27 White Tiffany Zaproszenie in blanco


Tiffany White

Zaproszenie in blanco

Rozdział 1

- Oczywiście zdaje sobie pani sprawę, panno Butterworth, że Kyle Fox tak potrzebuje partnerki do prowadzenia programu, jak teksaski milioner synowej bez posagu?

Łysy dyrektor generalny prywatnej stacji telewizyjnej KCNX, Noah Trent, pochylił się nieco, aby dokładniej przyjrzeć się młodej osobie siedzącej naprzeciwko.

Amanda Butterworth słyszała wiele plotek dotyczących Kyle'a Foxa. Głównie o tym, że jest narwany i zabójczo przystojny. Nie wątpiła też, że prowadzenie magazynu kulturalnego „Ekran i scena” bardzo mu odpowiada. Z jednej strony nie musiał zbyt ciężko pracować, a z drugiej zarabiał mnóstwo pieniędzy. Poza tym wszędzie otaczały go tłumy wielbicielek.

Ale, niestety, program „Ekran i scena” miał coraz gorsze notowania w sondażach opinii publicznej. Zapewne dlatego Noah Trent wpadł na pomysł, żeby ją dodatkowo zatrudnić.

Bezwiednie skubała brzeg swojego eleganckiego kostiumu. Jej wypielęgnowane dłonie zrobiły się wilgotne. Twarz miała tak bladą, jak pastelowe rajstopy, które włożyła na tę okazję.

- Być może proszę pana, ale... - zaczęła szeptem, jakby była dobrze wychowaną uczennicą ze szkółki niedzielnej;

Noah Trent podniósł swoje olbrzymie łapsko, chcąc jej przerwać. Prawą ręką otworzył teczkę, która zawierała jej recenzje z najnowszych filmów.

Z biciem serca patrzyła na jego zmarszczone czoło. Noah przeglądał papiery, czasami zatrzymując się na dłużej nad jakimś wybranym. Wzięła głęboki oddech. Niestety, niewiele to pomogło. Zaczęła nerwowo bawić się kosmykiem włosów wymykającym się ze starannie zaplecionego warkocza. Chorobliwa nieśmiałość była tym, co zmusiło ją do pracy przed kamerą. I po jakimś czasie kamera stała się prawdziwą przyjaciółką Amandy. Dzięki temu udało jej się pokonać tę uprzykrzającą życie cechę. Teraz powróciły dawne problemy. Dziewczyna próbowała sobie tłumaczyć, że nie ma powodów do zdenerwowania. Wiedziała jednak, że na niewiele się to zda. Tak bardzo pragnęła wziąć udział w tym programie!

Dyrektor w końcu zamknął teczkę i jeszcze raz uważnie przyjrzał się Amandzie. W pokoju panowała cisza. Słychać było tylko, jak Trent bębni palcami po blacie biurka.

- Tak, znakomicie panno Butterworth - zawyrokował w końcu.

Amanda odetchnęła z ulgą. Mimo to cały czas siedziała wyprostowana i w napięciu patrzyła przed siebie.

- Chociaż... - zaczął, odsuwając stare, zdezelowane krzesło.

Wstrzymała oddech. Miała wrażenie, że sufit wali jej się na głowę. Zmienił zdanie! Już nigdy nie dostanie tej pracy! Ale Trent nie podał jej dłoni na pożegnanie. Wręcz przeciwnie, odwrócił się do okna i zaczął się wpatrywać w deszczowe chmury, które pokrywały szare niebo tuż nad rzeką. Amanda przymknęła oczy i potrząsnęła głową. Dreszcz przebiegł jej po karku. Może ma jeszcze szansę? Może uda się go przekonać?

Otworzyła usta, ale przerwało jej gwałtowne stukanie do drzwi. Noah Trent wydał z siebie dźwięk, który mógł być czymś w rodzaju zaproszenia. Do biura wszedł jeden z młodszych inspicjentów.

- Słucham, Toby, o co chodzi? - Dyrektor spojrzał surowo na kudłatego młodzieńca.

- Aa... Ee... więc, proszę pana - wyjąkał chłopak - dzwonił właśnie pan Fox i... powiedział, że... no, nie przyjdzie na dzisiejsze zebranie zespołu.

Noah Trent się skrzywił.

- A czy wyjaśnił może, dlaczego nie zaszczyci nas swoją obecnością?

- Ee... mówił, że jest zmęczony, I że... no, chce trochę odpocząć. - Toby bezwiednie cofał się w kierunku drzwi.

Trent odwrócił się do okna. Zaczął obserwować barkę, która, zmagając się z prądem, płynęła w górę rzeki. Jednocześnie palcami masował swój wystający brzuch.

Amanda podejrzewała, że ma wrzód żołądka. Łatwo się było domyślić, że dyrektor generalny tak dużej stacji, jak KCNX, może cierpieć na podobne przypadłości.

Była zachwycona, kiedy parę dni wcześniej Noah zadzwonił i zaprosił ją na spotkanie. Wspomniał też, że bardzo podobał mu się jej program, który widział w lokalnej telewizji w czasie jednej ze służbowych podróży.

W ten sposób otwierały się przed nią szerokie perspektywy. Była pewna, że sobie poradzi. Nie wiedziała tylko, jak zareaguje Kyle Fox, kiedy dowie się, że nie będzie już sam prowadził programu. Ale teraz pozbyła się wszelkich wątpliwości...

Zacisnęła dłonie. Nie może pozwolić, by wymknęła jej się taka okazja. Będzie walczyć. Ostatecznie Noah musiał rzeczywiście uważać, że programowi potrzebny jest zastrzyk świeżej krwi. Inaczej by przecież do niej nie zadzwonił.

- Skontaktuj się z Kyle'em i powiedz, że chcę się z nim spotkać teraz - mruknął Noah. - I niech się pospieszy - dodał po chwili.

- Tak jest. - Głos chłopaka dobiegł do nich już zza drzwi.

Noah Trent ponownie pogrążył się w swoich myślach. Stał przy oknie i patrzył na rzekę. Robił wrażenie, jakby zupełnie zapomniał o Amandzie.

Dziewczyna postanowiła przejąć inicjatywę. Poruszyła się na krześle i chrząknęła lekko.

- Naprawdę zależy mi na tej pracy, panie Trent.

Noah odwrócił się i spojrzał na nią z powątpiewaniem. Prawą dłonią gładził swoją łysą głowę.

- Dobrze. Wierzę, że sobie pani z tym poradzi, ale.... - zawiesił głos - czy umie pani radzić sobie z mężczyznami?

Amanda sprawdzała właśnie, czynie odpięła „się broszka z kameą, spinająca koronkowy kołnierzyk jej śnieżnobiałej, lnianej bluzki.

- Co? Słucham? - spytała, zbita z tropu.

Po chwili zrozumiała, że Noah Trent oceniają po wyglądzie. Na spotkanie ubrała się jak panienka z dobrego domu. Pewnie dlatego sprawiała wrażenie niewinnego dziewczątka, które nic nie wie o życiu, a tym bardziej o... mężczyznach;

Noah wrócił na swoje miejsce i ponownie wbił w nią wzrok.

- Chodzi oto, panno Butterworth - zaczął - że ta praca wiąże się z osobą Kyle'a Foxa. To twardy facet. Gotów panią uwieść, byle tylko wszystko przebiegało po jego myśli.

- Zapewniam, że poradzę sobie z panem Foxem - odrzekła godnie Amanda, kładąc dłoń na sercu.

Jeśli ktoś tutaj myślał, że będzie ona tylko zabawką w rękach Foxa, to się mylił.

Noah zmarszczył brwi. Ogień, który dostrzegł w jej oczach, kazał mu ponownie przemyśleć całą sytuację. Więc za tym mundurkiem pensjonarki kryła się odważna dziewczyna.

- Wie pani - rzekł z pewną dozą podziwu - powoli zaczynam w to wierzyć.

Amanda zaczerpnęła powietrza.

- Więc mogę liczyć na tę pracę?

Noah sięgnął po naczynie wypełnione cukierkami i podsunął je Amandzie. Dziewczyna potrząsnęła przecząco głową. Patrzyła, jak Noah najpierw szuka miętowego cukierka, a następnie zaczyna go rozwijać z papierka.

- Właśnie rzuciłem palenie - powiedział, pakując sobie miętówkę do ust.

Amanda próbowała się uśmiechnąć przez zaciśnięte zęby. Czuła, że jeśli zaraz nie dostanie konkretnej odpowiedzi, to zacznie krzyczeć.

- Jeśli dam pani tę pracę, jak pani sobie wyobraża uatrakcyjnienie programu?

Amanda spodziewała się takiego pytania. W jej głosie nie zabrzmiała choćby nutka wątpliwości:

- Wprowadzę coś, czego brakuje „Ekranowi i scenie”, a czego pan Fox nigdy sam nie osiągnie.

Noah złożył ręce i spojrzał na nią z udawanym przestrachem.

- Wprost boję się zapytać, co to takiego. Jak do tej pory Kyle osiągną! tyle, że mam wrzody na dwunastnicy i niestrawność.

Dziewczyna machnęła ręką.

- Chodzi mi o kontrowersję, panie Trent. Jeżeli będę recenzować te same filmy i sztuki co pan Fox, to zapewniam, że będziemy mieli na ich temat zupełnie różne zdania.

- Tak, kontrowersje... - Noah bawił się tą myślą. Amanda postanowiła kuć żelazo póki gorące.

- Spory budzą zainteresowanie widzów, a to z kolei zwiększa oglądalność programu. Im więcej sporów, tym większe grono odbiorców. To właśnie kontrowersje mogą uczynić program bardziej atrakcyjnym. Wspominał pan, że wpadł pan na pomysł zaangażowania mnie po sukcesie programu Siskela i Eberta. W ich programie pełno jest przeciwstawnych poglądów, A przecież obaj są mężczyznami. Proszę sobie wyobrazić, jak wyglądałby ten program w obsadzie damsko-męskiej.

Noah pochylił się do przodu. Sprężyny krzesła, na którym siedział, jęknęły przeciągle. Przez cały czas nie spuszczał z niej wzroku;

- Skąd pewność, że nie będzie się pani zgadzać z Kyle'em?

Amanda tylko czekała na to pytanie. Pozbyła się już zupełnie nieśmiałości, tak charakterystycznej dla niej w życiu codziennym. Kiedy w grę wchodziły sprawy zawodowe, potrafiła walczyć jak lwica. Czuła, że na tym terenie jest nie do pokonania. Dlatego tak bardzo zależało jej na tym, by wypłynąć na szersze wody.

- Po pańskim telefonie uznałam, że powinnam obejrzeć stare taśmy z programem „Ekran i scena”. Proszę wybaczyć mi tę opinię, ale odniosłam wrażenie, że pan Fox tylko z pozoru jest intelektualistą. W rzeczywistości ma, niestety, mentalność jaskiniowca, który umie jedynie oznajmiać wrzaskiem, co mu się podoba, a co nie. Zapewniam, że dzieli nas olbrzymia przepaść - podkreśliła z nagłym błyskiem w szmaragdowych oczach. Noah znowu pogładził swój brzuch.

- No nie wiem...

Amanda nawet nie chciała tego słuchać. Nie miała zamiaru pogrzebać szansy, która spadła jej jak z nieba. Były też inne argumenty. Wiedzieli o tym oboje...

- Poza tym, panie Trent, dzięki mnie może uda się zmienić zwyczaje pana Foxa.

Noah skinął głową, ciągle jednak udawał, że zwleka z podjęciem decyzji.

- Dobrze, dam pani szansę. Ma pani trzynaście tygodni. Jeśli pod koniec tego okresu okaże się, że popularność programu wciąż spada, to... - urwał i zrobił wymowny gest ręką.

- Z pewnością pan nie pożałuje.

Amanda po raz pierwszy od momentu wejścia do biura pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Była zdania, że takie gierki wcale nie pomagają kobietom, które chcą poważnie rozmawiać o interesach.

- Mam nadzieję. - Noah nie wyglądał na przekonanego. - W każdym razie wiem jedno. - Jego twarz rozjaśniła się. - Warto zatrudnić panią na trzynaście tygodni choćby po to, by zobaczyć wyraz twarzy Kyle'a, kiedy mu o wszystkim powiem.

Przez chwilę rozmawiali o charakterze stacji i jej zadaniach. Następnie Noah błyskawicznie wypełnił standardową umowę. Amanda sięgnęła po formularz. Pensja wystarczy na pokrycie jej wydatków w ciągu tych paru miesięcy, chociaż byk pewna, że Kyle Fox mógłby przy jej użyciu co najwyżej uregulować rachunek w kawiarni.

Ale to nie pieniądze były jej głównym zmartwieniem. Przede wszystkim obawiała się swojego przyszłego partnera. Plotki głosiły, że zmieniał kobiety tak, jak kapryśna pannica stroje. Poświęcał im też mniej więcej tyle samo uwagi. Wyglądało na to, że słowo „związek” nie istnieje w jego słowniku. Jak można z kimś takim nawiązać owocną współpracę? Po namyśle zdecydowała, że zostawi ten problem Kyle'owi. Będzie jego partnerką, czy mu się to podoba czy nie.

Skinęła głową i podpisała umowę. Ktoś ponownie zastukał do drzwi. Był to ten sam co przed kwadransem kudłaty inspicjent.

- Dzwoni pańska żona, panie Trent. Na trzeciej linii - dodał widząc, że Noah patrzy niepewnie na telefon.

- Jasne! Miała się przecież wybrać na pokaz mody. Mówiła, że zadzwoni.

Dyrektor chwycił za słuchawkę, ale jego dłoń zawisła tuż nad aparatem.

- Toby, to jest panna Butterworth, nowy pracownik naszej stacji. Będzie recenzowała filmy w programie „Ekran i scena”. Pokaż jej studio i daj wszystkie dokumenty, które powinna wypełnić.

- Tak jest, proszę pana.

- Poza tym - Noah zwrócił się do Amandy - gdy tylko skończę rozmowę z żoną, odbiję tę umowę na ksero i dam pani jej kopię. - Przez chwilę marszczył czoło jakby usiłując sobie coś przypomnieć. - Aha, Toby, czy dodzwoniłeś się do Kyle'a?

- Tak, powiedział, ze zaraz wyjeżdża Z oczu chłopaka można było wyczytać pytanie, którego nie odważył się zadać: czy to znaczy, że wyjedzie już stąd na dobre? Toby wiercił się i kręcił, nie patrząc szefowi w oczy. W końcu Noah ulitował się nad nim. Wkrótce i tak wszyscy mieli się o tym dowiedzieć.

- Panna Butterworth i pan Fox będą pracować razem w tym programie.

Oczy chłopaka zalśniły jeszcze mocniej. Ale tym razem nie była to ciekawość, ale coś na kształt niedowierzania i rozbawienia. Z całą pewnością przebywanie w KCNX stanie się niedługo bardziej interesujące.

Zgodnie z życzeniem dyrektora obejrzeli studio, w którym nagrywano „Ekran i scenę”. Następnie Toby odnalazł gdzieś wolne biurko, na którym czekała na nią odbita na ksero umowa i plik dokumentów do wypełnienia.

Amanda pochyliła głowę, szukając prawa jazdy w portfelu. Nie znosiła wypełniania urzędowych papierów. Gdy tylko kładziono przed nią jakiś formularz, cała sztywniała. W głowie miała pustkę. Nie pamiętała nawet najprostszych danych.

Wciąż ślęczała nad papierami, kiedy usłyszała trzaśniecie drzwi prowadzących na zewnątrz. Po chwili w korytarzu rozległy się głośne kroki. Nie podniosła głowy, ale nawet w tej pozycji mogła co nieco zauważyć.

Do pokoju wszedł ktoś w skórzanych butach na grubej podeszwie, ze srebrnymi ozdobami na noskach i piętach. Kątem oka uchwyciła rąbek wytartych kowbojskich dżinsów. W nozdrza uderzył ją mocny zapach wody po goleniu. Kiedy buty zniknęły gdzieś z pola widzenia, uniosła głowę. Ich właściciel był wysoki i barczysty. Z uznaniem przyglądała się dość długim, świetnie ostrzyżonym i wymodelowanym blond włosom. Nawet z tyłu nie można było pomylić Kyle'a Foxa z kimś innym. To właśnie on wszedł bez pukania do biura Trenta.

Amanda żałowała, że nie ma takiej śmiałości, jak Kyle. Tylko człowiek niezwykle pewny siebie mógł się tak ubierać i czesać. Z westchnieniem spojrzała na swoją bluzkę. Oczywiście mogłaby włożyć na to spotkanie coś modniejszego i bardziej seksownego. Bała się jednak. Zawsze wybierała najbezpieczniejszy wariant stroju, tak by nie wyróżniać się w tłumie.

Przez następnych parę minut Amanda z niepokojem wsłuchiwała się w stłumione dźwięki dobiegające zza zamkniętych drzwi. Noah i Kyle kłócili się zawzięcie.. Któryś z nich zaczął krzyczeć. Dziewczyna nie znosiła wrzasków.. Jej ojciec zawsze krzyczał na matkę. Był strasznym despotą, a matka potulną kobietą, której jedynym celem było dogadzanie mężowi. Rodzice zajmowali się przede wszystkim sobą, tak że czuła się w domu trochę jak persona non grata.

Wymyśliła swój własny świat, żeby to sobie zrekompensować. Pożywkę dla jej fantazji stanowiły filmy. Większą część dzieciństwa spędziła w kinie, zostawiając swoją nieśmiałość i kompleksy za drzwiami.

W końcu kłótnia ucichła. Amanda siedziała wyprostowana, z rękami na wypełnionych formularzach. Drzwi do biura uchyliły się. Po chwili z pokoju wyjrzał Noah Trent.

- Proszę do mnie, panno Butterworth - powiedział i spojrzał na biurko. - Aha, proszę wziąć ze sobą te papiery.

Amanda trzęsącymi się rękami zebrała formularze. Nie była przygotowana na nagłą konfrontację.

Weszła i natychmiast położyła dokumenty na biurku Trenta. Nogi miała jak z waty. W głowie jej szumiało. Rozejrzała się bezradnie po pokoju i natychmiast usiadła na najbliższym krześle.

Noah zaczął przeglądać formularze. Widocznie chciał, żeby Kyle mógł przyjrzeć się nowej partnerce. Ale on nawet nie spojrzał w jej kierunku.

Stał przy oknie i patrzył na rzekę. Wydawało się, że interesuje go tylko to, co dzieje się na zewnątrz. Amanda nie musiała nawet patrzeć w jego kierunku. Otaczała go aura męskości, którą wyczułaby nawet w ciemnościach. Niestety, jej ciało nie potrafiło pozostać na nią obojętne. Po paru minutach Noah oderwał się od papierów i z uśmiechem spojrzał na Amandę. Zamknął teczkę i włożył ją do jednej z szuflad biurka.

- Przepraszam, panno Butterworth. Powinienem was sobie przedstawić. Ten dżentelmen przy oknie, to Kyle Fox.

Amanda spojrzała na Kyle'a z wyraźną niechęcią. Rzadko zdarzało się jej reagować w taki sposób. Nawet wtedy, kiedy miała ku temu powody. Jej wzrok przesunął się na jasny prochowiec, spoczywający niedbale na sofie, w głębi pokoju. Alę ciekawość zwyciężyła i znowu zerknęła na Kyle'a. Jego wygląd przywodził na myśl reklamy papierosów i motocykli.

Znoszone dżinsy miały dziurę na prawym kolanie. Trykotowa koszulka przylegała ciasno do ciała, uwydatniając płaski i muskularny brzuch.

Amanda przestała teraz myśleć o czymkolwiek. Ciało Kyle'a całkowicie pochłonęło jej uwagę. Nagle zapragnęła ściągnąć z niego koszulkę i sprawdzić, czy rzeczywiście może dać tyle, ile obiecuje. Chciała poczuć je tuż obok i... Zagryzła wargi i zganiła się w duchu. Nie wolno jej pozwalać sobie na takie myśli.

Mimo to jeszcze przez chwilę podziwiała urodę Kyle'a, Miał długie, szczupłe nogi i mocne, zwarte pośladki opięte przez dżinsy.. Zresztą, jeśli o to chodzi, to...

Noah chrząknął.

Amanda zdała sobie sprawę, że dała się ponieść fantazji, Jak podczas długich godzin spędzanych w mrocznych kinach. Co prawda Noah nie mógł znać jej myśli, ale mimo to poczuła się głupio. Co by się stało, gdyby Kyle odwrócił się nagle od okna i spojrzał w jej zamglone oczy?

- Kyle, chciałbym cię przedstawić pannie Butterworth.

Kyle odwrócił się powoli od okna. Miał wrażenie, że uczestniczy w jakiejś farsie. Ta dziewczyna wyglądała, jakby nie potrafiła zliczyć do trzech, I ten jej kostium, tak poprawny, że aż śmieszny... Nie, Noah mógł wybrać dla niego kogoś o zdecydowanie lepszej prezencji.

Amanda, mając go teraz przed sobą zupełnie straciła rezon. Kyle Fox był niezwykle pociągającym mężczyzną. Podszedł do niej kołyszącym się krokiem marynarza.

Wstała, żeby podać mu rękę. Dotyk jego dłoni okazał się znacznie bardziej delikatny, niż przypuszczała. Natychmiast cofnęła się czując, że nie potrafiłaby mu się oprzeć. Tak zachowywała się od dziecka.

Ale Kyle nie dawał za wygraną. Ścisnął jej dłoń, tak że nie miała wyboru i musiała się poddać. Przez chwilę stali naprzeciwko siebie.

Mogła mu się teraz dokładnie przyjrzeć. Zresztą zrobiła to już wcześniej, w czasie oglądania jego starych programów. Ale nawet najlepsza taśma filmowa nie była w stanie oddać pełni uroku jego błękitnych oczu. Intensywność ich barwy oszołomiła ją zupełnie. Poza tym dołek na jego brodzie wydawał się z bliska zdecydowanie bardziej pociągający. Nie spodziewała się jednak, że jego klatkę piersiową pokrywa tak gęste owłosienie, wyglądające zza mocno wyciętej koszulki. Chociaż, Bogiem a prawdą, mogła się tego domyślić, widząc grzywę jego jasnych włosów.

Ten widok nie wpłynął dodatnio na spokój jej ducha. Ale dopiero wówczas, kiedy Kyle się uśmiechnął, Amanda poczuła się naprawdę zagrożona. Po raz pierwszy zrozumiała, że Kyle Fox będzie znacznie trudniejszym przeciwnikiem, niż przypuszczała.

Wciągnęła głęboko powietrze, oblewając się rumieńcem, Ten mężczyzna mógł robić z jej ciałem, co tylko chciał. Była wprost niewiarygodnie podniecona.

Kyle zauważył jej reakcję i poczuł się w swoim żywiole. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Amanda zacisnęła dłonie.

Pomyślała, że piękne zęby nie zrekompensują wyraźnych braków inteligencji, które u niego dostrzegła. Zresztą Kyle nie krył się z nimi. W odróżnieniu od niej, nigdy nie starał się ukrywać swoich wad. Wiedział, że publiczność wprost uwielbia przystojnych chłopaków o nieskomplikowanych poglądach.

Noah obserwował ich spokojnie spod półprzymkniętych powiek. Wiedział, że powinien dać im trochę czasu.

Kyle poczuł, że wraca mu humor. Amanda wyglądała jak królik schwytany w potrzask.

Powoli wypuścił jej dłoń. Stwierdził, że taka osoba może stanowić dla niego znakomite tło w trakcie programu. Lepiej zgodzić się na to zahukane stworzenie, niż ryzykować pojedynek z jakąś wygadaną intelektualistką.

Cofnął się trochę i zaczął się jej uważnie przyglądać. Niestety, niewiele mógł zobaczyć. Spódnica sięgała jej do połowy łydki. Nienagannie wyprasowana bluzka z koronkowym kołnierzem niemal zakrywała szyję. Co gorsza, dziewczyna miała na sobie ciemny żakiet, który nie pozwalał domyślać się kształtów. Ładna buzia była jej jedynym atutem...

Założył kciuki za szlufki spodni. W jego błękitnych oczach pojawiły się diabelskie ogniki.

- Zaraz, zaraz, niech zgadnę - powiedział, marszcząc czoło. - Pewnie przeszła pani do nas z cenzury, co?

Rozdział 2

Kyle zsunął na nos ciemne okulary. Ukrył się za nimi, nie zdradzając choćby odrobiny skruchy.

- Twoje dowcipy potwierdzają tylko opinię, jaką ma na twój temat panna Butterworth - warknął Noah Trent - Opinię? - powtórzył zaskoczony.

A więc stać ją było na jakieś opinie... To był pierwszy zły znak.

Amanda przypomniała sobie, że nazwała go jaskiniowcem i skurczyła się jeszcze bardziej.

- Panna Butterworth uważa, że jesteś nieokrzesany i... mało wyrobiony.

Kyle uniósł okulary i ponownie umieścił je na czubku głowy. Jego wzrok był zimny i pełen pogardy.

- No proszę - mruknął.

Amanda znowu poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nie potrafiła walczyć. Zmieszana spuściła wzrok.

- Zatrudniłem pannę Butterworth na okres próbny wyjaśnił Noah. - Chcę sprawdzić, czy w tym czasie wzrośnie popularność programu. Będziecie pracować tak, jak Siskel i Ebert, to znaczy oboje będziecie mieli tyle samo czasu na antenie. Na początek proponuję, żebyście recenzowali cztery filmy tygodniowo. Jak się do siebie przyzwyczaicie, spróbujemy czegoś ciekawszego.

Noah potarł czoło i zwrócił się bezpośrednio do Amandy.

- Kyle nie ogląda filmów wcześniej, na specjalnych pokazach, ale razem z publicznością. Widzowie to lubią, nie ma więc powodów, by zmieniać ten system.

- Ale - wtrąciła Amanda - w ten sposób reakcja widzów może wpływać na moje opinie. Nie wiem, jak w takich warunkach zachować obiektywizm...

- No, na to trzeba być profesjonalistą. - Kyle błysnął zębami. - Mnie się to zawsze udaje. Czasami jestem jedyną osobą w kinie, której film się podobał. Mówię o tym w moich programach. Nie trzeba mi żadnej partnerki.

Noah skinął głową.

- Muszę się zgodzić z Kylem, Jeśli nie będzie pani odpowiadać ten system, porozmawiamy o tym później.

Kyle promieniał. Uwielbiał takie małe potyczki. Zwłaszcza gdy wychodził z nich zwycięsko...

- Aha, Kyle - Noah spojrzał na niego wymownie - byłoby dobrze, gdybyście chodzili na te same seanse. W ten sposób robilibyście sobie dodatkową reklamę.

- Tak, w kronice policyjnej - wymamrotał do siebie Kyle, oczami duszy widząc jak morduje Amandę w mrocznej sali kinowej.

Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej słodko.

Noah sięgnął do szuflady i wyjął z niej buteleczkę wypełnioną jakimiś tabletkami. Wytrzasnął kilka z nich na dłoni jeszcze raz spojrzał na Kyle'a.

- Mam nadzieję, że pomożesz pannie Butterworth.

Opowiedz jej o programie i o najbliższych premierach. Poza tym jutro musicie być razem w kinie. Kyle zmierzał właśnie w kierunku sofy, na której leżał jego prochowiec, nie mogli więc dojrzeć jego miny.

- Czy to już wszystko? - spytał. - Czy też może masz dla mnie jakieś dobre wieści?

Noah wciąż trzymał w dłoni tabletki, którymi zaczął się bawić, zapominając o ich przeznaczeniu.

- Nie. To wszystko. Daruję ci nawet dzisiejsze zebranie, jeśli obiecasz, że będziesz miły dla panny Butterworth.

Kyle przerzucił nonszalancko prochowiec przez ramie i uśmiechnął się szeroko. Nie mógł sobie odmówić drobnej złośliwości.

- Może najpierw zabiorę ją na zakupy. Trzeba zrobić królewnę z tego kopciuszka. Będzie musiała pokazać odrobinę biustu, jeśli chce, żeby ludzie zaczęli nas... hm, oglądać.

- Jeszcze czego - syknęła Amanda przez zaciśnięte zęby. Kyle posłał jej niewinny uśmiech, który miał świadczyć o jak najlepszych intencjach.

- Kyle, zależy mi na tym, żebyś zachowywał się przyzwoicie - ostrzegł Noah. - Panna Butterworth powinna czuć się u nas naprawdę dobrze.

Kyle zerknął uwodzicielsko na Amandę i cmoknął. W jego głosie wyczuwało się tłumione napięcie:

- Noah, będę tak miły, że panna Butterworth zatęskni za mną, kiedy po okresie próbnym wyląduje gdzieś daleko stąd na swojej małej pupie.

Wziął miętówkę z naczynia stojącego na biurku szefa i spojrzał na tę pastylkę jak na obiekt najwyższego pożądania. Następnie przeniósł wzrok na Amandę. Dziewczyna poczuła ciarki na plecach. Jednocześnie wiedziała, że powinna się obrazić.

Kyle był świadomy tego, że uważa go za atrakcyjnego mężczyznę. Była wściekła, że dała to po sobie poznać.

Chciała zrobić na nim jak najlepsze wrażenie, ale jak do tej pory, jedynie go rozbawiła. Pomyślała, że powinna się raczej zająć swoim debiutem w KCNX. Przynajmniej na tym polu będzie mogła dorównać Kyle'owi.

Rozległo się pukanie do drzwi i po chwili do pokoju wsunął się Toby. Znowu dzwoniła żona szefa Noah skinął głową.

- To wszystko - powiedział i machnął ręką, chcąc ich wyprosić z pokoju.

Kiedy wyszli, Amanda odszukała na korytarzu automat z wodą sodową. Czuła, że gardło ma zupełnie wyschnięte. Toby opowiedział Kyle'owi jakiś dowcip. Po chwili korytarz rozbrzmiewał tubalnym śmiechem. Mimowolnie odwróciła się w stronę mężczyzn. Toby już znikał za drzwiami z napisem: „Wejście tylko dla personelu”. Kyle zaczął rozwijać papierek miętówki, którą wziął z biurka szefa Nagle uniósł głowę. Ich oczy spotkały się na chwilę.

Serce zaczęło walić jej jak młotem. Dziewczyna westchnęła.

Kyle demonstracyjnie zawijając ponownie cukierka w papierek zbliżał się do niej powoli ze złym błyskiem w oku. Amanda nieświadomie cofała się aż pod ścianę. Dopiero kiedy poczuła na plecach chłód muru, stwierdziła, że znalazła się w pułapce.

Kyle oparł się lewą ręką o ścianę, a prawą wyciągnął przed siebie i pogłaskał ją po policzku. Tuż obok znajdował się automat z wodą sodową. Mężczyzna pochylił się nieco. Jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jej warg.

- Mam ochotę na coś słodkiego - wyszeptał. - Czy jesteś tak słodka, na jaką wyglądasz, Amando?

Przymknęła oczy. Nie była w stanie nic powiedzieć. Ich usta zetknęły się. Amanda nie potrafiła się bronić. Może, gdyby wcześniej się przygotowała... Z trudem udało jej się zmusić Kyle'a, by włożył w pocałunek odrobinę uczucia... Po chwili oderwał się od jej ust i potrząsnął głową.

- Cóż, jesteś trochę za słodka. Będziemy musieli nad tym popracować w przyszłości.

Amanda wyczuła w jego głosie coś na kształt obietnicy. Kyle ponownie rozwinął papierek cukierka, włożył miętówkę do ust i odszedł gwiżdżąc.

Gwiżdżąc!

Niewiele myśląc, Amanda pobiegła za nim. Nie może mu pozwolić tak odejść. Jeżeli mają razem pracować, powinni określić pewne podstawowe, nieprzekraczalne granice.

- Chwileczkę, proszę pana - krzyknęła, zbliżywszy się do niego.

Odwrócił się, słysząc jej głos.

- W porządku, możesz mi mówić po imieniu - mruknął nieco rozczarowany tym, że Amanda okazała się być tak łatwą zdobyczą.

- Co to miało znaczyć, mój panie? - spytała, ignorując jego uwagę.

- Ale o co chodzi? - udał zdziwienie. Zaczynał się coraz lepiej bawić.

- Sam pan wie - odrzekła i spojrzała na niego wyczekująco.

Wzruszył ramionami.

- I co? Smakowało? - spytał, uśmiechając się prowokacyjnie.

- Jak cholera - prychnęła. - Radzę więcej nie próbować takich sztuczek.

- Tak, proszę pani.

Jej stanowczość i zdecydowanie zaimponowały mu. Praca z nią może być jednak ciekawym doświadczeniem.

- W porządku, możesz mi mówić po imieniu.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie, chcąc przerwać tę niemiłą rozmowę, Kyle chwycił ją za ramię.

- Amando?

- Słucham?

- Witamy na pokładzie - szepnął zmysłowo. Zacisnęła powieki czując, jak gorąca fala opływa jej ciało. Nie chciała się poddać. Odchodząc, przypomniała sobie parę słów z jednego ze swoich ulubionych filmów: „Proszę zapiąć pasy. Droga nie będzie długa, ale za to bardzo wyboista”.

Noc zastała Amandę w pokoju hotelowym. Dziewczyna przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Materac był zbyt miękki, a poduszka za twarda, ale nie to stanowiło jej główną zgryzotę.

Oczywiście, denerwowała się przed rozpoczęciem nowej pracy, ale z tym również jakoś by sobie poradziła.

To Kyle Fox ponosił całą odpowiedzialność za jej bezsenność. Noah miał rację. Kyle był wcielonym diabłem, gotowym użyć swego uroku przeciwko każdej kobiecie, która stanie na jego drodze. Szkoda tylko, że jest tak przystojny...

Amanda czuła, że zupełnie ją wytrącił z równowagi. Nic na to nie mogła poradzić. Teraz powinna znaleźć sposób, by wytrącić z równowagi Kyle'a. Musi wyrównać z nim rachunki. Odpłacić mu pięknym za nadobne.

Odrzuciła cienką kołdrę i wstała z łóżka. Włączyła telewizor i zaczęła szukać czegoś, co pomogłoby jej odzyskać spokój.

Obejrzała parę scen dwóch lub trzech filmów, następnie fragment dyskusji z udziałem napuszonego, starszego pana, w końcu wybrała kanał muzyczny.

Po jakimś czasie jej myśli stały się niezborne. Powieki zaczęły jej ciążyć. Przed oczami pojawiały się i znikały kolejne obrazy, W końcu z zielono-złotej mgły wyłonił się Kyle Fox, odziany w dżinsy i trykotową koszulkę. Amanda podeszła do niego i zaczęła powoli ściągać z niego ubranie...

- Zabiję go - mruknęła Amanda, snując się po hotelowym holu.

Uwaga dotyczyła oczywiście Kyle'a, który miał ją zabrać do kina. Spóźnił się już pół godziny i wszystko wskazywało na to, że tego dnia zamierza pobić swój rekord niepunktualności.

Dziewczyna po raz kolejny spojrzała niecierpliwie na zegarek. Od wczoraj miała zupełnie zszarpane nerwy. Nic dziwnego, tyle się przecież zdarzyło.

Nigdy wcześniej nie udało jej się spotkać kogoś tak niegrzecznego, a jednocześnie... tak atrakcyjnego. Wiedziała, że powinna nim gardzić. Niestety, pożądała go coraz bardziej. Wyzwalał w niej zupełnie nieprawdopodobne, ukryte głęboko uczucia i pragnienia.

Zgodnie z zaleceniami Trenta, Kyle zaprosił ją dzisiaj do kina. Wręcz nalegał, by spotkali się w hotelu. Film zaczynał się za pół godziny. Wystarczyło, że po drodze trafią na, choćby najmniejszy, korek uliczny i... Amanda nie miała zamiaru recenzować filmu, którego nie widziała w całości. Chodziło przecież o zwykłą zawodową uczciwość.

Właśnie podeszła do automatu i zaczęła szukać swojej karty telefonicznej, kiedy jakiś samochód zatrzymał się z piskiem opon przed hotelem. Ktoś włączył klakson. Odruchowo odwróciła się i zerknęła przez okno. Na ulicy stał ford mustang kabriolet, na oko rocznik 1965. Siedział w nim Kyle Fox. Zarówno samochód, jak i jego właściciel prezentowali się znakomicie. Amanda pomyślała, że najchętniej w tym momencie udusiłaby go.

Kyle wysiadł. Miał na sobie, tak jak wczoraj, spłowiałe dżinsy i skórzaną kurtkę. Amanda zaczęła przyglądać się jego nogom i bezwiednie kontemplować kształtne uda i szczupłe biodra. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, zarumieniła się nieco.

Jaka szkoda, że wygląd Kyle'a tak bardzo nie pasował do jego charakteru. Być może nie było w tym zresztą jego winy... Kobiety z całą pewnością na wiele mu pozwalały. Na zbyt wiele... Amanda nie chciała być jedną z nich. Teraz Kyle powinien jakoś się usprawiedliwić, inaczej będzie z nim źle...

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział tonem kogoś nienawykłego do przeprosin.

- Gdzie byłeś? - warknęła i natychmiast ugryzła się w język. Sprawy Kyle'a nie powinny jej wcale obchodzić.

- Pomagałem staruszce przejść przez ulicę.

Pomyślała, że staruszka ma pewnie dziewiętnaście lat i co najwyżej trzeba jej pomagać przy wychodzeniu z pościeli, ale nic nie dodała.

Wsiadła do samochodu, Kyle zatrzasnął za nią drzwiczki, lecz pozostał na zewnątrz.

- Nie wejdę, zanim nie przestaniesz się złościć i będziesz dla mnie miła - powiedział, bawiąc się kluczykami.

- Nie wygłupiaj się. Wsiadaj.

- Zaraz - mruknął, ale nie ruszył się choćby o cal. - O której godzinie zaczyna się film?

Amanda nerwowo zerknęła na zegarek. Dochodziła pląta.

- O wpół do szóstej - odrzekł, podrzucając kluczyki. - A jak długo jedzie się do kina?

- Pół godziny. - Uśmiechnął się szelmowsko. Amanda również błysnęła zębami w nieszczerym Uśmiechu.

- No i co? Ruszymy w końcu?

Kyle siadł za kierownicą.

Po pani minutach zatrzymali się przed pralnią. Amanda nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Gdzie jesteśmy? - spytała.

- Przed pralnią. Muszę odebrać moje rzeczy - wyjaśnił. - Myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawcza.

- Co takiego?! Pranie?! - wrzasnęła. Zasłonił się ręką, jakby oczekując ciosu.

- Muszę je teraz odebrać. Zakład zamykają o szóstej. Poza tym, to zajmie najwyżej parę sekund - obiecał, wysiadając z samochodu.

Zostawił kluczyki w stacyjce. Gdyby tylko wiedziała, gdzie jest to kino, natychmiast by tam pojechała. Niestety, mogła co najwyżej wrócić do hotelu.

Kyle dotrzymał słowa. Zjawił się po chwili, trzymając w ręku torbę z praniem.

Nagle tuż obok zatrzymał się niewielki samochód, z którego wyskoczyły dwie nastolatki. Amanda usłyszała, jak jedna mówi do drugiej:

- Widzisz, mówiłam ci, że to on - Obie podbiegły do Kyle'a.

Mężczyzna przystanął i zdjął okulary. Dziewczyny zaczęły chichotać i trącać się łokciami.

- Cześć. Oglądacie „Ekran i scenę”? Zachowywał się tak, jakby miał mnóstwo czasu.

- Tak, zawsze - krzyknęły chórem. - Czy możemy prosić o autograf?

Amanda poczuła, że jeszcze chwila, a straci panowanie nad sobą.

- Świetnie, dziewczęta - mruknęła z wściekłością. - Nacieszcie się nim, póki jeszcze jest żywy. Zapewniam, że to nie potrwa długo...

Oczywiście obie nastolatki nie miały przy sobie choćby kartki papieru. Kyle odmówił złożenia autografii na koszulkach, które ciasno opinały ich ciała, co trochę zaskoczyło Amandę. W końcu jedna z dziewcząt pobiegła do kiosku. Minęło kolejnych pięć minut.

- Wielbicielki. - Kyle pokręcił głową, jakby wszystkiemu winne były wyłącznie dziewczęta.

- Teraz możesz mnie spokojnie odwieźć do hotelu - warknęła, patrząc na niego ze złością.

- Och, byłoby cudownie - powiedział i spojrzał na nią wzrokiem pełnym pożądania. - Niestety, czeka na nas praca Westchnęła. Kyle był niemożliwy.

- Dokładnie wiesz, o co mi chodzi. Nie mam zamiaru oglądać tego filmu od środka.

- Nie przejmuj się. Dowiozę cię na czas do kina. Pojedziemy na skróty.

Założył ciemne okulary i pochylił się nad kierownicą jak kierowca rajdowy.

Amanda z westchnieniem opadła na siedzenie. Wiedziała, co oznacza słowo skróty i czego może się spodziewać po kimś takim jak Kyle.

Na szczęście nie było aż tak źle. Po niecałym kwadransie zatrzymali się na parkingu.

- Trudno mi w to uwierzyć - oznajmiła, otwierając oczy. Podczas jazdy zaciskała powieki, kiedy Kyle prześlizgiwał się bocznymi uliczkami jak nowojorski taksówkarz.

- Czy w to, że zdążyliśmy na czas, czy też w to, że jeszcze żyjesz? - Kyle wyglądał na rozbawionego.

- W jedno i drugie - odrzekła, patrząc na zegarek. Mieli jeszcze pięć minut - Naprawdę ci się udało.

- Przecież mówiłem... - Odwrócił się i wziął ją za brodę. - Powinnaś bardziej mi ufać.

Amanda zdołała wydobyć z siebie tylko jakieś nieartykułowane dźwięki. Kyle roześmiał się, słysząc tę odpowiedź.

Weszli do kina. Na widok długiej kolejki z piersi dziewczyny wydobył się głuchy okrzyk. A więc wszystko na marne. I tak będą musieli zaczekać na następny seans.

Kyle chrząknął, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Sięgnął do kieszeni kurtki i wydobył z niej dwa bilety, którymi pomachał jej tuż przed nosem.

- Ale jak ci się...

Pogroził jej palcem i uśmiechnął się szeroko.

- Mówiłem ci, że powinnaś bardziej mi ufać. Oto bilety. Poczekaj na mnie jeszcze chwilę. Tutaj obok jest sklep, gdzie sprzedają miętowe cukierki, które bardzo lubi Noah. Obiecałem, że kupię mu pół kilograma.

Amanda nie zdążyła nawet zaprotestować. Spojrzała tylko bezradnie na zegarek. Dłuższa wskazówka znajdowała się niebezpiecznie blisko krótszej.

Kyle szepnął jeszcze:

- Zaufaj mi. - I już go nie było.

Dziewczyna rozejrzała się dokoła. Była tu po raz pierwszy, ale wszystko wydawało się tak znajome. W przestronnym holu i na antresoli znajdowały się różnego rodzaju sklepy. W jednym z kątów ustawiono fotele i stoliki dla oczekujących na projekcję. W barku obok można było coś zjeść albo napić się kawy. Całość urządzono w stylu art deco, który szokował już znacznie mniej niż dawniej.

Znowu spojrzała na zegarek. Film zaczynał się za minutę, a w holu nie było nawet śladu Kyle'a.

Dziewczyna przestraszyła się, że jednak wszystkie wysiłki włożone w dotarcie tutaj okażą się bezowocne. Co gorsza, mogło to zagrażać jej karierze. Po raz pierwszy miała recenzować film oglądany wraz z widzami i... Kyleem. O ile Kyle miał zamiar w ogóle się pokazać.

Zauważyła, że kolejka przy kasie znacznie się skurczyła. Znowu spojrzała na zegarek. Była piąta czterdzieści. Film już się zaczął. Tyle można osiągnąć, ufając komuś takiemu, jak Kyle Fox. Nagle usłyszała, że ktoś otwiera drzwi i biegnie w jej kierunku. To był on.

Biegł, podnosząc do góry torbę z cukierkami.

- Kasjerce skończyła się taśma do paragonów. Co miałem zrobić? - wydyszał, wymachując torbą przed jej oczami.

- Zaczekaj - powiedziała widząc, że zmierza wprost do wejścia. - Nie możemy teraz wejść.

- Tak, słucham? - spytał przymilnie.

- Nie możemy teraz wejść. - Amanda zagryzła wargi.

- Nie możemy? Dlaczego? - spytał i bezceremonialnie wziął ją pod rękę.

- Film. Właśnie. Się. Zaczął. - Dziewczyna wymawiała każde słowo z osobna, jakby miała do czynienia z kimś pozbawionym choćby odrobiny inteligencji.

- Wiem, ale trwa dopiero - podniósł jej rękę i spojrzał na zegarek - dziesięć minut. Pięć minut zajmują reklamy. Rzadko mi się to zdarza, ale miałem większe spóźnienia, a później bez problemu recenzowałem filmy.

Amanda stanęła w miejscu i nie chciała się poddać. Ani sile argumentów, ani też jego urokowi.

- Czy wiesz, że jesteś uparta jak osioł?!

Kiedy się złościł, był jeszcze bardziej męski. Jednak dziewczyna nie miała zamiaru ustąpić. - Nie twoja sprawa, - Z kolei ona wpadła w złość.

- A-man-do... !

Ludzie zaczęli się za nimi oglądać, ale ona nie chciała odstąpić od swego postanowienia. Do tej pory kinomani mogli polegać na jej opiniach.

- Kyle, przecież tak nie wolno... - szepnęła w końcu.

- Robię wiele rzeczy, których nie wolno robić. Będziesz się do tego musiała przyzwyczaić.

- Nie! To ty będziesz się musiał przyzwyczaić do solidnej pracy.

Kyle zignorował tę uwagę i przeszedł do sedna sprawy:

- Zapewniam cię, że kinomani również się spóźniają. Ale to nie znaczy, że rezygnują z obejrzenia całego filmu.

- Nic mnie to nie obchodzi. Ja tak nie robię.

Kyle zaczął przyglądać się uważnie jej tweedowym spodniom, żakietowi z białej flaneli i ciemnemu golfowi. Twarz wykrzywił w grymasie pogardy.

- Być może. Twój umysł, podobnie jak strój, musi być zupełnie wyprany z fantazji.

Amanda zignorowała tę obraźliwą uwagę, która w dodatku była zupełnie nie na miejscu. Nie mogła sobie jednak darować drobnego przycinka:

- Nie narzekaj. Gdybyś zdecydował się na specjalną projekcję, nie musiałbyś dostosowywać się do godzin seansów w kinach. Moglibyśmy zacząć w każdej chwili.

- Nie ma o czym mówić. Po prostu lubię tłumy.

- Masz na myśli publiczność - rzuciła Amanda i natychmiast pożałowała swoich słów. Do diabła! Nie powinna dać się sprowokować w ten sposób...

Teraz starała się być już milsza dla Kyle'a. Ostatecznie jest debiutantką. Jeśli ma zamiar dobrze wypaść w programie, nie powinna zaczynać z nim prywatnej wojny.

- Moglibyśmy zaczekać na następny seans - zaproponowała pojednawczo.

- Nie mogę. Mam randkę - skłamał. - No co, idziesz wreszcie?

Miał randkę. Amanda poczuła nagle, że opuściła ją cała energia. Wbrew wewnętrznym oporom, zaczęła iść za Kyle'em.

- Dobrze już, dobrze... - wymamrotała. - Nie chciałabym, żebyś z mojego powodu rezygnował z czegoś tak ważnego, jak randka...

Na moment jego twarz rozjaśnił triumfalny uśmiech, który znikł, gdy tylko dostrzegł wyraz jej oczu.

Wziął od niej bilety i podał je mężczyźnie w brązowym uniformie. Następnie wepchnął ją do pełnej sali. Usiedli na pierwszych miejscach z brzegu. Kyle przepuścił ją, a następnie rozsiadł się, wyciągając swoje długie nogi.

Skończyły się już reklamy, a także czołówka filmu. Amanda miała wrażenie, jakby sam film trwał już ładnych parę minut. Mimo to starała się jak najszybciej skoncentrować uwagę na jego fabule. Nie było to łatwe. Przeszkadzała jej obecność Kyle'a. Jeszcze bardziej to, że siedzieli tak blisko siebie w ciemnym wnętrzu sali kinowej. Amanda wciąż zapominała, że nie powinna zwracać na niego uwagi. Im bardziej się starała, tym większe miała z tym trudności.

Jej oczy nie przyzwyczaiły się jeszcze do mroku. Obok siebie widziała jedynie ciemne zarysy jego sylwetki. Mógł to być ktokolwiek... Ale Amanda wiedziała, że tak nie jest. Całym ciałem czuła bliskość Kyle'a.

Znajdowali się w niewielkiej, podłużnej salce. Fotele były ustawione tuż obok siebie. Nie było tu miejsca na jakieś specjalne wygody. Z tej odległości jego woda po goleniu o intensywnym zapachu działała jak narkotyk. Pobudzała zmysły i stymulowała wyobraźnię. Amanda czuła, że jest coraz bardziej podniecona.

Jeszcze raz spróbowała skoncentrować się na akcji filmu, ale to, co działo się w jej wyobraźni, było znacznie bardziej interesujące. Drgnęła nerwowo, kiedy Kyle przesunął nieco nogę, tak że dotykał jej uda.

Z holu dolatywał smakowity zapach prażonej kukurydzy. Żołądek Kyle'a zaczął domagać się swoich praw.

Mężczyzna szepnął, że wróci za parę minut i pochylając się ruszył w stronę wyjścia. Kiedy zobaczyła go znowu, w jednej ręce trzymał wielką torbę pełną gorących prażynek polanych masłem, a w drugiej dwie puszki czegoś zimnego do picia.

- Kiedy próbuję z tym walczyć, to jeszcze bardziej zaostrza mi się apetyt - szepnął. - Poza tym oglądanie filmu bez prażonej kukurydzy jest świętokradztwem.

Wślizgnął się na swoje miejsce. Torbę z prażynkami umieścił między swymi udami. Następnie pochylił się w stronę Amandy.

- Nie krępuj się - powiedział. - Możesz się poczęstować, kiedy tylko będziesz miała ochotę.

Wiedziała, że chce się teraz odegrać za sprzeczkę sprzed kilkunastu minut. Nie miała zamiaru sięgać do tak umieszczonej torby pod żadnym pozorem!... A jednak sięgnęła. Prażona kukurydza pachniała, tak że nie mogła się oprzeć. Nie chciała jednak patrzeć na Kyle'a, Była pewna, że uśmiecha się teraz z satysfakcją.

Jej ręka poruszała się jednostajnym rytmem: uda - usta i usta - uda. Go jakiś czas ich dłonie zderzały się tuż nad torbą. Mimo iż zdarzało się to coraz częściej, z całą pewnością był to jedynie przypadek.

Jej dłoń pokryła się warstwą masła i okruchów. Amanda podniosła ją w bezradnym geście. Kyle zapomniał o serwetkach, co było do przewidzenia.

- Dlaczego jej po prostu nie obliżesz? - Znowu poczuła jego gorący oddech tuż koło swego ucha.

Ten niegodziwiec miał rację, nie było innego wyjścia Włożyła palec do ust czując, że na przemian czerwieni się i blednie, Kyle już nawet nie udawał, że ogląda film. Jego ciekawość zamieniła oblizywanie palców w coś bardzo intymnego, prawie nieprzyzwoitego. Amanda podskoczyła, czując jego stopę tuż obok swojej łydki. Poczuła się głupia. Kyle wyprostował się, ponieważ chciał sięgnąć do kieszeni. Wyjął z niej chusteczkę i podał jej z uśmiechem. Amanda zaczęła pracowicie wycierać swoje wargi i palce. Znów poczuła zapach jego wody po goleniu. Położyła chusteczkę na kolanach. Jej ręka powróciła do poprzedniego rytmu. Coraz bardziej pochłaniała ją akcja filmu. Nawet nie patrzyła na torbę z kukurydzą. To był błąd. Sięgając po ostatnią garść prażynek, trafiła na dżinsy. Odwróciła się szybko. Pusta torba stała koło jego nóg. Kyle nawet nie drgnął. Czuła jednak, że zesztywniał i wstrzymał oddech. Czy to możliwe, żeby również był podniecony?

Cofnęła rękę jak oparzona i wymamrotała przeprosiny. Z lewej strony dobiegły ją jakieś zduszone dźwięki. Nie chciała patrzeć w tamtym kierunku. Jeżeli sąsiad dławi się kukurydzianym ziarnem, to nie doczeka się od niej pomocy. Będzie się musiał udusić.

Po chwili usłyszała, że Kyle otwiera puszkę. Najwyraźniej miewał się znakomicie. Amanda usiłowała zapomnieć o tym, że dotknęła tak intymnego miejsca. Nie przychodziło jej to jednak łatwo. Opary zmysłowości wydawały się teraz unosić w powietrzu. Ostatecznie, tak jak para dzieciaków ze szkoły, utknęli w tej mrocznej salce w sobotnie popołudnie. Oczywiście nastolatki pozwoliłyby sobie na znacznie więcej, co nie znaczy, że Kyle i Amanda nie mieli na to ochoty.

Dziewczyna spojrzała na ekran i uczyniła ostatni heroiczny wysiłek, by skupić się na akcji filmu. Na próżno. Mniej więcej w połowie seansu Kyle wyciągnął ramię i ułożył je na oparciu jej fotela. Amanda siedziała sztywno, czując je tuż obok. Starała się nie myśleć o rym, jak wspaniale byłoby ułożyć głowę na barku Kyle'a i pozwolić mu się objąć. Prażona kukurydza i woda po goleniu okazały się szczególnie silnymi afrodyzjakami.

Już po chwili dała się ponieść erotycznym fantazjom. Twórcy filmu mogli jej tylko pozazdrościć inwencji...

Kiedy na ekranie pojawiły się nazwiska wykonawców, Kyle chrząknął i poruszył się niespokojnie. Amanda potrząsnęła głową. Dopiero teraz zorientowała się w sytuacji.

Była zażenowana. Jak mogła tak się poddać własnym fantazjom? Zerknęła w stronę Kyle'a. Może okaże się dżentelmenem i zapomni o wszystkim. Zwłaszcza o... Policzki Amandy nabrały intensywniejszego koloru.

Zapalono światła Kyle wstał i pochylił się w jej kierunku.

- Mogę odwołać tę randkę - szepnął. Dziewczyna westchnęła. Nie, Kyle z pewnością nie jest dżentelmenem.

Cóż, wobec tego ona musi zagrać damę. Wstała i, starając się ukryć zażenowanie, wycedziła z godnością:

- Jeżeli cię dotknęłam, to zupełnie przypadkowo. Mogę zapewnić...

Kyle, oczywiście, uważa! ją pewnie za idiotkę, chociaż najwyraźniej oczekiwał innej odpowiedzi. Skrzywił się, widząc układną minkę dziewczyny i powiedział:

- Boję się myśleć, co by się stało, gdybyś zrobiła to specjalnie!

O godzinie dziesiątej pozamykano już wszystkie sklepy. Czynna była tylko kasa kina.

Dziewczyna w brązowej sukience przesunęła bilet i resztę w kierunku Kyle'a.

- To chyba niezły film, prawda? - Ten przystojny mężczyzna wpadł jej już wcześniej w oko.

Kyle nawet nie odpowiedział. Był w podłym nastroju. Czuł się dotknięty, ale nie chciał się do tego przyznać. Zastanawiał się, jak ma pracować z tą kobietą. Czy z kobietą w ogóle można pracować? Jeśli będzie agresywny, wyjdzie na brutala.

Lyle, jego zły brat bliźniak, którego wymyślił jeszcze w dzieciństwie, i który ponosił całkowitą odpowiedzialność za wszystkie jego przewinienia, znowu narozrabiał wczoraj w biurze Trenta. Użył swojej siły i przewagi, żeby upokorzyć Amandę. Było mu przykro z tego powodu, chociaż musiał jednocześnie przyznać, że pomysł z pocałunkiem bardzo mu odpowiadał... Kyle bał się przegrać.

- Skąd ten pomysł, żeby dać mi partnerkę? - wymamrotał do siebie.

Wszedł do mrocznej salki i usiadł w jednym z tylnych rzędów.

- Nie potrzebuję żadnej Amandy - mruknął, zakładając nogę na nogę.

Bardzo się jednak mylił.

- Amanda kupiła bilet w kasie kina położonego niedaleko hotelu. Tym razem udało jej się obejrzeć bez przeszkód cały film.

Niestety, nie była w najlepszym nastroju, chociaż erotyczne fantazje z Kyle'em Foxem powodowały, że wzrok jej płonął, a po plecach chodziły ciarki. Wciąż wyobrażała sobie, że ściąga z niego trykotową koszulkę, a potem spodnie, a potem... Z minuty na minutę jej fantazje stawały się coraz bardziej dzikie i namiętne.

Dziewczyna pomyślała, że nie jest to najlepszy sposób, by jakoś uporać się z Kyle'em. Musi go pobić jego własną bronią, a nie ulegać podszeptom pożądania. Z całą pewnością znajdzie jakieś pęknięcia w tej jego na pozór doskonałej zbroi.

Za każdym razem, kiedy myślała o jego pogardliwym uśmieszku albo pełnym rozbawienia wzroku, świerzbiła ją ręka.

Kyle był najokropniejszym, najbardziej nieprzyjemnym i aroganckim a także najbardziej atrakcyjnym i przystojnym mężczyzną, jakiego znała.

Rozdział 3

Do wtorku Amandzie udało się obejrzeć jeszcze trzy filmy. Za każdym razem spotykała się z Kyle'em. Starała się nie zwracać uwagi na jego ironiczny uśmiech. Kupowała sobie kukurydzę i siadała jak najdalej od niego. Noah polecił, żeby chodzili na te same seanse, ale nic nie wspomniał o siadaniu obok siebie.

Wolny czas wypełniały jej czynności związane z przeprowadzką do nowego mieszkania. Zamieszkała w dawnej stajni, którą ktoś przerobił na dom mieszkalny. Na parterze znajdowała się przestronna kuchnia oraz salon, a na górze sypialnia i wielka łazienka. Był jeszcze nieduży balkonik, na który prowadziły przeszklone drzwi. Amanda miała szczęście, że udało jej się znaleźć takie mieszkanie. Poza tym cały rozgardiasz związany z przeprowadzką pozwalał jej zapomnieć o Kyle'u.

Czuła, że jest zmęczona. Przez cały dzień odkurzała, zamiatała i szorowała. Zgrzała się i spociła. Po drodze na górę przypadkiem zerknęła do lustra. Uniosła do góry gęstwinę lepiących się do szyi włosów i dmuchnęła na czoło, żeby się ochłodzić.

Ach, gdyby Kyle mógł ją teraz zobaczyć... Na pewno spodobałaby mu się bardziej niż w kostiumie i bluzce z koronkowym kołnierzem. Miała na sobie jedynie koszulkę, która z trudem zakrywała górną część jej ud. Bawełniany materiał przylgnął do wilgotnego ciała, bardziej odkrywając niż zakrywając kształty.

Poszła do łazienki. Po umyciu rąk zbiegła na dół, trzymając dłoń na świeżo wyczyszczonej i wypolerowanej poręczy schodów. Z kuchni wyjrzała przez małe ośmiokątne okienko. Szara wiewiórka kręciła się wokół karmnika dla ptaków. Amanda uśmiechnęła się z satysfakcją. Czuła się szczęśliwa, mając wreszcie własny dom. Kiedy mieszkała w rodzinnym mieście, ojciec uważał za głupotę wydawanie pieniędzy na wynajęcie mieszkania. Mieszkała więc z rodzicami i oszczędzała.

Teraz mogła przeznaczyć część oszczędności na umeblowanie. Kupiła łoże z miedzianymi zdobieniami, stare dębowe biurko wraz z krzesłem a także nowoczesną, dwuosobową kanapę, przeszklony stolik oraz regał o niepokojących kształtach, na którym ustawiła na razie telewizor i wieżę stereo.

Mimo iż mebli nie było zbyt wiele, to jednak dom nie wydawał się pusty. Amanda rozmieściła je tak, by podkreślić wszystkie jego zalety. Czuła się tu bardzo dobrze - a o to przede wszystkim chodziło. Kończyła się właśnie płyta zespołu „ Whitesnake”. Wokalista po raz ostatni powtarzał refren: „Czy to naprawdę miłość?”

Te słowa sprawiły, że zaczęła myśleć o Kyle'u. Nie, to na pewno nie była miłość, ale... bez wątpienia pożądanie. Niestety, to bardzo utrudniało całą sytuację.

Za chwilę miał się rozpocząć ostatni samotny występ Kyle'a. Amanda odkryła już, że chociaż program nazywa się „Ekran i scena”, to Kyle jednak zdecydowanie preferuje film. Nie przeszkadzało jej to wcale. Sama częściej chodziła do kina niż do teatru.

Włączyła telewizor i przeszła do kuchni, żeby przygotować sałatkę. Zdążyła pokroić warzywa, kiedy na ekranie pojawił się Kyle. Amanda polała wszystko sosem, odłamała kawałek bagietki i ustawiła na tacy filiżankę mrożonej herbaty. Przeszła do bawialni i postawiła tacę na przeszklonym stoliku. W końcu usiadła po turecku na szaro-różowej kanapie.

Wspominając swoją reakcję na obecność Kyle'a, z góry założyła, że tym razem nie może poddać się jego urokowi. Niewiele to jednak pomogło... Już sam widok pasiastego garnituru w stylu lat trzydziestych spowodował, że przepadły wszelkie postanowienia. Niemal czuła zapach jego wody po goleniu. Z ekranu patrzyła na nią para błękitnych oczu. Ich barwa, w zestawieniu z ciemną opalenizną, stawała się jeszcze bardziej intensywna. Jasne włosy Kyle'a opadały na wąski kołnierzyk w stylu angielskim. Amanda wiedziała, że jego usztywniona z przodu koszula ma długie mankiety zapinane na spinki, a nie guziki. Mogła się tylko domyślić, że są one równie eleganckie, jak cała reszta.

Ciepły, głęboki glos płynący z głośnika telewizora pogrążył ją w odmętach erotycznych fantazji. Nie miała siły i... ochoty, by mu się opierać. Z takim głosem mógłby ją uwieść, nie pokazując nawet czubka nosa. Westchnęła ciężko. Po raz kolejny uznała, że walka z Kyle'em wcale nie będzie łatwa. Nie chciała się jednak poddać. Zmarszczyła brwi i z mściwym uśmiechem nadziała na widelec spory kawałek pomidora.

Na początku programu Kyle plótł zwykle, co mu ślina na język przyniosła. Tym razem zaczął opowieść o Leslie Masters. Amanda zastanawiała się, o co mu chodzi. Ta aktorka nie występowała ostatnio w żadnym filmie. - Leslie Masters - zaczął - ta utalentowana gwiazda przypomina nam, że blondynki zawsze lepiej potrafiły nas zabawić...

Amanda znała ten zmysłowy ton głosu. Przypomniało jej się, jak Kyle zaproponował, że zrezygnuje z randki po jej fatalnej pomyłce w kinie.

Powoli zaczynała się dobrze bawić. Nie była już zmieszana. Podświadomie cieszyła się z drobnych potknięć Kyle'a, chociaż jednocześnie nie mogła zapomnieć o jego wspaniałym ciele i rzędzie guzików zdobiących gors białej, usztywnionej koszuli.

- Niestety, ze stratą dla kina - ciągnął Kyle - Leslie Masters przeniosła się ostatnio do telewizji Niedawno mogliśmy oglądać jej złote włosy w filmie „Wielka farma”, w którym partnerował jej Jake Ross, doskonały w scenach z końmi.

- Co za bzdury? - wymamrotała do siebie Amanda. - Pierwszy lepszy koń wypada w filmie lepiej niż Jake Ross, ty idioto.

Jeszcze z dzieciństwa wyniosła zwyczaj „rozmawiania” , ż telewizorem. Jej rodzice nie przejmowali się nią zbytnio, a ona miała ochotę z kimś pogadać.

Kyle najwyraźniej nie wiedział, kiedy skończyć. Plótł coś trzy po trzy o najnowszych filmach Leslie Masters:

- Obecnie Leslie ma niewielką rólkę w serialu „U piekarza”. To naprawdę wstyd, żeby aktorka tej klasy, reprezentująca typ słodkich blondynek z lat trzydziestych i czterdziestych, pozostawała bez większej roli. Chciałbym życzyć wszystkim widzom i sobie nowego, ambitnego filmu z Leslie Masters w roli głównej...

Po tych słowach Kyle zrobił zdziwioną minę i zamrugał swymi niebieskimi oczami. Kończyła się pierwsza, wstępna część programu.

- Telewizja ma oczywiście swoje uroki... - zaczął po chwili.

- Świetnie Kyle, znakomicie - Amanda kontynuowała swoją „rozmowę”.

- ... ale jednak nie można jej porównać z ciemną, intymną salą kinową - zniżył głos. - Te przeżycia, fantazje... Wszystko składa się na...

Amanda uderzyła się dłonią w głowę.

Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Kyle był przecież, tak jak ona, zawodowym recenzentem. Musiał więc być szczególnie wyczulony na wszelkiego rodzaju fantazje.

Uśmiechnęła się i zamruczała jak zadowolona z siebie kotka. Nareszcie go miała. Najzabawniejsze było to, że to sam Kyle dał jej broń do ręki.

Natychmiast przystąpiła do opracowania swojego planu czując, jak krew pulsuje w skroniach i pocą się dłonie. Przez chwilę zastanawiała się, czy w takim właśnie stanie znajdują się mężczyźni, którzy w końcu znaleźli sposób na uwiedzenie szczególnie atrakcyjnej kobiety.

Wyłączyła telewizor i podeszła do biurka. Z szuflady wyjęła kilka kartek bladoróżowego papieru i wieczne pióro.

Po chwili już była na górze. Zostawiła rzeczy w sypialni i poszła do łazienki. Odkręciła kurki. Nowe mydło pachniało jak wiosenny deszcz. Zdjęła koszulkę i wsunęła się do wielkiej wanny. Przymknęła oczy. Nie miała zamiaru wyjść z kąpieli zbyt szybko.

Pragnęła zawładnąć umysłem Kyle'a. Podniecić go, używając do tego swojej fantazji. Złośliwy uśmiech pojawił się na wargach Amandy.

Kyle nie miał w tym pojedynku żadnych szans.

Czarny kabriolet corvette Kyle'a był pozbawiony dachu. Powietrze wydawało się dziwnie ciepłe jak na te porę roku. Wyglądało na to, że wiosna już na dobre zapanowała w mieście. Kyle przyspieszył. Wciąż prześladował go obraz Amandy. Nie mógł się go pozbyć od chwili, kiedy poznał tę dziewczynę.

Nie miał pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Amanda przede wszystkim go irytowała. Nie cierpiał takich układnych panienek w pastelowych bluzkach!

Nawet nie chciał dopuścić do siebie myśli, że intryguje go osobowość Amandy. Zwykle, kiedy się spotykali, dziewczyna była albo piekielnie rozdrażniona, albo też... bardzo mila. Nie mogło mu się to pomieścić w głowie. Uważał, że tak zwane sympatyczne osoby ukrywają w ten sposób swój strach i frustrację.

Nagle przypomniał sobie przypadkowy dotyk jej dłoni. Do diabła, gdyby wiedziała, jak pragnął, żeby go tam dotknęła... Wtedy, w kinie, omal nie oszalał z pożądania.

Był przekonany, że panna Butterworth nie miewa podobnych myśli. Jest przecież taka wstydliwa... Zagryzł wargi, czując powiew świeżego powietrza na twarzy. Chciał, by Amanda dzieliła z nim erotyczne fantazje. Pragnął, by pożądała go tak, jak on jej.

Denerwowały go jasne pończochy, podobne do tych, w jakie ubierano dziewczynki do pierwszej komunii, Długa spódnica niemal doprowadzała go do szału. Kyle chciał ją z niej zerwać i pieścić długie, zgrabne nogi. Świeże powietrze smagało jego twarz. Poczuł, że sama ta myśl spowodowała gwałtowny przypływ pożądania.

Skręcił z piskiem hamulców i zatrzymał się na podjeździe przed swoim domem. Nigdy nie sądził, że jakakolwiek kobieta będzie miała na niego taki wpływ.

Przez chwilę nerwowo szukał w kieszeni kluczy do mieszkania, a następnie wysiadł i zaczął walczyć z zamkiem.

Amanda pewnie myślała, że jest zupełnie pozbawiony manier. Cóż, dał jej ku temu powody...

Od razu po wejściu uderzył go zapach perfum unoszący się w powietrzu. Zmarszczył brwi i ze zdziwieniem pociągnął nosem. Nie mylił się. Ale skąd, do diabła, mógł się tutaj wziąć ten zapach?

Kyle nigdy nie sprowadzał kobiet do swego domu. Nawet wówczas, kiedy się poważnie zaangażował, wolał zamieszkać u swojej wybranki. W ten sposób mógł się zawsze wyprowadzić, zanim w przedpokoju pojawiła się para męskich kapci.

Zawsze starał się ukryć swoje prawdziwe uczucia. Już dawno odkrył, że kobietom bardziej odpowiada ładna, nieskomplikowana fasada. Dlatego traktował swoje partnerki w kategoriach bardziej erotycznych niż sentymentalnych.

Jeszcze raz pociągnął nosem. O dziwo, czuł wciąż ten dziwny zapach. Tak, tylko skąd mógł się tu wziąć?

Rozejrzał się dokoła. Na podłodze, tuż pod drzwiami, leżała różowa koperta, zaadresowana damskim charakterem pisma. Kiedy pochylił się, by ją podnieść, zrozumiał, skąd pochodzi zapach. Uważnie przyjrzał się małym, okrągłym literkom i zmarszczył brwi.

Niestety, nic mu to nie dało. Na kopercie nie było nazwiska nadawcy. Poszedł do kuchni i położył ją na białym, lśniącym stole. Przez chwilę zastanawiał się, gdzie się podziały jego ulubione ciasteczka. Zwykle, przerażony swoim łakomstwem, chował je w spiżarce. Ale tym razem odnalazł je w piekarniku. Z westchnieniem świadczącym o rezygnacji rozerwał paczkę i wbił zęby w pierwsze, pokryte czekoladową polewą ciastko. Jego wzrok powędrował w kierunku stołu, na którym spoczywał tajemniczy list Wziął go do ręki. W dusznym, piżmowym zapachu nie było nic subtelnego. Taki list mogła wysłać jedynie kobieta do... kochanka.

Kyle w roztargnieniu potarł dłonią brodę. Czy powinien go otworzyć? Niechętny grymas pojawił się na jego twarzy. W jaki sposób, u licha, ta wielbicielka zdobyła jego adres?

Listy od widzów docierały zwykle do telewizji, a kiedy było już ich tyle, że przeszkadzały w pracy, Toby przywoził mu je do domu.

Toby! Kyle stuknął się dłonią w czoło. Tak, ten chłopak z pewnością nie potrafiłby się oprzeć prośbie ładnej dziewczyny. Zawsze mu się zdawało, że ten biedak za bardzo stara się, żeby wszyscy uważali go za podrywacza.

Kyle zaczął wachlować się listem, wciąż nie wiedząc, czy go otworzyć czy nie. Na kopercie nie było znaczka, a więc ktoś zadał sobie wiele trudu, by dostarczyć list osobiście.

W końcu pomyślał, że w środku na pewno nie ma bomby. Zajrzał do lodówki, nalał sobie trochę mleka i niewiele myśląc otworzył kopertę.

Przebiegł wzrokiem parę pierwszych linijek i z wysiłkiem przełknął kolejny kawałek ciastka. Od razu zorientował się, że ma do czynienia z czymś niezwykłym. Nigdy wcześniej nie widział podobnego listu...

Kyle!

We wtorek, w swoim programie, nie ukrywałeś, że lubisz blondynki.

Nie jestem blondynką Kyle, ale... może ci się też spodobam.

Czy lubisz słoneczne plaże? Ja je uwielbiam... Wybieram się właśnie na jedną z nich. Jestem pewna, że spodobałby ci sie mój kostium. Góra jest pozbawiona ramiączek. Ale nie mam żadnych problemów z utrzymaniem jej na miejscu... wiesz, Kyle ?

Popatrz. Jak długie mam nogi. Kostium zostawia je prawie nagie. I tylko ten cienki pasek materiału pomiędzy nimi... jak męska dłoń.

Może Twoja dłoń, Kyle?

Czy czujesz promienie słoneczne na swoich plecach?

Tak, zgadłeś. Potrzebuję olejku... Trzeba przecież chronić tak delikatną skórę. Czy pomożesz mi? Czy chcesz mi pomóc?

Och, jak dobrze. Tak przyjemnie czuć olejek na ciele. Teraz rozmasuj mi ramiona. To nic... Nie przejmuj się tą kroplą, która wpłynęła między piersi. Zajmij się ramionami i szyją. Kyle, dlaczego Twoje dłonie drżą? Och, jaki jesteś niezgrabny! Dlaczego jesteś tak blisko?

Co mówisz? Nie, dziękuję, nogi natrę sama. Może następnym razem... Tak, oczywiście, dlaczego nie miałbyś patrzeć? Najpierw trochę olejku na dłoń. Zaczynam od kostek. Na prawej nodze mam złotą bransoletkę. Noszę ją zawsze. Teraz wyżej, łydki, kolana... Czy wiesz, że pod kolanami mam łaskotki?

Kolej na uda... Kyle oddaj mi olejek. Co to za żarty? Proszę... Och, Kyle.

Uwielbiani pływać nago. Nie masz pojęcia, jak to podnieca. To cudowne, kiedy czujesz miłosny dotyk wody, która pieści wszelkie tajemne zakamarki ciała. Tak, Kyle. Śpij dobrze, Kyle.

Kyle stał, wpatrując się w różowy papier. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jest mu zarazem zimno i gorąco. Dopiero po chwili zorientował się, że zapomniał zamknąć lodówkę. Stał przed nią, trzymając w jednej dłoni list, a w drugiej karton z mlekiem. Był jak w transie. Dopiero łyk zimnego mleka pozwolił mu dojść do siebie. Zamknął lodówkę i roześmiał się tubalnie.

Autorka listu musiała się nieźle bawić, opisując swoje fantazje, ale on bawił się jeszcze lepiej.

Otworzył drzwiczki do szafki, w której znajdował się kosz na śmieci. Zawahał się jednak... Po chwili zmienił zdanie. List nie tylko go podniecił, lecz również wzbudził jego ciekawość. Chciałby spotkać kobietę, która go napisała. Instynktownie czuł, że nie może to być byle kto.

Wszedł do salonu. Cały czas nie rozstawał się z listem. W. roztargnieniu spojrzał na plakaty wiszące na ścianach. Wszystkie były zupełnie nowe. Niektóre filmy miały wejść na ekrany kin dopiero za tydzień lub dwa. Kyle zbliżył się do zgrabnego, nowoczesnego biurka. Otworzył środkową szufladę i wsunął do niej różową kopertę.

Po kwadransie leżał nagi w swoim wielkim łożu. Próbował zasnąć. Niestety, nie mógł. Przewracał się tylko z boku na bok.

Oczami duszy widział autorkę listu. Uśmiechała się do niego i kiwała dłonią na powitanie. Miała na sobie dokładnie taki kostium, o jakim pisała.

Zaczął iść w jej kierunku, chcąc jej pomóc w smarowaniu ciała olejkiem. Ale dziewczyna szybko zrzuciła z siebie kostium i pobiegła w stronę wody. Miała najcudowniejszą figurę, jaką kiedykolwiek zdarzyło mu się widzieć. Rzucił się za nią i... wylądował na miękkim dywanie.

Zaklął i na wpółśpiący powlókł się do komódki. Wyciągnął z niej spodenki kąpielowe. Wiedział, że jeśli natychmiast nie pójdzie popływać, nie zaśnie przez dalszą część nocy. Zbliżała się właśnie północ.

Na tyłach domu znajdował się niewielki basen z podgrzewaną wodą. Kyle udawał, że wcale go nie obchodzi, czy zastanie w nim dziewczynę, która do niego napisała. Po przybyciu na miejsce poczuł się jednak rozczarowany. Ściągnął spodenki i zanurzył się w krystalicznie czystej wodzie. Łagodna fala rzeczywiście zaczęła delikatnie pieścić jego ciało. Amanda była zdenerwowana. Nagrywanie programu ciągnęło się w nieskończoność.

Tuż obok siedział człowiek odpowiedzialny za wszystkie jej nieszczęścia. Patrzył na nią niewinnie swoimi niebieskimi oczami, kiedy oboje czekali na specjalistę od oświetlenia.

Najgorsze było to, że jego oczy wydawały jej się tego dnia jeszcze bardziej błękitne niż poprzednio. Kyle Fox prezentował się wspaniale i, co gorsza, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ubrany był w granatową, zapinaną na jeden guzik marynarkę, białą koszulę w niebieskie prążki i najmodniejszy w tym sezonie krawat w różnokolorowe grochy. Jego buty zrobiono pewnie na zamówienie z najlepszej skóry.

Kiedy zaczęli nagranie, Amanda zupełnie nie wiedziała, czego się spodziewać. Kyle jednak był bardzo uprzejmy i słuchał jej z niekłamaną uwagą. Po każdej z jej krótkich recenzji występował ze swoją.

Dziewczyna zaczęła się denerwować dopiero przy trzeciej. Kyle cały czas był czarujący. Nikt nie mógł podejrzewać, że nie znosi swojej rywalki. Ale Amanda przejrzała jego grę.

Od razu powinna się była domyślić, co kryło się za uprzejmą propozycją, żeby występowała jako pierwsza. Kyle chciał z góry wyeliminować wszelkie różnice zdań. Łaskawie pozwalał jej wygłosić swoją opinię, a następnie skinieniem głowy dawał znać, że ją akceptuje.

Amanda miała łzy w oczach. Czuła się jak piąte koło u wozu.

Nic dziwnego, że Kyle nie napisał scenariusza swoich wystąpień. Mógł przecież polegać na jej notatkach! Tak, musiała przyznać, że był w tym niezły... Ale Amanda zbyt długo walczyła o sukces, aby poddać się od razu w pierwszej potyczce.

Musiała zrobić coś, co zmusiłoby go do rozmowy, a w rezultacie do ujawnienia innej opinii. Nie powinno to być takie trudne. Kyle sprawiał wrażenie człowieka, który cenił sobie własne zdanie.

Ktoś z ekipy technicznej skończył manipulować przy reflektorach i wznowiono nagranie.

- Przed nami recenzja z ostatniego filmu. - Kyle uśmiechał się promiennie do kamery, - Co pani o nim sądzi, panno Butterworth?

- Może tym razem zaczniemy od pana, panie Fox... - odrzekła słodko Amanda.

Przez moment Kyle wyglądał jak człowiek wytrącony z równowagi. Jednak po chwili jego twarz rozpogodziła się.

- Cóż, nie powinniśmy mieć z nim zbyt wielu problemów... - zaczął.

Amanda zmarszczyła brwi. Nie znosiła tych męskich, brutalnych filmów, które Kyle niezmiennie zachwalał z powodu ich „walorów rozrywkowych”.

- Ten film jest szybki i męski, brak mu jednak czegoś więcej, czegoś, co pozwoliłoby widzowi...

Amanda patrzyła na niego w osłupieniu.

Spojrzał w jej kierunku. W jego błękitnych oczach zapaliły się złośliwe iskierki. Cały czas uśmiechał się jednak niewinnie.

- ... zapamiętać go i odróżnić w morzu innych filmów. Ale... - zawiesił głos i ponownie spojrzał na dziewczynę - nie można mu odmówić wielu walorów rozrywkowych. Widz, który przyszedł do kina, żeby przyjemnie spędzić półtorej godziny, z całą pewnością nie będzie zawiedziony... Nieprawdaż, panno Butterworth?

Do licha, użył jej własnych słów. To ona powiedziała mu, że ten film niczym się nie różni od wielu innych i że jeśli następnym razem zechce się zabawić, to niech to robi na własny rachunek, bo ją interesują tylko rzeczy bardziej ambitne.

Przez chwilę rozglądała się dokoła. Kyle siedział spokojnie na swoim miejscu. Wiedział, że dziewczyna nie będzie chwalić tego filmu tylko po to, aby przekonać widzów, że się nie zgadza ze swoim rozmówcą.

Amanda poruszyła się niespokojnie. Promień światła odbił się w bransoletce, oplatającej jej nogę tuż przy kostce.

- Ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że się z panem zgadzam, panie Fox. Mam jednak wrażenie, że, przy tak wielkiej różnicy upodobań, jest to tylko coś w rodzaju ciszy przed burzą...

Patrzyła na Kyle'a z coraz większym rozbawieniem. Jej partner otworzył usta i ze zdumieniem wpatrywał się w złotą bransoletkę.

Dziewczyna postanowiła skorzystać z okazji i odegrać się na nim. Wiedziała, że myślami przebywa teraz zupełnie gdzie indziej. Prawdopodobnie gdzieś na jednej z plaż nad Pacyfikiem.

- Poza tym wydaje mi się - ciągnęła - że nie uchwycił pan jednej istotnej rzeczy, o której mówił film. Przecież w każdym, nawet niezbyt ambitnym, dziele sztuki można znaleźć coś ciekawego. Otóż reżyser znakomicie ukazał znany fakt, że mężczyźni zwykle nie słuchają kobiet... Co pan o tym sądzi, panie Fox?

- Tak?... Co?... - Kyle wyglądał na zupełnie zdezorientowanego.

Amanda chcąc ukryć swój triumf, spojrzała niewinnie w stronę kamery i szepnęła:

- No właśnie...

- O czym, do Ucha, pani mówi? Nie rozumiem, o co... - Kyle nagle przypomniał sobie, że właśnie nagrywają program. - Hej, stać! Stop!

Wyrwał mikrofon z klapy marynarki i rzucił go na stolik. Nie był już taki układny i miły. Nie słyszał ani słowa z tego, co powiedziała Amanda. Kiedy dostrzegł na jej nodze bransoletkę, w ogóle nie mógł myśleć. Nie mógł uwierzyć, że ta nieśmiała i grzeczna panienka była w stanie napisać taki Ust, A jednak... to podejrzenie nie dawało mu spokoju.

Tuż obok pojawił się Noah Trent i z zadowoleniem pogładził dłonią swoją łysinę. Program początkowo był potwornie nudy, ale pod koniec nabrał rozmachu i wdzięku. Wpadka Kyle'a na pewno stanie się tematem wielu rozmów.

Amanda wstała i po raz pierwszy uśmiechnęła się naprawdę szczerze. Mimo iż Kyle wprost wychodził ze skóry, Noah nie chciał zmienić zakończenia programu. Nareszcie czuła, że wyrównała rachunki. Co prawda z powodu oszustw Kyle'a program rzeczywiście wypadł mało ciekawie. Wszyscy to jednak widzieli i rozumieli. Jej sztuczka była prawdziwym majstersztykiem. Nikt nie mógłby jej przecież wytknąć nieuczciwości.

Kyle wciąż siedział przy stoliku. Dmuchał w mikrofon, chcąc sprawdzić, czy go nie uszkodził. Obok kręcił się rozbawiony Toby.

- Hej, Toby. Posłuchaj. Jaki, twoim zdaniem, kostium kąpielowy nosi panna Butterworth?

Chłopak podrapał się w głowę.

- Panna Butterworth? - mruknął.

- Nie, nic takiego. - Kyle machnął ręką.

Amanda właśnie wychodziła ze studia. Popatrzył na jej beżowy golf i długą zamszową spódnicę. Włosy miała związane w koński ogon. Wyglądała jak pensjonarka wybierająca , się z rodzicami do kościoła. Kyle pokiwał sceptycznie głową.

Chyba postradał zmysły.

Amanda tak nadawała się na zmysłową kochankę, jak on na biskupa.

Rozdział 4

Prezenter w radiu zapowiedział jej ulubioną piosenkę, ale Amanda nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Nie docierały też do niej pierwsze sygnały nadchodzącej wiosny. Jechała do kina, w którym miała się spotkać z Kyle'em.

Na chwilę zatrzymała się na czerwonych światłach. Wciąż myślała o swoim pierwszym programie. Trudno jej było uwierzyć, że Kyle mógł się posłużyć tak tanim trikiem.

Zaczęła się zastanawiać, co spowodowało, że zaczął się zachowywać w ten sposób. Czy rzeczywiście była dla niego zagrożeniem? Czy to możliwe, żeby Kyle czegoś się obawiał? Przecież tak naprawdę nic o nim nie wiedziała. Słyszała tylko plotki i na nich oparła swoje sądy. Kyle był bez wątpienia bardzo przystojnym mężczyzną, ale... czy dzięki temu zyskiwał nieomylność w sprawach wartości artystycznych filmów?

Amanda wiedziała, że jest dobra w swoim zawodzie.

Poświęciła filmowi całe dotychczasowe życie. Znała na wywyrywki całą historię kina. Co więcej, potrafiła przekonać Widzów do filmów, które lubiła, nawet jeśli powszechnie uważano je za „trudne”.

- Być może Kyle opierał się wyłącznie na swoim męskim wdzięku. O sile tego wdzięku sama miała możność się przekonać.

Amanda nie była przecież kochliwą nastolatką. Pracowała już w paru stacjach telewizyjnych, gdzie widywała znanych i przystojnych mężczyzn. Ale Kyle był kimś wyjątkowym... Żaden ze słynnych aktorów nie potrafił jej tak poruszyć jak on. Inna sprawa, że czuła się z nim w pewien sposób związana. Czym innym były krótkie spotkania gdzieś na korytarzu, a czym innym stała współpraca. Podniecało ją zwłaszcza to, że, jako jej partner, był dla niej całkowicie nieosiągalny. Amanda wiedziała, że w pracy nie ma czasu na romanse. Rozumiała też, że będzie musiała opanować wszelkie pokusy dotyczące Kyle'a. I tak wystarczy, że sam uważa siebie za ósmy cud świata Bębniła palcami po kierownicy, czekając na zmianę świateł. Dzisiaj mieli się spotkać po raz pierwszy od czasu pamiętnego nagrania. Amanda zastanawiała się, dlaczego serce bije jej szybciej i skąd to dziwne uczucie niepewności. Powinna przecież być na niego wściekła za nędzne, niegodne prawdziwego recenzenta, sztuczki.

Nareszcie mogła jechać. Ruszyła szybko i po chwili znalazła się na parkingu.

Pomyślała, że ostatnio i tak dopisało jej szczęście. Odpłaciła Kyle'owi pięknym za nadobne. Niemniej czuła się w pewien sposób pokrzywdzona. Wiedziała, że sama nigdy nie postąpiłaby tak, jak Kyle. Nie pozwoliłaby jej na to elementarna etyka zawodowa.

Uśmiechnęła się, przypomniawszy sobie, jak wielkie wrażenie zrobiła na mężczyźnie jej bransoletka. Zastanawiała się, jak zareagują widzowie programu na jego zdezorientowaną minę i niepewne „co takiego?”. Być może wznieci to rodzinne spory, a w rezultacie zwiększy tak zwaną oglądalność programu.

Wysiadła z samochodu i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze sporo czasu. Może nie tylko zajrzeć do jubilera i oddać do naprawy rozerwaną bransoletkę, lecz również rozejrzeć się po sklepach. Miała nadzieję, że uda jej się w ten sposób zapomnieć o swoim niepokoju i podnieceniu. Zakupy zawsze ją uspokajały i wprawiały w dobry nastrój.

W centrum handlowym prawie nie było ludzi. O tej porze większość z nich zasiadała do obiadu. Amanda panicznie nie znosiła tłoku. Zawsze ktoś na nią wpadał, ktoś inny potrącał i w rezultacie nie czulą się zbyt pewnie. Wielkie miasto pociągało ją, lecz również nie pozwalało zapomnieć, że jest osobą pełną kompleksów...

Najpierw wstąpiła do jubilera, gdzie zostawiła rozerwaną przy wkładaniu butów bransoletkę. Wyszła stamtąd z mocnym postanowieniem, że w przyszłości będzie bardziej uważać. Ceny usług znowu wzrosły, i to dosyć znacznie.

Następnie weszła do pobliskiej perfumerii. Miała słabość do dobrych perfum.

Film zaczynał się za pół godziny. W sklepie znajdowała się jedynie mocno umalowana ekspedientka. Amanda zatrzymała się przed ladą i zaczęła przyglądać się flakonikom rozstawionym na pólkach, lej twarz była prawie bez makijażu. Na spotkanie z Kyle'em umalowała sobie tylko usta dyskretną różową pomadką.

Ekspedientka spojrzała na nią pobłażliwie.

- Myślę, że powinna pani wybrać jakąś delikatną wodę toaletową - powiedziała z uśmiechem.

Amanda pokręciła głową i sięgnęła po małą, bursztynową flaszeczkę. Znała już te perfumy. Producent reklamował je w wielu kobiecych pismach. W jednym z nich znalazła nawet wklejoną niewielką torebkę z próbką. To właśnie jej użyła do pokropienia listu. Jeżeli chce kontynuować zabawę z Kylem, koniecznie musi kupić cały flakonik tych perfum. Przez chwilę się wahała. Czy rzeczywiście powinna pisywać takie listy?

No cóż, Kyle zasługiwał przynajmniej na jeszcze jeden, Amanda pragnęła mu jakoś zrekompensować brawurową końcówkę programu... Przyjrzała się uważniej perfumom. Bursztynowe tło przecinał czerwony napis „Ekstaza”.

- Poproszę te - powiedziała, podając flakonik ekspedientce.

- Mamy jeszcze krem i puder o tym samym zapachu...

- Nie, dziękuję. Perfumy zupełnie mi wystarczą - odrzekła.

Po wyjściu ze sklepu pomyślała, że ma jeszcze trochę czasu. Nie chciała czekać na Kylea przed kinem, jak to pewnie często robiły jego wielbicielki.

Przypomniała sobie, że bardzo by się jej przydały jedwabne pończochy. Rozejrzała się dokoła. Z trudem odnalazła malutki butik wciśnięty między dwa duże sklepy.

Drzwi były lekko uchylone. Kiedy weszła, powitała ją , dziewczyna z włosami związanymi w koński ogon.

- Cześć - rzuciła, wstając z krzesła.

- Dzień dobry.

Amanda podeszła do wieszaka z pończochami. Wybrała te, które wydawały jej się najbardziej śmiałe i wręczyła je dziewczynie.

- Jedwabne - usłyszała komentarz. - Ciotka Zoe twierdzi, że świetnie się je nosi.

Amanda spojrzała na nią nieco zdezorientowana.

- Ciotka Zoe jest właścicielką tego butiku - pospieszyła z wyjaśnieniami dziewczyna. - Czasami pozwala mi tutaj posiedzieć. Bardzo interesuję się modą i chcę w przyszłości otworzyć własny sklep.

- Tak, to piękne miejsce. - Amanda z aprobatą rozejrzała się dookoła.

- Jeśli lubi pani jedwab, to radzę zerknąć na koszulki. Właśnie dzisiaj była dostawa. Niektóre są naprawdę seksowne.

Dziewczyna wskazała na wieszaki z bielizną. Rzeczywiście, koszulki wyglądały niezwykle kusząco.

Amanda skinęła głową. Wciąż miała sporo czasu, Z zachwytem przyglądała się koronkowym wykończeniom i głębokim wycięciom. Dziewczyna wskazała kabinę znajdującą się w głębi butiku.

- Może je pani przymierzyć. Mają specjalną wkładkę. Amandzie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Z uśmiechem weszła do kabiny. Wewnątrz znajdowało się krzesło, parę wieszaków i olbrzymie lustro. Kiedy zdjęła ubranie, z przyjemnością zaczęła przyglądać się swemu ciału. Miała delikatną skórę w kolorze brzoskwini, wspaniale zarysowane biodra i mocny, płaski brzuch.

Wkładając koszulkę znowu się uśmiechnęła. Jej dolna część zakrywała zaledwie pół pupy. Dziewczyna w lustrze wyglądała... niezwykle seksownie.

Zauważyła, że w znacznie większym stopniu czuje się teraz kobietą niż recenzentką filmową. Kiedy podciągała ramiączko koszulki, nagle usłyszała głęboki męski głos.

- Czy mógłbym prosić cię o pomoc, młoda damo. Powiedziano mi, że mam kupić bluzkę, ale doprawdy nie mam pojęcia, czym taka bluzka może się różnić na przykład od koszuli.

Całe jej ciało zesztywniało, sutki stwardniały, a jedwab na piersiach stał się nieznośnie szorstki...

Dopiero po chwili uświadomiła sobie, do kogo należy ten głos. Jej ciało było o parę sekund szybsze niż umysł.

Erotyczny czar Kyle'a najwyraźniej podziałał również na dziewczynę za ladą. Amanda wyobraziła sobie, jak biedna nastolatka stoi, czerwona jak piwonia i nie może wydusić z siebie słowa. Wychyliła się nawet, żeby zobaczyć tę scenę.

- N... no cóż, proszę pana. - Głoś dziewczyny drżał. - Bluzki są tam, na tym wieszaku.

Kyle skinął głową i posłusznie poszedł za nią. Po chwili trzymał w rękach piękną bluzkę z pomarańczowej satyny.

- Chciałbym taką samą, tyle że białą - powiedział, wyraźnie zadowolony z wyboru.

- Czy... hm... zna pan rozmiar? Kyle zmarszczył czoło.

- Rozmiar? Nie. Wydaje mi się, że powinna być raczej mała.

Dziewczyna wyszła na zaplecze.

Amanda usłyszała zbliżające się kroki. Zesztywniała i zakryła dłonią usta. Wszystko wskazywało na to, że Kyle za chwilę odsunie kotarę w jej kabinie.

Po chwili kroki ucichły. Amanda przemogła strach i jeszcze raz wyjrzała przez szparę. Z ulgą stwierdziła, że Kyle stoi w bezpiecznej odległości. W dłoniach trzymał dokładnie taką koszulkę, jaką miała w tej chwili na sobie.

Stłumiła okrzyk, który omal nie wyrwał się z jej piersi i jak najszybciej ściągnęła z siebie jedwabną koszulkę. Czuła się tak, jakby Kyle dotykał jej ciała w najintymniejszy sposób.

Mężczyzna zastygł w bezruchu, słysząc stłumione dźwięki dobiegające zza kotary. Do tej pory wydawało mu się, że jest zupełnie sam w butiku. Zrobił krok w kierunku kabiny. Jednocześnie jego wzrok powędrował w dół. W błękitnych oczach zapaliły się wesołe iskierki. Zasłona była dosyć krótka i nie potrafiła ukryć zgrabnych nóg kryjącej się za nią dziewczyny. Tuż obok, na podłodze spoczywała jedwabna koszulka. Aż westchnął, wyobrażając sobie scenę, która - tu użył w myślach teatralnej metafory - rozgrywała się za opuszczoną kurtyną.

Amanda ponownie zdecydowała się wyjrzeć przez szparę. Omal nie zemdlała widząc, że Kyle stoi naprzeciwko i bezczelnie wpatruje się w zasłonę. W dłoniach cały czas bezwiednie miął jedwabną koszulkę. Dziewczyna poczuła, że zalewają nagle fala gorąca. Zamknęła oczy, żeby nie poddawać się swoim fantazjom.

- Ma pan szczęście. Udało mi się znaleźć odpowiednią bluzkę. - Głos dziewczyny dolatywał z bardzo daleka. - Czy to prezent? Czy mam ją zapakować?

Powrót sprzedawczyni przerwał tę dziwną i niebezpieczną sytuację. Amanda poczuła, że przyciska rozpalone dłonie do bezbronnych piersi. Kiedy opuściła ręce, okazało się, że na ciele pozostały wyraźne czerwone ślady.

Kyle odwrócił się do ekspedientki.

- Świetnie. Proszę mi ją zapakować. Sam nigdy nie potrafię tego zrobić porządnie.

Nagle w butiku zaczęła działać wentylacja. Amanda poczuła powiew świeżego powietrza na rozpalonym ciele. Ciężka kotara zakołysała się niebezpiecznie.

Dziewczyna spojrzała w kierunku kabiny.

- Zaraz się panią zajmę - rzuciła wesoło. - Muszę tylko zapakować bluzkę klientowi.

Amanda poczuła się jak zając wytropiony w swojej kryjówce. Skuliła się i zarumieniła ze wstydu.

Kyle wyjął portfel i odliczył potrzebną sumę. Zgrabna paczka leżała już na ladzie. Wychodząc rzucił jeszcze tęskne spojrzenie w kierunku kabiny. Wciąż myślał o nieznanej, lecz jakże zapewne atrakcyjnej kobiecie ukrytej w jej wnętrzu.

Kiedy znowu znalazł się na chodniku, pewnym krokiem ruszył w stronę kiosku. Wybrał kartkę ozdobioną olbrzymim bukietem kwiatów, na której napisał: Ukochanej siostrzyczce w dniu urodzin moc życzeń i... mały prezent od kochającego brata.

Amanda włożyła wszystkie zakupy do bagażnika samochodu i pobiegła w stronę kina. Kupiła zarówno pończochy, jaki jedwabną koszulkę. Przygoda w butiku pobudziła jej wyobraźnię i wyostrzyła zmysły.

Kyle nie czekał na nią przed kinem, jak się spodziewała. Kupiła więc bilet pewna, że spotkają się dopiero na seansie. Stał przed wejściem, leniwie opierając się o jedną z kolumn. Paczka z bluzką leżała u jego stóp. Amanda zagryzła wargi czując, że tylko ból jest w stanie przywrócić ją rzeczywistości. Nagle odezwały się w niej z nową siłą wszystkie tęsknoty, które tak gwałtownie odczuwała w kabinie butiku.

Kiedy ją ujrzał, wskazał wymownie na zegarek. Minę miał kwaśną, chociaż w błękitnych oczach czaiło się coś w rodzaju źle skrywanej satysfakcji.

- Oj, spóźnialska, spóźnialska. - Pogroził jej palcem.

- Utknęłam w korku - skłamała.

- A może jednak spóźniłaś się z mojego powodu? - zapytał.

Amanda zarumieniła się.

- Z twojego? Niby dlaczego?

- Bo jest ci wstyd, że zrobiłaś mi taki paskudny kawał przy nagrywaniu programu! - Ton jego głosu świadczył o tym, że Kyle jest wciąż na nią wściekły.

Dziewczyna nie posiadała się z oburzenia.

- Co takiego?!

- Wiesz, załatwiłaś mnie na amen. Nawet przy goleniu czuję się teraz głupio, patrząc sobie w twarz.

- Naprawdę? - Amanda wyglądała na rozbawioną. Za tę chwilę triumfu gotowa mu była wszystko wybaczyć.

- Naprawdę? Naprawdę? - przedrzeźniał ją Kyle. - Nie udawaj niewiniątka. Już się nie dam na to nabrać.

Amanda uznała, że dalsze drążenie tematu jej niewinności może okazać się niebezpieczne. Przypomniał jej się list, który do niego wysłała.

- Może w takim razie wyjaśnisz, dlaczego w czasie programu zgadzałeś się ze wszystkim, co mówiłam?

Kyle potarł czoło.

- Miałem swoje powody...

- Tak. Znam je doskonale. Chodziło o to, zęby wyeliminować mnie z gry...

- No, no, przecież to ty wkroczyłaś na moje terytorium. Nie byłbym mężczyzną, gdybym nie usiłował się bronić.

Amanda zignorowała uwagę dotyczącą męskości Kyle'a i od razu przeszła do rzeczy:

- Nie wygłupiaj się. Jestem po to, żeby ci pomóc uatrakcyjnić program, a nie, żeby ci go odebrać.

- Tak właśnie biali mówili Indianom - rzekł z ponurą miną Kyle.

- Dlaczego nie chcesz...

- Dobrze, dobrze - przerwał jej. - Będziemy mogli pokłócić się później. I tak już jesteśmy spóźnieni.

Nie byli. Tym razem opóźniała się projekcja filmu. Amanda usiadła i ze zdziwieniem spojrzała na Kyle'a.

- A gdzie twoja kukurydza? - spytała zdziwiona.

- Nie kupiłem jej - odrzekł, siadając tuż obok. - Mam nadzieję, że się ze mną podzielisz swoją.

Kyle wsiadł do samochodu, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Jego wykład poświęcony sylwetkom twórczym nowych reżyserów wypadł nadspodziewanie dobrze, ale odpowiedzi na pytania z sali były po prostu żałosne. Kyle nie mógł się skoncentrować i cały czas plątał się w swoich wywodach. Oczywiście, cała wina leżała po stronie Amandy. Wszyscy o nią pytali, a on nie potrafił zbyt wiele powiedzieć. Ich pierwszy wspólny program pokazano we wtorek. Jutro mieli nagrywać następny...

Wieczór był ciepły i pogodny. Jechał szybko, a mimo to powietrze zaledwie chłodziło jego twarz. Granatowa marynarka leżała na tylnym siedzeniu czarnej corvette. Tuż obok spoczywał wąski, skórzany krawat, który tak przeszkadzał mu w czasie wykładu. Kyle podwinął rękawy koszuli.

Zatrzymał się przy niewielkim przydrożnym barze, w którym kupił sobie kurczaka z frytkami. Cały dzień był zajęty i nie miał nawet czasu na porządny posiłek. Włączył kasetę, którą sam sobie nagrał. Usłyszał pierwsze takty „Różowego cadillaca”. Ta piosenka, jak żadna inna, nadawała się do słuchania w pędzącym kabriolecie. Następnie Aretha Franklin zaśpiewała: „Kto kogo przegoni?” i Kyle pomyślał, że to pytanie jest niezwykle istotne dla jego dalszej kariery. W poniedziałek wieczorem znowu wybrał się z Amanda do kina. Niestety i tym razem musiał jeszcze raz obejrzeć film, który mieli recenzować. Kiedy siedział tuż obok niej, zupełnie nie zwracał uwagi na ekran. Dziewczyna przyciągała go jak magnes...

Później on również wystrzegał się siadania w czasie seansu obok niej. Amanda mogła odetchnąć. Kyle przez cały czas zastanawiał się, czy rzeczywiście jest tak niewinna, na jaką wygląda...

Zapach pieczonego kurczaka zaczął drażnić jego nozdrza. Kyle rzucił okiem na paczkę z baru i przełknął ślinę. Miał jednak zbyt wyrafinowane upodobania, żeby ot, tak, zjeść go w samochodzie.

Kiedy otworzył drzwi poczuł inny, znacznie intensywniejszy zapach. Nie chciał się do tego przyznać sam przed sobą, ale przez całą drogę liczył, że może po powrocie znajdzie list od tajemniczej wielbicielki. Ta nadzieja dodawała mu skrzydeł. Znajomy zapach perfum sprawił, że jego twarz rozjaśniła się uśmiechem. Odłożył niedbale paczkę z kurczakiem i spojrzał na podłogę. Zamknął oczy i znowu je otworzył. Jego uśmiech zgasł jak zdmuchnięty wiatrem płomień świecy. Co u licha? Na podłodze nie było żadnego listu.

Rozejrzał się dokoła, starając się zlokalizować źródło zapachu. Czy to możliwe, że tajemnicza wielbicielka w jakiś sposób zdobyła klucz do jego mieszkania? Czyżby czekała teraz na niego?

Wpadł jak burza do salonu, ale nikogo tam nie zastał. Przypomniał sobie o kurczaku. Zaniósł paczkę do kuchni. Tutaj, zapach był prawie niewyczuwalny. Wrócił więc do przedpokoju.

Odetchnął z ulgą, widząc wystającą ze szpary w drzwiach różową kopertę. List po prostu utknął w otworze, którym zwykle wrzucano pocztę do jego mieszkania. Z różową kopertą w dłoni udał się do kuchni, gdzie rozpakował kurczaka. Frytki były jeszcze gorące. Umieścił wszystko na talerzu i otworzył butelkę lekkiego wina. Chciał zjeść posiłek na niewielkim balkonie, który znajdował się za przeszklonymi drzwiami jego sypialni. Wcześniej jednak rozebrał się i pozostał jedynie w szortach.

Różowa koperta czekała na niego oparta o butelkę wina. Wziął ją do ręki i przymknął oczy, wdychając zmysłowy zapach. Światło padające z sypialni pozwalało na odczytanie nawet najmniejszych literek na znaczku.

Kyle potrząsnął głową widząc, że list zaadresowany jest innym charakterem pisma, niż przed tygodniem. Zaintrygowany sięgnął po nóż. Jeśli był to trik obliczony na rozbudzenie jego ciekawości, to autorka odniosła spory sukces.

Zawahał się i odłożył kopertę. Nie chciał się poddawać gwałtownym impulsom. List będzie musiał poczekać, aż skończy kolację.

Zjadł szybko kurczaka i frytki. Zadowolony rozparł się w fotelu i sięgnął po kieliszek z winem. Dłoń niby przypadkowo dotknęła listu. Kyle westchnął cicho i już bez ociągania się otworzył kopertę. Na jego ustach i grał dziwny uśmiech.

Kyle!

Czy tęskniłeś za mną? Nie było mnie cały długi tydzień. Czy podobał ci się mój poprzedni list?

Mam na sobie czarną jedwabną koszulkę. Założyłam ją specjalnie dla Ciebie. Wyobraź sobie chłód jedwabiu pod Twoją ciepłą dłonią...

Kupiłam ją ze względu na Ciebie, Kyle. Przypomnij sobie leniwe popołudnie parę dni temu. Rozgrzane wnętrze butiku... Wtedy też miałam na sobie jedynie tę koszulkę... Dokładnie taką samą jak ta, którą trzymałeś w dłoni...

Zostawmy wspomnienia. Chcę, żebyś był ze mną teraz. Znowu jestem w butiku. Nikogo tu nie ma poza mną. Ekspedientka gdzieś sobie poszła. Pewnie na randkę... Jestem sama w kabinie. Czekam na ciebie... No tak, może nam być tutaj trochę ciasno, głuptasie.

Wiedziałam, że spodoba Ci się moja nowa koszulka. Widziałam, jak prawie pożerałeś ją wzrokiem. Czy chodziło ci tylko o koszulkę, Kyle? Przyznasz, Że na mnie wygląda ona znacznie lepiej niż na wieszaku. Co, mówisz, Że nie wyglądam w niej jak skromna, niewinna dziewczyna? No tak, ale to jeszcze nie powód, żeby ją zdejmować, głuptasie.

Nie, raczej spróbuj poczuć moje ciało przez nią. Zaoszczędzisz mi w ten sposób wstydu. Tylko nie pytaj, co to takiego miękkiego i sprężystego... Och, Kyle, uwielbiam twoje dłonie.

Tak, to są podwiązki. Nigdy nie widziałeś podwiązek? Przestań się nimi bawić. Te czerwone pręgi na moich udach są jak namiętne, miłosne ukąszenia. To tylko taka metafora, głuptasie. Nie, proszę, nie gryź mnie. To boli... ale jednocześnie jest takie niezwykłe i ekscytujące... Och, ta koszulka jest ładna, ale taka niewygodna. Sztywna koronka obciera mi pupę, gdy mnie tak przyciskasz. Przestań, proszą... Nie, przecież nie o to chodziło. Teraz czuję ją na swojej talii i wyżej Jeszcze wyżej...

Nie, mam lepszy pomysł. Zamknij oczy. Nie podglądaj. Daj mi dłonie. Och, są takie rozpalone... Prawie parzą... Teraz możesz je włożyć pod koszulkę. Nie, nie tam, tutaj...

Och, Kyle! Nie, jeszcze nie teraz. Musisz się opanować. Proszę. Słyszysz skrzypienie drzwi ?Musisz wyjść. Szybko, proszę. Ktoś wszedł do butiku.

Kyle gapił się tępo w rozłożony papier. Wciąż jeszcze znajdował się w butiku.

Chciał wyrzucić nieproszonego klienta za drzwi, nie mógł jednak oderwać się od pięknej wielbicielki, W lustrze widział jej drobne plecy i kształtne pośladki. Czuł zapach jej ciała przemieszany z zapachem damskiej bielizny i strojów.

Kim była ta dziewczyna?

Skąd wiedziała, że będzie w butiku? Czyżby go śledziła? Nie, przecież znajdowała się w kabinie, zanim wszedł do sklepu... Przypadek? Tak, to musiał być przypadek...

Kyle poczuł, że znowu pogrąża się w wizjach pełnych mrocznego erotyzmu.

Ale zaraz...

Amanda!

Przecież przez cały czas musiała znajdować się w okolicy. Mogła spóźnić się do kinaz powodu korka, ale... Przypomniał sobie rumieńce, które zakwitły na jej policzkach, kiedy powiedział, że spóźniła się z jego powodu. Może to właśnie ona kupowała coś w butiku...

Kyle gubił się w domysłach. Dopiero teraz uświadomił sobie, że to właśnie Amanda grała główną rolę w jego erotycznych fantazjach.

Zaczął o niej rozmyślać, bezwiednie gładząc swoje udo. Wzdrygnął się. Więc do tego już doszło? Postanowił, że „w tej sytuacji najlepiej mu zrobi zimny prysznic i głęboki sen.

Uśmiechnął się jeszcze do swoich myśli.

Amanda Butterworth. Ta układna panna Butterworth, tak poprawna i bystra, że nie potrafiła uronić ani linijki ze wstępniaka w tygodniku filmowym. Nie, ona nie mogła pisać tak zmysłowych listów.

Jest przecież nieśmiała... I taka bez wyrazu.

Kyle wstał i przeciągnął się jak kot. Blask księżyca oświetlił jego owłosioną klatkę piersiową i płaski brzuch. Z tyłu otaczała go aureola złotego światła padającego z sypialni.

Amanda wstrzymała oddech. Jej RX7 stał zaparkowany w najgłębszym cieniu, tak by nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Wspaniałe ciało Kyle'a zrobiło na niej olbrzymie, wręcz wstrząsające wrażenie.

Kyle wziął list i otworzył przeszklone drzwi. Poprzedni, który znajdował się w szufladzie biurka, zachował jeszcze swój dawny, intensywny zapach. Mężczyzna zamknął szufladę i wyszedł na balkon, żeby pozbierać naczynia.

Przypomniał sobie o prysznicu i pomyślał, że jest to znakomity pomysł. Tak, zimna woda powinna pomóc uwolnić się od wszelkich, nawet tych najbardziej atrakcyjnych demonów.

Przez chwilę odczuwał pokusę, żeby jeszcze raz wyjść na balkon i przeciągnąć się w świetle księżyca. Oparł się jej jednak.

Amanda zastanawiała się, czy zobaczy go jeszcze tej nocy. Coś jej mówiło, że znów go ujrzy we śnie.

W łazience Kyle rozpiął szorty i pozwolił im się zsunąć na chłodną terakotę. Śmiało odkręcił kurek z zimną wodą i wszedł pod prysznic. Omal nie krzyknął, czując zimne bicze na swoim rozpalonym ciele.

Ta terapia poskutkowała. Zimna woda spłukała myśli o bieliźnie i zapachu perfum. Wydawało mu się nawet, że dzięki prysznicowi może zapomnieć o Amandzie.

Ale później, kiedy już leżał bezbronny na miękkiej pościeli, Amanda powróciła do niego w złotym obłoku marzeń.

Rozdział 5

Noah Trent włożył do ust kolejną miętówkę i spojrzał na wyniki badań opinii publicznej. Potwierdzały one słuszność jego decyzji. Program Amandy i Kyle'a stawał się coraz bardziej popularny. Właśnie dlatego Trent zdecydował się na zaaranżowanie małego spotkania z tą dwójką.

Wstał i podszedł do okna, trzymając papiery w swojej olbrzymiej dłoni. Chciał jeszcze raz zerknąć na ukochaną rzekę. W dole zamajaczyły sylwetki Kyle'a i Amandy. Szli obok, ale oddaleni od siebie o ładnych parę kroków. Wyglądali tak, jakby w ogóle się nie znali. Czynili to jednak w sposób zbyt ostentacyjny, aby można było dać temu wiarę.

Kyle dotarł jako pierwszy do jego biura. Rzucił coś na powitanie, przysiadł na biurku i sięgnął po cukierka. Przypominał greckiego boga, który na chwilę zstąpił z Olimpu.

Za nim weszła Amanda. Przywitała się krótko i wybrała miejsce na sofie stojącej w najdalszym kącie pokoju.

- Co tam znowu? - wymamrotał Kyle z cukierkiem w ustach.

Noah podszedł do biurka i uniósł w górę papiery, które wciąż trzymał w zaciśniętej dłoni.

- Jesteście coraz bardziej popularni, ot co! - oznajmił. Amanda uśmiechnęła się, nie kryjąc zadowolenia. Trent nie powiedział tego, ale wzrost popularności programu był z całą pewnością jej zasługą. Zerknęła w stronę Kyle'a, chcąc zbadać jego reakcję. Ich oczy spotkały się. Mężczyzna posłał jej uśmiech słodki jak piołun.

- Czy to znaczy, że dostaniemy podwyżkę? - spytał, zwracając się do szefa - Nie. Coś znacznie lepszego. Będziecie mieli więcej czasu na antenie. I to w sobotę wieczorem, tuż przed filmem! Jeśli pierwszy program wypadnie dobrze, zrobimy z tego cały cykl. Czy macie jakieś pomysły?

Noah popatrzył na nich wyczekująco.

- Może zaczniemy recenzować filmy zagraniczne... - zaczęła nieśmiało Amanda.

Kyle spojrzał na nią z politowaniem.

- Tak - mruknął. - Wszyscy będą spali po pierwszych pięciu minutach. Nie, wolałbym coś, co trzymałoby wszystkich w napięciu. Na przykład filmy sensacyjne i dreszczowce...

Amanda skrzywiła się z obrzydzeniem.

- To dobre jako temat dyskusji w męskim gronie, najlepiej przy kuflu piwa... A ten program będą oglądały kobiety i dzieci.

Kyle zrobił groźną minę. Cukierek zazgrzytał w jego zębach jak kości w paszczy wilkołaka. Mrugnął do Amandy.

- Zawsze będziesz się mogła przytulić do mnie, jeśli się będziesz bała...

Podszedł do niej i usiadł na sofie, zostawiając jej bardzo niewiele miejsca.

Noah jeszcze raz wyjrzał za okno, tłumiąc ciężkie westchnienie.

Kyle natychmiast skorzystał z okazji i przysunął się jeszcze bliżej dziewczyny.

- Ciekaw jestem, co robisz w kinie, kiedy się czegoś boisz - szepnął jej do ucha.

Czuł, że jego zły brat bliźniak całkowicie przejął kontrolę nad sytuacją.

Amanda wstała i podeszła do biurka udając, że chce się poczęstować cukierkiem. Policzki jej płonęły. Z tyłu dobiegał stłumiony chichot Kyle'a.

- Spokój, dzieci - powiedział Trent, odwracając się w ich kierunku. - W zasadzie mam już pomysł na próbny program. Chciałbym, żebyście porozmawiali o filmach o miłości. To może być ciekawe: w czym się różnicie, co odbieracie tak samo... Co wy na to?

- Świetnie! - wypalił Kyle.

Po chwili obaj spojrzeli na Amandę.

- Może być - mruknęła w końcu. - Chcę tylko z góry uprzedzić, że odmawiam recenzowania ulubionych filmów Kyle'a. Na przykład takich jak „Laleczki dla dorosłych”.

- „laleczki dla... „ - Kyle omal się nie udławił, powtarzając tytuł filmu. Po chwili pokój wypełnił jego tubalny śmiech.

W oczach Trenta pojawiły się wesołe iskierki.

- No i co, Kyle? Przystajesz na ten warunek? Kyle chrząknął i spojrzał na Amandę.

- Tak, zgadzam się, ale pod warunkiem, że... - zawiesił głos.

- Pod jakim warunkiem? - ponaglała go Amanda.

- Pod warunkiem, że... potem zajmiemy się dreszczowcami.

Amanda potrząsnęła głową i spojrzała w górę, jakby przyzywała Boga na pomoc.

- Że też musiałam trafić na smarkacza - westchnęła, poprawiając broszkę zdobiącą żakiet.

- Zawsze to lepsze niż obcowanie z pruderyjną starą panną. - Kyle wycelował palcem w koronkowy kołnierz jej bluzki.

Trent zdecydował, że najwyższy czas przerwać kłótnię.

- Zajmijcie się lepiej tym programem. Nazwiemy go „Sceny miłosne”. Jeżeli wam nie wyjdzie, w ogóle nie będzie mowy o następnych...

Kyle nagle spoważniał.

- Co sądzisz o formule programu, Noah? Czy chcesz, żebyśmy, tak jak zwykle, recenzowali kolejne filmy?

- Nie, nie. - Trent zamachał rękami. - Wszystko się zmieni. Macie wybrać parę scen miłosnych ze swoich ulubionych filmów, a następnie zaprezentować je widzom. Stąd zresztą tytuł...

Amanda zerknęła na zegarek.

- Gdzieś się wybierasz? - spytał Kyle.

Rozsiadł się wygodnie na sofie i wyglądało na to, że nie ma zamiana się z niej ruszyć. Amanda zignorowała go jak wścibskiego młodszego brata i spojrzała w stronę Trenta.

- Zaplanowałam sobie coś na pierwszą. Czy powinnam to odwołać?

- Nie... raczej nie. - Noah wahał się przez chwilę, - Pogadam teraz z Kyle'em. Możecie się spotkać później i dopracować szczegóły. Pamiętaj tylko, że przez następny tydzień będziesz bardzo zajęta. Oboje macie teraz na głowie aż dwa programy!

Obaj mężczyźni w milczeniu obserwowali wychodzącą dziewczynę. Jej ciemny żakiet i gładka, sięgająca połowy łydki spódnica oglądały pewnie sale w najlepszych internatach Nowej Anglii.

Noah dostrzegł niepewną minę Kyle'a i nie potrafił odmówić sobie drobnej złośliwości.

- Myślisz, że umówiła się z kimś na lunch? - spytał.

- Raczej musi wymienić fiszbiny w swoim gorsecie warknął niechętnie zapytany.

Noah roześmiał się szczerze i usiadł za swoim biurkiem.

- Widzę, że bardzo się lubicie...

Kyle wyobraził sobie, że zaciska dłonie wokół wiotkiej szyi Amandy.

- Jak cholera - mruknął przez zaciśnięte zęby. - Chciałbym, żeby chociaż raz straciła panowanie nad sobą! Mogłaby też nie wiązać za każdym razem tych swoich włosów...

- Tak bardzo ci na tym zależy?

- To już prawie obsesja.

Przez chwilę obaj siedzieli w milczeniu. Kyle przypomniał sobie pachnące perfumami listy spoczywające w szufladzie biurka. Chociaż wiedział, iż jest to szaleństwo, zawsze wiązał te listy z Amanda. Dziewczyna na dobre zagościła w jego myślach.

Starał się jednak nie poddawać kaprysom swojej wyobraźni. Dzielnie sekundował mu w tym Lyle, który upokarzał Amandę, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja Kyle chętnie korzystał z jego usług, zwłaszcza gdy w grę wchodziły sprawy zawodowe. Zależało mu na tym, żeby być wyraźnie lepszym. Niestety, Amanda wychodziła obronną ręką nawet z najgorszych opresji. Kyle potrzebował jakiejś specjalnej okazji, żeby zapędzić dziewczynę w kozi róg...

Nagle wyprostował się na sofie i pstryknął palcami. Miał wrażenie, że wpadł na najwspanialszy pomysł w życiu. Noah spojrzał na niego, zaniepokojony tak gwałtowną reakcją.

Na ustach Kyle'a pojawił się ledwo dostrzegalny uśmieszek.

- Co byś powiedział, gdybyśmy robili ten program bez żadnego scenariusza?

- Ale po co? - zdziwił się Noah.

- No cóż, żeby, jak ty to mówisz, nadać dyskusji piętno autentyzmu.

Kyle wiedział, że Amandzie wcale się ten pomysł nie spodoba. Trudno być doskonałym wiedząc, że program jest emitowany na żywo. Tak, teraz nadarzała się wspaniała okazja, żeby ją wreszcie pokonać.

Amanda wprost nie posiadała się z oburzenia. Nie mogła uwierzyć w podłość Kyle'a. Kiedy powiedział jej o tym poraź pierwszy, myślała, że żartuje.

Ale to nie był żart.

Skąd taka czelność, żeby za jej plecami przekonać Trenta, że program ma być emitowany na żywo?! Przeczuwała, że wyjdzie na idiotkę. Uderzyła z całej siły poduszkę z kozetki żałując, iż nie jest to szczęka Kyle'a.

Kyle doskonale wiedział, że lubiła mieć wszystko przygotowane wcześniej. Amanda panicznie bała się wpadek przed kamerą. Za każdym razem przeżywała je bardzo ciężko.

Zagryzła wargi. Nie spodziewała się, że Kyle może się uciekać aż do tak podłych zagrywek. Jeszcze raz uderzyła poduszkę, a następnie odrzuciła ją w najdalszy kąt pokoju. Postanowiła, że tym razem nie ujdzie mu to na sucho.

Nie mogła już zmienić decyzji Trenta. Musiała walczyć. Oczywiście, przewaga będzie całkowicie po stronie Kyle'a, ale... przecież udało jej się go pokonać za pierwszym razem.

Wspomnienie wspólnego programu spowodowało, że poczuła się nieco lepiej. Wstała i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju.

Wciąż bolały ją słowa Kyle'a. Kiedy zgłosiła swoje zastrzeżenia do programu na żywo, powiedział, że jest „sztywna” i „brak jej fantazji”.

Nie rozumiał jej zupełnie. Była przecież spragnioną miłości kobietą o bujnej wyobraźni... Podeszła do biurka i otworzyła szufladę, w której trzymała różowy papier oraz flakonik perfum „Ekstaza”.

Amanda dopiero przed chwilą dotarła do swego mieszkania. Właśnie znajdowała się w kuchni, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Nie miała ochoty na spotkanie z kolejnym domokrążcą. Wracając z wyprawy, pogrążona w kolejnej erotycznej fantazji, parokrotnie utknęła w korku. Wiedziała, że Kyle bierze udział w meczu, z którego dochód miał być przeznaczony na cele dobroczynne. I z tego względu zdecydowała się na wyjazd właśnie o tej porze.

Spojrzała na swój srebrny zegarek. Mecz miał się skończyć za parę minut.

Dzwonek niespodziewanie odezwał się po raz drugi. Herbata z filiżanki wylała się na spodeczek. Amanda zaklęła pod nosem i rzuciła się w kierunku drzwi. Kyle na pewno nie uznałby jej za „sztywną”, słysząc wypowiedziane przez nią słowa...

Przed drzwiami zatrzymała się i obciągnęła spódnicę, chcąc powalić intruza samym tylko spojrzeniem.

Ale to właśnie ona omal nie upadła z wrażenia.

Przed domem stał Kyle Fox, niedbale opierając się o framugę. Skórę miał lekko zaczerwienioną - pewnie niedawno brał prysznic. Podobnie jak za pierwszym razem, czuła jak bardzo na nią działaj ego zapach. Cofnęła się, powstrzymując gwałtowną chęć dotknięcia jego wilgotnych włosów.

Skąd się tutaj wziął? Dlaczego nie brał udziału w meczu? Gdzie był, kiedy podrzucała mu kolejny list? Czyżby pod prysznicem? Czy może widział ją przed swoim domem i śledził? Gubiła się w domysłach... - Czy nie zaprosisz mnie do środka? - spytał.

Dźwięk jego głosu sprawił, że zapomniała o tych wszystkich absurdalnych pytaniach.

- A tak... już - powiedziała, z trudem przełykając ślinę. Nagle w jej głowie zapalił się sygnał ostrzegawczy. Czy schowała już flakonik perfum i różową papeterię?

Wpuściła go do środka, cały czas myśląc o tym, jak sprawdzić, czy na biurku nie pozostawiła kompromitujących przedmiotów.

- Dlaczego nie przyszłaś dzisiaj na mecz? - spytał.

- Co takiego?... Me-mecz? - wyjąkała Kątem oka dostrzegła, że biurko jest puste.

- Tak. Mecz organizowany przez KCNX. - Kyle spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Czy nic ci się nie stało?

Dopiero teraz mogła odetchnąć z ulgą, a nawet uśmiechnąć się nieco bladym uśmiechem.

- Niejasne, że nie. Po prostu spałam, kiedy odezwał się dzwonek. - Amanda usunęła się sprzed drzwi i zapraszającym gestem wskazała wnętrze saloniku. - Wejdź, proszę. Czy wygraliśmy? - spytała, siadając na kozetce.

- Nie mam pojęcia. Sędzia wyrzucił mnie z boiska, więc wyszedłem wcześniej. Musiałem tylko rozdać autografy wszystkim chętnym, a to niestety trochę potrwało.

Mówił to z miną niewiniątka.

- Jeśli chcesz, to również możesz dostać mój autograf - powiedział, zbliżając się z uśmiechem do biurka.

- Nie! - Amanda niemal krzyknęła.

Kyle zatrzymał się w pół kroku i dostrzegł jej wystraszoną minę.

- Jesteś pewna, że nic ci nie jest?

Dopiero teraz zrozumiała, że Kyle nie jest głupcem. Nie da się nabrać na bajeczki o drzemce, która wyprowadza z równowagi.

- Jasne, że „coś” mi jest - warknęła. - Przecież doskonale wiesz, o co chodzi. Namówiłeś Trenta na program na żywo, a teraz przychodzisz i proponujesz... autograf!

- Czy to wszystko?

Podszedł do niej i uniósł nieco jej brodę.

- Co robisz? - spytała łamiącym się głosem. Czuła, że jej naprężone jak postronki nerwy lada chwila mogą puścić.

- Chcę cię przeprosić. Pomysł był dobry, ale powinienem go wcześniej z tobą obgadać. Zresztą po to tutaj przyszedłem. Proponuję, żebyśmy razem zjedli kolację i...

- Kolację? - przerwała Amanda.

- Tak. Potraktuj ją jako przeprosiny...

- Och, nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie. Kyle zaczął bawić się jej włosami.

- Widzisz, myślałaś, że jestem potworem. Nie jestem Jednak pozbawiony ludzkich odruchów...

Amanda poczuła, że Kyle jest znacznie bardziej niebezpieczny, kiedy stara się być miły.

- No cóż, chodźmy - powiedział i pociągnął ją w stronę drzwi.

Dziewczyna zmierzyła krytycznym wzrokiem swoje ubranie.

- No, no, nie musisz się wcale stroić. Pójdziemy w jakieś miłe zaciszne miejsce, gdzie wpuszczacie bez krawata - To świetnie, bo właśnie oddałam wszystkie do pralni - odpowiedziała z uśmiechem. - Och, jaka jestem głodna.

Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w nawale zajęć zapomniała o jedzeniu. Jej żołądek domagał się swoich praw.

Kiedy znaleźli się w samochodzie, Amanda przymknęła oczy i wygodnie rozsiadła się na siedzeniu. Chciała odpocząć. Najgorsze miała już za sobą.

Obudziło ją delikatne szarpnięcie za ramię.

- Już dojeżdżamy. - Głęboki glos docierał do niej jakby z innej planety.

Przeciągnęła się.

Kyle wyłączył radio.

Skręcili w prawo. Amanda rozejrzała się dokoła i ze zdziwieniem zauważyła, że znajdują się na ulicy, przy której mieszka Kyle. Samochód zatrzymał się tuż przed jego domem.

- Czy zjemy kolację... - zawiesiła głos. Kyle mógłby nabrać podejrzeń, gdyby okazało się, że wie, gdzie mieszka - ... tutaj.

- Tak. - Kyle puścił do niej oko. - Jesteśmy przed restauracją „U Foxa”.

- „U Foxa'7 To tutaj sprowadzasz wszystkie swoje panienki? - spytała ponuro.

- Panienki? - powtórzył, robiąc zdziwioną minę. - Nie, nigdy nie sprowadzam tutaj kobiet Przynajmniej tych, na które miałbym ochotę - dodał po chwili.

- Dlaczego?

- Ponieważ, mówiąc wojskowym językiem, zawsze lubię mieć możliwość odwrotu - odrzekł, wzruszając ramionami.

Amanda spojrzała na niego podejrzliwie.

- Więc dlaczego mnie tutaj zaprosiłeś?

- A jak myślisz?

Pochylił się w jej stronę. Amanda skurczyła się na swoim siedzeniu.

- Zawsze jesteś taka podejrzliwa? Przecież zaprosiłem cię na kolację.

- Umiesz gotować?

- Jakoś sobie radzę...

- Czy potrafiłbyś zrobić pizzę?

- Masz szczęście. W tym jestem najlepszy. Amanda była głodna. Nie miała ochoty czekać na posiłek w jakiejś pobliskiej restauracji.

Kyle wprowadził ją do swojego mieszkania. Gdy tylko weszli, poczuła zapach perfum. Natychmiast przypomniał jej się krótki sen, lub raczej coś w rodzaju półsnu, w który pogrążyła się w samochodzie Kyle'a. Na podłodze tuż przed nimi leżała różowa koperta, Dziewczyna spojrzała na nią jak na najbardziej jadowity gatunek kobry.

Przez chwilę jej myśli krążyły bezładnie wokół listu. Zastanawiała się, jak ukryć go przed Kylem. Niestety, w przedpokoju nie było ani jednego mebla.

Kyle schylił się, chcąc podnieść kopertę. Amanda była jednak szybsza. Po chwili trzymała Ust w wyciągniętej ręce.

- Co to takiego? - spytała niewinnie. Kyle wyjął kopertę z jej dłoni.

- Zdaje się list od wielbicielki...

- Wiesz co - Amanda wpadła nagle na świetny pomysł - ja przygotuję posiłek, a ty przeczytaj sobie ten list Pchnęła go lekko w stronę salonu. Kyle spojrzał niepewnie na kopertę.

- Kuchnia pewnie jest tam, prawda?

Skinął głową. Amanda wyszła podśpiewując. Kyle niepewnym krokiem wszedł do pokoju. Usiadł na sofie i spojrzał bezradnie na różową kopertę.

Wiedział, że Amanda będzie chciała sprawdzić, czy przeczytał list. Jest tego nie zrobi, zacznie dociekać, dlaczego, będzie kpić z jego obaw... Z ociąganiem otworzył kopertę i wyjął z niej kilka pachnących kartek. Ręce mu drżały. Poczuł, że zupełnie zaschło mu w gardle.

Kyle!

Znacznie bardziej podobały mi się twoje dawne programy. Miałam cię wtedy tylko dla siebie... Siedziałeś sam przed planszą imitującą wnętrze biblioteki i mówiłeś do mnie. Zdaje się, że oboje lubimy biblioteki w stylu wiktoriańskim. W ich atmosferze jest coś szalenie seksownego i perwersyjnego, nieprawdaż Kyle?

Może to czerwone draperie, chroniące przed nadmiarem światła?... A może zapach oprawnych w skórę woluminów?... cienie na ścianach... książki, ukryte przed dziećmi w zamykanych na klucz szafkach...

Pobawmy się znowu, Kyle. Jest mroźna zima. Ty mieszkasz w starym folwarku, niedaleko naszego dworku. Pracujesz jako sekretarz mojego ojca. Tak, pracujesz ciężko, ale... Od jakiegoś czasu coś cię niepokoi i odrywa od pracy. Czyżbyś odkrył, że nie jestem już dzieckiem, Kyle ?

Znasz mnie przecież od dawna. Zawsze uważałeś mnie za zepsutego bachora. Mam już szesnaście lat, Kyle, ale wciąż jestem bardzo zepsuta... Drażnię cię. Nie śpisz po nocach. Ale nigdy nie zawiódłbyś zaufania mojego ojca...

Przyznaj jednak, że czasami masz na to ochotę. To żaden grzech, Kyle - mieć na coś ochotę.

Ktoś puka do drzwi. Niestety, będziesz musiał sam się pofatygować. Służąca dostała wychodne i pojechała do siostry, która urodziła dziecko. Pospiesz się, Kyle. Ktoś czeka...

Czy cieszysz się, że mnie widzisz? Właśnie przyjechałam ze szkoły na weekend i ojciec przysłał mnie z tymi papierami. Czy mogę wejść i się ogrzać? Na zewnątrz jest tak potwornie zimno. Wpuść mnie Kyle, proszę.

Dziękuję za zaproszenie. Uwielbiam kominek w twojej bibliotece. Czy nie zaproponujesz mi odrobiny likieru? Muszę sobie przecież jakoś dodać odwagi...

Dziękuję.

Pozwolisz, że zdejmę palto. Tak, rzeczywiście przybyłam prosto ze szkoły. Popatrz na ten mundurek. Musze go nosić przez cały czas. W szkole wszystkie dziewczyny wyglądają niemal identycznie. Nie mogę doczekać się chwili, kiedy go zdejmę. Tak, dlatego odpięłam guzik pod szyją. To odruch.

Czy mogę obejrzeć twoje książki? Na pierwszy rzut oka widać, że należą do mężczyzny, Kyle... Właśnie do ciebie.

O, masz tu nawet drabinkę. Ciekawe, jakie książki stoją na najwyższych półkach. Czy mogę zobaczyć? Nie, Kyle, twoje protesty nie zdadzą się na nic.

Do licha, znowu te podkolanówki. Ciągle mi spadają. Czy mógłbyś ją podciągnąć. Nie chcę schodzić. Znalazłam tu właśnie coś interesującego...

Kyle, czy mam ci wysłać zaproszenie pocztą?

No tak, już lepiej. Dziękuję.

Może zejdę już z tej drabiny. Co się z tobą dzieje, Kyle? Jesteś taki blady... Zaraz, rozluźnię ci krawat. Och, z tobą jest coraz gorzej. Oddychasz tak ciężko... Zaraz zadzwonię po lekarza. Tak, słucham? Jesteś pewny? No cóż, dobrze. Wobec tego usiądźmy przy kominku. Ogień już prawie wygasł. Podrzuć jeszcze trochę drewna. Uwielbiam ten zapach i trzask płonących polan...

Wiem o tobie wszystko, Kyle. Znam twoje sekrety. Przysięgałeś, że mnie nawet nie dotkniesz, nieprawdaż, Kyle?

Ale co będzie, jeśli to ja ciebie dotknę?

Pamiętasz taką dziecięcą grę „Czy mi ufasz?”. Posłuchaj, będziesz mógł zrobić ze mną wszystko, na co masz ochotę. Ale rękami. Tylko rękami, Kyle. Nie dam się pocałować. Musimy przestrzegać reguł gry, Kyle...

Och, tu przy ogniu jest tak przyjemnie. Dlaczego nie chcesz do mnie przyjść? Tak bym chciała, żebyś stanął tuż za mną i...

Och, a więc już tu jesteś?

Już jestem kobietą, nieprawdaż, Kyle? Możesz dotykać mojego ciała. Nie, nie będę się bronić. Ręce mam takie ciężkie. W ogóle nie mogę nimi poruszać. Żebyś wiedział, jak nienawidzę tych moich szkolnych mundurków...

Tak, rzeczywiście nic nie mam pod spodem. Skąd wiesz? Ach, już rozumiem. Nie musisz nic mówić. Czuję twoje dłonie na moim ciele. Dotykaj mnie jeszcze, jeszcze, Kyle!

Tak chciałabym poczuć twoje usta na moich piersiach.

Wiem, że byłoby wspaniale. Ale musimy zachować rozsądek. To przecież tylko dziecięca zabawa... Nie, nie odwrócę się, Kyle. Wolę czuć twój gorący oddech na mojej szyi.

Och, tak jest cudownie. Jeszcze trochę... Czy czujesz, jak twarde są moje sutki? Pieść mnie jeszcze... Zawsze wiedziałam, że potrafisz robić to wspaniale. Teraz wiem to na pewno.

Zgadzam się. Te szkolne spódniczki nie są wcale takie złe. Zakrywają mi zaledwie połowę uda. Nogi mam mocne. Przecież uprawiamy tyle sportów, Kyle...

Zaraz, gdzie podziały się twoje dłonie? Jesteś zaskoczony tym, że noszę koronkowe majteczki? Bez przesady Z tą ascezą, Kyle. Bardzo lubię elegancką bieliznę. Ale jeśli moje majteczki ci przeszkadzają, to przecież możesz je zdjąć...

Nie, zostaw je na kolanach. Nie chcesz chyba, żebym się przy tobie rozbierała...

Tak, teraz możesz mnie dotknąć. Proszę. Jesteś tak blisko.

Dotknij mnie, Kyle!

Już muszę iść. Tatuś będzie się niepokoił... Niedługo znowu się pobawimy, Kyle. Zaufaj mi...

Kyle odłożył list i rozejrzał się dookoła. Czuł się zażenowany.

Na szczęście Amanda w dalszym ciągu znajdowała się w kuchni. Dolatywał stamtąd słodkawy zapach sosu do pizzy.

Kyle poczuł nagle, że jest głodny. Poderwał się z sofy. Pomyślał jednak, że jest zbyt podniecony, by się pokazać dziewczynie. Wiedział, że jej widok wcale go nie uspokoi. Dziewczynka z listu miała przecież jej twarz!

Chodząc po pokoju zastanawiał się ciągle, kto może być autorką. Żadne konkretne odpowiedzi nie przychodziły mu jednak do głowy.

Kiedy doszedł już do siebie, włożył list do koperty i schował go w szufladzie. Nie chciał, żeby Amanda go znów zobaczyła. Mimo iż pragnął, by to właśnie ona była autorką, wiedział, że gdyby go przeczytała, przeżyłaby nie lada szok.

Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju i uspokojony poszedł do kuchni Węch go nie mylił. Na kuchence stał garnek z sosem. Tuż obok uwijała się Amanda. Serce zabiło mu żywiej. Dziewczyna była zarumieniona. Włosy związała sobie w koński ogon, ale niesforne kosmyki opadały na jej szyję i czoło. Nawet nie zauważyła jego wejścia, tak była pochłonięta pracą.

Kyle chciał odgarnąć te kosmyki i pocałować jej rozpaloną szyję. Poczuł, że wciąż znajduje się pod wpływem lektury listu od nieznajomej.

Amanda cały czas zastanawiała się jakie wrażenie zrobi na nim to, co tym razem napisała. Teraz po raz pierwszy miała okazję z bliska widzieć jego reakcję na listy. Kobiecy instynkt podpowiadał jej, że może to być bardzo interesujące doświadczenie...

Poczuła, że ktoś ją obserwuje i uniosła głowę. Błędny wzrok Kyle'a i jego nieobecny uśmiech powiedziały jej wszystko, co chciała wiedzieć.

Jej listy wywoływały zamierzony efekt! A wręcz działały jeszcze silniej, niż przypuszczała... Kyle wciąż był podniecony. Co więcej, nie próbował tego nawet ukryć...

Nagle ściany kuchni poczęły wirować jej przed oczami. Amanda poczuła, że brak jej powietrza. Stali vis-a-vis, pragnąc siebie jak nigdy dotąd.

- Bardzo proszę, Amando... - powiedział pełnym żądzy głosem.

Dziewczyna drgnęła. Nie była już teraz panią swojej woli.

- ... odłóż ten chleb i podejdź do mnie. Nie ruszyła się nawet o centymetr.

- Powiedziałem, chodź do mnie!

- Zaraz. Ręce mam całe w maśle czosnkowym. Muszę je najpierw wytrzeć - wyszeptała nieprzytomnie.

Kyle dopadł jej w dwóch susach.

- Do diabła z masłem. Chcę cię objąć. Teraz, zaraz, jak najszybciej.

Owinął ich delikatny zapach czosnku. Amanda poczuła, że jej dłoń gładzi mocną szyję mężczyzny.

Kyle chwycił ją za rękę i zbliżył do swoich ust. Po chwili poczuła sprężysty język na swoich palcach.

- Dokładnie to chciałem zrobić w kinie za pierwszym razem - wyszeptał. - Pamiętasz torebkę z prażoną kukurydzą między moimi udami?

Skinęła głową.

Pochylił się nad nią i po chwili poczuła na szyi jego gorący język. Chciała się wyrwać, ale Kyle trzymał ją mocno.

- Nie, nie! To łaskocze - jęknęła.

Próbowała go odepchnąć, ale pokryta masłem dłoń ześlizgnęła się po jego koszuli.

Kyle całował jej szyję, posuwając się wolno w stronę granicy wyznaczonej przez bluzkę.

Nagle wyprostował się i spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. Amandzie zabrakło tchu w piersiach. Nie potrafiłaby powiedzieć, kiedy to się stało, ale ich usta spotkały się w nagłym przypływie namiętności. Jeszcze przed chwilą stali tuż obok siebie i patrzyli sobie w oczy, a teraz nagle spletli się w miłosnym uścisku. Ich usta same odnalazły drogę. To było niezwykłe. Nigdy wcześniej nic takiego jej się nie zdarzyło.

- Amando - wyszeptał zduszonym głosem, oderwawszy się na chwilę od jej ust. - Tak ciebie pragnę... Amanda nagle zastygła w bezruchu Nie, to nie jej pragną!... Chodziło mu przecież o autorkę listów. A mógł to być byle kto... Kiedy wszedł do kuchni, już był podniecony. Rzuciłby się nawet na damską torebkę. Tak się złożyło, że to ona była pod ręką...

Nie, Kyle jej nie kochał...

Dziewczyna wywinęła się z jego objęć i wybiegła do pokoju. Kyle stał przez chwilę zdezorientowany. Sos w garnku zaczął głośno bulgotać. Mechanicznie wyłączył gaz...

Klucze od drzwi wejściowych leżały na sofie. Amanda chwyciła je i wybiegła do przedpokoju. Za późno. Kyle był tuż za nią.

- Odwiozę cię - powiedział cicho.

- Nie trzeba. Wezmę taksówkę.. Spojrzał w jej pełne łez oczy.

- Chcę, żebyś wiedziała, że... nie chciałem tego i że... jest mi przykro.

Rzeczywiście był znacznie bardziej groźny, kiedy starał się być miły.

Amanda odwróciła się na pięcie i wyszła drżąc z obawy, że za chwilę wróci i rzuci się w jego ramiona.

Rozdział 6

Przez resztę wieczoru Kyle próbował zapomnieć o tym, jak wspaniale się czuł, trzymając Amandę w ramionach. Ponieważ bardzo się starał, zupełnie mu to nie wychodziło. Znajdował jednak w tym dziwną, wręcz masochistyczną przyjemność.

Wielokrotnie sięgał po słuchawkę, żeby do niej zadzwonić. Nigdy jednak nie udało mu się wykręcić numeru do końca. Wiedział, że w ten sposób tylko pogarsza sprawę, ale brakowało mu odwagi, żeby zdobyć się na rozmowę.

To, co wydarzyło się z Amandą, wykraczało poza ramy jego wyobrażeń. Miał już dosyć parodniowych przygód. Dawno zrozumiał, że nie można przeżyć swego życia dwukrotnie. Pragnął kogoś, z kim mógłby się związać na stałe.

Czy Amanda była tym kimś? Jak powinien się teraz wobec niej zachować? Już od dawna czuł, że się nawzajem przyciągają. Nie chciał się jednak do tego przyznać... Poza tym, cóż... Amanda zachowywała się jak spragniona miłości kobieta. Ale czy nie oznaczało to, że przedmiot tej miłości jest jej całkowicie obojętny? Czy ktoś inny - Kyle kładł szczególny nacisk na te słowa - mógłby ją rozbudzić tak jak on? Kiedyś machnąłby na to ręką, ale teraz chciał, by Amanda kochała wyłącznie jego.

Sądząc z niewielkiej ilości wina w butelce, było już dobrze po północy. Kyle podszedł do biurka i otworzył szufladę, w której trzymał pachnące, różowe koperty. Był zmęczony, nie ogolony i senny. Po kwadransie trzeci list wypadł mu z dłoni i zsunął się na podłogę tuż obok sofy.

We śnie otoczyły go tańczące kobiety. Wszystkie były pociągające i piękne. I wszystkie miały twarz Amandy.

Amanda spędziła noc próbując dojść do ładu ze swoimi skomplikowanymi uczuciami. W końcu z przerażeniem uświadomiła sobie, że zakochała się w Kyle'u. Nie było to tylko zwykłe, cielesne pożądanie. Żaden mężczyzna nie wyzwolił w niej do tej pory tylu emocji. Do żadnego nie wysyłałaby miłosnych listów...

Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że Kyle nie jest człowiekiem, z którym można by się związać na stałe...

- Gdzie on jest?

Noah Trent wpadł jak burza do studia, w którym Amanda i Toby czekali na pojawienie się Kyle'a. Ostatecznie zdecydowano, że „Sceny miłosne” będą nagrywane na taśmie, ale zarówno Amanda, jak i Kyle wystąpią bez przygotowania. Noah w ostatnim momencie zmodyfikował swoją decyzję, zapewne przestraszony notoryczną niepunktualnością Kyle'a.

Amanda wzruszyła ramionami.

Trent spojrzał na inspicjenta.

- Może dzwonił?

Toby pokręcił głową.

- Amando, może ty coś wiesz?'

- Nie, nie widziałam go od wczoraj. Rozmawialiśmy o nowym programie...

Tak, jeśli można to było nazwać rozmową. Raczej wcielali w życie główną ideę „Scen miłosnych”. A teraz Kyle nie chciał przepuścić okazji, żeby jeszcze bardziej wyprowadzić ją z równowagi. Zresztą wiedział, że nie znosi programów bez scenariusza i że obawia się niekontrolowanej sytuacji w studiu. Pewnie zaraz wpadnie z rozwianymi włosami i spyta, dlaczego nic jeszcze nie jest gotowe.

Noah sięgnął do kieszeni i wyjął z niej jakąś tabletkę. Włożył ją do ust i jednocześnie zerknął na zegarek.

- Jeśli Kyle nie przyjdzie, zacznijcie nagranie z Tobym - jęknął. - Naprawdę nie mam już do niego siły.

Toby stanął na środku studia z otwartymi ustami Dokładnie w tym momencie otwarły się dźwiękoszczelne drzwi i do studia wsunął się zdyszany Kyle.

- Mój Boże! Miałeś wypadek?

Kyle rzeczywiście wyglądał tak, jakby wpadł pod ciężarówkę. Co prawda nie krwawił, ale miał zapuchniętą twarz, a jego zwykle czyste i wyprasowane ubranie przypominało strój włóczęgi.

Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Noah przerwał mu pełnym zniecierpliwienia gestem.

- Szybko! Charakteryzacja! Zostało nam bardzo mało czasu...

Po chwili pojawiły się dwie charakteryzatorki. Kyle nie zwracał na nie żadnej uwagi. Jeden policzek miał jeszcze kredowobiały, a drugi rumiany jak jesienne jabłko.

- O Boże! Noah! Nie masz pojęcia, co przeżyłem! Myślałem, że sam będę musiał przyjąć to dziecko.

- Dziecko? - powtórzyli wszyscy zapominając, że są na niego wściekli.

- Tak - kiwnął głową, nie pamiętając o charakteryzacji. - Wyjechałem dzisiaj trochę wcześniej, bo wiedziałem, że Amanda będzie się denerwowała przed nagraniem. Nagle patrzę - samochód z przebitym kołem, a w nim bardzo ładna dziewczyna. Postanowiłem jej pomóc. Nawet się nie zdziwiłem, kiedy nie wysiadła, żeby podać mi narzędzia. Tyle się teraz słyszy o różnych napadach... Ale kiedy skończyłem i podszedłem, żeby się z nią pożegnać, zobaczyłem, że ona rodzi...

Na twarzy Kyle'a odmalowało się bezgraniczne przerażenie.

- I co, zemdlałeś, czy odebrałeś poród? - Noah roześmiał się tubalnie.

- Nic z tych rzeczy. - Kyle pokręcił głową. - Na szczęście pojawił się policjant. Po raz pierwszy witałem z radością przedstawiciela prawa... Zdaje się, że też miał niezłego pietra - dodał, wykrzywiając twarz w komicznym grymasie.

Amanda roześmiała się serdecznie. Wyobraziła sobie minę Kyle'a, kiedy okazało się, że kobieta jest w ciąży i zaraz będzie rodzić. Było jej wstyd, że podejrzewała go o najgorsze. Mimo to, świadomość, że nie tylko ona jest zdezorientowana, dodawała jej sił i pozwalała z nadzieją myśleć o nagraniu.

- Skoro już mówimy o rodzeniu - Noah ponownie spojrzał na zegarek - spróbujmy wspólnie pomóc przy narodzinach tego dziecka. - Wskazał na planszę z napisem „Sceny miłosne”. - Zapewniam, że mój brzuch również na tym skorzysta.

Charakteryzatorki już skończyły swą pracę. Jedna z nich, na odchodnym lekko przypudrowała policzki Amandy.

Toby i Noah zaczęli się nad czymś naradzać, zaś Kyle i Amanda zajęli miejsca przed kamerą. Kiedy skinęli głowami, Toby dał znad operatorom. Noah machnął ręką. Rozpoczęto nagranie.

- Dzisiaj chcemy zaprezentować państwu nowy program, zatytułowany: „Sceny miłosne” - zaczął Kyle. - Tytuł mówi sam za siebie. Wraz z panną Butterworth spróbujemy przybliżyć” państwu ten temat i pokazać - tu Kyle spojrzał pożądliwie na Amandę - najpiękniejsze intymne sceny. Oczywiście chodzi mi o sceny z filmów - dodał po chwili.

Amanda poczuła, że rumieni się pod warstwą pudru.

- Tak, właśnie. - Z trudem przełknęła ślinę. - Warto przecież zastanowić się nad tym, czym różni się świat kobiecej i męskiej wyobraźni. Te różnice są chyba szczególnie wyraźne wtedy, kiedy chodzi o przeżywanie miłości.

Amanda przypomniała sobie nagle pocałunek Kyle'a i z trudem dokończyła swoją kwestię. Na szczęście później pokazywano fragment wybranego przez nią filmu. Dziewczyna mogła się więc trochę rozluźnić.

- Był to oczywiście pierwszy, nieśmiały pocałunek doktora Żywago i Lary. Film słynie z tego, iż ukazuje miłość w jej najbardziej obsesyjnej formie. Możemy się dzięki niemu przekonać, jak wygląda życie człowieka, który nie może jeść, spać czy myśleć logicznie z powodu miłości. Uczucie doktora Żywago jest w pewnym sensie patologiczne, lecz również niezmiernie piękne - zaczęła Amanda.

- Nie wygłupiaj się! - przerwał jej Kyle. - Dlaczego wybrałaś musical?

Amanda zagryzła wargi. Obróciła się w jego stronę i powiedziała karcącym tonem:

- „Doktor Żywago” nie jest musicalem.

- E tam. Przecież doskonale pamiętam. Zawsze kiedy kochankowie patrzyli sobie w oczy, rozbrzmiewała taka melodyjka. Zaraz, zaraz... Jak to było? La-la-la-la-laaa Łobuzerski uśmiech Kyle'a wskazywał, że cała ta scena obliczona jest jedynie na efekt.

Amanda wiedziała, że nie ma sensu dłużej się spierać. Postanowiła jak najszybciej zmienić temat.

- Dobrze. Zobaczmy wobec tego, jaki film ty wybrałeś. Mam nadzieję, że nie jest to nowa wersja „Supermana”.

- Nie ma powodów do uszczypliwości. Zaraz zobaczysz coś, co uwielbiają miliony kobiet na całym świecie. Ty również, jak sądzę, nie będziesz wyjątkiem.

Kyle zrobił efektowny gest ręką. Na ekranie pojawił się Rhett Butler, który szarpnął opierającą się Scarlett, chwycił ją na ręce i zaczął wspinać się po schodach.

Znowu włączono światło. Kyle sprawiał wrażenie wyjątkowo z siebie zadowolonego.

- No i co? Nie mówiłem... Każda kobieta marzy, żeby ją ktoś porwał w ramiona...

Amanda westchnęła. Kyle z całą pewnością zasługiwał na to, co go czekało.

- Przepraszam. Pomyliłam się. To był stary Supermen... - powiedziała ze słodkim uśmiechem. - Warto jednak, żebyś wiedział, jak wiele zmieniło się od czasów wojny secesyjnej. Powinni cię byli nauczyć tego w szkole... Nie ma już ani niewolnictwa, ani dominacji mężczyzn w życiu rodzinnym!

- Co takiego?! - Kyle na moment zapomniał, że ma przed sobą kamerę.

- Dokładnie to, co słyszałeś. Ta scena nie ma nic wspólnego z miłością. Dokładnie tak samo wyglądały stosunki damsko-męskie u jaskiniowców. Przecież tylko zwierzęta stosują przemoc, żeby zdobyć samicę.

- Zaraz, zaraz. - Kyle rozejrzał się po studiu, szukając pomocy. - Proszę o przerwę. - - Dobrze. Obejrzyjmy więc fragment filmu „Przypadek Thomasa Crowna”.

Amanda zerknęła w stronę Toby'ego, chcąc sprawdzić, czy wszystko gotowe do kolejnej projekcji.

- Być może pozwoli ci on zrozumieć, na czym polega prawdziwa miłość między mężczyzną i kobietą.

Na ekranie pojawili się Steve McQueen i Faye Dunaway w kameralnej scenie miłosnej. W zasadzie nic konkretnego się nie działo, ale atmosfera wprost naładowana była erotyzmem.

Kiedy znowu zabłysło światło, Kyle odchrząknął i syknął w stronę Amandy: - To nie fair!

Dziewczyna nie zwróciła najmniejszej uwagi na ten komentarz.

- Nie wiem, czy zauważyłeś, Kyle, ale nikt w tym fragmencie nie używał przemocy. Ci ludzie tylko się pocałowali, a i to bardzo delikatnie. Mimo to możemy śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia ze sceną erotyczną...

- Zgadzam się. Tyle tylko, że tutaj mieliśmy zupełnie inną sytuację. Scarlett O'Hara nie była szczera wobec siebie i Rhetta. Nie chciała się przyznać do swojej miłości i pożądania...

- Cóż, Scarlett żyła w innych czasach - przerwała mu Amanda.

- Rhett również. - Kyle spojrzał jej wyzywająco w oczy, odzyskując dawną pewność siebie. Skinął nieznacznie ręką. Był to sygnał umówiony z Tobym. Na ekranie pojawiła się plaża z filmu „Stąd do wieczności”. Amanda i Kyle z trudem mogli usiedzieć spokojnie na swoich miejscach, obserwując namiętne zmagania półnagich partnerów. Amanda z ulgą pomyślała, że na szczęście nikt nie może w tej chwili widzieć wyrazu jej twarzy.

Kiedy fragment filmu się skończył, zerknęła nerwowo w stronę Kyle'a.

- Trochę piasku, trochę wody i... dużo namiętności.

Nic dodać, nic ująć - powiedział, patrząc wprost w obiektyw kamery.

Amandzie zaparło dech w piersiach. Nie mogła wydusić z siebie nawet słowa.

- Teraz ty - mruknął Kyle, wskazując srebrną powierzchnię monitora.

Toby podniósł dłoni, chcąc pokazać, że jest gotów rozpocząć projekcję. Amanda kiwnęła głową. Tym razem były to dwa fragmenty z jednego filmu. Najpierw obejrzeli scenę rozgrywającą się na nadbrzeżu. Stary ksiądz przestrzegał młodą kobietę, by uważała na siebie i dbała o swego chorego męża. Następnie zobaczyli wnętrze jakiegoś pokoju. Kamera przesunęła się po długich butach jakiegoś oficera, a następnie pokazała płonący pożądaniem wzrok młodej kobiety.

- Czasami - skomentowała Amanda - miłość jest tęsknotą za zakazanym owocem.

- To niewiarygodne! - wtrącił Kyle.

- Niewiarygodne? - powtórzyła, nie bardzo wiedząc, czy żartuje czy też mówi poważnie.

Tym razem jednak Kyle nie silił się na żarty. Potarł czoło i spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony tym, co zobaczył.

- Przecież to była „Córka Ryana”, jeden z najpiękniejszych filmów miłosnych. Jest tam wiele lepszych scen, które mogłaś wybrać. A co myśmy zobaczyli?... Oficerskie buty...

Dziewczyna uśmiechnęła się. W tym momencie poczuła się nieco pewniej.

- Zgadzam się. W „Córce Ryana” jest wiele pięknych scen miłosnych. Ale moim zdaniem przed chwilą obejrzeliśmy kluczowe dla tego filmu fragmenty. Właśnie wtedy bohaterka dokonała wyboru, kierując się jedynie uczuciem. Oczywiście później została za to ukarana... Teraz czasy się zmieniły. Kobiety stały się znacznie bardziej niezależne i mogą swobodnie wybierać partnerów. Niemniej, jak sądzę, przesłanie filmu nadal pozostaje aktualne. W swoim wyborze nie można kierować się jedynie pożądaniem i wyglądem mężczyzny.

- I cóż w tym złego, że dziewczyna lubi ładnych, seksownych chłopaków? - zaprotestował Kyle.

- Nic - odrzekła cicho Amanda. - O ile nie są to jedyne kryteria.

Kyle najwyraźniej się zmieszał.

- Tak, no cóż... Pewnie masz rację - wybąkał.

- Zdaje się, że teraz twoja kolej - powiedziała, poprawiając sobie włosy.

Kyle spojrzał na nią kompletnie zaskoczony.

- Co?... Atak, moja kolej...

Toby zlitował się nad nim i nawet nie czekał na znak ręką.

Na ekranie pojawiła się jedna z ulic Nowego Orleanu. Nagle znaleźli się w samym środku namiętnych westchnień i gorących pocałunków. Ciemnowłosy chłopak bezceremonialnie rozbierał dziewczynę tuż przed jasno oświetloną wystawą jakiegoś sklepu.

Amanda z trudem zdołała przełknąć ślinę. Kyle pochylił się w jej kierunku.

- Niezłe, co? - szepnął.

Dziewczyna poczuła, że się rumieni. Przez chwilę widziała siebie tam, przed sklepem, na środku ulicy. Wolałaby jednak, żeby chłopak był blondynem...

Film emanował wyuzdanym erotyzmem. Nie było w nim jednak nic wulgarnego. Amanda widziała go do tej pory tylko raz i musiała przyznać, że zrobił na niej olbrzymie wrażenie.

Spojrzała na Kyle'a. Wciąż patrzył na nią, starając się dostrzec wyraz jej twarzy przy nikłym świetle płynącym z ekranu.

Poczuła, że ma ochotę go udusić. I to jak najszybciej. Jak przyjemnie byłoby opuścić studio, zostawiając w nim jego martwe ciało.

- Tak, Amando. Słuchamy?

- Co takiego? Nie rozumiem...

Wybrany fragment skończył się już prawie pól minuty temu. Kyle najwyraźniej skończył swoją kwestię i zadał jej jakieś pytanie.

- Właśnie prosiłem cię o opinię na temat tej sceny miłosnej. Przyznasz, że mężczyzna nie jest tutaj brutalny, a jednocześnie potrafi siłą osiągnąć to, o co mu chodzi...

Amanda spojrzała na Kyle'a nieprzytomnym wzrokiem.

- O tak, scena była bardzo ładna - wyjąkała w końcu.

Niech ktoś zgasi światło i wszyscy idą do domu. Wszyscy, oprócz Kyle'a... Chciała, żeby zostali we dwoje w ciemnym studiu. Wciąż miała zamiar go udusić, ale wcześniej pragnęła pobawić się z nim w kotka i myszkę... Tak jak modliszka... Kyle będzie przerażony, a jednocześnie zmusi go, by zabawiał ją rozmową na temat najpiękniejszych scen miłosnych. Zresztą Kyle sam byłby niezły w takiej scenie...

Bezwiednie dotknęła swoich ust. - Amando, teraz ty. - Głęboki, męski głos dobiegał chyba z zaświatów.

Światło zgasło. Ekran rozjarzył się intensywnym, pomarańczowym światłem. Amanda powróciła do rzeczywistości. Dopiero teraz przypomniała sobie, jaki fragment wybrała na koniec. Obiecali sobie nawzajem z Kyle'em, że nie będą używali filmów, w których pojawiają się mężczyźni będący symbolami seksu w swoich czasach. Ale... Amanda nie dotrzymała słowa. Chciała pokazać, że ją również stać na małe oszustwo. Na ekranie pojawił się kowboj w pełnym rynsztunku. Krzesło Kyle'a skrzypnęło po raz kolejny.

- Hej - usłyszała jego głos tuż przy swoim uchu - to nieuczciwe. Przecież obiecałaś!

Wzruszyła ramionami, nie patrząc w jego kierunku. Spotkała wiele kobiet, które wolały scenę na rowerze z filmu „Butch Cassidy i Sundance Kid”. Niemniej, jej zdaniem, najlepszy był fragment, w którym Sundance kazał się rozbierać nauczycielce, trzymając ją na muszce. Oglądając tę scenę, za każdym razem czuła mrowienie na karku.

Znowu zabłysły światła. Słodki, rozmarzony uśmieszek błąkał się po wargach Amandy.

- Zaczekaj! - krzyknął Kyle. - Przecież on użył siły!

- Mhm - mruknęła Amanda.

- Czy to nie jest przykład męskiej dominacji?!

- Mhm.

- Ależ on mierzył do niej z rewolweru! - Mhm.

- Czy tak nie postępowali jaskiniowcy?! - jęknął Kyle.

- Nie bądź głupi. W jaskiniach nie było rewolwerów.

- To co? - Kyle był u skraju wyczerpania nerwowego i żałował, że sam w tej chwili nie dysponuje rewolwerem. - Udzielimy mu jakiejś specjalnej dyspensy?

Spojrzał w rozmarzone oczy Amandy. Nagły dreszcz przebiegł po jego ciele. Również na nim ta scena wywarła olbrzymie wrażenie. Nie chciał się do tego przyznać, ale zdecydowanie wolał ją od sceny z Rhettem. Sam chętnie kazałby Amandzie rozpuścić włosy i zdejmować po kolei wszystkie części garderoby.

Przymknął oczy. Nagle na końcu tunelu pojawił się niespodziewany promyk światła - Rozumiem - powiedział spokojnie, nie dając się ponieść emocjom. - Oni jedynie odgrywają tę scenę... Nie ma tu mowy o żadnej brutalności.

Przytaknęła.

- Czy podobają ci się takie sceny, Amando? Ponownie skinęła głową.

- Wobec tego powinien ci się spodobać wybrany przeze mnie ostatni film - oznajmił i skinął w kierunku Toby'ego.

Pogasły światła. Ostatni fragment Kyle'a był również montażem kilku scen z jednego filmu.

Na początku zobaczyli, jak zamaskowany mężczyzna włamuje się do damskiej garderoby. Między biżuterię zaplątał się pamiętnik, będący zapisem marzeń” i tęsknot okradzionej kobiety.

Zwierzenia zawarte w pamiętniku opętały złodzieja. Wykorzystując własną wiedzę, próbował uwieść swoją ofiarę.

Był to jeden z nowszych filmów. Nie stronił więc od golizny i śmiałych scen erotycznych.

Toby tak się zapatrzył, że niemal zapomniał wyłączyć projektor.

Noah nie wiedział, czy cenzura obyczajowa przepuści ten fragment, postanowił jednak zaryzykować.

Kyle czuł, że wybrał ten film na własne nieszczęście. Serce waliło mu jak młotem. Ręce pociły się. Nie potrafił pozbierać myśli.

Amanda porównywała tęsknoty bohaterki z filmu z tym, co zawierały jej listy. Zastanawiała się również, czy Kyle wybrał te fragmenty specjalnie, czy też zupełnie przypadkowo. Czy to możliwe, że domyśla się, kto jest autorką pachnących perfumami listów? Przez chwilę myślała, że to na szczęścić ostatni film, i że być może nie będzie musiała już nic mówić... Niestety, myliła się.

- Sądzę - zaczął Kyle - że ten film powinien podobać się wszystkim. Czy nie wydaje ci się, że właśnie o to chodzi kobietom - mieć kogoś, kto będzie czytał w ich myślach?

Skinęła lekko głową. Głęboki głos Kyle'a działał na nią jak narkotyk.

- Natomiast mężczyźni - ciągnął - pragną jedynie poznać sekretne myśli kobiet. Zwłaszcza gdy są one podobne do fantazji bohaterki filmu...

Amanda poruszyła się niespokojnie na swoim krześle. Musiała jakoś zareagować na tę niedorzeczność.

- Jak możesz stawiać znak równości między pamiętnikiem a myślami bohaterki? To zbyt wielkie uproszczenie. Powiedziałabym raczej, że pamiętnik był czymś w rodzaju pułapki - zawahała się - lub może, ujmując to łagodniej, zaproszeniem in blanco...

Kyle nie zwróciłby zapewne uwagi na to niecodzienne wyrażenie, gdyby nie wyraz paniki, który dostrzegł w oczach dziewczyny. Zmarszczył brwi, starając się dokładnie przypomnieć sobie ostatnią „biblioteczną” fantazję. Na jego ustach pojawił się niemal niewidoczny uśmieszek.

- Zaproszenie in blanco... - powtórzył i spojrzał na nią z ukosa.

- To znaczy...

- Taka pułapka na mężczyzn?

- Ależ...

Amanda najchętniej zemdlałaby w tym momencie.

- Jednak w takim wypadku ta kobieta musiałaby specjalnie podsunąć pamiętnik złodziejowi. Albo komukolwiek innemu - dodał po chwili.

- Nie, nie. Chciałabym... się wycofać. Nie to miałam na myśli - jąkała się Amanda.

Kyle spojrzał na nią z rozbawieniem. Nie miał już wątpliwości, że to ona była autorką listów, które otrzymywał.

- Dlaczego? - zdziwił się nieszczerze. - To bardzo interesująca teoria. Doskonale rozumiem, o co ci chodzi.

Mrugnął do niej. Amanda miała ochotę jak najszybciej schować się pod stolik.

- Według Amandy, bohaterka chciała uwieść złodzieja powiedział, odwracając się do kamery. - Był to przecież jej znajomy. Być może domyśliła się, że planuje włamanie... W miłości tak jak na wojnie, wszystkie chwyty są dozwolone.

- Doskonale! Świetne zakończenie - krzyknął Noah, dając znak kamerzystom, żeby przerwali pracę.

Amanda patrzyła w podłogę wiedząc, że tylko w ten sposób może uniknąć wzroku Kyle'a.

Po chwili tuż obok pojawił się Noah Trent.

- Bardzo dobrze - wydyszał. - Cieszę się, że wystąpiliście bez przygotowania. Będziemy się tego trzymać.

Kyle zaczął go przekonywać, że znacznie lepiej byłoby robić program na żywo. Trent wykręcał się, mamrocząc coś o odpowiedzialności i cenzurze. Amanda cichaczem podeszła do drzwi.

- Chciałbym z tobą pogadać.

Jej dłoń zawisła w bezradnym geście tuż nad klamką. Kyle złapał ją za ramię.

Nie miała siły się opierać. Kyle poprowadził ją mrocznym korytarzem. Po chwili zatrzymali się. Amanda cofnęła się odruchowo. Za plecami poczuła chłód ściany.

- Myślałam, że wolisz raczej... Położył jej palec na ustach.

Nawet nie zauważyła, kiedy ją pocałował. Poczuła tylko smak tego pocałunku i westchnęła głęboko. Przypomniał jej się ich pierwszy pocałunek niedaleko biura Trenta. Ale tym razem Kyle przywarł do niej całym ciałem. Amanda podała mu swoje usta. Przez moment nie musieli niczego udawać ani o niczym myśleć. Pragnęli, żeby ten pocałunek trwał wieczność...

- Byłaś mi to winna - szepnął.

Spojrzała na niego zamglonymi oczami.

- Winna? Nie byłam ci nic winna!

Przez moment miała ochotę uderzyć go w twarz. Nie wiedziała, czy za tę głupią uwagę, czy też za to, że przestał ją całować...

- Ależ tak. Przypomnij sobie - powiedział, gładząc jej policzek. - Przecież należy mi się jakaś nagroda za te wszystkie nie przespane noce, spędzone nad twoimi listami.

- Ja też nie spałam - mruknęła, próbując uwolnić się z jego objęć.

Kyle spojrzał na nią uważnie.

- Czy to znaczy, że o mnie marzyłaś? - spytał z drżeniem w głosie i pochylił się w jej stronę.

- Nie! - krzyknęła niemal histerycznie. Odpowiedź nadeszła zbyt szybko, aby mógł ją uznać za szczerą. W oczach Kyle'a pojawiły się ogniki, które świadczyły o tym, że tym razem jej nie wierzy.

- Chodzi o to... - zaczęła drżącym głosem.

Znowu poczuła jego usta tuż obok swoich. Także i tym razem nie potrafiła się oprzeć pokusie. Rozchyliła wargi i przymknęła oczy.

- Przecież marzenia nie są grzechem - szepnął jej do ucha..

Gorący oddech palił jej szyję, ale wilgotny język podziałał na nią jak balsam.

- Ale zapewniam cię - dodał - że są jeszcze bardziej podniecające, kiedy możesz je z kimś dzielić. Wypróbujmy to. - Jego głos był jak poszum wiatru w koronach drzew.

Poczuła, że jej ciało drży od tłumionego pożądania.. Pomyślała o swoich Ustach... Ścisnęła uda bojąc się, że za chwilę zacznie na klęczkach błagać Kyle'a, żeby potraktował ją jak. zepsutą dziewczynkę... lub klientkę z butiku lub też samotną dziewczynę: z plaży.

Odetchnęła głęboko. Czuła, że musi się ratować za wszelką cenę.

- Naprawdę, bardzo mi przykro - powiedziała łamiącym się głosem. - Przepraszam cię za te listy. To już się nie powtórzy.

- Dlaczego? - Spojrzał na nią z miną niewiniątka. - Jeśli chcesz, pożyczę ci różową papeterię.

Zamilkł na chwilę.

- Mani też kostium kąpielowy bikini i czarną koszulkę z jedwabiu. Kazałem na nich wyszyć twoje imię.

- Moje... mo... - wybełkotała Amanda. Dopiero po chwili zdołała przyjść do siebie.

- Ależ ja nie chcę - szepnęła.

- Chcesz, chcesz orzekł Kyle nie znoszącym sprzeciwu głosem.

Wyjął jej spinkę z włosów i zaczął się bawić ciemnymi splotami. Po chwili poczuła, że nie może ruszyć głową.

- Inaczej byś tego wszystkiego nie wymyśliła - dodał, trzymając ją mocno za włosy.

Amanda z trudem łapała powietrze. Pragnęła, żeby Kyle pocałował ją jak najszybciej, tak żeby nie musiała nic mówić.

Spojrzał na jej falujące piersi i rozchylone usta.

- Chyba lubisz mnie trochę, co? - ocenił pewnym siebie głosem. - Ta lodowa fasada ma mnie przekonać, że jesteś nieprzystępna. Ale zdaje się, że masz problemy z przekonaniem samej siebie...

Popatrzył jej w oczy. Złote iskierki, które w nich ujrzał, przypomniały mu o historii z bransoletką. Poczuł nagły, przypływ namiętności. Czy ta dziewczyna jest czarownicą? Z całą pewnością rzuciła na niego jakiś urok, a teraz udaje niewiniątko. Kyle nigdy dotąd nie czuł się tak zdezorientowany.

Amanda dostrzegła w jego oczach płomień, niepohamowanego pożądania. Mężczyzna pochylił się, żeby dotknąć jej ust.

- Nie wiem, w co teraz grasz, ale poddaję się. Dziewczyna czuła jego suchy oddech na twarzy.

- Przyznaj się - syknął po chwili. - Chcesz mnie tak samo jak ja ciebie.

Amanda nie mogła wytrzymać jego wzroku. Zamknęła oczy. Wciąż czuła jednak jego bliskość. Udo Kyle'a dziwnym trafem dostało się między jej uda. Czuła jego nacisk i wcale nie miała ochoty się bronić. Tak, pragnęła go całą swą duszą i... ciałem.

Nagle zza rogu wyłonił się uśmiechnięty Toby.

- O, tutaj was zna... - Ostatnie słowo ugrzęzło mu w gardle.

Dopiero teraz chłopak zdał sobie sprawę, jak intymnej sceny stał się świadkiem. Zarumienił się i z trudem wydusił z siebie jeszcze kilka słów:

- Ehm... przepraszam... Noah chciałby się z wami widzieć, jak... jak skończycie. - Jego twarz pokraśniała jeszcze bardziej. - To znaczy - plątał się - przed waszym wyjściem.

Toby nie czekał na odpowiedź. Skurczył się pod morderczym spojrzeniem Kyle'a i cichcem się wycofał.

Amanda i Kyle przypomnieli sobie nagle, kim są i co robią w tym miejscu. Czar prysł. Zaczęli rozglądać się dookoła, chcąc sprawdzić, czy nikt ich nie obserwuje.

Oderwali się od siebie niechętnie. Kyle sięgnął do kieszeni i wyjął z niej spinkę do włosów. Przez chwilę patrzył na nią z uśmiechem, a następnie ponownie schował ją do kieszeni.

Amanda zrobiła zdziwioną minę.

Wzruszył ramionami. Przez chwilę zastanawiał się, co jej powiedzieć.

- Nie lubię, kiedy masz związane włosy. Powinnaś dać im trochę swobody.

Znowu zaczęła oddychać szybciej. Ukryta aluzja przyprawiła ją o zawrót głowy.

Kyle spojrzał na nią i niechętnie ruszył w stronę biura Trenta. Dziewczyna stała przy ścianie, nie mogąc uczynić choćby kroku.

- To jeszcze nie koniec - rzucił przez ramię Kyle. - Jeszcze wszystko przed nami.

Amanda wyjęła z szuflady flaszeczkę perfum i zaczęła się uważnie przyglądać nalepce. Czuła mocny, zmysłowy zapach. Niestety, jej plan się nie powiódł. Kyle dowiedział się wszystkiego. Co gorsza, Amanda czuła, że to ona padła ofiarą własnych obsesji. Zresztą była nią od samego początku... Nie miała szans na wygraną z kimś takim jak Kyle. Przecież wiedziała, że jest tylko jedną z licznego grona jego wielbicielek.

Kyle parokrotnie próbował kontynuować to, co tak bezceremonialnie przerwał im Toby. Nie reagowała jednak na jego zaloty. Po pierwsze, miała podstawy, by przypuszczać, że Kyle nie traktuje kobiet poważnie. Po drugie, obawiała się, że zdobycie jej stało się dla niego czymś w rodzaju sportowego wyzwania. W żadnym razie nie chciała stać się piłką w tej grze...

Z rezygnacją odłożyła flakonik perfum. Włączyła telewizor. Za chwilę stacja KCNX miała emitować „Sceny miłosne”. Amanda chciała obejrzeć ten program. Gdyby nie ten niefortunny zwrot, którego użyła, być może Kyle nigdy by się nie zorientował, że to ona jest autorką pachnących perfumami listów i... Właśnie: i co dalej? Czy dałby się w ten sposób uwieść? A jeśli tak, to komu: jej, czy też idealnej kochance z listów? W tej chwili każde rozwiązanie wydawało się Amandzie nie do przyjęcia.

Mężczyźni, których znała do tej pory, albo nie traktowali jej poważnie, albo nie odpowiadali jej seksualnie. Amanda powoli zaczynała już tracić nadzieję, że znajdzie swój ideał. Mijały lata, ale dziewczyna nie potrafiła zdobyć się na kompromis.

Kyle opadł na sofę z cichym jękiem i uderzył rękaw poręcz. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Amanda wciąż się mu opiera. Czy nie zrozumiała, że to, co się między nimi dzieje, jest zupełnie wyjątkowe i niepowtarzalne? Schwycił poduszkę i rzucił nią w obraz wiszący na ścianie. Nigdy dotąd nie miał do czynienia z tak zagadkową i denerwującą kobietą.

Sięgnął po pilota i włączył telewizor. Natychmiast zmienił kanał na KCNX. Za chwilę miał się zacząć program, który nagrali wspólnie w zeszłym tygodniu.

Kyle nalał sobie piwa. Na ekranie pojawiły się ich sylwetki. Kyle zafascynowany obserwował Amandę. Wcale nie obchodziło go to, że program wypadł nadspodziewanie dobrze. Znacznie bardziej interesowała go podwójna gra, którą prowadzili... Fragmenty filmów, wybrane przez Amandę, zaczęły się układać w jego głowie w całość.

Program skończył się. Obok, na stoliku, stało nietknięte piwo.

Nagle szeroki uśmiech rozjaśni ponurą twarz Kyle'a. Coś niesamowitego przyszło mu do głowy. Tak... to był znakomity pomysł. Musi po prostu udowodnić Amandzie, że nie jest bezwzględnym pożeraczem kobiecych serc i jednocześnie pokazać, jak bardzo pragnie właśnie jej. Tb, co miał zamiar zrobić, było być może trochę nieuczciwe, ale... o ileż gorsze było patrzenie na naturalną śmierć uczucia, które nawet nie zdążyło się między nimi rozwinąć!

Rozdział 7

Noah Trent przeglądał właśnie plany finansowe stacji. Amanda weszła i zajęła miejsce na kanapie. Za nią do pokoju wkroczył Kyle. Przez chwilę rozglądał się niezdecydowany, a następnie podszedł do biurka i sięgnął po miętówkę.

- Nad czym się męczysz? - spytał, biorąc do ręki jedną z kartek z poprawkami zaznaczonymi czerwonym długopisem.

- Nad budżetem. - Noah odebrał mu maszynopis.

- Mam nadzieję, że będziesz zabierał bogatym i dawał mnie.

Trent chrząknął.

- Tak naprawdę, to muszę zabierać każdemu, żeby dać tobie.

Kyle roześmiał się i spojrzał w stronę kanapy.

- A potem okradniesz mnie, żeby zapłacić Amandzie.

Ale nie mam ci tego za złe, przecież taki ze mnie grzeczny chłopczyk.

Ostatnie słowa były wyraźnie skierowane w stronę Amandy. Ale dziewczyna nie zareagowała, Kyle postanowił dalej drążyć temat.

- Partnerka do prowadzenia programu to fajna sprawa. Szkoda tylko, że później trzeba jej płacić...

Amanda zaczęła się przyglądać swoim paznokciom. - Noah uniósł nieco głowę i badawczo spojrzał na stojącego przed biurkiem mężczyznę.

- Czy masz jakieś ostatnie życzenie? - spytał w końcu. Kyle uśmiechnął się niewinnie, ale Noah nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Zdjął okulary i zaczął mówić spokojnym, rzeczowym tonem:

- Jak pewnie oboje wiecie, „Sceny miłosne” miały niezłe recenzje i dobrą oglądalność. Myślę, że zdecydujemy się na cały cykl programów pod tym tytułem. - Noah zawiesił głos. - Amando - zwrócił się do dziewczyny - rozmawiałem już z Kyle'em o tym, jak zwiększyć waszą popularność. Z dnia na dzień stajecie się coraz bardziej sławmy...

Na twarzy Kyle'a pojawił się złośliwy uśmieszek. - Chodzi o to, że powinniśmy się umawiać na randki. Wiesz, tak jak gwiazdy w Hollywood, kiedy kręcą razem jakieś filmy.

Amanda nie mogła uwierzyć własnym uszom.

- Co takiego”?!

- A widzisz, Noah, mówiłem. Ona mnie nie lubi. Trudno w to uwierzyć, prawda?

- Wcale nie tak trudno - odrzekł Trent z westchnieniem.

- Będziesz musiał dać jej podwyżkę, żeby zaczęła się ze mną umawiać. Więc ten projekt budżetu możesz sobie schować do kieszeni.

Trent spojrzał w stronę Amandy, rozkładając ręce w bezradnym geście.

- To wcale nie był mój pomysł... Kyle sięgnął po kolejną kartkę.

- Hej, Kyle, przestań mi tu grzebać. Usiądź spokojnie i posłuchaj, co mam ci do powiedzenia.

Kyle cofnął dłoń i zasalutował.

- Tak jest, panie sierżancie!

Strzelił obcasami i podszedł do kanapy. Amanda skuliła się, widząc jego diabelski uśmiech. Musiała się nieco odsunąć, ponieważ w przeciwnym razie Kyle wylądowałby jej na kolanach. Siedzieli stykając się biodrami. Amanda udawała, że nie robi to na niej wrażenia. Zagryzła wargi z postanowieniem, że nie przesunie się ani o centymetr dalej.

Trent obserwował ich przez cały czas. Bezwiednie wyjął z ust cukierka i sięgnął po tabletkę.

- Jak wiecie - ciągnął - w przyszłym tygodniu rozdawane będą nagrody Akademii Filmowej. Nasza stacja otrzymała pozwolenie na zorganizowanie konkursu dla widzów „Ekranu i sceny”. Zamieścimy w prasie specjalne ogłoszenia wraz z kuponami konkursowymi. Ta osoba, która wytypuje największą ilość zdobywców Oskarów, pojedzie na wycieczkę do Hollywood.

W drzwiach pojawiła się zmierzwiona czupryna Toby'ego.

- Co tam znowu? - warknął Trent.

- Noah, facet od pogody twierdzi, że jakaś ekipa bierze samochód Kyle'a na hol.

- Dobrze, dobrze - mruknął Trent.

Spiker podający prognozę pogody w KCNX znany był z upodobania do głupich żartów.

Amanda skorzystała z okazji, żeby odsunąć się od Kyle'a. Podeszła do okna i ciekawie zerknęła na ulicę.

- Czy zaparkowałeś swój wóz jak zawsze przed hydrantem? - spytała Kyle'a przez ramię.

- Tak, ale nie ma się czym przejmować. Znam chłopaków z policji.

- Wobec tego musiałeś zapomnieć o opłacie za parkowanie...

- O czym ty, do diabla, mówisz?!

- O tym, że jacyś faceci biorą twoje auto na hol. Nie są zbyt ostrożni - komentowała Amanda. - Przykro mi, ale nie masz już przedniego zderzaka...

- Co takiego? Zaraz wracam - rzucił Kyle, wybiegając z pokoju.

Amanda odwróciła się od okna i podeszła do biurka. Po raz pierwszy poczęstowała się miętówką. Na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- To nieładnie śmiać się z cudzego nieszczęścia - mruknął Trent, uśmiechając się mimowolnie.

- Och, to żadne nieszczęście. Najwyżej nasz grzeczny chłopczyk trochę sobie pobiega.

Noah spojrzał na nią szczerze zdziwiony.

- Zaraz, zaraz. Co tu się dzieje, Amando?

- Nic takiego - odrzekła niewinnie. Przez chwilę w pokoju panowała cisza.

- Samochód Kyle'a... - zaczął Trent. - Tak?

- Nikt go nie chce zabrać, prawda?

- Mhm.

- Ależ Amando!

- Co takiego? - spytała, wkładając do ust miętówkę.

- Nie, nic - powiedział Trent, dusząc się ze śmiechu: - Cieszę się, że Kyle trafił wreszcie na godnego siebie przeciwnika.

- Tym razem należała mu się nauczka. Amanda zacisnęła pięści.

- Rozumiem. Ale pamiętaj, że później będziesz musiała z nim pracować. Może chcieć się odegrać w czasie programu...

- I tak zawsze stosuje jakieś chwyty - mruknęła dziewczyna. - W zasadzie więc niczym nie ryzykuję. Praca z Kyle'em to nie sielanka.

Amanda ponownie podeszła do okna i spojrzała w dół.

- A skoro mówimy już o pracy - zawiesiła głos - to mam pewien pomysł.

- Tak, słucham?

- Pamiętasz, jak na początku mówiliśmy o różnicy zdań.

- Oczywiście.

- A gdybyśmy tak w którymś programie spróbowali wytypować zdobywców Oskarów?... Powiedzmy, w ramach dodatku do konkursu.

- Będziecie występować przeciwko sobie w tym konkursie?

- Oczywiście. Niczym przecież nie ryzykujesz. Po prostu okaże się, które z nas ma lepszego nosa. Jestem przekonana, że nasze typy będą się znacznie od siebie różniły.

Noah podrapał się po łysinie, zastanawiając się głęboko.

- Dobrze - oznajmił w końcu. - To świetny pomysł. Znakomicie wprowadzi wszystkich widzów w atmosferę konkursu...

Noah jeszcze przez chwilę drapał się w czoło, a następnie spojrzał niespokojnie na zegarek. - Wiesz co, nici z naszego dzisiejszego spotkania. Za parę minut mam naradę z księgowym. Zejdź teraz na dół i pogadaj z Kyle'em. Może uda ci się go udobruchać wiadomością o dodatkowym programie.

Amanda właśnie dostrzegła Kyle'a na dole. Stal z rozwianymi włosami i patrzył na samochód, zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Wiele by dała, żeby zobaczyć teraz jego minę. Kyle machnął ręką i szybkim krokiem ruszył w stronę budynku stacji. Nie mogła mieć najmniejszych wątpliwości co do jego intencji.

- W porządku, Noah. Dziękuję za zaufanie - powiedziała, kierując się w stronę drzwi.

- Nie masz za co dziękować. - Trent pomachał jej na pożegnanie. - Znakomicie ci idzie w tej pracy.

Amanda stała na korytarzu, czekając na windę. Facet od pogody i Toby opuścili plac boju, salwując się ucieczką. Tylko ona musiała stanąć twarzą w twarz z rozjuszonym lwem. Już dawno przestało jej się wydawać, że jakoś sobie poradzi.

Kiedy winda zatrzymała się w końcu na jej piętrze, wysiadł z niej jedynie pałający żądzą zemsty Kyle. Amanda uśmiechnęła się niewinnie. Kyle również odsłonił w uśmiechu równe, białe zęby.

Dziewczyna z trudem opanowała chęć ucieczki.

- Zjeżdżasz na dół? - spytał, przytrzymując drzwi windy. Z wysiłkiem przełknęła ślinę i lekko skinęła głową.

- To świetnie - mruknął, wciągając ją do windy. - Teraz będziesz musiała mnie przeprosić.

Amanda zamknęła oczy i zaczęła się w duchu modlić. Nie, nie miała klaustrofobii. Ale jeden rzut oka na rozwścieczoną twarz Kyle'a wystarczył, żeby napełnić ją najgorszymi obawami. Kyle z całą pewnością nie puści jej płazem tego żartu.

Po chwili jednak zmusiła się do tego, żeby otworzyć oczy. Przeciągły zgrzyt bloku powiedział jej, że utknęli między piętrami.

- Co się stało? - spytała, - Czy mamy jakieś kłopoty? Kyle oparł się o ścianę, trzymając palec na przycisku z napisem „stop”.

- Ty masz.

- Ja? Przecież całego zamieszania narobił ten facet od pogody...

- Amando.

- Słucham?

- Podejdź do mnie. - Po co?

- Przecież wiesz po co.

- Wcale nie wiem.

- Wiesz.

- N-no dobrze.

Zrobiła parę nieśmiałych kroków w jego stronę. Na twarz wystąpiły rumieńce. W windzie zainstalowany był głośnik. Płynęło z niego ciche, zmysłowe solo na saksofonie.

- A teraz przeproś - powiedział szorstko. Jego palec wędrował wzdłuż jej szyi.

- Prze... przepraszam - wyjąkała - Świetnie - szepnął. - A teraz pokaż...

- Co pokazać?

- Że żałujesz. - Jak?

- Przecież wiesz.

- Nie wiem. - Wiesz. - Och...

Amanda potrząsnęła głową, ale mimo to podeszła do niego. Była jak w transie. Policzki jej płonęły i czuła, że brakuje jej powietrza.

- Posłuchaj, nie mam najmniejszego zamiaru cię całować, czy... czy... - zacięła się. - Powiedziałam, że przepraszam i jest mi naprawdę bardzo przykro.

- Amando.

- Słucham?

- Podejdź bliżej.

- Ależ Kyle...

- Czekam...

Jego dłoń uniosła się nieco i zaczęła pieścić jej brodę i policzki.

- Dobrze - szepnęła.

- Czekam...

- Ale tylko jeden pocałunek - zastrzegła.

- Dwa.

- Jeden - powtórzyła z naciskiem.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka skąpa.

- Jeden.

Spojrzał jej prosto w oczy.

- W porządku, jeden i... pól.

- Pół? Jakie pół? - zdążyła jeszcze wymamrotaj, zanim poczuła na wargach cierpki smak ust Kyle'a.

Kyle przytulił ją i zaczął pieścić jej piersi przez jedwabną bluzkę i koronkowy biustonosz. Amanda jęknęła głucho i przywarta do jego ciała.

Nagle poczuła, że ziemia osuwa im się spod nóg.

- Do licha! - zaklął Kyle.

Sam plecami przycisnął ostatni guzik na tablicy. Niestety było już za późno. Winda zatrzymała się na parterze. Któryś ze zniecierpliwionych pasażerów otworzył drzwi.

Oboje znaleźli się w holu. Kyle uśmiechnął się krzywo.

- Najwyraźniej mam zły dzień - mruknął.

Amanda nie mogła powstrzymać triumfalnego uśmiechu. Jeszcze raz wyszła obronną ręką z bardzo trudnej sytuacji.

Podeszli do drzwi. Kyle nacisnął klamkę. Nagle z drugiej windy wypadł zziajany Toby.

- Amando, zaczekaj! - krzyknął.

Okazało się, że ktoś do niej dzwoni. Amanda przeprosiła obu mężczyzn i udała się w stronę recepcji, aby tam odebrać telefon.

- Kto dzwonił? - spytał Kyle, łapiąc chłopaka za rękę.

- Jakiś facet - mruknął Toby i spojrzał tęsknie w stronę windy.

- Z miasta?

- Nie. Spoza granic stanu. Dlatego Noah przysłał mnie, żebym was złapał.

Kyle zmarszczył brwi.

- Myślisz, że to jej chłopak?

- Amandy? - Toby nie potrafił ukryć zdziwienia w głosie.

- A kogo? Czy nie sądzisz, że musiała już mieć jakiegoś chłopaka?

Toby wzruszy! ramionami.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale cóż... pewnie miała. Jak się jej dobrze przyjrzeć, to jest naprawdę ładna.

- Tylko trochę staroświecka, co? - Kyle mrugnął do niego porozumiewawczo.

W tym momencie pojawiła się Amanda.

- Czy to ktoś, kogo znam? - spytał Kyle.

Toby wybąkał, że musi się pospieszyć, a jedna z wind prawdopodobnie nie działa, następnie odwrócił się na pięcie i pobiegł w stronę grupki oczekujących.

- Tak, słucham? - spytała pogrążona w swoich myślach Amanda.

- Ktoś znajomy?

- Tak. To znaczy nie. Nie twój.

- Czy chcesz mi coś powiedzieć?

- Powiedzieć? - powtórzyła bezwiednie.

- No tak. Na temat spotkania u szefa. Tak się złożyło, że byłem nieobecny...

- Ach, spotkania! - Uderzyła się w czoło. - Tak, rzeczywiście, mam coś ważnego. Może zjemy razem kolację?

Amanda chciała trochę poczekać z informacją o „oskarowym” programie..

- Zaraz, zaraz... Czy chcesz zaprosić mnie na kolację? Przytaknęła.

- To chyba ciągle działa czar mojego pocałunku, prawda?

Dziewczyna dotknęła ust.

- Nie pochlebiaj sobie. Po prostu jestem głodna, to wszystko.

Kyle pochylił się w jej stronę.

- Zauważyłem - szepnął. Poczuła mrowienie na karku.

- Nigdzie cię nie zabiorę, jeśli nie będziesz grzeczny! - ostrzegła.

- No wiesz! Chyba nie byłbym sobą.

- Kyle...

- Dobrze już, dobrze. Powiedz lepiej, gdzie zjemy kolację. Może u mnie?

- Nie - odparła stanowczo, pamiętając, co wydarzyło się w kuchni.

- Wobec tego u ciebie...

Pokręciła głową. Wszelkie spotkania sam na sam, zwłaszcza po incydencie w windzie, wydawały jej się zbyt niebezpieczne.

- To gdzie?

- Co powiesz na barek niedaleko kina? Muszę jeszcze obejrzeć dwa nowe filmy.

Kyle natychmiast zorientował się, że chodzi jej o to, by byli otoczeni tłumem obcych ludzi.

- Nic z tego - pokręcił głową.

Amanda zagryzła wargi. Nie znosiła takich sytuacji. Od dzieciństwa starała się dobrze ukrywać swoje intencję.

- Proponuję coś bardziej interesującego... - ciągnął Kyle.

- Rozumiem - . ucięła sucho. - Może jeszcze jakiś striptease?

- Ależ dziewczyno! Co za myśli krążą ci po głowie? Chodziło mi wyłącznie o samo miejsce. Miły nastrój, intymna atmosferą i tak dalej.

- Dobrze, Powiedz mi, gdzie to jest i spotkamy się tam później.

Kyle pokręcił głową.

- Mam lepszy pomysł. Zostawimy twój samochód na parkingu, a później cię tutaj odwiozę.

Kyle złapał ją mocno za ramię i poprowadził w stronę swego kabrioletu.

Amanda musiała ze wstydem przyznać, że poddała mu się bez większych oporów.

Po kilku minutach znaleźli się wśród długich, czystych budynków, przypominających trochę domy z klocków, Małe sklepiki, piekarnie i katolickie kościoły nadawały temu miejscu bardzo europejski charakter.

Kiedy weszli do niewielkiej restauracji, właściciel przywitał się z Kyle'em jak ze starym znajomym... Po chwili wskazał im stolik na dwie osoby. W powietrzu unosiły się smakowite zapachy, Amanda poczuła, że ślinka jej cieknie na myśl o świeżym, chrupiącym pieczywie, czy też wspaniałym, aromatycznym sosie.

Na stolę leżał biały, lniany obrus, Amanda wiedziała, że znajduje się w jednej z tych restauracji, o których mówi się w tajemnicy wyłącznie najlepszym przyjaciołom, w obawie by nie straciły swojego intymnego charakteru.

- Może macie ochotę . na coś specjalnego? - zapytał właściciel.

Kyle posłał jej pytające spojrzenie. Skinęła głową. - Jak ci się tutaj podoba? - spytał, biorąc ją za rękę. Wyrwała ją i schowała za siebie.

- Tak tu mroczno - szepnęła. - I pusto... - dodała, rozglądając się dokoła.

Właściciel wrócił z kieliszkami i butelką wina. Postawił wszystko na stole i, wziąwszy krzesło stojące przy sąsiednim stoliku, przysiadł się do nich.

Otworzył butelkę i napełnił kieliszki złocistym płynem.

- Wypijemy chyba za twoją nową partnerkę - powiedział, uśmiechając się do Amandy.

- Ogląda pan nasz program? - spytała dziewczyna ze zdziwieniem.

- Tak, tak, Moja żona obejrzała wszystkie odcinki. Twierdzi, że Kyle to rasowy, ten... no... - Mężczyzna rozejrzał się bezradnie wokół.

- Recenzent - podsunęła.

- Właśnie.

Kyle nie potrafił ukryć rozbawienia. Podniósł kieliszek i uśmiechnął się szeroko.

Właściciel przestraszył się, że mógł urazić Amandę.

- Ale Rosa lubi też i panią. Twierdzi, że świetnie razem wyglądacie.

- Ciągle jej o tym mówię - wymamrotał Kyle znad kieliszka.

- Co powiedziałeś? - Właściciel nie dosłyszał jego słów.

- Amanda twierdzi, że jestem bezczelny.

- Ma rację.

Mężczyzna spojrzał na Amandę.

- Ale proszę się tym nie przejmować - dodał po chwili. - To porządny chłop.

Dziewczyna spurpurowiała. Właściciel wychylił do dna swój kieliszek i pobiegł do kuchni, by sprawdzić, czy „doszła już” potrawa, którą dla nich szykował.

Kyle postanowił nawiązać do ich poprzedniej rozmowy:

- Rzeczywiście, niewiele tu gości, ale nie przejmuj się.

Jedzenie jest znakomite. Tak naprawdę otwierają tu dopiero o szóstej. Właściciel robi wyjątek tylko dla przyjaciół.

- Lubisz, jak się robi dla ciebie wyjątek, prawda?

- Jasne. Przecież to bardzo przyjemne. Łamanie zasad to moja specjalność.

- Po co wobec tego w ogóle mieć zasady?

- Nie wiem. Ty wydajesz się osobą wprost przytłoczoną różnego rodzaju zasadami. Czy nie sądzisz, że w ten sposób uciekasz od swego prawdziwego „ja”?

Oczy Amandy zalśniły gniewem. Mówiła cicho, ale jej głos aż drżał z emocji.

- Nie mam pojęcia, dlaczego uparłeś się widzieć we mnie cnotliwą dziewicę, którą nie jestem. Lubię mężczyzn i lubię seks. I proszę, żebyś się ode mnie odczepił!

Kyle patrzył na nią zafascynowany.

- Jesteś bardzo ładna, kiedy się złościsz. Amanda skrzywiła się.

- Oklepane komplementy. Myślałam, że stać cię na coś lepszego.

- Chcesz czegoś nowego? Dobrze - powiedział, podnosząc kieliszek do ust - Za najpiękniejszą partnerkę, jaką kiedykolwiek miałem!

Dziewczyna roześmiała się.

- O ile wiem, zawsze sam prowadziłeś swoje programy...

- Programy, tak...

Kyle wypił wino i spojrzał na nią wyczekująco. Amanda zaczęła odczuwać efekt wypitego alkoholu.

- O co chodzi? - zachichotała.

- Teraz twoja kolej.

- Moja kolej? - Wciąż nie mogła zrozumieć jego intencji.

- Tak. Powinnaś powiedzieć mi coś miłego. Na przykład, że jestem najprzystojniejszym facetem, z którym występowałaś w telewizji...

- Och, występowałam z różnymi - skłamała.

- I co? Umawiałaś się z nimi na randki? - spytał z udawaną obojętnością.

- Nie pamiętam - mruknęła, chcąc się z nim trochę podroczyć.

- To świetnie. Na pewno byli starzy i brzydcy.

- O nie. Poznałam paru bardzo przystojnych...

- I co?

- I nic.

- Nigdy się nie zakochałaś?

- Nie, - Wzruszyła ramionami, poważniejąc nagle. - Zawsze mi czegoś brakowało...

Kyle pokiwał głową.

- Tak, wiem, o co ci chodzi. Wino dodało Amandzie odwagi.

- Skąd to nagłe zainteresowanie moim życiem osobistym? - spytała.

- Sam nie wiem. Może staram się po prostu zrozumieć, dlaczego mnie nie lubisz - odrzekł, oglądając pusty kieliszek.

- Lubię cię, ale ci nie ufam - szepnęła dziewczyna, spuściwszy wzrok. - Posłuchaj, pogadajmy lepiej o planach Trenta... i moich - dodała po chwili, nie chcąc go dłużej trzymać w niepewności.

Kyle rozparł się w swoim krześle; Wiedział, że najciekawszą część rozmowy ma już za sobą.

- Dobrze. Słucham. Powiedz, czym postanowiłaś uraczyć mnie rym razem.

- Niczym. Po prostu wpadłam na fajny pomysł i podzieliłam się nim z Trentem. Jemu też się podobał. Chodzi o to, żebyśmy przygotowali specjalny program, w którym będziemy typować kandydatów do Oskarów.

Kyle spojrzał na nią oniemiały. - Co takiego?!

- Właśnie mówiłam ci, że zaproponowałam...

- Wiem, wiem - przerwał jej. - Po prostu nie mogę uwierzyć, że tego nie skonsultowałaś najpierw ze mną.

- Po co? Przecież ty nie pytałeś, czy mam ochotę na program na żywo... Tyle tylko, że w tym przypadku nie była to żadna złośliwość. Po prostu wpadłam na dobry pomysł.

- Przecież przeprosiłem cię już za to, co zrobiłem - powiedział takim tonem, jakby załatwiało to całą sprawę.

Amanda zerknęła w stronę kuchni.

- Dobrze. Wobec tego ja też przepraszam. Powinnam była jednak na ciebie zaczekać...

Przy ich stoliku pojawił się właściciel. Najpierw postawił na środku koszyczek ze świeżymi bułkami, a następnie pojawiły się na stoliku talerze z jakąś dziwną potrawą zapiekaną w cieście i obficie polaną sosem.

- Życzę smacznego.

- Dziękujemy.

Żwawo chwycili za widelce, zapominając o sprzeczce. - Mmm... Niebo w gębie! - zawołała Amanda z pełnymi ustami.

Kyle skinął tylko głową, pragnąc potwierdzić tę opinię i natychmiast włożył do ust następny kęs. Właściciel stał obok, zachwycony ich reakcją.

- Jedzcie na zdrowie - powiedział, zerkając w stronę kuchni. - Rosa przygotowuje dla was specjalny deser.

- Deser! - jęknęła dziewczyna, patrząc na górę jedzenia piętrzącą się na talerzu.

- Tak. W zasadzie nie trzeba nas będzie stąd wyprowadzać. Wytoczymy się jak beczki.

Kyle ponownie nalał wina do kieliszków. Jedli w milczeniu, powoli przeżuwając kolejne kęsy.

Słychać było tylko cichutką muzykę dobiegającą z ukrytych głośników. Co jakiś czas jeden z widelców uderzał głośniej o talerz.

Kyle pierwszy skończył posiłek. Wyprostował się i zaczął obserwować Amandę.

Dziewczyna zjadła mniej więcej połowę swojej porcji. Przełknęła jeszcze parę kęsów i z westchnieniem odłożyła widelec.

- Kyle, już nie mogę! Muszę zrezygnować z tego albo z deseni.

Mrugnął do niej i przesunął oba talerze na brzeg stołu.

- Może jeszcze wina? - zapytał. Amanda potrząsnęła głową.

- Nie, dziękuję. Już jestem trochę wstawiona.

- Pogadajmy jeszcze o tym twoim pomyśle.

- Nie podoba ci się?

- Spojrzał na nią z niechęcią i podniósł kieliszek do ust.

- No cóż, pomysł jest dobry... - mruknął. - Nawet bardzo dobry.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Więc o co ci chodzi?

Kyle zaczął bawić się swoim kieliszkiem.

- Obawiam się, że w pojedynku ze mną nie masz żadnych szans...

Amanda uśmiechnęła się mimo woli.

- Niestety, mam wszelkie dane ku temu, by sądzić, że będzie odwrotnie...

Kyle dokładnie to chciał usłyszeć. Kobiety, które znał do tej pory, zawsze czuły do niego wyłącznie fizyczny pociąg. Żadnej z nich nie przyszło nawet do głowy, że seks to nie wszystko. Dopiero Amanda rzuciła mu intelektualne wyzwanie. Teraz musi udowodnić, że jest wrażliwym, inteligentnym człowiekiem, a nie jakimś łóżkowym supermenem.

Kyle długo zastanawiał się, jak to zrobić. Po obejrzeniu „Scen miłosnych” stwierdził, że najłatwiej będzie wykorzystać to, że Amanda nie posiada jeszcze rutyny zawodowej. Od jakiegoś czasu, jak pająk, rozsnuwał wokół niej misterną sieć intryg...

Raz jeszcze uniósł kieliszek do ust. Szybko go jednak odstawił i spojrzał ciekawie na dziewczynę. Udawał, że ta myśl przyszła mu do głowy dopiero przed chwilą:

- Skoro jesteś taka pewna swojej wygranej, to może zechcesz się ze mną założyć...

- Jasne - powiedziała pod wpływem impulsu. - O co? Może o sto dolarów.

Kyle skrzywił się.

- Nie. Chcę więcej.

- Więcej?

- Tak. Chciałbym, żeby zakład był znacznie bardziej ekscytujący.

- Słucham? Amanda skinęła głową.

- Proponuję, żebyśmy oboje spisali swoje fantazje seksualne i wzięli to ze sobą do studia. Po programie będziemy mogli pojechać do ciebie i obejrzeć uroczystość wręczenia nagród. A potem...

- Potem?

- Ten, kto przegra, będzie musiał odegrać rolę, którą wyznaczy mu w scenariuszu zwycięzca!

Amanda nagle spoważniała.

- Nic z tego.

Kyle dostrzegł jednak w jej oczach ogniki, które świadczyły o wielkim zainteresowaniu tym niecodziennym pomysłem.

- Tak myślałem - mruknął. - Tylko na pozór jesteś tak pewna siebie. W rzeczywistości panicznie boisz się przegranej.

Dziewczyna zacisnęła wargi i spojrzała prosto w twarz Kyle'a.

- Dobrze. Zgadzam się.

To, co dojrzała w jego oczach, sprawiło, że bardzo szybko pożałowała swoich słów. Niestety nie mogła się już wycofać.

Amanda spędziła noc patrząc w sufit. Wszystko leciało jej z rąk. Nie mogła zasnąć. Dlaczego zgodziła się przyjąć ten zakład? Co będzie, jeżeli go przegra?

- Odwagi - szepnęła do siebie.

Wiedziała, że jest dobra w swoim fachu. Nie, nie może przegrać... Poza tym jeszcze ten telefon. Amanda westchnęła cicho. Za dużo problemów jak na jej biedną głowę.

W recepcji odebrała telefon od przedstawiciela prywatnego koncernu telewizyjnego Westec. Ktoś z Nowego Jorku oglądał „Sceny miłosne” i polecił ją tej firmie.

Amanda starała się nie myśleć o rozmowie w czasie kolacji. Ale, niestety, nie potrafiła... Westec proponował jej jak na początek bardzo korzystne warunki. Tylko jej.

Amanda czuła się głupio wobec Kyle'a i być może dlatego przystała na warunki zakładu. Wiedziała, że ta zabawa jest szaleństwem, niemniej nie mogła się już wycofać.

Pomyślała jeszcze, że praca w Nowym Jorku musi być szalenie ciekawa. Potem pomyślała, że praca bez Kyle'a nie może być ciekawa.

I zasnęła.

Rozdział 8

Amanda i Kyle prawie się nie spotykali. Amanda siedziała z nosem utkwionym w materiałach o ludziach, którzy w tym roku otrzymali nominacje do nagrody. Starała się na chłodno odgadnąć, kto zdobędzie Oskara. Wzięła też dzień wolny i poleciała do Nowego Jorku. Szefowie Westec dali jej dwa tygodnie na podjęcie decyzji.

Natomiast Kyle zajmował się gromadzeniem rekwizytów niezbędnych do odegrania roli przewidzianej w jego scenariuszu. Pragnął jak najwspanialej uczcić swoje zwycięstwo.

Nadszedł w końcu dzień wręczenia Oskarów. Amanda postanowiła, że musi użyć wszelkich środków, by pokonać Kyle'a. Na początku myślała o założeniu jakiegoś seksownego stroju. Ale po zastanowieniu zdecydowała się na kostium. Zmieniła jednak uczesanie i włożyła bluzkę z dekoltem. To powinno rozbudzić wyobraźnię przeciwnika.

Przed programem wzięła kąpiel ziołową i spryskała się perfumami „Ekstaza”. Czarna bluzka, którą miała na sobie, bardzo przypominała koszulkę z butiku. Amanda zastanawiała się, czy Kyle będzie ją pamiętał.

Po długich wahaniach zdecydowała się w końcu na czarny kostium ze spódnicą rozciętą aż do końca uda. W zwiąż ku z tym użyła bardzo jaskrawej, czerwonej szminki. Całości dopełniała czarna torebka i mały, zabawny kapelusik z woalką.

I jeszcze drobiazgi: kolczyki, połyskujące uwodzicielsko wśród ciemnych loków, skórzane buty na wysokim obcasie oraz nieodłączna złota bransoletka.

Amanda wstała i przejrzała się w lustrze. Wyglądała skromnie, a jednocześnie odświętnie. Nikt nie powinien mieć zastrzeżeń do jej stroju. Dziewczyna uśmiechnęła się, biorąc torebkę z toaletki. Niewinny wygląd jeszcze o niczym nie świadczy... Wewnątrz torebki spoczywała koperta z pokrytą drobnym pismem różową kartką.

Kyle pewnym krokiem wszedł do studia. Na sobie miał czarny smoking i białą koszulę z muszką. Wyglądał wspaniale.

- Gdzie Amanda? - spytał już w progu.

- Jeszcze nie przyszła. - Trent obrzucił go badawczym wzrokiem. - Wyglądasz tak, jakbyś sam miał odbierać dzisiaj jakąś nagrodę.

- Nigdy nic nie wiadomo - powiedział Kyle z dwuznacznym uśmieszkiem.

Przez chwilę zastanawiał się, czy Amanda także i tym razem pojawi się w swoim kostiumie, który widocznie był dla niej tym, czym mundur dla żołnierza. Aż zakręciło mu się w głowie na myśl o tych wszystkich zwiewnych szmatkach, które jej kupił z myślą o dzisiejszym wieczorze.

- Zdaje się, że to ona - powiedział zaskoczony Toby.

Kyle odwrócił się. Na widok Amandy poczuł zawrót głowy. Czarna bluzka, którą pamiętał z butiku, wprost cudownie podkreślała linie jej piersi, Rozpiął koszulę pod szyją. Czuł, że będzie miał twardy Orzech do zgryzienia. Patrząc na Amandę, niemal zapomniał, jak się nazywa. Co będzie, kiedy zaczną prowadzić program? Musi pamiętać, żeby patrzeć w stronę kamery i bez przerwy się uśmiechać. Inaczej wyjdzie na idiotę, który siedzi z otwartymi ustami i gapi się na swą partnerkę jak sroka w gnat.

Prawdziwy Kopciuszek, pomyślał, kiedy dziewczyna podeszła do Toby'ego, by go o coś zapytać.

Kyle miał teraz trochę czasu, żeby dojść do siebie. Czuł się tak, jakby ktoś z całej siły uderzył go w głowę. Amanda nie grała czysto. Specjalnie się tak ubrała, żeby wyprowadzić go z równowagi.

Noah wyszedł, by porozmawiać z kamerzystami. Kyle wolniutko przesunął się w stronę Amandy. Dziewczyna natychmiast wyczuła jego obecność.

- Cześć. Masz kopertę? - szepnął jej wprost do ucha, tak żeby Toby nie mógł niczego usłyszeć.

To był błąd. Zdał sobie z tego sprawę dopiero w momencie, w którym poczuł znajomy zapach. Natychmiast odskoczył w bok jak oparzony.

Amanda spojrzała na niego powłóczyście i pokiwała głową.

- Tak, oczywiście - powiedziała ze słodkim uśmiechem na ustach. - Ale ty nie musiałeś przynosić swojej. Na pewno przegrasz.

- Zobaczymy... - Kyle wyprostował się, jakby szykował się do pojedynku, i odwzajemnił uśmiech.

Źle przespana noc sprawiła, że Amanda była nieco osłabiona. Mimo to, kiedy zobaczyła Kyle'a, poczuła, że krew zaczyna żywiej krążyć w jej żyłach.

Kyle wyglądał znakomicie. Był jednym z niewielu znanych jej mężczyzn, prezentującym się dobrze dosłownie we wszystkim. Ale smoking dodawał mu jeszcze uroku, a nonszalancko rozpięta pod szyją koszula stanowiła coś w rodzaju zachęty.

Spojrzała mu w oczy. Jej wzrok powiedział mu, że nie ma wyboru. Jeżeli przegra, Amanda najprawdopodobniej każe mu się, starym zwyczajem, wytarzać w rozgrzanej smole i pierzu.

W studio zapanowała gorączkowa atmosfera. Nikt nie zwracał na nich uwagi.

- Chodź, coś ci powiem...

Amanda pokręciła głową. Zbyt dobrze pamiętała, czym kończą się spotkania w ciemnych korytarzach stacji telewizyjnej.

- Obiecuję, że będę grzeczny - dodał, kładąc rękę na sercu.

Wyszli do holu.

- Nie wierzę ci wcale. Pewnie nie przyniosłaś koperty - drażnił się z nią.

- Ależ przyniosłam - zapewniła go Amanda.

- To pokaż, a ja pokażę ci swoją - poprosił zmysłowym szeptem.

Amanda uznała, że nie ma czasu na przekomarzanie się. Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej różową kopertę, dokładnie taką jak trzy, które już dostał.

Oczy Kyle'a pociemniały. Nerwowo przełknął ślinę. Teraz już nie mógł mieć wątpliwości, że to Amanda była autorką pamiętnych listów.

Dopiero po chwili zdołał dojść do siebie.

- Czuję się zawiedziony, Amando - powiedział, patrząc jej w oczy.

- Zawiedziony?

- Tak. Popatrz, jak się napracowałem, aby spisać swoje pragnienia!

Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej pokaźny pakunek. Rozwinął papier i pokazał jej to, co znajdowało się w środku. Jego koperta była przynajmniej trzy razy grubsza.

Amanda próbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech zamarł jej na wargach. Otworzyła usta, patrząc na kopertę Kyle'a.

Obite dermą drzwi do studia otworzyły się bezszelestnie.

- Właśnie zastanawiałem się, gdzie was wyniosło - mruknął Noah. - Czy jesteście już przygotowani, aby stanąć przed kamerami?

- T... tak - wydusiła z siebie Amanda patrząc, jak koperta znika w kieszeni smokingu.

- Świetnie. Zaraz zaczynamy. Życzę wam powodzenia! Weszli do studia. W małym pokoiku po prawej stronie znajdowała się charakteryzatornia. Rozpoczęto nagranie. Amanda specjalnie założyła nogę na nogę. Blask bransoletki sprawił, że musieli wszystko zaczynać od początku.

Kyle obiecał sobie, że już nawet nie spojrzy na dziewczynę.

- Zachowuj się przyzwoicie - szepnął w jej kierunku, gdy zobaczył, że jeden z kamerzystów manipuluje przy światłach.

- Chyba nie byłabym sobą - powiedziała, uśmiechając się figlarnie.

Kiedy włączono kamery, Amanda omal nie przegapiła swego wejścia. Kyle całkowicie pochłonął jej uwagę. Nie potrafiła ukryć podziwu.

Uzgodnili wcześniej, że zajmą się tylko najważniejszymi nagrodami: za najlepszy film, piosenkę, reżyserię oraz pierwszo - i drugoplanowe role męskie i żeńskie.

Zaczęli od ról drugoplanowych. W tym wypadku obyło się bez kontrowersji. Oskary mieli dostać: starzejący się, westernowy aktor, oraz młodziutka angielska aktorka, która zadebiutowała w znakomitym filmie historycznym.

Dopiero kiedy przeszli do piosenek, posypało się pierze...

Kyle wybrał piosenkę rockową, która zajmowała pierwsze miejsca na listach przebojów.

- Czy to żart? - spytała Amanda po wysłuchaniu jego werdyktu. - Chyba zapomniałeś, że chodzi o nagrody Akademii Filmowej...

- To jest piosenka do filmu...

Amanda uśmiechnęła się z satysfakcją. Po raz pierwszy udało jej się zepchnąć Kyle'a do defensywy, mimo iż jego wybór wcale nie był taki głupi...

- Chyba nie mówisz poważnie!

- Ależ to wspaniała muzyka - bronił się zaciekle Kyle. - len facet uczył się u Julliarda.

- To znaczy tylko, że miał bogatych rodziców. - Palec Amandy był wycelowany wprost w jego pierś.

- Dostał stypendium - jęknął Kyle.

- Ciekawe, czy skończył szkołę? - mruknęła Amanda i nie czekając na odpowiedź przeszła do omówienia swojego wyboru. - Moim zdaniem Oskara powinien dostać znany włoski kompozytor Collini za piosenkę z filmu „On i ona”.

- Ach, więc wybrałaś tę romantyczną papkę. Mogłem się tego spodziewać po twoich zachwytach nad „Doktorem Żywago”. Przykro mi, ale na pewno przegrasz.

- Nie sądzę. Pewnie nie zauważyłeś, ale często się ją słyszy na ulicy...

- To świadczy tylko o tym, że jest banalna i komercyjna Amanda westchnęła.

- Nie ma sensu rozmawiać o muzyce z kimś zupełnie pozbawionym słuchu. Przejdźmy do następnych nagród.

Zerknęła w stronę Toby'ego.

- Nie, jeszcze chwilka!

Kyle machnął dyskretnie ręką, chcąc powstrzymać chłopaka.

- Co miała znaczyć ta uwaga o słuchu? Czy uważasz, że jesteś ode mnie lepsza?!

- Przynajmniej słucham czegoś poza rockiem. Czy masz u siebie choćby jedną płytę z muzyką jazzową?

- Nie, ale...

- No właśnie.

Na ekranie pojawiły się kolejne fragmenty filmów. Za chwilę mieli wytypować najlepszego reżysera.

- Chciałbym, żebyś miała skute ręce. Kupiłem kajdanki... - szepnął mściwie Kyle.

Amanda spojrzała przez ramię.

- Kajdanki i co jeszcze?

- Niestety, zapomniałem o kneblu...

Kyle wykrzywił twarz w dzikim grymasie. Zabłysły światła. Powrót do zwykłego uśmiechu był kwestią paru sekund. Niemniej co uważniejsi widzowie musieli dostrzec tę dziwną transformację.

- Zapewne dostrzegli państwo - powiedział Kyle do kamery - że tym razem fragmenty pochodziły z tego samego filmu. Rzeczywiście nie sposób nie docenić wspaniałej reżyserii. Trudno też się dziwić naszemu wyborowi...

Noah z zadowoleniem oglądał program z reżyserki. Amanda i Kyle znakomicie się uzupełniali. Amandzie brakowało entuzjazmu i odrobiny nonszalancji potrzebnej przy tego rodzaju programach. Kyle'owi precyzji i wyważenia. We dwójkę stanowili niemal doskonałą całość. - Następnie pojawiły się migawki przedstawiające fragmenty ról wytypowanych do Oskara aktorów. - Sądzę, że w tym roku Akademia powinna docenić olbrzymią pracę, jaką włożył w przygotowanie swojej roli James Warsen - powiedział Kyle.

- Zgadzam się - przytaknęła Amanda.

- Co?! Zgadzasz się? Ot tak, po prostu? Czy inny aktor nie wycisnął łez z twych pięknych oczu?

Obrócił się i spojrzał na nią.

- Nie - odparła niewinnie Amanda.

Kyle rzucił okiem na jej karminowe usta i dech mu zaparło z wrażenia. Nie wiedział, kogo bać się bardziej: Amandy - recenzentki, czy też Amandy - uwodzicielki?

- Dobrze - powiedział, wciągając głęboko powietrze.

- Przejdźmy więc do najlepszych aktorek...

Pogasły światła. Tym razem różnili się znacznie w swoim wyborze.

- Cóż, nie ma żadnych wątpliwości, że także i w tym roku zwycięży Marcia Adams.

Kyle pokręcił głową.

- Kolejny Oskar nie zmieści się jej na półce... - westchnął Kyle. - Poza tym w tym roku nie ma żadnych szans w pojedynku z Traci Marselli. Rola prostytutki w horrorze psychologicznym była nie do przebicia...

- Nic łatwiejszego, jak zagrać prostytutkę - wtrąciła Amanda. - Potrzeba tylko niezłej figury, perwersyjnej bielizny i operatora z usposobieniem podglądacza.

- A jednak nie każda kobieta potrafiłaby zagrać tę rolę - oznajmił Kyle, patrząc na nią znacząco.

Amanda poczuła, jak zimny dreszcz przebiegł jej po plecach.

- Co miało znaczyć to spojrzenie? - spytała Kyle'a, kiedy zgasły światła. - Co tam dla mnie szykujesz?

Kyle chciał wyglądać niewinnie, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Cokolwiek się stanie, pamiętaj, że to nie ja, ale mój zły brat bliźniak.

- Brat bliźniak?

- Zaraz ci o nim opowiem...

Nie zrobił tego jednak. Znów zapalono światła i zaczęli omawiać swój kolejny wybór. Kyle wymienił tytuł filmu.

Amanda otworzyła usta i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Kamera pokazała jej twarz w zbliżeniu. - Jeśli ten film wygra, to... to... - wyjąkała. - Mogę powiedzieć, co zrobisz - szepnął Kyle i wskazał kieszeń smokingu.

Amanda spojrzała niepewnie w stronę kamery. Gorączkowo szukała jakiegoś wyjścia z sytuacji.

- To mogę uroczyście przysiąc, że przez tydzień będę prasować koszule Kyle'a - wydusiła w końcu.

- Świetnie - usłyszeli głos Trenta z reżyserki. - Znakomite zakończenie pierwszej części. Teraz dajemy reklamy.

- Koszule? - mruknął Kyle, wyciągając kopertę z kieszeni. - Nic tu nie ma o koszulach... Zaraz, muszę to sprawdzić.

- Przecież musiałam coś powiedzieć - wybąkała rumieniąc się ze wstydu.

- Nic się nie stało - zapewnił ją Kyle i schował kopertę do kieszeni. - Będę się musiał jeszcze zastanowić nad tymi koszulami...

Amanda wstała i zacisnęła dłonie. - Nie możesz się już wycofać. Mamy to na taśmie...

- Nie ciesz się przed czasem. Na pewno przegrasz - warknęła.

- Wykluczone. Na pewno ty przegrasz - roześmiał się Kyle.

- Dobrze - syknęła Amanda. - Jeżeli przegram, to wyprasuję wszystkie koszule... na tobie. Kyle cofnął się, udając przerażenie.

- Mam nadzieję, że to tylko żarty. Przecież nie lubisz honorów.

Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo.

- Na ekranie. W życiu wprost je uwielbiam. Kyle pogroził jej zabawnie palcem.

- Oj, bo wezmę to na serio...

Amanda westchnęła. Zwycięstwo było jej jedyną nadzieją. Kyle na pewno nie zechce zagrać przewidzianej dla niego roli, a to, miała nadzieję, już na zawsze wyleczy ją z nieśmiałości.

- Czy masz kukurydzę? - spytał Kyle, kiedy znaleźli się przed jej domem.

Amanda kiwnęła głową, przekręcając klucz w zamku.

- Tak. W kuchence mikrofalowej.

Kyle machnął ręką i pobiegł do najbliższego baru. Amanda zostawiła uchylone drzwi i weszła do bawialni. Włączyła telewizor. Na ekranie pojawiła się twarz spikerki. Transmisja z uroczystości rozdawania Oskarów miała zacząć się za kilka minut. Mieli jeszcze dużo czasu, gdyż najważniejsze nagrody przyznawano na samym końcu.

Amanda próbowała uspokoić rozdygotane nerwy. Przeszła się po pokoju, a następnie zdjęła mały kapelusik z woalką. Przez chwilę trzymała go w dłoni, jak Hamlet czaszkę Yorricka.

Była zadowolona ze swojego stroju. Reakcje Kyle'a Świadczyły o tym, że osiągnęła zamierzony efekt Amanda zamyśliła się. Niestety, wszystko wskazywało na to, że łączyło ich tylko pożądanie i nic poza tym.

Takie już miała szczęście... Zawsze trafiali jej się mężczyźni, którzy nie potrafili wytrzymać z jedna kobietą dłużej niż miesiąc.

Usłyszała kroki w przedpokoju. To wrócił Kyle z dwiema torbami kukurydzy.

- Przygotuj coś do picia - rzucił od drzwi. Amanda poszła do kuchni. Po chwili wróciła z dwiema puszkami coli.

- Co? Nie będzie wina?

- Nie mam wina - mruknęła Amanda. - Poza tym, właśnie przez wino stało się to nieszczęście.

- Kyle spojrzał na nią z wyraźnym rozbawieniem.

- Nieszczęście? Jakie nieszczęście? Oby więcej takich nieszczęść!

Potarł w roztargnieniu brodę.

- Zaraz wracam - powiedział, chwytając za klamkę. - Zaczekaj!

Przystanął i zaczął się w nią intensywnie wpatrywać.

- Czy chcesz powiedzieć, że cię upiłem, a później wykorzystałem sytuację i podstępnie zmusiłem do przyjęcia zakładu?

Amanda wzięła torby z kukurydzą i podeszła do szafki, w której trzymała wielkie, szklane miski. Starała się na niego nie patrzeć. Kiedy się gniewał, stawał się jeszcze bardziej pociągający - Amando?

- No dobrze - westchnęła. - Nie byłam pijana. Po prostu lubię ryzyko...

Podszedł do niej i sięgnął po kukurydzę.

- Co się stanie, jeśli będziesz musiała się rozebrać? Wzruszyła ramionami i spojrzała na niego niechętnie.

- Dobrze już, dobrze - rzekł z ustami pełnymi kukurydzy. - Dlaczego wobec tego przyjęłaś zakład?

- Cóż, to pewnie moja przekorna natura...

- Więc jesteś przekorna.

Jeszcze raz wzruszyła ramionami.

- Jasne. Tak jak ty.

- Ja nie jestem przekorny...

- Ani uparty - dodała, przedrzeźniając jego poważny ton.

- Ani uparty - powtórzył.

- Pamiętasz, jak było na początku? Nawet nie chciałeś o mnie słyszeć...

- To nie upór. Ani przekora - dodał po chwili.

- Naprawdę? Więc jak to nazwać? Przecież dostałam pracę tylko dzięki Trentowi... i sobie.

- To była rozwaga. - Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. - Tak, rozwaga. Wystarczyło jedno spojrzenie na ciebie, a zapomniałem nawet, jak się nazywam. Co miałem robić?

Amanda nie wierzyła mu. Nie miała jednak zamiana ciągnąć tej dyskusji.

- Dobrze, nie jesteś uparty, tylko cholernie wygadany i zarozumiały.

Uprzedzając protesty sięgnęła po kukurydzę, a następnie podgłośniła telewizor. Usiadła na kozetce, a Kyle usadowił się obok niej.

- To był szatański pomysł z tym zakładem - mruknął jej do ucha.

Amanda po raz pierwszy pożałowała, ze kupiła tę kozetkę. Była tak mała, że siedzieli tuż obok siebie.

Zesztywniała, kiedy Kyle dotknął stopą jej łydki. Zanim się zorientowała, chwycił jej nogi, zdjął z nich buty i ułożył bose stopy na swoich udach.

Zaschło jej w gardle i nie zdobyła się na żaden protest.

- Dlaczego do mnie pisałaś? - spytał zduszonym głosem.

- A jak sądzisz? - odpowiedziała pytaniem, starając się nie reagować na to, że rozpoczął masaż jej stóp i łydek.

- Myślę, że pragniesz mnie tak mocno, jak ja ciebie... Z trudem wyrwała dłoń z uścisku.

- Napisałam je, żeby się zemścić!

- Zemścić się? Za co? - Spojrzenie jego oczu było tak pogodne, jak słoneczne niebo.

- Jak to za co? Za wszystkie upokorzenia, jakie musiałam znosić.

- Nie zrobiłem nic, czego ty byś nie zrobiła, będąc na moim miejscu.

Amanda zmarszczyła brwi. Jego słowa zabrzmiały zadziwiająco szczerze. A więc uważał, że może zagrozić jego pozycji w KCNX. Czy znowu żartował, czy też mówił poważnie?

Kyle chwycił miskę z kukurydzą i włożył ją między twoje uda.

- Proszę bardzo. Możesz się poczęstować - zaproponował, chcąc przerwać przedłużające się milczenie.

Spojrzała na niego jak na niesfornego uczniaka.

- Już dobrze - powiedział, stawiając miskę z powrotem i stoliku. - Musisz jednak wiedzieć, że miałem czyste intencje...

Oblizał się patrząc na nią.

- No, może nie... Dobre! Tak, dobre. Amanda westchnęła cicho.

- Czy rola, jaką chcesz mi wyznaczyć, ma jakiś związek z prażoną kukurydzą? - spytał Kyle. - Wiesz, na wypadek, gdyby udało ci się wygrać.

Dziewczyna pokręciła przecząco głową.

- Nie?

- Nie.

- To z czym?

Kyle był czasami rozbrajająco niezręczny.

- Nie powiem. Skrzywił się.

- Jak nie, to nie.

Amanda syknęła. Wręczano właśnie Oskary za role drugoplanowe. Jak było do przewidzenia, zwyciężył ich faworyt. Najlepszą drugoplanową aktorkę mieli poznać dopiero po serii reklam.

- Zaczyna się robić ciekawie. - Kyle aż zatarł dłonie. Zdjął buty i umieścił miskę z resztkami kukurydzy na podłodze.

- Pozwolisz? - spytał, wskazując blat stolika i swoje bose stopy.

- Ależ oczywiście. Czuj się jak u siebie w domu - odparła.

Po chwili jednak pożałowała swoich słów, ponieważ Kyle rozparł się wygodnie na kozetce i objął ją ramieniem.

- Co robisz?!

- Przecież powiedziałaś, że mam czuć się jak u siebie w domu...

- Mogłam się tego domyślić - syknęła z oburzeniem. Starała się ukryć to, ze bliskość jego ciała sprawia jej przyjemność.

Na ekranie znowu pojawiła się olbrzymia sala. Kamera zaczęła przesuwać się po pierwszych rzędach, pokazując twarze co znamienitszych gości.

- Teraz zaczniesz przegrywać - szepnął, przytulając ją mocniej.

- Nie wygłupiaj się. Ten kociak nie ma żadnych szans.

- To zależy, ilu mężczyzn znajdowało się w jury - mruknął.

- Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak ty!

- Ale chcieliby być - zaripostował. Niestety miał rację. Aktoreczka zdobyła Oskara.

Kyle roześmiał się widząc, jak usta Amandy mimowolnie wyginają się w podkówkę. Dotkną] ich. Na jego palcu pozostał ślad szminki.

- Zdaje się, że tej nocy spełnią się moje marzenia. - Uśmiechnął się lekko. - Potrzebne nam będą jedwabne szale... I to aż cztery - dodał po chwili.

Amanda poczuła, że na całym ciele ma gęsią skórkę. Udawała jednak, że nie wie, o co chodzi... - Mam tylko dwa - skłamała.

- Cóż, będziemy więc musieli improwizować. Dotknął jej ciała tuż nad bluzką, zostawiając na nim czerwony ślad. Dziewczyna z podniecenia nie mogła złapać tchu.

- Jeszcze nie wygrałeś - powiedziała, odpychając jego dłoń.

- Ale wygram. To tylko kwestia czasu - zapewnił ją. - Tak, masz rację. Może w przyszłym roku pójdzie ci lepiej.

- Amando, radzę zawczasu pogodzić się z faktami. Przecież już prowadzę.

- Ale impreza jeszcze się nie skończyła...

- I nigdy się nie skończy - przerwał jej. - Oczywiście, jeśli masz na myśli to, co się między nami zaczęło.

Amanda westchnęła. Kiedy chciał, potrafił być naprawdę miły. Szkoda tylko, że nie można było traktować poważnie jego czułych słówek. Wiedziała, że żadna kobieta nie byłaby w stanie oprzeć mu się w tej chwili. A cóż dopiero ona...

Na szczęście na ekranie pojawił się nowy zdobywca Oskara. Oboje przegrali. Był to mało znany reżyser jakiegoś filmu przygodowego. Kyle wciąż prowadził.

- Zaczynasz się denerwować, co? - spytał, nie próbując nawet ukryć swojego zadowolenia.

Wstał i otworzył drzwi na korytarz.

- Co robisz?! - krzyknęła.

- Nic. Po prostu chcę coś sprawdzić. Zajrzał do lodówki.

Amanda odwróciła się i zamknęła oczy. - Nie masz bitej śmietany - powiedział oskarżycielskim tonem, po powrocie z kuchni.

- Zwariowałeś chyba.

- To ty doprowadziłaś mnie do tego stanu, przysyłając te wszystkie listy.

Jego palce przebiegły wzdłuż wycięcia czarnej spódnicy.

- Zapomnij o nich - jęknęła, odpychając jego rękę.

- Jest tylko jeden sposób - powiedział gardłowym głosem, patrząc na nią pełnym pożądania wzrokiem.

Zapowiedziano Oskara dla najlepszego aktora. Ponieważ oboje wybrali Jamesa Warsena, nawet nie spojrzeli na ekran.

Amanda patrzyła na Kyle'a. Nawet cień litości nie zagościł na jego smagłej twarzy.

- Czy masz jakieś ubrania ze skóry? Postanowiła zignorować to pytanie, ale Kyle nie chciał dać za wygraną:

- Spódniczkę mini, wysokie buty... może pejcz... ?

Nie, niestety nie przesadza. Kyle rzeczywiście zwariował. Najgorsze zaś było to, że chciał i ją wciągnąć w swoje szaleństwo.

Kyle powoli przeciągnął dłonią po oparciu kozetki. Na jego palcach zebrało się sporo kurzu.

- No, no - mruknął - wygląda na to, że nie masz miotełki do kurzu. Gdybyś miała, moglibyśmy się nieźle zabawić.

Między piersiami Amandy pojawiła się kropelka potu.

- Nie przejmuj się - ciągnął po krótkiej przerwie. - Lubię robić zakupy. Kupię miotełkę przy okazji kupowania bitej śmietany i innych, potrzebnych nam rzeczy.

- Zaraz zacznę krzyczeć - z trudem wydusiła z siebie te słowa.

Kyle pochylił się i ujął jej brodę zakurzonymi palcami.

- Ależ właśnie na to liczę.

Jego słowa zabrzmiały jak zmysłowa pieszczota. Amanda poczuła, że jest podniecona. Przerażona tym, że tak łatwo dała się pokonać, zaczęła intensywnie wpatrywać się w telewizor.

Po prezentacji najlepszej aktorki, przyszedł czas na muzycznego Oskara.

Amanda zbladła. Wstrzymała oddech. Znacznie bardziej podobała jej się piosenka rockowa, którą wybrał Kyle. Mimo to wydawało jej się, że starsi członkowie Akademii będą woleli spokojniejszą muzykę. Nie pomyliła się. Wygrała Dziewczyna skoczyła na równe nogi i odtańczyła taniec radości. W tym czasie Kyle podziwiał z kozetki jej wspaniałe, najwyraźniej niczym nie skrępowane piersi.

- Co za radość! - powiedział ze śmiechem.

- Przegrasz! Na pewno przegrasz! - Amanda nie mogła się powstrzymać i zagrała mu na nosie. - Przyznaj, że film, który wytypowałeś, wybrałeś bez zastanowienia.

- Uroczystość jeszcze się nie skończyła - odparł, wskazując na ekran.

- Ależ skończyła się - powiedziała i przypomniała sobie, że Kyle użył jej własnych słów. - Już mogę zabrać się za gotowanie smoły!

- Smoły? - powtórzył, udając przerażenie. - Miej dla mnie choć odrobinę litości!

Złożył ręce jak do modlitwy i padł przed nią na kolana.

- W porządku - powiedziała łaskawie Amanda. - Masz szczęście, że podarłam pierwszy projekt ze smołą i pierzem.

Nagle poczuła, że Kyle wcale nie przeszedł do defensywy. To, że klęczał przed nią, wcale go nie poniżało. Wręcz przeciwnie, zyskiwał w ten sposób przewagę...

Być może wynikało to stąd, że wcale nie wyglądał na upokorzonego. W jego oczach paliły się znajome, złośliwe ogniki.

- Czy zaproponujesz mi zabawę w stylu tych, do których zachęcałaś mnie w swoich listach? - zapytał, patrząc jej głęboko w oczy. - Tamte bardzo mi się podobały...

Amanda poczuła gwałtowny przypływ pożądania. Chciała mocno przytulić głowę Kyle'a, spoczywającą na jej kolanach. W tej chwili w ogóle nie mogła pozbierać swoich myśli.

- Aa...

- Czy może chcesz zerwać naszą umowę, zanim przegrasz? - Kyle na szczęście zmienił temat.

Spojrzała na niego. Był wyraźnie rozbawiony. Przez chwilę zastanawiała się poważnie nad jego propozycją, ale w końcu machnęła ręką. Zwyciężyły w niej wrodzony upór i przekora.

- Nie, zawsze dotrzymuję słowa - zawiesiła głos. - Poza tym, to ja wygram.

Kyle wstał.

- Ale tym razem możesz przegrać.

- Zaryzykuję.

Roześmiał się, widząc jej determinację.

- Czy nie zaproponujesz mi tego samego? - Czy właśnie o to ci chodzi?

Śmiech Kyle'a przeszedł w stłumiony chichot. Jego dłoń dotknęła rozpalonego policzka dziewczyny.

- Doskonale wiesz, o co mi chodzi...

Amanda zagryzła wargi, ale pozostawiła bez komentarza tę ostatnią uwagę. Właśnie skończyły się reklamy. Na ekranie pojawiły się fragmenty tych filmów, które otrzymały nominacje.

Oboje patrzyli w napięciu na gwiazdę jednego z nagrodzonych filmów muzycznych, która udawała, że nie może - a może rzeczywiście nie mogła otworzyć koperty.

W końcu udało jej się. Kyle i Amanda wstrzymali oddech.

Gwiazda wyjęła z koperty kartkę i odczytała tytuł filmu.

Amanda patrzyła na nią nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, Oskara dostał film wybrany przez Kyle'a!

W pokoju zapanowała pełna napięcia cisza. Umilkły oklaski i w telewizji pokazywano właśnie fragment filmu bez żadnych dialogów. Gdzieś z oddali dobiegało tylko ciche, lecz ekscytujące solo na saksofonie.

- Hm... - odezwał się Kyle. Odwróciła się w jego stronę.

Ich oczy spotkały się na chwilę. Amanda dostrzegła na twarzy Kyle'a wyraz nieskrępowanego pożądania. Spuściła wzrok.

- Cóż - mruknął - nadeszła chyba chwila, w której powinienem powiedzieć: proszę, oto moja koperta.

Sięgnął do kieszeni smokinga.

Rozdział 9

- Amanda spojrzała na grubą kopertę, którą Kyle położył aa kozetce.

- Mam nadzieję, że to, o czym napisałeś, nie jest karalne - powiedziała, szukając gorączkowo drogi odwrotu.

Kyle roześmiał się. - Czy ja wiem?... Może w niektórych stanach. Ale mogę cię zapewnić, że nie będziemy musieli nigdzie wyjeżdżać, jeśli się tego obawiasz.

Spojrzał jej bezczelnie w oczy i ponownie wybuchnął śmiechem.

- Lepiej będzie, jeśli to najpierw przeczytam - zdecydowała, sięgając po pękatą kopertę.

Kyle był szybszy.

- Dobrze. Ale musisz mnie najpierw pocałować.

- Skąd mogę mieć pewność, że w twoim scenariuszu przewidziałeś pocałunki?

- Zapewniam cię, że tak - odparł, patrząc jej w oczy. - Są tam też gorsze rzeczy - dodał zniżając głos.

- Gorsze rzeczy? - powtórzyła niepewnie. Nieznaczny uśmiech zagościł na wargach Kyle'a.

- Powiedzmy, że lepsze!

Ich wargi otarły się o siebie. Amanda cofnęła się, ale powstrzymało ją oparcie kozetki. Czuła na twarzy gorączkowy oddech Kyle'a. Koperta wyślizgnęła się z jego ręki i upadła na podłogę. Przez chwilę trwali przytuleni do siebie.

Amanda nie potrafiła się już dłużej opierać. Rozchyliła usta. Kyle natarł na nią z siłą huraganu. Dziewczyna czuła, że ta dziwna siła wchłaniają bez reszty. Pragnęła Kyle'a coraz bardziej.

Oderwali się od siebie, żeby złapać oddech. Dyszeli ciężko. Amanda rozchyliła wargi w oczekiwaniu na kolejny pocałunek.

- Nie tak szybko - wyszeptał Kyle, próbując zapanować nad sobą.

Kiedy jego oddech uspokoił się już trochę, spojrzał na zegarek.

- Już prawie pomoc - mruknął. - Proponuję, żebyśmy przełożyli wszystko na jutrzejszy wieczór. Możemy się spotkać o siódmej.

Krew zawrzała w żyłach Amandy. Miała ochotę go udusić. Jak mógł przerwać w takim momencie?! Niczego nie chciała przekładać. Jej napięcie sięgało niemal zenitu. Mogła je zlikwidować tylko w jeden sposób. Oczami duszy ujrzała, jak kocha się z Kylem, i jęknęła głucho. Kyle udawał, że niczego nie dostrzega. - Obiecaj, że przeczytasz to - wskazał na leżącą na dywanie kopertę - dopiero jutro w wannie tuż przed moim przybyciem.

Amanda skinęła głową. W tej chwili pragnęła, żeby Kyle wyszedł jak najszybciej.

Pocałował ją leciutko w czubek nosa i szepnął prowokacyjnie:

- Pamiętaj, że muszę jeszcze zrobić zakupy.

Nie ulegało wątpliwości, że dla niego jest to tylko zabawa. Kyle pragnął jedynie jak najlepiej uczcić swoje zwycięstwo.

Zebrała puste puszki po coca coli i miskę z resztkami kukurydzy. Następnie wyłączyła telewizor i zaniosła wszystko do kuchni.

Przy zmywaniu gniew i napięcie zupełnie ją opuściły. Zaczęła zastanawiać się nad propozycją z Nowego Jorku. Pomyślała, że powinna jednak powiedzieć o tym Kyle'owi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z przewagi, jaką w ten sposób zyska. Nawet jeśli nie zdecyduje się na tę pracę, będzie się mogła odegrać za dzisiejszy wieczór. Tak, powie mu... tuż przed spełnieniem warunków zakładu.

W zasadzie nie wiedziała, czy chce pracować w Westec. Czas uciekał. Pod koniec tygodnia będzie musiała podjąć jakąś decyzję.

Na chwilę powróciła myślami do Kyle'a. Ciekawe, jak zareaguje, kiedy powie mu o tej propozycji? Czy będzie chciał, żeby odeszła, czy też poprosi ją, żeby została? Czy zdecydowałby się na pracę w Nowym Jorku, gdyby to on otrzymał tę propozycję?

Amanda znała odpowiedź na ostatnie pytanie. Wiedziała, że Kyle nie odmawia w podobnych wypadkach. Zwłaszcza że jego uczucia względem niej były tak różne od jej uczuć...

Ale co by zrobił, gdyby był w niej naprawdę zakochany? Czy ukochana kobieta mogłaby dla niego znaczyć więcej niż kariera?

Amanda gubiła się w domysłach. Wydawało jej się, że Kyle nie jest skłonny do miłosnych uniesień, chociaż z drugiej strony nie wykluczała, że ocenia go niewłaściwie. Zgasiła światło i poszła do sypialni.

Po bezsennej nocy Amanda doszła do wniosku, że nienawidzi Kyle'a. Ten łajdak igra z nią jak kot z myszą. Leżąc w łóżku zastanawiała się, co też takiego ma zamiar z nią zrobić.

Poza tym - te przeklęte zakupy. Amanda gorączkowo próbowała przypomnieć sobie, o jakich przedmiotach mówił i domyślić się, do czego mogłyby one służyć. Okazało się jednak, że w tym wypadku wyobraźnia zawiodła ją całkowicie.

Przez cały dzień chodziła jak struta. W końcu wieczorem znalazła się w łazience. Odkręciła kurki, wsypała sole do wanny i nie czekając na nic rozdarła kopertę trzęsącą się ręką. Woda lała się miarowo z kranu.

Amanda położyła na chwilę kartki na szafce z kosmetykami. Jedwabny szlafrok zsunął się na chłodną terakotę. Poczuła, że ma gęsią skórkę. Nie wiedziała - z zimna, czy też z podniecenia.

Weszła do wanny i zanurzyła się w pachnącej wodzie. Starała się przypomnieć sobie twarz Kyle'a jego uśmiech, kiedy wręczał jej kopertę.

Dotrzymała słowa. Nie przeczytała nawet linijki. Ale była to najtrudniejsza próba, jakiej przyszło jej sprostać. Koperta przez całą noc i połowę dnia leżała na podłodze. Amanda krążyła wokół niej jak ćma wokół światła. Usiłowała siebie przekonać, że to lepiej, iż nic nie wie o planach Kyle'a.

Zerknęła na zegarek leżący tuż obok tajemniczych kartek. Dochodziła szósta. Miała godzinę na zapoznanie się z zawartością fantazji i... ewentualną ucieczkę.

Spojrzała w stronę szafki. O ile zaklejona koperta wzbudzała jej niepohamowaną ciekawość, o tyle zapisane kartki przede wszystkim ją przerażały. Sięgnęła po nie.

Nigdy nie przypuszczała, że przegra ten zakład. Dopiero kiedy to nastąpiło, w jej głowie zaczęły się pojawiać przedziwne erotyczne sceny. Jedne ją zawstydzały, inne podniecały jeszcze inne zawstydzały i podniecały jednocześnie. Nie mogła myśleć o nich bez rumieńców na twarzy i drżenia łydek.

Amanda zaczęła przyglądać się kartkom, które trzymała w dłoni. Po raz pierwszy zastanowiło ją to, że są przewiązane tasiemką. Rozwiązała kokardkę i zajrzała do środka.

Aż krzyknęła z radości. Wewnątrz znajdowała się niewielka celofanowa torebka, w której pobłyskiwała złota bransoletka wysadzana malutkimi brylancikami.

Po namyśle postanowiła, że zwróci ją Kyle'owi. Nie byłaby jednak kobietą, gdyby jej nie przymierzyła. Uniosła nogę i zgięła ją w kolanie. Z jej piersi ponownie wyrwał się okrzyk zachwytu. Bransoletka pasowała jak ulał.

Oparła stopę na przeciwległej ściance wanny i podziwiała lśniące cacko. Dopiero po chwili przypomniała sobie o kartkach leżących na brzegu. Zerknęła na nie, chcąc sprawdzić, czy się nie zamoczyły. Na szczęście wszystko było w porządku. Zaczęła czytać.

Amando, kochanie!

Wyobrażam sobie teraz, jak leżysz w pachnącej wodzie i nacierasz śliskie ciało miękką gąbką. W łazience jest ciepło i cicho. Sennie, słodko i zmysłowo. Spod półprzymkniętych powiek obserwujesz złotą bransoletkę, która lśni tuż nad twoją śliczną stopą. Przyznaj się, przymierzyłaś ją. Czy nie mam racji?

Chcę, żebyś miała ją na sobie, kiedy przyjdę. Tylko ją...

No, żeby otworzyć mi drzwi możesz ewentualnie włożyć szlafrok.

Połóż się teraz wygodnie i pozwól, że ci wszystko opowiem...

Jest zima. Posłuchaj, jak wiatr hula wśród drzew. Śnieg prószy. Właśnie przed chwilą zobaczyłem cię na leśnej drodze.

Z pewnością jest ci bardzo ciepło w tym futrze. Konie ciągnące sanie wyglądają tak pięknie.

Co się stało? Dlaczego ściągnęłaś lejce ?Aha, dostrzegłaś mojego czarnego ogiera na wzgórzu. Dostrzegłaś też mnie. Mam na sobie czarną kurtkę i wojskowy kapelusz.

Popatrz - mój koń przebiera niecierpliwie nogami. Tak, już za chwilę ruszymy... w przeciwnym kierunku.

Czy pojedziesz ze mną? O, na pewno. Jeśli tylko jesteś kobietą...

Czy bardzo się zmartwiłaś nie widząc mnie na polanie? Nie przejmuj się, jestem za tym drzewem. W olbrzymim futrzanym śpiworze. Patrzysz zafascynowana. Tak jestem nagi. Przez górny otwór możesz zobaczyć moją pokrytą włosami pierś i ciemną linię prowadzącą do...

Czy nie przyłączysz się do mnie, Amando? A może wolałabyś nieco inną scenerię ?...

Dobrze, jest więc lato. Rozgrzane, ciężkie powietrze unosi się nad ziemią, W twoim pokoju, tuż pod sufitem, obracają się skrzydła wentylatora. Mimo to jest gorąco.

Przewracasz się z boku na bok pod moskitierą. Cienka bawełniana piżamka przylgnęła do twoich ud i pleców.

Nie możesz spać. Biegniesz do kuchni, żeby się czegoś napić. Zanurzasz w zimnym soku spragnione wargi, a następnie chłodzisz policzki dotykając nimi szklanki.

Nagle słyszysz hałas za oknem. Wyglądasz za okno. Nic się nie dzieje...

Czy widzisz moją sylwetkę na werandzie? Właśnie zapalam cygaro. Ja też nie mogę spać. Ale nie z powodu gorąca.

o nie...

Mam na sobie tylko spodnie. Kropla potu spływa po mojej piersi. Jeszcze nie gaszę zapałki. Patrzysz na moje spodnie? To jasne, że jestem podniecony. Tak, mam rozpięty górny guzik. Zmieszana podnosisz głową. Wyczułaś, że cię obserwuję.

Czy odpowiesz na wezwanie, które możesz wyczytać Z moich oczu?

Amanda podniosła głowę. Powoli zaczęła wyobrażać sobie to, o czym pisał Kyle. Woda już prawie wylewała się z wanny. Rzuciła się do kurków.

Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Nerwowo spojrzała na zegarek. Była szósta trzydzieści. Kyle miał się pojawić dopiero o siódmej...

A to łajdak! Specjalnie tak to sobie zaplanował, żeby zastać ją jeszcze w wannie. Dlatego poprosił o zwłokę. Mogła się tego domyślić.

Teraz nie miała już wyboru. Musiała otworzyć drzwi w szlafroku i złotej bransoletce na nodze.

Szybko wytarła się miękkim ręcznikiem i zbiegła na dół.

- Amando, kochanie. - Usłyszała głos Kyle'a. - Wpuść mnie, bo inaczej będę musiał wyważyć drzwi.

- Wejdź, są otwarte - powiedziała, naciskając klamkę. Najpierw uderzył ją widok góry pudełek, za którymi ukrywał się Kyle.

- Co to ma znaczyć? - spytała, wskazując na pakunki, z którymi Kyle nie mógł sobie poradzić.

Dobiegły ją jakieś stłumione dźwięki.

Wzięła parę paczek z wierzchołka wniesionej przez Kyle'a piramidy i postawiła je na podłodze.

- Przecież mówiłem, że będę musiał zrobić zakupy - odparł i puścił do niej oko.

- Ale...

Kyle obrzucił ją pożądliwym wzrokiem. Szlafrok miała związany tylko paskiem. Wilgotne włosy spadały jej na kark i ramiona.

Amanda cofnęła się, a Kyle skorzystał z okazji i zerknął na jej bose stopy. Uśmiechnął się. Złota bransoletka z brylancikami była na swoim miejscu.

- Świetnie - powiedział. - Widzę, ze zastosowałaś się do moich instrukcji.

Amanda zaczęła zapinać guziki szlafroka.

- Mówisz tak, jakbym miała jakiś wybór. Przecież perfidnie to wszystko zaplanowałeś.

Kyle wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego, - Umiejętność planowania odróżnia mężczyzn od chłopców...

- Czy aby na pewno? - mruknęła, patrząc na wszystkie pakunki i pudełeczka, które przyniósł. - Mam wrażenie, że to nie wystarczy.

- Pewnie interesuje cię, co przyniosłem. - Kyle nie podjął wątku. - Chodź na górę, to zobaczysz.

Ruszył w stronę sypialni. - Czekam! - krzyknął widząc, że Amanda wcale nie ma ochoty pójść za nim.

Wciąż stała u podnóża schodów.

- Amando, chyba już nigdy się o nic nie założysz, nieprawdaż? - Stłumiony głos dobiegał z jej sypialni.

Z rezygnacją pokiwała głową. Miał rację. Już nigdy się o nic nie założy.

- A-man-do!

- Dobrze, już idę, idę - mruknęła pod nosem, stawiając nogę na pierwszym stopniu.

Westchnęła ciężko i zaczęła się wspinać po schodach. Drzwi do sypialni zastała otwarte. Kyle siedział na jej łóżku jak gdyby nigdy nic. Pakunki, które przyniósł, walały się po podłodze.

Amanda przystanęła na chwilę w progu. Kyle zmarszczył brwi i przywołał ją skinieniem ręki.

Weszła do środka i stanęła przed nim. Jej serce biło jak oszalałe.

- Zdejmij szlafrok - powiedział cicho.

- Co jest w tych paczkach? - spytała, chcąc zyskać na czasie.

Schyliła się, aby podnieść jeden z pakunków.

- Zdejmij szlafrok - powtórzył z naciskiem.

- To zamknij oczy - poprosiła, odruchowo cofając się w kierunku drzwi.

Kyle siedział na łóżku i obserwował ją uważnie.

- Nic z tego - pokręcił głową. - Przyszedłem tu po to, żeby patrzeć.

- Czy nie stać cię na coś bardziej interesującego?

- Stać. - Kyle uśmiechnął się mimowolnie. - Potem ubierzesz się w to, co kupiłem, i udamy się w pewne miejsce.

- To wszystko? Czy chcesz patrzeć, jak się będę ubierać?

Potwierdził skinieniem głowy.

Amanda zagryzła wargi i rozwiązała pasek. Po chwili zaczęła rozpinać guziki, które tak niedawno zapinała.

- Podejdź tam - powiedział, wskazując olbrzymie lustro na jej toaletce.

Stanęła tyłem do lustra, czekając na dalsze instrukcje.

- Zdejmij szlafrok.

Cieniutki jedwab z szelestem opadł na podłogę.

- Jesteś piękna - szepnął i głośno przełknął ślinę.

Nie ruszył się jednak z łóżka. Jego wzrok wędrował od jej ciała do lustra, w którym widział dokładnie jej plecy, biodra i uda.

Wskazał na pudełka porozrzucane po podłodze. Ich oczy spotkały się na chwilę.

- A teraz ubierz się. Nie musisz się specjalnie spieszyć. Wyobraź sobie, że mnie tutaj w ogóle nie ma.

Amanda skinęła głową.

Kyle czekał. W sypialni zapanowała cisza.

Dziewczyna podniosła pierwszy pakunek i podeszła do łóżka. Zaczęła go otwierać.

Ku jej zdziwieniu okazało się, że wewnątrz znajduje się biały jedwabny szal. Sięgnęła po następne pudełka. Ani śladu czarnej bielizny, czy ubrań ze skóry. Wręcz przeciwnie - wszystko było białe lub utrzymane w pastelowej tonacji. Nie miała wątpliwości, że wszystkie rzeczy znakomicie do siebie pasują. Znała Kyle'a. Wiedziała, że nie pozwoliłby sobie na najmniejsze uchybienie.

Po raz pierwszy od jego przyjścia uśmiechnęła się lekko. W mężczyźnie, który lubił robić takie prezenty było coś rozczulającego i niezwykle ciepłego.

Otworzyła kolejną torebkę i wyjęła z niej delikatne jedwabne pończochy oraz podwiązki.

To, czego od niej wymagał, nie zdziwiło jej wcale. Chciał pozostać widzem i obserwować ją z daleka. Być może udawał, że ogląda tylko postać na ekranie... Dzięki temu mógł zachować potrzebny mu dystans. Amanda cały czas starała się udawać, że jest sama w pokoju. Było to jednak niemożliwe. Stopniowo zaczęła grać przednim. Chciała go podniecić. Kontrast między nagością i ubraniem ekscytował ją samą. Parokrotnie zdejmowała i wkładała te same rzeczy.

Miała ochotę na coś niedozwolonego, coś szalonego... Zerknęła niepewnie w stronę Kyle'a.

Siedział sztywno na łóżku. Z ociąganiem sięgnęła po jedwabną pończochę i zaczęła oglądać ją pod światło. Koniuszek języka, który przy tym wychyliła, miał świadczyć o tym, że ta czynność pochłaniają bez reszty. Następnie upuściła pończochę udając, że wyśliznęła jej się z rąk...

Kyle uczynił gest, jakby chciał jej pomóc. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Powtórzyła tę sztuczkę z drugą pończochą, ale już bez widocznego rezultatu.

Gest Kyle'a podniecił ją w nieprawdopodobnym stopniu. Policzki jej płonęły, cała drżała. Bała się, że nie wytrzyma i zacznie prosić, by wziął ją w ramiona.

Opanowała się jednak. Miała już na sobie majtki i pończochy. Sięgnęła po koronkowy biustonosz. Przez chwilę zastanawiała się, czy go założyć, ale w końcu zdecydowała, że tak. Miękka tkanina bardziej odkrywała niż zakrywała jej piersi. Kątem oka dostrzegła, że Kyle niespokojnie poruszył się na łóżku.

Postanowiła zrobić mu niespodziankę. Podeszła do toaletki i z szuflady wyjęła flakonik perfum”Ekstaza”. Słodki, zmysłowy zapach zaczął unosić się w powietrzu. Nawet nie musiała patrzeć w stronę łóżka. Usłyszała głęboki gardłowy pomruk. Odrobiną perfum natarła najpierw szyję i koniuszki uszu, a następnie intymne miejsce między piersiami.

Odeszła od lustra i uniosła ramiona. Cieniutka koszulka spłynęła zakrywając jej ciało. Amanda bawiła się nią przez chwilę, jakby zastanawiając się, czyją zdjąć, czy też zostawić.

W tym stroju podeszła do toaletki i pochyliła się, opierając górną część brzucha o oparcie krzesła. Wyobraziła sobie, jakie wrażenie musiała zrobić na Kyle'u jej ledwie przysłonięta, wypięta pupa.

Powoli zaczęła robić sobie makijaż. Wybrała jasnoróżowe cienie do powiek. Pochyliła się jeszcze bardziej, chcąc sprawdzić, czy dobrzeje nałożyła.

Kyle poruszył się niespokojnie na łóżku.

Amanda uśmiechnęła się do siebie. Wcale nie miała zamiana się spieszyć.

Ubrania, które wybrał, były w stylu lat trzydziestych. Dlatego postanowiła, że nie będzie związywać włosów. Musi je tylko porządnie rozczesać.

Za każdym razem, gdy ręka z grzebieniem wędrowała w górę, koszulka odsłaniała wąski pasek skóry. Natomiast kiedy ją opuszczała, spadało ramiączko, odsłaniając fragment piersi. Amanda poprawiała je nerwowo udając, że się wstydzi.

Kyle chrząknął, nic jednak nie powiedział. Amanda była tak podekscytowana, że z trudem mogła oddychać.

Dlaczego nic nie mówił?

Wiedziała, że jej nie kocha, ale mimo to pragnęła go teraz jak nikogo w swoim życiu.

Włożyła bluzkę i zaczęła ją szybko zapinać. Miała już dość tej zabawy. Przestała drażnić się z Kyle'em. Pragnęła zakończyć wszystko jak najszybciej.

Po raz pierwszy pożałowała, że nie ma na sobie czarnej bielizny i skórzanych butów. Może to skusiłoby Kyle'a...

Rozejrzała się uważnie dokoła. Nie wiedziała, co zrobić. Miała na sobie biustonosz, sięgającą do pasa koszulkę, bluzkę i... skąpe majteczki. Jej wzrok powędrował w stronę lustra. Dostrzegła Kyle'a. Siedział na łóżku i wpatrywał się w nią jak urzeczony. Wiedziała, czego jej trzeba. Pochyliła się jeszcze bardziej do przodu i zaczęła powoli zsuwać majteczki.

Poruszył się.

Poczęła gładzić dłonią wewnętrzną stronę ud i zastygła w prowokacyjnej pozie.

Poderwał się z łóżka jak oparzony i chwycił ją za biodra.

- Myślisz, że jesteś sprytna, co? - syknął.

- Co robisz?! - krzyknęła Amanda.

- Dostaniesz to, na co zasługujesz - rzekł, zdejmując jej majtki.

Położył ją na krześle i dał kilka klapsów.

- A teraz bądź grzeczną dziewczynką i ubierz się - powiedział.

Zakręcił się napięcie i podszedł do drzwi.

- Zaczekam na dole - rzucił na odchodnym.

- Chwileczkę… - jęknęła Amanda.

- Przyjdź, kiedy będziesz gotowa. - Usłyszała jeszcze jego głos.

Amanda, kompletnie zaskoczona, długo patrzyła na uchylone drzwi. Następnie chwyciła pierwszy lepszy przedmiot, który nawinął jej się pod rękę, i rzuciła nim o ścianę.

Tak, Kyle bez wątpienia okazał się najbardziej aroganckim i odrażającym typem, jakiego znała. Gdyby tylko nie był przy tym tak przystojny i czarujący!

Skończyła toaletę w ciągu kwadransa. Przez cały czas zastanawiała się, jak uwieść Kyle'a. Przecież musiał być jakiś sposób.

Kyle, jak wielu przystojnych mężczyzn, nie mógł znieść sytuacji, w których kobiety przejmowały inicjatywę. Czuł się wówczas zagrożony. Amanda wiedziała o tym. Miała już wcześniej podobne doświadczenia.

Wiedziała, że mogłaby wiele osiągnąć strojąc niewinne minki i udając cnotliwą dziewicę.

Z kimś takim jak Kyle najlepiej było zacząć rozmowę od słodkiego: „Nie pójdę z panem na spacer. Mama by się na to nie zgodziła”.

Taka odpowiedź pozwoliłaby mu się poczuć prawdziwym mężczyzną.

Ale Amanda nie chciała oszukiwać Kyle'a. Była dorosłą w pełni dojrzałą kobietą i nie zamierzała tego ukrywać.

Niechętnie włożyła długą, białą suknię. Doskonale wiedziała, dlaczego Kyle ją dla niej kupił. Patrząc na swoje odbicie w lustrze, myślała, jak zemścić się na tym łajdaku. Zaczęła zawiązywać suknię na plecach. Nagle jej twarz rozjaśniła się. Dzięki sukni wpadła na świetny pomysł.

Jeszcze raz przejrzała siew lustrze. Wyglądała wspaniale. Śmiało mogła wybrać się do najbardziej eleganckiej restauracji w mieście.

Przez chwilę zastanawiała się, dokąd pójdą. Kyle oczywiście będzie się musiał przebrać. Przyszedł do niej w wytartych dżinsach, kowbojskich butach i płaszczu, w którym widziała go po raz pierwszy.

Może teraz nastąpi zamiana ról. To ona będzie musiała patrzeć, jak on się ubiera... Cóż, ten pomysł podobał jej się coraz bardziej.

Wychodząc rzuciła okiem na porozrzucane dookoła papiery i uśmiechnęła się do siebie. Kyle pewnie raczył się drinkiem w pokoju gościnnym. Zanim stąd wyjdzie, będzie jeszcze musiał wypić sporo alkoholu... Kiedy zaczęła schodzić, nagle zgasły światła. Cały dom pogrążył się w mroku.

- Kyle! - krzyknęła.

Wokół panowała głucha cisza.

Rozdział 10

Amanda zrobiła niepewny krok i szepnęła: - Kyle.

Żadnej odpowiedzi.

Serce zaczęło jej bić coraz mocniej. Uchwyciła się śliskiej poręczy i powoli zaczęła schodzić w dół. Kiedy była na ostatnich stopniach, usłyszała jakiś hałas. Zamarła.

Jej oczy powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności. Rozpoznawała meble i sprzęty stojące w przedpokoju.

Nagle usłyszała trzask zapałki.

Krzyknęła i cofnęła się odruchowo.

W świetle zapałki ujrzała twarz mężczyzny, który zapalał długie cygaro. Płomyczek zgasł, ale mężczyzna zapalił świecę, stojącą na stoliku.

Dopiero teraz rozpoznała Kyle'a. Stał w rozkroku i miał na sobie to samo ubranie co wcześniej.

Amanda wytężyła wzrok, by mu się lepiej przyjrzeć. Trwał w bezruchu, najwyraźniej na coś czekając.

Jej źrenice rozszerzyły się, kiedy dostrzegła srebrny błysk przy jego pasie. Tak, Kyle miał na sobie kowbojski pas i rewolwer zwisający u prawej nogi! Wyjął go z olstra i wycelował prosto w jej pierś. Skinął ręką, żeby do niego podeszła.

Zrobiła, jak kazał. Z bliska dostrzegła, że jego oczy lśnią jak gwiazdy.

- Niech pani zdejmie te szmatki - rzucił przez zaciśnięte zęby.

Amanda nie poruszyła się.

- Szybko! - ponaglił ją.

Sięgnęła do tyłu, żeby rozwiązać kokardę. Zaschło jej w gardle. Trzęsącymi się dłońmi zaczęła rozpinać rząd miniaturowych guziczków.

Kyle poruszył niecierpliwie bronią.

Biała suknia spłynęła na podłogę. Amanda stała teraz przed nim w samej bieliźnie.

Kyle nie poruszył się.

- Dalej!

Ramiączko koszulki zsunęło się zalotnie. Amanda poprawiła je, a następnie zdjęła koszulkę przez głowę. Jej piersi osłaniał już tylko koronkowy biustonosz.

- Zdejmij to.

Amanda zrobiła niepewną minę. Spojrzała na swoje pończochy i buty. Udawała, że nie wie, o co chodzi.

- Biustonosz - wyjaśnił.

Z wahaniem sięgnęła do zapięcia z tyłu. Cały czas nie spuszczała wzroku z lufy lśniącego rewolweru. Biustonosz upadł tuż obok sukni.

- Jakie śliczne maleństwo - mruknął Kyle, wpatrując się w jej sterczące sutki.

Amanda odruchowo zakryła piersi. Pokręcił głową.

- Nie radzę.

Opuściła ręce.

- Tak jest zdecydowanie lepiej. Teraz włosy. Spojrzała na niego pytająco.

- Całkiem je rozpuść - wyjaśnił.

Wyjęła spinki tkwiące po bokach i potrząsnęła głową, Kyle patrzył na nią z niedowierzaniem. Z chmurą rozwianych włosów i płonącym spojrzeniem wyglądała jak ucieleśnienie marzeń każdego mężczyzny.

Zdjął palec ze spustu, a następnie położył broń na stoliku.

- Chodź do mnie.

Amanda podbiegła do niego i zarzuciła mu ramiona na szyję.

- Myślisz, że jesteś twardy, co? - spytała, patrząc mu głęboko w oczy.

Nawet nie zadał sobie trudu, żeby odpowiedzieć. Wziął ją na ręce i zaczął wnosić po schodach na górę.

- Mam nadzieję, że jest pan dżentelmenem. - Amanda powróciła do swojej roli, kiedy rzucił ją bezceremonialnie na łóżko.

Kyle zapalił świecę stojącą na toaletce.

- Nie, proszę pani, jestem mężczyzną z krwi i kości. Mam wrażenie, że takiego kogoś pani najbardziej potrzebuje...

- Czy to znaczy, że będę musiała zrobić wszystko, czego pan zażąda? - spytała, robiąc niewinną minkę.

Kyle spojrzał z dezaprobatą na rękę, którą ponownie zakryła piersi.

- Nie. Zrobimy coś, czego oboje pragniemy. Dotknął jej nagiego brzucha.

- Ojejku - pisnęła dziewczyna.

- Co za ojejku?

- Tak krzyczą zwykle zniewalane dziewice. Cofnął się nieco i ponownie zmierzył ją wzrokiem.

- Chyba nie chcesz powiedzieć...

- Nie, nie chcę.

Kyle odetchnął z ulgą i zaczął się rozbierać. Amanda przytuliła się do niego i zaczęła pieścić językiem jego twardy brzuch.

- Posłuchaj, Kyle...

- Tak.

- Kiedy?

- Co, kiedy?

Jęknął, ponieważ zwinny język dotarł aż do jego małej brązowej sutki.

- Kiedy zrobisz ze mną to, o czym myślę? Cofnął się, czując na ciele jej ostre zęby.

- Jak najszybciej - mruknął. - Inaczej chyba zwariuję. Amanda sięgnęła do jego rozporka.

- O Boże! Myślałam, że zostawiłeś broń na dole, Sundance.

- My, rewolwerowcy, zawsze mamy coś w zanadrzu - powiedział, odpychając ją.

Chciał zdjąć spodnie. Niestety zamek zaciął się w połowie drogi.

Amanda mogła się teraz odegrać za jego wcześniejsze sztuczki.

- Szkoda tylko, że nie udaje ci się wyjąć tego w odpowiednim momencie.

- Pilnuj swojego nosa!

Kyle przez chwilę mocował się z zamkiem.

- Mogłabyś mi pomóc - dodał z westchnieniem.

- Ależ proszę pana! Ja się boję! Przecież bron jest odbezpieczona.

- Racja - zachichotał.

Przyciągnął Amandę do siebie i przywarł do jej spragnionych warg. Jego dłoń błądziła po rozpalonym ciele dziewczyny.

Oboje oddychali głęboko i patrzyli sobie w oczy. Jej dłoń odnalazła zamek. Pociągnęła go nieco w górę, a następnie silnie w dół. Krzyknęła cicho, kiedy poczuła, że się udało..

- Czy mogę cię o coś prosić?

Czuła gwałtowny przypływ pożądania. Nie mogła się już opanować.

- O wszystko, o wszystko, proszę pana - wydyszała wprost w jego ucho. - Napoję konie, opatrzę rany, zabiję złego szeryfa, tylko... później!

- Nie, Amando, teraz.

- Odmawiam!

- Chyba nie chcesz, żebym kochał się z tobą w butach?!

- Buty? - nie mogła zrozumieć, o co mu chodzi. Pokiwał głową.

- Musisz mi pomóc je zdjąć.

Amanda wydała z siebie głuchy jęk. Zwlekła się z łóżka i spojrzała na Kyle'a, który w tym czasie ułożył się wygodnie na plecach i zamknął oczy. Wyglądał bardzo pociągająco. Miała w tej chwili ochotę na wiele rzeczy, ale ściąganie butów było ostatnią z nich.

Patrząc na niego pomyślała, że pewnie robi błąd. Postanowiła jednak, że podobnie jak Scarlett, będzie się tym przejmować dopiero jutro.

- Buty, proszę pani!

Kyle otworzył oczy, by sprawdzić, co się dzieje.

Amanda chwyciła go za lewą nogę i usiłowała ściągnąć z niej but. Nie schodził. Wzięła głęboki oddech i spróbowała jeszcze raz. Niestety z podobnym skutkiem.

Kyle z wyraźnym niesmakiem potrząsnął głową.

- Proszę pani, nic pani nie wie o kowbojach. Wszystko pani robi nie tak, jak należy.

- To jak mam to zrobić? - wzruszyła ramionami.

- Musi pani stanąć okrakiem nad moją nogą i pociągnąć.

Amanda odwróciła się do niego tyłem. Kyle zaczął poruszać nogą między jej udami.

- Kyle!

- Słucham?

- Uspokój się!

- Tak, proszę pani.

Wciąż jednak nie dawał za wygraną. Amanda czuła, że za chwilę spali się w ogniu pożądania. Pociągnęła za but, tak mocno, że Kyle aż jęknął z bólu, a następnie zajęła się butem z prawej nogi. Cała operacja zajęła jej najwyżej parę sekund.

- Co to miało być? - spytała, odwracając się w jego stronę.

- Małe preludium - szepnął.

Rzuciła się na niego z pięściami. Kyle zaczął okrywać pocałunkami całe jej ciało.

- Teraz już wiesz, dlaczego kobiety kochają kowbojów - powiedział, odrywając się od niej na chwilę.

- Jesteś niepoprawny - mruknęła, gładząc jego policzki. Pociągnął ją ku sobie. Chcąc dowieść, jak bardzo jest niepoprawny, zdarł z niej resztę bielizny. Zawahał się tylko przy majteczkach.

Pochylił się i zaczął całować jej łono przez cienki materiał. Amanda jęknęła. Jej palce nerwowo gładziły płową czuprynę. W końcu Kyle wyprostował się i jednym ruchem zsunął z niej majteczki.

Spletli się w namiętnym uścisku. Całowali swoje policzki, szyje, ramiona... Kyle wziął ją pod siebie i zaczął pieścić jej nabrzmiałe pożądaniem piersi. Amanda krzyczała, czując napór męskiego ciała.

Kyle wycofał się. Jej biodra podążyły za nim w oszalałym tańcu.

- Przepraszam na chwilę - powiedział, głaszcząc ją uspokajająco po głowie.

Amanda westchnęła.

Kyle podszedł do spodni leżących na podłodze, pochylił się i wyjął coś z kieszeni. Przez chwilę stał odwrócony do niej tyłem. Potem rzucił się na łóżko.

Amanda przeciągnęła dłonią po jego ciele. Dotknęła jego męskości.

- Więc jednak jesteś dżentelmenem - powiedziała, wyczuwając śliską powierzchnię prezerwatywy.

Kyle poczuł nagły przypływ pożądania.

- W każdym calu - szepnął, biorąc ją w ramiona. Amanda wciąż czuła jego męskość w swojej dłoni.

- Myślę, że jesteś wielkim dżentelmenem...

- Amando! - Tak?

- Nie mogę już dłużej czekać! Całował jej piersi.

Dziewczyna rozchyliła dla niego swe uda.

- Teraz zabiorę cię w daleką podróż - szepnął jej do ucha.

Po chwili połączyli się. Czuli, że porwał ich wir silniejszy niż wszystko, co znali do tej pory.

Kyle obejmował ją mocno. Amanda oplotła go swymi udami. Nie interesowało ich nic, poza zgodnym rytmem spragnionych siebie ciał.

Przemierzali razem olbrzymie połacie lądu i morza. Odwiedzali wilgotne doliny i suche amerykańskie prerie. Wraz z pierwszymi osadnikami zakładali nowe osiedla. Kochali się na workach z ziarnem i na sianie, bojąc się, żeby nie przyłapał ich surowy ojciec Amandy, Kochali się na wozie jadącym do Kalifornii. Razem zrywali pomarańcze i podawali je sobie ze śmiechem. Słodki sok spływał im po brodach. Po raz pierwszy pływali nago w wodach zatoki. Byli delfinami baraszkującymi niewinnie w Pacyfiku.

Amanda krzyczała z radości.

Po tej niezwykłej podróży brakowało jej tchu. Dyszała ciężko, tuląc do siebie Kyle'a.

W końcu oderwali się od siebie. Trwali w bezruchu przez parę minut Amanda czuła, że Kyle całuje jej ucho, nie miała jednak siły, by się do niego przytulić.

- Przez ciebie musiałem zmienić scenariusz - oznajmił.

- Mam nadzieję, że tego nie żałujesz.

- No cóż... - mruknął. - Było całkiem nieźle. Jeszcze jedna taka sesja i nie mógłbym bez ciebie wytrzymać...

- Czy chcesz powiedzieć, że to już koniec? - spytała figlarnie Amanda.

Jej dłoń przesuwała się wolno po płaskim brzuchu Kyle'a.

- Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Ty możesz się nie krępować... - powiedział, uśmiechając się tajemniczo. - Z przyjemnością popatrzę.

Amanda położyła się na brzuchu.

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

- Warunkiem?

Kyle skrzywił się. Takie słowa nie istniały w jego słowniku.

- Właśnie.

- Słucham.

- Cóż - zaczęła Amanda - każdy z nas ma ciemne sekrety...

- Czy chcesz, żebym ci zdradził moje? - Kyle aż uniósł się na łokciach, chcąc jej się lepiej przyjrzeć.

Pokiwała głową. Zamyślił się głęboko.

- Czekam...

Rozłożył ręce w bezradnym geście.

- Obawiam się, że nie mam żadnych...

- Niewierze.

Kyle uderzył otwartą dłonią w czoło. Sprawiał wrażenie, jakby nagle przypomniał sobie coś z przeszłości.

- Zaraz, zaraz. Pamiętam dwie stewardesy... kiedyś... w samolocie...

- Dwie? W samolocie? - dziewczyna nie wiedziała, czemu się bardziej dziwić.

- Tak. Ale to była sprawka mojego złego brata bliźniaka.

Zaczęła bawić się jego jasnymi włosami.

- Opowiedz mi o nim.

- Nie mogę. Jest bardzo nieśmiały. Musiałem mu obiecać, że nie będę o nim nikomu opowiadał.

- Czy jesteś pewny, że twój zły brat bliźniak naprawdę istnieje?

Pociągnęła go lekko za włosy.

- Jasne. To mój najwierniejszy towarzysz.

- Rozumiem.

Korzystając z chwili jej nieuwagi, przewrócił się na bok i przytulił gwałtownie do Amandy.

- Co robisz?! - krzyknęła, bardziej podniecona niż przestraszona.

- Zdecydowałem, że jednak nie będę patrzył - wyjaśnił.

A potem szepnął do jej ucha coś, od czego Amanda zarumieniła się aż po cebulki włosów.

Amanda obudziła się wczesnym rankiem. Patrzyła na śpiącego Kyle'a. Wyglądał tak, jakby zawsze tu był. Jego obecność to najlepszy lek na samotność, której tak się obawiała. Gdyby tylko Kyle ją kochał, wszystko byłoby takie proste.

Jasne poranne światło sączyło się przez szczeliny w zasłonach. Jeden z promieni kładł się na głowie i ramionach śpiącego mężczyzny. Kyle wyglądał tak niewinnie. Prawie jak dziecko... Dziecko, które przeistacza się w mężczyznę i doskonałego kochanka. Amanda uśmiechnęła się, przypominając sobie szczegóły wczorajszej nocy.

Raz jeszcze spojrzała na niego. Nie mogła się powstrzymać. Musiała go dotknąć. Z wahaniem wyciągnęła dłoń. Kiedy się nie poruszył, zaczęła gładzić jego ramiona.

Roześmiał się głośno i chwycił ją za rękę.

- Czy już umarłem? - spytał, otwierając jedno oko. Dziewczyna spojrzała na niego z niepokojem.

- Umarłeś? - powtórzyła.

- Bo mam wrażenie, że już jestem w niebie... Ucałował delikatnie jej palce.

Amanda poczuła nagłe ukłucie w sercu. Takie słowa wzruszyłyby ją do łez, gdyby wypowiedział je zakochany w niej mężczyzna.

- To zabawne - odparła z przekąsem - bo ja odniosłam wrażenie, że obcuję z diabłem.

Kyle roześmiał się jeszcze głośniej.

- Kochanie, co ja mam z tobą zrobić?

- Hm, jeśli rzeczywiście oczekujesz jakiejś rady, to mogę ci jej udzielić....

Później, kiedy Kyle znajdował się w łazience, Amanda zasiadła przed lustrem i zaczęła szczotkować włosy. Przez cały czas zastanawiała się, czy powiedzieć mu o propozycji z Nowego Jorku.

Po chwili szum wody ustał i w drzwiach pojawił się zupełnie mokry Kyle z ręcznikiem na głowie. Zaczął się wycierać i jednocześnie rozglądać po pokoju w poszukiwaniu porozrzucanych części garderoby.

- Posłuchaj, Kyle - zaczęła niepewnie.

Spojrzał na nią. W lewej ręce trzymał odnalezione dżinsy.

- Tak?

- Musimy porozmawiaj.

- Tak, rozumiem. Ja...

- Chodzi o pracę. - Amanda zdecydowała się mu przerwać, zanim Kyle powie jakieś głupstwo. - Chciałabym, żebyś wiedział, że dostałam ciekawą propozycję. To dla mnie życiowa szansa.

- Skąd? - rzucił krótko.

Amanda wymieniła nazwę stacji z Nowego Jorku.

- Rozumiem - szepnął.

Zaczął wkładać dżinsy, unikając jej wzroku.

- Oczywiście przyjmiesz tę propozycję?

- Jeszcze nie wiem. Został mi tydzień do namysłu. Kyle rozejrzał się po pokoju. Jego koszula leżała tuż przy toaletce. Schylił się po nią i zaczął wkładać ją bez słowa.

- Co, twoim zdaniem, powinnam zrobić? - spytała i niemal do bólu zagryzła wargi.

Miała nadzieję, że tym razem usłyszy słowa, które tak bardzo pragnęła usłyszeć.

- Mówiłem już. Nie powinnaś się wahać.

W końcu spojrzał na nią. W jego błękitnych oczach nie było nawet cienia emocji.

Amanda westchnęła cicho. Więc jednak nie poprosił jej, by została. Co prawda nie miała zamiana poświęcać kariery dla mężczyzny, ale... zyskałaby przynajmniej pewność, że Kyle'owi choć trochę na niej zależy.

Podszedł do niej i podniósł z podłogi swój kowbojski płaszcz. Przez chwilę wahał się, lecz w końcu przerzucił go sobie przez ramię.

- Muszę już iść - powiedział i z uśmiechem ucałował czubek jej nosa.

Amanda zrobiła gest, jakby chciała go zatrzymać.

- Naprawdę myślisz, że powinnam przyjąć tę propozycję? - spytała nieśmiało raz jeszcze.

Skinął głową.

- Przecież sama mówiłaś, że to twoja życiowa szansa... Amanda spojrzała na niego ze łzami w oczach.

- Ale co... - urwała.

- Z nami? - dokończył. Przytaknęła.

Kyle uśmiechnął się smutno.

- Cóż, załóżmy, że kochaliśmy się tylko w wyobraźni. Odwrócił się powoli i wyszedł.

Przez pozostałą część tygodnia Kyle zajmował się głównie wspominaniem nocy spędzonej z Amanda. Miał wrażenie, że dziewczyna jest wprost stworzona dla niego. Nigdy jeszcze nie przeżył z nikim tak cudownych chwil.

Długo skrywane tęsknoty ujawniły się z nową siłą. Dopiero teraz uświadomił sobie, że już dawno odciął się od zewnętrznego świata. Wystawił na sprzedaż swój publiczny wizerunek, natomiast jego prawdziwe, skrywane głęboko „ja” żywiło się wyłącznie produktami jego wyobraźni. Dopiero Amanda potrafiła do niego dotrzeć i obudzić je na nowo.

Wiadomość o jej wyjeździe do Nowego Jorku była jak cios w plecy. Właśnie chciał jej zaproponować, żeby byli razem, kiedy powiedziała mu, że musi odejść.

Kyle pragnął, by została, nie chciał jej jednak do tego nakłaniać. Amanda musi sama zadecydować o własnej przyszłości.

Spojrzał na kopertę, którą trzymał w dłoni. Kiedy zobaczył jej torebkę na stoliku w przedpokoju, nie mógł się oprzeć i... ukradł bezczelnie kopertę Amandy.

Przysiadł na biurku i wziął nóż do papieru. Cichy szelest otwieranej koperty był jak wyrzut sumienia.

Sięgnął do środka i wyjął różową kartkę. Widniało na niej zaledwie jedno zdanie:

Kyle!

Chciałabym kochać się jednocześnie z tobą i twoim najlepszym przyjacielem.

Kyle roześmiał się tubalnie. Czuł, że zły nastrój opuści! go na dobre. A to lisica!

Kyle oczywiście wiedział, że Amanda będzie starała się wymyślić taki scenariusz, którego nie będzie mógł zrealizować. Nie przypuszczał jednak, że wpadnie na tak przewrotny pomysł.

Uśmiechnął się do siebie.

Dziewczyna igrała z ogniem.

Dobrze, może sobie jechać do Nowego Jorku. Ale najpierw musi dowiedzieć się, czym jest prawdziwa perwersja. Tak, aby miała co wspominać.

Kyle postanowił, że Amanda spotka się z jego złym bratem bliźniakiem.

Rozdział 11

W sobotę po południu Amanda usiadła przy biurku z zamiarem opracowania recenzji nowego filmu. Wzburzony umysł odmawiał jednak posłuszeństwa. Nie widziała Kyle od pamiętnego ranka. Była pewna, że jej unika, ale nic na to nie mogła poradzić. Cóż, dostał to, czego chciał, i jest teraz pewnie bardzo zadowolony. Być może nawet cieszy się na myśl, że Amanda już niedługo wyjedzie do Nowego Jorku. Znała takich mężczyzn, którzy jak ognia bali się dłuższego związku z kobietą.

Amanda miała nadzieję, że zachowa miłe wspomnienia z nocy spędzonej z Kyle'em. Okazało się jednak, że nie potrafi. Za bardzo zaangażowała się, by teraz myśleć o tym jak o pierwszej lepszej przygodzie.

Kiedy odezwał się dzwonek u drzwi, myślała o Kyle'u. Piórem bezmyślnie rysowała na czystym papierze różne esy-floresy.

Drgnęła.

- Amando! To był on.

- Idź sobie! - krzyknęła, chociaż z całego serca pragnęła, by został.

- Amando, kochanie, wpuść nas do środka. - Mówiłam, żebyś sobie poszedł.

- Niech pani lepiej otworzy - odezwał się obcy głos z teksaskim akcentem.

Zaintrygowana podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku. Kiedy je otworzyła, zobaczyła Kyle'a. Był sam.

- Wydawało mi się, że słyszałam też jakiś inny głos - powiedziała z wahaniem.

- To był mój brat bliźniak, o którym ci mówiłem - wyjaśnił. - Sądzę, że powinnaś go poznać.

- Brat bliźniak? - Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Nie widzę tu nikogo.

- Wróci, wróci. Po prostu po coś go wysłałem. Amanda zmarszczyła brwi.

- Tak? Po co?

Kyle uśmiechnął się szelmowsko.

- Przypomniałem sobie, że nie masz bitej śmietany - wyjaśnił.

Teraz już wiedziała, że ją oszukuje. Żeby się upewnić, rozejrzała się wokoło. O dziwo, parking przed jej domem był pusty.

Kyle wykorzystał sytuację i wszedł do przedpokoju.

- Kiedy wróci, to on przejmie pałeczkę - mruknął nonszalancko.

- O czym ty, do diabła, mówisz?! Amanda z trzaskiem zamknęła drzwi.

Diabelskie ogniki zamigotały w oczach Kyle'a. Powoli sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej Ust Amandy.

- Ależ o tym, o tym. - Machnął jej przed nosem różową kopertą.

- Skąd to masz?!

Dziewczyna rzuciła się jak tygrysica, próbując mu ją wyrwać.

- Ukradłem ją. Była w twojej torebce. - W jego głosie nie było słychać skruchy.

Amanda spojrzała na kopertę. Zauważyła, że wystaje z niej kawałek różowej kartki.

- Tak, przeczytałem to, co napisałaś - powiedział, widząc ślady przerażenia w jej oczach. - Teraz obaj ją znamy.

- Obaj?

Kyle wzruszył ramionami.

- Tak, brat jest moim najlepszym przyjacielem. Początkowo się wzbraniał, ale w końcu zgodził się zaspokoić twoje... hm... dziwne żądanie.

- Ale przecież... - wyjąkała Amanda, patrząc na niego z mieszaniną strachu i zdziwienia.

- Nie masz się czym przejmować - zapewnił ją. - Brat nic nikomu nie powie. Zawsze dotrzymuje słowa. Znam go od lat.

- Kyle, przecież nie możemy...

- Ależ możemy... Brat powiedział nawet, że to niezły pomysł. Oczywiście jest znacznie bardziej zepsuty... Pamiętasz te stewardesy...

- Kyle!

- Słucham? - spytał niewinnie.

- Myślałam... to nagłe... wiesz... - plątała się dziewczyna.

- Nic nie wiem.

Kyle rozłożył dłonie w bezradnym geście. Amanda wyjąkała kolejne, nieskładne zdanie.

- Czy chcesz powiedzieć, że to ~ wskazał kopertę - nie jest twój scenariusz? Że byłaś nieuczciwa? Czy to właśnie chcesz wyjaśnić?

Amanda westchnęła. Wszystko wskazywało na to, że wpadła z deszczu pod rynnę.

- Nie, to jest moja fantazja Nigdy jednak nie odważyłabym się...

- Nawet ze mną? - przerwał.

Amanda przymknęła oczy. Pomyślała, że nawet Kyle'a nie stać by było na coś takiego. Cały czas blefował. Jego zły brat bliźniak z całą pewnością w ogóle nie istnieje...

Uśmiechnęła się.

Dobrze, przyjmie wezwanie. To jedno - ostatnie. A potem przez całe życie będzie wystrzegać się mężczyzn podobnych do Kyle'a.

Kyle uśmiechnął się złowieszczo, widząc jej reakcję.

- Jest jeszcze jedna sprawa - mruknął. - Nie wiem, czy ci mówiłem, ale brat jest bardzo nieśmiały. Zgodził się, ale pod warunkiem, że będziesz miała zawiązane oczy...

Wyciągnął jedwabny szalik z wewnętrznej kieszeni marynarki.

Więc tak to sobie zaplanował. Chciał dalej ciągnąć grę. Nie miał zamiaru się poddać.

- Dobrze - szepnęła, siadając na kozetce. - Ale powiedz przynajmniej, jak ma na imię.

- Lyle - Lyle?

- Mama pochodziła z Anglii - powiedział Kyle takim tonem, jakby to wszystko wyjaśniało.

Amanda zachichotała. Nigdy nie znała kogoś, kto nosiłby bardziej idiotyczne imię. Po chwili opanowała się jednak.

- Dobrze, więc postaraj się z... Lyle'em, żeby ta zabawa wypadła naprawdę dobrze. Jeśli nie wypali, nigdy wam tego nie daruję.

- Spokojna głowa. - Kyle mrugnął do niej szelmowsko. - Mama zawsze mówiła, że jeśli coś nie uda się jednemu z nas, zawsze dokona tego dragi. Podszedł do niej z szalikiem w dłoni.

- Zdaje się, że Lyle wraca - dodał po chwili. Amandzie chciało się śmiać. Kyle naprawdę świetnie odgrywał swoją rolę. Zastanawiała się, jak daleko może się posunąć.

Usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi.

- Przywitaj się Lyle - usłyszała głos Kyle'a.

- Dzień dobry pani. Czy jest pani pewna, że ma na to wszystko ochotę? Brat ma czasami zwariowane pomysły. Czy opowiadał pani o stewardesach? Zaraz... - usłyszała stłumiony chichot - Zdaje się, że to jednak byłem ja. Jak to się człowiekowi czasem myli...

- Jest pewna - oznajmił Kyle, nie czekając na jej odpowiedź.

Amanda poczuła delikatną, lecz dojmującą pieszczotę. Ktoś gładził jej szyję, ramiona i fragment ciała tuż nad piersiami.

- Jest wspaniała, Kyle. Ma taką delikatną skórę.

To, co nastąpiło później, przekraczało najśmielsze wyobrażenia Amandy. Nagle okazało się, że siedzi naga na kozetce. Wokół rozlegały się szmery i szepty, jakby otaczał ją tłum nieznanych mężczyzn. Bała się, a jednocześnie płonęła z pożądania.

Siedziała z rozchylonymi udami. Nie mogła ich zacisnąć. Była zbyt podniecona.

Kyle i... Lyle dokonywali cudów. Byli wszędzie. Pieścili jej wargi i stopy, bez wahania anektowali piersi i uda. Wydawało jej się, że otaczają setka ramion, że nieznana siła wdziera się do wnętrza jej ciała.

Nagle usłyszała trzaśniecie drzwi wejściowych. - Kyle! - krzyknęła.

- Przykro mi, kochanie, ale Kyle już wyszedł. Musi obejrzeć jakiś film. Nie przejmuj się, ja jestem wolny...

Poczuła, że ktoś zerwał jej szalik z głowy. Zamrugała oczami. Niemal się zdziwiła, kiedy okazało się, że przed nią stoi Kyle.

- Nie mogłem już dłużej wytrzymać - powiedział. - Nie jestem jednak tak perwersyjny jak Lyle.

Amanda uśmiechnęła się.

- Przekaż mu ode mnie ten pocałunek.

Kyle porwał ją w ramiona i zaniósł po schodach do sypialni. Gdy położył ją na łóżku, Amanda zachichotała.

- O co chodzi?

- Ja jestem naga, a ty ubrany. To niesprawiedliwe - poskarżyła się.

- Tak jest lepiej - zapewnił ją.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że jesteś nieśmiały... ?

- Tylko w ubraniu. Kiedy się rozbiorę, wstępuje we mnie zwierzę.

- Wcale się nie boję - szepnęła. - Rozbieraj się szybko. Kyle wstał z łóżka i stanął tyłem do lustra, przed którym Amanda rozbierała się wczoraj.

- Skoro nalegasz...

Bez mrugnięcia okiem rozpiął zamek i zdjął dżinsy.

Amanda nie wytrzymała. Rzuciła się na niego z krzykiem. Upadli na podłogę. W starych filmach, które oboje tak lubili, w tym momencie następowało wyciemnienie.

I tak dzień po dniu odkrywali w sobie wciąż nowe pokłady inwencji. Byli niezmordowani. Ale czas biegł nieubłaganie. Amanda musiała w końcu podjąć decyzję dotyczącą jej przyszłej pracy.

Oczywiście wiedziała, że Trent będzie chciał odnowić umowę. Ich programy cieszyły się przecież ogromną popularnością. Zresztą polubiła Noaha za jego spokój i fachowość. Trudno by jej było go porzucić.

Jeszcze trudniej byłoby opuścić Kyle'a. Kilka razy próbowała z nim rozmawiać o nowej posadzie. Bez rezultatu. Kyle zawsze potrafił skierować rozmowę na jakiś inny temat.

Niejednokrotnie zastanawiała się, jaki wpływ miałoby jej nowe zajęcie na ich związek. Czy Kyle byłby w stanie pogodzić się z tym, że pracuje w większej stacji i lepiej zarabia? Nie miałby wyboru. Amanda nie chciała żyć tak jak jej matka.

Ale nie chciała również rozstawać się z mężczyzną, którego kocha.

Zaczęła zbierać się, żeby zdążyć na kolację, na którą umówiła się z Kyle'em. Wyszła w pośpiechu i natychmiast ruszyła w stronę samochodu. Na przednim siedzeniu znalazła dużą białą kopertę z jej imieniem wypisanym znajomym charakterem pisma. Zrozumiała, że nie musi się spieszyć.

Amando, ukochana!

To naprawdę wstyd, że mój brat, Kyle, kazał mi wyjść akurat w momencie, kiedy zaczynało się robić interesująco.

Zapewne brat mówił ci, że jestem zły - To tylko połowa prawdy, W rzeczywistości jestem bardzo zły.

Posłuchaj.

Jedziemy pociągiem przez równinę. Kelner przyniósł ci właśnie kawę. Z rozkoszą wdychasz jej aromat. Nagłe widzisz, że wagon restauracyjny jest prawie pusty. Siedzi tam tytko dwóch mężczyzn przy stoliku przykrytym białą serwetą.

Siedzimy jeden obok drugiego. To dziwne. Mamy przecież tyle miejsca... Nagle przestajesz się dziwić. Jesteśmy przecież skuci kajdankami. Jeden z nas to przestępca. Tak, właśnie ten, na którego patrzysz.

Wzdychasz lekko, kiedy nasze oczy spotykają się. Dopiero teraz zaczynasz rozumieć, że obserwuję cię od paru minut.

Nie, nie spuszczę wzroku.

Ty też nie możesz ode mnie oderwać oczu. Patrzysz jak urzeczona. Serce bije ci coraz szybciej. Na twarzy masz ceglaste rumieńce.

No, udało ci się. Spojrzałaś w bok. Ukradkiem dopijasz kawę, podnosisz się z miejsca... Gdziekolwiek pójdziesz, nie zapomnisz już nigdy błękitnych oczu i bezczelnego uśmiechu.

Ktoś puka do drzwi twojego przedziału. Okazuje się, że przypadkiem mamy wykupione miejsca tuż obok twego.

W przedziale jest pusto. Siadamy naprzeciwko. Mój prześladowca pogrąża się w drzemce. Patrzysz na mnie. Czerwienisz się. Boisz się, że zgadnę, o czym myślisz. Wiem, o czym myślisz, Amando.

Zdajesz sobie sprawę z tego, że stać mnie na wszystko. Jestem taki męski. Bezwiednie rozchylasz usta i zwilżasz wargi językiem.

Wiesz, że jestem niebezpieczny, ale nie boisz się. Nawet najlżejszy ruch może obudzić śpiącego mężczyznę. Dlatego pozwalasz sobie na te prowokacyjne myśli i gesty.

Chcesz się mną bawić jak kot myszą. Odwrócić role. Wydają ci się równie nierealny jak wytwory twojej fantazji.

Dotykam cię dłonią w czarnej rękawiczce. Nie wieszczy to sen, czy rzeczywistość. Zaczynasz rozpinać guziki mojej koszuli. Czuję twój język na moim ciele. Ostrożnie, Amando.

Och, nie chcesz być ostrożna. Zaczynasz namiętnie pieścić całe moje ciało. Siedzę nieporuszony i patrzę na twoje włosy tuż przy mojej piersi Zdaje się, że bardzo ci się spodobała blizna na moim brzuchu.

Powoli rozpinasz guziki przy moich spodniach i sięgasz w głąb, aby poczuć moją męskość.

Pociąg zwalnia. Więc to był tylko sen. Patrzysz na mnie. Jesteś pewna, że nie wiem, o czym marzyłaś.

Skąd ta pewność, Amando? Spójrz mi głęboko w oczy. Wiem o tobie wszystko. Mogę wszystko.

Nie wierzysz? Popatrz. Wysuwam teraz dłoń z kajdanek, żeby rozetrzeć nadgarstki. To takie niewygodne.

Mrugam do ciebie porozumiewawczo i znowu umieszczam dłoń w dawnym miejscu.

Teraz wiesz, że gdzieś na trasie na pewno ucieknę. Wiesz również że wrócę, żeby skończyć to, co zaczęliśmy. Lyle.

Amanda złożyła list i wciągnęła głęboko powietrze. To nie było uczciwe. Jak można go teraz zostawić i wyjechać do Nowego Jorku.

Zdecydowała, że zrobi zakupy. Miała nadzieję, że to ją trochę uspokoi. Uwielbiała zakupy, zwłaszcza w dużych sklepach samoobsługowych.

Kiedy wjechała z wózkiem między półki, z trudem zdołała sobie przypomnieć, czego jej brakuje. Wciąż myślała o liście, o historii w pociągu.

Kupiła trochę warzyw, a następnie przesada do stoiska z pieczywem. Miała ochotę na francuskie bagietki. Nagle wydało jej się, że widzi sylwetkę Kyle'a. Przetarta oczy. Zaczęła się obawiać, że ma już przywidzenia.

Nie myliła się jednak. Tuż obok pojawił się Kyle w wytartych, kusych dżinsach. Bez słowa pchnął do przodu swój wózek. Oboje podeszli do kasy.

- Gdybyś był dżentelmenem, nie zabrałbyś ostatniej paczki tych ciastek - powiedziała, wskazując markizy. Kyle uśmiechnął się do niej.

- To zabawne, ale nie mogę bez nich zasnąć - ciągnęła Amanda.

Zawahał się na moment, ale po chwili schował ciastka do swojej torby.

- Przyniosę ci je później - powiedział.

Amanda ze ściśniętym sercem patrzyła, jak Kyle oddala się bez pożegnania. Miała nadzieję, że dotrzyma słowa. Tej nocy rzeczywiście nie zasnęłaby bez tych ciasteczek.

- Kyle! - krzyknęła.

Jakby czekał na te słowa. Natychmiast odwrócił się i zaczął iść w jej kierunku.

- Timmy, uważaj! - usłyszała ostry kobiecy głos. Cofnęła się odruchowo.

Za późno. Poczuła, jak rozpędzony wózek wjeżdża na nią z tyłu. Siła uderzenia pchnęła ją do przodu. Wyleciała jak z procy. Zanim upadła na podłogę, chwyciła się kurczowo czegoś miękkiego, co znajdowało się przed nią.

Leżała bez ruchu, bojąc się otworzyć oczy. Nagle poczuła, jak silne męskie ramiona podnoszą ją w górę..

- Nic ci się nie stało? - Kyle był wyraźnie zaniepokojony.

Otworzyła oczy. W jednej ręce trzymała olbrzymi kawał jego dżinsów. Zgnieciona torba z ciastkami leżała na podłodze.

Dopiero po chwili zrozumiała, co się stało. Amanda zaczerwieniła się. Kyle stracił niemal połowę spodni. Najwyraźniej nosił je przez kilka ładnych sezonów.

- N... nie, nic takiego - wyjąkała Spojrzała na Kyle'a. Wcale nie był zawstydzony. Patrzył na nią tak, jakby specjalnie chciała zedrzeć z niego te stare dżinsy.

- Teraz będziesz musiała wyjść za mnie - powiedział, patrząc na zgnieciona ciasteczka. - Jest taki stary przesąd.

Niestety, tematu małżeństwa nie poruszali już tego wieczoru. Kiedy dotarli do domu, Amanda kazała mu włożyć swój szlafrok, a sama zabrała się do zszywania dżinsów. Nie wiedziała, czy ma to jeszcze sens, ale wydawało się jej, że powinna to zrobić.

Kiedy skończyła szycie, wyszła do kuchni, żeby przygotować sałatkę.

Kyle nie przebrał się do kolacji. Zdaje się, że czuł się dobrze w byle czym.

Zjedli sałatkę. Kyle pomógł jej pozmywać, a następnie rozsiadł się na kozetce, żeby obejrzeć wybrany przez nią film.

- Znakomicie - mruknął, widząc czołówkę. - Aktorka, która grała żonę syna Vernera, była naprawdę dobra.

Amanda lubiła „Długie gorące lato” z nieco innych względów.

- Wolę głównego bohatera - powiedziała, mrużąc oczy.

- Chyba żartujesz?!

- Nie, mówię poważnie.

- Ten aktor jest wprawdzie bardzo seksowny... - zaczął.

- Właśnie.

- Amando, zadziwiasz mnie! Myślałem, że jesteś prawdziwą intelektualistką i nie dasz się oczarować nędznemu aktorzynie w przykusych dżinsach...

Amanda roześmiała się.

- Niewierze, żeby jakakolwiek kobieta pozostała na to obojętna.

Oczywiście żartowała, ale w to nie jej głosu było coś, co go zaniepokoiło. Kyle pomyślał o swoich dżinsach. Ciekawe, jak rozwinąłby się ich związek, gdyby nie musiała wyjechać?

Amanda prawie nie oglądała filmu. Bez przerwy zastanawiała się nad propozycją z Nowego Jorku. Wiedziała, że nie chce pozostawać w cieniu Kyle'a... Ale jednocześnie miała wrażenie, że wcale nie jest w cieniu. Dzięki uporowi i pracy stała siej ego równorzędną partnerką.

Mniej więcej po godzinie miała gotową odpowiedź. Uznała, że związek z Kylem zbyt wiele dla niej znaczy, by przerywać go tak nagle. Stwierdziła, że ma jeszcze dużo czasu, żeby rozwinąć skrzydła i zacząć pracować dla firmy tak poważnej jak Westec.

Wprost nie mogła doczekać się chwili, kiedy będzie mogła powiedzieć o tym Kyle'owi. Połaskotała go delikatnie w ucho.

- Przestań. Nie mogę skupić się na filmie. Amanda nie dawała za wygraną.

Po chwili świat wokół niej zawirował. Nie wiedziała, co się dzieje. Leżała na podłodze. Kyle siedział na niej okrakiem z łobuzerskim uśmiechem na ustach.

- Więc chcesz się ze mną bawić, tak?

Kyle lewą ręką trzymał jej dłonie, a prawą zaczął ją łaskotać pod pachami.

- Nie, nie! Proszę! - pisnęła.

- Dobrze, ale co z tego będę miał?

- Mogę obiecać, że nie przyjmę pracy w Nowym Jorku. Kyle nagle spoważniał.

- Co?! - krzyknął, puszczając jej dłonie.

- Jeśli przestaniesz mnie łaskotać, nie podejmę pracy w Westec.

- Chyba żartujesz. Pokręciła głową.

Kyle spojrzał na nią z zainteresowaniem.

- Dlaczego podjęłaś tak niemądrą decyzję? - spytał.

- Nie wiem. Może uznałam, że będzie mi brakowało twoich światłych rad...

- Nie bądź niemądra. Powiedz poważnie. Wzruszyła ramionami.

- Czułabym się głupio porzucając Trenta po paru miesiącach.

Kyle wyglądał na zadowolonego z jej decyzji, ale nie rozmawiali już o tym później. Do końca tygodnia mieli jeszcze sporo pracy. Musieli nagrać kolejny odcinek „Ekranu i sceny”.

Oglądali więc razem filmy, chodzili na imprezy organizowane przez KCNX i kochali się do utraty sił.

Pod koniec tygodnia Kyle obwieścił, że chciałby mieć trochę spokoju w czasie weekendu. Przepraszał ją, ale jak twierdził, musiał się zastanowić nad pewnymi rzeczami.

Amanda obawiała się, że źle go oceniła. Być może miał jej już dosyć. Minęło prawie półtora tygodnia! Miała nadzieję, że Kyle wytrzyma z nią dłużej. Znacznie dłużej.

Czyżby się myliła?

Rozdział 12

Wstał piękny; wiosenny poranek. Amanda pootwierała wszystkie okna i zabrała się do prasowania koszul Kyle'a. Przełączyła telewizor na MTV i podśpiewywała wraz z występującymi w programie gwiazdami.

W zasadzie nie lubiła prasowania. Postanowiła nawet, że po Ślubie będą oboje zamawiać prasowanie w pralni. Jednak ranek był tak ładny, że praca szła jej wyjątkowo sprawnie.

W końcu mogła odstawić żelazko i powiesić świeże i pachnące koszule w szafie w przedpokoju. Kyle zabierze je przy okazji najbliższej wizyty.

Wyłączyła telewizor i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła ze szklanką mleka i chrupiącą bułeczką. Tak wyposażona zabrała się do przeglądania porannej prasy.

Przeczytała nagłówki na pierwszej stronie, a następnie przerzuciła parę kartek i zagłębiła się w lekturze programu teatralno-filmowego na przyszły tydzień. Chciała znaleźć: filmy, które będą musieli obejrzeć z Kylem. Dopiero po chwili zauważyła, że obok programu telewizyjnego umieszczono niewielkie: zdjęcie Kyle'a, anonsujące „Ekran i scenę''. Pod zdjęciem, znajdowała. się krótka notatka:

Z najnowszych plotek, jakie dotarty do nas z KCNX, wiemy, że zabójczoprzystojny Kyle Fox (na zdjęciu) otrzymał propozycję nie do odrzucenia z nowojorskiej stacji Westec.. Czy Kyle da się porwać do Nowego Jorku? I co na to jego partnerka z „Ekranu i sceny”, Amanda Butterworth ?

Amanda cisnęła gazetę. Wstała i przez chwilę zastanawiała się, co ma zrobić.

Weszła do przedpokoju i Otworzyła szafę.. Koszule: Kyle'a, jedna za drugą, wędrowały na podłogę. Związała je w jeden tłumok, a następnie kopniakiem wyrzuciła przed drzwi wejściowe.

Była wściekła. Rozpięła złotą bransoletkę z diamentami, którą otrzymała od Kyle'a, Przez chwilę wahała się, co z nią zrobić. W końcu rozwiązała tłumok i włożyła ją do środka Związała go i jeszcze raz kopnęła w bezsilnej złości.

Ocierając łzy weszła do domu. Trzasnęła drzwiami. Jaka była głupia, jaka beznadziejnie naiwna... Trzęsącą się dłonią wykręciła zastrzeżony numer KCNX.. Odebrał Toby.

- Czy jest tam gdzieś szef? - spytała bez dłuższych wstępów..

- Tak - powiedział chłopak. - Niedawno go widziałem. Zaczekaj chwilę.

- Nie, To nie ma sensu. Po prostu powiedz mu, że zaraz przyjeżdżam.

Toby o nic nie pytał. On również czytał poranne gazety.

- Pewnie się przeniesie do Nowego Jorku... - powiedziała z rezygnacją do Trenta siedzącego za biurkiem.

- Wcale bym się nie zdziwił. Noah był uosobieniem stoicyzmu.

- Nie jesteś na niego wściekły?

- Niby dlaczego? Amanda potrząsnęła głową.

- No, że zostawia nas... ciebie? I to w takiej chwili. Czy nie masz z nim jakiejś umowy, której musiałby dotrzymać?

Noah pokręcił głową i sięgnął po kolejną miętówkę. Było mu przykro widzieć Amandę w takim stanie.

- Zdaje się, że jego ostatnia umowa wygasła jakieś trzy miesiące temu.

- Co takiego?! Wzruszył ramionami.

- Kyle był ostatnio bardzo niespokojny. Nie chciał się z nikim wiązać. Ponieważ popularność „Ekranu i sceny” spadała, nie przejmowałem się zbytnio tą umową.

Amanda poczuła ukłucie w sercu, słysząc te uwagi na temat Kyle'a. Podeszła do okna i zaczęła obserwować rzekę.

- Ale teraz program jest bardzo popularny - szepnęła. Noah musiał mieć znakomity słuch.

- Wiem o tym i chciałbym go zatrzymać. Nic jednak nie mogę zrobić. Lubię tego chłopaka. Kiedy powiedział mi o tej ofercie, pogratulowałem mu ze szczerego serca.

Dziewczyna odwróciła się i w paru susach dopadła biurka. - Więc mówił o tym wcześniej?! - krzyknęła. - Dlaczego nic o tym nie wiedziałam?!

Trent spojrzał na nią badawczym wzrokiem.

- A czy ty poinformowałaś mnie o swojej ofercie? - spytał.

Amanda westchnęła głęboko.

- Wiedziałeś... - wyrwało jej się.

- Gdybyś pracowała w tym zawodzie tyle lat co ja, wiedziałabyś, że w naszym światku nie ma żadnych sekretów.

Dziewczyna opadła bezsilnie na najbliższe krzesło.

- Powiedziałabym ci, gdybym zdecydowała się przyjąć tę pracę. Ale nie chcę pracować w Westec. Między innymi ze względu na ciebie...

Noah wstał i podszedł do okna.

- To jakaś komedia nieporozumień. Odchodzę z KCNX za dwa miesiące. Mówiłem o tym Kyle'owi.

- Na zawsze?

- Nie, biorę roczny urlop. To pomysł mojej żony. Wie, jak bardzo lubię żeglować i dlatego namówiła mnie na kupno jachtu. Popływamy sobie to tu, to tam. Nigdzie nie będziemy się spieszyć.

Noah westchnął i potarł dłonią pokryte zmarszczkami czoło.

- Cudowna kobieta - dodał zupełnie bez związku. Jego rozmarzony wzrok świadczył o tym, że mówi o żonie. Amanda nie miała w tej chwili do niego żadnych pretensji.

- Wspaniale - oznajmiła. - Życzę ci wszystkiego najlepszego. Zaraz, jak to się mówi, kila wody pod stopą... !

Roześmiała się czując, że popełniła błąd. Trent jednak zachował powagę.

- Dlaczego nie przyjęłaś propozycji z Westec? Śmiech zamarł jej na wargach.

- Popełniłam błąd. Tak naprawdę, to nie wiedziałam, co robię - powiedziała, zastanawiając się, czy Trent dostrzeże ukrytą w tych słowach aluzję.

- Co zrobisz, jeśli Kyle przyjmie ich propozycję?

- Chyba umrę... - szepnęła.

Brzegiem rękawa wytarła łzę, która pojawiła się na jej policzku.

- Cóż - Noah westchnął, patrząc na jej nieszczęśliwą minę - ostrzegałem cię przed nim.

- Pamiętam. - Amanda pociągnęła nosem.

- Tak, Kyle ma sposoby, żeby radzić sobie z ludźmi, Jest coś w tym chłopaku.

Czerwony telefon stojący na biurku rozdzwoni! się jak oszalały. Noah podniósł słuchawkę.

- Tak, odbiorę - potwierdził i przełączył się na drugą linię. Amanda wstała, nie chcąc przeszkadzać. Trent powstrzymał ją gestem.

- Zgodziłeś się, co? - mruknął do słuchawki. - Dobrze. Dobrze. Spotkamy się po twoim powrocie.

Odłożył słuchawkę, nie patrząc na Amandę.

- I co?

Bez trudu odgadła, kto dzwonił - Powiedział, że chce z tobą porozmawiać.

- A praca?

- Waśnie dzwonił z Nowego Jorku.

Tej nocy suche chusteczki skończyły jej się bardzo szybko. Amanda musiała używać papieru toaletowego, żeby osuszyć łzy. Siedziała na kozetce, otulona starym kocem i cichutko płakała.

Jeszcze raz wytarła czerwony nos i poszła do łazienki, żeby przynieść sobie nową rolkę. Kiedy zerknęła do lustra, stwierdziła, że wygląda okropnie. Włosy miała w nieładzie, usta wykrzywione, a paznokcie poobgryzane. Co prawda myślała, że skończyła już z tym nałogiem, ale okazało się, że nie jest to takie proste.

Wróciła na kozetkę. Nawet nie poruszyła się, słysząc dzwonek do drzwi. Nie miała ochoty na żadne spotkania.

Po chwili wyszła do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Na podłodze w przedpokoju leżała duża, biała koperta. Schyliła się, a wtedy dzwonek odezwał się ponownie.

Odruchowa przekręciła klucz w zamku i nacisnęła klamkę.

- To ty?! - krzyknęła.

Kyle'a było ledwie widać zza wielkiego naręcza białych róż.

- Czyżbyś spodziewała się kogoś innego? - spytał i spojrzał na nią przenikliwie.

- Przede wszystkim nie spodziewałam się ciebie! - wypaliła.

Kyle włożył stopę między drzwi, dzięki czemu mogli sobie jeszcze raz spojrzeć w oczy.

- Chcę, żebyś sobie poszedł.

- Nie, nieprawda. Chcesz przecież, żebym został. Amanda wybuchnęła płaczem. Najgorsze było to, że Kyle miał rację.

- O co chodzi? - spytał.

Dziewczyna opuściła ręce. Wszedł do środka i wziął ją w ramiona, scałowując łzy z jej policzków.

- Specjalnie nie przyjęłam tej pracy, a ty... ty... - zacięła się.

- W porządku, kochanie - powiedział, głaszcząc ją po policzku. - Popatrz, przyniosłem ci róże.

Amanda nawet na nie nie spojrzała. Dłoń Kyle'a zawisła w powietrzu i kwiaty posypały się na podłogę.

- Nie chcę róż. Nie chcę od ciebie niczego! Przyjąłeś tę pracę, chociaż ja odrzuciłam ich propozycję. Jesteś wstrętny.

Kyle spojrzał na nią z litością.

- Więc dlatego tak się zachowujesz? Myślałem, że masz do mnie więcej zaufania. Oczywiście, przyjąłem tę pracę, ale pod warunkiem, że to ty będziesz moją partnerką.

Amanda nie mogła wydusić z siebie ani słowa.

- Pod... ty... pa... - bełkotała bez związku.

- Czy nie rozumiesz, że chcę, żebyś była moją partnerką na całe życie. Już nie możemy się rozstać. Kocham cię, Amando.

Dziewczyna zawahała się, nie wierząc własnym uszom. Kyle wskazał kopertę, którą wciąż trzymała w dłoni. Spojrzała na nią. Kyle pokiwał głową.

Otworzyła ją, tak jak jej kazał. Wewnątrz była niewielka kartka:

Amando, kochanie!

Czy wyjdziesz za mnie za mai? Obiecuję, że będę cię kochał aż do śmierci. Zawsze twój, Kyle.

Tym razem w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. Kyle podał jej chusteczkę.

- Czy to znaczy, że się zgadzasz?

Kiwnęła głową i wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem.

Kyle wziął jej rękę i wsunął na serdeczny palec zaręczynowy pierścionek z szafirem.

- Kupiłem go w Nowym Jorku - wyjaśnił.

Wzięli się za ręce. Amanda odrzuciła koc i zdecydowała, że spacer będzie znakomitym początkiem ich narzeczeństwa.

Kiedy wychodzili, Kyle potknął się o leżący nieco z boku tłumok.

- Co to takiego? - spytał.

- Nic ważnego. Nie zwracaj na to uwagi. Oczy Amandy lśniły jak gwiazdy.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też, Amando.

Uśmiechnęli się do siebie. Był to jej pierwszy uśmiech tego dnia.

EPILOG

Amanda weszła do pokoju, żeby się przebrać, tej nocy mieli zamiar świętować z Kyle'em pierwszą rocznicę ślubu. Z pobliskiej łazienki dobiegał szum wody. Uśmiechnęła się i już chciała zrzucić z siebie szlafrok, aby nago wślizgnąć się do pełnego pary pomieszczenia, kiedy jej wzrok padł na kopertę leżącą na ich szerokim małżeńskim łożu.

Sięgnęła po nią z uśmiechem. Oparta głowę o poduszkę, zastanawiając się, co znowu mógł wymyślić Kyle.

Amando!

Myślałem, że rozumiesz, iż jako bardzo poważny i wpływowy człowiek, nie znoszę sytuacji, w których nie wykonuje się moich poleceń. Spójrz przed siebie, Amando, Na komódce leżą moje koszule.

Więc tak, nie chcesz prasować! Czy na pewno wiesz, na co się decydujesz?

Dobrze, chodźmy do mojego biura. Będę musiał z tobą porozmawiać.

Wejdź, proszę. Usiadł. Zaraz wrócę, powiem tylko sekretarce, żeby nie łączyła żadnych rozmów.

Tak, o czym to mówiliśmy ?Aha, o twoim zachowaniu. Za - stanów się, Amando. Dokładnie sobie wszystko przemyśl.

Co? Twierdzisz, Że nie masz zamiaru prasować moich koszul?!

Czy widzisz ten krawat? Podejdź bliżej i wyciągnij przed siebie ręce.

Czy nie za mocno cię skrępowałem ?Milczysz ?Ależ uwolnię cię, kiedy tylko obiecasz, Że nie będziesz już krnąbrna. Och, jaka jesteś uparta.

Bardzo tutaj gorąco. Chyba zdejmę marynarkę... Czy nie sadzisz, Że to przez słońce? Tak, zaraz opuszczę rolety.

Zrobiło się bardzo ciemno. Zaraz znajdę lampkę. Mam nadzieję, że się nie boisz ciemności. Możesz przyjść do mnie i usiąść mi na kolanach.

Tonie prośba. To rozkaz.

Świetnie. Czy widzisz moją koszulę? Tak bardzo lubię, kiedy jest miękka i wyprasowana. Zaraz dotknę nią twojego policzka, żebyś mogła zrozumieć, o co mi chodzi.

Dlaczego tak patrzysz? Czyżbyś nigdy nie widziała nagiej, męskiej piersi? Ach, rozumiem... nie widziałaś takiego torsu. Dużo trenuję, to prawda. Kobiety lubią mężczyzn wysportowanych. Ty też, czyż nie?

Gdybyś obiecała, że będziesz mi prasować koszule, pozwoliłbym ci dotknąć mojego torsu...

Nie?

Oczywiście wszystko zależy od ciebie. Chcę, żebyś zgodziła się na to dobrowolnie.

Popatrz, mam niezłe bicepsy. Nie spodziewałaś się tego, Że są aż tak twarde?

Zaczekaj, zaraz przeniosę cię na biurko. Mógłbym to zrobić nawet jedną ręką.

Czy jest ci wygodnie ? Nie, nie mogę rozwiązać ci rąk.

Musisz obiecać, że wyprasujesz koszule. Może potrzebna ci mała zachęta, co ?

Może zrobię ci masaż? Połóż nogę na moich kolanach. Najpierw stopa, potem łydka, potem...

Dobrze, dam ci jeszcze jedną szansę. Rozwiążę ci ręce. Spróbuj przekonać mnie, żebym zamawiał prasowanie w pralni. Jak? Och, to już twoja prywatna sprawa.

Zaczekaj. Co robisz? Przecież teraz trzeba będzie prasować również twoją bluzkę. Nie zależy ci? Dobrze.

Uważaj, tutaj nie było sprzątane od wczoraj/Pobrudzisz swoją bieliznę/Co, chcesz, żebyśmy zrobili to na biurku ?

No, nie wiem. Nie mam pojęcia... Och, Amando! Już idę. pozwól mi tylko zdjąć skarpetki i slipy.

Amando! Jesteś szalona!

Amanda drżącymi dłońmi schowała list pod poduszkę. Później będzie czas, by dołączyć go do kolekcji związanej różową wstążką.

Kiedy podniosła głowę, zobaczyła, ze stoi przed nią przepasany ręcznikiem Kyle.

- Jesteś niepoprawny, wiesz? - szepnęła, sięgając po ręcznik.

- Ta nie ja, to Lyle - odrzekł z figlarnym uśmiechem.

- Ach, wobec tego przekaż mu, że wpadnę do niego do biura. Powiedzmy, jutro o trzeciej.

- Czy to znaczy, że nie wyprasujesz jutro moich koszul? Skinęła głową. Kyle westchnął z rezygnacją.

- Czy chcesz się rozwieść? - spytała.

- Przecież nawet się nie skarżę - powiedział i pocałował ją namiętnie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
White Tiffany Zaproszenie in blanco T027
Harlequin Temptation 027 White Tiffany Zaproszenie in blanco
White Tiffany Zaproszenie in blanco
027 White Tiffany Zaproszenie in blanco
Tiffany White Zaproszenie in blanco
06 6 ?klaracja wekslowa do weksla in blanco
White Tiffany Czego naprawdę oczekują kobiety
HT141 White Tiffany Rycerz z mroczną przeszłością
Harlequin Temptation 021 White Tiffany Spełnione marzenia
FIDE Trainers Surveys 2014 11 27, Mihail Marin R & p(s) against B & N in positions with middlegame
003 White Tiffany Prezent jak sie patrzy
White Tiffany Rycerz z mroczną przeszłością
E 27 Of Vir erat in terra
White Tiffany Walentynki (1996) 03 Bezsenny w St Louis
098 White Tiffany Czego naprawde oczekuja kobiety

więcej podobnych podstron