marzec 2011 wybrane id 281154 Nieznany

background image

03

marzec 2011

nr 154, rok XIV

ISSN 1505-2184

cena 2,50 zł

www.sw.gov.pl

p

ps

sy

yc

ch

ho

ollo

og

g

tte

erra

ap

pe

eu

utta

a

background image

FORUM PENITENCJARNE



NR 03 (154), MARZEC 2011

2

Marzec 2011 r.
OKŁADKA:
fot. Piotr Kochański

PSYCHOLOG, TERAPEUTA – temat miesiąca

3 Psycholog, czyli…
4 Zmiana na horyzoncie
7 Cel diagnoza
8 Oddział nowej szansy

KRAJ

23 Interwencja psychologiczna (SMP, cz. III)
24 Quo vadis GISW
25 Utrzymać miejsca pracy
30 Spieszyli z pomocą

KOBIETĄ BYĆ… W SŁUŻBIE I PO

10 Służba jest (też) kobietą
10 Szpilki wkładam po pracy
11 Łzawe filmy i rodzina
12 Nie płeć decyduje
13 Barwy szczęścia mam w TV

PREZENTACJE – OISW Wrocław

14 Wrocławska „jedynka” na szóstkę
15 W symbiozie ze środowiskiem
16 Uspołecznienie – dolnośląska domena
16 Skazani na skazanych
18 Wołów otwarty na potrzeby
18 Dając otrzymują coś więcej
19 Kwitnący Dzierżoniów

ŚWIĘTO SŁUŻBY WIĘZIENNEJ

20 Święto Służby
21 Dokonania 2010

RECENZJE

24 Przeczytajmy o Stres i wypalenie w służbie

HISTORIA

26 Od niewolnika do pracownika
27 Historyczna oszczędność
32 A „Radocha” stoi

AKTUALNOŚCI

28 Generalska nominacja
28 Apelacja: Niewinny
28 Nad niemoc wzleć
29 e-paczka
29 Rozmawiajmy o emeryturach
29 Mówił też do nich

SPORT

31 Mistrz z Giżycka
31 Turniej pełen niespodzianek
31 Małopolscy alpejczycy

03

marzec 2011

nr 154, rok XIV

ISSN 1505-2184

cena 2,50 zł

www.sw.gov.pl

Forum

penitencjarne

Forum

penitencjarne

28

Generalska nominacja

4

Zmiany na horyzoncie

14

Prezentacja – OISW Wrocław

32

A „Radocha” stoi

30

Spieszyli z pomocą

10

Kobietą być...

fot. Piotr Kochański

fot. Piotr Kochański

fot. archiwum

fot. Piotr Kochański

fot. APJ

fot. EŚK

background image

FORUM PENITENCJARNE



NR 03 (154), MARZEC 2011

3

PSYCHOLOG

Psycholog więzienny, czyli kto?
– z takim pytaniem zwracamy się
do dr Marii Gordon, psycholog, pra-
cującej na oddziale psychiatrii sądo-
wej w mokotowskim areszcie.
To przede wszystkim specjalista, któ-

ry ma wiedzę o emocjach, zachowaniach
człowieka oraz mechanizmach psycholo-
gicznych warunkujących te zachowania
i zajmuje się człowiekiem w warunkach
izolacji więziennej. Uwięzienie to sytu-
acja trudna dla każdego, z różnych po-
wodów. Niesie ze sobą ograniczenia, za-
grożenia i niemożności. Pozbawienie
wolności to wyrwanie człowieka z jego
dotychczasowego środowiska rodzinne-
go i społeczno-kulturowego. Psycholog
pełni rolę pomocniczą. Pomagamy
wszystkim zajmującym się więźniami.
Przede wszystkim wychowawcom, ale
i dyrektorom czy komisji penitencjarnej.
Psycholog może dać pogląd na temat
przyczyn takich, a nie innych zachowań,
zaburzeń i pomóc znaleźć sposoby zara-
dzenia tym sytuacjom. To on powinien
diagnozować osadzonego. Nie ma być
pracownikiem decyzyjnym, ale dostar-
czać informacji. Warto przypomnieć, że
psycholodzy przyczynili się do wielu po-
zytywnych zmian w systemie więziennic-
twa od 1956 r.

Jak rozumiem, opieka psycholo-
giczna jest potrzebna każdemu więź-
niowi?
Kontaktu z psychologiem potrzebuje

większość osób uwięzionych, szczegól-
nie tych po raz pierwszy, zwłaszcza
na początku odbywania kary. Co praw-
da niektóre osoby radzą sobie same, ale
zdecydowana większość potrzebuje po-
mocy psychologa, choć na różnym eta-
pie pobytu w izolacji.

Czasem się słyszy, że psycholodzy
są niedoceniani w swej pracy z osa-
dzonymi.
Być może niektórzy mają takie wra-

żenie. Może to być spowodowane po-

czuciem, że ich wiedza nie jest wystar-
czająco wykorzystywana, ich sugestie
pomijane. Myślę, że docenienie zależy
od paru czynników. Ze strony psycho-
loga istotny jest poziom jego wiedzy fa-
chowej, kompetencji zawodowych i oso-
bowych, aktywności zawodowej i do-
strzegania przez niego problemów osa-
dzonych. Po stronie administracji zale-
ży to od realizacji ustaleń prawnych od-
noście ich pracy, wyznaczania zadań
przez dyrektora jednostki. Duże znacze-
nie ma też atmosfera w jednostce i to,
jak inni tam pracujący postrzegają ro-
lę psychologów. Powinni być, i mam
wrażenie że są, traktowani jako specja-
liści od spraw trudnych.

Współpracujecie przede wszystkim
z wychowawcami. Jak ta współpra-
ca wygląda?
Istnieje na dwóch płaszczyznach:

formalnej, wynikającej z obowiązujące-
go prawa – kkw, regulaminy – i niefor-
malnej, wynikającej ze rozumienia
wspólnego celu pracy. Polega on
na tym, by więzień umiał sobie pora-
dzić z trudną sytuacją więzienną i aby
chciał skorzystać z oferty resocjalizacyj-
nej. Ci dwaj fachowcy powinni się ro-
zumieć i doceniać swe kompetencje.

Nie zawsze wszystko idzie gładko.
Z czego wynikają problemy pojawia-
jące się w pracy psychologa więzien-
nego?
Jeśli się już pojawiają, to są przeważ-

nie skutkiem niedostatku kompetencji,
nie tylko zawodowych, ale też wynika-
jących z cech osobowych, nazywanych
umiejętnościami społecznymi. Ten za-
wód wymaga nieustannego szkolenia
się. Problem stwarza także nadmierne
sformalizowanie pracy. Zajmujemy się
indywidualnym człowiekiem, obce nam
są uogólnienia rozciągane na jakąś
grupę osób i związane z tym określone
w przepisach ich traktowanie. Czasem
powoduje to np. eskalację konfliktu,

wejścia w grę narzucaną przez osadzo-
nego. Tak było w przypadku więźnia,
który na pojawiające się trudności re-
agował autoagresją. W pewnym mo-
mencie przeniesiono go z celi, gdzie miał
zapewnioną pewną stabilność psychicz-
ną, do innej. Administracja podeszła
do sprawy bardzo formalistycznie, co
spowodowało poważny w skutkach akt
autoagresji. Tak nie musiało się stać.

Każda grupa więźniów ma swoje
specyficzne problemy. Proszę o parę
słów na ten temat.
Osoby pierwszy raz uwięzione mają

szczególne problemy adaptacyjne, a tak-
że dotyczące sytuacji rodzinnej czy za-
wodowej. Młodocianych charakteryzuje
przede wszystkim bunt, szukanie sporu,
ale ich postawy patologiczne nie są moc-
no utrwalone, łatwiej można do nich do-
trzeć i ich zmienić. U recydywistów do-
minuje słaba więź ze światem ze-
wnętrznym a po wielu latach uwięzie-
nia także zmęczenie izolacją, nieustan-
ną kontrolą. Musimy walczyć, by nie
traktowali tego miejsca jak domu.
W przypadku kobiet dominujące są pro-
blemy adaptacyjne związane z ich nasta-
wieniem na dzieci i rodzinę.

Liczba psychologów zatrudnionych
w SW nie wydaje się wystarczająca.
Niewątpliwie jest nas za mało. Sytu-

ację komplikuje także fakt, że na eta-
tach wychowawców czasem zatrudnia
się psychologów. To marnotrawienie ich
możliwości. Zakres obowiązków wycho-
wawcy jest inny. Należy zwiększać ilość
etatów psychologicznych w jednost-
kach. Zadania, jakie ma do wykonywa-
nia psycholog wobec więźniów, to
przede wszystkim pomoc:

– w adaptacji w więzieniu, tym któ-

rzy sobie nie radzą,

– w uzyskaniu zdolności do adapta-

cji społecznej po wyjściu,

– pomoc osobom z symptomem „do-

brego więźnia”, które pozornie świet-
nie się adaptują, ale ich osobowość, jej
struktura się nie zmienia.

Naszym zadaniem jest także organi-

zowanie pracy resocjalizacyjnej i tworze-
nie atmosfery jej sprzyjającej. Pomocne
w pracy psychologów więziennych by-
łoby wykonywanie większej liczby ba-
dań wśród więźniów, za pomocą których
można diagnozować przeszkody i pro-
blemy pojawiające się w konkretnych
jednostkach penitencjarnych.

rozmawiał

Grzegorz Korwin-Szymanowski

zdjęcie Piotr Kochański

W oddziałach penitencjarnych pracu-

je 332 psychologów (stan z wrze-
śnia 2010 r.). Na jeden etat przypada
przeciętnie 240 więźniów. Aby efektyw-
nie wykonywać pełen zakres swych za-
dań, psycholog – zgodnie z zaleceniami
Biura Penitencjarnego CZSW – nie po-
winien mieć więcej niż 200 podopiecz-
nych. Ta norma jest spełniona na tere-
nie czterech okręgowych inspektoratów
SW, w siedmiu na jeden etat przypada
od 200 do 300 osadzonych, w czterech
kolejnych jest ich ponad 300. Są jednost-
ki penitencjarne (sześć), w których eta-
tów dla psychologa nie ma w ogóle,
w dziewięciu na jednego przypada po-
nad 500 więźniów.

GKS

Trzeba wyraźnie powiedzieć – psychologów mamy za mało. Pracują
w oddziałach penitencjarnych, terapeutycznych, w oddziałach psychiatrii
sądowej i w ośrodkach diagnostycznych. Wspomagają wychowawców
w ich codziennej pracy z więźniem. Tonują nastroje, motywują do resocjalizacji.

Psycholog,

czyli…

background image

FORUM PENITENCJARNE



NR 03 (154), MARZEC 2011

4

TERAPEUTA

M

ałgorzata Kruba jest filigranową brunetką.
Mężczyźni są młodzi, siedzą przed nią w pół-
kolu i słuchają. Są w fazie prekontemplacji.

To znaczy, że nie są gotowi do zmian. Nie gotowi,
żeby zrezygnować z papierosów, przestać opijać się
piwem, szprycować narkotykami. Jest kilku bigo-
rektyków z obsesją na punkcie umięśnionego cia-
ła, pracoholik, ktoś w niekończących się stanach de-
presyjnych. Po wyrokach, w więzieniu na terapii dla
narkomanów w Gorzowie Wielkopolskim, na oddzia-
le półotwartym. Jedni leczyć się muszą, inni dekla-
rują chęć zmian.

Funkcjonariuszka mówi o zmianie życia – jest

możliwa, doświadczyć może jej każdy, ale nie każ-
dy jej chce. Pokazuje książkę, na której oparła swe
metody terapeutyczne: „Zmiana na dobre. Rewolu-
cyjny program zmiany, który pomoże ci przezwy-
ciężyć złe nawyki” (autorzy: dr psych. James O. Pro-
chaska, dr psych. John C. Norcross, dr psych. Car-
lo C. Diclemente). Jest kierowniczką oddziału, pa-
cjenci mówią o niej Kierownica.

Prekontemplacja

– Ma Pani swojego terapeutę? – pyta terapeuta

Piotr Parzychowski. Trochę zdziwiona pytaniem, ko-
bieta odpowiada, że nie potrzebuje. Ale Parzychow-
ski myśli inaczej, jest fachowcem, podobnie jak Mał-
gorzata Kruba, zna się na tych sprawach. Kobieta
jest matką autystycznej dziewczynki, trochę zalęk-
niona, pesymistycznie nastawiona do świata. Piotr
w niej to zauważa, myśli, że przydałoby się jej
wsparcie. Jest urodzonym terapeutą. Raz w tygo-
dniu przyjmuje pacjentów w „Szansie”, gorzowskiej
poradni psychologicznej.

Piotr i Małgorzata poznali się właśnie w „Szan-

sie”. To specjaliści od zranionych dusz, pogubionych
umysłów, słabo widzących własne emocje, zaplą-
tanych w natręctwa, uzależnionych od miłości, lę-
ku, substancji psychoaktywnych, czekolady, siłow-
ni, władzy... Oboje pracują z narkomanami – Gosia
w więzieniu, Piotr jako kierownik sekcji kwalifika-
cji w największym w Europie Ośrodku dla Osób Uza-
leżnionych SP ZOZ „Nowy Dworek”, gdzie leczy się
prawie 250 osób (również z podwójną diagnozą, np.
uzależnieni schizofrenicy).

– Terapeuta niekoniecznie rozdrapuje rany i się-

ga głęboko wstecz do dzieciństwa. Czasami wska-
zuje na sposób myślenia, konstrukcje, uwarunko-
wania zachowań, pokazuje skostniałe schematy
funkcjonowania – tłumaczy Piotr Parzychowski. Z te-
go co mówi, wynika, że każdy mógłby mieć swoje-
go terapeutę i dobrze by mu to zrobiło, bo zyskał-
by większy komfort życia. Niezależnie, czy ktoś
utknął w depresji i trawi go smutek szarej codzien-
ności (i bez pomocy nie wynurzy się z bolesnego
trwania), czy też wiedzie mu się całkiem nieźle, bez
wspomagaczy podtrzymujących dobry nastrój
– wszyscy potrzebują rozmów filtrujących.

Można jednak próbować zmieniać się samemu.

W każdym człowieku tkwią ogromne pokłady i moc
samonaprawy, jak twierdzi Piotr, a terapeuta tylko
ukierunkowuje go w tę stronę. – Niedobrze by by-
ło, gdyby każdy potrzebował terapeuty, ludzie są
mądrzejsi od terapeutów – twierdzi Małgosia.

O mechanizmach zmian czytamy w proponowa-

nej przez nią książce. Są w niej opisane procesy, ja-
kie zachodzą w każdym człowieku podczas rozwo-
ju oraz podane przykłady setek osób, które samo-
dzielnie zmieniały się, pokonywały własne proble-
my, złe nawyki, po kolei przeszły wszystkie stadia
przemian. – Nasz program terapeutyczny „Zmia-
na na horyzoncie” traktuje narkomanię bardziej ja-
ko niezdrowy nawyk niż jako chorobę. Jest to opty-
mistyczne podejście do problemu narkomanii,
na zasadzie: poradzisz sobie, nawyku bowiem moż-
na się oduczyć, tak samo jak objadania się czy ob-
gryzania paznokci – mówi Małgorzata, autorka wię-
ziennego programu.

Wystrzeleni w kosmos

Przeprowadzam szybki test, pytam znajomych czy

kiedykolwiek korzystali z pomocy psychoterapeuty.
Okazuje się, że pół na pół. Jedni zwrócili się o po-
moc do psychologa, kiedy poczuli dotyk „dna” i nie
chcieli na nim osiąść. – Nie stawiaj siebie pod ścia-
ną – ktoś usłyszał na początku terapii. Inni to ci, co
radzą sobie sami. Walczą. Rzucają palenie z dnia
na dzień, zaczynają dietę odchudzającą i składają
noworoczne postanowienia, że nie tkną więcej ani
kropli, będą uczyć się języków obcych, uprawiać
sport, a mniej patrzeć w telewizor. Wszyscy pragną
tego samego – zmiany na lepsze.

Pacjenci Małgorzaty i Piotra są w sytuacji trochę

innej niż człowiek bez wyroku, na wolności. Czę-
sto są przymuszeni do leczenia nakazem sądowym
albo przez rodzinę. – Są wystrzeleni w „kosmos”
na siłę, nie widzą konsekwencji palenia i ćpania
– mówi Małgorzata. Powinni tylko chcieć się leczyć.

Jednak mechanizm zmian u każdego zawsze jest

taki sam. Na początku jest prekontemplacja, czyli
zaprzeczanie, że ma się problem, usprawiedliwia-
nie i poddanie się, stosowanie rozmaitych mecha-
nizmów obronnych. W tym stadium człowiek nie
chce i nie zamierza się zmieniać. Pije, pali, obżera
się, ćpa dla przyjemności. Nie potrafi przestać, nie
próbuje, nie chce.

Kiedy Gosia poznaje Piotra

W „Szansie” Małgorzata i Piotr zgadali się na te-

mat pacjentów. Ona mówiła, że jej pacjenci z wię-
zienia po opuszczeniu zakładu karnego nie mają
gdzie się leczyć i trafiają w próżnię, on – że pracu-
je w ośrodku, gdzie mogliby kontynuować tera-
pię. I tak się zaczęło. Dyrektorzy obu placówek pod-
pisali umowę o współpracy. I od dwóch lat Piotr

Małgorzata spogląda przez okno. Widzi pejzaż we mgle, szare
pola, zarys komina i ulicę wijącą się w oddali, przez chwilę
myśli, że tą drogą jeździ do domu. Potem widzi kratę,
odwraca głowę i napotyka na wzrok mężczyzn.

Zmiana

na horyzoncie

background image

FORUM PENITENCJARNE



NR 03 (154), MARZEC 2011

16

PREZENTACJE – OISW WROCŁAW

Potrzebę współpracy ze społecznością Zaręby,
gdzie żyjemy, wymusiło samo życie. I choć dzi-
siaj ludzie, którzy tworzyli podwaliny wspólnych
działań z zakładem karnym, już z nami nie pracują,
tak naprawdę jesteśmy po prostu na siebie skazani.

J

ednostka w Zarębie nie dysponuje warunkami loka-
lowymi do realizacji przedsięwzięć wielkiego forma-

tu. Natomiast na Osiedlu (tak nazywa się ta część miej-
scowości) zlokalizowany jest piękny Dom Kultury. I tak każ-
da ze stron widzi szansę na realizację swoich pomysłów.

Scena w Osiedlowym Domu Kultury wielokrotnie go-

ściła i z całą pewnością jeszcze nie raz będzie gościła
skazanych. Występowały na niej nie tylko zespoły mu-
zyczne, ale miały również miejsce nasze pierwsze ma-
łe formy teatralne. Skazani niejednokrotnie zasiadali też
po drugiej stronie, na widowni, aby obejrzeć występy
zapraszanych grup wokalnych, muzyczno-wokalnych
czy przedstawień teatralnych. Dla potwierdzenia tych
słów przedstawię ostatnie dwie sztuki – jedną wysta-
wiali mieszkańcy Zaręby dla skazanych, drugą – ska-
zani dla mieszkańców.

Anioł Stróż osadzonych

Z inicjatywy Jolanty Napadłek, dyrektor Gminnego

Ośrodka Kultury w Zarębie Grupa „Od Anioła Stróża”
działająca przy parafii p. w. Wniebowzięcia NMP i Osie-
dlowym Domu Kultury w Zarębie przedstawiła spek-
takl zatytułowany „Pamiątka z tej ziemi”. Ponad godzin-
ne widowisko słowno-muzyczne zostało gorąco przy-
jęte przez osadzonych. Reagowali bardzo żywiołowo,
spontaniczne oklaski wielokrotnie przerywały prezen-
towane kwestie. Przedstawienie zakończyło się owa-
cją na stojąco, a jeden z osadzonych w imieniu swoim
i kolegów serdecznie podziękował aktorom za występ.
Na „bis” zaprezentowano wiersz księdza Wacława Bu-
ryły, niosący przesłanie: „Twoje serce jest mało pojem-
ne, w sercu jest tylko miejsce na miłość, nic stąd nie
weźmiemy, ani pieniędzy, ani samochodu.”

W najbliższym czasie osadzeni będą mogli obejrzeć ak-

torów w kolejnym spektaklu. Tym razem będzie to „Tryp-
tyk rzymski” Jana Pawła II z muzyką Stanisława Soyki.

Chłopaki z przeszłością społeczeństwu

Tak najkrócej zaprezentować można sztukę, jaką przy-

gotowali i wystawili skazani z Zakładu Karnego w Za-
rębie. Scenariusz odzwierciedla ich własne doświad-

W

okręgu służbę pełni 2 341 funkcjonariuszy, za-

trudnionych jest ponad 200 pracowników cywil-
nych (w tym ponad 100 na pełnym etacie). Zaj-

mują się oni pracą z osadzonymi – we wszystkich jed-
nostkach okręgu przebywa ich ok. 7 700. Jedną z naj-
ważniejszych ról w procesie resocjalizacji skazanych od-
grywa kadra penitencjarna. W okręgu wrocławskim two-
rzy ją ponad 270 osób pełniących służbę i zatrudnio-
nych w pionie penitencjarnym. Realizacja wielu progra-
mów wymaga też zaangażowania funkcjonariuszy i pra-
cowników pozostałych pionów, np. działu ochrony.

Nowatorskie projekty readaptacyjne doskonale wpi-

sują się w program uspołeczniania wykonywania kary
pozbawienia wolności, w ramach pro-
gramu „Skuteczny wymiar sprawiedli-
wości – działania Ministerstwa Sprawie-
dliwości na 500 dni”. Dolnośląskie jed-
nostki penitencjarne już wcześniej re-
alizowały zadania wchodzące w jego za-
kres. Mimo krótkiego czasu, od jakiego
jest realizowany, różnorodność podej-
mowanych działań uległa nasileniu.
Rodzaj i formy współpracy ze środowi-
skami lokalnymi zależą od możliwości
konkretnej jednostki. Co ważne, aktyw-
ność społeczna osadzonych nie ma cha-
rakteru wyłącznie jednorazowych przed-
sięwzięć, ale oparta jest na stałej współ-
pracy, przyczyniając się do readaptacji
społecznej skazanych.

Współpraca z organizacjami przybie-

ra różne formy. Realizowane są progra-
my zakładające zwiększenie kompeten-
cji społecznych w zakresie zdolności komunikacyjnych,
zachowań asertywnych, motywacji do działania, zaufa-
nia we własne siły oraz diagnozę problemów psycho-
logicznych i znalezienie sposobu ich rozwiązania, jak
również mające na celu edukację skazanych w zakre-
sie zapobiegania bezdomności oraz umiejętności zała-
twiania spraw urzędowych. Prowadzone są też zajęcia
terapeutyczne oraz porady z zakresu prawa rodzinne-
go i cywilnego, związane z ochroną środowiska i edu-
kacją ekologiczną. Programy są realizowane z udziałem
fachowców z instytucji społecznych wspomagających
kadrę penitencjarną. Szkolą oni też funkcjonariuszy
i pracowników SW, tak aby mogli samodzielnie reali-
zować stawiane przed nimi zadania.

Dzięki zrozumieniu przez społeczność lokalną korzy-

ści płynących z efektywnej readaptacji społecznej ska-
zanych, zawierane są liczne porozumienia o współpra-
cy. Skazani korzystają z różnorodnych ofert, m.in. edu-
kacyjnych, kulturalnych, sportowych. W zamian chęt-
nie służą pomocą, brali np. czynny udział w usuwaniu
skutków zeszłorocznej powodzi czy odśnieżaniu.

Uspołecznienie

Dolnośląska do

Skazani
na skazanych

background image

BOHATEROWIE

I

ch wrażliwość, fachowość, zaangażowanie i odwaga
pozwoliły pomóc innym w potrzebie. Pod koniec wrze-
śnia ub. r. pod Berlinem doszło do poważnego wy-

padku autokaru, którym mieszkańcy Złocieńca wraca-
li z zagranicznej wycieczki. Byli zabici i ranni. Natych-
miastowej pomocy psychologicznej poszkodowanym
i rodzinom ofiar udzieliły kpt. Urszula Borowska i ppor.
Ewelina Szostkiewicz, funkcjonariuszki z Zakładu Kar-
nego w Wierzchowie niedaleko Złocieńca. Kpr. Paweł
Dłużniewski z Zakładu Karnego w Zamościu 16 lipca
ub. r. w Krasnymstawie udaremnił próbę zuchwałej kra-
dzieży na szkodę starszej kobiety. Obezwładnił prze-
stępcę i doprowadził do jego zatrzymania. Jadąc samo-
chodem do jednostki mł. chor. Piotr Jarek z Zakładu
Karnego w Nowym Sączu został uderzony przez pojazd
ścigany przez policję. Po kolizji jeden ze sprawców
zbiegł, dwaj pozostali próbowali ucieczki. Po krótkim

pościgu funkcjonariusz zatrzymał uciekinierów i prze-
kazał ich policjantom. Sierż. sztab. Daniel Jędrzejew-
ski z Centralnego Zarządu Służby Więziennej 9 wrze-
śnia ub. r. na trasie Warszawa – Poznań udzielił po-
mocy ofiarom wypadku. Narażając własne zdrowie wy-
dostał trójkę dzieci z wraku auta i udzielił pochodzą-
cej z Czeczenii rodzinie niezbędnej pomocy.

Początek roku do wyjątkowych zaliczy mł. chor. Ma-

riusz Ochęduszko z Zakładu Karnego w Pińczowie. Jest
szóstym funkcjonariuszem odznaczonym medalem
Semper Paratus.

Przejeżdżając 23 stycznia br. wieczorem przez wieś

Pasturka zauważył leżący w przydrożnym rowie samo-
chód. Zatrzymał się, by sprawdzić, czy nie trzeba po-
móc. Na poboczu zobaczył kobietę rozmawiającą z prze-
jęciem przez telefon. Jak się po chwili dowiedział, to ona
prowadziła samochód, który wpadł w poślizg i potrącił
pieszych idących poboczem. Na mostku nad rowem me-
lioracyjnym leżał człowiek. Narzekał na ból ręki, ale nie
miał znaczących obrażeń, dopytywał tylko o Piotrka.
Wtedy sprawczyni wypadku przyznała, że potrąciła
trzech mężczyzn. W ciemności niewiele było widać, ale
chorąży usłyszał plusk wody. To skłoniło go, by spraw-
dzić rów, w którym tylnymi kołami utknął samochód.
Po chwili zobaczył drugiego poszkodowanego leżącego
głową w dół pod powierzchnią wody. Nie zawahał się,
natychmiast zszedł możliwie nisko, przyciągnął ciało
i razem z bratem, z którym podróżował, wyciągnął męż-
czyznę na brzeg. Poszkodowany krztusił się wodą, ale
był przytomny. Wymagał tylko odpowiedniego ułożenia
w pozycji bocznej ustalonej i okrycia.

Funkcjonariusz cały czas miał jednak w pamięci, że trze-

ba szukać trzeciego poszkodowanego. Dojrzał go w świe-
tle latarki po drugiej stronie samochodu. Ofiara była nie-
przytomna, a jej tętno – jak sprawdził chorąży – niewy-
czuwalne. Bez wahania przystąpił więc do reanimacji tak,
jak to wielokrotnie ćwiczył podczas szkoleń w jednost-
ce. Nie zraziły go uwagi gapiów, że może poszkodowa-
nemu połamać żebra. Po dłuższej chwili udało mu się
przywrócić tętno. Ułożył mężczyznę w przepisowej bez-
piecznej pozycji i okrył. Kiedy na miejsce przybyło pogo-
towie, wskazał, kim najpierw trzeba się zająć i pomógł
w przenoszeniu rannych do karetki. Jeszcze tego same-
go wieczora na komisariacie policji w Pińczowie złożył
zeznania, po czym pojechał do domu, do żony i córecz-
ki. Następnego dnia, w poniedziałek jak zwykle był na
służbie. Pełni ją w Pińczowie na oddziale półotwartym.
Jest funkcjonariuszem z siedmioletnim stażem.

Pytany o swoje odczucia związane z wydarzeniem na

drodze w mroczny, niedzielny wieczór ze skromnością
podkreśla, że na jego miejscu inni koledzy postąpili by
podobnie, bo też przygotowani są na trudne, stresują-
ce sytuacje i to nie tylko za więziennymi murami.

Grażyna Wągiel-Linder

zdjęcie Piotr Kochański

Podziękowanie

15 grudnia 2010 r. spłonął nasz cały majątek. Nie
zostaliśmy jednak sami. Chcemy podziękować
wszystkim darczyńcom (z naszej i innych jednostek)
za okazaną nam pomoc.

Sławomir i Jarosław Nizio

Areszt Śledczy w Bartoszycach

W trakcie obchodów Święta Służby funkcjonariusze
z pięciu jednostek dołączyli do elitarnej grupy wyróżnionych
przez dyrektora generalnego SW odznaką Semper Paratus.
Wszyscy swoich chlubnych czynów dokonali poza
godzinami służby.

Spieszyli

z pomocą

FORUM PENITENCJARNE



NR 03 (154), MARZEC 2011

30

background image

fot. Piotr Kochański

Z

jednej strony jednostki biegnie na-

syp kolejowy, z którego – zwłasz-
cza w latach 90. ub. wieku – rodzi-

ny porozumiewały się z więźniami „pi-
sząc rękami”. – Ten zwyczaj dzisiaj już
prawie zupełnie zaginął, bo łatwiej jest
po prostu krzyczeć – mówi ppłk Andrzej
Baliński, obecny dyrektor AŚ. Z pozo-
stałych stron areszt otaczają wielopię-
trowe bloki i szkoły. Już przynajmniej
dwa razy zamierzano zlikwidować wię-
zienie i przenieść je w inne miejsce.
Pierwszy raz takie plany były w la-
tach 70., potem w 80. – To niezbyt do-
bre miejsce na przetrzymywanie tym-
czasowo aresztowanych, ponieważ nie
jest to typowy areszt – zaznacza dyrek-
tor. – Cele są duże: sześcio-, ośmio-,
a nawet 10-osobowe, więc czasem, kie-
dy przywożą do nas np. czterech
wspólników, to mamy kłopot z ich osa-
dzeniem zgodnie z formalnymi wymo-
gami.

Póki co tzw. Radocha jak stała, tak

stoi, a niedawno, podczas doprowadza-
nia do budynków centralnego ogrzewa-
nia miejskiego, rozkopano dziedziniec
i znaleziono stare koło młyńskie.
– Prawdopodobnie w XIX w. był tu
młyn, magazyny, a także rampa prze-
ładunkowa – mówi dyrektor. – Będzie-
my to dalej badać i dokumentować hi-
storię tego miejsca.

Dzisiaj więzienie dysponuje 351

miejscami w 64 celach, z czego 30 to
cele co najmniej sześcioosobowe. Osa-
dzonymi są wyłącznie mężczyźni. Ale
do końca lat 80. jeden z pawilonów był
przeznaczony dla kobiet (przez pra-
wie 30 lat). – Teraz zaludnienie jed-
nostki wynosi 95-97 proc. i jest tak ni-

skie po raz pierwszy od 20 lat. To cie-
szy, bo w latach 2002-2005 byliśmy
najbardziej przeludnioną jednostką
w Polsce. Wówczas nasz areszt dyspo-
nował 370 miejscami, a przebywało
w nim 636 osadzonych. Czyli mieliśmy
prawie 170-procentowe zaludnienie,
a 130-140 proc. to był u nas standard.
Jeden funkcjonariusz miał na oddzia-
le pod swoją opieką nawet 220 więź-
niów. Statystycznie przypadało na nie-
go najwięcej nadgodzin, rekordzista
miał ich 900! Przeludnienie zaczęło
spadać w 2007 r., kiedy zmieniła się re-
jonizacja i gdy otwarto pierwszy nowy
pawilon w zakładzie w Wojkowicach.

Dyrektor Baliński podkreśla, że mi-

mo tak olbrzymiego zaludnienia, w so-
snowieckim areszcie żaden osadzony
nigdy nie spał na ziemi. – Wszystkie
łóżka były trzypiętrowe. I wypadków
nadzwyczajnych wcale nie było drama-
tycznie dużo. Jakoś przetrwaliśmy.
Jestem przekonany, że to dzięki zało-
dze, która jest największym dobrem tej
jednostki. Dzisiaj nie mamy żadnych
problemów z nadgodzinami, dostaliśmy
więcej etatów. Niedługo nasz areszt
przekształca się w zakład typu pół-
otwartego.

W „Radosze” pracuje obecnie 130

funkcjonariuszy. W dziale penitencjar-
nym jest 12 osób – jeden koordynator,
dwóch psychologów i dziewięciu wy-
chowawców. W dziale ochrony zatrud-
nionych jest 85 ludzi, a w administra-
cji – 33. Kobiet w tym męskim zakła-
dzie jest 17, choć jeszcze kilka lat te-
mu były zaledwie cztery.

Elżbieta Szlęzak-Kawa

Budynki Aresztu Śledczego w Sosnowcu, położonego przy ul. Radocha 25,
istnieją już ponad wiek. Powstały około 1905 r. jako magazyny i zabudowania
mieszkalne. Po II wojnie światowej zostały przekształcone w więzienie,
które całkiem niedawno pękało w szwach od nadmiaru osadzonych.

A „Radocha”

stoi


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
luty 2011 wybrane id 274017 Nieznany
PPS 2011 W7 id 381592 Nieznany
Calki, IB i IS, 2011 12 id 1073 Nieznany
Egzamin 2011 algebra id 151848 Nieznany
BAL 2011 cwicz6 id 78938 Nieznany (2)
AMB ME 2011 wyklad01 id 58945 Nieznany (2)
6 ZKM marzec 19 2012 id 44004 Nieznany (2)
4OS 2011 w5 id 39385 Nieznany
BAL 2011 cwicz 3 id 78934 Nieznany (2)
19 07 2011 ucho(1)id 18427 Nieznany
chemia proz maj 2011 cke id 112 Nieznany
AMB ME 2011 wyklad04 id 58946 Nieznany (2)
4OS 2011 w1 id 39381 Nieznany (2)
4OS 2011 w8 id 39387 Nieznany
GPW biuletyn 2011 01 id 194038 Nieznany
kolokwium pytania wybrane id 24 Nieznany
egz sem 2 analiza 2011 12 id 15 Nieznany
kalendarium UJ 2011 2012 id 230 Nieznany
budowlane notatki 2011 12 id 94 Nieznany

więcej podobnych podstron