543
Mateusz WILIŃSKI
Akademia Polonijna w Częstochowie
STOSUNKI POLSKO-NIEMIECKIE W LATACH 2000-2007 ROLA CZYNNIKA
SPOŁECZNEGO A POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA
Wstęp
Powojenne stosunki polsko-niemieckie nie należały do łatwych. Obciążone by-
ły przede wszystkim ogromem zbrodni popełnionych przez Niemców na Polakach;
szczególne, planowe okrucieństwo, którym wykazał się okupant nad Wisłą niezna-
ne było na Zachodzie. Polityczne i prawnomiędzynarodowe zakończenie II wojny
światowej doprowadziło do stworzenia nowych zarzewi konfliktów. Polska zyskała
nowy kształt terytorialny, uzyskując tereny należące uprzednio do Rzeszy. Proto-
koły poczdamskie określały rozwiązanie to jako obowiązujące do czasu konferencji
pokojowej prowizorium. To z kolei wywoływało protesty wszystkich sił politycznych
dopuszczonych do życia publicznego przez władze poszczególnych stref okupa-
cyjnych, od chadeków po komunistów w zonie sowieckiej. Wraz z utworzeniem
dwóch państw niemieckich krystalizował się układ zimnowojenny. Polska zajęła
w nim bez własnej woli miejsce u boku ZSRR i znalazła się w jednym obozie
z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Niemiecka Republika Federalna (taka
wówczas nazwa obowiązywała) pozostawała w ścisłym sojuszu z Zachodem. Jej
życie społeczno-polityczne charakteryzowały typowe dla demokracji wolność i plu-
ralizm. W ich ramach swoboda działania czynnika społecznego była nieporówny-
walnie większa niż w reżimowych demokracjach ludowych. W Niemczech Zachod-
nich powstał Związek Wypędzonych (Bund der Vertriebenen, BdV) reprezentujący
społeczności, które zostały deportowane z terenów, które po wojnie nie przypadły
Niemcom, lub po ucieczce z nich nie mogły powrócić do swoich domów. Podtrzy-
mywanie przez bońskie rządy tezy o tymczasowości powojennych państw niemiec-
kich oraz wskazywanie na konieczność podjęcia ostatecznych regulacji, w tym
regulacji terytorialnych, przez konferencję pokojową wzmagało antagonizmy pol-
sko-niemieckie. Pogłębiały je będące wynikiem zimnej wojny Dachdoktrin, według
której RFN jest jedynym reprezentantem wszystkich Niemców, oraz doktryna Hall-
steina, która dyskryminowała państwa utrzymujące stosunki dyplomatyczne z Ber-
linem Wschodnim. Odwilż przyniosły lata 70. XX w. i rządy socjaldemokratów (So-
zialdemokratische Partei Deutschlands, SPD) wraz z liberałami (Freie Demokrati-
sche Partei, FDP). Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, zawiązanie nowej,
chadecko-liberalnej (Christlich-Demokratische Union, CDU, bawarska Christlich-
Soziale Union, CSU i FDP) koalicji rządowej w Bonn oraz ogólne zwiększenia na-
pięcia na linii Wschód-Zachód doprowadziło do ponownego pogorszenia stosun-
ków Polski i Niemiec Zachodnich. Trwało ono aż do 1988 r. przy czym należy pa-
miętać, że określenie „pogorszenie” jest nieścisłe. Strony zachodnioniemiecka
i polska dążyły bowiem ze zmiennym powodzeniem do poprawy wzajemnych rela-
cji. Znaczna poprawa nastąpiła za czasów urzędowania premiera Mieczysława
F. Rakowskiego i później Tadeusza Mazowieckiego. W wypadku tego drugiego
nadszedł też czas trudnych relacji z kanclerzem Helmutem Kohlem w czasie pro-
cesu jednoczenia Niemiec, związanych z intensywnymi zabiegami Polski o osta-
teczne, jednoznaczne potwierdzenie jej terytorialnego status quo. Polska wyszła z
544
tych dyplomatycznych trudności obronną ręką, a stosunki między Bonn/Berlinem
a Warszawą uznawane były później za bardzo dobre, wręcz wzorcowe.
W odróżnieniu od sytuacji z początku lat 80. XX w. nie da się wskazać jedne-
go konkretnego wydarzenia, które doprowadziło do zdecydowanego pogorszenia
stosunków polsko-niemieckich na początku XXI w. Czynnikami zaogniającym rela-
cje między Warszawą a Berlinem są zapewne rozmaite działania, które można by
nazwać redefiniowaniem niemieckiej polityki historycznej, polskie reakcje na nie,
sposób prezentowania trudnego ostatnimi laty dialogu polsko-niemieckiego w me-
diach, sytuacja na krajowej scenie politycznej oraz bieżące zagadnienia związane
z polityką i gospodarką europejską. Ich wzajemne oddziaływanie daje ostateczny
efekt, którego odbiorcą jest dzisiejszy obserwator sceny politycznej.
Źródła kryzysu
Ocena traktatów zawartych z Niemcami w latach 90. Zaktywizowanie działań
kierowanego przez Rudiego Pawelkę Powiernictwa Pruskiego (Preußische Tru-
ehand)
1
doprowadziło do wzmożonej krytyki zawartego na początku lat 90. Trakta-
tu między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym są-
siedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r. Z jednej strony wpisywała
się ona w wydawaną przez obóz rządzący w latach 2005-2007 surową ocenę pol-
skiej polityki zagranicznej lat 1989-2005, z drugiej zaś stawała się częścią jednego
z głównych aktualnych problemów politycznych, a mianowicie prezentowanego w
niniejszym opracowaniu konfliktu polsko-niemieckiego. Byłoby jednak niewłaściwe
pominięcie wcześniejszej krytycznej dyskusji na temat traktatu dobrosąsiedzkiego.
Przed jego ratyfikacją w Sejmie prowadzono długą debatę, również po jego praw-
nomiędzynarodowym przyjęciu na jego słabości wskazywały środowiska prawico-
we; wystarczy tu wspomnieć Jana Olszewskiego, lidera ówczesnych Ruchu dla
Rzeczypospolitej i późniejszego Ruchu Odbudowy Polski. Krytyka układu zasadza-
ła się na przekonaniu, że nie rozwiązuje on istotnych dla strony polskiej spraw
majątkowych, obywatelstwa oraz statusu Polaków zamieszkujących w Niemczech;
przykładem niedogodności wynikających dla RP z tych uregulowań, czy raczej ich
braku, było powszechne unikanie przez polskich Niemców odbywania zasadniczej
służby w Wojsku Polskim. O ile kwestia podwójnego obywatelstwa dla mniejszości
niemieckiej straciła na znaczeniu w momencie wejścia RP do NATO i UE, o tyle
problem związany z roszczeniami majątkowymi „wypędzonych” lub ich spadkobier-
ców za sprawą wspomnianych działań Powiernictwa Pruskiego jest permanentnie
obecny w stosunkach polsko-niemieckich, a ochrona i szczególne uprawnienia
grupy polskiej w Niemczech są problematyczne. W wewnętrznej debacie zarzuca
się polskiej dyplomacji niewystarczające zdecydowanie w trakcie negocjowania
zasad traktatu dobrosąsiedzkiego, jak również możliwość niejednoznacznego in-
terpretowania listów szefów MSZ załączony do tekstu dokumentu. Punkt 5 tego
dokumentu to oświadczenie obu stron o wyłączeniu z zakresu traktatu wspomnia-
1
Powiernictwo Pruskie (niem.: Preußische Truehand GmbH & Co. KGaA) jest samopomocową spółką
niemieckich „wypędzonych”, której zadaniem jest odzyskanie przez wysiedleńców lub ich spadkobier-
ców pozostawionych w tzw. „stronach ojczystych” majątków lub uzyskanie odszkodowań. Samo Po-
wiernictwo szacuje ich liczbę na 120 000 nieruchomości. Uznaje jednocześnie wysiedlenie za niepraw-
ne. Zob. http://www.preussischetreunabd.de.vu, stan na 5.05.2007
Rudi (Rudolf) Pawelka jest od 1971 r. członkiem CDU, federalnym przewodniczącym Ziomkostwa Ślą-
ska i przewodniczącym rady nadzorczej Powiernictwa
545
nych wcześniej kwestii obywatelstwa i majątku
2
. Prawnicy związani z BdV interpre-
tują je jako wskazanie, że sprawy te będą rozstrzygnięte w innych układach, strona
Polska zaś, podobnie zresztą jak niemiecki rząd federalny, uznaje, że zapis ten
świadczy o ostatecznym zamknięciu tych kwestii
3
. Wobec złożenia przez Powier-
nictwo Pruskie pozwu przeciw Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w
Strasburgu pojawiły się głosy w obozie wówczas rządzącym ponawiające krytykę
traktatu z 1991 r. oraz zachęcające do jego renegocjacji. Krytyczne nastawienie do
zapisów traktatu cechuje również część środowiska naukowego, przykładem może
być tutaj para autorów – prawników z Uniwersytetu Kardynała Stefan Wyszyńskie-
go, Mariusz Muszyński i Krzysztof Rak. Wskazują oni na to, że traktaty polsko-
niemieckie były w momencie ich tworzenia i przyjmowania dokumentami warto-
ściowymi, jednakże ich obecny wymiar jest dyskusyjny
4
. W krytyce dokumentu
partycypuje też powiązane z Prawem i Sprawiedliwością (PiS) poprzez osobę swej
przewodniczącej, senator Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, Powiernictwo Polskie,
będące swoistą „kontrorganizacją” dla spółki R. Pawelki. Warto zwrócić jednak
uwagę, że Powiernictwo Polskie mimo swego negatywnego stosunku do dokumen-
tu z 1991 r. zakłada spokojny proces renegocjacyjny, którego przedmiotem winna
być tylko cześć zapisów traktatu i listów. Miałoby to potwierdzać pozytywne nasta-
wienie strony polskiej.
Działania poszczególnych polskich wspólnot lokalnych
uzupełniają w pewien
sposób działania grupy D. Arciszewskiej-Mielewczyk. Warszawa, a w ślad za nią
inne miasta, podjęły akcję szacowania szkód wojennych, jakie poniosły w latach
okupacji hitlerowskiej. Inicjator akcji, Lech Kaczyński – ówczesny prezydent stolicy,
podkreślił, że działania te miały charakter prewencyjny; powstałe raporty mogłyby
być podstawą pozwów miast polskich przeciw RFN, ale przede wszystkim mają
pełnić funkcję ostrzegawczą i obronną – wskazywać na możliwość składania po-
zwów również przez stronę polską. W wypadku wielu miast, zwłaszcza Warszawy,
obliczone szkody wojenne są bardzo wysokie
5
. Powiernictwo Polskie kwestionuje
2
Punkt 5 Listu Ministra Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej Krzysztofa Skubiszewskiego do
Federalnego Ministra Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec Hansa-Dietricha Genschera,
jak również identycznego listu skierowanego do polskiego ministra przez jego niemieckiego kolegę 17
czerwca 1991 r. otrzymał następujące brzmienie: „Obie strony oświadczają zgodnie: niniejszy traktat nie
zajmuje się sprawą obywatelstwa i sprawami majątkowymi.” Zob. Polska-Niemcy. Dobre sąsiedztwo i
przyjazna współpraca, red. J. Barcz; M. Tomala, Warszawa 1992
3
W punkcie piątym strona polska i niemiecka zadeklarowały, że Traktat II nie odnosi się do kwestii
majątkowych oraz obywatelstwa. Zob. R. Tarnogórski; J. Dołęga, Znaczenie prawne wymiany listów
ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec z dnia 17 czerwca 1991 roku, „Polski Przegląd Dyplo-
matyczny”, t. 1, 3/2001, s. 167-187
Innego zdania jest Zbigniew Mazur, który uważa, że wspomniane kwestie zostały wyłączone z materii
układów, nie zaś zamknięte. Zob. Z. Mazur, Centrum przeciwko Wypędzeniom (1999-2005), Poznań
2006, s. 79
4
Mariusz Muszyński i Krzysztof Rak w swym artykule „Dyplomacja niemocy” formułują tę tezę w sposób
następujący: „Kiedy w 1990 r. zawierano traktat o potwierdzeniu istniejącej granicy, a w 1991 r. traktat o
dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, były one znaczącymi osiągnięciami. Problem w tym, że nie
zawsze to, co w momencie powstawania uważamy za sukces, pozostaje nim po upływie pewnego
czasu. Szczególnie kiedy się go nie pielęgnuje.” Zob. M. Muszyński; K. Rak, Dyplomacja niemocy.
„Rzeczpospolita” 29.08.2006
5
L. Kaczyński, jeszcze jako prezydent Warszawy, udzielił wywiadu Tadeuszowi Gruchalle, któremu
powiedział: „To działania pani Steinbach, jej powiernictwa oraz poszczególnych obywateli niemieckich
spowodowały, że obliczyliśmy straty Warszawy, że patrzymy teraz na podstawy prawne, dochodzimy do
wniosku, że nawet jeśli uznać prawowitość władz PRL, to nie ma odpowiednich przesłanek, żeby uznać,
że nastąpiło zrzeczenie się roszczeń polskich. To wszystko gra obronna, a liczby mówią same za siebie
546
również faktyczną rezygnację Polski z reparacji wojennych. W swej symbolicznej
akcji poszukiwania dokumentu prezentującego tę decyzję wskazuje na brak jakie-
gokolwiek urzędowego potwierdzenia deklaracji rządu w Warszawie z 1953 r. Pra-
ce nad obliczeniem generalnych strat poniesionych przez Polskę doczekały się
zresztą aktualnej przeglądowej prezentacji w jednym z artykułów Mateusza Gniaz-
dowskiego, gdzie autor przedstawił podejmowane w czasie całego istnienia powo-
jennej RP, PRL i III RP rachunki strat poniesionych przez państwo polskie w trak-
cie działań wojennych i okupacji, osobowych i materialnych
6
. Wspomniany tekst
świadczy to o tym, że sprawy polskiej rezygnacji z roszczeń wobec Niemiec oraz
szacowanie strat stało się przedmiotem dyskusji na poziomie akademickim.
Tę złą „polityczną cenzurkę w skali makro” wspierają wydarzenia, często dzie-
jące się w mikroskali. Decyzje polskich sądów o uznaniu prawa własności dawnych
niemieckich właścicieli do pewnych nieruchomości, brak poszanowania praw roz-
wiedzionych polskich rodziców dzieci z małżeństw mieszanych wpływają na po-
wszechny ogląd stosunków miedzy Warszawą i Berlinem, Polakami i Niemcami.
Przejęcie sopockiej kamienicy przy ul. Haffnera 38 przez niemieckiego spadkobier-
cę dawnych właścicieli, trudności w postępowaniach sądowych o zwrot mienia
poniemieckiego dawnym właścicielom, utrudnianie kontaktu polskim rodzicom z
dziećmi przez władze niemieckie, zakaz używania w kontaktach z nimi języka pol-
skiego oraz udział pracowników Jugendamtów w spotkaniach jest dla ogółu dowo-
dem na to, że złe stosunki polsko-niemieckie to nie „wojna na górze”, ale niemalże
„walka żywiołów”. Dzieje się tak tym bardziej, że wspomniane problemy szeroko
relacjonuje prasa
7
.
Nie milczą też obrońcy tego układu; należy do nich między innymi Jerzy Su-
łek, jeden z głównych negocjatorów przygotowujących dokument. W styczniu 2007
r. na łamach „Przeglądu” ukazały się dwa jego artykuły przedstawiające sukcesy
osiągnięte przez polską dyplomację w stosunkach z dwoma państwami niemiecki-
mi, a później ze zjednoczonymi Niemcami w latach 1988-2001
8
. Twierdzi on, że
przyjęte przez obie strony uregulowania dotyczące wzajemnych stosunków były jak
na owe czasy optymalnym wynikiem rozmów, a renegocjowanie traktatu oraz do-
– łącznie ponad 20 tysięcy wniosków.” Zob. T. Gruchalla: Nie myśmy tę wojnę wywołali… Wywiad z
Lechem Kaczyńskim, Powiernictwo Polskie, 2/2005
6
Zob. M. Gniazdowski: Szkody wyrządzone Polsce w czasie II wojny światowej, „Polski Przegląd Dy-
plomatyczny” nr 6(34)/2006, s. 13-45
7
W artykule „Czy to już rasizm” tygodnik „Newsweek Polska” przedstawił poważne trudności, z jakimi
spotykają się rodzice-Polacy w kontaktach ze swymi dziećmi pozostającymi po rozwodzie pod opieką
rodziców-Niemców. Szczególną uwagę zwraca wypieranie przy pomocy decyzji sądowych i administra-
cyjnych elementów polskich ze świadomości dzieci, jak również w sposób przeciągły utrudnianie, bądź
uniemożliwianie spotkań. Zdaniem Polaków jest to przykład usankcjonowanej niemalże antypolskości
państwa niemieckiego.
Zob. bez nazwiska, Czy to już rasizm. „Newsweek Polska” 26.06.05. Por. B.M. Pokrzeptowicz-Meyer:
Szok i niedowierzanie. „Powiernictwo Polskie” 1/2006
Należy jednak przyznać, że zdarzają się komentarze tego problemu Niemcom przychylniejsze. W sta-
łym dziale „Za Odrą” lewicowego miesięcznika „Dziś” Małgorzata Nykiel w przeglądzie prasy niemieckiej
wyróżniła artykuł Sebastiana Bickericha z berlińskiego „Tagesspiegiel”, w którym autor pisze o napię-
ciach w obecnych stosunkach polsko-niemieckich, m.in. o sprawach rodzinnych. W tekście wskazuje się
na ogólnie restrykcyjne zasady niemieckiego prawa rodzinnego, obowiązujące tak samo wobec wszyst-
kich cudzoziemców. Zob. M. Nikiel: Za Odrą. „Dziś. Przegląd Społeczny” 3/2007
8
Zob. J. Sułek: Traktaty polsko-niemieckie z 1990 i 1991 roku – prawda i fałsz. „Przegląd”, 7.01.2007
oraz Idem: Traktaty polsko-niemieckie z 1990 i 1991 roku – prawda i fałsz (część II). „Przegląd”
14.01.2007
547
prowadzenie do przyjęcia zdaniem Polski jednoznacznych zapisów jest obecnie
niemożliwe, gdyż zmuszałoby to rząd federalny do wypłaty „wypędzonym” odszko-
dowań, czego ten oczywiście chce uniknąć
9
. Tezy J. Sułka broni w swym opubli-
kowanym w numerze „Znaku” z maja 2007 r. tekście Anna Wolf-Powęska, wskazu-
jąc na trudne warunki polityczne, w jakich przygotowywano dokument. Autorka
zarzuca również krytykom ówczesnej polityki zagranicznej mierzenie realiów
sprzed wielu lat współczesną miarą, która nie przystaje do nich w żaden sposób
10
.
Również w trakcie dyskusji zorganizowanej z okazji 15. rocznicy podpisania
traktatu dobrosąsiedzkiego można było usłyszeć głosy pełne nadziei, choć ówcze-
sny premier, Kazimierz Marcinkiewicz, podkreślił konieczność wypełnienia jego
zapisów nową treścią. Wskazał przy tym na rolę młodzieży, co można jak się wy-
daje interpretować jako oczekiwanie na przejęcie wiodącej roli w stosunkach mię-
dzy Polską a Niemcami przez ludzi dorastających w pokoju, bez wojennej traumy.
Ówczesny przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu Paweł Zalewski
natomiast określił Niemcy jako „klucz zarówno dla Polski, jak i dla Europy Wschod-
niej”
11
.
Debata nad polską polityką zagraniczną po 1989 r.
Sama dyskusja nad traktatem jest elementem znacznie szerszej debaty nad
racją stanu III RP oraz jej realizacją na płaszczyźnie międzynarodowej. Stosunki
polsko-niemieckie wydają się być szczególnie ważnym jej punktem. Wspomniani
już krytycy traktatu z 1991 r. nie ograniczają się do uznawania obecnych regulacji
prawnomiędzynarodowych za niewystarczające, ale wskazują też, że sposób ukła-
dania stosunków Polski z Niemcami był niewłaściwy. Padają określenia takie jak
„dyplomacja niemocy’ i „obóz/stronnictwo/partia białej flagi”, a dotychczasowych
szefów rządów i MSZ określa się mianem „polityków salonowych”
12
. Ta swoista
stygmatyzacja jest wynikiem oceny, która zakłada, że polska polityka zagraniczna
była prowadzona w oparciu o źle zdefiniowaną rację stanu przez uległych wobec
obcej argumentacji polityków nietrafnie rozpoznających intencje zagranicznych
partnerów. Neguje się zdecydowanie przyjęte na przełomie lat 80. i 90. koncepcję
„wspólnoty interesów” oraz „doktrynę przyjaciół”
13
. W wizji tej wykluczone jest
prawdziwe pojednanie pomiędzy oboma narodami, ze względu na błędny obraz
partnera niemieckiego. Z oceną tą nie zgadza się m.in. cytowana już A. Wolff-
Powęska, upatrująca jej źródeł w „rozgrywce” o IV RP. Autorka nie zgadza się na
przykład z krytyką byłych ministrów spraw zagranicznych
14
. Co więcej, sugeruje, że
9
Zob. J. Sułek: Traktaty…, op. cit., „Przegląd” 14.01.2007
10
Zob. A. Wolff-Powęska: Partnerstwo zamiast oczekiwań, „Znak” 5/2007, s. 10.
11
Danuta Zagrodzka relacjonując konferencję napisała: „Pewnej odpowiedzi [na niemieckie pytanie
o włączenie się Polski do rozwiązywania spraw europejskich – M.W.] udzielił premier Marcinkiewicz,
który oznajmił, że po 15 latach traktat należy wypełnić nową treścią i że najważniejszą rolę będzie tu
miała młodzież, nie sprecyzował jednak, co ma na myśli”. Zob. D. Zagrodzka: Niemcy czekają na Pol-
skę. „Gazeta Wyborcza” 13.06.2006
12
Zob. M. Muszyński; K. Rak, op. cit.; M. Michalkiewicz, Piąty rozbiór Polski?,
http://www.michalkiewicz.pl/rdm_2007-02-15.php, stan na 30.07.2007; M. Horała: Po decyzji sądu.
http://www.powiernictwo-polskie.pl/strona.php?go=an61, stan na 30.07.2007; Napięta struna, wywiad
z Dorota Arciszewska-Mielewczyk. „Powiernictwo Polskie” 2006, nr 1
13
Zob. M. Muszyński; K. Rak, op. cit.
14
„W ten sposób stała się ona [polityka w stosunku do Niemiec – M.W.] od początku elementem roz-
grywki wewnątrzpolitycznej i zmagań o tzw. IV Rzeczpospolitą. Wyraża się ona w przeładowanej emo-
cjami i bezprecedensowej nagonce na byłych ministrów spraw zagranicznych, przedstawicieli wszyst-
548
ekipa rządząca w Polsce po wrześniu 2005 r. nie miała koncepcji polityki niemiec-
kiej bądź miała koncepcję błędną. Analizując expose dwóch kolejnych premierów z
szeregów PiS oraz harmonogram wizyt zagranicznych najwyższych polskich
urzędników, dochodzi do wniosku, że stosunki polsko-niemieckie zajmowały
znacznie dalsze miejsce w ówczesnej hierarchii ważności władz niż miało to miej-
sce uprzednio. Urealnienie polityki zagranicznej okazać się miało zdaniem
A. Wolff-Powęskiej jeżeli nie zerwaniem, to przynajmniej nadwerężeniem oficjal-
nych stosunków na linii Warszawa – Berlin.
Polityka historyczna i rewizja historii
Czynnikiem stanowiącym tło wewnątrzpolitycznej dyskusji są obiektywnie
występujące działania organizacji niemieckich. Należały i nadal należą do nich
przede wszystkim wspomniane już w tej części opracowania Powiernictwo Pruskie
oraz działający od kilkudziesięciu lat BdV z nową przewodniczącą Eriką Steinbach.
Organizacje te są – co warto zaznaczyć – połączone ze sobą poprzez osoby, które
są członkami Związku i udziałowcami/klientami powiernictwa. W działaniach obu
tych instytucji wskazać można działania zmierzające intensywnie do rewizji historii
Niemiec i Niemców. Powiernictwo Pruskie, pomimo, że jego głównym celem jest
rewindykacja majątku poniemieckiego, bazuje na odpowiadających jego dążeniom
tezach prawnych, ale i na swoistej ideologii, której wyraz daje kierownictwo spółki.
O Rudim Pawelce można nota bene przeczytać, że przekonany jest o ograniczonej
winie Niemców za wybuch II wojny światowej, kładąc ją na karb postanowień wer-
salskich i agresywne działania Polski tuż po I wojnie światowej; taką informację
prezentuje polska Wikipedia. Niezależnie od wiadomości zawartych w tej encyklo-
pedii internetowej powodem zastanowienia mogą być także teksty R. Pawelki
umieszczone na stronie internetowej powiernictwa. Dotyczą one w znacznej mie-
rze spraw „wypędzonych” i związanych z nimi kwestii prawnych, często jednak
nasączone są drażniącą polskiego odbiorcę ideologią. Już sam tytuł jednego
z jego artykułów budzi wątpliwości: „Wypędzenia nie mogą się opłacać”. W tekście
mowa jest o dyktaturze komunistycznej, sterującej wysiedlaniem Niemców, nie ma
natomiast żadnych adnotacji na temat decyzji poczdamskich i Wielkiej Trójki; mo-
wa jest o obecnych władzach RP, które nie są jeszcze europejskie, ponieważ ob-
stają przy niepłaceniu odszkodowań Niemcom i o nagannej postawie głównych
polityków RFN, niepopierających dążeń wysiedlonych. Autor wskazuje też na szla-
chetną obronę przez Powiernictwo Pruskie interesów niemieckich Żydów z daw-
nych prowincji wschodnich oraz informuje czytelnika o trwającej do dziś traumie
byłych więźniów polskich „obozów śmierci” dla Niemców. W wywodach R. Pawelki
nie ma słowa o niemieckiej winie za rozpętanie II wojny światowej i panujący w jej
czasie terror, są natomiast zarzuty przeciw Polsce, stosującej odpowiedzialność
zbiorową wobec Ostdeutsche. Pomimo pozornie pojednawczych deklaracji o pra-
wach obecnych właścicieli i użytkowników do swoich posesji, mieszkań itp. tekst
wymierzony jest wyraźnie przeciw Polsce jako państwu, i to państwu nagminnie
łamiącemu prawa człowieka. W koncepcji szefa powiernictwa historia zaczyna się
najwcześniej w 1944 r. i występuje w niej tylko dwóch aktorów: komunistyczne
kich dotychczasowych rządów oraz środowisk opiniotwórczych, do których zalicza się en bloc postko-
munistów, część środowisk solidarnościowych, liberałów oraz elity refleksyjne, których stanowisko
odbiega od oficjalnej linii rządu. Zakwestionowany został dorobek normalizacyjnej polityki wobec Nie-
miec…” Zob. Wolff-Powęska, op. cit., s. 11
549
państwo polskie i wypędzeni ze swoich domów Prusacy, niemieccy Pomorzanie
i Ślązacy. Taka konstrukcja myślowa redukuje problem II wojny światowej do mi-
kroskali, poprzez co wypacza całkowicie podstawowe fakty stosunków polsko-
niemieckich w XX w. R. Pawelka udzielił wywiadu tygodnikowi „Junge Freiheit”,
którego działalność od wielu lat obserwowana jest przez służby kontrwywiadu
MSW Nadrenii-Północnej Westfalii i Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.
15
Nale-
ży przypuszczać, że emerytowanemu oficerowi policji, jakim jest szef Powiernictwa
Pruskiego, znana była ideologiczna linia pisma, z którym rozmawiał. Z omawianą
organizacją związane są również osoby, które reprezentują znacznie bardziej
skrajne poglądy niż sam Pawelka. Alexander von Waldow, członek rady nadzor-
czej powiernictwa, był przekonany o nieprzerwanym istnieniu Rzeszy Niemieckiej
w granicach z 1937 r. oraz o okupacyjnym statusie dawnych Ostgebiete. Wnio-
skował on o wyłączenie w ramach przyjęcia RP do UE tych ziem spod władzy rzą-
du w Warszawie i utworzenie z nich prowincji podległych bezpośrednio Unii.
16
Osoby związane z Powiernictwem Pruskim nadały mu anglojęzyczną nazwę Prus-
sian Claims Society nasuwającą skojarzenia z pewną żydowską organizacją resty-
tucyjną - Jewish Claims Society, co można uznać, jeśli nie za zdecydowanie nie-
smaczne, to przynajmniej za dwuznaczne. Sam R. Pawelka po pewnym czasie
odciął się od pomysłu stosowania wspomnianej nazwy w języku angielskim.
Nie należy się dziwić powszechnemu zaniepokojeniu działalnością Powiernic-
twa Pruskiego i złożonymi przez nie pozwami. Atmosferę „podgrzewają” dodatko-
wo wyniki ankiety przeprowadzonej na potrzeby redakcji „Spiegel Special. Ge-
schichte”. W badaniu tym aż 24 % respondentów odpowiedziało twierdząco na
pytanie o to, czy uważają Śląsk i dawne Prusy Wschodnie za terytoria aktualnie
niemieckie.
17
Wymienione w tekście organizacje są krytycznie obserwowane w krajach,
w których działają. Oprócz tekstów cytowanego w pracy Daniela Reinle wspomnieć
należy też nader krytyczne głosy północnoreńskiego środowiska naukowego.
Dr Holm Putzke z Uniwersytetu Ruhry opublikował w „Nordrhein-Westfällische
Verwaltungsblätter“ analizę, w której wskazuje na podstawy do delegalizacji
Powiernictwa Pruskiego, gdyż ta spółka, zagrażając pokojowemu współżyciu naro-
dów, łamie prawo niemieckie.
18
Z kolei Paweł Smoleński w tekście „Jak tu żyć
z Niemcami” prezentuje działania senator Arciszewskiej-Mielewczyk i Powiernictwa
Polskiego. Wydaje się, że autor jako nie najlepszy uznaje „odwetowy” charakter
organizacji, działającej – jak określa to sama szefowa – w myśl porzekadła „Co
Kuba Bogu, to Bóg Kubie”. Napiętnowane zostały też koncepcje masowego wyko-
rzystania w Polsce energetyki jądrowej oraz pozyskania broni jądrowej w celu po-
prawienia polskich pozycji negocjacyjnych w sporach z Niemcami
19
.
Podobne znaczenie dla stosunków polsko-niemieckich na początku XXI w.,
a zwłaszcza dla ich pogorszenia, ma druga organizacja związana z „wypędzonymi”
– Związek Wypędzonych pod kierownictwem Eriki Steinbach, która od 1998 r. jest
15
Zob. Verfassungsschutzbericht 2002, red. Bundesministerium des Intern. Berlin 2003, s. 95
16
Zob. D. Reinle, Welche Vision verfolgt die Preußische Treuhand (Teil 2),
http://www.wdr.de/themen/politik/deutschland/preussische_treuhand/index_2.jhtml?rubrikenstyle=politik,
stan na 30.07.2007
17
Zob. Umfrage: Deutsche, „Spiegel Special. Geschichte“ 1/2007, s. 10
18
Zob. B.T. Wileński, Niemieccy prawnicy żądają zdelegalizowania Powiernictwa Pruskiego, „Gazeta
Wyborcza” 4.06.2007
19
P. Smoleński: Jak tu żyć z Niemcami, „Gazeta Wyborcza” 2.02.2007
550
przewodniczącą Związku [wybór ten potwierdzono w kwietniu 2008 r. – M.W.]. Pod
jej rządami rozpoczęto nowy typ działalności. Organizacja postanowiła stworzyć
fundację, której celem była budowa i prowadzenie ośrodka dokumentującego prze-
siedlenia Niemców i innych Europejczyków w XX w. [obecnie projekt przejął rząd
federalny, pragnący stworzyć „widomy znak” – instytucję w znacznej mierze analo-
giczną do centrum – M.W.] Jednostka ta winna w ocenie BdV prowadzić również
działalność o charakterze edukacyjno-popularyzatorskim. Ostateczną koncepcję
Fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom przyjęto w maju, a samą fundację za-
rejestrowano we wrześniu 2000 r. Podjęcie tej nowej dla BdV formy działalności
związane jest jak się wydaje z dwoma problemami; po pierwsze, choćby ze wzglę-
dów biologicznych, żywe zainteresowanie pracami BdV wydaje się być skazane na
ograniczenie, malejąca liczba osób, które przeżyły wysiedlenie zawęża, pomimo
twierdzeń o dziedziczności „wypędzenia”, grupę docelową, będącą najżywotniej
zaangażowaną w działania organizacji; polskie – wówczas zapowiadane – przy-
stąpienie do Unii dawało nowe możliwości oddziaływania na władze RP. Tak więc
wydaje się, że pomysł powołania Centrum zrodził się w ważnym dla Związku mo-
mencie, kiedy potrzebował on nowej formy legitymizacji swego istnienia i utrzyma-
nia znaczenia w życiu społeczno-politycznym zjednoczonych Niemiec.
Warto podkreślić, że Związek Wypędzonych podjął, często nie prezentowane
polskiej opinii publicznej, działania o charakterze dyplomatycznym. W lipcu 2000 r.
koncepcję Centrum przesłano prof. W. Bartoszewskiemu, ówczesnemu szefowi
polskiego MSZ. Jak informuje strona fundacji, odpowiedź nie nadeszła. Następnie
fundacja przekazała koncepcję Centrum dwunastu ambasadorom państw Europy
Środkowo-Wschodniej; do pisma ustosunkowało się tylko przedstawicielstwo Fede-
racji Rosyjskiej, odrzucając pomysł stworzenia ośrodka. Coraz bardziej upublicz-
niana idea stworzenia Centrum wywołała poważna dyskusję również w Polsce.
Dotyczyła ona miedzy innymi faktycznego charakteru tego ośrodka i jego lokaliza-
cji. Zrodziły się pomysły jego ulokowania w Wrocławiu, który miałby być miejscem
symbolicznym – niegdysiejsza niemiecka metropolia, obecnie ważne polskie Cen-
trum regionalne; miejsce gdzie przenikają się wpływy kultur niemieckiej, polskiej,
czeskiej i śląskiej, używając tytułu książki prof. Normana Davisa swoisty „mikroko-
smos”. Adam Michnik i Adam Krzemiński, ojcowie tego pomysłu, przedstawili swoją
propozycję w maju 2002 r. ówczesnym szefom rządów – L. Millerowi i G. Schröde-
rowi. Po polskiej stronie pojawiły się jednak głosy o nieprzygotowaniu wrocławian
na lokalizację w ich mieście tego ośrodka; dowodzi tego wywiad „Gazety Wybor-
czej” z prof. Markiem Czaplińskim.
20
Umiejscowienie Centrum poza granicami RFN
dałoby większą pewność, że będzie ona przedstawiać faktycznie dramat wypędzeń
w Europie, prezentując losy wszystkich grup narodowych i etnicznych, bez akcen-
towania cierpienia Niemców, którzy musieli opuścić swoje strony rodzinne. Mię-
dzynarodowe kuratorium tego ośrodka dawałoby gwarancję uniknięcia manipulo-
wania historią najnowszą przez pojedynczą grupę narodową. Ostatecznie pomysł
budowy Centrum we Wrocławiu nie znalazł szerszego poparcia.
Głosy mówiące o marginalnym znaczeniu Centrum, uspakajające polską i eu-
ropejską opinię światową, należy traktować rozsądnie, nie negować ich słuszności,
ale i dokładnie analizować. Centrum Przeciwko Wypędzeniom było projektem,
20
Zob. Wrocław boi się Niemców. Wywiad z prof. Markiem Czaplińskim, red. Beata Maciejewska. „Ga-
zeta Wyborcza” 17 .05.2002
551
który połączył ludzi z różnych środowisk politycznych. Warto wspomnieć,
że w skład jego rady naukowej weszły takie osoby jak Otto von Lambsdorf, były
szef FDP, jeden z autorów nowego, przychylnego porozumieniu z Polską kursu
liberałów w latach 70. oraz Helga Hirsch, publicystka, była korespondentka praso-
wa w Polsce, współpracująca z Komitetem Obrony Robotników. Nie są to osoby,
które w trakcie swej wcześniejszej działalności były związane z BdV. Świadczyć to
może o szerszym zainteresowaniu Centrum niż tylko w grupie prawicowych człon-
ków ziomkostw. Oczywiście należy tu uwzględnić również opinie Jana M. Piskor-
skiego, który zwraca uwagę na nieidentyczność postaw postaci zaangażowanych
w ten projekt, w tym różny stopień otwarcia na międzynarodową dyskusję nad
nim
21
. Zwolennicy powstania tego ośrodka wyraźnie artykułowali i artykułują ko-
nieczność udokumentowania i uhonorowania niemieckich ofiar II wojny świato-
wej
22
. Jednak kolejne inicjatywy E. Steinbach pokazują, że Centrum mogłoby stać
się w przyszłości swoistym „biegunem konfrontacji” pomiędzy Polską i Niemcami.
Przykładem takich działań jest berlińska wystawa „Wymuszone drogi”. Towarzy-
szyła jej aura historycznego i moralnego niezdefiniowania oraz sensacyjne infor-
macje o wyłudzaniu eksponatów od polskich organizacji przesiedleńców.
Zastanawia stopniowo rosnąca przychylność władz federalnych dla poszcze-
gólnych inicjatyw E. Steinbach. Potwierdzały to kroki zmierzające do ustanowienia
Dnia Martyrologii Wypędzonych. Nie należy jednak za bardzo dziwić się obecności
niemieckich polityków piastujących najważniejsze urzędy na imprezach Związku.
Udział w nich osobistości aktywnych na poziomie landów i federacji jest czymś
normalnym w życiu tej organizacji. Polskie media niesłusznie informują o takich
sytuacjach jako wydarzeniach nadzwyczajnych. Nowym zjawiskiem jest zaintere-
sowanie działalnością BdV ze strony socjaldemokratów -można tu wspomnieć
wizytę poprzedniego kanclerza federalnego Gerharda Schrödera na spotkaniu
wysiedleńców. Sama obecność jest oczywiście ważna, ale należy też wnikliwie
analizować treść wystąpień poszczególnych gości E. Steinbach. Mowę prezydenta
Horsta Köhlera z 2 września 2006 r. uznać należy za stonowaną.
23
Więcej emocji
budziły słowa Hansa-Gerta Pötteringa z 18 sierpnia 2007 r.,
24
który jak uważa Mar-
cin Libicki, eurodeputowany z PiS, bezpodstawnie stwierdził w czasie ostatniego
spotkania Związku, że reprezentuje na nim Unię.
Równolegle w Polsce odbywa się dyskusja poświęcona polityce historycznej
i roli instytucji przeznaczonych do jej realizacji, przede wszystkim Instytutu Pamięci
Narodowej, ale i Muzeum Historii Polski. Spór dotyczy tego, czym ma ona w wy-
padku Polski być, ewentualnie, czym jest. W jej trakcie reprezentujący różne opcje
polityczne i poglądy interlokutorzy chętnie odnoszą się do przykładu zza Odry
wskazując na pomysł utworzenia berlińskiego Centrum jako formę złej polityki hi-
storycznej, to jest inżynierii historycznej czy propagandy. Jednocześnie takie dzia-
21
Zob. J.M. Piskorski: Polacy i Niemcy. Czy przeszłość musi być przeszkodą? Poznań 2004, s. 139
22
Helga Hirsch w wywiadzie dla FAZ stwierdziła, że idea powstania Centrum wypływa z chęci niemiec-
kich ofiar upamiętnienia ofiar wojny, którym również należy się miejsce pamięci
Zob. http://www.taz.de/dx/2005/04/08/a0180.1/text, stan na 12.05.2007
23
Zob. http://www.bundespraesident.de/Reden-und-Interviews-,11057.632658/Rede-von-
Bundesprae-
sident-Hors.htm?global.back=/-%2c11057%2c0/Reden-und-Interviews.htm%3flink%3dbprliste%26link.
sTitel%3dvertriebenen, stan na 20.04.2008. Ciekawe, że na stornie prezydenta federalnego umiesz-
czono również polskie tłumaczenie tego przemówienia
24
H.G. Pöttering: Die Menschenrechte – Grundlade der europäischen Einigung. Konrad Adenauer
Stiftung, w archiwum autora
552
łania znad Szprewy stają się jednym z argumentów za prowadzeniem przez wła-
dze w Warszawie intensywnej polityki historycznej.
25
W dyskursie tym nie sposób
pominąć relacji między polityką historyczną a polityką zagraniczną. O rozbieżno-
ściach w ocenie tego problemu świadczy zapis dyskusji „Dyplomacja z historią
w tle”, zamieszczony w styczniowym numerze „Więzi” z 2007 r. Profesor Jerzy
Kochanowski zwrócił uwagę, że w stosunkach polsko-niemieckich dzieje się tak, że
niektóre historyczne czy parahistoryczne pomysły zyskują tak bardzo na znacze-
niu, ze przenikają do polityki i w tej sferze urastają do rozmiarów poważnego pro-
blemu.
26
Wydaje się, że wniosek ten przystaje do sytuacji Centrum Przeciw Wypę-
dzeniom. Początkowo ignorowany politycznie pomysł zyskał tylu i tak znacznych
zwolenników, że urósł do rozmiarów sprawy politycznej, a nawet państwowej.
To z kolei wywołało reakcje władz polskich, jak i narastające zainteresowanie spo-
łeczne.
27
J. Kochanowski proponował spokojniejsze analizowanie sytuacji w Niem-
czech i próby nawiązywania współpracy w zakresie popularyzacji historii Polski
w RFN. Nie zgodził się z tym Paweł Kowal, wiceminister spraw zagranicznych,
uznając, że strona polska nie może angażować się w przedsięwzięcia o wątpliwym
charakterze, gdzie prezentowane są tezy nie do przyjęcia dla Polaków.
28
Wydaje
się, że w ocenie obu stanowisk należałoby przyjąć zasadę złotego środka. Fak-
tycznie trudno byłoby stronie polskiej uczestniczyć w imprezach, o sprzecznych
z polską racją stanu założeniach, bądź też niejasnych kulisach ich organizacji, jak
miało to miejsce w wypadku wystawy „Wymuszone drogi”. Nader pożyteczne,
a wręcz konieczne, jawi się partycypowanie Polski w niemieckich inicjatywach wy-
stawienniczych, które mogą zagwarantować poważną prezentację polskiego głosu
i udział w dyskusji historycznej. W wypadku gdyby takich wydarzeń nie było lub
było ich zbyt mało, władze polskie winny rozważyć podjęcie się finansowania
współpracy polskich i niemieckich ośrodków naukowych i muzealnych w celu wy-
generowania pożądanych przez stronę polską wydarzeń muzealnych. Wydaje się,
że warto wspierać inicjatywy różnych szczebli, nie tylko centralne, ale i regionalne,
a nawet lokalne. W wypadku dwóch ostatnich można przecież wykorzystać istnie-
25
Ciekawym dokumentem wspomnianej dyskusji jest styczniowy numer „Więzi”, w którym redakcja
zmieściła kilka artykułów, wywiadów i dyskusji poświęconych polityce historycznej. W stonowanym
tekście „Wiele twarzy historii” szczeciński profesor Jan M. Piskorski, który problemem stosunków pol-
sko-niemieckich zajmuje się naukowo, tak pisze o historii i polityce historycznej: „najprościej jest wyod-
rębnić historię jako sam proces dziejowy oraz jako naukę historyczną, czyli historiografię. Nietrudno tez
opisać inżynierię historyczną tyle, że czasami wcale nie jest jej daleko od źle pojmowanej polityki histo-
rycznej …” Zob. J.M. Piskorski: Wiele twarzy historii. „Więź” 2007, nr 1, s. 19
Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski, w artykule „Znaki orientacyjne” wyraźnie wskazuje na
manowce polityki historycznej, pisząc: „Oczywiście polityka historyczna nie jest immunizowana na
błędy. Najbardziej znanym przykładem jest kwestia Centrum przeciwko wypędzeniom. Inicjatywa zro-
dzona wokół Związku Wypędzonych bez wątpienia przyczyniła się do pogorszenia stosunków polsko-
niemieckich. Analiza tego przypadku nie powinna jednak w żadnym razie prowadzić do uogólniających
wniosków. Sądzę, że nie sam fakt podjęcia problemu wysiedleń jest przyczyną tych kontrowersji. Wyni-
kły one raczej z konkretnych treści, które przekazywano i z politycznego kontekstu. Myślę, że ważnym
elementem realizowania projektów w tej dziedzinie jest roztropność i autokrytycyzm. A także profesjo-
nalizm: nie można wyrywać poszczególnych elementów historii z całego kontekstu czy dowolnie zesta-
wiać zjawisk.” Zob. R. Kostro: Znaki orientacyjne. „Więź” 2007, nr 1, s. 31-32
26
Dyplomacja z historią w tle. Dyskusja. „Więź” 2007, nr 1, s. 52
27
Warto przywołać tu myśl cytowanego już Jana M. Piskorskiego, mówiącą o tym, że w debacie polsko-
niemieckiej obie strony świetnie dogadują się często w kwestiach drugorzędnych, nie potrafiąc jedno-
cześnie przeprowadzić poważnej kompleksowej debaty. Zob. J.M. Piskorski, op. cit., s. 135
28
Dyplomacja z historią w tle. Dyskusja. „Więź” 2007, nr 1, s. 53
553
jące już partnerstwa województw, krajów związkowych, powiatów, miast i gmin.
Zapewne działania o charakterze badawczym ułatwi istnienie Centrum Badań Hi-
storycznych Polskiej Akademii Nauk (PAN) w Berlinie oraz Niemieckiego Instytutu
Historycznego w Warszawie. Ta druga placówka, działająca znacznie dłużej niż
ośrodek PAN, dysponuje świetnie wyposażoną, ogólnie dostępną biblioteką oraz
organizuje cykliczne spotkania o charakterze naukowym, co czyni też Centrum
Badań Historycznych. Ciekawe byłoby zapewne wciągnięcie do publicznych dys-
kusji toczonych w Polsce przedstawicieli Niemieckiego Instytut Historycznego,
dając im możliwość pełnej prezentacji swoich badań i ocen bieżącej sytuacji. Nie-
stety nie zawsze się to udaje; przykładem tego jest program publicystyczny TVP 1
moderowany przez Beatę Wysocka-Schnepf, w którym gościli Władysław Barto-
szewski, Marek Cichocki, Piotr Semka i Klaus Zimmer, dyrektor wspomnianego
instytutu. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że temu ostatniemu dano najmniej
okazji do wypowiedzi, które byłyby zapewne dla części społeczeństwa w swej tre-
ści nowe.
Bez wątpienia do „wytrącenia” treści historycznych z aktualnej polityki zagra-
nicznej przyczyniłyby się ograniczenie wątków związanych z przeszłością, zwłasz-
cza tych drastycznych, w retoryce poszczególnych polityków. Przykładami mogą
być tutaj wypowiedzi ministra Radosława Sikorskiego z czasów, kiedy kierował on
MON w rządzie J. Kaczyńskiego, który budowę gazociągu bałtyckiego porównał do
paktu Ribbentrop-Mołotow. Byłemu szefowi rządu zdarzyło się też popełnić po-
ważniejsze faux pas z historycznym tłem. W trakcie swej rozmowy z dziennikarzem
„Die Welt” określił spisek grupy Clausa von Stauffenberga jako rachityczny.
29
Po-
mimo w gruncie rzeczy nikłego zasięgu i oddziaływania niemieckiego ruchu antyhi-
tlerowskiego lekceważące wyrażanie się czołowego polskiego polityka o człowie-
ku-symbolu wewnątrzniemieckiej walki z hitleryzmem uznać należy za nieroztrop-
ne. Strona niemiecka zareagowała tekstem w jednym ze swoich najważniejszych
tytułów – „Frankfurtem Allgemeine Zeitung”, gdzie wyrażono oburzenie z powodu
tego fragmentu wywiadu. Warto podkreślić, że obecnie trwają zdjęcia do filmu
„Walküre”, w którym tytułową rolę zagra Tom Cruise. Oprócz „Sophie Scholl” bę-
dzie to drugi powszechniej znany film przedstawiający Niemców zaangażowanych
w walkę z Hitlerem. Wejście tych dwóch produkcji na ekrany może dać asumpt do
dyskusji o próbach rewizji historii, ale nie wpływa na to, że politykom nie wypada
deprecjonować bohaterów innych narodów.
Politycy w stosunkach z Niemcami winni obecnie unikać dodatkowych
zadrażnień. Za niedopuszczalną uznać należy wypowiedź posła do Parlamentu
Europejskiego Macieja Giertycha, który w swym wystąpieniu porównał kanclerz
Angelę Merkel do Adolfa Hitlera, podkreślając, że obecna szef państwa niemiec-
kiego znacznie sprytniej realizuje wielkoniemieckie idee. Wypowiedź ta oburzyła
polityków polskich.
30
Eurodeputowany Chruszcz z LPR podjął się wpłynięcia na niemieckie władze,
zwłaszcza zaś na zarządy dróg domagając się właściwego oznakowania kierun-
ków ruchu do polskich miast.
31
Chodziło tu o dawne miasta niemieckie, leżące od
29
Zob. Niemcy są głośniejsi niż Polacy. Wywiad „Die Welt” z Jarosławem Kaczyńskim, „Forum” 28/2007
30
Zob. M. Kazikiewicz, Giertych: Merkel działa jak Hitler. „Życie Warszawy” 17.07.2007.
http://www.zw.com.pl/zw2/index.jsp?place=Lead04&news_cat_id=17&news_id=164045&layout=1&foru
m_id=40005&page=text, stan na 3.08.2007
31
Zob. http://drogowskazy.lpr.pl/dokumenty.htm, stan na 10.09.2007
554
1945 r. na terytorium Polski – na niemieckich drogowskazach powszechnie wystę-
pują nazwy niemieckie, często bez nazw polskich. Nie można kwestionować pod-
staw prawnych, w oparciu, o które europoseł wystąpił z pismem do federalnego
ministra transportu. Warto byłoby się jednak zastanowić, czy ta skądinąd słuszna
sprawa, winna przybierać postać krucjaty i być aż tak eksponowana na przykład
w Internecie.
Media a stosunki polsko-niemieckie
Ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem kształtującym opinię Polaków i
Niemców są przekazy medialne. W omawianym okresie zarówno w mediach dru-
kowanych jak i elektronicznych umieszczano wiele materiałów poświęconych dru-
giej stronie lub stosunkom wzajemnym. Częstotliwość ukazywania się tych infor-
macji zwiększyła się w trakcie zaostrzenia stosunków na linii Warszawa-Berlin. Z
jednej strony pojawiały się materiały relacjonujące bieżące wydarzenia – jak choć-
by wizyty, spotkania robocze itp., z drugiej duży odsetek to publicystyka, która
czasami włączała się w nurt konfrontacji polsko-niemieckiej. Czołowe tytuły praso-
we nie szczędziły miejsca na opisy stosunków polsko-niemieckich. Czasami strony
uznawały poszczególne publikacje za materiały niepokojące, nieprzychylne lub
wręcz za ataki medialne. Jest to zjawisko skomplikowane, które doczekało się
poważnych naukowych opracowań, których przykładem – również w perspektywie
historycznej - może być książka Andrzeja Ranke „Stosunki polsko-niemieckie w
polskiej publicystyce katolickiej 1945-1989”. Nie sposób jednak nie dostrzec poja-
wiających się czasami pojedynków prasowych, jak choćby ten pomiędzy „Wprost” i
„Der Spiegel” po unijnym szczycie w Brukseli w czerwcu2007 r. W numerach z 1
lipca i 18 czerwca redakcje poświęciły okładki jak i cover story sprawie napiętych
stosunków pomiędzy RP i RFN w kontekście europejskim. Hamburski tygodnik w
artykule „Die Schlacht der Zwillinge” przedstawia braci Kaczyńskich jako polityków
określających swoje pozycje poprzez wskazywanie wrogów, a są nimi: homosek-
sualiści, liberałowie, zwolennicy teorii Darwina, Rosjanie i inni.
32
Naczelnym wro-
giem są zaś Niemcy. Autorzy twierdzą, że polityka unijna Polski opierała się na
antyniemieckich resentymentach, te z kolei przyjmowane były przez całe społe-
czeństwo. W tekście pojawia się też dosyć specyficzny akcent, którym jest zdzi-
wienia autorów, tym, że polski wyborca oddał głos na kandydatów prezentujących
antyniemieckie poglądy.
33
Trudno zgodzić się z założeniem, że głównym kryterium
oceny kandydatów do Sejmu i Senatu winien być ich stosunek do zachodniego
sąsiada. Nie zmienia to faktu, że ciągłe uprawianie antyniemieckiej retoryki przez
braci Kaczyńskich wywoływało zaniepokojenie nad Szprewą. W dalszej części
artykułu przedstawiony jest zarys dramatycznej historii Polski i narodu, poprzedzo-
ny uwagą, że prezydent i premier opierali swoje widzenie świata właśnie o historię.
Autorzy podkreślają jednocześnie profity, jakie osiągnęła Polska za sprawą przy-
stąpienia do Unii Europejskiej oraz prounijne nastawienie społeczeństwa, co od-
różnia je od liderów PiS.
„Wprost” natomiast piórem wspomnianego już duetu Muszyński/Rak określa
działania władz polskich jako upomnienie się o własną rację stanu oraz tworzenie
nowej grupy – państw średnich i małych, z którymi Polska chce budować koalicje w
32
Zob. Ch. Neef; R. Neukirch; J. Puhl; D. Steinvorth: Die Schlacht der Zwillinge, „Der Spiegel“
18.06.2007
33
Zob. ibidem
555
ramach Unii. Autorzy zwracają uwagę na nieprzejednanie antypolską postawę
prezydencji niemieckiej. Ich zdaniem w obliczu niemożności nakłonienia władz RP
do całkowitej rezygnacji z własnych aspiracji w ramach struktur brukselskich roz-
poczęto zaciętą kampanię propagandową przeciw braciom Kaczyńskim, zarzuca-
jąc im między innymi antyeuropejskość i brak demokratycznej legitymacji.
34
W artykule sformułowano zarzut lekceważenia Polski przez Niemcy, wynikającego
z „postkolonialnego” stosunku Berlina do Warszawy.
35
Osobną częścią analizy
omawianych numerów tych dwóch tygodników są ich okładki. „Spiegel” prezentuje
Lecha i Jarosława Kaczyńskich jadących na A. Merkel. „Wprost” przedstawiło
kanclerz federalną jako mleczną mamkę prezydenta i byłego premiera. Oba tygo-
dniki przedstawiają okładki: „Spiegel” antyniemieckie okładki tygodników polskich,
„Wprost” wspomnianą okładkę „Spiegla” oraz kilku własnych numerów, jako dowód
dużego oddziaływania tego tytułu. Szefowa polskiej dyplomacji uznała okładkę
numeru tygodnika „Wprost” z 1 lipca 2007 r. za niesmaczną. Polski tygodnik celuje,
co trzeba przyznać, w tekstach krytycznie oceniających aktualną sytuację społecz-
no-polityczną za Odrą. Najostrzejsze pióra w tym względzie mają Krystyna Grzy-
bowska i Zdzisław Kranodębski. Pierwsza z wymienionych osób w swych komenta-
rzach często zwraca uwagę na sprawy związane z polityczną aktywnością wypę-
dzonych. Prof. Krasnodębski pisze w nurcie podobnym do Muszyńskiego i Raka.
Konieczne w tej analizie wydaje się przywołanie tekstu „Es hitlert sehr” Tho-
masa Urbana opublikowanego w specjalistycznym miesięczniku niemieckim
„Osteuropa”. Autor, polski korespondent „Süddeustche Zeitung“, prezentuje ob-
szernie swoją ocenę obrazu współczesnych Niemiec w Polsce oraz mechanizmów
ten obraz tworzących. Odnosi się do polsko-niemieckiej „wojny prasowej”, stawia-
jąc między innymi zarzut niepełnego informowania polskich odbiorców o wydarze-
niach w Niemczech, selektywny dobór relacjonowanych wydarzeń powoduje po-
wstanie złego obrazu zachodniego sąsiada. Spektakularnym dla Urbana przykła-
dem jest tu sprawa tzw. Polenwitze Haralda Schmidta, które rzeczywiście pojawiły
się w jego audycjach. Polskie media przemilczały natomiast protesty przeciw tego
typu zachowaniom ogłoszone przez wiele niemieckich tytułów oraz odstąpienie H.
Schmidta od antypolskich dowcipów po rozmowie z ówczesnym ambasadorem RP
w Niemczech Andrzejem Byrtem. T. Urban wskazuje też na artykuł wspomnianej
już w tekście red. Grzybowskiej, w którym ocenia ona i porównuje dwie sytuacje na
rynkach medialnych: protesty dziennikarskie i społeczne w Berlinie przeciw przeję-
ciu „Berliner Zeitung” przez kapitał anglosaski (brytyjsko-amerykańskie konsorcjum
finansowe) i powszechna obecność koncernów niemieckich na polskim rynku pra-
sy.
36
W jej przekonaniu protest berliński świadczy o podwójnej moralności Niem-
ców, którzy masowo kupowali i wykupują nadal polskie gazety i czasopisma. Zda-
niem niemieckiego dziennikarza niepotrzebne jest w tym wypadku utożsamianie
poszczególnych grup interesu z całym narodem i przenoszenie tym samym party-
kularnych sporów na poziom ogólnonarodowy.
37
Profesor Kranosdębski również
wskazuje na często niemoralne zachowania wielu środowisk w Niemczech. Przy-
34
Zob. M. Muszyński; K. Rak: Macocha Europy. Niemcy były adwokatem Polski, a teraz stały się na-
szym prokuratorem, „Wprost” 2007, nr 26
35
Zob. ibidem
36
Zob. T. Urban: Es hitlert sehr. „Osteuropa” 2007, nr 1, s. 61-62. Zob. też K. Grzybowska: Moralność
niemiecka. „Wprost” 2005, nr 44
37
Zob. T. Urban, op. cit.
556
kładem tego może być stosowanie podwójnej miary wobec Polski i innych państw
oraz przedstawianie zamazanego, przekłamanego obrazu Polski i wydarzeń z nią
związanych. Autor tekstu wskazuje na odmienne oceny działań władz polskich
i rosyjskich wobec homoseksualistów, wyolbrzymianie roli „Naszego Dziennika”
i przeinaczanie wypowiedzi Klausa Wowereita, burmistrza Berlina, na temat jego
ewentualnej wizyty w Polsce.
38
Pojawiają się oczywiście teksty skrajnie szydercze, jak na przykład znany
i szeroko komentowany artykuł „Polens neue Kartoffel” w „Tageszeitung” z 26
czerwca 2006 r., który – jak powszechnie się uważa – doprowadził do zerwania
szczytu Trójkąta Weimarskiego za sprawą niewystarczającej w ocenie władz pol-
skich reakcji rządu RFN. Należałoby jednak traktować tego typu publikacje bez
zbędnego zaangażowania, akceptując istnienie na rynkach prasowych rozmaitych
tytułów, czasem prezentujących nie najlepsze gusta. Część polskich polityków
i publicystów żądała natomiast podjęcia przez władze niemieckie poważnych kro-
ków w stosunku do redakcji „TAZ”, a przynajmniej publicznych przeprosin ze strony
berlińskich elit politycznych, co spotkało się z całkowitym niezrozumieniem nie-
mieckich polityków, czego dowodem może być wywiad Wolfganga Thierse, socjal-
demokratycznego wiceprzewodniczącego Bundestagu, dla rozgłośni „Deutschland-
funk”, w którym określił działania oczekiwane przez stronę polska jako niezgodne
z zasadą wolności słowa.
39
Polityka unijna oraz jej reperkusje wewnętrzne
Narastający stopniowo spór, czy wręcz konflikt, polsko-niemiecki zaostrzyła
niemiecka prezydencja Unii Europejskiej. Kanclerz Merkel wyznaczyła jej jako cel
znaczący postęp przygotowania traktatu konstytucyjnego. W ramach tych prac
ustalono, że unijne głosowania odbywać się będą w oparciu o bazujący na liczbie
ludności poszczególnych państw system podwójnej większości. Władze RP uznały,
że nie mogą zgodzić się na takie rozwiązanie, gdyż jest ono niekorzystne dla Pol-
ski i faworyzuje duże państwa, zwłaszcza Niemcy.
40
Warszawa obstawała przy
ponownym przedyskutowaniu sposobu głosowania, promując korzystniejszy dla
niej system pierwiastkowy. W sporze tym uzyskała jedynie poparcie Czech, gdyż
pozostałe państwa członkowskie nie były zainteresowane odejściem od systemu
podwójnej większości. W oficjalnym dyskursie wewnętrznym spór ogólnounijny
szybko przerodził się w spór pomiędzy Polską a Niemcami. Najważniejsi politycy
Polscy sięgali po wspomniane już argumenty poszkodowania Polski w wyniku woj-
ny oraz posługiwali się hasłem „pierwiastek albo śmierć”. Warszawa utrzymywała
zdecydowane stanowisko przez cały czas przygotowań do brukselskiego szczytu
Unii oraz w jego trakcie, czyli 22 i 23 czerwca 2007 r. W tym sporze głównym ad-
wersarzem polskich polityków i dyplomatów byli, ze względu na przewodniczenie
Unii, ich niemieccy koledzy. Wywołało to wrażenie pogłębiania się kryzysu polsko-
niemieckiego. W prasie polskiej przeczytać można było informacje o „boju z Niem-
cami”, w prasie niemieckiej o antyniemieckiej linii polskich władz oraz braku ich
zdolności do konstruktywnego współdziałania w ramach wspólnoty. Po szczycie,
mimo, że udało się osiągnąć kompromis, polskie media donosiły o jednoznacznie
38
Zob. Z. Krasnodębski: Prasowe salwy. „Wprost” 2006, nr 35
39
Zob. bez nazwiska, Thierse: „Osobliwy” postulat polskich polityków,
http://wiadomości.onet.pl/1354817,12,item.html, stan na 12.07.2006
40
Zob. bez nazwiska, Bój z Niemcami o pierwiastek. „Gazeta Wyborcza” 21.06.2007
557
złych opiniach polityków niemieckich na temat polskiej postawy w trakcie spotka-
nia; mówili oni o dziwnych metodach negocjacyjnych „niektórych państw członkow-
skich” czy niepragmatycznej retoryce historycznej
41
. Część obserwatorów uważała,
że panujące po szczycie napięcie z czasem ustąpi, stosunki polsko-niemieckie
pozostaną jednak nie najlepsze. Nie wykluczone jednak, że efektem ubocznym
„boju o pierwiastek” będzie zwiększenia zainteresowania opiniami E. Steinbach na
temat Polski.
42
Z punktu widzenia Warszawy byłoby to oczywiście niekorzystne.
Dość specyficznym przełożeniem spraw unijnych na politykę wewnętrzna była
sprawa obsadzenia stanowiska szefa Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu
Europejskiego (PE). Otwarła się możliwość nominowania na to stanowisko euro-
posła Jacka Saryusza-Wolskiego. Decyzje pozostawały w ręku kierownictwa Plat-
formy Obywatelskiej (PO), gdyż według parytetów parlamentu, to właśnie frakcji
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich De-
mokratów, do której eurodeputowani Platformy należą, stanowisko to przypadało.
W ramach zaś ugrupowania pierwszeństwo w obsadzeniu stanowiska przypadało
Polakom. Lider PO, Donald Tusk, konsultował między innymi tę sprawę z szefową
wchodzących do tej samej frakcji PE niemieckich chadeków A. Merkel. Ponieważ
zmiana na stanowisku szefa komisji związana byłby z odejściem ze stanowiska jej
wieloletniego przewodniczącego Elmara Broka z CDU, część środowisk politycz-
nych, zwłaszcza członkowie PiS, podejrzewając, że polscy liberałowie mogą zre-
zygnować z obsadzenia Komisji Spraw Zagranicznych, uznała telefoniczną roz-
mowę Tuska z Merkel, za godzącą w interes Polski w strukturach europejskich.
Pomimo nominowania J. Saryusza-Wolskiego na szefa tej komisji, J. Kaczyński
stwierdził w obliczu nowych wyborów parlamentarnych, że wygrana PO zaowocuje
osłabieniem pozycji Polski wobec Niemiec.
43
Można więc uznać, że stosunek do
Niemiec, stał się poważanym elementem weryfikacji sił politycznych i poszczegól-
nych polityków. Przekonał się o tym Aleksander Kawaśniewski, krytykowany zde-
cydowanie za wywiad, którego udzielił niemieckiemu „Vanity Fair”, a w którym miał
sugerować mniej przychylne traktowanie ekipy braci Kaczyńskich przez berlińskich
polityków.
44
Sam były prezydent zasłania się nieudolną autoryzacją przez jednego
ze swoich współpracowników.
Wnioski
Nie sposób zaprzeczyć, że początek XXI w. przyniósł za sprawą wielu przed-
stawionych ogólnie w niniejszym opracowaniu czynników pogorszenie stosunków
polsko-niemieckich. Po raz pierwszy jednak można mówić o tak rozbudowanej
wielopłaszczyznowości stosunków między Warszawą i Berlinem. W suwerennej
Polsce działają liczne organizacje pozarządowe zainteresowane sprawami stosun-
ków dwustronnych, niezależne partie o zróżnicowanych poglądach. Obydwa pań-
stwa są członkami Unii Europejskiej, co owocuje transgraniczną wolnością gospo-
darczą i możliwością nieskrępowanego podróżowania po kraju sąsiadów. Społe-
czeństwa informowane są przez zróżnicowane poglądowo media i mogą zapozna-
wać się z wynikami prowadzonych w sposób nieskrępowany badań naukowych.
41
Zob. P. Jendroszczyk: Niecmy: prawie nic pozytywnego o Polsce. „Rzeczpospolita” 26.06.2007
42
Zob. W. Lorenz, Polska-Niemcy: Wielki chłód. „Rzeczpospolita” 26.06.2007
43
Zob. cheko, premier Kaczyński: PO jest uzależniona od Niemców, „Gazeta Wyborcza” 19.08.2007
44
Zob. http://www.vanityfair.de/articles/agenda/aleksander-kwasniewski/2007/09/10/2/03199/, stan na
20.04.2008
558
Wymienione tu możliwości, zapewne wykorzystywane w dalece niezadowalającym
stopniu, przyczyniają się do pewnej powolnej ewolucji poglądów. Świadczyć o tym
mogą wyniki niektórych sondaży zamawianych przez polskie i niemieckie redakcje
prasowe, jak również wywiady przeprowadzone przez autora i umieszczone w czę-
ści Aneksy. Można więc zgodzić się z Normanem Davisem, że aktualne napięcie
tworzy się głównie na poziomie międzyrządowym.
45
Wpływa jednak na pewno na
inne relacje. Wydaje się, że szansą na uniezależnienie stanu stosunków społe-
czeństw Polski i Niemiec od stanu stosunków między obecnymi i przyszłymi gabi-
netami w Warszawie i Berlinie jest zakrojona na szeroką skale i zróżnicowana ak-
cja edukacyjna. Jej celem winno być możliwie szerokie zapoznawanie sąsiadów
z historią najnowszą i sytuacja aktualna partnera oraz stanem stosunków dwu-
stronnych. Konieczne byłoby zaprezentowanie całego spektrum poglądów i ocen.
Akcje te powinny cieszyć się wsparciem rządów, gdyż to one poprzez zwiększenie
podmiotowości społeczeństw w obszarze omawianego zagadnienia w sposób pa-
radoksalny stworzyć mogą trwałą bazę do stałej poprawy wzajemnych kontaktów.
Wówczas nawet w momencie powstawania napięć związanych z prezentowaniem
odmiennych, czy nawet sprzecznych racji, w obliczu twardej obrony słusznych
interesów politycznych jakość wzajemnych stosunków nie byłaby narażona w tak
dużym stopniu na szwank, jak jest to obecnie. Zintensyfikowane kontakty między-
ludzkie, partnerstwa samorządów, kooperacja organizacji pozarządowych, instytu-
cji kultury i ośrodków naukowych mają szansę stać się jeszcze lepszym spoiwem
pomiędzy narodami, a co za tym idzie również państwami. Takie procesy dopro-
wadziłyby może nie tyle do przedefiniowania racji stanu Polski i Niemiec, ale wy-
mogłyby być może trwałą zmianę stylu w stosunkach międzyrządowych, co w wy-
padku obciążonych historycznie relacji polsko-niemieckich miałoby, jak się wydaje,
dobre skutki.
Aneksy
A. Rozmowa z Sigrid Schraml, niemiecką ekspertem z zakresu Europy Środkowo-Wschodniej, wielolet-
nią pracownicą Parlamentu Europejskiego i Fundacji Konrada Adenauera w Polsce.
Mateusz Wiliński: Jak długo jest Pani w Polsce, czy od momentu Pani przyjazdu nad Wisłę zaob-
serwowała Pani zmianę stosunku Polaków do Niemców i Niemiec?
Sigrid Schraml: W Polsce jestem od września 2005 r. tak, zaobserwowałam zmiany. Zwłaszcza po
objęciu steru władzy przez nowa ekipę zaczęto na nowo dyskutować kwestie już wcześniej uznawane
za sporne (debata historyczna, Centrum przeciw Wypędzeniom), a nowe tematy (gazociąg bałtycki,
traktat konstytucyjny) stały się przedmiotem zaciekłej medialnej debaty elit. Konflikty występowały
jednakże już za czasów poprzedniego rządu (wojna w Iraku, List Ośmiu, ograniczenia w zatrudnianiu
Polaków w Niemczech).
Media – zwiększyła się liczba relacji. W mojej ocenie jednakże w obydwu państwach relacje te nie
zawsze są obiektywne, a małe sprawy są wyolbrzymiane. Na podstawie pojedynczych zdarzeń stawia
się drugiej stronie generalne zarzuty ( postępowanie władz szkolnych, debata o stosunku do homosek-
sualistów, dążenia mocarstwowe, fałszowanie historii).
Polityka – rząd kanclerz Merkel okazuje więcej zrozumienia dla interesów polskich, choć zdecydowanie
konieczne byłoby większe zrozumienie, czy wręcz cierpliwość w stosunku do polskiego rozumienia strat
historycznych. Rząd PiS słusznie reprezentuje polskie uprawnione interesy (ważenie głosów w Unii,
dlaczego nie, również inne państwa o tym mówią), jednakże często w sposób nieudolny, niedyploma-
tyczny (zła retoryka, brak wcześniejszych konsultacji), co z kolei często prowadzi do odrzucenia pol-
skich racji nawet w Niemczech.
45
Zob. Elżbieta Isakiewicz: Między nienawiścią i miłością. Wywiad z Normanem Davisem, Newsweek
26/2007
559
Stosunki pomiędzy społeczeństwami obywatelskimi poprawiają się ciągle, choć nadal nie ma równowa-
gi we wzajemnym zainteresowaniu; Polacy częściej jeżdżą do Niemiec, polskie media szerzej relacjonu-
ją sytuacje w Niemczech.
MW: Jakie są Pani zdaniem przyczyny ochłodzenia na linii Berlin-Warszawa? Czy Niemcy rozu-
mieją polskie stanowisko?
SSch: Tak jak już napomknęłam wcześniej występuje dysproporcja w rozwoju debaty historycznej
Polakom trudno zrozumieć, że w Niemczech 60 lat po zakończeniu wojny i trwającym wciąż procesie
przezwyciężania spuścizny przeszłości opinia publiczna dyskutuje obecnie na temat wysiedleń, alianc-
kich bombardowań etc., w Niemczech nie rozumie się natomiast, dlaczego debata ta spotyka się z
niezrozumieniem w Polsce, polityka niemiecka funkcjonuje wszakże w poczuciu nieszczęścia, które
Niemcy sprowadzili na Europę w XX w. (UE, pojednanie niemiecko-francuskie, pojednanie z Polską,
przystąpienie Polski do UE). Jednocześnie przedstawiciele powojennego pokolenia obejmują kierowni-
cze stanowiska, na przykład Kohl versus Schröder. W Polsce natomiast świadomość historyczna wyda-
je się być niezależna od przeżyć pokolenia, ostatnie 200 lat funkcjonuje ciągle w świadomości narodo-
wej i wpływa znacząco na aktualną politykę (stosunki polsko-niemieckie, stosunki z Rosją).
W Niemczech nie zna się historii Polski wystarczająco dobrze, brak jest empatii w stosunku do Polski.
Kolejny czynnik to nieprzemyślana retoryka i w niemieckiej ocenie niesprawiedliwe zarzuty (dążenie do
hegemonii w Unii) stawiane przez przedstawicieli polskiego rządu, które w Niemczech nie spotykają się
ze zrozumieniem i utrudniają rzeczową rozmowę. Dalej, do konfliktów prowadzą różne oczekiwania i
różne wyobrażenia, na przykład w wyznaczaniu celów Unii spowodowane odmiennym stopniem rozwo-
ju obu państw. I w końcu szwankująca komunikacja na poziomie elit politycznych.
MW: Czy uważa Pani, że media właściwie relacjonują nasze wzajemne stosunki?
SSch: Proszę spojrzeć na moją pierwszą odpowiedź. Niemieckie media informują przede wszystkim o
polskim życiu politycznym, mniej natomiast o życiu kulturalnym, społeczeństwie obywatelskim. Poprzez
to tworzy się jednostronny – za sprawą obecnego rządu przeważnie negatywny – obraz Polski. Polskie
media informują dokładniej o Niemczech, częściej przeprowadzają wywiady z Niemcami. Relacje nie
zawsze są jednak wyważone. Niezbyt chlubną rolę spełniają polskie media należące do niemieckiego
kapitału, jak choćby „Fakt”. (Fundacja Konrada Adenauera stara się przeciwdziałać tej sytuacji poprzez
takie projekty jak polsko-niemieckie tandemy medialne.)
MW: Czy w wyobrażeniach Niemców i Polaków o sobie pokutują jeszcze w dużej mierze stereo-
typy?
SSch: Do pewnego stopnia stereotypy są nie do usunięcia, nieważne między jakimi państwami wystę-
pują, świadczą o tym na przykład opinie angielskiej prasy o Niemczech. Jak pokazują statystyki nega-
tywne opinie o Polakach w Niemczech są ciągle jeszcze bardziej rozpowszechnione niż złe sądy o
Niemcach w Polsce. Im więcej będzie bezpośrednich kontaktów społeczeństw, tym mniej istotne staną
się stereotypy. Tę tendencję zauważyć można już dzisiaj.
MW: Jaka może/powinna być rola czynnika społecznego w stosunkach dwustronnych?
SSch: Jak już wspomniałam, osobiste kontakty są nieodzowne w tworzeniu wzajemnego poznania i
zrozumienia. Odrzucenie, negatywne skojarzenia, stereotypy zakorzenione są najczęściej w niewystar-
czającym poznaniu innych. Wymiana młodzieży, współpraca akademicka, partnerstwa miast i regionów
przyczynią się do lepszego zrozumienia i umocnienie przyjaźni, proszę spojrzeć na stosunki niemiecko-
francuskie. Wydaje się jednak, że konieczne są częstsze spotkania elit (Trójkąt Weimarski, konsultacje
dwustronne).
MW: Dziękuję za rozmowę.
Warszawa, lipiec 2007 r.
560
B. Rozmowa z Marcinem Markowiczem, germanistą, byłym nauczycielem akademickim, tłumaczem firm
polskich działających w Niemczech
Mateusz Wiliński: Jak długo jest Pan w Niemczech, czy w trakcie swojego pobytu zaobserwował
Pan zmianę stosunku Niemców do Polaków i Polski?
Marcin Markowicz: Mieszkam w Niemczech od siedmiu lat, moim zdaniem Niemcy zauważają polskie
osiągnięcia i związany z nimi sukces naszego kraju, są jednakże ciągle bardzo sceptyczni w stosunku
do naszych rodaków. Polak ciągle kojarzy się ze złodziejem samochodów, słabo wykształconym i nie-
uporządkowanym człowiekiem.
MW: Jakie są Pana zdaniem przyczyny ochłodzenia na linii Berlin-Warszawa?Czy Polacy rozu-
mieją niemieckie stanowisko?
MM: Przyczyną moim zdaniem jest zarówno polityka obecnego polskiego rządu, który próbuje straszyć
Polaków Niemcami, co za zachodnią granicą odbierane jest bardzo chłodno, jak i brak zdecydowanego
odcięcia się rządu Niemiec od żądań wszelkich ziomkostw niemieckich dążących do rewizji granic, czy
zwrotu majątków po drugiej stronie Odry. Polacy są natomiast zdziwieni pertraktacjami Niemiec i Rosji
za plecami Polski na przykład w sprawie gazociągu na dnie Bałtyku. Po polskiej stronie rodzi się strach,
a po niemieckiej rozczarowanie na przykład brakiem jakiejkolwiek wdzięczności za wieloletnie wsparcie
dyplomatyczne Polski prze Niemcy, jak choćby w sprawie NATO czy UE.
MW: Czy uważa Pan, że media właściwie relacjonują nasze wzajemne stosunki?
MM: Niemieckie media relacjonują w miarę obiektywnie wzajemne stosunki, wyłączając prasę brukową
(przykładem może być „Bild”), która już tradycyjnie prześciga się w wyśmiewaniu Polski i Polaków w
bardzo agresywny sposób.
MW: Czy w wyobrażeniach Niemców i Polaków o sobie pokutują jeszcze w dużej mierze stereo-
typy?
MM: Dużo się w tej kwestii zmieniło, do Niemiec wybierają się już nie tylko murarze czy cieśle i nie
zawsze „rozklekotanym maluchem”. Stereotypy odgrywają niestety jeszcze ogromna rolę we wzajemnej
ocenie i wyobrażeniach po obu stronach granicy, szczególnie wśród ludzi mniej otwartych czy słabiej
wykształconych.
MW: Jaka może/powinna być rola czynnika społecznego w stosunkach dwustronnych?
MM: Moim zdaniem relacje pozapolityczne, czyli oparte na stosunkach międzyludzkich pozwalają na
zacieranie wzajemnych uprzedzeń. Poznawanie się, ale przede wszystkim zrozumienie i akceptacja
inności kulturowej pozwalają na zmniejszanie wzajemnych uprzedzeń. Jestem jednakże przekonany, że
o wzajemnej sympatii długo jeszcze nie będzie mogło być mowy.
MW: Dziękuję za rozmowę.
Częstochowa, wrzesień 2007 r.