Bruno Ferrero Ważna róża


Bruno Ferrero

„WAŻNA RÓŻA”

Wydawnictwo Salezjańskie

Warszawa, 2002

1. RÓŻA

Niemiecki poeta Reiner Maria Rilke mieszkał przez pewien czas w Paryżu. Aby dojść
na uniwersytet, codziennie przechodził w towarzystwie swej francuskiej przyjaciółki bardzo ruchliwą ulicą.

Na rogu tej ulicy mijali żebraczkę, proszącą przechodniów o jałmużnę. Kobieta zawsze siedziała w tym samym miejscu, nieruchomo jak posąg, z wyciągniętą ręką i oczami wbitymi
w ziemię.

Rilke nigdy jej nic nie dawał, podczas gdy jego przyjaciółka czasem rzucała jakąś monetę.

Pewnego dnia zdziwiona młoda Francuzka zapytała poetę:

-Dlaczego nigdy nic nie dajesz tej biedaczce?

-Powinniśmy podarować coś jej sercu, a nie jej dłoniom - odparł.

Następnego dnia Rilke przyniósł przepiękną, zaledwie rozkwitłą różę, włożył ją w ręce żebraczki i chciał pospiesznie odejść.

Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego: żebraczka podniosła oczy, popatrzyła na poetę, podniosła się z ziemi, ujęła jego dłoń i ucałowała ją. Potem odeszła, przyciskając do piersi różę.

Przez cały tydzień nikt jej nie widział. Lecz po ośmiu dniach znowu powróciła na swoje miejsce. Cicha i nieruchoma jak zwykle.

-Ciekawa jestem, z czego żyła przez te wszystkie dni? - spytała młoda przyjaciółka poety.

-Żyła różą. - odparł Rilke.

2. PUSTE KRZESŁO

Pewien stary człowiek poważnie zachorował. Jego proboszcz przyszedł go odwiedzić.
Kiedy tylko wszedł do pokoju chorego, od razu dostrzegł puste krzesło, ustawione obok łóżka chorego. Ksiądz zapytał, dlaczego stoi właśnie tutaj.

Stary mężczyzna odpowiedział ze słabym uśmiechem:

-Wyobrażałem sobie, że na tym krześle siedzi Jezus i zanim ksiądz przyszedł, rozmawiałem z Nim... Przez długie lata uważałem modlitwę za coś bardzo trudnego, aż pewien mój przyjaciel powiedział, że modlitwa to rozmowa z Jezusem. I teraz wyobrażam sobie Jezusa siedzącego naprzeciw mnie na krześle, mówię do Niego i słucham, co On mi odpowiada. I nie mam już żadnych trudności z modlitwą.

Kilka dni później córka chorego przyszła do proboszcza z wiadomością, że jej ojciec umarł. Powiedziała:

-Zostawiłam go samego tylko na dwie godziny. Kiedy po powrocie weszłam do pokoju, znalazłam go martwego. Głowę miał opartą o puste krzesło, które zawsze kazał ustawiać
obok swego łóżka.

* * *

„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” (Mt 5,8)

3. GDZIE NIEBO STYKA SIĘ Z ZIEMIĄ

Na kartach starej książki znalezionej w klasztornej bibliotece dwaj mnisi przeczytali,
że istnieje miejsce gdzieś na krańcach świata, w którym niebo styka się z ziemią. Zdecydowali się wyruszyć na poszukiwanie tego miejsca oraz przyrzekli sobie, że nie powrócą, zanim go
nie odnajdą.

Przemierzyli cały świat, stawiali czoła wielu niebezpieczeństwom, znosili wszelkie trudy
i wyrzeczenia, jakich wymaga pielgrzymka, byli narażeni na przeróżne pokusy, które mogły oddalić ich od wyznaczonego celu. Pokonali jednak wszystkie przeciwności.

Wiedzieli, że w miejscu, którego szukają, zastaną drzwi: wystarczy do nich zapukać,
by stanąć twarzą w twarz z Bogiem.

Znaleźli drzwi.

Nie tracąc czasu, z drżącym sercem zastukali.

Drzwi powoli otworzyły się. Zatrwożeni mnisi weszli i... znaleźli się we własnej celi,
w swoim klasztorze.

* * *

W dniu, gdy przyjmował uczonych gości, Rabbi Mendel di Kozk zadziwił podczas pewnego przyjęcia swych uczonych gości niespodziewanym pytaniem:

-Gdzie mieszka Bóg?

Goście śmiali się z niego:

-Cóż za pytanie? Czyż świat nie jest pełen Jego chwały?

Rabbi sam więc odpowiedział na swoje pytanie:

-Bóg mieszka tam, gdzie pozwala Mu się wejść.

I to jest najważniejsze zadanie w naszym życiu, pozwolić wejść Bogu. Lecz możemy pozwolić Mu wejść jedynie tam, gdzie się znajdujemy, znajdujemy się rzeczywiście, gdzie żyjemy prawdziwym życiem.

-Stoję u drzwi i pukam - mówi Bóg w Piśmie świętym.

Czy otworzysz Mu dzisiaj swoje drzwi?

4. BAJKA O ZŁYM WILKU

Adaś (trzy lata):

-Opowiedz mi bajkę o złym wilku.

Kasia (dziesięć lat):

-Ależ nie ma złych wilków, są tylko wilki nieszczęśliwe.

* * *

Nie ma złych ludzi...

5. CHMURKA I WYDMA

Pewna bardzo młodziutka chmurka (lecz, jak wiadomo, życie chmur jest krótkie i ulotne)
po raz pierwszy płynęła po niebie w towarzystwie innych puchatych chmur o różnych kształtach.

Kiedy znalazły się nad ogromną pustynią Saharą, bardziej doświadczone chmury poganiały ją:

-Prędko! Prędko! Jeśli się tutaj zatrzymasz, jesteś zgubiona!

Chmurka jednak była bardzo ciekawska, tak jak wszyscy młodzi, i odpłynęła na skraj całej grupy, podobnej do stadka rozproszonych owiec.

-Co robisz? Ruszaj się! - zgromił ją z tyłu wiatr.

Lecz chmurka ujrzała już wydmy ze złotego piasku i ten widok ją zafascynował. Leciutko sfruwała w dół. Wydmy wydawały się być złotymi obłokami pieszczonymi przez wiatr.

Jedna z nich uśmiechnęła się.

-Witaj! - pozdrowiła grzecznie chmurkę.

Była to bardzo ładna mała wydma, zaledwie ukształtowana przez wiatr, który szarpał wciąż jej błyszczące włosy.

-Cześć. Nazywam się Ola - przedstawiła się chmurka.

-A ja Una - odparła wydma.

-Jak ci się tutaj wiedzie?

-No cóż... Słońce i wiatr. Jest trochę gorąco, ale jakoś sobie radzimy. A jak ty żyjesz?

-Słońce i wiatr... wielki wyścig na niebie.

-Moje życie jest bardzo krótkie. Kiedy powróci wielki wiatr, na pewno zniknę.

-Przykro ci, prawda?

-Trochę. Wydaje mi się, że jestem całkiem bezużyteczna.

-Ja także wkrótce przemienię się w deszcz i spadnę na ziemię. Takie jest moje przeznaczenie.

Wydma wahała się przez chwilę, a potem spytała:

-Czy wiesz, że nazywamy deszcz Rajem?

-Nie wiedziałam, że jestem taka ważna - zaśmiała się chmurka.

-Słyszałam opowieści o deszczu niektórych starych wydm. Podobno jest on bardzo piękny. Po deszczu okrywamy się czymś takim, co się nazywa trawa i kwiaty.

-Tak to prawda. Widziałam to.

-Ja, prawdopodobnie, nigdy tego nie ujrzę - stwierdziła ze smutkiem wydma.

Chmurka zastanawiała się przez chwilkę, a potem rzekła:

-Ja też mogłabym przecież zamienić się w deszcz...

-Ale wtedy umrzesz...

-Za to ty zakwitniesz - powiedziała chmurka i zamieniła się w deszczyk tęczowo lśniący
na słońcu.

Następnego dnia małą wydmę pokryły kwiaty.

* * *

W jednej z najpiękniejszych modlitw, jakie znam, są także słowa:

„Panie, uczyń mnie lampą. Sama się spalę, lecz dam światło innym”.

6. SKLEP

Pewnemu chłopcu śniło się, że wszedł do ogromnego sklepu, w którym za ladą stał anioł.

-Co tutaj sprzedajesz? - zapytał chłopiec.

-Wszystko, czego pan sobie zażyczy - odparł uprzejmie anioł.

Chłopiec zaczął więc wymieniać:

-Chciałbym zakończenia wszystkich wojen na całym świecie, więcej sprawiedliwości
dla wykorzystywanych, tolerancji i życzliwości dla obcych, więcej miłości w rodzinach, pracy
dla bezrobotnych, głębszego poczucia wspólnoty w Kościele i... i...

Anioł przerwał:

-Przykro mi, proszę pana, ale widocznie źle mnie pan zrozumiał. My nie sprzedajemy owoców, lecz jedynie nasiona.

* * *

Jedna z przypowieści Jezusa zaczyna się tak: „Królestwo niebieskie jest podobne do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli...”

Ziarno zawsze jest początkiem. Małym, często trudnym do zauważenia, początkiem. Sam Bóg zstąpił na ziemię jak ziarno, zaczyn, malutki młody pęd.

Ziarno to cud. Nawet największe, najpotężniejsze drzewo bierze swój początek z małego nasionka. Twoja dusza jest ogrodem, w którym zostały zasiane ogromne dzieła i najważniejsze wartości.

Czy pozwolisz im wyrosnąć?

7. TO , CO ...

Oto, co do nas najczęściej mówiono, gdy byliśmy dziećmi:

Stój prosto, ruszaj się, bądź cicho, pospiesz się, nie dotykaj, uważaj, zjedz wszystko, umyj zęby, nie pobrudź się, pobrudziłeś się, nie mów tyle; powtórz, co ci powiedziałem; powiedz: przepraszam, przywitaj się, chodź tutaj, nie chodź za mną bez przerwy, idź się pobawić,
nie przeszkadzaj, nie biegaj, nie spoć się; uważaj, bo upadniesz; mówiłem ci, że upadniesz;
to twoja wina, nigdy nie uważasz, nie potrafisz, jesteś za mały, sam to zrobię, teraz jesteś duży, połóż się spać, wstań, zrobisz to później, mam dużo roboty, pobaw się sam, okryj się, nie wychodź na słońce, wyjdź na słońce, nie mówi sięz pełnymi ustami.

A oto, co chcieliśmy, by do nas mówiono, gdy byliśmy dziećmi:

Kocham cię, jesteś piękny; jesteśmy szczęśliwi, że cię mamy; porozmawiajmy trochę
o tobie, znajdziemy trochę czasu tylko dla nas, jak się czujesz?; jesteś smutny, boisz się? dlaczego nie chcesz? jesteś wspaniały, jesteś delikatny i mięciutki, jesteś wrażliwy; opowiedz mi, co czułeś; jesteś szczęśliwy; lubię, gdy się śmiejesz; możesz popłakać, jeśli chcesz; jesteś niezadowolony,
co cię martwi? co cię zdenerwowało? możesz powiedzieć wszystko, co chcesz; ufam ci, lubię cię,
ty mnie lubisz; kiedy mnie nie lubisz? słucham cię, jesteś zakochany; co o tym sądzisz? lubię być
z tobą, mam ochotę z tobą porozmawiać; chcę cię wysłuchać, kiedy jesteś nieszczęśliwy; podobasz mi się taki, jaki jesteś; jak pięknie być razem; powiesz mi, jeśli nie mam racji.

* * *

Jest wokół ciebie wielu dorosłych, którzy nadal czekają na słowa, jakie chcieli usłyszeć,
gdy byli dziećmi.

Szarpiąc nerwowo pasek torebki, pewna kobieta powiedziała: „Wiem, że mój mąż potrafi być czuły i wyrozumiały. Zawsze jest taki dla naszego psa”.

8. ZAPACH

Hindusi opowiadają dziwną legendę o górskim piżmowcu (piżmowiec: bezrogi ssak
z rodziny jeleniowatych, żyjący w górskich lasach Azji).

Wiele lat temu żył sobie piżmowiec, który czuł nieustannie w nozdrzach odurzający zapach piżma. Wędrował po zielonych zboczach gór i wciąż go prześladował zapach dziwny, przenikliwy
i łagodny zarazem. Zagłębiał się w las, przemierzał niezmierzone łąki, a w powietrzu unosił się, niby otoczka, ciągle ten sam zapach - zawsze był dookoła niego.

Nie mógł pojąc, skąd pochodzi ta dręcząca go woń, podobna do wezwania fletu,
któremu nie sposób się oprzeć.

Piżmowiec wędrował wciąż od lasu do lasu w poszukiwaniu źródła tego niezwykłego
i niepokojącego zapachu. Stało się to jego obsesją. Biedne zwierzę nie mogło już ani jeść, ani pić, ani spać, ani robić nic innego. Nie wiedziało, skąd bierze się nadzwyczajna siła zapachu,
lecz czuło się zmuszone podążać za nim przez wąwozy, lasy i doliny, aż wreszcie głodne, wyczerpane, śmiertelnie zmęczone, zrobiło krok na oślep i niespodziewanie spadło ze skały.

Jego rany były bolesne i głębokie. Piżmowiec polizał krwawiącą pierś i w tej samej chwili odkrył rzecz niewiarygodną. Zapach, ten dręczący go zapach, był właśnie tutaj, związany z jego ciałem, znajdował się w specjalnej „torebce” zawierającej piżmo, tak jak w przypadku wszystkich przedstawicieli jego gatunku.

Biedne zwierzę głęboko wciągnęło w nozdrza ów zapach, lecz było już za późno.

* * *

„Zbyt późno cię pokochałem, piękno pradawne i zawsze nowe, zbyt późno. Byłeś we mnie,
lecz ja byłem na zewnątrz i czułem się pozbawiony piękna. Nieustannie goniłem za pięknem, które Ty stworzyłeś, a które bez Ciebie nie mogło istnieć. Ty zawsze byłeś ze mną, lecz ja nie byłem z Tobą”.

(św. Augustyn)

9. DWA LUSTRA

Pewnego dnia Szatan wymyślił wspaniały sposób, aby się doskonale zabawić. Zbudował diabelskie lustro, które posiadał magiczną właściwość: wszystko, co było piękne i dobre, odbijało się w nim jako brzydkie, wręcz koszmarne; podczas, gdy to, co złe i odrażające, wydawało się wielkie i wspaniałe.

Szatan wędrował sobie wszędzie ze swym straszliwym lustrem. A wszyscy ci. którzy się w nim przeglądali, zaczynali drżeć ze strachu: zamiast siebie widzieli istoty koszmarne i przerażające.

Złośliwiec świetnie się przy tym bawił: im bardziej coś było odrażające, tym bardziej mu się podobało. Pewnego dnia to, co ujrzał w lustrze tak mu przypadło do gustu i rozbawiło, że ogarnął go niepohamowany śmiech: lustro nagle wypadło mu z rąk i rozbiło się na miliony kawałków.

Wkrótce potem potężny i złośliwy huragan rozwiał po świecie potłuczone cząstki zwierciadła. Niektóre z nich mniejsze od ziarenek piasku i dostały się do oczu wielu, wielu ludzi, którzy wtedy zaczęli widzieć wszystko na opak: dostrzegali jedynie i przede wszystkim to, co było złe.

Inne odłamki zostały przerobione na szkła okularów. Ludzie noszący takie okulary
nie potrafili zauważać już tego, co było dobre, ani sprawiedliwe, zatraci możliwość właściwej oceny czynów i wydarzeń.

Czy nie natknęliście się przypadkiem na takich osobników?

Któryś z kawałków lustra był tak duży, że użyto go jako szybę okienną. Biedacy spoglądający przez to okno dostrzegali jedynie antypatycznych sąsiadów, którzy przez cały swój czas poświęcali na to, by dokuczyć wszystkim.

Kiedy dobry Bóg zauważył, co się wydarzyło na świecie, bardzo się zasmucił. Postanowił pomóc ludziom, którzy padli ofiarą żartu Szatana.

Powiedział:

-Poślę na świat mojego Syna. On jest moim obrazem, moim zwierciadłem. Odbija moją dobroć, sprawiedliwość i miłość. Uosabia człowieka takiego, jakim go wymyśliłem i upragnąłem.

Jezus przybył jako zwierciadło dla ludzi.

Kto się w Nim przeglądał, odkrywał dobro i piękno, uczył się odróżniać je od egoizmu
i kłamstwa, niesprawiedliwości i pogardy. Chorzy odnajdowali odwagę do życia, cierpiący czerpali siły, by pokonać ból, zrozpaczeni odzyskiwali nadzieję.

Jezus pocieszał strapionych i pomagał ludziom pokonać strach przed śmiercią.

Wielu ludzi kochało lustro Boga i podążało za Jezusem. Czuli, że On rozpalił ich serca.

Jednak niektórzy, widząc to, pękali ze złości: postanowili zniszczyć Boże zwierciadło. Jezus został zabity. Lecz krótko po tym zerwał się nowy, potężny huragan: Duch Święty. Uniósł miliony kawałków lustra Boga i rozsiał je po całym świecie.

Jeśli do czyjegoś oka dostanie się nawet najmniejszy okruszek tego zwierciadła, człowiek ów zaczyna widzieć świat i ludzi tak, jak widział ich Jezus. Dostrzega przede wszystkim rzeczy dobre i piękne, sprawiedliwość i szlachetność, radość i nadzieję; natomiast zło i niesprawiedliwość wydają mu się łatwe do pokonania.

10. SUKCES

Na pokładzie pewnego statku płynącego do Stanów Zjednoczonych wracał pewien misjonarz, który spędził wiele lat w Chinach oraz znany śpiewak, który był tam dwa tygodnie.
Kiedy dopłynęli do Nowego Jorku, misjonarz ujrzał wielki tłum wielbicieli oczekujących powrotu śpiewaka.

-Panie, nie pojmuję tego - mruknął rozgoryczony nieco. -Poświęciłem Chinom czterdzieści dwa lata mojego życia, a on był tam tylko przez dwa tygodnie i jego witają serdecznie w domu tysiące ludzi, a na mnie nie czeka absolutnie nikt.

Pan odpowiedział:

-Synu, skąd ta gorycz? Przecież nie jesteś jeszcze w domu.

* * *

Któregoś dnia turysta odwiedził słynnego rabina.

Zdziwił go niesłychanie widok domu rabina, wszystkie pokoje wypełniały jedynie książki,
zaś całe umeblowanie stanowił stół i krzesło.

-Rabbi, gdzie są twoje meble? - spytał turysta.

-A gdzie są twoje? - zareplikował rabin.

-Moje? Ależ ja jestem tutaj jedynie przejazdem!

-Ja także - odparł rabin.

11. BAWIĆ SIĘ Z BOGIEM

Pewnego dnia jakiś mężczyzna zatrzymał się pośród chłopców bawiących na podwórzu. Zaczął fikać koziołki i błaznować, aby ich rozbawić. Matka jednego z chłopców obserwowała to wszystko ze swego okna. Po chwili zeszła na dół i zbliżyła się do syna.

-Ten człowiek to z pewnością święty - powiedziała. -Synu, idź do niego!

Mężczyzna położył chłopcu rękę na ramieniu i spytał:

-Mój drogi, co chcesz robić?

-Nie wiem - odparł chłopiec. -A co pan chce, żebym robił?

-To ty powinieneś wiedzieć, co chciałbyś zrobić.

-Ja bardzo lubię bawić się.

-Czy chciałbyś pobawić się z Bogiem?

Chłopiec stał zaskoczony, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Wówczas święty rzekł:

-Jeśli uda ci się bawić z Panem, zrobisz coś najpiękniejszego na świecie. Wszyscy biorą Boga tak bardzo poważnie, że czynią Go śmiertelnie nudnym. Baw się z Bogiem, synku.
To niezrównany towarzysz zabaw.

* * *

Pewien Uczony w Prawie przyglądał się widowisku rozgrywającemu się na przepełnionym tłumem rynku. Nagle objawił się przed nim prorok Eliasz.

Korzystając z okazji Uczony w Prawie zwrócił się do proroka:

-Usuń moją niewiedzę i oświeć mnie: czy któryś z tych handlarzy wstąpi do przyszłego Królestwa Bożego?

-Żaden, powiadam ci, żaden! - odpowiedział Prorok, potrząsając przecząco głową.

W tej chwili na rynek weszło dwóch mężczyzn, którzy zaczęli pokazywać sztuczki; popisywać się zręcznością, aby przyciągnąć uwagę ludzi. Dookoła nich utworzył się wnet krąg dorosłych i dzieci, rozbawionych i klaszczących z radości.

Prorok Eliasz zawołał:

-Ci, z pewnością, wejdą do Królestwa Bożego!

Uczony w Prawie podszedł do dwóch błaznów.

-Co sprzedajecie? - zapytał.

Odpowiedzieli:

-Mimo, że nasze serca często są smutne, chcemy sprzedać wszystkim radość życia.

12. DOBRY POWÓD

-Czy przypadkiem nie zostawiłam u pana parasolki? - zapytała mnie kobieta mieszkająca
w sąsiedztwie. Kilka dni wcześniej złożyła mi ona krótką wizyt.

-Owszem - odparłem.

Podziękowała mi serdecznie, a potem z uśmiechem dodała:

-Pan to przynajmniej jest uczciwy! Pytałam już chyba tuzin osób, czy zostawiłam u nich tę parasolkę i każdy odpowiadał, że nie!

* * *

Pewien żółw żył sobie spokojnie na wsi. Któregoś dnia kuzynka mieszkająca w mieście zaprosiła go do siebie. Ponieważ żółw bardzo pragnął zobaczyć trochę świata, przyjął zaproszenie.

Odległość nie była duża, wynosiła nie więcej niż kilometr, lecz dla żółwia stanowiło to prawdziwą wyprawę. Łudził się jednak, że dotrze w miarę prędko i dopiero rankiem wyruszył w drogę.

Idąc pewnym i niezmiennym krokiem - myślał - dojdę na miejsce na pewno jeszcze przed południem. A więc w samą porę, by zasiąść do stołu.

Wyruszył podśpiewując...

Szedł, szedł i szedł... Do południa żółw przebył zaledwie kilkaset metrów.

Gdy usłyszał dzwon bijący godzinę dwunastą, mruknął ze złością:

-Co to za głupi dzwon! Nie minęła jeszcze godzina, od czasu, gdy wyszedłem z domu, a ten już wydzwania południe. Ten zegar na pewno jest zepsuty.

Szedł, szedł... Słońce już się skryło za horyzontem, a na niebie zabłysły gwiazdy, lecz żółw
nie przebył jeszcze nawet połowy drogi.

Zdenerwowany jak nigdy dotąd, zaczął pomstować:

-Świat nie jest już taki jak kiedyś! Słońce zachodzi szybciej, gwiazdy pojawiają się za wcześnie.
Zegary wciąż się psują. A dni krótsze niż te przepisowe dwadzieścia cztery godziny!

I tak złorzecząc pod nosem, podjął dalszą wędrówkę, nieustannie przeklinając drogę, która wydawała mu się kręta i zbyt gęsto porośnięta krzewami.

Zawsze znajdzie się dobry powód, aby źle myśleć o innych.

13. STRATEGIA LISA

Pewien lew szeroko otworzył paszczę tuż przed nosem owcy i zapytał, czy uważa, że jego oddech jest przykry. Owca odpowiedziała:

-Tak!

-Głupia jesteś! - stwierdził lew i pożarł ją.

Potem zadał to samo pytanie wilkowi.

-Nie! - odparł wilk.

-Pochlebca! - odrzekł lew, po czym rozszarpał go na strzępy.

Wreszcie zapytał o to samo lisa.

-Prawdę mówiąc, proszę pana - odpowiedział lis - mam taki okropny katar, że nie czuję żadnych zapachów.

* * *

Uczeń pewnego filozofa prosił umierającego nauczyciela:

-Mistrzu, zostaw mi w spadku trochę twej mądrości.

Mędrzec otworzył usta i kazał uczniowi zajrzeć do środka.

-Czy jest tam mój język? - zapytał.

-Oczywiście - odparł uczeń.

-A czy są tam jeszcze moje zęby?

-Nie.

-Czy wiesz, dlaczego język istnieje dłużej niż zęby? Ponieważ jest miętki i giętki, natomiast zęby są twarde i dlatego wypadają szybciej. Teraz już wiesz wszystko, czego warto się nauczyć. Nie mam ci nic innego do przekazania.

14. DŁOŃ I PIASEK

Trzynastoletni Tomek spacerował plażą razem ze swą matką.

W pewnej chwili zapytał:

-Jak można zatrzymać przyjaciela, kiedy w końcu uda się go zdobyć?

Matka zastanowiła się przez chwilę, potem schyliła się i wzięła dwie garście piasku. Uniosła obie ręce do góry; zacisnęła mocno jedną dłoń: piasek uciekał jej między palcami i im bardziej ściskała pięść, tym szybciej wysypywał się piasek.

Druga dłoń była otwarta: został na niej cały piasek.

Tomek patrzył zdziwiony, potem zawołał:

-Rozumiem!

* * *

Za obrazem Madonny, w pewnej górskiej świątyni, znalazłem Modlitwę o dobre przyjęcie.
Oto ona:

Panie, pomóż mi być przyjacielem wszystkich,

Przyjacielem oczekującym bez znużenia,

przyjmującym z dobrocią, dającym z miłością,

słuchającym bez znudzenia, dziękującym z radością.

Przyjacielem, którego zawsze można znaleźć,

gdy się go potrzebuje.

Pomóż mi ofiarować innym bezinteresowną przyjaźń,

promieniować radosnym pokojem,

Twoim pokojem, o, Panie.

Spraw, bym był gotów wspierać i przyjmować

zwłaszcza najsłabszych i pokrzywdzonych.

W ten sposób będę mógł pomóc innym

i być bliżej Ciebie, Panie łagodności.

15. POTĘGA MYŚLI

Wędrowiec szedł polną drogą, gdy na jej skraju, w trawie pojawiło się coś, co przypominało krzak o dziwnych kształtach.

-To wąż - pomyślał wędrowiec.

Wąż rozwinął się, podniósł i ukąsił go śmiertelnie.

Inny wędrowiec szedł tą samą drogą i także ujrzał ten dziwny krzak.

-To na pewno ptak - pomyślał.

Z trzepotem skrzydeł ptak odleciał gdzieś wysoko.

* * *

Jadący samochodem kierowca złapał gumę na pustej i ciemnej drodze. Wysiadł z auta,
lecz dostrzegł, że nie wziął ze sobą lewarka, wymiana koła nie będzie więc możliwa. Zaczęła ogarniać go rozpacz, kiedy dojrzał w dali światełko wiejskiego domu.

Wyruszył pieszo w tamtym kierunku, lecz cały czas miał masę wątpliwości: „A jeśli mi
nie otworzy? A jeśli nie będą mieli lewarka? A może ten facet, nawet jeśli ma lewarek, nie będzie chciał mi go pożyczyć?”

Jego zdenerwowanie wzrastało z każdym krokiem. Wreszcie dotarł do stojącego samotnie domku i właściciel otworzył mu drzwi. Lecz kierowca stracił panowanie nad sobą, zaczął wygrażać pięścią, krzycząc:

-Zatrzymaj sobie ten wstrętny lewarek!!!

Czy ci się to podoba, czy też nie, twoje myśli określają trasę wędrówki zwanej życiem. Jeśli rozmyślasz tylko o niepowodzeniach, na pewno staną się one twoim udziałem. Jeżeli sądzisz, że jesteś niezręczny i nie lubiany, z pewnością tak będzie. Powiedz komuś, że jest głupi, a takim się stanie.

16. GOBELIN

Pewien młody mnich został wysłany na kilka miesięcy do jednego z klasztorów we Flandrii, gdzie wraz z innymi zakonnikami miał tkać ogromny gobelin. Po kilku dniach żmudnej pracy zdenerwowany zerwał się z krzesła.

-Wystarczy! Dłużej już tak nie mogę! Instrukcje, jakie otrzymałem, są bezsensowne!

- wykrzyknął głośno. -Tkam złotą nitką i nagle, ni z tego, ni z owego, muszę ją przecinać!
Cóż za marnotrawstwo!

Najstarszy mnich rzekł:

-Synu! Nie widzisz gobelinu w taki sposób, w jaki będą go wszyscy oglądać. Siedzisz
po jego lewej stronie i do twoich obowiązków należy utkanie jedynie małego fragmentu.

Następnie zaprowadził go w miejsce, skąd było widać dobrze cały gobelin, zawieszony
w ogromnej pracowni. Młody mnich z wrażenia stracił mowę.

Brał udział w tkaniu przepięknego obrazu przedstawiającego pokłon Trzech Króli, a jego złota nić stanowiła część lśniącej aureoli wokół głowy Dzieciątka Jezus. To, co młodemu mnichowi wydawało się marnotrawstwem, w istocie było cudownym dziełem.

* * *

Stara arabska historia opowiada o pewnym dzielnym człowieku, któremu Stwórca obiecał,
że spełni jego jedno życzenie.

Mężczyzna pomyślał przez chwilę i rzekł:

-Chciałbym czynić dobro, nic o tym nie wiedząc.

Bóg go wysłuchał.

Po pewnym czasie Stwórca postanowił, że tak samo będzie się działo w przypadku każdego człowieka, ponieważ propozycja wydała Mu się godna uwagi.

I tak jest po dziś dzień.

Powinieneś doceniać własną wartość i możliwości. Być może nigdy tego nie zauważyłeś.
lecz jesteś ważniejszy niż sądzisz. Wszyscy stanowimy część ogromnego obrazu, którego piękna
nie potrafimy dostrzec.

17. KTO PODTRZYMUJE NIEBO ?

Pewien ptaszek leżał sobie kiedyś na grzbiecie, zaś jego nóżki były wyprostowane, skierowane wprost w niebo. Przelatywał obok inny ptak i zdziwiony zapytał:

-Co robisz? Dlaczego tak leżysz z wyprostowanymi do góry nogami? Czy coś ci się stało?

Nie zmieniając swej dziwnej pozycji, zapytany odparł:

-Podtrzymuję nogami niebo. Jeśli się poruszę i opuszczę nogi, niebo spadnie.

W tej samej chwili z sąsiedniego drzewa spadł na ziemię suchy liść.

Mały ptaszek wystraszony szelestem zapomniał widocznie, że musi podtrzymywać niebo
i poszybował w powietrze.

Niebo naturalnie pozostało na swoim miejscu.

* * *

Znany kaznodzieja po śmierci znalazł się w Raju, gdzie ze zdziwieniem ujrzał, że taksówkarz
z jego miasta zajmuje miejsce lepsze od niego.

Pobiegł poskarżyć się świętemu Piotrowi.

-Nie rozumiem. To musi być jakaś pomyłka. Przecież ja całe życie poświęciłem wygłaszaniu kazań!

Święty Piotr odpowiedział pytaniem:

-My nagradzamy wyniki waszych poczynań. Czy ksiądz przypomina sobie efekt swoich kazań?

Pastor niechętnie musiał przyznać, że niektórzy z wiernych czasem zasypiali podczas jego nauk.

-No właśnie! - rzekł święty Piotr. - Natomiast, gdy pasażerowie wsiadali do taksówki tego jegomościa, nie tylko nie drzemali, lecz modlili się ze wszystkich sił!

18. NIEDZIELNY OBIAD

Z kuchni, jak zwykle, dobiegł głos kobiety:

-Obiad gotowy!

Mąż, który czytał gazetę i dwaj synowie, oglądający telewizję i słuchający muzyki,
z hałasem zasiedli do stołu i niecierpliwie przekładali sztućce.

Weszła kobieta. Lecz zamiast zwykłych, pachnących dań, postawiła na środku talerz,
na którym znajdowała się spora kupka siana.

-Ależ... co to jest? - zawołali trzej mężczyźni. -Czyś ty oszalała?

Kobieta spojrzała na nich i odparła z anielskim spokojem:

-No tak, jak mogłam się spodziewać, że to zauważycie? Gotuję wam od dwudziestu lat
i przez cały ten czas nie usłyszałam od was ani jednego słowa, które dałoby mi do zrozumienia,
że nie przeżuwacie siana.

* * *

Aby uczcić dziesiątą rocznicę ślubu, pewna kobieta zwróciła się z prośbą do redakcji czasopisma czytanego regularnie przez jej męża, aby zechciało zamieścić jej list tej treści: „Dziękuję, dziękuję Ci, mój drogi, ponieważ jeśli jestem dzisiaj szczęśliwą żoną i matką, zawdzięczam to Tobie. Dziękuję za to, że zawsze i wszędzie dawałeś mi do zrozumienia, że jestem dla Ciebie jedyną kobietą
na świecie. Dziękuję za to, że czuję się piękna. Dziękuję za to, że czuję się ważna. Dziękuję za wszystkie Twoje pełne miłości spojrzenia, gdy byliśmy wśród innych ludzi. Dziękuję za Twoje „kocham Cię” wypowiadane wtedy i tam, gdzie najmniej się tego spodziewałam. Dziękuję za to, że jesteś. Dziękuję
za te wspaniałe lata miłości”.

Wszyscy posiadamy wielką moc: moc decydowania o szczęściu lub nieszczęściu ludzi, którzy żyją obok nas. Zwykle wystarczy słowo „dziękuję” wypowiadane lub często zapominane.

19. TAJEMNICA RAJU

Pewnego razu wielki a nie grzeszący inteligencją samuraj przyszedł do niewysokiego,
lecz słynącego z mądrości mnicha.

-Mnichu! - poprosił. - Naucz mnie, czym są piekło i raj!

Mnich uniósł oczy, by spojrzeć na potężnego wojownika i odparł pogardliwie:

-Mam nauczyć cię, czym są piekło i raj? Nie mógłbym cię niczego nauczyć. Jesteś brudny
i cuchniesz, a twoja brzytwa dawno już zardzewiała. Stanowisz hańbę, policzek dla kasty samurajów. Zejdź mi z oczu, nie znoszę cię!

Samuraja ogarnęła wściekłość. Zaczął trząść się ze złości, twarz mu poczerwieniała,
nie mógł wykrztusić ani słowa. Wyciągnął miecz i uniósł go do góry, chcąc zabić mnicha.

-To jest piekło. - szepnął mnich.

Samuraj był zgnębiony. Ileż współczucia i oddania było w tym człowieku, który ofiarował własne życie, by nauczyć go, czym jest piekło. Powoli opuścił miecz. Poczuł wdzięczność i wielki spokój.

-A to jest raj - wyszeptał mnich.

* * *

Po długim i bohaterskim życiu waleczny samuraj dotarł na tamten świat i został skierowany
do raju. Był to człowiek bardzo ciekawski, zapytał więc, czy może rzucić okiem także na piekło.

Anioł spełnił jego prośbę i zaprowadził go do piekła.

Znaleźli się w ogromnym salonie, którego środek zajmował stół zastawiony obficie różnymi potrawami i kuszącymi smakołykami. Lecz siedzący wokół stołu biesiadnicy byli wychudzeni, bladzi
i tak przypominali szkielety, że aż litość brała.

-Jak to możliwe? - zapytał samuraj swego przewodnika. -Przecież mają tutaj tyle darów Bożych!

-Widzisz, każdy dostaje dwie pałeczki, które mają służyć do jedzenia zamiast sztućców. Sęk
w tym, że te pałeczki mają ponad metr długości i trzeba je koniecznie trzymać za sam koniec. Jedynie
w ten sposób można wkładać sobie jedzenie do ust.

Samuraj zadrżał, widząc, jak straszliwa kara dotknęła tych biedaków, którzy mimo wszelkich starań, nie mogli włożyć do ust ani okruszynki.

Nie chciał widzieć już nic więcej i poprosił, by szybko wrócili do raju.

Tam czekała go niespodzianka. Raj był salonem identycznym jak piekło.

Wokół takiego samego stołu tłoczyło się również wielu ludzi, a smakowite potrawy tak samo wspaniale wyglądały.

Nie były to jedyne podobieństwa: wszyscy biesiadnicy mieli identyczne metrowe pałeczki,
które należało uchwycić za koniec, by donieść jedzenie do ust.

Istniała jedyna różnica: tutaj ludzie siedzący wokół stołu byli pełni radości i wyglądali
na dobrze odżywionych.

-Jak to możliwe? - zapytał samuraj.

Anioł uśmiechnął się i wyjaśnił:

-W piekle każdy stara się nabrać jedzenie i włożyć je do własnych ust, ponieważ przez całe życie myślał o sobie. tutaj jest inaczej - każdy chwyta pokarm pałeczkami, a potem niesie go do ust sąsiada siedzącego naprzeciwko.

Raj i piekło są w twoich rękach. Już dzisiaj.

20. TATA POD ŁÓŻKIEM

Kiedy byłam mała, ojciec był dla mnie czymś takim jak światełko w lodówce. I ojciec,
i światełko było w każdym domu, lecz w rzeczywistości nikt nie wiedział. co robią, zarówno jedno, jak i drugie, kiedy już drzwi zostały zamknięte.

Mój ojciec wychodził z domu każdego ranka, a wieczorem, gdy wracał, wydawał się szczęśliwy, że znów nas widzi. Jedynie on potrafił otworzyć słoik z ogórkami, podczas gdy innym
to się nie udawało. Tylko on nie bał się chodzić sam do piwnicy. Zacinał się przy goleniu, lecz nikt nie dawał mu buzi, aby uśmierzyć ból, ani się tym nie przejmował. Kiedy padał deszcz, oczywiście on szedł po samochód i ustawiał go przed wejściem. Gdy ktoś zachorował, on wychodził kupić lekarstwa. Zastawiał pułapki na myszy, przycinał róże, aby można było wejść do domu, nie kłując się. Kiedy dostałam w prezencie mój pierwszy rower, przez wiele kilometrów pedałował obok mnie,
aż w końcu nauczyłam się radzić sobie sama. Bałam się wszystkich innych ojców,
ale nie mojego. Kiedyś przygotowałam mu herbatę. Była to tylko osłodzona woda, lecz on usiadł
na dziecięcym krzesełku i popijał ją, twierdząc, że jest wyśmienita.

Za każdym razem, gdy bawiłam się lalkami, lalka - mama miała zawsze mnóstwo rzeczy
do zrobienia.

Nie wiedziałam jednak, co kazać robić lalce - tacie, więc mówiła ona tylko:

-Dobrze, no to idę do pracy, a potem wrzucałam ją pod łóżko.

Kiedy miałam dziewięć lat, któregoś ranka mój ojciec nie wstał z łóżka, by jak zwykle pójść do pracy. Zabrano go do szpitala, gdzie umarł następnego dnia. Wówczas poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam spod łóżka lalkę - tatę. Odkurzyłam ją i posadziłam na łóżku.

Mój ojciec nigdy nic nie robił. Nie wyobrażałam sobie, że jego odejście sprawi mi tyle bólu. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego. (Erma Bombeck)

* * *

Pewna kobieta wyznała: „Minęło już kilka lat od śmierci mego ojca, a do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, że nigdy mu nie powiedziałam: »Tato, bardzo cię kocham«”.

21. NIESPODZIANKA

Zawsze miał tradycyjne poglądy i zasady, wyrażał opinię tzw. „milczącej większości”,
był surowy wobec żony i dzieci, należał do rasistowskiego związku, ponieważ uważał,
że jest lepiej, by „czarni pozostali u siebie!”. Wymagał wiele od siebie, a jeszcze więcej od innych. Aż pewnego dnia umarł.

Odważnie stanął u bram Raju i zapukał.

Anioł przyjął go uprzejmie i wprowadził do poczekalni. Wystukał na klawiaturze imię
i nazwisko nowo przybyłego, przeczytał na ekranie odpowiedź i rzekł:

-Przykro mi, lecz musi pan trochę wstąpić do Czyśćca!

-To jakaś pomyłka - zaprotestował mężczyzna. -Zawsze byłem dla wszystkich przykładem!

-Niestety, nic nie mogę zrobić - odparł anioł.

-Chcę rozmawiać z NIM! - wykrzyknął człowiek, kierując się ku drzwiom widniejącym
za plecami anioła.

-Może pan to zrobić - rzekł anioł. -Będzie pan miał niespodziankę...

-Dlaczego?

-Ponieważ ONA jest CZARNA - uśmiechnął się anioł.

* * *

Kiedy dotrzemy na „tamten świat”, przygotujmy się na niespodzianki.

22. MAŁPY I ŚWIETLIK

Stado małp żyło w dżungli na skraju wioski. Tym, co je najbardziej fascynowało,
był ogień. Całymi godzinami przyglądały się czerwonym płomieniom tańczącym wesoło
w chatach oraz skupiającym się wokół nich chłopom, ogrzewających się z błogim zadowoleniem malującym się na ich twarzach.

Pewnego szczególnie chłodnego wieczoru małpy zobaczyły świetlika błyszczącego wśród liści krzewu. Wkrótce uwierzyły, że jest to cząsteczka tej cudownej rzeczy ogrzewającej ludzi
i zabrały go ostrożnie ze sobą. Przykryły go suchą trawą i gałązkami, wyciągnęły przed siebie łapy
i naśladowały ludzkie zadowolenie, wierząc, że się ogrzeją. Jedna z małp zaczęła nawet dmuchać na świetlika, tak jak to podpatrzyła u ludzi.

Jakiś ptak o złotych skrzydłach obserwował to, siedząc na gałęzi drzewa. Pełen współczucia dla biednych małp sfrunął na dół i powiedział:

-Przyjaciółki, mylicie się, to nie jest ogień, to tylko robaczek świętojański!

Lecz zdenerwowane małpy przepędziły go precz i zaczęły dmuchać z tym większym zapałem.

-Mylicie się! - powtarzał ptak o złotych skrzydłach, latając wokół małp, które siedziały wokół stosiku liści i gałązek. -Poszukajcie sobie jakiegoś schronienia, bo inaczej zmarzniecie.

Jedna z małp, chyba najbardziej zirytowana, schwyciła ptaka za złote skrzydła i zabiła go. Potem znowu zabrały się do dmuchania.

Nad ranem wszystkie były martwe - z zimna oczywiście.

* * *

„Chociaż jednak uczynił on przed nimi wielkie znaki, nie uwierzyli w Niego, aby spełniło się słowo proroka Izajasza, który rzekł: »Panie, któż uwierzył naszemu głosowi? A ramię Pańskie komu zostało objawione?«. Dlatego nie mogli uwierzyć, ponieważ znów rzekł Izajasz:

» Zaślepił ich oczy

i twardymi uczynił serce,

żeby nie widzieli oczami

oraz nie poznawali sercem i nie nawrócili się,

ażebym ich uzdrowił « ” (J 12,37-40)

Dlatego tak wielu z nas umiera z zimna.

23. NIE NA SPRZEDAŻ

Pewna młoda para weszła do największego sklepu z zabawkami w całym mieście. Mężczyzna i kobieta długo oglądali kolorowe zabawki ułożone na półkach, uczepionych pod sufitem, radośnie rozłożone na krzesłach. Były tam płaczące i śmiejące się lalki, gry elektroniczne, małe kuchenki, w których można było upiec pizzę i ciasto.

Klienci jednak nie potrafili się zdecydować i poprosili o radę uprzejmą sprzedawczynię.

-Widzi pani - rzekła kobieta. -Mamy małą córeczkę, lecz bardzo często przebywamy
poza domem, zarówno w dzień, jak i wieczorem.

-Zauważyliśmy, że dziewczynka rzadko się uśmiecha. - dodał mężczyzna.

-Chcielibyśmy kupić coś, co uczyniłoby ją szczęśliwą - podjęła kobieta. -Nawet wtedy,
gdy nie ma nas w domu... Coś, co sprawiałoby jej radość, kiedy jest sama.

-Przykro mi - uśmiechnęła się grzecznie sprzedawczyni - ale my nie sprzedajemy rodziców...

* * *

Wraz z poczęciem dziecka zaciągamy wobec niego dług większy, niż to jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Wszystkie maluchy przychodzą do nas z biletem wstępu do życia i mówią nam:

-Przywołałeś mnie tutaj, jestem więc. Co mi dasz?

W większości tak rozpoczyna się każde zadanie wychowawcze.

Pewien nastolatek napisał na ten temat wiersz:

Pragnąłem mleka

A dostałem butelkę ze smoczkiem,

Pragnąłem rodziców

A dostałem zabawkę,

Pragnąłem rozmowy

A dostałem telewizor,

Pragnąłem się uczyć

A dostawałem świadectwa szkolne,

Pragnąłem myśleć

A dostałem wiedzieć,

Pragnąłem być wolny

A dostałem dyscyplinę,

Pragnąłem miłości

A dostałem normalność,

Pragnąłem zawodu

A dostałem posadę,

Pragnąłem szczęścia

A dostałem pieniądze,

Pragnąłem wolności

A dostałem samochód,

Pragnąłem sensu

A dostałem karierę,

Pragnąłem nadziei

A dostałem strach,

Pragnąłem zmieniać świat,

A dostałem litość,

Pragnąłem żyć...

24. ŚMIERĆ PARAFII

Na murach pewnego miasta i w gazetach lokalnych ukazał się dziwny nekrolog:
„Z głębokim bólem zawiadamiamy o śmierci parafii świętej Eufrozyny. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w niedzielę o godzinie jedenastej”.

W niedzielę kościół pod wezwaniem świętej Eufrozyny był naturalnie zatłoczony jak nigdy dotąd. Nie było ani jednego miejsca, nawet stojącego. Przed ołtarzem stał katafalk,
na którym ustawiona była trumna z ciemnego drewna.

Proboszcz wygłosił krótkie kazanie:

-Nie wierzę, by nasza parafia mogła ożyć i zmartwychwstać, lecz w chwili,
gdy zgromadziliśmy się tutaj prawie wszyscy, chciałbym podjąć ostatnią próbę. Proszę was, byście wszyscy kolejno przeszli przed trumną, aby po raz ostatni spojrzeć na nieboszczkę. Przechodźcie jeden za drugim, powoli, a gdy już ujrzycie zmarłą, wychodźcie drzwiami zakrystii. Później,
kto będzie chciał, może wrócić na Mszę św. głównym wejściem.

Proboszcz otworzył trumnę. Wszyscy zastanawiali się: „Kto tam w środku może leżeć?
Czy naprawdę jest tam zmarły?”

Zaczęli powoli przechodzić. Każdy zatrzymywał się przed trumną i spoglądał do jej wnętrza, a potem wychodził z kościoła. wychodzący milczeli, byli nieco zmieszani.

Wszyscy bowiem, którzy zapragnęli zobaczyć zwłoki parafii świętej Eufrozyny i zajrzeli
do wnętrza trumny, zobaczyli w lustrze umieszczonym na jej dnie własne odbicie.

* * *

„Wy również niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa”
(1 P 2,5).

Jeśli kurz w salach pokrywa grubą warstwą sale twojej parafii, jest on również w twej duszy.

25. MAŁYMI KROKAMI

Pewien młody student, który gorąco pragnął poświęcić się służbie ludzkości, przyszedł
do św. Franciszka Salezego i zapytał:

-Co powinienem zrobić, by na świecie zapanował pokój?

Święty odpowiedział z uśmiechem:

-Nie trzaskaj tak mocno drzwiami...

* * *

Zwykle małe, nieważne sprzeczki przeradzają się w ogromne spory. Wiele rozwodów
zaczyna się od pozostawionych pod łóżkiem kapci i rozrzuconych po kątach skarpetek. Lecz także
i na wielką miłość składają się drobne, błahe z pozoru sprawy.

26. TRZY ŻABY

Trzy ciekawskie żaby wyszły pewnego dnia ze stawu, w którym zawsze mieszkały
i wybrały się na podbój świata. W pobliżu znajdowało się okazałe gospodarstwo rolne. Żaby rozpoczęły swoje odkrywanie świata od ogrodzonego podwórza gospodarstwa. Lecz natychmiast dostrzegły je dwie gęsi, które, zadowolone z możliwości odmiany jadłospisu, poczuły ślinkę
w dziobach i sycząc rzuciły się w stronę żab.

Jednak trzy żaby były zręczne i dzielne - udało im się uciec. Właśnie w tej chwili gospodarz postawił przed drzwiami obory wiadro mleka. Dwa wspaniałe susy i żaby znalazły się w wiadrze. Początkowo pływanie w mleku niesłychanie im się spodobało, lecz wkrótce zaczęły się martwić. Musiały jak najprędzej stąd wyjść! Zdenerwowany gospodarz mógł się z pewnością okazać groźniejszy niż gęsi...

Próbowały wiele razy, lecz na próżno - metalowe ścianki wiadra były gładkie i śliskie.

Pierwsza żaba była fatalistką. Po kilku nieudanych próbach rzekła:

-Nigdy się stąd nie wydostaniemy. To już koniec. - poddała się i utopiła.

Druga żaba przedstawiała typ intelektualistki i miała ogromną teoretyczną wiedzę
na temat cieczy, skoków i obowiązujących praw fizycznych. Błyskawicznie dokonała wszelkich obliczeń dotyczących odległości od krawędzi wiadra, jego średnicy, koniecznej siły skoku, paraboli, masy ciała, siły przyciągania ziemskiego, przyspieszenia. Znalazła rozwiązanie i wyskoczyła bardzo energicznie. Lecz... w swoich obliczeniach nie wzięła pod uwagę uchwytu wiadra. Uderzyła się
w głowę, straciła przytomność i skończyła marnie na dnie wiadra.

Trzecia żaba nawet na chwilę nie przestała pływać i ze wszystkich swych sił starała się
nie poddawać. Pod wpływem jej energicznych ruchów mleko zamieniło się w masło, śliskie wprawdzie, lecz dosyć twarde i żabie łatwo udało się wyskoczyć na zewnątrz.

* * *

Afrykańskie przysłowie mówi:

„Każdego ranka w Afryce budzi się lew.

Wie, że musi biec szybciej niż gazela,

aby ją złapać i zabić, albo też zdechnie z głodu.

Każdego ranka w Afryce budzi się gazela.

Wie, że musi biec szybciej niż lew

albo też postrada życie.

Każdego ranka, kiedy się budzisz,

nie zastanawiaj się, czy jesteś lwem, czy gazelą,

lecz zaczynaj biec”.

Nigdy nie trać nadziei, bez względu na sytuację, w jakiej się znalazłeś. Nie poddawaj się,
lecz spróbuj znaleźć jakieś wyjście.

27. UCIEKINIER

Pewnego dnia młody chłopiec uciekający przed okrutnym wrogiem przybył do wsi. Mieszkańcy przyjęli go uprzejmie i ofiarowali mu pewną kryjówkę. Następnego dnia
do wioski przyjechali poszukujący chłopca żołnierze. Siłą wdzierali się do domów, przetrząsali piwnice i strychy, a potem zgromadzili na placu wszystkich mieszkańców wioski.

-Puścimy z ogniem całą wieś i rozstrzelamy wszystkich mężczyzn, jeżeli do świtu
nie wydacie na tego człowieka - zagroził dowódca.

Wójt wioski, szarpany wątpliwościami, czy ma wydać chłopca żołnierzom, czy też narazić
na śmierć swoich ludzi, zamknął się w pokoju i wziął Biblię, z nadzieją, że do świtu znajdzie tam odpowiedź. Po wielu godzinach, już nad ranem, jego wzrok padł na słowa: „Lepiej, by zginął jeden człowiek niż miał być zgładzony cały naród”. Zamknął Pismo święte, zawołał żołnierzy i wskazał żołnierzy i wskazał im miejsce, w którym ukrywał się chłopiec.

Kiedy żołnierze zabrali zbiega, aby go zabić, cała wieś świętowała, ponieważ wójt uratował im życie i ocalił wioskę. Lecz on sam nie przyłączył się do uroczystości. Smutny i dręczony wyrzutami sumienia pozostał w domu. Nocą przyszedł do niego anioł i zapytał:

-Cóżeś uczynił?

Odparł na to:

-Wydałem wrogowi uciekiniera.

Anioł wtedy powiedział:

-Ale wiesz, że wydałeś Mesjasza?

-Skąd miałem o tym wiedzieć? - wyszeptał przerażony wójt.

-Gdybyś zamiast czytać Biblię, poszedł choć raz zobaczyć tego chłopca i spojrzał mu
w oczy, wiedziałbyś o tym od razu.

* * *

Szary poranek w pewnym mieście na północy. Autobus przepełniony studentami i ludźmi dojeżdżającymi do pracy. Pasażerowie siedzą jeden obok drugiego, opatuleni w ciężkie zimowe ubrania, zasypiając w monotonnym szumie silnika i cieple płynącym z grzejników. Nikt nie rozmawia. Widują się codziennie, lecz każdy woli schować się za swoją gazetą.

Nagle daje się słyszeć donośny głos:

-Uwaga! Uwaga!

Głowy unoszą się znad szeleszczących gazet.

-Mówi do was wasz kierowca.

Cisza. Wszyscy spoglądają na plecy szofera. Jego głos brzmi pewnie i autorytatywnie:

-Hej wy, odłóżcie te gazety!

Gazety posłusznie obniżają się centymetr po centymetrze.

-Teraz odwróćcie się i popatrzcie na osobę siedzącą obok was.

Niespodziewanie wszyscy usłuchali. Ktoś uśmiechnął się nawet.

-A teraz powtarzajcie za mną - ciągnął kierowca. -Dzień dobry, sąsiedzie!

Początkowo głosy są nieśmiałe, trochę zdziwione, lecz potem bariery pękają. Niektórzy ściskają sobie dłonie. Studenci obejmują się. Cały autobus rozbrzmiewa gwarem rozmów.

Dzień dobry, sąsiedzie.

28. W DOBREJ WIERZE

W samym środku Puszczy, dawno, dawno temu, żyła sobie ekscentryczna rodzina drapieżnych, mięsożernych roślin. W miarę upływu czasu, a zwłaszcza pod wpływem nieustannych szeptów i szemrania, które dobry Zefirek znosił im ze wszystkich okolic, zaczynała zdawać sobie sprawę z dziwaczności swoich obyczajów.

Wrażliwe na krytykę rośliny stopniowo zaczęły odczuwać odrazę do mięsa, aż wreszcie wyrzekły się go całkowicie. Doszło do tego, że odczuwały mdłości na sam jego widok.

Zdecydowały się zostać wegetarianami.

Począwszy od tego dnia zjadały się nawzajem i żyły sobie spokojnie, ponieważ wszyscy dookoła mówili jedynie o ich przykładnym zachowaniu.

* * *

„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości” (Mt 23,27-28).

Kto za wszelką cenę chce zachować twarz, zwykle, wraz z prawdą, zabija wszelkie możliwości pojednania.

29. KOŃ DZIKI I KOŃ UDOMOWIONY

Dziki koń spotkał pewnego dnia konia udomowionego i zaczął mu robić wymówki
z powodu jego niewoli. Oswojone zwierzę wcale się tym nie przejęło i niezmiennie powtarzało,
iż jest wolne jak wiatr.

-W takim razie powiedz mi, do czego jest to urządzenie, które masz w pysku?

-To kajdany - brzmiała odpowiedź. -Jeden z najlepszych środków wzmacniających.

-No tak, lecz co znaczą te lejce, do których jesteś przywiązany?

-Lejce podtrzymują kajdany, aby mi nie wypadły z pyska, kiedy jestem zbyt leniwy,
żeby je właściwie nosić.

-A co powiesz na temat siodła?

-Zaoszczędza mi wiele fatygi: kiedy jestem zmęczony, wsiadam na nie i jadę konno.

* * *

Nie ma nikogo gorszego niż niewolnik całujący własne okowy czy tez człowiek wybaczający sobie własne złe przyzwyczajenia, których jest więźniem. Nie jest wolny ten, kto nie jest panem samego siebie!

30. ASTRONOM

Pewnego dnia mój przyjaciel wskazał mi ślepca, który - jak zwykle - siedział w cieniu
świątyni.

-Wiesz, to najmądrzejszy człowiek w naszym kraju - powiedział.

Podeszliśmy do niewidomego i przywitaliśmy się z nim. Trochę porozmawialiśmy,
a po krótkiej chwili zapytałem:

-Proszę wybaczyć mi moje pytanie, ale od kiedy jesteś niewidomy?

-Od urodzenia - odrzekł.

-A którą drogę wiedzy przebyłeś? - zapytałem.

-Jestem astronomem - odpowiedział.

I kładąc sobie rękę na piersi, dodał:

-Obserwuję te wszystkie słońca, księżyce i gwiazdy. (Gibran)

* * *

Kobieta umierająca na raka postanowiła poświęcić swoje ostatnie dni na poznanie samej siebie.

Zapisała w swoim dzienniczku: „Zaczęłam zastanawiać się uważnie nad myślami,
które mnie pochłaniają, nad przedmiotami, które wybieram, nad rzeczami, które są mi drogie,
nad książkami, które czytam, nad ludźmi, których kocham. Zrozumiałam wówczas, że są moim odbiciem i kiedyś będą o mnie mówić. I tak oto poznałam fantastyczną osobę, siebie samą. Tym, co najpełniej dotarło do mojej świadomości, kiedy się już dowiedziałam, że muszę pozostawić wszystko, był fakt,
iż jedyną rzeczą, jaką rzeczywiście posiadam, jestem ja sama i to, kim jestem. Umieram na raka,
lecz nigdy dotąd nie byłam tak żywa i tak pełna szczęścia.

31. WIEDZIAŁEŚ O TYM !

W jednym z indiańskich plemion istniał zwyczaj, wedle którego młodych chłopców uznawano za ludzi dorosłych wówczas, gdy spędzili pewien czas w całkowitej samotności. Przez ten okres musieli udowodnić sobie samym i całej wspólnocie plemiennej, że mogą być już wojownikami.

W czasie takiej próby jeden z młodych ludzi zawędrował do przepięknej doliny,
w której zieleniły się drzewa i kwitły wspaniałe kwiaty. Spoglądając na otaczające dolinę góry, zauważył szczyt pokryty olśniewająco białym śniegiem. „Poddam się próbie, zmierzając się z tą górą”, pomyślał. Włożył koszulę ze skóry bizona, na ramiona zarzucił koc i rozpoczął wspinaczkę.

Dotarłszy po wielu trudach na szczyt, ujrzał bezkresne obszary ścielące się pod jego stopami. Wzrok chłopca wędrował swobodnie po tych krajobrazach, a serce przepełniała duma. Nagle usłyszał szmer, spojrzał w tym kierunku i zobaczył węża. Zanim zdołał uczynić jakikolwiek ruch, wąż przemówił:

-Umieram. Tutaj jest mi za zimno i nie mam nic do jedzenia. Schowaj mnie pod swoją koszulę i znieś w dolinę.

-Nie - odparł młodzieniec. -Znam takich jak ty. Jesteś grzechotnikiem. Jeśli cię podniosę, ukąsisz mnie śmiertelnie.

-Na pewno nie. W stosunku do ciebie nie będę taki. Jeśli mnie uratujesz, nie wyrządzę ci żadnej krzywdy.

Młody człowiek nadal odmawiał, lecz wąż miał wielką siłę przekonywania. Wreszcie młodzieniec włożył go pod koszulę i zabrał ze sobą. Kiedy zeszli do doliny, wyjął go i ostrożnie ułożył na ziemi. Nagle wąż zwinął się, wysunął do przodu i ukąsił chłopca w nogę.

-Przecież mi obiecałeś... - zawołał młody człowiek.

-Wiedziałeś, co ryzykujesz, biorąc mnie ze sobą - odparł wąż, odpełzając w dal.

* * *

Tę historię dedykujemy wszystkim, którzy są zbyt słabi, by nie ulegać rozmaitym pokusom takim jak: narkotyki, alkohol, czy nadmierna prędkość na drodze. „Wiedziałeś, co ryzykujesz, biorąc mnie ze sobą”. Inaczej mówiąc: „Każdy mądry po szkodzie”.

32. DWAJ WĘDROWCY

Dwaj wędrowcy podążali trudną do przebycia górską drogą; chłostał ich lodowaty wiatr. Zaczynała się burza śnieżna. Wśród skał pogwizdywały smagane wichurą odłamki lodu. Mężczyźni
z trudem posuwali się naprzód. Dobrze wiedzieli, że jeśli na czas nie dotrą do schroniska, zginą
w śnieżnej zadymce.

Gdy tak wędrowali zmęczeni; oślepiani przez sypiący gęsto śnieg, nad samym skrajem przepaści usłyszeli jęk. Jakiś człowiek wpadł pewnie do głębokiego wąwozu i nie mogąc się stamtąd wydostać, wzywał teraz pomocy.

Jeden z wędrowców stwierdził:

-To przeznaczenie. Ten człowiek jest skazany na śmierć. Przyspieszmy lepiej kroku,
byśmy sami tu nie zginęli.

I podążył naprzód skulony, aby łatwiej mu było iść.

Natomiast drugi ulitował się nad nieszczęśnikiem i zaczął schodzić krętymi ścieżkami.
Po jakimś czasie znalazł rannego mężczyznę, ułożył go sobie na ramionach i z trudem rozpoczął dalszą wędrówkę.

Powoli zapadał zmrok. Widoczność była coraz gorsza. Wędrowiec dźwigający rannego
był spocony, słaniał się na nogach i już całkiem opadał z sił, gdy w oddali ujrzał światła schroniska. To dodały mu otuchy i pocieszając, jak umiał, dźwiganego rannego, ruszył do celu. Nagle
potknął się o coś, co leżało w poprzek drogi. Spojrzał w dół i z trudem zapanował nad ogarniającym go przerażeniem: u jego stóp spoczywało ciało niedawnego towarzysza podróży. Zabił go mróz.

On sam uniknął tego losu, ponieważ utrudził się bardzo, dźwigając na ramionach rannego, którego wydostał z wąwozu. Ciało uratowanego oraz ogromny wysiłek przyczyniły się
do zachowania odpowiedniej ilości ciepła, co go ocaliło.

* * *

Monika była dziś w zły humorze. Nic jej się nie układało tak jak powinno, wszystko ją denerwowało. Zbyt wiele zadano do domu, zbyt wiele było klasówek, zbyt wiele wszystkiego! A jeszcze matka powtarzała to samo codzienne kazanie z tysiącem argumentów, wyjaśnień i poleceń.

Zasępiła się. Potem spojrzała matce prosto w oczy i głośno powiedziała:

-Mamo, męczą mnie twoje kazania, mam ich dosyć. Dlaczego zamiast tyle mówić, nie obejmiesz mnie i nie przytulisz do siebie? Żadne rady nigdy nie przyniosą mi tyle korzyści i szczęścia!

Matka zaniemówiła. Oczy córki wprost błagały o przytulenie jej. Starając się powstrzymać nadpływające łzy, niewyraźnie powiedziała:

-Chcesz... chcesz, żebym cię objęła? Wiesz, że ja też... ja też mam na to wielką ochotę?

Chwyciła córkę w otwarte szeroko ramiona i przytuliła ją do siebie, jakby była nadal małą dziewczynką.

Każdy bez względu na wiek (nawet osiemdziesięciolatek), potrzebuje pociechy, jaką daje przytulenie się do bliskiej osoby, poczucie jej obecności, jednoznaczne wyrażenie miłości. Często stajemy się zbyt powściągliwi, zbyt nieśmiali w okazywaniu naszych prawdziwych uczuć. Ukrywamy je
pod maską chłodu i surowości, z obawy, że ujawnimy ukochanym osobom własną bezbronność.

A przecież jedynie ludzkie ciepło może nas uchronić przed wielkim chłodem naszej epoki.

33. WIĘZIEŃ I MRÓWKA

Pewien człowiek został skazany na dwadzieścia lat więzienia. Jego podstawowym problemem było naturalnie zabicie czasu. Po kilku miesiącach odkrył, że pod odstającym od ściany celi tynkiem mieszkają mrówki. Jedna z nich wydała mu się szczególnie uzdolniona i postanowił ją wytresować.

Potrzeba mu było wiele, wiele cierpliwości, lecz po pięciu latach mrówka słuchała jego poleceń, potrafiła tańczyć na naciągniętym włosie i robiła podwójne salto. Gdy minęło pięć kolejnych lat cudowna (i długowieczna) mróweczka śpiewała wszystkie piosenki z festiwalu
w San Remo. Po następnych pięciu latach mrówka doskonale rozmawiała w czterech językach.

Właśnie uczyła się piątego, gdy mężczyzna został zwolniony z więzienia. Oczywiście zabrał ze sobą cenną mrówkę, w nadziei, że dzięki pokazywaniu jej w telewizji zarobi mnóstwo pieniędzy.

Po wyjściu z więzienia udał się prosto do baru, gdzie, sporo wypiwszy, nie potrafił
oprzeć się pokusie pokazania swej wspaniałej mrówki. Ułożył ją więc na kontuarze i przywołał barmana.

-Proszę spojrzeć na tę mrówkę!

Barman natychmiast rozgniótł mrówkę, mówiąc:

-Bardzo pana przepraszam.

* * *

Rodzice i wychowawcy poświęcają wiele lat trudów i zapału, aby „wykierować swe dzieci
na ludzi”. A potem często wystarcza jedna chwila i lata wysiłków idą na marne. Trzeba uważać,
bo zwykle za rogiem czeka ów nieszczęsny barman. Dlatego lepiej tresować słonie niż mrówki.

34. TROCHĘ SREBRA

-Rabbi, co sądzisz na temat pieniędzy? - spytał młodzieniec swego nauczyciela.

-Wyjrzyj przez okno - rzekł mistrz. -I powiedz mi, co widzisz.

-Widzę kobietę z dzieckiem, wóz ciągnięty przez parę koni i wieśniaka idącego przez targ.

-Dobrze. A teraz popatrz w lustro. Co widzisz?

-Co chcesz, żebym widział, Rabbi? Siebie samego, to oczywiste.

-A teraz zastanów się: szyba jest zrobiona ze szkła i lustro także jest zrobione ze szkła. Wystarczy cieniutka warstwa srebra na szkle i człowiek dostrzega jedynie siebie samego.

* * *

Otaczają nas osoby, które swoje okna zamieniły na lustra. Wierzą, że patrzą „na zewnątrz”,
a w rzeczywistości podziwiają same siebie. Nie pozwól, by okno twego serca stało się lustrem.

35. JASKINIA

Pewien Beduin ścigany przez okrutnych wrogów uciekł tam, gdzie pustynia była zupełnie dzika, a dookoła widać było jedynie nagie skały. Biegł tak długo, aż całkowicie ucichł tętent koni, których dosiadali jego prześladowcy.

Dopiero wtedy rozejrzał się wokół siebie. Znajdował się w przerażającym wąwozie,
nad którym zwisały granitowe pojedyncze skałki i skąd widać było szczyty zbudowane z ciemnego bazaltu. Z ogromnym zdziwieniem dojrzał ścieżkę biegnącą w poprzek wąwozu.

Szedł nią przez jakiś czas, aż znalazł się przed wejściem do potężnej, ciemnej jaskini. Niepewnym krokiem wszedł do jej wnętrza.

-Chodź dalej, bracie - zachęcił go przyjemny głos.

W półmroku Beduin dostrzegł modlącego się pustelnika.

-Mieszkasz tutaj? - zapytał.

-Oczywiście.

-Ale jak udaje ci się przetrwać w tej jaskini; jesteś tutaj sam, ubogi, z dala od wszystkich.

Pustelnik uśmiechnął się.

-Nie jestem ubogi. Posiadam wielkie skarby.

-Gdzie?

-Spójrz tutaj.

Pustelnik wskazał małą szczelinę w jednej ze ścian jaskini i spytał:

-Co widzisz?

-Nic.

-Na pewno nic? - nalegał pustelnik.

-Jedynie skrawek nieba.

-Skrawek nieba: czy nie uważasz, że to wspaniały skarb?

* * *

Czytałem kiedyś opowiadanie o człowieku, którego więzili naziści. W listach do rodziny pisał,
że jest bardzo zadowolony. Powodem jego dobrego samopoczucia był fakt, że przeniesiono go z jednej celi, w której były tylko cztery ściany, do innej, z której mógł obserwować rano błękitne niebo, a nocą
- cudowne gwiazdy.

My mamy całe sklepienie niebieskie, a oglądamy telewizję.

36. KOŃ ALEKSANDRA WIELKIEGO

Kiedy Aleksander Wielki skończył dwadzieścia lat, jego ojciec, król Filip, podarował mu konia, którego nikomu nie udało się poskromić. Bucefał był przepięknym zwierzęciem, lecz wszyscy twierdzili, że jest dziki i ma dziwny charakter. Aleksander za wszelką cenę chciał go ujarzmić.

-Synu, jest tyle koni, dlaczego nie znajdziesz sobie jakiegoś innego? - powtarzał mu król Filip.

Ale Aleksander chciał obłaskawić właśnie Bucefała. Próbował tego już od trzech miesięcy, lecz mimo ogromnej cierpliwości, pieszczot i słów wypowiadanych jak do bliskiego przyjaciela, nawet na chwilę nie udało mu się go dosiąść.

Ci, którzy próbowali tego przed nim, powtarzali:

-Daj spokój, Aleksandrze, wypuść go lepiej do lasu, zanim wyrządzi ci jakąś krzywdę!

Pewnego dnia, obserwując swego nieposkromionego przyjaciela, Aleksander zauważył,
że koń trzyma łeb schylony mocno do dołu, niemal chowając go między przednimi nogami.

A działo się to w piękne, słoneczne popołudnie.

Aleksander zastanawiał się przez chwilę; przypomniał sobie, że Bucefał niemal zawsze zachowywał się tak samo w słoneczne dni, a nigdy wieczorem. Ponadto w pochmurne dni próby obłaskawienia konia były zazwyczaj łatwiejsze. Nagle przyszło mu na myśl:

-On chyba boi się słońca.

Któregoś dnia, gdy na niebie świeciło wspaniałe słońce, Aleksander znienacka wskoczył
na Bucefała, energicznie chwycił go za łeb i ze wszystkich sił uniósł go ku górze. Po raz pierwszy oczy konia patrzyły prosto w słońce. Aleksander dostrzegł, że nie błyszczały już, lecz stawały się coraz bardziej łagodne. Wydawało mu się nawet, że wyrażają coś w rodzaju uśmiechu.

Kiedy zwolnił uzdę, głowa konia była nadal uniesiona, dumna i spokojna. Aleksander wydał okrzyk radości, ucałował konia, znowu wskoczył na grzbiet i pogalopował w stronę macedońskiej równiny.

Bucefał pokonał obawę spoglądania w słońce. Przestał się także bać ludzi.

* * *

„A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć
w niebogłosy: »Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić?« (Łk 4,33-34).

To krzyk zniszczonej religii, religii diabłów i ateistów: Bóg wzbudza strach.

Ileż jest ludzi, których Bóg przeraża! Ludzi niechętnie zbliżających się do Niego, rozmawiających z Nim w pośpiechu, nie patrzących mu prosto w twarz. Kiedy tylko nadarza się sposobność, odchodzą od Niego z westchnieniem ulgi, ponieważ przy Nim czują się nieswojo.

A iluż chce znaleźć się jak najdalej od Boga, który jest miłością doskonałą...

37. WYMIANA

Pewna pięcioletnia dziewczynka nie dawała spokoju swemu ojcu, zamęczając go pytaniami, co jej kupi, kiedy pojedzie do miasta. W końcu ojciec stracił cierpliwość.

-Kup mi to, kup mi tamto! - wybuchnął gniewem.

-Myślisz tylko o tym, co ci dają rodzice. Chciałbym wiedzieć, co ty nam dajesz!

-Miłość - rzekła z prostotą córka.

Odpowiedź dziewczynki odebrała mu mowę.

* * *

Umierający miliarder rzekł do swoich spadkobierców:

-Dzieci moje, teraz już odchodzę i zostawiam...

-Ile? - zapytali wszyscy chórem.

Człowiek prawdziwie bogaty to ten, któremu własne dzieci rzucają się w ramiona, kiedy ma puste ręce.

A czego ty poszukujesz?

38. KOTKA

Była sobie raz kotka do szaleństwa zakochana w pewnym młodzieńcu. Jej miłość była
tak wielka, że poprosiła wróżkę, aby zamieniła ją w piękną kobietę, zdolną oczarować młodego człowieka.

Wróżka spełniła jej życzenie - kotka stała się przepiękną panną. Zawarła znajomość
z młodzieńcem, pokochali się i wkrótce rozpoczęli przygotowania do ślubu.

Nadszedł dzień wesela, które było bardzo huczne, z tańcami i eleganckim przyjęciem
we wspaniale oświetlonym ogrodzie.

Wszystko układało się dobrze. Nagle panna młoda zobaczyła uciekającą mysz i rzuciła się za nią w pogoń.

* * *

Nasze społeczeństwo pochwala kłamstwo i sprzyja mu. Zbyt mocno wierzymy różnym reklamom. Cały czas mówimy: „Jak miło cię zobaczyć! ... Musimy się koniecznie spotkać...
Jakie wspaniałe ubranie!” osobom, których nienawidzimy; których wolelibyśmy unikać i które uważamy za okropnie ubrane.

Mamy maski na każdą okazję. Jedną dla przyjaciół, drugą dla szefa, inną dla męża
czy żony, jeszcze inną dla sąsiadów, kolejną dla Boga... Lecz zawsze kiedyś nadchodzi chwila, która stanowi kres wszystkich komedii.

„Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów. Nie ma bowiem nic ukrytego,
co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko,
co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście z izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach” (Łk 12,1-3).

39. ZŁUDZENIE

Pewien człowiek zabłądził na pustyni. Wyczerpał już wszystkie zapasy jedzenia i wody,
i z trudem brnął po rozpalonym piasku. Nagle ujrzał przed sobą zielone palmy i usłyszał szmer wody.

Jeszcze bardziej przygnębiony, pomyślał:

-To złudzenie. Moja fantazja sprawia, że widzę najskrytsze pragnienia mojej podświadomości. W rzeczywistości nie ma tu absolutnie nic.

Zrozpaczony, jęcząc i majacząc, upadł na piasek.

Wkrótce martwego biedaka odnaleźli dwaj Beduini.

-Czy coś z tego rozumiesz? - spytał pierwszy. -Tak blisko oazy, o dwa kroki od wody,
z daktylami wpadającymi prosto do ust! Jak to możliwe?

Potrząsając w zadumaniu głową, drugi stwierdził:

-To był nowoczesny człowiek.

* * *

Świat jest pełen potężnych i tajemniczych świateł, a człowiek chowa je pod swoją małą dłonią.

Wielbiciele naszej epoki technologii są skłonni uważać za realne jedynie to, co można poddać racjonalnej klasyfikacji. Chętnie wierzą, że ze swoim naukowym sposobem myślenia znajdują się na solidnym gruncie, podczas gdy w tym samym czasie pogrążają się w pustkę poprzez swą własną rozpacz i trwogę.

Nie rozumiemy tajemnic Boga i nie próbujemy ich zgłębiać. Trzeba je podziwiać.

KONIEC

Przepisał i sprawdził:

P.P.Z.

Redakcja: ks. Roman Szpakowski SDB, Maria D. Śpiewakowska

Z języka włoskiego przełożyła: Ewa Ranz

Warszawa 2002,

Wydawnictwo Salezjańskie

Tytuł oryginału: „L' importante e' la rosa”

IMPRIMATUR: Za zgodą Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej

z dn. 04.07.1992., nr 666/K/92

ISBN 83-85528-16-4

Uwaga!!!

Książka ta w formie e-booka może być rozpowszechniana

tylko w celach indywidualnych!!!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bruno Ferrero Ważna róża (39 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Mały, samotny król
Bruno Ferrero 40 opowiadań na pustyni (40 opowiadań dla ducha1203/5870
Bruno Ferrero Zna to tylko wiatr (39 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Zna to tylko wiatr
Bruno Ferrero Czy jest tam Ktoś
Bruno Ferrero Ale my mamy skrzydła
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)
LIST MIŁOSNY opowiadanie Bruno Ferrero
Bruno Ferrero Czasami wystarcza promyk słońca (37 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Ale my mamy skrzydła

więcej podobnych podstron