Najbardziej Niepokojąca Herbata

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

Seria Herbaciana 1:

Najbardziej Niepokojąca Herbata

autorstwa Telanu
tłumaczyła Clio

- Miło, że przyszedłeś.
- Nie mów o tym.
- Proszę, Severusie - Albus Dumbledore zachichotał z pobłażaniem, kierując się do

swojego gabinetu. - Nie musisz być niemiły; w końcu nieco się nakłopotałem, by dostać
twoją ulubioną. - Uniósł srebrną łyżeczkę i lekko pomachał nią w powietrzu, aż aromat
Miętowego Szaleństwa Pani Minster rozniósł się po pokoju. Nozdrza Snape'a zadrżały jakby
wbrew jego woli.

- Kłopoty? - spytał ostro, siadając sztywno na krześle o wysokim oparciu, podczas gdy

Dumbledore opadł na wymoszczony fotel, który zaczął sapać, gdy dyrektor otworzył
puszkę herbatników.

- Spokojnie, Toby - powiedział w zamyśleniu, klepiąc oparcie fotela. - Sporo zostanie,

jestem pewien... Severus je tyle co ogrodowy gnom... No tak, musiałem posłać sowę do
Hogsmeade. W spiżarniach już prawie nic nie ma. Proszę, spróbuj to z porzeczkami.

Snape wziął ciasteczko i położył na swoim talerzu, ewidentnie nie mając zamiaru zjeść

go ani teraz, ani nigdy. Przyjął jednakże parującą filiżankę herbaty. Nabrał kilka łyków,
mimowolnie mrugając oczami z rozkoszy, a potem odstawił na stolik.

- A więc...
Wyraz czystej przyjemności na twarzy Dumbledore'a nie uległ zmianie, a jednak jego

oczy zaiskrzyły jeszcze bardziej.

- Więc.
- No to jesteśmy.
- Dokładnie.
- Do diabła, Albusie. Czego c h c e s z ?
Jedna ze srebrnych brwi uniosła się nieco.
- Nie pierwszy raz zapraszam cię na herbatę, Severusie.
- Zgadza się, czyż nie? - spytał Snape gorzko. - Kiedy był ostatni? Ach, tak. Kiedy

powiedziałeś mi, w ten swój szczególny, miły sposób, że stanowisko od czarnej magii
dostał wilkołak...

- Severusie...
- ...a nie ja. A przedtem? Pozwól mi pomyśleć. Ach, tak. Wtedy gdy przedstawiłeś mnie

tej wyjątkowej aberracji Natury, jaką jest Gilderoy Lockhart, z pewnością najgłupsza
żyjąca istota - o ile taka istnieje, skoro Neville Longbottom również stąpa po tym świecie. I
po co? By powiedzieć mi, że on...

- Severusie, proszę...
- ...będzie kolejnym obrońcą. Miły dowcip, pomyślałem sobie. I wydaje mi się, że

przedtem był tylko jeden raz...

- Wiesz, jesteś trochę...
- ... kiedy poinformowałeś mnie o zatrudnieniu Quirrella - zakończył Snape głuchym

szeptem.

Dumbledore tylko patrzył na niego, najwyraźniej czekając na więcej.
Snape odchylił się do tyłu - na ile było to możliwe na tym prostym jak kij od szczotki

krześle.

- I jeśli chodzi o tę sprawę, myślę, że nie muszę mówić nic więcej.
- Zdecydowanie, nie zamierzasz mi odpuścić? - spytał raczej lekko Dumbledore.
Oczy Snape'a zabłysły.

1

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

- Słyszałeś kiedykolwiek o mugolskiej substancji leczniczej zwanej valium? Tworzą z niej

pigułki.

- Nie mogę powiedzieć, iżbym słyszał - odpowiedział dyrektor z pewnym zdziwieniem.
- To dziwne. Wyglądasz, jakbyś był nią odurzony.
Dumbledore, po raz pierwszy od początku tego spotkania, zmarszczył brwi.
- Severusie, jesteś pewien, że wszystko w porządku?
- Nie, nie jestem - wybuchnął Snape - I że ty masz czelność wprost zadawać mi takie

pytania - po tym, co stało się w tym roku...

- Nie trzęś tak tą filiżanką, poparzysz się...
Snape nabrał głęboko powietrza, a następnie jeszcze głębszy łyk herbaty.
- Mogłeś wyświadczyć mi tę przysługę i dać coś, czego nie znoszę - wymamrotał. -

Teraz będzie mi się źle kojarzyć. Pani Minster jest na zawsze skończona...

- A co takiego niemiłego zdarzyło się podczas naszej krótkiej rozmowy, mogę zapytać? -

spytał Dumbledore łagodnie, sięgając po trzecie ciasteczko.

- Jeszcze nic. Ale coś się zdarzy, jestem pewien.
- To właśnie to pozytywne nastawienie sprawia, że tak wielu uważa cię za ujmującego,

Severusie.

Spojrzenie Snape'a mogło ciąć szkło.
- Nie interesuje mnie bycie ujmującym, d y r e k t o r z e .
- Jak to dobrze - sucho powiedział Dumbledore i dodał - Severusie, jesteśmy

przyjaciółmi, prawda?

Snape siedział z kamienną twarzą i bez słowa.
- Potraktuję to jako "tak" - westchnął Dumbledore - choć powinienem wiedzieć lepiej...

W każdym razie ja uważam ciebie za przyjaciela, czy ci się to podoba czy nie, i zawsze
wierzyłem, że przyjaźń to również pewne obowiązki.

- Doprawdy.
- Oczywiście. One wszystkie się liczą: lojalność, honor, uprzejmość, chętne ucho...
- Niezwykłe - w głosie Snape'a słychać było drwinę.
- ... i oczywiście zdolność powiedzenia komuś, że jest kompletnym durniem.
Usta Snape'a, dopiero co otwarte celem wypowiedzenia jakiejś ciętej riposty, zamknęły

się z kłapnięciem, które mogło przeciąć jego język na pół. Przez chwilę lub dwie wracał do
siebie, aż wreszcie rzekł wyjątkowo spokojnym głosem:

- Słucham, Albusie?
- Myślę, że słyszałeś, Severusie. Jesteś. Durniem.
- Och. Rozumiem. - Snape bardzo ostrożnie postawił swoją filiżankę na stole i zaczął

wstawać. - Wiesz, okropnie miło zorganizowałeś czas, dyrektorze, ale obaj jesteśmy zajęci
i lepiej już pójdę. Masz jeszcze jakieś obelgi do przekazania, zanim wrócę do lochu?

- Tak. Jesteś również ślepym głupcem - oznajmił Dumbledore dość wesoło.
- A więc tak - warknął Snape i podniósł się z krzesła. - Jak miło. Nie mam zamiaru

siedzieć tutaj i wysłuchiwać tego, Albusie. Jeśli chodzi ci o tego przeklętego Syriusza
Blacka...

- Och, częściowo, możesz być pewien. Głównie chodzi o młodego Harry'ego.
- Potter! - wysyczał Snape, jego oczy rozbłysły iskrami. - Powinienem był się domyślić,

że on ma z tym coś wspólnego! Dlaczego mnie tu poprosiłeś? By podziękować mi, że nie
oblałem go z eliksirów, chociaż całkowicie na to zasłużył? Czy może za to, że jeszcze raz
uratowałem mu życie? Och, nie. Po to, by mnie o b r a z i ć , po tym jak praktycznie
nazwałeś mnie stukniętym kłamcą przy Korneliuszu Knocie!

- Możesz być głupcem, Severusie, ale nie jesteś kłamcą; tak samo jak nie jesteś jeszcze

szaleńcem - stwierdził spokojnie Dumbledore, a potem dodał - Naprawdę nalegam, byś
usiadł. - I Snape upadł ciężko na fotel, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Toby parsknął i Dumbledore znów poklepał oparcie.
- Ty i te twoje cholerne zaklęcia bez słów. Naprawdę tak trudno wyrzucić z siebie te

kilka sylab jak my wszyscy?

- Dzisiaj ty wydajesz się być w tym najlepszy, Severusie. Proszę bardzo. Ale później. -

2

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

Dumbledore żuł w zamyśleniu kolejne ciasteczko, nie spuszczając oczu ze Snape'a choćby
na moment. - Powiedz mi - wymruczał - powiedz mi... Dlaczego tak bardzo nienawidziłeś
każdego jednego nauczyciela od czarnej magii? Poza faktem, że oni dostali tę pracę, a ty
nie.

- Ze swoją zwykłą genialnością, Albusie, trafiłeś dokładnie w cel. Jakiego innego powodu

potrzebowałem, by ich nienawidzić? Za wyjątkiem Lupina - dodał Snape, krzywiąc się na
samo wspomnienie. - Z Lupinem to sprawa osobista, zapewniam cię, wstrętna bestia...

- Myślę, że to było osobiste z nimi wszystkimi - powiedział Dumbledore. I dodał - Lupin

był dobrym przyjacielem Harry'ego, wiedziałeś o tym?

- Nie dziwi mnie to - rzekł z drwiną Snape.
- O tak. Nauczył go, jak odpierać dementorów - coś, o czym sam powinienem był

pomyśleć - ale skoro zaczął, najlepiej było pozwolić mu skończyć... I to życzliwe ucho, o
którym ci mówiłem, Severusie. To również zapewnił.

Snape pogrążył się w ciszy, gryząc wściekle dolną wargę. Gdy Dumbledore nie rzekł

niczego więcej, wypalił:

- O co ci chodzi?
- Cierpliwości. Teraz Lockhart - kontynuował Dumbledore uprzejmie - Lockhart nie był

przyjacielem Harry'ego - twoim też nie, jeśli dobrze pamiętam - ale próbował...

- Gilderoy Lockhart nie był niczyim przyjacielem poza sobą samym - powiedział gorzko

Snape.

- Nie, właściwie masz rację - zgodził się Dumbledore - i dlatego chciał być widzianym z

najsławniejszym chłopcem świata. Nieszczególnie godne podziwu, prawda? I w końcu
okazał się raczej nicponiem..

- Trzeba zacząć przeglądać życiorysy trochę ostrożniej, prawda?
Po raz pierwszy Albus Dumbledore przybrał surowy wygląd i spojrzał Snape'owi prosto

w oczy.

- Włączając twój, Severusie?
Snape pobladł i odwrócił wzrok. Twarz Dumbledore'a wróciła do swego uprzejmego

wyrazu. Sięgnął i poklepał drugiego profesora po ręce.

- Cóż, to nie było zupełnie w porządku. Przepraszam, Severusie. Ale, jak mówiłem,

Lockhart niemal poważnie uszkodził pana Pottera i pana Weasleya przy pomocy Zaklęcia
Zapomnienia. A przedtem Quirrell.

- Małe paskudztwo - wymamrotał Snape jeszcze bardziej jadowicie, niż gdy mówił o

Lockharcie.

- Tak. Był, prawda? - westchnął Dumbeldore. - A ty przez cały czas doskonale

wiedziałeś, o co mu chodziło. Jesteśmy ci za to dłużni, Severusie.

- Oszczędź mi - powiedział Snape, przewracając oczami. - Minęły dwa lata i już mi

odpłaciłeś.

- Pozwól mi skończyć. Quirrell... Ach, najgorszy ze wszystkich. Próbował zabić

Harry'ego. - Oczy Dumbledore'a zmrużyły się. - Widzisz tu prawidłowość, Severusie?

- Nie. Jeden z nich był mordercą, drugi idiotą, a trzeci po prostu aniołem z nieba, na

którego ja napadłem - wyburczał Snape. - Mam rację? Co, do diabła, usiłujesz...

- Wszyscy trzej zagrozili Harry'emu, Severusie - wskazał łagodnie Dumbledore. - A ty

ich nienawidziłeś.

Usta Snape'a otwierały się i zamykały przez minutę.
- Nawet Lupin - kontynuował stary dyrektor. - Dlaczego, na niebiosa, rzuciłeś się do

wierzby bijącej, skoro nie myślałeś, że Lupin jest tam z Syriuszem Blackiem - by
zamordować Harry'ego Pottera?

- To jakiś absurd - warknął Snape. - Jeśli kiedykolwiek miałem jakiś dług wobec Pottera,

spłaciłem go dawno temu. Tak jest, ja. - Zamilkł, jakby szarpiąc się ze sobą. - Posłuchaj,
Lupin był...

- Lubiany przez Harry'ego, podczas gdy ty nie - powiedział cicho Dumbledore. - Tak,

wiem to.

Wargi Snape'a wygięły się w coś na kształt szyderstwa.

3

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

- No i co z tego? Wszyscy zawsze lubili Lupina. Nie wiedzieli, czym naprawdę...
- Tak jak wszyscy lubią Harry'ego, chociaż tak naprawdę nie rozumieją ani jego, ani

celów, jakim służy. No, prawie wszyscy; młody Draco Malfoy opiera się, jak może... Harry
jest sympatycznym młodym chłopcem, Severusie. Nie patrz tak na mnie spode łba. To
naturalne.

- Jedyna sympatyczna rzecz u Pottera to tendencja do łamania sobie kości na boisku

quidditcha!

- Tu muszę się z tobą nie zgodzić - zaśmiał się Dumbledore. - Ale istotnie wykazuje

alarmującą do tego zdolność, prawda? Och, Severusie, przepraszam. Ale te zasłony, które
nosisz, poważnie uszkadzają twoje relacje nauczyciel-uczeń, nie tylko w przypadku
biednego Harry'ego. Czułem, że czas zwrócić na to twoją uwagę. - Jego migocące oczy
przestały migotać i lekko się zwęziły. - Choć dowody temu przeczą, Severusie, bardzo
wierzę w profesjonalizm.

- Dobrze, dobrze - wymamrotał Snape. - Uważasz, że jestem zbyt niemiły dla tego

małego imbecyla, i chcesz, bym przestał i zaczął płaszczyć się przed nim jak wszyscy inni.
Mam rację?

- Nie - warknął Dumbledore. Jego oczy zabłysły i Snape zamrugał zdziwiony. -

Kompletnie źle to rozumiesz. I dopóki nie przestaniesz i nie

pomyślisz

pomyślisz, o czym mówię, cały

czas będziesz źle rozumiał.

- Co źle rozumiem?! Nie widzę tego inaczej jak po prostu. N i e l u b i ę H a r r y ' e g o

P o t t e r a . Czy mógłbym....

- Znów źle, Severusie - powiedział miękko Dumbledore. - Bardzo źle, w rzeczy samej.
Snape umilkł, jego oczy zwęziły się, a policzki lekko pobladły.
- To nie ma sensu - kontynuował dyrektor swoim najłagodniejszym głosem, jakby mówił

do przestraszonego pierwszoklasisty. - Nie możesz pozostawać w tym biznesie tak długo i
nie nauczyć się kilku rzeczy o ludzkich sercach. A ja znam twoje, Severusie.

Snape, o ile to możliwe, pobladł jeszcze bardziej, a potem jego policzki zalały się

czerwienią.

- A Harry...
- A niech cię, Albusie - wyrzucił Snape, chrapliwie nabierając powietrza; jego głos

brzmiał, jakby czołgał się na kolanach i łokciach po rozbitym szkle - jeśli

kiedykolwiek

kiedykolwiek,

kiedykolwiek

kiedykolwiek powiesz KOMUkolwiek...

- Ani mi się śni - odrzekł łagodnie Dumbledore i wyjął filiżankę z trzęsącej się dłoni

Snape'a, po czym napełnił ją parującym Miętowym Szaleństwem. Po krótkim zerknięciu na
twarz kolegi dodał rozsądną kropelkę brandy. - Nie przejmuj się aż tak. Nie zrobiłeś nic
złego.

- To dziecko - powiedział Snape, jego twarz znów się skrzywiła, tym razem nie

pokazując wzgardy tylko udrękę.

- Tak.
- Nienawidzi mnie.
- Raczej tak.
- Niech to SZLAG!
- Co za język - wyraził swą dezaprobatę Dumbledore. - Wypij herbatę.
Snape opróżnił filiżankę. Dumbledore napełnił ją na nowo, tym razem dając więcej

brandy niż herbaty.

- Naprawdę wygląda jak James, prawda? - zapytał dyrektor.
Mistrz eliksirów rzucił mu złowrogie spojrzenie.
- Nie szukaj powiązań, które nie istnieją, Albusie. Jestem gotów tysiąc razy przysiąc na

wypatroszoną ropuchę, że nienawidziłem Jamesa Pottera z całego serca.

Tym razem Dumbledore roześmiał się głośno.
- Jestem tego w pełni świadomy, przyjacielu. Bo i czemu nie? James, jak sobie

przypominam, był w pewien sposób złotym chłopcem; wszystko przychodziło mu z
łatwością, podczas gdy ty musiałeś na wszystko ciężko pracować. Wiem to. James nie
cierpiał aż do dnia, w którym zginął. - Długie spojrzenie - Nie jest to prawdą w przypadku

4

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

jego syna. Harry zaznał - i zazna - więcej trudów niż każdy z nas. Nigdy nie prosił o swój
los, nie bardziej niż ty o swój czy ja o mój.

Snape nie miał nic do powiedzenia przez kilka chwil. Potem, gdy Dumbledore cierpliwie

czekał, spytał cichym, pełnym porażki głosem:

- Czego ode mnie oczekujesz? Rezygnacji?
Brwi znów wystrzeliły w górę.
- Rezygnacji? Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbyś to zrobić? Przecież nie pożądasz

Harry'ego, prawda?

- Nie! - niemal z paniką. Potem, ciszej - Nie. Nie pożądam.
Dumbledore odchylił się, a Toby znów zasapał.
- To dobrze. Poza tym po prostu nie możesz teraz odejść, Severusie. Nie z tym, co nas

czeka w tym roku. Słyszałeś może pogłoski o Moodym...

- Boże... - jęknął Snape.
- Wszystkie prawdziwe - skończył cicho Dumbledore. - Potrzebuję go tutaj, Severusie.

Przykro mi.

- Ta cholerna robota jest przeklęta - wymamrotał Snape. - Powinienem przestać jej

pragnąć.

Błękitne oczy znów zamigotały.
- Cóż, być może. Nie martw się. Nie zawsze tak będzie.
- Nie wytrzymałbym, gdyby było.
Teraz oczy wypełniły się współczuciem.
- Co zrobisz?
- Co m o g ę zrobić? Gdybym zaczął łasić się do niego, to by było misterne, prawda? A

nie mogę być dla niego miły, nie przy Draco Malfoyu...

- Nie, jeśli nie chcesz wzbudzić podejrzeń Lucjusza - dodał Dumbledore, lekko

przytakując, a jego oczy rozszerzyły się ze zrozumieniem. - A na to sobie nie możemy
pozwolić. Przykro mi - powiedział znów.

Snape tylko popatrzył na niego bez nadziei.
- Jeśli będzie to dla ciebie pociechą: nie jesteś taki ślepy, jak sądziłem.
- Cóż, wielkie dzięki.
- Nie będzie miał zawsze trzynastu lat.
- Poważnie sugerujesz...
- Nie. Chciałem tej rozmowy, nie by zachęcać czy zniechęcać cię do czegokolwiek, ale

by otworzyć ci oczy. Widzę, że już były otwarte. Wybacz mi. - Dumbledore wyglądał na
lekko zmartwionego, a Snape patrzył niewzruszenie w swoją filiżankę, jakby szukał znaku
á la profesor Trelawney. - Naprawdę pragnąłbym, byś czuł, że możesz ze mną
porozmawiać, gdy tylko będziesz potrzebował, Severusie.

- Przyjaciele z chętnymi uszami - powiedział Snape, ale jego drwinie brakło zwyczajowej

energii.

- Ja mam dwoje.
- Dobrze więc. Powiedzmy to głośno: "Dyrektorze, pomyślałem, że powinien pan

wiedzieć, że zakochałem się w jednym z moich nieletnich uczniów, który mnie nienawidzi"
- nie, ogólnie rzecz biorąc, nie sądzę. - Snape wstał z krzesła, lekko się chwiejąc, być
może od brandy. - Myślę, że ustaliliśmy, że jeszcze nie jestem potworem, więc Harry
Potter wciąż będzie całkowicie bezpieczny. - Zamrugał powoli. - Proszę mi wybaczyć, sir,
jestem trochę zmęczony. Dziękuję za herbatę i kłopoty, jakie przez nią miałeś; jutro
spiżarnia znów będzie pełna.

Dumbledore zamrugał.
- Słucham?
- Odniosę ją.
- Wziąłeś c a ł ą ...
- Powiedziałem, że ją lubię - odparł Snape, uśmiechając się blado - ale myślę, że przez

jakiś czas nie będę miał na nią ochoty... Miłego popołudnia, Albusie.

Teraz Dumbledore był tym, który nie potrafił popatrzeć Snape'owi w oczy - być może po

5

background image

SERIA HERBACIANA - część 1

N a j b a r d z i e j N i e p o k o j ą c a H e r b a t a

raz pierwszy w czasie ich długiej znajomości.

- Miłego popołudnia, Severusie - wymamrotał, napełniając filiżankę.
Drzwi zamknęły się z cichym łoskotem.

6


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1[1] Najbardziej niepokoją…ca herbata
Najbardziej niepokojący przypadek uprowadzenia Kiedykolwiek
ednym z najbardziej niepokojących problemów ostatnich lat jest narastająca w różnych dziedzinach nas
Najbardziej charakterystyczne odchylenia od stanu prawidłowego w badaniu
Ludzie najsłabsi i najbardziej potrzebujący w życiu społeczeństwa, Konferencje, audycje, reportaże,
AKT POŚWIĘCENIA SIĘ RODZINY NIEPOKALANEMU SERCU MARYI, Katecheza, 5 PIERWESZYCH SOBOT
Zupa z zielonej herbaty
Niepokój, Dokumenty(3)
[39]Składniki herbat w zapobieganiu chorób układu krążenia, Bibliografia
Najbardziej szalone diety świata
10 najbardziej tajemniczych chorób
Kochanie, czas na herbatę
Chrześcijaństwo Najbardziej śmiertelna ze wszystkich tru…
Dogmat Niepokalanego Poczęcia inspiracje dla chrześcijańskiej duchowości
Niepokalana partytura
Herbata optym
pod sztandarem niepokalanej nr 62

więcej podobnych podstron