w czasie
pewnych doświadczeń życiowych, losowych.
Trwanie dopełnia się
zachowaniem Bożych przykazań.  
           
Zachowanie przykazań
nie pytajmy jak w Ewangelii bogaty młodzieniec. Trwanie
jest sprawą piękną, ale i wielką czasem trudną. Tutaj same nasze siły i piękne
postanowienia nie wystarczą. Pan Jezus dopowiada nam : " Jeśli we Mnie trwać
będziecie, a słowa Moje w was, poprosicie o cokolwiek chcecie, a to wam się
spełni " ( J.15,7). Trzeba nabyć swoim sercem blisko Serca Pana Jezusa, kochać
bez miary, bez zastrzeżeń. Chrystus oddal za mnie życie, bierze mnie w swoje
ramiona, kiedy troski zalewają moje serce. On nie zdradzi. Jakże cenne jest
każde słowo wypowiedziane przez Pana Jezusa w Wieczerniku w czasie Ostatniej
Wieczerzy. Mógł w te wiosenne wtedy dni spoglądać na rosnące intensywnie gałązki
drzew oliwnych, palm, a przede wszystkich krzewów winogronowych. Zapracowani
właściciele winnic już kalkulowali swoje plony. Wszystko będzie zależało od
owocowania. Nie będzie owocu na ściętych, suchych gałązkach. One musza trwać w
winnym krzewie, czerpać soki z ziemi poprzez korzenie.
           
Narzekamy czasem na brak prądu
to nie wyłączenie
to awaria, brak dopływu,
zerwana linia. Zamilkło wszystko . Pompy nie tłoczą wody do zbiorników, lodówki
zaczynają zalewać się  woda z roztopionego  lodu
nie pracują
normalnie. Na trasie stanęły pociągi zasilane z linii
nawet tej tzw.
specjalnej.  Awaria
brak łączności, nie trwamy w linii głównej. Jakby w
centralnym zasilaniu.
           
Przypominają mi się zaginieni w lawinach wśród śnieżnych Tatr. Nawet telefony
komórkowe już przestały działać, nie skutkuje wołanie o ratunek. Trwać, to także
współpracować, współcierpieć, tworzyć jedność zwłaszcza w zagrożeniach. Wbity w
nogę cierń
sprawia ból całemu ciału, nie pozwala iść dalej. Mocne pragnienie
wody, doprowadza nawet do buntu, załamania, a także do rozpaczy i 
samobójstwa.
           
A jednak
trwanie z Kimś, kto dodaje siły jest bardzo ważne. Ks. Stanisław
Klimaszewski w książce ,, Ewangelia w życiu ( s. 93) wspomina o liście człowieka
cierpiącego przesłanym w 1981 roku
po zamachu
do Jana Pawła II. Chora 
Milady z Brna pisze miedzy innymi :  Od siewaniu lat cierpię. Bóg dał mi
łaskę cierpień fizycznych. Starałam się znosić je cierpliwie. Za sobą ma pięć
poważnych operacji ... mimo wszystko nadal cierpię.... Z tych cierpień czynie
bukiet  ofiarowany dla Ojca św. także cierpiącemu. Dziękuję Janowi Pawłowi
II za to, że dodaje nam chorym otuchy, ze my chorzy mamy specjalny kącik w Jego
sercu . To jest mocne trwanie w Kimś, kto też bardo cierpi. To buduje, dodaje
odwagi, czyni człowieka mocnym, owocuje w zasługi u Boga i u ludzi. To są
właśnie chrześcijanie wszczepieni w Pana Jezusa jakby w krzew winny.
           
Razem z Chrystusem stanowimy jedną, świętą, duchowa istotę, jedno Ciało Kościoła
wydające dobre owoce. A to dzięki czerpanym Sokom Bożej łaski, życiodajnego
źródła Krzyżowych dni Syna Bożego. Być chrześcijaninem
to znaczy być jedno z
Chrystusem, który nas dobrze zna i wie czego nam potrzeba, a przede wszystkim
nas kocha. To znaczy wypełniać nakazy zawarte w przykazaniach i w radach
ewangelicznych. Trwanie
to wielka, wierna przyjaźń z Panem Jezusem nawet w
chwilach doświadczeń i przeciwności losu. Nasze chrześcijaństwo, to nie
przypadkowo przyjęty chrzest !
Pomagają nawet dawne dowody
trwania.
           
Osobiście odebrałem z ust młodzieży budujące wspomnienia z minionych lat.
Dla jednych były to oglądane fotografie ludzi wielkiego serca, pomagających w
krytycznych dniach, dla młodszych
obrazek z I Komunii św., fotografia zmarłej
mamy, a Bożych rzeczy doznane łaski od Boga, pamiątkowy obrazek, różaniec,
testamentalne słowa. Te pamiątki choćby wybladły
one nadal łącza i dodają siły
do wytrwania. Dla innych SA wyrzutem sumienia, okazja do nawrócenia, zmiany
sposobu życia, napomnieniem.  Pamiętne Chrystusowe słowa : " Beze Mnie nic
uczynić nie możecie. Ten, kto we Mnie nie trwa  - zostanie wyrzucony jak
winna latorośl i uschnie, zbierają ją i wrzuca do ognia i płonie" (J. 15)
           
Przychodzi do księdza staruszka i płacze. Od lat jako wdowa męczyła się z
czwórką dzieci. Dopóki miała zdrowie, była silna
pracowała dubeltowo, aby
dzieci wykształcić. Powiadała często, aby nie męczyły się w życiu jak ojciec i
matka. Dzieci zdobyły prace, jakoś się w życiu ustawiły na przetrwanie. Matka
długo była dumna z siebie i z ich jedności wzajemnej z sercem matki i z 
sobą wzajemnie.    Teraz płacze i to bardzo wielkimi łzami.
Zapytacie dlaczego ?
Oto odpowiedź
w wychowaniu liczyły się tylko korzyści
materialne, pieniądz, urządzenie się w domu. Teraz matce potrzeba opieki,
dobrego słowa wdzięczności
niestety ! Teraz dzieci stały się egoistami,
samolubami, ludźmi bez wiary, bez serca. Murzyn zrobił swoje, może odejść !
Zabrakło trwania w jedności z Bogiem, w Korzeniu Ewangelii, zabrakło soków
płynących z Krzyża. Najmłodszy syn powiada matce
chcesz to się módl, ale w
moje życie się nie wtrącaj . Cierpkie owoce i gorzkie łzy ! Martwa gałąź nie
powróci do życia, już nie przyniesie owocu ! Zagubiona modlitwa, odrzucona
Ewangelia , omijany kościół, odejście od wiary
a w końcu omijana matka, lub
ojciec . Oni już nie mają co dać , a dzieci już mają co chciały ...mają dla ...
siebie.
A jednak są twarze
uśmiechnięte, szczęśliwe.
           
Są ludzie szczęśliwi nie tyle z urody, sławy, pieniędzy posiadanych. Oni
uśmiechają się do owocnego życia. Uśmiech szczęścia nawet w doznanych brakach, a
aż trudno uwierzyć w dźwiganym kalectwie, kalectwie  chorobie. Oni nie
skarżą się Chrystusowi
oni trwają w Nim, czerpią siłę każdego dnia z Jego
Krzyża, godnie potrafią dźwigać każdy swój krzyżyk. Modlitwa, mocna wiara i
miłość do Chrystusa  przynoszą radość, łagodzą ból. Ci bohaterowie dodają
ochoty do życia dla innych cierpiących, skrzywdzonych, opuszczonych. Obecny w
nich Bóg pomaga zrozumieć nieprzyjaciół, złagodzić przykrości, panować nad sobą
.
           
Ogrodnik oczyszcza, podcina krzewy, jakby je rani
one lepiej rosną, nie są
wybujałe, przynoszą  więcej owoców. Zaniedbane,  choćby na urodzajnej
ziemi
staną się dzikie, bez owoców, z biegiem czasu przeznaczone do ognia.
Przycinanie krzewu jest bolesne, ale zarazem konieczne dla lepszego owocowania.
Trwanie w Chrystusie wymaga od nas nawet samozaparcia, wyrzeczeń, poświęcenia

tez i to jest konieczne, abyśmy  mogli wydać obfity owoc i nim się radować
w obliczu Boskiego Gospodarza.
           
Pozwólcie, ze zakończę bardzo mocnym zdaniem poety J. Lieberta - ,,
Serdeczniejsze od rąk są drzew gałęzie ".  Kiedy ludzkie ręce skrzywdzą,
odtrąca
owoc drzewa wspomoże.
A tym więcej jeśli dojdziemy z
wiarą, z miłością i wielką ufnością do ramion drzewa Krzyża. Amen.



Wyszukiwarka