Parytety
Fragment dokumentu:
BusyBee18 Maj 2010, 00:33
czy popieracie ustawe o parytetach i co myslicie o roli kobiet w polityce
mgr inż Ciacho18 Maj 2010, 08:20
Nie podoba mi się ustawa o parytetach, uważam, że jest niedemokratyczna i głupia. Głupia, bo 50% na listach wyborczych nic nie zmieni. Kobiety, które mają szanse wejść do sejmu i tak się na listach wyborczych znajdą, dopychanie jakiś miernot, żeby było 50 % nic nie da. Fałszem jest też założenie, jakoby jakość polityki zależało od ilości kobiet. Ja tam nie widzę jakiejś istotnej różnicy pomiędzy płciami w polityce, po obu stronach są osoby rozsądne i nierozsądne.
BusyBee18 Maj 2010, 19:32
Nie podoba mi się ustawa o parytetach, uważam, że jest niedemokratyczna i głupia. Głupia, bo 50% na listach wyborczych nic nie zmieni. Kobiety, które mają szanse wejść do sejmu i tak się na listach wyborczych znajdą, dopychanie jakiś miernot, żeby było 50 % nic nie da.
'Kobiety, które mają szanse wejść do sejmu' wg dzisiejszej ordynacji wyborczej to śladowa ilość. Myślę, że dzieje się tak z dwóch względów. Po pierwsze, kobiety nie wierzą w siebie i nie startują. Po drugie, ludzie nie wierzą w kobiety, dlatego na nie nie głosują To razem daje nam wynik taki, że kobiety w polityce jak na lekarstwo...
mgr inż Ciacho18 Maj 2010, 22:57
Kobiety różnią się od mężczyzn w wielu względach, co uważam może wpływać na jakość polityki (gdzie ten fałsz?).
Żeby niby w jakich, które mogą wpływać na jakość polityki?
denver18 Maj 2010, 23:43
Pomysł z partytetami uważam za totalnie upokarzający kobiety. Cała rozkmina opiera się na jakimś kompletnie durnym założeniu, że kobiecie potrzebne jest odgórne wsparcie, ażeby mogła zaistnieć w polityce. Itotne jest to, żeby kobietom i mężczyznom przysługiwały równe prawa, a nie obowiązek uczestniczenia w życiu publicznym w proporacjach 50:50. Chcę żyć w takim państwie, w którym w skład władz będzie wchodziło 100% ludzi kompetentych i odpowiednio przygotowanych, niezależnie od płci. Wprowadzenie partytetu nie gwarantuje, że połowę parlamentarnych krzeseł zajmą kobiety najlepiej do tego przystosowane, tutaj chodzi jedynie o użyteczność statystyczną. To w ogóle jest branie się za rozwiązywanie problemu od niewłaściwej strony. Fajnie, że zainteresowano się marną obecnością kobiet w życiu publicznym, tylko że przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w porytym systemie opłacania i promowania młodych wykształconych ludzi, nie w prawie do obecności na listach wyborczych.
BusyBee21 Maj 2010, 21:59
Kobiety różnią się od mężczyzn w wielu względach, co uważam może wpływać na jakość polityki (gdzie ten fałsz?).
Żeby niby w jakich, które mogą wpływać na jakość polityki?
Troche inaczej funkcjonuje ich mózg i troche inaczej sie zachowują Nie zauważyłeś nigdy różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami?
mgr inż Ciacho22 Maj 2010, 19:44
Nie zauważyłeś nigdy różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami?
Pytam się o różnice, które miałby wpływać na politykę, a nie o różnice w ogóle...
denver23 Maj 2010, 02:53
Czyli kobiety, które o to walczą uważasz za samoupokażające się?
Powiem więcej. Uważam je za głupie. Ciągle same sobie przeczą. Z jednej strony głoszą brak różnic między płciami, opowiadaja o tym, że dziewczynki i chłopcy odnoszą krzywdy w procesie socjalizacji, który nadaje im sztuczne etykiety; z drugiej zaś rzucają argumentami o treści - im więcej w polityce kobiet, tym mniej awantur i agresji. No to niech się zdecydują. Dla mnie partytet jest okrutnym paradoksem, sam w sobie zaprzecza tak naprawdę ideii równouprawnienia i przyczynia do utrwalania durnych antagonizmów. Dalej, co ze strukturami, w których liczba miejsc jest nieparzysta? W konkursie na wakat musiałaby pojawić się wymagana płeć, a to już dyskryminacja i kolejna sprzeczność wewnętrzna. Jedna z setek, których nie mam już nawet siły wymieniać.
Partytet jest tylko pozornym rozwiązaniem problemu. Odgórny obowiązek nie zamieni niezainteresowanych polityką obywatelek w dzikie polityczne wyżeraczki. To co najwyżej przyczyni się do wytworzenia jakiegoś sztucznego poczucia, że wszystko jest w porządku i działa jak należy. Może i jakoś nawet nieznacznie wzrośnie odsetek kobiet w polskiej polityce, kobiet przekonanych że są jakąś odrębną grupą społeczną, obarczoną misją walki o wpólny, bliżej niedookreślony interes. Ale dla mnie to jest sranie w banie. Statystycznie co prwada więcej niż połowa Polaków opowiada się za wprowadzeniem partytetu, natomiast interesujące jest to, że większość stanowią ludzie z wykształceniem podstawowym i zawodowym oraz mieszkańcy wsi. Obywatele z wykształceniem średnim i wyższym, zamieszkujący duże miasta, nie są wobec partytetu tak entuzjastyczni. Prawdopodobnie osoby lepiej wykształcone mają świadomość tego, że polska demokracja ma krótką tradycję, czego skutkiem jest to, że do koryta pchają się ludzie bez kwalifikacji, za to z silną potrzebą dowodzenia. Wprowadzenia partytetu tego nie zmieni. Wiele istotnych, Twoim językiem mówiąc - "kobiecych" - kwestii jest przez polityków marginalizowanych, nie dlatego, że są mężczyznami, a dlatego, że są debilami.
Dalej, pogląd który forsujesz ugruntowuje pewien totalnie anachroniczny podział na uniwersalne męskie i uniwersalne kobiece, a coś takiego denerwuje mnie okrutnie. To już ze dwie dekady temu feministki opowiedziały się przeciw tak płytkiemu upraszczaniu sprawy. Czlowiek jest kulturowo zdeterminowany przez znacznie więcej czynników niż płeć. Kwestie etniczne, klasowe, kwestia orientacji seksualnej plus dziesiątki innych. Odnoszę wrażenie, że wychodzisz z założenia o jakimś wielkim wspólnym interesie kobiet; że zajmą one połowę tych parlamentarnych stołków i zgodnie forsować będą jakieś uniwersalne kobiece potrzeby, co jest dla mnie o tyle bzdurne, że nie uwzględnia różnic wewnętrznych. Chociażby ja i Ty - kobiety obie we dwie, a zupełnie inaczej rozumiemy ideę równouprawnienia i się ze sobą nie zgadzamy. Dzielisz interesy społeczne na sprawy ważne dla kobiet i sprawy ważne dla mężczyzn, dla mnie taki podział świadczy o ignorancji i bezmyślności. I cóż z tego, że płeć nas łączy, skoro myślenie dzieli?
Promotorzy partytetu pieprzą na prawo i lewo farmazony o tym, że parlament powinien odzwierciedlać strukturę społeczną (tak jakby wszędzie kobiet i mężczyzn było równo po połowie..) Dla mnie natomiast parlament ma odwierciedlać poglądy wyborców, takie jest zresztą podstawowe założenie demokracji reprezentatywnej. Jeżeli partytet płciowy, to dlaczego nie partytety społeczne? Odpowiednio zagwarantowane miejsca dla homo, hetero, ateistów, innowierców, rencistów albo niepełnosprawnych? Od lat przecież mamy awanturę o podjazdy dla wózków inwalidzkich, ale dla zdrowych posłów i posłanek to nie jest żaden priorytet. Czy katolickie posłanki i katoliccy posłowie z empatią pochylają się nad problemami obywateli ateistycznych i innowierczych? Przecież tak można w nieskończonoć. Ta cała, jakoś głupio definiowana, równość jest sprzeczna z konstytucją i godzi w wolność jednotki. Ja jak najbardziej popieram to, aby grupy narażone na dyskryminację miały swoich przedstawicieli w parlamencie, ale pod warunkiem, że przyczyniła się do tego ich własna chęć, zaangażowanie i aktywność, a nie jakiś totalnie durny od postaw obligatoryjny przepis.
A już nawet pomijając wszystko powyższe, to należy zaznaczyć - wprowadzenie partytetu nie gwarantuje tego, że kobiet w polityce będzie więcej. We Francji obowiązuje partytet 50:50, a parlamencie i tak siedzi mniej kobiet niż dziś w Polsce. W takiej Finlandii natomiast - gdzie partytetów nie ma - 40% politycznych stołków zajmują babki. Zamiast tych durnych podziałów na listach wyborczych, które nic tak naprawdę nie zmieniają, zainwestowano w inne metody promowania i aktywizowania kobiet w kraju. Nie będziemy mieli w Polsce prawdziwego równouprawnienia, dopóki będziemy stosowali jakieś wydumane, sztuczne metody. Należy zacząć od edukacji, zmiany mentalności społecznej, polityki rodzinnej (!) Państwo powinno się zająć tworzeniem realnych warunków do godzenia rodzicielstwa i kariery. Póki co mamy taki system, który wymusza podział ról rodzicielskich, ażeby utrzymać jak najniższe koszty wychowania potomstwa. Jedna osoba, najczęściej kobieta, musi zostać w domu. Jeżeli tego chce i jej to odpowiada - to takie jest jej święte prawo, którego nikomu nie wolno naruszać. Jeżeli natomiast nie chce, ale musi - to nie partytet jest rozwiązaniem, a rekonstrukcja naszego systemu polityki prorodzinnej. Partytet to tylko fikcja na papierze. Należy leczyć przyczyny, a nie listy wyborcze.
denver23 Maj 2010, 13:50
Krótko i na temat - jaki jest ten wspólny, blisko określony interes kobiet jako odrębnej grupy społecznej?
Na resztę odpowiem wieczorem, bo zmiatam na zakupy. xoxo
Jasmine24 Maj 2010, 18:21
Powiem szczerze, że uważałam, że parytety w Polsce są nie potrzebne i głupie bo po prostu zamiast pokazywać równouprawnienie kobiet to robią z niego jakiś cyrk na kółka (co to za równouprawnienie, żeby jedna płeć potrzebowała wsparcia w polityce). Z czasem po wysłuchaniu manifestów naczelnych medialnych feministek takich jak Magdalena Środa doszłam do wniosku, że przy takim stopniu patriarchatu w polityce są one potrzebne. Jednak nie należy absolutnie podpinać ich pod sztandar zwany równouprawnieniem bo po prostu powstaje z tego jakiś bzdurny oksymoron. Jednak jedna kwestia to wprowadzenie parytetu a druga jego realne funkcjonowanie. Jak zwykle bierzemy się w tym kraju od rozwiązywania tego typu kwestii od nie tej strony co trzeba. Najpierw musimy znaleźć panie chętne do udziału w polityce. Nawet tak znane twarze jak Agnieszka Graff czy Kazimiera Szczuka odżegnują się od chęci politykowania. Skoro nie czołowe polskie feministki mają korzystać z parytetów to kto? Gospodynie domowe? Młode bizneswomen? Pierwsze polityki się boją, drugie jej nie potrzebują bo to tylko kula u nogi. Po za tym sam parytet nie zagwarantuje nam kobietom możliwości swobodnego funkcjonowania w polityce, skoro nadal będzie się do nas protekcjonalnie mrugać oczkiem, całować nas po rękach i robić z nas posłankę Muchę podczas debaty przed prawyborami. (Dla tych, którzy nie mieli okazji widzieć, rola posłanki podczas debaty jako prowadzącej ograniczała się do wylosowania kim będzie pierwszy kandydat i ładnego uśmiechnięcia się). Mnie jako kobietę takie traktowanie obraża. Kobiety muszą same zdać sobie sprawę z tego, że nie są mniej warte od mężczyzn i że polityka do przestrzeń dla nich. Same muszą na nią wkroczyć i pokazać że nie są tylko kolejną Renatą Beger czy Jolantą Szczypińską a, że potrafią działać na miarę nieodżałowanej Jolanty Szymanek- Deresz dopiero potem możemy porozmawiać o parytetach.
BusyBee25 Maj 2010, 21:00
Krótko i na temat - jaki jest ten wspólny, blisko określony interes kobiet jako odrębnej grupy społecznej?
Na resztę odpowiem wieczorem, bo zmiatam na zakupy. xoxo
Cały czas czekam na Twoją odpowiedź
denver25 Maj 2010, 23:28
Busy, a ja na Twoją. Liczyłam, że kiedy wrócę tamtego dnia wieczorem, to dowiem się jaki jest ten wspólny interes wszystkich kobiet niezależnie od ich orientacji politycznych, religijnych, seksualnych i uwarunkowań etnicznych. Dopóki mnie nie uświadomisz, nie mam punktu zaczepienia. ;-)
veradrake26 Maj 2010, 13:05
Nie powiem, że pomysł parytetu jest głupi - ja go nie rozumiem. Choć mierzi mnie ta męska władza, wolałabym aby kobiety były traktowane jako równe a nie jako kury domowe. Nie wiem, czy akurat ten cel zostanie osiągnięty poprzez parytet, niech próbują a przede wszystkim niech mnie przekonają.
BusyBee26 Maj 2010, 15:06
Busy, a ja na Twoją. Liczyłam, że kiedy wrócę tamtego dnia wieczorem, to dowiem się jaki jest ten wspólny interes wszystkich kobiet niezależnie od ich orientacji politycznych, religijnych, seksualnych i uwarunkowań etnicznych. Dopóki mnie nie uświadomisz, nie mam punktu zaczepienia. ;-)
Chodzi o to, aby kobieta traktowana byla na rowni z mezczyzna. Czyli mam na mysli cos glebszego niz rowne prawa o ktore walcza dzisiaj feministki. Emancypacja pokazala swiatu, ze kobieta moze w ogole sie liczyc i chciec cos od zycia. Dzisiaj dochodza do wniosku, ze chca rownych praw pracowniczych i w dostepu do struktur rzadzenia. Ale prawdziwa rownowage mozemy osiagnac tylko wtedy, kiedy w ogolnym pojeciu tak samo bedzie wazna istota meska jak i kobieca. Na dzien dzisiejszy to bardzo trudne do wyobrazenia sobie, w wiekszosci krajow religijnych nikomu to nawet nie przechodzi przez mysli, ale jest to podstawa do budowania cywilizacji. Ustanowienie obowiązywania równych praw wobec kobiety i mężczyzny może być do tego dobrym początkiem.
VooDoo8 Czerwiec 2010, 13:20
Ustanowienie obowiązywania równych praw wobec kobiety i mężczyzny może być do tego dobrym początkiem.
Przecież kobiety i mężczyźni mają równe prawa, one obowiązują, jedynie mentalność jest jeszcze w wielu przypadkach staroświecka. Druga sprawa, w naszym kraju jest więcej kobiet niż mężczyzn (z tego co się orientuje stosunek - 52%:48%), a więc czemu kobiety nie głosują na kobiety lub partię kobiet? Przecież jakby wszystkie to zrobiły to wymieniona partia mogłaby rządzić samodzielnie w sejmie.
Parytety to głupota, całkowicie zaprzecza to równości praw. Ja bym na miejscu kobiet się obraził i poczułbym się bardzo nieudolnie gdybym potrzebował sztucznych przepisów żeby znaleźć się w sejmie lub żeby znalazła się tam moja przedstawicielka.
BusyBee8 Czerwiec 2010, 23:20
Przecież kobiety i mężczyźni mają równe prawa, one obowiązują, jedynie mentalność jest jeszcze w wielu przypadkach staroświecka.
Mam na myśli równe prawa w sensie dosłownym, czyli właśnie równoważność zdań. Dzisiaj to Panowie wypowiadają się głównie w kwestiach dotyczących bezpośrednio kobiet, takich jak aborcja. A zdanie, tak żeby sie liczyło można powiedzieć tylko w sejmie, a więc równe oznacza tu pół na pół. Pamiętaj, że prawo tworzy mentalność.
VooDoo24 Czerwiec 2010, 12:06
Mam na myśli równe prawa w sensie dosłownym, czyli właśnie równoważność zdań. Dzisiaj to Panowie wypowiadają się głównie w kwestiach dotyczących bezpośrednio kobiet, takich jak aborcja. A zdanie, tak żeby sie liczyło można powiedzieć tylko w sejmie, a więc równe oznacza tu pół na pół. Pamiętaj, że prawo tworzy mentalność.
Słowo kobiety w Polsce znaczy tyle samo ile słowo mężczyzny, jedynie rzadziej to słowo słychać. Mentalność tworzy tradycja, geny i miejsce zamieszkania
VooDoo20 Lipiec 2010, 13:09
Dlaczego prawo nie tworzy mentalności? Możesz podać jakiś argument?
Dlatego, że prawo jest takie samo dla kobiet i mężczyzn Nigdzie nie ma przepisu, że w Sejmie ma być 99% panów i tak mało pań, nigdzie nie ma przepisów, że masz obowiązek siedzenia w domu i wychowywania dzieci, nigdzie nie ma przepisów, że pracodawcy mają płacić kobietom mniejszą stawkę niż mężczyznom. Prawo jest takie samo dla Ciebie i dla mnie, więc to nie prawo tworzy mentalność, tylko historia, tradycja, miejsce zamieszkania czy ludzie, którzy mają jeszcze zacofane poglądy.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
wiÄcej podobnych podstron