polonistyka nr6 2009 demo

background image

TAJNIKI WARSZTATU

6/2009

61

Prócz oddziaływania wzorców literackich,

naturalną inspirację podjęcia w postaci gier
słownych problematyki języka, jego skom-
plikowania i niechętnej uległości wobec użyt-
kownika, stanowić mogła naturalna dwu- lub
wielojęzyczność literatów staropolskich, któ-
rych fi gurae ethymologicae bywały istną żon-
glerką znaczeniami i dźwiękami obcej i ro-
dzimej mowy. Ludyczny charakter większo-
ści utworów wykorzystujących takie środki
językowe sprawia, że rzadko bywają one
przedmiotem lektury szkolnej, nastawionej
raczej na problematykę światopoglądu epoki.
Tymczasem żywioł językowej zabawy i wy-
nalazczości może okazać się interesującym
odkryciem dla współczesnego czytelnika,
gdyż traktowanie języka jako przestrzeni
zabawy jest charakterystyczne dla wielu
odmian współczesnej kultury (co można za-
obserwować m.in. w twórczości autorów
tekstów hip-hop, w popularnych np. wśród
prezenterów radiowych zabawach spoloni-
zowaną angielszczyzną, ale także w twórczo-
ści wysokiej, choćby poezji najnowszej zali-
czanej do neolingwizmu). Jednocześnie ob-
serwacje czynione na tym polu pozwalają do-
strzec w utworze literackim, powstałym
przed setkami lat, świadectwo ponadczaso-
wego w swej istocie rozumienia dzieła sztuki
słowa jako tworu autonomicznego, w pełni

i świadomie wykorzystującego własne me-
dium, a nie tylko reprodukującego odziedzi-
czone po poprzednikach tematy i motywy.

Nie tylko koncept

Językowa wyobraźnia poetów staropol-

skich rzadko bywa przedmiotem baczniejszej
uwagi, wyjąwszy może obszar literatury ba-
rokowej i szczególnej rangi, jaką przydała
ona konceptowi poetyckiemu. Epoka ta,
zwłaszcza w swej późnej fazie, wydała w Pol-
sce całkiem liczne grono poetów (m.in. Jan
Stanisław Jabłonowski, Piotr Franciszek
Alojzy Łoski, Adam Korczyński, Hieronim
Fałęcki – ten ostatni nieco wcześniejszy od
pozostałych), dla których kluczowym środ-
kiem wyrazu stał się konceptyzm oparty na
całkiem już karkołomnych igraszkach słow-
nych, a których eksperymenty „rozbijały”
jednostki leksykalne na ich wygląd grafi czny,
kształt dźwiękowy i pseudo- lub etymolo-
giczny rodowód, z nimi konfrontując rzeczy-
wiste znaczenie słów. U mniej utalentowa-
nych twórców technika ta stawała się niekie-
dy manierą i utrudniała lekturę (i w tych ka-
tegoriach najczęściej odczytywana jest dzisiaj
poezja Józefa Baki), u zdolniejszych nato-
miast, jak pisze Marek Prejs, stylistyka baro-
kowa, z której zdjęto ciężar głównego nośni-
ka ekspresji, staje się przedmiotem literackiej

Staropolskie

gry językowe

Q

KATARZYNA SZEWCZYK-HAAKE

Tradycja przywoływania przysłów i sentencji, posługiwania się metaforą
i homonimią, które to fi gury odnaleźć można w wielu utworach staropol-
skich, stanowi żywą przez stulecia spuściznę retoryki antycznej.

background image

TAJNIKI WARSZTATU

polonistyka

62

zabawy

1

. Z grona wymienionych poetów na

baczniejszą uwagę zasługuje z pewnością
Adam Korczyński (żyjący pod koniec XVII,
może także na początku XVIII w.), autor wy-
danego drukiem dopiero w 2000 r. poematu
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady, utworu
cechującego się rzadką doprawdy stylistycz-
ną wirtuozerią i lekkością słowa

2

. Proponuję

przyjrzeć się twórczości tego znakomitego
autora późnobarokowego, aby po pierwsze
– wskazać na „lingwistyczną” wynalazczość
poety staropolskiego, z pewnych powodów
osobliwie przywodzącą na myśl poezję współ-
czesną, po drugie – na tym przykładzie wska-
zać specyfi kę komunikacji literackiej, podej-
mującej grę z niektórymi zasadami komuni-
kacji językowej.

Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady

Poemat Korczyńskiego składa się z dzie-

więciu Punktów, w których opowiedziana
została historia Polaka, uwodzącego piękną
Włoszkę na oczach jej męża, przeświadczo-
nego o dobrych intencjach sprytnego cudzo-
ziemca. Między kolejnymi Punktami poema-
tu autor umieścił dziewięć kolekcji fraszek,
stanowiących popis umiejętności pisarskich
oraz wynalazczości słownej ich autora. Wy-
obraźnia poety wrażliwa jest na efekty eufo-
niczne, brzmieniowe pokrewieństwa między
wyrazami (które Korczyński często zestawia
ze względu na dźwiękowe podobieństwo,
a wbrew znaczeniom) i buduje własne wy-
wody:

„Zaraz” – prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko;

jak się czyta, tak i mknie z ust, tak i na wspak

ślisko.

(Polskie „zaraz” V 7)

3

W młodem lub w średniem wieku, lub

w ostatniem czeka

dwoje z tych trzech wokabuł każdego człowieka.

(Funis, fi nis, funus [sznur, koniec, pogrzeb] VI 14)

„Zwierściadło” i „wierciadło” – jak kto chce, tak zowie.

Oboje są przygodne jednak białejgłowie.

Aleć przecie zwierściadło jest do przeglądania,

wierciadło do wiercenia – takiegom jest zdania.

(Zwierściadło I 17)

Etymologiczne pomysły Korczyńskiego,

wyzyskujące zarówno polszczyznę, jak i ła-
cinę, mają charakter jednoznacznie żartobli-
wy. Sądzić jednak można, że pod owym lu-
dycznym żywiołem kryje się całkiem poważ-
na refl eksja, dotycząca relacji brzmienia i zna-
czenia, słowa i rzeczy:

Czy od krzywego nosa krzywonos się zowie,

czy mu imię skrzywiło nos – niech mi kto powie.

(Krzywonos ptak IV 13)

Dwudziestowieczny czytelnik gotów do-

strzegać w poecie nieledwie pioniera kogni-
tywistycznych teorii, uczących o „języko-
wym obrazie świata”, wyznawcę hipotezy
Sapira-Woorfa, oczywiście nieświadomego
tego pokrewieństwa, bo żyjącego trzy stule-
cia przez jej autorami. Interesująca jest tu
nie tyle owa intrygująca zbieżność, ale raczej
fakt, że – o czym łatwo zapomnieć – poezja
dawna bywa polem nie tylko słownej zabawy,
ale także przestrzenią refl eksji nad tym,
jakimi zasadami rządzi się podejmowana
przez ludzi niezmiennie od stuleci „gra ję-
zykowa” oraz jak szczególnym jej wariantem
pozostaje działalność literata. Tę ostatnią
traktuje Korczyński niekiedy z przymruże-
niem oka:

Przy suplice na sejmik chciał rzec: „Na ruinę

miasta tego wzgląd miejcie!”, to rzekł: „Na urynę”.

I nie od rzeczy, bo gdzie w mieście jest ruina,

obaczyć toż i ono w pustkach nie nowina.

(Literat II 14)

– nie można jednak zaprzeczyć, że z po-

mocą stosowanych przez siebie zabiegów ar-

1

M. Prejs, Poezja późnego baroku. Główne kierunki

przemian, Warszawa 1989, s. 29.

2

R.

Grześkowiak, Wprowadzenie do lektury,

w: A. Korczyński, Wizerunk złocistej przyjaźnią

zdrady, wydał R. Grześkowiak, Biblioteka Pisarzy
Staropolskich t. 19, Warszawa 2000, s. 19. Za tym

wydaniem podaję wszystkie cytaty z dzieła Kor-
czyńskiego.

3

Po tytule podaję lokalizację fraszki w obrębie

poematu: cyfra rzymska oznacza numer Lanczaftu

(kolejne Lanczafty oddzielają od siebie kolejne
Punkty poematu), cyfra arabska – numer fraszki

w Lanczafcie.

background image

TAJNIKI WARSZTATU

6/2009

63

tysta osiąga efekt uzmysłowienia odbiorcy
całego skomplikowania językowej materii,
której kształtowaniem zajmuje się poeta,
a także wskazania, w jak szczególny sposób
używa on języka.

Paremiografi a Korczyńskiego

Ciekawym zabiegiem, który wykorzystu-

je Korczyński w licznej grupie fraszek, jest
uczynienie punktem wyjścia dla prezentowa-
nej w utworze mikrofabuły zwrotu przysło-
wiowego. Zabieg ten nie jest oczywiście li-
cencją poety: do przysłów jako materii dzieła
literackiego sięgał bardzo chętnie choćby
Wacław Potocki, a antyczne początki posłu-
giwania się przysłowiem jako początkiem
tekstu literackiego odnajdujemy u Horacego.
Sentencja rozumiana jako fi gura retoryczna
to zdanie uogólniające doświadczenie, któ-
rego uniwersalność miała rozjaśnić incyden-
talność sprawy

4

. Korczyński podąża jednak

tropem wyznaczonym przez popularne od-
czytania przysłów na sposób humorystyczny,
w niektórych przypadkach odwołując się do
już istniejących wykładni genezy powstania
danego przysłowia, najczęściej jednak two-
rząc je wedle własnego pomysłu

5

.

Pan kozła, chłop barana wiódł dać na ofi arę.

Szust z niem pan: „Jam pan, tyś mój chłop – weź

z siebie miarę”.

Więc kmiotek, capa wiodąc, rzekł w kościelnym

progu:

„Wżdyć czyj kozieł, czyj baran, jawno Panu

Bogu”.

(Skąd to: „Wie Pan Bóg, czyj kozieł, czyj

baran”, może kto nie wiedzieć III 17)

Chłopiec, łowiąc kiełbiki, wsadzał je w kobyli

łeb. W przeprawie przez rzeczkę drudzy go odrwili:

Wykradli mu. A potym, kiedy go spotkali,

jeśli ma kiełbie we łbie, o to go pytali.

(A to: „Ma kiełbie we łbie” III 18)

I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli

Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili,

tylko zawsze, co sobie babusia podpiła,

w bławatne obietnice wnuczęta stroiła.

(Skąd to: „Stroi baba fi erleje, kiedy sobie

naleje” II 15)

Skąpiec bogacz, zwan Kozieł, iż żebrzącej

wdowie

dla dziatek coś kęs mleka dał, wpadł w to

przysłowie.

(„Twardy kozieł doić” – skąd to VI 22)

Pieszych drabów suplement drogą maszyruje,

a tu na targ z wozem kóz chłop w błocie bobruje.

Ratując, jednę mu z nic porwali do tropu,

„Koza z woza, lżej kołom” – powiedziawszy

chłopu.

(„Koza z woza – skąd to – kołom lżej” V 11)

Początek utworu z oczywistych przyczyn

jest istotny dla jego odbioru. Za jego sprawą
dokonuje się nawiązanie komunikacji lite-
rackiej, czytelnik zyskuje wyobrażenie o te-
macie dzieła. We wszystkich zacytowanych
fraszkach Korczyńskiego funkcję „otwarcia”
pełni umieszczony w tytule zwrot przysło-
wiowy, opatrzony informacją, że utwór sta-
nowić będzie próbę objaśnienia jego genezy
(„skąd to”).

Przysłowie przywołuje pewną wiedzę

wspólną, przez co angażuje odbiorcę, a w dal-
szej perspektywie stanowi bodziec dla aktyw-
ności słuchacza, podsuwając mnogość inter-
pretacji i sytuacji. To ostatnie staje się szcze-
gólnie wyraźne, jeśli weźmie się pod uwagę,
że Korczyński niekiedy nie poprzestaje na
jednym wariancie literackiego opracowania
danego przysłowia, lecz, przewrotnie ujaw-
niając charakter gry prowadzonej z czytelni-
kiem, umieszcza w kolejnych Lanczaftach
opozycyjne warianty wyjaśnienia łacińskiej
sentencji Ne sutor ultra crepidamJeśliś
szewc, patrz swego kopyta
:

Szwiec przyszedł do malarza. Ów wyjmuje z ramy

cale skończony obraz modno strojnej damy.

Szewc dał gańbę trzewikom. Z gniewem-ci, atoli,

wziąwszy pędzla, poprawił według jego woli.

Nuż szwiec dalej przyganiać: „Jeszcze źle to i to”.

A malarz go w pół: „Dość też z szewca po kopyto”.

(Mówią to stąd: „Ne sutor ultra crepidam”

VII 13)

4

Por.

J.

Ziomek,

Retoryka opisowa, wyd. drugie

poprawione, Wrocław 2000, s. 232.

5

Zob. R. Grześkowiak, op.cit., s. 11.

background image

TAJNIKI WARSZTATU

polonistyka

64

Miarę biorąc na trzewiczki

szewczyk pannie do prawiczki

sięgnął. Ona w pysk szewczyka:

nad kopyto niech nie tyka.

(Ne sutor ultra crepidam IX 18)

We wszystkich fraszkach Korczyńskiego,

których punkt wyjścia stanowi zwrot przy-
słowiowy, podjęta zostaje bardzo szczególna
gra z odbiorcą. Każdy, kto kiedykolwiek ze-
tknął się z przysłowiem, zdaje sobie sprawę,
iż przedstawia ono sytuacje silnie stypizowa-
ne oraz bardzo wyraziste stosunki między
rzeczami i dlatego – podobnie jak bajka – nie
potrzebuje wyjaśnienia. Korczyński nie pró-
buje wprawdzie eksplikacji znaczenia przy-
toczonych zwrotów, kwestionuje wszelako
„typowość” przedstawianych scen i zdarzeń,
nadając im rysy jednorazowego, niepowta-
rzalnego wypadku.

Językoznawcy dowodzą, że w przypadku

przysłów: proces interpretacji jest (…) kon-
strukcją (schematyzacją) odwołującą się do
zawartej w pamięci długotrwałej informacji
encyklopedycznej

6

. Udosłownienie sentencji,

poszukiwanie w jej językowym kształcie in-
spiracji dla opowiedzenia historii, która legła
u jego początków, to działanie w kierunku
dokładnie odwrotnym niż będąca sednem
wyrażeń przysłowiowych metaforyzacja.
Autor świadomie prowadzi czytelnika od
przenośnego wyrażenia do barwności kon-
kretnej sytuacji przedstawionej w mikrofa-
bule. Rozumienie przysłowia użytego w mo-
wie potocznej skłania słuchacza do operacji
wręcz przeciwnej: od jednostek leksykalnych
przechodzi on do sensów niezwiązanych ze
znaczeniami poszczególnych słów, a konkret-
na interpretacja sentencji przez odbiorcę
ujawnia, zdaniem badaczy tej problematyki,
defi cyty poznawcze i/lub uszkodzenia neuro-
logiczne

7

. Przysłowie jest bowiem elementem

języka fi guratywnego i jako takie musi być
rozumiane na sposób przenośny.

Co wolno poecie

Czy jednak wyjątkiem od tej reguły nie są

niektóre poetyckie sposoby wykorzystania

przysłowia? Poeta, czyniący z języka materiał
artystycznej działalności, swoim użyciem
słów i zwrotów przysłowiowych oddala się
od codziennych przyzwyczajeń. Wolno mu
udosłownić przenośnię, aby wskazać na fe-
nomen jej spetryfi kowania w mowie potocz-
nej. Ponieważ zaś czyni to świadomie, dowo-
dząc swego całkowitego panowania nad ję-
zykową materią, jego wysiłek godny jest po-
dziwu – inaczej niż znów cudzoziemiec, któ-
rego „rozbicie” metafory wynika z braku
podstawowych umiejętności:

„Masz kiełbie we łbie” – Niemiec chciał rzec to

przysłowie.

Nie mógł wspomnieć, rzekł: „Masz ty małe

rybki w głowie”.

(Niemiec I 4)

Chociaż przysłowia zawierają metafory

wyjątkowo skonwencjonalizowane, użyte
w sposób nieliczący się z odbiorczymi przy-
zwyczajeniami nie są wcale ułatwieniem ko-
munikacji, przeciwnie – wymagają od czytel-
nika przełamania schematu myślowego. Na-
grodą za ten wysiłek jest docenienie humo-
rystycznego efektu, jaki powstaje często przy
próbach udosłownienia wyrażeń sentencjo-
nalnych, a ponadto – dostrzeżenie w litera-
turze domeny użycia języka na sposób wyra-
ziście inny niż czyni się to potocznie. W ten
sposób przysłowie – tradycyjnie nośnik spe-
tryfi kowanych prawd, przywoływane w cha-
rakterze fi gury retorycznej (zwanej sententia)
dla podkreślenia racji mówiącego w wielu
tekstach literatury staropolskiej – staje się
tutaj elementem zabawy literackiej. Zawiera
się w tym geście kpina z utartego myślenia,
z tych wszystkich, którzy w posługiwaniu się
gnomą dostrzegają siłę argumentu za bądź
przeciw jakiemuś twierdzeniu. Są to w isto-
cie zabiegi dość podobne do tych, które po-
dejmowała poezja Nowej Fali, wyrażająca

6

J. Kordys, H. K. Ulatowska, D. Kądzielawa,

M. Sadowska, Z badań nad przysłowiami. Wstęp

do neuroparemiologii, „Pamiętnik Literacki” 2001,
z. 4, s. 156.

7

Tamże, s. 157.

background image

TAJNIKI WARSZTATU

6/2009

65

sprzeciw wobec krępowania myśli przez ata-
kujące ją zewsząd slogany. Poeci drugiej
połowy dwudziestego wieku swoją „grę ję-
zykową” toczyli, rzecz jasna, o zupełnie inną
stawkę; jednak także w ich wierszach

gotowa struktura językowa, doskonale znana

odbiorcy z życia codziennego, zostaje rozwinięta

i zdemaskowana jako absurd czy próba narzuce-

nia pewnego sposobu myślenia za pomocą utar-

tej formuły

8

.

Poprzez wykorzystanie przysłów jako pre-

tekstu dla snucia własnej opowieści Adam
Korczyński zwraca (pośrednio) uwagę od-
biorcy na fi kcjonalność literatury, na jej
„zmyśleniowy” charakter. Utwierdza tym
samym swych czytelników w przeświadcze-
niu, które sam głosi expressis verbis:

Przyganisz, słyszę, fraszkom mym, że ich jest

mało.

8

A.

Nasiłowska, Nowa fala, w: Słownik literatury

polskiej XX wieku, pod red. A. Brodzkiej, M. Pu-
chalskiej, M. Semczuk i in., wyd. drugie, Wrocław

1996, s. 715.

Jeszczeć w fraszkach mniej prawdy – tak by mi

się zdało.

(Do Czytelnika VII 6).

„Odkrycia” Korczyńskiego, dotyczące ko-

relacji ludzkiego myślenia i mowy, szczegól-
nego statusu dzieła literackiego jako domeny
fi kcji oraz związku tej ostatniej z żywiołem
języka sprawiają, że lektura jego wierszy po-
zwala ujrzeć w literaturze staropolskiej
pewne rysy zagadkowo bliskie współczesno-
ści. Chociaż strategia „uwspółcześniania”
dawnych dzieł i tekstów rzadko owocuje ich
prawdziwym zrozumieniem, Korczyński na
lekturze abstrahującej od kontekstu epoki nie
traci, przeciwnie: jego twórczość okazuje się
prawdziwie wartościowa, bo jest zdolna po-
wiedzieć nam coś istotnego o języku, litera-
turze i rozumieniu w ogóle, zatem – także
dzisiaj.

Katarzyna Szewczyk-Haake – historyk literatury współ-
czesnej, tłumaczka, pracownik naukowy Uniwersyte-
tu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Barok to „renesans inaczej”. Zresztą jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu uwa-

żano go (jakże niesłusznie!) po prostu za „zepsuty renesans”. Nawet sama jego

nazwa wywodzi się z włoskiego słówka „dziwaczny” (barocco), bo sztuka baro-

kowa jawiła się niektórym badaczom albo jako koszmarny sen renesansowego

artysty, albo jako sztuka renesansowa odbita w krzywym zwierciadle, wskutek

czego zamiast renesansowej równowagi pojawiło się w niej udziwnienie i nie-

spodzianka; zamiast skończoności – nieskończoność; zamiast harmonii współ-

brzmień – dysonanse skrajnych kontrastów; w miejsce spokojnego, słoneczne-

go popołudnia albo pogodnej nocy – jednocześnie skrajny blask i skrajna ciem-

ność, zamiast stabilności – przemiana i ruch. Mówiąc o baroku przywołuje się

też często jeszcze dwie inne metafory, przyrównujące sztukę tej epoki do pawia

labiryntu. (B. Hojdis, K. Meller, J. Kowalski, Literatura staropolska, Poznań 2009,

s. 206)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Marsz Polonia demo
polonistyka 200905 demo
edytorstwo - 27.04.2009 - aparat krytyczny, POLONISTYKA, rok 2, Wydawnicza
miedzy nami polonistami 1 demo
polonistyka 200908 demo
J polski konkurs 2009 wojewódzki model, konkurs polonistyczny
08.09.09 polonistyczna, Studia, praktyki (konspekty), w szkole, 08.09.2009
polonistyka 200910(9) DEMO
Polonistyka Czasopismo dla Nauczycieli 10 demo
polonistyczna licencjat eeii 2009 2010, Pedagogika, Edukacja Polonistyczna
Marsz Polonia demo
Leszek Bialy Ksiaze krakowski i sandomierski Princeps Poloniae ok 1184 23 24 listopada 1227 demo
miedzy nami polonistami 1 demo

więcej podobnych podstron