Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 33 Cienie Z Przeszlości

background image

INGULSTAD FRID

CIENIE Z PRZESZŁOŚCI

background image

1

Kristiania, 1 listopada 1911 roku

Elise łkała z przerażenia. Chłopcy powiedzieli, że pali się dom obok gospodarstwa

Biermannsgården, więc musiał to być jej dom lub sąsiadów z przeciwka.

Nie powinna była iść tego samego dnia do pana Diriksa i pana Wang-Olafsena, zostawiając

Dagny samą z dziećmi. Teraz biegła, starając się złapać oddech. Dlaczego nigdy nie wyciągała

odpowiednich wniosków? Wiedziała przecież, że na Dagny nie zawsze można było polegać.

Zazwyczaj wszystko było w porządku, ale dziewczynka potrafiła czasem wpaść na jakiś

nieoczekiwany pomysł, jak wtedy gdy zabrała dzieci aż do pani Jonsen i nie wracała przez pół dnia.

Wzięła wtedy ze sobą nawet Halfdana.

Dobry Boże, oby tylko dzieciom nic się nie stało! Przełknęła łzy i starała się biec jeszcze

szybciej, co nie było łatwe na oblodzonej drodze. W dodatku jej rajstopy rozdarły się na pięcie i

miała otartą stopę, która sprawiała jej ból przy każdym kroku. Im bardziej się zbliżała, tym

wyraźniejszy stawał się dym. Przekonywała sama siebie, że może to tylko stajnia, ale wiedziała, że

to nie może być prawdą. Stara stajnia po woźnicy Skjoldenie była murowana, dlaczego miałaby się

zapalić?

Posterunek straży pożarnej był niedaleko, ale zaprzęgnięcie koni do wozu strażackiego

zajmowało nieco czasu, a gdy niewielki drewniany dom stawał w ogniu, to płonął niezwykle

szybko.

Biegła tak prędko, że czuła w ustach smak krwi. Strach ściskał jej gardło, a ona, nie

zwalniając kroku, modliła się. Jeśli coś się stanie dzieciom, nigdy sobie tego nie wybaczy. To

zniszczyłoby na zawsze ich życie i równie dobrze mogłaby wtedy sama umrzeć.

Co mogło się wydarzyć? Czy Dagny dołożyła drwa do pieca, a drewno wypadło na

podłogę? A może próbowała zapalić lampę olejną, która stała na stole kuchennym, a ta zapłonęła

zbyt mocno? Może po prostu zapaliła świeczkę, a któreś z dzieci ją przewróciło.

Wielokrotnie tłumaczyła Dagny, jak łatwo jest o pożar, kiedy nie jest się uważnym, i

widziała, że dziewczynka jej słucha. Jeśli coś się mimo wszystko wydarzyło, mogła za to winić

tylko siebie. Dagny miała przecież zaledwie dziesięć lat i nie powinna być odpowiedzialna za małe

dzieci przez tyle godzin, szczególnie teraz, gdy nadchodziła zima i szybko zapadał zmrok.

Z bocznych uliczek wybiegały kolejne dzieci i podekscytowane biegły w kierunku pożaru.

Wołały i przekrzykiwały się, mijały ją biegiem i pędziły w kierunku Maridalsveien. Obserwowanie

palącego się budynku było niezwykle fascynujące, o ile nie był to ich własny dom! Elise pomyślała,

background image

że to dziwne, iż dzieci nie są o tej porze w szkole. Czyżby nauczyciele dali im wolne, żeby mogły

oglądać pożar?

Dobiegła do skrzyżowania przy gospodarstwie Sæbegården, gdzie Peder pracował w sklepie

z tytoniem i czekoladą u pani Braathen. Z pewnością zdążył usłyszeć o pożarze i od dawna już nie

stał za ladą. Ogień przyciągał dzieci jak magnes, a jeśli rzeczywiście palił się numer 76, to Peder

musiał się bardzo przestraszyć i wybiec ze sklepu, nie pytając nawet pani Braathen o zgodę.

Nagle zwolniła, wpatrując się zdyszana w miejsce, gdzie dym unosił się w powietrzu.

Chłopcy musieli się pomylić, nie mógł się palić dom obok gospodarstwa Biermannsgården. Biegła

dalej, ale jej strach częściowo ustępował.

W końcu dojrzała ich dom i zobaczyła, że to nie on stał w płomieniach. Miała ochotę usiąść

na ziemi i zapłakać z poczucia ulgi.

Łzy płynęły z jej oczu. Łkała, dziękując Bogu i czując, jak drży na całym ciele.

Zobaczyła, że w jej stronę zmierza pracownik fabryki i zatrzymała go.

- Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć, który dom płonie?

- Stajnia i spiżarnia przy starym posterunku straży pożarnej, tuż obok Jamy. Miejmy

nadzieję, że strażacy powstrzymają ogień, zanim dotrze do głównego budynku.

Elise pokiwała głową, podziękowała i poszła dalej. Słyszała, że przy dawnym posterunku

stały wciąż stare wozy strażackie. Jama była restauracją, w której chłopi z doliny Maridalen zwykli

koić pragnienie w drodze z targu do domów. Wiedziała, że budynek był z XVII wieku, niewielki i

zbudowany z drewna. Zawsze zaglądała z ciekawością do środka, gdy przechodziła obok.

Zgadzała się z pracownikiem fabryki, że byłoby żal, gdyby płomienie strawiły stary,

drewniany dom.

Otworzyła furtkę i weszła do domu, ale tak jak podejrzewała, w środku nikogo nie było.

Dagny była z pewnością tak ciekawa, że zabrała ze sobą dzieci i poszła oglądać pożar. Oby tylko

Elvira się nie przestraszyła! Pospiesznie wybiegła z domu i poszła dalej ulicą. Przed sklepem

Magdy zebrało się mnóstwo ludzi.

Znalazła dzieci przy starym posterunku straży. Elvira siedziała w wózku i wyła ze strachu, a

Jensine i Hugo niczym zahipnotyzowani wpatrywali się w płomienie. Kiedy ją zauważyli, wyrwali

się Dagny i pobiegli w jej stronę.

- Mamo, mamo! Pali się! Niedługo spłoną wszystkie budynki na ulicy!

Słyszała przerażenie w głosie Hugo.

- Nie, Hugo. Widzisz przecież, że są już na miejscu strażacy. Poleją teraz płomienie wodą i

pożar zaraz się skończy.

Hugo pokręcił głową.

background image

- Nie, nie poradzą sobie.

- Ależ tak, na pewno za chwilę ugaszą ogień. Chodźcie teraz ze mną do domu, zrobię wam

kakao.

Dagny podeszła do nich, popychając wózek. W jej oczach było widać, że ma wyrzuty

sumienia.

- Gospodyni z Biermannsgården powiedziała, że muszę zabrać ze sobą dzieci na wypadek,

gdyby ogień się rozprzestrzenił.

Elise nie odpowiedziała. Nie mogła upominać Dagny, skoro jej samej od kilku godzin nie

było w domu.

- Chodźmy już.

Dagny otworzyła szeroko usta.

- Do domu? Tam jest niebezpiecznie! Jeśli przyjdzie wiatr, płomienie przeniosą się na dom i

wszyscy spłoniemy.

- Wcale nie wieje i sama widzisz, że płomienie nie są już tak wysokie. Posterunek straży jest

murowany, a strażacy wylali wszędzie mnóstwo wody.

Dagny zamierzała dalej protestować, ale prędko pojęła, że na nic się to nie zda, i poszła

niechętnie za nimi. Elise odwróciła się do niej.

- Widziałaś gdzieś Pedera?

Pokiwała głową ze zgorzkniałym wyrazem twarzy.

- Widziałam, jak pędził ulicą, pewnie pomaga gasić pożar.

- Dzieci z pewnością nie mogą pomagać.

- Peder nie jest dzieckiem.

Elise nie odpowiedziała. Dagny miała rację, Peder nie był już dzieckiem, a ona wciąż o tym

zapominała.

- Musisz zrozumieć, dlaczego nie chcę, by dzieci tam stały, Dagny. Elvira była przerażona,

podobnie zresztą Hugo i Jensine. Teraz będzie im się w nocy śnił pożar, może będą się bać, że nasz

dom spłonie.

Hugo spojrzał na nią urażony.

- Wcale się nie bałem, bardzo mi się tam podobało. Szkoda, że dom obok się nie palił,

wtedy płomienie sięgnęłyby samego nieba!

- Jak możesz tak mówić! Nie wiesz, jakie to straszne stracić dom i na dodatek jeszcze

restaurację, z której oni żyją.

- Dagny mówi, że niedobrze jest pić. Uważa, że budynek powinien się spalić, żeby ludzie

nie mogli więcej pić gorzałki.

background image

Elise nie odpowiedziała. Nic dziwnego, że Dagny tak mówiła, skoro całymi dniami była

otoczona przez pijanych ludzi.

Właśnie przygotowywała kakao, gdy do środka wpadł Peder, cały brudny i umazany

popiołem.

- Peder! Jak ty wyglądasz? Czy pani Braathen pozwoliła ci wyjść ze sklepu?

- Nie pytałem. Zawołałem tylko, że nasz dom się pali, a Ona pokiwała głową.

- Ale nie możesz stać za ladą taki brudny, a ja nie mam dla ciebie ubrania na zmianę. Jak

zdołałeś się tak ubrudzić? Strażacy pozwolili ci się zbliżyć do pożaru?

Pokiwał głową.

- Powiedziałem, że mam doświadczenie, i mnie przepuścili. Chyba byli zdenerwowani, bo

dwóch strażaków było chorych, więc zająłem ich miejsce.

- Doświadczenie? Jak to? Przecież nigdy nie brałeś udziału w gaszeniu pożaru.

- Powiedziałem tylko, że mam doświadczenie, a oni nie pytali o nic więcej. Nie zapominaj,

że pracowałem u Emanuela, w fabryce Larsena i u pani Braathen.

Elise westchnęła z rezygnacją.

- Pozwoliłeś im uwierzyć, że masz doświadczenie jako strażak, oszukałeś ich.

- No i co z tego? Teraz już się prawie nie pali, a gdyby mnie tam nie było, to może i całe

Sagene by spłonęło.

Hugo przyglądał się Pederowi z podziwem.

- A ja uważam, że jesteś bardzo dzielny, Peder, chociaż trochę się ubrudziłeś.

Nagle otworzyły się drzwi i pojawił się w nich Evert. Wpadł do środka, nie zdejmując nawet

czapki ani brudnych butów.

- Co się stało? Dlaczego na ulicy jest takie zamieszanie? Hugo pospieszył z odpowiedzią.

- Peder był strażakiem! Jeździł wozem strażackim i ugasił cały pożar!

Evert powiódł wzrokiem po wszystkich i w końcu przyjrzał się Pederowi, którego umazana

twarz i brudne od popiołu ubrania potwierdzały słowa Hugo.

- Jeździłeś wozem strażackim? Co się paliło? Tym razem Dagny była najszybsza.

- Spiżarnia przy starym posterunku strażaków. Peder posłał jej urażone spojrzenie.

- Nieprawda, uratowałem wszystkie budynki. Elise postawiła na stole gorący dzbanek.

- Usiądźcie już i napijcie się kakao. Peder, zdejmij najpierw brudne ubrania i umyj ręce oraz

twarz. Ubierz odświętne spodnie oraz jedną z koszul Johana, najwyżej podwiniesz rękawy. A póź-

niej biegnij z powrotem do pani Braathen. A ty Evert zdejmij w końcu buty i czapkę.

- To tak, jakbyśmy coś świętowali - stwierdziła z zadowoleniem Dagny.

Jensine uśmiechnęła się.

background image

- Świętujemy, bo Peder został strażakiem! Elise pomogła Elvirze przytrzymać ciepły kubek.

- Świętujemy to, że nasz dom nie spłonął - westchnęła z ulgą.

background image

2

Pogrzeb Asle Diriksa odbył się w kościele w Vestre Aker, w którym wcześniej został

ochrzczony i konfirmowany. Kościół stał na szczycie wzgórza Kalvehaugen. Elise nigdy przedtem

tam nie była. Zaskoczyło ją, jak potężny i wysoki jest budynek. Słyszała, że mógł pomieścić łącznie

ponad tysiąc ludzi.

Johan był w pracy, ale sądziła, że nie przyszedłby na pogrzeb nawet, gdyby miał czas. Nie

mógł zrozumieć, dlaczego się tam wybierała.

- Chcesz iść na pogrzeb człowieka, który cię tak upokorzył? - zapytał, spoglądając na nią z

niedowierzaniem.

Próbowała wyjaśnić, że robi to ze względu na starszego pana Diriksa, a nie jego syna. Pan

Diriks powiedział wręcz, że jej obecność tam dodałaby mu sił i byłaby dla niego wielką podporą.

Kiedy jednak zobaczyła, jak jeden automobil za drugim zajeżdżają pod kościół, poczuła się całkiem

nie na miejscu. Co ona tam robiła? Prawie nikt inny nie przybył na piechotę. Ci, którzy nie mieli

automobilu, przyjechali powozami, a niektórzy w saniach. W ostatnich dniach spadło sporo śniegu,

ale o poranku wreszcie się przejaśniło i słońce lśniło teraz pięknie w białym puchu.

Nawet w zimowym płaszczu, który był najelegantszą częścią jej garderoby, czuła się uboga

i obdarta w porównaniu z ubranymi w piękne futra gośćmi, którzy wysiadali z wozów i dostojnym

krokiem zmierzali w stronę kościelnych drzwi.

Nie znała nikogo z przybyłych i w pewnym momencie zadała sobie to samo pytanie, które

wcześniej zadał jej Johan: po co właściwie tam przyszła?

W tej samej chwili zauważyła ubranego na czarno starszego mężczyznę w cylindrze, który

stał przed wejściem i machał do niej. Pan Wang-Olafsen! Dzięki Bogu, pomyślała, nie będę musiała

iść sama do kościoła.

- Tak podejrzewałem, że się pani tutaj zjawi - uśmiechnął się. - Zgadza się to z moją opinią

na pani temat.

Uśmiechnęła się zakłopotana.

- Pan Diriks poprosił, żebym przyszła. Pokiwał głową.

- Tak właśnie myślałem.

Zdziwiła się, nie rozumiejąc, dlaczego miałby tak pomyśleć. Wszyscy poza nim musieli być

zdziwieni faktem, że pan Diriks mógłby szukać wsparcia u takiej kobiety, jak ona.

- Ulżyło mi, kiedy pana zobaczyłam - powiedziała. - Nie pasuję tutaj i bałam się wejść do

środka.

background image

- Nie ma się pani czego wstydzić, pani Thoresen, wręcz przeciwnie. Ludzie mówią, że szata

czyni człowieka, ale moim zdaniem to nieprawda. To ludzkie wnętrze liczy się najbardziej. Może

pani złapać za moje ramię i wejdziemy razem. Pokręciła głową z uśmiechem.

- Lepiej tego uniknąć, panie Wang-Olafsen. Ludzie nas zobaczą i zaraz zaczną gadać -

dodała wesoło.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- Na pewno mi nie zaszkodzi, że będę widziany u boku pięknej kobiety - odparł i razem

poszli do wejścia.

Kościół był już do połowy zapełniony, choć był przecież tak wielki. Kim byli ci wszyscy

ludzie? Pan Diriks wyglądał na osamotnionego, chociaż tak wiele osób zgromadziło się na pogrze-

bie jego syna. Część stanowili młodzi studenci i pisarze, koledzy Asle Diriksa, ale większość gości

była starsza. Zapewne byli to sąsiedzi i partnerzy w interesach. Imię pana Diriksa było dobrze

znane, być może nie wszyscy zgromadzeni byli jego bliskimi znajomymi, ale przybyli, by okazać

mu swój szacunek.

A może też z ciekawości?, pomyślała. Wiedziała, jak szybko rozniosły się plotki. Z

pewnością nie wszystkich zadowoliło tłumaczenie, że śmierć Asle Diriksa była wypadkiem

spowodowanym poślizgnięciem się na lodzie. Ludzie spekulowali na temat tego, co naprawdę się

wydarzyło. Co taki przystojny, młody mężczyzna jak pisarz Asle Diriks robił w tej części miasta?

Niektórzy twierdzili, że odebrał sobie życie z powodu miłosnego rozczarowania, a inni

szeptali o ulicznicy z Lakkegata, która spodziewała się jego dziecka i groziła ujawnieniem prawdy,

jeśli nie otrzyma od niego astronomicznej sumy, której nigdy nie miałby szansy uzbierać.

Elise uważała, że oba wytłumaczenia były śmieszne. Jaka ulicznica miałaby odwagę zrobić

coś podobnego? Były zadowolone, jeśli klient w ogóle decydował się zapłacić, a gdyby Asle Diriks

doznał rzeczywiście miłosnego rozczarowania, to z pewnością nie udawałby się aż nad rzekę Aker,

żeby ulżyć swoim cierpieniom. Poza tym Elise wątpiła, że byłby w stanie pokochać kobietę tak

mocno, żeby odechciało mu się żyć.

Równocześnie rozmyślała nad tym, co się naprawdę wydarzyło, ale tego mieli się

prawdopodobnie już nigdy nie dowiedzieć. Nie słyszała dokładnie, co mówił pastor. Cytował jeden

fragment Biblii za drugim i przemawiał bez końca o potrzebie życia w czystości. Prędko jednak

oprzytomniała, gdy pastor podniósł wzrok znad Pisma i oświadczył, że ojciec zmarłego życzył

sobie odczytania kilku słów, które wiele dla niego znaczyły w ostatnich dniach.

A brzmiały tak: Ziemski niepokój ustąpi, wnet koniec będzie waśni, grób wszystkich nas

pojedna, a niebo wszystko wyjaśni.

background image

Siedziała, rozmyślając nad tym, co te słowa znaczyły dla pana Diriksa. Prawdopodobnie

uważał, że nie dowie się prawdy o śmierci syna, dopóki sam nie pożegna się z tym światem.

Dopiero teraz, gdy Asle odszedł, był w stanie zakopać topór wojenny i pogodzić się z nim.

Bardzo bolesna musiała być utrata szansy na pojednanie, póki obaj żyli. Wyglądało na to, że

pan Diriks pogodził się z faktem, że nigdy nie odzyska tej sposobności. Odległość między nimi

stała się zbyt wielka.

Dopiero gdy kondukt wyszedł na cmentarz i ceremonia dobiegła końca, miała okazję

przywitać się z panem Diriksem. Był niezwykle przejęty powagą chwili, ale jego oczy były suche.

- Dziękuję za przybycie, pani Thoresen, bardzo to doceniam. Spojrzał na pana

Wang-Olafsena. - Dobrze wiedzieć, że w takiej chwili jak ta człowiek ma przy sobie przyjaciół.

Elise się zdziwiła. Ze wszystkich uczestników pogrzebu, ona i pan Wang-Olafsen

prawdopodobnie znali pana Diriksa najmniej i najkrócej, a mimo to uważał ich za swoich

przyjaciół.

- Krytykowano mnie za to, że nie zorganizowałem jakiegoś spotkania po pogrzebie - dodał.

- Ale jeśli zechcą państwo wstąpić do mnie na filiżankę kawy, to będę zaszczycony.

Pan Wang-Olafsen pokiwał głową.

- Z największą przyjemnością. Pani również pójdzie, prawda, pani Thoresen? - spojrzał na

nią błagalnie.

Pokiwała głową, choć najchętniej wróciłaby do domu. Pani Jonsen pilnowała dzieci, ale

zamierzała udać się do Anny, kiedy tylko Elise wróci.

Pan Diriks i pan Wang-Olafsen udali się w kierunku automobilu pana Diriksa, a ona szła tuż

za nimi. Nagle podszedł do niej pospiesznie jakiś młody mężczyzna. Wydawało jej się, że wyglądał

znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziała.

- Elise Ringstad, jak mniemam?

- Tak nazywałam się dawniej, teraz noszę nazwisko Thoresen.

- Była pani kilka lat temu na przyjęciu u Eilerta Iversena we Frogner, zgadza się?

- Tak, teraz sobie pana przypominam. Tak mi się zdawało, że skądś pana znam. Jego oczy

zwęziły się i coś w jego spojrzeniu zaniepokoiło ją.

- To pani namówiła Asle, żeby odwiedził pewną ulicznicę z Lakkegata, prawda?

- To on poprosił mnie o zaaranżowanie spotkania, chciał napisać o nieszczęśliwych

dziewczętach, które nie mają innych możliwości w życiu.

Uśmiechnął się paskudnie.

- Tak też można to ująć, ale wiem jedno, pani Thoresen. Gdyby nie to, że miał nieszczęście

panią poznać, dzisiaj wciąż by żył.

background image

Elise zdawało się, że musiała coś źle usłyszeć. Wlepiła w niego wzrok, starając się

zrozumieć to, co mężczyzna do niej powiedział.

- Wiem, że zdołała się pani wkraść w łaski jego ojca tak skutecznie, że wydziedziczył syna,

a następnie napisał artykuł do gazety, który wpędził Asle w taką rozpacz, że się upił. Resztę pani

wie.

Elise poczuła, jak na zmianę robi jej się zimno i gorąco. W końcu zdołała wydobyć z siebie

głos.

- Jeśli przeczytał pan artykuł, to z pewnością zrozumiał pan, dlaczego pan Diriks go napisał.

Zobaczyła, że pan Diriks i pan Wang-Olafsen byli pogrążeni w rozmowie do tego stopnia,

że nie zauważyli, iż z kimś rozmawia.

- Tak, zrozumiałem to, że wmówiła mu pani, iż mój dobry przyjaciel Asle straszliwie panią

uraził. Nie powiem nawet głośno, o co go pani oskarżyła. Dobrze rozumiem, że pana Diriksa mogło

to przerazić. Ale najokropniejsze jest to, że wolał raczej wierzyć kobiecie o wątpliwej reputacji niż

własnemu synowi.

Elise poczuła, jak wzbiera w niej wściekłość.

- Być może powinnam tłumaczyć pana zachowanie faktem, że jest pan roztrzęsiony po

śmierci przyjaciela. Ale zaręczam, że prawdą jest to, co mówiono o tamtym dniu, gdy Asle Diriks

zwabił mnie do swego domu, wmawiając mi, że pan Wilse będzie mi robił zdjęcia. Uciekłam

stamtąd z butami w ręce i włosami w nieładzie, udałam się wprost do domu przyjaciela naszej ro-

dziny, pana Wang-Olafsena, i zwierzyłam mu się z tego, co się wydarzyło. Pan Wang-Olafsen zna

mnie i wie, że nigdy nie zmyśliłabym takiej historii.

Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie.

- Zdarzenia można przedstawiać na wiele sposobów, pani Thoresen. Asle opowiedział mi,

że to pani w nieprzyzwoity sposób starała się go skusić, aby później móc wykorzystać to przeciwko

niemu. Znałem mojego przyjaciela od wielu lat i nie mam wątpliwości, że mówił prawdę.

Pan Diriks odwrócił się, gdy zauważył, że Elise nie stoi obok nich. Kiedy zobaczył przy niej

znajomego Asle, zmarszczył brwi.

- Pani Thoresen? Mieliśmy jechać.

Nie podszedł do nich, by przywitać się z mężczyzną, a wyraz jego twarzy zdradzał, że nie

podobało mu się to, co widzi. Kiedy tylko wsiedli do automobilu, odwrócił się do niej.

- Mam nadzieję, że ten człowiek nie był wobec pani nieuprzejmy?

Elise poruszyła się niespokojnie, nie chciała go niepokoić.

- Sądzę, że głównie był ciekawy tego, kim jestem. Pan Diriks westchnął z rezygnacją.

background image

- Był uciążliwy od chwili, gdy pierwszy raz pojawił się w naszym domu. Gdyby nie on i ci

inni znajomi pisarze, być może Asle nie obracałby się w takim środowisku. Mam nadzieję, że nigdy

więcej nie zobaczę tego drania.

Pan Wang-Olafsen również się do niej odwrócił.

- Jeśli był wobec pani niemiły, to nie powinna się pani tym przejmować. Z tego, co

opowiadał mi pan Diriks, ten człowiek nie szczyci się zbyt dobrą reputacją.

Elise pokręciła głową i zmusiła się do uśmiechu.

- Nie martwię się tym.

W głębi duszy czuła jednak coś całkiem innego.

Wielu gości stało w grupkach i rozmawiało ze sobą cicho. Zauważyła, że wielu z nich

spogląda z ciekawością w jej stronę. Z pewnością zastanawiali się, kim jest i dlaczego tylko ona i

pan Wang-Olafsen zostali zaproszeni do automobilu pana Diriksa. Oby tylko nie narobiło się przez

to jeszcze więcej plotek!

Gospodyni podała im pyszny poczęstunek, a oni rozmawiali o przeróżnych sprawach, za

wyjątkiem śmierci Asle. Elise sądziła, że to nieco dziwne, ale przypomniała sobie, co powiedział

niegdyś Asle: w jego domu nigdy nie było zwyczaju rozmawiania o uczuciach. Należało się

uśmiechać nawet wtedy, gdy człowiekowi zbierało się na płacz. Najważniejsze było zachowanie

pozorów. Nie rozumiała, po co pan Diriks ich tam zaprosił, ale podejrzewała, że po prostu nie

chciał być sam na sam z myślami.

Pan Wang-Olafsen powiedział to samo, kiedy już wyszli i udali się w drogę powrotną.

- Biedny człowiek, nie był nawet w stanie powiedzieć głośno imienia syna.

- Nie miałam odwagi o nim mówić, bałam się, że panu Diriksowi się to nie spodoba.

- Ja również. - Uśmiechnął się do niej. - Czy to nie zadziwiające, jak bardzo obawiamy się

zdradzać tego, co czujemy?

Pokiwała w zamyśleniu głową.

- Sądzę, że zależało mu na naszej wizycie - ciągnął pan Wang-Olafsen. - Spróbuję go

namówić pewnego dnia na wyjście do teatru. W Narodowym grają teraz wyśmienitą sztukę. Ach,

ale przecież on nie może pójść, jest w żałobie.

- Mogłabym panów zaprosić którejś niedzieli na obiad do nas, rozmawialiśmy przecież o

tym. O ile zechcą panowie usiąść przy stole w ciasnej kuchni.

- Oczywiście. Moim zdaniem z pani dziećmi jest zawsze wesoło. Hugo zaczyna

przypominać małego Pedera, on również jest taki energiczny i sprytny.

background image

Elise miała ochotę go uściskać za te słowa. Magda zwykła mawiać, że Peder jest

niedorozwinięty, ale pan Wang-Olafsen nazywał go energicznym i sprytnym. Z głową Pedera

wszystko było w porządku, był po prostu nieco dziecinny jak na swój wiek i rozwinął się odrobinę

później niż inni.

- Chce pani, żebym zamówił dla pani powóz? Do domu ma pani daleko.

- Nie, dziękuję, przejdę się.

- W takim razem przejdźmy się kawałek razem. Ja również lubię spacerować po świeżym

powietrzu. Poza tym zjadłem dzisiaj zdecydowanie zbyt wiele. - Roześmiał się, ale po chwili

ponownie spoważniał. - Proszę powiedzieć, pani Thoresen, czy ten znajomy Asle był wobec pani

nieuprzejmy? Zdawało mi się, że wyglądała pani na bladą i przerażoną, gdy z nim pani rozmawiała.

- Obarczył mnie winą za jego śmierć. Pan Wang-Olafsen stanął w miejscu.

- Co takiego?

Elise powtórzyła mu, co powiedział jej młody pisarz. Pan Wang-Olafsen pokręcił głową,

wyraźnie wstrząśnięty.

- Nie pojmuję, dlaczego spotyka panią tak wiele nieprzyjemności, pani Thoresen. Czy to z

zazdrości? Mimo młodego wieku wydała pani już cztery książki, a ten młody człowiek, z tego co

słyszałem, ma na swoim koncie zaledwie jedną, która na dodatek wyjątkowo źle się sprzedawała.

Elise wzruszyła ramionami.

- Nie wiem, skąd się to bierze. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.

- Zawsze uważałem, że Bóg zsyła nam jedynie tyle ciężarów, ile jesteśmy w stanie

udźwignąć, a pani jest wyjątkowo silną kobietą.

Elise odwzajemniła uśmiech z zakłopotaniem.

- Pięknie powiedziane. Zmarszczył czoło.

- Oby tylko nie musiała pani dźwigać zbyt wiele.

background image

3

Dwa dni później w gazecie pojawił się nekrolog Asle Diriksa. Johan był wyraźnie

rozgoryczony gdy go przeczytał.

Pisarz Asle Amadeus Johannes Diriks zmarł w czwartek 26 listopada w wieku zaledwie

dwudziestu pięciu lat. Asle był wesołym, otwartym, niezwykle towarzyskim i lubianym przez

wszystkich człowiekiem. My, jego najbliżsi przyjaciele, przyjęliśmy wiadomość o jego śmierci z

niedowierzaniem i przerażeniem.

Według policyjnego raportu Asle poślizgnął się na zamarzniętej kałuży na wschodnim

brzegu rzeki Aker, wpadł do lodowatej wody i uderzył głową w kamień. Dla tych, którzy przeczytali

w ostatnim czasie dwa specjalne artykuły w gazecie, jasne jest, że powyższe teksty miały związek z

tragiczną śmiercią Asle. Nie twierdzimy, że policyjny raport jest nieprawdziwy lub że sprawa tej

śmierci powinna być bliżej zbadana. Śmierć naszego przyjaciela była tragicznym wypadkiem.

Niewielu jednak zadaje sobie proste pytanie: dlaczego? Dlaczego młody, obiecujący pisarz

przebywał w tej części miasta w zimny, listopadowy dzień? Czego szukał wśród pracowników

fabryki? Czy mogło to mieć związek z konkretną osobą? Z kobietą, która wykorzystywała innych

ludzi z powodu pragnienia, by zdobyć sławę?

Prawdopodobnie nigdy nie uzyskamy odpowiedzi na wiele pytań, ale nie zamierzamy

spocząć. Kochaliśmy naszego dobrego przyjaciela Asle. Czujemy, że jesteśmy mu winni to, by ludzie

poznali prawdę. Jego śmierć nie była tylko wypadkiem.

Mamy nadzieję, że dusza Asle zazna spokoju, ale obawiamy się, że nam samym jeszcze długo

nie będzie to dane.

W imieniu licznych przyjaciół zmarłego, Per G.O. oraz Arvid D.T.

Elise bez słowa odłożyła gazetę. Johan westchnął.

- Nie rozumiesz tego, że jestem wzburzony ze względu na ciebie? Nie pojmuję, jak gazeta

może drukować takie teksty. To nie jest nekrolog tylko atak i oskarżenie! Pod pretekstem nekrologu

wzbudzili ciekawość czytelników, którzy będą teraz dociekać, kim jest tak kobieta i co ma

wspólnego ze śmiercią Asle Diriksa. W kręgach wydawców i pisarzy jest z pewnością oczywiste, że

chodzi tu o ciebie. Wielu widziało cię na pogrzebie i musiało się zastanawiać, co tam robisz.

Szczególnie że po wszystkim pojechałaś wraz z panem Diriksem do jego domu.

- Ale on tak bardzo mnie prosił. Poza tym towarzyszył nam pan Wang-Olafsen.

background image

- Rozumiem to i nie winię cię za to. Znam cię dobrze i wiem, że zrobiłaś to z dobroci serca.

Ale ci, którzy widzieli, jak wsiadasz do wozu pana Diriksa, z pewnością jeszcze długo będą o tym

gadać. Mam nadzieję, że nie spotka cię przez to więcej nieprzyjemności.

Elise usiadła na taborecie i zaczęła przeglądać gazetę, ale w głowie miała taką gonitwę

myśli, że nie rozumiała, co czyta. Co powie pan Diriks, kiedy zobaczy ten nekrolog? Wiedziała, że

będzie mu przykro ze względu na nią, ale czy postanowi coś przedsięwziąć? Co będzie z ich

znajomymi? Czy plotki dotrą również do ich sąsiadów? Z tego, co powiedziała jej wcześniej pani

Jonsen, ludzie nie przestawali plotkować na ten temat, a nekrolog będzie z pewnością wodą na ich

młyn.

Jej wzrok zatrzymał się na jednym z nagłówków.

- Czytałeś o tej strasznej historii? - spytała, nie chcąc dalej roztrząsać sprawy krzywdzącego

artykułu przyjaciół Asle Diriksa. - W Kopenhadze kobieta wyrzuciła przez okno z czwartego piętra

półtoraroczne dziecko, a następnie próbowała otruć jego sześcioletniego brata! Jej mąż miał

wcześniej inną żonę, a ona była zazdrosna o dzieci z jego pierwszego małżeństwa!

- Tak, tak się właśnie dzieje, gdy ludzie się rozwodzą. Rozumiem, że nie chcesz rozmawiać

o tym artykule, Elise, ale choć próbujesz to ukrywać wiem, jak bardzo czujesz się zraniona. Chcesz,

żebym coś w tej sprawie zrobił? Czy mam odwiedzić jednego z tych przyjaciół Asle i się z nim

policzyć?

Pokręciła głową.

- Zemsta nigdy nie przynosi nic dobrego. Najlepiej będzie zapomnieć o całej tej historii i

mieć nadzieję, że inni również z czasem o niej zapomną.

- Jest oczywiste, że tych dwóch nie zamierza o tym tak prędko zapomnieć. Ryzykujesz to, że

twoje imię pewnego dnia pojawi się w druku w powiązaniu ze śmiercią Asle Diriksa.

- Niech więc tak się stanie. Wtedy będę musiała napisać odpowiedź wyjaśniającą ludziom

to, co się wydarzyło. Pan Diriks czuł, że jest zmuszony oczernić swojego syna, dlatego ja powin-

nam przynajmniej być zdolna do opowiedzenia prawdy.

- Wszystko będzie zależeć od tego, czy gazeta zechce przyjąć twoją odpowiedź. Stoją raczej

po stronie wyższych sfer.

- W takim razie pójdę do innej gazety. W „Socjaldemokracie" nie odmówią wydrukowania

tego, co napisałam.

- Nie wiem. Nie byłbym tego taki pewien. Gazety nie zawsze mają odwagę pisać to, co

myślą. Najważniejsza dla nich jest sprzedaż, a dziennikarze są zależni od tego, co postanowi redak-

tor. Jeśli artykuł mógłby źle wpłynąć na opinię o gazecie, nie sądzę, żeby zbytnio się przejęli losem

niewinnej kobiety.

background image

- Ale „Socjaldemokrata" bierze przecież zawsze w obronę robotników.

- Nie jestem tego taki pewien, a poza tym ta sprawa nie ma żadnego związku z polityką.

- Ależ tak. Chodzi tu o to, że nie wszyscy jesteśmy równi wobec prawa. Władze bardziej

przejmują się zamożnymi mieszkańcami z zachodniej części miasta niż pracownikami fabryki.

- Po pierwsze, nie jesteś już pracownicą fabryki, a po drugie, to nie policja cię o coś

podejrzewa, tylko przyjaciele Diriksa.

- Nie zapomniałeś chyba, jak zachowała się policja tego razu, gdy Ansgar zabrał ze sobą do

domu Hugo? Zmienili zdanie dopiero, gdy w sprawę wmieszał się pan Wang-Olafsen. Wcześniej

słuchali Ansgara i jego ojca, a mnie obarczali całą winą. Możesz mówić, co chcesz, ale to ma

związek z polityką.

- Wolisz więc czekać na to, co się wydarzy, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce?

Wstała i go objęła.

- Wiem, że chcesz dobrze, Johanie. Tak bardzo się cieszę, że mam cię przy sobie. I właśnie

dlatego, że tak bardzo cię kocham, nie chcę, żebyś się narażał. Zaczekamy i zobaczymy. Wcale nie

ma pewności, że coś się jeszcze w tej sprawie wydarzy.

Pocałował ją.

- Nie zasłużyłaś na to, by być w ten sposób traktowaną. Uśmiechnęła się przez łzy.

- Żona pastora powiedziała mi pewnego razu, że życie jest szkołą. Ten, kto nigdy nie

napotyka na swojej drodze trudności, niczego się nie uczy.

Jensine, która do tej pory siedziała na podłodze wraz z Elvirą i bawiła się lalkami, podniosła

wzrok i roześmiała się.

- Zakochana para! Jesteście zakochaną parą, bo się całujecie! Elise i Johan uśmiechnęli się

do niej, a Johan pokiwał głową.

- To prawda, Jensine. Twoja mama i ja jesteśmy zakochaną parą. Było tak od czasu, gdy

byliśmy jeszcze w wieku Pedera i Everta, i zostanie tak już na zawsze.

Zaraz po jedzeniu Elise usiadła przy maszynie do pisania. Dagny przyszła jak zwykle po

szkole, by pilnować dzieci, a Johan zajął się rąbaniem drzewa. Wszystko wskazywało na to, że nad-

chodziła mroźna zima. Już teraz zużywali więcej węgla i drewna niż zazwyczaj o tej porze roku.

Napisała jeszcze jeden list do Hugo Ringstada i zaprosiła ich na święta. Sądziła, że to

dziwne, iż do tej pory jej nie odpowiedzieli. Johan spotkał któregoś dnia pana Carlsena i dowiedział

się, że Hugo Ringstad w końcu zdołał usunąć Signe oraz jej rodzinę ze swojego domu. Pomogli mu

w tym pastor oraz adwokat. Prawdopodobnie pan Ringstad był zajęty szukaniem swoich za-

background image

bytkowych mebli, które wcześniej sprzedała Signe. Wyglądało na to, że nie będzie to wcale takie

proste.

Doszła do czwartego rozdziału książki o pomocy domowej. Pewnego dnia wybrała się

nawet na Bispegaten, bo wiedziała, że stamtąd właśnie pochodziła służąca ciotki Ulrikke i wuja

Kristiana. Chciała na własne oczy zobaczyć dom, o którym miała pisać, i znalazła pretekst, by móc

zapukać do drzwi.

Wstrząsnęło ją to, jak okropne warunki panowały w środku. Część dachu była zawalona, ale

nie wyglądało na to, by ktoś nosił się z zamiarem naprawienia go. Przed drzwiami wejściowymi

rozłożono kilka desek, które nie pasowały do siebie rozmiarem. Były między nimi spore szpary i po

ciemku nietrudno było się o nie potknąć. Drzwi nie zamykały się do końca i do środka wpadało

lodowate powietrze. Gdy otworzyła jej jakaś kobieta, poczuła dochodzący z wnętrza okropny odór.

Dowiedziała się, że stara i zaniedbana kobieta była babką służącej ciotki Ulrikke i wuja

Kristiana, która samodzielnie opiekowała się sporą grupką dzieci. Jakie to szczęście, że jej wnuczka

zdobyła dobrze płatną posadę u uprzejmych ludzi w Telthusbakken! Elise chciała jednak pisać o

dzieciństwie i dorastaniu dziewczyny. Pewnego dnia zamierzała się nawet udać z wizytą do ciotki i

wuja, by spróbować wyciągnąć od służącej nieco informacji.

Kiedy tak siedziała, rozmyślając, naszły ją wspomnienia z jej własnego dzieciństwa. Gdy

mieszkali w gospodarstwie Andersengården, musieli być niezwykle oszczędni, bo żyli tylko z jej

wypłaty Hilda bez przerwy przepuszczała zarobione przez siebie pieniądze. Elise nie pojmowała,

jak siostra mogła tak lekką ręką pozbywać się swojej wypłaty, skoro wiedziała, że potrzebują

każdego øre na jedzenie i opał.

Do środka wszedł Johan i ułożył drwa obok kominka.

Odwróciła się do niego.

- Ciężko mi dzisiaj idzie pisanie. Czy mógłbyś mi pomóc? Co pamiętasz ze swojego

dzieciństwa? Chodzi mi o coś, co miało na ciebie wpływ. Na przykład to, jak trudno było wam

wtedy powiązać koniec z końcem.

Johan się zamyślił.

- Pamiętam, że żebrałem i sprzedawałem drobne przedmioty wystrugane z drewna. Zawsze

się bałem, że Anna nie będzie miała na jedzenie i lekarstwa, bo cała wypłata matki szła na

zapłacenie wynajmu. Wiedziała, że wylądowalibyśmy na ulicy, gdyby nie płaciła na czas.

- Czy twój ojciec nigdy nie przysyłał wam pieniędzy?

- Sądzę, że robił to przez kilka pierwszych lat, ale później przestał.

Spojrzała na niego z wielką czułością.

background image

- A mimo to nigdy się nie skarżyłeś. Zawsze byłeś wesoły i w dobrym humorze. Jak to

robiłeś?

- Wiedziałem, że życie Anny zależy od mojego nastroju. Gdy żartowałem i śmiałem się,

zawsze jej się poprawiało. Ale gdy tylko byłem smutny, od razu widziałem, jak jej twarz blednie.

Elise słuchała, próbując ich sobie wyobrazić.

- Co pomyślałeś, gdy zobaczyłeś po raz pierwszy młodą służącą ciotki Ulrikke i wuja

Kristiana?

- Pomyślałem sobie, że musiała mieć ciężki życie. Jej dłonie były czerwone i popękane, była

wychudzona, a jej oczy nie miały blasku. Przypominała mi Klarę, pamiętasz ją? Gdy jej ojciec

dowiedział się, że matka oraz kilkoro z jej rodzeństwa zapadło na gruźlicę, postanowił się zabić.

Wypełnił kieszenie kamieniami i wszedł do morza. Klara była jedyną osobą w rodzinie, która

przeżyła. Spotkałem ją pewnego dnia w mieście, ale odwróciła się, udając, że mnie nie widzi. Nie

mam najmniejszej wątpliwości, co do tego, jaki zawód jest zmuszona wykonywać.

- Książka będzie smutna, jeśli będę pisać tylko o takich sprawach.

- Nie masz pisać tylko o smutnych rzeczach, ale musisz też znajdować pozytywne strony.

Nauczyliśmy się przecież cieszyć z tego, co mamy.

Elise uśmiechnęła się.

- Teraz już wiem, o czym mogę pisać, dziękuję. Podszedł do niej i pocałował ją w policzek.

- Jesteś niezwykła, Elise. Potrafisz odepchnąć od siebie nieprzyjemne myśli i zmusić się do

pisania pomimo tego, co się wydarzyło.

Domyśliła się, że chodzi mu o nekrolog Asle Diriksa, ale nic nie powiedziała. Gdyby tylko

wiedział, jak bardzo bolało ją bycie niesłusznie oskarżaną.

Johan poszedł w kierunku drzwi.

- Idę do pracowni, ale niedługo wrócę. Elise pokiwała głową i pisała dalej.

Hugo klęczał na stołku przy oknie i patrzył na tańczące w powietrzu duże płatki mokrego

śniegu.

- Idą święta - powiedział i uśmiechnął się. - Mamo, myślisz, że Mikołaj przyjdzie do nas w

tym roku?

- Na pewno przyjdzie, jeśli będziecie słuchać mnie i ojca.

- I mnie - dodała Dagny.

- Ulicą idzie jakiś mały chłopiec - powiedział zdziwiony Hugo. - Ale nie jest taki jak my.

Ma na sobie płaszcz, jak jakiś elegant.

Dagny podeszła natychmiast do okna.

background image

- O Boże, jaki on dziwny! Ma na sobie skórzaną czapkę i białe rękawiczki, wygląda jak

królewicz!

Elise rzuciła na nich wzrokiem.

- Widzę, że coś was tam zainteresowało. Dagny pokiwała głową.

- Jakiś chłopiec chyba się zgubił. To pewnie syn premiera albo kogoś podobnego.

Elise się roześmiała.

- Nie sądzę, żeby znalazł się tu na Maridalsveien, a poza tym premier nie ma małego synka.

- Chodź zobaczyć. Teraz na dodatek zaczął płakać!

Elise wstała i podeszła do okna. Tak jak mówili, na dworze stał mały chłopiec ubrany w

zimowy płaszcz i skórzana czapkę niczym większość dzieci z zamożnych domów. Chłopiec stał na

zewnątrz i płakał.

- Biedaczek. Wyjdę na dwór i spytam, kogo tu szuka. Może to wnuk dyrektora fabryki.

Hugo zeskoczył ze stołka.

- Idę z tobą!

- Nie, Hugo, na zewnątrz jest zimno. A poza tym ten chłopiec może się poczuć niezręcznie,

gdy zobaczy inne dzieci.

Hugo niechętnie jej posłuchał, najwyraźniej wciąż miał w pamięci ich rozmowę o Mikołaju.

Wdrapał się ponownie na stołek, by widzieć, co się dzieje za oknem.

Elise owinęła się szalem i trzęsąc się, wyszła na dwór. Wiał silny wiatr, a na ulicy nie było

żywej duszy. Ludzie woleli siedzieć w domach, jeśli nie musieli koniecznie wychodzić na takie

zimno.

Otworzyła furtkę i przyjrzała się chłopcu. Rozglądał się z przerażeniem w oczach. Był

całkiem bezradny, a jego policzki były mokre od łez.

- Witaj, chłopcze! Czy mogę ci jakoś pomóc?

Odwrócił się do niej i spojrzał jej w oczy. Z początku wyglądał na nieco przerażonego, ale

po chwili nieco się uspokoił.

Wydawał jej się znajomy i w tej samej chwili pojęła, kogo jej przypomina. Czyżby to był...

background image

4

- Sebastian?

Zapłakana twarz chłopca rozjaśniła się nieco i pokiwał głową.

- Ależ mój drogi, co ty tu robisz? Zgubiłeś się? Jest z tobą twoja mama?

W tej samej chwili po plecach przeszły jej ciarki. Czyżby Signe się do nich wybierała?

Pokręcił głową.

- To ty jesteś Elise? Szukam Elise i Hugo.

Pokiwała głową, rozglądając się po ulicy, ale nikogo nie zobaczyła.

- Gdzie jest twoja mama?

- W mieście.

- W mieście? A kto tu z tobą jest?

- Nikt. Przyjechałem tramwajem. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Sam przyjechałeś tramwajem? Pokiwał głową.

- A twoja mama wie, że tu jesteś? Pokręcił przecząco głową.

- Nie chcę u niej być, ona jest niedobra. Elise była całkiem zbita z tropu.

- Widzę, że jest ci zimno. Chodźmy do środka i wtedy porozmawiamy. Skąd wiedziałeś,

gdzie mieszkamy? - spytała, gdy szli w stronę domu.

- Pani Jonsen mi powiedziała. Ona mnie poznała, a ty nie.

- Ależ poznałam cię, chociaż nie od razu. Nie mogłam uwierzyć, że jesteś tu sam, tak daleko

od Ringstad. Poza tym nie widziałam cię aż od pogrzebu twojego taty.

- Nie mieszkam w Ringstad, dziadek nie chciał nas tam, bo mama jest niedobra. Wyrzuciła

wszystkie jego meble.

- Przeprowadziliście się do Kristianii?

- Sjur jest zły, nie na mojego brata, tylko na mnie. Otworzyła drzwi i chciała mu pomóc z

płaszczem oraz butami, ale on pokręcił głową.

- Sam sobie poradzę, jestem już dużym chłopcem.

Dzieci musiały ich usłyszeć, bo wypadły na korytarz. Stały teraz bez słowa i przyglądały się

gościowi. Hugo spojrzał na niego nieufnie.

- Jesteś księciem? Elise roześmiała się.

- Ależ Hugo, to Sebastian! Bawiłeś się z nim w gospodarstwie Ringstad, miałeś wtedy dwa

lata.

Hugo uśmiechnął się, najpierw nieco nieśmiało, ale już po chwili całkiem się rozpromienił i

zawołał wesoło.

background image

- Sebastian, mój brat?

Elise musiała się przez chwilę zastanowić. Jego brat? Ależ tak, Sebastian był przecież

synem Emanuela, który uznał Hugo jako swego pierworodnego potomka. Choć chłopców nie

łączyły więzy krwi, to byli braćmi przynajmniej oficjalnie.

W tej samej chwili przyszło jej coś do głowy. Czyżby Hugo miał na myśli właśnie

Sebastiana za każdym razem, gdy mówił o swoim bracie, który umarł? Mógł pomieszać coś, co

usłyszał od Ansgara i Helene ze wspomnieniami o towarzyszu zabaw, który nagle zniknął. Gdy

mieli po kilka lat, byli przez jakiś czas nierozłączni, a Hugo strasznie rozpaczał, gdy Sebastian

wyjechał. Później widzieli się tylko raz na pogrzebie Emanuela, a teraz mieli już po sześć lat.

Elise zwróciła się do Dagny.

- To jest Sebastian Stangerud. Mieszkał u nas przez jakiś czas kilka lat temu.

Sebastian spojrzał na nią z powagą.

- Nie nazywam się Stangerud, tylko Ringstad. Elise zmarszczyła brwi.

- Mama ci tak powiedziała? Pokiwał głową.

- A mój brat nazywa się Bergeseth.

- Dobry Boże! - wtrąciła Dagny. - Ile ty masz imion?

- Dlaczego chodzisz w płaszczu królewicza? - spytał Hugo. Sebastian spojrzał na niego ze

zdziwieniem.

- To nie jest płaszcz królewicza, tylko mój.

- Ukradłeś go?

- Ależ Hugo! - Elise pokręciła głową. - Nie uważasz chyba, że Sebastian kradnie?

- Ale jego matka to robi - wtrąciła Dagny. - Czy to prawda, że twoja mama ukradła meble

pana Ringstada?

Sebastian posłał jej zranione spojrzenie i ze wstydem pokiwał głową.

- Chodźcie! - powiedziała Elise, popychając chłopca w kierunku kuchni. - Uczcimy to, że

Sebastian znów jest z nami. Lubisz kakao?

- Tak, z kremem.

- Nie mam śmietanki na krem, ale dostaniesz za to więcej cukru.

Co ja mam teraz zrobić?, pomyślała. Jeśli naprawdę uciekł od Signe i przyjechał tu sam

tramwajem, to będę musiała powiadomić policję.

- Dagny, bądź tak miła i pobiegnij do powiedzieć Johanowi, że przyszedł do nas Sebastian.

Chłopiec aż krzyknął z przerażenia.

- Nie! Nie mów o niczym mamie, bo mnie zbije!

background image

Elise spojrzała mu w oczy, wyglądał na przerażonego. Była przekonana, że chłopiec mówi

prawdę. Gdy pomyślała o wszystkim, co Signe zrobiła Hugo i Marii Ringstadom, nie miała

wątpliwości, że kobieta była zdolna do skrzywdzenia swego własnego syna.

- Chcę powiedzieć o tym tylko mojemu mężowi, Johanowi. Nie znasz go, wyszłam za niego

po śmierci twojego ojca. Jest bardzo miły i nic ci nie zrobi. Musimy tylko zastanowić się razem nad

tym, co zrobić, żeby twoja mama nie poszła na policję.

Może Oscar Carlsen o czymś wie?, pomyślała w tej samej chwili. Karoline i Signe były

dobrymi koleżankami. Signe mieszkała nawet u nich wtedy, gdy przybyła do Kristianii, by powie-

dzieć Emanuelowi, że spodziewa się jego dziecka.

Sebastian stał spokojnie przyglądając jej się.

- Pójdę do więzienia? Uśmiechnęła się do niego.

- Nie, Sebastianie, nie pójdziesz. Policja powie tylko twojej mamie, gdzie jesteś, żeby nie

musiała się o ciebie martwić.

W jego oczach pojawiły się nagle łzy.

- Nie chcę wracać do domu. Elise pokręciła głową.

- Zrobię, co mogę, żeby ci pomóc. Może pójdziemy zadzwonić do twojego dziadka?

Twarz chłopca rozpromieniła się.

- Spytamy, czy mogę u niego zamieszkać bez mamy i Sjura?

- Tak, możemy spróbować. Nie wiem, co on na to powie, ale wiem na pewno, że kocha cię

pomimo tego, co się wydarzyło. Wiesz, twój dziadek i mama...

- Wiem, zdenerwował się na nią, bo wyrzuciła jego stołki. Elise pokiwała głową.

- No właśnie.

Odwrócił się i podszedł do Hugo. Wyglądało na to, że jej słowa go uspokoiły.

Hugo pokazał Sebastianowi samochodzik, który dostał od wuja Kristiana, i chłopcy

natychmiast zabrali się za zabawę.

- Dagny, przewiń Elvirę, a ja przygotuję kakao. Jensine, możesz nakryć do stołu.

Otworzyły się drzwi wejściowe i usłyszała, że do środka wszedł Evert. Wsunął głowę do

kuchni, zanim jeszcze zdążył zdjąć czapkę.

- Ktoś do nas przyszedł?

- Tak, nigdy nie zgadniesz, kto nas odwiedził. Zdejmuj płaszcz oraz buty i wejdź do środka.

Evert natychmiast rozpoznał chłopca.

- Sebastian? - W jego głosie słychać było równocześnie zaskoczenie i radość. Spojrzał

pytająco na Elise. - Jego matka też tu jest?

background image

Elise pokręciła głową i mrugnęła do niego. Evert miał świadomość, co w ich domu myślano

o Signe.

- Nie, Sebastian zdołał sam przyjechać tu tramwajem z rynku i znalazł drogę do naszego

domu. Pani Jonsen wyjaśniła mu, jak się tu dostać.

Evert usiadł na podłodze wraz z chłopcami.

- To wspaniale, że do nas przyjechałeś, Sebastianie. Bardzo za tobą tęskniliśmy.

Sebastian spojrzał na niego zaskoczony.

- Tęskniłeś za mną?

- Nie tylko ja, my wszyscy. Sebastian uśmiechnął się zawstydzony.

- Naprawdę?

- Tak. Poczekaj tylko, aż Peder wróci do domu. Zobaczysz, jak będzie skakał z radości pod

sam dach.

Sebastian i Hugo równocześnie podnieśli wzrok i spojrzeli w sufit.

Chwilę później Dagny wróciła razem z Johanem, który spojrzał pytająco na Elise, zanim

przywitał się z Sebastianem. Dagny zdążyła mu po drodze opowiedzieć, w jaki sposób chłopiec ich

odnalazł.

- To jest właśnie Sebastian, syn Signe, o którym tak wiele słyszałeś - wyjaśniła Elise. - Jest

tylko kilka miesięcy młodszy od Hugo.

- Witaj Sebastianie. Naprawdę przyjechałeś tu całkiem sam?

Sebastian wyglądał z początku na przestraszonego, gdy usłyszał na korytarzu kroki Johana,

ale teraz uśmiechnął się z dumą i pokiwał głową.

- Kazałem maszyniście dać mi znać, gdy dotrzemy do mostu Beierbrua. Mama powiedziała

mi kiedyś, że ojciec mieszkał blisko wodospadu, a później przeprowadził się na Hammergaten.

Elise była pod wrażeniem tego, jak składnie wypowiadał się chłopiec, choć był jeszcze taki

mały. Johan zdawał się myśleć podobnie.

- To wspaniale! Ale nie sądzisz, że twoja mama może się o ciebie martwić?

Twarz Sebastiana pociemniała, wlepił wzrok w podłogę.

- Nie wiem, nie chcę wracać do domu.

Johan spojrzał ze smutkiem na Elise, a ona dobrze go rozumiała. Nie rozwiązali jeszcze

jednego problemu, a już zdążył się pojawić kolejny.

- Przejdę się do pana Carlsena.

Johan nie tłumaczył nic więcej, ale Elise domyśliła się, że zamierzał spytać Oscara Carlsena

o to, czy ma jakikolwiek kontakt z Signe.

background image

- Nie chcesz czegoś zjeść, zanim pójdziesz?

- Nie, dziękuję. Zjem, gdy wrócę.

Elise usiadła i zaczęła łatać rajstopy, przysłuchując się rozmowie chłopców. Sebastian

sprawiał wrażenie, jakby już zdążył całkiem zapomnieć o swojej ucieczce. Był całkiem pochłonięty

samochodzikiem Hugo. Nigdy nie widział podobnej zabawki, choć pewnie miał ich łącznie więcej,

niż wszystkie ich dzieci razem wzięte.

Miał zaledwie sześć lat, ale nie chciał wracać do domu, do swojej matki! Musiał wypłakać

mnóstwo łez, zanim w końcu postanowił uciec.

Cóż oni mieli z nim począć? Prędzej czy później Signe dowie się, gdzie jest jej syn. Poczuła

ból w piersi, kiedy przypomniała sobie przerażenie na twarzy chłopca, gdy błagał, by go nie

odsyłać. Musiał sobie dokładnie zaplanować tę ucieczkę, choć był taki mały. W jego oczach

rodzina Elise była dla niego jedynym ratunkiem. Odesłanie go do Signe i Sjura Bergesetha byłoby

okrutną zdradą, ale Signe była jego matką i to ona decydowała o jego losie.

Żałowała, że Johan nie został z nimi chwilę dłużej. Powinni byli o wszystkim najpierw

porozmawiać i spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie. Jeśli Oscar Carlsen wiedział, gdzie przebywa

Signe, to kobieta z pewnością prędko pojawi się w ich domu. Sebastian będzie przerażony i

zrozpaczony. Jak mogłaby go odesłać do domu, skoro wiedziała, co go tam czeka? Była absolutnie

pewna, że chłopiec mówi prawdę. Od pierwszej chwili, gdy Emanuel przyznał się do zdrady,

dobrze wiedziała, jakim człowiekiem była Signe.

Pamiętała, co powiedział jej kiedyś o Sebastianie pan Ringstad. Chciał, by chłopiec

zamieszkał u Elise, miałby wtedy szansę wyjść na ludzi. W tamtym czasie chłopiec był bardzo

trudnym dzieckiem. Było wprost nie do wiary, że stał się teraz taki grzeczny i spokojny. Zapewne

to złość i porywczość Signe wybiły z niego upór i w zamian zaszczepiły w nim lęk oraz obawę.

Któż to taki dziwił się temu, że Emanuel zainteresował się dziewczyną, która była tak

bardzo podobna do jego własnej matki? Nie mogła sobie przypomnieć, być może to ona sama

kiedyś o tym rozmyślała.

Łatała rajstopy, a w jej głowie jedna myśl goniła drugą. Wspominała ostatnią wizytę w

Ringstad tuż przed śmiercią Emanuela, podczas której odkryła, jak bardzo się zmienił. Dziwnie z

nią rozmawiał, był oschły i nieprzyjemny, oskarżał ją o wiele różnych rzeczy. Między innymi

podejrzewał, że planowała wyjechać do Ameryki wraz z Johanem, co wydało jej się wyjątkowo

śmieszne. Niezależnie od tego, jak beznadziejna była ich sytuacja, nigdy nie opuściłaby swojego

męża. A już na pewno nie wtedy, gdy ten ciężko chorował. Oskarżał ją nawet o to, że nie była w

stanie wybaczyć Signe, która, jak podkreślał, była przecież matką jego syna.

background image

Teraz ten syn siedział tuż obok niej i bawił się z jej dziećmi, a jedyne, o czym ona była w

stanie myśleć, to jak uratować go przed jego własną matką. Życie potrafiło być osobliwe.

Otworzyły się drzwi i do środka wpadł zdyszany Peder.

- Dostałem dodatkowego dziesiątaka od pani Braathen, bo sprzedałem dziś tak dużo tytoniu!

Hugo wszedł mu w słowo.

- Peder, chodź zobaczyć, kto nas odwiedził.

Peder pospiesznie zdjął buty i wszedł do pokoju. Gdy zobaczył bawiące się na podłodze

dzieci, wyglądał na nieco rozczarowanego, prawdopodobnie spodziewał się zobaczyć kogoś innego.

- Masz nowego kolegę, Hugo?

- Nie poznajesz? Przecież to Sebastian! Peder otworzył szeroko oczy.

- Sebastian? Rzeczywiście! - uśmiechnął się szeroko. - Przyszedłeś nas odwiedzić? -

Odwrócił się do Elise. - Będzie z nami mieszkał?

Uniknęła odpowiedzi na jego pytanie.

- Przyjechał tu z miasta całkiem sam.

- Jego matka też tu jest?

- Nie! - odparł zdecydowanie Hugo. - Nie chcemy jej tutaj. Evert najwyraźniej uznał, że

potrzebne jest wyjaśnienie.

- Jego matka była dla niego niedobra i dlatego do nas uciekł. Peder pokiwał głową ze

zrozumieniem, a chwilę później siedział na podłodze i bawił się z nimi.

Elise usłyszała kroki Johana. Wybiegła szybko na korytarz w nadziei, że porozmawiają z

dala od uszu dzieci.

- Jak poszło? Czy Oscar Carlsen wie, gdzie można znaleźć Signe?

- Nie poszedłem do pana Carlsena. W drodze na wzgórze Aker stwierdziłem, że wolę

najpierw zadzwonić do pana Ringstada.

Elise odetchnęła z ulgą.

- Miałam taką nadzieję, ale nie przyszło mi to od razu do głowy. Jeśli pan Carlsen wie, gdzie

znajduje się Signe, to ona na pewno się tu natychmiast pojawi.

Johan pokiwał głową.

- Chłopiec wygląda na przerażonego, nie mogłem mu tego zrobić.

Elise spojrzała na niego czule i uśmiechnęła się.

- Dobrze zrobiłeś. Co powiedział pan Ringstad?

- Był przerażony, ale zamiast kazać mi iść na policję poprosił, żebyśmy przez kilka dni

zaopiekowali się Sebastianem. Sam zamierza tu przyjechać i przedyskutować z nami tę sprawę.

Spojrzała na niego zdziwiona.

background image

- Nie boi się tego, co zrobi Signe, gdy się dowie, że nie zgłosiliśmy policji jego ucieczki?

- Sądzę, że znacznie bardziej boi się tego, co ona może zrobić Sebastianowi, kiedy się

dowie, co się stało.

Elise pozwoliła Sebastianowi spać w jednym łóżku z Hugo, a chłopcy bardzo się ucieszyli.

Gdy usiadła na brzegu łóżka i odmówiła z nimi wieczorną modlitwę, Sebastian leżał cicho,

najwyraźniej nie przywykł do zmawiania pacierza.

- Nie umiesz się modlić? - spytał zdziwiony Hugo. Sebastian pokręcił głową.

- Dziadek uczył mnie odmawiać Ojcze nasz, ale już nie pamiętam.

Elise wstała, pocałowała jednego i drugiego w policzek i po cichu wyszła z pokoju. Gdy

zamykała za sobą drzwi, usłyszała głos Hugo.

- Nauczę cię modlitwy, powtarzaj za mną. Aniele Boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie

stój. Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy. Amen. To znaczy, że jak

zamkniesz oczy, to przyjdzie do ciebie anioł, usiądzie na twojej poduszce i nikt nie będzie mógł cię

skrzywdzić. Żaden złodziej ani bandyta, ani nawet twoja mama.

- Czy to prawda? - spytał nieufnie Sebastian.

- Tak, absolutna prawda. Słowo honoru!

background image

5

Elise stała następnego ranka w kuchni, gotując kaszę, gdy nagle usłyszała krzyk Hugo.

Johan zdążył już wyjść do pracy, Peder był w sklepie, a Evert w szkole. Tylko najmłodsze dzieci

zostały w domu.

Słysząc przerażenie w głosie Hugo, pospiesznie wbiegła po schodach.

Hugo i Sebastian poszli się ubrać do dużego pokoju, żeby nie zbudzić Jensine i Elviry.

- Mamo, spójrz na Sebastiana!

- Coś nie tak?

- Spójrz na jego plecy! Ma tyfus albo odrę!

Elise poczuła, jak po plecach przebiegają jej zimne ciarki. Czyżby Sebastian był chory? A

jeśli tak, to czy choroba była zaraźliwa? Nachyliła się i uniosła koszulę piżamy Kristiana, którą

pożyczyła chłopcu do spania. Ku swemu wielkiemu przerażeniu zobaczyła na plecach chłopca

długie czerwone szramy. Sebastian nie był chory, ale nie było to żadne pocieszenie!

Starała się zapanować nad głosem.

- Czy ktoś był wobec ciebie niedobry? Sebastian nie odpowiedział.

Kucnęła i przytuliła go ostrożnie, czując, jak wzrasta w niej wzburzenie.

- Ktoś cię uderzył, prawda?

Chłopiec wciąż nie odpowiadał.

Żałowała, że nie zauważyła niczego poprzedniego wieczoru, ale chłopcy sami się przebrali i

szybko wskoczyli do łóżka. Musiała zaczekać, aż Johan wróci z pracy, żeby móc mu o tym

opowiedzieć.

Ta przeklęta kobieta! Elise czuła, jak się w niej gotuje. To Signe musiała go tak urządzić.

Stłukła go najwyraźniej batem lub pasem, skoro na jego plecach zostały takie głębokie ślady. A

może zrobił to Sjur, jej mąż? Mimo wszystko coś w głębi jej serca mówiło, że Signe maczała w tym

palce. Sebastian powiedział przecież, że nie chce wracać do domu, bo jego matka jest niedobra.

Ten, kto z premedytacją wyrzucał z domu Ringstadów zabytkowe meble, był z pewnością na tyle

zepsuty, by móc skatować dziecko.

- Chodź - powiedziała łagodnie. - Ubierzcie się i pójdziemy do naszego doktora. Poprosimy,

żeby dał ci maść, od której będzie cię mniej bolało.

Niech tylko lekarz to zobaczy! Będzie mogła to wykorzystać, jeśli policja przyjdzie po

chłopca.

background image

Kilka godzin później wrócili do domu. Miała serce w przełyku i była przygotowana na to, że

policjanci w mundurach będą stać przed drzwiami, czekając, by zabrać ze sobą Sebastiana i

oskarżyć ją o bezprawne przetrzymywanie go. Na szczęście jednak nic takiego się nie stało.

- Idźcie się szybko ogrzać, dzieci. Ależ się zrobiło zimno!

- Mamo, czy Sebastian może tu zostać do świąt? Może Mikołaj jemu też coś przyniesie.

Elise potwierdziła, choć nawet na chwilę nie przestawała rozmyślać o tym, co zrobiła Signe.

Zastanawiała się, co mogła zrobić, by Sebastian nie musiał wracać do matki.

Ledwie zdążyli zdjąć z siebie płaszcze i wejść do ciepłego pomieszczenia, gdy usłyszała, że

przed ich dom zajeżdża automobil. Dobry Boże, czyżby to policja przyjechała po chłopca?

Postanowiła, że dzieci nie powinny słuchać jej rozmowy z władzami. Przygnębiona otuliła

się szalem i ponownie wyszła na dwór. Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu wpadła w drzwiach na

pana Diriksa i roześmiała się z ulgą.

- Tak się cieszę, panie Diriks! Obawiałam się, że to może być ktoś inny.

Spojrzał na nią zmieszany.

W tej samej chwili przypomniała sobie artykuł, który pojawił się poprzedniego dnia w

gazecie. Zdążyła o nim całkiem zapomnieć, gdy tylko zjawił się u nich Sebastian.

- Proszę wejść do środka. Właśnie wróciliśmy z wizyty u lekarza, nie zdążyłam jeszcze

posprzątać.

- Mam nadzieję, że to nic groźnego?

- Właściwie to nie. Przepraszam, na pewno pana przestraszyłam. To nic groźnego ani

zaraźliwego, musiałam tylko otrzymać od lekarza potwierdzenie. - Zatrzymała się przed drzwiami. -

Coś się wydarzyło i wszystko panu później wyjaśnię. Jest u nas sześcioletni chłopiec, który

przeszedł przez piekło. Będzie lepiej, jeśli nie będziemy przy nim o tym rozmawiać.

Pan Diriks odchrząknął.

- Przyszedłem tu, by przekazać pani przykrą wiadomość, pani Thoresen. Tymczasem widzę,

że ma pani na głowie wystarczająco dużo kłopotów.

- Czy ma pan na myśli wczorajszy artykuł? Już o nim prawie zapomniałam.

Spojrzał na nią zaskoczony, jakby nie mógł uwierzyć własnym uszom.

Dobrze rozumiała jego zdziwienie.

- Mąż przyniósł wczoraj gazetę z pracy i wspólnie przeczytaliśmy nekrolog. Muszę

przyznać, że bardzo mnie wzburzył, ale akurat w tej chwili jest mało istotny w porównaniu z tym,

co musiało przeżyć to dziecko, które u nas gości.

Pan Diriks pokręcił głową.

background image

- Chyba nigdy nie przestanie mnie pani zadziwiać. Spodziewałem się zastać panią

pogrążoną w płaczu i zrozpaczoną tą niesprawiedliwością, która ponownie panią spotyka z powodu

mojego syna, a zamiast tego wita mnie pani z uśmiechem, mówiąc, jak bardzo cieszy się na mój

widok. Elise pokiwała głową.

- Dobrze rozumiem pana zdziwienie. Gdyby pan przyszedł wczoraj, z pewnością

zareagowałabym inaczej. Mój mąż chciał wręcz iść do jednego z autorów artykułu, ale poprosiłam,

by tego nie robił. Jeśli nie będziemy reagować, to może cała sprawa ucichnie.

Otworzyła w końcu drzwi i wpuściła go do środka.

Dzieci siedziały przy stole kuchennym i jadły kanapki z syropem. Hugo i Sebastian

smarowali kolejne kromki chleba, a Jensine i Elvira czekały niespokojnie. Elise nie zdążyła podać

im śniadania, zanim się udali do doktora.

- Ten jasnowłosy chłopiec nazywa się Sebastian i jest synem mojego pierwszego męża,

Emanuela Ringstada - wyjaśniła.

Sebastian spojrzał z przerażeniem na pana Diriksa, ale najwyraźniej uspokoił go fakt, że był

znajomym Elise. Uśmiechnęła się przepraszająco do pana Diriksa.

- To skomplikowana historia rodzinna, oszczędzę panu szczegółów.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- Bardzo mi ulżyło, pani Thoresen. Łatwiej będzie mi się opanować, wiedząc, że przyjęła

pani ten artykuł z takim spokojem. Ma pani rację, są na tym świecie straszniejsze rzeczy. W

zasadzie cała ta sprawa to tylko rozrywka dla żądnych sensacji młodych mężczyzn. Najważniejsze,

żeby pani imię nie zostało wymienione w druku i żeby nie miała pani z tego powodu dalszych

nieprzyjemności. Jeśli się jednak na to zdobędą, sprawa będzie się przedstawiać całkiem inaczej.

- Proszę usiąść na kanapie, a ja zaparzę kawę. Nie jadłam jeszcze śniadania, ale pan ma je

pewnie już za sobą?

- Zauważyłem, że na stole stoi syrop, nie jadłem go od czasu, gdy byłem małym dzieckiem.

Elise roześmiała się życzliwie.

Czuła się bezpiecznie, mając pana Diriksa pod swoim dachem. Miała nadzieję, że jeśli zjawi

się policja, mógłby podziałać na nich tak samo, jak niegdyś pan Wang-Olafsen.

Gdy dzieci skończyły jeść, Hugo, Sebastian oraz Jensine chcieli pójść na poddasze i bawić

się w chowanego. Elise kazała im zabrać ze sobą Elvirę, żeby móc spokojnie porozmawiać z panem

Diriksem.

Gdy tylko wyszli, opowiedziała mu całą historię Sebastiana.

- Teraz rozumie pan z pewnością, że sprawa artykułu wydaje się błaha w porównaniu z tym,

przez co musiał przejść Sebastian - zakończyła opowieść.

background image

Przez chwilę siedział pogrążony w myślach.

- Najpierw poznała mnie pani z Olafią Johannisdatter i opowiedziała o ciężkim losie

dziewcząt z ulicy, a teraz pokazuje mi pani prawdziwą rodzinną tragedię. To, co pani opowiada, nie

ma żadnego związku z bogactwem czy biedą. Mogłoby się to wydarzyć w każdej rodzinie. Nie

wiem, na co cierpi ta kobieta, ale słyszałem już o podobnych historiach. To musi być jakaś choroba,

która nie ma jeszcze nazwy. Tacy ludzie nie wiedzą, czym jest sumienie, nie odczuwają

odpowiedzialności i nie widzą konsekwencji swoich czynów. Lekarze wciąż nie wynaleźli na to

żadnego leku.

Elise spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Nie wiedziałam, że to jest choroba.

- Tak, słyszałem gdzieś o tym, ale zdaje się być nieuleczalna. Wiele małżeństw jest

nieszczęśliwych, bo jeden z małżonków cierpi na tę chorobę, i nie można im w żaden sposób

pomóc. Ten stan dotyka zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Czytała pani wczoraj w gazecie o

kobiecie z Kopenhagi, która wyrzuciła półtoraroczne dziecko z czwartego piętra? Założę się, że

cierpi na tę samą chorobę. Prawdopodobnie większość morderstw jest popełniana właśnie z tego

powodu.

Elise wzdrygnęła się.

- Uważa pan, że przebywanie w pobliżu takiej osoby może stanowić zagrożenie dla życia?

- Ta choroba ma różne stopnie nasilenia i nie wszyscy, którzy na nią cierpią, są równie

niebezpieczni, ale gdybym był na pani miejscu, zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żeby chło-

piec nie musiał wracać do swojej matki.

- Obawiam się, że pojawi się tu policja. Signe musiała już zdążyć zameldować zaginięcie

chłopca. Być może nawet odgadła, że udał się właśnie tutaj.

- To mało prawdopodobne, by sześciolatek znalazł drogę do państwa domu, skoro był tu

tylko jeden raz, gdy miał zaledwie dwa lata.

- Znał nazwy miejsc znajdujących się w okolicy.

- Tak, ale mimo wszystko nie zwykł jeździć tramwajem, skoro mieszkał na wsi.

- Wydaje się być niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Pan Diriks spojrzał na nią.

- To nie może być dla pani łatwe. To znaczy, ponieważ jego matka...

...była kochanką mojego męża? Tak, muszę przyznać, że nie mam o niej najlepszego zdania,

ale to przecież nie wina chłopca.

- Co zamierza pani z nim zrobić? Będzie pani musiała chyba pójść z tym w końcu na

policję?

- Zaczekam, aż przyjedzie tu jego dziadek i to on podejmie decyzję.

background image

- Mówiła pani, że pani najstarszy syn jest dziedzicem tego gospodarstwa, ale Signe

Stangerud twierdzi inaczej.

- Twierdzi, że otrzymała potwierdzenie od Emanuela, iż Sebastian jest jego synem, a według

nowych zasad nieślubne dzieci mają takie samo prawo do dziedziczenia. Byłam w ciąży z Hugo,

zanim zostałam narzeczoną Emanuela.

Nie miała odwagi powiedzieć mu całej prawdy. Pan Diriks nie był prawnikiem i mimo

dobrych chęci nie był w stanie jej pomóc. Poza tym miała jeszcze pana Wang-Olafsena. Wystar-

czyło, że on jeden wiedział o niej wszystko.

- Życie bywa niezwykle skomplikowane, pani Thoresen. A przynajmniej dla niektórych.

Pokiwała głową. W tej samej chwili usłyszeli dochodzący z poddasza hałas i oboje spojrzeli

w sufit. Pan Diriks zaśmiał się wesoło.

- Słychać, że dobrze się tam bawią. Chłopcu z pewnością byłoby lepiej u państwa.

Tego samego wieczora przyjechał pan Ringstad. Był blady, pod oczami miał cienie i był

znacznie szczuplejszy niż wtedy, gdy widziała go ostatnim razem.

- Ciężko było mi się wyrwać z domu, Marie znowu się pogorszyło. - Rozejrzał się. - Tutaj

jesteś, Sebastianie! Jak dobrze cię widzieć wśród dzieci Elise.

Sebastian i Hugo podbiegli do niego.

- Czy Sebastian może u nas zostać? Proszę! - błagał Hugo. Pan Ringstad roześmiał się.

- To nie ja o tym decyduję, Hugo, ale zobaczę, co mogę zrobić. Póki co pojedzie wraz ze

mną do Ringstad. - Odwrócił się do Elise. - Przenocuję dziś u Oscara Carlsena, a jutro rano

pojedziemy pociągiem do domu. - Ponownie zwrócił się do chłopców. - Proponuję za to, żebyście

na święta przyjechali do Ringstad, to już niedługo.

Hugo zaczął skakać z radości.

Pan Ringstad spojrzał z zaniepokojeniem na Elise.

- Myślę, że będzie najlepiej, jeśli zabiorę go z miasta tak szybko, jak to tylko możliwe -

powiedział cicho. - Nie chcę ryzykować tego, że Signe go tutaj odnajdzie.

- Ona jest gorsza, niż podejrzewałam, Sebastian ma szramy na plecach.

Pan Ringstad pokiwał głową.

- Obawiałem się tego, ale wciąż miałem nadzieję, że się mylę. - Uśmiechnął się i

niespodziewanie pogładził jej policzek. - To jeszcze nie koniec naszych zmagań, Elise.

Przeczytałem wczoraj artykuł w gazecie.

Poczuła, że się czerwieni.

- Od razu wiedziałeś, że to o mnie? Pokiwał głową.

background image

- Śledziłem tę sprawę od czasu pojawienia się pierwszego artykułu. Pociesza mnie tylko to,

że znasz pana Wang-Olafsena, który jest adwokatem. Jeśli w druku pojawi się twoje nazwisko,

musisz iść do sądu przeciwko tym draniom.

- Mam nadzieję tego uniknąć. Poznałam ojca Asle Diriksa, to dobry człowiek.

- Nie daj się zwieść, Elise, on jest stroną w tej sprawie. Pokręciła głową.

- Nie, mylisz się. Stał po mojej stronie od samego początku. Pan Ringstad nic nie

powiedział, ale widziała, że jej nie wierzy.

background image

6

Hilda nalała mleka oraz nasypała cukru do kawy Ole Gabriela i zamieszała ją. Uśmiechnął

się.

- Rozpieszczasz mnie, Hildo. Sam mogę przecież pomieszać kawę.

Odwzajemniła jego uśmiech i podała mu tacę z ciastem.

- Bardzo ostatnio schudłeś, muszę cię dokarmić, żebyś znowu przybrał na wadze.

Roześmiał się.

- Wcześniej uważałaś, że jestem za gruby.

- Ale to pasowało do ciebie. Mężczyzna na twoim stanowisku powinien być nieco bardziej

postawny

Jego uśmiech zbladł.

- Nie jestem pewien, czy będę mógł wrócić do mojej dawnej pracy, zrobiłem się taki słaby i

nieporadny.

- Musisz się uzbroić w cierpliwość. To była ciężka jesień, a czeka nas jeszcze mroźna zima.

Ale jestem pewna, że na wiosnę odzyskasz dawne siły.

Nie odpowiedział, spojrzał tylko w kierunku okna, za którym gęsto padał śnieg, i westchnął.

- Gdybym tylko mógł być tak optymistyczny jak ty. Doskonale czuję, że jest ze mną coraz

gorzej, Hildo. Mam za sobą już dwa zawały, a lekarz powiedział, że może ich być więcej, jeśli nie

będę ostrożny. Nie powinienem się denerwować i muszę unikać zmartwień, ale jak to zrobić? Nie

mogliśmy zapobiec chorobie i śmierci Isaka. A ja... - zamilkł.

Hilda dobrze wiedziała, co chciał powiedzieć. A on nie mógł zapobiec temu, że zakochała

się w innym i była niewierna.

To prawda, że Ole Gabriel nie był w stanie zapobiec chorobie Isaka, ale ona mogła!

Zdawało jej się wręcz, że śmierć syna była karą od Boga za jej grzechy.

Zauważył, że ucichła, i szybko zmienił temat.

- Musiałem wydać sporo moich oszczędności, a w ciągu zimy będziemy musieli wydać

jeszcze więcej. W najgorszym wypadku mogę zawsze sprzedać automobil.

Spojrzała na niego z przerażeniem.

- Sprzedać automobil? Ależ kochany Ole Gabrielu, wtedy wszyscy będą wiedzieli, jak źle

nam się powodzi! Lepiej będzie zwolnić opiekunkę do dzieci, sama zajmę się małym Gabrielem, a

my będziemy mogli płacić jednej osobie mniej.

Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony.

- Naprawdę tak uważasz?

background image

- Oczywiście. Nie mieliśmy opiekunki do dzieci, kiedy Isak był mały. Szczerze mówiąc,

uważam, że to niedobrze, gdy młoda matka zostawia dzieci pod opieką obcych, zamiast zająć się

nimi samodzielnie.

Ole Gabriel pokiwał głową w zamyśleniu.

- Być może masz rację. Wiele razy mówiłaś, że jesteś znudzona i nie lubisz chodzić na

spotkania towarzyskie z innymi paniami. Może lepiej by ci zrobiły spacery z chłopcami. To znaczy,

z małym Gabrielem - poprawił się.

Hilda nie mogła nie zauważyć cierpienia w jego oczach za każdym razem, gdy mówił o

Isaku. Poczuła nieprzyjemne ukłucie wyrzutów sumienia, może źle robili, unikając za wszelką cenę

rozmowy o nim.

- Może powinniśmy się któregoś dnia wybrać do kamieniarza na cmentarz Zbawiciela i

obejrzeć nagrobki. W „Pani Domu" przeczytałam, że ktoś zażyczył sobie napisu na kamieniu

nagrobnym dla swojej małej córeczki, która umarła przedwcześnie. Przyszło mi do głowy, że

moglibyśmy zrobić to samo.

Ole Gabriel unikał jej wzroku. Gdy podniósł filiżankę do ust zauważyła, że jego dłoń mocno

drży.

Nie zamierzała jednak zmieniać tematu.

- Napisali na nagrobku: Nie rozpaczajcie dlatego, że odeszłam. Cieszcie się dlatego, że

żyłam. Isak dał nam za życia tyle radości i był taki dzielny, gdy zachorował. Jestem pewna, że

cierpi wraz z tobą, gdy widzi, jaki jesteś nieszczęśliwy, i pewnie ucieszyłby się, gdybyś znowu

odzyskał chęć do życia.

Zobaczyła nagle, że Ole Gabriel zwiesił głowę, a całe jego ciało zatrzęsło się od płaczu.

Pospiesznie wyjął chusteczkę i otarł oczy, wstydził się tego, że żona widzi go w takim stanie.

Hilda spojrzała na niego z niezwykłą czułością. Po raz pierwszy widziała, jak płacze po

śmierci chłopca, i w dziwny sposób przyniosło jej to ulgę. Niedobrze było tłumić w sobie rozpacz,

uczucia prędzej czy później musiały wyjść na światło dzienne. Lepiej, jeśli ujawniały się w postaci

łez niż gniewu.

Złapała go za dłoń.

- Tak mi przykro, Ole Gabrielu! Za wszystko, co się wydarzyło. To nieprawda, że nie

mogliśmy zapobiec chorobie Isaka. Odwiedziłam Hugo, gdy chorował na tyfus i podejrzewam, że

Isak zaraził się przeze mnie. Nie przyszło mi do głowy, że ta choroba może być tak niebezpieczna,

a poza tym nie wiedziałam w tym czasie, co tak naprawdę dolega Hugo. To moja wina, że Isak nie

żyje.

background image

Teraz gdy w końcu powiedziała to głośno, musieli sobie z tym jakoś poradzić, wspólnie lub

osobno. Przedtem nie miała okazji tego przyznać, ale wyrzuty sumienia dręczyły ją coraz bardziej.

Milczenie między nimi było równie wykańczające. Jeśli chcieli sobie nawzajem pomóc, musieli

zacząć o tym rozmawiać.

Zapadła niezręczna cisza, słychać było jedynie ogień skwierczący w kominku.

Dlaczego nic nie mówił? Oby tylko nie dostał kolejnego zawału! A może był po prostu tak

wzburzony, że brakowało mu I słów? Mimo to nie żałowała, prędzej czy później musiała mu o tym

powiedzieć, a teraz przyszedł już najwyższy czas.

Miała ochotę powiedzieć mu też, że żałuje tej sprawy z Christofferem Clausenem, ale to

mogłoby być dla niego zbyt wiele. Najlepiej byłoby, gdyby oboje o tym zapomnieli. Sama czuła się

paskudnie, gdy myślała o tym, co zrobiła. Jak mogła dać się I uwieść takiemu człowiekowi? Jak

mogła zrobić coś tak okropnego? Przez chwilę zobaczyła siebie w mieszkaniu na Ullevålsveien,

gdy to robiła. Na stojąco, przyciśnięta do ściany, z Christofferem wchodzącym w nią pożądliwe i w

pośpiechu, bo spieszyło mu się 1 na spotkanie w mieście.

Dobry Boże, jaka była głupia! Na dodatek wmówiła sobie 1 wtedy, że on ją kocha!

- Być może nigdy mi tego nie wybaczysz i dobrze to rozumiem - powiedziała cicho. -

Jedyne, co mogę powiedzieć, to że wszystkiego bardzo żałuję. Zawsze byłeś dla mnie taki dobry.

Uratowałeś mnie od życia w ubóstwie, pomogłeś mi odzyskać Isaka i dałeś mi dom, o jakim nigdy

nawet nie śniłam. Dałeś mi pieniądze na piękne ubrania i biżuterię, zabrałeś na wakacje przy kanale

I La Manche, zabierałeś na przedstawienia teatralne. Jestem ci tak bezgranicznie wdzięczna, ale

nigdy nie potrafiłam tego okazać.

Ole Gabriel puścił jej dłoń i ponownie wyjął chusteczkę.

- Nie mów nic więcej, Hildo. Nie jestem w stanie więcej znieść - powiedział, a jego gardło

ściskało się od płaczu.

- To nie szkodzi, że płaczesz, tylko ja cię teraz widzę. To dobrze, że dajesz upust temu, co

cię dręczy. Tak rzadko mamy okazję rozmawiać o tych sprawach.

Pokręcił głową.

- O takich rzeczach nie powinno się rozmawiać.

- A właśnie, że tak. Isak nie odszedł, wciąż jest za nami. Sądzę, że siedzi gdzieś tam w

niebie i obserwuje wszystko to, co dzieje się tu na dole i cierpi razem z nami.

Ole Gabriel zapłakał jeszcze donośniej. Hilda przestraszyła się, że być może powiedziała

zbyt wiele.

- Czy moglibyśmy wiosną znów wyjechać na wakacje? A może nawet już w czasie świąt.

Czytałam o pewnym górskim hotelu, który przyjmuje gości w święta. Moglibyśmy tam siedzieć na

background image

werandzie otuleni w ciepłe koce i patrzeć, jak promienie słońca tańczą po ośnieżonych szczytach

górskich.

- Ale to dużo kosztuje, Hildo. Nie jestem pewien, czy nas na to stać. Zdaje mi się, że nie

pojmujesz, w jak złej sytuacji obecnie jesteśmy. Zwolnienie opiekunki do dziecka nie pomoże nam

zbytnio, nie płacimy jej przecież aż tak wiele. Sądzę, że mimo wszystko będę musiał sprzedać

automobil, nawet jeśli będzie ci z tego powodu przykro.

- Dobrze, w takim razie sprzedajmy go. Możesz w zamian kupić nowy powóz.

Otarł oczy i schował chusteczkę do kieszeni spodni.

- Dziękuję, moja droga. Bałem się, że będziesz protestować. Usłyszeli nagle pukanie do

drzwi i w drzwiach stanęła służąca.

- Panie Paulsen, przyszedł pan Oscar Carlsen. Ole Gabriel wyglądał na przerażonego.

- Jak wyglądam?

- Bardzo dobrze, nic po tobie nie widać. - Hilda odwróciła się do służącej. - Wpuść go do

środka i przynieś dodatkową filiżankę kawy.

Oscar Carlsen wmaszerował do środka zaczerwieniony i zdyszany.

- Tutaj jesteście, moje turkaweczki! - zawołał i roześmiał się. Hilda uśmiechnęła się i

wstała.

- Jak miło, że nas pan odwiedził, panie Carlsen. Mój mąż nie czuje się dzisiaj najlepiej, na

pewno dobrze mu zrobi rozmowa z przyjacielem.

Uścisnął dłoń Ole Gabriela i usiadł w fotelu.

- Właśnie odwiedziła mnie moja córka, nie może już dłużej ukrywać, że jest przy nadziei. -

Uśmiechnął się szeroko. - Zaczynałem się już zastanawiać, czy ten jej słabowity mąż będzie w

stanie kiedykolwiek spłodzić kolejnego potomka - dodał i roześmiał się.

Hilda wstrzymała oddech. Czyżby on nie wiedział...? Nie, wtedy nie wyraziłby się w taki

sposób.

- Kiedy spodziewają się narodzin? - W głosie Ole Gabriela nie było ani cienia zachwytu.

Być może pomyślał, że sam nigdy nie będzie zdolny do spłodzenia kolejnego potomka, a mały

Gabriel zostanie jedynakiem.

- Na wiosnę, choć Karoline nie jest do końca pewna. - Roześmiał się. - Zdawało mi się, że

kobiety wiedzą o takich rzeczach, ale młodzi nie są już tacy, jak dawniej.

Może ona wcale nie wie, kto jest ojcem. Hildzie nie było to całkiem obojętne. Wciąż nie

mogła pogodzić się z myślą, że Christoffer mógł posiąść Karoline w tym samym dniu, gdy spotkał

się z nią. Od tej myśli robiło jej się niedobrze. Być może spieszyło mu się wtedy tak bardzo, bo

miał zamiar udać się do Karoline i skończyć to, co zaczął.

background image

Cóż za odrażająca myśl! Nie mogła się powstrzymać.

- Pan Samson z pewnością bardzo się cieszy, że będą mieli kolejne dziecko.

- Nie wyglądało na to. Wręcz przeciwnie, zdawał się być bardzo niezadowolony. Być może

się pokłócili. Proszę mi powiedzieć, pani Paulsen, zna pani przecież tak wiele młodych kobiet. Czy

to zwyczajne, że żony w dzisiejszych czasach mają odwagę spierać się ze swymi mężami?

- Myślę, że młode małżeństwa są teraz inne niż przed pięćdziesięcioma laty, panie Carlsen.

Kobiety stały się o wiele odważniejsze i nie tłumią w sobie wszystkich uczuć.

- Ale w Biblii napisano, że kobieta powinna podporządkować się mężczyźnie i być mu

posłuszna.

- Naprawdę? Przyznaję, że nie znam Biblii aż tak wnikliwie.

- Z pewnością słyszeli państwo o tym, że w ostatnich latach było w mieście kilka

rozwodów? To nie zwiastuje niczego dobrego.

- Ale to nie musi być zawsze jedynie wina kobiety. Posłał jej zdziwione spojrzenie.

- A czyja? Chyba nie mężczyzny?

background image

7

Sanie sunęły cicho po zamarzniętej drodze. Wokół nich drzewa uginały się pod ciężarem

świeżego śniegu, a niebo lśniło niezliczoną ilością gwiazd.

Dzieci siedziały przytulone do siebie i przykryte skórami. W milczeniu rozglądały się,

obserwując niezwykły zimowy krajobraz.

Elise odwróciła się do Johana i uśmiechnęła się, choć wiedziała, że nie mógł widzieć jej

twarzy w mroku.

- Tak się cieszę, że tam jedziemy! Objął ją ramieniem i przytulił do siebie.

- Zasłużyłaś sobie na to, moja Elise.

- To miło, że również pani Ringstad chciała, żebyśmy ich odwiedzili. To przykre, że jest tak

słabego zdrowia, ale z tego, co mówił Hugo, czuje się coraz lepiej. - Spojrzała na dzieci. - Pa-

miętacie święta w zeszłym roku? Byliśmy w Vøienvolden u Anny i Torkilda, świętowała z nami

pani Jonsen oraz pani Evertsen.

- A Thoresen upił się i opowiadał nieprzyzwoite żarty - dodał Peder.

Elise zamilkła, przypomniała sobie nagle list od Kristiana, który wtedy odnalazła.

Choć cieszyła się, że wciąż żył, nie wiedziała, gdzie się znajdował i nie mogła wówczas

opowiedzieć innym o tym, że się z nią skontaktował. Dla wszystkich innych jestem martwy...

Odsunęła od siebie tą myśl.

- Żałuję, że Kristian i Halfdan nie mogą być teraz z nami. To miłe, że ciotka Ulrikke i wuj

Kristian zaprosili ich oraz pana Wang-Olafsena na jutrzejsze świętowanie.

- Dlaczego Dagny nie mogła z nami pojechać?

- Bo byłoby nas tam wtedy za dużo. Dagny nie jest przecież członkiem naszej rodziny. Pan

Ringstad obiecał jej, że będzie mogła ich odwiedzić innym razem, być może latem.

Ponownie zapadła cisza. Miała nadzieję, że Peder zapomniał o tym, co wydarzyło się

ostatnim razem, gdy byli w gospodarstwie. Rozmawiała z nim długo na ten temat przed wyjazdem i

powiedziała, że pani Ringstad miała słabe nerwy i często traciła nad sobą panowanie, gdy się

złościła. Z pewnością nie chciała uderzyć Emanuela, ale puściły jej nerwy. Miała wrażenie, że

Peder ją rozumiał, choć nie potrafił tak łatwo zdobyć się na wybaczenie.

Pomyślała nagle o panu Diriksie. Zastanawiała się, jak on zamierzał spędzić święta. Gdyby

to zależało od niej, zaprosiłaby do Ringstad również jego oraz kilka innych osób.

Koń wjechał na dziedziniec, w oknach domu widać było światło.

- Od wielu lat marzyłam, żeby spędzić święta w wielkim gospodarstwie.

- To dlaczego wcześniej tego nie robiliśmy?

background image

- Wiesz dlaczego, Pederze. Po pierwsze, podróż pociągiem sporo kosztuje, a po drugie, były

też inne trudności.

- Wiem jakie - odezwał się nieoczekiwanie Evert. - Matka Emanuela nas nie znosiła.

Elise już miała zaprotestować, nie chciała, by Hugo i Jensine słuchali podobnych rzeczy, ale

sanie zdążyły już zajechać przed wejście.

Drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszedł uśmiechnięty pan Ringstad w towarzystwie

zawstydzonego Sebastiana i wesołej Olaug. Pomogli dzieciom wysiąść z sań, a Andreas zaniósł ich

bagaże do środka. Już na stacji zauważyła zdziwienie Andreasa, gdy zobaczył, jak niewiele ze sobą

przywieźli.

Przytuliła Sebastiana.

- Cieszę się, że znowu się spotykamy. Hugo nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł się z

tobą w końcu pobawić.

Wyprostowała się i posłała pytające spojrzenie panu Ringstadowi.

- Dowiedzieliście się czegoś nowego?

Domyślił się od razu, o co jej chodzi, i pokręcił głową.

- Jak już pisałem, dowiedziałem się, gdzie w Kristianii przebywają państwo Stangerud, i

wysłałem im natychmiast telegram informujący, że chłopiec przebywa u nas, ale od tego czasu nie

otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Elise z niedowierzaniem pokręciła głową. Cóż to za matka, która nie daje znaku życia po

tym, jak jej syn ucieka z domu! Nawet jeśli się o niego martwiła, to musiało ją przecież ciekawić, w

jaki sposób znalazł się w Ringstad.

Miło było wejść ponownie do ciepła. Choć przez całą drogę byli przykryci skórami, na

dworze panował straszliwy mróz, który bezlitośnie gryzł w twarz i uszy.

Tak jak za pierwszym razem, gdy przybyła do gospodarstwa, duży kuchenny stół był

nakryty, a w powietrzu unosił się przyjemny aromat świeżo zaparzonej kawy i ciasta.

Pani Ringstad siedziała już przy stole. Elise wiedziała, że chodzenie sprawiało jej ból i na

pewno potrzebowała wiele czasu, by przejść do kuchni. Elise przywitała się z nią serdecznie i z ulgą

zauważyła, że pani Ringstad wygląda na wesołą i uradowaną z odwiedzin.

- Jak miło cię tu widzieć! Nie było cię u nas w zeszłym tygodniu. Kim są te wszystkie

dzieci? - powiodła wzrokiem od jednego do drugiego. - Czy to dzieci naszej nowej służącej?

- Ależ Marie! - Pan Ringstad spojrzał na nią z rezygnacją. - Przecież to dzieci Elise, przed

chwilą powiedziałem ci, jak wszyscy mają na imię. - Uśmiechnął się przepraszająco do Elise i

Johana.

background image

Peder zrobił krok naprzód.

- Nie pamięta mnie pani, pani Ringstad? Kiedy byłem tu ostatnim razem, wbiegłem do

zagrody byka i wszyscy myśleli, że on mnie zadepcze.

Pani Ringstad wyglądała na przerażoną.

- Och, jakie to straszne! I co się stało? Przeżyłeś? Peder roześmiał się.

- Jak widać! - Odwrócił się do Elise. - Czy mogę usiąść koło pani Ringstad? Zdaje mi się, że

mnie poznała.

Pan Ringstad uśmiechnął się.

- Oczywiście, Pederze. Miałem nadzieję, że uda ci się nieco rozweselić Marie.

Odwrócił się do Elise i powiedział cicho: - Sugerowałem ci w ostatnim liście, że jej stan jest

ciężki, ale być może nie podejrzewałaś, że jest aż tak źle?

Pokręciła głową i spojrzała na niego ze współczuciem.

Olaug postawiła na stole koszyk ze świeżo upieczonymi bułeczkami. Dzieci wierciły się

niespokojnie, przyglądając się jedzeniu, i ucieszyły się, gdy w końcu mogły się zabrać za kolację.

Peder, który zazwyczaj miał największy apetyt ze wszystkich, był jednak o wiele bardziej

zainteresowany rozmową z panią Ringstad. Opowiadał jej o swojej pracy za ladą u pani Braathen i

przytaczał wesołe historie o swoich klientach. Pani Ringstad śmiała się tak bardzo, że aż łzy

napłynęły jej do oczu, szczególnie wtedy, gdy Peder opowiadał o swoich sprytnych metodach

namawiania klientów na kupno większej ilości produktów, niż z początku planowali,

- Ależ Pederze! - skarciła go Elise. - Myślałam, że się już tego oduczyłeś po tym, jak pan

Larsen wyrzucił cię ze swojego sklepu.

- Ale to nie to samo. Nadgryzionej czekolady ani wypalonego tytoniu nie mogą przecież

zwrócić.

Pan Ringstad roześmiał się.

- Wygląda na to, że lepszy z ciebie sprzedawca niż stajenny. Pamiętasz, że chciałem, abyś tu

przyjechał, gdy już ukończysz szkołę?

Peder wyglądał na zawstydzonego. Prawdopodobnie myślał o tym, co wydarzyło się w

okolicach nocy świętojańskiej.

- Mogę tu przyjechać, jeśli pani Braathen nie będzie mnie już potrzebować w sklepie.

Sebastian nie był w stanie usiedzieć spokojnie i co chwilę znajdował powód, żeby odejść od

stołu. Za każdym razem, gdy wracał, zatrzymywał się przy krześle, na którym siedział Hugo, i

uśmiechał się do niego nieśmiało.

background image

- Sebastian nie może się chyba doczekać, kiedy będzie się mógł z tobą pobawić, Hugo -

powiedział wesoło pan Ringstad. - Jeśli jesteście już najedzeni i mama wam pozwoli, możecie

odejść od stołu.

Elise nie była pewna, czy Hugo rzeczywiście zdążył się już najeść do syta, ale nie miała

serca nic powiedzieć. Chłopcy natychmiast wstali od stołu i pobiegli na drugie piętro do pokoju

Sebastiana.

Zwróciła się do pana Ringstada.

- Jak on się ma?

- Z początku miał koszmary senne, ale z każdym dniem staje się coraz spokojniejszy. Bez

przerwy pyta, czy wiadoma osoba tu przyjedzie, a ja za każdym razem mówię, że nie, a on natych-

miast się uspokaja.

- Hugo, z kim rozmawiasz? - spytała nagle pani Ringstad.

- To Elise, matka dzieci Emanuela, Hugo i Jensine - odparł spokojnie.

Pani Ringstad rozpromieniła się.

- Jak miło, że nas odwiedziliście! Może powinniśmy powiedzieć Emanuelowi, że tu

jesteście?

Pan Ringstad westchnął ciężko.

- Sądzę, że on o tym wie, Marie. Jestem pewien, że się cieszy. Jego małżonka się

roześmiała.

- Nie powinien tak długo spać, niedobrze jest jeść tak późno śniadanie.

Elise cieszyła się, że była teściowa nie pyta, kim jest Johan. Mogłoby to być dla wszystkich

wyjątkowo niezręczne.

Elvira i Jensine poszły szybko spać, a Olaug pomogła pani Ringstad wrócić do jej pokoju.

Mówiła, że udaje się na małą przedpołudniową drzemkę i mają ją obudzić, gdy nadejdzie pora

obiadu. Żadne z nich nie próbowało jej wyjaśniać, że jest już późny wieczór, bo z pewnością i tak

prędko by o tym zapomniała.

Peder i Evert wybiegli do stajni, by obejrzeć konie, i tylko pan Ringstad, Elise oraz Johan

zostali przy kuchennym stole. Choinka stała już wystrojona w salonie, ale nikt nie mógł jej obejrzeć

do czasu, gdy drzwi zostaną oficjalnie otwarte w wigilijny wieczór.

Elise przyjrzała się byłemu teściowi.

- To takie smutne, że Marie ma problemy z pamięcią.

Nie odpowiedział od razu, patrzył tylko przed siebie w zamyśleniu. W końcu spojrzał jej w

oczy i westchnął ciężko.

background image

- Może wyda ci się to okropne, ale bardziej ją lubię, kiedy jest taka. Choć bez przerwy

muszę jej powtarzać te same rzeczy, zrobiła się uprzejma, zgodna i przyjazna. Całkiem się zmieniła,

choć wydaje się to nieprawdopodobne. Nawet Sebastian to zauważył.

Elise pokiwała głową.

- Dobrze was rozumiem i cieszę się, że Peder najwyraźniej również rozumie sytuację.

Twarz pana Ringstada pociemniała na chwilę.

- Mam nadzieję, że on zapomni o tamtym razie.

- Jestem tego pewna. Wyjaśniłam mu, że to był wypadek. Kiedy zobaczyłam, jak z nią

rozmawia przy stole, od razu się domyśliłam, że postanowił jej wybaczyć.

Pan Ringstad pokiwał głową.

- Też tak sądzę. Ten chłopak ma złote serce. - Zwrócił się do Johana: - Jak ci się podoba

praca wolontariusza?

- To przyjemne zajęcie na krótki czas, ale mam nadzieję, że niedługo będę mógł wrócić do

mojej prawdziwej profesji.

- Z pewnością tak będzie. Z twoim talentem i umiejętnościami to tylko kwestia czasu, aż

ktoś cię odkryje i staniesz się uznanym artystą.

Johan uśmiechnął się zawstydzony.

- Aż taki dobry nie jestem, ale mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł z tego wyżyć.

- Z wielką chęcią kupię od ciebie rzeźbę, kiedy już odzyskam nasze meble. Część z nich już

wróciła, a niektóre zdołałem wyśledzić, choć kupcy nie chcą ich odsprzedać. Z kilkoma osobami

wciąż nie udało mi się skontaktować. Signe się wściekła, nie chce oddać ani grosza z pieniędzy,

które otrzymała za sprzedaż mebli, ale na szczęście pan Bergeseth i ja zaprzyjaźniliśmy się i mogę

liczyć na jego wsparcie. Jeśli Signe nie zmieni zdania, mój adwokat skontaktuje się z jej ojcem i

zażąda finansowego zadośćuczynienia. Jeśli odmówią, pójdę przeciwko nim do sądu. Nie

zamierzam się w tej sprawie poddawać. Zbyt długo byłem w życiu tchórzliwy i ugodowy, czas z

tym skończyć.

Elise pokiwała głową.

- Dobrze to słyszeć. Powiedziałeś, że pan Bergeseth i ty zaprzyjaźniliście się. Jak to

możliwe? Myślałem, że on jest taki sam, jak jego syn.

- Też mi się tak wydawało i w pewnym sensie jest to prawda. Spotkaliśmy się w pociągu z

Kristianii wtedy, gdy odwiedziłem Hugo w trakcie jego choroby. Wydało mi się wtedy, że ten czło-

wiek jest nie do zniesienia, ale kilka dni później pojawił się tutaj. Pokazałem mu puste pokoje i

chyba dopiero wtedy dotarło do niego, co tak naprawdę zrobiła Signe. Poklepał mnie po ramieniu i

powiedział, że musimy wspólnie zmierzyć się z tym diabelstwem, jak to określił. To musi być

background image

ciężkie przeżycie również dla niego, jest przecież jej teściem. Odmówiłem jej przebywania tutaj, a

prawo jest po mojej stronie, lecz martwię się o to, co stanie się z Sebastianem. Był bardzo uparty,

gdy był młodszy, ale teraz stał się lękliwy i zamknięty w sobie. Nie chcę, by do niej wrócił, ale w

jaki sposób możemy temu zapobiec?

Johan pokręcił głową, najwyraźniej było mu żal Sebastiana.

- A co powiedział o tym prawnik? Czy nie można matce odmówić opieki nad dzieckiem,

jeśli jest dowód na to, że robi mu krzywdę? Nasz lekarz widział przecież ślady na jego plecach.

- Nie wiem, nie rozmawiałem o tym jeszcze z moim adwokatem, ale niebawem to zrobię. -

Podniósł się. - Olaug zaprowadziła Hugo i Sebastiana do łóżka. Być może Peder i Evert również

powinni się już położyć?

Elise pokiwała głową i wstała.

- My również pójdziemy już spać. Wstaliśmy dzisiaj skoro świt i mamy za sobą długą

podróż.

- A jutro jest już Wigilia - dodał z uśmiechem Johan.

background image

8

Elise widziała, jak bardzo podekscytowane były dzieci, gdy piękne podwójne drzwi do

salonu zostały otwarte następnego dnia po wigilijnej kolacji. Wszyscy wstrzymali oddech z

zachwytu. Gałęzie potężnego, sięgającego po sam sufit świerku ozdobiono licznymi światełkami.

Na szczycie drzewa zawieszono srebrną gwiazdę, a na gałęziach wisiały rzędy norweskich flag,

łańcuchów, plecionych koszyczków oraz czerwonych jabłek. Nie była to tylko największa, ale i

najpiękniejsza choinka, jaką Elise kiedykolwiek widziała. W ogromnym kominku skwierczał ogień,

poza tym zauważyła, ku swemu sporemu zaskoczeniu, że do salonu powróciło wiele ze starych

mebli.

- Zebrałem wszystko, co udało mi się odzyskać, w tym pokoju - szepnął pan Ringstad. -

Marie nie pamięta, że nasze meble zostały sprzedane, a ja nie pozwalam jej wchodzić do innych

salonów.

To było bardzo rozsądne z jego strony. Chciał jej oszczędzić oglądania pustych

pomieszczeń, choć sam z pewnością cierpiał za każdym razem, gdy je widział. Kiedy pomyślała,

jak wiele bólu sprawiła mu jego żona, nie mogła się nadziwić, że jest teraz wobec niej taki dobry.

Hugo zrobił nieśmiało krok naprzód.

- To drzewo jest prawdziwe czy sam je zrobiłeś? Peder i Evert roześmiali się.

- Nie można zrobić drzewa, Hugo. Dziadek ściął je w lesie, załadował na sanie i przywiózł

do domu.

Pan Ringstad zachichotał.

- To Andreas i nasz stajenny rąbali drzewo, ale byłem razem z nimi i wybrałem to, które

spodobało mi się najbardziej.

Hugo odwrócił się i spojrzał na niego wzburzony.

- Ukradłeś je?

Pan Ringstad roześmiał się głośno.

- Nie, chłopcze, nie ukradłem. Drzewo należy do mnie, bo stało w moim lesie.

Hugo otworzył szeroko oczy.

- Jak to? Kupiłeś cały las? Sprzedali ci go na targu? Peder i Evert zanieśli się głośnym

śmiechem.

Pan Ringstad uciszył ich.

- Pytanie Hugo wcale nie jest głupie, nie może przecież wiedzieć, w jaki sposób nabywa się

ziemię. Dostałem las od swojego ojca, Hugo. To on go kiedyś kupił. Jensine, ty i Hugo możecie

background image

wejść do pokoju jako pierwsi i zajrzeć do wiszących na drzewie koszyczków. Ty też, Sebastianie.

Ale uważajcie, żeby nie przewrócić światełek.

Jensine złapała Hugo za rękę i niepewnie weszli do salonu, a za nimi podążył Sebastian.

Elise wzięła Elvirę na ręce.

- Zobacz, jakie piękne drzewo, Elviro! Widziałaś kiedyś tyle świateł?

- A gdzie jest pan? - spytała przestraszona Jensine, wpatrując się w wierzchołek drzewa.

Pan Ringstad spojrzał na nią zdziwiony.

- Jaki pan, Jensine?

- Ten wysoki pan, który zapalił światełka na samej górze. Pan Ringstad roześmiał się.

- To nie był żaden wysoki pan. To Andreas zapalał światełka, stojąc na drabinie.

Pod drzewem leżało kilka prezentów, ale dzieci były tak zachwycone pięknymi ozdobami,

że z początku nawet ich nie zauważyły. Hugo szturchnął Sebastiana, a po chwili paczki dostrzegła

również Jensine. Odwróciła się i podbiegła do Elise.

- Mamo - szepnęła. - Mikołaj tu był. Elise uśmiechnęła się.

- Widzę właśnie. Na pewno przyniósł paczkę również dla ciebie.

Jensine zdziwiła się.

- Tak myślisz? Ale on mnie nie zna, nie wie, że tutaj jestem.

- Ależ tak, wie, że wszyscy tu jesteśmy, dziadek mu powiedział. Jensine podbiegła do pana

Ringstada i złapała go za rękę.

- Dziadku, widziałeś prezenty pod choinką?

- Są jakieś prezenty? Kto je tam położył?

- Mikołaj! Nie mówiłeś mu, że tu przyjedziemy? Pan Ringstad pokiwał głową.

- Ach tak, oczywiście. Ależ jestem zapominalski! Widocznie był tu w nocy i położył

prezenty pod choinką tak cicho, że nikt go nie usłyszał. A teraz musimy wszyscy stanąć wokół

choinki i zaśpiewać tak głośno, żeby Mikołaj mógł nas usłyszeć, gdziekolwiek jest.

Elise nigdy nie słyszała, żeby dzieci tak głośno śpiewały kolędy. Pani Ringstad grała na

pianinie. Choć jej pamięć ostatnio szwankowała, wciąż znała wszystkie stare melodie. Przyłączyła

się do nich również służba, woźnica Andreas, stajenny, Olaug, pokojówka, opiekunka Sebastiana i

kucharka. Było ich łącznie czternaście osób, wraz z panią Ringstad piętnaście.

Gdy skończyli śpiewać kolejną kolędę, Elise zauważyła, jak niecierpliwe stały się dzieci,

które nie mogły oderwać wzroku od leżących pod choinką paczek.

Pan Ringstad najwyraźniej zauważył to samo, bo nagle powiedział: - Zaśpiewamy teraz

ostatnią kolędę, bo zaczynają mnie już boleć nogi.

Kiedy doszli do przedostatniej zwrotki, usłyszeli nagle głośne pukanie do drzwi.

background image

Pan Ringstad oraz służba udali, że nic nie słyszą, i śpiewali do końca, ale dzieci nie mogły

już wytrzymać. Przyglądały się sobie nawzajem oraz dorosłym, choć nie miały odwagi nic po-

wiedzieć.

Kiedy pukanie rozbrzmiało ponownie, a oni skończyli już śpiewać, Sebastian, Hugo i

Jensine spojrzeli w kierunku drzwi niespokojni i przestraszeni. Hugo zawołał w końcu głośno.

- Ktoś puka!

Pan Ringstad odwrócił się zaskoczony. - Ktoś puka? Niemożliwe.

Wszyscy stanęli bez słowa i nasłuchiwali. Pukanie rozbrzmiało po raz kolejny!

Pan Ringstad pokręcił głową.

- Nic nie słyszę. W takim razie może zaśpiewamy następną kolędę?

Ktoś zapukał po raz czwarty.

Pani Ringstad odwróciła się w kierunku drzwi.

- Ktoś chyba jednak jest za drzwiami. Czyżbyśmy się spodziewali kolejnych gości?

Pan Ringstad zmarszczył czoło.

- Może to moi krewni, Jon oraz Agnes? Zdawało mi się, że mieli przybyć dopiero jutro. W

takim razie idźcie im otworzyć dzieci i zaproście ich do środka.

Peder i Evert nie dali się zwieść, ale Hugo i Jensine wyglądali na niepewnych.

- Chodźcie! - powiedział Hugo. Starał się udawać odważnego, ale nie miał odwagi sam

podejść do drzwi. - Otworzymy im, może coś dla nas przynieśli.

Poszli ostrożnie w kierunku drzwi, które w tej samej chwili otworzyły się, a do środka

wszedł Mikołaj z długą brodą, wysokimi skórzanymi butami i w czerwonej czapce. Na plecach miał

ciężki worek.

- Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - spytał niskim głosem.

Hugo okazał się najodważniejszy.

- Tak, wszyscy jesteśmy grzeczni, ja też. Przynajmniej czasami.

Pan Ringstad odsunął krzesło i zaprosił Mikołaja do środka.

- Z pewnością przebyłeś dzisiaj daleką drogę, musisz być zmęczony.

Mężczyzna pokiwał głową i starł pot z czoła.

- Chodziłem dzisiaj po całej wsi i nie mam siły już iść dalej, ale na worku było napisane

Ringstad, więc musiałem tu wstąpić.

Położył wór na ziemi i zaczął go otwierać.

- Hej chłopcze! - zawołał do Hugo. - Możesz mi pomóc? Hugo spojrzał na wszystkich po

kolei. Sprawiał wrażenie, jakby bał się podejść do niego bliżej. Odwrócił się do Sebastiana i złapał

go za rękę.

background image

- Chodź, razem podejdziemy. On na pewno nie jest taki groźny, na jakiego wygląda.

- Pomożecie mi rozdać wszystkie prezenty? Mam taki słaby wzrok.

Hugo spojrzał pytająco na Elise, a ona pokiwała z uśmiechem głową. Z wahaniem wsunął

rękę do worka i wyciągnął z niego pierwszą paczkę. Na bileciku było coś napisane, ale Hugo nie

potrafił jeszcze czytać, więc zwrócił się do Pedera.

- Musisz mi pomóc.

Peder podszedł do niego i przeczytał głośno.

- Dla Marie od Hugo.

Pani Ringstad klasnęła zaskoczona w dłonie.

- Dla mnie? Ja też dostanę prezent? Hugo wyglądał na zmieszanego.

- Peder chyba źle przeczytał. Nie jestem Mikołajem, nie kupiłem nikomu prezentu.

Peder pokręcił głową.

- Nie wygłupiaj się, Hugo, dobrze przeczytałem. Proszę, babciu, ta paczka jest dla ciebie. -

Podał jej prezent, a pani Ringstad otworzyła go, podekscytowana niczym małe dziecko.

- Niemożliwe! - zawołała zaskoczona. - Jedwabny szal, właśnie taki zawsze chciałam mieć!

Dziękuję, mój mały Hugo.

Hugo już chciał protestować, ale w końcu stwierdził, że nie ma nic przeciwko temu, aby

pani Ringstad myślała, że paczka jest od niego.

Zdążył się zrobić późny wieczór, zanim wszystkie prezenty zostały otworzone. Mikołaj

zdążył już sobie pójść, a ogień w kominku powoli przygasał. Na stole stała taca z orzechami i ro-

dzynkami, a także marcepanem i czekoladą, których dzieci nie zdążyły jeszcze zjeść. Nawet taca z

ciastem nie została jeszcze opróżniona.

Hugo rozejrzał się, spojrzał na wszystkie prezenty oraz zastawiony słodkościami stół i

stwierdził sennym głosem: - Tutaj jest jak w niebie, mamo.

Elise pokiwała głową z uśmiechem.

- Masz rację, Hugo, to niebo na ziemi.

background image

9

Johan usiadł przy kuchennym stole, rozłożył gazetę i przeczytał głośno nagłówek.

Norweska flaga na biegunie południowym. Pozdrowienia! Roald Amundsen.

Podniósł wzrok.

- Musicie zapamiętać ten dzień, chłopcy. 14 grudnia 1911 roku Roald Amundsen dotarł na

biegun południowy. Telegram dotarł do gazety wczoraj, siódmego marca 1912 roku.

Czytał dalej. Wiadomość o tym, że Amundsen oraz jego dzielni towarzysze dotarli na biegun

południowy wywołała ogromną falę radości w całej Norwegii.

Ponownie podniósł wzrok.

- W kinematografie i galeriach sztuki będą wystawy zdjęć Amundsena. W całym kraju

odbywają się festyny i pochody, a telegramy z gratulacjami spływają ze wszystkich zakątków

świata, nawet od angielskiego króla.

Peder poderwał się od stołu.

- Daj zobaczyć! Wydrukowali jego zdjęcie? Spojrzał do gazety i zawołał z zachwytem.

- Będzie wielki festyn na Wzgórzu św. Jana, kiedy wrócą do Kristianii. Musimy tam wtedy

pójść, prawda, Elise?

Pokiwała głową z uśmiechem.

- Oczywiście.

Peder przejrzał gazetę, by sprawdzić, czy znajdzie w niej jakieś inne ciekawe wiadomości.

- Oscar Mathiesen ustanowił nowy rekord świata na pięćset metrów we Frogner. Ustalił też

rekord na dziesięć tysięcy metrów i oglądało go wtedy aż dwadzieścia tysięcy osób! Dlaczego my

nie mogliśmy go oglądać?

Elise nie odpowiedziała. Nie mieli czasu ani pieniędzy na takie rozrywki. Jej książka o Julii

leżała od wielu miesięcy w wydawnictwie, a ona nie miała w jej sprawie żadnych wieści. Za-

uważyła też, że Johana zaczynało męczyć przyklejanie znaczków i roznoszenie listów po różnych

firmach w mieście. Dostawał marne wynagrodzenie i nikt w jego wieku i z jego doświadczeniem

nie zarabiał aż tak źle. Być może ona również powinna w końcu zabrać się za lepiej płatne zajęcie.

- Czytałaś o wypadku w fiordzie? - zmienił temat Peder, jakby zdążył już zapomnieć o

wyścigach łyżwiarskich. - Zorganizowali tam pierwsze w Norwegii wyścigi automobili. Dziewięć

aut ścigało się na lodzie! Tysiące ludzi ich obserwowało i byli tak ciekawi, że stali na środku drogi,

czekając na nadjeżdżające auta. Jedna z maszyn nadjechała z wielką prędkością, a kierowca prze-

straszył się, że może kogoś potrącić, i wjechał w inne auto, a następnie przeturlał się na bok.

Elise wzdrygnęła się.

background image

- Auta potrafią być naprawdę niebezpieczne. Kilka dni temu czytałam, że straż pożarna

dostała z Niemiec w styczniu pierwszy wóz strażacki, ale już na próbnej jeździe z Kristianii do

Sandviki wyczerpał się akumulator i trzeba było pchać wóz z powrotem do miasta. Zakopał się

głęboko w śniegu i nie mogli go ruszyć z miejsca. Może stare wozy strażackie wcale nie są takie

złe.

Peder oddał Johanowi gazetę.

- Idę pograć w piłkę. Śnieg został odgarnięty na jedną połowę. Evert, idziesz ze mną?

Evert pokręcił głową.

- Muszę odrobić lekcje. Elise spojrzała na Johana.

- Piszą coś o niepokojach na południu Europy? Johan przewrócił stronę i pokiwał głową.

- Sven Elvestad napisał artykuł, który zatytułowano „Psychoza wojny". Posłuchaj, co pisze:

Napięcie oraz lęk paraliżują starą Europę. Potężna i zaborcza Rosja coraz bardziej naciska na

swoich sąsiadów. Włochy nie zdążyły jeszcze zmyć krwi z podeszew swoich butów, w Austrii gotuje

się jak w kotle, a Niemcy oraz Francja koncentrują swoje wojska coraz bliżej granicy. Powietrze

jest ciężkie i pełne grozy, a każdego wieczoru przy zachodzie słońca krew lśni w oknach Paryża i

Berlina.

Elise zamarła.

- To brzmi okropnie.

Evert wyglądał na zaniepokojonego.

- Co to znaczy? W tych krajach będzie wojna?

- Być może, nikt nie wie tego na pewno.

- W takim razie niebezpiecznie będzie wypływać w morze. Elise spojrzała na niego

zdziwiona.

- Chyba nie zamierzałeś wybierać się w morze, skoro dostałeś się już do szkoły?

Evert spuścił wzrok.

- Nie mówiłem o sobie.

Elise nie wiedziała, dlaczego nagle poczuła, jak ciarki przebiegają jej po plecach.

- Czyżby Peder miał takie plany?

- Powiedziałem tylko, że niebezpiecznie będzie wypływać w morze - stwierdził

rozdrażniony Evert.

- Nie pytam, czy chodzi o ciebie. Pytam, czy mówisz o Pederze.

- Sama go zapytaj!

Johan podniósł nagle wzrok znad gazety.

- Evert, jak ty się zwracasz do Elise?

background image

Evert wstał od stołu i wyszedł, a Elise i Johan wymienili spojrzenia.

Johan zmarszczył czoło.

- O co mu chodzi?

- Nie wiem. - Zmartwiona Elise spojrzała w zamyśleniu przed siebie. O kogo chodziło

Evertowi? Dlaczego nie chciał o tym rozmawiać?

Następnego dnia przyszła do nich w odwiedziny pani Jonsen.

- Teraz to będzie draka! - spojrzała triumfująco na Elise. - W gazecie napisali, że

uczestnictwo w wojnie innej niż socjalna rewolucja jest zdradą wobec klasy robotniczej!

Elise sprzątnęła po śniadaniu i podała pani Jonsen filiżankę kawy. Kobieta już od dłuższego

czasu ich nie odwiedzała.

- Żołnierze to niewolnicy - ciągnęła pani Jonsen. - Na rozkaz pozabijaliby nawet własne

matki i ojców. - Wyciągnęła z kieszeni płaszcza wycinek z gazety i przeczytała powoli. Za straszli-

wą militarną maszyną stoi niesprawiedliwość oraz pogarda wobec klasy robotniczej. Dwóch

autorów zostało skazanych na pięć miesięcy więzienia za szerzenie antymilitarnej propagandy.

Pani Jonsen musiała ćwiczyć te długie słowa od dłuższego czasu. Sprawiały jej trudność, ale

w końcu zdołała je wypowiedzieć poprawnie.

- Pewien prawnik powiedział, że musimy mieć wojsko do obrony albo staniemy się całkiem

bezbronni, jak jakiś murzyński kraj. Co za idiota!

- Może jest w tym trochę racji.

Pani Jonsen posłała jej nieufne spojrzenie.

- Zrobiła się z ciebie kapitalistka, Elise?

- Nie, ale uważam, że powinniśmy mieć wojsko, aby móc odstraszyć wroga. Nie

przeszkadza to wcale w walce o pokój.

Pani Jonsen wsunęła wycinek gazety z powrotem do kieszeni, wyglądała na zniesmaczoną.

- Coś mi się wydaje, że ty też nie wiesz zbyt wiele.

- To prawda - roześmiała się Elise. - Wiem bardzo mało. Jak ci się ostatnio powodzi? Czyż

nie mamy wspaniałej wiosny?

Pani Jonsen pokiwała głową, ale na jej twarzy wciąż malowało się napięcie.

- Wczoraj widziałam pierwszy przebiśnieg, a w naszym ogrodzie zostało już tylko kilka

plam śniegu. Wygląda na to, że wiosna przyjdzie w tym roku wyjątkowo wcześnie. A co słychać u

was?

background image

- Odgarnęłam wczoraj ostatnią zaspę śniegu. - Wyglądało na to, że pani Jonsen w końcu

odzyskała dobry nastrój. - Jak już zagrabię wszystkie stare liście i doprowadzę to miejsce do stanu

używalności, to zaproszę pana Diriksa.

Elise posłała jej zaskoczone spojrzenie.

- Widziałaś się z nim ostatnio?

- Widziałam go w Wigilię.

Elise była jeszcze bardziej zdziwiona.

- Naprawdę? Zaprosiłaś go do siebie na święta? Pani Jonsen parsknęła.

- Nie sądzisz chyba, że taki elegancki człowiek, który miał okazję uścisnąć dłoń premierowi,

zechciałby świętować Wigilię na Hammergaten?

- Gdzie w takim razie go spotkałaś?

- Poszłam do niego i zaniosłam mu stroik. Zaczerwienił się nieco i spytał, czy chcę wejść się

ogrzać. Było wtedy strasznie zimno, ale podziękowałam. Wiesz, nie mogę go odwiedzać teraz, gdy

mieszka sam. - Posłała Elise wymowne spojrzenie. - Plotkary z miasta dopiero miałyby wtedy o

czym gadać!

Elise starała się ukryć uśmiech.

- Jesteś przecież wdową, a on starszym mężczyzną. Poza tym była na pewno w domu jego

służąca.

- Służąca? - parsknęła pani Jonsen. - Przecież służba nie przesiaduje całymi dniami w

salonie. A tak poza tym słyszałaś, że stary doktor Hansen umarł? - zmieniła temat. - Król Oscar

umarł w styczniu, a nasz premier jest chory. Wszędzie dookoła umierają ludzie, nie wiem, co się z

nimi dzieje.

- To dlatego, że są starzy. Wszyscy ci, o których mówisz, mieli ponad sześćdziesiąt lat.

Ludzie mieszkający przy rzece nie dożywają nawet takiego wieku.

Pani Jonsen zamyśliła się.

- Pan Diriks też jest taki stary?

- Nie wiem dokładnie, ale nie sądzę, żeby miał aż sześćdziesiąt lat.

Pani Jonsen odetchnęła z ulgą.

- Czy Magda powiedziała ci już, że szukała cię tutaj jakaś kobieta?

- Nie. Kto taki?

- Nazywała się Signe, zapomniałam, jak miała na nazwisko. Elise zamarła.

- Signe Bergeseth?

- Dokładnie tak. Waliła w wasze drzwi i chciała wiedzieć, gdzie jesteście. Powiedziała, że

chce z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym. Magda mówiła, że wyglądała na wściekłą.

background image

Nie wątpię, pomyślała Elise. Signe musiała się wściec, gdy się dowiedziała, że Sebastian

najpierw uciekł do nich, a później zamieszkał z panem Ringstadem.

Zastanawiała się, czy Signe i Sjur wciąż przebywali w Kristianii, a jeśli tak, to gdzie

mieszkali. Państwo Ringstadowie, rodzice Sjura oraz rodzina Signe nie chcieli ich mieć pod swoim

dachem, więc może przybyli do stolicy, by znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Signe miała przecież

pieniądze, które zostały jej ze sprzedaży mebli pana Ringstada.

Pani Jonsen przyjrzała jej się uważnie.

- Wiesz, dlaczego tu była?

Elise pokręciła głową. Wiedziała, że pani Jonsen nie należało mówić o wszystkim.

Następnego dnia udała się do sklepu Magdy na rogu. Chciała się upewnić, czy to

rzeczywiście Signe jej szukała. Nie miało to, co prawda, większego znaczenia, ale wolała się

przygotować na wypadek, gdyby Signe pojawiła się po raz kolejny.

Na szczęście w sklepie nie było innych klientów. Przerwa na drugie śniadanie w fabryce już

się skończyła, a starsi ludzie nie wychodzili w taką pogodę z domów.

- Słyszałaś najnowsze wieści, Elise? Lort-Anders wyszedł z więzienia!

Elise poczuła, jakby ktoś zadał jej cios w pierś.

- Naprawdę? Przecież skazano go na dwanaście lat!

- Tak, w tym policyjnym kraju już nad niczym nie potrafią zapanować! Ludzie kradną, a w

gazecie co miesiąc czyta się o jakimś morderstwie! Nie wiem już sama, co się z nami wszystkimi

stanie.

Elise się zamyśliła. Czy Lort-Anders mógł wciąż żywić wobec niej urazę? Może był zły

również na Johana za to, że udało mu się wtedy tak łatwo wywinąć.

- Zrobiłaś się ostatnio bardzo popularna, Elise. W poniedziałek była tu jakaś stara Cyganka i

pytała, gdzie mieszkasz, ale nic jej nie powiedziałam.

Elise poczuła, jak robi jej się gorąco, ale próbowała udawać, że nie wie, o co chodzi.

- Cyganka? Nie znam nikogo takiego.

- Służąca pana Berge z Vøienvolden była tu w tym czasie i rozpoznała tę kobietę.

Powiedziała, że widziała ją w gospodarstwie w czasie, gdy jeszcze tam mieszkaliście.

- Tak, teraz sobie przypominam. To musiała być ta stara kobieta, która przyszła kiedyś

poprosić o coś do jedzenia. Dałam jej wtedy filiżankę kawy i sporą kanapkę.

- Pozwoliłaś jej wejść do domu? Elise, nie możesz robić takich rzeczy! Nie słyszałaś o

ustawie przeciwko włóczęgostwu?

Sądziłam, że wiesz, iż Cyganie żyją poza prawem. W Porsgrunn, skąd pochodzę, para

Cyganów wywabiła swoje dzieci z sierocińca w Eidanger. Dali im czekoladę, ucałowali je i

background image

przytulili, a później płakali, gdy przyjechała policja i zabrała dzieci. Władze sierocińca musiały

ustawić wyższy płot, żeby więcej osób nie próbowało wydostać stamtąd swoich dzieci.

Elise słyszała już wcześniej tę historię i miała swoje zdanie na ten temat. Cóż złego zrobili

ci rodzice? Czy tylko dlatego, że byli Cyganami, nie mieli prawa zatrzymać swoich własnych dzie-

ci? Robiło jej się nieprzyjemnie, gdy tylko myślała na ten temat. W jej żyłach również płynęła

cygańska krew.

Pomyślała nagle o Kristianie. Jeśli policja dowie się, że nie ma stałego miejsca

zamieszkania, mogą go aresztować i osadzić w więzieniu na wiele lat!

Zawsze wiedziała, że nie mogą mówić głośno o pochodzeniu ich ojca, ale nigdy nie sądziła,

że groziło im jakieś niebezpieczeństwo. Jej matka, Hilda, ona sama oraz chłopcy mieli wtedy pracę,

a poza tym mieszkali wszyscy razem w wynajętym mieszkaniu i policja nigdy nie mogła ich

oskarżyć o włóczęgostwo.

- W takim razie nie będę jej zapraszać na kawę, kiedy się ponownie zjawi. Mogę jej chyba

dać kilka kromek chleba?

Magda zatrzymała się i spojrzała na nią.

- Ależ na Boga, Elise, czy ty nic nie rozumiesz? Nie powinnaś się w ogóle zadawać z tymi

ludźmi! A jeśli policja pomyśli, że ty również jesteś Cyganką? Bo niby dlaczego inaczej miałabyś

pomagać takim ludziom?

- Miejmy po prostu nadzieję, że ta kobieta już więcej się nie pojawi. Ale nie mogę nic

poradzić na to, że było mi jej żal. Była taka zaniedbana, wyglądało na to, że od dawna nic nie jadła.

Tak poza tym, to była u mnie dwa razy i pomogłam jej nawet dostać się do szpitala Ullevål.

Magda otworzyła szeroko oczy.

- Nie wiedzieli, że ona jest Cyganką?

- Nie wiem, ale szpital ma obowiązek pomagać przecież wszystkim pacjentom, a

szczególnie tym, którzy są umierający.

Magda pokręciła głową.

- Tacy ludzie nie powinni się tu w ogóle kręcić. Oni często żyją ze sobą bez ślubu,

wiedziałaś o tym? Nie chcą pracować i nie posyłają dzieci do szkoły. Jak by wyglądał ten kraj,

gdyby wszyscy postępowali tak, jak oni?

Elise nie odpowiedziała. Nie było sensu spierać się z Magdą, bo powstałyby przez to tylko

kolejne plotki.

W drodze do domu zastanawiała się nad tym, co powiedziała jej Magda. Najpierw Signe, a

później Julia! Zdziwiło ją, że Julia nie próbowała się z nią skontaktować przed rokiem, gdy umarł

background image

jej dziadek, ale ulżyło jej, kiedy dowiedziała się, że kobieta zamieszkała w przytułku Christiana

Augusta. Być może Julia wybrała się tylko na spacer i wcale nie zamierzała ponownie do niej

przychodzić. Z drugiej strony jednak dziwne byłoby, gdyby władze przytułku pozwalały jej chodzić

wolno, skoro została oficjalnie uznana za nieobliczalną.

Gorzej wyglądała sprawa z Signe, nie mówiąc już o tym, że Lort-Anders był znów na

wolności. Signe nie mogła jej nic zrobić, ale Lort-Andersowi nie ufała. Szczególnie po tym, jak

pewnego dnia zagroził, że zrzuci Hugo z mostu.

Bała się powiedzieć o tym wszystkim Johanowi. Oby tylko nie zrobił czegoś głupiego!

Być może najlepiej byłoby nic nie mówić, ale prędzej czy później i tak musiał się o

wszystkim dowiedzieć i wtedy byłby na nią zły, że coś przed nim ukryła.

Pan Wang-Olafsen miał rację. To zadziwiające, że spadało na nią tyle nieszczęść.

background image

10

Zbliżał się czas konfirmacji Kristiana i ostatnich egzaminów w szkole. Elise nie mogła się

nadziwić, jak szybko mijał czas. Zdawało jej się, że Kristian dopiero co wrócił do domu, a Evert

zaczął uczęszczać do szkoły. Dla Everta na szczęście nie był to jeszcze ostateczny egzamin, zostały

mu jeszcze dwa lata, ale Kristian kończył właśnie swój ostatni rok. Poza tym czekała go jeszcze

opóźniona o dwa lata konfirmacja. Pomyślała, że z pewnością niewielu konfirmantów miało pod

opieką półtoraroczne dziecko. Najlepiej było nie mówić o tym głośno.

Ku swej wielkiej uldze, ale i zdziwieniu, po dwóch miesiącach wciąż nie miała żadnych

wieści na temat Signe, Julii ani Lort-Andersa. Zaczynała się powoli uspokajać i miała nadzieję, że

już nigdy nie będzie musiała mieć z tymi ludźmi do czynienia. Johan zdziwił się, gdy usłyszał, że

Lort-Anders został zwolniony, ale był niemal pewien, że jego dawny znajomy nie ośmieliłby się u

nich pojawić po tym, co zrobił.

Dostała nowy list od pana Ringstada, w którym napisał, że stan Marie wciąż się pogarszał.

Nie chodziło jedynie o jej złą pamięć, ale także to, że z trudem chodziła. Była tak wyczerpana, że

przez większość czasu leżała na sofie i nie była w stanie nic przedsięwziąć. Czytał jej głośno, ale

Marie miała trudności ze śledzeniem fabuły, więc w końcu ograniczył się jedynie do psalmów.

Większość mebli powróciła już na swoje miejsce, ale nie mieli do tej pory żadnego kontaktu z

Signe. Pan Ringstad zdołał w końcu z pomocą swego adwokata wysłać żądania do jej rodziców, ale

wątpił, żeby zechcieli dobrowolnie oddać mu pieniądze. Nie rozumiał również, jak matka mogła

zostawić swojego syna wśród obcych, nie próbując się nawet dowiedzieć, co u niego słychać.

Elise pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy skończyła czytać list. Co za matka mogła być

tak obojętna wobec swego własnego dziecka? Czyżby Signe była pozbawiona uczuć?

Zastanawiała się, ile pieniędzy musiał wyłożyć pan Ringstad, żeby móc odzyskać swoje

meble. Z pewnością były to niemałe kwoty, zwłaszcza w przypadkach, gdy kupiec nieszczególnie

chciał odsprzedać meble.

Pan Ringstad nie sądził, że będzie w stanie dotrzeć na konfirmację Kristiana. Pisał, że nie

może zostawić Marie samej w tak złym stanie. Pan Wang-Olafsen zaproponował, że zorganizuje

przyjęcie konfirmacyjne w swoim mieszkaniu, ale Johan i ona uznali, że nie byłoby to właściwe. To

oni byli najbliższą rodziną Kristiana i tak doniosłą okazję powinni wszyscy świętować w ich domu.

Ponieważ rodzice Kristiana już nie żyli, wiedziała, że brat traktuje ją bardziej jak matkę niż siostrę,

choć sam był już właściwie dorosły.

background image

Pan Wang-Olafsen zapewnił w każdym razie, że pojawi się wśród gości. Poprosiła, żeby

przywiózł ze sobą również swoją służącą i opiekunkę Halfdana, ponieważ obie wiele zrobiły dla

Kristiana.

Wiedziała, że będzie bardzo ciasno, ale nie mogła na to nic poradzić. Wyliczyła, że jeśli

nakryje do stołu w kuchni, w salonie oraz wstawi do środka jeszcze jeden dodatkowy stół, a krzesła

zamieni na ławy, będą w stanie ugościć około dwudziestu osób. Wraz z Dagny było ich w domu

ośmioro, od pana Wang-Olafsena miało przyjechać pięciu gości wraz Kristianem, co dawało łącznie

trzynaście osób. Troje od Hildy i Anny, razem sześcioro, a jeśli pojawi się również pani Jonsen i

pani Evertsen, będzie dwadzieścia jeden osób. Eleonore jeszcze nie wróciła do Ameryki, musieli

więc doliczyć dodatkowe trzy osoby. Łącznie dawało to dwudziestu czterech gości.

Chciała zaprosić jeszcze jedną osobę, ale nie wiedziała, co powiedziałby na to Johan i jak

zareagowałaby reszta gości. Pani Jonsen byłaby zapewne zachwycona, pan Wang-Olafsen również

by się ucieszył, była o tym przekonana ale co powiedziałby na to sam pan Diriks? Była pewna, że

ucieszyłby się z zaproszenia, a jeśli nie miałby ochoty się pojawić, zawsze mógł wymyślić jakąś

wymówkę.

Poza panem Diriksem chętnie zaprosiłaby jeszcze dwie osoby, które często gościły w jej

myślach, ale nie miała z nimi żadnego kontaktu. Nie starała się zresztą zbytnio narzucać

Asbjørnowi oraz Anne Sofìe. Asbjørn był jednak wdowcem po matce, a Anne Sofie była dla nich

niczym rodzina od czasu, gdy mieszkali razem u majstra.

Była pewna, że Anne Sofie za nimi tęskniła, być może pytała o nich czasem, ale Asbj0rn

zapewne zabronił jej kontaktowania się z nimi. Czy to możliwe, że zmienił się aż tak bardzo po

śmierci matki?

Rozmawiała o tym z Johanem. Nigdy nie miał okazji ich poznać, ale o wszystkim mu

opowiedziała. O dziwnym zachowaniu matki, smutku chłopców po tym, jak ich porzuciła, o uporze

Asbjørna oraz samotności małej Anne Sofie.

- Możesz próbować, ale wątpię, żeby się zgodził - stwierdził Johan.

- Ja również wątpię, ale miło byłoby pokazać im, że wciąż o nich myślę. Anne Sofie bardzo

polubiła Pedera, Everta i Kristiana, traktowała ich jak swoich braci, przynajmniej zanim wy-

prowadzili się z dawnego mieszkania.

- W takim razie napisz do nich i zobacz, jaką dostaniesz odpowiedź. Wiesz, gdzie teraz

mieszkają?

- Przeprowadzili się do Bekkelaget, ale nie mam ich dokładnego adresu. Mogłabym się

wybrać do pani Muus z Kjelsås, ona na pewno wie, gdzie są, bo kiedyś u niej mieszkali.

background image

- W takim razie powinnaś to zrobić. Mam wrażenie, że dręczą cię wyrzuty sumienia przez

to, że nie próbowałaś się częściej kontaktować z tą dziewczynką.

Uścisnęła go.

- Jesteś taki dobry, Johanie. Nigdy mi niczego nie odmawiasz, jeśli cię o coś proszę.

Uśmiechnął się. - Nie potrafię ci odmówić, kiedy tak na mnie patrzysz.

Pojechała do Kjelsås już następnego dnia. Zostawiła dzieci w ogrodzie, a sama weszła do

środka.

Dziwnie było znowu widzieć panią Muus, po raz pierwszy od czasu pogrzebu matki.

Kobietę bardzo zaskoczyła jej wizyta, a Elise natychmiast zauważyła w jej postawie coś

nienaturalnego i wymuszonego. Domyśliła się, że musiało to mieć jakiś związek z Helene. Pani

Muus była jej ciotką i Helene mogła jej opowiedzieć coś niekorzystnego na temat Elise, szczególnie

po całym tym zamieszaniu, gdy zabrali do domu Hugo, a pan Wang-Olafsen udał się na policję.

Pani Muus była jednak zbyt dobrze wychowana, żeby nie zaprosić jej do środka.

- Nie chcę pani zabierać zbyt wiele czasu. Chciałam się tylko dowiedzieć, czy zna pani

nowy adres pana Hvalstada. Nie kontaktowałam się z nimi od czasu śmierci matki i jest mi z tego

powodu bardzo przykro. Moi bracia bardzo pokochali Anne Sofie, a ona ich.

Pani Muus nie od razu odpowiedziała. Poprosiła Elise, by usiadła na kanapie, a sama

podeszła do biurka i wysunęła jedną z szuflad.

- Otrzymałam od nich całkiem niedawno list. Anne Sofie ma już dziesięć lat. To niezwykłe,

jak szybko biegnie czas.

- Sądzi pani, że podoba im się w Bekkelaget?

- Przeprowadzili się do Nordstrand i wynajmują mieszkanie na drugim piętrze willi na ulicy

Solveien. Anne Sofie zaczęła uczęszczać do gimnazjum w Nordstrand.

- Gimnazjum? Czy nie musi najpierw chodzić przez siedem lat do szkoły podstawowej?

Pani Muus pokręciła głową.

- Podstawówkę można skończyć już po trzech latach i przejść do gimnazjum, jeśli rodzice

sobie tego zażyczą. Nauka w gimnazjum może trwać sześć, cztery lub trzy lata.

Elise była zaskoczona.

- Podoba jej się tam?

- Tak, bardzo. Teolog Abraham Breien założył szkołę wraz Z panią Agnes Thorsen w 1889

roku i wciąż tam naucza. Dziesięć lat temu ożenił się z jedną z jego byłych uczennic, która jest o

dwadzieścia lat młodsza od niego. On sam skończył już czterdzieści lat. Pan Hvalstad powiedział,

że ten człowiek jest genialnym pedagogiem. Wydobywa z uczniów to, co najlepsze, i współpracuje

background image

z nimi, by stworzyć jak najlepszą szkołę. Zwykł mawiać, że lata nauki powinny być radosnym i

szczęśliwym czasem.

Elise zdziwiła się, nigdy przedtem nie słyszała o takim podejściu do nauczania.

- Gdy wystawia oceny za wypracowania, twierdzi, że nie należy jedynie karać za błędy, ale

też nagradzać za dobre pomysły. Pewnego dnia zaczął podobno płakać, gdy uczniowie zachowy-

wali się niegrzecznie. Dlaczego tak robicie?, pytał ich raz za razem, a uczniowie tak bardzo się

zawstydzili, że nigdy nie zapomnieli o tym dniu.

Elise wyjęła kartkę i ołówek z torebki.

- Mówiła pani, że mieszkają na ulicy Solveien? Pani Muus pokiwała głową.

- Solveien 116, Wschodnie Aker.

- Dziękuję, pani Muus. Cieszę się, że wciąż utrzymuje pani kontakt z panem Hvalstadem.

Obawiałam się, że po śmierci matki może być samotny.

Kobieta spochmurniała.

- Nie było dla niego łatwe ożenić się z kobietą, która miała czwórkę dzieci z poprzedniego

małżeństwa. Nie zamierzam oskarżać pani o utrudnianie życia matce, pani Thoresen, choć i przez

panią miała wiele nieprzespanych nocy. Ale pani siostra oraz bracia o mało nie pozbawili jej życia.

Elise poczerwieniała ze złości.

- Co chce pani przez to powiedzieć? Peder i Kristian prawi nie widywali matki od czasu,

gdy ponownie wyszła za mąż. Nie mogłam pojąć, jak to możliwe, żeby matka tak po prostu porzu-

ciła swoje dzieci.

- Zapomniała pani już, że matka cierpiała na gruźlicę? Że leżała w sanatorium Grefsen? To

cud, że wtedy przeżyła. Niełatwo jest się zajmować czwórką dzieci, gdy jest się przykutym do

łóżka.

Elise starała się z całych sił nad sobą zapanować.

- Wcale się nimi nie zajmowała, to ja zaopiekowałam się rodzeństwem.

Twarz pani Muus poczerwieniała ze złości.

- Pan Hvalstad powiedział mi coś innego i wolę wierzyć jemu niż pani.

Elise przyjrzała jej się badawczo.

- Dawniej, gdy panią odwiedzałam, zawsze była pani wobec mnie uprzejma. Cóż takiego się

wydarzyło, że zmieniła pani zdanie? Czyżby Helene Mathiesen i jej mąż mieli z tym jakiś związek?

Pani Muus zacisnęła usta.

- Uważam, że to okrutne z pani strony, iż broni mu pani kontaktów z jego własnym synem.

Helene i Ansgar najpierw stracili swego synka, a później Helene na dodatek poroniła i wygląda na

background image

to, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Jak pani może odmawiać im radości ze spotykania się

małym Hugo?

Elise już chciała powiedzieć, że to dlatego, iż Ansgar ją zgwałcił, ale na szczęście

pohamowała się w porę. Zamiast tego powiedziała: - Nigdy przedtem się nim nie interesował, Hugo

wcale go nie zna. To dość dziwne, że nagle pojawia się i oświadcza, iż jest jego ojcem. Mój mąż

opiekuje się Hugo i traktuje go jak własne dziecko. Staramy się tworzyć szczęśliwą rodzinę, choć

każde z nas wiele przeszło w życiu. Nie mogę pozwolić na to, by ktoś mieszał Hugo w głowie.

Najważniejsze jest to, co jest najlepsze dla dziecka.

Pani Muus zacisnęła mocno usta, a gdy w końcu się odezwała, jej głos był pełen surowości.

- Żal mi Helene i Ansgara, a także Asbjørna Hvalstada. Być może w innej sytuacji bym pani

uwierzyła, ale gdy dwie nieznające się nawzajem osoby opowiadają mi to samo, to muszę wierzyć,

że mówią prawdę.

Elise spojrzała na nią zmieszana.

- Nie rozumiem, jaką prawdę?

- Że pisze pani nieprzyzwoite książki, ma trójkę dzieci, z czego każde od innego ojca, a

także to, że ma pani cygańskie korzenie. - Pani Muus spojrzała na nią tak, jakby była zawszoną

żebraczką. - Czy to prawda?

Elise miała w głowie gonitwę myśli. Możliwe, że matka opowiedziała o swoim pierwszym

mężu Asbjørnowi, a ten z kolei zwierzył się pani Muus, która wszystko powtórzyła Helene i

Ansgarowi.

To prawda, że każde z jej dzieci miało innego ojca, ale kłamstwem było to, że pisała

nieprzyzwoite książki!

- Sądzę, że powinna pani najpierw przeczytać jedną z moich książek, zanim zacznie je pani

oceniać, pani Muus. Mogę pani pożyczyć jeden egzemplarz. Jeśli chodzi o to, że trójka moich dzie-

ci ma różnych ojców, to wie pani z pewnością, że mój pierwszy mąż umarł na nieuleczalną

chorobę. Jeśli chodzi o Hugo, mojego najstarszego syna, to nie sądziłam, że Ansgar Mathiesen

będzie kiedykolwiek rozpowiadać ludziom, iż jest jego ojcem. Sądziłam, że zechce zachować dla

siebie tę hańbiącą go informację.

Pani Muus poczerwieniała, być może uświadomiła sobie, że zdradziła coś, czego przysięgła

nigdy nie powtarzać.

- Przepraszam - powiedziała skruszona. - Obiecałam Helene, że nigdy nie powtórzę tego, co

mi zdradziła. Zapomniałam się.

background image

- O niczym jej nie powiem, pani Muus. Nie przyszłam tu po to, żeby się kłócić. Wręcz

przeciwnie, wiele pani zawdzięczam. Było mi bardzo miło, gdy razem odwiedziłyśmy matkę, a

chłopcy byli zachwyceni, kiedy opowiedziała im pani o jaskini H0ilanda na wzgórzu Grefsenåsen.

Pani Muus westchnęła ciężko.

- Nie pojmuję, co się ze mną stało. To chyba wszystko przez samotność. Po przeprowadzce

pana Hvalstada trzy razy wynajmowałam mieszkanie i za każdym razem przeżyłam rozczarowanie.

Pierwsza rodzina nie płaciła czynszu, druga była nieporządna i wszędzie rozrzucała śmieci, a gdy w

końcu zdecydowałam się wynająć mieszkanie wdowcowi bez dzieci, okazało się, że również na nim

nie można było polegać. Z mieszkania wciąż coś znikało, ale nie mogłam mu w żaden sposób

udowodnić, że to jego wina. W końcu musiałam wypowiedzieć naszą umowę.

- Bardzo mi przykro. Na pewno trudno jest mieszkać samotnie w takim dużym domu z

ogromnym ogrodem.

Wstała z kanapy.

- Napiszę do Anne Sofie i zapytam, czy ma ochotę nas odwiedzić pewnego dnia.

Moglibyśmy ją odebrać z Dworca Wschodniego.

Straciła ochotę, by zaprosić Asbjørna na konfirmację Kristiana. Skoro rozpowiadał o nich

tyle nieprzyjemnych historii, spotkanie z nim nie mogło się okazać przyjemne.

Gdy tylko Johan wrócił do domu, natychmiast wyczytał z jej twarzy, że coś jest nie tak. -

Byłaś dzisiaj w Kjelsås?

- Tak, wybrałam się tam, gdy tylko Dagny wróciła ze szkoły.

- Pani Muus nie było w domu?

- Była, ale to nie ta sama pani Muus, którą pamiętam z czasów, gdy matka jeszcze żyła. -

Opowiedziała Johanowi o wszystkim, co się stało.

Johan zamyślił się.

- Nie podoba mi się to, że tak wiele osób wie o rodzinie twojego ojca. Najpierw pastor z

żoną, a później Signe. Zapewne dowiedziała się o tym od Emanuela. A teraz na dodatek wie o tym

także pani Muus, Helene, Ansgar i może także jego rodzice. Zanim się spostrzeżemy, ktoś zechce to

wykorzystać przeciwko nam. Mam nadzieję, że nie dotarło to jeszcze do uszu przyjaciół Asle

Diriksa. Mogłoby to być niebezpieczne dla ciebie i dzieci, a także dla twoich braci.

- Ale żadne z nas się nie włóczy i wszyscy zarabiamy na życie. Nie mogą nam chyba nic

zrobić?

Johan pokręcił głową i spojrzał w zamyśleniu przed siebie.

background image

- Nie wiem, ale mam mimo wszystko wrażenie, że to może być niebezpieczne. W tym kraju

nikt nie ma prawa być inny niż reszta. Musisz być jak inni i zachowywać się tak jak oni. Musisz

być czysta i punktualna, grzeczna i pracowita, mieć jak najlepsze wykształcenie i wyjść za mąż

przynajmniej na dziewięć miesięcy przed przyjściem na świat twojego pierwszego dziecka. Innymi

słowy, nie należy się wyłamywać spośród tłumu. Gdyby Kristian został pojmany wtedy, gdy uciekł

razem ze Svanhild, bez pracy, mieszkania ani pieniędzy, dzisiaj siedziałby w więzieniu. Przej-

rzeliby wszystkie możliwe dokumenty i dowiedzieli się, że jego ojciec był Cyganem. Odebraliby

mu Halfdana, a on sam skończyłby pewnie w obozie pracy.

Elise wzdrygnęła się.

- Dzięki Bogu, że nikt go wtedy nie złapał. On chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, pewnie

nawet o tym nie myślał.

- Ja również o tym nie myślę. On nie uważa siebie za Cygana. Nie ma zresztą ku temu

powodu, podobnie jak wy wszyscy.

Poza tym jesteś pewna, że twój dziadek był Cyganem? Włóczył się, nie lubił pracować i

został aresztowany za pijaństwo, ale to nie znaczy, że miał w sobie cygańskie korzenie. Wielu ludzi

prowadzi taki tryb życia, choć nie są Cyganami.

- Matka powiedziała mi, że nim był. To dlatego jej ciotka i wuj tak się wściekli, gdy się

dowiedzieli, że się Z nim zadała. Ojciec nigdy nie opowiadał o swojej rodzinie, ale pan

Wang-Olafsen obiecał mi, że spróbuje się czegoś na ten temat dowiedzieć. Zdążył już odkryć, że

Julia wcale nie jest moją ciotką, choć sama tak twierdziła.

- Być może powinnaś mu o tym przypomnieć. Pokiwała głową.

- Zrobię to, gdy pójdę do niego z zaproszeniem.

background image

11

Zaledwie tydzień po tym, jak Elise wybrała się do pana Wang-Olafsena z zaproszeniem na

konfirmację i przypomniała mu, że zobowiązał się zbadać historię jej rodziny, przyszedł ją

odwiedzić wczesnym popołudniem. Wyglądał niezwykle tajemniczo.

- Jest coś, co powinno panią zainteresować, pani Thoresen.

- Czyżby ojciec nie był jednak Cyganem? - Sama usłyszała nadzieję w swoim głosie i

natychmiast się zawstydziła.

Uśmiechnął się.

- Prawdopodobnie był, ale to nie ta informacja jest taka ciekawa.

Nie miała pojęcia, o co mogło mu chodzić.

- Pani dziadek miał syna, który mieszka tu w Kristianii. Elise starała się skryć swoją

niechęć. Czyżby groziło jej spotkanie z kolejnym członkiem rodziny, który prowadził życie

włóczęgi?

- Jest kołodziejem i mieszka ze swoją rodziną przy Damstredet. Już jako młody chłopak

zmienił nazwisko i teraz przedstawia się jako pan Salomonsen. Popytałem trochę i dowiedziałem

się, że nie utrzymuje żadnego kontaktu z rodziną swego ojca. Prawdopodobnie chciał uciec od

cygańskiego piętna.

Elise słuchała z zainteresowaniem.

- Może dziadek wcale nie wiedział, że ma syna tu w mieście.

- To bardzo możliwe, skoro przyszedł wtedy prosto do pani. A może po prostu syn nie

chciał mieć z nim nic wspólnego po tym, jak uciekł z Akershus. To zresztą bardzo możliwe, że ma

pani w całym kraju jeszcze więcej krewnych, ale Olaf Salomonsen jest jedynym, którego udało mi

się wyśledzić.

- Dziękuję panu, teraz mi ulżyło. Czy w jego dokumentach było coś o tym, że wywodzi się z

cygańskiej rodziny?

- Nic takiego nie znalazłem, musiało mu się udać ukryć tę informacje przed władzami.

- Czy to możliwe, żeby matka była w błędzie? Może ojciec wcale nie był Cyganem?

Pan Wang-Olafsen zdziwił się wyraźnie.

- Sądziłem, że jest pani tego pewna?

- Byłam pewna aż do teraz, ale Johan zaczął w to ostatnio wątpić. Ojciec nigdy nie

opowiadał o swojej rodzinie, ale nawet jeśli żył niczym Cygan, wcale nie oznacza to, że naprawdę

nim był.

background image

- Nie sądzę, żeby pani matka tak powiedziała, gdyby nie było to prawdą. Lepiej będzie, jeśli

nauczy się pani z tym żyć, pani Thoresen. Nie jest to żaden powód do wstydu. Wielu Cyganów jest

doskonałymi rzemieślnikami i żyją tak samo, jak wszyscy inni. Uważam, że to nowe

rozporządzenie w sprawie włóczęgostwa jest haniebne. Robi kryminalistów z prostych ludzi, którzy

najczęściej nie zrobili nic złego. Duchowni odmawiają udzielania sakramentu małżeństwa

Cyganom oraz chrzczenia ich dzieci, a później używa się przeciwko nim tego, że rodzą dzieci bez

ślubu! Nie ma nic tajemniczego w tym, że Cyganie mają nieco ciemniejszą skórę niż większość

Norwegów. Pochodzą przecież z południowej części Europy. Ubierają się w inny sposób i mają

swoje własne zwyczaje. Wiem, że wiele osób się ich boi i mówi się, że niektórzy z nich kradną, ale

uważam, iż przyczyna tego problemu leży w innym miejscu. Dawniej potrzebowaliśmy ich do

wykonywania prac, których nikt inny nie chciał się podjąć, i produkowania przedmiotów, które

wszystkim były potrzebne. Z powodu powstania fabryk i zmian w strukturze społecznej stali się dla

nas nagle bezużyteczni i postanowiliśmy ich odrzucić.

Uśmiechnęła się do niego.

- Jak to się stało, że patrzy pan na wszystko z innej perspektywy niż wszyscy?

- Bo używam głowy. Ludzie nie zadają sobie trudu, by się zatrzymać i zapytać, czy to, co

się wokół nich dzieje, jest właściwe, czy nie. Wolą po prostu naśladować innych, zamiast wyrobić

sobie na każdy temat swoje własne zdanie.

- Tak bardzo się cieszę, że pana znam. Może pewnego dnia wybiorę się na Damstredet. Z

pewnością nie będą mieli nic przeciwko temu, by mnie poznać, gdy dowiedzą się, że żyjemy tak jak

inni. A tak poza tym, co słychać u Kristiana? Zamierza szkolić się na pastora, zdać egzaminy i

jeszcze na dodatek uczęszcza do szkoły wieczorowej!

Pan Wang-Olafsen roześmiał się.

- Mówi głównie o tym, jak dziecinni są inni konfirmanci. Chodzi mu głównie o chłopców,

bo twierdzi, że dziewczęta są bardziej dojrzałe.

Elise roześmiała się.

- Pewnie ma rację. Miałam podobne wrażenie, gdy Peder i Evert podchodzili do konfirmacji

w zeszłym roku. Chłopcy wyglądali jak dzieci w zbyt dużych ubraniach, a dziewczęta prezentowały

się niczym młode damy.

Zauważyła, że pan Wang-Olafsen zamyślił się nagle.

- Niełatwo jest mieć szesnaście lat i być ojcem małego dziecka.

- Na jesieni skończy już siedemnaście lat. Nie zwrócił uwagi na jej słowa.

- Inni w jego wieku po raz pierwszy się zakochują i zaczynają ze sobą spotykać. Słyszałem,

że jego koledzy ze szkoły wieczorowej chodzą na tańce. Widziałem, że Kristian bardzo posmutniał,

background image

gdy o tym opowiadał. Ten chłopiec zbyt wcześnie stał się dorosły. Teraz pewnie żałuje, że tyle

rzeczy go ominęło.

Elise była zaskoczona. Do tej pory zdawało jej się, że Kristian był zadowolony ze swojego

życia. Choć prawdopodobnie żałował tego, co wydarzyło się ze Svanhild, bardzo kochał swojego

synka.

- Nie jest jedynym chłopcem w tym wieku, który przedwcześnie został ojcem - powiedziała.

- Gdy pracowałam w przędzalni, wiele dziewcząt znikało nagle, bo spodziewały się dziecka. Nie

sadzę, żeby ich partnerzy byli od nich o wiele starsi.

Ich rozmowa przypomniała jej się w samym środku przyjęcia konfirmacyjnego.

Na szczęście pogoda tego dnia dopisała, goście zebrali się w niewielkim ogródku, zanim

usiedli do stołów. Pomyślała, że mogli nawet nakryć na dworze i żałowała, że wszyscy będą sie-

dzieć ściśnięci w środku. Na pewno będzie tam panował nieprzyjemny zaduch.

Zauważyła, że Kristian rozmawia z Eleonore. Z tego, że stali tak blisko siebie, domyśliła

się, iż są sobie o wiele bardziej bliscy, niż początkowo podejrzewała. Wiedziała, że Kristian był na

święta u ciotki Ulrikke i wuja Kristiana, którzy później regularnie zapraszali go na niedzielne

obiady, ale nie przyszło jej nigdy do głowy, że Kristian może traktować Eleonore jak kogoś

bliższego, niż tylko krewną z Ameryki, która nagle się pojawiła i równie nagle miała zniknąć.

Pani Jonsen przyszła dzień wcześniej, by pomóc jej w przygotowaniach. Ugotowały razem

kapustę z grzybami, bo nie było sensu przygotowywać niczego innego przy tak dużej liczbie gości.

Wbrew jej oczekiwaniom pan Diriks postanowił przyjść. Przyjrzała mu się, gdy wszyscy

zasiadali do stołu. Wyglądał jak egzotyczny ptak pośród stada przekrzykujących się wróbli. Po-

dobnie było z panem Wang-Olafsenem, ale ten zdążył już przywyknąć do ich towarzystwa i czuł się

wśród nich swobodnie.

Pani Jonsen zaproponowała, że pomoże jej również przy podawaniu jedzenia i Elise

uśmiechnęła się, widząc, że kobieta poszła obsłużyć na samym początku pana Diriksa, zamiast

podejść najpierw do Kristiana. Było jednak tak ciasno, że nie zdołała się do niego przecisnąć i

musiała mu przekazać talerz poprzez innych gości. Na jej twarzy wyraźnie malowało się

rozczarowanie.

Elise spojrzała ponownie na Kristiana. Eleonore siedziała tuż naprzeciwko niego i byli sobą

tak pochłonięci, że nie widzieli, co dzieje się dookoła nich. Elise zmartwiła się nagle. Jeśli Kristian

naprawdę był zakochany w Eleonore, być może planował wyjechać wraz z nią do Ameryki.

Eleonore wyraźnie powiedziała, że nie zamierza się osiedlić w Norwegii na stałe, bo jej zdaniem

background image

Norwegowie byli zbyt prymitywni. Jej ojciec, Valdemar, napisał wujowi Kristianowi, że zaczyna

tęsknić za Eleonore, i zastanawiał się, kiedy córka w końcu wróci do domu.

Co by się wtedy stało z małym Halfdanem? Elise wzdrygnęła się. Było mało

prawdopodobne, by rozpieszczona Eleonore zamierzała zająć się synem Kristiana. Była przecież

jeszcze taka młoda.

Powiedziała sobie jednak, że nie ma sensu martwić się na zapas. Kristian nie miał jeszcze

siedemnastu lat, a Eleonore była od niego pół roku młodsza. To, co działo się między nimi, było

prawdopodobnie tylko zauroczeniem, jak to zwykle bywało z ludźmi w ich wieku.

Ale w przypadku niektórych to zakochanie nigdy nie mija, pomyślała. Ona i Johan zakochali

się w sobie, gdy mieli zaledwie czternaście lat.

Johan pięknie przemawiał na cześć Kristiana i oświadczył, jak wielki szacunek oraz podziw

żywi wobec niego. Uniknął mówienia o tym roku, w którym nie wiedzieli nawet, czy żyje. Zamiast

tego wspominał przygody z jego dzieciństwa, jego zainteresowanie geografią oraz doskonałe

wyniki w nauce. Na koniec życzył mu powodzenia na egzaminach i zapewnił, że czeka go

świetlana przyszłość dzięki dalszej edukacji w szkole ludowej, za którą był tak miły zapłacić jego

dobroczyńca, pan Wang-Olafsen.

Elise rzuciła okiem na Kristiana i zauważyła, że ściągnął w zamyśleniu brwi, słysząc

ostatnie słowa. Utwierdziło ją to tylko w podejrzeniach, że wcale nie zamierzał przyjąć propozycji

kontynuowania swojej edukacji.

Pan Wang-Olafsen wstał jako następny i powiedział kilka miłych słów. Podziękował

Kristianowi za jego uprzejmość, grzeczność oraz wdzięczność. Liczył też na to, że mają przed sobą

jeszcze wiele dobrych lat.

W tej samej chwili Elise zobaczyła, jak Kristian i Eleonore ponownie wymieniają

spojrzenia. Ich oczy mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa. Tych dwoje miało wspólne plany, nie

było co do tego wątpliwości.

Westchnęła. Prawdopodobnie była jedyną osobą, która widziała, co się działo między tą

dwójką. Obserwowała ich do czasu, aż wszyscy wstali od stołu i wyszli na świeże powietrze do

ogrodu.

Miała właśnie iść do kuchni po napoje dla gości, gdy nagle usłyszała jakiś odgłos

dochodzący z pokoju po drugiej stronie korytarza. Podeszła pospiesznie do drzwi i otworzyła je, ale

natychmiast się wycofała. Na łóżku leżeli Kristian i Eleonore. Nie było wątpliwości, co do tego,

czym się zajmowali!

Zamknęła prędko drzwi niepewna, czy zdążyli ją zauważyć. Prawdopodobnie byli tak zajęci

sobą, że nie zwrócili na nią uwagi.

background image

Poczuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Była wzburzona tym, że coś takiego mogło im

przyjść do głowy w samym środku konfirmacyjnego przyjęcia. W drzwiach nie było żadnego

klucza i każdy mógł ich niespodziewanie nakryć. Poza tym było to niebezpieczne i mogło się

skończyć dziećmi!

Czy na pewno wiedzieli, co robią? Poczuła się tak zakłopotana, że natychmiast odwróciła

wzrok. Nie mogła mieć pewności, byli przecież tacy młodzi. Po chwili jednak uświadomiła sobie,

że sama się oszukuje. Zapomniała, że Kristian był od piętnastego roku życia ojcem.

Nie była w stanie cieszyć się już z przyjęcia i przez resztę wieczora unikała Kristiana i

Eleonore. Co chwilę znajdowała pretekst, by pójść po coś do domu, żeby nie musieć rozmawiać z

gośćmi. Wielokrotnie czuła na sobie badawcze spojrzenie Johana, ale nie była w stanie się

rozluźnić. Dopiero gdy zapadł zmrok, goście postanowili się rozejść.

- Posprzątamy jutro - zaprotestowała, gdy pani Jonsen zabrała się za zmywanie naczyń. -

Jestem taka zmęczona i widzę, że pani zresztą też.

Pani Jonsen posłała jej urażone spojrzenie.

- Wcale nie jestem zmęczona, nie czułam się taka ożywiona już od wielu lat.

Elise dobrze wiedziała dlaczego. Pan Diriks był tego wieczora niezwykle miły w stosunku

do pani Jonsen, musiało jej to sprawić wielką radość.

Dopiero gdy położyła się do łóżka, a Johan spytał ją, co się stało, opowiedziała mu o

wszystkim, co widziała tego wieczora. Johan był wyraźnie wstrząśnięty.

- Kristian i Eleonore? Ale przecież oni są kuzynami!

- Najwyraźniej w niczym im to nie przeszkadza.

- Na Boga! Wuj Kristian i ciotka Ulrikke nie mogą się o tym dowiedzieć, bo chyba

oszaleliby ze złości.

Elise nie odpowiedziała. Oby tylko Kristian nie zrobił czegoś głupiego! Dwa lata wcześniej

przerwał szkołę tuż przed końcowym egzaminem. Tym razem mogło mu przyjść do głowy coś

równie nieodpowiedzialnego.

- Musimy skłonić wuja Kristiana, żeby odesłał Eleonore do domu - stwierdził zamyślony

Johan. - Skoro już raz poddali się pokusie, niełatwo będzie ich powstrzymać.

Elise pokiwała głową w mroku, ale pomyślała, że z pewnością jest już za późno. Z tego, co

zdążyła zobaczyć, oboje mieli równie dużo zapału.

- Obawiam się, że będziesz musiała porozmawiać z ciotką Ulrikke i twoim wujem, Elise.

Nie możemy stać z boku i patrzeć, jak Kristian marnuje swoje życie. Wystarczy, że już raz nam

uciekł.

background image

Udała się do Telthusbakken już następnego dnia, gdy tylko skończyła zmywać, a Dagny

przyszła do dzieci.

Przez całą drogę bała się tej rozmowy. Ciotka Ulrikke potrafiła być niezwykle surowa, a wuj

Kristian z pewnością się załamie. Nie wiedziała, co było gorsze. Ciotka Ulrikke na pewno oskarży

ją o to, że nie była wystarczająco surowa wobec Kristiana, gdy był jeszcze mały. Może ona również

zacznie się zastanawiać, z jakiej rodziny się muszą wywodzić, skoro tak bardzo brakuje im

moralności.

Wuj Kristian zechce natychmiast zamówić bilet dla Eleonore, ze strachu przed tym, co

powiedziałby jego brat, gdyby dowiedział się, co się wydarzyło. Kristian będzie ją później oskarżać

o to, że odebrała mu Eleonore. Ciotka Ulrikke i wuj Kristian na pewno zdradzą mu, od kogo

dowiedzieli się o całej sprawie. Wyobrażała już sobie wściekłe spojrzenie brata, który nigdy jej tego

nie wybaczy.

A może jednak powinna zachować to wszystko dla siebie? Czy źle robiła, mieszając się w

życie Kristiana? Miał już za sobą konfirmację i był dorosłym człowiekiem, podejmował swoje

własne decyzje. Wcześnie udowodnił, że potrafi stać na własnych nogach, a gdy zrobił coś

głupiego, zawsze brał za to odpowiedzialność. Jeśli Eleonore była z nim w ciąży, to może była to

ich wspólna decyzja. Dziewczyna była zła na swoich rodziców za to, że przez całe życie

faworyzowali brata i okazywali jej mało miłości. Teraz chciała się na nich zemścić, pokazując, że

jest dorosła i sama o sobie decyduje. Czy rzeczywiście mogło tak być? Elise miała w głowie

gonitwę myśli.

W końcu dotarła na miejsce. Na zewnątrz panował spokój i cisza, choć spodziewała się

zastać wuja Kristiana wygrzewającego się w promieniach słońca na werandzie.

Być może odpoczywali w domu. Modliła się w duszy, żeby nie zastać Eleonore. Zapukała,

ale nikt nie odpowiedział. Najwyraźniej miała rację, ciotka i wuj udali się na drzemkę. Ostrożnie

otworzyła drzwi. W środku nikogo nie było, a w domu panowała cisza.

Zastanowiła się, czy powinna zostawić kartkę z wiadomością, że przyszła ich odwiedzić.

Wuj Kristian z pewnością postanowiłby wtedy wpaść do nich, by sprawdzić, o co chodziło.

A może powinna jednak zapukać do ich sypialni? Przeszła przecież tak daleką drogę, a oni i

tak na pewno zamierzali niedługo wstać.

Zapukała i otworzyła drzwi.

Z przerażenia wstrzymała oddech. Tuż przed nią stanęli Eleonore i Kristian, oboje całkiem

nadzy! Kristian skrywał się za kuzynką, aby ukryć swoją własną nagość. Jedną ręką trzymał ją w

pasie, a drugą starał się zakryć jej podbrzusze.

background image

Eleonore nie była już dzieckiem, ale w pełni rozwiniętą kobietą z krągłymi, mlecznobiałymi

piersiami. Wcale nie wyglądała na zawstydzoną i patrzyła na Elise ze złością.

Elise natychmiast opuściła pokój. To była jedna z najbardziej żenujących chwil, jakie

kiedykolwiek przeżyła.

Bez wątpienia upomniałaby Kristiana, gdyby zastała go samego, ale coś w oczach Eleonore

ją przeraziło. Tak jakby dziewczyna chciała powiedzieć: Możesz im naskarżyć, nic mnie to nie

obchodzi. Nie masz prawa za nas decydować!

Elise nie wiedziała, czy miała w ogóle prawo mówić im o moralności. Kristian był dorosły,

a ona nie była jego matką. Równocześnie wzburzyło ją to, jak bardzo był nieodpowiedzialny.

Wystarczyło, że spłodził dziecko ze Svanhild w tak młodym wieku, a teraz ponownie ryzykował to

samo. Do tego ze swoją amerykańską kuzynką! I kto niby miałby się zająć tym dzieckiem? W

każdym razie na pewno nie ona!

A gdyby to ciotka Ulrikke i wuj Kristian ich nakryli? Na pewno oszaleliby z wściekłości,

szczególnie ciotka, która była starą panną aż do sześćdziesiątego roku życia. Gdy ciotka była

młoda, w jej kręgach takie zachowanie byłoby całkiem nie do pomyślenia. Zdarzały się służące,

które lądowały na sianie ze swymi ukochanymi, ale młodej dziewczynie z dobrego domu nigdy nie

przyszłoby do głowy, żeby zachowywać się tak bezwstydnie, jak Eleonore.

Muszę porozmawiać z Johanem, pomyślała, biegnąc do Telthusbakken.

background image

12

Kristian zdążył ją ubiec. Zanim jeszcze Johan wrócił z pracy, brat pojawił się nagle w ich

domu i chciał z nią porozmawiać. Natychmiast wyprosiła dzieci z pokoju.

Stanął przed nią i przyjrzał jej się uważnie. Nie była w stanie rozszyfrować jego spojrzenia.

Był niemal o głowę wyższy od niej i dobrze zbudowany. Całkiem jak dziadek, stwierdziła, ale

szybko odsunęła od siebie tę myśl.

W jego oczach nie było śladu żalu ani poczucia winy, głównie upór i zdecydowanie.

- Rozumiem, że mogłaś się przestraszyć, ale sama jesteś sobie winna. Nie wchodzi się

ludziom bez pukania do sypialni.

- Sądziłam, że ciotka Ulrikke i wuj Kristian odpoczywają po śniadaniu. Zazwyczaj piją o tej

porze kawę.

- Pewnie zamierzałaś im naskarżyć o tym, co zobaczyłaś wczoraj w pokoju?

Poczuła, że się czerwieni. To on ją upominał, a nie na odwrót!

- Czy nie pojmujesz, że się o ciebie martwię, Kristianie? Masz dobrą głowę i wiele

możliwości przed sobą. Na dodatek masz dobroczyńcę, który płaci za twoją edukację. Mamy więcej

szczęścia niż jakakolwiek znana mi rodzina. A ty jakby nigdy nic zabawiasz się, najpierw ze

Svanhild, a teraz z Eleonore! Co ty sobie wyobrażasz?

- Wykształcenie to nie wszystko. W Stanach można dzięki ciężkiej pracy stać się nawet

milionerem.

- Jak myślisz, jak wielu z tych, którzy udają się na emigrację odnosi sukces?

- Sama powiedziałaś, że mam dobrą głowę.

- A nie wydaje ci się, że byłeś nieco zbyt młody, gdy na świat przyszedł Halfdan? Zdawało

mi się, że żałujesz tego zmarnowanego roku, gdy uciekłeś, zanim udało ci się zdać wszystkie

egzaminy?

- To prawda, byłem wtedy młody i dziecinny, dałem się wodzić za nos. Svanhild była

prawie jak opętana, a ja wierzyłem we wszystko, co mi mówiła.

- Byłeś w niej bardzo zakochany. Pokręcił energicznie głową.

- Absolutnie nie! Po prostu namieszała mi w głowie i skłoniła do zrobienia czegoś, czego

tak naprawdę nie chciałem.

- Nigdy nie byłeś aż tak słaby, Kristianie, aby utracić swoją wolną wolę.

- Jeśli zamierzasz tu stać i się ze mną kłócić, to równie dobrze mogę sobie pójść.

background image

Poczuła nagły ból w piersi. W jego oczach dostrzegła coś z dawnego Kristiana, którego tak

ciężko było jej zrozumieć. Tak bardzo się ucieszyła, gdy się zmienił. Stał się pogodniejszy i bar-

dziej dojrzały.

- Nie musisz się obawiać, podejdę do egzaminów. Ale gdy już będzie po wszystkim,

zamierzam wyjechać do Ameryki. - Spojrzał jej zdecydowanie w oczy, mówiąc ostatnie słowa, jak-

by chciał na wstępie stłumić jej ewentualne protesty.

Nie odezwała się od razu, postanowiła spróbować skierować jego myśli w inną stronę.

- Pan Wang-Olafsen zobowiązał się zapłacić za twoją dalszą edukację.

- Już mi o tym przypominałaś. Nie mogę iść do szkoły tylko po to, by zadowolić starego

człowieka.

- To okropne i niewdzięczne, że tak mówisz. On robi to dla ciebie, a nie dla siebie samego.

- Nie potrzebuję niczyjej łaski, sam sobie poradzę.

- Czy to Eleonore przekonała cię do tego, żebyś pojechał z nią do Ameryki?

- Nie musiała mnie przekonywać. Eleonore jest w ciąży. Ból w jej piersiach eksplodował i

odebrał jej mowę. A więc zaszło to już tak daleko! Kristian zamierzał zniknąć z jej życia. Co

zamierzał zrobić z Halfdanem? Najwyraźniej odgadnął jej myśli.

- Widzę, że nie podoba ci się ten pomysł. Nie liczyłem zresztą na to. Nie zapominaj, że

jestem już dorosły, Elise. Nie jesteś moją matką, a ja nie mam rodziców, którymi powinienem się

przejmować. Byłaś dla mnie dobrą starszą siostrą i wiele ci zawdzięczam, ale to, że zamierzam

przepłynąć na drugą stronę oceanu, nie oznacza, że nigdy więcej się nie zobaczymy. Mam przecież

jeden spory problem, który nazywa się Halfdan. Eleonore jest zbyt młoda, by zostać matką cudzego

dziecka, nie nadaje się do tego. Dlatego chciałem cię poprosić, żebyś zajęła się Halfdanem do

czasu, aż będzie na tyle duży, żeby do nas dołączyć. Oczywiście wynagrodzimy ci twoje trudy.

Skąd zamierzali wziąć pieniądze? Kristian najwyraźniej sądził, że już jest milionerem. Jak

mógł mówić, że Eleonore nie nadaje się na matkę czyjegoś dziecka, skoro chodziło o mężczyznę, z

którym zamierzała dzielić życie? Jaką matką będzie dla swojego własnego dziecka, skoro już teraz

stawiała takie warunki?

- Nic nie mówisz. Chyba nie pozwolisz, żeby Halfdan wylądował u obcych ludzi?

- Na przykład u kogo? Wzruszył ramionami.

- W najgorszym przypadku zamierzałem zostawić go na jakiś czas w sierocińcu.

Zostawić Halfdana w sierocińcu! Jak mógł o czymś takim nawet pomyśleć?

- Powiedziałeś już panu Wang-Olafsenowi, że zamierzasz wyjechać?

Pokręcił głową.

- Nie ma pośpiechu. Najpierw uporam się z egzaminami.

background image

- Pewnie boisz się tego, co on ci powie.

- Na pewno nie będzie zachwycony. Przyzwyczaił się do tego, że z nim mieszkamy, i

zapewne boi się zostać sam.

- Nie poznaję cię, Kristianie. Czy to Eleonore zrobiła z ciebie takiego egoistę? Wiesz

przecież, że pan Wang-Olafsen zrobił to wszystko, żeby ci pomóc, i nie miał w tym żadnego

interesu.

- Takie jest twoje zdanie. Zawsze go podziwiałaś, a ja nigdy nie rozumiałem dlaczego.

Pokręciła głową, nie pojmując, jak mógł się tak zachowywać.

- Czy naprawdę zapomniałeś o tym wszystkim, co on dl nas zrobił, jak bardzo nam pomaga?

Od pierwszego dnia, gdy przyniósł Pederowi kotka. Ostatnio zapobiegł temu, by Ansgar Mathiesen

i Helene odebrali mi Hugo. Policja nie chciała mnie słuchać, ale natychmiast ustąpiła, gdy tylko pan

Wang-Olafsen pojawił się w drzwiach. Nie mam pojęcia, co by się z nami stało gdyby nie jego

pomoc. Zawsze gdy mieliśmy kłopoty, on nam pomagał.

- Miejmy więc nadzieję, że będzie to dalej robił po moim wyjeździe.

- Jesteś taki surowy i bezlitosny, dawniej taki nie byłeś.

- Czyżby? Chyba coś ci się pomyliło. Wcale się nie zmieniłem.

- Wysyłałeś mi listy, gdy byłeś w Vestlandet, bo nie chciałeś żebym się o ciebie martwiła.

Nigdy tego nie zapomnę.

- Ale zdążyłaś już zapomnieć, że kiedyś tak bardzo zdenerwowałem się na Emanuela, iż

postanowiłem wyjechać do Ameryki. Nie podobało mi się też to, że wyszłaś za Johana. Były

między nami konflikty, Elise, ale od tej pory będziesz już miała spokój, bo postanowiłem wyjechać.

- Wolę raczej kłócić się z tobą od czasu do czasu, niż cię stracić. Pomyśl tylko o Pederze!

Będzie mu tak bardzo przykro.

- Chyba nie sugerujesz, że powinienem zostać w tym biednym kraju tylko dlatego, że mój

brat będzie za mną tęsknił. Poza tym zapominasz, że Eleonore spodziewa się dziecka, nie mogę jej

teraz zostawić.

Elise westchnęła ciężko.

- Widzę, że jesteś zdecydowany i nie możemy zrobić nic, by cię zatrzymać. Mimo to mam

prawo powiedzieć, że to wszystko jest moim zdaniem strasznie smutne, szczególnie ze względu na

ciebie.

- Jak możesz tak mówić, skoro nie wiesz, co mnie tam czeka? Rodzice Eleonore są podobno

bardzo mili i sympatyczni. Mają dużo pieniędzy i mieszkają w wielkim domu z werandą i dużym

ogrodem.

- Czy napisała już do nich, że spodziewa się dziecka?

background image

- Nie, czekamy z tym, aż dotrzemy na miejsce.

- A jeśli się wściekną?

- To przeprowadzimy się gdzieś indziej i poradzimy sobie bez nich.

- Najwyraźniej jesteś w niej bardzo zakochany. Pokiwał głową, ale nie wyglądał na

szczęśliwego. Odwrócił się i poszedł w stronę drzwi.

- Teraz już o wszystkim wiesz, ale nie musisz informować o tym całego Sagene.

- Nie powiem o tym nikomu poza Johanem. Póki co.

- Musisz mu o wszystkim od razu mówić?

- To mój mąż, nie mamy przed sobą tajemnic. Kristian nie odezwał się i wyszedł bez

pożegnania.

Co się z nim stało? Czy było mu chociaż przykro? Czy nie byłoby lepiej zostać w domu i

przyjąć hojną ofertę pana Wang-Olafsena? Czy Kristian nie pojmował, jak bardzo będzie tęsknił za

Halfdanem? Wyglądało na to, że stali się sobie w ostatnim czasie bardzo bliscy.

Zamierzał udać się aż do Ameryki! A co, jeśli wybuchnie wojna? Zaledwie kilka dni temu

ponad trzydzieści tysięcy ludzi zebrało się na placu Defilad, gdzie Fridtjof Nansen przemawiał,

starając się przygotować norweski naród do tego, że prawdopodobnie czeka ich wojna. Elise

zamarła.

background image

13

Hilda otarła pot z czoła Ole Gabriela. Na dworze panował upał i choć większość okien była

otwarta na oścież, skwar był nie do wytrzymania.

- Mam nadzieję, że nie będzie tak gorąco przez całe lato! - westchnęła.

Ole Gabriel nie odpowiedział, siedział tylko pogrążony w myślach. W końcu odezwał się.

- Czy Johan nie powinien był im zabronić wyjazdu? Po tym, jak ożenił się z Elise, przejął

obowiązki ojca chłopaka. Nigdy nie zezwoliłbym mojemu synowi na przerwanie nauki i wyjazd do

Ameryki tylko dlatego, że jest zakochany.

- Elise nie jest matką Kristiana, tylko jego siostrą. Kristian jest już po konfirmacji i sam

decyduje o swoim życiu.

Ole Gabriel parsknął.

- Nie w tych kręgach, z których wywodzi się moja rodzina. Tam nie uznaje się chłopca za

dorosłego, zanim nie stanie się pełnoletni. Powinien przynajmniej najpierw zdać maturę, a może też

pójść do szkoły handlowej. Co powiedziała Elise? Nie była zła?

- Była bardzo smutna i zmartwiona, szczególnie przez to, że tyle się teraz mówi o

nadchodzącej wojnie.

- Ten niewdzięcznik powinien pomyśleć o swojej siostrze, zamiast o sobie samym.

Hilda nie od razu odpowiedziała. Nie miała serca powiedzieć mu, że Eleonore była w ciąży.

Ole Gabriel nie był w stanie znieść tyle, ile dawniej, a lekarz wyraźnie powiedział, że nie powinni

go denerwować.

- Rodzice Eleonore z pewnością wezmą się za niego. Może pomogą mu zdobyć

wykształcenie za oceanem - powiedziała w końcu.

Ole Gabriel pokręcił głową i parsknął z pogardą.

- Tam nikt nie jest dobrze wykształcony. Jest tam za to mnóstwo nowobogackich, którzy

dorobili się dzięki pracy fizycznej. Co powiedziała na to wszystko Elise? Czy nie mógł się z nami

przynajmniej pożegnać, zanim wyjechał? Mieszkał tu przecież przez jakiś czas zanim dał się opętać

tej fanatycznej dziewczynie, z którą uciekł bez konfirmacji i egzaminów.

- Był tutaj, ale ty byłeś akurat na spotkaniu.

Nie było prawdą, że Kristian przyszedł się pożegnać, ale nie potrafiła powiedzieć mu, że po

tym, jak wuj Kristian i ciotka Ulrikke wyrzucili go z domu, jej brat stał się tak zły i uparty, że nie

chciał widzieć na oczy nikogo z rodziny.

Ole Gabriel odłożył fajkę i odchylił się w fotelu.

- Nagle poczułem się zmęczony, chyba się zdrzemnę. Hilda wstała.

background image

- Słyszałam, że sprzedałeś automobil. Dużo na tym straciłeś?

- Nie powinnaś zadręczać swojej małej, słodkiej główki takimi sprawami, Hildo.

- Kto go kupił?

- Nie został jeszcze sprzedany, ale mój znajomy, pan Kallevig, powiedział, że jest nim

zainteresowany pewien człowiek, który przyjdzie po południu obejrzeć auto. Powiedz służącym, że

chcę towarzyszyć mu w garażu, kiedy tu dzisiaj przyjdzie. Chcę mu pokazać, jak wszystko działa.

- Dobrze, a teraz prześpij się chwilę.

Właśnie chciała iść go obudzić, gdy usłyszała, że ktoś puka do drzwi, a pokojówka spieszy,

by mu otworzyć. Może powinna poradzić kupcowi, by uzbroił się w cierpliwość? Gdy Ole Gabriel

budził się z popołudniowej drzemki, zawsze był nieco rozdrażniony. Odwróciła się więc i poszła w

kierunku drzwi wejściowych.

Stanęła nagle w miejscu i zamarła. W progu stał Christoffer Clausen!

Chciała się odwrócić i uciec, ale zarówno on, jak i pokojówka, zdążyli ją już zauważyć.

Dopiero co zatrudnili nową dziewczynę po tym, jak poprzednia ich opuściła. Hilda miała

podejrzenia, że dziewczyna zrezygnowała z pracy z powodu złych humorów Ole Gabriela lub też

obniżonej tygodniówki.

- Możesz już odejść, Erno. Porozmawiam z panem.

Dziewczyna zniknęła, a Hilda zrobiła krok naprzód.

Christoffer uśmiechnął się ciepło. Był równie przystojny, elegancki i czarujący, jak dawniej.

Ku swemu rozdrażnieniu poczuła, że serce zaczęło jej mocniej bić.

- To ty przyszedłeś kupić automobil mojego męża? Christoffer roześmiał się.

- Nie wiedziałem, że to twój mąż, zanim cię zobaczyłem. Nie pamiętałem, pod jakim

numerem mieszkasz.

- Nie sądzę, że robisz mądrze, przychodząc tu. Ole Gabriel wie o tym, co się wydarzyło.

- A co się wydarzyło? - droczył się z nią. - Nic sobie nie przypominam - zaśmiał się. - Twój

mąż nie wie chyba, z kim jego piękna małżonka urządza sobie schadzki?

Hilda poczuła, że robi jej się niedobrze. Serce biło jej wciąż równie mocno, ale tym razem z

innego powodu.

- Ależ tak, pan Oscar Carlsen był uprzejmy mu o tym powiedzieć.

Zobaczyła, jak nagle zbladł.

- Pan Carlsen? Oni się znają?

- Oczywiście, jesteśmy niemal sąsiadami.

- Czy... czy oni dobrze się znają?

background image

- Na tyle dobrze, że pan Carlsen wpadł do nas, by opowiedzieć o ciąży Karoline. Nie mógł

uwierzyć, że ten jej słabowity mąż, jak się wyraził, był w stanie spłodzić jej dziecko. Słyszałam, że

urodziła chłopca. Gratulacje.

Christoffer poczerwieniał, a jego wzrok był rozbiegany. Próbował się roześmiać, ale z jego

ust wydobył się tylko dziwny, piskliwy dźwięk.

- Czy Karoline nie powiedziała ci, że w zeszłym roku spędziłyśmy razem lato w posiadłości

państwa Carlsenów na wyspie Sjursøya? I że wtedy dowiedziałam się o jej ciąży?

Barwa jego twarzy zmieniła się z czerwonej w szarą.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Ależ oczywiście, że wiesz. Nie powiedziałam o tym jeszcze nikomu, ale nie mogę

zagwarantować, że będę w stanie jeszcze długo trzymać to w tajemnicy. Pan Carlsen na pewno

wydziedziczy Karoline, a Sigvart Samson ją opuści, ale ciebie to prawdopodobnie nie martwi.

Znajdziesz sobie prędko pocieszenie w innym miejscu.

Jego twarz ściągnęła się, wyglądał nagle na przerażonego.

- Ile chcesz za trzymanie języka za zębami?

Hilda zdziwiła się. Dlaczego tak bardzo obawiał się, że prawda może wyjść na jaw?

Najbardziej zaszkodziłoby to przecież Karoline.

- Mów, czego chcesz - naciskał.

- Możesz zapłacić za nasze auto tyle samo, ile wyłożył na nie Ole Gabriel oraz dodatkowy

tysiąc koron.

Zbladł jeszcze bardziej, ale natychmiast sięgnął po portfel.

- Załatwmy to, zanim pojawi się twój mąż.

Podała mu kwotę, a on odliczył banknoty, podał jej i poszedł w kierunku drzwi.

- Czy znajdę szofera na podwórzu?

- Tak, pójdę z tobą i powiem, że dobiliśmy targu. Uniosła spódnicę i wyszła za nim na dwór.

Gdy wszystko zostało ustalone, poprosiła szofera, by otworzył mu furtkę. Gdy Christoffer pędził

autem jak szalony w dół ulicy, stała patrząc za nim z triumfującym uśmiechem na ustach. Oto moja

słodka zemsta, Christofferze Clausenie.

Gdy wróciła do salonu, Ole Gabriel zdążył się już obudzić.

- Był tu kupiec. Miałam cię zbudzić, ale bardzo mu się spieszyło. Ole Gabriel spojrzał na nią

przerażony.

- Pozwoliłaś mu odejść?

- Nie odejść, ale odjechać.

- Przyjechał tu własnym automobilem?

background image

- Nie, odjechał twoim. Wzięłam od niego pieniądze w twoim imieniu.

- Na Boga, Hildo, czyżbyś postradała rozum? Na pewno cię oszukał. Miałem nadzieję

dostać za auto przynajmniej dwie trzecie tego, co sam zapłaciłem.

- Ale za to dostałeś tyle samo, ile zapłaciłeś, a ja zażądałam dodatkowego tysiąca koron za

to, że auto zostało świeżo wymyte i wypolerowane. Podała mu plik banknotów.

Spojrzał na pieniądze z otwartymi ustami i po chwili zaczął je liczyć.

- Nie znasz się na pieniądzach, na pewno zostałaś oszukana. Nie odpowiedziała. Ole Gabriel

przeliczył banknoty do końca, ale już po chwili zaczął je liczyć od nowa.

- Czy nadal uważasz, że nie znam się na pieniądzach? Pokręcił głową i podniósł wzrok. \

- Kim był ten człowiek?

- Powiedział, jak się nazywa, ale zapomniałam już. Wiesz, jak słabą mam pamięć do imion,

wpadają jednym uchem i wypadają drugim.

- Ale dlaczego chciał dać tak dużo?

- Bo bardzo mu się spieszyło. Chciał jutro wziąć udział w wyścigach i nie miał czasu

oglądać kolejnych automobili. Był w komisie Gerharda Kalleviga na Munkedammsveien, ale

powiedział, że żadne z tamtejszych aut nie mogło się równać z twoim.

- Jutro jest jakiś wyścig? Nic o tym nie słyszałem.

- Zdaje mi się, że powiedział, iż to gdzieś za miastem, ale nie pamiętam dokładnie.

Ole Gabriel westchnął.

- Dlaczego nie mogłaś mnie obudzić? Chętnie porozmawiałbym z tym człowiekiem.

- Przepraszam, Ole Gabrielu. Czy nie cieszysz się, że dostaliśmy tyle pieniędzy?

Uśmiechnął się.

- Nic z tego nie rozumiem, ale przyznaję, że doskonale sobie poradziłaś. Być może od tej

pory powinienem ci powierzać wszystkie moje interesy, moja droga.

Odwróciła twarz, żeby nie mógł odgadnąć, co myślała w tej chwili.

- Każę służącej podać kawę. Nie sądzisz poza tym, że moglibyśmy uczcić tę sprzedaż

kieliszkiem koniaku?

Gdy odmawiała tego samego wieczoru modlitwę przed snem, dodała na jej końcu: Dobry

Boże, spraw, aby pan Kallevig z komisu samochodowego nie powiedział mu, jak miał na nazwisko

ten kupiec!

Westchnęła niezadowolona z siebie samej.

Jesteś zbyt impulsywna, Hildo!, mruknęła pod nosem. Nie powinna była wspominać o

żadnych wyścigach, teraz Ole Gabriel zrobi co w jego mocy, by się dowiedzieć, gdzie się

odbywają.

background image

14

Gdy Hilda przyszła następnego ranka ze śniadaniem, zobaczyła ku swemu wielkiemu

zaskoczeniu, że Ole Gabriel siedział już przy stole.

- Mój drogi, już wstałeś?

Odwrócił się do niej wesoły i ożywiony, całkiem odmieniony w porównaniu z poprzednim

dniem, w ciągu którego głownie leżał i odpoczywał.

- Tak, zainteresowałem się, gdy powiedziałaś o tym wyścigu automobili. Gdy tylko pan

Kallevig przyjdzie do biura, zadzwonię do niego i spytam, gdzie się odbywa ten wyścig. Na pewno

miałabyś ochotę pójść ze mną. Pomyśl tylko, mógłbym zobaczyć moje własne auto w prawdziwym

wyścigu! Tak się cieszyłem, że prawie nie mogłem spać w nocy!

Hilda starała się zamaskować swoje przerażenie.

- To wspaniale. Chcesz, żebym zadzwoniła w twoim imieniu?

- Moja droga, sam mogę to zrobić.

- Ale on z pewnością nie siedzi w biurze od samego otwarcia. Ole Gabriel roześmiał się.

- Nie, pan Kallevig lubi sobie pospać, ale zamiast tego pracuje dłużej po południu.

Hilda myślała z całych sił. Złapała za leżącą na stole gazetę.

- Piszą dzisiaj coś ciekawego? - Przerzuciła kilka stron.

- Szukasz jakichś informacji o modzie, moja droga?

- Nie szukam niczego szczególnego. Postanowiłam po prostu czytać gazetę każdego dnia po

tym, jak stwierdziłeś, że powinnam się lepiej orientować w tym, co się dzieje dookoła. Posłał jej

skruszone spojrzenie.

- Nie chciałem cię urazić. Uśmiechnęła się i pogładziła jego dłoń.

- Wiem o tym, ale rzeczywiście miałeś rację. Naprawdę powinnam się lepiej orientować.

Spojrzała ponownie do gazety.

- Słyszałeś, że Roald Amundsen powrócił z Ameryki? Przybył aż z Buenos Aires i nikt go

nie poznał! Przeczytała głośno: Zgolił brodę, założył okulary i przedstawiał się jako Engelbregt

Gravningen. Gdy dotarł do Kristianii, wsiadł do tramwaju i pojechał prosto do króla.

Podniosła wzrok.

- Gdybyśmy tak mogli go poznać! Pierwszy człowiek, który zdołał dotrzeć na biegun

południowy! Moglibyśmy opowiedzieć o tym małemu Gabrielowi, gdy dorośnie.

Ole Gabriel spojrzał na nią w zamyśleniu.

- Słyszałem, że wybudował sobie dom przy fiordzie. Znam kogoś, kto mieszka w tej

okolicy.

background image

- Ach, Ole Gabrielu, gdybyśmy tak mogli tam pojechać! Moglibyśmy znaleźć jakiś pretekst,

żeby zapukać do drzwi i przywitać się z samym Roaldem Amundsenem! Byłabym taka dumna, że

mogłabym tym żyć przez wiele miesięcy.

Ole Gabriel roześmiał się.

- Na pewno da się to jakoś załatwić, ale nie dzisiaj. Nie chcę opuścić tego wyścigu.

Hilda była zrozpaczona. Desperacko próbowała wymyślić cokolwiek, czym mogłaby go

skusić. Musiała za wszelka cenę zapobiec temu, by zadzwonił do komisu pana Kalleviga.

Usłyszeli pukanie i po chwili do środka weszła służąca.

- Woźnica chce z panem zamienić kilka słów, panie Paulsen. Powiedział, że coś jest nie tak

z powozem.

Ole Gabriel wstał.

- W takim razie należy się tym zająć, skoro nie mamy już automobilu. - Wyszedł wraz ze

służącą za zewnątrz.

Gdy tylko zniknął, Hilda pognała do telefonu, który wisiał na ścianie między drzwiami a

piecem i wykręciła numer na informację. Poprosiła telefonistkę, by połączyła ją z komisem przy

Munkedammsveien.

Ku jej wielkiej uldze, pan Kallevig natychmiast odebrał telefon.

- Nazywam się Hilda Paulsen, jestem żoną Ole Gabriela Paulsena - zaczęła.

- Dzień dobry, pani Paulsen. Jak poszło wczoraj? Czy pani mąż zdołał sprzedać auto?

- Tak, dziękuję. Klient zdecydował się natychmiast, a mąż był niezwykle zadowolony z

zapłaty.

- Bardzo mnie to cieszy. Właśnie miałem dzwonić do niego, by się dowiedzieć, jak poszło.

Hilda roześmiała się cicho.

- W takim razie oszczędziłam panu kłopotu. Jest jednak pewna drobna sprawa, o której

chciałam z panem porozmawiać. Mój mąż coraz gorzej słyszy i sądzę, że nie dosłyszał, jak miał na

nazwisko kupiec. Nie rozpoznał go również z wyglądu, ale ja tak. Gdyby mąż domyślił się, kim jest

ten człowiek, z pewnością nie sprzedałby mu swojego auta. Wie pan, oni występowali przeciwko

sobie w sądzie i mój mąż nie toleruje tego człowieka. Nie wiem, czego dokładnie dotyczył spór,

miało to w każdym razie jakiś związek z przędzalnią. Zamierzałam wyjaśnić mojemu mężowi, kim

jest kupiec, ale był tak zadowolony ze sprzedaży, że nie miałam serca psuć mu humoru. Zapewne

słyszał pan o tym, że Ole Gabriel przeszedł dwa zawały, a doktor przygotował go na to, że może

być ich więcej, jeśli nie będzie wyjątkowo ostrożny.

- Nie wiedziałem o tym, pani Paulsen, bardzo mi przykro. Jeśli dobrze panią zrozumiałem,

nie chce pani, bym mu wyjawiał nazwisko kupca, zgadza się?

background image

- Być może nieco przesadzam, próbując go chronić, ale zawsze się denerwuję, gdy powstaje

obawa, że coś mogłoby go wyprowadzić z równowagi.

- To bardzo rozsądne z pani strony, pani Paulsen. Niewiele żon tak bardzo troszczy się o

swoich mężów. Proszę mi zaufać, nie zdradzę się ani słowem. Jeśli spyta mnie o nazwisko, powiem

mu, że zapomniałem, ale mogę spróbować je odszukać. Podejrzewam, że nie zechce mi robić

kłopotu i się rozmyśli.

- Dziękuję serdecznie, panie Kallevig. Do zobaczenia. Odłożyła słuchawkę w ostatniej

chwili, zanim wrócił Ole Gabriel. Poszedł prosto do telefonu.

- Zadzwonię od razu do pana Kalleviga, kawa i tak już ostygła. Hilda wstrzymała oddech.

- Pan Kallevig? Mówi Ole Gabriel Paulsen! Sprzedałem wczoraj samochód. Kwota przeszła

wszelkie oczekiwania. Proszę mi powiedzieć, kupiec wspomniał, że chce dzisiaj wziąć udział w

wyścigu aut. Wie pan może, gdzie mają się odbyć zawody?

- Nic pan o tym nie słyszał? A to dziwne!

- Tak, z pewnością odbywają się w innym mieście. Bardzo mu się wczoraj spieszyło, może

od razu wczoraj tam wyjechał. Mnie również nieco się wczoraj spieszyło i zbyt pospiesznie za-

pisałem jego nazwisko. Czy byłby pan tak miły, żeby je dla mnie przeliterować?

- Nie pamięta pan nazwiska człowieka, który kupił mój automobil? - spytał z

niedowierzaniem Ole Gabriel. - A czy mógłby się pan tego dla mnie dowiedzieć? Musiał je pan

przecież gdzieś zanotować. Naprawdę? Nic takiego nie zauważyłem. Tak, tak, to mógł być ten sam

człowiek, który kupił mój automobil. Ale to znaczy, że nie będzie dzisiaj żadnego wyścigu. A to

szkoda! Do widzenia, pani Kallevig.

Odwrócił się do Hildy wyraźnie rozczarowany.

- Musiałaś coś źle zrozumieć, moja droga. Dzisiaj nie ma żadnego wyścigu.

- Naprawdę? - Hilda starała się udawać zaskoczoną.

- Nigdy więcej nie powinnaś tego robić, Hildo. Nie mogę przecież powiedzieć, że to moja

żona sprzedała samodzielnie moje auto i dlatego też nie mogłem zadać wszystkich pytań, które

chciałem. Jest jednak coś osobliwego w tym człowieku, który tu był. Pan Kallevig nie chciał mi

zdradzić jego nazwiska, choć miałem dziwne wrażenie, że je zna.

- To rzeczywiście osobliwe, a nawet nieco nieprzyjemne. Masz rację, Ole Gabrielu.

Następnym razem będzie lepiej, jeśli cię obudzę. Jak widzisz, słabo się znam na interesach.

background image

15

Kristian stał przy relingu i spoglądał na połyskujące w słońcu morze. Czuł w piersi dziwny

ciężar, który pojawił się wtedy, gdy tylko Eleonore powiedziała mu, że jest przy nadziei. Czuł,

jakby wisiała nad nim kara za jakieś przestępstwo, które popełnił.

Rozpacz wzbudzała w nim wściekłość, nie tylko na Eleonore i siebie, ale na wszystko i

wszystkich. Dlaczego zachował się tak okropnie? Elise kochała go i martwiła się o jego przyszłość.

Nic dziwnego, że zareagowała w ten sposób. To samo dotyczyło zresztą Johana.

Peder wyszedł z pokoju, by nie pokazać, jak bardzo jest mu przykro, a gdy odjeżdżali nie

chciał odprowadzić ich na statek, choć pani Braathen dała mu tego dnia wolne.

Evert również dziwnie się zachowywał. Podniośle uścisnął jego dłoń i skłonił się na do

widzenia, jakby między nimi pojawiła się nagle jakaś przepaść. Dawniej byli jak bracia, a teraz

zachowywali się wobec siebie niczym obcy ludzie.

Wuj Kristian był wściekły, głównie ze względu na swojego brata, a ciotka Ulrikke

zachowała się jak typowa zgorzkniała stara panna. Wygłosiła kazanie na temat niezdrowego

środowiska, niekorzystnego wpływu złych kolegów i braku odpowiedniego wychowania.

Powiedziała, że gdyby to ona zrobiła to samo, gdy była młoda, zostałaby wypędzona z domu.

Najgorzej jednak było z panem Wang-Olafsenem. Spojrzał na niego z niedowierzaniem i

pokręcił głową, jakby nie pojmował, jak ktoś może być taki głupi.

Kristian wielokrotnie pytał siebie o to samo. Tak naprawdę nie zależało mu na Eleonore.

Komenderowała mu, wymagała, by robił dla niej to i tamto, a później obrażała się, jeśli nie

posłuchał jej natychmiast. Potrafiła się gniewać nawet przez kilka dni. To było tak nieprzyjemne, że

w końcu zawsze jej ustępował.

Stracił też pewność, czy kiedykolwiek kochał Svanhild. Pamiętał, że poczuł ogromną

radość, gdy po raz pierwszy zaprosiła go do domu. Gdy tylko dotykał jej ramienia czuł, jak prąd

przebiega przez całe jego ciało. Było tak w trakcie całej ich ucieczki do Vestlandet. Kiedy położyli

się ukradkiem spać na sianie w starej stodole, a ona tuliła się do niego ze strachu, odkrył w sobie

nagłą falę pożądania, gdy czuł przy sobie jej ciepłe ciało. Nie starała się go zniechęcać, wręcz

przeciwnie, to ona zaproponowała, żeby spróbowali. Rozpięła jego spodnie i wsunęła do nich dłoń.

Później nie potrafił się już powstrzymać.

Eleonore była równie stanowcza jak Svanhild. Dlaczego wciąż spotykał dziewczęta, którym

tak bardzo zależało na kochaniu się? Dziewczęta pochodziły z całkiem różnych środowisk, z dwóch

różnych światów, a mimo to miały ze sobą wiele wspólnego. Lubiły być blisko niego i nie

background image

ukrywały, na co miały ochotę. Przyglądał się sobie w lustrze i zastanawiał, co było w nim takiego,

co wzbudzało u nich takie pożądanie, ale nigdy nie znalazł na to pytanie odpowiedzi.

Czy wszystkie dziewczęta były takie? Nie znał ich w końcu zbyt wielu. Chodził do klasy z

samymi chłopcami. Dziewczęta podglądał tylko na boisku szkolnym, a ponieważ przez wiele lat

musiał pracować po szkole, nigdy nie miał okazji, by się z którąś z nich spotykać.

To pewnie dlatego Svanhild wywarła na nim tak wielkie wrażenie. To samo zresztą

dotyczyło Eleonore. Gdy zaczął powtarzać siódmą klasę i chodzić do szkoły wieczorowej, wciąż

miał w klasie samych chłopców i nie zapoznał się z żadną dziewczyną, zanim przybyła Eleonore.

Dopiero gdy zaczął się szkolić na pastora odkrył, jak wiele ślicznych dziewcząt mieszka w okolicy.

Posyłał im nieśmiałe spojrzenia, a niektóre z nich odwzajemniały je, wyraźnie zainteresowane.

Były co prawda dwa lata młodsze od niego, ale jak powiedziała Elise, dziewczęta zazwyczaj

dojrzewały szybciej niż chłopcy

Teraz jednak był przywiązany do Eleonore do końca swego życia. Czuł, jakby pętla

zaciskała się wokół jego szyi, i z trudem oddychał. Na dodatek być może nigdy nie będzie mu dane

zobaczyć ponownie swojego syna.

On i Eleonore bardzo się od siebie różnili. Gdy zdarzało mu się mieć wolny dzień,

najchętniej udawał się do lasu. Uwielbiał samotnie wędrować po ścieżkach, nasłuchiwać odgłosów

las i cieszyć się spokojem, którego nie potrafił zaznać w żadnym innym miejscu. Gdy był mały

interesowały go inne kraje, ale w ciągu ostatnich kilku lat to przyroda zajmowała go najbardziej.

Rok spędzony nad wodą nauczył go znacznie więcej, niż tylko łowi ryby i zbierać grzyby, by

przeżyć. Otworzył również jego oczy na niezwykłe cuda natury. Gdy porównywał tamto miejsce ze

śmierdzącą rzeką Aker i życiem wśród wąskich ulic miasta, czuł, że Kristiania nie jest miejscem dla

niego.

Być może odziedziczył zamiłowanie do przyrody po rodzinie matki z Telemarku? Matka

zawsze opowiadała o Ulefoss i Morzu Północnym z tęsknotą w głosie. A może przyroda

przyciągała go tak, bo w jego żyłach płynęła po ojcu cygańska krew? Musiała być jakaś przyczyna

tego, że nie mógł wytrzymać długo w jednym miejscu. Czy była to tęsknota za czym większym,

piękniejszym, za wolnością, jaką odczuwał, gdy spacerował samotnie po leśnych ścieżkach?

Eleonore nie rozumiała go, gdy próbował jej to wytłumaczyć. Uwielbiała otaczać się

mnóstwem ludzi, kochała ruch na ulicach. Jej zdaniem Telthusbakken leżało zdecydowanie zbyt

daleko od miasta. Gdyby miała wybór, wolałaby raczej mieszkać przy ulicy Zamkowej lub

Królewskiej w samym centrum miasta. Uważała, że Kristiania to małe i prymitywne miasto, w

którym jest zbyt mało aut, niewystarczająca liczba sklepów i zbyt wąskie ulice. Kiedy uda mu się

background image

zdobyć dobrze płatną pracę, planowała się przeprowadzić do wielkiego miasta. Spokane było jej

zdaniem zbyt ciasne.

Usłyszał kroki za plecami i odwrócił głowę. Eleonore nadeszła szybkim, gniewnym

krokiem. Jej twarz była pełna napięcia, a czoło zmarszczone.

- Dlaczego tu stoisz? Rozmawiałam z kapitanem. Powiedział, że nie powinniśmy jeść

wspólnie z tymi biednymi emigrantami.

- Ja nie mam nic przeciwko temu. Sam pochodzę z biednej rodziny robotniczej.

Wiedział, że nie powinien był tego mówić i nie pojmował, dlaczego nie potrafił przestać jej

drażnić. Zaczerwieniła się.

- Jeśli będziesz o tym mówił głośno, to nigdy ci tego nie wybaczę.

Nie odpowiedział i podążył za nią. Tak będzie wyglądało całe nasze życie, pomyślał z

bezsilnością.

Po południu zaczęło mocniej wiać i to znacznie poprawiło mu humor. Zawsze marzył o

przeżyciu sztormu na morzu, choć wiedział, że jest to niebezpieczne. Być może była to kolejna ce-

cha, którą odziedziczył po ojcu. Życie na morzu również było pewną formą wolności. Wolności z

odpowiedzialnością i zobowiązaniami. Marynarze wysyłali swoje zarobki do domu i byli tak daleko

od lądu, że nie śledzili bieżących wydarzeń. Poza tym nie musieli się martwić takimi rzeczami, jak

płacenie czynszu czy kupno opału i jedzenia.

Gdyby nie wydarzyła się ta sprawa z Eleonore, chętnie podjąłby się pracy na morzu. Wiele

o tym rozmyślał, zanim jeszcze poznał Svanhild, a gdy wrócił z Vestlandet, a inni zaopiekowali się

Halfdanem, zaczął ponownie o tym myśleć. Nie nadawał się do siedzenia w biurze, ale skoro pan

Wang-Olafsen był tak miły, by zapłacić za jego szkołę, nie mógł mu się sprzeciwić. Musiało się

więc wydarzyć coś dramatycznego, żeby mógł się stamtąd wydostać, ale wcale nie pragnął

zamieszkać wraz z Eleonore w Spokane.

Wstał, by ponownie wyjść na pokład, nie był w stanie dłużej siedzieć w zaduchu z innymi

pasażerami. Eleonore wściekła się, bo wuj Kristian nie zechciał zapłacić aż tyle, by mogli po-

dróżować jak zwykli pasażerowie. Zostali upchnięci wraz z innymi emigrantami na rufie statku,

gdzie mieszkała również załoga. Być może wuj Kristian nie miał więcej pieniędzy, a może nie

chciał zapłacić więcej za bilety, bo tak bardzo zdenerwowało go to, co się wydarzyło.

Morze stało się bardzo niespokojne. Choć parowiec był ogromny, zaczął się coraz mocniej

bujać na wszystkie strony. Kristian musiał się ciągle czegoś przytrzymywać, by nie stracić

równowagi. Spieniona woda chlapała na pokład, a on był całkiem przemoczony. To było jednak

lepsze niż siedzenie między emigrantami i słuchanie ich rozmów. Niektórzy płakali i już tęsknili za

background image

domem, inni opowiadali o strasznych warunkach życia w domu, w biedzie, chorobie i rozpaczy. Z

początku słuchał z zainteresowaniem, gdy ktoś opowiadał o wspaniałym kraju, do którego się

wybierali, gdzie pola sięgały samego horyzontu, a ludzie mogli wierzyć w to, co chcieli. Słuchał o

Indianach, ogromnych preriach, wielkich miastach z szerokimi ulicami i wielkimi domami i o

płodnej ziemi, idealnej do uprawy, którą można było kupić za niewielkie pieniądze. Szczególną

uwagę zwrócił na to, co mówili o prawie, które dbało o to, by wszyscy byli traktowani na równi,

niezależnie od ich stanu posiadania. Byli jednak i tacy, którzy opowiadali o ludziach, którzy

garściami umierali na nieznane choroby oraz Amerykanach, którzy z niechęcią patrzyli na rosnącą

liczbę emigrantów. Po kilku dniach te opowieści zaczynały go męczyć. Nie był jednych z nich, nie

potrzebował się martwić o to, gdzie się osiedli i czy uda mu się zdobyć tanią i dobrą ziemię. Miał

zamieszkać z rodziną Eleonore w wielkim domu ze służbą i kucharzem, być wśród ludzi, którzy od

wielu lat przebywali w Ameryce i czuli się tam jak u siebie w domu.

Dwóch marynarzy minęło go w pośpiechu i wyszczerzyli się, widząc, jak mocno

przytrzymuje się relingu. Byli nawykli do przemierzania pokładu od dzioba po rufę w każdej

pogodzie. Nie pojmował, w jaki sposób udawało im się przemieszczać po śliskim pokładzie, gdy

morze było tak wzburzone, jak w tej chwili.

Parowiec, którym płynęli, był dość nowoczesny. Przewoził przede wszystkim emigrantów z

Europy do Ameryki, ale czasem woził też towary z Norwegii do portów wzdłuż zachodniego

wybrzeża Europy. Załoga oraz emigranci trzymali się rufy. Kilku szczęśliwców, którzy zapłacili

nieco więcej, przebywało teraz wraz z oficerami na środkowym pokładzie, gdzie znajdowała się

kuchnia oraz mesa oficerska.

Zamierzał dostać się do kuchni. Chciał ich poprosić o trochę jedzenia dla Eleonore, która

powtarzała, że nie znosi paskudnych posiłków, które podawano w ich części statku.

Nagle zaczęło padać. Kristian był w połowie drogi i miał równie daleko do środkowego

pokładu, co z powrotem. Nagle nadeszła gęsta mgła, a fale zaczęły przelewać się przez burtę. W

pewnej chwili statek zaczął zmierzać w dół, dalej i dalej. Po chwili ponownie wspiął się na kolejną

falę.

Kristian przytrzymał się mocno. Marzył o tym, by stać na pokładzie i oglądać wzburzone

morze, a teraz nadarzała się ku temu okazja. Domyślał się, że w zatłoczonym pomieszczeniu na

rufie wielu pasażerów cierpiało na chorobę morską i musiało się tam zrobić jeszcze bardziej

nieprzyjemnie niż przedtem. Tu na zewnątrz powietrze było świeże. Nie było mu zimno, choć był

całkiem przemoknięty. Ogromne fale fascynowały go, choć od czasu do czasu odczuwał lęk,

myśląc o tym, jak bardzo bezbronni są na tym ogromnym oceanie. Jego ojciec z pewnością

background image

niezliczoną ilość razy obserwował taką pogodę, gdy pracował na morzu i zanim ostatecznie

postanowił osiedlić się w Kristianii.

Wydało mu się, że słyszy jakiś dźwięk wydobywający się zza zasłony huczącego sztormu. Z

mgły wyłoniła się sylwetka człowieka, który zmierzał w jego kierunku.

- Kristian Løvlien? Żona pana woła, chyba coś jest nie tak. Kristian poczuł, jak walczą w

nim sprzeczne uczucia. Czy

Eleonore cierpiała na chorobę morską? A może właśnie poroniła? Zaczął zmierzać w stronę

rufy, przytrzymując się po drodze czego tylko mógł, żeby nie stracić równowagi. Gdyby upadł,

mógłby natychmiast wylądować za burtą.

Tak jak podejrzewał, wielu pasażerów zapadło na chorobę morską. Od odoru robiło mu się

niedobrze. Eleonore leżała na pryczy, a jakaś stara kobieta stała obok niej i starała się ją pocieszać.

Podszedł do niej niepewnie.

- Nie udało mi się dotrzeć do kuchni, trudno było iść po pokładzie w taką pogodę.

Eleonore skarciła go wzrokiem.

- Czego tam szukałeś? - Jej głos był równie surowy, co zawsze.

- Chciałem przynieść ci trochę dobrego jedzenia.

- Jedzenia? - spytała i zwymiotowała. - Nie rozumiesz, że mam chorobę morską i od

jedzenia robi mi się jeszcze gorzej?

Pokiwał głową i spojrzał bezradnie na starszą kobietę.

- Miejmy nadzieję, że wiatr niedługo ustanie.

- Wcale nie masz takiej nadziei. Sam powiedziałeś, że marzysz o sztormie.

- Rozumiesz chyba, że to był żart. Chciałem tylko choć raz zobaczyć z pokładu statku

wzburzone fale i teraz już je widziałem.

- Bardzo się cieszę - stwierdziła kąśliwie.

Kristian ponownie spojrzał na starszą kobietę, było mu głupio ze względu na zachowanie

Eleonore. Kobieta uśmiechnęła się współczująco.

- Ona się źle czuje, ale gdy wiatr ustanie, zaraz jej się poprawi.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- Gdzie się wybieracie? Podjęliście już decyzję?

- Zmierzamy na zachód, do miejsca, które nazywa się Iowa. Moja ciotka tam mieszkała. Już

dawno umarła, ale jej dzieci wciąż żyją. Sprowadzili się tam już wiele lat temu. Mąż ciotki do-

wiedział się, że w Kalifornii można odnaleźć złoto, więc porzucił żonę oraz dzieci, by spróbować

swego szczęścia. Nigdy więcej go nie zobaczyli.

Kristian spojrzał na nią z przerażeniem.

background image

- Nie wiedzą, co się z nim stało? Kobieta wzruszyła ramionami.

- Być może został zamordowany. A może zachorował na tyfus lub cholerę. Albo malarię,

która podobno nie oszczędza ludzi.

Słuchał jej, nie mogąc się nadziwić.

- A mimo to tak wielu ludzi tam wyjeżdża. Pokiwała głową.

- A zwłaszcza kwakrzy. Nie jadą tam z głodu, ale po to, by móc na swój sposób wyznawać

Boga.

Kristian słyszał co nieco o kwakrach, gdy mieszkał w Vestlan-det, i postanowił być

ostrożny. Sekta skłoniła go, by uwierzył kaznodziei Barratowi i jego opowieściom o sądnym dniu.

Kobieta musiała zauważyć niechęć w jego spojrzeniu, bo prędko dodała: - Nie robią nic

złego, po prostu nie chcą chodzić do kościoła. Uważają, że Bóg mieszka w nich w postaci ducha.

Sądzą, że najważniejsze w wierze jest to, by każdy miał osobisty kontakt z Bogiem. Ich spotkania

przebiegają w ciszy, nie potrzebują śpiewać psalmów ani chrzcić dzieci. Nie uznają konfirmacji ani

ślubu kościelnego. Są przeciwni służbie wojskowej i nie chowają swych zmarłych na cmentarzach.

Kristian był coraz bardziej zdziwiony. Imponowało mu to, jak dobrze stara kobieta zdołała

wyjaśnić mu to, kim byli kwakrzy.

Wcześniej nie do końca ich rozumiał. Teraz wiedział jednak, dlaczego musieli wyjechać.

Takie wyznanie nie miało szansy przetrwania w Norwegii, gdzie wszyscy musieli chrzcić swoje

dzieci i chować zmarłych w poświęconej ziemi.

- A w Ameryce mogą bez oporów wyznawać swoją wiarę? - spytał zdziwiony.

Kobieta pokiwała głową.

- Tak, kwakrzy, mormoni, a nawet haugianie.

- Sporo wiesz o Ameryce. Pokiwała ponownie głową.

- Wymienialiśmy się listami z rodziną, która tam mieszka. Moja ciotka i jej mąż popłynęli

tam już prawie pięćdziesiąt lat temu. Podróż trwała prawie dwa miesiące, a wszyscy pasażerowie

musieli sami zapewnić sobie sprzęt kuchenny oraz prowiant na dziesięć tygodni. Zanim wyjechali z

domu, sprzedali wszystko, co posiadali, niczego nie byli w stanie zabrać ze sobą.

Eleonore ponownie zwymiotowała.

- Nie rozmawiajcie tak głośno! - poskarżyła się. Stara kobieta odwróciła się, by odejść.

- Dziękuję za pomoc! - zawołał za nią Kristian.

background image

16

Elise spakowała ostatnie rzeczy i rozejrzała się.

- Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Johan stał spokojnie i przyglądał się jej.

- Wiem, o czym zapomniałaś. O swoim uśmiechu. Posłała mu zawstydzone spojrzenie.

- Przepraszam, wiem, że nie miałam ostatnio najlepszego humoru. Po pierwsze, nie lubię

wyjeżdżać bez ciebie. Po drugie, powinnam raczej siedzieć w domu i kończyć pisać książkę. A po

trzecie, boję się tam jechać teraz, gdy pani Ringstad jeszcze bardziej się pogorszyło.

Uśmiechnął się.

- Powiedz raczej, jak jest naprawdę. Byłaś w złym humorze od czasu, gdy wyjechał

Kristian.

Spojrzała na niego. Zadała sobie to samo pytanie i szukała odpowiedzi w jego oczach.

- Naprawdę?

- Tak, ale nie ma w tym nic dziwnego. Przez wiele miesięcy obawiałaś się, że nie żyje. W

poprzednie święta dowiedziałaś się, że jest żyje, ale nie mogłaś o tym nikomu powiedzieć. Gdy w

końcu wrócił do domu, ulżyło ci i ucieszyłaś się, myśląc, że odzyskałaś go na kilka najbliższych lat.

To, że postanowił nagle wyjechać, przeraziło nas wszystkich. Dla ciebie Kristian jest kimś więcej

niż tylko bratem. Kochasz go, jakby był twoim własnym synem, a teraz obawiasz się, że wplątał się

w sytuację, z której nie będzie mógł się wydostać.

Pokiwała głową, ciesząc się, że ją rozumie. Była wzruszona tym, że próbował wczuć się w

to, co przeżywała.

- Wuj Kristian powiedział, że kłócili się, zanim mój brat i Eleonore wyjechali. Jego zdaniem

nie pasują do siebie. To, że spodziewają się razem dziecka, jest tylko przypadkiem.

- Ja też tak uważam. Nie rozumiem, dlaczego nie potrafił się opanować. Po tym, co Kristian

przeżył ze Svanhild, powinien wiedzieć, jak niewiele trzeba, by całkiem przekreślić swoje życie.

- Biedny Kristian.

- Tak naprawdę powinien dostać reprymendę. Ciotka Ulrikke ma rację, gdyby to wydarzyło

się dawniej lub w szanowanej rodzinie z wyższych sfer, zostałby odesłany za granicę sam, by

uniknąć skandalu, a ona musiałaby rodzić w ukryciu i oddać dziecko.

Spojrzała na niego.

- Nigdy byś ich do tego nie zmusił. Gdzie podziałoby się wtedy dziecko i co stałoby się z

Eleonore?

background image

- Wróciłaby sama do Ameryki bogatsza o bolesne doświadczenie. Ale zgodzę się z tobą

Elise, że nie byłbym w stanie patrzeć na to, jak niewinne dziecko zostaje oddane i to być może

ludziom, którzy z czasem będą chcieli je wykorzystać jako tanią siłę roboczą.

Pocałowała go w policzek.

- Więc przynajmniej, co do tego się zgadzamy.

- Sądziłem, że zgadzamy się w większości spraw. Roześmiała się.

- To prawda. Objął ją mocno.

- Cieszę się, że znowu się śmiejesz. Zobaczysz, że z czasem wszystko się ułoży. Być może

w końcu dopasują się do siebie, a dziecko przyniesie im obojgu radość.

Pani Braathen była niezwykle uprzejma i pozwoliła Pederowi wyjechać wraz z Elise na cały

tydzień. Powiedział jej, że nigdy nie był na wakacjach, bo pracował każdego lata. Pani Braathen

sama mieszkała niegdyś w gospodarstwie i chciała, by miał szansę zaznać choć przez chwilę tego

samego.

Evert ukończył pierwszy rok szkoły ludowej i zdobył najlepsze oceny ze wszystkich

przedmiotów. Kristian również miał najlepsze oceny, ale nie mogło to być dla niego takie trudne,

skoro powtarzał siódmą klasę.

Elise spojrzała na chłopców i poczuła się dumna. Od tyłu wyglądali jak młodzi mężczyźni.

Żaden z nich nie był szczególnie wysoki, ale za to bardzo urosły im stopy. Nosili buty w tym sa-

mym rozmiarze co Johan. Gdy szli chodnikiem z dłońmi w kieszeniach, workami na plecach i

czapkami na głowach, nietrudno było zauważyć, że wkrótce będą dorośli.

Westchnęła lekko i pomyślała, że dobrze było mieć wciąż przy sobie Hugo, Jensine, Elvirę i

Halfdana. Po powrocie do domu Evert miał przeprowadzić się do pana Wang-Olafsena. Ich dobry

przyjaciel i dobroczyńca stwierdził, że brakuje mu w domu towarzystwa kogoś młodego. Poza tym

jego służąca piekła zdecydowanie zbyt wiele ciast i powiedział, że jeśli nikt nie pomoże mu ich

jeść, zrobi się naprawdę gruby. Peder zrobił się zazdrosny, gdy o tym usłyszał, i natychmiast spytał,

czy będzie mógł wpadać od czasu do czasu w odwiedziny.

Szli powoli w kierunku Dworca Wschodniego. Peder dostał od pani Braathen pozwolenie,

by pożyczyć wóz, który jeden z braci Dagny miał później odwieźć z powrotem. Pan Ringstad

zastanawiał się, czy Dagny również powinna z nimi przyjechać. Obawiał się, że to mogłoby być

zbyt wiele dla Marie, ale w końcu postanowił pozwolić zostać jej tam przez tydzień. Będzie mogła

wrócić do domu wraz z Pederem, który dzięki temu nie będzie zmuszony siedzieć sam w pociągu.

Elise uśmiechnęła się sama do siebie, gdy czytała list. Pomyślała, że pan Ringstad również

traktował Pedera jak dziecko. Szesnastolatków traktowano zazwyczaj jak dorosłych, a przynajmniej

tych, którzy mieszkali nad rzeką Aker.

background image

Świeciło słońce i było wyjątkowo ciepło. W gazecie ostrzegano, że nadchodzi gorące i

suche lato. Chłopów prawdopodobnie to nie ucieszyło, ale dla dzieci z Sagene było to niczym

wybawienie. Dzięki temu nie musiały przesiadywać w ciasnych mieszkaniach i mogły bawić się na

dworze.

Na peronie stało mnóstwo ludzi. Peder i Evert zdjęli ciężkie, napakowane walizki z wozów,

a brat Dagny odjechał bez pożegnania. Być może był zazdrosny, bo w ich rodzinie jeszcze nikt

nigdy nie był na wakacjach.

Elise żałowała, że nie ma z nimi Johana. Tęskniła za nim, a poza tym nie lubiła sama

zajmować się czwórką najmniejszych dzieci oraz Pederem, Evertem i Dagny, gdy wybierali się

gdzieś pociągiem. Słyszała o różnych wypadkach i nie mogła przestać się martwić.

Hugo szalał ze szczęścia, gdy ogromna czarna lokomotywa z doczepionymi wagonami

zajechała na stację. Ciemny dym unosił się z komina.

- Mamo, zobacz, lokomotywa! Taką będę jeździł, jak dorosnę! Elise uśmiechnęła się.

- Tak, to by była dla ciebie dobra praca. Siedzieć u szczytu pociągu i jeździć w różne

miejsca.

Peder roześmiał się.

- Wtedy ja mógłbym zostać konduktorem, a Evert przerzucałby węgiel.

Evert parsknął.

- Myślisz, że chciałbym palić w piecu, skoro chodzę do szkoły ludowej?

- A planowałeś przesiedzieć resztę życia przy biurku? Spójrz na Johana. Jego oczy nie są już

tak wesołe jak dawniej. Jestem przekonany, że wolałby już pracować w fabryce lub ładować węgiel

w lokomotywie.

Elise zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Czyżby Peder również zauważył, że Johan nie był

szczęśliwy? Była pewna, że to z powodu jego nudnej pracy i tęsknoty za powrotem do pracowni.

Powinna była zasugerować, żeby zwolnił się z biura, skoro wydawnictwo postanowiło w końcu

wydać Julię. Zaliczka miała nadejść w ciągu kilku najbliższych dni.

Pan Guldberg wyjaśnił jej, dlaczego tak długo mieli wątpliwości. Julia była Cyganką, a

czytelnikom mogłoby się to nie spodobać. Równocześnie jednak książka była wciągająca, bo Julia

była pierwowzorem dla Christiana Krohga, gdy pisał swoją powieść Albertine. Jego książka

opowiadała o młodej, łatwowiernej szwaczce, która zostaje uwiedziona przez funkcjonariusza

policji, i kończy jako prostytutka. Choć sprzedaż książki została zablokowana już dzień po jej

wydaniu, a Christian Krohg musiał zapłacić karę, doprowadziła jednak do szerokie publicznej dys-

kusji i obnażenia procederu prostytucji.

background image

Słuchała uważnie pana Guldberga, ale nie zgodziła się niczego zmienić w swojej książce.

Historia Julii była prawdziwa, a prawdy nie należało upiększać. Westchnął i pokręcił zrezygnowany

głową, ale dał jej się ugłaskać, gdy oddała mu manuskrypt do Pomocy domowej. Dopiero gdy

wróciła do domu, pomyślała o tym, co powiedział jej pan Wang-Olafsen. Że Julia prawdopodobnie

wcale nie była jej ciotką. W takim razie wcale nie było pewne, że jest Cyganką, choć z pewnością o

tym nie wiedziała. A zresztą nie miało to żadnego znaczenia. Czytelnikom nie zaszkodziłoby

wczucie się w losy osoby, która urodziła się z niebezpieczną krwią w żyłach.

Zamierzała kontynuować tam, gdzie skończyła, i napisać o walce matki o to, by móc

zachować swoje dziecko.

Po tym, jak Kristian wyjechał, a Halfdan do nich wrócił, temat stał się jeszcze bardziej

aktualny. Gdy zobaczyła twarz Halfdana, który w dziwny sposób pojmował, że ojciec go opuszcza,

pomyślała, że nigdy nie zapomni jego spojrzenia. Tak jakby na twarzy dziecka wymalowane było

cierpienie całego świata. Chłopiec jednak nie płakał. Nie miał matki, a jego ojciec wyjechał, i Elise

zastanawiała się, czy w sercu chłopca nie powstaną z tego powodu nieuleczalne rany.

W końcu wszyscy weszli do pociągu i usiedli na twardych, drewnianych ławkach w

przedziale wagonu trzeciej klasy. Hugo nie mógł jednak długo wysiedzieć w miejscu i zeskoczył z

ławki, zanim jeszcze pociąg zdążył ruszyć. Musiał wszystko dokładnie zbadać, od ławek po

zamykaną popielniczkę. Kazał również Elise, by przeczytała mu na głos tabliczkę Proszę się nie

wychylać, która była przymocowana pod oknem.

Nad siedzeniami były dwie półki na bagaże. Wystarczyła chwila nieuwagi Elise, a Hugo

wspiął się z ławki na stół, a następnie na niższą półkę i położył się na niej. Minęło kilka nerwowych

chwil, gdy myślała, że wyszedł bez pytania z przedziału, ale w końcu usłyszała jego śmiech. Zdjęła

go z półki i upomniała, ale ledwie usiadł spokojnie na miejscu, dobrał się do popielniczki, otworzył

ją i wysypał jej zawartość na podłogę.

Westchnęła.

- Jeśli nie będziesz się grzecznie zachowywać, nie będziesz mógł więcej pojechać z nami do

Ringstad.

Spojrzał na nią przerażony.

- Będę musiał sam zostać w domu?

- Tak - powiedziała surowo.

Halfdan spojrzał na nią okrągłymi oczami, jego usta zadrżały i po chwili zaczął płakać.

Elise wzięła go na ręce i posadziła na kolanach.

- Nie chciałam się denerwować, Halfdanie. Męczy mnie tylko, kiedy Hugo zachowuje się

niegrzecznie.

background image

Halfdan, który nie płakał od czasu, gdy wyjechał Kristian, teraz nie mógł się uspokoić. Nie

pomogło to, że wszyscy próbowali z nim rozmawiać. Im bardziej go pocieszali i zabawiali, tym gło-

śniej płakał.

Dagny jako jedyna nic nie mówiła, siedziała tylko cicho i przyglądała mu się, aż w końcu

stwierdziła w zamyśleniu: - To dobrze, że płacze. Wreszcie pobędzie się wszystkich łez, które

zbierały się w nim od czasu wyjazdu ojca.

Elise pokiwała głową.

- Myślę, że masz rację, Dagny.

Andreas siedział długo i cierpliwie w powozie, czekając na ich przybycie. Chłopcy oraz

Dagny pomogli Jensine i Elvirze wysiąść na peron, a Elise wzięła na ręce Halfdana. Tylko Hugo nie

chciał żadnej pomocy. Wkrótce wszyscy siedzieli w powozie, a Andreas pogonił konie i ruszyli w

drogę ku swym pierwszym wakacjom na wsi.

Elvira oraz Halfdan byli niespokojni. Rzadko miewali okazję jeździć powozem, a wszystko

dookoła wyglądało inaczej niż w Sagene. Przy drodze nie stały gęsto domy, zamiast tego wszędzie

wokół nich rozciągał się piękny krajobraz.

Peder był najbardziej podekscytowany z nich wszystkich.

- Patrzcie, zaczęły się już żniwa! Może będziemy mogli pojechać do młyna.

Elise uśmiechnęła się.

- Najpierw trzeba jednak rozwiesić i wysuszyć zboże. Peder nie zwrócił na nią uwagi.

- Pan Ringstad powiedział, że będziemy mogli skakać na siano, kiedy już zostanie zebrane.

- Patrzcie, owce! - zawołała Jensine. - Andreas, uważaj, żeby ich nie przejechać!

Andreas roześmiał się.

- Na pewno same o siebie zadbają.

Pan Ringstad stał na werandzie i machał do nich na przywitanie, gdy nadjeżdżali długim

podjazdem. Gdy tylko wóz się zatrzymał, Peder, Evert i Dagny zeskoczyli na ziemię i pomogli

wysiąść Jensine oraz Elvirze. Następnie z wozu zszedł Hugo, a jako ostatnia wysiadła Elise z

Halfdanem na rękach.

Oczy pana Ringstada były wilgotne, gdy ich wszystkich witał.

- Marzyłem o tym od wielu lat! W końcu przyjechaliście do mnie na wakacje!

- Chyba to rozumiesz, dziadku - odparł podniośle Peder. - My, którzy musimy pracować, nie

możemy tak po prostu jeździć na wakacje, jak wszyscy inni.

background image

- To prawda, ja też nie mogę - stwierdził z uśmiechem pan Ringstad. - W gospodarstwie

mamy więcej pracy latem niż o jakiejkolwiek innej porze roku.

- W takim razie możesz sobie robić wakacje w styczniu lub kwietniu, ale my również wtedy

musimy pracować.

Pan Ringstad pogłaskał go po głowic.

- To prawda, Pederze. Jesteście bardzo zdolni i pracowici, przyda wam się to kiedyś w

życiu. A ty, jak widzę, masz kolejne dziecko, Elise. Musisz mieć naprawdę ogromne serce.

- Elise nie miała wyboru - wtrącił nieoczekiwanie i rezolutnie Evert.

Elise spojrzała na niego zaskoczona. W momentach zwątpienia zastanawiała się, czy nie

powinna przyjąć oferty pana Wang-Olafsena i pozwolić, by Halfdanem zajęła się opiekunka

mieszkająca w jego domu, ale teraz cieszyła się, że oparła się tej pokusie. Halfdan potrzebował

wokół siebie innych dzieci, a oni byli jego rodziną.

- To prawda, Evercie, nie miałam wyboru. Halfdan jest jednym z nas.

Dagny najwyraźniej była innego zdania.

- Uważam, że jego ojciec powinien był go zabrać do Ameryki. Płakał w pociągu, bo ojciec

go porzucił. Ja też bym płakała, o ile mój ojciec nie przepijałby wszystkich pieniędzy.

Pan Ringstad spojrzał ze zdziwieniem na Elise.

- Widzę, że decyzja została szybko podjęta. Jak myślisz, co powie twój wuj oraz ciotka z

Ameryki, gdy ich córka przywiezie ze sobą narzeczonego?

- Nie wiem, nie jestem nawet w stanie o tym myśleć.

Elise nie miała ochoty dalej rozmawiać na ten temat, gdy stali w towarzystwie dzieci.

Lepiej, jeśli Dagny nie będzie wiedziała, że Eleonore była przy nadziei. Takie rzeczy nie były może

sensacją tam, skąd pochodziła, ale nie miało to większego znaczenia.

Pan Ringstad najwyraźniej domyślił się, o czym myślała.

- Idźcie do środka, dzieci. Olaug czeka na was w kuchni z bułeczkami i gorącą czekoladą.

Wszyscy wbiegli do środka, tylko Halfdan został w ramionach Elise.

- A co słychać u was? Czy Marie się polepszyło? Pokręcił zasmucony głową.

- Niestety nie.

- Nie ma tu Sebastiana?

- Dwa dni temu zabrała go matka, ale jutro tu wróci. Signe powiedziała, że nie potrafi sobie

poradzić z więcej niż jednym dzieckiem naraz.

- Ośmieliła się pokazać tutaj po tym, co zrobiła? Zacisnął mocno usta, zanim w końcu

zdobył się na odpowiedź.

background image

- Ona nie pojmuje nawet, że zrobiła coś złego. Jest wściekła za to, że nie pozwoliłem im tu

mieszkać. Wynajęli dzierżawę w jednym z sąsiednich gospodarstw, ale udało im się również

znaleźć mieszkanie w Kristianii. Bóg wie, z czego oni żyją.

- Wiesz, gdzie w Kristianii mieszkają?

- Niedokładnie, ale zdaje mi się, że gdzieś w okolicach placu Stortorvet.

- Gdy się dowiedziałam, że mieszkają w stolicy, zaczęłam się obawiać odwiedzin Signe.

- Tego nigdy nie możesz wykluczyć, ale do tej pory była zajęta innymi sprawami. Kiedy

zacznie jej się nudzić, z pewnością znowu wpadnie na jakiś diabelski pomysł. Nie chcę cię straszyć,

tylko raczej ostrzec. Zasugerowała, że wie o tobie coś, czego nie wiedzą inni. Sądzę, że ci zazdrości

tego, że wydajesz książki. Elise przypomniała sobie groźby Signe i pokiwała głową.

- Nie martwmy się tym teraz, jest lato, a my nie mogliśmy się doczekać wakacji na wsi.

Pan Ringstad uśmiechnął się ciepło.

- W takim razie wejdźmy do środka i zjedzmy coś, a Andreas zaniesie wasze bagaże do

sypialni. Możesz pójść przywitać się później z Marie.

Elise przestraszyła się.

- Czy ona jest przykuta do łóżka?

- Tak, nie wstaje z niego już od kilku tygodni. Starałem się trzymać Signe z dala od niej,

gdy tu przyszła do Sebastiana, ale ona zdołała się w jakiś sposób zakraść na górę.

Elise spojrzała na niego zdziwiona.

- Dlaczego? Czego od niej chciała?

- Przekonać ją, byśmy pozwolili jej tu mieszkać. Gdy Marie odmówiła, Signe straciła nad

sobą panowanie i zaczęła wykrzykiwać straszliwe przekleństwa. Dopiero wtedy zrozumiałem, co

się dzieje, i wbiegłem na górę. Gdy wreszcie tam dotarłem, Marie była biała na twarzy i czuła silny

ból w piersi. Chwyciłem Signe za ramię i wygoniłem stamtąd. Od tej pory nie będzie wpuszczana

przez drzwi wejściowe! - Pokręcił głową. - Marie mogłaby umrzeć od takiego wstrząsu. - Odwrócił

się do niej. - Chodź, Elise, nie mówmy już o tym. Chcę się teraz tylko cieszyć waszym

towarzystwem.

Gdy skończyli jeść, Olaug i jedna ze służących zabrały ze sobą najmniejsze dzieci do stajni,

żeby pokazać im zwierzęta, a pan Ringstad i Elise poszli na górę, żeby przywitać się z Marie.

Elise się obawiała. Wyrzuciła już z pamięci wszystko to, co wydarzyło się dawniej między

nimi, i teraz tylko współczuła kobiecie. Pani Ringstad nie uderzyła przecież Emanuela po to, by go

zranić. Zrobiła to w afekcie, nie będąc w stanie się pohamować. Nie było to żadnym tłumaczeniem,

background image

ale zapłaciła doprawdy wysoką cenę za swój nieposkromiony temperament. Choć była

niezadowolona z życiowych wyborów Emanuela, był mimo wszystko jej jedynym dzieckiem.

Pan Ringstad zapukał i wszedł jako pierwszy do środka.

- Marie? - spytał cicho. - Przyjechała Elise z dziećmi. Chcesz się przywitać z Elise?

Elise nie usłyszała, co powiedziała pani Ringstad. Dobiegło ją tylko ciche i pozbawione

energii mruknięcie. Odwrócił się do niej i pokiwał głową.

Weszła powoli do środka. Zasłony były zaciągnięte, by nie wpuszczać do pomieszczenia

promieni letniego słońca. W pokoju unosił się lekki zapach nafty zmieszany z jakąś dziwną wonią.

Prawdopodobnie był to zapach lekarstw lub czegoś, co tego dnia zjadła lub wypiła.

Elise poczuła się wstrząśnięta, gdy zobaczyła pobladłą twarz na poduszce. Policzki pani

Ringstad były zapadnięte, a ramiona wyglądały niczym łamliwe gałązki. Jej włosy były

przerzedzone, a usta bezbarwne. Leżała z zamkniętymi oczami, a Elise zaczekała cierpliwie, aż je

otworzyła.

- Zaczekam na korytarzu, jeśli będziesz mnie potrzebować - powiedział pan Ringstad i

wyszedł po cichu.

Elise usiadła na taborecie przy łóżku i przyjrzała się chorej. Zalały ją dobre oraz złe

wspomnienia. Próbowała sobie przypomnieć swoje pierwsze odwiedziny u nich, zanim państwo

Ringstadowie domyślili się, że między nią a Emanuelem jest coś poważnego. Tamten dzień był dla

niej niezwykłym przeżyciem, miała wrażenie, jakby znalazła się w raju.

Rozejrzała się po pokoju. Wszystko było takie lśniące i czyste. Toaletka z grzebieniem,

szczotką oraz srebrnym lustrem z monogramem. Na komodzie stały fotografie w srebrnych

ramkach.

Jedna z nich przedstawiała pięcioletniego Emanuela, a na innej byli świeżo zaręczeni

państwo Ringstad. Wyglądali na szczęśliwych. Za nimi stało pokryte białymi kwiatami drzewo

wiśniowe. Pani Ringstad trzymała w rękach bukiet polnych kwiatów, które z pewnością zebrał dla

niej mąż.

Na ścianie wisiał obraz w owalnej ramie. Przedstawiał panią Ringstad sprzed kilku lat.

Wyglądała wtedy jeszcze zdrowo, na jej twarzy malował się władczy wyraz, a jej spojrzenie było

zdecydowane.

Elise powiodła dalej wzrokiem po pokoju. W kącie stał dom dla lalek. Pani Ringstad

opowiedziała jej kiedyś, że dostała go na swoje piąte urodziny, i pokazała Elise wszystko, co

znajdowało się w środku. Elise wydało się wtedy, że tylko księżniczka mogła dostać taki prezent na

urodziny, a pani Ringstad musiała nie posiadać się ze szczęścia. Sama nigdy nie miała innych

background image

zabawek niż wytarta lalka ze szmatek. To było wszystko, na co mogły liczyć dzieci dorastające nad

rzeką.

Spojrzała ponownie na bladą twarz pani Ringstad. Czy bogactwo dało jej szczęście? Wciąż

była zamożną panią w jednym z największych gospodarstw we wsi, ale czy była zadowolona z

życia, zanim dopadła ją choroba?

Pokręciła głową. Nie, pani Ringstad nigdy nie była zadowolona z życia. Wciąż narzekała na

Emanuela oraz na swego męża. Krytykowała ich za każdą najmniejszą rzecz i nic jej nie satys-

fakcjonowało. Dlaczego? Bo od urodzenia była wymagająca? A może dlatego, że wszyscy ją

rozpieszczali?

Pani Ringstad zamrugała nagle powiekami. Spojrzała ze zdziwieniem na Elise, próbując

sobie przypomnieć, kim ona jest, ale wyglądało, jakby miała z tym pewne trudności.

- To ja, Elise.

W jej oczach wciąż była pustka.

- Nazywam się Elise, jestem żoną twojego syna, Emanuela. Pani Ringstad pokiwała głową.

- Wiem, nie musisz mi dwa razy powtarzać. Przyjechałaś, żeby znowu go ze sobą zabrać?

Elise nie była pewna, co ma powiedzieć. Może powinna pozwolić pani Ringstad wierzyć, że

Emanuel wciąż żył? Nagle jej policzki odzyskały barwę.

- Nie pojmuję, jak możesz to robić! Ukradłaś mi go, mojego jedynego syna! Przybyłaś tu, bo

chciałaś i jego, i gospodarstwo, ale zapowiadam ci, nigdy go nie dostaniesz! Będę o niego walczyć

tak długo, jak żyję. Wolałabym umrzeć, niż widzieć, jak on żyje z tobą!

Próbowała się podnieść, ale nagle opadła z powrotem na poduszkę i leżała, walcząc o

oddech.

Elise poderwała się z krzesła i pognała w kierunku drzwi.

- Coś się dzieje! Chodź tu!

Trzy kwadranse później nadjechał lekarz. Zbadał pacjentkę, a następnie wyprostował się,

spojrzał przepraszająco na Elise i pana Ringstada i pokręcił ze smutkiem głową.

- Bardzo mi przykro, tym razem nie byłem w stanie nic zrobić.

background image

17

Elise pozwoliła łzom płynąć. Sama nie wiedziała, dlaczego zaczęła płakać. Nie

podejrzewała, że mogłaby zareagować tak intensywnie. Spotkanie ze śmiercią zawsze wywoływało

reakcję, ale pani Ringstad nie była jej szczególnie bliska. Być może płakała dlatego, że zostało

między nimi tyle niezałatwionych spraw. Nigdy nie miały szansy porozmawiać o tym, co je bolało,

a teraz było już za późno.

Lekarz powiedział, że zaczeka na dole, i wyszedł.

Pan Ringstad położył dłoń na jej ramieniu i oboje wpatrywali się w milczeniu w zmarłą.

- To dobrze, że nie musi się już dłużej męczyć. Pokiwała głową.

- Ale teraz będzie tu tak pusto. Nie odpowiedział.

- Mam wrażenie, że to wszystko moja wina. Próbowałam tylko wyjaśnić, kim jestem, a ona

zdenerwowała się i oskarżyła mnie o to, że próbuję jej odebrać Emanuela i gospodarstwo. Po-

wiedziała, że woli umrzeć, niż pozwolić mu żyć razem ze mną.

Próbowała się powstrzymać, ale jej ciało drżało niekontrolowanie.

- Już, już, Elise. Nie rozumiesz? Ona pomyliła cię z Signe. Nigdy przecież nie chciałaś nam

zabrać gospodarstwa. Przez ostatnie kilka lat nie powiedziała o tobie ani jednego złego słowa.

Wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, że żywiła wobec ciebie ogromny szacunek.

Elise wyjęła chusteczkę z kieszeni i otarła nos.

- Być może masz rację, pewnie mnie nie poznała.

- Ona praktycznie nikogo już nie rozpoznawała. Marie umierała już od dłuższego czasu. Nie

powinnaś się tym przejmować, Elise. Nigdy przecież jej nie skrzywdziłaś i nie masz się o co obwi-

niać. Wiele razy podziwiałem twoją zdolność do wybaczania innym. To ty powinnaś być na nią zła,

a nie odwrotnie. - Westchnął ciężko. - Że też musiało się to wydarzyć akurat teraz, gdy przyje-

chaliście! Biedne dzieci, tak bardzo cieszyły się na wakacje na wsi.

- Najmłodsze pewnie niczego nie zrozumieją.

- A Pederowi być może ulży - dodał ostrożnie. Pokręciła głową.

- Uwierzył mi, gdy mu powiedziałam, że to wszystko był wypadek. Wcale się jej już nie bał.

Zapadła cisza i dopiero po chwili usłyszała jego niepewny szept.

- A co ty o tym myślisz, Elise? Odwróciła się do niego zaskoczona.

- To samo, oczywiście. Matka nie rani swojego dziecka celowo.

Nie odpowiedział. Odwrócił się tylko i poszedł w kierunku drzwi.

- Musimy poinformować resztę. Ktoś musi tu przyjść zająć się nią i zrobić co trzeba.

background image

Poszła za nim pogrążona w myślach. Nie wyglądało, jakby wyjątkowo ciężko znosił jej

śmierć, ale zapewne jeszcze to do niego do końca nie dotarło.

W korytarzu natknęli się na doktora. Pan Ringstad zaprowadził go do salonu, by wypisać

kartę zgonu. Elise poszła w tym czasie do kuchni. Nagle stanęła jak wryta, gdy wyrosła przed nią

Signe.

- Jesteś tutaj? Kiedy przyszłaś?

- Godzinę temu - uśmiechnęła się. - Byłam na piętrze i szukałam cię, ale wyszłam, gdy

usłyszałam kłótnię.

- Kłótnię?

- Teściowa była na ciebie wściekła za to, że odważyłaś się tu pokazać. Powiedziała, że woli

umrzeć, niż widzieć cię w tym domu. Nie wiedziałam, że miała jeszcze tyle sił, ale najwyraźniej źle

zniosła tę wymianę zdań. To twoja wina, że ona umarła, Elise!

Elise zrobiło się słabo i musiała się przytrzymać poręczy krzesła.

- To nieprawda! Pomyliła się, myślała, że jestem tobą. Signe roześmiała się.

- Czy właśnie to będziesz próbowała wmówić innym? Byłam tu zaledwie dwa dni temu i

odbyłyśmy bardzo miłą rozmowę.

- Pan Ringstad powiedział mi coś innego. Czy on wie, że tu jesteś?

- Nie, jeszcze go nie widziałam. Przyszłam odwiedzić Sebastiana i prawdopodobnie zostanę

tylko do jutra.

- On nie chce cię tu po tym, jak ostatnio zdenerwowałaś panią Ringstad.

- Jak ty sprytnie nim manipulujesz. Jak ci się to udaje, Elise? Czy on jest w tobie

zakochany? Już od dawna się nad tym zastanawiałam. Zauważyłam, że posyłacie sobie tajemnicze

spojrzenia, a on przygląda ci cię głodnym wzrokiem. Ostatnie lata nie były dla niego najłatwiejsze.

Chora żona nie jest w stanie zaspokoić mężczyzny, a z tego co wiem, mężczyźni mają te same po-

trzeby tak długo, jak żyją.

Elise z trudem łapała oddech. Naszła ją nagle fala gorąca, a jej serce waliło z całej siły.

- Co z ciebie za człowiek? - Słyszała, że jej głos brzmi obco. Była tak wściekła, że drżała na

całym ciele. - Dowiedziałaś się dopiero, że babka twego syna umarła, a ty siedzisz tu, oczerniając

pana Ringstada i mnie w skandaliczny sposób! Jesteś najbardziej złą osobą, jaką kiedykolwiek

poznałam! Żal mi tego, który się z tobą ożenił, i dzieci, które mają cię za matkę. Odesłałaś nawet

Sebastiana, bo nie jesteś w stanie się nim zaopiekować. Ze wszystkich nieodpowiedzialnych,

egoistycznych i złych matek ty jesteś zdecydowanie najgorsza!

background image

Nie usłyszała, że w międzyczasie otworzyły się drzwi, aż usłyszała jakiś odgłos. Odwróciła

się i zobaczyła, że w progu stoją Hugo oraz Sebastian, a strach maluje się w oczach obydwu.

Sebastian dopiero po chwili odważył się odezwać.

- Co się stało?

- Babcia umarła. Elise tak ją zdenerwowała, że jej serce się zatrzymało.

Elise spojrzała na Signe, nie mogła uwierzyć własnym uszom.

Nagle podbiegł do niej Sebastian, chwycił jej dłoń i zanim się spostrzegła, ukąsił ją tak

mocno, że z jej dłoni popłynęła krew. Wyrwała rękę zaszokowana zarówno zachowaniem Signe,

jak i Sebastiana. Chłopiec uciekł poprzedniej jesieni od Signe i odnalazł drogę do ich domu.

Wszyscy przyjęli go z serdecznością. Od tamtej pory wzięli go pod opiekę państwo Ringstad. Co

się z nim teraz stało? Jak mógł się tak bardzo zmienić w tak krótkim czasie?

Z wściekłości o mało nie nakrzyczała na Sebastiana, ale w ostatniej chwili opanowała się.

To Signe była temu wszystkiemu winna. Bezlitośnie zatruwała umysł chłopca, mówiąc, że to Elise

była winna śmierci babki.

Elise nachyliła się nad nim i powiedziała serdecznym głosem: - Rozumiem, że jest ci

przykro, Sebastianie. Twoja babcia umarła, bo była chora już od dłuższego czasu. A teraz nie

będzie musiała już dłużej cierpieć.

Sebastian stał spokojnie i patrzył jej prosto w oczy.

- Kłamiesz.

Poczuła, że znowu wzbiera w niej wściekłość, ale zmusiła się do zachowania spokoju.

- Nie, nie kłamię. Twoja mama się pomyliła. Nie było jej w pokoju, gdy babcia umarła.

Spytaj dziadka, jeśli mi nie wierzysz.

Wyglądało na to, że Sebastian się wahał, niepewny tego, komu powinien ufać, a jego

spojrzenie powędrowało w kierunku Signe.

Signe szalała z wściekłości.

- Nie słuchaj jej, Sebastianie! Elise jest niedobra. Hugo zaczął nagle płakać. Chwilę później

usta Sebastiana

również zadrżały i już chwilę później obaj chłopcy zanosili się donośnym płaczem.

Do kuchni wpadli Peder z Evertem. Peder spojrzał na płaczących chłopców, a następnie

zwrócił się do Signe i Elise.

- Co tu się dzieje?

- Pani Ringstad umarła. - Elise starała się zapanować nad swoim głosem. Wiedziała, że

chłopcy nie będą za bardzo rozpaczać z tego powodu, ale pani Ringstad zajmowała mimo wszystko

od wielu lat pewne miejsce w ich życiu.

background image

Peder spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Umarła? Po tym, jak przyjechaliśmy?

- Elise ją zabiła! - W głosie Signe pobrzmiewała lodowata pogarda.

Elise nie mogła się dłużej pohamować.

- Dosyć tego! Wynoś się! Pan Ringstad nie chce, żebyś tu była. Przeraziłaś Hugo i

Sebastiana, zraniłaś Pedera i Everta. I W tym domu ktoś umarł. Pan Ringstad stracił swoją żonę.

Czy nie masz za grosz przyzwoitości? Nie masz wstydu?

Signe uśmiechnęła się.

- Tak bardzo ci przykro, Elise? Będziesz tęsknić za swoją 1 ukochaną teściową, która tak

bardzo cieszyła się z twoich odwiedzin?

Elise nie odpowiedziała. Wzięła Hugo za rękę i wyprowadziła go z kuchni, a on wreszcie

przestał płakać. Peder i Evert poszli za nimi.

- Elise, co się stało? Dlaczego się kłócicie? Czy to prawda, że pani Ringstad nie żyje?

Wyszli na korytarz i zamknęli za sobą drzwi, a ona nie potrafiła dłużej powstrzymać łez.

Nie płakała z powodu śmierci pani Ringstad, tylko ze wzburzenia, że po świecie chodzili tacy

ludzie jak Signe, którzy na dodatek pokazywali swoją prawdziwą twarz w towarzystwie dzieci.

- Tak - załkała. - Umarła, bo pomyślała, że to ja jestem Signe i przyszłam odebrać jej

gospodarstwo. Signe oskarżyła mnie o jej śmierć i tak się zdenerwowałam, że mogłabym ją

uderzyć.

- Zrób to - zachęcał ją Peder. - Uderz ją!

Hugo znowu zaczął płakać, więc Elise wyprowadziła go na dwór. Wystarczyło już tego

zamieszania w domu. Zmarłym należało okazywać odpowiedni szacunek.

Zdziwiła się, widząc, że Sebastian poszedł za nimi, Signe musiała mu na to pozwolić.

Podbiegł do Hugo.

- Pójdziemy się pobawić przy moście?

Hugo uśmiechnął się przez łzy i obaj pobiegli przed siebie. Jakie to szczęście, pomyślała

Elise. Tak szybko potrafią zapomnieć!

Usłyszała głosy za swoimi plecami i zobaczyła, że pan Ringstad wyszedł z domu wraz z

doktorem. Uznała, że lepiej będzie go ostrzec.

- Signe siedzi w kuchni. Otworzył szeroko oczy.

- Kto ją tam wpuścił?

- Nie sądzę, żeby ktoś ją musiał wpuszczać, ona chodzi tam, gdzie zechce.

- A to całe zamieszanie? Czy to znowu ona wpadła na jakiś szatański pomysł?

- Powiedziała chłopcom, że zabiłam panią Ringstad.

background image

Pan Ringstad i doktor zaniemówili. Po chwili pan Ringstad odwrócił się na pięcie i

pospiesznie wszedł do środka. Elise zauważyła, że wściekłość malowała się na jego twarzy.

Chwilę później wyszedł ponownie na dwór, ciągnąc za sobą Signe, która starała mu się

wyrwać.

- Puszczaj mnie! Nie masz prawa mnie stąd wyrzucać! To dom mojego syna, mogę tu być

tak długo, jak zechcę. Pójdę do lensmana i powiem, że ty i Elise zabiliście Marie. Słyszałam ich

rozmowę. Powiem, że zakochałeś się w Elise i od wielu lat miałeś na nią ochotę.

Pan Ringstad zacisnął usta, a jego twarz pobladła nieprzyjemnie.

- Pederze, Evercie, czy możecie pójść po Andreasa? Zdaje mi się, że widziałem go w stajni.

Chłopcy nie dali się prosić dwa razy i chwilę później Andreas nadbiegł ze stajni. Pan

Ringstad nakazał mu zawieść Signe na dworzec. Jeśli się pospieszą, uda im się złapać ostatni

pociąg.

Następnie zwrócił się do Signe.

- Jeśli odważysz się tu jeszcze kiedykolwiek pokazać, nie ręczę za siebie. Mam już tego

dosyć. Już dzisiaj skontaktuję się z lensmanem i prawnikiem. A poza tym nasz doktor zobaczył, jak

się zachowujesz. Zadbam o to, by zamknięto cię w zakładzie dla psychicznie chorych.

Andreas nadjechał wozem, a pan Ringstad wepchnął do niego Signe. Strzelił bat i konie

pognały przed siebie.

Pan Ringstad syknął spomiędzy zaciśniętych zębów.

- Co za diablica! Doktor pokręcił głową.

- Ona nie może być zdrowa psychicznie. Peder i Evert obserwowali całe zajście i Peder nie

mógł się już dłużej powstrzymać.

- To prawda, że ona pójdzie do Dikemark, tego domu wariatów?

Pan Ringstad westchnął smutno.

- Nie powinieneś wierzyć we wszystko, co mówię, Pederze. Byłem zdenerwowany i trochę

mnie poniosło. Signe wywołuje we mnie taką wściekłość, że nie potrafię nad sobą zapanować.

- Nic dziwnego, panie Ringstad - powiedział ze spokojem doktor. - Z tego, co tu

zobaczyłem, stwierdzam, że ta kobieta potrafiłaby doprowadzić do szału nawet najspokojniejszego

człowieka. Poza tym niewykluczone, że ma pan rację, iż może potrzebna jej jest terapia.

Po wyjeździe Signe w gospodarstwie ponownie zapanowała cisza i spokój. Sebastian szybko

przestał się dąsać, był grzeczny w stosunku do Elise i cieszył się, że może się znowu bawić z Hugo.

Peder i Evert byli nieco bardziej wyciszeni niż zwykle, obaj wyglądali na zamyślonych.

background image

Prawdopodobnie kłótnia, jakiej byli świadkami, wywarła na nich większe wrażenie, niż Elise z

początku podejrzewała.

Kolejne dni upłynęły inaczej, niż Elise sobie wyobrażała. Z czasem wiadomość rozniosła się

po całej wsi, a ludzie bez przerwy przychodzili w odwiedziny, by złożyć kondolencje. Olaug witała

wszystkich kawą i ciastkami, a Elise przez większość dnia siedziała w domu u boku pana Ringstada

i rozmawiała z gośćmi. Kilka razy wyjrzała tęsknie przez okno na słońce i błękitne niebo, żałując,

że nie może być z dziećmi. Tak rzadko miała okazję spędzać czas na świeżym powietrzu. W domu

wychodziła na zewnątrz tylko wtedy, gdy musiała iść po zakupy lub rozwiesić pranie. Musiała

jednak zacisnąć zęby i wytrzymać aż do pogrzebu. Być może będzie miała okazję przebywać na

świeżym powietrzu, kiedy będzie już po wszystkim.

Pani Ringstad została złożona w otwartej trumnie, którą ustawiono w salonie, do którego

wpadało za dnia najmniej słońca. Wszyscy goście podchodzili do niej, by się pożegnać, a trzeciego

dnia najbliżsi zebrali się wokół trumny i pastor odmówił krótką modlitwę, zanim zaśpiewali kilka

psalmów. Po wszystkim do trumny miało zostać przykręcone wieko, a cała trumna przewieziona do

kościoła, gdzie było nieco chłodniej. Peder i Evert uczestniczyli w ceremonii, a Dagny zabrała w

tym czasie dzieci na spacer.

Elise rzuciła okiem na Pedera. Stał, wpatrując się w dłonie zmarłej, które leżały złożone na

jedwabnym przykryciu. Twarz pani Ringstad również wyglądała inaczej niż zwykle i sprawiała

wrażenie, jakby została wykuta z białego marmuru. Po śmierci była piękniejsza niż za życia,

pomyślała Elise.

Tej samej nocy obudził ją krzyk. Z początku nie mogła sobie przypomnieć, gdzie jest, ale

już po chwili uświadomiła sobie, że krzyk dochodził z pokoju Pedera i Everta. Pobiegła do nich I

prędko.

Peder siedział na łóżku mokry od potu, a w jego oczach widać było strach.

- Miałem straszny sen! Śniło mi się, że pani Ringstad wstała z trumny i goniła nas po całym

domu!

Pogładziła go po włosach.

- Nic dziwnego, że masz koszmary. Po raz pierwszy widziałeś martwą osobę w otwartej

trumnie.

W tej samej chwili otworzyły się drzwi i w progu stanął Hugo. Najwyraźniej musiał go

obudzić krzyk Pedera.

- Mamo, czy babcia pójdzie do nieba?

- Wszyscy idą do nieba, gdy umierają.

background image

- Diablice też?

Hugo musiał usłyszeć, co powiedział o Signe pan Ringstad, choć Elise była przekonana, że

bawił się w tym czasie z Sebastianem przy moście.

- Pan Ringstad nie mówił wtedy o babci.

- A jeśli nie pójdzie do nieba, to gdzie?

- Nie wiem.

- Kristian powiedziałby, że pójdzie do piekła.

- Ale Kristian chodził na spotkania do kaznodziei Barrata. Dzisiaj już na pewno by tak nie

powiedział.

- Czy babcia będzie duchem? Elise pogładziła jego policzek.

- Masz niezwykle żywą wyobraźnię, ale teraz już idź się położyć, bo będziesz jutro

zmęczony. Nie zapominaj, że obiecałeś Sebastianowi się z nim pobawić przy moście.

background image

18

Pan Ringstad wysłał telegram do pani Braathen i poprosił, by Peder mógł mieć dodatkowy

tydzień wolnego. Opowiedział w telegramie o śmierci w rodzinie i zaapelował do serca pani

Braathen. Jeszcze tego samego dnia przyszła odpowiedź. Kondolencje stop oczywiście stop niech

Peder wypoczywa w tym tygodniu stop Sophie Amalie Braathen.

Elise uśmiechnęła się.

- Tylko tobie mogło się to udać. Pani Braathen jest, co prawda, miła, ale nigdy bym nie

przypuszczała, że mogłaby mu dać jeszcze tydzień wolnego.

Peder i Evert mogli uczestniczyć w pogrzebie. Dagny i najmłodsze dzieci bawiły się w

dużej sypialni na piętrze, która dawniej służyła jako pokój Emanuela. Chłopcy bardzo się cieszyli,

mogąc się pobawić jego starymi zabawkami. Hugo i Sebastian nie pokłócili się przy tym ani razu.

Halfdan i Elvira również bardzo się polubili, a Jensine z radością przyjęła rolę opiekunki dla dwójki

najmłodszych dzieci. Tuż przed wyjściem na pogrzeb Elise stanęła w progu i przyjrzała się im

wszystkim z czułością. Cieszyła się, że piątka dzieci w różnym wieku potrafi się bawić i cieszyć

swoim towarzystwem.

Pogrzeb był dla niej trudnym przeżyciem. Wszyscy we wsi znali się dobrze, a ona czuła się

pośród nich jak intruz. Równocześnie miała świadomość, że Signe rozpowiedziała o niej we wsi

wiele plotek i część mieszkańców z pewnością jej uwierzyła. Choć większość z nich uważała Sjura

Bergesetha za nieudacznika, żywili wielki respekt wobec jego ojca, a skoro Signe była teraz żoną

Sjura, woleli żyć z nią w zgodzie. Zdziwiło ich na pewno, że Sjur i Signe nie przybyli na pogrzeb

pani Ringstad, ale musiało na to być jakieś racjonalne wyjaśnienie.

Wszyscy usiedli, rozbrzmiały organy, a wypełniony po brzegi kościół pogrążył się w

absolutnej ciszy, kiedy nagle otworzyły się drzwi, a do środka weszła ubrana na czarno kobieta z

twarzą przykrytą czarnym welonem. Podeszła aż do pierwszego rzędu i usiadła tuż obok pana

Ringstada, Elise i chłopców.

Elise pomyślała, że musi to być jakaś krewna państwa Ringstadów, i zaskoczyło ją to, że

kobieta była tak młoda. Czarny welon uniemożliwiał dostrzeżenie jej twarzy, ale Elise była pewna,

że po pogrzebie będzie miała szansę dowiedzieć się, kim jest kobieta.

Pastor długo przemawiał, a Peder i Evert zaczęli się niespokojnie wiercić.

- Czy to się niedługo skończy? - szepnął Peder. - Muszę iść na stronę.

- Spróbuj jeszcze trochę wytrzymać. Myślę, że niedługo będzie koniec.

Chwilę później pastor zakończył kazanie i wszyscy odśpiewali psalm. Po chwili sześciu

ubranych na czarno mężczyzn wyniosło trumnę i wszyscy zgromadzeni powstali.

background image

Elise złapała pana Ringstada za ramię, a on posłał jej pełen wdzięczności uśmiech.

Żałowała, że nie było z nimi Johana.

Obca kobieta szła przez chwilę za nimi u boku Pedera i Everta, ale w końcu przepchnęła się

do przodu i złapała za drugie ramię pana Ringstada. Elise zauważyła, że poruszył się niespokojnie, i

przyjrzała mu się dokładniej. Usta miał zaciśnięte, a twarz mu pobladła. Czyżby źle się czuł?

Złapała mocniej za jego ramię na wypadek, gdyby miało mu się zrobić słabo.

Dopiero gdy wyszli z kościoła i podążyli za trumną na cmentarz, odwrócił się do niej i

szepnął spomiędzy zaciśniętych zębów.

- To Signe!

Elise zamarła. Signe? Czy była tak bezczelna, żeby wrócić do wsi na pogrzeb po tym, jak

pan Ringstad zabronił jej się do nich zbliżać? Poczuła, jak serce wali jej mocno ze wzburzenia.

Spróbowała się opanować. Nie mogli wzbudzać sensacji w samym środku pogrzebu. Pani

Ringstad była w końcu przecież babcią Sebastiana, a jego matka powinna mieć prawo uczestniczyć

w pogrzebie. Żeby nie pokazać całej wsi, że były skłócone, zajęła miejsce tuż za trumną, które w

innych warunkach prawdopodobnie byłoby odpowiednie dla matki wnuka zmarłej.

Pani Ringstad i Signe były niegdyś przez dłuższy czas dobrymi przyjaciółkami. Wszyscy

sąsiedzi wiedzieli, że matka Emanuela wolała chłopską córkę ze Stangerud od pracownicy fabryki z

Kristianii.

Zauważyła, że pan Ringstad nawet nie słuchał, gdy pastor wypowiadał słowa: Z prochu

powstałeś, w proch się obrócisz. Próbował się wyrwać z uścisku Signe, a na jego twarzy malowała

się wściekłość.

Gdy ceremonia dobiegła końca, a goście zgromadzili się wokół nich, by złożyć kondolencje,

wciąż był osobliwie blady i mruczał pod nosem podziękowania, nie wiedząc nawet, czyją rękę

ściska.

Elise zaczęła się bać, że to może się naprawdę źle skończyć, i poczuła się całkiem bezradna.

Była jedyną osobą, która wiedziała, co mu doskwiera. Czy powinna coś zrobić w tej sprawie?

Gdy nastąpiła przerwa między jednymi a drugimi kondolencjami, szepnęła do niego: - Czy

powinnam się jej stąd pozbyć?

Pokiwał głową.

- Tak, proszę.

Podeszła do Signe, powtarzając sobie, że musi być opanowana i serdeczna, trwał przecież

pogrzeb. Signe uchyliła welonu i uśmiechnęła się.

- Witaj, Elise, ty też tu jesteś? Ludzie muszą się zastanawiać, kim jesteś i po co tu przyszłaś.

background image

Elise nie odpowiedziała i starała się ukryć swoją niechęć, ale czuła, jak serce wali jej mocno

w piersi.

- Rozumiem, że chcesz się pożegnać z panią Ringstad, Signe. Byłyście sobie bliskie,

przynajmniej dawniej, i wiem, że zapewne wolałaby, żebyś to ty została jej synową. Ale po tym, jak

się z nimi skonfliktowałaś i wyszłaś za Sjura Bergesetha, nie jesteś już dłużej mile widziana w

Ringstad. Mój były teść powiedział ci to wyraźnie tego dnia, gdy odprowadziłaś Sebastiana, i jego

zdanie na ten temat się nie zmieniło. Nie chce, żebyś uczestniczyła w uroczystościach w

gospodarstwie.

Nie zauważyła, że za jej plecami stanął pan Bergeseth i zamarła, gdy nagle usłyszała jego

głos.

- A więc tu jesteście. Jak miło widzieć, że się w końcu zaprzyjaźniłyście. Czy Sjur także

przyjechał, Signe?

- Nie, został w Kristianii, miał jakieś ważne sprawy. - Jej głos był oschły, było wyraźnie

widać, że nie przepada za swoim teściem.

- Czy chcecie ze mną pojechać do Ringstad?

- Elise właśnie mi tłumaczyła, że nie jestem mile widziana w domu mojego syna.

- Prawdopodobnie sobie na to zasłużyłaś, ale nie mogą ci odmówić uczestnictwa w

pogrzebie babki twojego syna.

- No właśnie, ale nie zamierzam się niczym przejmować. Chętnie pojadę z tobą, teściu.

Elise spojrzała na pana Bergesetha.

- Pan Ringstad nie czuje się najlepiej. Prosił, żebym zadbała o to, aby Signe nie pojawiła się

w gospodarstwie. Nie tylko ze względu na tę sprawę z meblami, ale i z uwagi na jej karygodne

zachowanie w dniu śmierci pani Ringstad.

Signe wtrąciła się, a z jej oczu błyskało.

- Powiedziałam tylko prawdę. Stałam w korytarzu obok sypialni, gdy teściowa powiedziała,

że wolałaby umrzeć, niż mieć cię w swoim domu! Była tak zdenerwowana twoją obecnością, że

dostała wylewu i umarła.

Tego było już dla Elise zbyt wiele.

- To nieprawda! Pomyliła mnie z tobą! Przecież nigdy nie próbowałam jej odebrać

gospodarstwa i dobrze o tym wiedziała.

- Twoje słowo przeciwko mojemu. Jak myślisz, po czyjej stronie będzie stało prawo?

Dziedziczki z gospodarstwa Stangerud czy robotnicy z fabryki w Kristianii?

Elise odwróciła się i odeszła od nich. Zauważyła, że obok kościoła czekają na nią pan

Ringstad z Andreasem. Reszta mieszkańców gospodarstwa zdążyła już opuścić cmentarz.

background image

- Przykro mi, ale nie posłuchała mnie. Jedzie do gospodarstwa wraz ze swoim teściem.

Pan Ringstad uniósł wysoko brwi.

- Nie chciała cię słuchać? Powiedziałaś jej, że to ja nie życzę sobie jej obecności?

- Tak, ale nie przejęła się tym.

- A co powiedział na to pan Bergeseth?

- Że z pewnością zasłużyła sobie na twoją niechęć, ale mimo to ma prawo uczestniczyć w

pogrzebie babki swojego syna.

Pan Ringstad pokręcił głową.

- Ona musi być szalona.

Wszystkie pokoje były wypełnione po brzegi. Z początku zgromadzeni zachowywali się z

powagą, ale z czasem było słychać, że rozmowy stawały się coraz bardziej ożywione. Spotkanie

było miłą odmianą od długich dni pracy w samym środku żniw.

Elise zauważyła, że wielu posyłało jej zdziwione spojrzenia i równocześnie zachowywało

się niezwykle uprzejmie wobec Signe. Najwyraźniej postanowili wierzyć, że Signe ma rację. W ich

oczach Elise była bezczelną i pozbawioną skrupułów robotnicą, która uwiodła Emanuela po to, by

zapewnić swoim dzieciom prawo do wielkiego gospodarstwa.

Mogli sobie myśleć, co chcieli. Nie była w stanie dalej walczyć. Signe była niebezpieczną

osobą, najlepiej było się trzymać z dala od niej. Do tej pory Signe nie spełniła swojej groźby, ale

nie dało się przewidzieć, jaki będzie jej następny krok. Elise nie była pewna, ile Signe zdołała się

dowiedzieć na temat rodziny jej ojca, ale bez wątpienia o czymś wiedziała i mogło to być dla niej

bardzo niebezpieczne. Jeśli ludzie we wsi dowiedzą się, że w jej żyłach płynie cygańska krew, z

pewnością nie będą chcieli mieć z nią nic wspólnego. Szczególnie na wsiach ludzie obawiali się

Cyganów i za każdym razem starali się ich przegonić.

Najchętniej pomogłaby służącym roznosić jedzenie, żeby nie musieć rozmawiać z gośćmi,

ale wiedziała, że to tylko potwierdzi opowieści Signe o niej. Że była tylko prostą robotnicą.

Usiadła więc obok starszej kobiety, która wyglądała na życzliwą, i słuchała uważnie, gdy ta

opowiedziała jej historię swojego życia. Była to dramatyczna opowieść. Została jako niemowlę

odnaleziona w lesie, gdzie ktoś ją porzucił, a lensman nigdy nie zdołał odnaleźć jej matki. Pastor

chodził od jednego gospodarstwa do drugiego, sprawdzając, czy któraś z kobiet nie wygląda, jakby

dopiero co urodziła, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Prawdopodobnie matka przyszła z

innej wsi, porzuciła dziecko i natychmiast uciekła. Kobieta miała jednak szczęście, bo umieszczono

ją u dobrej rodziny, ale nigdy nie przestała się zastanawiać nad tym, kim mogli być jej rodzice.

- Wielu uważało, że mogli być Cyganami, dlatego nigdy nie odważyłam się mieć dzieci.

background image

Elise była zdziwiona.

- Nigdy nie wyszła pani za mąż ze strachu, że pani dzieci mogą odziedziczyć cygańską

krew?

Kobieta pokręciła głową.

- Nie, nie miałam odwagi. - Zbliżyła się do niej. – Kiedyś nawet zakochałam się w pewnym

młodym mężczyźnie. Chciał zaryzykować, ale bałam się, że zniszczę całe jego życie.

- Ale przecież nie może mieć pani pewności, że pani matka była Cyganką. Cyganie kochają

swoje dzieci, być może są nawet do nich bardziej przywiązani niż inni rodzice. Gdy zabiera się im

dzieci i umieszcza w sierocińcach, bardzo rozpaczają i robią wszystko, co w ich mocy, żeby je

odzyskać.

Kobieta spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- A skąd o tym wiesz? Elise poczerwieniała.

- Słyszałam o tym. W gazecie pisano o rodzicach, którzy próbowali wywabić swoje dzieci z

sierocińca Svanviken.

Usłyszały nagle za swoimi plecami kobiecy głos.

- O czym tak rozmawiacie? Kobieta się roześmiała.

- Mówimy o Cyganach. Pani Ringstad opowiadała mi o rodzicach, którzy próbowali

wywabić swoje dzieci z sierocińca.

Signe usiadła obok nich.

- To już nie jest pani Ringstad, Olgo. Wyszła ponownie za mąż i ma teraz na nazwisko

Thoresen. A poza tym nic dziwnego, że opowiada o Cyganach, skoro sama ma w swoich żyłach

cygańską krew.

Kobieta ze zdziwieniem spojrzała na Elise.

- Czy to prawda?

- Nie wiem. Mój ojciec był najpierw marynarzem, a później pracownikiem fabryki, nie

wiem nic o jego rodzinie. Pewien znajomy prawnik próbuje się czegoś dowiedzieć, ale póki co nie

uzyskał żadnych informacji.

- Ale twój ojciec musiał ci coś opowiedzieć?

- Nigdy nie wspominał mnie ani mojemu rodzeństwu nic o swojej rodzinie. Ojciec umarł

wiele lat temu, a nasza matka też już nie żyje. Nie mam więc kogo o to zapytać. - Uśmiechnęła się

do niej. - W pewnym sensie jesteśmy podobne, niewiele wiemy o swoich korzeniach.

Signe parsknęła.

- Nie kłam, Elise. Słyszałam, że do Vøienvolden przyszła stara Cyganka i twierdziła, że jest

twoją ciotką.

background image

Elise pokiwała głową.

- To prawda, próbowała mi to wmówić, ale adwokat Wang-Olafsen odkrył, że kłamała.

- A mimo to dałaś jej jedzenie i pieniądze, a następnie zadbałaś, by przyjęto ją do Ullevål.

Nie robi się takich rzeczy dla obcych ludzi, a już na pewno nie dla Cyganów.

- Nie nawykłam do tego, że ludzie mnie okłamują. Uwierzyłam jej na początku.

- A co z twoim dziadkiem, który odwiedził cię w Vøienvolden? On też był kłamcą?

Słyszałam, że uciekł z więzienia Akershus, gdzie siedział za kradzież.

- Skąd masz takie informacje?

- Od mojego dobrego przyjaciela Asle Diriksa, który utopił się w rzece Aker z powodu

plotek, jakie rozpowiadała o nim zła kobieta.

Elise wstała.

- Miło było cię poznać Olgo. Przykro mi, ale muszę już iść, czekają na mnie dzieci.

Elise wyszła spokojnie z pomieszczenia, nie spoglądając nawet na Signe. Kiedy tylko

znalazła się w korytarzu, pospiesznym krokiem podążyła w kierunku drzwi. Otworzyła je, wypadła

na zewnątrz i pobiegła w kierunku psiej budy. Burre, który zazwyczaj nie lubił obcych, polubił ją

od pierwszego dnia, gdy przyjechali. Wyrwał się do niej na tyle, na ile pozwalała mu długość

łańcucha, usiadł i czekał, a gdy wreszcie do niego podeszła, wspiął się na tylne łapy i zaszczekał

wesoło. Kucnęła przy nim, a Burre polizał ją w twarz.

- Dziękuję, Burre - szepnęła, a jej łzy ciekły na sierść zwierzęcia. - Właśnie teraz potrzebuję

pocieszenia. Pan Ringstad i dzieci nie mogą mnie zobaczyć w takim stanie. Tylko do ciebie mogę

się zwrócić.

Ktoś podszedł do niej. Elise odwróciła się zawstydzona tym, że uciekła z przyjęcia.

- Zobaczyłem, że wyszłaś na zewnątrz i zgadłem dlaczego.

- Pan Ringstad kucnął obok niej i podrapał Burre za uchem.

- Zwierzęta są mądre, Elise. Nie trzeba im nic tłumaczyć, rozumieją nas bez słowa. Kiedy

przychodzi Signe, zawsze na nią ujada. Ale gdy tylko zjawisz się ty, szaleje z radości.

Łzy zaczęły ponownie płynąć po jej policzkach.

- Nie płacz. Bergeseth obiecał, że zabierze ze sobą Signe, za chwilę wyjeżdżają. Ku memu

wielkiemu zdziwieniu, postanowiła zabrać ze sobą Sebastiana. Podejrzewam, że to jakaś forma ze-

msty z jej strony.

Spojrzała na niego. Prawie nie mieli okazji ze sobą porozmawiać w ostatnich dniach. Miał

mnóstwo spraw do załatwienia przed pogrzebem.

- Jak sobie tu poradzisz sam, kiedy wyjedziemy? - spytała ostrożnie.

Uśmiechnął się.

background image

- Być może cię to zdziwi, ale Peder zaoferował, że tu zostanie. Jeśli nie będziesz miała nic

przeciwko temu, napisze jutro list do pani Braathen i złoży wymówienie. Sądzę, że ona to

zrozumie.

Elise była zaskoczona, nie spodziewała się tego. Wiele lat temu marzeniem Pedera było

zamieszkać w tym gospodarstwie. Poprzedniego lata próbował nawet zostać tam na dłużej, ale prze-

straszył się, gdy usłyszał plotki o pani Ringstad.

Ostatnio miała wrażenie, że praca ekspedienta zaczynała mu się podobać.

Uśmiechnęła się.

- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu. Peder zawsze o tym marzył, a teraz jego

marzenie się spełni.

- Ale ty będziesz tęsknić za tym bratem, do którego jesteś najbardziej przywiązana.

- Ze mną jest tak jak z innymi matkami. Najchętniej na zawsze zachowałybyśmy przy sobie

dzieci, ale wiemy, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Muszą się, prędzej czy później, usamo-

dzielnić. Peder jest dla mnie więcej niż tylko bratem. Niemal od zawsze traktowałam go, jak moje

własne dziecko. Równocześnie martwi mnie, że jest nieco dziecinny, jak na swój wiek. Kristian i

Hilda zwrócili na to moją uwagę. Powiedzieli, że on nigdy nie będzie miał szansy się

usamodzielnić, jeśli będę go traktować jak dziecko, i może mieli rację.

- Mądrze to ujęłaś, Elise. Zadbam o to, żeby często was odwiedzał, i zamierzam mu wtedy

towarzyszyć.

- Byłoby miło, już się nie mogę doczekać. Podniósł się.

- Chodź ze mną do środka. Stara Olga powiedziała, że ma ochotę z tobą dłużej

porozmawiać.

background image

19

Johan stał na peronie Dworca Wschodniego, czekając na ich przybycie. Pisała do niego i

uprzedziła, że Peder zostanie w gospodarstwie, nie była pewna, jak on i pani Braathen przyjmą tę

informację. Evert był bardzo nieszczęśliwy, ale kiedy zacznie się szkoła, nie będzie miał czasu

tęsknić za Pederem.

Wypełniło ją ciepło, gdy dostrzegła Johana. Czuła, że wciąż jest w nim zakochana, choć są

małżeństwem już od wielu lat. Był taki piękny i przystojny, gdy stał wyprostowany, uśmiechając

się serdecznie. Dzieci pobiegły do niego, a ona mogła go przytulić dopiero jako ostatnia.

- Dobrze wyglądacie! Brązowi od słońca, zaróżowieni na policzkach. Nietrudno zgadnąć, że

byliście na wsi. - Johan objął Elise. - Jak to dobrze, że już wróciliście.

Pokiwała głową, czując, jak ściska jej się gardło.

- Tęskniłam za tobą.

- A ja za tobą. W domu było tak pusto i dziwnie. - Odwrócił się do dzieci. - Koty z

gospodarstwa Biermannsgården przychodziły każdego dnia i was szukały. Podobnie jak kilkoro

dzieci sąsiadów. Nikt nie mógł pojąć, dlaczego dom stoi za dnia pusty, myśleli, że się

wyprowadziliśmy.

Udało mu się wypożyczyć wóz, zapakował do niego bagaże, obok których posadził Elvirę

oraz Halfdana i po chwili wszyscy ruszyli w drogę. Hugo i Jensine pobiegli przodem, a Dagny i

Evert zostali nieco w tyle. Dopiero wtedy miała okazję spytać Johana, jak było w domu pod ich

nieobecność i czy wydarzyło się w tym czasie coś ciekawego.

Odwrócił się do niej i uśmiechnął.

- Zwolniłem się z pracy.

- Zwolniłeś się?

- Udało mi się sprzedać rzeźbę znajomemu pana Wang-Olafsena, dobrze zapłacił.

Pracowałem nad nią każdego wieczora po powrocie z biura i przez większość nocy. To nad nią tak

męczyłem się wiosną, ale nagle naszła mnie wena i wszystko poszło jak z płatka.

Roześmiała się wesoło.

- Powinniśmy częściej wyjeżdżać, żebyś miał więcej czasu na pracę. Ja natomiast miałam,

co prawda, wielkie plany, ale mało co zdołałam napisać. Zbyt wiele się wydarzyło w tym czasie.

- Domyśliłem się tego z twoich listów. Czy Signe ponownie się pojawiła?

- Na szczęście nie, ale i tak było okropnie.

- Widziałem któregoś dnia na Maridalsveien kobietę, która wyglądała jak ona, ale nie byłem

pewien, czy to rzeczywiście Signe.

background image

- Nie zdziwiłoby mnie to, na pewno mnie szukała. Nie podejrzewała, że zostaniemy w

gospodarstwie tak długo.

- Ale ona przecież nie może ci nic zrobić. Elise nie odpowiedziała.

- Widziałeś w tym czasie pana Wang-Olafsena lub pana Diriksa?

- Pan Wang-Olafsen przyszedł ze swoim przyjacielem do Vøienvolden, gdy pracowałem w

kuźni. Nie rozmawiałem z nim zbyt długo, ale wyglądał na wesołego i cieszył się, że niedługo

zobaczy Everta. Zdaje mi się, że zatęsknił za Kristianem i Halfdanem. Pojechał w międzyczasie na

południe w odwiedziny do swoich wnuków, ale z synem podobno rzadko się widuje.

- Czy wiesz, dlaczego tak jest? Przecież pan Wang-Olafsen zawsze jest taki miły i uprzejmy

- Być może zbyt wyraźnie okazywał, że nie przepada za jego żoną.

- Za Olgą Katrine? Nie podejrzewałam, że było z nią coś nie tak.

- Ale najwyraźniej tak było, skoro zabrała dzieci i wyjechała. Elise pokiwała głową.

- Być może Carl Wilhelm obwinia za to swojego ojca. To musi być przykre.

Szli dalej ulicą Møllergaten.

- Pan Diriks odwiedził panią Jonsen. Elise zatrzymała się i roześmiała.

- Naprawdę? Znowu? Niemożliwe! Johan również się roześmiał.

- Najgorsze, że pani Jonsen zaczęła podejrzewać, że jest nią zainteresowany. Ja natomiast

sądzę, że stara się po prostu być grzeczny.

- Oczywiście, taki elegancki człowiek nie zalecałby się do ubogiej wdowy.

- Powiedziała o nim Magdzie i teraz całe Sagene wie, kto ją odwiedza. Nie mam

wątpliwości, że plotki prędko się rozniosły.

- Biedny pan Diriks. Mam nadzieję, że będzie trzymać się na uboczu, aż ludzie zaczną gadać

o czymś innym. Spotkałeś się może z Hildą i Ole Gabrielem?

- Niedawno ich odwiedziłem. Przeraziłem się na jego widok, wyglądał naprawdę źle.

- Wciąż nie wrócił do fabryki?

- Nie wygląda na to. Gdy Hilda na chwilę opuściła pokój, powiedział mi, że martwi się o

stan ich finansów. Bez stałego dochodu muszą żyć z oszczędności, które coraz bardziej się kurczą.

Musieli już zwolnić woźnicę i pokojówkę. Opiekunka do dziecka już od dawna u nich nie pracuje.

Mają tylko jedną służącą i panią do sprzątania, która przychodzi dwa razy w tygodniu i pierze oraz

myje podłogi. Powiedział, że Hilda nie może sobie już pozwalać na luksusowe życie. Musiała

przejąć dużo obowiązków. Sama zajmuje się małym Gabrielem, chodzi z nim na spacery, poza tym

gotuje też w niedzielę, gdy służąca ma wolne. Być może będą zmuszeni przyjąć kilku

sublokatorów. Mają przecież więcej pokoi, niż potrzebują.

background image

Elise zamyśliła się. Nie sądziła, żeby Hildzie z trudem przychodziła praca. Od dziecka

musiała zadbać o siebie i nie stroniła od pracy. O wiele bardziej niepokoił ją stan zdrowia Ole

Gabriela. Na ile było to poważne? Co się stanie, jeśli on umrze?

Hilda z pewnością nie byłaby w stanie utrzymać wielkiego domu. Z czego będzie żyła, jeśli

skończą się ich oszczędności? Czy zdoła ponownie pójść do pracy po tylu latach życia w luksusie?

- Czy spędzili w domu całe lato? Zdaje się, że Hilda mówiła coś o górskim hotelu?

- Taki wyjazd byłby dla nich zbyt drogi. Zamiast tego wynajęli willę w Bekkelaget, ale Ole

Gabrielowi nie podobało się tam i chciał wracać do domu już po dwóch tygodniach.

- To dziwne, że pan Carlsen nie zaprosił ich ponownie na wyspę Sjursøyen. Musi przecież

wiedzieć, w jakim stanie jest Ole Gabriel.

- Zaprosił ich, ale Hilda odmówiła. Powiedziała, że nie chce mieszkać w małym domku z

płaczącym całą noc dzieckiem. Słyszałaś chyba, że Karoline urodziła wiosną syna?

Elise pokiwała głową.

- Podejrzewam, że nie tyle chciała uniknąć hałasu, co spotkania z Karoline i jej synem.

Posłał jej zdziwione spojrzenie.

Elise spojrzała na Dagny i Everta, by sprawdzić, czy nie słuchają ich rozmowy, ale oboje

byli zajęci czymś innym.

- Hilda podejrzewa, że Sigvart Samson nie jest ojcem syna Karoline - powiedziała cicho.

- Dlaczego ją to w ogóle interesuje?

- Bo podejrzewa, że ojcem jest Christoffer Clausen.

Johan wyglądał przez chwilę, jakby nie mógł sobie przypomnieć, kim jest Christoffer

Clausen, lecz już po chwili pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Jej kochanek? Czy ona wciąż się z nim kontaktuje? - W jego głosie pobrzmiewało

równocześnie przerażenie i zgorszenie.

- Nie, powiedziała, że żałuje tego, co się stało. Nie rozmawia- | łam z nią już dawno sam na

sam, ale wiem, że bardzo cierpiała po śmierci Isaka. Dowiedziała się, jakim człowiekiem jest

Christoffer Clausem, i od tego czasu odczuwa wobec niego jedynie pogardę. Mimo to zabolało ją,

że równocześnie romansował z Karoline.

- To dla niej dobra nauczka.

- Zgadzam się z tobą, ale rozumiem też, dlaczego nie chce widzieć Karoline oraz jej syna i

przypominać sobie tego, co wy- 1 darzyło się w zeszłym roku. Przyszedł może jakiś list od

Kristiana?

- Jest jeszcze za wcześnie. Musisz pamiętać, że podróż przez ocean trwa wiele tygodni, a

później mieli jeszcze jechać dalej pociągiem. List będzie również długo szedł.

background image

Westchnęła.

- Jestem taka ciekawa, jak mu się powodzi. Nie mówiąc już o tym jak rodzice Eleonore

przyjmą niespodziewaną wiadomość.

- Być może wyrzucą go za drzwi i nie będą chcieli mieć z nim więcej do czynienia.

- W takim razie mam nadzieję, że ktoś mu pomoże i będzie mógł wrócić do domu.

Johan uśmiechnął się psotnie.

- To by ci się najbardziej podobało, prawda? Roześmiała się, ale już po chwili ponownie

spoważniała.

- Nie jestem taka, ale na pewno nie będzie mu łatwo żyć z myślą o tym, że jego dziecko jest

po drugiej stronie Atlantyku.

- Mężczyźni nie są tacy, jak kobiety. Kristian nie jest taki,

jak ty. Wyglądało na to, że bez większego problemu porzucił Halfdana.

- Bo wiedział, że się nim zajmę. A poza tym miało to być tylko na jakiś czas. Zamierza

ściągnąć Halfdana do siebie, gdy ten tylko podrośnie.

- Naprawdę w to wierzysz? Że za kilka lat Kristian przyjedzie i zabierze ze sobą Halfdana?

Elise nie odpowiedziała, ale sama w to wątpiła. Gdy Kristian już osiądzie w Ameryce, z

pewnością nie będzie miał ochoty wracać, nawet po to, by zabrać ze sobą syna. Po pierwsze,

musiałby naprawdę dobrze zarabiać, żeby było go na to stać, a po drugie, Eleonore z pewnością

będzie się starała temu zapobiec.

Westchnęła ciężko.

- Biedny Halfdan.

- Biedny Kristian - dodał Johan.

background image

20

Kristian pomógł Eleonore wysiąść z tramwaju. Uśmiechnęła się do niego, był to pierwszy

uśmiech, który widział na jej twarzy już od dłuższego czasu.

- Wreszcie jesteśmy na miejscu! To była okropna podróż. On sam uważał, że ich podróż

była niezwykłą przygodą, ale postanowił zachować to dla siebie. Nie mógł się z nią teraz pokłócić,

bo znowu by się na niego obraziła.

Rozejrzał się. Znajdowali się w mieście na niewielkim wzniesieniu, a za domami widać było

zielone wzgórza.

- Spokane przypomina mi nieco Kristianię. Posłała mu mordercze spojrzenie.

- Chyba całkiem zwariowałeś, jeśli widzisz jakieś podobieństwo między tym miastem a

Kristianią. Tu w Spokane nie ma i żadnych paskudnych domów robotniczych, brudnych ulic ani

śmierdzącej rzeki.

- Nie kłóćmy się znów, Eleonore, nie miałem nic złego na myśli. Zobaczyłem tylko rzekę

oraz wzgórza wokół miasta i wysokie góry w oddali. Poza tym opowiadałaś mi, że lato jest tu ciepłe

i przyjemne, a zimą pada śnieg, tak samo jak w Kristianii.

- To z pewnością jedyne podobieństwo - odparła oschle.

- Czy twoi rodzice mieszkają daleko stąd? - spytał, by skierować jej myśli na inne tory.

- Mieszkają w tamtej dwupiętrowej willi z dużą werandą i białym płotem.

Przyjrzał się domowi. Nie była to żadna ekskluzywna willa, ale budynek wyglądał na

zadbany i przestronny.

Poczuł, jak ze zdenerwowania ściska mu się żołądek.

- A co będzie, jeśli mnie wygonią?

- Dlaczego mieliby to zrobić? Nie wiedzą, dlaczego ze mną przyjechałeś. W telegramie

napisałam tylko, że towarzyszy mi w podróży kuzyn, bo wuj Kristian nie chciał wyjeżdżać.

- Ale co powiedzą, gdy dowiedzą się, że jesteś w ciąży?

- Wtedy powitają cię w rodzinie. Tutejsi ludzie są o wiele lepie wychowani niż w waszych

stronach.

Kristian nie odpowiedział, ale wątpił, żeby jej rodzice przyjęli tę informację z takim

spokojem.

- Zamierzasz im powiedzieć, że mam już jedno dziecko?

- Zgłupiałeś? Oczywiście, że nie! I nie waż się sam im o tym powiedzieć!

Wziął po jednej walizce do każdej ręki i poszedł za nią. Jego bagaż był niewielki, ale ona

zabrała ze sobą mnóstwo rzeczy.

background image

- Wiedzą, że przyjeżdżamy dzisiaj?

Szła prędko przed nim, a obok nich przejeżdżał tramwaj, więc musiał krzyczeć, żeby go

usłyszała.

- Napisałam w telegramie, że przybędziemy dzisiaj koleją.

Nie powiedział nic więcej. Zdążył jej już po kilka razy zadać większość pytań, ale nie mógł

przestać pytać po raz kolejny. Z każdym krokiem wzrastał w nim niepokój. Wydawało mu się

dziwne, że nikt nie wyszedł po nich na stację, ale z pewnością nie wiedzieli, którym pociągiem

przyjadą.

Gdy się zbliżyli, usłyszeli muzykę dobiegająca zza otwartych drzwi werandy.

- Kto tak gra?

- Mój brat, mówiłam ci przecież. I prawdopodobnie także mój ojciec.

Jej ton stał się nieco łagodniejszy. Miał nadzieję, że gdy będzie ponownie wśród swej

rodziny, jej humor nieco się poprawi. Powiedziała mu, że tęskniła za domem w trakcie całego

pobytu w Kristianii. Nie lubiła ciotki Ulrikke i uważała, że wuj Kristian stał się nie do zniesienia po

tym, jak ją poślubił.

Słyszał teraz wyraźnie, że ktoś grał na skrzypcach, muzyka brzmiała cudownie. Cała

weranda była obstawiona roślinami, więc nie dało się z zewnątrz zajrzeć do środka. Na werandę

prowadziły szerokie, kamienne stopnie, a u szczytu schodów wygrzewał się na słońcu kot.

Muzyka ustała, a na schody wybiegł młody mężczyzna, który starał się zasłonić ręką słońce.

- Oto Viggo, mój brat! - Głos Eleonore stał się nagle radosny. Uniosła spódnicę i pobiegła

przed siebie.

Kristian usłyszał męskie głosy i na schodach pojawił się kolejny mężczyzna. To musiał być

wuj Valdemar, ojciec Eleonore. To dziwne, że był bratem jego matki, a ona nigdy o nim nawet nie

wspomniała. Przynajmniej nie przypominał sobie tego. Elise powiedziała kiedyś, że to dlatego, iż

jej braciom nie podobało się, że chciała wyjść za Cygana. Po tym matka postanowiła, że nie chce

mieć z nimi nic wspólnego.

Co za przykrość. Jaka to szkoda, żeby się pokłócić z takiego powodu.

Poszedł niepewnie w ich kierunku. Walizki były ciężkie, a poza tym było strasznie gorąco,

choć zaczęła się już jesień. Czuł, że mokra od potu koszula klei mu się do pleców. Panował tu

całkiem inny klimat niż w Norwegii, było o wiele cieplej.

Zobaczył, jak dwaj mężczyźni zeszli po schodach, a starszy z nich mocno objął Eleonore.

Zanim dziewczyna przybyła d Norwegii, słyszał, że jej ojciec się nią nie zajmował i zawsze fa-

woryzował jej brata. Teraz jednak wyglądało na to, że cieszył się z jej powrotu. Uznał to za dobrą

wiadomość.

background image

Eleonore powiedziała coś, a oni odwrócili się do niego i wyszli mu na spotkanie.

- A więc to jest Kristian, najstarszy z synów Jensine? - powiedział starszy z mężczyzn i

podał mu dłoń. - Witaj w naszym domu. Dziękuję, że towarzyszyłeś Eleonore w podróży.

Kristian cieszył się, że zdążył się nauczyć trochę angielskiego i prawie wszystko rozumiał.

Ukłonił się i przekazał pozdrowienia od wuja Kristiana, ciotki Ulrikke i Elise.

Na schody wyszła kobieta w jasnej, letnie sukience. Wyglądała na dużo młodszą, niż się

spodziewał, ale domyślił się, że musi to być żona wuja Kristiana, ciotka Rosemary, matka Eleonore.

Zauważył, że matka i córka były do siebie podobne jak dwie krople wody.

- Witaj, Kristianie. Nie mogę uwierzyć, że Eleonore i Vig-go mają takie przystojne

rodzeństwo! Rozumiesz, co mówimy? Przykro mi, ale żadne z nas nie zna norweskiego. Nawet

Valdemar, choć był to jego pierwszy język.

- Rozumiem większość, uczyłem się angielskiego na własną rękę. W szkole mieliśmy

głównie niemiecki. A poza tym pomogły mi rozmowy z Eleonore. - Zaczerwienił się, gdy tylko to

powiedział. Może powinien zaczekać, zanim zrozumieją, jak dobrze się znają.

- A więc spotykaliście się czasami. Mieszkaliście blisko siebie?

- Eleonore mieszkała u wuja Kristiana i Ulrikke, jakiś kwadrans od naszego domu.

- Dwadzieścia minut - uparła się Eleonore. - Przynajmniej!

Wszyscy się roześmiali.

- Proszę, wejdź do środka - powiedziała serdecznie matka. - Czekaliśmy na was, zdążyłam

już nakryć do stołu. Możesz zająć pokój mojej matki na piętrze, umarła pół oku temu. Jak długo tu

zostaniesz? Mam nadzieję, że chociaż na kilka dni, żebyśmy mogli pokazać ci całe Spokane.

Kristian złapał za walizki, ciesząc się, że nie widzą jego twarzy. Jego policzki płonęły, nie

był wcale pewien, czy Eleonore miała rację. Nawet jeśli byli niezwykle grzeczni, będzie dla ich

szokiem, gdy się dowiedzą, że spodziewa dziecka, do tego z ubogim kuzynem z Norwegii.

Wymył dokładnie ręce, zanim zasiedli do stołu, nie mogli mu przynajmniej zarzucić braku

higieny.

Podano całkiem inne jedzenie niż to, do jakiego był przyzwyczajony, ale bardzo mu

smakowało, a poza tym był okropnie głodny. Zauważył, że Viggo skierował zdumione spojrzenie w

kierunku jego talerza i pożałował, że zjadł tak dużo. Teraz musieli myśleć, że był łapczywy, a

przecież tak ważne było, żeby zrobił na nich dobre wrażenie. Żeby ukryć swoje zakłopotanie

zwrócił się do ojca Eleonore.

- Jak dawno temu wyemigrowałeś? Ojciec Eleonore roześmiał się.

- To było tak dawno temu, że prawie tego nie pamiętam.

- Nigdy nie tęskniłeś za Ulefoss? Zaśmiał się jeszcze głośniej.

background image

- Za Ulefoss? Tą małą dziurą w Telemarku? Nie było tam żadnej przyszłości, a już na

pewno nie dla kogoś takiego jak ja.

- Matka zawsze z wielką tęsknotą opowiadała o małym, czerwonym domku, w którym

wtedy mieszkaliście. Mówiła o długich plażach w okolicach Kvernodden i łowieniu węgorzy w

Morzu Północnym.

W oczach wuja pojawiła się nagle osobliwa łagodność. Wglądało, jakby na chwilę się

zamyślił, ale natychmiast otrząsnął się i wsunął kawałek mięsa do ust.

- Musieliśmy łowić ryby, bo brakowało nam jedzenia, ale wy młodzi nie rozumiecie takich

rzeczy. Wtedy w Norwegii panowała bieda.

- W Norwegii wciąż panuje bieda. Wuj spojrzał na niego zdziwiony.

- Naprawdę?

- Ci, którzy nie mają pracy, są biedni. Pracownicy fabryk również nie zarabiają

wystarczająco dużo, żeby móc z tego wyżyć. Matki i dzieci również muszą pracować i zarabiać.

Ciotka wzdrygnęła się.

- Jak dobrze, że stamtąd uciekłeś, Valdemarze. - Spojrzała z miłością na Eleonore. - I ty też,

Eleonore. Tak bardzo się bałam, że się tam zakochasz. W twoim wieku niebezpiecznie jest

wyjeżdżać do innego kraju. Choć panuje tam bieda, a ludzie są prymitywni, nie da się zapanować

nad swoimi uczuciami.

Eleonore uśmiechnęła się bez słowa, nie wyglądała na przestraszoną.

Kristian nie pojmował, dlaczego Eleonore nie odczuwa żadnego zdenerwowania. Sam

bardzo się ucieszył, gdy posiłek dobiegł końca i mieli się wkrótce położyć do łóżek. Nie mógł się

doczekać, gdy będzie mógł w końcu położyć się w czystej pościeli i uniknąć rozmowy z rodziną

Eleonore. Czuł się niczym oszust. Byli wobec niego mili, bo nie jeszcze wiedzieli, co ich czeka.

Później będą na pewno żałować, że przyjęli go z taką serdecznością.

background image

21

Nie miał okazji porozmawiać z Eleonore sam na sam do czasu śniadania następnego dnia.

Zjedli z całą rodziną, a wuj postanowił wziąć sobie wolne z pracy, by móc pokazać

Kristianowi miasto.

Kristian nie mógł się przyzwyczaić do tego, by nazywać ich wujkiem i ciocią. Ćwiczył

wprawdzie w trakcie długiej drogi przez ocean, ale gdy miał to teraz powiedzieć głośno, słowa uty-

kały mu w gardle.

Mieli w domu służącą i kucharkę, obie pochodziły z Finlandii i źle mówiły po angielsku.

Wcześniej mieli amerykańskie służące, a ciotka Rosemary nie mogła przestać mówić, o ile bardziej

czyste, sprawne i porządne były w porównaniu z ludźmi z zimnych krajów północne] Europy.

W trakcie śniadania wuj Valdemar opowiadał o tym, jak powstało miasto. Powiedział, że

nazwa Spokane to indiańskie słowo, które oznacza children of the sun - dzieci słońca. Gdy miasto

zostało założone, nazywało się najpierw Lilac City, od fiołków, które porastały gęsto całą okolicę.

Pierwszymi mieszkańcami byli emigranci z Europy oraz z pozostałych części Ameryki. Po tym, jak

powstała kolej, liczba mieszkańców zaczęła wzrastać. W tej chwili było ich łącznie ponad sto

tysięcy.

- Mieliśmy wiele szczęścia - wtrąciła ciotka. - Osiedliśmy tu, gdy miasto zaczęło się

rozwijać, a ludzie wzbogacali się prędko w kopalniach i na farmach.

Viggo, który przez większość czasu siedział w milczeniu i przyglądał mu się nieufnie,

włączył się nagle z zaciekawieniem do rozmowy.

- Słyszałeś o pożarze? Ojciec przeżył go zaledwie kilka lat po tym, gdy się tu sprowadził.

Wuj pokiwał głową.

- To było czwartego sierpnia 1889 roku. Trzydzieści dwa gospodarstwa całkowicie spłonęły,

to było okropne.

1889 rok... Kristian pamiętał, że jego matka wyjechała z Ulefoss w 1886 roku, a jej bracia

musieli wyjechać tuż po niej. Nie mógł się powstrzymać.

- To było trzy lata po tym, jak matka wyprowadziła się do Kristianii. Moim dziadkom

musiało być ciężko, gdy opuściła ich trójka dzieci.

Eleonore roześmiała się.

- To nie tylko twoi dziadkowie, Kristianie, ale także moi oraz Viggo. - Odwróciła się do

ojca. - Prawie nigdy o nich nie opowiadasz. Nie mówiłeś mi też o twojej siostrze, matce Kristiana.

Dlaczego?

background image

Kristian zauważył, że rodzice Eleonore wymienili znaczące spojrzenia, a jej matka

spochmurniała.

- Ojciec nie lubi wspominać swojego dzieciństwa, nie było zbyt udane.

Eleonore wyglądała na zaskoczoną.

- Było ci ciężko ojcze? Pokiwał głową.

- W Norwegii panowały w tym czasie trudne warunki.

- Ale wuj Kristian opowiadał ciotce Ulrikke wiele zabawnych historii z czasów waszego

starego, rodzinnego domu. Odwiedził go ostatnim razem, gdy tam pojechał i spotkał jakiegoś

kuzyna. A może był to jakiś przyjaciel z dzieciństwa, nie pamiętam. Powiedział, że przywiózł ze

sobą prezent dla siostry i było mu strasznie żal, kiedy się dowiedział, że ona już nie żyje. Prezent

dostała więc jej córka, Elise.

Wuj nie odpowiedział, ale Kristian widział, że czuł się niezręcznie. Czy to dlatego, że jego

siostra wyszła za Cygana?

Viggo zrobił się bardzo ciekawy, najwyraźniej nie rozmawiali wcześniej zbyt wiele na ten

temat. Odwrócił się do niego.

- Co jeszcze opowiadała twoja matka? Jaki ojciec był jako dziecko? Czy naprawdę był taki

odważny, jak twierdzi?

Kristian rzucił okiem na wuja.

- Pamiętam, że opowiedziała mi o tym, jak pomagałeś operatorowi śluzy i nigdy nie nudziło

ci się obserwowanie statków, gdy śluza wypełniała się wodą.

Ku swemu wielkiemu zaskoczenia zauważył, że w oczach wuja pojawiły się nagle łzy, ale

prędko wyciągnął chusteczkę z kieszeni spodni i otarł nos.

- Musiałem się gdzieś przeziębić - mruknął.

Kristian przestraszył się, że powiedział zbyt wiele, i zwrócił się natychmiast do Viggo.

- Słyszałem, że grałeś na skrzypcach, gdy tu wczoraj przyszliśmy. Czy to bardzo trudne?

- Tak, ale gram już od wielu lat. Mam nauczyciela, który przychodzi tu raz w tygodniu.)

Poza tym ojciec również gra, to on przekonał mnie, że powinienem zacząć. Sam nauczył się od

jakiegoś starego człowieka, który mieszkał na piętrze nad nimi, gdy byli małymi dziećmi. To

właściwie jedyna rzecz, którą ojciec powiedział mi o swoim rodzinnym domu.

Ciotka Rosemary najwyraźniej nie była zadowolona z kierunku, w jakim zmierzała ta

rozmowa.

- Kończmy już posiłek i chodźmy na dwór. Mamy wiele do pokazania naszemu młodemu

gościowi. Nie wiesz na pewno zbyt wiele o Spokane, prawda Kristianie?

Kristian pokręcił głową.

background image

- Tylko to, co powiedziała mi Eleonore. A ona opowiadała mi głównie o swoich

przyjaciółkach.

Wszyscy się roześmiali.

- A czy powiedziała ci, że najwyższa góra, Spokane Mountain, ma 1793 metry wysokości?

Albo o tym, że Spokane jest istotnym węzłem komunikacyjnym dla kolei?

Eleonore westchnęła.

- Mamo! Myślisz, że Kristiana interesują takie rzeczy? Kristian zaprotestował.

- Ależ oczywiście. Nie opowiadałem ci, że geografia była moim ulubionym przedmiotem,

gdy chodziłem o szkoły? Jeden z najszczęśliwszych momentów w moim życiu, to gdy otrzymałem

na święta podręcznik do geografii.

Ciotka Rosemary posłała Eleonore karcące spojrzenie.

- No widzisz. Nie wszyscy są tak obojętni wobec świata, jak ty. Jedyne, co ciebie interesuje,

to moda i ubrania, romanse i złe filmy.

Eleonore obraziła się i wstała od stołu.

- Poczekajcie tylko, aż poznacie Kristiana nieco lepiej, to zobaczysz, że on też nie jest

jakimś świętoszkiem.

Poczuł, jakby ktoś uderzył go w brzuch. Czyżby chodziło jej o sprawę ze Svanhild?

Opowiedział jej o wszystkim, a ona przysięgała na swój honor, że nigdy nikomu o tym nie powie.

Zauważył w tej samej chwili, że ciotka Rrosemary przygląda się uważnie córce. - Czyżbyś

nieco przytyła, Eleonore?

- Tak, jedzenie ciotki Ulrikke było o wiele lepsze niż to, które dostajemy tu w domu.

- Uważaj tylko, żeby nie utyć za bardzo. Pomyśl tylko o swojej kuzynce, Jennifer! Ma

zaledwie dwadzieścia dwa lata, ciotka Nancy nie może dla niej znaleźć męża. - Zwróciła się do Kri-

stiana. - Ciotka Nancy to moja najstarsza siostra, a Jennifer to najstarsza z jej czwórki dzieci. Była

gruba od maleńkości, a teraz rozrasta się dodatkowo z każdym rokiem. Nancy próbowała mniej ją

karmić, ale Jennifer kupuje sobie ciastka i czekoladę za każdym razem, gdy udaje się do miasta.

Kristian zamyślił się. Jeszcze nigdy nie słyszał o młodych ludziach, którzy byli za grubi.

- Skąd ona bierze na to pieniądze? - spytał zdziwiony. Viggo roześmiał się.

- Od ciotki Nancy, choć ona doskonale wie, że córka natychmiast wyda to na słodycze.

- Są bogaci?

Viggo zaśmiał się jeszcze głośniej.

- W porównaniu z tym, do czego przywykłeś, wszyscy jesteśmy tu bogaci.

Ciotka Rosemary spojrzała na niego.

- Skąd wiesz, do czego przywykł Kristian?

background image

- Eleonore powiedziała mi o tym wczoraj, gdy się już wszyscy położyliście.

- I co takiego powiedziała?

- Że Kristian dorastał w biednej dzielnicy, gdzie mieszkali tylko pracownicy fabryk,

bezrobotni i pijacy.

Ciotka Rosemary odwróciła się do Kristiana.

- Czy to prawda?

- Tak i nie. Mieszkaliśmy w gospodarstwie do czasu, aż skończyłem dziewięć lat. Gdy

umarł ojciec, a Elise wyszła za mąż, zamieszkaliśmy wraz z nią i jej mężem w małym domku nad

rzeką. Matka była zachwycona, przypominało jej to dziecinne lata w Ulefoss...

Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo przerwał mu wuj Valdemar.

- Czy nie powinniśmy już pójść?

Kristian odniósł wrażenie, że wuj nie lubił słyszeć o Ulefoss i jego matce. Pożałował, że

nigdy nie poprosił jej, żeby opowiedziała mu więcej o ich dzieciństwie.

Wuj Valdemar miał piękny nowy automobil. Powiedział, że jest to ford zbudowany przez

Amerykanina o imieniu Henry Ford. Człowiek ten założył fabrykę aut i planował budować

identyczne tanie modele, na które każdego byłoby stać. Pierwszy ford został zbudowany zaledwie

przed czterema laty.

Zwiedzanie Spokane było dla Kristiana niezwykłym przeżyciem. Nie mógł uwierzyć

własnym oczom. Nigdy w życiu nie widział tylu pięknych domów, tak szerokich ulic i tylu

eleganckich ludzi spacerujących po chodnikach.

Eleonore uśmiechnęła się z dumą.

- Teraz chyba rozumiesz, o czym mówiłam? To miejsce w żaden sposób nie przypomina

Kristianii.

Kristian pokiwał głową. Zawsze wydawało mu się, że ulica Karla Johana jest przepiękna,

ale nie zamierzał się teraz z nią kłócić. Musiał przyznać, że Spokane jest wyjątkowo piękne.

Zjedli w mieście posiłek, który nazywali lunchem. Kristian zdziwił się, że podano mu ciepły

posiłek, skoro później tego samego dnia mieli zjeść jeszcze obiad. Na deser dostali naleśniki z

syropem klonowym. Jeśli wszyscy Amerykanie tyle jedli, to nic dziwnego, że kuzynka Eleonore

była gruba.

- Jutro odwiedzimy naszych dobrych znajomych - powiedziała ciotka Rosemary, kiedy już

wyszli z restauracji. - Zainteresowali się, gdy usłyszeli, że odwiedził nas ktoś z Norwegii. Są

jednymi z niewielu osób, które przeżyły w kwietniu katastrofę liniowca „Titanic". Poznali tam kilku

background image

norweskich pasażerów, którzy również wyszli z tego z życiem. Łącznie czternastu Norwegów

zginęło.

Kristian czytał już o katastrofie, ale nie wiedział o niej zbyt wiele. Poza tym, że „Titanic"

był największym statkiem na świecie. Bardzo chciał dowiedzieć się więcej na ten temat.

Gdy szli z powrotem do auta, Eleonore i Kristian zostali nieco w tyle.

- Kiedy zamierzasz im o tym powiedzieć? - szepnął. Wzruszyła ramionami.

- Nie w najbliższym czasie.

- Nie przestraszyłaś się, kiedy matka spytała cię, czy przytyłaś?

- Trochę, ale za to dobrze z tego wybrnęłam, nie sądzisz?

Następnego dnia wuj Valdemar musiał iść do pracy, a Viggo do szkoły, więc tylko

Rosemary, Eleonore i on poszli odwiedzić ich znajomych.

Rodzice Eleonore byli bardzo ciekawi, czym córka zamierzała się zająć jesienią i zimą. Było

już za późno by pójść do szkoły, bo wszystkie zajęcia zaczęły się już jakiś czas temu. Nie mogła

jednak tak po prostu zmarnować całego roku. Ojciec zaproponował, by spróbowała swoich sił jako

guwernantka, miała przecież dobre oceny. Mogła też zacząć się przygotowywać do zawodu na-

uczycielki.

Kristian słuchał rozmowy z rosnącym niepokojem. Gdy Eleonore zostanie matką, będzie

mogła się pożegnać z dalszym wykształceniem.

Jego myśli coraz częściej wędrowały ku Halfdanowi i sprawiały mu ból. Podczas długiej

podróży prawie o nim nie myślał, bo po drodze działo się dużo ciekawych rzeczy, ale gdy dotarli na

miejsce i zaczął się coraz bardziej obawiać momentu, kiedy rodzice Eleonore poznają prawdę, jego

myśli coraz częściej wędrowały w stronę synka. Od czasu do czasu pojawiała mu się przed oczami

jego twarz. Przypominał sobie, jak chłopczyk bawił się grzecznie w jego pokoju, gdy on sam

odrabiał lekcje.

Jak wiele rozumiały dzieci w tym wieku? Czy Halfdan wiedział, że Kristian wyjeżdża? Że

długo nie będzie go widział? Miał taki dziwny wyraz twarzy, kiedy się z nim żegnał. Myśl o tym,

że znowu zostanie ojcem i będzie odpowiedzialny za kolejne dziecko, przerażała go. Nie był

wystarczająco dojrzały, żeby się tego podjąć.

Svanhild umarła, bo urodziła jego dziecko. A co, jeśli to samo stanie się z Eleonore?

Pomyślał o swoim ojcu i o tym, jaki obcy i oschły był wobec nich w ostatnich latach swego życia.

O wiele bardziej interesował go alkohol niż jego własne dzieci. Kristian nie rozpaczał, gdy ojciec

umarł. Niczego się od niego nie nauczył i nie miał żadnych wspomnień z nim związanych. Czy

Halfdan będzie go pamiętał, jeśli długo go nie będzie, może nawet cały rok?

background image

Znajomi ciotki i wuja mieszkali niedaleko, więc poszli do nich na piechotę. Kristian

zastanawiał się, czy powinien może znaleźć jakiś pretekst, by uniknąć tego spotkania. Obawiał się

rozmowy z obcymi Amerykanami, którzy być może każą mu opowiadać o sobie, ale za bardzo

kusiła go myśl, że dowie się czegoś więcej na temat katastrofy „Titanica".

Znajomi mieszkali w pięknym domu z bujnym ogrodem i przywitali się z nim niezwykle

serdecznie. Mieszkała u nich również ich dorosła córka Jean, która była kilka lat starsza od

Eleonore. Chodziła do szkoły wieczorowej i miała wolne popołudnia. Ojciec natomiast był

właścicielem fabryki tytoniu.

Od razu chcieli wiedzieć, z jakiej części Norwegii pochodzi Kristian, czym się zajmował i

jakie miał plany na przyszłość. Był przygotowany właśnie na takie pytania i odpowiedział, że

chodził do szkoły handlowej i zamierzał w przyszłości pracować w biurze. Żeby uniknąć dalszych

pytań, od razu postanowił ich ubiec.

- Słyszałem, że byli państwo na „Titanicu". To musiało by straszliwe przeżycie.

Kobieta wzdrygnęła się.

- W pierwszych tygodniach po powrocie do domu nie byłam w stanie w ogóle o tym mówić.

Pomyśl tylko, zginęła jedna trzecia pasażerów pierwszej klasy i trzy czwarte z trzeciej.

Kristian pomyślał swoje. Bogaci przeżyli, a biedni zginęli. Czytał o tym, że wielu

pasażerów było milionerami.

- Na pokładzie było zaledwie dwadzieścia szalup ratunkowych. Nie wystarczyło dla

pasażerów ani dla załogi!

- Musieliście się strasznie bać. Pokręcił głową.

- Myśleliśmy, że nie ma powodów do paniki. Powiedziano nam, że statek nie może zatonąć.

To był największy liniowiec na świecie, miał podwójne dno.

- Odwiedzaliśmy naszych krewnych w Anglii i wracaliśmy do Nowego Jorku - wtrąciła

kobieta. - Cieszyłam się jak dziecko, że będziemy mogli podróżować największym statkiem świata.

Fantastycznie było wejść na pokład i zobaczyć, jaki jest wspaniały.

- Ale na południe od Nowej Funlandii statek wpłynął na górę lodową, która wydarła w

poszyciu wielkie dziury - wyjaśnił mężczyzna. - „Titanic" zatonął po zaledwie czterech godzinach.

Zginęło ponad tysiąc pięćset osób. My byliśmy pośród tych szczęśliwców, którzy zmieścili się do

szalup ratunkowych.

Kristian spojrzał na niego.

- Widzieliście, jak statek zatonął? Mężczyzna pokiwał głową.

- Odpłynęliśmy już na bezpieczną odległość i widzieliśmy, jak porwany kadłub znikał pod

powierzchnią wody. Nigdy tego nie zapomnę.

background image

Wokół stołu zapadła cisza.

Kristian zobaczył oczyma wyobraźni wszystkich biednych ludzi, dla których nie starczyło

miejsca w szalupach ratunkowych. Cieszył się, że nie usłyszał tej historii, zanim on i Eleonore

wybrali się w podróż przez ocean.

Eleonore najwyraźniej pomyślała o tym samym i wzdrygnęła się.

- Nigdy więcej nie popłynę do Europy statkiem. Ciotka Rosemary uśmiechnęła się.

- Na szczęście nie musisz. Poznałaś już rodzinę ojca i nie potrzebujesz się z nimi nigdy

więcej spotykać. - Posłała Kristianowi przepraszające spojrzenie. - Możecie do siebie pisać, jeśli

chcecie utrzymywać ze sobą kontakt.

background image

22

Elise posmarowała kromkę chleba dla Elviry i podała Halfdanowi kubek z mlekiem.

- Piszą coś nowego? - spojrzała na Johana, który był całkiem pochłonięty artykułem w

gazecie. Najwyraźniej postanowił dać sobie nieco odpocząć tego dnia, bo zazwyczaj o tej porze był

już dawno w pracowni.

- Piszą o „Titanicu", największym liniowcu świata, który zatonął wiosną.

Dobrze, że Kristian dotarł już na miejsce, pomyślała. Wysłał im krótką wiadomość, gdy

tylko dotarł do Nowego Jorku.

- Czy nie pisali przypadkiem, że ten statek nie może zatonąć? Johan pokiwał głową.

- Niektórzy twierdzą, że ludzie śpiewali psalmy, gdy tonął. Elise nagle się zaniepokoiła.

- Myślisz, że Kristian i Eleonora są już w Spokane?

- Na pewno tak, podróż pociągiem nie trwa zbyt długo.

- Ciekawa jestem, jak rodzice Eleonore przyjęli Kristiana. Mam nadzieję, że byli dla niego

mili.

- Jeśli będzie inaczej, to na pewno spróbuje tu wrócić. Może obierać ziemniaki pod

pokładem. Poza tym z tego, co wiem, to pan Wang-Olafsen posłał mu pieniądze. Nie jako prezent,

ale jako pożyczkę. Uważa, że w ten sposób będzie go tu łatwiej ściągnąć z powrotem.

- Jak byśmy sobie poradzili bez pana Wang-Olafsena? Błogosławię ten dzień, kiedy go

poznałam.

Johan odłożył gazetę i uśmiechnął się do niej.

- Niedługo zacznę być zazdrosny. Wstała i objęła ramionami jego szyję.

- Jeśli jest na tym świecie ktoś, kto nie powinien mieć żadnych powodów do zazdrości, to

właśnie ty. Kochałam cię od dzieciństwa i będę kochać do końca mojego życia.

Hugo spojrzał na nich i uśmiechnął się.

- Zakochani!

Elise pokiwała głową.

- Tak, tata i ja jesteśmy zakochani - pocałowała Johana w policzek. - A za pół roku

przyjdzie na świat kolejny owoc naszej miłości.

Hugo spojrzał na nich zmieszany.

- Co to takiego?

- Wiosną przyleci bocian z małym dzidziusiem.

- Czy bocian nie może zanieść tego dzidziusia komuś innemu? Na przykład pani Jonsen! -

dodał. - Ona nie ma żadnych dzieci.

background image

Roześmiała się.

- Pani Jonsen jest już za stara na dzieci. Poza tym zrobiło się w domu dużo miejsca po tym,

jak Peder, Evert i Kristian wyjechali.

- A mi się to nie podoba - powiedział zdenerwowany Hugo.

- Zimą skończysz siedem lat, Hugo. Cieszę się, że jesteś już dużym chłopcem i pomożesz

mi, kiedy pojawi się mały braciszek.

- W przyszłym roku zaczynam szkołę, nie będę miał czasu ci pomagać.

- Ale będziesz miał czas po szkole. Peder i Kristian nie byli dużo starsi od ciebie, kiedy

musieli zacząć chodzić do pracy po lekcjach.

Hugo spojrzał na nią zdziwiony.

- Czy Peder i Kristian pracowali w fabryce?

- Nie, Kristian był pomocnikiem woźnicy, a Peder rąbał drwa.

- A na co im były pieniądze?

- Żeby mi pomóc płacić za czynsz i jedzenie.

- Nie mogłaś sama pracować, skoro byłaś dorosła?

- Tak, ale nie zarabiałam wystarczająco dużo w fabryce.

- Powinnaś była się na nich zdenerwować i kazać sobie zapłacić więcej.

Elise uśmiechnęła się i postawiła dzbanek z kawą na kuchence.

- Pomóż mi posprzątać ze stołu, żebym mogła usiąść i pisać. Jak tylko skończę pisać

książkę, zarobię dużo pieniędzy.

Johan wstał od stołu.

- A ja pójdę do pracowni i skończę moją rzeźbę, żeby móc również zarobić kilka koron. -

Pocałował Elise i poszedł do drzwi.

Hugo pobiegł za nim, pociągnął go za rękaw koszuli i szepnął: - Jak zobaczysz bociana, to

poślij go do sklepu Magdy. Ona też nie ma dzieci, a nie jest jeszcze stara.

Pracowała nad ostatnim rozdziałem książki o pomocy domowej. Ciężko jej szło w ostatnich

miesiącach. Choć widziała, jak dawniej Hilda męczyła się u Ole Gabriela jako służąca, nie

wiedziała wystarczająco dużo na ten temat. Ole Gabriel dobrze traktował Hildę, bo było coś między

nimi. Odwiedziła Agnes, gdy ta pracowała jako służąca. Agnes narzekała na to, jak wiele musi

robić i jak mało ma wolnego czasu, ale mimo to Elise nigdy nie zdołała się całkiem wczuć w to, jak

wyglądała jej ciężka praca od bladego świtu do późnego wieczoru.

Poczuła się zainspirowana, gdy przespacerowała się do starych domów na Bispegaten i

zobaczyła, jak okropnie tam było. Próbowała sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać dorastanie tam,

background image

napisała o tym sporo w pierwszych rozdziałach, ale później straciła wątek. Nie mogła się doczekać,

kiedy wreszcie skończy tę książkę.

Nie mogła się jednak skoncentrować na pisaniu, więc siedziała, przyglądając się dzieciom.

Minęły tygodnie, a później miesiące od czasu, od kiedy Kristian wyjechał, ale w oczach

Halfdana można było wciąż dostrzec ten sam smutek, co w dniu, kiedy Kristian go zostawił. Choć

ufał Johanowi i chętnie tulił się do niej, widziała, że coś było nie tak.

Podszedł teraz do jej krzesła, nie powiedział nic, przyglądał się tylko maszynie do pisania.

W końcu chwycił za brzeg jej fartucha i stał tak w miejscu.

- Coś nie tak, Halfdanie? Pokręcił głową.

- Mogę ci w czymś pomóc?

Ponownie pokręcił głową. Nie mógł być głodny, bo dopiero co zjedli śniadanie. Zazwyczaj

nie pozwalała dzieciom sobie przeszkadzać, gdy pracowała, ale z jakiegoś powodu wzięła go na

ręce i posadziła sobie na kolanach.

Zastanawiała się, co mogło się dziać w głowie dwuletniego dziecka.

- Tato wróci pewnego dnia do domu, ale to może trochę potrwać - próbowała go pocieszyć.

Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy, ale nic nie powiedział. Wydawało jej się nawet, że nic

nie zrozumiał. Dzieci W tym wieku żyły w swoim własnym świecie i prędko zapominały. Nie było

pewne, że jego smutny wyraz twarzy miał cokolwiek wspólnego z Kristianem.

Mimo to mówiła do niego dalej.

- Taka podróż statkiem i pociągiem może długo trwać. Może wróci tu latem w przyszłym

roku.

Nie możesz okłamywać małego dziecka, upomniała siebie samą. Nie była pewna, czy

Kristian jeszcze kiedykolwiek wróci do domu, ale nie mogła powiedzieć tego głośno.

Podszedł do nich Hugo.

- Dlaczego Halfdan siedzi u ciebie na kolanach?

- Bo jest mu smutno, tęskni za swoim tatą.

- Wyjechał do Ameryki, to tak daleko jak słońce.

- Nieprawda, Hugo. Płynie się tam kilka tygodni statkiem, a później podróżuje kilka dni

pociągiem. Może wróci tu na wiosnę.

Hugo pokręcił głową.

- Wcale nie wróci, Peder tak powiedział. Zamieszka z Eleonore i będzie ojcem innego

dziecka.

W tej samej chwili Halfdan wyrwał jej się i zeskoczył na podłogę. Moment później zaczął

rzucać wszystkimi zabawkami, jakie napotkał na swojej drodze. Wyrwał z rąk Elviry lalkę i rzucił

background image

nią o ścianę, a następnie podeptał lokomotywę Hugo. Hugo i Jensine zdenerwowali się, a Elvira

zaczęła głośno płakać. Elise próbowała uspokoić Halfdana, przytrzymując go i mówiąc do niego

spokojnie, ale nie mogła nad nim zapanować. Wyrwał jej się, kopnął najpierw ją, a później Hugo,

po czym rzucił się z płaczem na podłogę.

Elise nigdy go takiego nie widziała. Nie widziała zresztą nigdy, żeby jakiekolwiek dziecko

się tak zachowywało, i nie wiedziała, co ma zrobić. Nie pomagały ani groźby, ani obietnice, że

chłopiec dostanie coś dobrego, jeśli się uspokoi. Jego płacz zaraził Elvirę, a później Jensine. Elise w

końcu musiała zasłonić uszy od tego hałasu.

Nie usłyszała pukania do drzwi i przeraziła się, gdy nagle w drzwiach stanęła pani Jonsen.

Wyraźnie wstrząśnięta spojrzała najpierw na dzieci, a następnie na Elise.

- Co tu się wyprawia? Bijesz swoje dzieci, Elise?

Nagle zapadła cisza. Halfdan leżał bez ruchu na ziemi, a Hugo podniósł lalkę Elviry i podał

ją siostrze. Jensine łkała cicho, ale nic nie mówiła. Elvira tak bardzo się ucieszyła z odzyskania

lalki, że natychmiast zapomniała, że jeszcze przed chwilą płakała.

Elise podniosła Halfdana z podłogi, nie odpowiadając na pytanie pani Jonsen. Kobieta nie

miała prawa wpadać do ich mieszkania bez pukania, ale w następnej chwili Elise uświadomiła

sobie, że w tym hałasie nie dałoby się usłyszeć żadnego pukania.

Usiadła na kanapie, posadziła Halfdana na kolanach i zaczęła go kołysać w ramionach jak

małe dziecko.

- Coś mu się stało? - Pani Jonsen usiadła obok niej ubrana wciąż w płaszcz i czapkę.

- Myślę, że jest mu smutno, bo nie wie, kiedy wróci jego ojciec.

- Dobry Boże, nie jest przecież jedynym dzieckiem, którego ojciec zniknął.

- Ale on tego nie rozumie i jest mu przykro.

- Nie możesz go tak rozpieszczać, Elise. Pani Johansen spod jedenastki umarła tego lata, a

jej córeczka została odesłana do ciotki. Straciła matkę i ojca, ale tak wygląda życie nad rzeką.

Dzieci muszą się nauczyć samodzielności, prędzej czy później.

Elise nie odpowiedziała. Halfdan zamknął oczy i wyglądało na to, że zasnął. Atak

wściekłości musiał go całkiem wykończyć. Pogładziła jego ciemne włosy. Z każdym dniem stawał

się coraz bardziej podobny do Kristiana.

- Jesteś pewna, że nie jest chory? - zaniepokoiła się pani Jonsen. - Może się czymś zaraził.

- Nic mu nie dolega, jest po prostu zmęczony od płaczu. Pani Jonsen posłała jej zdziwione

spojrzenie.

- Aż tak się zdenerwował? Po kim on ma taki temperament?

background image

- Po nikim, on prawie nigdy się nie denerwuje. Z małymi dziećmi jest jak z psami. Nie mogą

wyjaśnić, co je boli, więc reagują szczekaniem.

- Nie przystoi porównywać dzieci do psów. - Nagle twarz pani Jonsen się rozluźniła. -

Wiesz, kogo wczoraj zobaczyłam na ulicy Oscara?

Elise zmarszczyła czoło.

- Dlaczego byłaś na ulicy Oscara?

- Pytałam, czy wiesz, kogo widziałam.

- Nietrudno zgadnąć, ale mimo to zastanawiam się, co tam robiłaś. Mam nadzieję, że mu się

nie narzucasz.

- Narzucam? Jak możesz o coś takiego pytać. Spacerowałam tylko w tę i z powrotem przed

jego domem. Chodzenie po ulicy nie jest przecież zakazane.

Elise westchnęła.

- A jeśli on cię widział? Musiał się domyślić, że chodziłaś tam w nadziei, że go zobaczysz.

Czy nie jesteś trochę za stara na to, żeby uganiać się za mężczyznami?

Poczuła się okropnie, gdy to powiedziała, ale odczuwała w pewnym sensie

odpowiedzialność za to, że to ona ich sobie przedstawiła. Byłoby wyjątkowo niezręczne, gdyby

pani Jonsen wygłupiła się lub zdenerwowała pan Diriksa.

Pani Jonsen się obruszyła.

- To dziwne, że mówisz tak właśnie ty, choć twoje dzieci mają trzech różnych ojców!

Znowu się zaczyna, pomyślała Elise i spojrzała na dzieci, by sprawdzić, czy któreś z nich

słuchało ich rozmowy. Na szczęście były zbyt pochłonięte zabawą.

Dopiero gdy wieczorem położyli się z Johanem do łóżka, powiedziała mu o ataku

wściekłości Halfdana i dziecinnym zachowaniu pani Jonsen, która snuła się przed domem pana

Diriksa.

Johan roześmiał się i przyciągnął ją do siebie.

- Musisz jej pozwolić na odrobinę rozrywki, Elise. Pomyśl, jakie smutne musi być jej życie

po tym, jak straciła męża i córkę.

- Boję się tylko, że się na nią zdenerwuje i będzie miał jej dosyć.

- Pan Diriks jest mądrym człowiekiem. Z pewnością będzie potrafił ją upomnieć, jeśli za

daleko się posunie. - Nagle spoważniał. - Czy naprawdę uważasz, że Halfdan zdenerwował się z

powodu wyjazdu Kristiana? Czy nie jest za mały, żeby wiedzieć, co się dzieje?

- Nie jestem pewna, wydaje mi się, że za nim tęskni. Nikt nie potrafi dziecku zastąpić

rodziców.

background image

- Musimy od tej pory nieco bardziej na niego uważać. Myślę, że powoli zaczyna zapominać

swojego ojca.

Pogładził ją po brzuchu.

- Będziesz miała niedługo na głowie całkiem sporą gromadkę.

- Nie aż tak sporą, żebym nie mogła sobie z nią poradzić.

background image

23

W końcu dotarł do nich list od Pedera. Gdy Elise zaczęła czytać, nie miała wątpliwości, że

pan Ringstad przejrzał go, zanim został wysłany, bo nie było w nim żadnych błędów.

Do Elise, Johana, Hugo, Jensine i Halfdana, a także Everta, jeśli go zobaczycie. I Dagny,

jeśli tam jest.

Jest mi tu bardzo dobrze. Wczoraj musiałem pójść do lekarza, bo spadłem ze schodów na

piętrze i złamałem palec u nogi. Dziadek mówi, że dużo jem. Nie mogłem się ostatnio zmieścić w

spodnie i musiał mi kupić nowe. Dostałem też nowe kalesony, buty oraz koszulę, gdy pojechaliśmy

na zakupy do Eidsvoll. Kupiliśmy też domek z piernika i cukierki, zaczynamy się powoli szykować

do świąt. Nie czytajcie tego na głos przy dzieciach, ale wiem już, kto był w zeszłym roku Mikołajem,

i wiem, że w tym roku też się pojawi. W sąsiednim gospodarstwie mieszka dziewczyna, która ma tyle

lat, co ja. Rozmawialiśmy ostatniej niedzieli po kościele. Chciałbym ją lepiej poznać, ale nie wiem

jak. Dzisiaj na obiad będą klopsy z ziemniakami i masłem. Są takie dobre, że mógłbym zjeść cały

półmisek. Urosłem trochę i sięgam teraz dziadkowi do ramienia. Mówi, że będę jeszcze wyższy od

niego, ale to dlatego, że on rośnie do dołu.

Nie tęsknię za bardzo za sklepem pani Braathen, za wami też nie, tylko wtedy, gdy kładę się

wieczorem spać. Dostaliście jakieś wieści od Kristiana?

Serdeczne pozdrowienia, Peder Løvlien.

Elise uśmiechnęła się poruszona i podała Johanowi list.

- Wygląda na to, że jest zadowolony. On i pan Ringstad dobrze się dogadują.

- Dobrze będzie spędzić tam kolejne święta, dzieci będą zachwycone - stwierdził Johan, gdy

skończył czytać.

Dzień później przyszedł również list od Kristiana. Nie mogła się doczekać, kiedy w końcu

przyjdą od niego jakieś wieści.

Kochani, na pewno długo czekaliście na wieści ode mnie, ale nie miałem do tej pory czasu

napisać. Dotarliśmy przed pięcioma dniami do Spokane. To piękne miasto, płynie przez nie rzeka, a

dookoła wznoszą się zielone wzgórza. Mieszka tu sto tysięcy ludzi, a mimo to jest ładnie i czysto.

Budynki w mieście są wysokie, mają wiele pięter, a wiele z nich jest całkiem nowych, ho część

miasta spłonęła i wiele trzeba było odbudować. Dom wuja Valdemara jest duży i nowoczesny z

background image

ogromnym ogrodem. Wszyscy są wobec mnie mili, ale nie wiedzą jeszcze, dlaczego tu jestem. Gdy

Eleonore dowiedziała się o katastrofie „Titanica" oświadczyła, że nigdy więcej nie wsiądzie na

statek. Ciotka Rosemary powiedziała jej, że nigdy nie będzie musiała, bo zdążyła już poznać rodzinę

ojca. Sądzą, że zostanę tu tylko kilka dni i później wrócę do domu. Myślę, że nieładnie jest ich tak

oszukiwać, ale Eleonore nie chce im jeszcze o tym powiedzieć. Gdy Eleonore coś sobie postanowi,

nie ma sensu się z nią spierać. Ciotka Rosemary stwierdziła, że Eleonore utyła, a ona powiedziała,

iż to od doskonałego jedzenia ciotki Ulrikke. Obawiam się dnia, kiedy prawda wyjdzie na jaw.

Jak się miewa Halfdan? Śniło mi się wczoraj, że siedzi na podłodze i wyciąga do mnie ręce,

a po jego policzkach płyną łzy. To nie był przyjemny sen.

Jak Peder radzi sobie w Ringstad? I czy Evertowi dobrze się mieszka u pana

Wang-Olafsena? Pisałem do niego, ale pewnie trochę to potrwa, zanim dostanę odpowiedź. Elise,

czy masz jakieś wieści od Anne Sofie? Napisałaś do niej list, ale wyjechałem i nie wiem, czy ci

odpowiedziała. Nie wiem, dlaczego nagle zacząłem o niej myśleć. Może to dlatego, że śniła mi się

ona oraz matka. Ciekawy jestem również, czy spotkało cię więcej nieprzyjemności ze strony Signe.

Czy to prawda, że przeprowadziła się do Kristianii? Mam nadzieję, że nie będziesz miała z nią zbyt

wielu problemów.

Jak ci idzie praca nad rzeźbami, Johanie? Czy wciąż pracujesz jako goniec? Myślę, że

powinieneś zrezygnować z tej pracy i poświęcić się rzeźbiarstwu, bo jesteś w tym naprawdę dobry.

Czy Hugo zaczyna przejmować niektóre obowiązki domowe? Kiedy ja miałem siedem lat, chodziłem

z wiadrem zupy do fabryki w porze obiadowej. Na pewno już o tym nie pamiętasz, Elise. Robiłem to,

zanim zacząłem dorabiać u woźnicy. Dostawaliśmy dziesiątaka za każde wiadro, a ja starałem się

nosić trzy lub cztery na raz.

Tuż po naszym przyjeździe do Spokane odwiedziliśmy znajomych wuja i ciotki. Byli jednymi

z nielicznych uratowanych pasażerów „Titanica". Dziwnie było rozmawiać z kimś, kto przeżył tak

okropną tragedię. Kobieta przez wiele tygodni nie była w stanie w ogóle o tym mówić. Wieczorem

zamierzamy odwiedzić kilku innych znajomych rodziny. Jestem tym zaniepokojony. Im więcej czasu

mija, im więcej ludzi odwiedzamy, tym trudniej będzie później ciotce i wujowi, gdy prawda wyjdzie

na jaw. Eleonore uważa, że jej rodzice są zbyt dobrze wychowani, żeby się wściec i mnie pogonić,

ale wcale nie jestem tego taki pewien. Są przejęci przyszłością Eleonore i chcą, by wykorzystała

swoje talenty do czegoś dobrego. Któregoś dnia opowiadali o mieszkającej w okolicy niezamężnej

kobiecie z dzieckiem i nie byli zbyt łaskawi w swojej ocenie.

Elise, przepraszam, że byłem wobec ciebie taki okropny przed wyjazdem. To było złe z mojej

strony. Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Byłaś dla nas jak matka i wiele ci zawdzięczamy. Nie

wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy. Było mi wstyd za to, co wydarzyło się w domu ciotki Ulrikke i

background image

wuja Kristiana. Zachowałem się tak tylko dlatego, że byłem zrozpaczony. Nie chcę wchodzić w

szczegóły, ale z pewnością się domyślasz, dlaczego tak jest. Dlatego postanowiłem zrobić co w

mojej mocy, żeby to dziecko miało lepszy start w życie niż Halfdan i żeby mój związek z Eleonore

dobrze się układał. Ty i Johan jesteście dla mnie najlepszym wzorem. Marzę, żebyśmy pewnego

dnia byli tacy jak wy i zapewnili naszym dzieciom równie dobry dom. Gdy tylko zacznę lepiej

zarabiać, wrócę do domu po Halfdana. Tymczasem wiem, że znajduje się w dobrych rękach.

Serdeczne pozdrowienia, Kristian.

Elise odłożyła powoli list i spojrzała przed siebie. Johan stał obok niej, czekając w napięciu.

- Coś nie tak?

- Sam przeczytaj.

Nie odezwała się ani słowem, gdy czytał, chciała zaczekać i usłyszeć, co on o tym sądzi.

Miała w głowie gonitwę myśli. Czuła, że między wierszami było wiele rzeczy, o których Kristian

nie chciał mówić. Z pewnością się domyślasz, dlaczego tak jest. Czego miała się domyślać? Tego,

dlaczego się na nią zezłościł, czy tego, dlaczego był zrozpaczony? Wyglądało na to, że nie układało

im się najlepiej. Najwyraźniej chciał powiedzieć jej rodzicom, że oczekują dziecka, ale Eleonore się

wstrzymywała. Gdy Eleonore coś sobie postanowi, nie ma sensu się z nią spierać. Nietrudno było

zrozumieć, kto rządził w tym związku.

Johan skończył czytać. Elise spojrzała na niego z zaciekawieniem.

- I co o tym myślisz?

Johan nie odpowiedział od razu. W końcu odparł w zamyśleniu: - Kristianowi musi być

ciężko. Wygląda na to, że nie wszystko ułożyło się po jego myśli.

Westchnęła ciężko.

- Dlaczego był taki głupi? Najpierw Svanhild, teraz Eleonore! Powinien był się nauczyć

rozumu za pierwszym razem.

Johan pokiwał głową.

- Gdyby to chociaż była dziewczyna, którą on kocha. Taka, o której od dawna myślał i

chciałby z nią spędzić resztę życia.

Uśmiechnęła się do niego.

- Tak jak ty i ja?

Pokiwał głową i pocałował ją w policzek.

- Dokładnie, tak jak ty i ja.

background image

Trzy dni później odwiedził ich wuj Kristian. Było już późno, a dzieci zdążyły się już

położyć do łóżek.

- Wuj Kristian, co za niespodzianka! Dlaczego przychodzisz tak późno i na dodatek bez

ciotki Ulrikke?

Wuj Kristian pokiwał głową, ale nie uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju.

Przestraszyła się nagle.

- Czy coś się stało?

Pokiwał głową i wyjął z kieszeni cienką kopertę.

- Dostałem list od mojego brata. Czy mógłbym usiąść? Elise poczuła nagły ból w brzuchu.

To musiało mieć jakiś związek z Kristianem.

- Oczywiście. Johan i ja właśnie czytaliśmy gazetę i rozmawialiśmy. Dzieci już śpią.

- Właśnie dlatego tak długo zwlekałem, zanim przyszedłem. - Usiadł ciężko na kanapie.

- Czy masz ochotę na gorące kakao? Na dworze jest zimno. Pokręcił głową.

- Nie mam na nic ochoty.

- Czy wszystko dobrze u ciotki Ulrikke?

Wiedziała, że zwleka z tym, co chciał powiedzieć. Coś musiało być nie tak, choć pokiwał

głową w odpowiedzi na jej pytanie. Może Kristian nie żył. Potrącił go jeden z licznych automobili,

jakie jeździły po Ameryce. Może ojciec Eleonore zastrzelił go z rewolweru. Czytała w gazecie, że

tam bez przerwy dochodziło do morderstw. A może zapadł na jedną z tych wielu chorób, które

odebrały już życie tak wielu emigrantom.

- Dziękuję, Ulrikke ma się dobrze. Jest zajęta przygotowaniami do świąt. Wiesz, ona lubi się

za to wcześnie zabrać. W tym roku jesteśmy zaproszeni do Ringstad, więc tym razem nie musi piec

tyle, co zwykle.

- Wy też zostaliście zaproszeni? Jak miło! W takim razie możemy się tam wspólnie wybrać

pociągiem.

Johan odchrząknął, najwyraźniej uznał, że czas przejść do rzeczy.

- Powiedziałeś, że przynosisz jakąś złą wiadomość?

Elise usiadła na brzegu fotela, nie miała odwagi podnieść wzroku na wuja Kristiana.

Pokiwał głową i westchnął ciężko.

- Co jest nie tak z młodymi w dzisiejszych czasach? Czy nie mają żadnego poczucia

odpowiedzialności? Wygląda, jakby robili, co chcą, bez żadnego baczenia na konsekwencje.

- Zdawało mi się, że wiedziałeś o tym, co się zdarzyło z Eleonore.

- Właśnie o to mi chodzi. Takie zachowanie może prowadzić tylko do tragedii.

Elise nie mogła już dłużej wytrzymać.

background image

- Powiedziałeś, że otrzymałeś list od brata. Czy dowiedzieli się, że Eleonore jest w ciąży?

Wuj Kristian spojrzał na nią ze współczuciem.

- Niestety tak. Gdyby zostali tu w Norwegii, nic takiego by się nie wydarzyło.

Czuła, jakby ktoś trzymał jej serce w stalowym uścisku. Już tyle razy wydawało jej się, że

go straciła, ale wtedy powrócił. Taki cud nie zdarzał się dwa razy pod rząd.

- Co się stało? - Głos Johana brzmiał obco.

- Wściekli się. Nie wiedziałem, że mój brat ma tak ognisty temperament. Pogonił Kristiana z

domu i powiedział, że nie chce go więcej widzieć na oczy.

Wyglądało na to, że Johan stara się odnaleźć choć cień nadziei.

- Może w takim razie będzie się starał wrócić do domu? Wuj Kristian pokręcił głową.

- Nie było go na to stać. Zanim ich opuścił, oświadczył, że zamierza wypłynąć w morze.

Elise spojrzała na niego i poczuła, jak robi jej się słabo.

- W morze?

Nie, tylko nie to!, pomyślała. Europa szykowała się do wojny! Fridtjof Nansen powiedział,

że stoją u stóp wulkanu, który w każdej chwili może wybuchnąć, a wojna rozegra się właśnie przy

norweskim wybrzeżu. W Niemczech i Francji wojska zbliżały się coraz bardziej do granic, Rosja

była na wojennej ścieżce, a Norwegia mobilizowała flotę. W gazetach pisano, że powietrze

gęstnieje w całej Europie. Jak Kristianowi mogło przyjść do głowy, żeby wypłynąć w morze w tak

niebezpiecznym momencie? Przebywanie na wodzie było w tej chwili najniebezpieczniejszą ze

wszystkich opcji. Do niektórych statków strzelano i zatapiano je, niektóre wpływały na miny, a w

inne trafiały torpedy. Byłby o wiele bezpieczniejszy, gdyby pozostał w Ameryce.

To wszystko było winą Eleonory. Powinna była przygotować swoich rodziców na złe wieści

albo nie zabierać ze sobą Kristiana.

Johan odczytał jej myśli i spojrzał na nią zmartwiony.

- Nie powinnaś się niepokoić na zapas, Elise. Może uda mu się gdzieś znaleźć pracę, a poza

tym nie ma pewności, że w Europie wybuchnie wojna.

Spojrzała mu w oczy.

- Choć premier Knudsen twierdzi, że nie czyha na nas żadne niebezpieczeństwo, Fridtjof

Nansen jest całkiem innego zdania.

Johan poruszył się niespokojnie. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, głos zabrał wuj

Kristian.

- Sądzę, że Nansen ma rację, idzie wojna.

Więcej sag na:

http://chomikuj.pl/kotunia89

background image

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 12 Bliźni
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 32 Jesień
Ingulstad Frid Saga Wiatr nadziei& Zemsta
Ingulstad Frid Saga Wiatr nadziei1 Grzesznicy w letnią noc
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 19 U Twego Boku
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 18 Kupiec
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 05 Zazdrość
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 06 Straż Graniczna
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 10 Dziewczyna Na Moście
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 16 Zakazane Spotkania
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 01 Złota Broszka
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 34 Chmury Na Horyzoncie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 21 Pisarka
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 03 Ludzkie Gadanie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 14 Zjednoczenie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 07 Chude Lata
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 08 Nowe Życie
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 31 Grzesznicy W Letnią Noc

więcej podobnych podstron