samoakceptacja moim problemem
Fragment dokumentu:
laluna17 Styczeń 2010, 15:38
Cóż... sama nie wiem od czego zacząć bo i problem jest dość rozbudowany.
Mając prawie 18 lat, będąc u progu dorosłości nie potrafię zaakceptować samą siebie zwłaszcza fizycznie. Twierdze ze jestem brzydka, za gruba, nijaka, szara...w gruncie rzeczy nie podoba mi się w sobie nic. W przypływie optymizmu(co się zdarza rzadko)podobają mi się moje oczy czy usta ale na tym koniec. Reszta jest do bani... nie potrafię znaleźć swojego stylu bycia który będzie odzwierciedlał moją osobowość. Nie wiem tak naprawdę jaka jestem tam w środku.
Nie akceptuje swojego ciała mimo że znajdują się osoby które twierdzą że nie jest takie złe. Jestem niewysoką (168cm) blondynką o dość męskiej budowie ciała którą odziedziczyłam po ojcu. Jedyne aspekty kobiece to duży biust i szerokie biodra. Moje piersi są dla mnie problemem. Przeszkadzają mi w życiu codziennym. Fakt że nie mogę znaleźć dla siebie odpowiedniej bielizny jest naprawdę irytujący.. Ubieram się jak facet „maskując” to co we mnie kobiece. Lubi chodzić w szerokich bluzach. W tym czuję się najbardziej komfortowo i swojsko. Nie noszę butów na obcasie ponieważ są one dla mnie strasznie niewygodne. Nie lubię się męczyć więc mam tylko jedną czy dwie pary butów na obcasie. Sporadycznie zdarzy mi się mi się założyć jakąś sukienkę czy spódniczkę. Ale raczej tego unikam. Czasem chciałabym założyć coś bardziej dziewczęcego ale po chwili mam wrażenie że wyglądam w tym śmiesznie jak nie idiotycznie więc rezygnuje. Nie maluje się a jeśli już to zrobię to jest to bardzo symboliczne. W ziemie, tak jak teraz, unikam makijażu z przyczyn czysto technicznych. Mianowicie nie chce mieć rozmazanego tuszu a u mnie to się zdarza nagminnie ze względu na to że ciepłe powietrze z ust leci prosto na moje rzęsy. Efekt jest pełen politowania... W sumie to nie używam prawie żadnych kosmetyków. Nie jestem systematyczna a kosmetyki jednak tego wymagają. Mając suchą skórę np. na nogach, często nie używam żadnego balsamu z czystego lenistwa.
Wychodząc z domu jeszcze w jakimś stopniu staram się jakoś wyglądać ale koło domu po prostu to olewam. Mieszkam na takim odludziu że rzadko kiedy ktoś mnie ogląda co nie oznacza że wcale z nikim się nie mogę spotkać będąc w domu. Czasami w weekendy wpada mój znajomy i to jaką mnie widzi musi go odstręczać.. To że jestem rozczochrana to sprawka siana na głowie które w żaden sposób nie da się ułożyć ale to w sumie mały pikuś z całą resztą. Gdy jestem w domu W OGÓLE nie dbam o siebie. Chodzę w bluzach tak dużych ze praktycznie nie widać jakim mam kształt. Jest mi w tym wygodnie ale wątpię bym wyglądała atrakcyjnie.. co w sumie mnie tylko dołuje...
Pisze to wszystko po to by w końcu się przed kimś wygadać, mając nadzieje że nikt mi nie powie jak mój „przyjaciel” „marudzisz...”. może ktoś mógłby mi podpowiedzieć jak się zmienić, gdzie szukać inspiracji, pomocy. Może ktoś z Was zauważy co jest moim głównym problemem i pomoże mi go naprawić. Mozę ktoś z was również miał taki problem i udało mu się z niego wyjść i teraz może się podzielić radami ze swojego życia.
Z góry dziękuje za pomoc
nie wiedziałam gdzie to dać więc tu wcisnełam
Fruktoza18 Styczeń 2010, 12:49
Marudzisz
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
wiÄcej podobnych podstron