Rozdział XVI


Rozdział XVI

Rywal

Czyli

Kto pod kim dołki kopie…

CASIDY:

Cholera. Chyba nie obędzie się bez użycia siły. Dwóch nomadów stało przede mną obnażając zęby. Nie mogę tego uniknąć. „Trudno. Jesteśmy sami w środku lasu. Nic się nie stanie, jeśli użyję przemocy.” Jeden z nich skoczył w moją stronę.

-Za wolno! - powiedziałam spokojnie podczas robienia uniku. Zdziwił się, ale nie rezygnował. Wciąż nacierał na mnie. Po chwili do walki włączył się drugi. Był nieco szybszy od pierwszego. Nie trafił mnie, ale zahaczył o moją bluzkę. Niewiele z niej zostało. „Ughh… Pieprzony nomad. Moja ulubiona bluzka!”. Chciałam warknąć i rzucić się w wir walki, ale napastnicy cofnęli się o kilka kroków. Mieli przerażone miny. Po chwili uciekli. Zdziwiona stałam pośród drzew. Spojrzałam w dół i parsknęłam śmiechem. Herb Cullenów dyndał na mojej szyi.

************************************************************

-Dzisiaj zaoszczędziłam dzięki Tobie dużo energii Carlisle - powiedziałam podnosząc głowę znad książki.

-Taak? - Uniósł jedną brew.

-Taa… Twój prezent na coś się przydał. - Przejechałam palcem po łańcuszku. Opowiedziałam mu całą historię. Wyglądał, jakby powstrzymywał się od śmiechu.

***********************************************************

-Co do kurwy nędzy? ! - Nikki wygrzebała się z prześcieradła.

- Rusz tą rudą dupę Clark. - Stałam nad jej łóżkiem i tupałam nogą ze zniecierpliwieniem.

-Odczep się Cas, miałam ciężką noc. - Obróciła się na drugi bok z zamiarem ponownego zaśnięcia.

-Widzę - Spojrzałam wymownie na faceta, leżącego obok niej. Miał głupią, przestraszoną minę. Zakrywał się kołdrą z marnym skutkiem. No dobra, dość tego dobrego. Pociągnęłam ją za nogę. Po chwili z wrzaskiem wylądowała na ziemi.

*******************************************************

Dawno nie przeżyłam takiego nudnego dnia, ale kiedy po szkole siedziałam na fotelu z książką, czułam, że jestem bardziej zmęczona, niż po treningu z Anthonym. Tęskniłam za tym. Czy siła może uzależniać? Kilka dni temu, ja i Aiden upubliczniliśmy swój związek. Alice i Nikki szczerzyły zęby na okrągło, za to inne dziewczyny patrzyły na mnie, jakbym im zatłukła rodziców patelnią. Tak oto stałam się wrogiem publicznym numer jeden. Zaiste musimy wyglądać ze sobą dziwnie. Nieziemsko przystojny wampir i dziewczyna, próbująca zgrywać wampirzyce. Groteskowy efekt.

Aiden wszedł do pokoju z kwaśną miną.

-Co się stało? - Zapytałam z uniesionymi brwiami

-Dostałaś list. - Skrzywił się jeszcze bardziej- Podał mi kremową kopertę, z zapisanym moim nazwiskiem. Zdziwiona otworzyłam ją.

Droga Casidy

Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i że nie zaniedbujesz treningu.

Chciałbym zaprosić Cię na moje urodziny. Odbędą się w tę sobotę w moim domostwie. Będzie kilka najbliższych mi wampirów i pół wampirów. Nie musisz martwić się o sukienkę, naszykowałem dla Ciebie jedną - jak zawsze. Liczę na to, że wkrótce się zobaczymy księżniczko.

Anthony

Anthony nigdy nie urządzał balów urodzinowych. Policzyłam. Raz, drugi, trzeci. No tak, właśnie w sobotę mój mistrz skończy tysiąc lat. Spojrzałam na Aidena, był strasznie naburmuszony.

- No co?

-Wiesz, co myślę na jego temat.

-Gdyby nie on, zginęłabym już bardzo dawno temu. Poza tym, uratował mojego wujka. - Nie pozwolę Ci obrażać Anthony'ego. Zacisnął zęby.

-Słuchaj Ai, masz rację. Anthony jest bardzo zimny, oschły, momentami nawet przerażający, ale naprawdę bardzo mi pomógł. W pewien sposób jest moim przyjacielem, więc po prostu daj spokój i pozwól mi jechać na to przyjęcie. - Zamknął oczy i westchnął.

-Dobrze, ale chcę tam jechać z Tobą.

- Nie jestem pewna, czy Anthony będzie tym zachwycony. - „Będzie rzucał w Ciebie wzrokiem sztylety”. - Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.

-Tak? A ostatnio na takim balu też wszystko było takie piękne? - Nie patrzyłam na niego. Wiedziałam, że ma rację.

-Dobrze. Jedziesz ze mną. Ale żadnych sporów z Anthonym, tak? - Spojrzałam na niego znacząco.

-Tak. - Uśmiechnął się tryumfująco. Zapowiada się kolejna ciężka sobota.

AIDEN:

Niedługo zostanę mistrzem we wciskaniu kitów mojej rodzinie. Doprawdy, idzie mi coraz lepiej. Prowadziłem auto, Casidy spoglądała przez szybę. Zastanawiałem się, czy widzi cokolwiek, poza rozmazaną zieloną plamą. Anthony nie mieszkał daleko. Kilka godzin później zatrzymaliśmy się obok wielkiego gmachu, który zdecydowanie wyglądał na siedzibę Drakuli. Już wiem, skąd biorą się te wszystkie głupie legendy o wampirach. Przewróciłem oczami. Szliśmy razem z Casidy po ciemnej dróżce, prowadzącej do frontowych drzwi. Byliśmy co najmniej kilka godzin przed czasem.

-Casidy, nareszcie jesteś. - Czarnowłosy pół wampir wyłonił się z mroku. W zapraszającym geście rozchylił ramiona i zmierzał w naszą stronę.

-Raphael. - Cas przytuliła go lekko. Pocałował jej czoło. Jego zielone oczy patrzyły na nią z czułością. „Tylko spokojnie Cullen.”

-To Aiden Cullen, mój… partner. - Zielonooki spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Po chwili uśmiechnął się łobuzersko.

-No no Casidy, czyżbyś miała jakiś wampirzy fetysz? - Zaśmiali się. Wygląda na to, że Raphael jest całkiem w porządku.

-Na to wygląda - mrugnęła do mnie i wystawiła koniuszek języka. Szliśmy dalej. Cas i czarnowłosy gadali o pierdołach. W końcu postanowili ścigać się do drzwi. Był remis. Nie sądziłem, że moja dziewczyna potrafi tak szybko biegać. W ciągu sekundy znalazłem się obok nich. Zapukaliśmy do drzwi, po chwili otworzył nam nie kto inny jak Anthony.

- Witaj Casidy. - Delikatnie się uśmiechnął i podobnie jak wcześniej Raphael, ucałował jej czoło. Jego wzrok przeniósł się na mnie. Tak jak mówiła Casidy - nie bardzo cieszył się z mojej wizyty. Nic jednak nie powiedział. Po chwili siedzieliśmy w salonie. Panowała grobowa cisza.

-Casidy, idź do swojego pokoju się przygotować. - powiedział spokojnie Anthony. Kiwnęła głową i zniknęła. Ja byłem już ubrany. Zaczęli zjeżdżać się goście. Nie sądziłem, że istnieje tak wiele pół wampirów.

-Idzie… - szepnął do mnie Raphael. Odwróciłem głowę. Tak pięknie nie wyglądała ani na weselu, ani na balu. Była oszałamiająca, oszałamiająco wampirza, oszałamiająco seksowna. Miała bardzo odważną, czarną sukienkę z głębokim dekoltem. Szła po schodach w niebotycznie wysokich szpilkach, nawet nie patrząc pod nogi. Włosy miała upięte w luźny kok, z którego wypuściła kilka luźnych pasemek. Przez chwilę pomyślałem, że będę się źle czuł wśród tych wszystkich wampirów, gapiących się na MOJĄ Casidy. Ogarnęła mną złość, lecz po chwili zobaczyłem coś, co mnie uspokoiło. Miała go na sobie. Bardzo dobrze widoczny herb Cullenów. Podeszła do mnie przewracając oczami. Nie lubiła eleganckich i niewygodnych ubrań. Ale Boże, jej biust tak dobrze wyglądał w tej sukience…

Wyimaginowane uderzenie w policzek

„Skup się”

-Eee… pięknie wyglądasz… - Spojrzała na mnie krzywo.

-Wiem - powiedziała z sarkazmem.

CASIDY:

Miałam obowiązek porozmawiania ze wszystkimi gośćmi obecnymi na sali. Kiedy odwaliłam swoją robotę byłam absolutnie wyczerpana. Wypatrywałam wzrokiem Aidena, ale nigdzie go nie było. Podeszłam do Anthony'ego.

-Gdzie jest Aiden?

-Nie wiem, ostatnio widziałem, jak szedł za Aro. - Moje serce zamarło. O nie.

-Dokąd poszli? - Prawie krzyczałam.

-Do głównego holu, co się dzieje Cas?- Już go nie słuchałam, niewiele myśląc wybiegłam z sali balowej. Cholera, cholera, cholera. Jest! Są! Stali kilka metrów od siebie i mierzyli się wzrokiem. Aiden był wściekły, Aro - rozbawiony. Zbliżali się do siebie powoli. Bez namysłu stanęłam pomiędzy nimi z wyprostowanymi rękami. Spojrzałam na szarowłosego.

-Daj spokój, Aiden. - spojrzał na mnie. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Po chwili szliśmy już wzdłuż korytarza.

-Tchórzysz Cullen? Zobaczymy, czy Casidy woli mięczaków! - Nie zawachałam się. W ułamku sekundy wbiłam rękę w jego bok. Jęknął z bólu. Odwróciłam się, popchnęłam lekko plecy Aidena. Wróciliśmy na salę. Trudno było mi go uspokoić.

-Dlaczego po prostu nie pozwoliłaś mi go zabić?

-Ponieważ Twoja rodzina i tak miała dość problemów z Volturi. Daj spokój, Aro jest idiotą. - już więcej się nie odezwał. Zacisnął tylko usta. Tańczyłam właśnie z Anthonym. Dotykał mnie odrobinę zbyt zachłannie.

-Jesteś w związku z Cullenem?

-Tak.

-Hm.. rozumiem. - Nie wyglądał na zachwyconego tym faktem. Po chwili piosenka się skończyła. Zaczepiła mnie Mia - blond włosa wampirzyca. Kątem oka dostrzegłam, jak Anthony szepcze coś na ucho Aidenowi. Wyglądał na zszokowanego.

*********************************************************************

Stałam w pokoju ubrana w swoje codzienne ubranie. Szczotkowałam włosy.

-Wiem, że tam jesteś Anthony.- Wyszedł z cienia z uśmiechem.

-Czujna jak zawsze. - czy powinnam zapytać?

-Co powiedziałeś na ucho Aidenowi?

- Och, nic takiego - uśmiechnął się z błyskiem w oczach i podszedł do mnie. Położył mi koniuszek palca na ramieniu i przesunął po nim. Nachylił się i szepnął mi do ucha.

-Tylko to, że nigdy z Ciebie nie zrezygnuję….



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skrypt KPA, Rozdział XVI - Weryfikacja decyzji i postanowień w toku instancji, Paweł Bryndal
Książka, Psychologiczne uwiedzenie 15, ROZDZIAŁ XVI
18. Rozdzial 16, Rozdział XVI
Louise L. Hay-Mozesz uzdrowic swoje zycie, 18. Rozdzial 16, Rozdział XVI
SPP tom 1 Rozdział XVI M Safjan M Pazdan
rozdzial XVI
Rozdział XVI
Rozdział XVI Mieli być wszystcy
ROZDZIAL XVI Nessie
Prawo Humanitarne SM III rok ROZDZIAŁ XVI
Podstawy rachunkowości Sojak, Stankiewicz rozdział XVI
16 Stefan Diaries Rozdział XVI
Stefan Diaries Rozdział XVI
Rozdział XVI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVI
powszechna - rozdzia│ XV, XVI, XVII - Edii
powszechna - rozdzia│ XV, XVI, XVII - Edii
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05

więcej podobnych podstron