IDEA CZY LUDZIE


Jan Dobraczyński, „Skąpiec Boży”, Niepokalanów 1946, str. 7-10.

IDEA CZY LUDZIE?

Ulica Chłodna, potem Wolska... Pamiętam je dobrze z tamtych dni. Tu się dla mnie zaczęło powstanie i tutaj skończyło. Straszliwie doświadczona dzielnica. Spalone domy zda się nie ostygły jeszcze od ognia, zawalone podwórza wydawać by się mogło, mówią wciąż o ciałach umęczonych ludzi. Dwa lata temu, akurat dwa lata temu Wola była jednym morzem ognia. A potem mam w oczach jesienny dżdżysty dzień, w którym tędy odchodziliśmy. Ulice były puste, wymarłe; między nimi ciągnęła ciężko nasza kolumna nabrzmiała żałością i przygnębieniem. Z obu stron konwojował ją sznur żołnierzy niemieckich.

Dziś jest tu ciągle jeszcze pusto i straszno. Na szosie, wymykającej się spod wału cmentarza Wolskiego, tu i tam spotkać można rozbite niemieckie działa. To znowu ślady klęski ich. Jedziemy. Słońce zwolna spija pamiątki tragicznego marszu, zamienia je w woń stogów zboża, świeżość oranych pól, zieleń liści i błękit nieba. Coraz więcej Wsi, coraz mniej zmiażdżonego a przecież wbrew swej męce wstającego do życia miasta. Stare topole ocieniaj szosę. Kilka domków z prawa: to tu chciano nam dać chleb — lecz Niemcy nie pozwolili... Mijamy ostatni próg wspomnień — Ożarów. Jedziemy dalej. Słońce przygrzewa coraz goręcej, wiatr bije w twarz.

Gdzieś, już za Błoniem, skręt w lewo. Z szosy zjeżdżamy na wyboistą drogę pod gęsty dach gałęzi. Plamy słońca układają się na ostro sterczących kamieniach, mijają nas chłopki z bańkami od mleka w ręku. Aż wreszcie szara, niska brama. Przeraźliwie niepozorna. Gdy się otwiera, wjeżdżamy w małe miasteczko równie szarych i niepozornych domków. Domy, domki, tu i tam fundamenty ledwo sterczące z ziemi, biała figura Matki Bożej, ocieniona zielonością. Jeszcze jeden skręt, jeszcze drugi. Wreszcie — koniec podróży. To tu. Jesteśmy w Niepokalanowie.

Niepokalanów! Któż go nie zna? Mówi się o nim rozmaicie z uznaniem, z rozczuleniem, z uwielbieniem, z przekąsem — ba także z gniewem, ze zjadliwością i z zawziętą ironią. Dopiero gdy się stanie w okolu szarych, niskich domków — takich ot, prawie baraczków na „lagrową” modłę — widzi się, że dla Niepokalanowa jest rzeczą zupełnie obojętną jak go ludzie sądzą. Nie znaczy to jednak wcale, że jest to świat od naszego świata szczelnie deskami czy murem odgrodzony. Niepokalanów tkwi w świecie, ale tkwiąc w nim, żyje własną pracą i tak jest tej pracy oddany, że nie poruszą go ani zdawkowe pochwały, ani zjadliwe drwinki. Dla nas, ludzi rozkrzyczanej Marszałkowskiej nie jest rzeczą prostą zrozumieć Niepokalanów. My bowiem — i ci co katolicyzmu nie znają, i ci nawet — przyznajmy to — co się katolikami mienią, my wszyscy zwykliśmy wiązać naszą sprawę z dostrzegalnym wynikiem i tylko dotykalną siłę uważamy za siłę prawdziwą. Niepokalanów jest natomiast czymś, co przeczy pewnikom życia codziennego. Niepokalanów nie goni za wynikiem i nie szuka siły. Lecz właśnie dlatego jesteśmy tutaj świadkami najnieprawdopodobniejszych wyników i tutaj widzimy moc, która zdolna jest poruszyć góry. Tu zrodziły się pisma o największym w Polsce nakładzie, tutaj zbiega się myśl tylu ludzi, ilu nie zdołałyby skupić żadne hasła. Przy tym rzecz szczególna. Triumf Niepokalanowa nie jest wcale triumfem „udanego zespołu” czy ludzi „z głową na karku”. Nie. Niepokalanów w ciągu swego 19-to letniego zaledwie życia przechodził różne koleje. Wielu zakonników, którzy widzieli tutejsze dzieło w okresie największego rozkwitu, odeszło, powymierało, poginęło. A przecież Niepokalanów niszczony i grabiony, potrafił jakże szybko wrócić znowu do swej roli. Potrafił odżyć i rozkwitnąć.

Czymżesz jest, więc Niepokalanów ostatecznie: ludźmi czy koncepcją?

Niewątpliwie przede wszystkim koncepcją — koncepcją najbardziej nowoczesną i najbardziej odpowiadającą duchowi naszych czasów. Ich wyrazem jest miażdżąca władza bezosobowego kapitału nad człowiekiem. Istotą koncepcji Niepokalanowa jest to, że przeciwstawia władzy bezoblicznego kapitału człowieka, lecz człowieka, którego słabość przemnożona przez wieczność stwarza kapitał tamten, „światowy” kapitał, zabijający. To jedno. Ale Niepokalanów jest czymś więcej. W obliczu kataklizmu, który grozi ludzkości — kataklizmu przerażającego, dającego znać o swoim nadejściu eksplozjami bomb atomowych — Niepokalanów nabiera znaczenia piorunochronu, który może tę burzę rozładować. W tajemniczym objawieniu powierzonym na La Salette przez Matkę Boską Melanii Mathieu jest zapowiedź powstania „zakonu ostatnich czasów”. Tę zapowiedź zdaje się wypełniać właśnie Niepokalanów przez swą niebywałą w zuchwałości tezę, że cały świat — nawet ten świat, który lubimy nazywać chrześcijańskim, nawet ten świat „porządnych ludzi”, bywających owszem — w kościele i zdobywających się w chwili potrzeby na wybąknięcie paru słów modlitwy słownej — że cały ten świt musi być nawracany jakby był światem pogańskim, że potrzebuje misji, nauki i modlitwy. Taki jest sens koncepcji Niepokalanowa i taka jest istotna podbudowa jego struktury gospodarczej.

Ale koncepcja nawet tak głęboka nie byłaby niczym, gdyby nie ludzie. Jak nie ma koncepcji — najwspanialszych których by ludzie nie popsuli, tak nie ma machiny, nie ma perpetuum mobile które by samo szło bez napędu krwi ludzkiej. Wielkością Niepokalanowa jest nie tylko to, że taka koncepcja powstała. Musieli być ludzie, którzy taką właśnie koncepcję wcielili w życie. Musieli być ludzie — nazwijmy ich tak: święci. —

Wiemy colo słowo znaczy. Święty to nie tylko bohater, odkrywca, twórca, artysta, mędrzec. Tamtymi. Tytułami wolno nam szafować wedle naszej woli. Tytuł świętego ma sens mistyczny. Bóg sam wyznacza świętych. Wydobywa ich czasami z pyłu zapomnienia, z grobu, w którym nieznani i nieuznani za życia spoczęli; lecz bywa i tak, że ukazuje ich w całym ich blasku jeszcze żyjących. Rozdziera zasłonę Swych tajemnic i ukazuje zdumionym oczom cuda laski w glinie nędzy ludzkiej.

Nie mówmy, że dziś nie ma świętych! Może żadne pokolenie bardziej niż nasze nie widziało ich aż tylu bok siebie. Przyjdą czasy, gdy mówić się będzie o nas jak o szczęśliwych, którzy widzieli, słyszeli, dotykali cudów rękoma swymi. Będziemy wtedy świadczyć i będziemy musieli świadczyć. Biada nam bowiem, gdybyśmy Ewangelii nie opowiadali!

Świętych ukazuje sam Bóg. Ale danym jest człowiekowi widzieć w trwałości dzieł ludzkich dzieło świętego. Danym jest stwierdzić, że tam gdzie idea nie ginie, ale się zamienia w rzeczywistość, gdzie nieugięcie prawo entropii wysiłku ludzkiego ulega zahamowaniu, tam gdzieś — na dnie, pod kamieniem może — jak na ołtarzu — jest krew świętego. Święty bowiem wyrównuje dzieła ludzkie. Inni psują, on je naprawi. Święty „równa świat”. Jest zdrową ręką, która pracuj dwakroć więcej za drugą chorą. Nie byłoby już świata, gdyby nie święci.

Gdzieś ten święty jest i koło drewnianych domków Niepokalanowa. Może żyje a może już nie żyje. Wiemy nie wolno nam tym mianem nazywać przedwcześnie nawet tego, o kim sądzimy, że nim jest. Ale czyż należy się dziwić, że myśl ludzka szuka świętości przede wszystkim w człowieku, który był twórcą i inicjatorem Niepokalanowa, który ideą Niepokalanowa żył, który dla idei Niepokalanowa i pracował, który wreszcie dla tej idei dobrowolnie umarł?

Kto do Niepokalanowa przyjechał musi spojrzeć w twarz jego założycielowi Ojcu Maksymilianowi Kolbe. —

Ta część wewnętrznej energii ciała, która nie jest już zdolna do dalszej przemiany na pracę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
19[1][1] Czy ludzie naprawde wierza
Czy ludzie mogą wyginąć, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Czy Bóg karze za grzechy. Czy ludzie, zachomikowane(1)
kłopotliwe, Czy wierzący muszą chodzić do K, Czy ludzie wierzący w Boga
CZY LUDZIE OD MAŁP POCHODZĄ 1871
Ludzie czy kamienie
Czy my jesteśmy ludzie dobrzy
ludzie bezdomni7, Czy Doktor Tomasz Judym jest postaci± tragiczn±
plakat czy wiesz ze ludzie zapa Nieznany
CZY WIESZ LUDZIE PAMIETAJA
kłopotliwe, Czy dzisiaj żyją ludzie opętani przez szatana, Czy dzisiaj żyją ludzie opętani przez sz
LUDZIE CZY ZWIERZĘTA IZ,6 9
Dyskusje 391 facebook Gadzi czy Boski umysł Ludzie grupa RA i księga Urantii

więcej podobnych podstron