Sunrise historia Renesmee Rozdział 20


20. NOC

Pragnęłam poznać sekret, który skrywał Alec. Volturi byli tymi `złymi', chociaż na dobrą sprawę nie zagrażali nam, po prostu jadali ludzi. Przemieniono Aleca i jego siostrę Jane wiele lat temu, gdyż wyczuto, że ich talenty będą specjalne. Żyli już tyle na tym świecie i ciągle tak samo. Chwilami puszczałam wodzę fantazji i wyobrażałam sobie chłopaka normalnie ubranego w szkole, przechodzącego przez korytarz. Nie miał wyboru, zmuszony został do bycia wampirem. Ja rzeczywiście nie znałam ich życia, ale oni również nie znali mojego życia. Dane im było ludzkie życie, więc czemu teraz w ogóle nie przypominali ludzi? Czy polubiliby to wszystko, co ja mam? Chciałam porozmawiać z Alecem, dowiedzieć się, o czym myśli. Żałowałam, że nie było wtedy Edwarda. Żyłam z minuty na minutę czekając aż wróci Jacob i reszta. Sama nie wiedziałam czy komuś powiedzieć o tym, co myślę.

Wreszcie dociągnęłam jakoś do piątku. Gdy jechaliśmy do szkoły ze Sethem zaczął padać śnieg. W szkole było mi dziwnie. Agnes również jak ja, nie mówiła za wiele, jakby wiedząc, że nie jestem skłonna do rozmów.

- Hej. - Kevin przyłączył się do nas na stołówce. Seth przyszedł z jakimś kolegą, który usiadł na miejscu Jacoba. Nie wiedząc, czemu miałam ochotę uciec z tego miejsca. Zamiast wyjść siedziałam grzebiąc widelcem w jedzeniu. Czułam na sobie spojrzenie towarzyszy, ale patrzyłam tępo na blat lub na okno, za którym widziałam śnieg. Brakowało mi Jake, chociaż czułam, że nie chodzi tylko o niego.

- Czy coś się stało?

Szłam właśnie z Kevinem na biologię.

- Nie. Czemu tak sądzisz? - spytałam znużonym tonem.

- Jesteś dzisiaj nieobecna. - Wyjaśnił, po czym zrobił coś nieoczekiwanego przygarnął do siebie i przytulił. Poklepałam go lekko po plecach, staliśmy właśnie przy klasie, na korytarzu nie było praktycznie nikogo. Lekcję zaczęły mi się dłużyć - czym bliżej końca było gorzej. To śmieszne, będę żyć wiecznie, a jedna jedyna minuta dłuży mi się w nieskończoność. Gdy tylko na chwilę znikałam z miejsca gdzie byłam (oczywiście nie fizycznie) widziałam czerwone smutne oczy. Nie słyszałam dzwonka, dopiero, kiedy Kevin mnie szturchnął przypomniało mi się gdzie jestem. Po szkole powędrowałam do lasu i usiadłam na połamanym drzewie. Przestałam zwracać uwagę na zegarek - czas w tym momencie przestał istnieć. Wszędzie był delikatny biały puch. Miałam na sobie krótkie spodenki i koszulę w kratę. Pewnie, jeśli by ktoś mnie zauważył dostałby zawału.           

Nagle naprzeciwko mnie znalazła się osoba, do której miałam tak mnóstwo pytań. To były tylko zwidy, nie było żadnego członka z Volturi. Wszystko wydało się teraz tak dziwnie smutne, świat przestał być ludzki. Czułam jakbym szła przez pustynię i miała fatamorganę. Ja po prostu wiedziałam, że jest to NIEMOŻLIWE. Moja wyobraźnia nadal płata mi figle, więc zamknęłam oczy, a gdy je znowu otworzyłam osoba nadal stał tam gdzie wcześniej. Chciałam do niego podejść. Zamiast tego nadal siedziałam zgarbiona. To chłopak podszedł do mnie, po czym zrobił coś nieoczekiwanego, delikatnie dotknął mojej ręki. Ledwo ją musnął jakby bojąc się, że zrobi mi krzywdę. Przestraszyłam się.

- Nie zrobię ci nic złego. - mruknął Alec. Nie wiedzieć, czemu - zaufałam mu. Może z własnej głupoty? Tak ze mną było coś nie tak? Jak mogłam pomyśleć, że to jest realne?

- Dlaczego tu jesteś? - spytałam zaskoczona. Bałam się strasznie, równie dobrze, za dwie sekundy mogła znaleźć się przy nim Jane. Jeśli to wszystko było prawdą, pewnie umrę za pięć minut.

- Trudno było się urwać od nich. - przyznał.

Dziwnie musiało to wyglądać, dziewczyna siedząca na konarze połamanego drzewa, obok chłopak w czarnej pelerynie, a dookoła pełno śniegu. Miał taki piękny odcień skóry, który kompletnie nie pasował do jego oczu.

- Dlaczego? - ledwo wydusiłam z siebie pytanie.

- Jestem ciekawy twojego życia. - Uśmiechnął się wbrew sobie.

- Spróbuj jego.

Trzęsącą się ręką dotknęłam jego policzka i w jak najszybszym czasie pokazałam mu, co robię, moją rodzinę, nasze obyczaje. Gdy skończyłam chłopak spuścił głowę. - chciał tego, chciał normalnego życia. Ja chciałam żeby był szczęśliwy.

- Nie mogę. Zabiliby ciebie i resztę. - W jego głosie pobrzmiewała nuta rozpaczy. Był rozdarty. Wstałam by znaleźć się bliżej niego.  Wydawał się taki nieszkodliwy, delikatny, a zarazem tajemniczy.

- Muszę iść, bo zaraz twoja rodzina wyczuje mnie. - zacisnął usta, próbował zamaskować uczucia. Tak łatwo mogłam odczytać jego ból, jakby mi to opisał słowo po słowie. Nie chciał by ktoś dowiedział się o naszym spotkaniu i byłam takiego samego zdania, ale najgorsze było to, że nie wiedziałam, czy dam radę nie myśleć o tym przy Edwardzie.

Zamierzałam dowiedzieć się, czy jeszcze kiedykolwiek go ujrzę:

- Myślisz… - zaczęłam ostrożnie.

- Wątpię. - Przerwał mi. Skrzywiłam się, a on zrobił krok do przodu.

- Tak słodko pachniesz, tak inaczej… - owinął mnie jego słodki oddech. Nasze usta były tak, blisko, że zapewne z innej perspektywy to wyglądało jakby były połączone w namiętnym pocałunku. Nie zrozumiałam jego słów, przecież już kiedyś mnie czuł.

- Przepraszam. - Wyszeptał i zniknął. Stałam osłupiała, do głowy cisnęło mi się setki pytań. Jak wyrwał się spod wodzy Jane? Dlaczego przyszedł do mnie? Jak pachnę dla niego? A co najdziwniejsze… Dlaczego mnie ucieszyła jego wizyta? Położyłam się na białym puchu podziwiając zmierzch. Kończył się kolejny dzień. Tak naprawdę miałam wielką nadzieję, że wróci. - Nie zdarzyło się to.

            Jeśli wszystko było snem? Skąd miałam mieć pewność, że Alec był prawdziwy? Nie pamiętałam, w jaki sposób znalazłam się w swoim łóżku. Nie rozmawiałam za wiele z innym. Czekałam na Jacoba, potrzebowałam go. Nie mogłam zasnąć, wierciłam się, obracałam na drugi bok. Liczyłam barany.

- Trzy tysiące dwa - mruknęłam wściekła. Niestety nic nie pomagało. Byłam wdzięczna, że żaden mieszkaniec tego domu nie przyszedł do góry. Wreszcie poczułam to - senność.

Obudziłam się, chociaż wolałabym jeszcze śnić. Przewróciłam się i leżałam teraz na plecach patrząc na sufit. W końcu mam wieczność, to, dlaczego nie mogę spędzić pięćdziesiąt lat w tym łóżku? Zrezygnowana sięgnęłam po gitarę, zamierzałam napisać coś dla Esme, która mi ją sprezentowała. Była pogodna i taka pełna ciepła, więc chciałam, by melodia idealnie pasowała do niej. Wychodziły mi same smutne piosenki, czułam w nich tęsknotę.

Nagle usłyszałam na dole hamujący samochód i tak znany mi głos. Położyłam gitarę na bok i ruszyłam do drzwi. Praktycznie sfrunęłam na dół, Jacob już czekał. Rzuciłam się na niego.

- Jasne, zapomnij o mnie. - Emmett udał obrażonego. Zanim jednak i do niego się przytuliłam podeszłam do Edwarda. Tęskniłam za nimi, chociaż wydaję mi się, że tylko, dlatego, że zabrali mi Jake. Wrócili i teraz wszystko miało być jak dawniej. Dzisiaj zamierzałam nie opuszczać Jacoba ani na minutę.

- To był jakiś nowy zapach. Dwa razy był przy kamiennym domku, a potem po prostu zniknął. - Wyjaśnił Edward. Siedzieliśmy w salonie słuchając, co robili przez ostatni tydzień. Szczerze mówiąc za wiele mnie to nie obchodziło, ciągle bawiłam się włosami Jake, które straszliwie urosły. Po `naradzie' rodzinnej Alice dorwała się, do niego z nożyczkami, by nie wzbudził podejrzeń w szkole. Nie mogłam doczekać chwili, aż zamkniemy się w czterech ścianach, jednak wszystko opóźniało to. Mój ukochany musiał wysłuchać Carlise, który opowiadał o Volturi.

- Niech dostaną się w moje ręce. - Indianin aż się trząś.

- Tylko sprawdzali. Nic nikomu nie zrobili. - obroniłam rodzinę królewską.

- Nessie jesteś jak Bella. Mogli coś ci zrobić, rozumiesz? - po raz pierwszy zabrał głos Jasper.

- Nie zrobili. Nadal tu jestem. - Pokiwałam do niej. Oni jednak dalej gdybali. Nie odzywałam się przez resztą popołudnia. Kiedy zaczęli myśleć, co zrobić z nieznajomym w Forks poddałam się i podreptałam do pokoju.

- Renesmee? - Jacob usiadł koło mnie na łóżku. Rzadko wymawiał poprawnie moje imię, według niego było one trudne do wymówienia. Przytuliłam się do jego piersi.

- Tęskniłem. - Usłyszałam jego zachrypnięty cichy szept.

- To już nigdy nie wyjeżdżaj. - Zaproponowałam. Wiedziałam, że i tak wyjedzie, jeśli będzie taka potrzeba.

- Jak było w szkole? - Zmienił temat.

Opowiedziałam mu wszystko w skrócie. Poczułam potrzebę powiedzenia mu czegoś jeszcze:

- Wczoraj jakoś nie mogłam zasnąć, chyba po raz pierwszy. - zmieniłam temat chichocąc.

- Nie mogłaś poprosić, żeby Seth poskakał przebrany za baranka? - Pogłaskał mnie po włosach. To była jak magia, jakby Jake miał różdżkę i za pomocą jednego machnięcia poprawił mi humor. Nagle spoważniał. Przejechał delikatnie opuszkiem palca po mojej dolnej wardze. W tym momencie świat mógłby przestać istnieć, a ja i tak tego bym nie zauważyła. Z Jacobem siedzieliśmy cały czas w pokoju, ciesząc się, że znowu jesteśmy razem. Czasami po prostu przytulał mnie do siebie całując.

 Czas płata mi figle. Raz dłuży się niemiłosiernie. Drugi raz leciał zbyt szybko. Nie zauważyłam nawet, gdy niebo zaczęło zakładać na siebie ciemną szatę. Noc jest piękna, szczególnie, gdy zasypia się przy kimś takim jak mój Jake. Noc przypominała mi życie Aleca. Różniła się od dnia, była ciemniejsza, bardziej ponura, bardziej niebezpieczna. Jednak jest w tym coś pięknego. Kiedy spojrzy się w czasie nocy na niebo można zobaczyć piękną święcącą kulę. Księżyc, coś co mówiło, że jest prześwit na lepsze życie. Czy będę mogła pomóc Alecowi?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sunrise historia Renesmee Rozdział 1
Sunrise historia Renesmee Rozdział 10
Sunrise historia Renesmee Rozdział 13
Sunrise historia Renesmee Rozdział 18
Sunrise historia Renesmee Rozdział 21
Sunrise historia Renesmee Rozdział 2
Sunrise historia Renesmee Rozdział 25
Sunrise historia Renesmee Rozdział 28
Sunrise historia Renesmee Rozdział 7
Sunrise historia Renesmee Rozdział 27
KSIĘGA RENESMEE Sunrise historia Renesmee Rozdział Rozdział 33
Sunrise historia Renesmee Rozdział 11
Sunrise historia Renesmee Rozdział 12
Sunrise historia Renesmee Rozdział 6
Sunrise historia Renesmee Rozdział 3
Sunrise historia Renesmee Rozdział 16
Sunrise historia Renesmee Rozdział 35
Sunrise historia Renesmee Rozdział 17
Sunrise historia Renesmee Rozdział 8

więcej podobnych podstron