Chanoyu, Chanoyu4


Ed przedstawia:

Chanoyu.

Odcinek czwarty.

- Raz, dwa, raz, dwa, on jest świetny ^^!- Gourry bawił się nowo zrobionym mieczem- prawda lina? Zdolniacha ze mnie, no powiedz^^!

- Chce iść z tobą!- Dziewczyna upierała się przy swoim- też chce walczyć!

- Zostaniesz w obozie, nie ucieknę ci- odpowiedział figlarnie- razem z innymi sanitariuszkami.

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi- odwróciła się zaczerwieniona i zaczęła przygotowywać ryż na kolację- ciekawe, czy...

Nagle z podwórza wydobył się krzyk. Lina wyjrzała przez okno.

- Wszyscy mężczyźni objęci wojskową rekrutacją mają się jutro zgłosić do obozu Jii- tong! Powtarzam, wszyscy...

Lina zamknęła okiennice. Dość ma na dziś tego wszystkiego! SERDECZNIE DOŚĆ!

Mieszkała razem z Gourrym, ale w osobnych pomieszczeniach. Tak było po prostu taniej. Ustalili taki układ za początków ich przyjaźni. Noc ciągnęła się niemiłosiernie, a Lina nie potrafiła zasnąć. Podeszła w końcu do okna i lekko uchyliła okiennicy. W wielu oknach paliły się świece. Cienie wskazywały tylko jedno - setki pożegnań. Jakieś ciche płacze dzieci. Wszyscy wszystkich opuszczają- pomyślała rudowłosa. Westchnęła. Zrobiła jej się strasznie smutno. Chciała iść do siebie, ale jeszcze na moment odsłoniła zasłonę, jaka oddzielała jej pokój, od pokoju Gourrego. Spał. Tak, jakby się niczym nie przejmował. Wycofała się.

- Lina?- Gourry cicho ziewnął i usiadł na łóżku- coś się stało?

- N.. nie nic...... - Powiedziała cicho-... Wszyscy odjeżdżają. To znaczy mężczyźni. Na dworze aż roi się od pożegnań. To smutne...

-... Usiądź na moment.

Nie spodziewając się niczego usiadła na łóżku. Przytulił ją mocno.

- Boję się...- Wyszeptał-... Nie chcę, żeby to się źle skończyło.

- A... Ale przecież jesteś silny...- Sama nie wiedziała, dlaczego szepczą- będzie dobrze, zobaczysz.

-... Zostań tutaj...- Poprosił w końcu. Serce podskoczyło jej do gardła- z tobą... Niczego nie będę się bał.

Noc byłą coraz ciemniejsza. Pierwszy raz spała z nim w jednym łóżku. Przytuliła się do niego ostrożnie. Jego oddech był spokojniejszy. Ciekawe, czy inne żony też tak podtrzymują na duchu swoich...

Żony?! Skąd jej to przyszło do głowy..? Przecież jest tylko jego przyja......

Objął ją przez sen ramieniem. Jego koszula jest szorstka, ale jakoś tego nie zauważyła.

Właśnie. Jestem jego. I to wystarczy.

Osiodłał konia. W blasku księżyca wszystko było widoczne. Postanowił spełnić prośbę cesarza - po tym, co wydarzyło się w tym domu, po tym jak widział jej łzy... nie darowałby sobie, gdyby pozwolił tym mordercą na dalsze działanie. Najlepiej cicho odjechać. Żeby nie było pożegnań. Zbyt wiele było ich na jego drodze.

Hen- Tiang.

Merrow.

Pan Kizata.

Nawet jego najbliższy przyjaciel Zetti.

Wszyscy oni.

Odmawiał. Krył się przez ich wzrokiem. Ale oni zawsze... Zawsze nalegali, prosili jak przyjaciela... i robił to. Raz... Dwa... Trzy... Każda z głów odbijała się od podłoża przynajmniej trzy razy. Urwany kark to straszny widok.

- Odjeżdżasz?!

No tak. Zauważyła.

- Ja... Nie zostawię tego tak- podszedł do niej- pojadę do ich siedziby. I dowiem się, jaki jest ich następny ruch, szykuje się wojna! W przeciwnym razie nie posyłano by po mnie.

- Ale nie możesz- chwyciła go za rękę-... A... A co będzie ze mną?

Spuściła głowę.

- Przecież tu wrócę- podniósł lekko jej twarz i uśmiechnął się pieszczotliwie- teraz, kiedy nie ma już twojego ojca... Ja będę cię ochraniał.

Zarumieniła się. Wygrzebała coś z kieszeni.

- To moja bransoletka...- Podała mu parę związanych rzemyków-... Dał mi ją ojciec... Miała mi przynosić odwagę...

- I przyniosła?- Uśmiechnął się wesoło.

- Tak... Bo tu przyszłam- Odwróciła się na pięcie i podążyła w stronę domku- musisz wrócić i mi ją oddać- spojrzała na niego poważnie- inaczej nazwę cię złodziejem!

Westchnął i zawiązał sobie bransoletkę na nadgarstku.

- Kioto... Mistrz powraca...

Jeździec pędził, co sił przed siebie. Całą noc. Księżyc świecił wysoko, w oddali słychać było jęki zwierząt.

Zagrają na cymbałach i strunach

Wieść o skazanym na cierpienie.

Wieść o skazanym na picie krwi.

Wieść o wojowniku, któremu wyszarpano duszę.

Słońce niezwykle szybko wyjrzało zza horyzontu.

- Otohime...- Wyszeptał staruszek w wielkim łożu- Otohime, jaki dziś dzień?

- ... Nowy panie. Dziś jest nowy dzień... jasny i słoneczny- młodzieniec podszedł ze sztyletem- jak tam twoje płuca panie? Nadal ociekają krwią?

- Tak Otohime..- Starzec otworzył oczy- bielmo zalało je całkowicie- dziś będzie dobry dzień. Dziś oddechnę...

- Po raz ostatni- dokończył zimno Otohime i wbił sztylet w klatkę piersiową starca.

Spadł z łóżka i zaczął zwijać się na podłodze, niczym larwa. Nastało ciche skrzypnięcie... Jakby przerywanie skórzanej płachty, po czym mężczyzna znieruchomiał. Otohime wytarł zakrwawiony sztylet w jego ubranie.

- Mój syn cię zastąpi- wyszeptał bez uczucia- byłeś stary i bezużyteczny. Ty nie poprowadzisz nas na tron, on tak. UNINO!

Młodszy chłopiec, w wieku około siedemnasty lat wszedł do pomieszczenia. Gdy zauważył martwe ciało zasłonił dłonią usta. Był przerażony.

- Zrób z tym, co chcesz- Otohime wyszedł z pokoju-, ale nie ma być tutaj zwłok i krwi, gdy wrócę z moim synem.

Młodzieniec upadł przy staruszku.

- ... dziadku... ...- kilka kropel spadło na podłogę.

Xellos siedział na koniu, przed tysiącami robotników. Uzbrojeni w widły i tobołki. To nie jest armia. Rozbójników jest dwa razy tyle, są lepiej wyszkoleni, bez krzty uczuć, bez rodzin. To będzie cięższe, niż myślał.

- To brzemię nas zniszczy- wyszeptał do jednego ze swoich pomocników- niech idą za nami do obozu, Haarhan. Pojutrze wyruszamy w góry.

- Już pojutrze?!- Młodszy doradca zląkł się - to bardzo mało czasu, panie!

- Im szybciej tym lepiej- odparł Xellos- W DROGĘ!

- Kochanie, niedługo wrócę- cesarz pocałował małżonkę w czoło, a potem syna- żołnierze czekają. Pokonamy tych rabusiów, i wszystko będzie jak dawniej!

Cesarzowa westchnęła czule i ucałowała męża.

Po chwili ten odwrócił się i skierował w dół, po szerokich schodach, trzymając w ręku miecz i hełm.

Cichutko, tak, aby nie zakłócić pożegnania, przyszła Filia i wzięła Valla od cesarzowej.

Oby dwie nic nie mówiły, tylko stały w milczeniu.

- Wojna...- Cichy głos przeszył pomieszczenie. Cesarzowa odwróciła się i cofnęła, jakby w przerażeniu- kłaniam się nisko.

Wojownik uklęknął na jedno kolano.

Filia mocniej uścisnęła chłopczyka, po czym wyszła z pokoju, jak jej nakazała pani.

Kobieca ciekawość byłą jednak silniejsza, więc złotowłosa stanęła tuż przy niedomkniętych fusuma.

- Ładnie tutaj- wojownik rozglądnął się po pomieszczeniu- o wiele ładniej, niż w tej brudnej, mokrej tawernie sprzed laty.

-, Czego ode mnie chcesz. Obiecałeś zostawić mnie w spokoju!!- cesarzowa poczuła za sobą ścianę.

- Spokojnie wasza wysokość...- Otohime zbliżył się do niej- a raczej „Nene”- przyłożył swoje wargi do jej i mocno zacisnął uścisk. Cesarzowa wiła się z obrzydzenia i strachu.

Otohime przylgnął do niej ciałem i zaczął zrywać z niej szaty.

- Zostaw mnie...- Juiren zaczęła płakać.

- Zostaw? Ladacznico - rzucił ją na podłogę- o ile pamiętam, nie miałaś tylu zasad w chwili, gdy się poznaliśmy!

-... Od dziecka mnie sprzedawano- łkała cichutko, nie patrząc mu w oczy- dopiero, gdy poznałam cesarza wszystko się zmieniło!

- Taaa, z dziwki stałaś się królową- zaklął perfidnie-, ale to, że jako jedyny cię pokochał i zaopiekował się tobą nie zmienia jednego małego faktu- złapał ją za włosy- przyszedłem po niego.

- N... Nie oddam...- Juiren jęczała z bólu, Otohime szarpnął mocniej.

- Gdzie... mój... syn!!!

- ZOSTAW JĄ!

Filia weszła z wielkim mieczem, w pozie gotowej do walki. Otohime na moment zgłupiał, po czym wybuchnął śmiechem.

- I cóż mi zrobi, jedna słaba niewiasta? Możesz, co najwyżej zadowolić mnie na łożu! Nasi rozbójnicy już są w Kioto! Nikt ich nie powstrzyma, nawet wielki Mistrz Śmierci!

- Jeszcze zobaczymy!- Filia wbiegła na niego z klingą na sztorc i uderzyła w brzuch. Nie zrobiło to wielkiego wrażenia na rozbójniku, jednak cofnął się trochę do tyłu.

- PANI, UCIEKAJ!- Zawołała Filia do zaszokowanej cesarzowej.

Wstała z podłogi. Filia gotowała się do ataku na, Otohime, który wyprostował się już, po poprzednim ciosie.

- Dziękuję ci- uśmiechnęła się do Filii- byłaś zawsze taka dobra dla mnie i dla Valla...... Ucałuj go ode mnie.

-... Pani..?!

Juiren zarzuciła się na szyję Otohime od tyłu. Przeniosła środek ciężkości to tyłu, naumyślnie podetknęła się o parapet ogromnego okna.

Spadła razem z Otohime z najwyższego piętra pałacu.

- PANI!!- Filia podbiegła do okna, ale nie zdołała złapać młodej kobiety.

- Kaiki... - Cesarzowa uśmiechnęła się - tak bardzo cię koch...

Dziedziniec przed pałacem.

Filia przytuliła Valla, połykając gorzkie łzy. Co teraz? Naprawdę nikt nie może pomóc?

Xellosie, a co będzie z tobą?

Lina przygotowała palenisko. Gourry i reszta mężczyzn jest teraz w obozie, a ona z paroma innymi kobietami tu, na poboczy, w jednostce opatrunkowej.

- Po co na treningach pielęgniarki- zamamrotała jedna z nich.

- Bo większość tych waleni pierwszy raz trzyma coś innego w ręku niż widły czy butelka wódki ryżowej!

Zaśmiały się. Ale rudej nie było do śmiechu. Cóż śmiesznego jest w śmierci tych ludzi.

Poszła się nieco przejść... i zobaczyła tego, czego nie powinna. Osiedlili się tutaj! Stanęła za drzewem, przestraszona, a jednocześnie wściekłą. Co oni?.. Chcą napaść teraz?! Ale oni przed chwilą przyjechali... to nieludzkie, jest noc... ...

<< Nowym hersztem zostanie mistrz mistrzów. Zabije nieśmiertelnego Mistrza Śmierci.>>

... tego była dla Liny za wiele.

Koniec odcinka czwartego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chanoyu, Chanoyu5
chanoyu wyklad2 ania id 110583 Nieznany
chanoyu quarterly

więcej podobnych podstron