DGP 2014 06 27 prawnik

background image

VIKT

O

R

K

O

EN

\GETT

Y

IMA

GES

Tygodnik „Wprost” stał się ofi arą

działania, które – w świetle

dotychczasowego orzecznictwa

ETPC – można rozważać jako

naruszenie konwencji

Ochrona dziennikarskich źródeł

Drzwi bardzo

wąsko otwarte

prawnik

Piątek – niedziela | 27–29 czerwca 2014

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

1 / 8

background image

C2

„Prawnik” powstaje we współpracy z

Krajową Radą Sądownictwa

Naczelną Radą Adwokacką

Krajową Radą Komorniczą

Krajową Radą Notarialną

Krajową Izbą Doradców Podatkowych

Krajową Radą Radców Prawnych

Bezpieczeństwo zawieranych przez

przedsiębiorcę transakcji chroni dobrze

sporządzony kontrakt. Najczęściej przy

formułowaniu jego postanowień strony

opierają się na przepisach kodeksu cy-

wilnego, uregulowaniach znajdujących

się poza obszarem k.c. oraz, rzecz jasna,

swojej woli. Uwzględniają nawet zwy-

czaje towarzyszące rozmaitym transak-

cjom, ponieważ w obrocie gospodarczym

obowiązuje zasada swobody umów. Ko-

rzystanie z tej swobody stwarza uma-

wiającym się firmom dodatkowe możli-

wości, ale wiąże się również z pewnymi

zagrożeniami. I tu z pomocą przychodzą

gotowe przykłady umów publikowane

w różnych zbiorach.

Publikacja „Kodeksowe umowy han-

dlowe” omawia kontrakty najczęściej

zawierane w praktyce gospodarczej.

Związane są one z obrotem handlo-

wym, w którym co najmniej po jednej

stronie musi wystąpić przedsiębiorca,

czyli profesjonalista w obrocie gospo-

darczym. Zbiór zawiera szczegółowe

i przydatne w praktyce informacje na

temat umów: sprzedaży na raty, dosta-

wy kontraktacji, o roboty budowlane,

leasingu, rachunku bankowego, agen-

cji, komisu, przewozu, spedycji, ubez-

pieczenia oraz składu. W oparciu o nie

każdy może sam sformułować potrzeb-

ny mu kontrakt dostosowany do kon-

kretnej sytuacji. Oprócz definicji każda

umowa zawiera szczegółowe informacje

na temat stron, które mogą ją zawrzeć,

a także ich praw i obowiązków, przed-

miotu umowy i jej charakteru prawne-

go. Publikacja informuje także o tym,

jaka odpowiedzialność grozi stronom

za niewykonanie lub nienależyte wyko-

nanie jej postanowień. Wskazuje też na

konkretne podstawy prawne.

Lekturę warto polecić także prawni-

kom praktykom: adwokatom, radcom

prawnym, sędziom, notariuszom i ko-

mornikom. Książka jest uzupełnieniem

publikacji „Pozakodeksowe umowy han-

dlowe”. Redaktorem naukowym obydwu

pozycji, których autorami są pracow-

nicy ośrodków naukowych w Lublinie,

Poznaniu i Krakowie, jest prof. Andrzej

Kidyba.

MPS

biblioteka

prawnika

Dobry kontrakt

to podstawa

Andrzej Kidyba

(red. nauk.),

„Kodeksowe umowy

handlowe”, Warsza-

wa 2014, wyd.

Wolters Kluwer

cytat

tygodnia

Żądanie akt sprawy

w toku jest wywieraniem

pośredniej presji

na sędziego. (...) Sędziom

liniowym, rejonowym, dopiero

rozpoczynającym orzekanie

może to nie być obojętne. Sędzia

musi być odważny. Nie można

jednak zapomnieć, że od kilku lat

funkcjonuje skarga na przewlekłość

postępowania. Jeśli akta trafią do

ministra na długie miesiące, to jak

w tym czasie sąd ma orzekać?

Waldemar Żurek,
sędzia, członek Krajowej Rady Sądownictwa,
w wywiadzie dla ‚‚Rzeczy o Prawie”

Podsłuchy, pluskwy, mikrokamery,

dyktafony, a nawet telefony. Sposo-

bów na skuteczny podsłuch jest dziś

naprawdę wiele, a do tego lawinowo

rośnie ich użycie. Skąd się wzięła ta

swoista kultura podsłuchów w Pol-

sce? Stawiamy tezę, że była budowa-

na przez ostatnie 25 lat. Aktualny rząd

stał się jej ofiarą.

W latach 90. potajemnie zarejestro-

wane nagrania wykorzystywano do wal-

ki i niszczenia przedsiębiorców i konku-

rentów w biznesie, 10 lat później przy

użyciu podsłuchów niszczono przeciw-

ników politycznych. A obecnie podsłu-

chy zaczyna się wykorzystywać do de-

stabilizacji struktur władzy i wywarcia

nacisku na rząd. Mamy nadzieję – przy-

znajemy, niewielką – że afera, jaka wy-

buchła ostatnio, przyniesie otrzeźwie-

nie, a może zapoczątkuje nowy trend

społeczny, który zatrzyma plagę pod-

słuchów. Jako adwokaci obserwujemy jej

przejawy na co dzień. Potajemnie zro-

bione nagrania stają się orężem w spra-

wach rozwodowych, rodzinnych, a na-

wet sporach gospodarczych. Przyszedł

czas na opamiętanie. Adwokatura od

lat zwraca uwagę, że Polacy są jednym

z najbardziej podsłuchiwanych społe-

czeństw zarówno przez służby państwa,

jak i prywatne podmioty.

Gdy kilka dni temu prezydium Na-

czelnej Rady Adwokackiej podjęło

uchwałę potępiającą działania proku-

ratury oraz służb specjalnych w redakcji

tygodnika „Wprost”, zewsząd podniosły

się głosy, iż adwokatura rzekomo bro-

ni dziennikarzy tygodnika i animato-

rów tajnej operacji nagrywania gości

warszawskich restauracji. Nic bardziej

mylnego. Krytykom radzimy ponowną,

uważną lekturę. W uchwale stwierdzo-

no jedynie, że akcja ABW i prokuratury

w redakcji tygodnika była próbą złama-

nia tajemnicy dziennikarskiej w zakre-

sie chroniącym źródło informacji. Mówi

o tym przepis art. 180 par. 3 k.p.k., który

na zasadzie art. 226 k.p.k. ma zastoso-

wanie przy przeszukaniu takim, jakie

było prowadzone w redakcji „Wprost”.

Tajemnica ta jest fundamentem wol-

nych mediów, tak jak tajemnica adwo-

kacka jest podstawą prawa do obrony.

Temu się sprzeciwiliśmy. Tyle i aż tyle.

Potępiamy potajemne nagrywanie

i wykorzystywanie takich materiałów do

publikacji. Uważamy, że wobec organi-

zatorów nielegalnego nagrywania oraz

osób nielegalnie ujawniających nagrane

w ten sposób rozmowy, należy wycią-

gnąć wszelkie konsekwencje wynika-

jące z obowiązujących przepisów pra-

wa. W tym zaś zakresie kodeks karny

jasno określa podstawy odpowiedzial-

ności karnej. Warto zatem przypomnieć,

że w przepisie art. 267 k.k. uregulowa-

no dwa szczególne typy przestępstwa.

Pierwszy z nich przewidziany w art. 267

par. 3 k.k. kryminalizuje zachowania

polegające na zakładaniu lub posługi-

waniu się urządzeniem podsłuchowym,

wizualnym albo innym urządzeniem lub

oprogramowaniem w celu uzyskania

informacji przez osoby nieuprawnione.

Należy podkreślić, że w przepisie art. 267

par. 3 k.k. jako karane zostało opisane

zachowanie polegające na samym tylko

zakładaniu lub posługiwaniu się urzą-

dzeniami podsłuchowymi, co sprawia,

że dla odpowiedzialności karnej na pod-

stawie tego przepisu nie jest konieczne

pełne zrealizowanie celu w postaci uzy-

skania nagrania określonej rozmowy.

Drugi typ przestępstwa opisany w art.

267 par. 4 k.k. określa podstawy odpo-

wiedzialności za zachowania polegają-

ce na ujawnianiu informacji uzyskanej

w sposób opisany w art. 267 par. 3 k.k.

W ten sposób prawodawca uregulował

kwestie związane z rejestrowaniem roz-

mów, uznając, iż podsłuchiwanie – z

uwagi na zamach na chronioną konsty-

tucyjnie sferę prywatności – stanowi sa-

moistne przestępstwo. Podobnie za pod-

stawę odpowiedzialności karnej uznano

zachowania polegające na ujawnianiu

podsłuchiwanych informacji. Przestęp-

stwa przeciwko prywatności dopusz-

cza się zatem w Polsce zarówno ten,

kto nielegalnie podsłuchuje, jak i ten,

kto materiały z nielegalnego podsłuchu

ujawnia. Uważamy, że sprawców wska-

zanych przestępstw należy jak najszyb-

ciej wykryć i ukarać.

Z nadzieją patrzymy na działania pro-

kuratury, że znajdzie organizatorów

podsłuchów i doprowadzi do ich uka-

rania. Nie dlatego, że nagrano ważnych

polityków, ale dlatego, że trudno pogo-

dzić się ze złem, które wynika z pod-

słuchiwania rozmów.

Istnieją elementarne wartości, takie

jak m.in. prywatność, wolność czy swo-

boda wypowiedzi, które są chronione

przez prawo, a także powodują, że życie

jest bardziej bezpieczne i moralne. Inge-

rowanie w te wartości poprzez podsłu-

chy spowoduje „zdziczenie” obyczajów

i życia społecznego.

Podkreślamy jednak stanowczo, że wal-

ka z nielegalnymi podsłuchami nie może

naruszać tajemnicy dziennikarskiej. Za-

chowania i działania państwa powinny

być adekwatne i proporcjonalne. Nie wy-

syła się słonia do sklepu z porcelaną po

cenną filiżankę. Z tej sytuacji warto wy-

ciągnąć wnioski. Nam nasuwa się oczy-

wiste spostrzeżenie, że należy wprowa-

dzić odpowiednie regulacje prawne, które

wzmocnią ochronę istniejących tajemnic

zawodów zaufania publicznego, takich jak

tajemnica dziennikarska czy adwokacka,

wraz ze wzmocnieniem ochrony warto-

ści jednostki, jak prawo do prywatności

i intymności. Jeśli dziś można naruszać

tajemnicę dziennikarską, to jutro może

być zagrożona nawet adwokacka.

O legalności akcji

w redakcji „Wprost”

czytaj na str. 4.

felieton

na początek

Kultura podsłuchów, która była

budowana przez ostatnie 25 lat

Jeśli dziś można naruszać tajemnicę

dziennikarską, to jutro może być

zagrożona nawet adwokacka

Walka

z nielegalnymi

podsłuchami nie

może naruszać

tajemnicy

dziennikarskiej.

Zachowania

i działania

państwa powinny

być adekwatne

i proporcjonalne.

Nie wysyła się

słonia do sklepu

z porcelaną po

cenną filiżankę

MA

T

e

RIA

ły

P

RASO

W

e

MA

T

e

RIA

ły

P

RASO

W

e

W tekście „Sędzia dociekliwy”

(Prawnik nr 118 z 20–22 czerwca

2014 r.) błędnie przytoczyłem nazwi-

sko sędziego Artura Wewióry z Sądu

Rejonowego Łódź-Śródmieście.

Pana sędziego i czytelników

za pomyłkę bardzo przepraszam.

Piotr Szymaniak

Wyjaśnienie

AndRzej zwARA

adwokat, prezes naczelnej

Rady Adwokackiej

jAceK TRelA

adwokat, wiceprezes

naczelnej

Rady Adwokackiej

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

2 / 8

background image

prawnik

27–29 czerwca 2014 nr 123 (3764)

gazetaprawna.pl

dr Aleksandra

Gliszczyńska-

-Grabias

adiunkt
w poznańskim
Centrum Praw
Człowieka Instytutu
Nauk Prawnych
PAN

Kwestia praw osób pozba-

wionych wolności lub znaj-

dujących się w sytuacji ogra-

niczenia wolności często

wzbudza wiele kontrowersji.

Część opinii społecznej po-

strzega bowiem takie prawa

bardziej w kategorii przywile-

jów. Dlatego też wyrok w spra-

wie Velev przeciwko Bułgarii

jest ważnym podkreśleniem

faktu, że nawet przebywająca

w zakładzie karnym jednost-

ka ma określone prawa, któ-

re nie mogą być ograniczane

w sposób arbitralny i nieuza-

sadniony.

Velyo Velev przebywał jako

osoba tymczasowo aresztowa-

na w areszcie śledczym w Sta-

rej Zagorze przez 29 miesięcy.

Ciążyło na nim podejrzenie

o nielegalne posiadanie broni

palnej. W tym czasie wystą-

pił on o zgodę na uczestnicze-

nie w zajęciach edukacyjnych,

które pozwoliłyby mu na uzy-

skanie średniego wykształce-

nia. Wniosek ten spotkał się

jednak z odmowną decyzją

władz więziennych, potwier-

dzoną następnie w wyroku

naczelnego sądu administra-

cyjnego. Głównym powodem

miało być ograniczenie pra-

wa do edukacji w zakładach

karnych do osób skazanych

już prawomocnym wyrokiem

sądowym.

Trybunału nie przekonał

żaden z argumentów przed-

stawianych przez państwo,

które starało się wykazać,

iż odmowa dostępu do za-

jęć edukacyjnych wynikała

z obawy przed kontaktowa-

niem pana Veleva z więźnia-

mi skazanymi prawomocny-

mi wyrokami. Uznał, iż nie

istniały podstawy do takich

wątpliwości, nie podnosił ich

również sam skarżący. Tak-

że argument dotyczący bra-

ku pewności co do czasu dal-

szego trwania tymczasowego

aresztowania Veleva oraz oba-

wy przed tym, że mógłby on

być, jako osoba korzystająca

z zajęć przeznaczonych dla

skazanych, uznany za recy-

dywistę, nie znalazły uzna-

nia w oczach strasburskich

sędziów.

Trybunał orzekł także,

stwierdzając ostatecznie na-

ruszenie praw skarżącego

i przyznając mu zadośćuczy-

nienie w wysokości 2 tys. euro,

iż w omawianym przypadku

nie został spełniony warunek

przewidywalności ogranicze-

nia praw. Jedyny przepis pra-

wa krajowego, który odnosił

się do sytuacji Veleva, wspo-

minał bowiem wyłącznie

o zobowiązaniu władz wię-

ziennych do zachęcania osób

tymczasowo aresztowanych

do udziału w programach

edukacyjnych.

Jednocześnie ETPC podkreś-

lił, że w zakres zobowiązań

państw stron związanych po-

stanowieniami art. 2protoko-

łu dodatkowego nr 1 konwen-

cji nie wchodzi zobowiązanie

do zapewnienia w zakładach

karnych zajęć edukacyjnych

dla osadzonych. Jednakże

w miejscach, w których edu-

kacja taka jest dostępna, nie

może być mowy o bezzasad-

nym uniemożliwianiu korzy-

stania z niej. Jest to tym bar-

dziej istotne, iż, jak wskazał

trybunał, wartość edukacji

prowadzonej w więzieniach,

nie tylko w wymiarze indy-

widualnym, lecz również tym

dotyczącym całego środowi-

ska więziennego czy nawet

szerzej – całego społeczeń-

stwa, jest niezwykle cenna.

Trybunał przywołał w tym

miejscu właściwe zalecenia

Rady Europy oraz Europejskie

Reguły Więzienne, w których

stwierdza się m.in.: „Każdy

zakład karny dąży do zapew-

nienia wszystkim więźniom

dostępu do możliwie jak naj-

bardziej wszechstronnych

programów edukacyjnych,

które biorąc pod uwagę ich

aspiracje, spełniają ich indy-

widualne potrzeby”.

Prawo do edukacji w pol-

skich więzieniach też budzi

kontrowersje. Bardzo często

traktowane jest przez władze

więzienne jako nagroda lub

przywilej, a nie jako upraw-

nienie więźnia. Warto zatem

odnotować i zapamiętać buł-

garski wyrok.

prosto

ze Strasburga

Dostęp osób tymczasowo aresztowanych do edukacji

Paulina Szewioła
paulina.szewiola@infor.pl

S

kuteczna współpraca i efektyw-

na komunikacja między orga-

nami spółki to istota corporate

governance – mówi mec. Beata

Binek, która stawia sobie za cel

uczynienie z PID centrum wiedzy o ładzie

korporacyjnym.

Dziadek widział ją jedynie w todze lub

lekarskim fartuchu. Ostatecznie za jego

namową wybrała prawo i nie żałuje. Już

w trakcie studiów na Uniwersytecie War-

szawskim skierowała swoje zainteresowa-

nia w stronę prawa rynku kapitałowego

i w tej dziedzinie konsekwentnie realizu-

je się do dziś. Pierwsze szlify zawodowe

zdobywała w departamencie prawnym

Komisji Papierów Wartościowych i Giełd

(obecnie Komisja Nadzoru Finansowego).

– Zdecydowałam, że na początku kariery

nie chcę wiązać się z kancelarią prawną.

Z prostego powodu: jako osoba świeżo po

studiach nie zajmowałabym się od razu

dużymi projektami. Musiałabym zaczynać

od drobnych spraw. A ja nie chciałam cze-

kać na ambitne zlecenia – tłumaczy mec.

Binek. I dodaje: – W KPWiG nie było po-

działu obowiązków na bardziej lub mniej

wymagające. Wykonywałam wszystkie za-

dania związane z obsługą prawną w tej in-

stytucji. Nie miałam taryfy ulgowej. Z tych

względów to był dobry wybór. Czas spę-

dzony w instytucji funkcjonującej w sa-

mym centrum rynku kapitałowego ocenia

pozytywnie także dlatego, że owocował

w wyzwania związane z akcesją Polski

do UE. – Musieliśmy sprostać zadaniom

wynikającym z konieczności adaptacji na-

szego prawa i procedur do standardów

unijnych. To było cenne doświadczenie

– tłumaczy prawniczka.

Podczas studiów uczęszczała także na

zajęcia Szkoły Prawa Amerykańskiego.

Wykłady zaszczepiły w niej zainteresowa-

nie kulturą prawną common law. A chęć

skonfrontowania realiów rynku polskiego

z amerykańskim zaprowadziła ją do no-

wojorskiej kancelarii butikowej specjali-

zującej się w postępowaniach sądowych.

– Zetknęłam się wtedy z całą otoczką zwią-

zaną z salą rozpraw, którą znałam dotąd

z amerykańskich fi lmów. I muszę przy-

znać, że zachowanie profesjonalnych peł-

nomocników nie odbiegało od tego, które

pamiętam z dużego ekranu – wspomina

mec. Beata Binek. I dodaje, iż mimo że taki

prawniczy show robi wrażenie, bliższa jest

jej jednak polska kultura prawna, która nie

kładzie tak dużego akcentu na grę około-

procesową. Pobyt za granicą wspomina

również jako ciekawe doświadczenie ży-

ciowe. – Nowy Jork to miasto, które zadzi-

wia i fascynuje. Tętni życiem w godzinach

nocnych i nawet opuszczając kancelarię

późnym wieczorem, czułam się, jakbym

wychodziła w środku dnia. Zobaczyłam

i zasmakowałam czegoś nowego. W week-

endy byłam turystką, w tygodniu żyłam jak

nowojorczyk – opowiada radczyni prawna.

Pomimo iż w Stanach Zjednoczonych

praktykowała w kancelarii butikowej,

w Polsce konsekwentnie wiązała się z gi-

gantami. W KPWiG spędziła 5 lat, później

były White & Case, CMS Cameron McKen-

na i PwC Legal. – Początki pracy w kan-

celarii opisałabym jako zderzenie dwóch

światów. Świeżo w pamięci miałam bo-

wiem swoją działalność w urzędzie, któ-

rego głównym zadaniem jest sprawowa-

nie nadzoru nad rynkiem fi nansowym,

aż nagle znalazłam się po drugiej stronie

barykady – wspomina prawniczka. Zdo-

byte na obydwu frontach doświadczenie

wzbogaciło jej warsztat prawniczy i uczy-

niło z niej cenionego specjalistę w zakresie

prawa rynku kapitałowego. O czym świad-

czą także głośne transakcje, w które była

zaangażowana. Uczestniczyła m.in. we

wrogim przejęciu Eko Holdingu oraz bra-

ła udział w skutecznej obronie Bogdanki

przed takim procesem. Jeżeli dodamy do

tego posiadany przez nią tytuł MBA rysu-

je się nami obraz prawnika, który mówi

i rozumie język biznesu.

Ten aspekt okazał się również niezwy-

kle istotny przy wyborze mec. Beaty Bi-

nek na stanowisko prezesa PID. – Proces

rekrutacji trwał długo, bowiem szukali-

śmy kandydata, który legitymowałby się

doświadczeniem rynkowym, był odważ-

ny i ambitny. Mec. Beata Binek posiada

wszystkie te atuty i dodatkowo zna realia

funkcjonowania PID, bowiem współpraco-

wała z instytutem przy wielu projektach

– mówi Andrzej Nartowski, prezes Pol-

skiego Instytutu Dyrektorów od 2006 r.,

który rekomendował kandydaturę mec.

Binek. I nie ma wątpliwości, że to odpo-

wiednia osoba do pełnienia tej funkcji.

Pomimo iż projektom, w które jest za-

angażowana, poświęca się bez reszty, stara

się znajdować także czas na hobby. – Je-

stem aktywna. Lubię jeździć na rowerze,

biegać i grać w tenisa, dużo też spaceru-

ję, a zimą jeżdżę na nartach. Moją wielką

pasją jest nurkowanie. Co najmniej raz

w roku staram się również odwiedzić ja-

kiś ciekawy zakątek świata, a w podróż

z reguły zabieram publikacje związane

z celem mojej wycieczki. Gdy jechałam np.

na Sycylię, do walizki spakowałam książki

Mario Puzo – wspomina mec. Beata Binek.

W

O

JTEK

RSKI

W Polskim Instytucie Dyrektorów nastąpiła zmiana

pokoleniowa. Na fotelu prezesa zasiadła mec. Beata

Binek, która objęła schedę po Andrzeju Nartowskim

PRENUMERATA:

Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ: Wersja Standard: miesięczna (czerwiec 2014 r.): 96,00 zł, czerwiec–grudzień 2014 r.: 638,75 zł. Wersja Premium: miesięczna
(czerwiec 2014 r.): 112,00 zł, czerwiec–grudzień 2014 r.: 756,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8% VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata

Prawniczka

w wielkim mieście

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

3 / 8

background image

C4

Opinie

Akcja w redakcji tygodnika „Wprost”

Wynikanie pewnej reguły (gwarancji)

z przepisu konwencji ETPC może uzasad-

niać w dwojaki sposób. W pierwszym sce-

nariuszu strasburscy sędziowie dostrze-

gając najpierw, że w prawach państw

członkowskich konwencji dominuje już

pewne rozwiązanie, uznają następnie, że

należy je też przejąć jako konwencyjny

standard. Decyzję powoduje więc swoista

suma krajowych faktów. Ale podejście try-

bunału nie musi być empiryczne. Może

on uznać, że określona gwarancja jest

niezbędna, aby zapewnić realną ochronę

konwencyjnego prawa. Stan i treść krajo-

wych praw nie tu znaczenia. Wnioskowa-

nie trybunału jest zasadnicze. Inaczej mó-

wiąc, jeśli koniecznej gwarancji nie widać

w krajowych ustawodawstwach, tym go-

rzej dla nich, bo nie nadążają za nakazami

konwencji. Tę wadę trzeba pilnie usunąć.

Istnienie dziennikarskiego przywileju

trybunał uzasadnił w zasadniczy sposób.

Uprawnienie do nieujawniania informato-

ra istniało tylko „w pewnej liczbie państw”

konwencji. Dokumenty międzynarodowe

(rezolucja w sprawie swobód dziennikar-

skich i praw człowieka przyjęta na czwar-

tej europejskiej konferencji ministerialnej

na temat polityki dotyczącej mass mediów

w Pradze 7–8 grudnia 1994 r. oraz rezo-

lucja Parlamentu Europejskiego w spra-

wie poufności dziennikarskich źródeł z 18

stycznia 1994 r.) konstatowały brak dzien-

nikarskiej gwarancji, postulując dokona-

nie zmian w przyszłości. Nie stanowiło to

jednak przeszkody w uznaniu przez try-

bunał, że już teraz dziennikarski przywi-

lej jest wpisany w art. 10 konwencji. Bez

niego bowiem nie mogłaby istnieć wolna

prasa (media).

Trybunał buduje swoją argumenta-

cję w następujący sposób. Prasa potrze-

buje informatorów. Tych nie będzie bez

gwarancji, że ich tożsamość nie zostanie

łatwo ujawniona na żądanie służb i or-

ganów państwa. Co ważne, strasburscy

sędziowie nie połączyli dziennikarskiego

przywileju z realizacją przez prasę (media)

funkcji publicznego kontrolera (ang. pu-

blic watchdog, fr. chien de garde), a więc

okolicznością, która we wcześniejszym

orzecznictwie decydowała o identyfikacji

szczególnej reguły chroniącej dziennika-

rzy i media.

Trybunał ujmuje prawo do nieujawnia-

nia informatora jako całościową gwaran-

cję. Istnieje ona nie tylko wtedy, gdy media

wypowiadają się w sprawach mających pu-

bliczne znaczenie, ale występuje zawsze.

Tak szerokie ujęcie nie wydaje się przy-

padkowe. Jeśli ETPC uzależniłby ochronę

dziennikarskich źródeł od realizacji przez

Tygodnik „Wprost”

stał się ofiarą

działania, które

– w świetle

dotychczasowego

orzecznictwa ETPC

– można rozważać

jako naruszenie

konwencji

Ochrona dziennikarskich źródeł

Drzwi bardzo

wąsko otwarte

ETPC oznajmił, że dziennikarski

przywilej nie może być traktowany

jako „zwykły przywilej, który jest

przyznawany lub cofany w zależności

od legalności lub nielegalności źródeł,

lecz stanowi rzeczywisty atrybut

prawa do informacji, do którego należy

podchodzić z największą uwagą”

fo

T.

B

A

r

T

o

Sz

Kr

UP

A

_E

AST

N

EWS

fo

T.

W

o

JTEK

r

SKI

prof. Ireneusz

C. KamIńsKI

profesor w Instytu-

cie nauk prawnych

pan, ekspert prawny

Helsińskiej fundacji

praw Człowieka

n

iedawne wydarze-

nia towarzyszące

opublikowaniu na-

grań przez tygodnik

„Wprost” zwróciły

uwagę na dziennikar-

ski przywilej, a więc

uprawnienie – ale i obowiązek dzien-

nikarza – do nieujawniania tożsamości

swojego informatora. Przepisy dotyczące

ochrony dziennikarskiego źródła znaj-

dują się już w polskim ustawodawstwie

(art. 180 k.k., art. 15–16 prawa prasowe-

go), ale o prawnym kształcie dziennikar-

skiego przywileju rozstrzyga standard

wypracowany w orzecznictwie Euro-

pejskiego Trybunału Praw Człowieka

w Strasburgu (Trybunał). Jest to stan-

dard określony bardzo mocno i kon-

sekwentnie. W sprawach dotyczących

ochrony dziennikarskich źródeł try-

bunał nie tylko niemal zawsze orzekał

o naruszeniu europejskiej konwencji

praw człowieka (konwencja), ale czynił

to też jednogłośnie. Jedynie wyjątkowo,

gdy krajowe władze zaprezentują bar-

dzo przekonujące argumenty, państwu

uda się wyjść z trybunału z tarczą.

Strasburskie początki

Żaden przepis konwencji nie mówi

wprost o ochronie dziennikarskich

źródeł informacji. W sprawie goodwin

przeciwko Wielkiej Brytanii (wyrok

Wielkiej Izby z 27 marca 1996 r.) try-

bunał powiązał jednak przywilej dzien-

nikarza z art. 10 konwencji, chroniącym

swobodę wypowiedzi.

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

4 / 8

background image

media kontrolnej funkcji oraz wypowia-

dania się o ważnych publicznie kwe-

stiach, władze krajowe mogłyby wska-

zywać, że dana publikacja – nawet jeśli

dotyczy np. kluczowego polityka i jego

publicznej roli – nie spełnia jednak tych

warunków, a więc dziennikarz nie może

skorzystać z zawodowego przywileju.

Stąd, by zapobiec obchodzeniu gwa-

rancji, mocna teza: ochrona źródeł jest

wstępnym warunkiem wolnej prasy.

Ta ochrona dotyczy każdej publikacji.

Żądanie ujawnienia dziennikarskiego

źródła może uzasadniać jedynie wystą-

pienie nadrzędnego interesu publicz-

nego (par. 45). Rozumienie tego pojęcia

jest rygorystyczne. Interes uzasadnia-

jący pominięcie dziennikarskiego przy-

wileju musi się wiązać z identyfikacją

sprawcy poważnego przestępstwa, któ-

rej nie można dokonać w inny sposób.

Czwarta instancja

Naruszenie swobody wypowiedzi

w sprawie Goodwin trybunał stwier-

dził większością 11 głosów do 7. Sę-

dziowie niezgadzający się z konkluzją

orzeczenia podzielali tezy związane

z koniecznością silnych gwarancji do-

tyczących źródeł informacji, ale inaczej

widzieli rozkład krajowych i strasbur-

skich uprawnień związany z poszuki-

waniem równowagi dóbr, między któ-

rymi powstał konflikt (a więc swobodą

wypowiedzi mediów i potrzebą ściga-

nia sprawców przestępstw). Dla dysy-

denckiej siódemki to sędziowie krajowi

są zawsze lepiej przygotowani, aby na

podstawie bezpośrednio dostępnych

im dowodów ocenić wagę wchodzących

w grę interesów przemawiających za

żądaniem ujawnienia i przeciwko nie-

mu. Kluczowe staje się więc pytanie,

czy ocena angielskich sędziów poddana

została regule proporcjonalności. Sko-

ro sądy krajowe wymagały, aby strona

wnioskująca nakaz wykazała, że jest

on konieczny, a następnie rozważyły

wiele racji oraz okoliczności przema-

wiających za ujawnieniem oraz przeciw

niemu, sędziowie strasburscy winni się

powstrzymać od zastępowania swoimi

ocenami ocen najbardziej uprawnio-

nych sędziów krajowych.

Większość trybunału widziała tę

kwestię inaczej. W wyroku oznajmiono,

że każde ograniczenie ochrony dzien-

nikarskich źródeł informacji podlega

w Strasburgu „najbardziej drobiazgowej

kontroli” (par. 40). Trybunał weryfikuje

więc dogłębnie ocenę krajowego orga-

nu. Działa jak sąd czwartej instancji,

nawet jeśli zaklina się, że w takiej roli

nie występuje.

Tezę o drobiazgowej kontroli krajowej

decyzji ETPC powtarzał konsekwentnie

w kolejnych orzeczeniach.

Przeszukanie jeszcze groźniejsze

W sprawie Goodwin dziennikarzowi

nakazano pod groźbą grzywny ujaw-

nienie materiałów, które miały posłużyć

do identyfikacji jego informatora (był

to sprawca wyniesienia poufnego ra-

portu księgowego ze spółki notowanej

na giełdzie). W chronologicznie dwóch

kolejnych skargach dotyczących dzien-

nikarskiego przywileju chodziło nato-

miast o policyjne czynności polegające

na przeszukaniu pomieszczeń i zajęciu

znajdujących się tam materiałów. Celem

działań było wykrycie osób, które naru-

szając prawo, przekazały mediom urzę-

dowe dokumenty. W sprawie Roemen

i Schmit przeciwko Luksemburgowi

(wyrok z 23 lutego 2003 r.) były to ma-

teriały dotyczące rzekomego przestęp-

stwa skarbowego popełnionego przez

ministra, a w sprawie Ernst i inni prze-

ciwko Belgii (wyrok z 15 lipca 2003 r.)

chodziło o informacje z głośnych po-

stępowań sądowych (dotyczących m.in.

skandalu korupcyjnego Augusta i zabój-

stwa ministra André Coolsa).

W obu sprawach trybunał jednogło-

śnie uznał, że nawet gdy przeszukujący

nie znaleźli poszukiwanych materiałów,

to doszło do ingerencji w swobodę wy-

powiedzi; orzekł następnie o narusze-

niu art. 10. Trybunał wskazał, że sprawy

Roemen oraz Ernst różnią się w istot-

ny sposób od rozstrzygniętej w wyroku

Goodwin przeciwko Wielkiej Brytanii.

Przeszukania przeprowadzone w Luk-

semburgu i Belgii zmierzały do ustale-

nia tożsamości źródeł dziennikarskich

informacji niezależnie od dziennikarza.

Taki środek oceniono jako dużo bardziej

drastyczny i stanowiący przez to po-

ważniejsze pogwałcenie art. 10.

Użyta argumentacja jest przekonują-

ca. Goodwin, który był adresatem sądo-

wego polecenia, mógł uznać, godząc się

na negatywne dla siebie konsekwencje

prawne, że nie podporządkuje się na-

kazowi ze względu na ważne racje za-

wodowe polegające na ochronie źródła

informacji. W dwóch kolejnych przy-

padkach dziennikarze stali się nato-

miast jedynie biernymi obserwatorami

czynności, na które nie mieli wpływu

i którym, w czasie ich przeprowadza-

nia, nie mogli się sprzeciwić. Dla infor-

matora i jego poczucia bezpieczeństwa

ta druga sytuacja jest dużo groźniej-

sza. Widząc, że prawo zezwala na łatwe

podjęcie wielu niezależnych od dzien-

nikarza działań, które mają ustalić toż-

samość dziennikarskiego źródła, infor-

mator nie będzie skłonny przekazywać

wiadomości mediom. Musi to negatyw-

nie wpływać na możliwość realizacji

przez media kontrolnej funkcji.

Jak obejść Strasburg?

Istnienie czytelnie i mocno zdefi-

niowanego standardu związanego

z ochroną dziennikarskich źródeł

informacji powoduje, że niezwykle

rzadko żądanie ujawnienia tożsamo-

ści informatora (lub podjęcie innych

czynności wobec dziennikarza w celu

ustalenia informatora, np. w drodze

przeszukania) będzie zgodne z kon-

wencją. Dlatego szansę na wybronie-

nie przez państwo ingerencji w dzien-

nikarski przywilej widziano w próbie

identyfikacji pewnego elementu, który

miał odróżniać dany przypadek od ry-

gorystycznie ujmowanego standardu.

Na podstawie strasburskiego orzecz-

nictwa można wskazać już na kilka

scenariuszy testowanych przez zaskar-

żone państwa.

Pierwszy scenariusz odwoływał się

do tezy, że z dziennikarskiego przywi-

leju korzysta tylko ta osoba, która jest

biernym beneficjentem ujawnienia mu

materiałów przez dobrowolnie działa-

jącego informatora. Inaczej jest w przy-

padku aktywnie działającego dzien-

nikarza, zwłaszcza korumpującego

źródło informacji. To on prowokuje do

złamania prawa i wynagradza za to

sprawcę. Dopuszcza się przestępstwa

i jak każda osoba podlega środkom

dochodzeniowym przewidzianym na

mocy prawa krajowego.

Do użycia takiej argumentacji do-

szło w sprawie dotyczącej przeszuka-

nia dokonanego w związku z głośnym

przeciekiem dokumentów z Europej-

skiego Urzędu ds. Zwalczania Oszustw

(OLAF). Na sprawstwo dziennikarza

miały wskazywać dostateczne podej-

rzenia, choć ostatecznie nie doszło do

oskarżenia. Trybunał ponownie jed-

nak zaakcentował doniosłość gwaran-

cji dla ochrony dziennikarskich źródeł

informacji. Oznajmił, że dziennikarski

przywilej nie może być traktowany jako

„zwykły przywilej, który jest przyzna-

wany lub cofany w zależności od le-

galności lub nielegalności źródeł, lecz

stanowi rzeczywisty atrybut prawa do

informacji, do którego należy podcho-

dzić z największą uwagą” (par. 65). Nie

wystarcza istnienie prostych podejrzeń

wobec dziennikarza. Niezbędne są za-

tem mocniejsze podstawy do przepro-

wadzenia przeszukania niż te, które

uzasadniają podjęcie środków w odnie-

sieniu do zwykłych osób. Posługując się

w taką perspektywą, trybunał wnikli-

wie zbadał zasadność podjętych środ-

ków prawnych, kwestionując ustalenia

i rozstrzygnięcia sądów krajowych (wy-

rok w sprawie Tillack przeciwko Belgii

z 27 listopada 2007 r.).

Drugi scenariusz polegał na wskaza-

niu, że poznanie informatora miało być

rzekomo niezbędne, by zapewnić obro-

nę osobie oskarżonej w postępowaniu

karnym (wyrok w sprawie Voskuil prze-

ciwko Holandii z 22 listopada 2007 r.).

Dziennikarskie źródło, znajdujące się

wśród funkcjonariuszy policji, miało

twierdzić, że wejścia policji do miesz-

Ze względu na szczególną rolę mediów

nietrafny jest pogląd, iż zarządzenie

czynności w redakcji „Wprost” było

konsekwencją równości wszystkich

wobec prawa. Do dziennikarza nie

można stosować identycznych reguł

związanych z pozyskiwaniem dowodów,

jakie obowiązują w zwykłej sytuacji

prawnik

27–29 czerwca 2014 nr 123 (3764)

gazetaprawna.pl

kania, gdzie znaleziono arsenał bro-

ni, nie sprowokowała rzekoma awaria

instalacji wodnej, lecz był to jedynie

pretekst, by policja mogła sprawdzić,

unikając rygorów prawa, swoje podej-

rzenia. Gdyby te enuncjacje się potwier-

dziły, dowody zdobyte z naruszeniem

prawa powinny zostać odrzucone jako

„owoce zatrutego drzewa”.

Trybunał jednomyślnie orzekł o zła-

maniu art. 10. Sędziowie uznali, że brak

potwierdzenia informacji o tle prze-

szukania nie przeszkodził sądom kra-

jowym w rozpoznaniu zarzutów kar-

nych (o winie oskarżonych świadczyły

zeznania innych świadków, a nie tylko

wyniki przeszukania).

W trzecim scenariuszu odróżniają-

cym elementem miało być dokonanie

przez informatora fałszerstwa w pouf-

nym dokumencie przekazanym dzien-

nikarzom czterech tytułów prasowych

i agencji informacyjnej (wyrok ETPC

w sprawie Financial Times Ltd. i inni

przeciwko Wielkiej Brytanii z 15 grud-

nia 2009 r.). Dokument dotyczył oferty

przejęcia przez jednego z piwowarskich

potentatów innego dużego przedsiębior-

stwa (fałszerstwo miało polegać na zmia-

nie ceny proponowanej za wykup akcji

i dodaniu harmonogramu oferty). Obie

firmy były notowane na giełdzie, a in-

formacja musiała wywrzeć wpływ na

wartość ich akcji.

Chociaż trybunał przyznał, że zamiar

zaszkodzenia może w pewnych okolicz-

nościach stanowić uzasadnienie dla

pozostającego w zgodzie z konwencją

żądania ujawnienia przez dziennika-

rza źródła informacji, to jednak kra-

jowe sądy nie wykazały, że doszło do

fałszerstwa (par. 66–67). Trybunał zdaje

się więc tezę o fałszerstwie ponownie

traktować jako pretekst mający uspra-

wiedliwić sądowe żądanie. Należy też

podkreślić, że do naruszenia art. 10 do-

szło, mimo iż sądowy nakaz nie został

wykonany. Jak zauważył jednak trybu-

nał, środek pozostawał w mocy i ciążył

nad podmiotami, wobec których został

orzeczony (par. 56).

Prawie się udało

Najbliżej odniesienia sukcesu przed

trybunałem zaskarżone państwo było

w sprawie Sanoma Uitgevers B.V. prze-

ciwko Holandii. Filmowy materiał

stworzony przez pismo zajmujące się

motoryzacją miał zawierać informację

kluczową dla zidentyfikowana spraw-

ców bardzo poważnego przestępstwa.

Wątek ochrony dziennikarskich źró-

deł wynikał natomiast z tego, że ma-

teriał rejestrujący nielegalny wyścig

samochodowy powstał po uzyskaniu

informacji o zdarzeniu od jego orga-

nizatorów.

Policja zwróciła się o przekazanie

materiału, ale nie w związku ze ści-

ganiem uczestników wyścigu, lecz by

pozyskać dane w celu wykrycia spraw-

ców serii poważnych przestępstw. Poli-

cyjne służby dostały bowiem informa-

cję, że w wyścigu brał udział samochód,

który widziano podczas serii kradzieży

bankomatów. W toku jednego z prze-

stępstw sprawcy zagrozili świadkom,

że użyją broni palnej. Wydawca ma-

gazynu podporządkował się żądaniu

i wydał film policji.

Sprawę trybunał rozpoznawał dwu-

krotnie: najpierw była to siedmio-

osobowa izba, a następnie Wielka

Izba złożona z 17 sędziów (wyrok izby

z 31 marca 2009 r., wyrok Wielkiej Izby

z 14 września 2010 r.). Tym razem izba

zgodziła się na odróżnienie holender-

skiej sprawy od wcześniej rozpozna-

wanych przypadków i stosunkiem 4

głosów do 3 orzekła, że nie doszło do

złamania art. 10. Uznano, że w celu

ścigania sprawców poważnych prze-

stępstw, których działania ulegały eska-

lacji (groźba użycia broni), władze, nie

dysponując innymi środkami wykry-

cia przestępców, mogły zażądać udo-

stępnienia im materiału mogącego

zawierać informację istotną dla poli-

cji (par. 58–59). Jednak trójka sędziów,

która nie zgodziła się z taką konklu-

zją, napisała w zdaniu odrębnym, że

władze nie wykazały, iż podjęły inne

działania w celu wykrycia przestępców.

Od razu zwrócono się do dziennikarzy

z żądaniem wydania materiału. Takie

postępowanie nie spełniało rygorów

określonych w strasburskim orzecznic-

twie. Dodatkowo policyjne czynności

nie zostały podjęte za zgodą sądu i pod

jego kontrolą.

Wielka Izba orzeka natomiast jedno-

myślnie o złamaniu art. 10. Wskazuje

na wymagane przez konwencję zabez-

pieczenia proceduralne. W ocenie sę-

dziów w krajowym porządku prawnym

zabrakło adekwatnej kontroli sądu lub

innego niezależnego organu, który zba-

dałby jeszcze przed wykorzystaniem

przez służby państwa zdobytego ma-

teriału, jak przedstawiała się relacja

między racjami służb śledczych lub

prokuratorskich a racjami związany-

mi z ochroną źródeł informacji. Taka

instytucja kontrolna powinna wydawać

swoje rozstrzygnięcia na podstawie czy-

telnych kryteriów; jednym z nich musi

być nakaz znalezienia środka zapew-

niającego nawet w pilnych sytuacjach

najmniejszą ingerencję w dziennikarski

przywilej. Kontrolujący podmiot musi

posiadać też uprawnienie do odrzu-

cenia wniosku o dostęp do zajętego

materiału dziennikarskiego (par. 92).

Wymaganych cech nie spełnia system

prawny, który decyzję powierza zasad-

niczo prokuratorowi, a sędziemu (śled-

czemu) przyznaje tylko ograniczoną

funkcję doradczą.

Przeszukanie we „Wprost”

Podczas przeszukania w redakcji

„Wprost” ochrona dziennikarskich

źródeł informacji wystąpiła rykosze-

towo. Podjęte przez prokuraturę dzia-

łania zmierzały do uzyskania przed-

miotu, który miał stanowić dowód

w sprawie „afery podsłuchów”. Nie

były poprzedzone postanowieniem

sądu o zwolnieniu z tajemnicy dzien-

nikarskiej. W toku czynności redak-

tor naczelny wskazał, że na nośniku

informatycznym mogą znajdować

się dane pozwalające zidentyfiko-

wać informatora. Zgodnie z art. 225

par. 1 k.k. nośnik powinien zostać

umieszczony w opieczętowanym opa-

kowaniu i przekazany sądowi.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że

polskie rozwiązanie proceduralne speł-

nia kryteria określone przez Wielką

Izbę w sprawie Sanoma Uitgevers. De-

cyzję podejmuje sąd, którego rola nie

jest sprowadzona do doradczej. Bliższa

analiza ujawnia jednak, że nie wpi-

sujemy się adekwatnie w strasburski

standard.

Po pierwsze, przedmiot zawierają-

cy dane mogące identyfikować źró-

dło informacji dziennikarza powinien

trafić do sądu niezwłocznie i zostać

należycie zabezpieczony w kancela-

rii tajnej. W praktyce takiej gwaran-

cji nie było. Zwrócili na to uwagę na

konferencji prasowej ministrowie Ma-

rek Biernacki i Michał Królikowski.

Zajęty nośnik znalazłby się w sądzie

dopiero po kilku dniach. Procedural-

ne zabezpieczenia muszą być jednak

bezwzględne i mocne.

Po drugie, uważam, że dziennikarz

nie może biernie oczekiwać na wynik

postępowania sądowego, które wery-

fikuje, czy zajęty dowód zawiera dane

identyfikujące źródło informacji. Na-

leży mu zapewnić rzeczywisty udział

w postępowaniu, pozwalający na okre-

ślenie, które dane i w jakim zakresie

mogą posłużyć do poznania tożsamości

informatora.

Dokończenie na s. 6

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

5 / 8

background image

C6

PodsłuChy

Uprawnienia służb specjalnych

nymi, jak wskazała Rada Europy w przy-

jętym w 1999 r. raporcie G. Frundy, jest

ważna w przeciwdziałaniu naruszeniom

praw i wolności obywatelskich.

Mam jednak wątpliwości, czy to wystar-
cza...

Brakuje ostatniego ogniwa, które upraw-

nione byłoby do wglądu do jądra pracy

służb specjalnych, czyli do pracy opera-

cyjnej. Dlatego pojawiła się rządowa ini-

cjatywa ustawy tworzącej komisję kontro-

li służb specjalnych. Byłaby ona złożona

z kilku ekspertów, osób z wieloletnim do-

świadczeniem w pracy w organach wy-

miaru sprawiedliwości, kontroli państwo-

wej lub ochrony praw człowieka. Ważne,

że osoby te nie mogły być związane z ja-

kimkolwiek ugrupowaniem politycznym.

Członkami komisji nie mogliby być też byli

funkcjonariusze służb specjalnych. Komi-

sja uprawniona byłaby do badania dzia-

łalności służb pod kątem wykonywanych

czynności operacyjno-rozpoznawczych,

przetwarzanych danych osobowych czy

też uzyskiwanych i przetwarzanych da-

nych telekomunikacyjnych (członkowie

komisji mieliby m.in. wgląd do wszelkich

dokumentów i materiałów służb, wstęp

do obiektów czy też możliwość wzywania

i przesłuchiwania świadków). Co warte

podkreślenia, projekt ustawy zakłada, że

kontrola komisji nie miałaby żadnych pod-

miotowych ani przedmiotowych ograni-

czeń. Komisja przeprowadzałaby kontrolę

na zlecenie m.in. sejmowej speckomisji

(niemającej wglądu w materiały operacyj-

ne służb), rzecznika praw obywatelskich

czy też generalnego inspektora ochrony

danych osobowych.

A co obywatele mieliby z tego?

Za pośrednictwem tych instytucji mogliby

składać skargi na działalność służb. W tym

zakresie rządowy projekt jest niezwykle

ważny dla wzmocnienia i ochrony kon-

stytucyjnych praw i wolności.

A co może sejmowa komisja ds. służb
specjalnych? Często stawia się jej zarzut,
że kontrola przez nią sprawowana jest
iluzoryczna...

Sejmowa speckomisja realizuje kontrolę

parlamentarną, kontrolę o charakterze

politycznym, realizowaną przez polity-

ków – posłów.

dlaczego więc prace nad projektem powo-
łania komisji kontroli służb specjalnych
zwolniły?

Pojawiły się negatywne opinie na temat

tego projektu, m.in. Krajowej Rady Są-

downictwa. Zarzuciła projektowi niekon-

stytucyjność, w tym naruszenie zasady

podziału władz. KRS stwierdziła także, że

tworzony ma być organ, którego kompe-

tencje krzyżowałyby się z kompetencjami

istniejących już organów administracji.

I co pan na to?

Trudno jest mi się zgodzić z takimi za-

rzutami. Przypomnę, że służby upraw-

nione są do stosowania, oprócz kontro-

lowanych sądownie podsłuchów, całego

katalogu czynności operacyjno-rozpo-

znawczych, takich jak przetwarzanie

danych telekomunikacyjnych, wykorzy-

stywanie dokumentów legalizacyjnych,

niejawne stosowanie danych osobowych

czy też dostęp do danych pocztowych,

bankowych oraz ubezpieczeniowych. In-

tencją projektodawców nie było to, aby

naruszyć zasadę podziału władz, lecz by

wykorzystać kompetencje, wiedzę i do-

świadczenie sędziów.

A jak to wygląda na Zachodzie?

W państwach Europy Zachodniej komisje

parlamentarne nie dysponują lub mają

bardzo ograniczony wgląd do wrażliwych

danych mogących np. identyfikować

współpracowników służb. Jednak trwa

tam proces wzmacniania mechanizmów

kontrolnych. Tworzone są jednoosobowe

lub kolegialne instytucje eksperckie kon-

trolujące pracę służb. Tak jest we Francji,

gdzie w 1991 r. utworzono Państwową

Komisję Kontroli Podsłuchów. Składa

się ona z trzech sędziów i kontroluje le-

galność stosowanych kontroli rozmów.

W Portugalii kontrolę parlamentarną

w imieniu legislatywy wykonuje Rada

Kontroli Służb Specjalnych Republiki

Portugalskiej – nie tworzą jej deputo-

wani, lecz trzy osoby o uznanym auto-

W państwie muszą

istnieć skuteczne

mechanizmy

redukujące

prawdopodobieństwo

nadużycia kontroli

operacyjnej

System niedopię ty

uprawnienia służb w zakresie stosowania
podsłuchów nie są zbyt szerokie?

Moim zdaniem problemem nie jest to,

czy uprawnienia są zbyt wąskie lub sze-

rokie, ale czy są one nadużywane. Pamię-

tać należy, że nieodzowną cechą służb

specjalnych każdego państwa jest ich

tajny sposób funkcjonowania i wykony-

wanie zadań za pomocą niejawnych me-

tod pracy operacyjnej. Bez tych niejaw-

nych narzędzi pracy służby wywiadowcze

i kontrwywiadowcze państwa nie istnieją.

A bez skutecznie funkcjonujących służb

specjalnych państwo pozostaje całkowi-

cie bezbronne. Kontrola operacyjna jest

jednym z najskuteczniejszych narzędzi

pracy służb.

Kto poza nimi może w majestacie prawa
założyć podsłuch?

Poza pięcioma polskimi służbami spe-

cjalnymi uprawnieniami do stosowania

podsłuchów dysponują: policja, Żandar-

meria Wojskowa, Straż Graniczna oraz

Wywiad Skarbowy. Od lat 90. ub. wieku

kolejne służby i instytucje wyposażano

w prawo podejmowania czynności opera-

cyjno-rozpoznawczych, czego efektem jest

chaotyczne rozproszenie tych czynności

w wielu ustawach. Od kilku lat podejmo-

wane są działania w celu uporządkowania

tego systemu.

I jak to idzie?

W 2011 r. pojawił się ważny dla ochrony

praw obywatelskich rządowy projekt usta-

wy. Ograniczono wtedy przesłankę sto-

sowania podsłuchów oraz wprowadzono

obowiązek przekazania sądowi materia-

łów uzasadniających zastosowanie kon-

troli operacyjnej. Wreszcie trwają prace

nad kompleksową ustawą o czynnościach

operacyjno-rozpoznawczych. W państwie

muszą istnieć skuteczne mechanizmy

redukujące prawdopodobieństwo nad-

użycia kontroli operacyjnej, stąd cały czas

podejmowane są prace legislacyjne nad

dopięciem systemu kontroli nad służba-

mi specjalnymi.

Ktoś w ogóle weryfikuje, co wyczyniają
służby?

Służby w Polsce kontrolowane są przez

wiele organów i instytucji. Istnieje kon-

trola wewnętrzna w ramach nadzoru sys-

temu Rady Ministrów, działalność służb

podlega kontroli sądów czy też Najwyższej

Izby Kontroli. Jest wreszcie kontrola par-

lamentarna realizowana od 1995 r. przez

sejmową komisję ds. służb specjalnych.

Skuteczna kontrola nad służbami specjal-

Trend w dojrzałych

demokracjach

europejskich jest

taki, by uzupełniać

kontrolę parlamentarną

wyspecjalizowanymi

kilkuosobowymi

gremiami złożonymi

z ekspertów

FOT

.

Shu

TTERST

OCK

dokończenie ze s. 5

Jest to szczególne w przypadku, gdy

zajęty przedmiot ma charakter tech-

niczny lub gdy powiązanie zawartych

na nim danych z innymi materiałami

(np. billingami połączeń telefonicznych)

prowadzi do zidentyfikowania źródła.

Po trzecie, skoro trybunał w Strasbur-

gu konsekwentnie akcentuje, że zwol-

nienie z tajemnicy dziennikarskiej jest

dopuszczalne tylko przy ściganiu najpo-

ważniejszych przestępstw i gdy zawiodą

inne możliwości dowodowe, nie jestem

przekonany, że reguła zapisana w art.

225 par. 1 kodeksu karnego jest odpo-

wiednia. Do przesłuchania dziennikarza

jako świadka identyfikującego źródło in-

formacji może dojść tylko w odniesieniu

do przestępstw wymienionych w art. 240

par. 1. Tę zasadę należy stosować ana-

logicznie do innych sytuacji związa-

nych z ujawnianiem informatora.

usłyszawszy więc deklarację, że za-

trzymywany przedmiot zawiera dane

ujawniające tożsamość informato-

ra, organ prowadzający zatrzymanie

powinien odstąpić od czynności. Można

by następnie zażądać wydania rzeczy,

ale tylko i wyłącznie w takim zakresie,

w jakim nie zawiera ona danych chro-

nionych przez dziennikarski przywilej.

Taka zresztą reguła – o generalnym

charakterze – istnieje np. w Danii (de-

cyzja w sprawie Nordisk Film & TV A/S

przeciwko Danii z 8 grudnia 2005 r.).

Dziennikarz jest zobowiązywany do wy-

dania rzeczy, ale po wyłączeniu danych

mogących wskazywać na tożsamość in-

formatora. Pełne wydanie jest prawnie

dopuszczalne dopiero do zwolnieniu

dziennikarza z obowiązku zachowania

w tajemnicy danych pozwalających na

identyfikację źródła informacji.

Ze względu na szczególną rolę me-

diów realizujących swobodę wypowie-

dzi, zapewnianą przez Konstytucję RP

i konwencję, nietrafny jest pogląd, iż za-

rządzenie czynności w redakcji „Wprost”

było konsekwencją równości wszystkich

wobec prawa. Do dziennikarza nie moż-

na stosować identycznych reguł związa-

nych z pozyskiwaniem dowodów, jakie

mają zastosowanie w zwykłej sytuacji.

Specyficzna perspektywa prawna

towarzysząca mediom oraz związa-

nym z nimi gwarancjom powoduje, że

strasburscy sędziowie nie mieli wątpli-

wości, że przeszukanie redakcji w po-

szukiwaniu dowodów było środkiem

nieproporcjonalnym i oznaczało zła-

manie art. 10 konwencji (poza przy-

wołanymi już sprawami tak stało się

w wyrokach w sprawie Martin i inni

przeciwko Francji z 12 kwietnia 2012 r.;

w sprawie Ressiot i inni przeciwko

Francji z 28 czerwca 2012 r.; w sprawie

Telegraaf Media Nederland Landelij-

ke Media B.V. i inni przeciwko holan-

dii z 22 listopada 2012 r., w sprawie Sa-

int-Paul Luxembourg S.A. przeciwko

Luksemburgowi z 19 stycznia 2013 r.

i w sprawie Nagla przeciwko Łotwie z 16

czerwca 2013 r.).

Podczas przeszukania w tygodni-

ku „Wprost” nie doszło – w wyni-

ku reakcji dziennikarzy – ani do za-

trzymania informatycznego nośnika,

ani do skopiowania jego zawartości.

Europejski Trybunał Praw Człowie-

ka stwierdzał jednak złamanie art. 10

konwencji już wtedy, gdy przeprowadza-

jącym przeszukanie nie udało się zdo-

być danego materiału lub gdy dzienni-

karze odmówili podporządkowania się

nakazowi. Istotna była próba uzyskania

informacji chronionej dziennikarskim

przywilejem niemieszcząca się w ramach

strasburskiego rygoru.

Pamiętając o tym, można więc uznać,

że tygodnik „Wprost” stał się ofiarą

działania, które można rozważać jako

naruszenie konwencji. Tej sytuacji nie

zmieniła krytyka prokuratorskich czyn-

ności dokonana na konferencji praso-

wej ministra sprawiedliwości. Może

ją natomiast zmienić rozstrzygnięcie

sądu podjęte w następstwie zażalenia

wniesionego przez redakcję tygodni-

ka. Jeśli sąd potwierdzi, że działania

z 18 czerwca były poprawne, tygodnik

– wyczerpawszy drogę postępowania

krajowego – będzie mógł się poskarżyć

do Strasburga.

FOT

.

MA

TERIAŁ

y

P

RASO

WE

dr Krzysztof

Brejza

prawnik, poseł Po,

zastępca przewodniczą-

cego sejmowej komisji

ds. służb specjalnych

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

6 / 8

background image

rytecie. Wreszcie są interesujące rozwią-

zania niemieckie, gdzie tradycja kontroli

nad służbami specjalnymi sięga lat 50.

i utworzonego jeszcze przez kanclerza

Adenauera gremium mężów zaufania.

Obecnie w Niemczech oprócz złożone-

go z deputowanych Parlamentarnego

Gremium Kontrolnego (kontrolującego

działalność wywiadu oraz kontrwywia-

du) działa także Komisja G-10. Składa się

ona z czterech ekspertów, a na jej czele

stoi przewodniczący z uprawnieniami

sędziowskimi. Co istotne, Komisja G-10

rozpatruje wnioski o ograniczenie ta-

jemnicy korespondencji lub tajemnicy

telekomunikacyjnej i w przypadkach, gdy

dojdzie do wniosku, że zarządzenie pod-

słuchu jest niedopuszczalne, może taki

wniosek zablokować.

Rządowy projekt dobrze wpisywałby się
w zachodnioeuropejskie rozwiązania?

Tak. Trend w dojrzałych demokracjach

europejskich jest właśnie taki, by uzu-

pełniać kontrolę parlamentarną wyspe-

cjalizowanymi kilkuosobowymi gremia-

mi złożonymi z ekspertów, którzy badać

mają najwrażliwszą sferę działalności

wywiadu i kontrwywiadu. Rządowy pro-

jekt ustawy o komisji kontroli służb wpi-

suje się więc w ogólnoeuropejski trend

wzmacniania kontroli nad służbami,

a tym samym, jak wcześniej już stwier-

dziłem, wzmacniania ochrony praw

i wolności obywatelskich.

A czy podstawa do kontroli służb nie
powinna znaleźć się w konstytucji?

Moim zdaniem wystarczającą podstawą

do powołania takiego organu jest obecny

art. 95 ust. 2 konstytucji regulujący kon-

trolę Sejmu nad całą administracją rządo-

wą, w tym służbami specjalnymi. Jednak

warto zauważyć, że w konstytucji RFN

kontrola nad służbami umiejscowiona

została w dwóch nowelizacjach ustawy

zasadniczej, z 1968 r. i 2009 r. Ciekawost-

ką jest, że pierwsza nowelizacja dotyczy-

ła art. 10 konstytucji RFN, czyli ochrony

tajemnicy korespondencji i stworzenia

organu kontrolującego ograniczenia tej

tajemnicy – wspomnianej wcześniej Ko-

misji G-10, jej nazwa bierze się właśnie

od art. 10 konstytucji RFN.

Wróćmy do Polski. Jak ocenia pan skalę
nielegalnych podsłuchów?

Jeżeli chodzi o nielegalne podsłuchy sto-

sowane przez służby, to zdecydowanie nie

ma tego problemu, ewentualnie jest to po-

niżej promila. Jeśli chodzi zaś o nielegalne

podsłuchy zakładane przez zorganizowa-

ne grupy przestępcze lub przez wywia-

downie gospodarcze, to jest to problem

nie do oszacowania. Jest wiele możliwości

technicznych stosowania podsłuchów. Na

rynku jest dużo programów, które dostar-

czone poprzez SMS-a lub e-mail mogą

przejąć kontrolę nad smartfonami.

Jak się przed tym bronić?

Tak samo jak przed każdym atakiem ha-

kerskim. Uważać na to, jakie e-maile się

otwiera, ostrożnie postępować ze spa-

mem. Trzeba mieć świadomość, że są pro-

gramy, które nie muszą zostać otwarte

z poziomu poczty e-mail, by komputer,

czy też telefon został zainfekowany. Z kla-

sycznymi podsłuchami nigdy nie będzie

stuprocentowego zabezpieczenia. Istnieją

mikrofony trudne do wykrycia, które ni-

czego nie emitują. Należy odpowiednio

dobierać pomieszczenia do dyskusji nad

poufnymi tematami. Jeżeli ktoś ma powo-

dy uważać, że może być podsłuchiwany,

należy regularnie przeprowadzać kontrolę

pod kątem instalacji mikronadajników.

Jednak jeżeli nie mówimy o dużej korpora-

cji, to koszty zabezpieczenia często mogą

być dużo większe niż koszty dobra chro-

nionego. Podstawową zasadą powinna być

higiena w użyciu telefonu komórkowego.

Najczęściej źródłem podsłuchu może być

właśnie telefon komórkowy. Im mniej jest

skomplikowany, tym lepiej.

Rozmawiała Ewa Maria Radlińska

System niedopię ty

prawnik

27–29 czerwca 2014 nr 123 (3764)

gazetaprawna.pl

AUTOPROMOCJA

Sprawdź na

www.prawnik.pl

SERWIS DLA PRAWNIKÓW

VIII

edycji

Rankingu Wydziałów Prawa

Dziennika Gazety Prawnej

WYNIKI

B

yłby to art. 78 (pierwsze zdanie)

Konstytucji RP. Przepis ten

obecnie stanowi, że każda

ze stron ma prawo do zaskarża-

nia orzeczeń i decyzji wydanych

w pierwszej instancji. Moim zdaniem

powinien brzmieć, iż każda ze stron ma

prawo do dwukrotnego rozpatrzenia jej

sprawy przez dwa różne organy. Tak

rozumiana zasada dwuinstancyjności

postępowania odgrywa istotną rolę

gwarancyjną, umożliwiając naprawie-

nie ewentualnych błędów, uchybień

i pomyłek popełnionych przez organ

pierwszej instancji. Dotychczas art. 78

konstytucji był rozumiany jako

ustanawiający zasadę dwuinstancyjno-

ści postępowania administracyjnego.

Jednak obecnie coraz częściej można

spotkać poglądy, że nie stoi on na

przeszkodzie do likwidacji pionowego

toku instancji. Podnosi się, że wystar-

czające jest zapewnienie stronie prawa

do zaskarżania decyzji pierwszoinstan-

cyjnych, przy czym odwołanie to może

być rozpoznane przez ten sam organ,

który wydał zaskarżoną decyzję.

Uważam, że takie rozwiązanie jest

istotnym uszczupleniem gwarancji

procesowych strony. Przeciwko takiemu

rozumieniu art. 78 konstytucji przema-

wia przede wszystkim to, że rozpozna-

nie odwołania przez ten sam organ nie

zapewnia pełnego i obiektywnego

ustosunkowania się do zarzutów

przytoczonych w odwołaniu. Każdemu

trudno jest dostrzec błędy w wydanej

przez siebie decyzji. Natomiast

z punktu widzenia administracji jest

ono prostsze i wygodniejsze, bo

pozwala na niewypuszczenie sprawy

z urzędu, tzn. na załatwienie jej we

własnym zakresie bez oglądania się na

kontrolę instancyjną. Po drugie,

w administracji obowiązuje zasada

hierarchicznego podporządkowania,

która jest warunkiem koniecznym

sprawnego działania administracji

publicznej. Każdy urzędnik, zarówno

w organie administracji rządowej, jak

i samorządowej, ma swojego przełożo-

nego, co powoduje, że nie jest on

niezależny w orzekaniu. Przy pozio-

mym toku instancji zawsze będzie

skłonny podzielić zdanie przełożonego.

Ma on do wyboru: albo podzielić opinię

przełożonego, albo napisać podanie

o zwolnienie z pracy. Jest to naturalne

i nie ma się czemu dziwić.

W przypadku kontroli instancyjnej

nie istnieje poczucie kontroli własnej

decyzji, natomiast występuje odpowie-

dzialność za tworzenie linii orzeczni-

czej dla podległych organów. Wszystko

to powoduje, że kontrola ta ma

stworzone instytucjonalne warunki

bardziej obiektywnego rozstrzygania

spraw niż autokontrola decyzji

inicjowana wnioskiem o ponowne

rozpatrzenie sprawy. Zasada dwuin-

stancyjności daje stronie określone

gwarancje procesowe ochrony jej

interesu prawnego. Rozwiązanie to

odpowiada europejskiemu standardowi,

rozumianemu jako przestrzeganie

przez ustawodawcę zasady sprawiedli-

wości formalnej. Jest on spełniony,

jeżeli prawnie uregulowane postępowa-

nie spełnia określone wartości,

stanowiące kryteria jego oceny. Jedną

z tych wartości jest praworządność

proceduralna polegająca na zagwaran-

towaniu pewności i przewidywalności

procesowej oraz ustanowieniu

odpowiednich mechanizmów kontroli

działań urzędników.

Tych wartości nie spełnia poziomy

tok instancji, chociażby dlatego, że nie

zapewnia gwarancji procesowych zapo-

biegających pogorszeniu sytuacji

prawnej strony wnoszącej odwołanie.

Jeżeli organy jednostek samorządu

terytorialnego miałyby rozpoznawać

odwołania od decyzji wydawanych

przez pracowników ich urzędów, to

postępowanie odwoławcze byłoby

stratą czasu, niestety konieczną, bo

zaskarżenie decyzji do sądu admini-

stracyjnego jest uwarunkowane

wcześniejszym skorzystaniem

z odwołania. Szansa na zmianę

zaskarżonej decyzji byłaby bowiem

nikła, tym bardziej że organy te coraz

częściej przeciwstawiają interes

jednostki wyimaginowanemu intereso-

wi gminy, powiatu czy województwa,

zapominając o swojej służebnej roli

względem obywateli.

Oprac. PB

Urzędnik, zarówno

w organie

administracji

rządowej, jak

i samorządowej,

ma przełożonego,

co powoduje, że

nie jest niezależny

w orzekaniu

kronika

bubli prawnych

Gdybym mógł zmienić jeden przepis...

dr hab.

Jan Paweł Tarno

profesor nadzw.
Uniwersytetu
Łódzkiego, kierownik
Zakładu Sądownictwa
Administracyjnego UŁ,
sędzia NSA

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

7 / 8

background image

C8

Opinie

Widziane z dystansu

Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl

Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska

Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki

Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Leszek Majkut,

Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska

Redaguje: Ewa Szadkowska

Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz

Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):

Dyrektor: Monika Szulc-Wąsikowska, tel. 22 530 40 17

Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz

Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

Prawnicy

– liderzy

jutra 2014

Zdobądź prestiżowy tytuł

Prawnika – lidera jutra!

Organizatorzy:

Patronat honorowy:

Na zgłoszenia czekamy do 30 czerwca 2014 r.

www.gazetaprawna.pl/rising-stars

autopromocja

Sobotnio-niedzielne vacatio legis

Maciej

Bobrowicz

radca prawny,

mediator

gospodarczy

i sądowy,

prezes KRRP

w latach 2007–2013

L

eży przede mną

Dziennik Ustaw z 13

czerwca 2014 r.,

w którym opubliko-

wano rozporządzenie

ministra zdrowia w sprawie

wzorów deklaracji wyboru

świadczeniodawcy, lekarza,

pielęgniarki i położnej

podstawowej opieki

zdrowotnej z 11 czerwca.

Rozporządzenie wchodzi

w życie 15 czerwca, a więc

dwa dni później niż termin

publikacji Dziennika Ustaw.

Ale to jeszcze nie wszystko:

13 czerwca to piątek, a 15

czerwca to niedziela!

Konstrukcja „vacatio

legis” stworzona w prawie

rzymskim dawać miała

obywatelom Rzymu szansę

dostosowania się do

zmieniającego się prawa,

a państwu rzymskiemu

pewność, że prawo to

będzie stosowane. Budowa-

ła też niezbędne zaufanie

obywateli do państwa.

Szukam jeszcze w

rozporządzeniu przepisów

przejściowych, bo łudzę się,

że znajdę zapis „dotychcza-

sowe wzory zachowują

swoją ważność do dnia...”.

Nie znajduję niczego

takiego. Urzędnik jest

bezwzględny i litości nie

zna. To nic, że tysiące

deklaracji, za które ktoś

zapłacił, wylądują

w śmietniku. To nic,

że trzeba wydrukować

tysiące nowych. Niech

drukują – myśli zapewne

urzędnik.

Usiłuję sobie wyjaśnić,

skąd ten pośpiech. Może

nagle i niespodziewanie

wydarzyło się coś niesłycha-

nie ważnego dla interesów

państwa, coś, co uzasadnia

taki akt desperacji? Chyba

nie, w końcu to tylko

deklaracje. Może urzędnik

nienawidzi lekarzy,

w końcu ma z nimi ciągle

problemy i postanowił im

dopiec? A może minister

zlecił mu to już dawno

i właśnie sobie przypo-

mniał?

A może specjalnie

zastawił pułapkę na lekarzy

i daje szansę kolegom

z NFZ, którzy pokażą

lekarzom, gdzie ich miejsce,

kontrolując ich i karząc za

niestosowanie przepisów?

A może urzędnik nie

interesuje się tym, jak

prawo, które tworzy, mają

stosować jego adresaci? Co

go to w końcu obchodzi,

przecież to nie jego

zmartwienie.

Jak ma obywatel

stosować prawo, którego

nie ma możliwości

przestrzegać? Co czują

tysiące lekarzy, którzy się

o tym dowiadują? Czy czują

szacunek do swojego

państwa, które w ten

sposób im organizuje pracę

i wspiera w leczeniu

pacjentów, czy też wście-

kłość, że ktoś wpadł na taki

pomysł?

Notabene lekarze mówią

mi, że niebawem, kiedy już

wydrukują tysiące nowych

deklaracji, będą zamawiać

kolejne, bo urzędnik

zapomniał o istotnych

elementach, które w tym

wzorze znaleźć się

powinny.

Akty normatywne,

zawierające przepisy

powszechnie obowiązujące,

ogłaszane w dziennikach

urzędowych, zwykle

wchodzą w życie

po upływie 14 dni

od dnia ich ogłoszenia.

Jedynie wyjątkowo, gdy

wymaga tego ważny interes

państwa (!), termin ten

może być krótszy.

Nawet przepisy

porządkowe wchodzą

w życie po upływie trzech

dni od daty ich ogłoszenia!

Przypominam: dzień

publikacji przywołanego

rozporządzenia to piątek

trzynastego, a rozporządze-

nie wchodzi

w życie dwa dni

później w niedzielę.

Ktoś powie: ,,Nic takiego

się nie stało, jakaś tam

deklaracja, którą

lekarze w końcu sobie

wydrukują”. Czy naprawdę

nic się nie stało? Stało się

coś niesłychanie ważnego,

bo właśnie w taki sposób

niszczy się zaufanie

obywatela do państwa.

I na koniec argument

najważniejszy: wśród zasad

prawidłowej legislacji, które

Trybunał Konstytucyjny

wywodzi z art. 2 Konstytucji

RP i wyrażonej tam

koncepcji państwa

prawnego, zaufania

obywateli do państwa

i tworzonego prawa, jest ta

o odpowiednim vacatio

legis. Dwudniowe, sobot-

nio-niedzielne vacatio legis

tę zasadę łamie.

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

8 / 8


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DGP 2014 06 13 prawnik
DGP 2014 06 06 prawnik
DGP 2014 11 27 kadry i place
DGP 2014 06 23 rachunkowosc i a Nieznany
DGP 2014 06 30 rachunkowosc i audyt
DGP 2014 04 18 prawnik
DGP 2014 10 02 prawnik
DGP 2014 08 29 prawnik
DGP 2014 01 17 prawnik
DGP 2014 05 30 prawnik
DGP 2014 02 21 prawnik
DGP 2014 06 05 ubezpieczenia i swiadczenia
DGP 2014 06 09 rachunkowosc i audyt
DGP 2014 09 05 prawnik

więcej podobnych podstron